To niesamowite, bo do premiery „Hobbit: Niezwykła podróż” jeszcze tyle czasu (w Polsce musimy czekać do 28 grudnia) a już tyle się dzieje wokół postaci Thorina. Już wiemy, że będzie można nabyć figurki głównych bohaterów (sprawdź tutaj) lub zrobić sobie piękną tapetę klikając tutaj. Prawdę mówiąc ja nie jestem fanem książek pana Tolkiena, ale z oczywistych względów książkę przeczytałam o czym już kiedyś pisałam i planuję przeczytać ją ponownie w listopadzie tak dla odświeżenia pamięci.
Prawdę mówiąc w pewnym sensie i ja poddałam się temu szaleństwu i nie mówię tu o tych zdjęciach:
Plakat z Thorinem. Źródło:RichardArmitageNet.Com |
Richard Armitage jako Thorin.Źródło:RichardArmitageNet.Com |
chociaż zdjęcia te wciąż zapierają mi dech w piersiach ....ale chcę powiedzieć o tym, że jakiś czas temu kupiłam mojej chrześniaczce grę planszową "Hobbit" (a tak między nami, dla siebie również ;)).
Wierzch gry planszowej Hobbit. |
Plansza gry Hobbit. |
Niestety nie zawiera ona figurki Thorina, za to jest Bilbo i smok Smaug. Więcej o tej grze możesz przeczytać tutaj. Myślę, że gra ta może być fajnym prezentem a warto ją kupić teraz, bo mam wrażenie, że po premierze filmu będzie znacznie droższa.
A skoro wspomniałam o premierze filmu, mam pytanie co byś zrobił/ zrobiła gdyby okazało się, że na emisję filmu do Twojego miasta przyjechałaby ekipa z The Hobbit wraz z Richardem Armitage, Martinem Freemanem i Sir Ianem McKellenem?
---------------------------------------
The English version of my post.
(And please forgive my possible mistakes, I'm working on improving my English.
(And please forgive my possible mistakes, I'm working on improving my English.
I still think of Thorin.
This amazing because we still have to long wait to the premiere "The Hobbit: An Unexpected Journey" ( we have to wait till 28 December in Poland), and already so many happens around the character Thorin. We already know that we will be able to buy a figurine of the main characters (check here), and clicking here we can make wallpaper in the very easy way. Actually, I'm not a fan of Mr. Tolkien's books, but for obvious reasons, I read "The Hobbit", and I some time ago I wrote about it. I'm going to read it again in November as to refresh the memory before watching the movie. In fact this "madness" also touched me in certain sense, and I'm not talking about the pictures:
Plakat z Thorinem. Źródło:RichardArmitageNet.Com |
Richard Armitage jako Thorin.Źródło:RichardArmitageNet.Com |
Hmm these photos are breathtaking, sigh .... but I wanted to say that some time ago I bought for my goddaughter a board game "The Hobbit" (also bought for myself and please don't tell anyone about it LOL!).
Wierzch gry planszowej Hobbit. |
The board game The Hobbit |
Unfortunately the package does not include figures Thorin, there are only figures: Bilbo and Smaug the dragon. More about this game you can read here. I think this game might be a nice gift, and is worth to buy it now because I feel that when the film will be shown then this game will be much more expensive.
And since I mentioned the premiere of the movie, my question is: what would you do if the crew of The Hobbit with Richard Armitage, Martin Freeman and Sir Ian McKellen came to the premiere of the film to your city?
The game you bought for your goddaughter looks very fun!
OdpowiedzUsuńThere may be a premiere of The Hobbit in New York City which is where I live and if I attend, it will be mainly to meet other Richard Armitage fans! I'm not really interested in meeting RA himself. :)
I think meeting with RA would be "surreal but nice", isn't it? ;) If RA came to my town I'd like to ask him for an autograph but unfortunately I'm not so brave, I'm afraid. *sigh*
UsuńThanks for your time to comment.
