Dziś, przychylając się do Waszych próśb i za zgodą autorki, chcę Wam zaprezentować opowiadanie, które napisała Kasieńka, czytelniczka tego bloga. Dziękuję Kasieńko. :-) Miłej lektury. :-)
Hałas dobiegający z nowojorskich ulic późnym jesiennym
popołudniem przypominał monotonne brzęczenie ogromnego ula. Zresztą pora dnia i
roku tak naprawdę nie miała tu najmniejszego znaczenia – Nowy Jork nie zasypia
nigdy. Uliczny gwar zdawał się jednak w niczym nie przeszkadzać mieszkańcowi
jednego z apartamentów – wysoki mężczyzna leżał, tak jak padł, na
niepościelonym łóżku przy otwartym szeroko oknie, wymęczony ostatnimi podróżami
między Europą a Ameryką i ciągłymi zmianami stref czasowych. Wtem powieki mu
drgnęły, ukryte pod nimi oczy zaczęły się przesuwać gwałtownie to w lewo, to w
prawo, a przez przystojną twarz przebiegły niespokojne grymasy – mężczyzna
śnił. I nie był to bynajmniej sen przyjemny.
* * *
Richard machnął ogromnymi skrzydłami, które zajmowały całą
przestrzeń pokoju: od ściany do ściany.
„Co to za klitka, na miłość boską?” – pomyślał zniesmaczony.
Fakt posiadania skrzydeł, jak i tego, że właśnie unosił się
w powietrzu, nie zdziwił go w najmniejszym stopniu; w świecie snów umiejętność
latania, czy to na skrzydłach czy bez, jest przecież czymś zupełnie
powszechnym. Bardziej zaniepokoiło go to, co miał na sobie: krótka, acz mocno
fałdzista sukienczyna zakrywała tylko najważniejsze części, jednak przy każdym
gwałtowniejszym ruchu groziła nagłym „odsłonięciem” i zupełną kompromitacją.
Kompromitacją tym większą, że (jak Richard zauważył ze zgrozą) tuż pod jego
zawieszonymi w powietrzu stopami siedziała kobieta w wieku nieokreślonym, z
włosami o równie nieokreślonym, burawym kolorze i wpatrywała się w monitor
włączonego dopiero co komputera.
„Przecież ona mnie zaraz zobaczy!” – spanikował i
błyskawicznie podciągnął nogi, by Boże broń nie musnąć przypadkowo stopą czubka
głowy nieznajomej.
Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś dyskretnego wyjścia ewakuacyjnego,
jednak drzwi pokoju były zdecydowanie za małe, by mógł zmieścić w nich swoje
rozłożyste skrzydła, a okno, choć sporawe, zamknięte na głucho. Wylecenie na
zewnątrz przez szybę (i razem z nią) nie wchodziło w grę – nawet w zwichrowanym
pod względem logiki świecie snu taka ucieczka równałaby się ciężkim
okaleczeniom.
Tymczasem kobieta, czekając na start Windowsa, przeciągnęła
się na krześle i odchyliła głowę do tyłu. Richard zareagował instynktownie i
błyskawicznie: chwycił rąbek sukienki, ściągając go maksymalnie w dół i do
tyłu. O dziwo, wzrok kobiety nie zatrzymał się na nim, lecz zdawał się patrzeć
na przestrzał, w sufit, jakby zawieszony nad nią nieszczęśnik był powietrzem
lub nie istniał w ogóle.
„Oh, my goodness,
jestem niewidzialny!” – krzyknął w myślach triumfalnie.
Odetchnął z ulgą i w bezwiednym odruchu zakłopotania potarł
nos. Postanowił spokojnie poczekać na okazję do wydostania się z tej parodii
pokoju mieszkalnego. Wtem zobaczył na monitorze coś, czego się najmniej
spodziewał – swoją własną twarz, a właściwie twarze, połączone w barwny kolaż,
i najświeższe zdjęcie z ostatniej sesji, której co prawda nie uważał za
szczególnie udaną, ale trudno – kampania promocyjna rządziła się własnymi
prawami.
