Sir Guy i jego piękny profil - ale jakże piękny to jest moment w serialu! Jeden z najpiękniejszych, muszę przyznać. Guy okazuje się być nie tylko okrutnym żołnierzem, ale przede wszystkim wrażliwym, uczuciowym mężczyzną, i to jest wspaniałe. Że już nie wspomnę o tym, że na tle zachodzącego słońca wygląda wprost bajecznie :)
I jak tu nie kochać sir Guy’a z drugiego sezonu? ;-) Masz rację, to piękny moment, Guy zrozumiał, że bez tej którą tak kocha jest nikim. Hmmm…też bardzo lubię tę scenę i takiego sir Guy’a.:-)
Kto by pomyślał, prawda?:) To taki moment, gdy myśli się, że twórcom serialu pokręciło się coś. Bo jak to tak? Najczarniejszy charakter nagle okazuje się jedyną nadzieją? Owszem, to się zdarza, ale zazwyczaj w filmach na ... innym poziomie - odbiegającym od RH.:))
Czy się to komuś podoba czy też nie sir Guy właśnie ją, Marian uznał za wybrankę swojego serca;-) I jak widać znacznie przyczyniła się do jego przemiany ;-)
Nie neguję jego wyboru. Jego determinacja i oddanie są naprawdę godne podziwu. Po prostu jej nie lubię. :) Inne MariOn mi nie przeszkadzają. Ta, konkretna MariAn, niestety tak.:)
I masz! Jak to sir Guy na manowce nas sprowadza.:) Zaczęłyśmy od jego romantycznej strony a skończyłyśmy na agencie 007.:) I to faktycznie ciekawe, czy Gisborn bez "związku" z Marian byłby Gisborn'em z III sezonu.
I co bardziej dziwne obaj panowie tak biegunowo różni ;-) Myślę, że gdyby Sir Guy nie zrobił tego co pod koniec 2-giej serii, to nie byłoby szansy na tego Guy’a z 3-go sezonu, a co za tym idzie gdyby nie jego ślepe zapatrzenie w Marian nie widzielibyśmy jego przemiany.
Nie sposób mi nie zgodzić się z Tobą w obu kwestiach.:) Mam nadzieję, że Guy nigdy nie przybierze twarzy obecnego 007, w drugą stronę ... nie będę się bronić.:) Na przemianę Gisborna złożyło się kilka czynników w tym i jego fatalne zauroczenie Marian.
Miałam tak udany dzień, że nawet gdybyś wstawiła tu Kapitana Amerykę, to i tak byłabym zadowolona ;p. A Guy tylko ten dzień ulepszył ;). I to jeszcze w jednej z moich ulubionych scen - nie mogło być lepiej :)
Och, nasz kochany Guy i jego cudny profil. W całym serialu nie ma nić piękniejszego niż Guy. Na koniec dnia zawsze sobie serwuję chociaż jeden odcinek (wybieram Ryśkowe sceny) RH. Uwielbiam delektować się widokiem pięknego i bardzo męskiego Guy'a. Życzę wszystkim dobrego i słonecznego tygodnia.
Eyeliner w tej część RH to nieodłączny atrybut Sir Guy’a, niestety. No popatrz Robin, Ty mówisz, że RA ma delikatną urodę a on sam o sobie mówi, że „jego struktura kości wygląda groźnie” ...
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Sir Guy i jego piękny profil - ale jakże piękny to jest moment w serialu! Jeden z najpiękniejszych, muszę przyznać. Guy okazuje się być nie tylko okrutnym żołnierzem, ale przede wszystkim wrażliwym, uczuciowym mężczyzną, i to jest wspaniałe. Że już nie wspomnę o tym, że na tle zachodzącego słońca wygląda wprost bajecznie :)
OdpowiedzUsuńI jak tu nie kochać sir Guy’a z drugiego sezonu? ;-) Masz rację, to piękny moment, Guy zrozumiał, że bez tej którą tak kocha jest nikim. Hmmm…też bardzo lubię tę scenę i takiego sir Guy’a.:-)
UsuńGdyby nie ta scena, to Guy nie miałby szans i nasz "związek" na zawsze pozostałby już takim z rozsądku.:) Aniu, dzięki za piękny początek tygodnia.
