Miód na me serce:) Nie dość, że zasnęłam z myślą, że być może już niedługo będzie można posłuchać, jak Ryś swym cudnym, czekoladowym głosem recytuje piękne sonety, to jeszcze Ania mi zafundowała taki piękny początek tygodnia:) Oj, tak! Zdecydowanie John Porter Wielki, i wielka jest siła jego spojrzenia. Uwielbiam spojrzenie na trzecim zdjęciu - oh! Porter wrócił do gry i patrzy na szczurka Collinsona niby przyjaźnie, ale my wiemy, że to tylko kamuflaż. Uwielbiam też Portera w "zielonościach" - mam to zdjęcie na ścianie w pokoju. I uwielbiam wszystkie pozostałe spojrzenia: łagodne, badawcze, zatroskane i gniewne - ale to dla Was nic nowego, bo przecież pieję tu hymny uwielbienia dla Jonha P. już od dawna. Wiem, że się powtarzam, ale jak mogłabym nie napisać, że po prostu kocham tego faceta? Nie mogłabym. Ryśku, po raz kolejny dziękuję Ci za Portera - to moja ostoja i skała. Aniu, po raz kolejny dziękuję Ci za Portera - z nim żaden poniedziałek nie straszny. Och, te oczy, te oczy:)
Miałam nadzieję, że spodoba Ci się dzisiejszy Porter, Zosiu. :-) I teeeż lubię to spojrzenie z trzeciego screena, Porter już wie z kim ma do czynienia. A swoją drogą niesamowite, jak tym spojrzeniem potrafi tak wiele przekazać. Nie trzeba słyszeć słów, nie trzeba znać fabuły a można zrozumieć o co Porterowi chodzi.
Och Aniu kochana, Jon Porter to miód na moje serce. Uwielbiam to pierwsze zdjęcie Johna, taki silny, postawny mężczyzna i te cudownie mocne uda. Zawsze jak oglądam tą scenę z Collinsonem to widzę ten lekki ironiczny uśmieszek Ryśka i podtekst "ty cwaniaczku jeszcze ciebie dorwię". Tak naprawdę to kocham wszystkie spojrzenia Ryśka we wszystkich jego cudownych rolach. Aniu, dzięki za Portera, mam dużo medycznych spraw w tym tygodniu do załatwienia, wierze, że wszystko się uda dzięki Johnowi P.
Jolu, nie mam co wybaczać - te słowa się po prostu same na usta cisną:) Ale czekolada też pasuje jak najbardziej:) I to bardzo porządna czekolada - deserowa z chili:) Albo jak kto woli, to z nutką pomarańczy, albo bakaliami.
Portrer potrafi zaprezentować całą gamę spojrzeń. Może być zatroskany, pewny siebie, drapieżny, cyniczny, pogodny, wściekły ... ale zawsze ma te niezwykłe, zmieniające kolor oczy. Dziś dzień pozytywnego myślenia - sierżant na wzmocnienie będzie w sam raz! Dzięki Aniu!:)
Bardzo proszę Eve. :-) Och tak, w tym spojrzeniu jest coś. Nawet jak jest wściekły to jakoś mimo wszystko ma się wrażenie, że można mu zaufać. ( a można przenieść dzień pozytywnego myślenia, na jutro?)
Aniu! Taki dzień to chyba sobie prywatnie zawsze można zrobić - umawiamy się na jutro?:) Bo jutro ... jutro przypada Międzynarodowy Dzień Kopania Rowów. :)) Ludzie to maja fantazję!:) W spojrzeniu Portera zdecydowanie jest to coś, co sprawia, że nie boisz się zaufać.