Aniu, zobaczyłam oba Twoje posty dość późno wczoraj wieczorem. Mogę wrzucić w nie swoje przysłowiowe trzy grosze dopiero dzisiaj i dopiero o tej godzinie. Przepraszam, że tym razem tak tylko.
OdpowiedzUsuńZgodnie z Twoimi odsyłaczami udałam się we wskazane miejsca i zeszło jakoś niespodziewanie dużo czasu. Wiadomo, internet to pożeracz świadomości jego upływu. Tym razem przekonałam się jeszcze o czymś, co można dosłownie nazwać internetowym pożeraniem się ludzi nawzajem. Ludożerstwem wynikającym z zaniku uprzejmości czy zwyczajnie choćby elementarnej ogłady. Naprawdę szkoda mówić... To, co wypisują niektórzy o „Hobbicie” – książce, o filmie i jego szeroko rozumianych twórcach, o bohaterach oraz sam sposób prowadzenia tej, pożal się Boże, „dyskusji”... ech, smutno to oceniam. Są na szczęście też i tacy, którzy w swoich komentarzach próbują rzeczowo rozmawiać i ignorować pieniaczy. Od nich można rzeczywiście dowiedzieć się czegoś nowego, coś przemyśleć, pięknie literacko skojarzyć... Wyjątki przyjemnie dziwią na tym zmierzwionym tle, jednakże potwierdzają regułę. Powiem tylko, Aniu, że doceniam Twój blog jeszcze bardziej i doceniam również cały jego przyjaźnie ludzki klimat oparty na naszych sympatycznych relacjach i wymianie myśli, w których nie używamy słownictwa ze śmietnika i nie ziejemy w siebie paskudnym smoczym jadem.
Wiesz, Aniu, zaciekawiła mnie ta gra planszowa. Obejrzałam jej elementy pokazane w Twoim poście i przeczytałam odpowiedni internetowy anons. Czy mogłabyś choć krótko opisać, jakie są reguły w tej grze, bo dodatków dla graczy dużo i to bardzo różnych zresztą. Do czego np. służą te dwie figurki w tej grze? Czy mogłabyś też przepisać jakiś skromny, ale interesujący fragmencik instrukcji, żebym mogła się zorientować w sposobie postępowania grających w „Hobbita”? Lipiec to dosyć gorący i towarzyski miesiąc w mojej rodzinie. Przyda się coś, żeby przyjemnie i skutecznie zająć uwagę najmłodszych. Stąd moja prośba. Nie wykluczam kupienia jej na pamiątkę dla siebie również i ... schowania jej w pewnym pachnącym pudle z zawartością tylko dla moich oczu.
Pewnie nic. To początek odpowiedzi na Twoje ostatnie pytanie. Na pewno chciałabym zobaczyć GO z bliska, ale raczej wolałabym zrezygnować z jakiegoś przepychania się w tłumie, żeby dopchać się do prawdopodobne jakichś barierek czy czymś w tym rodzaju. Uwielbiam oglądać relacje z imprez czy zdjęcia Richarda idącego po czerwonym dywanie gwiazd, stającego przy fanach wołających go i proszących o autograf czy możliwość zdjęcia z nim.
http://www.richardarmitagenet.com/images/gallery/Specials/album/bafta09/slides/Richardbafta10.html
http://www.richardarmitagenet.com/images/gallery/Specials/album/bafta09/slides/Richardbafta23.html
ON często zamienia z nimi kilka słów, rzuca jakieś żarty, cudownie się uśmiecha, patrzy lub reaguje jakimś zabawnym gestem na czyjeś śmieszne zachowania, jak na przykład tutaj:
http://www.richardarmitagenet.com/images/gallery/Specials/album/bafta09/slides/Richardbafta16.html
Znowu się zasiedziałam w galerii, dziewczęta, ale trudno nie stracić w niej rachuby czasu. To rozumie przecież każda zRYSIOwana!
(cd poniżej – jak zwykle, niestety...)
