poniedziałek, 17 listopada 2014

Na dobry początek tygodnia (#29)…

 … John Thornton. 




Bo jak słusznie przypomniał Richard Armitage, odtwórca roli pana Thorntona w serialu BBC „North and South” / „Północ Południe” w miniony piątek minęło 10 lat od emisji tego serialu w tv.   

I muszę przyznać, że mimo upływu czterech lat odkąd znamy się z panem Thorntonem, wciąż niezmiennie kocham ten serial o czym wspomniałam tutaj, tutaj, i tutaj.

Miłego tygodnia Wszystkim!

132 komentarze:

  1. Aniu! Całkowicie podzielam Twoją miłość do p. Thorntona, bo to niezwykła postać a RA uczynił ją jeszcze bardziej wyjątkową. P. Thornton ma swoje niezmienne zasady, dba o rodzinę, ceni niezależność u innych, ma otwarty umysł, jest wiernym przyjacielem i kimś komu można zaufać i tego zaufania nigdy nie zawiedzie ... ta lista jest naprawdę baaardzo długa. Pięknie dziękuję za zastrzyk energii na początek tygodnia.:)

    Nasz drogi Ryszard chyba polubił "zabawę" kolorami, bo poprzednie selfie było w tonacji granatowo - lucasowej a tu zieleń. Czyżby Porter mu się przypomniał?:))) Nie, chyba nie, spojrzenie zbyt łagodne (Zosiu, wybacz:) i do tego broda. :) A skoro już przy brodzie jesteśmy, to widzę, zmianę zdjęcia przy programie telewizyjnym - klimat hobbitowy, dopasowany do tego, co pojawia się po kliknięciu.:) A ten uśmiech ... :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę Eve. :-) Wszystkie wymienione przez Ciebie zalety pana Thorntona czynią tą postać godną podziwu, naśladowania i zakochania. Chociaż dla mnie zawsze na pierwszym miejscu są jego zasady.
      Myślę, że Ryś takimi zmodyfikowanym selfie lekko droczy się z nami. Dzieli się swoim wizerunkiem ale co ważniejsze zwraca uwagę nie tylko na 10 rocznicę N&S ale również na organizację Young Minds.
      I muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem Twojej spostrzegawczości. :-) I dopowiem, że zdjęcie odsyłające do programu tv jest z promocji Hobbita na Comic-Con 2012.

      Usuń
    2. Zdjęcie z Comic-Conu rzuciło mi się w oczy, bo je lubię, tak jak inne z tamtej promocji.
      Wsparcie dla Young Minds to ie pierwsza poważniejsza inicjatywa ma RAtwitterze. Podoba mi się sposób w jaki Ra z niego korzysta. Niech więc droczy się z nami podkoloryzowanymi selfie. Trochę barw jeszcze mu zostało: szarości i czerń Thorntona, oranże dr Aleca a może beż Gary'ego ... Ciekawe co wymyśli następnym razem. :)

      Usuń
    3. Też bardzo lubię jego zdjęcia z Comic-Con z 2012 bo widać było, że Ryś jeszcze niezbyt zmęczony.
      Tak, masz rację Ryś świetnie wykorzystuje swój wizerunek i swojego twittera. I bardzo zaintrygowałaś mnie oranżami :-) jakoś trudno mi sobie wyobrazić jego zdjęcie z takim filtrem. :D Chyba bardziej zimne barwy do niego pasują, a może inaczej do takich jestem przyzwyczajona. I mocno ciekawa jestem czy będzie nam kazał czekać miesiąc na następne swoje selfie.

      Usuń
    4. Sama też zaintrygowałam się oranżami i sprawdziłam - to da się zrobić, ale lepiej nich Ryśkowe eksperymenty nie zmierzają w tym kierunku. :) Pozostańmy przy szarościach, beżu i błękicie.:)

      Usuń
    5. Eve, czyżby Rysiek wyglądał jak pomarańczka?:)

      Usuń
    6. Raczej jak plama keczupu.:) Wierz mi - lepiej niech pozostanie przy tym pomarańczowym wdzianku dr Aleca, ale niech nie kombinuje z takim kolorem przy zdjęciach. :)

      Usuń
    7. Mimo, że ładnemu we wszystkim ładnie to mam nadzieję, że takiego pomarańczowego filtru Ryś nie ma w swojej komórce ;-)

      Usuń
  2. Mam ogromny sentyment do pana Thorntona, bo to właśnie wtedy odkryłam RA , no i się zaczęło
    szaleństwo. Ale Wy to znacie. Miły początek tygodnia , dziękuję Aniu .
    Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę Basiu :-) Pan Thornton był Twoją pierwszą RApostacią? Fiu, fiu całkiem pięknie Ci się to szaleństwo zaczęło. :-)

      Usuń
    2. Nie byłoby szansy na szaleństwo , gdybym najpierw zobaczyła Dom na wrzosowisku albo nie daj boże Epicentrum .
      Basia

      Usuń
    3. Jak to Basiu, nie podobał Ci się ten wybitny film? ;P
      U mnie szaleństwo zaczęło się od Guy'a, chociaż wcześniej widziałam N&S ;)
      Jeannette

      Usuń
    4. Ten wybitny film jest do ... niczego . N&S po raz pierwszy oglądałam w telewizji , oczywiście przez zupełny przypadek . Jak szukałam potem czegoś o RA w internecie początkowo denerwował mnie Gay , no ale to była krótka chwila .
      Basia

      Usuń
    5. Guy jest najlepszy i jest mój :P
      Zgadzam się co do wybitnego filmu ;)
      Jeannette

      Usuń
    6. Nie śmiałabym konkurować z Tobą o Gay'a.
      Basia

      Usuń
    7. Dziewczyny, nie podoba się Wam film o tornadach?:))) Nie wierzę. :)) To przecież taka piękna ... katastrofa.;))

      Usuń
    8. Bo my mamy niewyrobiony , europejski gust .
      Basia

      Usuń
    9. Zupełnie niewyrobiony. :) Ale zdecydowanie wolę przy nim pozostać.

      Usuń
    10. No i jakoś trzeba z tym żyć .
      Basia

      Usuń
    11. Ale ja się ubawiłam setnie na ItS, więc jakiś pozytyw jest ;)
      Jeannette

      Usuń
    12. Bo jak się ogląda to "dzieło" z odpowiednim nastawieniem, to nawet się da. Ale raczej nie powtórzę tego wyczynu. :)

      Usuń
    13. Wygląda na to, że mój gust też niezbyt wyrobiony, bo film o tornadach to też nie moja bajka. :-)
      A sir Guy z którego sezonu Was najbardziej przekonał?

      Usuń
    14. Eve, też raczej nie powtórzę tej rozrywki ;)
      Z drugiego, Aniu, z drugiego ;)). Choć oczywiście każdy ma w sobie coś szczególnego i każdą odsłonę Guya kocham ;). Kocham całego Guya :)
      Jeannette

      Usuń
    15. Mnie przekonuje Guy z każdego sezonu - wpierw pisałam o II - sezonowym, potem o III - sezonowym a teraz o jednym i drugim, i wszyscy mają bardzo mocne argumenty. Nie do odparcia.

