I tak to właśnie ignorancja informatyczna przeszkadza - napisałam komentarz na blogu Derweny ale tam nie widzę opcji "anonimowy" - niestety. Muszę mojego siostrzeńca wykorzystać i założyć sobie konto - wkurza mnie to wpisywanie mało czytelnych haseł. Zośka
Och, przykro mi, że nie możesz zostawić komentarza u Derweny :( To zapewne kwestia ustawień bloggera. Mam nadzieję, że Derwena zajrzy tutaj i jakoś temu zaradzi.
Podobał mi się jej pomysł. Tolkien pojawił się w moim życiu w szkole średniej i są to bardzo "zczytane" książki w mojej biblioteczce. Cofam określenie "zbyt infantylny" w kwestii Robin Hooda - nie dość, że Ryś w skórze, to jeszcze szeryf - absolutnie wymiata - komizm słowny w tym serialu rekompensuje brak logiki niekiedy. Oczywiście, RA jest poza wszelką konkurencją ale po prostu: kocham szeryfa. Zośka
Mnie też spodobał się ten jej pomysł, a i thorinowy styl może być bardzo kobiecy.
Keith Allen jako szeryf jest fenomenalny w tym serialu. Czasem kiedy patrzyłam na niego to miałam wrażenie, że szczególnie podoba mu się „dokuczanie” RAGuy’owi :-)
Strasznie mnie ćwiczysz w samodyscyplinie Aniu. Zasada: wpierw przynajmniej godzina ćwiczeń z angielskiego a potem dopiero "kliknij: Zrysiowana" to duże wyzwanie. A co do szeryfa, to myślę, że traktował biednego Gisborna jako eksperyment. Strasznie nasz Gay zagubiony. Lubię go coraz bardziej, mimo wszystko.Zośka
Bo z Ryśkowym Sir Guy’em tak jest, niby się wie, że to zły człowiek ( morduje, grabi) ale z drugiej strony on chciałby być lepszym człowiekiem. Dlatego tak „kurczowo” trzyma się myśli, że Marian może go kochać. A o tym, że przyjemnie się na niego patrzy ( zwłaszcza na tego z 2-go sezonu ;-) ) to już zupełnie inna bajka ;-)
Na niego zawsze się przyjemnie patrzy. Gdy mnie w pracy ktoś doprowadza do przysłowiowej "szewskiej pasji" to klikam dowolne zdjęcie RA i jakoś daję radę - chociaż mam ochotę czasem ich zbluzgać od serca. Ale Ryśkowe spojrzenie mi na to nie pozwala. Zośka
Tak, RA działa bardzo kojąco. A ja w takich właśnie razach baaardzo intensywnie myślę o dwóch RA-postaciach. Panu Thorntonie – za jego zasady (i nie będę tego rozwijać), a gdy mam ochotę na kogoś nawrzeszczeć ( ale nigdy tego nie robię) to myślę o Sir Guy’u. I…i od razu jest mi lepiej;-)
Myślę, że Thornton:jako postać i jako rola RA jest w ogóle ponad wszystkim i ponad wszystko - ja oglądam bardzo dużo bardzo różnych filmów ale nie często mi się zdarza, że żyję filmem/postacią tak długo i mam ciągły niedosyt. Tym bardziej pielęgnuje takie rzeczy. Gdy mnie już nic nie będzie porywać, poruszać aż tak to zacznę się martwić o siebie. O siebie sprzed lat. Zośka
Prawdę mówiąc mnie też się nie zdarzało, abym tak dużo myślała o filmowej postaci, a jednak tak się dzieje. I przyznam się, że od kiedy zakochałam się w „N&S” przestałam oglądać tv i jest mi z tym całkiem dobrze ( no może czasem „znajdę” jakieś perełki, ale żadnych seriali, które ciągną się w naście odcinków). A to, że RA tak mnie „poruszył” zaliczam do kategorii „magia Rysia” ;-)
Cześć:) To mój błąd jeśli chodzi o anonimowe komentarze Zosiu, bo miałam zaznaczone w opcjach tylko zarejestrowanych uczestników:( Ale już to naprawiłam i można dodawać komentarze jako Anonimowy:) Więc serdecznie zapraszam do mnie:)
http://minorherba.wordpress.com/2013/10/30/erwischt/ chciałabym tak muc sobie iść na kawie i przy sąsiednim stoliku zobaczyc Richarda, to się nazywamieć szczęście :), w dodatku osoba siędząca przodem do Rysia podpada mi pod Aidana Turnera (albo zbieżność włosów ;)
Takie towarzystwo przy kawie to ja rozumiem :-) Nie wiem, czy byłabym w stanie choćby na chwilę odwrócić się do niego plecami. Z drugiej strony, gdybym siedziała przodem, to chybabym zeszła na zawał z nadmiaru szczęścia - serce by nie wytrzymało. Szkoda, że Rysiek tak długo siedzi w Nowym Jorku. Tak, tak, wie, co robi, to jego życie itd., ale Ameryka niejednego aktora wchłonęła, przeżuła i wypluła. Poza tym milsza mi jest świadomość, że Rysiek jest bliżej, niż dalej. Po prostu brak mi go w Europie - wiem, dziwne sformułowanie, ale tak właśnie czuję.
