To się nazywa dobrze zacząć tydzień! Aż westchnęłam jak zobaczyłam jakie cudo umieściłaś Aniu dzisiaj. To ostatnie zdjęcie - te oczy - uh! Cały urok i seksapil Portera w pigułce, i łagodność, i słodycz, i drapieżność - po prostu kocham tego faceta. Niezależnie który raz oglądam zdjęcia czy film to i tak rozkłada mnie na czynniki pierwsze. Czuję, że będę sobie dzisiaj częste przerywniki w pracy robić i zerkać na piękne oblicze Portera. Dzięki Aniu - dogodziłaś mi dzisiaj, że ho!
Tak myślałam, że Tobie przypadnie do serca dzisiejszy post Zosiu:) Mnie jego uśmiech zawsze poprawia nastawienie do poniedziałku. :-) A ostatnie zdjęcie, no cóż aż w gardle zasycha od tego Porterowego spojrzenia.
Na ostatnim zdjęciu Porter prezentuje nam tzw. spojrzenie zmiękczające. Wystarczy przez jedną sekundę poczuć na sobie taki wzrok, a mięknie wszystko: i serce zatwardziałe, i nogi, i siła woli. Kobieta się rozpływa jak masło na patelni. Piekna jest też perspektywa tych zdjęć - Rysiek widziany nie z góry, nie z dołu, lecz na ukos, w pozie półleżącej, będącej zapowiedzią i początkiem najrozmaitszych dalszych radości. Nasz przystojniak może stwierdzić: "A, dosyć tego leniuchowania!", wziąć Cię za rękę i pociągnąć za sobą gdzieś "w teren", na wspólną romantyczną przechadzkę z przygodami. Albo unieść się wyżej na łokciach, zbliżyć twarz do Twojej twarzy i całować tak długo, póki Was szyje nie rozbolą. Albo objąć Cię mocno, opaść na poduszki i... tu trzy wersje: 1. przekręcić się na plecy i posadzić Cię na wysokości swoich bioder; 2. przekręcić Ciebie na plecy i docisnąć własnym ciężarem do materaca; 3. położyć się wraz z Tobą na boku: a) lewym, b) prawym plus jeszcze dwa podwarianty: twarzami do siebie lub "na łyżeczkę" (wariantu plecami do siebie nie biorę pod uwagę).
Można, byle nie na raz. Wolałabym sobie postopniować tę przyjemność, by nacieszyć się każdą opcją maksymalnie - starannie i niespiesznie wyciskając z niej wszystko, co się da.
Kasieńko...;)))) gdyby ktoś zapomniał lub przeoczył, że wiosna już przyszła i uderza do głów, to po Twoim wpisie musi się ogarnąć. ... "...docisnąć do materaca"... "posadzić na wysokości swych bioder"... I to wszystko w poniedzialek, godzina 8 :53. Istotnie baaaaaaardzo przyszła ta wiosna.
Mnie wiosną jakoś mało słychać , co nie znaczy, że nie jestem z Wami duchem i wzrokiem - jestem, jestem, tylko bardziej czytam, i się raduję różnymi "cudami", które wynajdujecie, miłe siostry.
A cóż w tym dziwnego, że takie myśli chodzą po głowie w poniedziałek o 8:53? Przecież to dzień tygodnia tuż po weekendzie, kiedy można było głowę sobie zająć przyjemniejszymi myślami niż te powszednie. Wizje tego typu łatwo sprzed oczu wyobraźni nie wyparowują. A taka godzina to jeszcze prawie noc (licząc wg odświętnego trybu). A poza tym skoro Ania wrzuciła zdjęcia półleżącego Portera w rozpiętej koszuli i z wzrokiem do grzechu kuszącym, to nie można takich pięknych fotek nie docenić myślą i słowem.
Fiu, fiu aż się boję co by było gdybym nie wycofała się z umieszczenia tu Porterowego paska ( i mojej małej teorii z nim związanej;-)) skoro dwa niewinnie rozpięte guziczki wywołały tak zapierające dech myśli ;-)
Aniu! Jak mogłaś zrezygnować z umieszczenia paska Portera? Toż to herezja! Ja mam wiele dużych, różnych i rozbudowanych teorii na temat jego paska. "Niewinnie rozpięte"? Słowa "niewinność" i "Rysiek" wzajemnie się wykluczają - w Ryśku nie ma ani krzty niewinności. Ten facet jest jak tsunami - zagarnia wszystko po drodze.
