Aniu, zrobiłam powiększenie screena i zgodnie z życzeniem sir Guya przestałam myśleć. Nie da się myśleć, mając tuż przed sobą takie oczy, taką twarz. Fakt, że Marian "myślała", można wytłumaczyć tylko na dwa sposoby: 1. dziewczę nasze niedowidziało i niedosłyszało, więc ani wygląd, ani głos Guya nie mógł podziałać na nią z pełną siłą; 2. Marian była... Marianem w przebraniu. Żadna zdrowa kobieta ani dziewczyna nie zniosłaby długo tego intensywnego spojrzenia. Zastanawiam się, czy tego screena nie wrzucić sobie na pulpit, ale chyba nie... Nie mogłabym uruchomić żadnego programu, by widoku sobie nie przesłaniać, usunęłabym wszystkie ikony, by nie zaśmiecały pięknego oblicza. Siedziałabym tylko i wgapiała się w tło.
Lejesz miód na moje serce tak pięknie pisząc o tym screenie. Masz rację z Marian musiało być coś nie tak ;-) bo gdybym ja była w tym momencie na jej miejscu rzuciłabym wszystko i poszła za tym głosem i tym palącym serce spojrzeniem. I przyznam Ci się, że też mam problem z oderwaniem się do tych oczu, a jak sobie przypomnę, że i pan Thornton miał podobne ujęcie…och… to mam jeszcze większy problem;-)
Masz całkowitą rację Kasieńko: żadna zdrowa kobieta by się tej intensywności spojrzenia nie oparła. Normalnym odruchem byłoby rzucenie się na Guya, dociśnięcie go do ściany i wpicie się w jego usta. Można by też sprawdzić co nosi pod skórzanym mundurkiem (z troski oczywiście czy mu po nerkach nie wieje). Wniosek: Marian była oziębła.
Pan Thornton miał i podobne ujęcie i podobny tekst. Ciekawa jestem, czy był to zamierzony zabieg scenarzystów - takie puszczenie oka do widzów pamiętających N&S. Nie chciałam, Zosiu, pisać, do jakich odruchów byłabym zdolna, słysząc to zdanie, wypowiedziane takim niskim, aksamitnym głosem, spętana jego przenikliwym wzrokiem - uzgodniłyśmy przecież, że nie traktujemy Ryśka jako obiekt seksualny, nie, nie!
Im dłużej się zastanawiam tym bardziej jestem przekonana, że zbieżność tych słów było zamierzone. Podoba mi się Twoja troskliwość Zosiu ;-) Rysia może i tak nie traktujemy, Kasieńko, ale sir Guy’a ;-)
Owszem, uzgodniłyśmy, ale mowa była o Ryśku, a tu przecież chodzi o sir Guya - to zupełnie inna para kaloszy. Można wyłączyć myślenie i w tempie błyskawicznym udać się z Guyem do domu - może to być dom Robina - odrobina perwersji nie zaszkodzi - i trochę Guya w ramach przeprosin pobłagać. Gdyby co jakiś czas powtórzył żądanie błagania....hmm - to byłby naprawdę miły sposób na spędzenie popołudnia, wieczoru, następnych paru godzin, dni .... Aniu, przepraszam, ja znowu na manowce - ale za oknem - 14 st. poniżej zera - rozgrzewka jest niezbędna.
Nie ma lepszego dnia niż piątkowe popołudnie, wieczór jest jeszcze lepszy, aby na te manowce schodzić ;-) I widzę Zosiu, że całkiem ciekawy fanfik Ci wychodzi :-)
Podoba mi się teoria, że Marian była Marianem - też mi cały czas coś nie pasowało w sytuacji, gdzie, jak mówicie, ŻADNA zdrowa kobieta nie oparłaby się temu spojrzeniu i temu głosowi, a ta małpa (naprawdę, ciężko znaleźć mi jakiekolwiek pozytywne uczucia w stosunku do niej, i ani trochę nie było mi żal kiedy zginęła) nie przejawiała żadnych reakcji na Guya, a jak widziała Robina to jej kolana miękły... nie rozumiem tego. A przecież Robin z tą grzyweczką jest niemalże jak Justin Bieber... Podoba mi się również pomysł perwersji w domu Robina - zresztą sam Guy w skórzanym ubraniu jest sam w sobie perwersją, a jeśli dodamy do tego troskliwość o jego "nerki" (tak, oczywiście że chodzi nam o nerki a nie o inną część ciała :-) ) to może wyjść całkiem perwersyjna kontrola lekarska. Wynika z tego, że wszystkie jesteśmy lekarkami ;-)
Aaaa, jeszcze jedno - co do Twojego, Kasieńko, pomysłu o ustawieniu tego screena na pulpit - ja tydzień temu ustawiłam sobie screena ze sceny, kiedy Guy prosi tę małpę o ślub, kiedy mówi "marry me... and live", i te wielkie oczy, tak smutne, rozchylone usta i ta mina która wyraża wszystko... I powiem Wam, dziewczyny, że to był zły pomysł. Bo istotnie jest tak, że zanim przypomnę sobie, co właściwie chciałam w danej chwili na komputerze zrobić, to siedzę przez długi czas i patrzę na niego. Siedzę i gapię się jakby to miało coś pomóc. Jest tak absorbujący że w zasadzie mogłabym cały dzień na niego bezwstydnie patrzeć :-)))
Siedzę i wgapiam się. Sernik prawie przypalił się, ale, co tam sernik. :)) Wczoraj zrobiłam sobie prywatny sir GuyEvening, a dziś TAAAki prezent. Do tej pory, dzięki resztkom rozumu, udawało mi się nie umieszczać sceenów na pulpicie (jak miałabym pracować), ale tym razem czuję, że polegnę... Co do Marion (czy Mariana:)), to sprawa jest prosta: Sir Guy, zostaw ją, niech myśli, skoro lubi.Ja NIE myślę, bo i jak mam to zrobić, czując takie spojrzenie i słysząć taki obezwładniający głos...
Gdy Marian zginęła, to myślałam tylko o tym, co będzie z Guyem i jak destrukcyjnie to na niego wpłynie. Wziąwszy pod uwagę niebezpieczny i niezdrowy tryb życia Guya należałoby go poddać gruntownym badaniom i zastosować od razu jakieś kuracje lecznicze. Przy wyborze zdjęcia na pulpit należy zachować ostrożność, bo stan silnego pobudzenia przeszkadza w pracy.
Lekarkami, hmmm zdecydowanie chcemy pomóc sir Guy’owi Kate. ;-)
I widzę, że pod wpływem Sir Guy’a, jego spojrzenia i jego słów, wszystkie okazujemy się niemyślącymi istotami , Eve;-)
Co do zdjęć na pulpit, to w związku z tym, że jestem mocno niezdecydowaną w tym temacie i wykorzystując możliwość automatycznej zmiany tapety, co chwila pojawia się Ryś w innym wydaniu. :-)
Sprytny pomysł, Aniu, ale chyba nie pomaga Ci to w skupieniu na czymkolwiek oprócz Rysia. :-) Byłoby mi jeszcze trudniej - co chwila zerkałabym na pulpit, jakie wcielenie naszego ulubieńca pokaże swoją przystojną twarz. Czy będzie to zmysłowy Guy, czy dystyngowany pan Thornton, czy udręczony Lucas, czy waleczny Porter, czy majestatyczny Thorin, czy zasługujący na wszystkie pochwalne epitety Rysiek we własnej osobie.
Mogłabyś na każdy miesiąc inny folder zakładać - z róznymi bohaterami (styczeń - Guy, Luty - Lucas itd.) lub z różną tematyką (Ryśkowe ręce, Ryśkowe oczy, Ryśkowe usta, Rysiek pijący, Rysiek chodzący, Rysiek całujący). Chyba że już sobie takie pokazy slajdów założyłaś.
Zastanawiam się Kasieńko czy Ty przypadkiem nie masz jakiejś wtyczki do mojego laptopa ;-) Folder Ryśkowe ręce, chociaż bardziej Lucasowe dłonie jak najbardziej mam, RA postacie pijące ( i nie tylko) – również, bo przecież taki post był ( może i będzie jeszcze jeden z tego cyklu) i trzeba było zbierać obrazki do posta ;-)
Muahaha! [demoniczny śmiech] Nic się przede mną w sieci nie ukryje! Strzeżcie się największego z hakerów, Kasieńki! :-D Żartuję, oczywiście. Mogłam się domyślić, że masz takie foldery, bo przecież całe to Ryśkowe bogactwo należy jakoś posegregować, a skoro robiłaś już posty tematyczne, to na pewno nie przeszukiwałaś całego dysku, tylko wybierałaś z (w miarę) uporządkowanych zbiorów.