I znów mam mieszane uczucia patrząc na to zdjęcie. Ale skoro już się ukazało, to miło jest zobaczyć że RA cieszy się wolną chwilą ( chyba, że jest to jakieś spotkanie biznesowe ;-)). Niemniej jednak gdybym miała takie szczęście aby móc być w jednej kawiarni z RA to ciężko byłoby mi skupić się na moim rozmówcy. ;-) Wiecie, może to dziwnie zabrzmi, ale też chciałabym aby był gdzieś tu na Starym Kontynencie. Jakoś ( mimo, że wierzę w jego wybory) nieufna jestem temu całemu Hollywoodowi.
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
I tak to właśnie ignorancja informatyczna przeszkadza - napisałam komentarz na blogu Derweny ale tam nie widzę opcji "anonimowy" - niestety. Muszę mojego siostrzeńca wykorzystać i założyć sobie konto - wkurza mnie to wpisywanie mało czytelnych haseł. Zośka
OdpowiedzUsuńOch, przykro mi, że nie możesz zostawić komentarza u Derweny :( To zapewne kwestia ustawień bloggera. Mam nadzieję, że Derwena zajrzy tutaj i jakoś temu zaradzi.
UsuńPodobał mi się jej pomysł. Tolkien pojawił się w moim życiu w szkole średniej i są to bardzo "zczytane" książki w mojej biblioteczce.
UsuńCofam określenie "zbyt infantylny" w kwestii Robin Hooda - nie dość, że Ryś w skórze, to jeszcze szeryf - absolutnie wymiata - komizm słowny w tym serialu rekompensuje brak logiki niekiedy. Oczywiście, RA jest poza wszelką konkurencją ale po prostu: kocham szeryfa. Zośka
Mnie też spodobał się ten jej pomysł, a i thorinowy styl może być bardzo kobiecy.
