Muszę jeszcze raz odsłuchać, bo przez dzisiejszy mecz, który tu przy mnie mój Ojciec ogląda słabo słyszałam. Ale z tego co zrozumiałam po 1-szym odsłuchu, Ryś znów został zapytany o cyrk, i powiedział, że fani ją zabiją za to; mówił, ale powiedział co musiał robić w tym Budapeszcie ( i nie jestempewna czy dobrze zrozumiałam, mówił o melonie i wkładaniu języka do niego (?)) w każdym bądź razie otrzymał „kartę artysty”; o tym jak to się stało, że stał się aktorem- jeśli dobrze rozumiałam to zajęcia z taneczne, i że był wielkim czytelnikiem, dużo czytał m.in. Tolkiena; mówił o „Cats”; zapytany dlaczego przeniósł się do YN czy ze względu na Broadway czy ze wzgl. na produkcje tv, stwierdził, że nie wyklucza ani jednego ani drugiego, jak również powrotu/pobytu w Londynie; znów powtórzono i rozszerzono zapytanie o media społecznościowe, wspomniał o „my space” ale to nie dla niego, znów wspomniano o tweeterze; na wspomnienie, że Benedykt C. opisuje każdy swój ruch Ryś stwierdził, że nie sądzi, że ludzie byliby zainteresowani jego ruchami; przyznał, że podczas pracy nad postacią uzupełnia korzystając z książek, z fotografii, muzyki; zapytano go o „Nort&South”, powiedział, że Thornton nie był mokry, na to pani zapytała się ile fani zapłaciliby za możliwość zobaczenia go w mokrej koszuli, i czy ktoś ma wodę-Ryś zareagował jakby wylewał kubeł z wodą z uśmieszkiem pokręcił głową ( mina dla mnie bezcenna :)), Ryś wspomniał casting do tego filmu, że wziął książkę i przeczytał notkę z tyłu, i wiedział, że musi to zagrać, nie czytał książki tylko stwierdził to po przeczytaniu tych kkilku linijek, ale casting to było prawdziwe wyzwanie; zapytany co musiał zrobić aby dostać tą rolę odpowiedział,że niezbyt dużo, grał gościnne w tv, że te role pozwoliły go zaangażować tak samo jak było w przypadku Thorina; zapytany czy lubi Jane Austen i którą postać chciałby zagrać, odpowiedział, ze lubi, że w szkole przeczytał wszystkie jej powieści, ( niestety nie znam angielskich tytułów jej powieści i nie wiem o której mówiono) ale RA podziwiał ją jak i Gaskell za znajomość męskiego umysłu; zapytany o nowy projekt „In to the Storm” powiedział, że musiał używać amerykańskiego akcentu, ale prosił aby nie musiał go zademonstrować. To tak z grubsza, bo wciąż nie mam słuchawek :-)
Dzięki Aniu Kochana - ja najbardziej byłam ciekawa tego "back to London". Jakże się Ryś myli w kwestii zainteresowania jego ruchami - ale cieszę się, że czegoś takiego nie robi.
Bardzo proszę Zosiu :-) Tak, bardzo jesteśmy ciekawi prawie każdego jego ruchów, może nie aż tak szczegółowych jak to czyni Benedykt Cumberbatch, ale fajnie byłoby wiedzieć co Ryś aktualnie porabia, tylko zastanawiam się czy jeśli zacznie tweetreować to czy zrezygnuje z pisania do nas fanów listów. Hmm..
A jeszcze na początku, zapytany o media społecznościowe, Rysiek stwierdził, że jest straszne opóźniony i zanim by wszystko nadgonił i zaczął udzielać się np. na Facebooku, to te portale dawno wyszłyby już z mody. Mógłby oczywiście się upić i zacząć rozpisywać na tematy polityczne, ale (naiwniaczek kochany) znów spytał: "Ale kogo by obchodziły moje opinie na jakiś temat?" Rysiu, wiedz, że w tym momencie podnosi się las rąk. Wszystkie, jak jedna żona, chcemy znać twoje opinie, przemyślenia i upodobania. Loguj się i pisz - zobaczysz, jakie będziesz miał wielkie grono czytelniczek i subskrybentek. :-)
Zaniepokoił mnie ten amerykański akcent w "Into the Storm". No jak można było taką krzywdę Ryśkowemu pięknemu głosowi zrobić?! Owszem, niech się akcja dzieje w Stanach, ale przecież nie ma przeszkód, by główny bohater był Anglikiem. Anglik osiadły w Stanach... czy tak strasznie zmieniłoby to treść filmu? A przynajmniej miło by było Ryśka posłuchać.
Jak kiedyś już o tym mówiłyśmy, spodziewałyśmy się, że tak właśnie będzie, niestety. Poza tym, przypuszczam, że film jest skierowany do widzów w Stanach, więc Ryś musiał się dostosować. A skoro już wspominamy In To… to czytałam, że zwiastun ma się ukazać w tym miesiącu.
Oczywiście, można to wszystko wytłumaczyć logicznie i praktycznie. Ale i tak moje umiłowanie angielskiego akcentu (a już akcentu w Ryśkowym wykonaniu szczególnie) trochę cierpi na taką wieść. Ooo, to pozostaje z niecierpliwością oczekiwać na zwiastun. I modlić się, by Ryśka było w nim jak najwięcej.
Tak odn. tłumaczenia i motywu z melonem - Ryś brał udział w castingu do reklamy jakiegoś napoju. Chodziło o całowanie się z melonem, w którym wycięta była dziura. Problem polegał na tym, że melon był jeden, a kandydatów od cholery, ergo wszystkie te facety wtykały języki w ten sam owoc.... Jak to ujął Ryś - łelkom tu szłobiz ;) A mokry Thronton był odniesieniem do pana Darcy'ego z Dumy i Uprzedzenia i jego słynnej mokrej koszuli ;) Aha, i my space. Ryśkowi chodziło o to, że generalnie jest "w tyle", jesli chodzi o portale społecznościowe i jeśli myśli o tym w ogóle, to do głowy przy chodzi mu właśnie maj spejs, a to przecież równie przestarzałe jak nasza polska nasza-klasa :) i nie widzi siebie udzielającego się w ten sposób, bo jakoś obawia się wizji siebie pijanego, jak produkuje wynurzenia odn. polityki etc. i "kogo by interesowało jego zdanie na dany temat".. no tu by się zdziwił ;)
No, ale o melonie i o mokrej koszuli Darcy'ego nikt chyba nie wspomniał szerzej, ergo nie jest aż tak źle z moim opóźnieniem ;) Trafnie ktoś już zauważył, że to, co jest w Richardzie fajne, to ta jego normalność. Jak najbardziej wyobrażam sobie siąść z nim nad kieliszkiem wina (skoro piwa nie pija ;)) i pogadać o czymkolwiek, największych pierdołach..:) Cholera, ideał :D
Znalazłam Twojego bloga może ze 2 dni temu.. i dosłownie odpłynęłam. Siedzę przed komputerem niemalże non stop i pochłaniam :D Nie tak dawno mój facet śmiał się, że jestem fangirl Ryśka, na co straszliwie się oburzałam, ale widzę, że chyba ma rację ;) Ale co ja poradzę, że on taki cudowny jest i gęba sama mi się śmieje, ilekroć oglądam jakiś wywiad z nim. Inteligencja, skromność, klasa, poczucie humoru i przeogromny urok osobisty. A do tego niesamowity głos.. Tak że to chyba oficjalne - zostałam zrysiowana :D Dzięki, że jesteś i prowadzisz tego bloga. Pozdrawiam!
Witaj Saszo:) Cieszę się, że tu do nas trafiłaś, a po Twoim wpisie mogę całkowicie potwierdzić diagnozę Twojego faceta, jak nic jesteś zRYSIOwana :) Również pozdrawiam :-) I bardzo dziękuję za miłe słowa o tym miejscu, to naprawdę dużo dla mnie znaczy.
Jestem totalnie zRYSIOwana na obecną chwilę, ale jakoś nie jest mi z tym źle, wręcz przeciwnie ;) I oczywiście nie ma za co dziękować, nawet nie wiesz, ile fanowskiej radochy mi Twój blog przysporzył :)
Mam nadzieję, że do 2 części też powstanie takie cudeńko. Aniu, mnie też wydaje się że padły słowa o języku w melonie... :) Ale i tak końcówka była najlepsza. Rysiek z każdym dniem rozbraja mnie coraz bardziej. Wspaniały facet, taki... kurczę, taki normalny. Taki nasz. Dogadałby się z nami bez problemu z tym swoim poczuciem humoru :)
Kate, ,mnie też w zrozumieniu 1-szej części pomogła transkrypcja, do której link umieściłam swego czasu aktualizując niedzielny post. Nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam z tym melonem, że stało ich ( kandydatów ?) sporo i że wszyscy musieli „całować” tego melona. Ale masz rację, cudny jest ten Ryś, i mądry i zabawny. Oj pasowałby do naszego towarzystwa i to baaaardzo :)
Konkretnie to chodziło o arbuza :) Casting do reklamy jakiegoś napoju. Kandydaci musieli "ucałować" arbuz z wyciętym w nim otworem. Już po fakcie Rysiek zorientował się, że w kolejce czeka sporo facetów, a arbuz jest tylko jeden. Wyglądało na to, że wszyscy po kolei wsadzali tam swój język. ;-)
Aniu, dzięki. Po pierwszej części nie mogłam się doczekać następnej. Myślę, że wszystkie lubimy takiego Rysia rozluźnionego i uśmiechniętego, potrafiącego mówić o rzeczach poważnych i zupełnie niepoważnych. Po każdym takim wywiadzie utwierdzam się w przekonaniu, że to facet, z którym tak zwyczajnie można pogadać, nawet o Jane Austin ( podziwiam, że przeczytał, bo ja walczę już kolejny raz, ale tym razem " wygram, albo zdechnę" :)) A jako że sam stwierdził, że jest "yes to everything" (pal licho kontekst), to kto wie... pomarzyć można :))
Tak, Rysiek jest nastawiony pozytywnie do wszystkich projektów. Trzeba kuć żelazo, póki gorące, póki jeszcze RA ma czas i organizować projekt "Imieniny" lub zlot kawiarenki "Pod Ryśkiem" wraz z jej patronem. W ogóle bardzo podoba mi się ten wywiad. Oprócz miłej atmosfery i żarcików jest też sporo konkretów, które trochę poszerzają naszą wiedzę z "rysiologii". Jakież to trzeba mieć zacięcie i pewność siebie, by nie znając treści książki, być przekonanym, że jest się stworzonym do danej roli, przekonać ludzi odpowiedzialnych za obsadę i jeszcze tak wspaniale tę postać zagrać.