Jeśli chodzi o grę, poniżej podaję linki do paru zdjęć elementów tej gry, może to ułatwi Ci podjęcie decyzji o jej kupnie:) Prawdę mówiąc jeszcze w nią nie grałam, czekam aż dzieciaki przyjadą na dłużej :)
UsuńOpis gry:
http://img29.imageshack.us/img29/2908/opisgryhobbit.jpg
http://www.wrzucaj.com/956081
elementy gry:
http://img687.imageshack.us/img687/762/grahobbitpowrtkrla.jpg
http://img802.imageshack.us/img802/762/grahobbitpowrtkrla.jpg
karty z krasnoludami:
http://img152.imageshack.us/img152/5455/krasnoludy.jpg
No, jeszcze też jedno... Poszłabym na rozmowę do mojej redakcji. Poprosiłabym jej niesamowicie zagonionego szefa - pędziwiatra o to, żeby mimo mojej przerwy pozwolił mi chociaż napisać reportaż z tego spotkania z Hobbitową ekipą. Może zresztą zaproponowałby jakąś inną formę, a ja nie miałbym nic przeciwko temu. Mogę i chciałabym w każdej pisemnej postaci opowiadać o ludziach, których lubię. A dla RA postarałabym się ze wszystkich swoich sił zrobić to dobrze i naprawdę interesująco. A jak wyjątkowo smakowałyby mi słowa tym wyjątkowym razem! Wiem, że podczas dziennikarskiej rozmowy Richard nie pytałby o mój mdły wygląd, bo na to nie pozwoliłaby jego delikatność i natura dżentelmena. Patrząc mi w oczy, zrozumiałby bez żadnych wyjaśnień, że nie chcę nikogo, a zwłaszcza JEGO obrażać swoim wyglądem. Że zdecydowałam się cierpliwie znieść różne spojrzenia ludzi tylko dlatego, że jest dla mnie ważny do tego stopnia, że to dla niego wystawiam się na ludzkie zdziwione oczy. Może dotknąłby bukiecika jedwabnych kwiatków, które podarowała i przyszyła mi do chustki moja najstarsza siostrzenica?
OdpowiedzUsuńBardzo miły ten obrazek. Takie piękne i cenne marzenie...
Pozdrawiam Was do jutra. Pięknych marzeń, kochane!
Wybacz ale dziś już jest zbyt późno aby logicznie myśleć, na Twój komentarz odpowiem jutro ( czyli dziś ale później )
UsuńPiękne marzenie Kofiko. I życzę Ci, aby ono się kiedyś realizowało. Tak bardzo bym chciała móc przeczytać ( czy też zobaczyć) Twój wywiad z Ryszardem. Myślę, że wówczas dowiedziałybyśmy się rzeczy, które nas tak naprawdę interesują ( a nie ciągle jego tłumaczenia się z pracy w cyrku).
UsuńA ja chciałabym móc go zobaczyć na czerwonym dywanie, móc otrzymać autograf, ale jak znam siebie nie starczyłoby mi odwagi, aby o niego poprosić. ;)
p.s.
to ja mam wyrzuty, że zbyt późno odpowiadam na Wasze miłe komentarze, ale tzw. real life mocno mnie absorbuje; w pracy sezon urlopowy czyli jest nas mniej a pracę trzeba na czas zrobić; do tego jakby w tym roku jakoś szybciej wszystko owocuje, więc trzeba zrobić zaprawy…. Ech… dlatego tak lubię weekendy : )
Może kiedyś zobaczymy taki wywiad przeprowadzony przez Kofikę:)..szkoda tylko ze nie nie będziemy wiedzieć że to Ona. Chociaż nie...jeśli przeczytam w polskiej prasie. mądry, pełen autentycznego zainteresowania i atencji dla Rysia wywiad to pomysle...hej Kofiko!:D Dzieki!
