Sir Guy z pogardliwym grymasem ust i aroganckim wejrzeniem, to całkiem niezły początek intensywnego tygodnia.:) Choć jeśli mogę pomarudzić, to nie wiem, czy nie wolałbym by uśmiechnął się, nawet ledwie dostrzegalnie.:)
A ja właśnie już baaaardzo dawno się aż tak nie uśmiechnęłam na widok jakiejkolwiek Rysiowej postaci. TEN Guy zdecydowanie mi się podoba :) Takie spojrzenie czasem by się przydało na co dzień, żeby otrzeźwić i dać kopa do działania. No i bezczelnie piękny jest nade wszystko :)
Trochę w off topie, ale przyznam, że uśmiecham się dużo szerzej na widok Daniela. (Z góry przepraszam te z Was, które nie miały szansy zobaczyć szpiega w akcji.:) Taki Guy zdecydowanie stawia do pionu, ale i tak będę upierać się przy jego uśmiechu.:))
Baaardzo mi się podoba Twoja interpretacja Kate. :-))) I dodam, że takim spojrzeniem przydałoby się obdarować każdego, kto utrudnia funkcjonowanie w poniedziałek. ;)))
Aż wstyd się przyznać, ale z Danielem wciąż nie zdążyliśmy się dobrze zapoznać ( i aż podziwiam jego cierpliwość ;-)). Choć niewątpliwie pięknym jest ale…ale żadna Ryśkowa postać nie będzie tak piękna jak sir Guy z 2-go sezonu RH, w każdym razie dla mnie. ;-))
To bardzo dobra poniedziałkowa interpretacja, Aniu.:))
Zatem nie będę juz wyskakiwać z Danielem. Zostawię go dla siebie.:)) Powiem tylko, że z Sir Guy'em łączy nas bardzo trudna i burzliwa relacja i jeżeli już jakoś Gisborn miałby wprowadzić się do mnie, to ten z III sezonu. A najpiękniejszy i tak jest Lucas.:)
Zatem poniedziałek mamy należycie powitany. :D No proszę do Ciebie ten 3-cio sezonowy a do mnie ten z drugiego sezonu. Całkiem nieźle :-))) Zaiste Lucas pięknym jest, ale nie ma tak pięknego skórzanego codziennego wdzianka jak sir Guy. :-)
I całe sczęście, że każda z nas preferuje innego Sir Guy'a, bo nie będzie pojedynku o jego względy.:)) Ależ Lucas ma inne wdzianka, niezwykle gustowne i nie rodem ze Star Treka.I nosi również rękawiczki, które uroczo ściąga zębami. Zupełnie jak Guy.:))
Już widzę oczami wyobraźni minę sir Guy’a gdyby był świadkiem takiego pojedynku. ;-))) To prawda Lucas również piekielnie seksowne wdzianka miał, ale rękawice wraz z skórzanym wdziankiem nosił tylko raz, a sir Guy… no cóż męczył się biedak w tych skórzanych portkach w pełnym słońcu w każdym odcinku. :P
Zaiste, to byłby cudny widok dla Guy'a. Obawiam się jednak, czy biedak nie pękłby z dumy.:))) I w tym tkwi przewaga Lucasa.:) Nie nudzi się, prezentuje swe atuty w rozmaitych odsłonach, uwodzi, a Guy ... Guy smaży się w tym czarnym Anzugu ze złotym golfikiem do kompletu.:))
Taak, mogłoby to mu zaszkodzić. ;-))) Ale za to jak się smaży!! Z taką lekkością i godnością nosi to wdzianko, że nawet nie widać żeby było mu gorąco. ;-))) A Lucas idzie na łatwiznę, włoży ciemny t-shirt i żeńska część widowni jest już u jego stóp. A sir Guy, nie dość że w złotym golfie to jeszcze mieczem włada. :P
Musze zgodzić się, że Guy "przyjął na klatę" (też dosłownie:), co mu kostiumolog zgotował. Skwar i ziąb mu niestraszne i w każdej sytuacji nosi się z podniesionym czołem.:)) Ale Lucas wygląda we wszystkim dobrze - od t-shirtu po garnitur. To trudniejsze niż hasanie po Nottingham i okolicach w tych samych ciuchach przez dwa sezony.:)) A co do miecza ... co czas (bo kraj ten sam:), to obyczaj. I o ile pamiętam, to z bronią białą (w mniejszym rozmiarze:) Lucas też całkiem nieźle sobie radził.:))
Faktycznie przez dwa sezony niemalże w tym samych kostiumie można było sir Guy’a podziwiać, no może z tą różnicą że w 2-gim sezonie zrezygnowano ze złotego golfika, co znacznie korzystnie wpłynęło na wzrokowy odbiór tej postaci. ;-) I absolutnie zgadzam się, że Lucas we wszystkim i w każdych okolicznościach ( nawet ubrany w basenie) wygląda rewelacyjnie. A co do miecza…wielkość ma znaczenie. :D:D:D
Złoty golfik był nie do przyjęcia. Powodował nawet "zdrożne" myśli, by Guy'a czym prędzej pozbawić go.:)) Lucas zawsze wygląda rewelacyjnie i co ciekawe, o ile wkurzony Guy jakoś na mnie nie działa, to wkurzony Lucas i owszem.:) Wielkość miecza ma znaczenie? Myślałam, że ważniejsza jest technika korzystania z niego.:))))
Tak, złoty golfik był inspirujący. :-) Pytanie tylko jak na Ciebie działa wkurzony Lucas. ;-) Bo jego wkurzenie na Sarah w scenie w której zrobił przegląd jej torebki …hmm…przemilczę. ;-) Technika też jest ważna. Przecież jedno nie wyklucza drugiego, ba nawet wskazane jest połączenie tych cech. :P
Ujmę to tak: wkurzony Lucas idealnie stawia do pionu, dając pozytywnego, wirtualnego kopniaka.:)) Kwestię panny Caulfield taktownie przemilczę, bo a nuż dzieci tu zaglądają, a żadne ze słów, którymi mogę wyrazić swą opinię o niej, nie nadaje się dla ich uszu (oczu:).:)) Lucas i tak wykazał się większą cierpliwością wobec niej niż ja.:) Już rozumiem.:) W konkurencji na miecze wygrywa zatem Thorin: słuszny rozmiar i odpowiednia technika, to jego atuty.:)))
Oki, rozumiem oddziaływanie Lucasa. :-) Choć zdecydowanie wolę go w znacznie łagodniejszej wersji. ;-) Jak również rozumiem Twoje podejście do Sarah. Śmiem twierdzić, że w tej sprawie odczuwamy podobnie. :-) Bezapelacyjnie w tej kwestii miecza wygrywa Thorin ( tylko, że charakter ma…hmm… trudny ;-)).