Ha! Kopanie rowów, mokradła, przytulanie i walentynki do kompletu:) Czyli że, w lutym ma być przytulnie, serdecznie, ciepło, blisko, wilgotno ( w wersji dla dorosłych:)), przyjaźnie i miłośnie - John P. jest zdecydowanie za:) Na kopaniu się zna, przytulać się lubi, za bliskością tęskni, zaprzyjaźnić się potrafi (mimo zawodowej nieufności), a kochać potrafi jak nikt:)
Wielki to na pewno :) przyniósł mi dzisiaj szczęście (dziękuję!!!)...hehe
Kurcze niedawno kolejny raz obejrzałam wszystkie sezony Strike Back i nadal ubolewam że Rysiek grał tylko jeden sezon :/ a w odcinku pierwszym drugiego sezonu jak zwykle się poryczałam...ale potem oglądałam cały drugi, trzeci i czwarty sezon...teraz czekam na piaty...co jak co...serial jest bardzo dobry :)
Prawda...:) ale dzięki Ryśkowi poznałam i polubiłam serial a teraz z niecierpliwością czekam na 5 (i chyba ostatni) sezon ;) jak tylko jeden z głównych aktorów wydobrzeje po kontuzji xD
hehe odpowiem na poprzednie pytanie czy wygrałam w totka xD raczej nie, chodzi o to że zmieniam pracę i dostałam dzisiaj zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną xD w końcu ktoś odpowiedział na moją aplikację dlatego się cieszę xD
a na drugie pytanie: Jeden z głównych aktorów - Sullivan Stapleton - jakoś pod koniec lutego 2014 poza planem nabawił się "nieokreślonego" urazu. Było to na tyle poważna kontuzja że spowodowało to aż 6 miesięcy przerwy w pracy. Chyba już z nim jest dobrze bo premiera sezonu ma być w tym roku. Zastanawia mnie tylko co on sobie takiego zrobił...
Poniedziałek z Porterem i jego wszystkimi spojrzeniami to było to czego mi dzisiaj było trzeba . Miód na sercu z czekoladą w ustach to za mało, ale nie potrafię w tej chwili wymyślić nic błyskotliwego , więc powtarzam za Zosią i Jolą jak papuga . Basia
Niby znam, ale i tak ciągle potrafi mnie czymś zaskoczyć:) Za każdym razem, gdy oglądam film, to znajduję jakieś spojrzenie, gest, grymas ust, przy których mam wrażenie, że widzę je po raz pierwszy. Porter jest po prostu interaktywny, mobilny i ćwiczy mnie w spostrzegawczości. Może kiedyś zniknie kapelutek:)
Stanie w kącie w takim towarzystwie nie byłoby karą:) John P. niby się czai, a potem się okazuje, że się wprowadził na wciąż - w dodatku wcale nie ma się ochoty pokazywać mu drzwi:) Chociaż u mnie, to się wcale nie czaił, tylko wszedł z przytupem i załatwił mnie pozornie niewinnym białym podkoszulkiem z wycięciem w serek i łagodnym spojrzeniem pięknych oczu. Z czego bardzo się cieszę, bo już sobie życia bez mojego sierżanta nie wyobrażam. Jak ja żyłam zanim go poznałam?:)
To czajenie się to tylko zawodowy odruch komandosa. John tak naprawdę nie czai się wcale - jest mu u Ciebie dobrze, przytulnie i domowo, tylko boi się, że w domowych kapciach z pomponami straci swój szorstki urok, więc musi zachowywać pozory "twardziela na akcji". Jak żyłaś, zanim go poznałaś? Już Ci odpowiadam. Miałaś więcej miejsca na ścianach, więcej miejsca w głowie, więcej czasu na coś innego niż blog, maile, fanfiki i przeglądanie Ryśkowych zdjęć. No i trochę mniej wirtualno-realnych znajomych. :)
Do pierwszego zdjęcia można dopisać cała historię. Od razu rozgrywa mi się w głowie scenka, jak to kobieta (dziennikarka / pracownica ambasady / lekarka / ochotniczka z misji humanitarnej) wyrywa się z łap terrorystów i ścigana przez nich, ostatkiem sił biegnie, klucząc między skałami, chcąc jak najszybciej dobiec do wysłanego na jej ratunek Portera. Wreszcie wyczerpana już kompletnie pada u jego stóp, mając widoczek jak na zdjęciu, a Porter, wpatrując się w dal, mówi tylko: "Już wszystko w porządku, mała. Nic ci nie grozi. Sprzątnę każdego, kto tylko wystawi tu swój paskudny łeb. Jak się już wyzipiesz, wrócimy do bazy". A spojrzenie na zdjęciu trzecim jest zabójcze, podobnie jak cała ta scena. "Taaaa? Co ty nie powiesz, Collinson. Już ja cię przejrzałem, draniu jeden". Zastanawiam się, ile czasu Rysiek musiał ćwiczyć przed lustrem, żeby uzyskać TAKI efekt.