Och Kasieńko, jak widać masz ukryte talenty:-) I przyznam, że najgorszą rzeczą jaką zrobiłam swego czasu podczas segregowania zbioru było usunięcie wielu RAzdjęć ( do dziś nie mogę sobie tego darować) w założeniu, że przecież zawsze będzie je można znaleźć na RANet, i tu niespodzianka Ali pousuwała zdjęcia.
Dlatego zawsze wolę zapisywać na dysku wszystko, co mi się podoba. Strony internetowe, jak widać, zmienne są i zdjęcia to się pojawiają, to znikają. Jeśli komputera mi szlag nie trafi, to cała kolekcja jest bezpieczna - można ją jeszcze dodatkowo zgrać na płytki i troskliwie przechowywać jako kopię bezpieczeństwa. Mam więc u siebie zdjęcia z premier i z sesji zdjęciowych, które Ali posłała w otchłanie nicości. Moje ci one, nie skasuję :)
Ja już też taka nierozsądna ( żeby nie powiedzieć głupia) nie będę ;-) Jak w laptopie plik zbyt mocno się zwiększa, przerzucam zdjęcia na dysk przenośny ( chociaż w większej mierze dotyczy to tych rodzinnych zdjęć ;))
Te oczy: tak szczere, tak czułe, kochające, pełne nadziei i wiary we wspólną przyszłość. Te usta: tak łagodne i leciutko uśmiechnięte aż proszą się o czuły i namiętny pocałunek. Głos intymnie szemrzący i pełen uczuć. A ta małpa Marian znowu go oszukała - wiedząc, że dla niego ten pocałunek był równoznaczny z wyznaniem miłości. Ta kobieta wyzwala we mnie negatywne emocje. Doprawdy, Marian przechodzi już sama siebie w swych podłych uczynkach wobec Guya - taka niby szlachetna, usta pełne idei, dobra ogółu - a to podstępna żmijka była. Ale, pomijając niecną Marian, są w tym odcinku 2 hasła/hity: szeryf do Guya: "...gdybym potrzebował żony, to poszukałbym jakiejś z ładniejszymi nogami..." (wątpię czy by znalazł, takie nogi jak ma Rysiek nieczęsto się widzi), i oczywiście "ja dam ci buziaka". Szeryf jest the best.
Aż zaschło mi w gardle od Twych pierwszych zdań Zosiu:-) To prawda, Marian zbyt często bawiła się uczuciami sir Guy’a, a to doprawdy nie przystoi tak „szlachetnej” pannie. Może to dziwnie zabrzmi, ale bardzo często szeryf rozśmieszał mnie do łez ;) chociaż przyznam Ci się, że wyleciało mi to jego powiedzenie o nogach :-) ale „dam ci buziaka” ( nawet był tu jeden piątkowy post z tym cytatem) hi hi hi jak najbardziej pamiętam, a mina sir Guy’a – bezcenna :-)
Aniu, nie tłumacz jej wiekiem. To młoda kobieta, a nie dzieciątko niewinne. Poza tym dobrze już wiedziała, "z czym to się je", bo na widok półnagiego Guya ręce same jej się wyciągały. Nie znajduję usprawiedliwienia dla wypuszczenia Guya z rąk.
Im bardziej ktoś/coś nam się z rąk wymyka tym bardziej tego kogoś/czegoś pragniemy. Guy był przeświadczony, że zdobycie Marian będzie lekiem na całe zło, jakie go w życiu spotkało i jakie wyrządził. Nic bardziej mylnego. Producenci tego serialu wyczyniali takie cuda, że równie dobrze mogli połączyć Marian z Guyem, ale - chwila, chwila - tylko po to, żeby się Guy przekonał, że to nie jest kobieta dla niego i że sam w sobie ma dość siły, żeby się zmienić.
Och gdyby spotkało go takie rozczarowanie to myślę, że jego ciemna strona jeszcze bardziej byłaby czarna. I zgadzam się, właśnie to jest takie przykre, że w sumie chciał być lepszym tylko, że tak beznadziejnie uchwycił się myśli, że to dzięki Marian może się zmienić.
Niekoniecznie, niekoniecznie - przecież Meg, która widziała w nim dobro i zaryzykowała dla niego mogła przeżyć i czekać, aż Guy przejrzy na oczy i otworzy przed nią serce - wiem, wiem - poziom tego scenariusza nie odbiega od poziomu serialu. Potrzeba uszczęśliwienia Guya zaburza zdroworozsądkowe myślenie. Faktem jest, że to Marian przyczyniła się do autodestrukcji Guya - zabicie jej przypieczętowało jego los, nie było już odwrotu, nigdy sobie tego nie wybaczył. Chociaż Robin Hood jakoś się z tym pogodził - niepojęte są zamysły scenarzystów - i pocieszył się dość szybko.
No tak, ale gdyby scenarzyści połączyli Guy’a z Marian nie byłoby mowy o Meg. Masz rację Zosiu, Marian, a bardziej to co się z nią stało przyczyniło się do autodestrukcji Guy’a ale to również sprawiło, że przemyślał parę spraw.
Robin i Marian w tym filmie to para niedojrzałych dzieciaków, bawiących się w granie na nosie władzy (tzn. szeryfowi) i bawiących się w miłość. Wszystkie "akcje" Robina wyglądają w tym filmie bardziej na psoty nastoletnich urwipołci niż na poważne przeciwstawianie się niesprawiedliwości. "Miłość" miedzy nim a Marian też nie przekonuje - ot, takie ćwierkanie dwojga smarkaczy, udających dorosłych i zakochanych. W tym kontekście szybkie pocieszenie się przez Robina po śmierci Marian wcale nie dziwi. Powściekał się na Gisborne'a, ale c'est la vie - znalazła się następna chętna, to pocieszył się tą chętną. Być może gdyby Guy ożenił się z Marian - z jej wolą czy bez - mogłoby z tego małżeństwa wyjść coś ciekawego, pod warunkiem, że nasza heroina wydoroślałaby w przyspieszonym tempie i zrozumiała, że świat to nie piaskownica, a ludzie (w tym Guy) to nie zabawki. Być może Guy zmieniłby się potem pod wpływem Marian, choć na pewno nie tak, jak to sobie wyobrażał (że oto ożeni się z aniołem w kobiecej postaci, który chyba jakimś super-hiper proszkiem do prania wybieli jego czarną duszę). Po prostu - dzięki regularnemu seksikowi z pożądaną kobietą byłby mniej wnerwiony, a bardziej zadowolony z życia i może nie wyżywałby się tak na podwładnych i poddanych.
Oczywiście, że Marian i Robin to dzieciaki, przecież ta opowieść jest właśnie do dzieciarni skierowana. Czy ożenek z Marian zmieniłby Gisborna i czy wypełnianie przez nią małżeńskich obowiązków wyciszyłoby Guy’a to bardzo ciekawe zagadnienie. Wydaje się, że wszystko zależałby od tego czy Marian faktycznie wydoroślałaby.
Jestem w niebie... Wróciłam do domu po kilku godzinach rozrywki, jak zafundowała mi za 22.50 nasza poczciwa PKP - zmarznieta, głodna i ledwo żywa, a tu..same niespodzianki. Mąż na meczu, dzieci u babci, a na pulpicie palący wzrok sir Guy'a i siostry Rysianki w komplecie, I już o seksie mowa.....Witajcie!
No wiesz, jedyny słuszny serial o Robin Hoodzie też oglądałyśmy jako dzieci, ale tamtejsi bohaterowie zachowywali się o wiele bardziej poważnie. Myślę, że Marian wydoroślałaby już podczas nocy poślubnej - Guy by się o to postarał.
A propos Robina - nie tylko szybko pocieszył się PO Marian, ale i PRZED Marian nie oszczędzał sobie frajdy. Jeśli ktoś przebrnął przez pierwszy odcinek, gdy Robin wraca z krucjaty, to może pamięta, jak po drodze obściskiwał córkę jakiegoś kmiecia.
Tak Kasieńko, tamten serial to zupełnie inna opowieść, ale też okoliczności w jakich nam przyszło go oglądać też były inne. I tak, Guy zdecydowanie wprowadziłby ją w dorosłość :)
Mnie się zdaje, że zdecydowane domaganie się przez Guya spełniania obowiązków małżeńskich ("regularny seksik") od Marian bardzo dobrze by jej zrobiło - jej energia była dotychczas źle ukierunkowana. Jakby jej Guy lekką musztrę zrobił to może wyszłaby na ludzi.