„No nie, tylko nie ta fotka! Przecież z tym nosem i tym
spojrzeniem wyglądam jak wkurzony krogulec!”.
Nieznajoma przez pewien czas wpatrywała się w zdjęcie, po
czym kliknęła jakieś łącze i dotknęła dłońmi klawiatury. W tym samym momencie
Richard poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Z całej jego postaci zaczęła
wypływać mglista, białawo-przezroczysta materia, przypominająca nieco
ektoplazmę. Substancja otoczyła go wirującym kokonem, po czym wysnuła z siebie
grube, długie nici, które sięgnęły potylicy kobiety, wniknęły w nią, a
następnie wypłynęły przez czubki palców i za pośrednictwem klawiatury zaczęły
się zmieniać we wpisywany tekst.
„Co to jest, do licha ciężkiego? Co się ze mną dzieje?
Przecież to wygląda, jakby ona coś ze mnie wyciągała, zabierała energię,
czerpała… Natchnienie? No, ładne rzeczy, a więc to tak się odbywa! Rozumiem już,
skąd ta kiecka! Grecki chiton, ha! Robię tu za jakąś cholerną muzę” – zrozumiał
z nagłą jasnością.
Tymczasem nici natchnienia przestały krążyć wokół całej jego
postaci, lecz skupiły się w jednym miejscu, a konkretnie na nosie, łaskocąc go
niemiłosiernie.
„Nie, proszę, nie komentuj mojego nosa! I tak aż za dobrze
wiem, jak wygląda. Nie musisz tego oznajmiać całemu internetowemu światu!” –
błagał Richard w myślach.
Zaintrygowany tym, co nieznajoma może pisać na temat tej
części jego ciała, która od lat przyprawiała go o największe kompleksy, stulił
skrzydła i wykonał w powietrzu popisowe salto, zawisając głową w dół nad
ekranem, a przy tym niechcący waląc bosymi piętami o sufit, aż zakołysał się
żyrandol.
* * *
Kasieńka na chwilę oderwała się od dodawania komentarza na
blogu (ostatnie zdjęcie Ryśka zrobiło na niej wrażenie tak piorunujące, że musiała
się podzielić „na gorąco” buzującymi w niej emocjami). Dobiegający z góry nagły
łomot przystopował nieco tę burzę zmysłów.
– I czego tupie?! – wrzasnęła, spoglądając w stronę sufitu.
– W drewniakach po parkiecie, buraku jeden?! Niech ci stara kapcie pod choinkę
kupi!
Widząc trzęsący się od nagłego uderzenia żyrandol,
westchnęła jeszcze ciężko nad głupotą i bezmyślnością sąsiadów z góry, po czym
uspokojona przenikliwym spojrzeniem Ryśka, wróciła do przerwanego wpisu.
* * *
Richard wisiał nad monitorem, próbując poprzez zwisające mu
z nosa i przesłaniające nieco widok nici odczytać komentarz nieznajomej, lecz
bez skutku. Język tej strony był mu zupełnie obcy, absurdalną ilością „esów” i
„zetów” przypominał nieco węgierski, choć węgierskim nie był na pewno. W oczy
rzuciło mu się jedno słowo. Wyglądało groźnie – najeżone oczywiście „esami” i
„zetami”, dość długie, prawdopodobnie paskudnie brzmiące i na pewno o niezbyt
sympatycznym znaczeniu.
„»Rozkoszny«…
Cokolwiek to znaczy, wolę nie wiedzieć. I tego właśnie użyła do opisania
mojego kinola… Całkiem słusznie, brzydki nos, to i brzydkie słowo”.
Mimo że pogodził się już z tym defektem własnej urody,
posmutniał nieco i zadumał się, gdy tymczasem ektoplazmatyczne natchnienie
przesuwało się, łaskocąc łagodnie, po jego oczach, uszach, ustach, barkach,
dłoniach, czasem otulając go całego (nieznajoma najwyraźniej pisała wtedy o kwestiach
ogólnych).