UsuńKeith Allen jako szeryf jest fenomenalny w tym serialu. Czasem kiedy patrzyłam na niego to miałam wrażenie, że szczególnie podoba mu się „dokuczanie” RAGuy’owi :-)
Strasznie mnie ćwiczysz w samodyscyplinie Aniu. Zasada: wpierw przynajmniej godzina ćwiczeń z angielskiego a potem dopiero "kliknij: Zrysiowana" to duże wyzwanie. A co do szeryfa, to myślę, że traktował biednego Gisborna jako eksperyment. Strasznie nasz Gay zagubiony. Lubię go coraz bardziej, mimo wszystko.Zośka
UsuńBo z Ryśkowym Sir Guy’em tak jest, niby się wie, że to zły człowiek ( morduje, grabi) ale z drugiej strony on chciałby być lepszym człowiekiem. Dlatego tak „kurczowo” trzyma się myśli, że Marian może go kochać. A o tym, że przyjemnie się na niego patrzy ( zwłaszcza na tego z 2-go sezonu ;-) ) to już zupełnie inna bajka ;-)
UsuńNa niego zawsze się przyjemnie patrzy. Gdy mnie w pracy ktoś doprowadza do przysłowiowej "szewskiej pasji" to klikam dowolne zdjęcie RA i jakoś daję radę - chociaż mam ochotę czasem ich zbluzgać od serca. Ale Ryśkowe spojrzenie mi na to nie pozwala. Zośka
UsuńTak, RA działa bardzo kojąco. A ja w takich właśnie razach baaardzo intensywnie myślę o dwóch RA-postaciach. Panu Thorntonie – za jego zasady (i nie będę tego rozwijać), a gdy mam ochotę na kogoś nawrzeszczeć ( ale nigdy tego nie robię) to myślę o Sir Guy’u. I…i od razu jest mi lepiej;-)
UsuńMyślę, że Thornton:jako postać i jako rola RA jest w ogóle ponad wszystkim i ponad wszystko - ja oglądam bardzo dużo bardzo różnych filmów ale nie często mi się zdarza, że żyję filmem/postacią tak długo i mam ciągły niedosyt. Tym bardziej pielęgnuje takie rzeczy. Gdy mnie już nic nie będzie porywać, poruszać aż tak to zacznę się martwić o siebie. O siebie sprzed lat. Zośka
UsuńPrawdę mówiąc mnie też się nie zdarzało, abym tak dużo myślała o filmowej postaci, a jednak tak się dzieje. I przyznam się, że od kiedy zakochałam się w „N&S” przestałam oglądać tv i jest mi z tym całkiem dobrze ( no może czasem „znajdę” jakieś perełki, ale żadnych seriali, które ciągną się w naście odcinków).
UsuńA to, że RA tak mnie „poruszył” zaliczam do kategorii „magia Rysia” ;-)
Będę już uciekać Zosiu. Dzięki za rozmowę. Mam nadzieję, że uda Ci się pozostawić komentarz u Derweny.
UsuńSpokojnej nocy:*
Cześć:) To mój błąd jeśli chodzi o anonimowe komentarze Zosiu, bo miałam zaznaczone w opcjach tylko zarejestrowanych uczestników:( Ale już to naprawiłam i można dodawać komentarze jako Anonimowy:) Więc serdecznie zapraszam do mnie:)
OdpowiedzUsuńhttp://minorherba.wordpress.com/2013/10/30/erwischt/ chciałabym tak muc sobie iść na kawie i przy sąsiednim stoliku zobaczyc Richarda, to się nazywamieć szczęście :), w dodatku osoba siędząca przodem do Rysia podpada mi pod Aidana Turnera (albo zbieżność włosów ;)
OdpowiedzUsuńTakie towarzystwo przy kawie to ja rozumiem :-) Nie wiem, czy byłabym w stanie choćby na chwilę odwrócić się do niego plecami. Z drugiej strony, gdybym siedziała przodem, to chybabym zeszła na zawał z nadmiaru szczęścia - serce by nie wytrzymało.
UsuńSzkoda, że Rysiek tak długo siedzi w Nowym Jorku. Tak, tak, wie, co robi, to jego życie itd., ale Ameryka niejednego aktora wchłonęła, przeżuła i wypluła. Poza tym milsza mi jest świadomość, że Rysiek jest bliżej, niż dalej. Po prostu brak mi go w Europie - wiem, dziwne sformułowanie, ale tak właśnie czuję.
Mnie się wydaje że to nie kwestie zawodowe trzymaja go w tym nowym Jorku, zawodowe trzymałyby go w LA.
Usuń*Nowym Jorku (klawiatura mi pada sory)
UsuńI znów mam mieszane uczucia patrząc na to zdjęcie. Ale skoro już się ukazało, to miło jest zobaczyć że RA cieszy się wolną chwilą ( chyba, że jest to jakieś spotkanie biznesowe ;-)). Niemniej jednak gdybym miała takie szczęście aby móc być w jednej kawiarni z RA to ciężko byłoby mi skupić się na moim rozmówcy. ;-)
UsuńWiecie, może to dziwnie zabrzmi, ale też chciałabym aby był gdzieś tu na Starym Kontynencie. Jakoś ( mimo, że wierzę w jego wybory) nieufna jestem temu całemu Hollywoodowi.