UsuńBardzo proszę Eve :-) Ile to jedna scena może zmienić w życiu kobiety. ;-)
UsuńKto by pomyślał, prawda?:) To taki moment, gdy myśli się, że twórcom serialu pokręciło się coś. Bo jak to tak? Najczarniejszy charakter nagle okazuje się jedyną nadzieją? Owszem, to się zdarza, ale zazwyczaj w filmach na ... innym poziomie - odbiegającym od RH.:))
UsuńA my tak niesłusznie narzekałyśmy na fabułę RH ;-) Nie dość, że jedyna nadzieja w tym czarnym rycerzu to jeszcze jak on potrafi się oświadczać ;-)
UsuńO, tak. Potrafi. Szkoda tylko, że Marian.:)) Dlatego wolę III sezon.:) Choć gdyby nie ta scena, to pewnie nie dotrwałabym do niego.:)
UsuńCzy się to komuś podoba czy też nie sir Guy właśnie ją, Marian uznał za wybrankę swojego serca;-) I jak widać znacznie przyczyniła się do jego przemiany ;-)
UsuńAniu! Pierwszy raz ktoś tak mądrze powiedział o uczuciu Guy'a :-). W końcu trochę rozsądku :))
UsuńJeannette
Nie neguję jego wyboru. Jego determinacja i oddanie są naprawdę godne podziwu. Po prostu jej nie lubię. :) Inne MariOn mi nie przeszkadzają. Ta, konkretna MariAn, niestety tak.:)
UsuńTylko czy w uczuciu można liczyć na rozsądek, Jeannette? ;-)
UsuńBo mówią, że miłość jest ślepa. ;-) A dla mnie i tak jedyna Marian to ta od Robina z Sherwood.
UsuńHm, niestety nie, a powinno się, oj powinno ;)
UsuńJeannette
I całe szczęście, że nie ;-)
UsuńOtóż to, Aniu!:) To jest jedyna, prawdziwa Marion. Dodam jeszcze tę z "Powrotu Robin Hood'a" graną przez Audrey Hepburn.:)
UsuńTej akurat aż tak nie pamiętam, ale zaraz ją sobie sprawdzę ;-)
UsuńTo w skrócie: taka byłaby po przekroczeniu wieku "romantycznego".:)
UsuńRozumiem, ale również i sprawdziłam :-) Całkiem fajny Robin. ;-)
UsuńPrawie jak James Bond.:)
UsuńTak, prawie :D
UsuńI masz! Jak to sir Guy na manowce nas sprowadza.:) Zaczęłyśmy od jego romantycznej strony a skończyłyśmy na agencie 007.:) I to faktycznie ciekawe, czy Gisborn bez "związku" z Marian byłby Gisborn'em z III sezonu.
UsuńI co bardziej dziwne obaj panowie tak biegunowo różni ;-) Myślę, że gdyby Sir Guy nie zrobił tego co pod koniec 2-giej serii, to nie byłoby szansy na tego Guy’a z 3-go sezonu, a co za tym idzie gdyby nie jego ślepe zapatrzenie w Marian nie widzielibyśmy jego przemiany.
UsuńNie sposób mi nie zgodzić się z Tobą w obu kwestiach.:) Mam nadzieję, że Guy nigdy nie przybierze twarzy obecnego 007, w drugą stronę ... nie będę się bronić.:) Na przemianę Gisborna złożyło się kilka czynników w tym i jego fatalne zauroczenie Marian.
UsuńTeż mam taką nadzieję Eve:-) I myślę, że właśnie przez tą jego złożoność tak bardzo lubimy Sir Guy’a. :-)
UsuńMiałam tak udany dzień, że nawet gdybyś wstawiła tu Kapitana Amerykę, to i tak byłabym zadowolona ;p. A Guy tylko ten dzień ulepszył ;). I to jeszcze w jednej z moich ulubionych scen - nie mogło być lepiej :)
OdpowiedzUsuńZatem trzymam kciuki, aby ta tendencja utrzymała się przez cały tydzień
UsuńOch, nasz kochany Guy i jego cudny profil. W całym serialu nie ma nić piękniejszego niż Guy.
OdpowiedzUsuńNa koniec dnia zawsze sobie serwuję chociaż jeden odcinek (wybieram Ryśkowe sceny) RH.
Uwielbiam delektować się widokiem pięknego i bardzo męskiego Guy'a. Życzę wszystkim dobrego i słonecznego tygodnia.
Widzę, że masz piękny sposób na zakończenie dnia, Jolu. I masz rację w tym serialu Sir Guy wygrywa a kategorii najbardziej męska postać.:-)
UsuńWedług mnie to on ma tu trochę za "dziewczyńską" urodę;)
OdpowiedzUsuńRobin
Taki, hmm... szczypiorek :)
UsuńRobin
Taak, szczególnie z tymi bokobrodami i tym kilkudniowym zrostem ;-)
UsuńA ja widziałam kobietę z bokobrodami ;p. A z wąsami to nie raz ;)
UsuńJeannette
:D ale na serio. On ma tak naprawdę delikatną urodę:) A tu go jeszcze chyba podmalowali lekko pod oczami;)
UsuńRobin
Tak, oni go zresztą często malowali w tym serialu ;). No w pewnym sensie ma delikatną, tylko nos trochę psuje ten efekt ;)
UsuńJeannette
Eyeliner w tej część RH to nieodłączny atrybut Sir Guy’a, niestety. No popatrz Robin, Ty mówisz, że RA ma delikatną urodę a on sam o sobie mówi, że „jego struktura kości wygląda groźnie” ...
UsuńJak dla mnie to on nigdy nie był groźny ;)
UsuńJeannette
Dla mnie też:) Za miłą ma twarz:) Nawet jak robi marsa to się nie można go bać;))
UsuńRobin