Ano obściskiwał - i to z niezłą werwą. Ale miał to być, mówiąc współczesnym językiem, jednorazowy numerek - małżeństwa jej nie proponował i romantycznych bzdur o wspólnej przyszłości też nie plótł. Podobnie Guy lubił sobie dogadzać z dziewkami służebnymi. Żadnych miłosnych uniesień - zwykłe zaspokojenie potrzeb fizjologicznych.
Zosiu, rozbawiłaś mnie tą musztrą :D Już to widzę: "Padnij! Nie tak, na plecy! Nogi w górę! Zegnij! Rozłóż!" Może jednak inaczej powinno to wyglądać, hę?
Guy powinien był sobie i jej sprawić noc poślubną jeszcze przed ślubem - jego wstrzemięźliwość budzi we mnie obawę, że i po ślubie popatrzyłby jej głęboko w oczy i powiedział tym swoim obezwładniajacym głosem "I will wait until you are ready" ...i przez następne dwa sezony serialu byłby przez Marian dalej wodzony za nos.
Ja też już wróciłam i widzę, że dyskusja zeszła na jakże interesujące... "manowce". :) Kasieńko, zgadzam się całkowicie; Marian i Robin bawią się w dorosłość i zupełnie im to nie wychodzi. Jakoś nie przekonali mnie do łączącego ich uczucia, więc i brak żalu Robina po śmierci Mariana mnie nie zdziwił.
A ja sobie właśnie takiego scenariusza, pojawiającego się nota bene w wielu fanfikach, nie wyobrażam, żeby Guy miał czekać, aż Marian łaskawie raczy... Owszem, może na początku "ulubienica" nasza próbowałaby go brać na litość i na łzy dziewicze, ale Guy jest na tyle wyposzczony i spragniony jej wdzięków, że tylko fuknąłby, iż ma do tego prawo, i postąpiłby po swojemu. Marian musiałaby się ugiąć, nie tyle ze względu na jego fizyczną przewagę, co i na to, że sama też temperamencik ma, a Guy mimo wszystko bardzo jej się podoba - zmysły by zagrały i wszelkie gierki musiałyby zejść na plan dalszy.
Aniu, Robina spotkalo to, co innych krzyżowców na wschodzie - laski piękne jak hurysy, gotowe płacić cialem za życie swoje i swoich bliskich. I nie łudźmy się, że cnotliwy Robin odmawiał mówiac "Ach nie, wszak w Anglii została miłość mego życia".
Kasieńko, zgadzam się, że szlachcic i rycerz sir Guy of Gisborne w roku 1194 tak właśnie postąpiłby. Ale serial rządzi się swoimi prawami. Gdyby w scenariuszu doszlo do ślubu Guy'a i Marian, to obawiam się, że dalszy wzrost oglądalności zapewniłałyby zirytowane telewidzki, które obgryzając paznokcie przez 20 kolejnych odcinków powtarzałyby niecierpliwie "kiedy, no kiedy weszcie???"
A Marian też jakaś ...dziwna była, nie wydaje Wam się, siostry? Tak się niby zakochała w Robinie, a z nim też ...nigdy nic. Z jednej strony wiadomo - porzadna dziewczyna z porządnego domu. Ale przecież nie raz dowiodła, że potrafi łamać zasady - nocne eskapady w skórze Nocnego Stróża, igranie z szeryfem, narażanie życia, kolaboracja z banitami... seks z "ukochanym" nie wydaje się przy tym jakimś szczególnym wyczynem. A jednak nie!
Aniu, z Marian dość się już Guy napieścił przez tyle odcinków i zawsze przez to pieszczenie i chodzenie wokół niej na paluszkach Marian udawało się wystrychnąć go na dudka. Teraz by sobie po prostu na to nie pozwolił. Ślub był? Był! To teraz konsumpcja i żadnych mi tu babskich fanaberii! Rebecco, w serialu przede wszystkim nie byłoby wzmianki o nocy poślubnej - przecież to dla dzieci produkcja. Gdyby Guy miał czekać przez 20 odcinków (zakładając, że robimy serial dla mamuś, a nie dla dzieci), to istniałoby duże ryzyko, że Robin z czystej złośliwości przyprawiłby mu rogi, jeszcze zanim Guy zdążyłby żonine piersi popieścić, nie mówiąc o bardziej intymnych zabawach. Jako zirytowana telewidzka mogłabym z równą niecierpliwością obgryzać paznokcie, obserwując, jak Marian, wystraszona przeokropnie nocą poślubną i temperamentem małżonka odkrywa powoli i przy współudziale swojego ślubnego rozkosze małżeńskiego pożycia.
Najgorsze jest to, że w tamtych czasach nikt się babskimi fanaberiami, jak to nazywasz Kasieńko, nie przejmował. Więc pewnie sir Guy powiedziałby tym swoim gorącym głosem „lie down” :-) i nie trzeba byłoby czekać aż 20 odcinków. ;)
Za to potem czekałoby nas 20 odcinków gorących gier miłosnych - całkiem nieźle :) Fanaberiami się nie przejmowano, ale były one dość powszechnie znane, spodziewane, czy nawet pożądane. Do tej pory w różnych przyśpiewkach ludowo-weselnych pojawia się motyw zastrachanej panny młodej w noc poślubną. Obawa Marian byłaby więc dla Guya czymś naturalnym, ale i tak to on byłby stroną decydującą.
Tak, bo to był męski świat. I oczywiście, że obawa Marian była czymś naturalnym zważywszy na to, że Guy dość porywczy był to raz, a dwa wydaje się, że dość starszy od Marian.
Daj Boże, żeby tak było! Fakt, serial to produkcja sla dzieci - w zamierzeniu. Dla mnie jest moooooooocno schizofreniczny. Na bajkę o sherwoodzkim lesie i banitach lejących się z pachołkami szeryfa nakłada się o wiele subtelniejsza i bardziej skomplikowana historia. Spojrzenie Guy'a ze zdjęcia powyżej jest właśnie z tej "drugiej jaźni", podobnie jak warczące "beg!", i mnóstwo innych "smaczków", które tu z lubością rozbieramy na czynniki pierwsze i komentujemy. A z bajki dla dzieci jest Marian - Nocny Stróż, która w każdej potyczce dokładała mierzącemu prawie dwa metry rycerzowi...
Kasieńko, sama znam takich przyśpiewek na kopy i nie zliczę na ilu weselach je śpiewałam - od najwsześniejszego dzieciństwa pamiętam te mało zrozumiale teksty i pytania "babciu, a co oni śpiewają o jakiejś stojącej fujarce?"
Dlatego na bajeczkę spuszczam litościwie zasłonę milczenia, natomiast z lubością rozsmakowuję się we wszystkich zmysłowych elementach tej opowieści. Gdyby zachować w serialu wszystkie "dorosłe" motywy, a piramidalne bzdury i obrazę logiki zastąpić czymś bliższym historycznej prawdzie, mogłybyśmy mieć serial pierwszej klasy. Zresztą nie sądzę, żeby wierność historycznym realiom wykluczała ten film z kategorii produkcji dla dzieci. Mogłyby się czegoś nauczyć, zamiast wyrabiać sobie cukierkowaty i kompletnie pokręcony obraz czasów średniowiecza.
:D A biedna babcia na poczekaniu musiała wnusi jakieś rozsądne wytłumaczenie znajdować. Jest orkiestra na weselu? Jest. Fujarka to instrument? Tak. No to śpiewamy pioseneczkę o weselnej kapeli.
No to właśnie się cieszę. Tylko wolałabym oglądać go w całości, a nie we fragmentach. Właśnie szukam sobie w internecie przyśpiewek weselnych i kwiczę :D
Fakt, że Guy nie chodziłby w czarnej skórze w serialu bliższym historycznej prawdzie. Ale w surkocie też wyglądałby niczego sobie:)) jak we wszystkim zresztą.
Zaiste, nie wiem co producentom serialu ulęgło się w głowach, ale może chcieli, żeby oprócz dzieci film oglądały też mamusie, umiejące znaleźć smaczki i drugie dno. :)
A, no tak, oczywiscie! Lasy u nas wielkie, zwierza w nich bród. i stąd kolejna przyśpiewka, że szła Hanka do lasa, do lasa... a żytko do pasa, do pasa, ..i rymy już zupełnie nie do powtórzenia
No ba! Zaintrygowała mnie Rebecca tymi "rymami nie do powtórzenia". Zdaje się, że to jakaś mniej popularna przyśpiewka.
A wracając do tematu, ciekawa jestem, czy na ewentualnym weselu Guya i Marian też leciałyby sprośne przyśpiewki. Wiem, że za czasów I Rzeczypospolitej dwuznaczne toasty podczas wesel czy zrękowin były na porządku dziennym, a czy w średniowiecznej Anglii szlachta też sobie "używała" na młodej parze?