Aniu, podrzucam w takim razie temat na następny, obficie ilustrowany przykładami wpis: "Uwielbiam paski pana Armitage'a". Myślę, że dyskusja pod tym tematem będzie bardzo długa i fantazyjna.
Aniu, o jakiej znowu modzie męskiej piszesz? Rebecca ma rację - nic nas nie obchodzi, czy paski są od Hugo Bossa, czy z bazarku. Po prostu chcemy się na nie napatrzeć (i na ich szeroko rozumiane okolice) - bo zdaje mi się, że ten aspekt Ryśkowego wyglądu jeszcze nie był omawiany na przykładach ze zdjęciami, a naszego ulubieńca powinnyśmy przecież doceniać całościowo, nieprawdaż?
Dziewczyny, ten pasek jest naprawdę wspaniały! Elegancki, modny, szykowny - styl i glamour w najlepszym wydaniu :) A do tego jaki praktyczny i wygodny w odpinaniu. Same zobaczcie cudo: http://nowhereinparticularra.files.wordpress.com/2013/07/tumblr_lx5arurdgq1qhatbno4_250.gif
Rebecco, ulżyło mi, że nie muszę intensywnie uzupełniać moje braki w zakresie męskiej mody ;-) Tak, Kasieńko, masz, wątek Ryśkowego paska nie był tu jeszcze omawiany ( zapewne przez mój brak jakiejkolwiek wiedzy o męskiej modzie ;-) a może z zupełnie innego powodu;-)) I bardzo Wam dziękuję za linki :-) Doprawdy trudno złapać oddech…
Jest tak - poranna kawa w kubku z Thorinem, wejście na zrysiowaną stronę, na której Nieoceniona Ania zadba o miły początek dnia. Ludzie, jak i dobrze! Uwielbiam Portera prawie tak jak Lucasa Northa. Czasami zastanawiam się, czy mój RAstan, to już przypadek kliniczny. Wówczas wchodzę na tę stronę i ... potwierdzam diagnozę - tak, to choroba i to zakaźna. A ja wcale nie chcę się wyleczyć. Miłego dnia! Dorota
Boski jak zawsze :) znalazłam to zdj. na fb :https://www.facebook.com/RichardArmitageUS/photos/a.432001563598468.1073741906.335405239924768/486469494818341/?type=1&theater Richard z mamą :) wiadomo po kim "odziedziczył" no :)J.
dokładnie :) wydaje mi się , że jest do niej bardziej podobny niż do ojca . a z bratem na odwrót :) każda z nas zrobiłaby wszystko za jeden dzień z nim <3 J.
Tak, Ryś jest tu bardzo podobny do swojej mamy ( na innych zdjęciach z londyńskiej premiery Hobbita, widać komu Ryś zawdzięcza tak piękne dłonie) jednak, mama Rysia nie jest celebrytką to raz, a dwa Ryś chroni swoich najbliższych, więc te zdjęcia nie powinny się ukazywać.
Mama Ryśka ma jednak zupełnie inny kształt dłoni i palców - o wiele bardziej wydłużone. A dlaczego niby te zdjęcia nie powinny się ukazywać? Nie była to żadna prywatna impreza rodzinna, tylko wielka, uroczysta i oficjalna premiera, z koronowanymi głowami, aktorami i MNÓSTWEM dziennikarzy. Rysiek dobrze wiedział, że zdjęć będzie robionych na kopy i z każdej strony i gdyby naprawdę nie życzył sobie ujawniania wizerunku swoich najbliższych, to mamy by ze sobą po prostu nie wziął. Ale jednak to zrobił. Po pierwsze, w dowód podziękowania za wszystko, co dla niego zrobiła, a po drugie, chcąc też pewnie pokazać wszystkim, kto jest dla niego najważniejszą osobą w życiu, komu tak wiele zawdzięcza. Nie ma tu dla mnie nawet cienia włażenia z butami w życie osobiste Ryśka i jego rodziny, jest za to swoisty hołd dla Margaret Armitage.