Ocknął się, gdy nici, porzuciwszy dość chaotyczną wędrówkę,
zaczęły powoli, acz zdecydowanie sunąć ku wrażliwszym częściom jego ciała.
„O nie, moja droga! Mowy nie ma! Ani mi się waż!”
I otrzeźwiawszy już zupełnie, złapał mglistą substancję w
obie ręce i oderwał od swojego ciała. Nici puściły z ohydnym mlaśnięciem i,
wijąc się niczym przecięte dżdżownice, w przyspieszonym tempie wniknęły przez
głowę kobiety, jej palce i klawiaturę na monitor, tworząc jakieś urwane,
niedokończone zdania.
* * *
„Nie, nie będę dziś świntuszyć – pomyślała sobie Kasieńka. –
Natchnienie mi się skończyło”.
Po czym wykasowała ostatnie, nieudane skrawki zdań, kliknęła
„Opublikuj” i odeszła od monitora. Czas już był najwyższy na wieczorny
prysznic.
* * *
Richard skorzystał z odejścia nieznajomej, lądując i
zasiadając na zwolnionym przez nią krześle. Od ciągłego wiszenia w powietrzu
bolały go już łopatki u nasady skrzydeł. Dyskusja pod jego zdjęciem wyglądała
na dość długą i zaciętą, pełną wykrzykników, emotikonów i, rzecz jasna, groźnie
wyglądających słów. Czuł się trochę rozdarty: z jednej strony ciekawość kazała
mu dowiedzieć się, co takiego o nim wypisują, z drugiej bał się znów doświadczyć
negatywnych opinii, wyśmiewania się, wulgaryzmów i zwykłego internetowego
chamstwa. Wreszcie ciekawość zwyciężyła – zaznaczył całą, długą na
kilkadziesiąt postów dyskusję i już miał ją wkleić do translatora Google,
zostawiając maszynie odgadnięcie języka, gdy zatrzymał się w pół ruchu.
Do pokoju weszła nieznajoma, ubrana już tylko w króciutką
nocną koszulę, a właściwie dłuższą górę od piżamy. Richard na chwilę zapomniał
o tłumaczeniu, unosząc do góry brew we wspólnym wszystkim mężczyznom odruchu –
kobieta, mimo że dość przeciętnej urody, mogła się poszczycić ponadprzeciętnych
rozmiarów biustem i nieprzeciętnie zgrabnymi nogami.
Wtem z przeraźliwą jasnością zorientował się, że nieznajoma
kieruje się w stronę krzesła.
„Przecież ona zaraz na nim usiądzie! To znaczy na mnie
usiądzie! A chyba nie ma nic pod spodem. W każdym razie ja NA PEWNO nie mam nic
pod spodem!!! Ratunku!”
Chciał się zerwać i gwałtownym rzutem ciała wzbić z powrotem
pod sufit, lecz skrzydła zaplątały się między szczebelki oparcia, zaszamotał
się więc tylko bezradnie a boleśnie. Tymczasem kobieta była coraz bliżej –
widział jak na zwolnionym filmie, jak dochodzi do krzesła, odwraca się i,
zginając nogi w kolanach, opuszcza pośladki coraz niżej i niżej, i niżej…
– NIEEEEE!!! – wrzasnął Richard na całe gardło…
* * *
…i zerwał się, cały spocony, siadając w zmiętej pościeli.
„Co za idiotyczny sen! – pomyślał sobie. – To krążenie po
świecie naprawdę mnie wykończy”.
Wstał i poszedł do kuchni, by zrobić sobie kawę.
Już po pierwszym łyku aromatycznego napoju koszmarne obrazy
rozwiały się jak mgła, niknąc coraz bardziej w głębinach podświadomości. Gdy
odstawił opróżnioną filiżankę na blat (zmywanie mogło poczekać, podobnie jak
pranie czy inne przyziemne czynności), nie pamiętał ze swojego snu nic. No,
może prawie nic.
