"Obsada" to za dużo powiedziane. Tylko Luke Evans "poczuł bluesa" i zaśpiewał - z sercem, wyczuciem i interpretacją. Dlaczego Rysiek nie raczył ruszyć strunami głosowymi? Przecież śpiewać umie, co w "Hobbicie" udowodnił ponad wszelką wątpliwość. Gdyby zaśpiewał, filmik miałby setki tysięcy wyświetleń, bo zachwycone fanki klikałyby w "Replay" przez całe święta, a nawet dłużej. Rysiu, nie leń się - nagrywaj świąteczną płytę, będzie bestseller. Wyobrażacie sobie, dziewczyny, na przykład "Cichą noc" śpiewaną tym ciepłym barytonem? Obawiam się, że myśli miałybyśmy przy tej kolędzie bynajmniej nie nabożne. ;-)
Masz rację, gdyby tylko zaśpiewał z pewnością słuchałybyśmy takiego fragmentu w nieskończoność;-) Dlaczego nie zaśpiewał …hmmm …być może w Rysiu znów odezwała się jego poważniejsza strona która powstrzymała go od zaśpiewania…
Wiesz, na samą myśl, że RA mógłby zaśpiewać „Silent night” mam ciarki…
Nie sądzę, Aniu, żeby to wynikało z "opamiętania się" Ryśka. Po pierwszym "Hobbicie" zachowywał się jak angielski dżentelmen z XIX-wiecznej szkoły z internatem, co nie przeszkodziło mu śpiewać z wyraźnym upodobaniem - raz solo ("na kacu"), a raz w duecie ze straszliwie fałszującym dziennikarzem.
Ha! W głowie błysnął mi pomysł na projekt "Rysiowsko-fanowski". "Cicha noc" to kolęda międzynarodowa, a fanki Ryśka to też międzynarodowe towarzystwo. Pięknie byłoby nagrać tę kolędę tak, by Rysiek zaśpiewał pierwszą zwrotkę, a następnie tę samą zwrotkę po kolei fanki z różnych krajów - każda w swoim języku. Kończyłoby się to zaśpiewaną znowu, ale o pół tonu wyżej, pierwszą zwrotką po angielsku, ale tym razem Rysiek + wszystkie dziewczyny (uwaga dla dźwiękowca - głos Ryśka na pierwszym planie, fanki robią za tło). Dochód ze sprzedaży empetrójek przeznaczony na cel charytatywny.
I znów wysuwa się na plan pierwszy list do RA, z tą tylko różnicą, że z prośbą o wsparcie fajnego projektu, Kasieńko. Myślę, że na realizację w tym roku jest już za późno, ale w przyszłym roku może miałabyś szansę aby przekonać RA do takiego projektu, nie tylko ku naszej uciesze ale przecież na zbożny cel.
Wiesz, idea ideą, ale wyobraź sobie ogarnięcie tego wszystkiego od strony logistyki. Najpierw nawiązać kontakt z najbardziej zróżnicowaną narodowościowo grupą fanek - i to jeszcze takich, które umieją i nie boją się zaśpiewać. Potem przekonać Ryśka. Później całe to międzynarodowe towarzystwo musiałoby się zjechać w jedno miejsce i spędzić tam nie wiadomo ile czasu. A znalezienie dobrego studia nagrań, wytwórni - to też nie pikuś. Napisać do Ryśka można - czemu nie? Gorzej, jak przyjdzie odpowiedź: "Świetny pomysł. Załatw wszystko, ja się dostosuję". I wtedy naprawdę się znajdę w du... żych kłopotach.
Wiesz w dobie internetu nie byłoby konieczne zebranie tych wszystkich fanek w jednym miejscu…ale cała pozostała logistyka to faktycznie całkiem spora góra do przejścia. No cóż, może komuś uda się namówić RA ( może w którymś z nadchodzących wywiadów) do zaśpiewania chociaż jednego wersu kolędy a internetowy świat „dorobi” resztę :-)
Witam, zrysiowane. Nasz ulubieniec się nie lenił tylko był zaziębiony, miał katar. Widziałyście w Madrycie jak wycierał nos. Nie dziwię się, tak było zimno a on w samym garniturku. Żeby chociaż tłuszcz go ogrzewał - a tu on taki szczuplutki bez grama tłuszczu.
