Poprzednia, dwunasta część tutaj.
Thorin jakiś czas dochodził do
siebie po wyczerpujących torturach, zadanych mu przez Tauriel. Leżał na boku na
zimnej posadzce, próbując nie myśleć o fizycznym bólu i piekących ranach na
plecach. Zamknął oczy i wyobrażał sobie Erebor, wspominał jego piękno,
przypominał sobie każdy metr swego królestwa, każde pomieszczenie, pamiętał
każdy szczegół, mimo że minęło już tyle lat… W wyobraźni widział siebie i
swoich przyjaciół ponownie w Samotnej Górze, triumfujących i szczęśliwych.
Jednak zaraz potem przed oczami pojawił mu się ogień… Zacisnął powieki, spod
których wydostały się pojedyncze łzy. Wspomniał słowa Luthien, które tak mocno
zapadły mu w pamięć
- Jeśli to wszystko ma zakończyć
się w ogniu, spłoniemy razem – szepnął cicho – Patrząc, jak płomienie trawią
stoki Samotnej Góry…
Bilbo spojrzał na niego ze
zdumieniem i przybliżył się do krat bez słowa. Był bardzo ciekaw, o czym mówi
Thorin, lecz okazało się, że w jego zranionej, przepełnionej bólem duszy
powstaje właśnie pieśń…
- O mgliste oko u podnóża Góry,
strzeż uważnie dusz mych braci – mówił cicho, jakby wymawiał słowa modlitwy,
lekko nadając im rytm i melodię – A jeśli niebo pokryje ogień i dym, czuwaj nad
synami Durina…
Przerwał, czując nieopisany ból w
sercu. Po chwili jednak kontynuował, nieco głośniej i wyraźniej nadając słowom
melodię:
- A jeśli mamy zginąć, zginiemy
wszyscy razem, wznieśmy kielich wina ten ostatni raz… Ojcze nasz, Durinie,
przygotuj nas na to, kiedy będziemy patrzeć jak płomienie trawią stoki naszej
Góry. Niebo zesłało nam spustoszenie… Widzę ogień we wnętrzu Góry, ogień którym
płoną drzewa, widzę ogień drążący dusze, ten straszny krwisty podmuch…
Krasnoludy wstały, każdy z nich
zbliżył się do swych krat i w ciszy, skupieniu i wręcz mistycznej jedności
słuchali słów swojego króla. Bilbo, mimo że nie do końca pojmował ich historię
i kulturę, teraz zrozumiał wszystko, i poruszony pieśnią Thorina i emocjami,
jakie te słowa wywołały w jego towarzyszach, również wstał i nasłuchiwał
dalszej części modlitwy.
- Kiedy moi ludzie polegną,
polegnę u ich boku. Uwięzieni w wielkich halach Góry, podeszliśmy zbyt blisko
płomieni…
Thorin ponownie przerwał. Oczyma
wyobraźni widział tę scenę, widział całą swoją kompanię w starciu ze Smaugiem,
bał się tego, bo już widział smoczy ogień i wolałby nie przeżywać tego jeszcze
raz. Wtedy udało mu się uciec, a co jeśli teraz rzeczywiście utknęliby w
salach, spustoszonych gorącym oddechem smoka? Patrzyłby na ich śmierć i
wiedziałby, że za chwilę przyjdzie i po niego, a wtedy wszyscy zostaną tylko
garstką popiołów…
- A jeśli noc zapłonie ogniem,
zasłonię swe oczy, kiedy mrok powróci, wtedy moi bracia zginą… I kiedy niebo
runie w dół, spadnie na nasze samotne miasto, wszystko pokryje ciemność i
usłyszę rozpaczliwy krzyk moich ludzi… - Thorin zawiesił głos, dławiąc w sobie
ból i próbując zmusić się, by łzy przestały płynąć, ale nadaremno. Słabym
głosem dokończył – Widziałem już płonące miasto, czułem gorąco na mojej skórze…
Ale zrobię to jeszcze raz, dla was… Ojcze nasz, Durinie, tobie powierzam moje
życie.
W lochach zapadła martwa cisza.
Ta podniosła chwila poruszyła we wszystkich najczulsze struny, we wszystkich
oczach zakręciły się łzy. Nawet najtwardszy wojownik, Dwalin, zmiękł i nie
wstydził się łez. Bilbo rozpaczał razem z nimi, nareszcie rozumiejąc wszystko i
czując się jednym z nich. Nigdy nie słyszał tak pięknych słów, może za
wyjątkiem pieśni którą krasnoludy śpiewały w jego domu, ale to była inna
sytuacja, inne okoliczności…
Tymczasem, niewidoczny dla
krasnoludów, przy wejściu do lochów stał Legolas. Słyszał smutną pieśń Thorina
i coś się w nim poruszyło. Zrozumiał, że to co robią, jest złe. Nie mają prawa
blokować krasnoludów w ich pragnieniu do odzyskania domu, za którym tak
tęsknią. Pomyślał sobie, jak on sam by się czuł, gdyby odebrano mu jego
ojczyznę? Tak, to ostatnie, czego chciałby doświadczyć. Poczuł, że mimo
wszystko chce pomóc krasnoludom. Że nie chce być taki, jak jego ojciec… Tylko
jak to zrobić? Może Tauriel zechciałaby mu pomóc w negocjacjach z Thranduilem?
Wszak lubił ją, i to bardzo, ufał jej i w wielu sprawach radził. A Legolasa
król traktował nadal jak nieco niedojrzałe, niedoświadczone dziecko, nie zdawał
sobie sprawy co drzemie w jego synu. To najbardziej bolało młodego elfa, i już
wiedział, że chce się zmienić, pomóc tym, którzy jego pomocy potrzebują.
***
Minęło kilka dni od przybycia
Luthien do Rivendell. Naprawdę tu wypoczęła, choć czasem nachodziła ją myśl, że
wolałaby nieprzewidywalne przygody u boku krasnoludów niż wygodne, miłe życie w
krainie elfów. Wiedziała jednak, że Thorin zrobił to dla jej dobra. Tych kilka
spokojnych dni, pełnych przemyśleń, sporo jej dało. Zrozumiała postępowanie
Thorina i nie miała mu już za złe tego, że ją opuścił, choć w głębi serca nadal
trochę gniewała się na niego że nie pozwolił iść jej ze sobą, ale obiecała
sobie, że kiedy tylko go zobaczy, wygarnie mu to wszystko, a potem wyzna jak
bardzo go kocha.
Tego dnia do Rivendell przybył
tajemniczy, wysoki mężczyzna o brązowych włosach i urzekającym uśmiechu.
Luthien widziała go z daleka, i zastanawiała się kim może być. Zauważyła też
bardzo ciepłe powitanie, jakie zgotowała mu Arwena, i ojcowski uścisk Elronda,
jakim obdarował przybysza. Słyszała, że rozkazano przygotować ucztę, ale zanim
wprowadzono na nią gościa, Arwena z radością zapukała do drzwi Luthien właśnie
z tymże mężczyzną.
- Moja droga, chciałabym
przedstawić ci kogoś ważnego – szczebiotała jak radosny ptaszek, co było o tyle
dziwne, że na co dzień raczej wypowiadała się w charakterystyczny dla elfów,
dość podniosły sposób – To Aragorn, mój ukochany.
- Tak, dziękuję… Mam na imię
Luthien. Jestem… - zawahała się, ale Arwena dokończyła za nią:
- Luthien jest ukochaną króla
krasnoludów, Thorina Dębowej Tarczy. Thorin odesłał ją tu z prośbą o opiekę.
- Ach tak… - mina Aragorna z
pogodnej zmieniła się w pochmurną.