      Usuń
    16. całkowicie rozumiem miłość do tego z 2-go sezonu, chociaż nie można być obojętnym wobec Guy'a z każdego sezonu

      Usuń
    17. To fakt Zosiu, każdy z nich jest nie do odparcia. :) bo zapewne i w tym z pierwszego sezonu znalazłby się coś fajnego ;-)

      Usuń
  3. Minęło 10 lat, a Ryś wcale się nie zmienił - ciągle piękny i młody. Jak on to robi, skubany?:)
    Piękne zdjęcie wybrałaś Aniu - z jednej z moich ulubionych scen z matką. Zresztą, scen ulubionych w tym filmie mam całe mrowie - właściwie każda, w której się John pojawia:) Pamiętam euforię towarzyszącą pierwszemu oglądaniu "N&S" - do trzeciej nad ranem, bo przecież jak się zaczęło, to już nie można było się od tego oderwać. A następnego dnia zrobiłam sobie powtórkę, bo czułam niedosyt. I to jest chyba przy Rysiu normalne - nigdy nie ma się go dość.
    Eve, ja Cię zapewniam, że Porter ma bardzo łagodne spojrzenie, tylko oszczędnie nim gospodaruje:) Przypomnij sobie sceny z wyrodną córką i wredną żoną, albo jak karmił rannego przyjaciela w szpitalu, albo gdy opiekował się Katie - John to Kraina Łagodności:)
    Ryś na selfie wygląda mniamniuśnie. A Portera mógłby sobie przypomnieć i choć na chwileczkę, choć na momencik uszczęśliwić nas gładkim licem.
    Aniu, tytuł "Na dobry Początek Tygodnia" jest bardzo trafiony, bo po ujrzeniu choćby takich zdjęć poniedziałek od razu jakiś lepszy się robi. Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak nie ma to jak ekspercka wiedza, Zosiu :) Pewnie przez tą "oszczędność" umknęła mi łagodność Portera. Ale sama rozumiesz: żoneczka i córunia nie wzbudzają we mnie cieplejszych uczuć, więc zwyczajnie nie zauważyłam ich oznak u John'a.:)
      I zgadzam się w zupełności - kiedy zacznie się oglądać N&S po raz ... kolejny (straciłam już dawno rachubę), to nie da się przestać dopóki się nie skończy. :)

      Usuń
    2. Przecież John to żołnierz, więc nie może na okrągło słodkich oczu robić:) Poza tym nie oblizuje widelca - chociaż to mogłoby być ciekawe:) - ale wystarczyło że trzykrotnie wiadome słowo wymienił a Danni rzuciła się na niego. I niby to jej zadanie było. Trata, trata, i tak nikt w to nie uwierzył - a jak wyszła z windy, to zrobiła "dance" biodrami Ryśka godny. To było zaproszenie bardziej czytelne niż tłustym drukiem.

      Usuń
    3. Nie, nie, ten John korzysta z widelców w tradycyjny sposób, jak na żołnierza przystało i lepiej niech tak zostanie. :)

      Usuń
    4. Tak się tylko z Tobą droczyłam:) - wiadoma sprawa, że John M. ma monopol na zastawę kuchenną - widelec, kieliszek - przy użyciu tej "broni" sieje spustoszenie nie mniejsze niż John P. przy użyciu broni palnej. Tak myślę, co by tu w temacie militarnym o Johnie T. powiedzieć - chyba to, że kosił tymi pięknymi smutnymi oczyskami, rzadkimi uśmiechami i piorunującym wzrokiem posyłanym w kierunku Henry'ego. A załatwił nas dokumentnie serią pocałunków na dworcu:)

      Usuń
    5. Jasne, jasne - przecież wiem. :) Ale wyobraziłam sobie mix Portera z Mulliganem i tego chyba żadna kobieta nie przetrzymałaby, choć kto to wie? Sprawdzić trzeba! :)
      Scena peronowa była na dobicie gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości po "look back" i "I wish to marry you".

      Usuń
    6. Mix Portera i Mulligana miałby większą siłę i zakres rażenia niż olbrzymi meteoryt:) Mnie wystarczy Porter i Guy - za Mulligana dziękuję pięknie - postoję:) Poza tym mam już w głowie zakorzenione na mur-żelbeton, że Mulligan jest Twój i chyba by mi ręce uschły, gdybym próbowała po widelec sięgnąć:)
      "Look back" robi ze mnie totalną beksę - nie jestem w stanie nie płakać patrząc na Johna tak potwornie nieszczęśliwego. A przy scenie oświadczyn mam ochotę zdzielić Margaretkę paterą z owocami. Wiem, że ona wtedy jeszcze nie była świadoma swych uczuć do Johna, ale nic mnie to nie obchodzi:) Czemu taka wolno myśląca była? A niby taka oczytana:)

      Usuń
    7. I popatrz jak my się zgadzamy. CzARy jakieś czy to ten specyficzny RAgen?:) Za każdym razem płaczę rzewnymi łzami przy "look back" i z każdym razem ma ochotę zdrowo potrząsnąć Margaretką za tę ociężałość w myśleniu podczas oświadczyn.

      Czyli w trosce o dobro Ziemi nie miksujemy? :) Nie byłabym taka pewna, czy Twoi panowie razem za niezłe tsunami robić nie mogą - ale to Twój "problem" ( a jakiż przyjemny:)). Mnie jeden John wystarcza - wiesz jak jest - wprowadził się i nie mam serca drania wyrzucić. :) Blogger mnie podsumował: "your sin" kazał wpisać. Bezczelny!

      Usuń
    8. Bardzo proszę Zosiu. :-)

      Prawdę mówiąc też się zastanawiałam jak to Ryś robi, że wygląda wciąż tak młodo. I czasem mam wrażenie, że jako pan Thornton Ryś wyglądał o wiele starzej, a przecież wówczas miał zaledwie 33 lata.

      Z tym obejrzeniem wszystkich odcinków za jednym razem coś jest, bo ja również mimo, że chciałam podzielić sobie mój seans na dwie części, obejrzałam wszystkie cztery odcinki. Nie można było się oderwać. I przyznam się, że również miałabym problem z ustaleniem która ze scen jest moją ulubioną. I myślę, że podobnie jak u Ciebie wszystkie z Johnem, ale często jest tak, że przy każdym kolejnym obejrzeniu N&S taka a nie inna scena mocniej zapada w serce. Tym razem dla mnie to była scena z matką Johna.

      Usuń
    9. No i widzę, że jest nas co najmniej trzy płaczące przy „Look back…” :-) A Margaretce wybaczam, że jej słowa przy oświadczynach raniły Johna jak ostrze noża. Dziewczę jeszcze uprzedzona do Thorntona była to raz ( między innymi przez matkę Thornton) a dwa nie rozumiała swoich uczuć. Jej mina na końcu sceny oświadczyn, kiedy waha się co zrobić z rękawiczkami Thorntona wiele mówi.