Nie ma szans...To regionalne perełki z okolic babć śpiewajacych "Ko ko Ko Ko" na Euro. Nadmienię, że w tym żytku do pasa schował sie Maciek, który nastraszył Hankę ..jakby ogórkiem, czy co?...
Ogórek w żytku - no nic dziwnego, że się wystraszyła. Pole takie zachwaszczone, że aż ogórki tam wyrosły. Hańba dla dziewczyny z porządnej, rolniczej rodziny.
Kasieńko, a nie pamiętasz naszych rodzimych Krzyżaków? Jak opat czy ktoś tam mówił do Jagienki na jej zachywyty, że Zbyszko kuszę po pokrętni napnie; "uważaj, by cię nie postrzelił, bo byś sie trzy kwartały kurowala". I to na żadnym weselu nie było, tylko przy zwykłej uczcie z okazji przyjazdu dostojnego gościa (jakim byl opat), a Zbyszko i Jagienka nie byli nawet zaręczeni. Myślę, że żarty były jeszcze bardziej niewybredne niż teraz.
Ciekawe pytanie Kasieńko, ale historykiem nie jestem. Chociaż z drugiej strony czy wówczas mieli jakieś inne rozrywki, niż rycerskie turnieje, haftowanie i śpiewanie/słuchanie pieśni.
Fakt, chociaż zastanawiam się, na ile można Sienkiewiczowską powieść uważać za wiarygodne źródło historyczne. Ale dawne pieśni z tamtego okresu potrafią być, rzeczywiście, całkiem dosłowne. Średniowiecze, nie mówiąc już o renesansie i baroku, było zdecydowanie mniej pruderyjne niż wiek XIX i początek XX. Aniu, a tych rozrywek Ci nie wystarczy? Dodaj jeszcze polowanie, tak przy okazji. I tak miałabyś co robić, pozbawiona udogodnień w postaci współczesnych sprzętów AGD. "Jeździ Gisborne jeździ..." Już słyszę, jak szeryf to podśpiewuje schrypniętym barytonem.
"Sir Guy sławny rycerz, dzielnie nam wojował Czas zeby w alkowie miecza wypróbował Oj dana oj dana oj dana oj dana..... Będzie się fechtował do samego rana"
Aniu, te inne rozrywki to tylko pozór. Czytałyście kiedyś średniowieczną "Pieśni o Rolandzie" To nie czytajcie - to jak Van Damme w piątkowy wieczór na Polsacie; rzecz o laniu po mordach przez 2 godziny. Turnieje? Też lanie sie, tylko kontrolowane. Chłopcy tu uwielbiają. Haftowanie? No jasne, wspólczesne kobiety też szydełkuja czy robią frywolitki itepe, a nie przeszkadza to w śpiewaniu zbereźnych przyśpiewek. Jesteśmy tacy sami, to moje zdanie,
Ha, pozbierać trochę tych przyśpiewek, pozmieniać imiona i może trochę sytuacje - bądź co bądź rzecz dziać się będzie w dość odległej przeszłości - i będzie weselisko, że hej, na którym zdrowo podchmielony szeryf i nie gorzej zaprawiony Allan wraz z resztą rycerskiej załogi będą pod oknami nowożeńców wyśpiewywać "serenady".
Ja mam ochotę nie za szydełko chwycić tylko za miecz i operatora mojego internetu trochę podźgać, że mnie przez złośliwość przedmiotów martwych taka interesująca dyskusja o folklorze, o korzeniach polskiej kultury i nie tylko, literaturze i innych przyjemnościach ominęła. Guy fechtujący do samego rana w rytmie oj dana, oj dana to widok wart grzechu. Co do musztry, to nie byłabym tak restrykcyjna, ale parę komend by się Marian przydało - wydawanych mruczando ze spojrzeniem z powyższego zdjęcia - ohh! Zgłosiłabym się pod komendę Guya na ochotnika.
Przypomniała mi się jeszcze przyśpiewka: "ona temu, ona temu winna -pocałować go powinna" - to dla Marian oczywiście. O tak, Rebecco - Rysiek dysponowałby solidną armią oddanych, gotowych na wszystko, walecznych kobiet. Pięknie to ujęłaś "...gotowe iść pod jego komendę". No, i zamiast ogarniać dom chociaż z wierzchu to ja sobie siedzę w szlafroku, kawkę piję, zdjęcia Ryśka oglądam i manewry pod jego dowództwem mi się w głowie roją.
A propos cierpliwości Guya co do skonsumowania małżeństwa - przypomniało mi się, jak w jednym z odcinków przedślubnych Guy wykrzyczał Robinowi, że będzie o nim myślał, gdy zaciągnie Marian do łożnicy - więc myślę, że pokazałby szybko, kto nosi spodnie w tym związku i Marian mogłaby nie zdążyć zaprotestować. A potem już protesty nie byłyby jej w głowie, bo miałaby inne ciekawsze zajęcia.
Rysiek dysponuje swoją armią, Guy pospolitym ruszeniem - strasznie militarne myśli nam do głowy przychodzą, gdy tak patrzymy na ten boski profil. Zosiu, co tam ogarnianie domu - są inne, ważniejsze i przyjemniejsze czynności. Od tego masz wolny dzień, żeby sobie trochę podogadzać (choćby w wyobraźni). Zresztą nie przeciążaj się tak pracą fizyczną, żeby Ci się kontuzja (tfu! tfu!) nie odnowiła.
Blogger jest świnia! Kazał mi zatwierdzić ten wpis słowem "pollutions".
Kasieńko, dlaczego świnia - przecież blogger jest rodzaju męskiego - więc to naturalne. Trudno mu się dziwić po tych wszystkich przyśpiewkach ludowych.
Militarne myśli - za mundurem panny sznurem. Bo teraz jest niedobór męskich męźczyzn, Kasieńko. A męski facet musi być choć trochę dowódcą, nawet jak w kamaszach nie chodzi.
Jesteśmy samodzielne, lubimy o sobie decydować ale potrzebujemy mężczyzny zdecydowanego a nie zniewieściałego chłoptasia. A jak się człowiek wokół rozejrzy, to można się załamać i zaśpiewać z rozpaczą: "gdzie ci mężczyźni?".
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Aniu, zrobiłam powiększenie screena i zgodnie z życzeniem sir Guya przestałam myśleć.
OdpowiedzUsuńNie da się myśleć, mając tuż przed sobą takie oczy, taką twarz. Fakt, że Marian "myślała", można wytłumaczyć tylko na dwa sposoby:
1. dziewczę nasze niedowidziało i niedosłyszało, więc ani wygląd, ani głos Guya nie mógł podziałać na nią z pełną siłą;
2. Marian była... Marianem w przebraniu. Żadna zdrowa kobieta ani dziewczyna nie zniosłaby długo tego intensywnego spojrzenia.
Zastanawiam się, czy tego screena nie wrzucić sobie na pulpit, ale chyba nie... Nie mogłabym uruchomić żadnego programu, by widoku sobie nie przesłaniać, usunęłabym wszystkie ikony, by nie zaśmiecały pięknego oblicza. Siedziałabym tylko i wgapiała się w tło.
Lejesz miód na moje serce tak pięknie pisząc o tym screenie. Masz rację z Marian musiało być coś nie tak ;-) bo gdybym ja była w tym momencie na jej miejscu rzuciłabym wszystko i poszła za tym głosem i tym palącym serce spojrzeniem. I przyznam Ci się, że też mam problem z oderwaniem się do tych oczu, a jak sobie przypomnę, że i pan Thornton miał podobne ujęcie…och… to mam jeszcze większy problem;-)
UsuńMasz całkowitą rację Kasieńko: żadna zdrowa kobieta by się tej intensywności spojrzenia nie oparła. Normalnym odruchem byłoby rzucenie się na Guya, dociśnięcie go do ściany i wpicie się w jego usta. Można by też sprawdzić co nosi pod skórzanym mundurkiem (z troski oczywiście czy mu po nerkach nie wieje). Wniosek: Marian była oziębła.
UsuńPan Thornton miał i podobne ujęcie i podobny tekst. Ciekawa jestem, czy był to zamierzony zabieg scenarzystów - takie puszczenie oka do widzów pamiętających N&S.
UsuńNie chciałam, Zosiu, pisać, do jakich odruchów byłabym zdolna, słysząc to zdanie, wypowiedziane takim niskim, aksamitnym głosem, spętana jego przenikliwym wzrokiem - uzgodniłyśmy przecież, że nie traktujemy Ryśka jako obiekt seksualny, nie, nie!
Im dłużej się zastanawiam tym bardziej jestem przekonana, że zbieżność tych słów było zamierzone.
