Widziałam wywiad z RA w tłumaczeniu naszej niezastąpionej Justyny :). Pewnie pytań było dużo więcej, ale bardzo się cieszę, że wybrano naprawdę takie pytania, bo wtedy widać, jak fajnie się rozkręca z odpowiedziami RA. A on naprawdę fajnie o(d)powiada, gdy tylko trafi na dobrego rozmówcę czy ciekawy zestaw pytań.
Myślę, że było całkiem sporo pytań z akcji #AskArmitage w owym czasie a Audible wybrało tylko kilka, całkiem świetnych zresztą ( tych, które przetłumaczyła Justyna). Myślę, że dla niego to też fajnie jest móc usłyszeć mądre pytania ( a nie takie o cyrk ;-)) bo to świadczy, że pytający wiedzą komu zadają pytania ( tak najogólniej rzecz ujmując, czy nie zrobili szybkiego rozeznania przy pomocy przyjaciela google) i naprawdę ciekawi ich RA ma do powiedzenia. I również bardzo lubię gdy on opowiada o swojej pracy, przez co czasem ( dla mnie laika) wydaje się ona jeszcze bardziej niezwykła.
Czy mogę, tak nieśmiało dołączyć do klubu tych, którzy lubią słuchać, gdy RA mówi o swojej pracy?:) Myślę, że sekret fajnych pytań z okazji #AskArmitage wynika też z tego, że zadają je ludzie, których interesuje odpowiedź na nie. Co więcej, nie wynikają jedynie z konieczności przeprowadzenia wywiadu przez (nie bójmy się tego stwierdzenia:) nie zawsze przygotowanych dziennikarzy.
Czyli klub jest coraz większy Eve;-) Właśnie to miałam na myśli pisząc o tym, że pytający wiedzą komu zadają pytanie. ;-) A tzw. dziennikarze bo chyba bardziej co do niektórych pasuje określenie celebryta, nie do końca chce wiedzieć co ma do powiedzenia pytający.
Zgadzam się, że te pytania zadali fani, którzy są naprawdę ciekawi odpowiedzi od RA i znają go już na tyle, by wiedzieć, jakich pytań nie zadawać ;). Zresztą ile razy można wałkować te niby "gorące" wątki? Niektóre wywiady z okazji premier "Hobbita" miały naprawdę żenujący poziom i współczułam RA, który potrafi być naprawdę fajny, z poczuciem humoru, ale tylko wtedy, gdy czuje się bezpiecznie, no w każdym razie na tyle komfortowo, że nawet gdy pojawiają się dość oczywiste, nieco płytkie pytania, to można je jakoś żartobliwie, razem z prowadzącym wywiad czy innymi uczestnikami rozmowy, "odprawić" te pytania.
Mam wrażenie, że takie „gorące wątki” jak to nazwałaś łatwo czyli bez większego wysiłku jest zadać. I zawsze w takich razach podziwiałam RA, że ciekawie odpowiadał bez okazywania znużenia, a mnie w takich razach żal było tak zmarnowanych okazji. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że przy „prasówce” przy promocji filmu taki dziennikarz ma parę minut na zadanie pytania ale niektórym udawało się zadać interesujące pytanie. Chociaż przyznam, że po tej znacznej ilości filmików z promocji Hobbita teraz brakuje mi tych wywiadów ( nawet ze słabymi pytaniami).
Takie "maratony wywiadowcze":) z okazji premiery, zwłaszcza dużej produkcji, to czasami jakiś koszmar: te same pytania, zazwyczaj płytkie i nic nie wnoszące a czasami zadawane chyba tylko po to, by w jakiś sposób zwrócić uwagę na samego siebie a nie rozmówcę, czy film. Powiedzmy, że to rozumiem - takie prawa rynku, jakkolwiek cynicznie to brzmi. Ale irytują mnie nieprzemyślane (by nie powiedzieć, ze głupie:) pytania zadawane w dłuższych wywiadach, takich "bez okazji".
No to jest nas dwie Eve, bo mnie też denerwują dziwne, delikatnie rzecz nazywając, zadawane pytania w takich dłuższych wywiadach, zwłaszcza że mam wrażenie że do takich wywiadów można było się bardziej przygotować. A może teraz taki jest właśnie rynek show biznesowych dziennikarzy?