UsuńDzień Dobry dziewczyny zRysiowane!:)
OdpowiedzUsuńCzy mogłabym stać blisko was i słuchać waszych interesujących pytań?...i tylko kiwać głową z aprobatą...i patrzyć, starając się nie gapic na Ryska zbyt nachalnie.:)
PS: Co u diaska masz na myśli Kofiko,mówiąc że nie chcesz nikogo obrażać swoim wyglądem?..przepraszam za to zdanie, ale czy ewentualnie nie sprawiłoby Ci to kłopotu gdybyś przestała wygadywać głupoty?!;) Ściskam i całuję Cię:*
Przeczytałam Twój komentarz, Asiu. Trochę... ale zresztą, skoro chcesz wiedzieć. Po ostatniej kontroli mój "cardigan" zaprosił mnie do takiej dużej cukierni/lodziarni w pobliżu kliniki. Weszliśmy tam w dobrych nastrojach. Usiadłam przy stoliku, chcąc prosić tylko o wodę, bo mało co mogę jeść, ale lubię patrzeć, jak on je, zwłaszcza ukochane słodycze. Po jakimś czasie podeszła do nas chyba właścicielka tego rozkosznego przybytku i poprosiła, uprzejmie zresztą bardzo, żebym usiadła tyłem do innych gości, którym mogę moją zeszpeconą od leków twarzą zepsuć przyjemność jedzenia. Była to prośba zgłoszona jej od kogoś z tej sali, jak mi to wyjaśniła. Bez komentarza, jak się poczułam. To siedzi we mnie jak zadra. Kiedyś byłam ładna, ale teraz mam jedynie pełne prawo tym wszystkim "obrażonym" moim wyglądem przyznać rację, a gdzieś w środku głupio sobie gadać. Po prostu wylazło to ze mnie na zewnątrz, bo czasem nie wytrzymuję. Czas rzeczywiście skupić się tylko na Richardzie...
UsuńO mój Boże!!! Co za chamstwo Cię spotkało!!! Jak można być tak….. ( wypikowałam).
UsuńKofiko, jestem pewna, że JESTEŚ PIĘKNA, że to piękno i dobro, które masz w sobie emanuje na zewnątrz a takie piękno widać już na pierwszy rzut oka.
A ja widzę Cię, jak za jakiś czas wchodzisz do tej cukierni w najpiękniejszej sukience, takiej zwiewnej w pastelowe kwiaty z wielkim kapeluszem rozglądasz się wokoło i mówisz do swojego "cardigana” – wychodzimy ten lokal nie jest dla nas. ( może to i płytkie ale od razu mi lepiej). Ściskam :)
No to nie ma wyjścia Asiu, jak RA przyjedzie do któregoś z naszych miast staniemy wszystkie razem wpatrując się nie zbytnachalnie ( jeśli to będzie możliwe ;) )
Usuń:(?...a co zrobił twój"cardigan"?...bo mój po takim wydarzeniu prawdopodobnie wylądowałby w więzieniu...oj pożaławałaby ta paniusia i reszta...obraziłby ich wszystkich słownie i gdybym w porę nie zareagowała,ręcznie!.Kochana Kofiko..kiedyś byłaś ładna i wciąż jesteś!. Ja na ten przykład nigdy nie byłam ładna i co?;)
OdpowiedzUsuńPS:##$%&@..czy słyszysz jak zgrzytam zębami?...skupic się na Ryśku...skupić się na Ryśku...
