Bardzo klimatyczny filmik. Motyw z wilkami genialny. Dobrze pokazane jest jaką udręką dla Guya jest nieodwzajemnione uczucie do Marian. A muzyka razem z mglistym głosem Richarda mnie hipnotyzuje.
Jak często przy fanvidach i tym razem pierwszą rzeczą jaka przykuła moją uwagę jest muzyka. A ta jest naprawdę intrygująca:) A z dodaniem głosu Rysia … ach….
Dziś to mam w ogóle taki, nazwijmy to"RAfunnyday" bo wcześniej wpadłam na crackvideo z Hobbita, które umieściłaś na blogu wcześniej i też się ubawiłam. No a teraz to:)
Hmmm... Chyba za niejednoznaczność. Fascynuje mnie ten huragan uczuć, które w nim szaleją - od miłości do nienawiści, od współczucia do obojętności... W jednej chwili dumny, w następnej uległy, odpycha i przyciąga na przemian.
Aniu, czy video jest tak trochę dla mnie? Masz kobieto i przestań się wahać ;) Guy w taaaakiej pigułce jest niesamowity. A muzyka z Ryśkiem w tle.....efekt jak po lampce dobrego, czerwonego wina, albo nawet dwóch:)
Prawdę mówiąc to, że w innym wątku troszkę wspominałyśmy Sir Guy’a skłoniło mnie do umieszczenia tego wideo tutaj. Więc tak, również myślałam o Tobie umieszczając tu ten fanvid:)I mam nadzieję, że zadziałało :)
I tak sobie myślę, że fajnie będzie bawić się z Sir Guy’em w każdy piątek;) Zobaczymy czy się uda:)
Widzę, że się spóźniłam, ale chyba nie będziecie miały mi za złe jeśli przedłużę Guy Day jeszcze na dzisiaj? :)
Bardzo podoba mi się to fanvideo. Guy przypomina mi takiego zranionego wilka - pozornie zły , warczący i nieufny, ale jeśli przyjrzeć się dokładniej - wrażliwy, głodny miłości i troski.... I za to właśnie uwielbiam tę postać. No może jeszcze za ten złośliwy uśmieszek - jednym (chyba zwykle lewym) kącikiem ust ;)
Kiedy tak piszę o zranionym zwierzęciu , przypominam sobie psa , któremu moja Mama opatrzyła skaleczoną łapę. Szedł za Nią brocząc krwią, ale kiedy Mama chciała do niego podejść warczał i uciekał. W końcu dał się przekonać i chyba chcąc się odwdzięczyć chodził za Jej brzdącem (czyli mną) krok w krok :) Wiadomo było, że jestem w tym domu sąsiadów, na którego wycieraczce leży Szarik, a kiedy zaczęłam chodzić do szkoły pies odprowadzał mnie i przychodził po mnie po lekcjach.... Na to wspomnienie, aż łezka się w oku kręci.
Wzruszająca historia Bob - daje do myślenia i utwierdza w przekonaniu, że mimo wszystko warto pomagać, bo dobro które wysyłamy w świat, bardzo często do nas wraca.
Ciekawe porównanie Guy'a do zranionego zwierzęcia. Przyznaję, że coś w tym jest.
Muszę wyznać, że ja też uwielbiam mimikę tej postaci. Nie tylko złośliwe a czasem złowieszcze uśmiechy. Także sposób w jaki wyraża pogardę, złość, rozczarowanie... modłabym tak dłuuuugo... ;)
Dziękuję, że podzieliłaś się tym wzruszającym wspomnieniem, Bob. :* Marta ma rację, dobro powraca. A ja pomyślałam sobie o tym jak trudno czasem zaufać drugiemu gdy jest się zranionym…
Jeśli chodzi o Sir Guy’a to masz rację on jest spragniony miłości, może właśnie dlatego Marian udaje się ta sztuka zwodzenia go co chwila. I pomimo zła jakie sam powodował i jakiego sam doznał / doznawał, gdzieś na dnie serca tkwiła w nim czułość, która czekała na przebudzenie.
Też uwielbiam jego złośliwy uśmieszek i specyficzne pociąganie nosem;)
Przyznaje, że nie oglądałam Robin Hooda (jeszcze:P), ale coś niecoś o postaci Guy'a kreowanego przez Richarda wiem.
Na chwilę obecną podoba mi się w nim ten jego mrok i dzikość, a gdzieś w środku pragnienie miłości i zrozumienia. Zgadzam się z porównaniem do zranionego zwierzęcia.
W ogóle to Guy kojarzy mi się z Bohunem wykreowanym przez Domogarowa w OGNIEM I MIECZEM.
