poniedziałek, 9 września 2013

John Thornton - moja trzecia rocznica. / John Thornton - my third anniversary.


Nie wiem jak to się stało, że nie zauważyłam, że 20-go sierpnia minęły trzy lata od mojego pierwszego spotkania z Johnem Thorntonem, którego grał Richard Armitage. Jak zapewne wiecie, aby obejrzeć serial BBC „Północ Południe” zachęciła mnie pierwsza widziana postać grana przez RA, czyli Sir Guy i kilka klipów z "Północ Południe" widzianych na YouTube, a szczególnie „peronowa scena". ;-) 
I do not know how it happened, I did not notice that on August 20th passed three years when I had the first meeting with John Thornton, played by Richard Armitage. As you probably know, to watch the BBC series "Nort and South" encouraged me Sir Guy, the first character I saw, played by RA, and a few clips from the "N&S' on YouTube, especially the "scene on train platform." ;-)
I przyznam, że byłam bardzo zaskoczona, kiedy zobaczyłam scenę w której pan Thornton bije Stephensa. I must admit, I was very surprised when I saw the scene in which Mr. Thornton hits Stephens.
Źródło / Source:RichardArmitageCentral



Zaskoczona, bo to nie był ten cudownie przystojny mężczyzna ze stacji kolejowej. 
I was surprised, because he was not the wonderfully handsome man from the railway station.
Richard Armitage jako John Thornton i Daniela Denby-Ashe jako Margaret Hale w serialu BBC "Północ i Południe". / Richard Armitage as John Thornton and Daniela Denby-Ashe as Margaret Hale in the BBC series "Notrh and South". Źródło/ Source: RichardArmitageCentral





Pomyślałam wówczas, że to będzie kolejny film o niesprawiedliwym fabrykancie i cierpiącym ludzie pracującym, a ja jako pamiętająca czasy socrealizmu, mam lekką awersję do takich filmów.  
I thought then, it will be another film about the unfair manufacturers and the suffering people working, and I have a slight aversion to movies about the subject, because I remember times of socialist realism.
Z perspektywy czasu cieszę się, że w tamten sierpniowy wieczór nie zrezygnowałam z oglądania "Północ Południe" i wciąż kocham pana Thorntona oraz wciąż kocham ten mini serial. 
In retrospect, I'm glad that three years ago in August evening I have not given up and watched the TV series "North and South", and I still love Mr. Thornton and still love this mini-series.

20 komentarzy:

  1. I ja kocham ten serial :) Ponadto uwielbiam Ryśka w zasadzie w każdej roli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam Rysia w każdej roli <3, a przynajmniej w tych w których go widziałam ;-)
      A w tym serialu uwielbiam to, że pomimo tego, iż tyle razy go widziałam to za każdym razem jakiś inny szczegół bardziej do mnie dociera. Poza tym to jeden z lepszych sposobów radzenia sobie z chandrą.

      Usuń
  2. Czesc:-)

    No to piekna rocznica:-)

    Ja pierwszy raz oglądałam N&S jakos w polowie kwietnia. I pamietam bardzo dobrze swoje zaskoczenie kiedy pan Thornton rzucil sie na Stevensa. Modliłam sie w duchu, zeby nie okazał sie gburem i sadystą, który zneca sie na robotnikami. Na szczescie okazal sie taki jak tego oczekiwalam zanim włączyłam ten serial. Uczciwy, dobry, kochający i czuły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przez tą scenę ze Stephensem o mało co a nie obejrzałbym tego filmu. Do tego ta ponura atmosfera, brudno, szaro, ponuro bardzo przytłaczające jedynie sceny w Helstone mają cieplejsze barwy. I na tym tle taka piękna historia dwojga ludzi. <3
      Wiesz, mnie też trudno było uwierzyć, że to już 3 lata… i tak sobie myślę, że powinnam bardziej tą rocznicę świętować bo dobrymi rzeczami trzeba się cieszyć, czyż nie :-)