Aniu i Asiu, Asiu i Aniu, dziękuję, że napisałyście te słowa wsparcia. Przepraszam, za moje milczenie. Jestem zmęczona wczorajszym dniem, w którym jak co roku celebrowaliśmy rodzinnie dzień imienin mojego bardzo dawno zmarłego taty. W tym każdym 15. dniu każdego lipca każdego roku zawsze duchowo przynajmniej staramy się być razem z nim, razem z naszą mamą, razem ze sobą, czyli z całą naszą rodziną. Wczoraj nie do końca było to możliwe, ale i tak w tym na co dzień spokojnym domu był wielki tumult. Naprawdę dobrze mi to zrobiło. Dokuczliwa huśtawka nastrojów, za którą nie zawsze nadążam z możliwym spokojem, odeszła sobie. Wiem, że na razie, ale dobre i to. Muszę z nią walczyć, bo mnie dodatkowo niszczy. Ciężkie i naprawdę nierówne te starcia, ale inne przecież nie będą. Wiem, taką sprawdzoną wiedzą, że na Was mogę liczyć, chociaż przykro mi, że Was tak tym wszystkim obciążyłam. Nie chciałam pisać o tym, z czym przyszło mi się mierzyć i właściwie żałuję, że w momencie powrotu fizycznego cierpienia dałam mu się w ten przykry sposób pokonać, złamać podjęte postanowienie milczenia o mojej chorobie. Chciałam się wyrwać ze świata, w którym tkwię prawie dwa lata. Twój blog, Aniu, był i jest dla mnie taką swoistą i wspaniałą furtką do życia, w którym znowu chciałabym brać udział. Kiedyś, Asiu, zapytałaś mnie (w najgorszym z możliwych momentów), czy cierpienie uwrażliwia. No cóż, może... Mogę tylko mówić w swoim imieniu. Mam podobne zdanie w tej sprawie, jakie wtedy wyraziłaś. Z tego, co właściwie nieprzerwanie przeżywam, widzę, że cierpienie ujmuje wrażliwości tej pięknej. Tę okropnie okalecza i na pewno jej nie rozwija. Jakimś nieporozumieniem jest wg mnie podobne mówienie o uszlachetnianiu przez cierpienie. Człowiekiem szlachetnym bądź wrażliwym albo się jest, albo nie. Lubię książki biograficzne i po ich lekturze w tym tylko się utwierdzam. Zresztą to nie są pojęcia, których tak do końca można używać wymiennie. Jednak niezupełnie to samo znaczą. Czytając biografie, o jakich tu wspominam, przekonałam się już wielokrotnie, że być wrażliwym nie oznacza być szlachetnym. Prędzej już odwrotnie. Mętny ten wywód, a to dlatego, że wstydzę się mojej słabości i żałuję, że nie mogę cofnąć czasu. Mogę Was tylko przeprosić, że nie potrafię porzucić tego miejsca, którego odwiedzanie powinno być dla wszystkim wyłącznie samą przyjemnością. Może właśnie dlatego po części odeszłam z innego blogu do tego, w którym tyle powodów, by żyć, normalnie i mimo wszystko... Jeśli czujecie jakiś rujnujący dyskomfort przez ten zalew moim smutkiem, po prostu napiszcie. Ja nie będę miała za złe. Wiem, że cierpienie przeraża i wcale się temu nie dziwię, bo mnie przecież też. Jeśli nie będę tu pisać, to i tak będę tu przychodzić, żeby Was sobie poczytać, żeby w Waszym towarzystwie pomyśleć o NIM, żeby w Waszym gronie życzyć mu dobra w każdym możliwym wymiarze. Za to, co robi i za to, kim i jaki jest.
OdpowiedzUsuńDzięki Niemu przynajmniej... Ale najwłaściwiej będzie wstawić tu słowa, które znalazłam w informacjach z Comic – Con:
Scene 4: We see Bilbo find the fateful One Ring, and then cut to a later scene where Bilbo almost confesses to Gandalf about the new item he’s picked up on his way. “I found something in the goblin tunnels,” says Bilbo.
“What did you find?” says Gandalf, clearly concerned.
“My courage.”
Jeszcze nie całkiem mnie opuściła, mam nadzieję. Pozdrawiam Was.
Jakże wciąż ujmują mnie słowa Finka:
„Where do we go from here/ Where do we go.../ … my dear sweet flower(s)…/ Yesterday was hard on all of us/ On all of us…”
(Aniu, dzięki za linki!)
Kofiko, jeśli to miejsce sprawia Ci przyjemność i odpręża to ja się z tego bardzo cieszę i z niecierpliwością czekam na kolejne Twoje przemyślenia, nie tylko o NIM, bo okazuje się, że podobnie jak Bilbo szukamy RA a znajdujemy prawdziwe skarby.