Jest sporo do odkrycia w tej postaci DorotoL (sama nie wiem,czy już wszystko odkryłam ;) ). I bardzo jestem ciekawa, co jeszcze dostrzeżesz w sir Guy‘u.
Wiesz, po tym jak słyszałam „Misty…” w kinie i jak za każdym razem wzruszała mnie ta pieśń, teraz nie ciągnie mnie tak bardzo do tego wykonania ( jak przed obejrzeniem filmu). Moją metodą na chandrę wciąż jest pan Thornton a do słuchania „Convenient Marriage”:)
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
To video ma moc Aniu. :)
OdpowiedzUsuńWsłuchałam się, zapatrzyłam, rozmarzyłam...
Happy Guy Day :) dziewczyny! - albo raczej Happy Guy Night ;)!
Zdecydowanie Marto, jest moc w tym fanvidzie:)
UsuńPozdrawiam :*
Guy is here,
OdpowiedzUsuńGuy is there,
'cause it's Guy Day everywhere! :D
Giz robi świetne teledyski! Obejrzałam z wielką przyjemnością po raz kolejny. :)
Świętujmy zatem!
Tak, świętujmy pomimo późnej pory ;)
Usuńp.s.
kapitalny jest ten wierszyk<3
Bardzo klimatyczny filmik. Motyw z wilkami genialny. Dobrze pokazane jest jaką udręką dla Guya jest nieodwzajemnione uczucie do Marian.
OdpowiedzUsuńA muzyka razem z mglistym głosem Richarda mnie hipnotyzuje.
Jak często przy fanvidach i tym razem pierwszą rzeczą jaka przykuła moją uwagę jest muzyka. A ta jest naprawdę intrygująca:) A z dodaniem głosu Rysia … ach….
UsuńFUN:)
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=OKfekjjxvgk
https://www.youtube.com/watch?v=MkQdLzu-fo0&list=UULzHiXMX4CdvMdd4Wh0anqQ&index=2
HAHAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!! na pewno to widziałyście, ale ja na to wpadłam teraz:) HAHAHAHAHAHAHAHAHA:)
Nie widziałam, aż do teraz! Ha ha ha :D
UsuńJa też! Genialne! A ten głosik w wykonaniu Robina... :D
UsuńChyba mam nowy czasoumilacz.
Dzięki, Doroto! <3
Dziś to mam w ogóle taki, nazwijmy to"RAfunnyday" bo wcześniej wpadłam na crackvideo z Hobbita, które umieściłaś na blogu wcześniej i też się ubawiłam. No a teraz to:)
UsuńDobranoc zRysiowane siostrzyczki:*
Miłych RAsnów Doroto :*
UsuńDobrej nocy i ZRYSIOwanych snów! :)
UsuńSkoro mamy Guy Night ;) to powiedzcie dziewczyny, gdybyście miały wybrać jedną rzecz, za którą najbardziej lubicie tę postać, to co by to było?
OdpowiedzUsuńZa stałość w uczuciu do Marian
UsuńTak się skupiłam na pytaniu, że zapomniałam o odpowiedzi...
UsuńZa rozdartą duszę i nieustającą walkę "dobrego" i "złego" Guya.
A Ryś tą walkę sir Guy’a pięknie pokazał <3
UsuńHmmm... Chyba za niejednoznaczność. Fascynuje mnie ten huragan uczuć, które w nim szaleją - od miłości do nienawiści, od współczucia do obojętności... W jednej chwili dumny, w następnej uległy, odpycha i przyciąga na przemian.
UsuńOch tak, huśtawka uczuć jest fascynująca:)
UsuńAniu, czy video jest tak trochę dla mnie? Masz kobieto i przestań się wahać ;)
OdpowiedzUsuńGuy w taaaakiej pigułce jest niesamowity. A muzyka z Ryśkiem w tle.....efekt jak po lampce dobrego, czerwonego wina, albo nawet dwóch:)
Prawdę mówiąc to, że w innym wątku troszkę wspominałyśmy Sir Guy’a skłoniło mnie do umieszczenia tego wideo tutaj. Więc tak, również myślałam o Tobie umieszczając tu ten fanvid:)I mam nadzieję, że zadziałało :)
UsuńI tak sobie myślę, że fajnie będzie bawić się z Sir Guy’em w każdy piątek;) Zobaczymy czy się uda:)
Widzę, że się spóźniłam, ale chyba nie będziecie miały mi za złe jeśli przedłużę Guy Day jeszcze na dzisiaj? :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to fanvideo. Guy przypomina mi takiego zranionego wilka - pozornie zły , warczący i nieufny, ale jeśli przyjrzeć się dokładniej - wrażliwy, głodny miłości i troski.... I za to właśnie uwielbiam tę postać. No może jeszcze za ten złośliwy uśmieszek - jednym (chyba zwykle lewym) kącikiem ust ;)
Kiedy tak piszę o zranionym zwierzęciu , przypominam sobie psa , któremu moja Mama opatrzyła skaleczoną łapę. Szedł za Nią brocząc krwią, ale kiedy Mama chciała do niego podejść warczał i uciekał. W końcu dał się przekonać i chyba chcąc się odwdzięczyć chodził za Jej brzdącem (czyli mną) krok w krok :) Wiadomo było, że jestem w tym domu sąsiadów, na którego wycieraczce leży Szarik, a kiedy zaczęłam chodzić do szkoły pies odprowadzał mnie i przychodził po mnie po lekcjach.... Na to wspomnienie, aż łezka się w oku kręci.