- Co się stało, najdroższy? –
zdziwiła się Arwena. Mężczyzna nie chciał odpowiedzieć, ale po namowach w końcu
uległ:
- Wędrując tu, spotkałem grupę
orków. Było ich niewielu, łatwo dałem radę. Ale zastanowiło mnie to, o czym
rozmawiali… Mówili, że Thorin Dębowa Tarcza wraca na swoje włości, że trzeba go
powstrzymać, że Azog wyznaczył jeszcze większą cenę za jego głowę, ale… Jeden z
nich powiedział, że krasnolud ma coś, co jest dla niego bardzo cenne, i że jest
to kobieta…
- I co dalej? Co się stało?
- Przycisnąłem go i wyznał, że
zanim zabiją Dębową Tarczę, ich pan chce, by cierpiał… A największym
cierpieniem dla niego byłoby zabicie… - Aragorn zawiesił głos, znacząco patrząc
na Luthien. Dziewczyna przestraszyła się, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Jestem tu, nic mi nie grozi –
uśmiechnęła się niepewnie – Intryguje mnie tylko to, skąd o mnie wiedzą.
- Oni wiedzą wszystko – szepnęła
Arwena – Całe szczęście, że złe moce nie mają wstępu do Rivendell. Moja
kochana, nie przejmuj się tym, chodźmy na ucztę.
Aragorn okazał się świetnym
rozmówcą; Luthien wiele się od niego dowiedziała. Dużo pytał jej o przodków,
historię rodziny, i w pewnym momencie zaczął w myślach łączyć ich rody. Luthien
i Arwena zdziwiły się, ale nie przejęły się tym zbytnio. Elrond jednak,
usłyszawszy część rozmowy, przysiadł się do Aragorna i razem z nim zaczął
analizować przodków Luthien. W pewnym momencie elf roześmiał się.
- Tego jeszcze w Rivendell nie
było! – powiedział – Luthien, właśnie odnalazłaś rodzinę!
- Ale jak… jak to? Nie bardzo
rozumiem…
- Właśnie doszliśmy do wniosku, że
jesteś moją daleką krewną. Dość bardzo daleką, co prawda, ale chyba jest coś, o
czym nie wiesz i chciałabyś się dowiedzieć – tajemniczo zagadnął Aragorn.
Luthien nie posiadała się z ciekawości:
- No powiedz, o co chodzi!
- Otóż… Jestem Dunedainem – wyznał
mężczyzna, a widząc że Luthien niewiele to mówi, opowiadał dalej – Dunedainowie
to potomkowie ludzi Numenoru, w naszych żyłach płynie mieszanka krwi elfów,
ludzi i Majarów. To Numenorejczycy założyli królestwa Gondoru i Arnoru, ale
żeby nie mieszać ci w głowie na sam początek… Nie wiem, co jej powiedzieć, żeby
zrozumiała i nie miała w głowie mętliku!
- Pozwól, mój drogi – Elrond
przejął pałeczkę i kontynuował wywody Aragorna – Odkryliśmy, że jeden z waszych
przodków, 5 pokoleń temu, miał relację i z Dunedainami, z których pochodzi
Aragorn, i z kobietą spoza tego rodu. Innymi słowy, zapłodnił dwie kobiety. Z
tej drugiej gałęzi pochodzisz ty, droga Luthien, a że krew Dunedainów nie jest
tak łatwo rozrzedzić, to ty nadal ją w sobie masz. Dziwię się tylko, że o tym
nie wiesz!
- Moi rodzice zmarli bardzo
dawno, gdy byłam mała, wychowywał mnie wujek i mógł o tym nie wiedzieć, albo
zapomniał, czy nie chciał mi powiedzieć… Wiem niewiele o swoim pochodzeniu.
- Luthien, wiesz co to dla ciebie
znaczy? – ożywiła się Arwena – Dunedainowie są obdarzeni łaską długowieczności!
Niektórzy żyją prawie 300 lat!
- Żartujecie sobie ze mnie…
prawda?
- Absolutnie nie – zapewnił
Aragorn – To prawie pewne, że w twoich żyłach płynie jeszcze odrobina krwi
dawnych Numenorejczyków. Zastanawia mnie tylko, dlaczego o tym nie wiedziałaś…
Przecież część twojej rodziny pochodząca z TEJ strony powinna żyć długo…
- Mówiłam już, mama umarła młodo,
tak samo jak ojciec. Został zabity przez wargów w podróży, a mama zabiła się z
rozpaczy. Ale z tego co wiem, moja babka ze strony mamy żyła ponad 100 lat i
nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego jeszcze nie umarła… - zamyśliła się Luthien –
Może to jest ta gałąź!
- Tego już nie rozgryziemy,
możemy się tylko domyślać, natomiast pewnym jest, że i ty jesteś obdarzona
łaską długowieczności. Należysz do szlachetnej rasy ludzi – powiedział Elrond.
- Na Durina, nigdy bym nie
pomyślała… Całe życie byłam przekonana, że nie ma we mnie nic wyjątkowego…
- Nabrała krasnoludzkich nawyków
– zaśmiał się elf, widząc zdumioną minę Aragorna, kiedy usłyszał wypowiedziane
przez dziewczynę imię protoplasty krasnoludów – Ciekaw jestem, jak zareaguje
Thorin, kiedy dowie się, że w jego ukochanej krąży odrobina elfickiej krwi…
- Błagam, proszę nie mówcie mu o
niczym! Może mnie znienawidzić…
- Spokojnie, Luthien – Arwena
objęła ją ramieniem – Thorin to mądry krasnolud, rozsądny władca i myślę że
rozumie już, iż przyjaźnie i bliskie relacje z elfami to nic złego. Najlepszym
tego dowodem jest fakt, że to nam powierzył pieczę nad swoim najcenniejszym
skarbem… Nad tobą.
Luthien zarumieniła się i z
wdzięcznością spojrzała na księżniczkę elfów. Czuła się tu jak w domu, wśród
przyjaciół, jednak wiedziała, że mimo krążącej w jej żyłach części elfickiej
krwi, to krasnoludy z Ereboru są jej rodziną, i nic nigdy tego nie zmieni…
***
Po kilku dniach więzienia
krasnoludów Thranduil postanowił zejść do lochów i zobaczyć, czy Thorin
namyślił się i może zmienił decyzję. W ciągu tego czasu kilka razy zauważył,
jakby jego syn chciał z nim o czymś porozmawiać, ale nie zamierzał go do
niczego zmuszać; wychodził z założenia, że jeśli naprawdę będzie czegoś chciał,
to sam przyjdzie i w końcu powie to, co ma do powiedzenia. Teraz na głowie miał
ważniejszą, jego zdaniem, sprawę, niż problemy swego syna. Gdy stanął przed
celą Thorina, krasnolud spacerował po niej ze spokojem. Elf zauważył zaschnięte
rany po niedawnych torturach na jego plecach.
- Tauriel wykonała piękne rysunki
na twoim ciele – powiedział, a Thorin nerwowo odwrócił się do niego – Ubierz
się, bo zachorujesz! Jakiż będę miał z ciebie wtedy pożytek…
- Czego chcesz?
- Już zobaczyłeś? Możesz odejść.
- Pozwalasz sobie na zbyt wiele…
- A ty doprowadzasz mnie do
wściekłości! – krzyknął Thorin – Niedobrze mi się robi, kiedy cię widzę,
nadęta, podła żmijo!
- Tauriel!!!
- Co, znowu nie radzisz sobie sam
z jednym krasnoludem!?
- Tauriel, do mnie!!! –
wrzeszczał Thranduil.