No wiesz, to chyba dlatego że pomyślałam o Orcristcie. ;-) A mnie się wydaje, że Guy bardziej skłonnym byłby do zmiany niż Thorin z tą swoją misją odzyskania Ereboru. ;-)
Niestety nie jestem obiektywna, bo królowi mogę nawet buty czyścić.:) a Guy'owi to już zdecydowanie nie.:) Ale już bardziej na serio, to rzeczywiście Thorin ogarnięty myślą o dokończeniu misji, poddający się smoczej chorobie i tracący z oczu, to co istotne trudniej poddałby się szeroko rozumianej perswazji. Natomiast Guy'a wystarczyłoby odseparować od zgubnego wpływy szeryfa, chorego uczucia do Marian, przekonać, że powinien sam sobie wybaczyć i gotowe.:)
Czyli transformacja sir Guy’a to łatwizna. ;-) A serio, to Thorin ma takie ciężkie zadanie, że nic i nikt kto byłby po jego stronie nie odważyłby się stanąć mu na drodze. A Guy, tak jak mówisz, pomimo że kreuje się na czarnego rycerza, gdzieś tam w nim jest jasna strona, która może zwyciężyć przy sprzyjających warunkach ( bez szeryfa, i chyba również i bez Marian).
Jak przemiana każdego niegrzecznego chłopca.:))) Prosty przepis gwarancją sukcesu.:))) Różnica między Guy'em a Thorinem polega na tym, że króla udałoby się zreformować dopiero po zakończeniu misji. Można próbować wcześniej, ale nie wróżę temu sukcesu.:) Natomiast w przypadku Guy'a nie ma "ograniczeń" czasowych. Każdy moment jest dobry, byle z dala od Vaseya i Marian.:)
To naprawdę ciekawe, jakim Thorin byłby królem gdyby przeżył, po takiej przemianie jakiej doświadczył. I masz rację, sir Guy bez szeryfa, bez względu w którym momencie zostałby odcięty od niego, mógłby być zupełnie kimś innym. Tym bardziej, że w pewnym sensie on o tym marzył, sądząc że ślub z Marian będzie „oczyszczeniem jego win”.
To chyba pytanie do samego Thorina.:) Mogę jedynie przypuszczać, że byłby rozsądnym królem. Sam wiele przeszedł, zrozumiał i dobrze poznał samego siebie. Znał swoje możliwości i ograniczenia. Guy niestety źle zabrał się do rzeczy.:) Trzeba było wcześniej pozbyć się szeryfa, zostawić Marian leśniczemu i mocno stanąć na własnych nogach. Tylko, że wtedy nie byłoby prawdziwego Guy'a ...
Też chcę wierzyć, że Thorin byłby dobrym, sprawiedliwym królem. I że skutecznie wyleczył się ze smoczej choroby. Guy chyba nie miał wyboru i dlatego tak ślepo (do pewnego momentu, rzecz jasna ;)) trwał przy szeryfie. Choć tak naprawdę nie pokazano nam (no chyba że mi to umknęło z pamięci) jak on trafił pod skrzydła tego szaleńca. Zgodzę się, że Marian powinna być z Robinem, ale z drugiej strony to ona wnosiła światło do życia Guy’a, nawet jeśli on źle interpretował ( nadinterpretował) jej zachowanie ;-)
Też nie przypominam sobie, by wyjaśniono w jaki sposób Guy został pomagierem szeryfa. Sądzę jednak, że Gisbornowi wydawało się, że nie ma innego wyboru. Co do Marian ... nie lubię jej (prawie tak bardzo jak Sarah:)) i uważam, że oszukiwała Guy'a, a on nie widział (raczej nie chciał widzieć) tego.