Całkiem ciekawa historia Kasieńko. :-) Chociaż myślę, że mimo wszystko pomógłby jej wstać po tym „wyzipieniu” :-) I a drugie pytanie, czy to aby na pewno było lustro? ;-)
Pomógłby, gdyby był już na 100% przekonany, że nikt im nagle nie wyskoczy zza skały z wrzaskiem i bronią w łapie. Na razie nie chce się rozpraszać i woli wypatrywać niebezpieczeństwa bystrym wzrokiem, chroniąc w ten sposób życie swoje i tej zipiącej kobiety. Myślisz, że na kimś trenował to spojrzenie? Ha, już sobie wyobrażam: "Kochanie, a jak spojrzę w TEN sposób, to wyglądam jak prawdziwy twardziel?" "Nie, jak wk***ny Dyzio. Przestań stroić miny i wynieś wreszcie śmieci".
No właśnie - i wtedy wreszcie udało mu się spojrzeć w TEN sposób. Nie ma to jak odpowiednia mobilizacja. Basiu, magia kina nadal działa. Przecież odpowiednie oświetlenie i kadrowanie potrafi jeszcze bardziej spotęgować porażający efekt Ryśkowego spojrzenia. Chociaż i bez tych dodatków spojrzeć potrafi tak, że... Dobrze, że podczas sztuki nie patrzył na publiczność, bo trup by się ścielił jak po serii z kałasznikowa.
Gdyby w teatrze, Rysiek - stojący pół metra od nas - nagle się odwrócił i spojrzał na nas z góry Proctorowym spojrzeniem, to albo osunęłybyśmy się z tej czerwonej kanapy, albo zastygły jeszcze bardziej - chociaż i tak już siedziałyśmy jak żony Lota:) Rysiek sam w sobie jest magiczny i niezależnie od tego, jak te swoje zabójcze spojrzenia w sobie wyzwala, to i tak magia działa. Nie znam drugiego takiego aktora, który by takie cuda z oczyma wyczyniał - ileż barw, odczuć, emocji - jak mu się to udaje? Aktorstwo aktorstwem, warsztat i te sprawy, ale to trzeba w sobie mieć - dar, talent - żeby uzyskać taki efekt, taką wiarygodność, prawdziwość postaci. W roli Portera Ryś wyczynia istne cuda i nie sposób się mu oprzeć. A zresztą - po co się opierać?:)
Mam pytanie nie na temat postu. Chcę kupić DVD North and South. Mam nagrane to co leciało na filmboxie, ale jakość obrazu jest kiepska, są reklamy...no i nie ma mozliwości wyłaczenia polskiego lektora. Na allegro natomiast znalazłam dwa wydania : to droższe z kolekcji BBC i tańsze z Gazety Wyborczej. Zastanawiam się czy to wydane przez Gazetę ma dodatki...pewnie nie? Agata
O ile dobrze pamiętam, to nie ma, więc jeśli zależy Ci na dodatkach, to lepiej kupić to droższe. Nie wiem wprawdzie jaka jest różnica w cenie, ale jeśli niewielka, to tym bardziej warto kupić wydanie bbc ;) Jeannette
Prawdę mówiąc Agato, dość trudno jest kupić DVD z North&South. Jeśli jeszcze mogę doradzić, to wydaje mi się, że lepiej zakupić to z kolekcji BBC, gdyż to z Wyborczej nie ma niestety dodatków. Może nic wielkiego, ale w dodatkach jest dłuższa scena oświadczyn pana Thorntona. Moim skromnym zdaniem, to ona powinna być w filmie. Trzymam kciuki, aby udał Ci się zakup. :-)