- Imrid amrad ursul!!! –
zagrzmiał Thorin najgorszym z krasnoludzkich przekleństw, jakich mógł użyć. Elf
spojrzał na niego z nieopisaną wściekłością w oczach:
- Mogę zginąć w ogniu – krzyczał
– Ale ty zginiesz w MOIM lochu, w sposób niegodny króla, zapomniany przez
wszystkich, upokorzony i… wpatrzony we mnie, błagający o litość, której ci nie
okażę…
- Obyś umarł pochłonięty przez
ogień! – powtórzył Thorin. Bifur zatrząsł się z wściekłości i zaczął z całą
siłą szarpać swe kraty:
- Ikhf’ id-ursu khazâd!!! – wykrzyknął,
co znaczyło „poczuj ogień krasnoludów”.
- Bifur! Wystarczy – zgasił zapał
przyjaciela Thorin, i zwrócił się ponownie do Thranduila – Jeszcze będziesz
żałował tego, co robisz. Nie znasz jeszcze siły, uporu i wytrwałości
krasnoludów.
- Tauriel, moja miła – ze złością
syknął elf, kiedy jego poddana pojawiła się obok – Proszę, zabierz go tam,
gdzie ostatnio. Ale użyj bardziej wymyślnych zabawek…
- Mój panie, ja… - Tauriel
spuściła wzrok, widząc z jaką nienawiścią patrzy na nią Thorin – Ja chyba… Ja
nie mogę tego zrobić.
Thranduil szarpnął ją za ramiona
i potrząsnął:
- Co powiedziałaś!?
- Wybacz, panie… To dla mnie zbyt
wiele, ja chyba… Nie jestem gotowa na torturowanie więźniów, wybacz – skłamała.
Thranduil popatrzył na nią z politowaniem:
- Och, biedna Tauriel, zbyt
wrażliwa… Dobrze, zrobi to ktoś inny. Mam nadzieję, że za twoją odmową nie
kryje się nic, co zagniewałoby lub zasmuciło twojego króla…
- Przysięgam, panie.
- Dobrze. Zostań więc chwilę z
więźniem, zwiąż go, zaraz przyślę kogoś by zrobił z nim porządek.
Thranduil oddalił się,
zostawiając Tauriel sam na sam z Thorinem. Ta otworzyła kraty i podeszła do
niego niepewnie, trzymając w dłoni sznur. Krasnolud wyciągnął przed siebie
ręce, w oczekiwaniu na skrępowanie ich.
- Przepraszam – szepnęła, patrząc
mu w oczy.
- Dlaczego to robisz?
- Nie chcę cię krzywdzić…
- O czym ty mówisz!? – uniósł się
Thorin – Prawie mnie zabiłaś, jesteś na rozkazy tego… pajaca, teraz mówisz że
nie chcesz mnie krzywdzić!?
- Popełniłam błąd. Nie zgadzam
się z Thranduilem – zapewniła Tauriel – Nie powinien was tu więzić.
- Ktoś tu oszalał i nie jestem to
ja…
- Thorinie, posłuchaj: wydaje mi
się, że Legolas ma takie samo zdanie, jak ja. Nie miałam okazji z nim
porozmawiać od kilku dni, ale widzę po nim, że ma wątpliwości co do decyzj
swego ojca. Nie powiem, żebym pałała do ciebie gorącym uczuciem, mimo że
piekielnie mi się podobasz, ale nie godzę się na niesprawiedliwość. Macie prawo
do odzyskania swojej ojczyzny. Nie wiem jak, ale bardzo chciałabym ci pomóc…
- Och przestań być taki
nieustępliwy i samowystarczalny! Wolisz zgnić w tych lochach?
- Nie przyjmę żadnej pomocy od
elfów!
- Ciszej! – upomniała go Tauriel
– Jeśli Thranduil usłyszy, zabije mnie!
- To nie mój problem…
- To TWÓJ problem, krasnoludzie!
Ja nie odwracam się od ciebie, więc ty nie odwracaj się ode mnie. Proszę,
zaufaj mi…
- No chyba chcesz mnie
rozśmieszyć! Zaufać tobie!
- A, rób co chcesz – warknęła
groźnie Tauriel – Tylko nie proś mnie potem o pomoc, bo wtedy to ja powiem, że
mnie rozśmieszasz.
Wypychając go za celę, uderzyła
się głową w kratę. Thorin podtrzymał ją, by nie upadła.
- Nie bądź taki romantyczny –
prychnęła. Krasnolud uśmiechnął się.
- Lubię ostre kobiety –
powiedział.
- A ja wolę młodszych! – odgryzła
się, ledwo opanowując śmiech.
- Ja z kolei wolę niższe. Jedna
taka czeka na mnie u Elronda, nie mogę się doczekać…
- Skończ z tymi fantazjami, panie
krasnoludzie, bo jeszcze uwierzę że jesteś najlepszą partią Śródziemia –
odparła wesoło, ale od razu spochmurniała, widząc dwóch strażników
zmierzających po Thorina – Wybacz, nie chciałam tego… Następnym razem ugryź się
w język, zanim odezwiesz się do Thranduila!
Powiedziawszy to, pchnęła go
mocno, aż upadł na kolana. Wtedy strażnicy zawlekli go do sali tortur, skąd po
chwili wydostał się przeraźliwy krzyk…
***
Luthien siedziała na tarasie,
czytając jedną z ksiąg Elronda opowiadającą o historii rasy ludzkiej.
Zaciekawiło ją jej pochodzenie, które dziś odkryła. A więc jest jedną z
Dunedainów… Nie miałoby to większego znaczenia, gdyby nie fakt długowieczności.
Nigdy o tym nie myślała, żyła chwilą, mając przy sobie Thorina, ale dopiero
teraz uświadomiła sobie, że krasnoludy żyją kilkaset lat, ona jako zwykła
kobieta miałaby przed sobą jeszcze tylko kilkadziesiąt. Ich szczęście nie
trwałoby więc zbyt długo… Ale kiedy okazało się, że ma szansę dożyć dwustu, a
może nawet więcej lat, jej dusza rozradowała się i Luthien promieniała radością
i nadzieją. Tak długie życie z Thorinem to najpiękniejsza rzecz, jaką mogła
sobie wyobrazić… Nagle Luthien poczuła coś jakby uścisk czegoś ostrego na
ramionach, i krzyknęła z bólu. Obejrzała się dookoła siebie; była sama.
Przeraziła się, a po chwili poczuła ból na plecach, coś jakby smagnięcia batem.
Przeszywający ból pojawił się także w jej sercu i głowie. Nagle jej umysł
przesłoniła wizja, przerażająca wizja…
- Thorin!!! – krzyknęła,
zerwawszy się z krzesła. Zapłakana pobiegła do Elronda – Mój panie, coś złego
dzieje się z Thorinem!
- Usiądź Luthien… - elf próbował
ją uspokoić, ale była roztrzęsiona – Powiedz, co się dzieje.
- Siedziałam spokojnie, czytając
księgę i wtedy… Poczułam ból. Straszny, przeszywający ból w ramionach i
plecach. Czułam, jakby ktoś uderzył mnie ostrym batem, a potem okropnie
zabolało mnie serce i głowa, przed oczami stanął mi…
- Oddychaj powoli, spokojnie. Co
widziałaś, Luthien?
- Widziałam… Thorin… On był cały
zakrwawiony, obity, nieprzytomny, ale słyszałam jego krzyk… Elrondzie, tak
bardzo się boję!
- Już dobrze, dobrze… - elf objął
dziewczynę ramieniem – Tak bardzo go kochasz, że czujesz go całą sobą, jego ból
i cierpienie są też twoimi odczuciami. Zdarzyło ci się to po raz pierwszy,
odkąd się rozstaliście?