Albo mieć niezłą wyobraźnie. Ale potem w dodatkach do „N&S” powiedział, że książkę Gaskell miał cały czas pod ręką, więc widać, że szybko nadgonił zaległości. ;-)
Pewnie kiedy już go obsadzili, to przestraszył się trochę, pomyślał sobie: "Skończyły się żarty" i postanowił na serio wziąć się za kształtowanie postaci. No i chcąc, nie chcąc, uzupełnił braki, by później nikt mu nie mógł zarzucić, że jego postać pięknie wyglądała, ale obok pana Thorntona to chyba nawet nie stała.
Albo wolał przeczytać książkę niż w całości dopisywać historię ( bo sporo by tego musiało być ;-)), jak to robi ze swoimi postaciami. A tak poważnie, myślę, że jako perfekcjonista musiał przeczytać oryginalną powieść, żeby lepiej zrozumieć pana Thorntona.
Dzięki Aniu za kolejną część wywiadu. Jeszcze żyję fanfikiem Kate, a tu już kolejna perełka:)Super:) Ryś jest jak zwykle piękny, uśmiechnięty, wesoły. Taki dżentelmen w każdym calu. Twierdzi, że ludzi nie interesuje co porabia. O jak bardzo się myli! A co do mokrej koszuli, to może kiedyś ktoś mu zorganizuje sesję z taką mokrą koszulą. Chyba się za to pomodlę:)
Proszę bardzo Kiril, sama byłam zaskoczono, ze to dziś ukazała się 2-ga część :-) Całkiem niezła propozycja, ale myślę, że czy to się Rysiowi podoba czy też nie już za chwilę będziemy go widzieć w mokrej koszuli – wszak w „In to…” akcja dzieje się w trakcie burzy, a i z udostępnionych do tej pory zdjęć widać, że będzie miał mokrą koszulę :)
Prowadząca mądrze i sprytnie zapytała: "Ile byście zapłaciły, fanki, żeby zobaczyć tego faceta w mokrej koszuli?". Kobieto kochana, dużo! Bardzo dużo! Fotograf, który wykonałby taką sesję, zarobiłby kokosy, bo pisma, zwęszywszy zapotrzebowanie, przelicytowywałyby się nawzajem, aby móc opublikować takie fotki u siebie. Rysiek oczywiście speszył się tym pytaniem - słodziak kochany!
Jestem pod wrażeniem! W dzisiejszej cyfrowej rzeczywistości Faceta nie ma na Facebooku ani Twitterze, ponadto grywa w filmach z rzadka, a ma rzesze fanów na całym świecie, jak choćby Gospodyni tego bloga i jej Goście. Przy okazji chylę czoła przed jej działalnością. Jakość tego bloga (zarówno wizualna, jak i językowa), dobór tematów, miły stosunek do gości, zasługują na słowa uznania i zachęcają do częstszych odwiedzin. Brawa dla Pani Ani!
Jako stały bywalec zgadzam się w 100%. No, prawie w 100 - Rysia może nie ma co rusz na afiszu - ale jakość się liczy nie ilość. A Rysiek jak już jest to na 200% i niech się nagradzane gwiazdy chowają, bo mogłyby się od niego niejednego nauczyć. Taki miły wpis na zakończenie/rozpoczęcie dnia. Ale z drugiej strony - czy kiedykolwiek był tu jakiś niemiły? Jak tu samo doborowe towarzystwo pod chorągwią Ryśka stacjonuje a właścicielka kawiarni - Ania nasza cudowna - dba o nas i pozwala się szarogęsić.
O tak, uwielbiam się szarogęsić na cudownym blogu Ani... Sama nie jestem ani facebookowa ani twitterowa. (choć niektórzy mówią, iż jeśli czegoś nie ma na "fejsie", to nie ma tego w ogóle)... więc swym wyznaniem Richard znowu zawojował mnie dokumentnie. Zresztą, czym on mnie nie zawojował?
Myślę, że jestem Wam wszystkim winna pewne wyjaśnienia na temat braku mojej obecności w naszej kawiarence jak i braku należytych odpowiedzi na Wasze komentarze. Jest mi trudno o tym pisać … w czwartek wraz z moim koleżeństwem pożegnaliśmy naszego bardzo dobrego kolegę z pracy, który zginął w wypadku (…)
Aniu, strasznie mi przykro... Trzymaj się kochana :* I pamiętaj, że jesteśmy z Tobą. Nami się nie przejmuj, nie musisz się tłumaczyć. Mam nadzieję, że wkrótce dojdziesz do siebie.
To straszne przeżycie i szok - dla znajomych, przyjaciół i przede wszystkim dla rodziny. W takiej sytuacji wesołe i beztroskie pogaduszki to ostatnia rzecz, na jaką ma się ochotę. Rozumiemy to i dziękujemy, że zechciałaś się z nami tym podzielić. Absolutnie nikt nie będzie Ci miał za złe Twojej rzadszej obecności. Trzymaj się. Będziemy na Ciebie czekać z kawą, winkiem i Ryśkowymi fantazjami.
Kochana Aniu łącząc się z Tobą w bólu przesyłam Ci tę piękna i smutną piosenkę. http://www.youtube.com/watch?v=imzkwkgUF4E#t=42 Jeśli już dojdziesz do siebie postaraj się przetłumaczyć o czym Rysiek tym razem mówił.
Początek wywiadu w moim niedoskonałym tłumaczeniu:
MB: Marcia Killingsworth [o ile dobrze napisałam], która prowadzi stronę fanowską Richard Armitage US, mówi, że dopiero co nakręciłeś „Into the storm” – to twój następny projekt, który wejdzie na ekrany w tym roku. Mówisz tam z amerykańskim akcentem? AR: Tak. MB: Marcia chciałaby wiedzieć… AR: Nie poprosisz mnie, żebym go zademonstrował. Nie! MB: …czy mógłbyś coś powiedzieć z amerykańskim akcentem. Czy masz numer telefonu, pod który mogłaby zadzwonić i… AR: Jedziemy z tym filmem na CinemaCon pod koniec marca. MB: Naprawdę? AR: Jesteśmy tym bardzo podekscytowani. A później pokazujemy go na ComicCon… MB: ComicCon? W San Diego. AR: …w San Diego w tym roku. A do kin wchodzi chyba w sierpniu tego roku. MB: Wyśmienicie. A więc możemy spodziewać się filmu o burzy, będziesz grał w strugach deszczu. AR: Gramy w wietrze i deszczu. To film z efektami specjalnymi, ale wcale nie wygląda, jakby było ich dużo. Efekty pogodowe wyglądają realistycznie. Pogoda jest czymś, co trudno jest stworzyć cyfrowo. Ale kręciliśmy w Detroit – to niesamowite doświadczenie, pojechać do tego miasta i ujrzeć, jak się zmieniło, jak podupadło. To miejsce zrobiło na mnie wrażenie. Mam nadzieję, że się udało. MB: A teraz ukaże się twój audiobook? AR: Tak. MB: Nagrałeś „Hamleta”? AR: Tak. Tak, to nie jest szekspirowski „Hamlet”, tylko oparty na tej historii. Są tam fragmenty języka używanego przez Szekspira. MB: Żadnych wielkich przemów? AR: Od czasu do czasu autorzy przemycają małe urywki, ale jest to powieść oparta na tej historii. Wszystkie inne historie, których nie widać w sztuce, co jest moim zdaniem fascynujące. MB: Naprawdę? AR: Widzisz, jak Hamlet jedzie do Anglii, jak Rozenkranc i Guildenstern tam jadą, jak zostaje zaatakowany przez piratów, widzisz, co się dzieje z Ofelią za zamkniętymi drzwiami. To było ciekawe. MB: Genialne! AR: Bardzo trudno mi było mówić głosem Ofelii przez prawie cały rozdział. Jest taki rozdział, w którym czyta… MB: Możesz nam zademonstrować kawałek? Tylko kawałek! AR: Nie, musisz kupić książkę. MB: Zapłacę, chcę to zobaczyć! AR: Było trudno… MB: Kawałek na zachętę! AR: …bo to siedemnastolatka. Kilka linijek nie byłoby kłopotem, ale kiedy muszę czytać cały list, przy którym bardzo się złości… Kiedy ja się gniewam, głos mi się bardzo obniża. I Ofelia nagle zaczęła mówić: [niskim głosem] „O, Ofelio!” Niezły ubaw. MB: Czy to prawda, że zostałeś nazwany po Ryszardzie III? AR: To prawda, tak. Urodziłem się dwudziestego drugiego sierpnia, w rocznicę śmierci Ryszarda III w bitwie pod Bosworth. MB: Masz powiązania z tą historyczną postacią. Czy chcesz go zagrać na scenie, czy zrealizować jakiś projekt filmowy związany z jego życiem? AR: Nigdy nie opuszcza moich myśli, jeśli chodzi o realizację jakiegoś filmu dokumentalnego o jego życiu. Myślę, że zasługuje, by pojawić się na ekranie, byłaby to niezwykła opowieść. Sądzę, że Wojna Róż jest niezwykła, ostatni brytyjski, angielski monarcha, który zginął na polu bitwy, w walce, szlachetną śmiercią. Myślę, że jest niezrozumianą postacią. Ale to jest właśnie powód, by prowadzić badania, bo niczego się do końca nie wie. Nie wiem, czy udałoby mi się go zagrać w filmie, ale na pewno spróbowałbym na scenie. MB: Napisałbyś scenariusz? Pisałeś scenariusze? AR: Kiepski ze mnie pisarz. Jestem dobry w adaptowaniu tego, co piszą inni. Ale składanie w całość pomysłów i dyskutowanie o nich z ludźmi jest moim długoterminowym celem na kolejne trzydzieści lat. Pewnie będę mniej grał, a więcej produkował. MB: Pójdziesz w produkcję. A chciałbyś reżyserować? AR: Jeśli ktoś by mi dał porządny umysł, bystry umysł… Chciałbym reżyserować, chociaż sądzę, że inni ludzie poradziliby sobie lepiej niż ja. Chciałbym dawać wskazówki aktorom, myślę, że potrafiłbym wydobyć z nich wykonawstwo, wiedziałbym, jak sprawić, by poczuli komfort, odprężenie i inspirację, by zagrać coś, czego nigdy przedtem nie robili. Wielu reżyserów tak ze mną postępowało.