Chyba faktycznie Guy nie widział innej możliwości funkcjonowania w tamtym świecie, mając świadomość że nie pochodzi z gminu, jak trwać przy szeryfie. Jeśli chodzi o Marian, to ja ją lubię. Oki, nie lubię i nie do końca pochwalam że oszukiwała Guy’a, który był dla niej bardzo przyjacielskim, że tak to ujmę. I nie do końca rozumiem, jak z tym z tą dwulicowością mogła żyć, ale taka legenda. ;-)
Gdybyśmy trzymały się legendy, to Robin byłby prawy i bohaterski, MariOn zdecydowana i niezależna, szeryf przebiegły i podstępny, a na Guy'a nawet nie spojrzałybyśmy, bo skończony drań i najczarniejszy z czarnych charakterów, a przy tym niedowartościowany dureń.:)) Dlatego też takiej MariAn mówię zdecydowane "nie" a Guy'owi ostrożne "tak".:)))
Też tęsknię za prawdziwym Robinem tym z Sherwood. ;-) A sir Guy’owi, zwłaszcza temu Ryśkowemu, jestem w stanie uwierzyć, że byłby w stanie pokazać jasną stronę mocy.
Jakie to wszystko zagmatwane. ;-))) Ale absolutnie rozumiem. :-) Bo sir Guy w twarzą nieżyjącego już Roberta Addie wywołuje jednoznaczne uczucia, zwyczajnie się go nie lubi, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Jak nic znów zadziałała magia Rysia. ;-)
A wiesz jakie byłybyśmy rozdarte, gdyby w jednym filmie pojawił się M. Praed jako Robin i RA jako Gisborn? A co gorsza nieżyjący już A. Rickman jako szeryf?
To jeszcze niech Willem będzie R. Winstone.:) I z tą myślą pożegnam się, bo jutro muszę wstać o nieludzkiej godzinie i obawiam się, że nawet kopniak od Guy'a za chwilę nie pomoże. Dzięki za pogaduchy i dobRAnoc.:)
Najwyraźniej RAgen dał o sobie znać.:)) Sean Bean to bardzo dobry wybór. Oj, porucznik Sharpe nieźle kiedyś namieszał ... To jaką rolę powierzymy mu? Małego Johna?:))
Oj tak, znów ten nasz RAgen nas nie zawiódł. ;-) Obawiam się, że młodsza młodzież może nie wiedzieć kim był porucznik Sharpe, ale faktycznie przez niego mam słabość do S.Beana. Mówisz, że mógłby być Małym Johnem…hmmm… całkiem niezła rola, choć nie wiem dlaczego ale widzę go w bardziej królewskich szatach.;-)
Myślę, że młodsza młodzież jest tak biegła w posługiwaniu się internetem, że już wzdycha do porucznika o dłuuugich nogach. Jak on wyglądał w mundurze ... hmmm ...:)) Ni upieram się przy Małym Johnie, ale jako Ryszarda Lwie Serce widziałabym też Seana ale Connery.:)
Oki, przepraszam młodszą młodzież za jej niedocenienie. :-) No i się rozmarzyłam…. bo Sean Bean naprawdę wyglądał cudnie i to spojrzenie….hmmm…:-) Masz rację, Connery bardziej się nadaje do roli króla. ;-) Mam nadzieję, że budżet filmu/serialu udźwignąłby tyle gwiazd. ;-)
Oj, cudnie wyglądał ... W "carskim" mundurze Wrońskiego również, ale nie tak dobrze jak Sharpe.:) DO kwestii finansowych podejdziemy twórczo i ... "się da zrobić".:))
Wyjątkowo mundur, bez względu jaki (bo nawet w mundurze pilota wyglądał pięknie) Seana lubi. :-)))) Masz rację, taka ilość gwiazd z pewnością przyciągnęłaby odpowiednią ilość sponsorów. ;-)
W tym wypadku raczej nie działa powiedzenie "za mundurem panny sznurem", bo S. Bean wyjątkowo dobrze prezentuje się w każdym mundurze.:) Gdyby tak nasz drogi pan A. zechciał "wcisnąć się" w jakowyś ...
A mogę mieć dwa? Bo nie mogę zdecydować się czy bardziej podobałby mi się mundur angielskiego dragona z końca XVIII wieku, czy oficera piechoty z 1914 roku.:)
Czyli jednak porucznik Sharpe nadal ma wpływ na Ciebie.:)) Gdybyś jednak zmieniła zdanie i zechciała zobaczyć też jak prezentuje się inny mundur, to zawsze możemy zabawić się w podróże w czasie i mieć dwa w jednym. Skoro scenarzyści RH mogli zaszaleć (i to za pieniądze BBC:), to dlaczego my nie?:))
Oops wydało się. :-) Coś w tym jest, że nie mogę wyzwolić się od dobrych wspomnień związanych z panem porucznikiem. ;-) I naprawdę ucieszyłby mnie każdy mundur, który Ryś miałby na sobie ( nawet strażacki ;-)). Zatem możemy zaszaleć. ( jak scenarzyści RH) :D
No tak, ale widzisz nawet przy takiej okazji, nieświadomie, a jednak odwołuję się do Sharpe’a. ;-) Wiesz, doktor Alec w białym kasku latał, to i RA jako strażak w żółtym mógłby. ;-) A szaleństwem byłoby móc zobaczyć go w kasku budowniczego. ;-) Sorry RA :*
Wiesz okazało się, że Daniel świetnie wygląda w kraciastej koszuli, choć raczej flanelową ona nie jest. ;-) Ale…Bob Budowniczy to zbyt wiele jak dla mnie, zwłaszcza że my tu o mundurze mówiłyśmy. :-))))
Dobrze. Odłóżmy Boba między bajki, bo tam jego miejsce.:))) Daniel we wszystkim wygląda świetnie. Nieważne czy to kaptur zagniewanego-młodocianego, przepisowy garnitur agenta, biała koszula i "luzackie" spodnie, czy płaszcz powiewający na rowerze.:) Taaak ... nic dziwnego, że Guy patrzy takim zniesmaczonym wzrokiem. Miało być o nim. Wystroił się w tę swoja skórę a my tu o nie dość, że innych facetach, to jeszcze o jakiś dziwacznych (w jego pojęciu:) ciuchach gadamy.:))
Mimo wszystko wierzę, że sir Guy to wyrozumiały jegomość. ;-) w dodatku potrafiący zadbać o swoje interesy nie tylko używając do tego swojego dezaprobującego spojrzenia. ;-)
I bardzo dobrze, że nie jesteś Marian i taka jak Marian, bo zobacz jak skończyła. Masz rację, Guy to nieprzewidywalny facet, ale spójrzmy na niego z bardziej pozytywnej perspektywy, że również potrafiłby pozytywnie zaskoczyć ( jak Marian dając jej pięknego konia). :-)
I tym pozytywnym spojrzeniem pożegnam się dziś, dziękując za pogaduchy i życząc spokojnych RAsnów.