OdpowiedzUsuńŚciskam:)
Aniu, jestem wdzięczna za to, co mi napisałaś. Dziękuję Ci. Bardzo.
UsuńTen tydzień i jeszcze następny to czas różnych naszych rodzinnych "obchodów". W moim domu jak w przysłowiowym ulu. Goście przyjeżdżają, wyjeżdżają i po prostu są już lub lada dzień tu dotrą. Taki fantastyczny magiel jak kiedyś w radiowej rodzinie Matysiaków! W tym poplątaniu z pomieszaniem krążą sobie dzieci i 2 psy. Trudno to ogarnąć, ale bardziej mnie cieszy niż męczy ten galimatias, bo nie ze wszystkimi możemy się zobaczyć tak często, jakbyśmy tu tego chcieli. Dzisiaj wieczorem przyjedzie z rodziną kolejna moja nieco młodsza siostra, z którą zobaczę się w tym roku dopiero drugi raz. Nie mogę się na nią doczekać! Jedzie i dzwoni do mnie lub ja do niej. Pobędziemy ze sobą trochę dłużej i znów na długo trzeba się będzie rozstać. Ją widzę najrzadziej i bardzo za nią tęsknię. Dopiero jak przyjeżdża do nas, czujemy, że jesteśmy wszyscy w "najbliższym" komplecie. Chce się żyć!
Aniu, piszę o tym tylko dlatego, że z "doskoku" tylko będę mogła tu zaglądać i już czuję, że trudno mi będzie wytrzymać. Chciałabym napisać o RA na CC, lecz pewnie zrobię to dopiero po czasie. Ale napiszę coś jeszcze na pewno! Tak jak o polskim wydaniu/wydaniach NaS. Ten temat może przy wspólnym, wcześniej umówionym "polskim" oglądaniu serialu? Sama zdecydujesz, czy to będzie możliwe. Pamiętam o danej obietnicy, a dodatkowym impulsem jest wpis nowej fanki w naszym "zrysiowanym" gronie na Twoim blogu. Myślę, że będzie nas przybywać, Aniu, i bardzo się z tego cieszę. Do następnego "poczytania"! Oby wszystko, co naprawdę przyjemne, dało się połączyć. Oby...
Życzę Ci, aby te rodzinne spotkania naładowały Twoje akumulatorki. : ) Trzymaj się Kofiko :)
Usuńp.s.
myślę, że pierwsza połowa sierpnia ( jakiś piątek?) będzie dobrym terminem do naszego wspólnego oglądania N&S.
Dobry Wieczór drogie zRysiowane!:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z króciutkich zaimprowizowanych wakacji i czytam sobie wasze wpisy.Jak to miło że to miejsce i ludzie których tu spotkałam są tak przewidywalni, po prostu wiedziałam Aniu co napiszesz Kofice,wiedziałam.:) Droga Kofiko pisz proszę jeśli możesz i masz siły,na każdy Twój komentarz czekam z niecierpliwością. Proszę Cie za nic nie przepraszaj-jesteś bardzo dzielna! Żałuję tylko jednego,że tak póżno poznałam Ryśka i wszystkie zRysiowane. Pozdrów cała rodzinkę,"kochanego swetra"i wycałuj pięknego Beja!:*
Hejka Asiu:) Mam nadzieję, że wypoczęłaś mimo tej nędznej pogody.
UsuńAsiu przecież wiesz, że ja jestem bardziej „czuciowiec” ( jak to kiedyś stwierdziłyśmy) i „wzrokowiec” a Kofika wręcz maluje słowem :)
Pozdrawiam:)
Siedzę od dłuższego czasu i już któryś raz z rzędu czytam Was sobie... Tyle chciałabym napisać o tym, co czuję, kiedy Was czytam, ale nie potrafię. Brakuje wciąż słów odpowiednich, więc kasuję, kasuję... Jest mi lekko i słodko na duszy poruszonej Waszą dobrocią. Jedyne, co uparcie krąży mi w zatrzymanych myślach - jak to dobrze popłakać się z wielkiej radości... Życzę Wam pięknego, najpiękniejszego dnia! Dziękuję za radość, którą mi podarowałyście i za to, że Wy jesteście... Widzę, że dzisiaj zupełnie opuściła mnie słowna precyzja. Chcę powiedzieć właśnie, że mam siostry, ale szkoda, że nie mogę mieć jeszcze dwóch. Takich jak Wy...