      Usuń
    10. Margaretka po wyjściu Johna wygląda jakby nie rozumiała, co się właśnie stało, jakby nie dowierzała, że John właśnie jej się oświadczył a ona go odrzuciła i jeszcze wyszła na łamaczkę męskich serc. A przecież wiemy, że taka nie jest - jakoś samoistnie jej to wychodzi:)

      Usuń
    11. Ha, ja tam zacierałam ręce przy scenie oświadczyn. RA genialnie to zagrał:) Wystarczająco, żeby poruszyć moje kamienne serce;) Ale- w sumie chyba dobrze, że Thornton dostał kosza. Co on sobie myślał, że ona tak zwyczajnie nie będzie w stanie mu odmówić? Po tym czego doświadczyła? No kurczę, jego łamiący głos super, ale to dziewczę miało główkę na karku. Za to ją cenię- nie szafowała swoimi uczuciami.
      Robin

      Usuń
    12. Nie sądzę, żeby myślał, że Margareth nie będzie w stanie mu odmówić - miał nadzieję, że odwzajemnia jego uczucia. To, czego doświadczyła sama niejako sprowokowała - żądanie, żeby stanął przed rozwścieczonym tłumem dowodzi, że ta główka na karku nie zawsze funkcjonuje jak trzeba - i ten jej pouczający i rozkazujący ton.

      Usuń
    13. Działała pod wpływem impulsu. Czyli, najpierw robimy, potem myślimy;) oj tak, dobrze ją rozumiem;D i dlatego wszystko potoczyło się taki torem a nie innym. Thornton działał odwrotnie;) Margaret czuła do niego niechęć i wcale jej się nie dziwię. Jak prał tego robotnika to pomyślałam sobie od razu- rany, co za typ. Potem te sceny z mamuśką i znowu- rany ale ten facet jest pod jej wpływem. Potem ta jego nieszczęsna duma, podejrzewanie Margaret o jakieś romanse, co w ogóle wydało mi się kretyńskie zwłaszcza, że to taka dobra i skromna dziewczyna. Zamiast to zbadać to zaszył się w kącie jak kret. tacy faceci co odpuszczają zawsze działali mi na nerwy. Ogólnie, przez wszystkie odcinki miałam ochotę podejść do Johna, walnąć go w twarz i powiedzieć "ogarnij się chłopie";)
      Robin

      Usuń
    14. Nie sądziłam ,że tego dożyję . Robin oprócz walenia w twarz , zgadzam się po całości
      z Tobą .
      Basia

      Usuń
    15. To zdumiewające jak zupełnie odmiennie można postrzegać te same rzeczy:)
      Prał robotnika bo miał konkretny powód - idiota paląc fajkę mógł zaprószyć ogień i spalić fabrykę razem z pracownikami, Nicholas był tego samego zdania:)
      John był z matką bardzo silnie związany, po śmierci ojca Johna razem musieli jakoś się dźwignąć z ruiny, wspierali się więc trudno się dziwić, że liczy się ze zdaniem matki, ale nie uważam, ze był pod jej wpływem.
      "Podejrzewanie o jakieś romanse"? A co miał pomyśleć widząc ją późnym wieczorem w ramionach innego? Panna z dobrego domu i takie zachowanie? Niby jak miał to zbadać? Iść do niej i się zapytać, czy ma romans? Poza tym, przecież gdy przyszedł któregoś dnia podczas pobytu brata Margaretki, słyszał głosy i śmiech, widział torbę podróżną, a Margaretka przyjęła go na schodach, koszyk z darami capnęła i tylko jojczała "panie Thorton, panie Thorton" - mogła go zaprosić do środka i wszystko wyjaśnić (no ale wtedy nie byłoby tego całego zamieszania i serial miałby tylko dwa odcinki:)).
      Ja przez wszystkie odcinki miałam ochotę podejść do Margaretki i powiedzieć, żeby wreszcie przestała zadzierać nosa i przejrzała na oczy. No może nie przez wszystkie, ale przez dwa i pół to na pewno:)

      Usuń
    16. Miło Basiu:) Oto po co są dyskusje:)
      Zosia :D fajnie to zinterpretowałaś:) Co do Margaret, to w ogóle nie odczułam, żeby zadzierała nosa- a jestem bardzo wyczulona na takie zagrywki romantycznych bohaterek;)
      Prał tego robotnika bez cienia litości. Dosłownie znielubiłam go w tej scenie.
      Tak, uważam, że jeśli ją kochał powinien był zapytać ją wprost o co kaman. Jak to ludzie sobie życie komplikują... No ale gdyby tak się rzeczywiście stało, film byłby nudny;)
      Robin

      Usuń
    17. Robin, no i mamy rozłam u "tolkienistek", bo ja mam zdanie dokładnie przeciwne do Twojego :D. Thorntona polubiłam od razu, bo ma zasady i się ich trzyma, bardzo mi się to podoba. Margaret lubię, ale tak bardziej neutralnie, nie zachwyca mnie, ale też nie denerwuje. Miłe z niej dziewczę, choć momentami ograniczone.
      Zosiu - zgadzam się z Tobą, zwłaszcza z tym fragmentem o pannie z dobrego domu. Pamiętajmy, że akcja dzieje się w XIX wieku, więc pewne kwestie postrzegano inaczej, co zapewne wszyscy wiemy.
      Akurat N&S oglądałam ze specjalistką od XIX wieku, dziewczyną, która mentalnie żyje w tych czasach, więc jestem dobrze poinformowana ;P
      Jeannette

      Usuń
    18. To nie była epoka do zadawania pytań wprost - konwenanse bardzo życie utrudniały - zresztą i dzisiaj często ludzie się rozmijają albo rozstają przez niedopowiedzenia czy głupie pomyłki. Coś tam, gdzieś tam, ktoś coś powiedział albo nie powiedział i szansa na coś ważnego umyka - nie każdy ma takie szczęście, żeby pociągi na dworcu w tym samym czasie się zatrzymały, i to tak korzystnie - drzwi w drzwi:)

      Zadzierała nosa na początku - szybko i pochopnie oceniła Johna, nie zadając sobie trudu, żeby poznać go lepiej. John wyraźnie odczuł jej niechęć i złe zdanie o nim jako człowieku - dowód? Rozmowa z matką:
      "Podczas jedynej okazji, kiedy widziałem pannę Hale, traktowała mnie z wyniosłą uprzejmością, która nosiła silny posmak wzgardy. Trzymała mnie na dystans, jakby była królową, a ja jej niedomytym wasalem".
      Ha! Panno Hale nie wystarczy studiowanie poważnych, wzniosłych dzieł, trzeba by jeszcze te idee wdrażać w życie. Oczywiście dla wszystkich pozostałych Margareth była do rany przyłóż - choćby jej przyjaźń z Nicholasem. Tylko jakoś przy Johnie jej szacunek dla bliźnich szwankował:)
      A jak miał prać? Z litością? Tamten sam się prosił - za głupotę ponosi się konsekwencje. Może ja mało litościwa jestem, bo mnie jakoś to pranie po pysku do Johna nie zniechęciło:) Margaretka niech się cieszy, że John w szale nie odwinął i jej, bo mogłaby z podbitym okiem do domu wrócić:) Jak dla mnie Thorton dobry chłop jest z kościami i już. A Margaretka też dobra dusza, więc będzie im się dobrze żyło, w fabryczce pro-ludzkie i nowatorskie rozwiązania będą wprowadzać, stołówkę dla pracowników, a jak "znam" Margareth, to pewnie i szkołę założy:) A co? Ale żeby za słodko nie było, to pani Thorton starsza będzie miała na nich baczenie:)