Tak, masz rację Kasieńko to nie była prywatna impreza. Ale i mama Armitage nie była jej głównym obiektem, ze tak to ujmę. Poza tym,skoro Ryś chroni swoją rodzinę, to „wyciąganie” tych zdjęć po dwóch latach nie powinno mieć miejsca
Aniu, większość aktorów chodzi na premiery z żonami, z dziećmi, z partnerkami lub nawet dalszą rodziną i wcale nie ukrywają ich przed obiektywami, mimo że też chronią ich przed nadmiernym zainteresowaniem. Ryś, owszem, swoją rodzinę chroni, ale o mamie i bratanku opowiada dużo i chętnie. Pani Armitage nie była głównym obiektem, tak samo jak członkowie rodzin pozostałych aktorów, którzy i tak załapali się w kadr - byłoby wręcz niegrzecznością ze strony fotografów pomijać osoby towarzyszące, tak ważne i bliskie sercom głównych bohaterów tego dnia. A że zdjęcie "wyciągnięte" po dwóch latach... Wiele zdjęć tak wypływa. Ot, kolejne ujęcie, i to bardzo ładne, więc dlaczego go nie pokazać?
Być może masz rację, że mama Armitage zdawała sobie sprawę z „wartości dodanej” tego eventu, nie mniej gdzieś tam pod skórą czuję, że upublicznianie teraz tych zdjęć jest nie na miejscu, ale może to efekt uboczny poniedziałku tak na mnie działa…
Aniu, tego nie można nawet nazwać wartością dodaną - przecież to premiera filmu i jasne, proste i oczywiste jest to, że będzie jeden wielki błysk fleszy - i o to chodzi, tak ma być. Przychodząc z synem grającym jedną z głównych ról w filmie na premierę jego mama daje fotografom zielone światło - i jestem pewna, że jej to wcale nie oburza - widać z jaką dumą i miłością na niego patrzy. Dlaczego nie na miejscu? Przecież to nie są zdjęcia z prywatnego, rodzinnego spaceru tylko z imprezy tak publicznej, że chyba bardziej się już nie da. Może mama Rysia chciała poczuć jak to jest, jakie emocje towarzyszą takim imprezom, zobaczyć swojego syna na żywo wśród fanów, zobaczyć jak ludzie okazują mu sympatię. Ty musisz Kochana odczarować te poniedziałki:)
Myśląc „wartość dodana” miałam na myśli, nie to, że dumna ( całkiem słusznie zresztą) matka idzie wesprzeć syna w tak wyjątkowym dniu jakim była premiera Hobbita i cieszyć się jego sukcesem. Miałam na myśli, to że od tego momentu co jakiś czas jej zdjęcia będą krążyć po necie. I masz rację zdecydowanie wolę piątki ;-)
Chyba nie będziemy robić konkurencji mamusi - niech specjały angielskiej kuchni robi synkowi sama, za to chętnie podzielimy się przepisami na wszelkiego rodzaju pierogi, gołąbki, bitki, barszczyk, żurek, ogórkową, kapuśniak... Założę się, że Rysiek bardzo by się w polskim jedzeniu rozsmakował.
Pewnie tak, zwłaszcza, że jak sam mówił lubi jeść. :-) Oki będę się już żegnać, bo nawet nie zauważyłam że się dość późno zrobiło. Spokojnej nocy Wam życzę:*
Uwielbiam tą scenę :). Ale mój tydzień i tak nie zaczął się dobrze i przez to niestety może się także bardzo źle zakończyć :(. Może ten twardziel z obrazków powyżej jakoś mi pomoże. Ale ma pani, pani Aniu, niesamowite wyczucie czasu. John Porter niekoniecznie był przygotowany do kolejnego zadania, a ja niekoniecznie byłam przygotowana do zaliczenia ćwiczeń. I miałam mniej więcej taką minę podczas odpowiedzi jak Porter na obrazku nr 2 :) Jeannette
Być może Porter tu nie miał materiału do końca opanowanego, ale w efekcie końcowym okazało się, że wszystko dobrze pamiętał, więc mam nadzieję, i będę za to trzymać kciuki, że i w Twoim przypadku tak będzie, Jeannette.
Oj Jeanette, nie stresuj się przed Tobą jeszcze wiele różnych egzaminów, raz jest pod górkę a raz z górki. Pociesz się, że naszemu kochanemu Ryśkowi nie zawsze było łatwo,myślał nawet o porzuceniu aktorstwa, niejednemu koledze aktorowi u którego zarabiał zazdrościł nowej roli. A on był tak niedoceniany.Dopiero przypadek sprawił, że zwrócono na niego uwagę.
Dzięki Aniu za kochanego Portera, piękny słoneczny tydzień się zaczął. Dla mnie najważniejsza i najwspanialsza będzie oczywiście końcówka w Krakowie. Jeannett głowa do góry.