UsuńCiężko na tym tylko poprzestać, ale nie mam możliwości napisać coś więcej w innym miejscu, a tak bym tego chciała. To "beczkowe" zdjęcie, te wąsiska (co tam broda przy tym bogactwie!), ta baśniowa sceneria niemal przestworzy... Dziewczynki, kocham RA za wszystko i za Was! Tak po prostu, bo i tak będziecie wiedziały, co naprawdę chciałam Wam powiedzieć...
Jak Ja to dobrze znam Kofiko:)..wiesz to wrazenie ze wciąż brakuje mi odpowiednich słów.
UsuńHmmm..czy mogę zapytać co miałaś na myśli pisząc że nie masz możliwości napisać czegoś więcej,a tak bardzo bys chciała?..czy mogę jakos pomóc?
Pełna siostRzAnych uczuć zRYSIOwana Asia:)
Asiu, mam w domu dosłownie i bez żadnej przesady najazd gości, którzy tu jechali bądź lecieli z odległych miejsc. Mamy tyle do nadrobienia i do przegadania, na pewno do pobycia ze sobą w rodzinnym całym "stadzie" lub tylko w jakieś skromniejszej jego części, żeby porozmawiać o sprawach bardzo osobistych, "pospiskować", coś rozrywkowego zaplanować, ustalić tzw. "gryplan" - ulubione słówko mojej Małgosi, z którą się najrzadziej widzę. Ja jestem od psucia tego gryplanu (ale to też już niejako staje się jego częścią). Trudno, jednak nie mogę siedzieć przy komputerze i pisać tyle, ile mi w głowie roi, bo miałabym wyrzuty sumienia. Jeśli napisałabym nie to, co bym chciała, też miałabym poczucie męczącego niedosytu. Wyrywam takie króciutkie chwile, kiedy w domu jeszcze względny spokój poranka, żeby choć na chwilę zajrzeć do Was. Wszystko nadrobię z nawiązką... W powietrzu unosi się zapach płynnej kofeiny. Nie dla mnie, niestety. Muszę wracać do rodzinnej rzeczywistości, która tu już zagląda, woła i przytula. O, a ta kręci jak szalona ogonem.
UsuńDo szybkiego zobaczenia! Dziękuję za propozycję pomocy, Asiu.
Hej Kofiko, ja po prostu nie istnieję bez płynnej kofeiny;)..pewnie to dlatego tak lubię Twój nick(?):)
Usuń"Spiskujcie" sobie i ustalajcie "gryplan",fajne to twoje "stado"i jego ogoniasty przywódca;)Do zobaczyska!
Asiu, chciałam Ci życzyć miłych snów tylko. Mój nick to moje niejako już drugie imię wśród znajomych. Wiadomo, że zdradza skłonność do kofeiny w płynie, bez której i mnie kiedyś trudno było połączyć w czasie wszystkie wielozawodowe zobowiązania. Kiedyś, jakby 100 lat temu. Teraz ten luksus wdycham sobie z lubością jedynie, bo pić na razie (?!) nie mogę. Zresztą muszę przyznać, że zawsze zapach świeżo parzonej kawy pobudzał mój zmysł bardziej niż sam jej smak. Chyba, że wspierałam go smaczkiem malutkiej kosteczki gorzkiej czekolady. Ech... Miłych snów, Asiu.
UsuńDzieki Aniu!..pomimo marnej pogody były to bardzo miłe dni w pełnym serdeczności towarzystwie bliskich :)Pozdrawiam i życzę Ci równie spokojnych chwil:*
OdpowiedzUsuń