      Usuń
  3. Ten serial, z jednej strony bardzo dbający o szczegóły epoki, jest jednak z tą epoką trochę na bakier. Wg powieści E. Gaskell niechęć panny Hale do Thorntona wynikała z ogólnej niechęci zamożnych osób do nowo powstałej kasty fabrykantów, których nawet brat Margaret nazywa pogardliwie handlarzami. Wyszło to bardzo mocno dopiero w ostatnim odcinku, podczas rozmów na wystawie londyńskiej. Czytałam gdzieś, że twórcy filmu uznali, że ta ówczesna niechęć do fabrykantów może być dla współczesnego widza mało zrozumiała. Wobec tego zrobili Thorntonowi w scenariuszu taki numer, żeby panna Hale miała stu procentowy powód go znielubić. Przyznam, że było to dla mnie początkowo całkowicie niezrozumiałe. Gdy się trochę czytało o tamtych czasach, to się wie, że nawet gdyby przyszło do tego, że trzeba komuś obić dziób, to sam fabrykant tego by nie zrobił. Podobnie jak zdziwiłam się, że Thornton sam zamyka wierzeje swojej fabryki i wypycha stamtąd namolnego pracownika.
    Oczywiście cudowna scena na stacji realnie spowodowałaby takie zgorszenie, że wezwano by policję. :)
    Ella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację Ello, dużo tu rozbieżności zarówno z powieścią pani Gaskell jak również z ówczesnymi zasadami funkcjonowania w społeczeństwie. Ale jak wspomniałaś twórcy serialu musieli dostosować go do współczesnego widza. Do tego musieli skrócić fabułę, a ja bardzo bym chciała zobaczyć jak pan Thornton, po zamieszkach w Marlborough Mills, wnosi Margaretkę na rękach szepcąc jej do ucha. Hmmm…

      Usuń
    2. Ech, wczoraj zamiast pracować znowu obejrzałam N&S po raz enty. Spać poszłam przed czwartą nad ranem.
      Moje najulubieńsze sceny, to są wszystkie z matką i większość z Higginsem. Z Margaret - oprócz końcowej - podobała mi się scena, gdy jej tłumaczył, że nie jest dla swoich pracownic ani bratem, ani ojcem.
      Ella

      Usuń
    3. Hmmm noc z panem Thorntonem….fiu fiu zazdroszczę ;-)
      I kocham wszystkie wymienione przez Ciebie sceny Ello <3

      Usuń
  4. Hej dziewczyny, piszę tu pierwszy raz, choć śledzę bloga od jakiś 2 miesięcy, po tym jak pierwszy raz obejrzałam N&S, sam serial miałam prawie 2 lata, ale jakoś mnie nie zachęcał. Gdy zaczęłam go oglądać, nie mogłam skończyć,mimo że rano trzeba było do pracy wstać :P i tak jeszcze 2 razy w 2 kolejne dni,powtórka :P, byłam przez pierwsze dni w RAtransie i jestem nadal zafascynowana RA, ale już bardziej rozsądnie :P,a nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, RA jako osoba, aktor, przez swoje wnętrze na zewnątrz jest tak fascynująco ciekawy.... i widzę,poprzez liczne blogi, że działa tak już od kilku lat na rzesze osób, jestem ciekawa czy inni aktorzy też tak potrafią zafascynować bo wydaje mi się, że te uwielbienie dla RA jest jakieś inne i szczególne.... pozdrowienia dla wszystkich!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj *lu :-)
      Tak ten serial ma coś, że nie można się oderwać. Pamiętam zachwyt mojej koleżanki, która najpierw chciała obejrzeć ten serial poświęcając dwa wieczory, ale jak już zaczęła oglądać, to już nie mogła przerwać.
      Przyznam, że nigdy nie byłam aż tak bardzo zafascynowana jakimkolwiek aktorem czy muzykiem [ ok George'a Michaela nie liczę, bo to były szczenięce lata;-) ] jak jestem oczarowana RA. I wciąż nie wiem dlaczego tak się dzieje…może jest tak, jak kiedyś tu zostało wspomniane, że mamy jakiś RAgen ;-)