Nie sądzę aby ten projekt wypalił. Fanek w świecie Rysiek ma miliony. Ale mam pomysł, w tym roku jest już za późno, ale w przyszłym kto wie. Fanki z Polski mogłyby zrobić kalendarz ale nie z 12 miesiącami tylko z tygodniami, a każdy tydzień to jedno zdjęcie Ryśka wybrane przez każdą z nas. Co wy na to, ja jestem za.
Biedny Rysiek zaziębia się co zimę. W zeszłym roku też miał taką infekcję, aż żal go się robiło. Miałam ochotę pobiec do niego wtedy z maścią rozgrzewającą i wielkim kubkiem herbaty z sokiem malinowym. Wtedy mamusia go do zdrowia doprowadziła, może w tym roku będzie podobnie. Ba, wiadomo, że projekt by nie wypalił, choćby ze względu na zbyt skomplikowaną logistykę. Wątpię jednak, żeby fanek Ryśka było aż kilka milionów. Owszem, paru milionom może się podobać (bo trudno żeby się nie podobał), ale wśród nich osób tak naprawdę ześwirowanych na jego punkcie jest chyba o wiele mniej. Pomysł ten jest po prostu jednym z marzeń, które mi się nasunęło po rozmowie z Anią. Znaleźć się z Ryśkiem w tym samym studio nagrań... Stać obok niego ze słuchawkami na uszach... Miła, bożonarodzeniowa wizja z lecącą w tle "Cichą nocą" na baryton i chór żeński. Też jestem za kalendarzem. Jak sobie wyobrażasz jego formę, Jolu? Elektroniczny - do własnoręcznego (własnodrukarkowego) wydrukowania, czy w gotowej, papierowej formie, rozprowadzany między chętne dziewczyny po kosztach?
Kasieńko, sądzę, że to byłby kalendarz wydany na kredowym papierze, z przekładanymi kartkami. Zdjęcia powinny być o dobrej rozdzielczości, a na drugiej stronie winien znajdować się opis (życiorys + z jakiego filmu itp). Byśmy rozprowadzały go między osoby chętne i oczywiście po kosztach. Zawsze chciałam taki mieć. Jeden powiesiłabym w pracy a drugi w domu.
Cudny pomysł! Trzeba by ustalić kwestię techniczną, tj. minimalną rozdzielczość, która pozwoliłaby na uzyskanie wydruku dobrej jakości, a później już tylko wybierać swoje ulubione fotki do kalendarza. No i niestety, obieg musiałby być mocno nieoficjalny, inaczej smutni panowie od praw autorskich mogliby zacząć się czepiać.
Może któraś z dziewczyn zna się na rozdzielczości, a jeżeli nie to poprosi się specjalistów, którzy zajmują się zawodowo drukowaniem kalendarzy. Wydaje mi się że już trzeba się tym zająć (wybór zdjęć) a w wakacje drukować w drukarni. O prawa autorskie trzeba się dowiedzieć. Jeżeli będzie potrzebna zgoda Ryśka to z pewnością się zgodzi. Oczywiście byśmy jeden z kalendarzy mu sprezentowały.
To nie Ryśka zgoda byłaby potrzebna, a agencji fotograficznych, a one zaśpiewałyby taką cenę, że wszystkie włosy by nam dęba stanęły, z rzęsami włącznie. Dlatego pisałam o obiegu mocno nieoficjalnym. Dla własnych celów możesz drukować, co chcesz, jak chcesz i na czym chcesz, ale przy dystrybucji (nawet non-profit) zaczynają się schody. Zauważ, że Ali ze swojej strony usunęła wiele kartek ze zrobionego przez siebie kalendarza (wszystkie zdjęcia nie będące filmowymi fotosami), by uniknąć pozwów, mimo że żadnych zysków z tego nie czerpała. Pomysł na kalendarz nadal uważam za znakomity, byle po cichu, miłe panie.
To zrobimy z fotosami z filmów. Nie znam się na prawie, ale czy istnieją sposoby- na przykład w postaci prezentów dawać takie kalendarze.. Trzeba pogadać ze znajomymi prawnikami . Ale powiem Ci Kasieńko, że jestem napalona na taki kalendarz.