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Miód na me serce:) Nie dość, że zasnęłam z myślą, że być może już niedługo będzie można posłuchać, jak Ryś swym cudnym, czekoladowym głosem recytuje piękne sonety, to jeszcze Ania mi zafundowała taki piękny początek tygodnia:) Oj, tak! Zdecydowanie John Porter Wielki, i wielka jest siła jego spojrzenia. Uwielbiam spojrzenie na trzecim zdjęciu - oh! Porter wrócił do gry i patrzy na szczurka Collinsona niby przyjaźnie, ale my wiemy, że to tylko kamuflaż. Uwielbiam też Portera w "zielonościach" - mam to zdjęcie na ścianie w pokoju. I uwielbiam wszystkie pozostałe spojrzenia: łagodne, badawcze, zatroskane i gniewne - ale to dla Was nic nowego, bo przecież pieję tu hymny uwielbienia dla Jonha P. już od dawna. Wiem, że się powtarzam, ale jak mogłabym nie napisać, że po prostu kocham tego faceta? Nie mogłabym. Ryśku, po raz kolejny dziękuję Ci za Portera - to moja ostoja i skała. Aniu, po raz kolejny dziękuję Ci za Portera - z nim żaden poniedziałek nie straszny.
OdpowiedzUsuńOch, te oczy, te oczy:)
Miałam nadzieję, że spodoba Ci się dzisiejszy Porter, Zosiu. :-) I teeeż lubię to spojrzenie z trzeciego screena, Porter już wie z kim ma do czynienia. A swoją drogą niesamowite, jak tym spojrzeniem potrafi tak wiele przekazać. Nie trzeba słyszeć słów, nie trzeba znać fabuły a można zrozumieć o co Porterowi chodzi.
UsuńOch Aniu kochana, Jon Porter to miód na moje serce. Uwielbiam to pierwsze zdjęcie Johna, taki silny, postawny mężczyzna i te cudownie mocne uda.
OdpowiedzUsuńZawsze jak oglądam tą scenę z Collinsonem to widzę ten lekki ironiczny uśmieszek Ryśka
i podtekst "ty cwaniaczku jeszcze ciebie dorwię".
Tak naprawdę to kocham wszystkie spojrzenia Ryśka we wszystkich jego cudownych rolach.
Aniu, dzięki za Portera, mam dużo medycznych spraw w tym tygodniu do załatwienia, wierze, że wszystko się uda dzięki Johnowi P.
Ach, czyli Jolu dla Ciebie to Porter Wielki! :-) No tak, uda faktycznie ma mocne, ale ja wiesz, patrzyłam na ręce. ;-)
UsuńTrzymam kciuki, aby medyczne sprawy przebiegły pomyślnie. :*
Zosieńko, wybacz całkiem nieświadomie użyłam "miodu na serce".
OdpowiedzUsuńMoże być: jak czekolada najlepsza w ustach.
Jolu, nie mam co wybaczać - te słowa się po prostu same na usta cisną:) Ale czekolada też pasuje jak najbardziej:) I to bardzo porządna czekolada - deserowa z chili:) Albo jak kto woli, to z nutką pomarańczy, albo bakaliami.