- Prawdę mówiąc, to… Tak, kilka
dni temu też czułam ból, tak dziwnie i niespodziewanie zapiekła mnie skóra na
plecach, ale to trwało sekundę i nie było tak intensywne, jak dziś. Nie
zwróciłam na to uwagi. Proszę, panie, powiedz że Thorinowi nic się nie dzieje…
- Luthien, wiesz że nie mogę ci
tego powiedzieć – smutno odparł Elrond – Ale wiesz też, że jest niesamowicie
silnym krasnoludem i przetrwa wiele.
- Chcesz mi powiedzieć, że…
Thorin może być przetrzymywany i torturowany?
- Nie mamy pewności, Luthien. Ale
nawet jeśli tak jest, on da radę! Przetrwa wszystko, wie że czekasz tu na
niego. To dodaje mu sił! – stwierdził pewnym głosem Elrond. Dziewczyna
spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Dziękuję za wszystko. Mam
nadzieję, że to, co zobaczyłam… że to tylko mój strach o niego. Że…
Luthien przerwała, a po chwili
krzyknęła głośno z bólu. Upadła na podłogę, nieprzytomna. Elrond szybko zaniósł
ją do jej pokoju i delikatnie ułożył na łóżku. Wraz z Arweną długo czuwali nad
nią, czekając aż się obudzi. Elf podał jej uspokajające zioła, spała więc
mocno, równomiernie oddychając. W końcu otworzyła oczy i olśnił ją blask
wpadającego przez otwarte okna słońca. Ujrzała nachylającego się nad nią
Elronda z córką.
- Co się stało? – zapytała,
unosząc głowę.
- Zemdlałaś – odparł uśmiechnięty
Elrond – I obawiam się, że to nie tylko z powodu Thorina… A właściwie…
Właściwie nie, to głównie z jego powodu.
- Chora? Marzeniem każdej kobiety
byłaby taka choroba – Arwena uśmiechnęła się i dotknęła dłonią brzucha
dziewczyny
– Luthien…. Nosisz w sobie dziedzica Durina.
- Ale… Jak, skąd…
- Dzięki Thorinowi, jak mniemam –
powiedział spokojnie Elrond.
- Skąd o tym wiecie – krzyknęła
Luthien, podnosząc się i siadając na łóżku.
- Starożytne, elfickie metody
lecznictwa i medycyny. Posiadamy dar uzdrawiania, ale także i widzenia pewnych
rzeczy, których nikt inny by nie dostrzegł…
- Poza tym spójrz, twój brzuch
jest delikatnie zaokrąglony – dodała z entuzjazmem Arwena – Masz pod sercem
potomka Thorina!
Luthien, całkowicie zdezorientowana,
popatrzyła po ich radosnych twarzach. Niepewnie dotknęła dłońmi swego brzucha i
zamknęła oczy. Thorin podarował jej na pożegnanie najcenniejszą rzecz, jaką
mógł – cząstkę samego siebie… Jest z nią. Jest w niej owoc ich miłości, ich
ogromnego uczucia, tej pasji i namiętności, która ich połączyła. Luthien
wiedziała, że Thorin ją kocha, mimo że tego nie przyznawał, a teraz, mając w
sobie jego dziecko, była o tym święcie przekonana.
- Na Durina, co się dzieje… -
szepnęła, pozwalając łzom swobodnie płynąć – W ciągu kilkunastu tygodni moje
życie wywróciło się do góry nogami. Zaznałam tego, o czym nawet nigdy nie
marzyłam, dostałam od losu najwspanialszego mężczyznę na świecie, dla którego
byłam ważna i którego pokochałam. Teraz jestem tu i on jest ze mną… Zostawił
mi… TO…
Uśmiechnęła się przez łzy,
gładząc brzuch i przywołując w myślach wizerunek uśmiechniętego Thorina. Tak,
zapewne tak uśmiechałby się teraz, gdyby wiedział… Gdyby mógł wiedzieć, że w
Rivendell czeka na niego kolejny następca tronu.
- Powiedzcie mi, czy… Czy Thorin
pokocha swoje dziecko? – zapytała niepewnie. Arwena mocno chwyciła jej rękę.
- Luthien, pokochał ciebie,
jakżeby mógł nie pokochać swojego dziecka, krwi ze swojej krwi? Miłość do
dziecka jest oczywista, tak naturalna jak nic innego na świecie.
- Tak, wiem o tym… To właśnie
czuję – szepnęła Luthien – Kocham je tak mocno, jak Thorina. Kocham ich oboje
tak samo, tak bardzo że to aż boli. Boli najbardziej to, że nie mogę z nim
dzielić tej radości…
- Nie płacz, proszę… Wszystko
będzie dobrze. Razem z Thorinem wychowacie to dziecko i będziecie je wspólnie
kochać – zapewniała ją Arwena, tuląc do siebie – Tylko troszkę zaczekaj,
cierpliwości, Luthien… Czeka was długie, szczęśliwe życie w Ereborze. Piękna
przyszłość, ty, on i wasze dzieci. Teraz odpocznij, i śnij o nim, śnij o swoim
pięknym królu, który jest całym twoim światem, śnij o jego ramionach, które
zawsze będą cię chronić przed całym złem tego świata, śnij o jego uśmiechu i
cieple, zaśnij kochana Luthien…
Z każdym słowem Arwena ściszała
głos, aż w końcu Luthien, ukojona jej słowami, zasnęła. Elfka przykryła ją
starannie i wraz z ojcem wyszli z jej pokoju. Elrond spojrzał na swą córkę z
dumą.
- Wspaniale się nią opiekujesz –
powiedział – Ufam, że nadzieja, którą w niej rozpaliłaś, nie okaże się płonną.
Nie chciałbym, aby Luthien cierpiała ból rozczarowania, jeśli dowiedziałaby się
kiedyś, że Thorin zginął…
- Nie, tato. Nie możemy tak
myśleć!
- Wiesz, że to możliwe…
- Tato, zróbmy wszystko, żeby
pomóc Thorinowi. Wiem, że to jego sprawa, to wyprawa krasnoludów i niczyja
inna, ale przecież wszystko, co się dzieje, ma wpływ na losy całego Śródziemia…
Tato musimy im pomóc!
- Wiem, córeczko – Elrond
uśmiechnął się i objął Arwenę – Myślałem już o tym. Za kilka dni udam się do
Lothlorien, porozmawiać z Galadrielą i Celebornem, i tam ustalimy co można
zrobić. Wierzę, że oni nie odmówią nam pomocy, choć na Thranduila nie ma co
liczyć. Jest tak zaślepiony nienawiścią i egoizmem, że żadna siła nie zmusi go
do pomocy krasnoludom.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł,
w jej stanie…
- Zadbam o nią, podróż nie powinna
jej zaszkodzić. A tam będzie spokojniejsza, jeśli…
- Chyba nie myślisz o tym… -
zdumiał się Elrond, lecz córka potwierdziła jego przypuszczenia:
- Tak, tato. Może Galadriela
pozwoli spojrzeć jej w zwierciadło i zobaczyć w nim Thorina.
- To ryzykowne, Luthien może
zobaczyć w zwierciadle śmierć, zło i cierpienie.
- Ale jest szansa, że ujrzy w nim
żywego ukochanego – upierała się Arwena – Proszę, spróbujmy…
- Dobrze – zgodził się Elrond –
Jutro zaczniemy przygotowania do podróży, wyruszymy tam jak najszybciej…
Arwena uśmiechnęła się do ojca z
wdzięcznością. Ten wprawdzie nie był do końca przekonany do jej pomysłu, ale
ufał jej bezgranicznie i wiedział, że jego córka wie, co robi. Tak właśnie
zaczęły się przygotowania do wielkiego sojuszu między elfami a krasnoludami…
***
Strażnicy ciągnęli bezwładnego,
zemdlonego Thorina z powrotem do lochów. Jego kompani ze smutkiem i złością
zauważyli, że ich król jest poraniony gorzej niż kilka dni wcześniej, gdy
torturowała go Tauriel. Jego plecy były teraz jedną, wielką raną, a prócz tego
był poobijany na twarzy, widać też było ślady kilku mocnych smagnięć na klatce
piersiowej.