To każda z nas będzie drukować kalendarz dla siebie, tylko się umówimy co do zdjęć. Ja na przykład mogę mieć w szósty tydzień ze zdjęciem takim jak ty masz w 17 tygodniu. Musimy tą sprawę dobrze przemyśleć i porozmawiać ze specjalistami.
Ja bym sobie nie odmawiała przyjemności posiadania profesjonalnie wydrukowanego kalendarza. Trzeba by po prostu wszystkie sprawy z nim związane omawiać prywatnie (przez maila), nie zamieszczając na publicznym, jakby nie było, blogu wzmianki, że "oto kalendarz drukowałyśmy - chętnych zapraszamy do zakupu!!!". Bardzo wiele ciekawych fanowskich inicjatyw powstaje właśnie w ten sposób - wszystkie szczegóły dogaduje się mailem i na PW, by nie drażnić "copyrightu".
To jest myśl. Zobacz Kasieńko na blogu Ani jesteśmy tylko my dwie a pomysł rozwijamy jak trzeba, zobaczymy jak będzie nas więcej może w niektórych głowach coś zaświta co i jak można zrobić aby wyszedł profesjonalny kalendarz.
Można pomału rozglądać się po drukarniach zajmujących się wydrukami wszelakimi (bo te większe to przyjmują raczej hurtowe zamówienia - od 50 szt. w górę). Z reguły dostarcza się im tylko pliki, a oni wykonują całą resztę (czasem łącznie z układem graficznym kalendarza). Czas jest - można wybrać najlepszą opcję.
Podoba mi się pomysł z RA kalendarzem, chociaż ja nie posiadam żadnego kalendarza na moich ścianach z uwagi na brak miejsca, wystarczają mi te z RACentral, które co miesiąc zmieniam w moim kompie ( w pracy). Ale jak słusznie zauważyła Kasieńka myślę, że prawa autorskie do zamieszczonych zdjęć znacznie zawyżyłby wartość takiego kalendarza. I zgadzam się, że jedyny sposób zrobić „po cichu” kilka sztuk, powiesić na ścianie i co dzień radować oko :-)
No to dziewczyny startujemy. Na początek liczymy ile tygodni będzie miał rok 2015 i wybieramy zdjęcia o bardzo dobrej rozdzielczości. Witam Aniu, my nie mówimy,że tych kalendarzy będzie kilkaset tylko najwyżej kilkanaście. Teraz jest bardzo dużo takich drukarni, więc z tym nie powinno być problemu.
Zaczynam już szukać dużych zdjęć. Na pulpicie utworzę folder pt: zdjęcia do kalendarza. Po kilka będziemy wysyłać na pocztę Ani do zaakceptowania. Ania będzie przesyłać dla osób chętnych na pocztę. Żeby nie powtarzały się.To jeszcze trzeba przedyskutować. Myślę że damy radę przecież jesteśmy bystre i mądre kobitki.
Świetny pomysł Jolu, ja też otworzę specjalny folder, chociaż nie podejmuję się ich „akceptowania”, jedynie mogę stwierdzić, czy dane zdjęcie już było.
Przepraszam Aniu, że bez Twojej zgody posłużyłam się Twoją pocztą. Pomyślałam sobie ze skoro pomysł zrodził się na Twoim cudownym blogu to zajmiesz się wstępną weryfikacją.
Ależ Jolu nie masz za co przepraszać, chodziło mi o to, że „akceptowanie” to zbyt duże słowo, ale „weryfikacja”, którą rozumiem jako stwierdzenie czy ktoś już takie zdjęcie podał czy też nie, o wiele lepiej tu pasuje. I jak najbardziej mój mail może służyć do tego projektu.
No to wszystko na początek ustalone. Tu też mówię RA-snów. Dobrej nocy moje przyjaciółki. Nie widziałam ,że EL jest mężatką i urodziła dziecko. A tak chciałam ich swatać. Chociaż kiedyś Rysiek powiedział że nie chciał by partnerki z branży. Pewnie miał przykre doświadczenia z aktoreczką która od niego odeszła.