      Również pozdrawiam :* i cieszę się, że się odezwałaś. :-)

      Usuń
  5. Prawdę mówiąc scena , w której John Thornton bije Stephensa nie tylko mnie nie zniechęciła do oglądania filmu, ale jeszcze wzbudziła moje zainteresowanie - pomyślałam sobie, że to dopiero będzie historia miłosna, skoro główny bohater ma taki porywczy temperament. Nie pomyliłam się :) Od grudnia zeszłego roku obejrzałam film już kilka razy, choć zwykle nie lubię powtórek. Każdy kolejny seans powoduje, że odkrywam jakiś nowy fascynujący szczegół i nigdy się nie nudzę. Niewątpliwie największe znaczenie należy przypisać Rysiowi :)

    PS: Podoba mi się teoria RAgenu ;). Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię ten moment, gdy sięgając po raz kolejny po ten serial, patrzę i zaskakuje mnie, że jakaś scena, gest, słowa docierają do mnie bardziej niż wcześniej. I również uważam, że to zasługa RA, chociaż cała obsada jest perfekcyjnie dobrana.

      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Też nie wiem, Aniu, jak to się stało, że nie zauważyłaś, że 20-go sierpnia minęły trzy lata od Twojego pierwszego spotkania z Johnem Thorntonem ;)

    A ja nawet nie pamiętam dokładnej daty tego "pierwszego razu" - tylko tyle, że był to koniec lutego 2013.

    W styczniu 2013 minęło 200 lat od pierwszego wydania Dumy i Uprzedzenia Jane Austin i pewnie dlatego pewnego styczniowego, późnego wieczoru, chyba w sobotę, pokazano w telewizji film z 2005 – wiem, ponieważ w tym czasie zwykłam z uwagą studiować Telewizyjną, ale nie oglądałam. W niedzielne południe mój mąż zabrał córcię na długi spacer, a ja zostałam w domu, aby przygotować obiad. Włączyłam telewizor i trafiłam na powtórkę Dumy. Przysiadłam na moment, po czym nastawiłam zupę. Znów chwilka przed telewizorem i parę minut w kuchni. Zimniaki już obierałam w pokoju, nie mogąc oderwać się od ekranu. Nie znałam powieści – Austen kojarzyłam tylko z Rozważną i Romantyczną, a serial z Colinem oglądałam we fragmentach i bez satysfakcji. Kiedy rodzinka wróciła na obiad, seans dobiegał końca. Wizyta Lady Katarzyny wypadła tak między zupą a drugim daniem, więc romantyczne spotkanie o świcie przegapiłam odcedzając ziemniaki i mieszając sałatę. Mój mąż i dziecię naśmiewali się tylko „już, już, całowali się...skończyło się dobrze...”. Gdyby nie te ich żarty pewnie nawet nie wróciłabym do filmu, ale moja przewrotna natura wzięła górę...”a właśnie, że dooglądam”. I dooglądałam raz, drugi....i kolejny. Potem była lektura powieści, następnie pozostałych powieści i oglądanie wszystkich adaptacji.....większości na youtubie. To, że wertowałam internet prywatnie, było nowością – zwykle robiłam to tylko służbowo. Wieczór za wieczorem spędzony przed ekranem. Na youtubie okienko z filmem a obok zajawki: „Północ południe”, „ Północ i południe” i tak na zmianę. Na Amerykę i wojnę secesyjną nie miałam nastroju, ale niektórych zdjęć nie kojarzyłam z oglądanym przed laty serialem, więc któregoś lutowego wieczoru skusiłam się i ....wsiąkłam. Okazało się, że „i” w tytule czyni wielką różnicę:) N&S zawładnęło mną całkowicie. Nie wiedziałam nic o autorce powieści. Nie znałam aktorów. Nie wiedziałam, że serial przed laty zjednoczył w uwielbieniu rzesze kobiet na całym świecie. Po prostu wsiąkłam całkowicie i bezwarunkowo pod wpływem tego, co zobaczyłam. Fabuła, muzyka, nastrój, nieśpieszna narracja, kostiumy, postacie, i dopiero gdzieś na samym końcu, aktorzy – cały ten doskonale dopasowany zestaw trafił mnie w momencie, w którym byłam gotowa go docenić. Chociaż dziś chcę wierzyć, że to osoba odtwórcy głównej męskiej roli tak mnie zaczarowała, to chyba prawda jest inna – na początku było oczarowanie kompletem, później Johnem. A Ryszard? Zaintrygował mnie, kiedy w wywiadzie opowiadał o N&S, o pracy nad rolą, atmosferze na planie – młody, z nieśmiałym uśmiechem, nieaktorsko wręcz szczery.

