Poprzednia, siedemnasta część
tutaj.
Przez cały poniedziałek myślałam
tylko o zaplanowanej na wtorek wizycie u ginekologa. Trochę się bałam, w końcu
pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, że podejrzewałam u siebie ciążę. Bałam
się i potwierdzenia mojego stanu, i zaprzeczenia. Gdyby lekarz powiedział, że w
moim łonie naprawdę rozwija się dziecko, na pewno pojawiłyby się poważne obawy
co do naszej przyszłości, jak damy sobie radę, jakimi będziemy rodzicami, ale
gdyby lekarz stwierdził że alarm był fałszywy, zawiodłabym Johna. No, może nie
ja, przecież to nie byłaby moja wina, ale byłby na pewno smutny. Mimo obaw
bardzo cieszyliśmy się z tego, że będziemy mieli dziecko, i ta nadzieja na
posiadanie potomka jeszcze bardziej zbliżyła nas do siebie. Przez te dwa dni
było nam jak w raju.
- Kochanie, wróciłem! – krzyknął
John, kiedy wszedł do domu po powrocie od Freemanów.
- Obiad gotowy – odparłam z
kuchni – Szybko, bo ostygnie! Zrobiłam pizzę, twoją ulubioną.
- Jesteś aniołem – John podbiegł
do mnie i mocno mnie pocałował – Jak się czujecie? Wszystko w porządku?
- Tak, czujemy się wspaniale,
tęskniliśmy tylko mocno za tobą. Siadaj do stołu, może się czegoś napijesz?
Zimne piwo, sok?
- Dziękuję, kochanie, usiądź ze
mną i zjedzmy w spokoju. Jak było w pracy?
- Całkiem dobrze, spory ruch,
Jackman wprowadził nowe ciasto, marchewkowe z polewą czekoladową, mówię ci,
jest genialne. Przyniosłam nawet kawałek dla ciebie. Ale napracowałam się dziś,
bo pomagałam mu przy pieczeniu, no a kiedy wróciłam do domu nie usiadłam ani na
chwilę, od razu zabrałam się za zrobienie obiadu dla mojego przyszłego męża.
- Nie możesz się tak
przepracowywać!
- Daj spokój, nie popadaj w
paranoję – roześmiałam się – Nic mi nie jest. Ale przyznam się, że marzę o
kąpieli, gorącej, cudownej kąpieli…
- Przystopuj, kochanie! Kąpiel
oczywiście ci zaraz przygotuję, ale nie zapomnij, że w ciąży nie wolno ci
siedzieć w gorącej wodzie!
- No tak, niech to szlag trafi!
Uwielbiam gorące kąpiele!
- Musimy zmienić przyzwyczajenia,
Katie. Dzieciątko jest najważniejsze.
- Och, to małe stworzonko
wszystko komplikuje! – zażartowałam – Muszę zrezygnować z moich ulubionych
kąpieli, nie mogę wypić z tobą piwa, seks też będzie trzeba ugrzecznić i
zmodyfikować… Same wyrzeczenia!
- Ale pomyśl, jaka to będzie
radość, kiedy przyjdzie na świat i weźmiemy je w ramiona… Malutkie, bezbronne,
mające tylko nas. Pomyśl, będziemy czekać na nie przez dziewięć miesięcy,
będziemy z nim rozmawiać, będzie z nami cały ten czas w tobie, a potem… Nasze
małe dzieciątko… Będzie z nami. Coś wspaniałego.
- Masz rację, John –
przytaknęłam, patrząc na niego z podziwem – Będziesz najwspanialszym tatusiem
na świecie. Widzę to już teraz po sposobie, w jaki o nim mówisz.
- Po prostu już je kocham…
- Wiem, ja też. To dziwne, ale… nie
sądziłam, że mogę tak niespodziewanie poczuć się matką. A ja już się nią czuję,
mimo że nawet nie mamy stuprocentowej pewności. Ale powiem ci jedno, nie mogło
się nam to wydarzyć w lepszym momencie.
- Masz rację, Katie. Masz
całkowitą rację…
Dokończyliśmy obiad, po którym
John od razu poszedł do łazienki, by przygotować kąpiel. Idealnie wyważył
temperaturę wody, by nie była ani za gorąca, ani żebym w niej nie zamarzła.
Dodał też aromatyczne olejki zapachowe i położyłam się w wannie, czekając na
niego. Obiecał, że za chwilę do mnie dołączy, więc cierpliwie oczekiwałam na
jego pojawienie się. Było mi błogo, zrelaksowałam się jak mało kiedy. Nagle
poczułam coś dziwnego w dole brzucha, ale zbagatelizowałam to. Pomyślałam, że
może po prostu wydawało mi się, że za bardzo przejęłam się tym wszystkim. Ale
dziwne uczucie powtórzyło się. Coś zakłuło mnie, zabolało, zakręciło mi się w
głowie.
- John! – zawołałam – Mógłbyś
przyjść?
- Idę, kochanie!