Kasieńko wielkie dzięki za ten początek, myślę ,że jak znajdziesz chwilę, będzie ciąg dalszy. Niech Rysiek jak najwięcej gra. Chcemy go widzieć na ekranie, a nie w napisach na koniec filmu.
Kasieńko, jakie Ty dobre dziecko jesteś - taki miły prezencik na wieczór. Rysiek w każdej kolejnej części wywiadu wydaje się jeszcze cudowniejszy. Mogłoby być ich jeszcze ze trzy. Przestaję się zastanawiać nad jego wadami - on ich po prostu nie ma i już. Mam nadzieję, że znajdą się wreszcie jacyś mądrzy reżyserzy i Ryś nie będzie miał czasu na zajmowanie się produkcją, bo ku naszej radości będzie grał w filmach.
Miłe moje - przepisanie w ten sposób reszty wywiadu, przekracza, niestety moje możliwości, ponieważ trzeba mocno strzyc uszami, kiedy wchodzą sobie w słowo (bitwa akcentu angielskiego z amerykańskim jest dla mnie trudna do rozszyfrowania). Ponadto pojawiają się też nazwiska, których zapisu nie jestem do końca pewna, więc nie będę się kompromitować. Pojadę więc opisowo:
Na pytanie prowadzącej, czy fascynuje się jakimiś gwiazdami, Rysiek odpowiedział, że ostatnią taką osobą był Orlando Bloom, który teraz jest jego kumplem. Gdy go pierwszy raz spotkał widział w nim przede wszystkim elfa z filmu, a tymczasem, ubrany w głupie ciuchy (określenie Ryśka, nie moje), musiał stać przed nim twarzą w twarz i recytować tekst ze scenariusza. Wymarzoną partnerką ekranową Ryśka byłaby Janet McTeer, Sally Dexter, Fanny Ardant, Tilda Swindon. W oskarowej gorączce Ryś oczywiście dopingował Brytyjczyków, przede wszystkim Chiwetela Ejiofora, grającego w "Zniewolonym". Podziwiał też grę Michaela Fassbendera w tym samym filmie. W superlatywach wyrażał się o jakości gry obu panów. Na pytanie, czy ciężko jest mu wrócić, gdy zatraca się aktorsko w jakiejś postaci (przedtem omawiana była gra Chiwetela i tego, jak musiała być dla niego obciążająca psychicznie) przywołał scenę tortur z "Tajniaków". Panika i strach są jak najbardziej realne, mimo że wciąż powtarza się sobie, że to tylko gra. Te emocje trwały krótko, ale wciąż mu się przypominają (biedny Rysiek). Prowadząca wspomniała o "wodnej fobii" Ryśka i spytała zatroskana, czy w takim razie nie popłynie z nią w rejs. Rysiek by popłynął, byle nikt nie kazał nurkować mu w morzu. Prześladuje go straszny pech, bo w prawie każdym filmie są jakieś wodne sceny. Nie ma ich w pierwotnym scenariuszu, który czyta, ale niech tylko scenariusz pójdzie do poprawki - od razu pojawia się scenka. Wisi to nad nim jak fatum. Z reżyserów najchętniej chciałby pracować z Alexandrem Payne'em, Davidem Russellem, Michaelem Haneke, Davidem Fincherem. Rysiek na pewno nie jest rannym ptaszkiem :) Późno chodzi spać - pozostałość pracy w teatrze. Wszystkie inspiracje przychodzą mu do głowy np. o trzeciej nad ranem. Budzi się wtedy i robi notatki. Ciekawe pytanie od fanki z Niemiec - czy jest taki projekt, taki film, po którym Rysiek by stwierdził, że już dosyć, że wszystko osiągnął, spełnił swoje marzenia, fajrant! RA odparł, że gdyby istniał taki punkt końcowy, to pewnie byłby to "Hobbit", ale nie sądzi, by kiedykolwiek do tego doszło. Warsztat aktorski wciąż się rozwija, wciąż można z niego wydobyć więcej. Z biegiem czasu otwierają się nowe możliwości obsadowe, do tej pory niedostępne. To daje napęd do dalszej pracy. Aktor jest jak wino - im starszy tym lepszy. (Zgadzamy się, Rysiek!!!). Później prowadząca pokazała Ryśkowi fanowski filmik z Hiszpanii (fanki świętowały sukces Ryśka lodami czekoladowymi) i z Włoch, po czym wręczyła mu całe DVD pełne takich filmików. Rysiek zauważył, że zdjęcie, które trzymały Hiszpanki, wyglądało, jakby ktoś w nie solidnie przywalił. Drugim prezentem był Thorin-zabawka, przy tej okazji Rysiek prezentował z wyraźnym niesmakiem swój amerykański akcent, a później uroczyste wręczenie nagrody. Przemowa wzruszonego prawie do łez Ryśka zasługuje na przetłumaczenie:
Chciałbym podziękować wszystkim, którzy głosowali w plebiscycie na Ulubionego Brytyjskiego Artystę roku 2013. Jest mi naprawdę miło, że otrzymałem tę nagrodę. Właściwie nigdy przedtem nie wygrałem niczego poza małym trofeum zdobytym w szkole teatralnej za szermierkę w 1997 roku. Postawię to obok mojego szermierczego trofeum. Wasze wsparcie, wszystko, co robicie w internecie, to, że chce wam się głosować, naprawdę się dla mnie liczy, a więc… dziękuję.
No i oczywiście słowa prowadzącej na sam koniec:
Mam nadzieję, że wszystkim wam podobał się ten wywiad. Fantastycznie było wreszcie porozmawiać z Richardem Armitage’em osobiście, we własnej osobie. Był niesamowity, był przemiły, był boski – taki, jak się po nim spodziewaliście.
Nic dodać, nic ująć - mądra kobieta trafiła w sedno, wzruszenie Rysia wzruszyło i mnie. Rysiek jest doskonałym rocznikiem, głębia smaku i bukiet wyjątkowy. Z wiekiem robi się coraz bardziej aksamitny.
Jak śpiewał Bajor: "Ja jestem diabłem na dnie szklanki - trzeba mnie pić do dna". Chciałoby się skosztować tego wybornego rocznika z diabelskimi iskierkami w oczach - powąchać, posmakować, rozkoszować się powoli i wszystkimi zmysłami, aż do ostatniej kropli. Chyba znów sobie kupię jakieś Pinot Noir i będę wznosić toast w stronę Ryśkowej pięknej podobizny.
Rysiek jest diaboliczny i demoniczny - czaruje, kusi i wodzi na pokuszenie - jakby się tak człowiek w nim rozsmakował - zanurzył w tej głębi aromatów i różnorodności smaków - to już nałogowo. Napić się z nim winka też by miło było.
W nałóg to my już dawno wpadłyśmy - a nawet Ryśka jeszcze nie powąchałyśmy. No i oczywiście nie miałyśmy go na języku, jakkolwiek to brzmi. Wniosek - on jest najpotężniejszym narkotykiem świata, powinien mieć przyczepioną czerwoną plakietkę, a przed wejściem na każdą Ryśkową stronę po raz pierwszy powinny widnieć ostrzeżenia: "UWAGA! Niebezpieczeństwo utraty zmysłów, kontroli nad własnym życiem i zdrowego rozsądku! Czy na pewno chcesz wejść?". Po kliknięciu na "TAK" pojawiałoby się kolejne ostrzeżenie: "Ale czy na pewno?". Po kliknięciu na "TAK" ukazywałby się napis: "Sama tego chciałaś!". Na napicie się winka w Ryśkowym towarzystwie byłabym chętna o każdej porze dnia i nocy i w każdej lokalizacji geograficznej (no, może z wyjątkiem tych nieszczęsnych Stanów).