Nie, Evangeline mężatką nie jest. Jest tylko w związku. Co Rysiek mówił, to mówił, ale myślę, że gdyby spotkał na swojej drodze aktorkę, która z kretesem zawróciłaby mu w głowie, to nie obchodziłoby go to, że jest z branży. Mówił też, że nie wyobraża sobie związku z fanką. Miejmy nadzieję, że prawdziwe jest powiedzenie, iż "tylko krowa nie zmienia poglądów". :-D Małżeństwa aktorskie to trudne związki. A to jedno z nich jest gdzieś na planie filmowym za oceanem, a to drugie - mogą nie widywać się przez długie miesiące. Czasem wkrada się zazdrość o powodzenie, o lepsze role współmałżonka. Dlatego zdarza się, że mąż lub żona rezygnuje z kariery właśnie po to, by małżeństwo przetrwało.
A po jakimś tam czasie pada zdanie: "poświęciłam/em dla ciebie karierę a ty co?". Jak dla mnie, to jeśli już na starcie albo później dla ratowania związku któraś ze stron z czegoś rezygnuje to nikłe szanse na szczęśliwe wspólne życie. Związek to nie granie na green screenie i z wyobrażaniem sobie nie należy przesadzać. Zanim się coś odrzuci bądź nie, to wpierw należy tego spróbować - problem polega na tym, że Ryś nas nie zna. Gdyby znał, to swoją opinię w kwestii związku z fanką poddał by gruntownej weryfikacji. Fanka fance nie równa. Oczywiście rozumiem o co mu chodzi: czy dziewczyna kocha jego -Richarda czy swoje wyobrażenie o nim-zlepek postaci przez niego kreowanych. My nie mamy problemów z odróżnieniem realu od fikcji: innego świra mam na punkcie Ryśka a innego na punkcie Gay'a, Johna P./T/S itd. (zupełnie inne fantazje).
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
"Obsada" to za dużo powiedziane. Tylko Luke Evans "poczuł bluesa" i zaśpiewał - z sercem, wyczuciem i interpretacją.
OdpowiedzUsuńDlaczego Rysiek nie raczył ruszyć strunami głosowymi? Przecież śpiewać umie, co w "Hobbicie" udowodnił ponad wszelką wątpliwość. Gdyby zaśpiewał, filmik miałby setki tysięcy wyświetleń, bo zachwycone fanki klikałyby w "Replay" przez całe święta, a nawet dłużej.
Rysiu, nie leń się - nagrywaj świąteczną płytę, będzie bestseller. Wyobrażacie sobie, dziewczyny, na przykład "Cichą noc" śpiewaną tym ciepłym barytonem? Obawiam się, że myśli miałybyśmy przy tej kolędzie bynajmniej nie nabożne. ;-)
Masz rację, gdyby tylko zaśpiewał z pewnością słuchałybyśmy takiego fragmentu w nieskończoność;-) Dlaczego nie zaśpiewał …hmmm …być może w Rysiu znów odezwała się jego poważniejsza strona która powstrzymała go od zaśpiewania…
Wiesz, na samą myśl, że RA mógłby zaśpiewać „Silent night” mam ciarki…
Nie sądzę, Aniu, żeby to wynikało z "opamiętania się" Ryśka. Po pierwszym "Hobbicie" zachowywał się jak angielski dżentelmen z XIX-wiecznej szkoły z internatem, co nie przeszkodziło mu śpiewać z wyraźnym upodobaniem - raz solo ("na kacu"), a raz w duecie ze straszliwie fałszującym dziennikarzem.
UsuńHa! W głowie błysnął mi pomysł na projekt "Rysiowsko-fanowski". "Cicha noc" to kolęda międzynarodowa, a fanki Ryśka to też międzynarodowe towarzystwo. Pięknie byłoby nagrać tę kolędę tak, by Rysiek zaśpiewał pierwszą zwrotkę, a następnie tę samą zwrotkę po kolei fanki z różnych krajów - każda w swoim języku. Kończyłoby się to zaśpiewaną znowu, ale o pół tonu wyżej, pierwszą zwrotką po angielsku, ale tym razem Rysiek + wszystkie dziewczyny (uwaga dla dźwiękowca - głos Ryśka na pierwszym planie, fanki robią za tło). Dochód ze sprzedaży empetrójek przeznaczony na cel charytatywny.