UsuńPodoba mi się Twoja troskliwość Zosiu ;-)
Rysia może i tak nie traktujemy, Kasieńko, ale sir Guy’a ;-)
Owszem, uzgodniłyśmy, ale mowa była o Ryśku, a tu przecież chodzi o sir Guya - to zupełnie inna para kaloszy. Można wyłączyć myślenie i w tempie błyskawicznym udać się z Guyem do domu - może to być dom Robina - odrobina perwersji nie zaszkodzi - i trochę Guya w ramach przeprosin pobłagać. Gdyby co jakiś czas powtórzył żądanie błagania....hmm - to byłby naprawdę miły sposób na spędzenie popołudnia, wieczoru, następnych paru godzin, dni ....
UsuńAniu, przepraszam, ja znowu na manowce - ale za oknem - 14 st. poniżej zera - rozgrzewka jest niezbędna.
Nie ma lepszego dnia niż piątkowe popołudnie, wieczór jest jeszcze lepszy, aby na te manowce schodzić ;-)
UsuńI widzę Zosiu, że całkiem ciekawy fanfik Ci wychodzi :-)
Podoba mi się teoria, że Marian była Marianem - też mi cały czas coś nie pasowało w sytuacji, gdzie, jak mówicie, ŻADNA zdrowa kobieta nie oparłaby się temu spojrzeniu i temu głosowi, a ta małpa (naprawdę, ciężko znaleźć mi jakiekolwiek pozytywne uczucia w stosunku do niej, i ani trochę nie było mi żal kiedy zginęła) nie przejawiała żadnych reakcji na Guya, a jak widziała Robina to jej kolana miękły... nie rozumiem tego. A przecież Robin z tą grzyweczką jest niemalże jak Justin Bieber... Podoba mi się również pomysł perwersji w domu Robina - zresztą sam Guy w skórzanym ubraniu jest sam w sobie perwersją, a jeśli dodamy do tego troskliwość o jego "nerki" (tak, oczywiście że chodzi nam o nerki a nie o inną część ciała :-) ) to może wyjść całkiem perwersyjna kontrola lekarska. Wynika z tego, że wszystkie jesteśmy lekarkami ;-)
UsuńAaaa, jeszcze jedno - co do Twojego, Kasieńko, pomysłu o ustawieniu tego screena na pulpit - ja tydzień temu ustawiłam sobie screena ze sceny, kiedy Guy prosi tę małpę o ślub, kiedy mówi "marry me... and live", i te wielkie oczy, tak smutne, rozchylone usta i ta mina która wyraża wszystko... I powiem Wam, dziewczyny, że to był zły pomysł. Bo istotnie jest tak, że zanim przypomnę sobie, co właściwie chciałam w danej chwili na komputerze zrobić, to siedzę przez długi czas i patrzę na niego. Siedzę i gapię się jakby to miało coś pomóc. Jest tak absorbujący że w zasadzie mogłabym cały dzień na niego bezwstydnie patrzeć :-)))
Siedzę i wgapiam się. Sernik prawie przypalił się, ale, co tam sernik. :))
UsuńWczoraj zrobiłam sobie prywatny sir GuyEvening, a dziś TAAAki prezent. Do tej pory, dzięki resztkom rozumu, udawało mi się nie umieszczać sceenów na pulpicie (jak miałabym pracować), ale tym razem czuję, że polegnę...
Co do Marion (czy Mariana:)), to sprawa jest prosta: Sir Guy, zostaw ją, niech myśli, skoro lubi.Ja NIE myślę, bo i jak mam to zrobić, czując takie spojrzenie i słysząć taki obezwładniający głos...
Gdy Marian zginęła, to myślałam tylko o tym, co będzie z Guyem i jak destrukcyjnie to na niego wpłynie.
UsuńWziąwszy pod uwagę niebezpieczny i niezdrowy tryb życia Guya należałoby go poddać gruntownym badaniom i zastosować od razu jakieś kuracje lecznicze.
Przy wyborze zdjęcia na pulpit należy zachować ostrożność, bo stan silnego pobudzenia przeszkadza w pracy.
Lekarkami, hmmm zdecydowanie chcemy pomóc sir Guy’owi Kate. ;-)
UsuńI widzę, że pod wpływem Sir Guy’a, jego spojrzenia i jego słów, wszystkie okazujemy się niemyślącymi istotami , Eve;-)
Co do zdjęć na pulpit, to w związku z tym, że jestem mocno niezdecydowaną w tym temacie i wykorzystując możliwość automatycznej zmiany tapety, co chwila pojawia się Ryś w innym wydaniu. :-)
Sprytny pomysł, Aniu, ale chyba nie pomaga Ci to w skupieniu na czymkolwiek oprócz Rysia. :-)
UsuńByłoby mi jeszcze trudniej - co chwila zerkałabym na pulpit, jakie wcielenie naszego ulubieńca pokaże swoją przystojną twarz. Czy będzie to zmysłowy Guy, czy dystyngowany pan Thornton, czy udręczony Lucas, czy waleczny Porter, czy majestatyczny Thorin, czy zasługujący na wszystkie pochwalne epitety Rysiek we własnej osobie.
No cóż łatwo nie jest :-) I właśnie zdałam sobie sprawę, że sir Guy’a w tym folderze jest tylko w 4 odsłonach ;-)
UsuńMogłabyś na każdy miesiąc inny folder zakładać - z róznymi bohaterami (styczeń - Guy, Luty - Lucas itd.) lub z różną tematyką (Ryśkowe ręce, Ryśkowe oczy, Ryśkowe usta, Rysiek pijący, Rysiek chodzący, Rysiek całujący). Chyba że już sobie takie pokazy slajdów założyłaś.
UsuńZastanawiam się Kasieńko czy Ty przypadkiem nie masz jakiejś wtyczki do mojego laptopa ;-) Folder Ryśkowe ręce, chociaż bardziej Lucasowe dłonie jak najbardziej mam, RA postacie pijące ( i nie tylko) – również, bo przecież taki post był ( może i będzie jeszcze jeden z tego cyklu) i trzeba było zbierać obrazki do posta ;-)
UsuńMuahaha! [demoniczny śmiech] Nic się przede mną w sieci nie ukryje! Strzeżcie się największego z hakerów, Kasieńki! :-D
UsuńŻartuję, oczywiście. Mogłam się domyślić, że masz takie foldery, bo przecież całe to Ryśkowe bogactwo należy jakoś posegregować, a skoro robiłaś już posty tematyczne, to na pewno nie przeszukiwałaś całego dysku, tylko wybierałaś z (w miarę) uporządkowanych zbiorów.
Och Kasieńko, jak widać masz ukryte talenty:-)
UsuńI przyznam, że najgorszą rzeczą jaką zrobiłam swego czasu podczas segregowania zbioru było usunięcie wielu RAzdjęć ( do dziś nie mogę sobie tego darować) w założeniu, że przecież zawsze będzie je można znaleźć na RANet, i tu niespodzianka Ali pousuwała zdjęcia.
Dlatego zawsze wolę zapisywać na dysku wszystko, co mi się podoba. Strony internetowe, jak widać, zmienne są i zdjęcia to się pojawiają, to znikają. Jeśli komputera mi szlag nie trafi, to cała kolekcja jest bezpieczna - można ją jeszcze dodatkowo zgrać na płytki i troskliwie przechowywać jako kopię bezpieczeństwa. Mam więc u siebie zdjęcia z premier i z sesji zdjęciowych, które Ali posłała w otchłanie nicości. Moje ci one, nie skasuję :)
UsuńJa już też taka nierozsądna ( żeby nie powiedzieć głupia) nie będę ;-) Jak w laptopie plik zbyt mocno się zwiększa, przerzucam zdjęcia na dysk przenośny ( chociaż w większej mierze dotyczy to tych rodzinnych zdjęć ;))
UsuńTe oczy: tak szczere, tak czułe, kochające, pełne nadziei i wiary we wspólną przyszłość. Te usta: tak łagodne i leciutko uśmiechnięte aż proszą się o czuły i namiętny pocałunek. Głos intymnie szemrzący i pełen uczuć. A ta małpa Marian znowu go oszukała - wiedząc, że dla niego ten pocałunek był równoznaczny z wyznaniem miłości. Ta kobieta wyzwala we mnie negatywne emocje. Doprawdy, Marian przechodzi już sama siebie w swych podłych uczynkach wobec Guya - taka niby szlachetna, usta pełne idei, dobra ogółu - a to podstępna żmijka była.
OdpowiedzUsuńAle, pomijając niecną Marian, są w tym odcinku 2 hasła/hity: szeryf do Guya: "...gdybym potrzebował żony, to poszukałbym jakiejś z ładniejszymi nogami..." (wątpię czy by znalazł, takie nogi jak ma Rysiek nieczęsto się widzi), i oczywiście "ja dam ci buziaka". Szeryf jest the best.