Kasieńko! Wielkie dzięki za linka do trzeciej części wywiadu i jeszcze większe dzięki za jego tłumaczenie. Aby łatwiej było mi wrócić do tej części wywiadu za chwilę umieszczę go w osobnym poście, i jeśli pozwolisz umieszczę również linki do Twojego tłumaczenia.
A jeśli chodzi o wywiad, to nie wiem dlaczego, ale dziwnie mi smutno po obejrzeniu tej części, może dlatego, że to ostatnia część tak cudownego spotkania z RA. Chociaż Ryś był cudowny, mimo że oszukiwał podczas wyścigu krzeseł
My nie miałyśmy go na języku ale on ma nas na widelcu i krótko nas na pasku trzyma - nawet nie musi tym paskiem grozić - wystarczy, że go ściągnie. Jeszcze nas czaruje Thortonem wyciągniętym z cylindra. Tak właściwie to my go ciągle mamy na językach - potrafimy o nim bezustannie "nadawać jak wolna Europa" - jak to się kiedyś mówiło. Przy stronach Ryśkowych powinno być jeszcze oświadczenie do podpisu , że wchodząca robi to na własną odpowiedzialność, że została ostrzeżona i pouczona o konsekwencjach. A na dole dopisek drobnym maczkiem, że właścicielka strony nie pokrywa kosztów leczenia.
Pozwólcie, że podsumuję "czarowanie" w ten sposób: http://www.pinterest.com/pin/341077371750141098/ I jeszcze tak: http://www.pinterest.com/pin/484277766152780717/ Od razu zaznaczam, że stan wywołany "czarowaniem" z użyciem wszelkich metod w pełni akceptuję. :))
Dziękuję Wam Wszystkim za Wasze myśli.:* Jedna mądra dziewczyna powiedziała mi, że „radość dzielona jest podwójna a smutek połowę mniejszy” i teraz wiem jak bardzo prawdziwe są te słowa.
Siostry kochane, jaki świetny wywiad, jaki cudowny nasz Richard! Jestem zupełnie oczarowana, śpiewam i skaczę pod sufit, tak mi się zrobiło cudnie po 16stu minutach z Ryśkiem (tylko wgapiania sie w Ryśka gwoli jasności - niestety). Czy mi sie tylko zdaje, czy miał naprawdę "szklane oczy", jak dziękował za nagrodę? Wiadomo, Rysiek jest świetnym akorem, może zagrac wszystko, ale to wzruszenie wyglądało na najprawdziwsze. Bo ja to miałam nawet baaaardzo szklane, szczególnie, jak powiedział szczerze, że "nic nigdy nie wygrał".
Miał szklane oczy, Rebecco :) Moim zdaniem jego wzruszenie było naprawdę szczere, nie zagrane. I było mi naprawdę przykro, kiedy mówił, że nigdy żadnej nagrody nie dostał. Tyle razy sam wręczał różnorakie trofea nominowanym, a on sam? Nikt go do tej pory nie docenił, nie zauważył? Żal mi się go zrobiło i miałam wielką ochotę wynagrodzić mu te wszystkie zaniedbania, jakich dopuszczały się różnorakie Akademie Filmowe i jurorzy jakichkolwiek bądź konkursów. Obsypać go deszczem nagród - i tych fanowskich, i tych oficjalnych. Przecież, do licha ciężkiego, chyba sobie na to zasłużył!
Kasieńko, masz rację i ja też się nie myliłam - kilka razy oglądałam końcówkę. Zaszkliły mu sie oczy już jak całował w podziękowaniu dziennikarkę,..coą takiego miał wówczas w profilu, ojeeeeeeju.. naprawdę był wzruszony, a mi było go tak bardzo żal, jak pewnie i Tobie. Siostry, wymyślmy jakąś nagrodę dla Ryśka!
I oczy mu się z lekka zaczerwieniły, i odchrząknąć musiał, i ślinę przełknąć, zanim wygłosił swoją "przemowę zwycięzcy". O, tak - w moich oczach jest laureatem: Złotego Cylindra - za najlepszą rolę w serialu o tematyce XIX-wiecznej, Złotego Prochowca - za najlepszą rolę w serialu o tematyce szpiegowskiej, Złotej Lufy - za najlepszą rolę w serialu o tematyce sensacyjnej, Złotego Smauga - za najlepiej zagraną postać tolkienowską, Złotego Zęba Szeryfa - za najlepszą rolę w filmie o Robin Hoodzie. A oprócz tego Platynowy Sztylet - za najbardziej przenikliwe spojrzenie wszechczasów, Kryształowe Bąbelki - nagroda przyznawana gwiazdom, którym sodówka nie uderzyła do głowy... Dorzućcie coś do tej wyliczanki, siostry.
Karuello, proszę się na Ryśkowej Złotej Lufie nie wieszać! Mimo że twarda jest i na oko solidna, to jednak jest to obiekt delikatny i podatny na uszkodzenia. Nie chciałabyś chyba uszkodzić czegoś tak cennego - zwłaszcza że Złota Lufa jest jedna jedyna. Inni aktorzy wygrywają jakieś Burszynowe Dżdżownice (za filmy o tematyce przyrodniczej) czy Złote Flaczki (za filmy o tematyce kulinarnej), ale Złotą Lufą może się cieszyć tylko Rysiek. Jeśli pozwoli i udostępni, możesz ją oczywiście obejrzeć, potrzymać, pogłaskać, tylko na litość, nie wieszać się na niej!
Ok, "odwiesiła" mnie wizja tej Bursztynowej Dżdżownicy. :) a już myślałam, że spędzę dzień ze Złotą Lufą przed oczyma... wyobraźni. A poważnie, to ze wszystkich nagród i trofeów najbardziej Ryś kojarzy mi się z Graalem - także w znaczeniu przenośnym.
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Aniu,bądź WIELKA tak jak ostatnio przy 1 części-przetłumacz choć najpobieżniej,bo ja co 20słowo rozumiem...PROOSZĘ.
OdpowiedzUsuńPodpinam się pod tą prośbą :) A.
UsuńMuszę jeszcze raz odsłuchać, bo przez dzisiejszy mecz, który tu przy mnie mój Ojciec ogląda słabo słyszałam. Ale z tego co zrozumiałam po 1-szym odsłuchu, Ryś znów został zapytany o cyrk, i powiedział, że fani ją zabiją za to; mówił, ale powiedział co musiał robić w tym Budapeszcie ( i nie jestempewna czy dobrze zrozumiałam, mówił o melonie i wkładaniu języka do niego (?)) w każdym bądź razie otrzymał „kartę artysty”; o tym jak to się stało, że stał się aktorem- jeśli dobrze rozumiałam to zajęcia z taneczne, i że był wielkim czytelnikiem, dużo czytał m.in. Tolkiena; mówił o „Cats”; zapytany dlaczego przeniósł się do YN czy ze względu na Broadway czy ze wzgl. na produkcje tv, stwierdził, że nie wyklucza ani jednego ani drugiego, jak również powrotu/pobytu w Londynie; znów powtórzono i rozszerzono zapytanie o media społecznościowe, wspomniał o „my space” ale to nie dla niego, znów wspomniano o tweeterze; na wspomnienie, że Benedykt C. opisuje każdy swój ruch Ryś stwierdził, że nie sądzi, że ludzie byliby zainteresowani jego ruchami; przyznał, że podczas pracy nad postacią uzupełnia korzystając z książek, z fotografii, muzyki; zapytano go o „Nort&South”, powiedział, że Thornton nie był mokry, na to pani zapytała się ile fani zapłaciliby za możliwość zobaczenia go w mokrej koszuli, i czy ktoś ma wodę-Ryś zareagował jakby wylewał kubeł z wodą z uśmieszkiem pokręcił głową ( mina dla mnie bezcenna :)), Ryś wspomniał casting do tego filmu, że wziął książkę i przeczytał notkę z tyłu, i wiedział, że musi to zagrać, nie czytał książki tylko stwierdził to po przeczytaniu tych kkilku linijek, ale casting to było prawdziwe wyzwanie; zapytany co musiał zrobić aby dostać tą rolę odpowiedział,że niezbyt dużo, grał gościnne w tv, że te role pozwoliły go zaangażować tak samo jak było w przypadku Thorina; zapytany czy lubi Jane Austen i którą postać chciałby zagrać, odpowiedział, ze lubi, że w szkole przeczytał wszystkie jej powieści, ( niestety nie znam angielskich tytułów jej powieści i nie wiem o której mówiono) ale RA podziwiał ją jak i Gaskell za znajomość męskiego umysłu; zapytany o nowy projekt „In to the Storm” powiedział, że musiał używać amerykańskiego akcentu, ale prosił aby nie musiał go zademonstrować.
UsuńTo tak z grubsza, bo wciąż nie mam słuchawek :-)
Jesteś nie tylko Wielka,ale i KOCHANA!!!dziękuję.