Dziękuję za fantastyczny początek tygodnia. Uwielbiam Wasze dyskusje :) Eve zaproponowała również moją idealną obsadę. Tylko wtedy miałabym problem: kogo uwielbiać najbardziej? Sean w jakiej roli?
Bardzo proszę Caro_la. :-) Cieszę się, że podoba Ci się nasza dyskusja, która mnie z kolei przypomniała o „szalonych” GuyDay. :-) Kogo uwielbiać najbardziej??? Odpowiedź jest jedna, Ryśkowego sir Guy’a. ;-)
Doroto, sir Guy ze swoimi minkami jest najlepszy na każdy dzień tygodnia i na każdą pogodę. ;-) Macie rację, dylemat miałybyśmy okrutny, ale za to jaką rozkosz dla oczu i uszu. ;-)
A może jednak postawiłybyśmy na zdecydowaną MariOn, która ma posprzątane w głowie i wie czego (kogo:) chce? Mogłoby wówczas zrobić się jeszcze ciekawiej.:)
Cate Blanchett nie przeszkadzała mi w przeciwieństwie do Robina w tymże filmie.:) Pytanie jest innego rodzaju: czy trzymałybyśmy się legendy, czy "lekko" zaszalały i pozwoliły Marion wybrać wedle własnego uznania.:) A nuż uwiódłby ją ... szeryf.:))
No tak, tamten Robin bardziej do Gladiatora posobny. ;-) Myślę, że skoro to będzie bardziej współczesna wersja to niech Marian ma troszkę swobody w wyborze. ;-) I byłoby niezłe zamieszanie gdyby szeryf zainteresował się Marian, :D
To jest niestety słaby punkt mojego planu. Tak skrzywdzić właściwego Robina ... nie, nie umiałabym.:) Jednak, gdy założymy, że Marion jest niezależna i niepokorna, to Robin miałby niewiele do gadania.:)
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Sir Guy z pogardliwym grymasem ust i aroganckim wejrzeniem, to całkiem niezły początek intensywnego tygodnia.:) Choć jeśli mogę pomarudzić, to nie wiem, czy nie wolałbym by uśmiechnął się, nawet ledwie dostrzegalnie.:)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie już baaaardzo dawno się aż tak nie uśmiechnęłam na widok jakiejkolwiek Rysiowej postaci. TEN Guy zdecydowanie mi się podoba :) Takie spojrzenie czasem by się przydało na co dzień, żeby otrzeźwić i dać kopa do działania.
UsuńNo i bezczelnie piękny jest nade wszystko :)
Trochę w off topie, ale przyznam, że uśmiecham się dużo szerzej na widok Daniela. (Z góry przepraszam te z Was, które nie miały szansy zobaczyć szpiega w akcji.:)
UsuńTaki Guy zdecydowanie stawia do pionu, ale i tak będę upierać się przy jego uśmiechu.:))
Eve, może zinterpretujmy ten grymas jako gest powitalny poniedziałku. ;-)))
UsuńBaaardzo mi się podoba Twoja interpretacja Kate. :-))) I dodam, że takim spojrzeniem przydałoby się obdarować każdego, kto utrudnia funkcjonowanie w poniedziałek. ;)))
UsuńAż wstyd się przyznać, ale z Danielem wciąż nie zdążyliśmy się dobrze zapoznać ( i aż podziwiam jego cierpliwość ;-)). Choć niewątpliwie pięknym jest ale…ale żadna Ryśkowa postać nie będzie tak piękna jak sir Guy z 2-go sezonu RH, w każdym razie dla mnie. ;-))
UsuńTo bardzo dobra poniedziałkowa interpretacja, Aniu.:))
UsuńZatem nie będę juz wyskakiwać z Danielem. Zostawię go dla siebie.:)) Powiem tylko, że z Sir Guy'em łączy nas bardzo trudna i burzliwa relacja i jeżeli już jakoś Gisborn miałby wprowadzić się do mnie, to ten z III sezonu. A najpiękniejszy i tak jest Lucas.:)
Zatem poniedziałek mamy należycie powitany. :D
UsuńNo proszę do Ciebie ten 3-cio sezonowy a do mnie ten z drugiego sezonu. Całkiem nieźle :-)))
Zaiste Lucas pięknym jest, ale nie ma tak pięknego skórzanego codziennego wdzianka jak sir Guy. :-)
I całe sczęście, że każda z nas preferuje innego Sir Guy'a, bo nie będzie pojedynku o jego względy.:))
UsuńAleż Lucas ma inne wdzianka, niezwykle gustowne i nie rodem ze Star Treka.I nosi również rękawiczki, które uroczo ściąga zębami. Zupełnie jak Guy.:))
Już widzę oczami wyobraźni minę sir Guy’a gdyby był świadkiem takiego pojedynku. ;-)))
UsuńTo prawda Lucas również piekielnie seksowne wdzianka miał, ale rękawice wraz z skórzanym wdziankiem nosił tylko raz, a sir Guy… no cóż męczył się biedak w tych skórzanych portkach w pełnym słońcu w każdym odcinku. :P
Zaiste, to byłby cudny widok dla Guy'a. Obawiam się jednak, czy biedak nie pękłby z dumy.:)))