Jedno dziwne słowo wciąż nie dawało za wygraną i świeciło w
jego umyśle czerwonym światłem, niepokoiło go i drażniło niczym kamyk w bucie.
Zrezygnowany Richard westchnął i przeszedł do pokoju.
– A, co mi tam – mruknął, odpalając komputer.
Otworzył stronę Google’a i w okienku przeglądarki wpisał to
jedno, jedyne słowo:
„zRYSIOwana”
Aaaaaaaaaaa....jaki czaaaaaad!
OdpowiedzUsuńKasieńka, co tam Sienkiewcz, Ty masz pióro lekkie niczym śmietana 0%!
Nawet zwykłemu siadaniu na krześle umieć nadać właściwy wymiar :)))
Chapeau bas!
Mam nadzieję Rebecco, że uda nam się Kasieńkę przekonać, aby zaczęła publikować ( jeśli już tego nie robi ;))swoje opowiadania.
UsuńKasieńka, chcesz spać na forsie?
UsuńPublikuj, kobieto ("kobieto" słynnym tonem Guy 'a oczywiście) !!!!
Kasieńko, cudowne!!!
UsuńNie no... tak się rozemocjonowałam, że gdzieś w środku moja wątroba obija się o drżące nerki, serce już wykonało salto wokół żołądka i nie chce wrócić na miejsce...
UsuńKasieńko, masz taką fantazję że brak mi słów! Chylę czoła przed mistrzynią :)
Już NIGDY siadanie na krześle nie będzie takie samo. Dziękuję Ci :D
Kasieńko, przeczytałam raz i drugi i trzeci a teraz tęsknie spoglądam nad głowę, czy mi się tam jakiś muz nie zaplątał.:) W krzesło niestety nic mi się nie wkręciło :)
UsuńJak ja jutro USIĄDĘ w kościele?:)
To ja mam propozycję - jutro po kościele wymiana wrażeń :D
UsuńBo coś mi się zdaje, że to będą wyjątkowe msze u każdej z nas :)
Jutro msza na stojąco. Obawiam się, że anioły na obrazach będą miały twarz Ryśka. Dobrze, że nie idę jutro do kościoła - moja noga daje mi do wiwatu. Życzę powodzenia.
UsuńMiłe siostry, oto moja relacja z kościoła. Wpadłam spóźniona, więc o siadaniu nie było mowy. Wykorzstałam fakt, że tłum, w jakim przyszło mi stać w przedsionku skladał sie w wiekszości z wiernych płci meskiej, a wierni ci byli posiadaczami nosów różnych kształtów i rozmiarów, Zaczęłam więc je dyskretnie lustrować... a nuż przypadkiem któryś z parafian ma zadatki na Ryśkowego dublera? Tak się w tej lustracji zapamiętałam, że msza minęła jak z bicza trzasnął. Kościelna lustracja - ani jej kontynuacja na lodowisku tudzież w Biedronce - nie przyniosła wprawdzie pozytywnych rezultatów, ale cóż. Jutro też jest dzień, jak mawiala Scarlett O'Hara.