I znów wysuwa się na plan pierwszy list do RA, z tą tylko różnicą, że z prośbą o wsparcie fajnego projektu, Kasieńko. Myślę, że na realizację w tym roku jest już za późno, ale w przyszłym roku może miałabyś szansę aby przekonać RA do takiego projektu, nie tylko ku naszej uciesze ale przecież na zbożny cel.
Wiesz, idea ideą, ale wyobraź sobie ogarnięcie tego wszystkiego od strony logistyki.
UsuńNajpierw nawiązać kontakt z najbardziej zróżnicowaną narodowościowo grupą fanek - i to jeszcze takich, które umieją i nie boją się zaśpiewać. Potem przekonać Ryśka. Później całe to międzynarodowe towarzystwo musiałoby się zjechać w jedno miejsce i spędzić tam nie wiadomo ile czasu. A znalezienie dobrego studia nagrań, wytwórni - to też nie pikuś. Napisać do Ryśka można - czemu nie? Gorzej, jak przyjdzie odpowiedź: "Świetny pomysł. Załatw wszystko, ja się dostosuję". I wtedy naprawdę się znajdę w du... żych kłopotach.
Wiesz w dobie internetu nie byłoby konieczne zebranie tych wszystkich fanek w jednym miejscu…ale cała pozostała logistyka to faktycznie całkiem spora góra do przejścia. No cóż, może komuś uda się namówić RA ( może w którymś z nadchodzących wywiadów) do zaśpiewania chociaż jednego wersu kolędy a internetowy świat „dorobi” resztę :-)
UsuńWitam, zrysiowane. Nasz ulubieniec się nie lenił tylko był zaziębiony, miał katar. Widziałyście w Madrycie jak wycierał nos. Nie dziwię się, tak było zimno a on w samym garniturku. Żeby chociaż tłuszcz go ogrzewał - a tu on taki szczuplutki bez grama tłuszczu.
UsuńNie sądzę aby ten projekt wypalił. Fanek w świecie Rysiek ma miliony.
UsuńAle mam pomysł, w tym roku jest już za późno, ale w przyszłym kto wie.
Fanki z Polski mogłyby zrobić kalendarz ale nie z 12 miesiącami tylko z tygodniami,
a każdy tydzień to jedno zdjęcie Ryśka wybrane przez każdą z nas. Co wy na to, ja jestem za.
Biedny Rysiek zaziębia się co zimę. W zeszłym roku też miał taką infekcję, aż żal go się robiło. Miałam ochotę pobiec do niego wtedy z maścią rozgrzewającą i wielkim kubkiem herbaty z sokiem malinowym. Wtedy mamusia go do zdrowia doprowadziła, może w tym roku będzie podobnie.
UsuńBa, wiadomo, że projekt by nie wypalił, choćby ze względu na zbyt skomplikowaną logistykę. Wątpię jednak, żeby fanek Ryśka było aż kilka milionów. Owszem, paru milionom może się podobać (bo trudno żeby się nie podobał), ale wśród nich osób tak naprawdę ześwirowanych na jego punkcie jest chyba o wiele mniej. Pomysł ten jest po prostu jednym z marzeń, które mi się nasunęło po rozmowie z Anią. Znaleźć się z Ryśkiem w tym samym studio nagrań... Stać obok niego ze słuchawkami na uszach... Miła, bożonarodzeniowa wizja z lecącą w tle "Cichą nocą" na baryton i chór żeński.
Też jestem za kalendarzem. Jak sobie wyobrażasz jego formę, Jolu? Elektroniczny - do własnoręcznego (własnodrukarkowego) wydrukowania, czy w gotowej, papierowej formie, rozprowadzany między chętne dziewczyny po kosztach?
Kasieńko, sądzę, że to byłby kalendarz wydany na kredowym papierze, z przekładanymi kartkami.
OdpowiedzUsuńZdjęcia powinny być o dobrej rozdzielczości, a na drugiej stronie winien znajdować się opis (życiorys + z jakiego filmu itp). Byśmy rozprowadzały go między osoby chętne i oczywiście po kosztach.
Zawsze chciałam taki mieć. Jeden powiesiłabym w pracy a drugi w domu.
Cudny pomysł! Trzeba by ustalić kwestię techniczną, tj. minimalną rozdzielczość, która pozwoliłaby na uzyskanie wydruku dobrej jakości, a później już tylko wybierać swoje ulubione fotki do kalendarza.