UsuńPortrer potrafi zaprezentować całą gamę spojrzeń. Może być zatroskany, pewny siebie, drapieżny, cyniczny, pogodny, wściekły ... ale zawsze ma te niezwykłe, zmieniające kolor oczy. Dziś dzień pozytywnego myślenia - sierżant na wzmocnienie będzie w sam raz! Dzięki Aniu!:)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę Eve. :-) Och tak, w tym spojrzeniu jest coś. Nawet jak jest wściekły to jakoś mimo wszystko ma się wrażenie, że można mu zaufać. ( a można przenieść dzień pozytywnego myślenia, na jutro?)
UsuńAniu! Taki dzień to chyba sobie prywatnie zawsze można zrobić - umawiamy się na jutro?:) Bo jutro ... jutro przypada Międzynarodowy Dzień Kopania Rowów. :)) Ludzie to maja fantazję!:)
UsuńW spojrzeniu Portera zdecydowanie jest to coś, co sprawia, że nie boisz się zaufać.
Skoro można, to ja go sobie takim robię:-) Bo nie chciałabym świętować kopania rowów, no chyba że zasypywania wszelkich rowów. ;-)
UsuńA wczoraj był Światowy Dzień Mokradeł!Też niezłe :)))!Vera
UsuńTo teraz odliczajmy dni do 10 lutego - to Światowy Dzień Przytulania!:)
UsuńHa! Kopanie rowów, mokradła, przytulanie i walentynki do kompletu:) Czyli że, w lutym ma być przytulnie, serdecznie, ciepło, blisko, wilgotno ( w wersji dla dorosłych:)), przyjaźnie i miłośnie - John P. jest zdecydowanie za:) Na kopaniu się zna, przytulać się lubi, za bliskością tęskni, zaprzyjaźnić się potrafi (mimo zawodowej nieufności), a kochać potrafi jak nikt:)
UsuńWielki to na pewno :) przyniósł mi dzisiaj szczęście (dziękuję!!!)...hehe
OdpowiedzUsuńKurcze niedawno kolejny raz obejrzałam wszystkie sezony Strike Back i nadal ubolewam że Rysiek grał tylko jeden sezon :/ a w odcinku pierwszym drugiego sezonu jak zwykle się poryczałam...ale potem oglądałam cały drugi, trzeci i czwarty sezon...teraz czekam na piaty...co jak co...serial jest bardzo dobry :)
Natalia
Jedno woleć, Natalio - albo Rysiek w kolejnym sezonie Strike Back albo w Hobbicie ;))
UsuńJeannette
Wygrałaś w totka Natalio, że pozwolę sobie być wścibska?
UsuńPięty sezon??? Och nie wiedziałam, że aż tak daleko zaszli :-)
Prawda...:) ale dzięki Ryśkowi poznałam i polubiłam serial a teraz z niecierpliwością czekam na 5 (i chyba ostatni) sezon ;) jak tylko jeden z głównych aktorów wydobrzeje po kontuzji xD
OdpowiedzUsuńNatalia
Zaintrygowałaś mnie tą informacją o kontuzji aktora, Natalio. A to na planie, czy jakieś inne szaleństwa mu się przytrafiły?
Usuńhehe odpowiem na poprzednie pytanie czy wygrałam w totka xD raczej nie, chodzi o to że zmieniam pracę i dostałam dzisiaj zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną xD w końcu ktoś odpowiedział na moją aplikację dlatego się cieszę xD
Usuńa na drugie pytanie: Jeden z głównych aktorów - Sullivan Stapleton - jakoś pod koniec lutego 2014 poza planem nabawił się "nieokreślonego" urazu. Było to na tyle poważna kontuzja że spowodowało to aż 6 miesięcy przerwy w pracy. Chyba już z nim jest dobrze bo premiera sezonu ma być w tym roku. Zastanawia mnie tylko co on sobie takiego zrobił...