UsuńI w tym tkwi przewaga Lucasa.:) Nie nudzi się, prezentuje swe atuty w rozmaitych odsłonach, uwodzi, a Guy ... Guy smaży się w tym czarnym Anzugu ze złotym golfikiem do kompletu.:))
Taak, mogłoby to mu zaszkodzić. ;-)))
UsuńAle za to jak się smaży!! Z taką lekkością i godnością nosi to wdzianko, że nawet nie widać żeby było mu gorąco. ;-))) A Lucas idzie na łatwiznę, włoży ciemny t-shirt i żeńska część widowni jest już u jego stóp. A sir Guy, nie dość że w złotym golfie to jeszcze mieczem włada. :P
Musze zgodzić się, że Guy "przyjął na klatę" (też dosłownie:), co mu kostiumolog zgotował. Skwar i ziąb mu niestraszne i w każdej sytuacji nosi się z podniesionym czołem.:)) Ale Lucas wygląda we wszystkim dobrze - od t-shirtu po garnitur. To trudniejsze niż hasanie po Nottingham i okolicach w tych samych ciuchach przez dwa sezony.:))
UsuńA co do miecza ... co czas (bo kraj ten sam:), to obyczaj. I o ile pamiętam, to z bronią białą (w mniejszym rozmiarze:) Lucas też całkiem nieźle sobie radził.:))
Faktycznie przez dwa sezony niemalże w tym samych kostiumie można było sir Guy’a podziwiać, no może z tą różnicą że w 2-gim sezonie zrezygnowano ze złotego golfika, co znacznie korzystnie wpłynęło na wzrokowy odbiór tej postaci. ;-)
UsuńI absolutnie zgadzam się, że Lucas we wszystkim i w każdych okolicznościach ( nawet ubrany w basenie) wygląda rewelacyjnie.
A co do miecza…wielkość ma znaczenie. :D:D:D
Złoty golfik był nie do przyjęcia. Powodował nawet "zdrożne" myśli, by Guy'a czym prędzej pozbawić go.:))
UsuńLucas zawsze wygląda rewelacyjnie i co ciekawe, o ile wkurzony Guy jakoś na mnie nie działa, to wkurzony Lucas i owszem.:)
Wielkość miecza ma znaczenie? Myślałam, że ważniejsza jest technika korzystania z niego.:))))
Tak, złoty golfik był inspirujący. :-)
UsuńPytanie tylko jak na Ciebie działa wkurzony Lucas. ;-) Bo jego wkurzenie na Sarah w scenie w której zrobił przegląd jej torebki …hmm…przemilczę. ;-)
Technika też jest ważna. Przecież jedno nie wyklucza drugiego, ba nawet wskazane jest połączenie tych cech. :P
Ujmę to tak: wkurzony Lucas idealnie stawia do pionu, dając pozytywnego, wirtualnego kopniaka.:))
UsuńKwestię panny Caulfield taktownie przemilczę, bo a nuż dzieci tu zaglądają, a żadne ze słów, którymi mogę wyrazić swą opinię o niej, nie nadaje się dla ich uszu (oczu:).:)) Lucas i tak wykazał się większą cierpliwością wobec niej niż ja.:)
Już rozumiem.:) W konkurencji na miecze wygrywa zatem Thorin: słuszny rozmiar i odpowiednia technika, to jego atuty.:)))
Oki, rozumiem oddziaływanie Lucasa. :-) Choć zdecydowanie wolę go w znacznie łagodniejszej wersji. ;-)
UsuńJak również rozumiem Twoje podejście do Sarah. Śmiem twierdzić, że w tej sprawie odczuwamy podobnie. :-)
Bezapelacyjnie w tej kwestii miecza wygrywa Thorin ( tylko, że charakter ma…hmm… trudny ;-)).
I to mówi wielbicielka Guy'a?!:))) Thorin ze swoimi humorami jest do opanowania. Guy ... to Guy.:))
UsuńNo wiesz, to chyba dlatego że pomyślałam o Orcristcie. ;-)
UsuńA mnie się wydaje, że Guy bardziej skłonnym byłby do zmiany niż Thorin z tą swoją misją odzyskania Ereboru. ;-)
Niestety nie jestem obiektywna, bo królowi mogę nawet buty czyścić.:) a Guy'owi to już zdecydowanie nie.:)
UsuńAle już bardziej na serio, to rzeczywiście Thorin ogarnięty myślą o dokończeniu misji, poddający się smoczej chorobie i tracący z oczu, to co istotne trudniej poddałby się szeroko rozumianej perswazji. Natomiast Guy'a wystarczyłoby odseparować od zgubnego wpływy szeryfa, chorego uczucia do Marian, przekonać, że powinien sam sobie wybaczyć i gotowe.:)
Czyli transformacja sir Guy’a to łatwizna. ;-)
UsuńA serio, to Thorin ma takie ciężkie zadanie, że nic i nikt kto byłby po jego stronie nie odważyłby się stanąć mu na drodze. A Guy, tak jak mówisz, pomimo że kreuje się na czarnego rycerza, gdzieś tam w nim jest jasna strona, która może zwyciężyć przy sprzyjających warunkach ( bez szeryfa, i chyba również i bez Marian).