U mnie ostatnio to tylko pod górkę ;). Ale się nie martwię za bardzo, przynajmniej się staram. Dziękuję za słowa otuchy :* A tak w ogóle to jak to było z tym jego zarabianiem u kolegów, bo nie wiem, czy mam kompletne informacje? Kiedyś coś wspominał o tym w jakimś wywiadzie, ale niedokładnie pamiętam. Jeannette
Jeannette nie podłamuj się - złe chwile przeminą. Czasem jak się spodziewamy złych rzeczy, to życie robi nam psikusa i jakoś wszystko się układa. Poza tym jesteś żołnierzem Armitage Army - a wiesz, że nawet najlepszy wojownik czasem jest na tarczy a czasem pod tarczą. Dasz radę!
Z tego co pamiętam, to Rysiek przez jakiś czas pracował w teatrze jako bileter , a że lubi majsterkować to pracował u kolegów-aktorów parając się hydrauliką i układając podłogi. Może któraś z dziewczyn ma pod ręką ten wywiad, ja postaram się go poszukać. Rysiek powiedział w nim, że potyczki go mobilizowały z jednej strony z drugiej miał chwile zwątpienia.
Tu jest link do wywiadu o hydraulice i cyklinowaniu podłóg: http://www.mirror.co.uk/3am/celebrity-news/richard-armitage-i-was-a-beanpole-with-a-nose-224186 A tu o pracy biletera: http://www.dailyrecord.co.uk/entertainment/celebrity/i-rarely-turn-down-work-after-1040141 Pewnie teraz, patrząc z perspektywy lat, jest szczęśliwy, że jednak się nie poddał.
No właśnie ten pierwszy wywiad czytałam, ale nie wiedziałam, czy to wszystko w tym temacie. O pracy biletera nie wiedziałam, dzięki za link :) Jeannette
Ja oczywiście spóźniona, powyższe cuda mogły poprawić mi nastrój dopiero we wtorkowy wieczór, ale lepiej późno, niż wcale ;) Uwielbiam drugie od góry ujęcie, jest przesłodkie, aż chciałoby się go chwycić za policzki i wytarmosić jak takiego bobaska :) Wycałować nosek i pobawić się w "gdzie jest Rysio? tu jest!", zasłaniając i odsłaniając oczy. Jestem w szoku, że powyższe screeny nie wywołały we mnie fali gorącego pożądania, a rozczulenie i chęć zabawy z Rysiem :)
Może po prostu masz ochotę wynagrodzić Ryśkowi dziejową niesprawiedliwość. Mówił przecież, że jak był dzieckiem, nikt nie miał ochoty tarmosić go za policzki - nie był słodziutkim, pyzatym bobaskiem. Cóż, lepiej późno, niż wcale.
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
To się nazywa dobrze zacząć tydzień! Aż westchnęłam jak zobaczyłam jakie cudo umieściłaś Aniu dzisiaj. To ostatnie zdjęcie - te oczy - uh! Cały urok i seksapil Portera w pigułce, i łagodność, i słodycz, i drapieżność - po prostu kocham tego faceta. Niezależnie który raz oglądam zdjęcia czy film to i tak rozkłada mnie na czynniki pierwsze. Czuję, że będę sobie dzisiaj częste przerywniki w pracy robić i zerkać na piękne oblicze Portera. Dzięki Aniu - dogodziłaś mi dzisiaj, że ho!
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Tobie przypadnie do serca dzisiejszy post Zosiu:) Mnie jego uśmiech zawsze poprawia nastawienie do poniedziałku. :-) A ostatnie zdjęcie, no cóż aż w gardle zasycha od tego Porterowego spojrzenia.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNa ostatnim zdjęciu Porter prezentuje nam tzw. spojrzenie zmiękczające. Wystarczy przez jedną sekundę poczuć na sobie taki wzrok, a mięknie wszystko: i serce zatwardziałe, i nogi, i siła woli. Kobieta się rozpływa jak masło na patelni.