UsuńDrogie siostry, zlustrowałam anioły w kościele i niestety wszystkie odziane od stóp do głów... żadne tam chitony czy kiecki do lambady."Rozkoszne" nosy również nie występują. Musiałam jednak nieco odpłynąć przy tej kontemplacji detali wystroju wnętrza, bo w pewnym momencie babcia dzieciaka, siedzącego obok (i wiercącego się niemiłosiernie), syknęła: "Uspokój się i popatrz na panią. Powinieneś być TAK skupiony!" Gdybyś ty kobieto wiedziała na czym ja się skupiam... :)
UsuńRebecco, jesteś chyba pierwszą na świecie osobą, która lustrowała nosy w kościele - jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, ale nadal mi się podoba ;) Eve - myślę, że coraz więcej wskazuje na to, że powinien zostać utworzony Zakon Sióstr Rysianek - z powodzeniem mogłabyś być matką przełożoną z tym swoim skupieniem w "modlitwie" :)
UsuńJa nie miałam problemów z siadaniem, za to zamiast księdza (nie wiedzieć czemu) wszędzie widziałam Sir Guya - dla odmiany z 3 sezonu. To się nazywa raj... ;)
Kate, to kiedy przygotowujemy regułę nowego Zgromadzenia? :)
UsuńA nie powinnyśmy najpierw wystąpić o zgodę do papieża? :)
UsuńŻeby nie było, że jesteśmy sektą - nie chcę walczyć z Watykanem :D
Zakon Sióstr Rysianek! Doskonale! Jakieś seksowne habity trzeba zaprojektować,
UsuńJak widzę, skupiłam sie na najbardziej praktycznej stronie tej ciekawej inicjatywy, zapominajac o doktrynie. Hm...na zgodę papieża nie mamy chyba wielkich nadziei. Nasze zgromadzenie nie ma wszak na widoku jakichs zbożnych celów,a jedynie rozpustę z patronem. A era Borgiów już na nami...
UsuńJa mam pomysł na miejsce zgromadzeń i modłów :) Hala Rysianka. Budynki ju są, bo schronisko stoi.
UsuńDziewczyny, ja bym się nie załamywała - nasz patron jest, jakby nie patrzeć, królem Ereboru, prawda? Więc Thorin zawrze jakiś mały konkordat i już będzie nam łatwiej :) Ostatecznością będzie to, że zawsze może zmienić ustrój na państwo wyznaniowe i ogłosi się głową Kościoła (jakkolwiek by nie nagiął przepisów). Boże, co za nieczyste myśli mnie dziś nachodzą...
UsuńZdaje się, że ja dnia świętego nie święcąc mam mniejszy grzech niż Wy, co teoretycznie w Kościele byłyście. Sir Guy za każdą kolumną, anioły za bardzo ubrane, lustracja nosów (w sumie dobrze, że nie innych elementów anatomii)- diabeł miał dzisiaj używanie na Waszych duszyczkach. Co do habitów, to chyba najbardziej odpowiednie byłyby stylizowane na strojach Guya.
UsuńKate - nie nieczyste, tylko historyczne. Myślisz po prostu o genezie kościoła anglikańskiego. Henryk VIII, Anna Boleyn, takie tam ... Czysta historia.
UsuńZosiu, za zimno na inne elementy ...palta i kurki szczelnie skrywały ciała wiernych. Ale na wiosnę, kto wie?
Co do habitów - jest między nami jakaś styliska czy krawcowa? Niechaj się wypowie. Osobiście widziałabym coś bardziej pasującego do stroju Thorina. Chyba, że jedziemy po bandzie i zakładamy strój Ewy. Przynajmniej zgromadzenie zacznie od oszczędnosci, a nie od wydatków, i jeszcze patronowi dojazd do Hali Rysianki zafunduje.
Kate, ja się nie nadaję na matkę przełożoną, brak mi talentów przywódczych, ale dziewczyny...cóż za inwencja. Habity stylizowane na sir Guy'a... brzmi obiecująco, byle na nawiązywały do ciuszków Marion :)
UsuńZosiu, jeśli diabeł miałby twarz Ryśka to naprawdę, niestraszny mi on. A grzechem jest brak miłości do bliźniego - czyli w naszym przypadku do Rysia. Konkluzja? Grzechu nie ma, czuję się oczyszczona :)
UsuńCo do habitów - no cóż, musi podobać się królowi. Thorin ma lekką słabość do złota, sądzę więc że dobrym pomysłem byłoby jednak wykorzystanie nieco kruszcu z jego skarbca - w końcu nie zbiednieje, a przyjemnie mu będzie patrzeć. Ale to raczej na nabożeństwa niedzielne, na co dzień proponowałabym coś z kolekcji Thorin Fashion wiosna/lato 2014, czyli popularne futerko... to znaczy takie, jak Thorin nosił na sobie. Tylko że dla nas w wersji mini oczywiście. Bikini z Thorinowego futra. Bo jakby zobaczył swoje zakonnice w strojach Ewy, to padłby chłopina z nadmiaru tej dobroci, i szlag by trafił patrona. Musimy jednak na niego uważać.