UsuńNo i niestety, obieg musiałby być mocno nieoficjalny, inaczej smutni panowie od praw autorskich mogliby zacząć się czepiać.
Może któraś z dziewczyn zna się na rozdzielczości, a jeżeli nie to poprosi się specjalistów, którzy zajmują się zawodowo drukowaniem kalendarzy. Wydaje mi się że już trzeba się tym zająć (wybór zdjęć) a w wakacje drukować w drukarni. O prawa autorskie trzeba się dowiedzieć. Jeżeli będzie potrzebna zgoda Ryśka to z pewnością się zgodzi. Oczywiście byśmy jeden z kalendarzy mu sprezentowały.
OdpowiedzUsuńTo nie Ryśka zgoda byłaby potrzebna, a agencji fotograficznych, a one zaśpiewałyby taką cenę, że wszystkie włosy by nam dęba stanęły, z rzęsami włącznie.
UsuńDlatego pisałam o obiegu mocno nieoficjalnym. Dla własnych celów możesz drukować, co chcesz, jak chcesz i na czym chcesz, ale przy dystrybucji (nawet non-profit) zaczynają się schody. Zauważ, że Ali ze swojej strony usunęła wiele kartek ze zrobionego przez siebie kalendarza (wszystkie zdjęcia nie będące filmowymi fotosami), by uniknąć pozwów, mimo że żadnych zysków z tego nie czerpała.
Pomysł na kalendarz nadal uważam za znakomity, byle po cichu, miłe panie.
To zrobimy z fotosami z filmów. Nie znam się na prawie, ale czy istnieją sposoby- na przykład
OdpowiedzUsuńw postaci prezentów dawać takie kalendarze.. Trzeba pogadać ze znajomymi prawnikami .
Ale powiem Ci Kasieńko, że jestem napalona na taki kalendarz.
To każda z nas będzie drukować kalendarz dla siebie, tylko się umówimy co do zdjęć. Ja na przykład mogę mieć w szósty tydzień ze zdjęciem takim jak ty masz w 17 tygodniu.
OdpowiedzUsuńMusimy tą sprawę dobrze przemyśleć i porozmawiać ze specjalistami.
Ja bym sobie nie odmawiała przyjemności posiadania profesjonalnie wydrukowanego kalendarza. Trzeba by po prostu wszystkie sprawy z nim związane omawiać prywatnie (przez maila), nie zamieszczając na publicznym, jakby nie było, blogu wzmianki, że "oto kalendarz drukowałyśmy - chętnych zapraszamy do zakupu!!!". Bardzo wiele ciekawych fanowskich inicjatyw powstaje właśnie w ten sposób - wszystkie szczegóły dogaduje się mailem i na PW, by nie drażnić "copyrightu".
UsuńTo jest myśl. Zobacz Kasieńko na blogu Ani jesteśmy tylko my dwie a pomysł rozwijamy jak trzeba, zobaczymy jak będzie nas więcej może w niektórych głowach coś zaświta co i jak można zrobić aby wyszedł profesjonalny kalendarz.
OdpowiedzUsuńMożna pomału rozglądać się po drukarniach zajmujących się wydrukami wszelakimi (bo te większe to przyjmują raczej hurtowe zamówienia - od 50 szt. w górę). Z reguły dostarcza się im tylko pliki, a oni wykonują całą resztę (czasem łącznie z układem graficznym kalendarza). Czas jest - można wybrać najlepszą opcję.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł z RA kalendarzem, chociaż ja nie posiadam żadnego kalendarza na moich ścianach z uwagi na brak miejsca, wystarczają mi te z RACentral, które co miesiąc zmieniam w moim kompie ( w pracy). Ale jak słusznie zauważyła Kasieńka myślę, że prawa autorskie do zamieszczonych zdjęć znacznie zawyżyłby wartość takiego kalendarza. I zgadzam się, że jedyny sposób zrobić „po cichu” kilka sztuk, powiesić na ścianie i co dzień radować oko :-)
OdpowiedzUsuńNo to dziewczyny startujemy.
OdpowiedzUsuńNa początek liczymy ile tygodni będzie miał rok 2015 i wybieramy zdjęcia o bardzo dobrej rozdzielczości.