Jak przemiana każdego niegrzecznego chłopca.:))) Prosty przepis gwarancją sukcesu.:)))
UsuńRóżnica między Guy'em a Thorinem polega na tym, że króla udałoby się zreformować dopiero po zakończeniu misji. Można próbować wcześniej, ale nie wróżę temu sukcesu.:) Natomiast w przypadku Guy'a nie ma "ograniczeń" czasowych. Każdy moment jest dobry, byle z dala od Vaseya i Marian.:)
To naprawdę ciekawe, jakim Thorin byłby królem gdyby przeżył, po takiej przemianie jakiej doświadczył.
UsuńI masz rację, sir Guy bez szeryfa, bez względu w którym momencie zostałby odcięty od niego, mógłby być zupełnie kimś innym. Tym bardziej, że w pewnym sensie on o tym marzył, sądząc że ślub z Marian będzie „oczyszczeniem jego win”.
To chyba pytanie do samego Thorina.:) Mogę jedynie przypuszczać, że byłby rozsądnym królem. Sam wiele przeszedł, zrozumiał i dobrze poznał samego siebie. Znał swoje możliwości i ograniczenia.
UsuńGuy niestety źle zabrał się do rzeczy.:) Trzeba było wcześniej pozbyć się szeryfa, zostawić Marian leśniczemu i mocno stanąć na własnych nogach. Tylko, że wtedy nie byłoby prawdziwego Guy'a ...
Też chcę wierzyć, że Thorin byłby dobrym, sprawiedliwym królem. I że skutecznie wyleczył się ze smoczej choroby.
UsuńGuy chyba nie miał wyboru i dlatego tak ślepo (do pewnego momentu, rzecz jasna ;)) trwał przy szeryfie. Choć tak naprawdę nie pokazano nam (no chyba że mi to umknęło z pamięci) jak on trafił pod skrzydła tego szaleńca. Zgodzę się, że Marian powinna być z Robinem, ale z drugiej strony to ona wnosiła światło do życia Guy’a, nawet jeśli on źle interpretował ( nadinterpretował) jej zachowanie ;-)
Też nie przypominam sobie, by wyjaśniono w jaki sposób Guy został pomagierem szeryfa. Sądzę jednak, że Gisbornowi wydawało się, że nie ma innego wyboru.
UsuńCo do Marian ... nie lubię jej (prawie tak bardzo jak Sarah:)) i uważam, że oszukiwała Guy'a, a on nie widział (raczej nie chciał widzieć) tego.
Chyba faktycznie Guy nie widział innej możliwości funkcjonowania w tamtym świecie, mając świadomość że nie pochodzi z gminu, jak trwać przy szeryfie.
UsuńJeśli chodzi o Marian, to ja ją lubię. Oki, nie lubię i nie do końca pochwalam że oszukiwała Guy’a, który był dla niej bardzo przyjacielskim, że tak to ujmę. I nie do końca rozumiem, jak z tym z tą dwulicowością mogła żyć, ale taka legenda. ;-)
Gdybyśmy trzymały się legendy, to Robin byłby prawy i bohaterski, MariOn zdecydowana i niezależna, szeryf przebiegły i podstępny, a na Guy'a nawet nie spojrzałybyśmy, bo skończony drań i najczarniejszy z czarnych charakterów, a przy tym niedowartościowany dureń.:)) Dlatego też takiej MariAn mówię zdecydowane "nie" a Guy'owi ostrożne "tak".:)))
UsuńTeż tęsknię za prawdziwym Robinem tym z Sherwood. ;-)
UsuńA sir Guy’owi, zwłaszcza temu Ryśkowemu, jestem w stanie uwierzyć, że byłby w stanie pokazać jasną stronę mocy.
Bo to był prawdziwy Robin, a nie jakiś przebieraniec.:) Z kolei tamten Guy ... to nie ten właściwy (czyli z twarzą RA:) Gisborn.:)
UsuńJakie to wszystko zagmatwane. ;-))) Ale absolutnie rozumiem. :-) Bo sir Guy w twarzą nieżyjącego już Roberta Addie wywołuje jednoznaczne uczucia, zwyczajnie się go nie lubi, żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie. Jak nic znów zadziałała magia Rysia. ;-)
UsuńA wiesz jakie byłybyśmy rozdarte, gdyby w jednym filmie pojawił się M. Praed jako Robin i RA jako Gisborn? A co gorsza nieżyjący już A. Rickman jako szeryf?
UsuńOch! To byłoby naprawdę ciężkie, chyba serce by mi pękło. A taka obsada byłaby idealna, choć bardzo lubię to co zrobił Keith Allen ze swoją postacią.
UsuńTo jeszcze niech Willem będzie R. Winstone.:)
UsuńI z tą myślą pożegnam się, bo jutro muszę wstać o nieludzkiej godzinie i obawiam się, że nawet kopniak od Guy'a za chwilę nie pomoże. Dzięki za pogaduchy i dobRAnoc.:)
Eve, widzę że zrobiło się późno. Bardzo Ci dziękuję za dzisiejsze pogaduchy. :* Spokojnych RAsnów życzę.
