Kochana Aniu, dziękuję z całego serducha za Ryśka. Ja jeszcze mam 3 wywiad dotyczący naszego ulubionego serialu : https://www.youtube.com/watch?v=EiXV8Mn3NbA. Są to wypowiedzi Ryśka i Danieli dla dokumentu telewizji ITV3 na temat dramatów kostiumowych.
Zgodzę się z Richardem odnośnie ulubionych scen i dodam od siebie "scenę z dzieckiem Higginsa jak czytają książkę" dzieciak chyba miał na imię Thomas scena rozczula mnie za każdym razem. Oraz "jak Thornton idzie prosić Higginsa żeby dla niego pracował" i ostatnia z wielu "rozmowa Masona i Thorntona na schodach" W moich odczuciach po tym wywiadzie Richard dzięki tej roli oddał hołd swoim rodzicom ich związkowi takie jest moje zdanie a jak wy uważacie. Pozdrawiam Paula
Wspominasz piękne sceny Paulo. :-) Kiedy tak oglądam ten, jednak dość stary, wywiad, to podziwiam go, że przez tyle lat nie zmienił swojego podejścia do pracy ( zapewne je udoskonalił) ale chodzi mi o to, że wciąż robi drobiazgowe badania sięgając do różnych źródeł. I myślę, że tworząc tą postać całe zebrane informacje RA „filtrował” przez swoją wrażliwość a co za tym idzie przez to co doprowadziło go to tego miejsca. Poza tym RA niejednokrotnie wspominał ile zawdzięcza swoim rodzicom głównie matce, więc niewykluczone że możesz mieć rację Paulo.
Zawsze jak oglądam ten wywiad i RA mówi o poznawaniu przemysłu bawełnianego i zwiedzaniu dawnych fabryk, to myślę sobie, że mógł do Łodzi przyjechać :))) Jedna z moich ulubionych scen to rozmowa pani Thornton z Johnem, kiedy ten mówi matce o odrzuceniu oświadczyn przez Margaret. Również dlatego, że scena ta zawiera jeden z moich ulubionych cytatów z serialu, choć nie tylko z tego powodu ;)
I wówczas mógłby zrobić ciekawy wykład o przemyśle włókienniczym ;-) A wracając do pana Thorntona, to ból w jego oczach w tej scenie jest bardzo odczuwalny.
On zrobić wykład? O nie, nie ma mowy! ;)) To ja wygłosiłabym wykład! :D Thornton w tej scenie mnie drażni, jak mówi, że nie jest jej godzien. Z nich dwojga to on ma wyższą pozycję, zatem co najwyżej ona może nie być godna jego, ale nie na odwrót ;)
Mam nadzieję, że równie mocno by Cię słuchano co Rysia. ;-) Nie sądzę aby ona była mniej godna jego. Oboje się kochali tylko może Margaretka nie do końca od razu to rozumiała.
Ja mam dużą siłę przebicia ;P Ale jednak to on był dobrą partią, ona nic nie miała. Tak, jak powiedziała pani Thornton - Margaret nie miała prawa zadzierać przed nim nosa :))
Bo ja mam ciekawe podejście do świata :P No dokładnie tak, jak napisałaś, tylko zupełnie na odwrót ;D. Właśnie w miłości nie ma czegoś takiego, że ktoś na coś zasługuje albo nie. Miłość ma w nosie wszelkie zasady i ograniczenia. Dziewczyna może zakochać się w jakimś łajdaku i wszyscy jej mówią, że on nie jest jej wart, ale ona go kocha i już. Bo nie kocha się kogoś dlatego, że na to zasługuje, kocha się po prostu. Więc jeśli mamy rozpatrywać, czy Thornton był godzien Margaret, to tylko w kategoriach "pozauczuciowych", obiektywnych. A obiektywnie był jej godzien, był dla niej świetną partią. Trochę to pokręcone, ale w tym szaleństwie jest metoda :))
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Kochana Aniu, dziękuję z całego serducha za Ryśka. Ja jeszcze mam 3 wywiad dotyczący naszego ulubionego serialu : https://www.youtube.com/watch?v=EiXV8Mn3NbA.
OdpowiedzUsuńSą to wypowiedzi Ryśka i Danieli dla dokumentu telewizji ITV3 na temat dramatów kostiumowych.