    Teoria RAgenu wiele tłumaczy. Z pewnością większość moich genów przeszło już RAmutację ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy tak pięknie piszesz o „Dumie i Uprzedzeniu” z 2005r., aż mam wyrzuty sumienia, że nie lubię tej wersji. Może po części dlatego, że panem Darcy’m zawsze będzie Firth Colin ( chociaż
      Matthew Macfadyen był całkiem do przyjęcia) a po części dlatego, że nie lubię gry Keiry Knightley (która, mam wrażenie zawsze gra jedną i tą samą miną w dodatku z wciąż otwartą buzią). Ale bardzo się cieszę, że przez „DiU” trafiłaś na „N&S”. I znów sprawdziły się Twoje słowa, że pewne rzeczy przytrafiają się nam w stosownym momencie.

      A skoro wspomniałaś o wywiadzie. Mnie zaskoczyło, jak bardzo różni się ten człowiek, który opowiada o swojej pracy od człowieka, którego widziałam na ekranie. RA wydawał mi się tak bardzo młodziutki, chichotał, żartował i niesamowita pasja i miłość z jaką opowiadał o swojej pracy emanowała z ekranu. Chyba wówczas zaczęłam bardziej podziwiać go jako aktora.

      Co do mojego sierpniowego przeoczenia, chyba za bardzo zachwyciłam się Lucasem;-)

      Usuń
  7. Happy Anniversary with loving John Thornton. February 2010 was my epiphany of Richard Armitage in North & South. May all good things continue to go your way. Hugs! Grati ;->

    And in Polish via Google Translate:
    Happy Anniversary z miłości Johna Thorntona. Lutego 2010 roku została moja epifania Richarda Armitage w North & South. Niech wszystkie dobre rzeczy nadal iść swoją drogą. Uściski! Grati ;->

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Many thanks for your beautiful wishes, Grati! Hugs back:*

      Usuń
    2. Congratulations and many happy returns! That first meeting with Mr. Thornon, who can forget it? Big hugs.

      Usuń
    3. Thank you very much for your wishes, Servetus! Oh, Mr. Thornton will always be in my heart<3 Hugs back :*

      Usuń
  8. Wszystkiego naj i STO LAT z Ryśkiem :)
    Ja napatoczyłam się na mistrza krawatu dzięki darmowej wersji N&S na DVD w Gazecie Wyborczej. Mój przjaciel tam zawczasu pracował, zobaczył DVD z goście utrefionym w stare ciuszki na okładce i pomyślał że to pewnie moja bajka.
    Okazało się że to nie tylko moja bajka, ale też fantazja, odskocznia... I tak to się wszystko zaczęło!
    Gratuluję Tobie rocznicy i Ryśkowi fanki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za życzenia i miłe słowa:*
      Masz wspaniałego przyjaciela skoro złowił dla Ciebie taki rarytas i otworzył Ci drzwi do cudownego RA-świata.
      Chociaż żałuję, że w tych gazetowych wydaniach nie ma „sceny oświadczyn”, która jest w „dodatkach”.

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.