UsuńAleż mamy wyczucie. Komentarz w tym samym czasie. Fiu, fiu. ;-)
UsuńIdealna obsada! To jeszcze przydałby się Sean Bean. ;-)
Najwyraźniej RAgen dał o sobie znać.:))
UsuńSean Bean to bardzo dobry wybór. Oj, porucznik Sharpe nieźle kiedyś namieszał ... To jaką rolę powierzymy mu? Małego Johna?:))
Oj tak, znów ten nasz RAgen nas nie zawiódł. ;-)
UsuńObawiam się, że młodsza młodzież może nie wiedzieć kim był porucznik Sharpe, ale faktycznie przez niego mam słabość do S.Beana. Mówisz, że mógłby być Małym Johnem…hmmm… całkiem niezła rola, choć nie wiem dlaczego ale widzę go w bardziej królewskich szatach.;-)
Myślę, że młodsza młodzież jest tak biegła w posługiwaniu się internetem, że już wzdycha do porucznika o dłuuugich nogach. Jak on wyglądał w mundurze ... hmmm ...:))
UsuńNi upieram się przy Małym Johnie, ale jako Ryszarda Lwie Serce widziałabym też Seana ale Connery.:)
Oki, przepraszam młodszą młodzież za jej niedocenienie. :-)
UsuńNo i się rozmarzyłam…. bo Sean Bean naprawdę wyglądał cudnie i to spojrzenie….hmmm…:-)
Masz rację, Connery bardziej się nadaje do roli króla. ;-) Mam nadzieję, że budżet filmu/serialu udźwignąłby tyle gwiazd. ;-)
Oj, cudnie wyglądał ... W "carskim" mundurze Wrońskiego również, ale nie tak dobrze jak Sharpe.:)
UsuńDO kwestii finansowych podejdziemy twórczo i ... "się da zrobić".:))
Wyjątkowo mundur, bez względu jaki (bo nawet w mundurze pilota wyglądał pięknie) Seana lubi. :-))))
UsuńMasz rację, taka ilość gwiazd z pewnością przyciągnęłaby odpowiednią ilość sponsorów. ;-)
W tym wypadku raczej nie działa powiedzenie "za mundurem panny sznurem", bo S. Bean wyjątkowo dobrze prezentuje się w każdym mundurze.:) Gdyby tak nasz drogi pan A. zechciał "wcisnąć się" w jakowyś ...
UsuńOj gdyby zechciał….albo gdyby zechciał zdradzić jakie są jego plany…
UsuńOgólne czy mundurowe?:)
UsuńNie pogardziłabym wiedzą o jednym jak i o drugim. ;-)
UsuńJa też.:) Jednak niewiedza daje duże możliwości, np. wybierania munduru, odpowiedniej epoki, miejsca, a w konsekwencji całego scenariusza.:)
UsuńTo prawda. Zatem jaki jest Twój wybór?
UsuńA mogę mieć dwa? Bo nie mogę zdecydować się czy bardziej podobałby mi się mundur angielskiego dragona z końca XVIII wieku, czy oficera piechoty z 1914 roku.:)
UsuńCałkiem piękne propozycje. I chyba bardziej chciałabym zobaczyć RA w tej XVIII wiecznej stylizacji. :-)
UsuńCzyli jednak porucznik Sharpe nadal ma wpływ na Ciebie.:)) Gdybyś jednak zmieniła zdanie i zechciała zobaczyć też jak prezentuje się inny mundur, to zawsze możemy zabawić się w podróże w czasie i mieć dwa w jednym. Skoro scenarzyści RH mogli zaszaleć (i to za pieniądze BBC:), to dlaczego my nie?:))
UsuńOops wydało się. :-) Coś w tym jest, że nie mogę wyzwolić się od dobrych wspomnień związanych z panem porucznikiem. ;-)
UsuńI naprawdę ucieszyłby mnie każdy mundur, który Ryś miałby na sobie ( nawet strażacki ;-)). Zatem możemy zaszaleć. ( jak scenarzyści RH) :D
A po co uwalniać się zwłaszcza, ze to dobre wspomnienia?:)
UsuńRA w żółtym strażackim kasku? Piękne! By nie rzec szalone.:))
No tak, ale widzisz nawet przy takiej okazji, nieświadomie, a jednak odwołuję się do Sharpe’a. ;-)
UsuńWiesz, doktor Alec w białym kasku latał, to i RA jako strażak w żółtym mógłby. ;-) A szaleństwem byłoby móc zobaczyć go w kasku budowniczego. ;-) Sorry RA :*
Boba Budowniczego?:)) I jeszcze w ogrodniczkach i flanelowej koszuli w kratkę?:)) Takiej jak miał Ricky (o ile pamięć mnie nie zawiodła:)?