- Dlaczego jestecie tak bezduszni
– ze łzami w oczach pytał Balin. Strażnicy wzruszyli tylko ramionami.
- Wypełniamy polecenia naszego
króla – stwierdził jeden z nich.
- A to jest nasz król – warknął
wściekle Dwalin – I nie pozwolimy na to!
- Nie rzucaj się, krasnoludzie,
na razie niewiele możesz zrobić!
- Wystarczy – do lochów wkroczyła
Tauriel – Dziękuję wam. Połóżcie więźnia na podłodze i idźcie na posiłek. Ja z
nimi zostanę.
Strażnicy zadowoleni z takiego
obrotu sprawy, niezwłocznie pospieszyli do kuchni. Tauriel tymczasem postawiła
obok nieprzytomnego Thorina misę z zimną wodą i rozejrzała się po lochu.
Podeszła do celi Kiliego i otworzyła ją.
- Chodź, pomożesz mi –
powiedziała, nie zważając na zdziwienie malujące się na jego twarzy.
- Tak po prostu mnie
wypuszczasz!?
- Nie wypuszczam, potrzebuję cię
do opatrzenia twojego wujka.
- Mogłaś wziąć Bilba, jest
najmniejszym zagrożeniem.
- Wypraszam sobie! – burknął
hobbit.
- Wierzę, że nie uciekniesz ani
nic mi nie zrobisz – Tauriel spojrzała w oczy krasnoluda z ufnością, wchodząc z
nim do celi Thorina – Teraz bierz gąbkę i obmywaj go delikatnie.
- Na Durina, wujku… - w oczach
Kiliego zalśniły łzy – Powiedz mi, dlaczego… Co on takiego zrobił?
- Obraził Thranduila, a na tym
punkcie nasz król jest mocno wyczulony… Nawet nie wiesz, jak bardzo go
nienawidzę!
- Wydawało mi się, że jesteś nim
zachwycona i absolutnie posłuszna… - Kili nie rozumiał nic z tego, co mówiła i
robiła Tauriel.
- Muszę udawać, inaczej kazałby
mnie ściąć – elfka wzdrygnęła się na samą myśl – Ale nigdy nie podobało mi się
to, jak rządzi królestwem i traktuje innych. Jest tak zapatrzony w siebie, że
bardziej nie można. Nie dostrzega nawet własnego syna…
- Swoją drogą ten jego synuś jest
strasznie arogancki!
- Musi, by przypodobać się ojcu…
- Co to za chora sytuacja! Nikt z
nas nie musi udawać, by nasz król go kochał! Bombur jest obżartuchem, Oin
niedosłyszy, Nori kradnie, Gloin jest skąpcem, Bofur sprowadza na nas kłopoty,
a ja jestem mistrzem wpadek i braku ogłady, a mimo to mój wujek kocha nas tak
samo, i oddałby życie za każdego z osobna i wszystkich razem! – z dumą oznajmił
Kili. Tauriel spojrzała na niego ze smutkiem:
- Dlatego wam zazdroszczę i chcę
pomóc – westchnęła, delikatnie obmywając rany Thorina – Nie jest mi łatwo
udawać kogoś, kim nie jestem. Moje miejsce nie jest tu, w zamkniętej twierdzy,
jaką uczynił ten piękny niegdyś las Thranduil, potrzebuję świeżego powietrza,
wyzwań, przygód, a przede wszystkim dobroci i sprawiedliwości… Której niestety
tu nie zaznaję.
- Chodź więc z nami –
rozemocjonował się Kili – Ucieknijmy stąd razem! Tauriel, możemy mieć razem
wspólną, piękną przyszłość! Tylko ty, ja, i wolność…
- Marzenia… Nie pasujemy do
siebie.
- Co ty mówisz! Dlatego, że ja
jestem krasnoludem, a ty elfem? Czy dlatego, że musiałbym wchodzić na skrzynię,
żeby cię pocałować!?
Tauriel zamarła, słysząc słowa
Kiliego. Krasnolud nachylił się nad bezwładnym wujkiem i nie odrywając od jego
pleców gąbki, musnął wargami usta Tauriel. Elfka zmieszała się i kontynuowała
obmywanie Thorina.
- Zawsze możemy całować się na
siedząco – powiedział pewnym głosem Kili – Tauriel, skoro ty tu nie pasujesz,
znajdźmy miejsce, gdzie będziemy pasowali oboje!
- O czym ty mówisz, Kili… Twoje
miejsce jest u boku Thorina, przy tronie, jesteś dziedzicem Durina, kiedyś
będziesz królem…
- Kobieto! – krzyknął krasnolud,
lecz ściszył głos, obawiając się że ściągnie do lochów bezwzględnych strażników
– Nie nadaję się na tron. Gdybym został królem, rozwaliłbym to królestwo w
tydzień! Kocham mojego wujka i brata, nie chciałbym ich stracić, ale także nie
chciałbym stracić ciebie.
Tauriel patrzyła na młodego
krasnoluda z niedowierzaniem. Był piękny, bardzo jej się podobał, a przede
wszystkim ujmowała ją jego szczerość i szaleństwo, które w sobie miał. Tak,
zdecydowanie i ona to w sobie miała, niestety musiała tłumić to w sobie. Ale z
nim… Z nim życie mogłoby być inne. Piękniejsze. Bardziej kolorowe i w końcu
miałoby jakiś sens.
- Powinieneś mnie nienawidzić –
powiedziała z rezygnacją, ale Kili uśmiechnął się słodko:
- Dlaczego? Bo mój wujek i twój
pan się nienawidzą? To bez sensu. Ty i ja to zupełnie inna historia, Tauriel,
prawie cię nie znam, widzieliśmy się zaledwie kilka razy, dotąd tylko raz
rozmawialiśmy, ale wiesz, co ci powiem? Teraz rozumiem doskonale, co czuł mój
wujek, kiedy po raz pierwszy spotkał Luthien, i co czuła ona. To jest coś, co
nie zdarza się często, uczucie które ogarnia nas od momentu pierwszego wejrzenia…
Powiedz, czy czujesz to samo…?
- Kili, ja… Tak, nie chcę kłamać,
nie chcę tłumić wszystkiego w sobie, jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, odkąd cię
zobaczyłam. Nie potrafię tego wytłumaczyć, i chyba nawet nie chcę tego sobie
tłumaczyć. Widocznie tak miało być. Martwi mnie tylko to, że dla mnie musiałbyś
rezygnować z pozycji i tronu…
- Piękna, niemądra kobieto… -
Kili spojrzał na nią czarującym wzrokiem – Nie chcę tronu. Tym niech zajmie się
mój wujek i Fili. A potem… Dziecko, które wujek na pewno będzie miał kiedyś z
Luthien. Niech się maluch cieszy. Ja chcę żyć z tobą gdziekolwiek, możemy nawet
zakotwiczyć się w Shire, jeśli będziesz chciała. Byle byś była ze mną…
- Jeszcze chwilę, nie zamykaj
mnie jeszcze…
- Kili, już czas, wstań.
Kiedy tak nachylali się nad
ciałem Thorina i ich twarze ponownie zbliżyły się do siebie, całkowicie
bezszelestnie do lochów wszedł Legolas i stanął przed celą króla krasnoludów.
- Tauriel! – krzyknął zduszonym
głosem. Kili odskoczył od wujka jak oparzony – Co to ma znaczyć, co tu się
dzieje!?