Aż zaschło mi w gardle od Twych pierwszych zdań Zosiu:-) To prawda, Marian zbyt często bawiła się uczuciami sir Guy’a, a to doprawdy nie przystoi tak „szlachetnej” pannie.
UsuńMoże to dziwnie zabrzmi, ale bardzo często szeryf rozśmieszał mnie do łez ;) chociaż przyznam Ci się, że wyleciało mi to jego powiedzenie o nogach :-) ale „dam ci buziaka” ( nawet był tu jeden piątkowy post z tym cytatem) hi hi hi jak najbardziej pamiętam, a mina sir Guy’a – bezcenna :-)
do licha wygląda na to, że szeryf zaczął bardziej doceniać walory RA ... pardon sir Guy'a niż Marion. i kto tu był normalny ?:)
OdpowiedzUsuńAzB
Bo szeryf mocno pokręcony był ;-)
UsuńFakt, ale Marion jeszcze bardziej wypuszczając taki cud z rąk hmmm... i nie tylko z nich.
UsuńAzB
No cóż młode dziewczę było to się na Guy’u nie poznało ;-)
UsuńAniu, nie tłumacz jej wiekiem. To młoda kobieta, a nie dzieciątko niewinne. Poza tym dobrze już wiedziała, "z czym to się je", bo na widok półnagiego Guya ręce same jej się wyciągały. Nie znajduję usprawiedliwienia dla wypuszczenia Guya z rąk.
UsuńTo był jej odruch bezwarunkowy Kasieńko :-) I doprawdy nie mogę ją za to winić:-)
UsuńIm bardziej ktoś/coś nam się z rąk wymyka tym bardziej tego kogoś/czegoś pragniemy. Guy był przeświadczony, że zdobycie Marian będzie lekiem na całe zło, jakie go w życiu spotkało i jakie wyrządził. Nic bardziej mylnego. Producenci tego serialu wyczyniali takie cuda, że równie dobrze mogli połączyć Marian z Guyem, ale - chwila, chwila - tylko po to, żeby się Guy przekonał, że to nie jest kobieta dla niego i że sam w sobie ma dość siły, żeby się zmienić.
UsuńOch gdyby spotkało go takie rozczarowanie to myślę, że jego ciemna strona jeszcze bardziej byłaby czarna. I zgadzam się, właśnie to jest takie przykre, że w sumie chciał być lepszym tylko, że tak beznadziejnie uchwycił się myśli, że to dzięki Marian może się zmienić.
UsuńNiekoniecznie, niekoniecznie - przecież Meg, która widziała w nim dobro i zaryzykowała dla niego mogła przeżyć i czekać, aż Guy przejrzy na oczy i otworzy przed nią serce - wiem, wiem - poziom tego scenariusza nie odbiega od poziomu serialu. Potrzeba uszczęśliwienia Guya zaburza zdroworozsądkowe myślenie. Faktem jest, że to Marian przyczyniła się do autodestrukcji Guya - zabicie jej przypieczętowało jego los, nie było już odwrotu, nigdy sobie tego nie wybaczył. Chociaż Robin Hood jakoś się z tym pogodził - niepojęte są zamysły scenarzystów - i pocieszył się dość szybko.
UsuńNo tak, ale gdyby scenarzyści połączyli Guy’a z Marian nie byłoby mowy o Meg. Masz rację Zosiu, Marian, a bardziej to co się z nią stało przyczyniło się do autodestrukcji Guy’a ale to również sprawiło, że przemyślał parę spraw.
UsuńRobin i Marian w tym filmie to para niedojrzałych dzieciaków, bawiących się w granie na nosie władzy (tzn. szeryfowi) i bawiących się w miłość. Wszystkie "akcje" Robina wyglądają w tym filmie bardziej na psoty nastoletnich urwipołci niż na poważne przeciwstawianie się niesprawiedliwości. "Miłość" miedzy nim a Marian też nie przekonuje - ot, takie ćwierkanie dwojga smarkaczy, udających dorosłych i zakochanych.
UsuńW tym kontekście szybkie pocieszenie się przez Robina po śmierci Marian wcale nie dziwi. Powściekał się na Gisborne'a, ale c'est la vie - znalazła się następna chętna, to pocieszył się tą chętną.
Być może gdyby Guy ożenił się z Marian - z jej wolą czy bez - mogłoby z tego małżeństwa wyjść coś ciekawego, pod warunkiem, że nasza heroina wydoroślałaby w przyspieszonym tempie i zrozumiała, że świat to nie piaskownica, a ludzie (w tym Guy) to nie zabawki. Być może Guy zmieniłby się potem pod wpływem Marian, choć na pewno nie tak, jak to sobie wyobrażał (że oto ożeni się z aniołem w kobiecej postaci, który chyba jakimś super-hiper proszkiem do prania wybieli jego czarną duszę). Po prostu - dzięki regularnemu seksikowi z pożądaną kobietą byłby mniej wnerwiony, a bardziej zadowolony z życia i może nie wyżywałby się tak na podwładnych i poddanych.
Oczywiście, że Marian i Robin to dzieciaki, przecież ta opowieść jest właśnie do dzieciarni skierowana.
UsuńCzy ożenek z Marian zmieniłby Gisborna i czy wypełnianie przez nią małżeńskich obowiązków wyciszyłoby Guy’a to bardzo ciekawe zagadnienie. Wydaje się, że wszystko zależałby od tego czy Marian faktycznie wydoroślałaby.
Jestem w niebie...
UsuńWróciłam do domu po kilku godzinach rozrywki, jak zafundowała mi za 22.50 nasza poczciwa PKP - zmarznieta, głodna i ledwo żywa, a tu..same niespodzianki. Mąż na meczu, dzieci u babci, a na pulpicie palący wzrok sir Guy'a i siostry Rysianki w komplecie, I już o seksie mowa.....Witajcie!
No wiesz, jedyny słuszny serial o Robin Hoodzie też oglądałyśmy jako dzieci, ale tamtejsi bohaterowie zachowywali się o wiele bardziej poważnie.
UsuńMyślę, że Marian wydoroślałaby już podczas nocy poślubnej - Guy by się o to postarał.
A propos Robina - nie tylko szybko pocieszył się PO Marian, ale i PRZED Marian nie oszczędzał sobie frajdy. Jeśli ktoś przebrnął przez pierwszy odcinek, gdy Robin wraca z krucjaty, to może pamięta, jak po drodze obściskiwał córkę jakiegoś kmiecia.
UsuńTeż lubię piątki Rebecco :)
UsuńTak Kasieńko, tamten serial to zupełnie inna opowieść, ale też okoliczności w jakich nam przyszło go oglądać też były inne.
I tak, Guy zdecydowanie wprowadziłby ją w dorosłość :)
Mnie się zdaje, że zdecydowane domaganie się przez Guya spełniania obowiązków małżeńskich ("regularny seksik") od Marian bardzo dobrze by jej zrobiło - jej energia była dotychczas źle ukierunkowana. Jakby jej Guy lekką musztrę zrobił to może wyszłaby na ludzi.
UsuńAno obściskiwał - i to z niezłą werwą. Ale miał to być, mówiąc współczesnym językiem, jednorazowy numerek - małżeństwa jej nie proponował i romantycznych bzdur o wspólnej przyszłości też nie plótł.
UsuńPodobnie Guy lubił sobie dogadzać z dziewkami służebnymi. Żadnych miłosnych uniesień - zwykłe zaspokojenie potrzeb fizjologicznych.
Zosiu, rozbawiłaś mnie tą musztrą :D
UsuńJuż to widzę:
"Padnij! Nie tak, na plecy! Nogi w górę! Zegnij! Rozłóż!"
Może jednak inaczej powinno to wyglądać, hę?
Celna uwaga Rebecco. Poza tym nie wiem co tam po drodze jeszcze Robina spotkało ;-)
UsuńZosiu, niezłą kurację Marian zaaplikowałaś :)
UsuńGuy powinien był sobie i jej sprawić noc poślubną jeszcze przed ślubem - jego wstrzemięźliwość budzi we mnie obawę, że i po ślubie popatrzyłby jej głęboko w oczy i powiedział tym swoim obezwładniajacym głosem "I will wait until you are ready" ...i przez następne dwa sezony serialu byłby przez Marian dalej wodzony za nos.
UsuńMimo wszystko wołałbym aby właśnie Guy czekał aż ona będzie gotowa :)
UsuńJa też już wróciłam i widzę, że dyskusja zeszła na jakże interesujące... "manowce". :)
UsuńKasieńko, zgadzam się całkowicie; Marian i Robin bawią się w dorosłość i zupełnie im to nie wychodzi. Jakoś nie przekonali mnie do łączącego ich uczucia, więc i brak żalu Robina po śmierci Mariana mnie nie zdziwił.