UsuńWiesz okazało się, że Daniel świetnie wygląda w kraciastej koszuli, choć raczej flanelową ona nie jest. ;-) Ale…Bob Budowniczy to zbyt wiele jak dla mnie, zwłaszcza że my tu o mundurze mówiłyśmy. :-))))
UsuńDobrze. Odłóżmy Boba między bajki, bo tam jego miejsce.:))) Daniel we wszystkim wygląda świetnie. Nieważne czy to kaptur zagniewanego-młodocianego, przepisowy garnitur agenta, biała koszula i "luzackie" spodnie, czy płaszcz powiewający na rowerze.:)
UsuńTaaak ... nic dziwnego, że Guy patrzy takim zniesmaczonym wzrokiem. Miało być o nim. Wystroił się w tę swoja skórę a my tu o nie dość, że innych facetach, to jeszcze o jakiś dziwacznych (w jego pojęciu:) ciuchach gadamy.:))
Mimo wszystko wierzę, że sir Guy to wyrozumiały jegomość. ;-) w dodatku potrafiący zadbać o swoje interesy nie tylko używając do tego swojego dezaprobującego spojrzenia. ;-)
UsuńTo nie wiem, czy powinnam bać się czy cieszyć. Bo jak patrzę na jego minę i pomyślę, że zaraz wstanie zza stołu, to aż ciarki przechodzą.:)
UsuńAle doskonale wiesz, że on z chmury gradowej potrafi zmienić się w czułego i hojnego faceta, zatem nie ma co się bać. ;-)
Ja tam wolę być ostrożna. To w końcu nieobliczalny i nieprzewidywalny Gisborn, a ja zdecydowanie nie jestem Marian.:)
UsuńI bardzo dobrze, że nie jesteś Marian i taka jak Marian, bo zobacz jak skończyła.
UsuńMasz rację, Guy to nieprzewidywalny facet, ale spójrzmy na niego z bardziej pozytywnej perspektywy, że również potrafiłby pozytywnie zaskoczyć ( jak Marian dając jej pięknego konia). :-)
I tym pozytywnym spojrzeniem pożegnam się dziś, dziękując za pogaduchy i życząc spokojnych RAsnów.
To dobra, pozytywna myśl na dobRAnoc.:) Dzięki za pogaduchy, Aniu.:)
UsuńDziękuję za fantastyczny początek tygodnia.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Wasze dyskusje :) Eve zaproponowała również moją idealną obsadę. Tylko wtedy miałabym problem: kogo uwielbiać najbardziej?
Sean w jakiej roli?
Caro_la
Bardzo proszę Caro_la. :-)
UsuńCieszę się, że podoba Ci się nasza dyskusja, która mnie z kolei przypomniała o „szalonych” GuyDay. :-)
Kogo uwielbiać najbardziej??? Odpowiedź jest jedna, Ryśkowego sir Guy’a. ;-)
O jak miło widzieć Guy'a :) Nawet z tą zdegustowaną miną :)
OdpowiedzUsuńObsada Eve perfekcyjna, miałabym dylemat między Guy'em RA a szeryfem Rickmanem :)
Aż się zarumieniłam.:)
UsuńDylemat byłby naprawdę poważny. Szczególnie między tymi "złymi". Miałybyśmy prawdziwy pojedynek na charyzmę i TE głosy.
Doroto, sir Guy ze swoimi minkami jest najlepszy na każdy dzień tygodnia i na każdą pogodę. ;-)
UsuńMacie rację, dylemat miałybyśmy okrutny, ale za to jaką rozkosz dla oczu i uszu. ;-)
O tak, to byłaby uczta konesera serial w takiej obsadzie :)
UsuńTylko, że z tego wszystkiego „zapomniałyśmy” obsadzić rolę Marian. ;-)))
UsuńFaktycznie! "Zapomniałyśmy" o Marian. Na to wygląda, że nasz "dream serial" mógłby się obyć bez niej ;)
UsuńCaro_la
Och co za niedopatrzenie :P W sumie Marian jest mi obojętna, więc może ją grać Lucy Griffiths ;)
UsuńA może jednak postawiłybyśmy na zdecydowaną MariOn, która ma posprzątane w głowie i wie czego (kogo:) chce? Mogłoby wówczas zrobić się jeszcze ciekawiej.:)
UsuńOch nie Caro_la, Marian musi być aby dochować wierności legendzie. :-)
UsuńMyślę Doroto, że Lucy Griffiths nabyła parę umiejętności, więc może nie byłaby taka zła. ;-)
Ciekawa propozycja Eve, tylko że mam wrażenie iż trudno będzie taką znaleźć (Cate Blanchett swego czasu nie do końca do mnie przemówiła)? ;-)
Cate Blanchett nie przeszkadzała mi w przeciwieństwie do Robina w tymże filmie.:)
UsuńPytanie jest innego rodzaju: czy trzymałybyśmy się legendy, czy "lekko" zaszalały i pozwoliły Marion wybrać wedle własnego uznania.:) A nuż uwiódłby ją ... szeryf.:))
No tak, tamten Robin bardziej do Gladiatora posobny. ;-)
UsuńMyślę, że skoro to będzie bardziej współczesna wersja to niech Marian ma troszkę swobody w wyborze. ;-) I byłoby niezłe zamieszanie gdyby szeryf zainteresował się Marian, :D
A ona wybrała jednak ... Małego Johna z twarzą Seana Beana.:))
UsuńTo byłaby prawdziwa rewolucja. :D Tylko co na to Robin. ;-)
UsuńTo jest niestety słaby punkt mojego planu. Tak skrzywdzić właściwego Robina ... nie, nie umiałabym.:)
UsuńJednak, gdy założymy, że Marion jest niezależna i niepokorna, to Robin miałby niewiele do gadania.:)
Myślę, ż ten prawdziwy Robin nie miałby problemów z zaakceptowaniem i współdziałaniem z niezależną Marian. ;-)))
UsuńAniu,czytasz w moich myslach i w mailu;-).
OdpowiedzUsuńI tak, Guy jest zdecydowanie bezczelnie piękny.
Pozdrawiam, Ania:-)
Czyli i w Twoim przypadku Aniu zadziałał RAgen. ;-) Ze wstydem przyznam, że mogłabym godzinami gapić się na niego i nie czułabym zmęczenia. ;-)
UsuńRównież pozdrawiam. :-)