UsuńProszę bardzo Badylko, chociaż i tak się wkurzam na moje ograniczenia w temacie tłumaczenia,
UsuńDzięki Aniu Kochana - ja najbardziej byłam ciekawa tego "back to London". Jakże się Ryś myli w kwestii zainteresowania jego ruchami - ale cieszę się, że czegoś takiego nie robi.
UsuńBardzo proszę Zosiu :-) Tak, bardzo jesteśmy ciekawi prawie każdego jego ruchów, może nie aż tak szczegółowych jak to czyni Benedykt Cumberbatch, ale fajnie byłoby wiedzieć co Ryś aktualnie porabia, tylko zastanawiam się czy jeśli zacznie tweetreować to czy zrezygnuje z pisania do nas fanów listów. Hmm..
UsuńA jeszcze na początku, zapytany o media społecznościowe, Rysiek stwierdził, że jest straszne opóźniony i zanim by wszystko nadgonił i zaczął udzielać się np. na Facebooku, to te portale dawno wyszłyby już z mody. Mógłby oczywiście się upić i zacząć rozpisywać na tematy polityczne, ale (naiwniaczek kochany) znów spytał: "Ale kogo by obchodziły moje opinie na jakiś temat?"
UsuńRysiu, wiedz, że w tym momencie podnosi się las rąk. Wszystkie, jak jedna żona, chcemy znać twoje opinie, przemyślenia i upodobania. Loguj się i pisz - zobaczysz, jakie będziesz miał wielkie grono czytelniczek i subskrybentek. :-)
Dziękuję Kasieńko za uzupełnienie:*
UsuńOj obawiam się, że jak Ryś zacznie tweeterować to może spowodować zawieszenie tego medium ;)
Zaniepokoił mnie ten amerykański akcent w "Into the Storm". No jak można było taką krzywdę Ryśkowemu pięknemu głosowi zrobić?! Owszem, niech się akcja dzieje w Stanach, ale przecież nie ma przeszkód, by główny bohater był Anglikiem. Anglik osiadły w Stanach... czy tak strasznie zmieniłoby to treść filmu? A przynajmniej miło by było Ryśka posłuchać.
UsuńJak kiedyś już o tym mówiłyśmy, spodziewałyśmy się, że tak właśnie będzie, niestety. Poza tym, przypuszczam, że film jest skierowany do widzów w Stanach, więc Ryś musiał się dostosować. A skoro już wspominamy In To… to czytałam, że zwiastun ma się ukazać w tym miesiącu.
UsuńOczywiście, można to wszystko wytłumaczyć logicznie i praktycznie.
UsuńAle i tak moje umiłowanie angielskiego akcentu (a już akcentu w Ryśkowym wykonaniu szczególnie) trochę cierpi na taką wieść.
Ooo, to pozostaje z niecierpliwością oczekiwać na zwiastun. I modlić się, by Ryśka było w nim jak najwięcej.
Tak odn. tłumaczenia i motywu z melonem - Ryś brał udział w castingu do reklamy jakiegoś napoju. Chodziło o całowanie się z melonem, w którym wycięta była dziura. Problem polegał na tym, że melon był jeden, a kandydatów od cholery, ergo wszystkie te facety wtykały języki w ten sam owoc.... Jak to ujął Ryś - łelkom tu szłobiz ;) A mokry Thronton był odniesieniem do pana Darcy'ego z Dumy i Uprzedzenia i jego słynnej mokrej koszuli ;) Aha, i my space. Ryśkowi chodziło o to, że generalnie jest "w tyle", jesli chodzi o portale społecznościowe i jeśli myśli o tym w ogóle, to do głowy przy chodzi mu właśnie maj spejs, a to przecież równie przestarzałe jak nasza polska nasza-klasa :) i nie widzi siebie udzielającego się w ten sposób, bo jakoś obawia się wizji siebie pijanego, jak produkuje wynurzenia odn. polityki etc. i "kogo by interesowało jego zdanie na dany temat".. no tu by się zdziwił ;)
Usuńhaha, zanim opublikowałam post, już zostało wytłumaczone, co Ryś mówił :D
UsuńTeż mam taką nadzieję Kasieńko :)
UsuńTak Saszo, Kasieńka była szybsza, ale i tak bardzo Ci dziękuję za tłumaczenie :-)
UsuńNo, ale o melonie i o mokrej koszuli Darcy'ego nikt chyba nie wspomniał szerzej, ergo nie jest aż tak źle z moim opóźnieniem ;) Trafnie ktoś już zauważył, że to, co jest w Richardzie fajne, to ta jego normalność. Jak najbardziej wyobrażam sobie siąść z nim nad kieliszkiem wina (skoro piwa nie pija ;)) i pogadać o czymkolwiek, największych pierdołach..:) Cholera, ideał :D
UsuńAniu, prosimy !!!!!!
OdpowiedzUsuńJolu może jak będzie transkrypcja na RACentral to dopiszę więcej
UsuńZnalazłam Twojego bloga może ze 2 dni temu.. i dosłownie odpłynęłam. Siedzę przed komputerem niemalże non stop i pochłaniam :D Nie tak dawno mój facet śmiał się, że jestem fangirl Ryśka, na co straszliwie się oburzałam, ale widzę, że chyba ma rację ;) Ale co ja poradzę, że on taki cudowny jest i gęba sama mi się śmieje, ilekroć oglądam jakiś wywiad z nim. Inteligencja, skromność, klasa, poczucie humoru i przeogromny urok osobisty. A do tego niesamowity głos.. Tak że to chyba oficjalne - zostałam zrysiowana :D Dzięki, że jesteś i prowadzisz tego bloga. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj Saszo:)
UsuńCieszę się, że tu do nas trafiłaś, a po Twoim wpisie mogę całkowicie potwierdzić diagnozę Twojego faceta, jak nic jesteś zRYSIOwana :)
Również pozdrawiam :-)
I bardzo dziękuję za miłe słowa o tym miejscu, to naprawdę dużo dla mnie znaczy.
Jestem totalnie zRYSIOwana na obecną chwilę, ale jakoś nie jest mi z tym źle, wręcz przeciwnie ;)
UsuńI oczywiście nie ma za co dziękować, nawet nie wiesz, ile fanowskiej radochy mi Twój blog przysporzył :)
To tym bardziej jest mi miło :-)
UsuńMnie w perfekcyjnym zrozumieniu całej 1 części wywiadu pomogło to:
OdpowiedzUsuńhttp://richardarmitagecentral.co.uk/main.php?g2_itemId=350235
Mam nadzieję, że do 2 części też powstanie takie cudeńko.
Aniu, mnie też wydaje się że padły słowa o języku w melonie... :) Ale i tak końcówka była najlepsza. Rysiek z każdym dniem rozbraja mnie coraz bardziej. Wspaniały facet, taki... kurczę, taki normalny. Taki nasz. Dogadałby się z nami bez problemu z tym swoim poczuciem humoru :)
Kate, ,mnie też w zrozumieniu 1-szej części pomogła transkrypcja, do której link umieściłam swego czasu aktualizując niedzielny post.
UsuńNie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam z tym melonem, że stało ich ( kandydatów ?) sporo i że wszyscy musieli „całować” tego melona.
Ale masz rację, cudny jest ten Ryś, i mądry i zabawny. Oj pasowałby do naszego towarzystwa i to baaaardzo :)
\przebuszowałam pobocza na razie pobieżnie,ale tam jest całkiem sporo ciekawych rzeczy,już mam linka w zakładkach:)dzięki Kate!
UsuńKonkretnie to chodziło o arbuza :) Casting do reklamy jakiegoś napoju. Kandydaci musieli "ucałować" arbuz z wyciętym w nim otworem. Już po fakcie Rysiek zorientował się, że w kolejce czeka sporo facetów, a arbuz jest tylko jeden. Wyglądało na to, że wszyscy po kolei wsadzali tam swój język. ;-)
UsuńCiężkie jest życie artysty ;-)
UsuńAniu, dzięki. Po pierwszej części nie mogłam się doczekać następnej. Myślę, że wszystkie lubimy takiego Rysia rozluźnionego i uśmiechniętego, potrafiącego mówić o rzeczach poważnych i zupełnie niepoważnych. Po każdym takim wywiadzie utwierdzam się w przekonaniu, że to facet, z którym tak zwyczajnie można pogadać, nawet o Jane Austin ( podziwiam, że przeczytał, bo ja walczę już kolejny raz, ale tym razem " wygram, albo zdechnę" :)) A jako że sam stwierdził, że jest "yes to everything" (pal licho kontekst), to kto wie... pomarzyć można :))
OdpowiedzUsuńBardzo proszę Eve:) Ja też się cieszę, że RA trafił na wspaniałą dziennikarkę, która potrafiła wydobyć z niego to co najbardziej w nim lubimy. :)
UsuńTak, Rysiek jest nastawiony pozytywnie do wszystkich projektów.
UsuńTrzeba kuć żelazo, póki gorące, póki jeszcze RA ma czas i organizować projekt "Imieniny" lub zlot kawiarenki "Pod Ryśkiem" wraz z jej patronem.
W ogóle bardzo podoba mi się ten wywiad. Oprócz miłej atmosfery i żarcików jest też sporo konkretów, które trochę poszerzają naszą wiedzę z "rysiologii".
Jakież to trzeba mieć zacięcie i pewność siebie, by nie znając treści książki, być przekonanym, że jest się stworzonym do danej roli, przekonać ludzi odpowiedzialnych za obsadę i jeszcze tak wspaniale tę postać zagrać.