Witam Aniu, my nie mówimy,że tych kalendarzy będzie kilkaset tylko najwyżej kilkanaście.
Teraz jest bardzo dużo takich drukarni, więc z tym nie powinno być problemu.
53 zdjęcia na 53 tygodnie roku 2015 :-)
OdpowiedzUsuńTeraz trzeba wybrać zdjęcia. Jak poznać kiedy zdjęcie nadaje się do kalendarza.
OdpowiedzUsuńIm większe, tym lepsze. I najlepiej pionowe (bo kalendarz lepszy chyba byłby pionowy), ewentualnie kolaż kilku poziomych.
OdpowiedzUsuńZaczynam już szukać dużych zdjęć. Na pulpicie utworzę folder pt: zdjęcia do kalendarza.
OdpowiedzUsuńPo kilka będziemy wysyłać na pocztę Ani do zaakceptowania.
Ania będzie przesyłać dla osób chętnych na pocztę. Żeby nie powtarzały się.To jeszcze trzeba przedyskutować. Myślę że damy radę przecież jesteśmy bystre i mądre kobitki.
Świetny pomysł Jolu, ja też otworzę specjalny folder, chociaż nie podejmuję się ich „akceptowania”, jedynie mogę stwierdzić, czy dane zdjęcie już było.
UsuńPrzepraszam Aniu, że bez Twojej zgody posłużyłam się Twoją pocztą. Pomyślałam sobie ze skoro pomysł zrodził się na Twoim cudownym blogu to zajmiesz się wstępną weryfikacją.
OdpowiedzUsuńAleż Jolu nie masz za co przepraszać, chodziło mi o to, że „akceptowanie” to zbyt duże słowo, ale „weryfikacja”, którą rozumiem jako stwierdzenie czy ktoś już takie zdjęcie podał czy też nie, o wiele lepiej tu pasuje. I jak najbardziej mój mail może służyć do tego projektu.
UsuńNo to wszystko na początek ustalone. Tu też mówię RA-snów.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy moje przyjaciółki.
Nie widziałam ,że EL jest mężatką i urodziła dziecko. A tak chciałam ich swatać. Chociaż kiedyś Rysiek powiedział że nie chciał by partnerki z branży. Pewnie miał przykre doświadczenia z aktoreczką która od niego odeszła.
Nie, Evangeline mężatką nie jest. Jest tylko w związku.
UsuńCo Rysiek mówił, to mówił, ale myślę, że gdyby spotkał na swojej drodze aktorkę, która z kretesem zawróciłaby mu w głowie, to nie obchodziłoby go to, że jest z branży. Mówił też, że nie wyobraża sobie związku z fanką. Miejmy nadzieję, że prawdziwe jest powiedzenie, iż "tylko krowa nie zmienia poglądów". :-D
Małżeństwa aktorskie to trudne związki. A to jedno z nich jest gdzieś na planie filmowym za oceanem, a to drugie - mogą nie widywać się przez długie miesiące. Czasem wkrada się zazdrość o powodzenie, o lepsze role współmałżonka. Dlatego zdarza się, że mąż lub żona rezygnuje z kariery właśnie po to, by małżeństwo przetrwało.
A po jakimś tam czasie pada zdanie: "poświęciłam/em dla ciebie karierę a ty co?". Jak dla mnie, to jeśli już na starcie albo później dla ratowania związku któraś ze stron z czegoś rezygnuje to nikłe szanse na szczęśliwe wspólne życie.
UsuńZwiązek to nie granie na green screenie i z wyobrażaniem sobie nie należy przesadzać. Zanim się coś odrzuci bądź nie, to wpierw należy tego spróbować - problem polega na tym, że Ryś nas nie zna. Gdyby znał, to swoją opinię w kwestii związku z fanką poddał by gruntownej weryfikacji. Fanka fance nie równa. Oczywiście rozumiem o co mu chodzi: czy dziewczyna kocha jego -Richarda czy swoje wyobrażenie o nim-zlepek postaci przez niego kreowanych. My nie mamy problemów z odróżnieniem realu od fikcji: innego świra mam na punkcie Ryśka a innego na punkcie Gay'a, Johna P./T/S itd. (zupełnie inne fantazje).