      Usuń
    19. Mnie też to pranie po pysku nie zniechęciło do Johna. Tamtemu się należało, mógł puścić przędzalnię i pracowników z dymem. Jak się jest idiotą, to trzeba ponosić tego konsekwencje.
      Jeannette

      Usuń
    20. Jeannette, a jak ta specjalistka skomentowała scenę peronową?:)
      Otóż to! John jest człowiekiem honoru, z zasadami i o szlachetnym sercu.

      Usuń
    21. Powiedziała, że w XIX wieku ludzie nie całowali się w miejscach publicznych :). I wiem też, że Margaret na balu powinna mieć rękawiczki. Żebyś zobaczyła oburzenie mojej przyjaciółki, jak "Anna Karenina" dostała oscara za kostiumy - była zdegustowana, bo suknie miały odkryte plecy, co w XIX wieku było niedopuszczalne ;). Ale N&S ogólnie bardzo lubi i Ryśka także ;)
      Jeannette

      Usuń
    22. Jeanette, to do listy dorzucę poruszanie się z przyzwoitką i fakt, że John na peronie powinien być pozapinany po szyję a nie nonszalancko rozchełstany. :)

      Usuń
    23. Jeannette, o zasady to ja bardzo cenię! :) wiesz przecież;) ale brutali nie znoszę. A on go normalnie katował. To były jego zasady?? A Margaret rozumiem. I dokładnie tak samo bym się zachowała jak ona. Poza tym nienawidzę konwenansów. Generalnie miałabym przechlapane gdybym żyła w tamtej epoce, w tym wielkopańskim, pruderyjnym środowisku:P
      Robin

      Usuń
    24. Eve - myślę, że można znaleźć sporo takich nieścisłości, jak to w filmach ;)
      Robin - oni z Tobą to by dopiero mieli przechlapane ;P. No wiem, że cenisz zasady.
      Dobra, lanie kogoś może nie jest najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu, ale Johna poniosło, chodziło przecież o życie setek ludzi. Tym bardziej, że już raz widział efekty pożaru w przędzalniach, tłumaczy to Margaret.
      A tak w ogóle to w książce mordobicia nie ma ;))
      Jeannette

      Usuń
    25. Oj, tam zaraz katował - spuszczał mu regularny łomot i tyle. Skoro facet nie rozumiał zakazu słownego - a zakaz był dla dobra wszystkich - to widocznie potrzebował mocniejszego wytłumaczenia. Robin, ja też nie znoszę brutali, ale postępek Johna uważam za usprawiedliwiony - przypomnij sobie jego słowa pełne goryczy, gdy mówił o pożarze, którego był świadkiem. Nie uważasz, że miał prawo być na to szczególnie wyczulony?
      Zdecydowanie przechlapane - wypada/nie wypada, dekolty jak diabli ale nie daj Boże dotknąć dłoni bez rękawiczki - jedno wielkie udawaństwo.

      Usuń
    26. Kochane, o jakich Wy nieścisłościach mówicie? Przypomnijcie sobie Robin Hooda i zaraz Wam się wszystko w "N&S" wyda idealnie wierne i zgodne z realiami epoki:)
      Co tam kapelusz, co tam przyzwoitka i całowanie na dworcu! To wszystko pikuś:)

      Usuń
    27. Zosiu, spróbuj to powiedzieć mojej przyjaciółce :). Ona kombinuje, jak stworzyć kapsułę czasu i przenieść się do XIX wieku :D. Ale miał on swoje zalety. Dżentelmeni i te sprawy, nie takie chamy jak dziś. Taki pan Wokulski na przykład... ;)
      Jeannette

      Usuń
    28. Pewnie, że można Jeanette i naprawdę mi to nie przeszkadza. Za to przy "Robin Hood'zie" to nóż w kieszeni mi się otwiera. :)

      Usuń
    29. Masz rację, Zosiu, Hood jest wyjątkowy :)). Ale jest powód, dla którego uwielbiam ten serial ;)
      Jeannette

      Usuń
    30. Eve, gdyby nie pewien Czarny Rycerz, to porąbałabym siekierą monitor po pierwszym odcinku tego serialu ;))
      Jeannette

      Usuń
    31. Otóż to! Gdyby nie Guy, to nie dałoby się tej durnoty oglądać.

      Usuń
    32. Ja właściwie tego nie oglądałam, oglądałam sceny z Guyem, szeryfem, Isabell, no i Marian z Guyem. Resztę przewijałam ;))
      Jeannette

      Usuń
    33. Ale- nie wydaje wam się, że facet gustujący w takich szczególnych skórzanych wdziankach ma hmm coś... ten tego, nie teges z rozumkiem? ;D
      Ale ten RA ma szczęście do samych oryginałów- z tych co ja znam- Standring- wyrzutek społeczny; Mr Thornton- alter ego Pana Darcy,ego; Thorin- szalony, niespełniony, jubiler; Harry K.- zakochany w żeńskiej formie księdza;) Coś jeszcze?
      Robin

      Usuń
    34. A myślałam ,że tylko ja tak miałam, nie byłam w stanie znieść pozostałej durnoty.
      Basia

      Usuń
    35. A Guy- i jego wdzianka;)
      Robin

      Usuń
    36. Robin, Standring nie jest wyrzutkiem społecznym - w społeczeństwie to on funkcjonuje całkiem dobrze, on sobie "tylko" z kobietami nie radzi.
      Jakie nie teges? Skórzane porteczki z pięknym sznurowaniem i sosenką na wewnętrznej stronie ud to czysta poezja:)

      Usuń
    37. Robin, tak z grubsza to wszystko. Jeszcze Porter i Lucas ;). To wdzianko to szalony zamysł reżysera albo nie wiem kogo ;). Mina Guya na "zaloty" szeryfa raczej świadczy, że z Guyem wszystko jest ten tego :))
      Basiu, nie tylko Ty ;)
      Jeannette

      Usuń
    38. A tak w ogóle to pięknie to podsumowałas, Robin :D
      Jeannette

      Usuń
    39. Dorzucę tylko moje trzy grosze do Waszej dyskusji. Mnie ciekawiło czego bardziej żałowała Margaretka, czy tego że okazało się, że pan Thornton myśli o niej jako o łamaczce serc, jak stwierdziła to Zosia, czy że sposobem w jakim odrzuciła jego oświadczyny zraniła go ( a przecież ona nie rani ludzi nawet tych których nie lubi;-). I również nie sądzę, aby p. Thornton był przekonany, że Margaret rzuci mu się na szyję po jego oświadczynach, przecież sam miał wątpliwości czy zostanie przyjęty. W sprawie pobicia pracownika czy zazdrości wobec tego co widziały jego oczy to w całości zgadzam się z Zosią, chociaż potrząsać panną Hale nie miałam ochoty.