Dzięki Jolu za linka ;-) Prawdę mówiąc bardzo chciałam tu umieścić usuniętą scenę oświadczyn pana Thorntona, ale NIGDZIE nie mogłam jej znaleźć :(
UsuńDziękujemy Justynko za wszystkie tłumaczenia .Ściskamy Cię i pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do podziękowań i pozdrowień :*
UsuńZgodzę się z Richardem odnośnie ulubionych scen i dodam od siebie "scenę z dzieckiem Higginsa jak czytają książkę" dzieciak chyba miał na imię Thomas scena rozczula mnie za każdym razem. Oraz "jak Thornton idzie prosić Higginsa żeby dla niego pracował" i ostatnia z wielu "rozmowa Masona i Thorntona na schodach" W moich odczuciach po tym wywiadzie Richard dzięki tej roli oddał hołd swoim rodzicom ich związkowi takie jest moje zdanie a jak wy uważacie. Pozdrawiam Paula
OdpowiedzUsuńWspominasz piękne sceny Paulo. :-)
UsuńKiedy tak oglądam ten, jednak dość stary, wywiad, to podziwiam go, że przez tyle lat nie zmienił swojego podejścia do pracy ( zapewne je udoskonalił) ale chodzi mi o to, że wciąż robi drobiazgowe badania sięgając do różnych źródeł. I myślę, że tworząc tą postać całe zebrane informacje RA „filtrował” przez swoją wrażliwość a co za tym idzie przez to co doprowadziło go to tego miejsca. Poza tym RA niejednokrotnie wspominał ile zawdzięcza swoim rodzicom głównie matce, więc niewykluczone że możesz mieć rację Paulo.
Zawsze jak oglądam ten wywiad i RA mówi o poznawaniu przemysłu bawełnianego i zwiedzaniu dawnych fabryk, to myślę sobie, że mógł do Łodzi przyjechać :)))
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych scen to rozmowa pani Thornton z Johnem, kiedy ten mówi matce o odrzuceniu oświadczyn przez Margaret. Również dlatego, że scena ta zawiera jeden z moich ulubionych cytatów z serialu, choć nie tylko z tego powodu ;)
I wówczas mógłby zrobić ciekawy wykład o przemyśle włókienniczym ;-)
UsuńA wracając do pana Thorntona, to ból w jego oczach w tej scenie jest bardzo odczuwalny.
On zrobić wykład? O nie, nie ma mowy! ;)) To ja wygłosiłabym wykład! :D
UsuńThornton w tej scenie mnie drażni, jak mówi, że nie jest jej godzien. Z nich dwojga to on ma wyższą pozycję, zatem co najwyżej ona może nie być godna jego, ale nie na odwrót ;)
Mam nadzieję, że równie mocno by Cię słuchano co Rysia. ;-)
UsuńNie sądzę aby ona była mniej godna jego. Oboje się kochali tylko może Margaretka nie do końca od razu to rozumiała.
Ja mam dużą siłę przebicia ;P
UsuńAle jednak to on był dobrą partią, ona nic nie miała. Tak, jak powiedziała pani Thornton - Margaret nie miała prawa zadzierać przed nim nosa :))
Wierzę, że masz Jeannette ;-)
UsuńAha czyli, żeby odwzajemnić uczycie trzeba być na tym samym poziomie materialnym….ciekawe podejście…
Bo ja mam ciekawe podejście do świata :P
UsuńNo dokładnie tak, jak napisałaś, tylko zupełnie na odwrót ;D. Właśnie w miłości nie ma czegoś takiego, że ktoś na coś zasługuje albo nie. Miłość ma w nosie wszelkie zasady i ograniczenia. Dziewczyna może zakochać się w jakimś łajdaku i wszyscy jej mówią, że on nie jest jej wart, ale ona go kocha i już. Bo nie kocha się kogoś dlatego, że na to zasługuje, kocha się po prostu. Więc jeśli mamy rozpatrywać, czy Thornton był godzien Margaret, to tylko w kategoriach "pozauczuciowych", obiektywnych. A obiektywnie był jej godzien, był dla niej świetną partią. Trochę to pokręcone, ale w tym szaleństwie jest metoda :))
Bardzo pokręcone ;-) Bo kompletnie przeczy temu co napisałaś wyżej:)
UsuńAle to nie ja pisałam o kochaniu i odwzajemnianiu uczuć, tylko Ty :). Ja o miłości nic nie wspominałam ;-)
UsuńA ja myślałam, że omawiałyśmy oświadczyny Thorntona, które jak mniemam były efektem jego uczucia….
Usuń