UsuńAlbo mieć niezłą wyobraźnie. Ale potem w dodatkach do „N&S” powiedział, że książkę Gaskell miał cały czas pod ręką, więc widać, że szybko nadgonił zaległości. ;-)
Pewnie kiedy już go obsadzili, to przestraszył się trochę, pomyślał sobie: "Skończyły się żarty" i postanowił na serio wziąć się za kształtowanie postaci. No i chcąc, nie chcąc, uzupełnił braki, by później nikt mu nie mógł zarzucić, że jego postać pięknie wyglądała, ale obok pana Thorntona to chyba nawet nie stała.
UsuńAlbo wolał przeczytać książkę niż w całości dopisywać historię ( bo sporo by tego musiało być ;-)), jak to robi ze swoimi postaciami. A tak poważnie, myślę, że jako perfekcjonista musiał przeczytać oryginalną powieść, żeby lepiej zrozumieć pana Thorntona.
UsuńDzięki Aniu za kolejną część wywiadu. Jeszcze żyję fanfikiem Kate, a tu już kolejna perełka:)Super:)
OdpowiedzUsuńRyś jest jak zwykle piękny, uśmiechnięty, wesoły. Taki dżentelmen w każdym calu.
Twierdzi, że ludzi nie interesuje co porabia. O jak bardzo się myli! A co do mokrej koszuli, to może kiedyś ktoś mu zorganizuje sesję z taką mokrą koszulą. Chyba się za to pomodlę:)
Proszę bardzo Kiril, sama byłam zaskoczono, ze to dziś ukazała się 2-ga część :-) Całkiem niezła propozycja, ale myślę, że czy to się Rysiowi podoba czy też nie już za chwilę będziemy go widzieć w mokrej koszuli – wszak w „In to…” akcja dzieje się w trakcie burzy, a i z udostępnionych do tej pory zdjęć widać, że będzie miał mokrą koszulę :)
UsuńProwadząca mądrze i sprytnie zapytała: "Ile byście zapłaciły, fanki, żeby zobaczyć tego faceta w mokrej koszuli?".
UsuńKobieto kochana, dużo! Bardzo dużo! Fotograf, który wykonałby taką sesję, zarobiłby kokosy, bo pisma, zwęszywszy zapotrzebowanie, przelicytowywałyby się nawzajem, aby móc opublikować takie fotki u siebie.
Rysiek oczywiście speszył się tym pytaniem - słodziak kochany!
Myślę, że na taką sesję warto byłoby uzbierać kasiorkę ;-)
UsuńJak najbardziej Aniu, jak najbardziej. Albo zorganizować coś w ramach akcji charytatywnej na przykład.
UsuńBędę zmykać, bo jutro czeka mnie dość ciężki dzień. Spokojnych RAsnów życzę.
OdpowiedzUsuńTeż zmykam. Dobrej, zRyśkowanej nocki życzę wszystkim:)
OdpowiedzUsuńAniu, ogromne dzięki!
UsuńCo za dzień pełen wrażeń - a właściwie jego końcówka. I fanfik, i wywiad :))) Zycie jak w Madrycie jednym słowem.
Ryś jest cudowny pod każdym względem, aż brak słów. Dzięki Aniu za tę kolejną część:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie pojawiła się transkrypcja do 2 części, w tempie wręcz ekspresowym :)
OdpowiedzUsuńhttp://richardarmitagecentral.co.uk/main.php?g2_itemId=350368
Jestem pod wrażeniem! W dzisiejszej cyfrowej rzeczywistości Faceta nie ma na Facebooku ani Twitterze, ponadto grywa w filmach z rzadka, a ma rzesze fanów na całym świecie, jak choćby Gospodyni tego bloga i jej Goście.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chylę czoła przed jej działalnością. Jakość tego bloga (zarówno wizualna, jak i językowa), dobór tematów, miły stosunek do gości, zasługują na słowa uznania i zachęcają do częstszych odwiedzin.
Brawa dla Pani Ani!
Jako stały bywalec zgadzam się w 100%. No, prawie w 100 - Rysia może nie ma co rusz na afiszu - ale jakość się liczy nie ilość. A Rysiek jak już jest to na 200% i niech się nagradzane gwiazdy chowają, bo mogłyby się od niego niejednego nauczyć.
UsuńTaki miły wpis na zakończenie/rozpoczęcie dnia. Ale z drugiej strony - czy kiedykolwiek był tu jakiś niemiły? Jak tu samo doborowe towarzystwo pod chorągwią Ryśka stacjonuje a właścicielka kawiarni - Ania nasza cudowna - dba o nas i pozwala się szarogęsić.
Serdecznie witam nową Anonimową i bardzo dziękuję za miłe słowa o moim blogu. Mam nadzieję, że będziesz tu częstym gościem.
UsuńPozdrawiam:-)
O tak, uwielbiam się szarogęsić na cudownym blogu Ani...
OdpowiedzUsuńSama nie jestem ani facebookowa ani twitterowa. (choć niektórzy mówią, iż jeśli czegoś nie ma na "fejsie", to nie ma tego w ogóle)... więc swym wyznaniem Richard znowu zawojował mnie dokumentnie. Zresztą, czym on mnie nie zawojował?
Myślę, że jestem Wam wszystkim winna pewne wyjaśnienia na temat braku mojej obecności w naszej kawiarence jak i braku należytych odpowiedzi na Wasze komentarze. Jest mi trudno o tym pisać … w czwartek wraz z moim koleżeństwem pożegnaliśmy naszego bardzo dobrego kolegę z pracy, który zginął w wypadku (…)
OdpowiedzUsuńAniu, strasznie mi przykro... Trzymaj się kochana :* I pamiętaj, że jesteśmy z Tobą. Nami się nie przejmuj, nie musisz się tłumaczyć. Mam nadzieję, że wkrótce dojdziesz do siebie.
UsuńAniu kochana bardzo współczuję. Jesteśmy z Tobą.
UsuńAniu Kochana, to strasznie przykre. Pamiętaj, że jesteśmy z Tobą.
UsuńBardzo mi przykro Aniu. O kawiarenkę się nie martw - dbamy, żeby ogień w kominku się palił i czekamy na Ciebie.
UsuńTo straszne przeżycie i szok - dla znajomych, przyjaciół i przede wszystkim dla rodziny. W takiej sytuacji wesołe i beztroskie pogaduszki to ostatnia rzecz, na jaką ma się ochotę. Rozumiemy to i dziękujemy, że zechciałaś się z nami tym podzielić.
UsuńAbsolutnie nikt nie będzie Ci miał za złe Twojej rzadszej obecności. Trzymaj się. Będziemy na Ciebie czekać z kawą, winkiem i Ryśkowymi fantazjami.
Jesteśmy z Tobą :(
OdpowiedzUsuńKochana Aniu, rozumiemy Twój smutek i niepojawianie się na blogu. W tej sytuacji nie ma się ochoty na wygłupy. Będziemy cierpliwe czekały na Ciebie.
OdpowiedzUsuńAniu, współczuję:( Trzymaj się kochana. Jesteśmy z Tobą:(
UsuńTRATATATAM!!!!
OdpowiedzUsuńNadeszła część trzecia, miłe zRYSIOwane:
http://www.youtube.com/watch?v=KrnOndsL10s&feature=player_detailpage
Kochana Aniu łącząc się z Tobą w bólu przesyłam Ci tę piękna i smutną piosenkę.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=imzkwkgUF4E#t=42
Jeśli już dojdziesz do siebie postaraj się przetłumaczyć o czym Rysiek tym razem mówił.
Ja też przesyłam kondolencje i wyrazy nadziei dla Zrysiowanej Ani.
OdpowiedzUsuńLonka
A tutaj jest tłumaczenie piosenki:
OdpowiedzUsuńhttp://www.tekstowo.pl/piosenka,fisher,i_will_love_you.html
Początek wywiadu w moim niedoskonałym tłumaczeniu:
OdpowiedzUsuńMB: Marcia Killingsworth [o ile dobrze napisałam], która prowadzi stronę fanowską Richard Armitage US, mówi, że dopiero co nakręciłeś „Into the storm” – to twój następny projekt, który wejdzie na ekrany w tym roku. Mówisz tam z amerykańskim akcentem?
AR: Tak.
MB: Marcia chciałaby wiedzieć…
AR: Nie poprosisz mnie, żebym go zademonstrował. Nie!
MB: …czy mógłbyś coś powiedzieć z amerykańskim akcentem. Czy masz numer telefonu, pod który mogłaby zadzwonić i…
AR: Jedziemy z tym filmem na CinemaCon pod koniec marca.
MB: Naprawdę?
AR: Jesteśmy tym bardzo podekscytowani. A później pokazujemy go na ComicCon…
MB: ComicCon? W San Diego.
AR: …w San Diego w tym roku. A do kin wchodzi chyba w sierpniu tego roku.
MB: Wyśmienicie. A więc możemy spodziewać się filmu o burzy, będziesz grał w strugach deszczu.
AR: Gramy w wietrze i deszczu. To film z efektami specjalnymi, ale wcale nie wygląda, jakby było ich dużo. Efekty pogodowe wyglądają realistycznie. Pogoda jest czymś, co trudno jest stworzyć cyfrowo. Ale kręciliśmy w Detroit – to niesamowite doświadczenie, pojechać do tego miasta i ujrzeć, jak się zmieniło, jak podupadło. To miejsce zrobiło na mnie wrażenie. Mam nadzieję, że się udało.