      Usuń
    40. Aniu, myślę, że żałowała jednego i drugiego, bo mimo, że sprawiała wrażenie, że czuje się lepsza od niego, to darzyła go prawdziwym szacunkiem. Oj, nie było to łatwe. Ale i tak mam ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć :"ogarnij się kobieto!":)

      Usuń
    41. masz rację Eve, chociaż ten szacunek też przyszedł z czasem. I wciąż nie sądzę, czy potrząśnięcie nią cokolwiek by zmieniło, ona jest z tych, które same muszą dojść o odpowiednich wniosków.

      Usuń
    42. Oczywiście Aniu! :) I dobrze, że doszła. :) Nie zmienia to jednak faktu, że moje uczucie do John'a sprawia, że nie mogę nie myśleć o potrząsaniu. :)

      Usuń
    43. Rozumiem Eve :-) Kocham pana Thorntona, ale również lubię Margaretkę, więc może dlatego ciężko mi zgodzić się na potrząsanie nią. ;-)

      Usuń
    44. Proponuję kompromis: "Margareth otrząśnij się, bo tobą potrząsnę":) Może taka groźba w połączeniu z groźnym spojrzeniem by zadziałała i Margareth przyspieszyła by proces myślowy i dojście do wniosku, że kocha Johna.

      Usuń
    45. Zosiu, i to jest iście salomonowe rozwiązanie. :) Wystarczy je tylko zaprezentować Margaretce ... chociaż lepiej nie, bo film skończyłby się za szybko. :)

      Usuń
    46. Zgadzam się z Eve, Zosia podała iście idealne rozwiązanie :-)

      Usuń
  4. Cześć, Dziewczyny!
    RA niedawno miał sesję zdjęciową już bez zarostu. Czyżby broda miała powrócić? Wydawało mi się, że on sam lubi siebie jednak bez brody - patrz zdjęcie "firmujące" jego konto na twitterze.
    Wiecie, że na BBCAmerica jest kolejny "mecz" pomiędzy brytyjskimi aktorami? RA jest w ćwierćfinale. Jak go zestawili w 1/8 z Collin'em Firth'em, to mi się serce krajało, ale zwyciężyła nowa (chociaż już 10-letnia) sympatia. Wierzę, że teraz czas na RA!
    Pozdrawiam wszystkie Zrysiowane!
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też mnie bolało serce przy pojedynku z Colinem (moja chrześniaczka krzyczała: ciocia, głosuj na Colina, Rysiek i tak wygra, głosuj na Colina!:), ale teraz... To dosłownie walka bratobójcza, Thorin z Bilbem. mam wyrzuty sumienia :) Pozwolę sobie umieścić link (Aniu, mogę?) dla tych, którzy nie widzieli:
      http://www.bbcamerica.com/anglophenia/fan-favorites/men-2014/round-3/

      Thornton jest mi dziś niesamowicie potrzebny. A właściwie, patrząc na to zdjęcie, jak siedzi taki zatroskany, czuję że jest mi potrzebne to, by być jemu potrzebną :) Niech mamusia się posunie, ja chcę posiedzieć z Johnem!

      Zielony ludek mnie powalił i... cóż Rysiu, jestem Twoja, nawet pomimo powrotu brody. Ty wiesz, że ja ją i tak uwielbiam pomimo moich narzekań :)

      Usuń
    2. Kate, rozumiem Twoje rozdarcie. :) Ale przed chwilą sprawdziłam i Thorin jak na razie wyprzedza Bilba! :)

      Usuń
    3. Colin jest the best, Bilbo jest the best, no ale moje drogie Panie - bądźmy brutalnie szczere - Rysiek jest i tak najlepszy:)
      Ryś w tej scenie jest tak piękny i smutny, że wszystko się w człowieku wyrywa, żeby go pocieszyć - ale cóż z tego, skoro tylko jedna kobieta może tego dokonać. Margareth! Rusz się kobieto! Bo chętnych na twoje miejsce jest wiele.

      Usuń
    4. Zastanawiam się czy ta broda nie jest „wymogiem” do promowania ostatniej części Hobbita. Ale przecież lubimy RA z brodą, czyż nie? ;-) I także wierzę Doroto, że teraz jest czas RA. Również pozdrawiam! :-)

      Zagłosowałam, dla mnie wybór był jeden. :-)

      Usuń
    5. Pewnie, że lubimy brodę - dłuższą, krótszą - jaką tylko Rysiek wyhoduje. Myślisz, Aniu, że Rysiek chciał być na promocji filmu w klimacie krasnoludzkim? Na powiewające loki raczej nie może sobie teraz pozwolić, to chociaż brodą się z Thorinem solidaryzuje:)

      Usuń
    6. Aniu - nieeee, nie lubimy brody i chcemy ogolonego Ryśka i 3-dniowych zarostów na przemian (znaczy ja chcę) :D
      Jeannette

      Usuń
    7. Rysiek mógłby trochę z brodą, trochę z zarościkiem, trochę z gładkim licem - i wtedy to byłaby pełnia szczęścia:) Dla nas oczywiście, bo nie wiem jak On by zareagował na taką propozycję. Może popukałby się w głowę i zapytał: "I co jeszcze" Kogucika na patyku? I watę cukrową? Jak się nie podoba, to nie patrzeć i już. Nie grymasić mi tu":)

      Usuń
    8. Haha :). Uwielbiam wate cukrowa ;)
      Jeannette

      Usuń
    9. Nie wie Zosiu, czy Ryś chce być na premierze w krasnoludzkim stylu czy jest do tego w jakiś sposób zobligowany. Ja mam nadzieję, że nie i że jeśli już to będzie to kilkudniowy zarost. I jeśli ta cukrowa wata byłaby podana z jego ręki… to nie miałabym nic przeciwko :D

      Usuń
  5. Tak, do Thorntona w zasadzie nie można się doczepić. Raczej sobie zasłużył na Margaret;) Ale ta jego mateczka i siostrunia... Aż mi się nie chciało wierzyć, że on jest z nimi spokrewniony :D
    Robin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ty, matka jest najlepsza w całym serialu, a z siostry miałabym stałą polewkę :). Mogę należeć do tej rodziny :D
      Jeannette

      Usuń
    2. Ech... nie wiem jak ty, ale ja nie cierpię tej kobiety od pierwszego jej spojrzenia... Gdyby była moją teściową nieustannie byśmy się kłóciły ;D
      Robin