Obawiam się, że jak zobaczy kilkadziesiąt rozanielonych kobit w futrzanych bikini to reakcja może być podobna...najprawdopodobniej weźmie nasze zgromadzenie za jakieś go go dla Eskimosów i będzie sie zastanawiał podpbnie jak wisząc na suficie Kasieńki "co ja tu do cholery robię?"
UsuńNo tak, w końcu Thorin już swoje lata ma. Trzeba by też uwzględnić w strojach kolor granatowy, żeby harmonijnie w orszaku króla wyglądać.
UsuńNo to co my mamy z nim zrobić... Bez niczego - źle, w futerkach - też źle... Może by obrać inną taktykę - przebrać się za krasnoludów. Wniknąć do struktury państwa, podawać się za jego towarzyszy, a jak będzie pewien, że ma przy sobie Balina, Bombura i resztę, i będzie nam ufał, to pod pretekstem wizyty u dalekich krewnych porwać go gdzieś. I wtedy dopiero pomyślimy, co dalej. Wtedy, kiedy będzie związany i... nie, zakneblowany nie, tych ust nie można kneblować, ale kiedy będzie związany to można użyć wszelkich form nacisku... I wytłumaczyć mu, że to nie żadne eskimoskie go go, tylko my, kochające siostry Rysianki. Może jak poczuje, to zrozumie.
UsuńO tak, a ponieważ związanemu trudno pertraktować, król dla świetego spokoju dowiedzie wszystkim siostrom od czego naprawdę wzieła sie jego .....dębowa ksywka.
UsuńKate, jak co poczuje? Bezmiar naszej miłości? Czy nacisk w różnych formach? A może nacisk bezmiaru naszej miłości w różnych formach?
UsuńNooo... drogie siostry widzę, że plany się konkretyzują. :)
UsuńZosiu, ten ostatni pomysł jest zdecydowani najlepszy.
Tak, a jak się nacieszymy Dębową Tarczą, to będziemy chciały przyjrzeć się dokładnie Orkistrowi, a potem zapytamy: " a Arcyklejnot gdzie?"
UsuńI tak oto, na podziwianiu ekwipunku króla, przyjemnie upłynie nam czas...
UsuńCzy tylko ja mam wrażenie, że robi się gorąco...?
UsuńTeż zdecydowanie wybieram opcję nacisku bezmiaru miłości... To takie romantyczne, mimo że okoliczności dość brutalne.
A co jeśli powie nam, drogie siostry, że nie ma Arcyklejnotu... Po prostu, nie ma. Że nie wie, o czym mówimy, że nie rozumie. Że Arcyklejnot to nie ta bajka, żeby szukać w Nottingham albo w Locksley. Ewentualnie w Milton. Musimy uwzględnić wszystko, nawet próbę oszustwa. Przygotowane na wszystko i gotowe na wszystko.
Myślę, że król bedzie wolał dać nam Arcyklejnot niż pozwolić sie wlec do Locksley, Nottingham czy Milton. Przecież to jasna sprawa, że w naszym stanie ducha i ciała targałybyśmy go przez pół Europy.,.. przypominam - wciąż w tych futrzanych gaciach i stanikach, bo na razie żadna inna kombinacja nie spotkala się z aklamacją.
UsuńKate, gorąco - to zwykła temperatura "Pod Ryśkiem" :))
UsuńMój Boże... Tyle szczęścia naraz! Trzymać legendarny Arcyklejnot w dłoni! I to z pozwolenia samego króla!
UsuńA myślę, to taka luźna sugestia, może kiedy damy królowi chwilę odpocząć ( końcu jeden dzień na widzenie z siostrzeńcami mu się należy), to mimo wszystko może warto zahaczyć o Nottingham... Myślę, że Sir Guy też miałby nam coś do pokazania. I chyba byłby mniej oporny niż cnotliwy, honorowy król Thorin. Rozważcie to.