MB: A teraz ukaże się twój audiobook?
AR: Tak.
MB: Nagrałeś „Hamleta”?
AR: Tak. Tak, to nie jest szekspirowski „Hamlet”, tylko oparty na tej historii. Są tam fragmenty języka używanego przez Szekspira.
MB: Żadnych wielkich przemów?
AR: Od czasu do czasu autorzy przemycają małe urywki, ale jest to powieść oparta na tej historii. Wszystkie inne historie, których nie widać w sztuce, co jest moim zdaniem fascynujące.
MB: Naprawdę?
AR: Widzisz, jak Hamlet jedzie do Anglii, jak Rozenkranc i Guildenstern tam jadą, jak zostaje zaatakowany przez piratów, widzisz, co się dzieje z Ofelią za zamkniętymi drzwiami. To było ciekawe.
MB: Genialne!
AR: Bardzo trudno mi było mówić głosem Ofelii przez prawie cały rozdział. Jest taki rozdział, w którym czyta…
MB: Możesz nam zademonstrować kawałek? Tylko kawałek!
AR: Nie, musisz kupić książkę.
MB: Zapłacę, chcę to zobaczyć!
AR: Było trudno…
MB: Kawałek na zachętę!
AR: …bo to siedemnastolatka. Kilka linijek nie byłoby kłopotem, ale kiedy muszę czytać cały list, przy którym bardzo się złości… Kiedy ja się gniewam, głos mi się bardzo obniża. I Ofelia nagle zaczęła mówić: [niskim głosem] „O, Ofelio!” Niezły ubaw.
MB: Czy to prawda, że zostałeś nazwany po Ryszardzie III?
AR: To prawda, tak. Urodziłem się dwudziestego drugiego sierpnia, w rocznicę śmierci Ryszarda III w bitwie pod Bosworth.
MB: Masz powiązania z tą historyczną postacią. Czy chcesz go zagrać na scenie, czy zrealizować jakiś projekt filmowy związany z jego życiem?
AR: Nigdy nie opuszcza moich myśli, jeśli chodzi o realizację jakiegoś filmu dokumentalnego o jego życiu. Myślę, że zasługuje, by pojawić się na ekranie, byłaby to niezwykła opowieść. Sądzę, że Wojna Róż jest niezwykła, ostatni brytyjski, angielski monarcha, który zginął na polu bitwy, w walce, szlachetną śmiercią. Myślę, że jest niezrozumianą postacią. Ale to jest właśnie powód, by prowadzić badania, bo niczego się do końca nie wie. Nie wiem, czy udałoby mi się go zagrać w filmie, ale na pewno spróbowałbym na scenie.
MB: Napisałbyś scenariusz? Pisałeś scenariusze?
AR: Kiepski ze mnie pisarz. Jestem dobry w adaptowaniu tego, co piszą inni. Ale składanie w całość pomysłów i dyskutowanie o nich z ludźmi jest moim długoterminowym celem na kolejne trzydzieści lat. Pewnie będę mniej grał, a więcej produkował.
MB: Pójdziesz w produkcję. A chciałbyś reżyserować?
AR: Jeśli ktoś by mi dał porządny umysł, bystry umysł… Chciałbym reżyserować, chociaż sądzę, że inni ludzie poradziliby sobie lepiej niż ja. Chciałbym dawać wskazówki aktorom, myślę, że potrafiłbym wydobyć z nich wykonawstwo, wiedziałbym, jak sprawić, by poczuli komfort, odprężenie i inspirację, by zagrać coś, czego nigdy przedtem nie robili. Wielu reżyserów tak ze mną postępowało.
Kasieńko wielkie dzięki za ten początek, myślę ,że jak znajdziesz chwilę, będzie ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńNiech Rysiek jak najwięcej gra. Chcemy go widzieć na ekranie, a nie w napisach na koniec filmu.
Kasieńko, jakie Ty dobre dziecko jesteś - taki miły prezencik na wieczór. Rysiek w każdej kolejnej części wywiadu wydaje się jeszcze cudowniejszy. Mogłoby być ich jeszcze ze trzy. Przestaję się zastanawiać nad jego wadami - on ich po prostu nie ma i już. Mam nadzieję, że znajdą się wreszcie jacyś mądrzy reżyserzy i Ryś nie będzie miał czasu na zajmowanie się produkcją, bo ku naszej radości będzie grał w filmach.
OdpowiedzUsuńMiłe moje - przepisanie w ten sposób reszty wywiadu, przekracza, niestety moje możliwości, ponieważ trzeba mocno strzyc uszami, kiedy wchodzą sobie w słowo (bitwa akcentu angielskiego z amerykańskim jest dla mnie trudna do rozszyfrowania). Ponadto pojawiają się też nazwiska, których zapisu nie jestem do końca pewna, więc nie będę się kompromitować. Pojadę więc opisowo:
OdpowiedzUsuńNa pytanie prowadzącej, czy fascynuje się jakimiś gwiazdami, Rysiek odpowiedział, że ostatnią taką osobą był Orlando Bloom, który teraz jest jego kumplem. Gdy go pierwszy raz spotkał widział w nim przede wszystkim elfa z filmu, a tymczasem, ubrany w głupie ciuchy (określenie Ryśka, nie moje), musiał stać przed nim twarzą w twarz i recytować tekst ze scenariusza.
Wymarzoną partnerką ekranową Ryśka byłaby Janet McTeer, Sally Dexter, Fanny Ardant, Tilda Swindon.
W oskarowej gorączce Ryś oczywiście dopingował Brytyjczyków, przede wszystkim Chiwetela Ejiofora, grającego w "Zniewolonym". Podziwiał też grę Michaela Fassbendera w tym samym filmie. W superlatywach wyrażał się o jakości gry obu panów.
Na pytanie, czy ciężko jest mu wrócić, gdy zatraca się aktorsko w jakiejś postaci (przedtem omawiana była gra Chiwetela i tego, jak musiała być dla niego obciążająca psychicznie) przywołał scenę tortur z "Tajniaków". Panika i strach są jak najbardziej realne, mimo że wciąż powtarza się sobie, że to tylko gra. Te emocje trwały krótko, ale wciąż mu się przypominają (biedny Rysiek).
Prowadząca wspomniała o "wodnej fobii" Ryśka i spytała zatroskana, czy w takim razie nie popłynie z nią w rejs. Rysiek by popłynął, byle nikt nie kazał nurkować mu w morzu. Prześladuje go straszny pech, bo w prawie każdym filmie są jakieś wodne sceny. Nie ma ich w pierwotnym scenariuszu, który czyta, ale niech tylko scenariusz pójdzie do poprawki - od razu pojawia się scenka. Wisi to nad nim jak fatum.
Z reżyserów najchętniej chciałby pracować z Alexandrem Payne'em, Davidem Russellem, Michaelem Haneke, Davidem Fincherem.
Rysiek na pewno nie jest rannym ptaszkiem :) Późno chodzi spać - pozostałość pracy w teatrze. Wszystkie inspiracje przychodzą mu do głowy np. o trzeciej nad ranem. Budzi się wtedy i robi notatki.
Ciekawe pytanie od fanki z Niemiec - czy jest taki projekt, taki film, po którym Rysiek by stwierdził, że już dosyć, że wszystko osiągnął, spełnił swoje marzenia, fajrant! RA odparł, że gdyby istniał taki punkt końcowy, to pewnie byłby to "Hobbit", ale nie sądzi, by kiedykolwiek do tego doszło. Warsztat aktorski wciąż się rozwija, wciąż można z niego wydobyć więcej. Z biegiem czasu otwierają się nowe możliwości obsadowe, do tej pory niedostępne. To daje napęd do dalszej pracy. Aktor jest jak wino - im starszy tym lepszy. (Zgadzamy się, Rysiek!!!).
Później prowadząca pokazała Ryśkowi fanowski filmik z Hiszpanii (fanki świętowały sukces Ryśka lodami czekoladowymi) i z Włoch, po czym wręczyła mu całe DVD pełne takich filmików.
Rysiek zauważył, że zdjęcie, które trzymały Hiszpanki, wyglądało, jakby ktoś w nie solidnie przywalił.
Drugim prezentem był Thorin-zabawka, przy tej okazji Rysiek prezentował z wyraźnym niesmakiem swój amerykański akcent, a później uroczyste wręczenie nagrody.
Przemowa wzruszonego prawie do łez Ryśka zasługuje na przetłumaczenie:
Chciałbym podziękować wszystkim, którzy głosowali w plebiscycie na Ulubionego Brytyjskiego Artystę roku 2013. Jest mi naprawdę miło, że otrzymałem tę nagrodę. Właściwie nigdy przedtem nie wygrałem niczego poza małym trofeum zdobytym w szkole teatralnej za szermierkę w 1997 roku. Postawię to obok mojego szermierczego trofeum. Wasze wsparcie, wszystko, co robicie w internecie, to, że chce wam się głosować, naprawdę się dla mnie liczy, a więc… dziękuję.
No i oczywiście słowa prowadzącej na sam koniec:
Mam nadzieję, że wszystkim wam podobał się ten wywiad. Fantastycznie było wreszcie porozmawiać z Richardem Armitage’em osobiście, we własnej osobie. Był niesamowity, był przemiły, był boski – taki, jak się po nim spodziewaliście.