Pozdrawiam
Natalia
Gratuluję Natalio! Mam nadzieję, że rozmowa też poszła Ci dobrze. :-)
UsuńI dzięki za info o Sullivanie Stapletonie. :-) Teraz jeszcze bardziej mnie intryguje cóż to mu się przytrafiło ;-)
Poniedziałek z Porterem i jego wszystkimi spojrzeniami to było to czego mi dzisiaj było trzeba .
OdpowiedzUsuńMiód na sercu z czekoladą w ustach to za mało, ale nie potrafię w tej chwili wymyślić nic błyskotliwego , więc powtarzam za Zosią i Jolą jak papuga .
Basia
Bo Zosia zna Portera najlepiej Basiu :-)
UsuńJa to już wiem .
UsuńBasia
:-)
UsuńNiby znam, ale i tak ciągle potrafi mnie czymś zaskoczyć:) Za każdym razem, gdy oglądam film, to znajduję jakieś spojrzenie, gest, grymas ust, przy których mam wrażenie, że widzę je po raz pierwszy. Porter jest po prostu interaktywny, mobilny i ćwiczy mnie w spostrzegawczości. Może kiedyś zniknie kapelutek:)
UsuńZosiu ,Twoje przywiązanie do Portera jest bardzo zaraźliwe. Ostatnio w każdym kącie , szczególnie po ciemku , czai się Porter .
UsuńBasia
Stanie w kącie w takim towarzystwie nie byłoby karą:) John P. niby się czai, a potem się okazuje, że się wprowadził na wciąż - w dodatku wcale nie ma się ochoty pokazywać mu drzwi:) Chociaż u mnie, to się wcale nie czaił, tylko wszedł z przytupem i załatwił mnie pozornie niewinnym białym podkoszulkiem z wycięciem w serek i łagodnym spojrzeniem pięknych oczu. Z czego bardzo się cieszę, bo już sobie życia bez mojego sierżanta nie wyobrażam. Jak ja żyłam zanim go poznałam?:)
UsuńTo czajenie się to tylko zawodowy odruch komandosa. John tak naprawdę nie czai się wcale - jest mu u Ciebie dobrze, przytulnie i domowo, tylko boi się, że w domowych kapciach z pomponami straci swój szorstki urok, więc musi zachowywać pozory "twardziela na akcji".
UsuńJak żyłaś, zanim go poznałaś? Już Ci odpowiadam. Miałaś więcej miejsca na ścianach, więcej miejsca w głowie, więcej czasu na coś innego niż blog, maile, fanfiki i przeglądanie Ryśkowych zdjęć. No i trochę mniej wirtualno-realnych znajomych. :)
Szczera prawda w żywe oczy.
UsuńBasia
Jak żyłaś zanim poznałaś Portera, Zosiu? Hmm… przez analogię do swojej osoby powiem, że mniej intensywnie. ;-)
UsuńDo pierwszego zdjęcia można dopisać cała historię. Od razu rozgrywa mi się w głowie scenka, jak to kobieta (dziennikarka / pracownica ambasady / lekarka / ochotniczka z misji humanitarnej) wyrywa się z łap terrorystów i ścigana przez nich, ostatkiem sił biegnie, klucząc między skałami, chcąc jak najszybciej dobiec do wysłanego na jej ratunek Portera. Wreszcie wyczerpana już kompletnie pada u jego stóp, mając widoczek jak na zdjęciu, a Porter, wpatrując się w dal, mówi tylko: "Już wszystko w porządku, mała. Nic ci nie grozi. Sprzątnę każdego, kto tylko wystawi tu swój paskudny łeb. Jak się już wyzipiesz, wrócimy do bazy".
OdpowiedzUsuńA spojrzenie na zdjęciu trzecim jest zabójcze, podobnie jak cała ta scena. "Taaaa? Co ty nie powiesz, Collinson. Już ja cię przejrzałem, draniu jeden". Zastanawiam się, ile czasu Rysiek musiał ćwiczyć przed lustrem, żeby uzyskać TAKI efekt.