Otóż to. Można i należy się przygotować i umiejętnie pokierować rozmową (nawet gdy jest trochę o niczym, może być przynajmniej zabawna:). Ale trzeba wiedzieć jak to zrobić, a to dla niektórych za wysoka szkoła jazdy.:)
Z jednej strony macie rację, z drugiej strony jestem pewna, że takich jak my, tzn. chętnych posłuchać/obejrzeć/przeczytać jakiś ciekawy, dłuższy wywiad z artystą (czy jakąkolwiek inną osobą), jest sporo więcej. I gdyby tylko dana redakcja nie obawiała się, że zadanie bardziej inteligentnego pytania i danie czasu na spokojną, dłuższą odpowiedź nie spowoduje trzęsienia ziemi (czyt. nie stracą odbiorców), to wszyscy by na tym zyskali. To nie tak, że nie ma w ogóle dobrych dziennikarzy i ciekawych rozmów - są, częściej je jednak znajduję w bardziej niszowych miejscach aniżeli w "mainstreamie". Zresztą może i nawet w tym nie całkiem mam rację, bo dawno przestałam oglądać telewizję i nie mam do niej cierpliwości ;). Ale jak np. rozmowy Anny Dymny czy Krzysztofa Ziemca (jak się to odmienia?! ;) ) są puszczane często w dziwnych godzinach, to potem się dziwią, że są niskie słupki oglądalności i chcą zdjąć z anteny.
Oczywiście, że zdarzają się rodzynki dziennikarskie ( np. pani Torbicka) w tym wielkim show biznesowym świecie, jak chociażby te, które wymieniłaś. Tylko takie rozmowy niejako zmuszają ( pozytywnie rzecz jasna) do myślenia a czasem mam wrażenie, że tv i nie tylko woli podać to co ma widz/czytelnik/słuchacz myśleć na talerzu. I nawiasem dodam, że telewizornii również nie oglądam ( z małymi wyjątkami ;-)).
Też nie mogę wypowiadać się na temat tego, co jest w tv, bo rzadko oglądam. Ale zgodzę się, że jeśli jest już coś ( nieważne czy to film, czy wywiad) wart zobaczenia, to o porze uznawanej przez pracujących ludzi za "lekko" morderczą. I z pewnością znalazłaby się całkiem spora grupa osób chętnych by posłuchać i zobaczyć coś, co nie jest przysłowiową papką. Co więcej, na szczęście:), są też dziennikarze, którym tworzenie jej nie odpowiada. A do listy tych, którzy potrafili rozmawiać na rozmaite tematy i z szacunkiem podchodzić i do gości i do publiczności dodam M. Parkinsona. Pamiętacie jego program w BBC?
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Widziałam wywiad z RA w tłumaczeniu naszej niezastąpionej Justyny :). Pewnie pytań było dużo więcej, ale bardzo się cieszę, że wybrano naprawdę takie pytania, bo wtedy widać, jak fajnie się rozkręca z odpowiedziami RA. A on naprawdę fajnie o(d)powiada, gdy tylko trafi na dobrego rozmówcę czy ciekawy zestaw pytań.
OdpowiedzUsuńMyślę, że było całkiem sporo pytań z akcji #AskArmitage w owym czasie a Audible wybrało tylko kilka, całkiem świetnych zresztą ( tych, które przetłumaczyła Justyna). Myślę, że dla niego to też fajnie jest móc usłyszeć mądre pytania ( a nie takie o cyrk ;-)) bo to świadczy, że pytający wiedzą komu zadają pytania ( tak najogólniej rzecz ujmując, czy nie zrobili szybkiego rozeznania przy pomocy przyjaciela google) i naprawdę ciekawi ich RA ma do powiedzenia. I również bardzo lubię gdy on opowiada o swojej pracy, przez co czasem ( dla mnie laika) wydaje się ona jeszcze bardziej niezwykła.
UsuńCzy mogę, tak nieśmiało dołączyć do klubu tych, którzy lubią słuchać, gdy RA mówi o swojej pracy?:)
UsuńMyślę, że sekret fajnych pytań z okazji #AskArmitage wynika też z tego, że zadają je ludzie, których interesuje odpowiedź na nie. Co więcej, nie wynikają jedynie z konieczności przeprowadzenia wywiadu przez (nie bójmy się tego stwierdzenia:) nie zawsze przygotowanych dziennikarzy.
Czyli klub jest coraz większy Eve;-)
UsuńWłaśnie to miałam na myśli pisząc o tym, że pytający wiedzą komu zadają pytanie. ;-) A tzw. dziennikarze bo chyba bardziej co do niektórych pasuje określenie celebryta, nie do końca chce wiedzieć co ma do powiedzenia pytający.
Zgadzam się, że te pytania zadali fani, którzy są naprawdę ciekawi odpowiedzi od RA i znają go już na tyle, by wiedzieć, jakich pytań nie zadawać ;). Zresztą ile razy można wałkować te niby "gorące" wątki? Niektóre wywiady z okazji premier "Hobbita" miały naprawdę żenujący poziom i współczułam RA, który potrafi być naprawdę fajny, z poczuciem humoru, ale tylko wtedy, gdy czuje się bezpiecznie, no w każdym razie na tyle komfortowo, że nawet gdy pojawiają się dość oczywiste, nieco płytkie pytania, to można je jakoś żartobliwie, razem z prowadzącym wywiad czy innymi uczestnikami rozmowy, "odprawić" te pytania.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że takie „gorące wątki” jak to nazwałaś łatwo czyli bez większego wysiłku jest zadać. I zawsze w takich razach podziwiałam RA, że ciekawie odpowiadał bez okazywania znużenia, a mnie w takich razach żal było tak zmarnowanych okazji. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że przy „prasówce” przy promocji filmu taki dziennikarz ma parę minut na zadanie pytania ale niektórym udawało się zadać interesujące pytanie. Chociaż przyznam, że po tej znacznej ilości filmików z promocji Hobbita teraz brakuje mi tych wywiadów ( nawet ze słabymi pytaniami).