      Usuń
    3. Ja wręcz przeciwnie - uwielbiam Hannah :). Jest charakterna, owszem, ma silną osobowość, jest zaborcza, ale też zawsze szczera, a to lubię. Ale na głowę by mi nie weszła, co to to nie ;)
      Jeannette

      Usuń
    4. Zgadzam się z tobą Jeannette - matka Johna jest moją drugą ulubioną postacią w tym filmie - a już w takim wykonaniu to istny aktorski majstersztyk. Sceny "matczyne" to są prawdziwe perły.
      A co do siostrzyczki Johna - doprawdy niepojęte, że mają tych samych rodziców - mnie obezwładnia tekst z powieści:
      „-Och, mamo! To daleko, a ja jestem taka zmęczona.
      -Czym?- zapytała pani Thorton, lekko marszcząc brwi.
      -Sama nie wiem…chyba pogodą. Jest taka rozluźniająca…”
      Nic dodać, nic ująć:)
      Jedną rzecz bym jeszcze chciała zobaczyć w tym serialu - migaweczkę chociażby - docieranie się Margareth z teściową. Dwa mocne charaktery i jedna wspólna cecha - miłość do Johna - matki dumnej z syna i kobiety, która pokochała pierwszy raz. Mam w głowie pomysł jakby to mogło wyglądać.

      Usuń
    5. No, szkoda, że tego nie ma. Oczywiście kibicowałabym Margaret a nie tej wiedźmie. A gdybym była facetem umieszczonym w samym środku akcji, to bez pojedynku z Johnem by się nie obyło, bo bym chyba zwariowała na punkcie Margaret :D
      Robin

      Usuń
    6. Haha, Robin, jak zwykle mnie rozbrajasz :)
      Macie rację, jakiś ułamek sceny, jak "wiedźma" widzi, kogo jej John do domu przyprowadza byłby świetny ;). Ale ja myślę, że pani Thornton chciała miłości dla swego syna. I choć była przekonana, że nikt nie pokocha go tak, jak ona (bo w sumie kto może pokochać dziecko bardziej niż matka), to jednak zaakceptowałaby każdą, która uszczęśliwiłaby Johna. Oczywiście właściwą "każdą" :))
      Jeannette

      Usuń
    7. Zosiu - ja swego czasu miałam 2 pomysły na takie spotkanie na szczycie ;)
      I zgadzam się, że pani Thornton została zagrana bajecznie wręcz :)
      Jeannette

      Usuń
    8. Ona też sobie na niego „zasłużyła” Robin ( jeśli można sobie na kogoś zasłużyć).

      I zgadzam się z opinią, że matka Thornton jest bezbłędna. Uwielbiam jej władcze spojrzenie. :-)

      Usuń
    9. O tak, spojrzenie pani Thorton mogłoby skały kruszyć. Emanuje z niej władczość i siła. Twarz zazwyczaj kamienna, spojrzenie surowe i oceniające i tylko przy synu pokazuje zupełnie inne oblicze. Chociaż, gdy Margaretka dostała kamieniem w głowę, to też nie była już taka niewzruszona i troskę okazała.
      John i Margaretka dobrali się jak w korcu maku i oboje są siebie warci - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - dwie silne osobowości. Trochę się na siebie naczekali, trochę pocierpieli myśląc, że to drugie nie kocha, więc potrafią docenić szczęście, że udało im się odnaleźć drogę do siebie mimo przeciwności losu.

      Usuń
    10. A nie miałyście wrażenia ,w scenie peronowej , że gdyby Margaret nie wróciła z torbą ,
      John by odpuścił ?
      Basia

      Usuń
    11. Ania- uważam, że w życiu trzeba sobie na wszystko zasłużyć, z wyjątkiem miłości rodziców;)
      Basia- mnie się tak wydawało, bo John to wyjątkowo twardy zawodnik. Chociaż, z drugiej strony, widać było jak złagodniał pod koniec filmu. Wyszedł z tej swojej dumnej skorupy.
      Robin

      Usuń
    12. Bardziej mi to wyglądało na rezygnację z walki o Margaret .
      Dlatego wolę zakończenie książkowe , gdzie John działa dużo bardziej zdecydowanie .
      Basia

      Usuń
    13. Czy pocałowanie Margaretki nie jest zdecydowanym działaniem? A ton, jakim powiedział że Henry jest zbędny? To było bardzo zdecydowane. Od początku tej sceny okazuje jej uczucie mając nadzieję, że ona je odwzajemnia. Co miał jeszcze zrobić? Walnąć Henry'ego w nos i zabrać walizkę z przedziału? Gdyby go nie kochała, to żadne zdecydowanie z jego strony by nic nie dało.
      John przez cały czas był łagodny, a za tą pozorną wyniosłością kryła się samotność i brak miłości. Miał się płaszczyć przed Margareth? Odrzuciła jego miłość, okazywała lekceważenie, widział ją obściskującą się z innym mężczyzną - złamała mu serce. Panna mądralińska-wszystkowiedząca. Lubię Margaretkę, bo to kobieta z charakterem, ale Johna lubię bardziej.

      Usuń
    14. Przypomnę ,że to Margaret pocałowała pierwsza Jona .
      Oczywiście , Jon ma nadzieję , że ona go kocha ale nie próbował jej zatrzymać , a co by było gdyby okna w pociągu były opuszczone i nie zobaczył odbicia Margaret
      w szybie ? Nie sądzę ,żeby okazywała lekceważenie Jonowi , wiele jej zachowań o tym świadczy. Może więcej jest o tym w książce ale to Margaret musiała znosić często impertynencje Jona .
      Faktem bezspornym jest natomiast, że Jon to łagodny ,samotny człowiek, łaknący miłości ale z bardzo małą wiarą w siebie .Kilkakrotnie przecież powtarzał , że to niemożliwe żeby taka kobieta jak Margaret mogła go pokochać .
      W brew pozorom bardzo lubię Jona , dużo bardziej niż Margaret .
      Basia

      Usuń
    15. Ale to John dotknął jej ręki - i to było jego pytanie "czy ty mnie?", a Margaretka unosząc jego dłoń do ust odpowiedziała "tak" i wtedy John mógł, mając niejako jej przyzwolenie, ją pocałować.
      Przecież Margaretka po śmierci ojca wyjechała, siedziała sobie u ciotki, pieniądze miała i jakoś nie próbowała o Johna zawalczyć. Myślała, że on jej już nie kocha, a on był pewien, ze ona nigdy nie darzyła go uczuciem.
      Jakie impertynencje musiała znosić, bo jakoś nie pamiętam? Za to pamiętam doskonale, jak mu nie podała ręki i to we własnym domu. Nieładnie panno Hale, nieładnie:) John oświadczając się podał jej serce na dłoni, a ona nim wzgardziła, więc trudno, żeby się szczerzył radośnie na jej widok. Wykazał się szlachetnością ratując ją przed policją, a przecież cierpiał wtedy ogromnie.