Całkiem ciekawa historia Kasieńko. :-) Chociaż myślę, że mimo wszystko pomógłby jej wstać po tym „wyzipieniu” :-)
UsuńI a drugie pytanie, czy to aby na pewno było lustro? ;-)
Pomógłby, gdyby był już na 100% przekonany, że nikt im nagle nie wyskoczy zza skały z wrzaskiem i bronią w łapie. Na razie nie chce się rozpraszać i woli wypatrywać niebezpieczeństwa bystrym wzrokiem, chroniąc w ten sposób życie swoje i tej zipiącej kobiety.
UsuńMyślisz, że na kimś trenował to spojrzenie? Ha, już sobie wyobrażam: "Kochanie, a jak spojrzę w TEN sposób, to wyglądam jak prawdziwy twardziel?" "Nie, jak wk***ny Dyzio. Przestań stroić miny i wynieś wreszcie śmieci".
I tak pryska magia kina .
UsuńBasia
Ach, zapomniałam że Porter zawsze czujny. :-)
UsuńI usłyszawszy słowo śmieci uzyskał pożądany efekt. :D
No właśnie - i wtedy wreszcie udało mu się spojrzeć w TEN sposób. Nie ma to jak odpowiednia mobilizacja.
UsuńBasiu, magia kina nadal działa. Przecież odpowiednie oświetlenie i kadrowanie potrafi jeszcze bardziej spotęgować porażający efekt Ryśkowego spojrzenia. Chociaż i bez tych dodatków spojrzeć potrafi tak, że... Dobrze, że podczas sztuki nie patrzył na publiczność, bo trup by się ścielił jak po serii z kałasznikowa.
Gdyby w teatrze, Rysiek - stojący pół metra od nas - nagle się odwrócił i spojrzał na nas z góry Proctorowym spojrzeniem, to albo osunęłybyśmy się z tej czerwonej kanapy, albo zastygły jeszcze bardziej - chociaż i tak już siedziałyśmy jak żony Lota:)
UsuńRysiek sam w sobie jest magiczny i niezależnie od tego, jak te swoje zabójcze spojrzenia w sobie wyzwala, to i tak magia działa. Nie znam drugiego takiego aktora, który by takie cuda z oczyma wyczyniał - ileż barw, odczuć, emocji - jak mu się to udaje? Aktorstwo aktorstwem, warsztat i te sprawy, ale to trzeba w sobie mieć - dar, talent - żeby uzyskać taki efekt, taką wiarygodność, prawdziwość postaci. W roli Portera Ryś wyczynia istne cuda i nie sposób się mu oprzeć. A zresztą - po co się opierać?:)
Mam pytanie nie na temat postu. Chcę kupić DVD North and South. Mam nagrane to co leciało na filmboxie, ale jakość obrazu jest kiepska, są reklamy...no i nie ma mozliwości wyłaczenia polskiego lektora. Na allegro natomiast znalazłam dwa wydania : to droższe z kolekcji BBC i tańsze z Gazety Wyborczej. Zastanawiam się czy to wydane przez Gazetę ma dodatki...pewnie nie?
OdpowiedzUsuńAgata
O ile dobrze pamiętam, to nie ma, więc jeśli zależy Ci na dodatkach, to lepiej kupić to droższe. Nie wiem wprawdzie jaka jest różnica w cenie, ale jeśli niewielka, to tym bardziej warto kupić wydanie bbc ;)
UsuńJeannette
Prawdę mówiąc Agato, dość trudno jest kupić DVD z North&South. Jeśli jeszcze mogę doradzić, to wydaje mi się, że lepiej zakupić to z kolekcji BBC, gdyż to z Wyborczej nie ma niestety dodatków. Może nic wielkiego, ale w dodatkach jest dłuższa scena oświadczyn pana Thorntona. Moim skromnym zdaniem, to ona powinna być w filmie. Trzymam kciuki, aby udał Ci się zakup. :-)
Usuń