Uciekam z tego przybytku rozpusty, idę pomodlić się do św. Ryszarda o dobry sen (czyli z nim w roli głównej). Trzymajcie się, dziewczyny :*
I tak oto od planów założenia nowego zakonu przeszłyśmy do przybytku rozpusty. Ja też już się pożegnam, pókim pRzytomnA :). DobRAnoc
UsuńA do którego św Ryszarda? Sama tylko Wikipedia podaje ich 8 :)))
UsuńNie jestem właściwie przekonana czy w istocie król Thorin był taki cnotliwy - być może ksiażka / film dla mlodzieży celowo pomija pewne aspekty jego...działalności. Krasnoludy jawią sie jako typowe chłopy - lubią chlać, żreć, i bić się - dlaczego wiec w TEJ materii miałyby wykazywać jakąś szczególna wstrzemięźliwość?...
Tak czy owak, chętnie zobaczę, co ma do pokazania sir Guy.
Przydybać go rozdzianego przy tym płonacym kominku....hmm.....
Moze i mój sen okaże się łaskawy, i dopisze właściwie zakończenie :)) DobRAnoc!
Tolkien pisał, że kobiet krasnoludzkich jest bardzo mało, stanowią tylko 1/3 społeczności -z tego też powodu "plemię krasnoludzkie rozmnaża się bardzo powoli", żenią się tylko raz w życiu i "...nie zawsze mają ochotę do żeniaczki, bo pochłaniają ich inne sprawy" - zaczynam więc żywić pewne obawy, czy aby temperament krasnoluda nie realizował się przy jedzeniu, piciu i bijatykach. Trudno im się swoją drogą dziwić - ich kobiety mają brody.
UsuńFiu, fiu widzę, że gorąco tu wieczorem było :)
UsuńTotalne rozpasanie karnawałowe, szał ciał i uprzęży - dla zrównoważenia zadymy za oknem myśli coraz gorętsze. Rysiek by się rumienił jak panienka. Czytając wpisy można zaśpiewać "I see fire" - temperatura rozmów osiąga stan wrzenia, ale trudno się dziwić, skoro dopiero niecały miesiąc upłynął od spotkania ze Smaugiem oko w oko, więc ogień w nas buzuje na całego.
UsuńJakąż siłę ma słowo - z pozoru niewinne opowiadanie Kasieńki natchnęło szanowne towarzystwo do planowania czynów gwałtownych i lubieżnych.
UsuńCzy ja mogę mieć nieśmiałą propozycję co do habitów jeszcze? Porzućmy siostry to "eskimoskie go go" na rzecz pomysłu, który podsuwa nam osoba patrona zgromadzenia. Św. Crispin był szewcem, a obecnie patronuje osobom noszącym skórzane ubrania, więc kierunek sir Guy jest byłby wskazany. :)
UsuńO przepraszam, ja po wczorajszej kontemplacji aniołów, dziś zgłębiam żywoty świętych :)
UsuńCzyli, że w Tobie Eve święty ogień buzuje? Dobre, dobre. Zrobiłam przegląd świętych Ryszardów - tak jak pisała Rebecca, w samej Wikipedii jest ich ośmiu, ale żaden mi jakoś nie pasował - co drugi to męczennik. Może istotnie Crispin jest najbardziej odpowiedni - wprawdzie też męczennik ale jako patron ludzi noszących skórzane ubrania ("skórzana społeczność") idealnie pasuje do sir Guya ( dusza zbłąkana w skórę odziana) - kradł jednym, żeby oddać innym - więc moralnie postać niejednoznaczna. Wypisz, wymaluj Guy. No, i można by się już nie zastanawiać nad habitami - czarna skóra i już. (Napisałam "habbitami" i zastanawiałam się dlaczego mi podkreśla na czerwono).