OdpowiedzUsuńPiekna jest też perspektywa tych zdjęć - Rysiek widziany nie z góry, nie z dołu, lecz na ukos, w pozie półleżącej, będącej zapowiedzią i początkiem najrozmaitszych dalszych radości. Nasz przystojniak może stwierdzić: "A, dosyć tego leniuchowania!", wziąć Cię za rękę i pociągnąć za sobą gdzieś "w teren", na wspólną romantyczną przechadzkę z przygodami. Albo unieść się wyżej na łokciach, zbliżyć twarz do Twojej twarzy i całować tak długo, póki Was szyje nie rozbolą. Albo objąć Cię mocno, opaść na poduszki i... tu trzy wersje:
1. przekręcić się na plecy i posadzić Cię na wysokości swoich bioder;
2. przekręcić Ciebie na plecy i docisnąć własnym ciężarem do materaca;
3. położyć się wraz z Tobą na boku:
a) lewym,
b) prawym
plus jeszcze dwa podwarianty: twarzami do siebie lub "na łyżeczkę" (wariantu plecami do siebie nie biorę pod uwagę).
A można wybrać wszystkie opcje i wszystkie wersje i realizować je po kolei?
UsuńMożna, byle nie na raz.
UsuńWolałabym sobie postopniować tę przyjemność, by nacieszyć się każdą opcją maksymalnie - starannie i niespiesznie wyciskając z niej wszystko, co się da.
Kasieńko...;))))
Usuńgdyby ktoś zapomniał lub przeoczył, że wiosna już przyszła i uderza do głów, to po Twoim wpisie musi się ogarnąć.
... "...docisnąć do materaca"... "posadzić na wysokości swych bioder"...
I to wszystko w poniedzialek, godzina 8 :53.
Istotnie baaaaaaardzo przyszła ta wiosna.
Masz rację Kasieńko, na tym ostatnim zdjęciu faktycznie kobieta mięknie. A od wariantów aż mi się w głowie kręci.
UsuńMnie wiosną jakoś mało słychać , co nie znaczy, że nie jestem z Wami duchem i wzrokiem - jestem, jestem, tylko bardziej czytam, i się raduję różnymi "cudami", które wynajdujecie, miłe siostry.
UsuńI bardzo się cieszę, że tu jesteś Rebecco:* chociaż przyznam, że i mnie RL mocno ostatnio ogranicza, niestety.
UsuńA cóż w tym dziwnego, że takie myśli chodzą po głowie w poniedziałek o 8:53? Przecież to dzień tygodnia tuż po weekendzie, kiedy można było głowę sobie zająć przyjemniejszymi myślami niż te powszednie. Wizje tego typu łatwo sprzed oczu wyobraźni nie wyparowują. A taka godzina to jeszcze prawie noc (licząc wg odświętnego trybu).
UsuńA poza tym skoro Ania wrzuciła zdjęcia półleżącego Portera w rozpiętej koszuli i z wzrokiem do grzechu kuszącym, to nie można takich pięknych fotek nie docenić myślą i słowem.
Fiu, fiu aż się boję co by było gdybym nie wycofała się z umieszczenia tu Porterowego paska ( i mojej małej teorii z nim związanej;-)) skoro dwa niewinnie rozpięte guziczki wywołały tak zapierające dech myśli ;-)
UsuńPaskiem na pewno Zosia by się zajęła, ja pozostałabym przy koszuli (podział ról i obowiązków musi być) i interesujących myśli byłoby trochę więcej :)
UsuńZatem, następnym razem będę podążać za pierwszą myślą.;-)
UsuńAniu! Jak mogłaś zrezygnować z umieszczenia paska Portera? Toż to herezja! Ja mam wiele dużych, różnych i rozbudowanych teorii na temat jego paska. "Niewinnie rozpięte"? Słowa "niewinność" i "Rysiek" wzajemnie się wykluczają - w Ryśku nie ma ani krzty niewinności. Ten facet jest jak tsunami - zagarnia wszystko po drodze.
UsuńCzy mowa o TYM pasku Portera? Który opasuje jego nagi, płaski brzuch w południowym słońcu?
Usuń
UsuńMasz rację Zosiu, coraz gorzej ze mną ;-) Obiecuję poprawę ;-) Dodam, że cudowne to tsunami <3
Tak Rebecco, o tym właśnie zużytym pasku mowa ;-)
UsuńNie mam więcej pytań.
UsuńAniu, zdecydowanie podążaj za pierwszą myślą.
Jak widać, przjmuje ona słuszny kierunek.
Postaram się :-)
UsuńAniu, podrzucam w takim razie temat na następny, obficie ilustrowany przykładami wpis: "Uwielbiam paski pana Armitage'a".
UsuńMyślę, że dyskusja pod tym tematem będzie bardzo długa i fantazyjna.
Wprawdzie nie znam się na męskiej modzie, ale zacznę szukać odpowiednich przykładów do takiego posta :-) Dzięki Kasieńko :*
UsuńAniu kochana, zapomnij o modzie.