      Usuń
    16. Margaret nie podała ręki Johnowi z prostego powodu , w Londynie, gdzie wychowywała się nie do pomyślenia było aby lody mężczyzna wyciągnął rękę do panny . Przecież usprawiedliwia się na balu , podając Johnowi rękę , że uczy się tutejszych manier . Wydaje mi się , że trudno było w tamtych czasach pannie zawalczyć o mężczyznę , a w tym przypadku John wyraźnie powiedział Margaret , że nie jest już zainteresowany. Sadzę ,że minutę po wyjściu Johna po oświadczynach Margaret żałowała . A poza tym to jest piękny film i całe szczęście ,że jest tam tyle sytuacji wyzwalających różne emocje , wzruszenie .
      Basia

      Usuń
    17. Piękny film zdecydowanie i mało kto się nim nie zauroczy, gdy obejrzy. Zdecydowanie tak Basiu - emocje wzbudza ogromne i ciekawie jest o tym porozmawiać, a to, że różnie widzimy niektóre rzeczy czyni dyskusję ciekawszą. Można spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy, zastanowić się nad spostrzeżeniami innych i przemyśleć sobie wszystko, a potem dla odświeżenia obejrzeć film po raz kolejny:)

      Usuń
    18. Film to ja obejrzałam już wczoraj , całe 4 odcinki , przez co byłam dzisiaj lekko nieprzytomna w pracy. Dobrze ,że można było wszystko zrzucić na pogodę .
      Teraz to ja się biorę za książkę .
      Byłoby nudno gdybyśmy odbierały wszystko tak samo , masz rację można spróbować spojrzeć cudzymi oczami na film i na pewno odkryje się coś ciekawego .
      Basia

      Usuń
    19. To dorzucę jeszcze swoje trzy grosze. Bardzo lubię Margaret i zawsze zadziwia mnie jedno - ona w pewnym sensie nie pasuje do swojej epoki, co pewnie jest zasługą jej ojca - światłego i otwartego człowieka. Podoba mi się jej uczciwość, bo choć podczas oświadczyn zawsze zastanawiam się kiedy karnisz z tymi ciężkimi zasłonami spadnie jej na głowę i trochę w niej poustawia, to wydaje mi się, że ona nie jest do końca pewna swoich uczuć. Dlatego odrzuca John'a. Nie oznacza to wcale, że serce mi nie krwawi na widok jego rozpaczy, bo krwawi jeszcze bardziej niż przy "look back", czy przy przyłapaniu Margaret z bratem na dworcu. Ale myślę, że te jasne zasady, jakie oboje wyznają są też czymś, co ich do siebie zbliża.

      Usuń
    20. Jak zwykle Eve mogę podpisać się w całości pod tym co napisałaś . Sądzę, że podczas oświadczyn Margaret miała w uszach słowa matki Johna o tym ,że chce go usidlić . No i duma i przekora i tupnięcie pantofelkiem ja tu żądzę. Tylko ,że bez tego nie byłoby filmu .
      Basia

      Usuń
    21. Zgadzam się z Robin - na wszystko w życiu trzeba zasłużyć.
      Eve - też odnoszę wrażenie, że Margaret nie pasuje do swoich czasów.
      Jeannette

      Usuń
    22. Basiu, filmu to by nie było bez książki ;D
      Jeannette

      Usuń
    23. Tak. :) Tupnięcie nóżką, że ma być po mojemu - rogata dusza wychodzi z Margaretki.:)
      Sądzę, że ona sama jeszcze nie wiedziała do końca czego chce. Być społecznicą? Wyjść za mąż? Wspierać rodziców? Wprowadzać w życie własne pomysły na uzdrowienie świata? Chyba dobrze, że wtedy odmówiła John'owi, bo potem oboje wiedzieli czego i kogo chcą. A my mamy wspaniały film. :)

      Usuń
    24. Jeanette, dla mnie Margaret mentalnie pasuje do początku XX wieku :)

      Usuń
    25. Jeannette, przecież to oczywista oczywistość.
      Basia

      Usuń
    26. Też tak sobie właśnie myślę, Eve.
      Basiu - no przecie wiem ;D
      Jeannette

      Usuń
    27. Wciąż nie mogę zgodzić się z tym Robin, że p. Thornton „zasłużył sobie na Margaret” i że na wszystko trzeba sobie zasłużyć, życie dowodzi że tak nie jest.
      Trudo powiedzieć Basiu czy Thornton by odpuścił gdyby Margaret nie wróciła. Myślę, że jako człowiek czynu nie poddał by się tak łatwo zwłaszcza po takim pocałunku, gdzie otrzymał dowód na to, że ona jednak go kocha.
      I zgadzam się z Eve, że panna Hale wyprzedza swoją epokę.

      Usuń
    28. Hmm, ale gdy ktoś coś bierze niezasłużenie, to mu się potem i tak wszystko rypnie, w myśl odwiecznej zasady- jak to pięknie wyśpiewywał Gintrowski- " w przyrodzie nic nie ginie, to tylko kwestia czasu";) dlatego trzeba rozważnie postępować;)
      Robin

      Usuń
    29. I życie dowodzi, że tak jest:) Pocieszające:)
      Robin

      Usuń
    30. Tylko, że dla niektórych ten czas jest bardziej łaskawy... Ale zgadzam się, że trzeba rozważnie postępować.

      Usuń
    31. Mogę tylko powiedzieć tyle, że swojego szczęścia nigdy nie zbuduje się na nieszczęściu innych. Nawet jak czas będzie łaskawy dla tych budujących. Ale czas mija.. Rypnie się więc tak czy siak. Cierpliwi czasu nie liczą ;)
      Robin

      Usuń
    32. To prawda, że nie można swojego szczęścia budować na cudzym nieszczęściu i ale nie dlatego, że się „rypnie” ale dlatego, że nie można ranić innych.

      Usuń
  6. Dla mnie to trzecia rocznica N&S jaką świętuję, od kiedy trafiłam na ten film na YT.
    A po Rysiu nie widać. że upłynęło aż 10 lat. RA jest dowodem na to, że mężczyźni faktycznie starzeją się jak wino...

    Sceny Johna z matką to perełki - należą do moich ulubionych.
    A na matkę Johna nie dam powiedzieć złego słowa, bo to wspaniała postać. To przecież ona wychowała i stworzyła Mr. Thortona jakiego znamy i kochamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję rocznicy Asiu:-)

      I zgadzam się z Tobą, że matka Thornton to wspaniała postać, dumna, pracowita, z zasadami, które wpoiła swojemu synowi, szkoda tylko, że inne wymogi miała w stosunku do córki.

      Usuń
    2. Bo w tamtych czasach w stosunku do córek były inne wymagania, inaczej się je kształciło.niż synów. Może Pani Thorton próbowała mimo wszystko córkę wychować i nauczyć ją więcej, ale tutaj poniosła porażkę. Uważam, ze o ile John jest podobny do matki,świetnie się rozumieją i podobnie myślą, to Fanny chyba wrodziła się w swojego ojca - zawsze odnoszę takie wrażenie kiedy czytam książkę.