- Legolasie, proszę, nie krzycz,
spokojnie…
- Wypuściłaś więźnia, to
nieodpowiedzialne! Co ty z nim robisz!?
- Nie krzycz na nią, bezduszna
blondyno! – postawił się Kili, ale Tauriel zasłoniła go sobą.
- Legolasie, musimy porozmawiać.
Nie rób mu nic złego, zamknijmy go, ale proszę, chodźmy porozmawiać. To ważne –
podkreśliła.
- Romansujesz z krasnoludem pod
nosem mojego ojca! – młody elf załamał ręce, ale po chwili zastanowienia lekko
się uśmiechnął – Masz charakter, podoba mi się to. Ale zamknij tego gnoma,
niech go nie widzę!
- Uważaj, co o nim mówisz! –
zagroziła Tauriel, a Legolas patrzył na nią z nieskrywanym zdziwieniem.
- Co się z tobą stało…
- Zrozumiałam kilka podstawowych
spraw! Kili, bez numerów, idziemy do celi!
Gdy Tauriel zamykała krasnoluda,
Legolas pochylił się nad Thorinem. Rany wyglądały naprawdę paskudnie. Otarł
jeszcze zmoczoną gąbką zakrwawioną twarz i ułożył go tak, by w miarę możliwości
nie dotykał bezpośrednio ranami do posadzki. Zrobiło mu się żal krasnoludów i
czuł coraz większą chęć okazania ojcu, że nie akceptuje tego, co robi. Najpierw
jednak wyszedł z Tauriel poza pałac, do lasu, by nikt nie słyszał ich rozmowy.
- Co chciałaś mi powiedzieć? Że
zakochałaś się w aroganckim, małym krasnoludzie?
- To akurat jest moją prywatną
sprawą! – odparła ostro – Nie wiem, co zrobisz z tą informacją, ale chcę ci
powiedzieć, ponieważ ci ufam… Nie podoba mi się to, co robi twój ojciec. Nie
powinno ich tu być, oni mają prawo do swojego życia, swojej wędrówki, swojej
misji i odzyskania Samotnej Góry.
Legolas spojrzał na przyjaciółkę
z ogromną ulgą.
- Tauriel, jak dobrze, że jesteś…
Myślałem, że jestem w tym osamotniony.
- Więc ty też…
- Tak, ja też nie zgadzam się z
wyborami mojego ojca. Chciałbym im pomóc, ale nie wiem za bardzo, jak… Nadal
ich nie trawię, ten twój bezczelny kochaś jest najgorszym co mnie w życiu
spotkało, jego wujek jest zresztą niewiele lepszy, ale…
- Ale jak mieli się bronić? –
przerwała mu Tauriel – Zaskoczyłeś ich w lesie, pojmałeś jak zbirów, nie dziw
się że reagowali tak agresywnie! Szczególnie po tym, co twój ojciec zrobił im w
przeszłości…
- Może masz trochę racji… Wiem
teraz, że to był błąd, mogłem puścić ich dalej, ale ja chciałem pokazać mojemu
ojcu że potrafię, że może na mnie liczyć…
- Tak, ja też chciałam mu to
pokazać, torturując Thorina – westchnęła elfka – Legolasie, nie cofniemy czasu,
ale możemy spróbować im pomóc!
- Jak!? Od kilku dni nie myślę o
niczym innym… Przecież jeśli po prostu otworzymy im cele, będzie po nas!
- Może na początek spróbujmy
rozmowy? Pójdźmy do Thranduila, spróbujemy przekonać go że może Thorin
zmięknie, kiedy zostanie wypuszczony, może wtedy z wdzięczności po odzyskaniu
Ereboru podzieli się skarbem, bo chyba o to naszemu królowi chodzi…
- Teraz to nie tylko skarb, to
urażona duma – Legolas pokręcił głową – A dobrze wiesz, jak czuły na tym
punkcie jest mój ojciec. Ale dobrze, możemy spróbować…
Pełni nadziei wrócili do pałacu.
Thranduil akurat zajęty był pielęgnacją swojej korony. Legolas z dezaprobatą
pokręcił głową; widział teraz, jak bardzo próżny był jego ojciec. Kiedy podeszli
do niego, król leniwie odwrócił się w ich stronę, wygodnie rozpierając się na
swym ogromnym tronie.
- Cóż was sprowadza? – zapytał
leniwie.
- Panie, Dębowa Tarcza ledwo żyje
– powiedziała niepewnie Tauriel – Może nie warto aż tak się na nim mścić…
- Próbujesz podważyć moje
decyzje?!
- Nie, mój panie, po prostu
myślę, że im bardziej przytomny będzie, tym więcej będzie miał sił na
przemyślenia o twojej propozycji.
- Moja cierpliwość jest na
wykończeniu! – Thranduil machnął ręką, i podszedł do niego elf z ogromną tacą
owoców – Proszę, poczęstujcie się.
- Wasza wysokość, pomyśleliśmy o
innym sposobie zadziałania na krasnoludy – kontynuowała Tauriel, a Legolas,
widząc jej zmieszanie, pomógł jej dokończyć:
- Chodzi o to, ojcze, że
moglibyśmy spróbować z innej strony. Gdybyśmy potrzymali ich jeszcze kilka dni,
tak by pokazać im, że to ty rządzisz, a potem wspaniałomyślnie wypuściłbyś ich.
Myślę, że wtedy Thorin spojrzałby na sprawę inaczej i po odzyskaniu Ereboru,
podzieliłby się z tobą swoimi skarbami. Oczywiście, za krasnoludami cały czas
niepostrzeżenie szedłby niewielki oddział naszych wojowników. Nie tracilibyśmy
ich z oczu ani na sekundę.
- Cóż to za głupie, dziecinne
pomysły! Nie znacie uporu i arogancji tego małego, brudnego krasnoluda, który
sam zwie się królem spod Góry! Zabawne, król bez tronu… Absolutnie nie zezwalam
na takie posunięcia!
- Ale wasza wysokość, może jednak
weź pod uwagę naszą propozycję – cicho odezwała się Tauriel, bojąc się reakcji
Thranduila – Długo szukaliśmy z Legolasem dobrego sposobu na dociśnięcie
krasnoludów do muru, abyś miał z tego korzyść, panie.
Król spojrzał na dwie niepewnie
spoglądające twarze tuż przed nim. Nie był głupi, przejrzał ich zamiary; mimo
swojej niebywałej próżności i ogromnego egoizmu, jego umysł pozostawał bystry i
potrafił odczytać prawdziwe intencje rozmówców. Bardzo rozgniewał go fakt, że
rodzony syn chce pomóc krasnoludom w ucieczce, a jeszcze bardziej irytowało go
to, że jego najbardziej zaufana strażniczka też macza w tym palce! Nie mógł na
to pozwolić, toteż postanowił, podobnie jak oni, zastosować wobec nich taktykę
zmylenia ich.
- Dobrze… Dajcie mi kilka dni do
namysłu. Może rzeczywiście wasz plan jest godny przemyślenia, kto wie jakie
mogą być rezultaty… - westchnął teatralnie, po czym wyprostował się na tronie i
przenikliwie patrzył to na Legolasa, to na Tauriel –
Moi drodzy, mam dla was misję do wypełnienia… Proszę was, byście udali się jutro do Rivendell. Nie musicie dziękować! Wiem, że oboje lubicie wyprawy do Elronda, sam uwielbiam przebywać w Imladris, tamtejszy klimat zdecydowanie mi służy… W każdym razie udacie się tam z samego rana z ważną przesyłką. Wieczorem przekażę wam ją. Proszę tylko, abyście jej nie otwierali, to poufna sprawa…
Moi drodzy, mam dla was misję do wypełnienia… Proszę was, byście udali się jutro do Rivendell. Nie musicie dziękować! Wiem, że oboje lubicie wyprawy do Elronda, sam uwielbiam przebywać w Imladris, tamtejszy klimat zdecydowanie mi służy… W każdym razie udacie się tam z samego rana z ważną przesyłką. Wieczorem przekażę wam ją. Proszę tylko, abyście jej nie otwierali, to poufna sprawa…
Z uwagą obserwował, jak w
milczeniu pochylaja głowy i opuszczają salę. Uśmiechnął się sam do siebie i
westchnął:
- Nie uda wam się, drogie dzieci…
Nie przechytrzycie Thranduila. NIGDY!!!