UsuńCzy naprawdę mniemasz, iż to, czego będziemy wypatrywać na zdjęciach to "Gucci" lub "YSL"? Taaaak?;))))
Aniu, o jakiej znowu modzie męskiej piszesz? Rebecca ma rację - nic nas nie obchodzi, czy paski są od Hugo Bossa, czy z bazarku. Po prostu chcemy się na nie napatrzeć (i na ich szeroko rozumiane okolice) - bo zdaje mi się, że ten aspekt Ryśkowego wyglądu jeszcze nie był omawiany na przykładach ze zdjęciami, a naszego ulubieńca powinnyśmy przecież doceniać całościowo, nieprawdaż?
UsuńA propos "męskiej mody", Portera i jego paska...
Usuńhttp://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/39/4f/0b/394f0bf879493fc425b1e824527d355a.jpg
Pozwólcie, że dołączę do rozważań o "męskiej modzie":)
Usuńhttp://thearmitageeffect.wordpress.com/2013/01/09/hotness-required-porter-reporting-for-duty/4c-2-6
Dziewczyny, ten pasek jest naprawdę wspaniały! Elegancki, modny, szykowny - styl i glamour w najlepszym wydaniu :)
UsuńA do tego jaki praktyczny i wygodny w odpinaniu. Same zobaczcie cudo:
http://nowhereinparticularra.files.wordpress.com/2013/07/tumblr_lx5arurdgq1qhatbno4_250.gif
Rebecco, ulżyło mi, że nie muszę intensywnie uzupełniać moje braki w zakresie męskiej mody ;-)
UsuńTak, Kasieńko, masz, wątek Ryśkowego paska nie był tu jeszcze omawiany ( zapewne przez mój brak jakiejkolwiek wiedzy o męskiej modzie ;-) a może z zupełnie innego powodu;-))
I bardzo Wam dziękuję za linki :-) Doprawdy trudno złapać oddech…
Jest tak - poranna kawa w kubku z Thorinem, wejście na zrysiowaną stronę, na której Nieoceniona Ania zadba o miły początek dnia. Ludzie, jak i dobrze!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Portera prawie tak jak Lucasa Northa.
Czasami zastanawiam się, czy mój RAstan, to już przypadek kliniczny. Wówczas wchodzę na tę stronę i ... potwierdzam diagnozę - tak, to choroba i to zakaźna. A ja wcale nie chcę się wyleczyć.
Miłego dnia!
Dorota
Miało być "jak mi dobrze". Literówka. Co ten RA ze mną robi...!
UsuńWiesz Doroto, ja też nie chcę się leczyć, chociaż czasami mam przejawy normalności ;-)
UsuńBoski jak zawsze :) znalazłam to zdj. na fb :https://www.facebook.com/RichardArmitageUS/photos/a.432001563598468.1073741906.335405239924768/486469494818341/?type=1&theater
OdpowiedzUsuńRichard z mamą :) wiadomo po kim "odziedziczył" no :)J.
Tak, na tym zdjęciu widać to wyraźnie jak na dłoni. Nie wyprze się ani mamusia synka, ani synek mamusi. Gen dominujący, co by nie mówić.
Usuńdokładnie :) wydaje mi się , że jest do niej bardziej podobny niż do ojca . a z bratem na odwrót :) każda z nas zrobiłaby wszystko za jeden dzień z nim <3 J.
UsuńTak, Ryś jest tu bardzo podobny do swojej mamy ( na innych zdjęciach z londyńskiej premiery Hobbita, widać komu Ryś zawdzięcza tak piękne dłonie) jednak, mama Rysia nie jest celebrytką to raz, a dwa Ryś chroni swoich najbliższych, więc te zdjęcia nie powinny się ukazywać.
UsuńMama Ryśka ma jednak zupełnie inny kształt dłoni i palców - o wiele bardziej wydłużone.
UsuńA dlaczego niby te zdjęcia nie powinny się ukazywać? Nie była to żadna prywatna impreza rodzinna, tylko wielka, uroczysta i oficjalna premiera, z koronowanymi głowami, aktorami i MNÓSTWEM dziennikarzy. Rysiek dobrze wiedział, że zdjęć będzie robionych na kopy i z każdej strony i gdyby naprawdę nie życzył sobie ujawniania wizerunku swoich najbliższych, to mamy by ze sobą po prostu nie wziął. Ale jednak to zrobił. Po pierwsze, w dowód podziękowania za wszystko, co dla niego zrobiła, a po drugie, chcąc też pewnie pokazać wszystkim, kto jest dla niego najważniejszą osobą w życiu, komu tak wiele zawdzięcza.
