A u mnie od piątku w Hobbitowym kalendarzu marcowy Thorin - Ryś. Spogląda na mnie ze ściany w kuchni tym swoim przenikliwym, przeszywającym i przyciągającym magnetycznie spojrzeniem. Dzisiaj spaliłam garnek z zupą... Jeśli dalej tak będzie, to do końca marca zostanę bez ani jednego całego garnka czy patelni:). Boję się też, czy będę miała wszystkie dziesięć palców całych, bo krojenie czegokolwiek nożem stało się teraz ekstremalnie niebezpieczne:)) A nieświadomy niczego Ryś - Thorin kusi, żeby ciągle na niego spoglądać za każdym razem, kiedy przechodzę obok kalendarza....
Czyli, jak widzę to ewidentny błąd wydawcy tego kalendarza, że nie umieścił ostrzeżenia o możliwych skutkach ubocznych;) Mam tylko nadzieję, że nie ucierpi na tym Twoje zdrowie. Ale nie dziwię Ci się, od Thorina ( od majestycznego Thorina) naprawdę trudno oderwać oczy. I nie wiem, dlaczego ale gdy teraz na niego patrzę to czuję cały ciężar jaki dźwiga w tej wyprawie. Ech…
Pozdrawiam:* i przepraszam, bo z jakiegoś nieznanego mi powodu Twój komentarz wpadł do spamu:(
Tak, Aniu! Te ostrzeżenia powinny być chyba na wszystkich wydawnictwach w których pojawia się Ryś - a zwłaszcza audiobookach, które czyta RA. Jak już kiedyś pisałam słuchanie Rysiowego głosu kiedy prowadzi się samochód to też spore ryzyko ( oj! trudno się skupić, bardzo trudno! )
Racja Asiu! A ja dzisiaj, dziewczyny, pragnąc wykorzystać piękną pogodę, udałam się na długi spacer i zabrałam ze sobą audiobooka z Richardowym głosem. Wracając napotkałam sąsiada, który zapytał co dobrego się stało, bo idę chodnikiem i uśmiecham się się sama do siebie :) Odpowiedziałam, że witam wiosnę, mając na myśli wiosnę i R u boku... (w uchu ;))
Och tak AsiuJJ, zdecydowanie Ryśkowy głos jest wyjątkowy. Tobie utrudnia skupienie się a mnie zawsze wycisza ( rozśmiesza też, zwłaszcza kiedy czyta kobiece partie). Może to kwestia momentu słuchania, gdyż ja zawsze sięgam po jego audiobooki kiedy chcę się uspokoić. A może powinnam zacząć słuchać w drodze do pracy…
Hmmm Marto, to musiał być wspaniały spacer z RA u boku:) I tak sobie myślę, że gdybyś powiedziała sąsiadowi dlaczego tak Ci wesoło w sercu zapewne by nie uwierzył, czyż nie?;)
Wstydziłabym się powiedzieć :) - To bardzo poważny sąsiad.;) Co by sobie pomyślał gdybym mu powiedziała, że spaceruję z R...? Nie uwierzyłby - to pewnie.
Swoją drogą jak niewiele (choć zarazem tak wiele:) może człowieka uszczęśliwić, prawda?
Może sąsiad pomyślałby, że szlifujesz swój angielski;) Bo w to, że pomyślałby,iż masz świetny gust raczej nie wierzę.:)
Och tak, bycie fanem RA wydaje się tak mało istotną sprawą, ale czasem myśl o tym rozświetla nawet najgorsze dni. Jednak chyba wszystko zależy od tego w jaki sposób zdefiniujemy pojęcie szczęście. Ja nauczyłam się cieszyć z maleńkich rzeczy, bo tych dużych nie ma zbyt wiele.
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Długo tu nie komentowałam, więc pozdrawiam Cię Zrysiowana i życzę miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńDzięki za zajrzenie tutaj :)
UsuńRównież pozdrawiam i życzę wspaniałego tygodnia!