Wzruszająca historia Bob - daje do myślenia i utwierdza w przekonaniu, że mimo wszystko warto pomagać, bo dobro które wysyłamy w świat, bardzo często do nas wraca.
UsuńCiekawe porównanie Guy'a do zranionego zwierzęcia. Przyznaję, że coś w tym jest.
Muszę wyznać, że ja też uwielbiam mimikę tej postaci. Nie tylko złośliwe a czasem złowieszcze uśmiechy. Także sposób w jaki wyraża pogardę, złość, rozczarowanie... modłabym tak dłuuuugo...
;)
Dziękuję, że podzieliłaś się tym wzruszającym wspomnieniem, Bob. :* Marta ma rację, dobro powraca. A ja pomyślałam sobie o tym jak trudno czasem zaufać drugiemu gdy jest się zranionym…
UsuńJeśli chodzi o Sir Guy’a to masz rację on jest spragniony miłości, może właśnie dlatego Marian udaje się ta sztuka zwodzenia go co chwila. I pomimo zła jakie sam powodował i jakiego sam doznał / doznawał, gdzieś na dnie serca tkwiła w nim czułość, która czekała na przebudzenie.
Też uwielbiam jego złośliwy uśmieszek i specyficzne pociąganie nosem;)
Życzę Wam spokojnej niedzieli, Dziewczyny :*
Przyznaje, że nie oglądałam Robin Hooda (jeszcze:P), ale coś niecoś o postaci Guy'a kreowanego przez Richarda wiem.
UsuńNa chwilę obecną podoba mi się w nim ten jego mrok i dzikość, a gdzieś w środku pragnienie miłości i zrozumienia. Zgadzam się z porównaniem do zranionego zwierzęcia.
W ogóle to Guy kojarzy mi się z Bohunem wykreowanym przez Domogarowa w OGNIEM I MIECZEM.
Jest sporo do odkrycia w tej postaci DorotoL (sama nie wiem,czy już wszystko odkryłam ;) ). I bardzo jestem ciekawa, co jeszcze dostrzeżesz w sir Guy‘u.
UsuńŚciskam:*
Tak sobie od niechcenia wpisałam Richarda w filmweb.pl:P... potem od niechcenia "klik" na forum... a potem znalazłam to:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?NR=1&v=LCmpDShSAoc&feature=fvwp
Mrrrr miały dziewczyny szczęście...... :)
Hmmm... oj miały szczęście! Oj miały, i to wszystkie bez wyjątku;)
UsuńDzięki za linka Doroto:*
http://www.youtube.com/watch?v=NaWTnMZBdaM
OdpowiedzUsuńjakoś tam mi się skojarzyło :) dziękuję Doroto, bo to piękna piosenka....
Ale jest moc w tej piosence Lynx!
UsuńDziękuję za linka:)
Nie ma za co:) Louis Armstrong ma piękne piosenki. A jak już mówimy o starych piosenkach to ta jest klimatyczna.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=LNXB3jfFvJo
Nawiązując do Casabanki to czasem jak mi jest źle, to sobie myślę "Sing it again, Richard" i puszczam "Misty Mountains":):):)
Bardzo klimatyczna, Doroto:)
UsuńWiesz, po tym jak słyszałam „Misty…” w kinie i jak za każdym razem wzruszała mnie ta pieśń, teraz nie ciągnie mnie tak bardzo do tego wykonania ( jak przed obejrzeniem filmu). Moją metodą na chandrę wciąż jest pan Thornton a do słuchania „Convenient Marriage”:)
Ja wciąż ją uwielbiam:) może dlatego ze moja pierwsza Richardową miłością był Thorin:)
UsuńŚciskam:*