Nie ma tu dla mnie nawet cienia włażenia z butami w życie osobiste Ryśka i jego rodziny, jest za to swoisty hołd dla Margaret Armitage.
Tak, masz rację Kasieńko to nie była prywatna impreza. Ale i mama Armitage nie była jej głównym obiektem, ze tak to ujmę. Poza tym,skoro Ryś chroni swoją rodzinę, to „wyciąganie” tych zdjęć po dwóch latach nie powinno mieć miejsca
UsuńAniu, większość aktorów chodzi na premiery z żonami, z dziećmi, z partnerkami lub nawet dalszą rodziną i wcale nie ukrywają ich przed obiektywami, mimo że też chronią ich przed nadmiernym zainteresowaniem.
UsuńRyś, owszem, swoją rodzinę chroni, ale o mamie i bratanku opowiada dużo i chętnie. Pani Armitage nie była głównym obiektem, tak samo jak członkowie rodzin pozostałych aktorów, którzy i tak załapali się w kadr - byłoby wręcz niegrzecznością ze strony fotografów pomijać osoby towarzyszące, tak ważne i bliskie sercom głównych bohaterów tego dnia.
A że zdjęcie "wyciągnięte" po dwóch latach... Wiele zdjęć tak wypływa. Ot, kolejne ujęcie, i to bardzo ładne, więc dlaczego go nie pokazać?
Być może masz rację, że mama Armitage zdawała sobie sprawę z „wartości dodanej” tego eventu, nie mniej gdzieś tam pod skórą czuję, że upublicznianie teraz tych zdjęć jest nie na miejscu, ale może to efekt uboczny poniedziałku tak na mnie działa…
UsuńAniu, tego nie można nawet nazwać wartością dodaną - przecież to premiera filmu i jasne, proste i oczywiste jest to, że będzie jeden wielki błysk fleszy - i o to chodzi, tak ma być. Przychodząc z synem grającym jedną z głównych ról w filmie na premierę jego mama daje fotografom zielone światło - i jestem pewna, że jej to wcale nie oburza - widać z jaką dumą i miłością na niego patrzy. Dlaczego nie na miejscu? Przecież to nie są zdjęcia z prywatnego, rodzinnego spaceru tylko z imprezy tak publicznej, że chyba bardziej się już nie da. Może mama Rysia chciała poczuć jak to jest, jakie emocje towarzyszą takim imprezom, zobaczyć swojego syna na żywo wśród fanów, zobaczyć jak ludzie okazują mu sympatię.
UsuńTy musisz Kochana odczarować te poniedziałki:)
Myśląc „wartość dodana” miałam na myśli, nie to, że dumna ( całkiem słusznie zresztą) matka idzie wesprzeć syna w tak wyjątkowym dniu jakim była premiera Hobbita i cieszyć się jego sukcesem. Miałam na myśli, to że od tego momentu co jakiś czas jej zdjęcia będą krążyć po necie.
UsuńI masz rację zdecydowanie wolę piątki ;-)
Hej, chwila moment, Siostry drogie, jak Ryśka bierzemy, to przecież z dobrodziejstwem inwentarza! To troche jakby nasza teściowa!
Usuń:) I może nauczyłaby jak dobrze zrobić pork pie :-)
UsuńChyba nie będziemy robić konkurencji mamusi - niech specjały angielskiej kuchni robi synkowi sama, za to chętnie podzielimy się przepisami na wszelkiego rodzaju pierogi, gołąbki, bitki, barszczyk, żurek, ogórkową, kapuśniak... Założę się, że Rysiek bardzo by się w polskim jedzeniu rozsmakował.
UsuńPewnie tak, zwłaszcza, że jak sam mówił lubi jeść. :-)
UsuńOki będę się już żegnać, bo nawet nie zauważyłam że się dość późno zrobiło. Spokojnej nocy Wam życzę:*
Uwielbiam tą scenę :). Ale mój tydzień i tak nie zaczął się dobrze i przez to niestety może się także bardzo źle zakończyć :(. Może ten twardziel z obrazków powyżej jakoś mi pomoże. Ale ma pani, pani Aniu, niesamowite wyczucie czasu. John Porter niekoniecznie był przygotowany do kolejnego zadania, a ja niekoniecznie byłam przygotowana do zaliczenia ćwiczeń. I miałam mniej więcej taką minę podczas odpowiedzi jak Porter na obrazku nr 2 :)
OdpowiedzUsuńJeannette
Być może Porter tu nie miał materiału do końca opanowanego, ale w efekcie końcowym okazało się, że wszystko dobrze pamiętał, więc mam nadzieję, i będę za to trzymać kciuki, że i w Twoim przypadku tak będzie, Jeannette.