A ja sobie właśnie takiego scenariusza, pojawiającego się nota bene w wielu fanfikach, nie wyobrażam, żeby Guy miał czekać, aż Marian łaskawie raczy... Owszem, może na początku "ulubienica" nasza próbowałaby go brać na litość i na łzy dziewicze, ale Guy jest na tyle wyposzczony i spragniony jej wdzięków, że tylko fuknąłby, iż ma do tego prawo, i postąpiłby po swojemu. Marian musiałaby się ugiąć, nie tyle ze względu na jego fizyczną przewagę, co i na to, że sama też temperamencik ma, a Guy mimo wszystko bardzo jej się podoba - zmysły by zagrały i wszelkie gierki musiałyby zejść na plan dalszy.
UsuńAniu, Robina spotkalo to, co innych krzyżowców na wschodzie - laski piękne jak hurysy, gotowe płacić cialem za życie swoje i swoich bliskich. I nie łudźmy się, że cnotliwy Robin odmawiał mówiac "Ach nie, wszak w Anglii została miłość mego życia".
UsuńOch, nie twierdzę, że sir Guy miałby czekać do końca swoich dni. I jestem pewna, że w końcu Marian nie oparłaby się jego urokowi.
UsuńMasz rację Rebecco, mimo wszystko Robin to też chłop. :-)
Kasieńko, zgadzam się, że szlachcic i rycerz sir Guy of Gisborne w roku 1194 tak właśnie postąpiłby. Ale serial rządzi się swoimi prawami. Gdyby w scenariuszu doszlo do ślubu Guy'a i Marian, to obawiam się, że dalszy wzrost oglądalności zapewniłałyby zirytowane telewidzki, które obgryzając paznokcie przez 20 kolejnych odcinków powtarzałyby niecierpliwie "kiedy, no kiedy weszcie???"
UsuńA Marian też jakaś ...dziwna była, nie wydaje Wam się, siostry? Tak się niby zakochała w Robinie, a z nim też ...nigdy nic. Z jednej strony wiadomo - porzadna dziewczyna z porządnego domu. Ale przecież nie raz dowiodła, że potrafi łamać zasady - nocne eskapady w skórze Nocnego Stróża, igranie z szeryfem, narażanie życia, kolaboracja z banitami... seks z "ukochanym" nie wydaje się przy tym jakimś szczególnym wyczynem. A jednak nie!
UsuńAniu, z Marian dość się już Guy napieścił przez tyle odcinków i zawsze przez to pieszczenie i chodzenie wokół niej na paluszkach Marian udawało się wystrychnąć go na dudka. Teraz by sobie po prostu na to nie pozwolił. Ślub był? Był! To teraz konsumpcja i żadnych mi tu babskich fanaberii!
UsuńRebecco, w serialu przede wszystkim nie byłoby wzmianki o nocy poślubnej - przecież to dla dzieci produkcja. Gdyby Guy miał czekać przez 20 odcinków (zakładając, że robimy serial dla mamuś, a nie dla dzieci), to istniałoby duże ryzyko, że Robin z czystej złośliwości przyprawiłby mu rogi, jeszcze zanim Guy zdążyłby żonine piersi popieścić, nie mówiąc o bardziej intymnych zabawach.
Jako zirytowana telewidzka mogłabym z równą niecierpliwością obgryzać paznokcie, obserwując, jak Marian, wystraszona przeokropnie nocą poślubną i temperamentem małżonka odkrywa powoli i przy współudziale swojego ślubnego rozkosze małżeńskiego pożycia.
Rebecco, co innego łamanie zasad (w imię miłości bliźniego, wspierania biednych itede), a co innego jawne grzeszenie przeciw szóstemu przykazaniu :)
UsuńNajgorsze jest to, że w tamtych czasach nikt się babskimi fanaberiami, jak to nazywasz Kasieńko, nie przejmował. Więc pewnie sir Guy powiedziałby tym swoim gorącym głosem „lie down” :-) i nie trzeba byłoby czekać aż 20 odcinków. ;)
UsuńZa to potem czekałoby nas 20 odcinków gorących gier miłosnych - całkiem nieźle :)
UsuńFanaberiami się nie przejmowano, ale były one dość powszechnie znane, spodziewane, czy nawet pożądane. Do tej pory w różnych przyśpiewkach ludowo-weselnych pojawia się motyw zastrachanej panny młodej w noc poślubną. Obawa Marian byłaby więc dla Guya czymś naturalnym, ale i tak to on byłby stroną decydującą.
Tak, bo to był męski świat. I oczywiście, że obawa Marian była czymś naturalnym zważywszy na to, że Guy dość porywczy był to raz, a dwa wydaje się, że dość starszy od Marian.
UsuńDaj Boże, żeby tak było!
UsuńFakt, serial to produkcja sla dzieci - w zamierzeniu. Dla mnie jest moooooooocno schizofreniczny. Na bajkę o sherwoodzkim lesie i banitach lejących się z pachołkami szeryfa nakłada się o wiele subtelniejsza i bardziej skomplikowana historia. Spojrzenie Guy'a ze zdjęcia powyżej jest właśnie z tej "drugiej jaźni", podobnie jak warczące "beg!", i mnóstwo innych "smaczków", które tu z lubością rozbieramy na czynniki pierwsze i komentujemy. A z bajki dla dzieci jest Marian - Nocny Stróż, która w każdej potyczce dokładała mierzącemu prawie dwa metry rycerzowi...
Kasieńko, sama znam takich przyśpiewek na kopy i nie zliczę na ilu weselach je śpiewałam - od najwsześniejszego dzieciństwa pamiętam te mało zrozumiale teksty i pytania "babciu, a co oni śpiewają o jakiejś stojącej fujarce?"
UsuńDlatego na bajeczkę spuszczam litościwie zasłonę milczenia, natomiast z lubością rozsmakowuję się we wszystkich zmysłowych elementach tej opowieści.
UsuńGdyby zachować w serialu wszystkie "dorosłe" motywy, a piramidalne bzdury i obrazę logiki zastąpić czymś bliższym historycznej prawdzie, mogłybyśmy mieć serial pierwszej klasy. Zresztą nie sądzę, żeby wierność historycznym realiom wykluczała ten film z kategorii produkcji dla dzieci. Mogłyby się czegoś nauczyć, zamiast wyrabiać sobie cukierkowaty i kompletnie pokręcony obraz czasów średniowiecza.
:D A biedna babcia na poczekaniu musiała wnusi jakieś rozsądne wytłumaczenie znajdować. Jest orkiestra na weselu? Jest. Fujarka to instrument? Tak. No to śpiewamy pioseneczkę o weselnej kapeli.
UsuńAleż nie wymagajmy od takiego serialu aby był zgodny z realiami historycznymi. Cieszmy się tym co w nim dostrzegamy i co nas zachwyca.
UsuńJak Ty Kasieńko wszystko ładnie potrafisz wytłumaczyć :D
UsuńNo to właśnie się cieszę. Tylko wolałabym oglądać go w całości, a nie we fragmentach.
UsuńWłaśnie szukam sobie w internecie przyśpiewek weselnych i kwiczę :D
Fakt, że Guy nie chodziłby w czarnej skórze w serialu bliższym historycznej prawdzie. Ale w surkocie też wyglądałby niczego sobie:)) jak we wszystkim zresztą.
UsuńZaiste, nie wiem co producentom serialu ulęgło się w głowach, ale może chcieli, żeby oprócz dzieci film oglądały też mamusie, umiejące znaleźć smaczki i drugie dno. :)
UsuńRebecco, brak skórzanego wdzianka z nawiązką rekompensowałyby obcisłe nogawice - cudownie podkreślające piękno Ryśkowych nóg. Wcale bym nie narzekała.
UsuńBabciu, śpiewaja jeszcze o ostrej szabli ułańskiej, dubeltówce i o tym żeby pan młody "se postrzelał". Nic nie rozumiem :)))
UsuńZdecydowanie jestem zdania, że Sir Guy był dla mamusiek, Eve.
UsuńRebecco ja też nic z tych przyśpiewek nie rozumiem ;-) :D
Nic nie rozumiecie, doprawdy? Przecież zapraszają pana młodego na polowanie po weselu - skąd niby miałaby być ta dubeltówka i strzelanie?
UsuńNo właśnie też się zastanawiałam nad tym Kasieńko :D :D
UsuńA, no tak, oczywiscie! Lasy u nas wielkie, zwierza w nich bród.