Tymczasem Legolas zamknął za nimi
drzwi i z rezygnacją spojrzał na Tauriel.
- Przejrzał nas – szepnął –
Wyprawa do Elronda to tylko przykrywka. Nie chce, żebyśmy się do tego mieszali!
- Spójrz na to z innej strony.
Może pan Elrond nam pomoże! W końcu Thorin twierdzi, że są przyjaciółmi…
- Myślisz, że Elrond może mieć
jakikolwiek wpływ na mojego ojca?
- Legolasie, jeśli nie
spróbujemy, nigdy się nie dowiemy. W każdym razie jemu możemy ufać, jestem tego
pewna bardziej, niż czegokolwiek innego. Głowa do góry, świat stoi przed nami
otworem!
- Odkąd to zrobiłaś się taka
wyzwolona i optymistyczna? – Legolas spojrzał na Tauriel podejrzliwie.
- Odkąd odbyłam wspaniałą rozmowę
z młodym, wyzwolonym i optymistycznym krasnoludem…
- Tylko nie to, nie mów że ty i
ten…
- Pozwól mi żyć własnym życiem –
Tauriel uśmiechnęła się do przyjaciela – A teraz pozwól, że pójdę do niego
porozmawiać ostatni raz przed wyjazdem.
Legolas tylko westchnął i
wzruszył ramionami. Tauriel natychmiast pobiegła do lochów i zatrzymała się na
chwilę przy celi Thorina. Nadal leżał nieprzytomny, ale widziała że oddycha.
Patrzyła chwilę na niego, czując się poniekąd winną tego, w jakim jest stanie,
wszak pierwszą, dotkliwą torturę wykonała własnymi rękoma. Z zamyślenia wyrwał
ją głos Kiliego.
- Hej, piękna kobieto, tu jestem!
- Ciszej, niemądry dzieciaku! –
upomniała go, podchodząc do jego krat – Ktoś nas usłyszy…
- Nie dbam o to.
- A ja tak! I radzę ci, też
zacznij, jeśli chcesz wyjść stąd żywy.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że… Kili, chcemy wam
pomóc. Ja i Legolas – wyznała Tauriel, co spotkało się z oburzeniem krasnoluda.
- O nie, żadnej pomocy od tego
lalusiowatego synusia tatusia! – zaprotestował.
- Zamknij swoje piękne usta i
zrozum, że Legolas nie jest swoim ojcem i ma sumienie. Próbowaliśmy negocjować
z Thranduilem, ale chyba nas przejrzał…
- Narażaliście się… dla nas? –
Kili nie posiadał się ze zdumienia.
- Niestety, nie wyszło nam.
Thranduil rozkazał, byśmy jutro z samego rana udali się do Rivendell. Jesteśmy
pewni, że to tylko po to, żebyśmy nie mieli z wami kontaktu i nie próbowali was
uwolnić.
- Czy to znaczy… Tauriel, czy ja
cię jutro nie zobaczę?
- Tak, Kili… To nasze ostatnie
spotkanie. Nie martw się, wrócę i… coś wymyślimy. Na razie nie możemy
sprzeciwiać się królowi. Może Elrond nam pomoże…
- Jasne! Przecież to nasz
przyjaciel! I moja ciotka tam jest! Pozdrów naszą kochaną Luthien, przekaż jej
że ją kochamy, i że wujek umiera z tęsknoty… Ja zresztą też!
- Dobrze, przekażę – Tauriel
roześmiała się cicho – Kili… Jesteś uroczy.
- Mam to po wujku, wiesz? –
krasnolud puścił elfce oczko.
- Tak, twój wujek jest uroczy,
ale w nieco inny sposób… Dobrze, mój dzielny rycerzu, teraz proszę cię o jedno:
porozmawiajcie z Thorinem, kiedy odzyska przytomność. Poproście go, aby już nie
rozmawiał z królem, czekajcie cierpliwie aż wrócimy. Nie chcę, żeby torturowano
Thorina, bo wiem że teraz każda kolejna tortura będzie dotkliwsza niż te
poprzednie. Jeśli Thranduil zejdzie do lochów, niech twój wujek najlepiej
milczy, albo niech spróbuje być miły… No dobrze, przynajmniej neutralny.
Żadnych ostrych słów i niespodziewanych ruchów. Kili, mogę ci zaufać, prawda?
- Jasne. Tauriel…
- Tak?
- Chciałbym obejrzeć z tobą
gwiazdy. Nic więcej, chciałbym siedzieć z tobą pod drzewem i obserwować je całą
noc… - rozmarzył się Kili, a elfka wzruszyła się:
- Już niedługo, mój dzielny
rycerzu, niedługo… Wiesz, cały czas zastanawia mnie, dlaczego żaden z twoich
przyjaciół ani razu nie odezwał się na nasz temat…
- Bo im zabroniłem – pochwalił
się pełen dumy krasnolud – Powiedziałem im, że cię… lubię, Tauriel. Bardzo cię
lubię i nie życzę sobie komentarzy. Nie martw się, nie mają nic przeciwko nam…
- A Thorin?
- Cóż… Wujek jeszcze nie wie…
- Kili, powinieneś mu powiedzieć,
żeby nie był na ciebie zły.
- Moja piękna gwiazdo, powiem mu
jak tylko się obudzi! Powiem wujkowi, że się zakochałem!!!
Ostatnie słowa wypowiedział tak
głośno, że dotarły nawet do ostatniej celi. Akurat w tym momencie Thorin
obudził się i usłyszawszy te słowa, doczołgał się z ogromnym wysiłkiem do krat.
Kątem oka zauważył Tauriel siedzącą przy kratach jego siostrzeńca.
- Kili! – krzyknął słabym głosem
– Co ty wyprawiasz!
- Wujku, ja… Nie gniewaj się, ja
po prostu…
- Kili…
- To ja może pójdę – zdecydowała Tauriel
i odeszła od celi młodego krasnoluda.
- Wujku, my jesteśmy dla siebie
stworzeni, nie możesz mi tego zabronić…
- Na Durina, trzymajcie mnie bo
zaraz rozwalę te ściany i do niego pójdę!!! Ty smarkaczu, to jest ELF,
rozumiesz!?
- Szybko odzyskałeś siły,
krasnoludzie – uśmiechnęła się Tauriel, klękając przed celą Thorina – Słuchaj
uważnie. Prosiłam go, żeby ci przekazał wiadomość, ale zrobię to sama.
Próbowaliśmy z Legolasem wpłynąć na Thranduila, żeby was wypuścił…
- Nie wierzę ci!
- Lepiej uwierz, bo jesteśmy
twoją jedyną szansą – twardo kontynuowała elfka – Król przejrzał nasze zamiary,
naraziliśmy się dla was, doceń to! Wysłał nas do Rivendell, żebyśmy nie
próbowali wam pomóc. Nie powiedział tego, ale dobrze wiem, że taki był jego
cel. Thorinie, sprowadzimy tu Elronda najszybciej, jak się da. Obiecuję ci że
zrobimy wszystko, żeby wam pomóc, tylko proszę, nie rób już nic, co ściągnęłoby
na ciebie tortury. Chcę cię stąd wyrwać żywego, twoje zwłoki na nic się Ereborowi
nie przydadzą!