UsuńMasz rację Zosiu. Ryszardów świętych dostatek, ale jakoś żaden nie pasuje.:) Choć znaczenie imienia: potężny, mocny i trwały już bardziej.
UsuńOgień jak najbardziej święty :)
Siostry Rysianki - zgromadzenie kontemplacyjne i zdecydowanie bezhabitowe (w obecności patrona obowiązuje krańcowy minimalizm w ubraniu). Ależ pojechałyście po bandzie, dziewczyny! W kościele bywam rzadko, więc nie musiałam obawiać się grzesznych myśli podczas siadania. A swoją drogą, co to by było, gdyby zamieścić tu fanfik zawierający szczegółowo i namiętnie opisaną scenę klęczenia (np. właściwe zinterpretowanie przez Marian Guyowego: "Beg!")? Chyba byście nie przeżyły kulminacyjnych punktów mszy. :-D
UsuńW moim ulubionym kościele anioły przy bocznych ołtarzach są dość skąpo ubrane, ale niestety, nosów im rzeźbiarz pożałował - szkoda :(
Kasieńko, czy to znaczy, że masz następny smakowity pomysł? :)
UsuńSmakowity pomysł to ja już miałam przy poprzednim poście o sir Guyu. To tylko rozwinięcie mojej myśli. Ale wolałabym tego pomysłu (ani dalszego jego rozwinięcia) na papier ani na ekran nie przelewać - nie nadawałoby się to do publikacji na portalu ogólnodostępnym.
UsuńAle my wszyskie mamy skrzynki pocztowe,Kasieńko.... :)))) i umiemy odbierać pocztę... Więc bierz sir Guy'a na warsztat, bierz!
UsuńMiłe Siostry Bezhabitowe, strasznie jestem dziś zapracowana , ale i tak nie mogłam oprzeć się zajrzeniu tutaj. To już słodkie uzależnienie. A w ogóle to propnuje Kasieńkę wybrać na naszą przeoryszę - w końcu to z jej fanfiku zrodziła sie idea Rysianek!
Rebecco, nie z mojego fanfiku, a pod moim fanfikiem - to różnica. Siostrą założycielką jest Kate - nie chciałabym odbierać należnej jej chwały.
UsuńWystarczy mi, że jestem matką chrzestną kawiarenki "Pod Ryśkiem".
Kasieńko, I beg you - rozwiń myśl i napisz! Kwestię klęczenia, tyle, że przed Thorinem - z racji wzrostu oczywiście- już kiedyś poruszałyśmy.
UsuńSkoro tak, chwała siotrze założycielce Kate i matce chrzestnej Kasieńce. Pod takim dowództwem czeka nas pełnia szcześcia w ramionach patrona.
UsuńPs. Napisz o matko chrzestna klęczeniu przed kimkolwiek kto ma lico Ryśka.
Nie tylko lico, Rebecco , nie tylko - parę innych istotnych elementów też by się przydało.
UsuńNo rewelacja! Brawo! :) Świetnie się czytało. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziewczyny, za miłe słowa. O kościół się nie martwcie - muzowi za zimno by w nim było. Jeszcze by sobie zgrabną pupkę przemroził, gdyby za Wami tam podążył. Ale w ciepłym domu, przed komputerem... Kto wie, kto wie.
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to ten krótki fanfik został zainspirowany dyskusją z 26 listopada i moim własnym komentarzem z tego dnia:
"Żeby jeszcze taki "muz" zgodnie z antycznym wyobrażeniem nad moją głową w luźnej koszulinie latał - to już by była pełnia szczęścia. I czarne skrzydła obowiązkowo!"
A potem to już tylko wyobraźnia zagrała.
Gdy mnie czasem dół dopada, to wyobrażam sobie Ryśka w fałdzistej sukienczynie walącego gołymi piętami w sufit i dół jakiś mniejszy się robi. Co by człowiek począł bez swej wyobraźni?
UsuńKasieńko to jest rewelacyjne :D Naprawdę masz talent i ogromna fantazję :D bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuń