Ja też dziękuję, Aniu. Screen jest przepiękny! Tak przy okazji, nawiązując do pana Thorntona, czy dużym nietaktem i błędem wychowawczym jest pokazywanie 9-letniej pannie, jak wyglądają oświadczyny prawdziwego mężczyzny, oraz jak wygląda jedna z najbardziej romantycznych scen świata z delikatnym pocałunkiem w tle? :)
Nietaktem - nie. Błędem - tak. Wiesz dlaczego ? Bo uwierzy w bajki o prawdziwych mężczyznach i miłości, których nie ma. Daj Małej porządne lekcje ekonomii, ze szkoły austriackiej, to się Jej bardziej przyda w życiu. Kobieta powinna mieć solidne finansowe fundamenty, wykształcenie, znać swoją wartość i zwiedzić świat. Bajki Jej w tym nie pomogą - wręcz przeciwnie. Puść Jej piosenkę Andrzeja Zauchy " Pij tylko mleko ..." - będzie miała lżejsze życie niż te karmione Kopciuszkiem, Śpiącą Królewną i innymi podobnymi pułapkami na dziewczyny. AzB
Cóż, ja jestem zagorzałą fanką Belli z "Pięknej i Bestii", a jednocześnie jakoś radzę sobie w życiu. I nie wyobrażam sobie życia bez bajek, niestety, bo choćby Ryś jest dla mnie niczym bajka, a tego nigdy sobie nie odmówię :)
Kate, kochana na bajkach ja się wychowałam i uważam, że pokazanie dziewczynce 9-cio letniej jak wyglądały kiedyś oświadczyny jest zupełnie prawidłowe. Przy takich obrazach można a nawet trzeba zainteresować dziecko historią.
Ciekawe podejście, AzB, ciężko się nie zgodzić ;)). Chociaż ja tam uwielbiam bajki, tylko zostawiam je między bajkami i nie przenoszę do życia ;). No ale ja nie mam 9 lat :) A co do oświadczyn, to to wcale nie były dobre oświadczyny. Mężczyzna nie powinien wykrzykiwać wybrance, że wcale nie chce jej posiąść, tylko poślubić, bo ją kocha. Skoro musi coś takiego mówić, to znaczy, że to nie jest odpowiedni moment na ślub. Scena jest dobra, owszem, ale oświadczyny jako takie są do powtórki ;))
Bardzo proszę Eve :-) I masz rację pan Thornton jest dobry na każdy dzień tygodnia i na każdą pogodę.
Cieszę się Kate, że podoba Ci się screen bo to jeden z moich ulubionych. A opowiadając na Twoje pytanie, uważam że pokazanie 9-cio latce sceny oświadczyn to bardzo dobry pomysł. Bo widać w nich prawdziwe uczucie, pasję pana Thorntona ale również i ten brak porozumienia przez dumę panny Hale. Cenna nauka dla tak młodej damy. A peronowa scena, no cóż wszyscy wiemy, że jest perfekcyjna, pod każdym względem.
No to jeszcze zabierzmy Bożonarodzeniowego Gwiazdora , Wielkanocnego Zajączka i zostaną nam tylko ... austriackie koszary. Bajki to podstawa wychowania szczęśliwego człowieka , dziecko bardzo płynnie przechodzi od bajek do prawdziwego życia - nie należy mu tylko w tym przeszkadzać .
Też lubię i lubiłam bajki. Ale od dawna zgadzam się z Tolkienem,że to są "Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa". Niebezpiecznego zwłaszcza dla dziewczyn. Z doświadczenia wiem,że te które były nimi karmione od najmłodszych lat - drogo za to zapłaciły. Przypatrzcie się - jakie bajki są opowiadane, czytane chłopcom, a jakie dziewczynkom. Jest różnica,prawda ? A później panowie zostają "Robin Hoodami giełdowego parkietu", a my zarabiamy nędznie jako pielęgniarki, urzędniczki, sprzątaczki. Wciąż wierząc w księcia na białym koniu ... AzB
AzB, przecież wszystkie (prawie) jesteśmy wychowywane na bajkach, a potem w miarę dorastania wizerunek księcia się zmienia, mądrzejemy i zaczynamy rozumieć, że nie wszystkim książę się zdarza, albo że książę okazuje się być żabą - sama nie wiem co gorsze - ale jakież smutne i szare by było nasze życie bez bajek i marzeń o pięknej, wiecznej miłości. Ja mam do tego podejście bajkowo-racjonalne: spełnienie marzeń o księciu (dla każdej dziewczyny ten książę może reprezentować zupełnie co innego) zdarza się, ale innym - na pewno nie mnie:) A "N&S" to piękna bajka dla dorosłych, mądrych kobiet i marzenie o takim Johnie Thortonie to nie byle jakie marzenie:)
A RA i Jego filmy to nie bajki ? ) Dla takich bardziej wyrosniętych :) ? Nie czekałaś ? Oj, Ania chyba koloryzujesz :) Albo hormony trzymasz na krótkiej uździe :) AzB
A czy nawet dużym dziewczynkom nie należy się odrobina wytchnienia ( przy filmach RA) czyli możliwość przestania myślenia o otaczającej rzeczywistości?
I widzę AzB, że Cię zaskoczyłam, ale taka jest prawda nigdy nie czekałam na księcia na białym koniu, bo dość twardo stąpam po ziemi i wiem, że zwyczajnie takich nie ma.
A taka bajka jak "N&S" i taki książę jak John Thornton ( nawet białego konia nie potrzebuje) zawsze będzie tym co najlepsze na początek trudnego tygodnia .
No cóż AzB, na Twoją niewiarę nic nie poradzę. I dla mnie RA nie jest księciem na białym koniu, jest świetnym aktorem, który idealnie staje się postacią, którą gra. A blog, już niejednokrotnie tłumaczyłam, więc opuszczę sobie długi wywód, a odpowiedzią na Twoje pytanie niech będzie jeden z komentarzy Lynx, komentatorki tego bloga, która uświadomiła mi, że „Ryś trafił prosto w ten kawałek mojego serca, który był najgłębiej schowany”.
Mnie się tylko nadal dziwnym wydaje mówić tak o osobie, której się w ogóle nie zna... "Kochać się" w aktorze, o którym mamy tylko wyobrażenie na podstawie postaci które gra. Też tak robiłam, fakt, ale jak przekroczyłam lat dajmy na to 18 to mi minęło. Kobiety, czy wy nie macie wokół siebie mężczyzn z krwi i kości?? Robin
Aniu kochana to zamyślenie pana Thonrtona przypomina mi zamyślenie kochanego Guya, (jak miał prosić Robina w poszukiwaniu szeryfa).Tak samo złożona dłoń i te długie piękne rzęsy. Mam nadzieję być dobrym tygodniem, wracam w końcu do pracy.
Bo to jest, Jolu, jeden z Ryśkowych gestów pojawiających się w prawie każdej roli. Pamiętasz, że w teatrze, kiedy grał Proctora, też tak przyciskał dłoń do ust - albo zwiniętą w pięść, albo płasko rozłożoną. A rzęsy niezmiennie piękne - dobre geny i tyle. Dziś w pracy też musiałam się tak skupić. Niestety, po szaleństwach zeszłego tygodnia trzeba było ponadrabiać zaległości. :)
Szaleństwa ubiegłego tygodnia warte są nadgodzin:) Mam zakładkę z tym zadumanym, skupionym Johnem T. i czasem dłużej gapię się na zakładkę niż czytam książkę:) Ileż smutku w tym spojrzeniu. Duchem nieobecny, a myśli błądzą gdzieś po manowcach - niestety manowce Johna różnią się od naszych manowców, na które nam czasem schodzi dyskusja:) - albo panna Hale, albo fabryka - nic przyjemnego niestety. Bez obrazy dla Margaret oczywiście, ale zbyt wiele radości to ona Johnowi nie dawała. Przez cztery odcinki było tych przyjemnych chwil zbyt mało. Wprawdzie scena peronowa wszystko nam rekompensuje, ale po co psuli widoki pokazywaniem Henry'ego? Co kogo obchodził Henry, skoro wreszcie, wreszcie John i Margaret osiągnęli konkretne porozumienie:)
Kasieńka ma rację Jolu, że ten gest tu widziany na screenie jest w repertuarze RA. Ale tu jest różnica z tym sir Guy’owym. Tu w przeciwieństwie do sir Guy’a nie ma złości, tu widać w tym spojrzeniu troskę i tęsknotę, w każdym razie ja tak to widzę.
Tak Zosiu, droga była dość Johna do Margaret była dość wyboista ale za to jakie piękne zwieńczenie tej drogi. I absolutnie przyłączam się do Twojego oburzenia Zosiu, nie rozumiem po co w tak pięknej scenie zechciano przypomnieć nam o Henrym.
Myślę, że oboje - i John i Margaret - potrzebowali tych wybojów na drodze, żeby dostrzec pewne rzeczy, żeby ich uczucie okrzepło i mieli pewność, że to jest właśnie miłość. Można by rzec, że dorośli do siebie nawzajem. Pamiętam, jak przy pierwszym oglądaniu, około trzeciej nad ranem dotarłam wreszcie do sceny peronowej, a oni mi tu Henry'ego pokazują:) Skandal!:) Henry precz z moich oczu! Ja chcę na Johna - wreszcie szczęśliwego - popatrzeć:)
To była dzika furia, Aniu:) Rzucona na głęboką wodę, nie mająca pojęcia o sile Johna Thortona, spłakana, w stanie euforii, nadziei, strachu, że happy endu nie będzie - i wreszcie jest cud nad cudami - Margaret i John, a powietrze wokół nich bzika dostaje od emocji z nich emanujących, a oni mi Henry'ego na oczy pchają:) Toż to okrucieństwo nie do przyjęcia:)
Z "N&S" jest taki właśnie problem, że niezależnie od tego jak bardzo żal nam Johna T., to nic byśmy w tym serialu nie zmieniły - jest taki jak ma być i żaden fanfik nie wchodzi w grę. Patrzymy jak nam się bohaterowie męczą, ale wiemy, że ich postacie tego właśnie potrzebują.
No tak, ja widziałam najpierw peronową scenę a potem cały serial, i owszem Henry mocno mi nie pasował, ale jak bardzo to poczułam widząc wszystkie 4 odcinki.
Lubię patrzeć, jak Thornton myśli ;). Chyba nawet najbardziej lubię właśnie te sceny, w których jest on zamyślony. A propo myślenia, to Thornton chyba ostatnio jest dość często obecny w Twoich myślach, Aniu ;-)
Hmm... O dziwo, co do bajek zgodzę się z Kate. Ja w wieku 9-11 lat czytałam i oglądałam baśni i bajek ile mi w łapki wpadło:) Życie później to mocno zweryfikowało, ale dziecko ma prawo być dzieckiem i pohulać sobie w świecie fantazji. Nie ma niczego gorszącego w tym, żeby dziewczynka popatrzyła sobie jak wyglądały dawniej oświadczyny tylko, że te namiętne oświadczyny Thorntona są trochę jednak...za poważne dla dzieciaka i może ich nie zrozumieć. Robin
Och Aniu, jak zawsze p.Thronton to baaaardzo miły początek tygodnia :D Bardzo Ci za niego dziękuję, bo tydzień mam wyjątkowo pracowity, a zakończony imprezą, więc taki zamyślony Rysio jak najbardziej mi ten tydzień trochę umili :) I wybacz, że tak późno :( Pozdrawiam Roza_000
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Aniu, dzięki za p. Thorntona. Z nim, zamyślonym, uśmiechniętym, smutnym, czy czułym, początek tygodnia (i nie tylko:) zawsze jest dobry.
OdpowiedzUsuńJa też dziękuję, Aniu. Screen jest przepiękny!
UsuńTak przy okazji, nawiązując do pana Thorntona, czy dużym nietaktem i błędem wychowawczym jest pokazywanie 9-letniej pannie, jak wyglądają oświadczyny prawdziwego mężczyzny, oraz jak wygląda jedna z najbardziej romantycznych scen świata z delikatnym pocałunkiem w tle? :)
Nietaktem - nie.
UsuńBłędem - tak. Wiesz dlaczego ? Bo uwierzy w bajki o prawdziwych mężczyznach i miłości, których nie ma.
Daj Małej porządne lekcje ekonomii, ze szkoły austriackiej, to się Jej bardziej przyda w życiu. Kobieta powinna mieć solidne finansowe fundamenty, wykształcenie, znać swoją wartość i zwiedzić świat.
Bajki Jej w tym nie pomogą - wręcz przeciwnie.
Puść Jej piosenkę Andrzeja Zauchy " Pij tylko mleko ..." - będzie miała lżejsze życie niż te karmione Kopciuszkiem, Śpiącą Królewną i innymi podobnymi pułapkami na dziewczyny.
AzB
Cóż, ja jestem zagorzałą fanką Belli z "Pięknej i Bestii", a jednocześnie jakoś radzę sobie w życiu. I nie wyobrażam sobie życia bez bajek, niestety, bo choćby Ryś jest dla mnie niczym bajka, a tego nigdy sobie nie odmówię :)
UsuńKate, kochana na bajkach ja się wychowałam i uważam, że pokazanie dziewczynce 9-cio letniej jak wyglądały kiedyś oświadczyny jest zupełnie prawidłowe.
UsuńPrzy takich obrazach można a nawet trzeba zainteresować dziecko historią.
Ciekawe podejście, AzB, ciężko się nie zgodzić ;)). Chociaż ja tam uwielbiam bajki, tylko zostawiam je między bajkami i nie przenoszę do życia ;). No ale ja nie mam 9 lat :)
UsuńA co do oświadczyn, to to wcale nie były dobre oświadczyny. Mężczyzna nie powinien wykrzykiwać wybrance, że wcale nie chce jej posiąść, tylko poślubić, bo ją kocha. Skoro musi coś takiego mówić, to znaczy, że to nie jest odpowiedni moment na ślub. Scena jest dobra, owszem, ale oświadczyny jako takie są do powtórki ;))
Bardzo proszę Eve :-) I masz rację pan Thornton jest dobry na każdy dzień tygodnia i na każdą pogodę.
UsuńCieszę się Kate, że podoba Ci się screen bo to jeden z moich ulubionych. A opowiadając na Twoje pytanie, uważam że pokazanie 9-cio latce sceny oświadczyn to bardzo dobry pomysł. Bo widać w nich prawdziwe uczucie, pasję pana Thorntona ale również i ten brak porozumienia przez dumę panny Hale. Cenna nauka dla tak młodej damy. A peronowa scena, no cóż wszyscy wiemy, że jest perfekcyjna, pod każdym względem.
No to jeszcze zabierzmy Bożonarodzeniowego Gwiazdora , Wielkanocnego Zajączka i zostaną nam tylko ... austriackie koszary.
UsuńBajki to podstawa wychowania szczęśliwego człowieka , dziecko bardzo płynnie przechodzi od bajek do prawdziwego życia - nie należy mu tylko w tym przeszkadzać .
Też lubię i lubiłam bajki. Ale od dawna zgadzam się z Tolkienem,że to są "Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa". Niebezpiecznego zwłaszcza dla dziewczyn. Z doświadczenia wiem,że te które były nimi karmione od najmłodszych lat - drogo za to zapłaciły. Przypatrzcie się - jakie bajki są opowiadane, czytane chłopcom, a jakie dziewczynkom. Jest różnica,prawda ? A później panowie zostają "Robin Hoodami giełdowego parkietu", a my zarabiamy nędznie jako pielęgniarki, urzędniczki, sprzątaczki. Wciąż wierząc w księcia na białym koniu ...
UsuńAzB
Ja tam na księcia na białym koniu nie czekam i nigdy nie czekałam. Ale to chyba nie jest post o bajkach, czyż nie?
UsuńAzB, przecież wszystkie (prawie) jesteśmy wychowywane na bajkach, a potem w miarę dorastania wizerunek księcia się zmienia, mądrzejemy i zaczynamy rozumieć, że nie wszystkim książę się zdarza, albo że książę okazuje się być żabą - sama nie wiem co gorsze - ale jakież smutne i szare by było nasze życie bez bajek i marzeń o pięknej, wiecznej miłości. Ja mam do tego podejście bajkowo-racjonalne: spełnienie marzeń o księciu (dla każdej dziewczyny ten książę może reprezentować zupełnie co innego) zdarza się, ale innym - na pewno nie mnie:) A "N&S" to piękna bajka dla dorosłych, mądrych kobiet i marzenie o takim Johnie Thortonie to nie byle jakie marzenie:)
UsuńA RA i Jego filmy to nie bajki ? ) Dla takich bardziej wyrosniętych :) ?
UsuńNie czekałaś ? Oj, Ania chyba koloryzujesz :) Albo hormony trzymasz na krótkiej uździe :)
AzB
A czy nawet dużym dziewczynkom nie należy się odrobina wytchnienia ( przy filmach RA) czyli możliwość przestania myślenia o otaczającej rzeczywistości?
UsuńI widzę AzB, że Cię zaskoczyłam, ale taka jest prawda nigdy nie czekałam na księcia na białym koniu, bo dość twardo stąpam po ziemi i wiem, że zwyczajnie takich nie ma.
AzB, Ryś to zdecydowanie bajeczny facet:) I bycie zRYSIOwaną to trochę jak życie w bajce:) A jakże pięknie by Ryś na białym koniu wyglądał:)
UsuńA taka bajka jak "N&S" i taki książę jak John Thornton ( nawet białego konia nie potrzebuje) zawsze będzie tym co najlepsze na początek trudnego tygodnia .
UsuńNie zaskoczyłaś mnie, bo Ci nie uwierzę :) A RA to nie książę na białym koniu ? Skąd zatem Zrysiowana i ten blog ?:)
UsuńAzB
No cóż AzB, na Twoją niewiarę nic nie poradzę. I dla mnie RA nie jest księciem na białym koniu, jest świetnym aktorem, który idealnie staje się postacią, którą gra. A blog, już niejednokrotnie tłumaczyłam, więc opuszczę sobie długi wywód, a odpowiedzią na Twoje pytanie niech będzie jeden z komentarzy Lynx, komentatorki tego bloga, która uświadomiła mi, że „Ryś trafił prosto w ten kawałek mojego serca, który był najgłębiej schowany”.
UsuńMnie się tylko nadal dziwnym wydaje mówić tak o osobie, której się w ogóle nie zna... "Kochać się" w aktorze, o którym mamy tylko wyobrażenie na podstawie postaci które gra. Też tak robiłam, fakt, ale jak przekroczyłam lat dajmy na to 18 to mi minęło.
UsuńKobiety, czy wy nie macie wokół siebie mężczyzn z krwi i kości??
Robin
A kto powiedział, że „kocha się” w aktorze? To jest pytanie retoryczne.
UsuńAniu kochana to zamyślenie pana Thonrtona przypomina mi zamyślenie kochanego Guya, (jak miał prosić Robina w poszukiwaniu szeryfa).Tak samo złożona dłoń i te długie piękne rzęsy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję być dobrym tygodniem, wracam w końcu do pracy.
Bo to jest, Jolu, jeden z Ryśkowych gestów pojawiających się w prawie każdej roli. Pamiętasz, że w teatrze, kiedy grał Proctora, też tak przyciskał dłoń do ust - albo zwiniętą w pięść, albo płasko rozłożoną.
UsuńA rzęsy niezmiennie piękne - dobre geny i tyle.
Dziś w pracy też musiałam się tak skupić. Niestety, po szaleństwach zeszłego tygodnia trzeba było ponadrabiać zaległości. :)
Masz rację Kasieńko, te gesty są nieodłącznym jego atrybutem nawet w serialach,
Usuńo ""Spooksach" nie wspomnę.
Szaleństwa ubiegłego tygodnia warte są nadgodzin:)
UsuńMam zakładkę z tym zadumanym, skupionym Johnem T. i czasem dłużej gapię się na zakładkę niż czytam książkę:) Ileż smutku w tym spojrzeniu. Duchem nieobecny, a myśli błądzą gdzieś po manowcach - niestety manowce Johna różnią się od naszych manowców, na które nam czasem schodzi dyskusja:) - albo panna Hale, albo fabryka - nic przyjemnego niestety. Bez obrazy dla Margaret oczywiście, ale zbyt wiele radości to ona Johnowi nie dawała. Przez cztery odcinki było tych przyjemnych chwil zbyt mało. Wprawdzie scena peronowa wszystko nam rekompensuje, ale po co psuli widoki pokazywaniem Henry'ego? Co kogo obchodził Henry, skoro wreszcie, wreszcie John i Margaret osiągnęli konkretne porozumienie:)
Kasieńka ma rację Jolu, że ten gest tu widziany na screenie jest w repertuarze RA. Ale tu jest różnica z tym sir Guy’owym. Tu w przeciwieństwie do sir Guy’a nie ma złości, tu widać w tym spojrzeniu troskę i tęsknotę, w każdym razie ja tak to widzę.