A u mnie od piątku w Hobbitowym kalendarzu marcowy Thorin - Ryś. Spogląda na mnie ze ściany w kuchni tym swoim przenikliwym, przeszywającym i przyciągającym magnetycznie spojrzeniem.
OdpowiedzUsuńDzisiaj spaliłam garnek z zupą... Jeśli dalej tak będzie, to do końca marca zostanę bez ani jednego całego garnka czy patelni:). Boję się też, czy będę miała wszystkie dziesięć palców całych, bo krojenie czegokolwiek nożem stało się teraz ekstremalnie niebezpieczne:))
A nieświadomy niczego Ryś - Thorin kusi, żeby ciągle na niego spoglądać za każdym razem, kiedy przechodzę obok kalendarza....
Czyli, jak widzę to ewidentny błąd wydawcy tego kalendarza, że nie umieścił ostrzeżenia o możliwych skutkach ubocznych;) Mam tylko nadzieję, że nie ucierpi na tym Twoje zdrowie. Ale nie dziwię Ci się, od Thorina ( od majestycznego Thorina) naprawdę trudno oderwać oczy. I nie wiem, dlaczego ale gdy teraz na niego patrzę to czuję cały ciężar jaki dźwiga w tej wyprawie. Ech…
UsuńPozdrawiam:* i przepraszam, bo z jakiegoś nieznanego mi powodu Twój komentarz wpadł do spamu:(
Tak, Aniu! Te ostrzeżenia powinny być chyba na wszystkich wydawnictwach w których pojawia się Ryś - a zwłaszcza audiobookach, które czyta RA. Jak już kiedyś pisałam słuchanie Rysiowego głosu kiedy prowadzi się samochód to też spore ryzyko ( oj! trudno się skupić, bardzo trudno! )
UsuńRacja Asiu!
UsuńA ja dzisiaj, dziewczyny, pragnąc wykorzystać piękną pogodę, udałam się na długi spacer i zabrałam ze sobą audiobooka z Richardowym głosem. Wracając napotkałam sąsiada, który zapytał co dobrego się stało, bo idę chodnikiem i uśmiecham się się sama do siebie :)
Odpowiedziałam, że witam wiosnę, mając na myśli wiosnę i R u boku... (w uchu ;))
Och tak AsiuJJ, zdecydowanie Ryśkowy głos jest wyjątkowy. Tobie utrudnia skupienie się a mnie zawsze wycisza ( rozśmiesza też, zwłaszcza kiedy czyta kobiece partie). Może to kwestia momentu słuchania, gdyż ja zawsze sięgam po jego audiobooki kiedy chcę się uspokoić. A może powinnam zacząć słuchać w drodze do pracy…
UsuńHmmm Marto, to musiał być wspaniały spacer z RA u boku:) I tak sobie myślę, że gdybyś powiedziała sąsiadowi dlaczego tak Ci wesoło w sercu zapewne by nie uwierzył, czyż nie?;)
UsuńWstydziłabym się powiedzieć :) - To bardzo poważny sąsiad.;)
OdpowiedzUsuńCo by sobie pomyślał gdybym mu powiedziała, że spaceruję z R...?
Nie uwierzyłby - to pewnie.
Swoją drogą jak niewiele (choć zarazem tak wiele:) może człowieka uszczęśliwić, prawda?
Może sąsiad pomyślałby, że szlifujesz swój angielski;) Bo w to, że pomyślałby,iż masz świetny gust raczej nie wierzę.:)
UsuńOch tak, bycie fanem RA wydaje się tak mało istotną sprawą, ale czasem myśl o tym rozświetla nawet najgorsze dni. Jednak chyba wszystko zależy od tego w jaki sposób zdefiniujemy pojęcie szczęście. Ja nauczyłam się cieszyć z maleńkich rzeczy, bo tych dużych nie ma zbyt wiele.