      Usuń
    3. Tak, Fanny to porażka wychowawcza pani Thornton, a co gorsza mam wrażenie, że matka Thornton doskonale zdawała sobie z tego sprawę, że wspomnę tylko minę matki Thornton kiedy odwiedziły panie Hale. A może to zderzenie zupełnie inaczej wychowanej, wykształconej i umiejącej samodzielnie myśleć Margaretki z Fanny. Ale masz rację wychowanie córek w tamtych czasach było zupełnie inne, to Margaret odstaje od tej normy.

      Usuń
    4. Nawet w książce jest napisane, że pani Thornton dla córki miała zarezerwowane jakieś czułości i tak dalej, do niej mówiła "kochanie" i tego typu sprawy, John był Johnem i tyle. Ale to właśnie John był jej dumą. A stosunek do Fanny nie wynikał z wychowania, tylko z tego, że pani Thornton wiedziała, że jej córka ma po prostu słaby charakter. Cytat z książki: "(...) jej [pani Thornton] stosunek do dziewczyny zabarwiony był litościwą czułością, z jaką kobiety traktują zazwyczaj swe chorowite dzieci.". Myślę, że tu nie o wychowanie chodzi, po prostu pani Thornton znała swoje dziecko i wiedziała, że nic z niego nie będzie ;). A zresztą córki wtedy trzeba było tylko dobrze wydać za mąż, to wszystko :).
      A tu mam jeszcze taki cytat o pani Thornton, za który bardzo tę postać lubię: "Żywiła nieświadomą pogardę dla słabych charakterów (...)" :)
      Jeannette

      Usuń
    5. Trafiłaś w sedno - córkę trzeba było tylko wydać dobrze za mąż, a potem ... to niech mąż martwi się tym jaka ona jest. :) Niestety istniało ryzyko, że jak rodzice nie przyłożą się do wychowania, to pannica zostanie w domu na wieki, zgorzknieje i będzie wszystkim zatruwać życie.:)
      Bardzo podoba mi się to zestawienie zupełnie odmiennych charakterów - p. Thornton i Fanny oraz p. Hale i Margaretka.

      Usuń
    6. Masz rację, Eve, chociaż pamiętajmy, że dla przyszłych mężów liczył się posag i ułożenie panny, dobre maniery, niekoniecznie zaś dobry charakter ;)
      Również podoba mi się zróżnicowanie postaci. I jak nie trudno się domyślić, skoro jestem zwolenniczką pani Thornton, to nie trawię pani Hale ;). Jest, jak na mój gust, zbyt płaczliwa :)
      Jeannette

      Usuń
    7. I dlatego też Margaret ze swoim postrzeganiem świata nie pasuje do swoich czasów.:)
      Panie Hale, przy pierwszym spotkaniu, od razu skojarzyła mi się z Emilią Korczyńską i jej globusem, więc może dlatego nie polubiłyśmy się zbytnio. Natomiast p. Thornton z jej wewnętrzną siłą, poczuciem odpowiedzialności i zasadami jest mi zdecydowanie bliższa. Ciekawe, jakie byłyby Margaretka i Fanny, gdyby nie były podobne do swoich ojców.:)

      Usuń
    8. Aż strach pomyśleć, Eve ;)
      Bardzo trafne skojarzenie z tą Korczyńską :)
      Jeannette

      Usuń
    9. Jeśli ta Thornton tak rzeczywiście myślała o swojej córce, to już sama nie umiem znaleźć właściwego określenia na tego babsztyla:P Zresztą, nie świadczy o niej dobrze takie wychowanie córki- kobieta nie wyznawała chyba żadnych wyższych wartości poza swoją dumą:P W synku utopiła całe nadzieje, bo harował jak wół i bez jego pieniędzy byłaby nikim w swojej sferze. Uważam, że Pani Thornton miała słaby charakter. Tylko miała wrodzoną umiejętność manipulowania ludźmi.
      Robin

      Usuń
    10. "Instynktownie czuła, że nic nie wzmocniłoby Fanny na tyle, by znosiła cierpliwie niewygody lub odważnie stawiała czoło trudnościom. I choć jej matka krzywiła się, przyznając to przed sobą, to jednak ta świadomość sprawiała, że jej stosunek do dziewczyny zabarwiony był litościwą czułością, z jaką kobiety traktują zazwyczaj swe chorowite dzieci." - to jest większy fragment z książki. Moim zdaniem pani Thornton po prostu trafnie oceniła charakter córki, bardzo różny od charakterów jej i Johna, i wiedziała, że żadne wychowanie tu nic nie pomoże. Nie można tak całkiem zmienić człowieka. Wychowanie to jedno, a charakter i temperament to już inne rzeczy. I myślę, że ona miała silny charakter i to z niego wyrósł John.
      Ale oczywiście masz rację, że to w nim pokładała nadzieje, bo, niezależnie od charakterów, to jednak mężczyzna zarabiał na chleb. Pannę się chowało i wydawało się za mąż, żeby dalej utrzymywał ją małżonek (oczywiście mówimy o ludziach zamożniejszych, nie robotnikach). Ale nie sądzę, aby Hannah zaniedbała wychowanie córki, po prostu do niej miała inny stosunek niż do syna. I ten stosunek wynikał zarówno z płci, jak i charakterów Fanny i Johna.
      Jeannette

      Usuń
    11. Może i coś w tym jest. Było wspomniane o Emilii Korczynskiej;) To ja dołożę swoje trzy grosze i powiem, że ta Fanny to taki Zygmuś Korczyński;) I niemożliwie pusta pannica. Takiego ma opiekuńczego i wyrozumiałego brata, a ona sama totalny próżniak. Żadnego poczucia obowiązku:P I poczucia wstydu. Można mieć słaby charakter, ale te cechy nabywa się niezależnie od niego:P I tutaj gdzieś matka popełniła błąd w wychowaniu córki, nie dała jej wyraźnego przykładu dobrego postępowania najwyraźniej. Za dużo pobłażała. Odpuściła ją sobie po prostu.
      Robin

      Usuń
    12. A wiesz, w tym miejscu możesz mieć rację. Tzn. Hannah jakby samą sobą daje przykład, tylko najwyraźniej Fanny potrzebowała mocniejszego impulsu. Dla Johna matka była wzorem, ona go nauczyła wyrzeczeń, oszczędności. W stosunku do Fanny tego nie zrobiła. Obstawiam, że dlatego, że Fanny była kobietą, ale pewna nie jestem ;D
      Jeannette

      Usuń
  7. Och jak wiele się działo wczoraj na ulubionym przez wszystkich blogu.
    Kocham ten serial i aktorów w nim grających.
    Znalazłam stronę poświęconą tej wspaniałej rocznicy. Jest na niej fanfik - kontynuacja tego cudownego romansu.

    http://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://en.wikipedia.org/wiki/North_%2526_South_%28TV_serial%29&prev=search

    OdpowiedzUsuń
  8. to jest ten link:
    http://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=en&u=http://northandsouth2004.com/&prev=search

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.