UsuńTak Zosiu, droga była dość Johna do Margaret była dość wyboista ale za to jakie piękne zwieńczenie tej drogi. I absolutnie przyłączam się do Twojego oburzenia Zosiu, nie rozumiem po co w tak pięknej scenie zechciano przypomnieć nam o Henrym.
UsuńMyślę, że oboje - i John i Margaret - potrzebowali tych wybojów na drodze, żeby dostrzec pewne rzeczy, żeby ich uczucie okrzepło i mieli pewność, że to jest właśnie miłość. Można by rzec, że dorośli do siebie nawzajem. Pamiętam, jak przy pierwszym oglądaniu, około trzeciej nad ranem dotarłam wreszcie do sceny peronowej, a oni mi tu Henry'ego pokazują:) Skandal!:) Henry precz z moich oczu! Ja chcę na Johna - wreszcie szczęśliwego - popatrzeć:)
UsuńI całe szczęście, że potrafili przyznać się do swoich błędów i nauczyć się patrzeć w swoje serca.
UsuńOch, chciałabym móc widzieć wówczas Twoją minę Zosiu :-)
To była dzika furia, Aniu:) Rzucona na głęboką wodę, nie mająca pojęcia o sile Johna Thortona, spłakana, w stanie euforii, nadziei, strachu, że happy endu nie będzie - i wreszcie jest cud nad cudami - Margaret i John, a powietrze wokół nich bzika dostaje od emocji z nich emanujących, a oni mi Henry'ego na oczy pchają:) Toż to okrucieństwo nie do przyjęcia:)
UsuńZ "N&S" jest taki właśnie problem, że niezależnie od tego jak bardzo żal nam Johna T., to nic byśmy w tym serialu nie zmieniły - jest taki jak ma być i żaden fanfik nie wchodzi w grę. Patrzymy jak nam się bohaterowie męczą, ale wiemy, że ich postacie tego właśnie potrzebują.
UsuńNo tak, ja widziałam najpierw peronową scenę a potem cały serial, i owszem Henry mocno mi nie pasował, ale jak bardzo to poczułam widząc wszystkie 4 odcinki.
UsuńI w Margaretce też niczego bym nie zmieniła. :-)
Pewnie, że w Margaretce nie należy niczego zmieniać - przecież właśnie w takiej John się zakochał:)
UsuńI właśnie taką i ja ją lubię. :-)
UsuńLubię patrzeć, jak Thornton myśli ;). Chyba nawet najbardziej lubię właśnie te sceny, w których jest on zamyślony.
OdpowiedzUsuńA propo myślenia, to Thornton chyba ostatnio jest dość często obecny w Twoich myślach, Aniu ;-)
Tak, brakuje pana Thorntona, może powinnam znów obejrzeć serial ...
UsuńHmm... O dziwo, co do bajek zgodzę się z Kate. Ja w wieku 9-11 lat czytałam i oglądałam baśni i bajek ile mi w łapki wpadło:) Życie później to mocno zweryfikowało, ale dziecko ma prawo być dzieckiem i pohulać sobie w świecie fantazji. Nie ma niczego gorszącego w tym, żeby dziewczynka popatrzyła sobie jak wyglądały dawniej oświadczyny tylko, że te namiętne oświadczyny Thorntona są trochę jednak...za poważne dla dzieciaka i może ich nie zrozumieć.
OdpowiedzUsuńRobin
Och Aniu, jak zawsze p.Thronton to baaaardzo miły początek tygodnia :D Bardzo Ci za niego dziękuję, bo tydzień mam wyjątkowo pracowity, a zakończony imprezą, więc taki zamyślony Rysio jak najbardziej mi ten tydzień trochę umili :)
OdpowiedzUsuńI wybacz, że tak późno :(
Pozdrawiam Roza_000
Bardzo proszę Różo. :-) Mam nadzieję, że impreza zrekompensuje Ci pracowity tydzień :-)
UsuńRównież pozdrawiam:-)