UsuńTakie "maratony wywiadowcze":) z okazji premiery, zwłaszcza dużej produkcji, to czasami jakiś koszmar: te same pytania, zazwyczaj płytkie i nic nie wnoszące a czasami zadawane chyba tylko po to, by w jakiś sposób zwrócić uwagę na samego siebie a nie rozmówcę, czy film. Powiedzmy, że to rozumiem - takie prawa rynku, jakkolwiek cynicznie to brzmi. Ale irytują mnie nieprzemyślane (by nie powiedzieć, ze głupie:) pytania zadawane w dłuższych wywiadach, takich "bez okazji".
UsuńNo to jest nas dwie Eve, bo mnie też denerwują dziwne, delikatnie rzecz nazywając, zadawane pytania w takich dłuższych wywiadach, zwłaszcza że mam wrażenie że do takich wywiadów można było się bardziej przygotować. A może teraz taki jest właśnie rynek show biznesowych dziennikarzy?
UsuńOtóż to. Można i należy się przygotować i umiejętnie pokierować rozmową (nawet gdy jest trochę o niczym, może być przynajmniej zabawna:). Ale trzeba wiedzieć jak to zrobić, a to dla niektórych za wysoka szkoła jazdy.:)
UsuńNiestety to smutna prawda. Chociaż mam wrażenie, że „wina” leczy po obu stronach. Zarówno tych dziennikarzy jak i odbiorców.
UsuńO, z pewnością. Stara mądrość pszczół głosi, że każdy kij ma dwa końce.:)
UsuńDokładnie. Choć sprostuję że chodziło mi o wina leży a nie leczy ;-)
UsuńA nawet nie zauważyłam.:)
Usuń:-)
UsuńZ jednej strony macie rację, z drugiej strony jestem pewna, że takich jak my, tzn. chętnych posłuchać/obejrzeć/przeczytać jakiś ciekawy, dłuższy wywiad z artystą (czy jakąkolwiek inną osobą), jest sporo więcej. I gdyby tylko dana redakcja nie obawiała się, że zadanie bardziej inteligentnego pytania i danie czasu na spokojną, dłuższą odpowiedź nie spowoduje trzęsienia ziemi (czyt. nie stracą odbiorców), to wszyscy by na tym zyskali.
UsuńTo nie tak, że nie ma w ogóle dobrych dziennikarzy i ciekawych rozmów - są, częściej je jednak znajduję w bardziej niszowych miejscach aniżeli w "mainstreamie". Zresztą może i nawet w tym nie całkiem mam rację, bo dawno przestałam oglądać telewizję i nie mam do niej cierpliwości ;). Ale jak np. rozmowy Anny Dymny czy Krzysztofa Ziemca (jak się to odmienia?! ;) ) są puszczane często w dziwnych godzinach, to potem się dziwią, że są niskie słupki oglądalności i chcą zdjąć z anteny.
Oczywiście, że zdarzają się rodzynki dziennikarskie ( np. pani Torbicka) w tym wielkim show biznesowym świecie, jak chociażby te, które wymieniłaś. Tylko takie rozmowy niejako zmuszają ( pozytywnie rzecz jasna) do myślenia a czasem mam wrażenie, że tv i nie tylko woli podać to co ma widz/czytelnik/słuchacz myśleć na talerzu. I nawiasem dodam, że telewizornii również nie oglądam ( z małymi wyjątkami ;-)).
UsuńTeż nie mogę wypowiadać się na temat tego, co jest w tv, bo rzadko oglądam. Ale zgodzę się, że jeśli jest już coś ( nieważne czy to film, czy wywiad) wart zobaczenia, to o porze uznawanej przez pracujących ludzi za "lekko" morderczą.
UsuńI z pewnością znalazłaby się całkiem spora grupa osób chętnych by posłuchać i zobaczyć coś, co nie jest przysłowiową papką. Co więcej, na szczęście:), są też dziennikarze, którym tworzenie jej nie odpowiada. A do listy tych, którzy potrafili rozmawiać na rozmaite tematy i z szacunkiem podchodzić i do gości i do publiczności dodam M. Parkinsona. Pamiętacie jego program w BBC?
Och pamiętam wywiady ( show) pana Michaela Parkinsona z czasów kiedy jeszcze miałam BBC Entertainment i kiedy M.P. jeszcze pracował.
Usuń