UsuńOj Jeanette, nie stresuj się przed Tobą jeszcze wiele różnych egzaminów, raz jest pod górkę a raz z górki. Pociesz się, że naszemu kochanemu Ryśkowi nie zawsze było łatwo,myślał nawet
OdpowiedzUsuńo porzuceniu aktorstwa, niejednemu koledze aktorowi u którego zarabiał zazdrościł nowej roli.
A on był tak niedoceniany.Dopiero przypadek sprawił, że zwrócono na niego uwagę.
Dzięki Aniu za kochanego Portera, piękny słoneczny tydzień się zaczął. Dla mnie najważniejsza i najwspanialsza będzie oczywiście końcówka w Krakowie.
Jeannett głowa do góry.
U mnie ostatnio to tylko pod górkę ;). Ale się nie martwię za bardzo, przynajmniej się staram. Dziękuję za słowa otuchy :*
UsuńA tak w ogóle to jak to było z tym jego zarabianiem u kolegów, bo nie wiem, czy mam kompletne informacje? Kiedyś coś wspominał o tym w jakimś wywiadzie, ale niedokładnie pamiętam.
Jeannette
Jeannette nie podłamuj się - złe chwile przeminą. Czasem jak się spodziewamy złych rzeczy, to życie robi nam psikusa i jakoś wszystko się układa. Poza tym jesteś żołnierzem Armitage Army - a wiesz, że nawet najlepszy wojownik czasem jest na tarczy a czasem pod tarczą. Dasz radę!
UsuńBoże, co ten Rysiek ze mną robi, już tak mi się śpieszy do Londynu, że kradnę tygodnie. Niedługo miesiąc u mnie będzie miał tydzień.
UsuńBędę trzymać kciuki Jolu, aby wszystko poszło po Twojej myśli.
UsuńZ tego co pamiętam, to Rysiek przez jakiś czas pracował w teatrze jako bileter , a że lubi majsterkować to pracował u kolegów-aktorów parając się hydrauliką i układając podłogi.
OdpowiedzUsuńMoże któraś z dziewczyn ma pod ręką ten wywiad, ja postaram się go poszukać.
Rysiek powiedział w nim, że potyczki go mobilizowały z jednej strony z drugiej miał chwile zwątpienia.
Tu jest link do wywiadu o hydraulice i cyklinowaniu podłóg:
Usuńhttp://www.mirror.co.uk/3am/celebrity-news/richard-armitage-i-was-a-beanpole-with-a-nose-224186
A tu o pracy biletera:
http://www.dailyrecord.co.uk/entertainment/celebrity/i-rarely-turn-down-work-after-1040141
Pewnie teraz, patrząc z perspektywy lat, jest szczęśliwy, że jednak się nie poddał.
No właśnie ten pierwszy wywiad czytałam, ale nie wiedziałam, czy to wszystko w tym temacie. O pracy biletera nie wiedziałam, dzięki za link :)
UsuńJeannette
Dziękuję Kasieńko za linki :* Tak, od Rysia można się sporo nauczyć.
UsuńJa oczywiście spóźniona, powyższe cuda mogły poprawić mi nastrój dopiero we wtorkowy wieczór, ale lepiej późno, niż wcale ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam drugie od góry ujęcie, jest przesłodkie, aż chciałoby się go chwycić za policzki i wytarmosić jak takiego bobaska :) Wycałować nosek i pobawić się w "gdzie jest Rysio? tu jest!", zasłaniając i odsłaniając oczy. Jestem w szoku, że powyższe screeny nie wywołały we mnie fali gorącego pożądania, a rozczulenie i chęć zabawy z Rysiem :)
Może po prostu masz ochotę wynagrodzić Ryśkowi dziejową niesprawiedliwość. Mówił przecież, że jak był dzieckiem, nikt nie miał ochoty tarmosić go za policzki - nie był słodziutkim, pyzatym bobaskiem.
UsuńCóż, lepiej późno, niż wcale.
Zabawa z Rysiem … fiu fiu Kate :-)
Usuń