Nic dodać, nic ująć - mądra kobieta trafiła w sedno, wzruszenie Rysia wzruszyło i mnie.
UsuńRysiek jest doskonałym rocznikiem, głębia smaku i bukiet wyjątkowy. Z wiekiem robi się coraz bardziej aksamitny.
Jak śpiewał Bajor: "Ja jestem diabłem na dnie szklanki - trzeba mnie pić do dna".
UsuńChciałoby się skosztować tego wybornego rocznika z diabelskimi iskierkami w oczach - powąchać, posmakować, rozkoszować się powoli i wszystkimi zmysłami, aż do ostatniej kropli.
Chyba znów sobie kupię jakieś Pinot Noir i będę wznosić toast w stronę Ryśkowej pięknej podobizny.
Rysiek jest diaboliczny i demoniczny - czaruje, kusi i wodzi na pokuszenie - jakby się tak człowiek w nim rozsmakował - zanurzył w tej głębi aromatów i różnorodności smaków - to już nałogowo.
UsuńNapić się z nim winka też by miło było.
W nałóg to my już dawno wpadłyśmy - a nawet Ryśka jeszcze nie powąchałyśmy. No i oczywiście nie miałyśmy go na języku, jakkolwiek to brzmi. Wniosek - on jest najpotężniejszym narkotykiem świata, powinien mieć przyczepioną czerwoną plakietkę, a przed wejściem na każdą Ryśkową stronę po raz pierwszy powinny widnieć ostrzeżenia: "UWAGA! Niebezpieczeństwo utraty zmysłów, kontroli nad własnym życiem i zdrowego rozsądku! Czy na pewno chcesz wejść?". Po kliknięciu na "TAK" pojawiałoby się kolejne ostrzeżenie: "Ale czy na pewno?". Po kliknięciu na "TAK" ukazywałby się napis: "Sama tego chciałaś!".
UsuńNa napicie się winka w Ryśkowym towarzystwie byłabym chętna o każdej porze dnia i nocy i w każdej lokalizacji geograficznej (no, może z wyjątkiem tych nieszczęsnych Stanów).
Kasieńko! Wielkie dzięki za linka do trzeciej części wywiadu i jeszcze większe dzięki za jego tłumaczenie. Aby łatwiej było mi wrócić do tej części wywiadu za chwilę umieszczę go w osobnym poście, i jeśli pozwolisz umieszczę również linki do Twojego tłumaczenia.
UsuńA jeśli chodzi o wywiad, to nie wiem dlaczego, ale dziwnie mi smutno po obejrzeniu tej części, może dlatego, że to ostatnia część tak cudownego spotkania z RA. Chociaż Ryś był cudowny, mimo że oszukiwał podczas wyścigu krzeseł
My nie miałyśmy go na języku ale on ma nas na widelcu i krótko nas na pasku trzyma - nawet nie musi tym paskiem grozić - wystarczy, że go ściągnie. Jeszcze nas czaruje Thortonem wyciągniętym z cylindra.
UsuńTak właściwie to my go ciągle mamy na językach - potrafimy o nim bezustannie "nadawać jak wolna Europa" - jak to się kiedyś mówiło.
Przy stronach Ryśkowych powinno być jeszcze oświadczenie do podpisu , że wchodząca robi to na własną odpowiedzialność, że została ostrzeżona i pouczona o konsekwencjach. A na dole dopisek drobnym maczkiem, że właścicielka strony nie pokrywa kosztów leczenia.
Pozwólcie, że podsumuję "czarowanie" w ten sposób:
Usuńhttp://www.pinterest.com/pin/341077371750141098/
I jeszcze tak:
http://www.pinterest.com/pin/484277766152780717/
Od razu zaznaczam, że stan wywołany "czarowaniem" z użyciem wszelkich metod w pełni akceptuję. :))
Wybaczcie, ale ciągle nie mogę wyzbyć się wrażenia, że on mi przypomina Franka Dolasa ;))
UsuńAż przyjrzałam sie Frankowi!
UsuńAle gdzie to podobieństwo?
Nos Frankowy bardziej szeroki i kartoflany, usta za duże ...
Eeeeeee.....
Każdy co innego widzi. Mnie wyglądem przypomina :)
UsuńAle nie zaprzeczysz, że potrafi być prawie tak samo ujmujący ;)
Niech tak będzie :))
UsuńKapitalny ten gif Eve :) Dzięki:)
UsuńFranka Dolasa??? Robin, naprawdę???
Usuń:)
UsuńMógłby go nawet zagrać ;)
Hmm, bo Ryś mógłby każdego zagrać ;)
UsuńDziękuję Wam Wszystkim za Wasze myśli.:* Jedna mądra dziewczyna powiedziała mi, że „radość dzielona jest podwójna a smutek połowę mniejszy” i teraz wiem jak bardzo prawdziwe są te słowa.
OdpowiedzUsuńSiostry kochane, jaki świetny wywiad, jaki cudowny nasz Richard! Jestem zupełnie oczarowana, śpiewam i skaczę pod sufit, tak mi się zrobiło cudnie po 16stu minutach z Ryśkiem (tylko wgapiania sie w Ryśka gwoli jasności - niestety).
OdpowiedzUsuńCzy mi sie tylko zdaje, czy miał naprawdę "szklane oczy", jak dziękował za nagrodę? Wiadomo, Rysiek jest świetnym akorem, może zagrac wszystko, ale to wzruszenie wyglądało na najprawdziwsze. Bo ja to miałam nawet baaaardzo szklane, szczególnie, jak powiedział szczerze, że "nic nigdy nie wygrał".
Rysiu może biedny nigdy nic nie wygrał ale za to on sam jest jak wielka wygrana - dla nas najpiękniejsza i najwspanialsza nagroda.
UsuńTeż mam wrażenie, że Ryś się wzruszył odbierając tą nagrodę
UsuńMiał szklane oczy, Rebecco :) Moim zdaniem jego wzruszenie było naprawdę szczere, nie zagrane. I było mi naprawdę przykro, kiedy mówił, że nigdy żadnej nagrody nie dostał. Tyle razy sam wręczał różnorakie trofea nominowanym, a on sam? Nikt go do tej pory nie docenił, nie zauważył? Żal mi się go zrobiło i miałam wielką ochotę wynagrodzić mu te wszystkie zaniedbania, jakich dopuszczały się różnorakie Akademie Filmowe i jurorzy jakichkolwiek bądź konkursów.
UsuńObsypać go deszczem nagród - i tych fanowskich, i tych oficjalnych. Przecież, do licha ciężkiego, chyba sobie na to zasłużył!
Kasieńko, masz rację i ja też się nie myliłam - kilka razy oglądałam końcówkę. Zaszkliły mu sie oczy już jak całował w podziękowaniu dziennikarkę,..coą takiego miał wówczas w profilu, ojeeeeeeju.. naprawdę był wzruszony, a mi było go tak bardzo żal, jak pewnie i Tobie. Siostry, wymyślmy jakąś nagrodę dla Ryśka!
UsuńI oczy mu się z lekka zaczerwieniły, i odchrząknąć musiał, i ślinę przełknąć, zanim wygłosił swoją "przemowę zwycięzcy".
UsuńO, tak - w moich oczach jest laureatem: Złotego Cylindra - za najlepszą rolę w serialu o tematyce XIX-wiecznej, Złotego Prochowca - za najlepszą rolę w serialu o tematyce szpiegowskiej, Złotej Lufy - za najlepszą rolę w serialu o tematyce sensacyjnej, Złotego Smauga - za najlepiej zagraną postać tolkienowską, Złotego Zęba Szeryfa - za najlepszą rolę w filmie o Robin Hoodzie. A oprócz tego Platynowy Sztylet - za najbardziej przenikliwe spojrzenie wszechczasów, Kryształowe Bąbelki - nagroda przyznawana gwiazdom, którym sodówka nie uderzyła do głowy...
Dorzućcie coś do tej wyliczanki, siostry.
Złoty Mruk - za najcudowniejsze, najbardziej seksowne mruczeie pod słońcem...
UsuńKasieńko, zawiesiłam się na tej Złotej Lufie... :D
UsuńŚwietne kategorie Kasieńko, a może jakaś za jego piękne gracji łapki? Pretty please...
UsuńAniu, myślisz chyba o Platynowych Grabkach :)
UsuńKaruello, proszę się na Ryśkowej Złotej Lufie nie wieszać! Mimo że twarda jest i na oko solidna, to jednak jest to obiekt delikatny i podatny na uszkodzenia. Nie chciałabyś chyba uszkodzić czegoś tak cennego - zwłaszcza że Złota Lufa jest jedna jedyna. Inni aktorzy wygrywają jakieś Burszynowe Dżdżownice (za filmy o tematyce przyrodniczej) czy Złote Flaczki (za filmy o tematyce kulinarnej), ale Złotą Lufą może się cieszyć tylko Rysiek. Jeśli pozwoli i udostępni, możesz ją oczywiście obejrzeć, potrzymać, pogłaskać, tylko na litość, nie wieszać się na niej!
Ok, "odwiesiła" mnie wizja tej Bursztynowej Dżdżownicy. :) a już myślałam, że spędzę dzień ze Złotą Lufą przed oczyma... wyobraźni.
UsuńA poważnie, to ze wszystkich nagród i trofeów najbardziej Ryś kojarzy mi się z Graalem - także w znaczeniu przenośnym.
Świetna kategoria Kasieńko, dzięki :*
Usuń