Usuńi stąd kolejna przyśpiewka, że szła Hanka do lasa, do lasa... a żytko do pasa, do pasa, ..i rymy już zupełnie nie do powtórzenia
I co gorsza, nie do wygooglania. Przeglądarka głupieje i nie wie, o co mi chodzi, kiedy próbuję odnaleźć tę przyśpiewkę. Wstydliwa jakaś, czy co?
UsuńTeż szukałaś? :)
UsuńNo ba! Zaintrygowała mnie Rebecca tymi "rymami nie do powtórzenia".
UsuńZdaje się, że to jakaś mniej popularna przyśpiewka.
A wracając do tematu, ciekawa jestem, czy na ewentualnym weselu Guya i Marian też leciałyby sprośne przyśpiewki. Wiem, że za czasów I Rzeczypospolitej dwuznaczne toasty podczas wesel czy zrękowin były na porządku dziennym, a czy w średniowiecznej Anglii szlachta też sobie "używała" na młodej parze?
Nie ma szans...To regionalne perełki z okolic babć śpiewajacych "Ko ko Ko Ko" na Euro. Nadmienię, że w tym żytku do pasa schował sie Maciek, który nastraszył Hankę ..jakby ogórkiem, czy co?...
UsuńOgórek w żytku - no nic dziwnego, że się wystraszyła. Pole takie zachwaszczone, że aż ogórki tam wyrosły. Hańba dla dziewczyny z porządnej, rolniczej rodziny.
UsuńKasieńko, a nie pamiętasz naszych rodzimych Krzyżaków? Jak opat czy ktoś tam mówił do Jagienki na jej zachywyty, że Zbyszko kuszę po pokrętni napnie; "uważaj, by cię nie postrzelił, bo byś sie trzy kwartały kurowala". I to na żadnym weselu nie było, tylko przy zwykłej uczcie z okazji przyjazdu dostojnego gościa (jakim byl opat), a Zbyszko i Jagienka nie byli nawet zaręczeni.
UsuńMyślę, że żarty były jeszcze bardziej niewybredne niż teraz.
Ciekawe pytanie Kasieńko, ale historykiem nie jestem. Chociaż z drugiej strony czy wówczas mieli jakieś inne rozrywki, niż rycerskie turnieje, haftowanie i śpiewanie/słuchanie pieśni.
UsuńCiekawa sprawa z tym ogórkiem na polu :)
Usuń"Jeździ Marian jeździ na swoim koniku, wsiądzie na nowego, będzie dużo krzyku
UsuńOj dana oj dana oj dana oj dana.....
Będzie dużo krzyku do samego rana"
Ha! I teraz wiadomo jak to było z Marian i jej konnymi przejażdżkami.
UsuńFakt, chociaż zastanawiam się, na ile można Sienkiewiczowską powieść uważać za wiarygodne źródło historyczne. Ale dawne pieśni z tamtego okresu potrafią być, rzeczywiście, całkiem dosłowne. Średniowiecze, nie mówiąc już o renesansie i baroku, było zdecydowanie mniej pruderyjne niż wiek XIX i początek XX.
UsuńAniu, a tych rozrywek Ci nie wystarczy? Dodaj jeszcze polowanie, tak przy okazji. I tak miałabyś co robić, pozbawiona udogodnień w postaci współczesnych sprzętów AGD.
"Jeździ Gisborne jeździ..." Już słyszę, jak szeryf to podśpiewuje schrypniętym barytonem.
"Sir Guy sławny rycerz, dzielnie nam wojował
UsuńCzas zeby w alkowie miecza wypróbował
Oj dana oj dana oj dana oj dana.....
Będzie się fechtował do samego rana"
Piękne wesele sir Guyowi szykujemy :)
UsuńTak Kasieńko, nudno by nie było:)
UsuńI coraz bardziej to sir Guy’owe wesele mi się podoba :) Dzięki Rebecco:)
Aniu, te inne rozrywki to tylko pozór. Czytałyście kiedyś średniowieczną "Pieśni o Rolandzie" To nie czytajcie - to jak Van Damme w piątkowy wieczór na Polsacie; rzecz o laniu po mordach przez 2 godziny. Turnieje? Też lanie sie, tylko kontrolowane. Chłopcy tu uwielbiają. Haftowanie? No jasne, wspólczesne kobiety też szydełkuja czy robią frywolitki itepe, a nie przeszkadza to w śpiewaniu zbereźnych przyśpiewek.
UsuńJesteśmy tacy sami, to moje zdanie,
I zapewne masz rację Rebecco, świat aż tak się nie zmienia, wciąż te same dążenia, te same dylematy przed nami stawia.
UsuńNo, no, tak sie rozochociłam do tych przyśpiewek, bo drugiego grzańca piję, hi, hi, hi. Chyba jakiś ludowy fanfik o tym weselu napiszę :)
UsuńŚwietny pomysł! Z chęcią przeczytamy :)
UsuńHa, pozbierać trochę tych przyśpiewek, pozmieniać imiona i może trochę sytuacje - bądź co bądź rzecz dziać się będzie w dość odległej przeszłości - i będzie weselisko, że hej, na którym zdrowo podchmielony szeryf i nie gorzej zaprawiony Allan wraz z resztą rycerskiej załogi będą pod oknami nowożeńców wyśpiewywać "serenady".
UsuńŻartowałam! Grzaniec dodaje animuszu...czasem aż za dużo :)))
UsuńJa mam ochotę nie za szydełko chwycić tylko za miecz i operatora mojego internetu trochę podźgać, że mnie przez złośliwość przedmiotów martwych taka interesująca dyskusja o folklorze, o korzeniach polskiej kultury i nie tylko, literaturze i innych przyjemnościach ominęła. Guy fechtujący do samego rana w rytmie oj dana, oj dana to widok wart grzechu.
OdpowiedzUsuńCo do musztry, to nie byłabym tak restrykcyjna, ale parę komend by się Marian przydało - wydawanych mruczando ze spojrzeniem z powyższego zdjęcia - ohh! Zgłosiłabym się pod komendę Guya na ochotnika.
Zosiu ,jakby Guy zaciąg ogłosił, to pospolite ruszenie stanęłoby mu jednej chwili u bram, gotowe iść pod jego komendę :)))
UsuńPrzypomniała mi się jeszcze przyśpiewka: "ona temu, ona temu winna -pocałować go powinna" - to dla Marian oczywiście.
UsuńO tak, Rebecco - Rysiek dysponowałby solidną armią oddanych, gotowych na wszystko, walecznych kobiet. Pięknie to ujęłaś "...gotowe iść pod jego komendę".
No, i zamiast ogarniać dom chociaż z wierzchu to ja sobie siedzę w szlafroku, kawkę piję, zdjęcia Ryśka oglądam i manewry pod jego dowództwem mi się w głowie roją.
A propos cierpliwości Guya co do skonsumowania małżeństwa - przypomniało mi się, jak w jednym z odcinków przedślubnych Guy wykrzyczał Robinowi, że będzie o nim myślał, gdy zaciągnie Marian do łożnicy - więc myślę, że pokazałby szybko, kto nosi spodnie w tym związku i Marian mogłaby nie zdążyć zaprotestować. A potem już protesty nie byłyby jej w głowie, bo miałaby inne ciekawsze zajęcia.
UsuńRysiek dysponuje swoją armią, Guy pospolitym ruszeniem - strasznie militarne myśli nam do głowy przychodzą, gdy tak patrzymy na ten boski profil.
UsuńZosiu, co tam ogarnianie domu - są inne, ważniejsze i przyjemniejsze czynności. Od tego masz wolny dzień, żeby sobie trochę podogadzać (choćby w wyobraźni). Zresztą nie przeciążaj się tak pracą fizyczną, żeby Ci się kontuzja (tfu! tfu!) nie odnowiła.
Blogger jest świnia! Kazał mi zatwierdzić ten wpis słowem "pollutions".
Kasieńko, dlaczego świnia - przecież blogger jest rodzaju męskiego - więc to naturalne. Trudno mu się dziwić po tych wszystkich przyśpiewkach ludowych.
UsuńMilitarne myśli - za mundurem panny sznurem.
UsuńBo teraz jest niedobór męskich męźczyzn, Kasieńko. A męski facet musi być choć trochę dowódcą, nawet jak w kamaszach nie chodzi.
Jesteśmy samodzielne, lubimy o sobie decydować ale potrzebujemy mężczyzny zdecydowanego a nie zniewieściałego chłoptasia. A jak się człowiek wokół rozejrzy, to można się załamać i zaśpiewać z rozpaczą: "gdzie ci mężczyźni?".
UsuńHmmm i teraz rozumiem dlaczego nas, Ryśkowych fanów nazywają Armitage Army ;-)
Usuń