- Po co to robisz… - Thorin
patrzył na Tauriel nieufnie.
- Bo tak trzeba. Bo nie zgadzam
się z Thranduilem, tak samo jak jego syn. Wiesz, że powinnam cię zabić za
nazwanie mnie nierządnicą…
- Mogłem się mylić – krasnolud ze
złością spuścił wzrok; nie lubił, gdy musiał przyznawać się do błędu.
- Cieszę się, że to mówisz. I
jeszcze jedno… Nie bądź surowy dla swego siostrzeńca.
- Zabiję go, nie ma prawa z tobą…
- Uważaj, co mówisz – przerwała
mu Tauriel – Zależy mi na nim. O ile wiem, ty też nie związałeś się z
krasnoludzką kobietą…
- Moja Luthien przynajmniej nie
jest elfem!
- Myślisz, że mnie uśmiecha się
przyszłość z małym krasnoludem?
- Nie obrażaj Kiliego!
- Posłuchaj, wasza wysokość –
Tauriel kpiąco zaznaczyła te słowa – Nie będę cię prosiła o błogosławieństwo i
o rękę twojego siostrzeńca. Sam zrobi to, czego pragnie. Tymczasem udaję się po
ratunek dla ciebie, więc módl się żeby się udało. I nie odzywaj się do
Thranduila!
Wstała i już chciała wyjść z
lochów, kied usłyszała ciche słowa:
- Dziękuję.
Wróciła się do krat Thorina i
spojrzała na niego. Wyglądał okropnie, poobijany i zakrwawiony, poniżony wielki
król. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Nie każdy elf jest zły –
zapewniła go – Pomożemy ci, choćbyśmy mieli za to zapłacić.
- Powiedz mi, Tauriel… - Thorin
po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu – Dlaczego?
- Bo nie zgadzam się na
niesprawiedliwość, już powiedziałam. Twoje miejsce jest w Ereborze, a nie tu.
Nie zniosłabym cię tutaj do końca twoich dni.
- Proszę cię… Nie skrzywdź
Kiliego – Thorin nagle zmienił temat – To najcenniejsze, co mam. Oprócz Filiego
i Luthien. Jest dla mnie jak syn. Nie dawaj mu nadziei, jeśli…
- Daj mu decydować o sobie –
przerwała mu niecierpliwie Tauriel – I pozwól mi w końcu odejść. Nie chcę, żeby
ktokolwiek domyślił się, że mam z wami jakikolwiek kontakt. Do zobaczenia…
Kiedy elfka wyszła, Thorin zdał
sobie sprawę, że przecież spotka się z Luthien! Jak mógł o tym nie pomyśleć…
Poprosiłby ją o przekazanie jego ukochanej, że o niej pamięta, że tęskni i
czeka na moment, kiedy się spotkają. Ale było już za późno. Ciężkie drzwi
lochów zatrzasnęły się za Tauriel, która już niedługo wyruszała w drogę. Cóż,
Thorin musiał przełknąć swoją dumę i przełamać się, by zaufać dwójce młodych elfów,
który chcieli mu pomóc. Coraz bardziej przekonywał się, że świat nie jest tak
zły i bezwzględny, jak dotąd uważał… I obietnica Tauriel o pomocy na nowo
rozpaliła w nim nadzieję na odzyskanie Ereboru.
---------
Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu "Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z w/w filmu, natomiast zdjęcia: Aragorna pochodzi z "Władcy Pierścieni: Dwie Wieże", Thorina z Thrandiulem pochodzi z tej strony, Arweny to screeny z "Władcy Pierścieni: Powrót Króla", Tauriel jest z tej strony, Tauriel z Legolasem z tej strony, a zdjęcie Thranduila jest z tej strony.
Jajajaj! Ten rozdział był najlepszy z najlepszych ♥ Kocham Ciebie, Twoje opowiadania, Twojego Thorina, Twojego Kiliego.. Wszystkich ♥ ** Anię tez kocham, za bloga xD
OdpowiedzUsuńDomniemana ciąża Luthien.. Jeej.. Jeej.. Przepraszam, ale w zasadzie, jak po każdym Twoim innym rozdziale, nie potrafię nic innego wydukać.
Legolas.. Legolas.. Coś czuję, że może być gorąco.. A moźe to dlatego, że w domu się pali i jeszcze od piekarnika grzeje.. Uwaga - słodzenie! Ciekawie, czy Legolas postanowi wyruszyć z krasnoludami na wyprawę.. Pewnie nie, ale, no.. Fajnie by było *chyba*. Tauriel wyruszy zapewne ze względu na Kiliego, oczywiście z marudzeniem Thorina, który i tak sobie coś przypomni na temat elfów.. I o ile nie zostanie wcześniej ścięta :3
Nic, tylko czekać kolejny, trudny tydzień na kolejny, cudny dla odmiany rozdział..
Ty nawet nie wiesz, jak mi się środy dłużą.. Zwłaszcza, gdy mam wolne T.T
Kate! Ileż się działo! Niby tylko dwa miejsca akcji a emocji pełny wachlarz. Twoja wersja Tauriel i Kiliego bije na łeb i o co najmniej pięć długości wersję PJ - tekst o wchodzeniu na skrzynię - the best. Kili w podkradaniu pocałunków jest lepszy niż Harry. Podoba mi się rehabilitacja Legolasa, bo bardzo go lubię i ciężko mi było się pogodzić z jego wredną wersją - "bezduszna blondyna" w ustach Thorina to prawie komplement. Podoba mi się pomysł pokrewieństwa Luthien z Aragornem - bardzo sprytne, do tej pory wcale nie myślałam o tym, że Thorin mógłby szybko (wziąwszy pod uwagę długowieczność krasnoludów) zostać wdowcem. Podoba mi się ogromnie ukazywanie Thranduila jako totalnego dupka (przez duże D) - "zajęty pielęgnacją swojej korony" - musiał bosko przy tym zajęciu wyglądać - iście po królewsku. Podoba mi się pomysł stanu błogosławionego Luthien już teraz - mam nadzieję, że spotkają się z Thorinem przed rozwiązaniem - już widzę tą piękną scenę, gdy Thorin nic o tym nie wiedząc, nagle dostrzega swą Luthien pięknie zaokrągloną - oczywiście istnieje ryzyko, że w jego pokrętnym umyśle pojawi się myśl, że to sprawka jakiegoś ohydnego elfa - ale widząc jej twarz i oczy pełne miłości wie, jest pewien, że będzie miał dziedzica (chociaż stawiałabym na dziedziczkę, albo na bliźnięta) i podchodzi powoli, klęka i kładzie dłonie na jej brzuchu, głaszcze a potem przytula policzek i serce naszego krasnoluda mało nie eksploduje z nadmiaru szczęścia. Podoba mi się rozmowa Thorina i Tauriel o ich podobaniach co do płci przeciwnej - wiesz, że lubię różnego kalibru przekomarzanki. Podoba mi się, odczuwanie przez Luthien bólu Thorina - w tym świecie bez metafizyki się nie obejdzie. Screeny jak zwykle dobrane bezbłędnie. Jeśli czekasz na "nie podoba mi się" to czekaj tatka latka:))) Dziękuję!
UsuńSacrifice - dziękuję. Też uważam, że ten rozdział mi się udał, choć obawiałam się, i tu od razu się wytłumaczę, 3 rzeczy:
Usuń1) niech wybaczą mi oddani Tolkienomaniacy, że namieszałam w sprawie rzekomego pochodzenia Luthien - ja się nie znam na ludzkiej genetyce, a co dopiero na mieszaniu ras w świecie fantasy, wiem że pewnie Tolkien w grobie się przewraca a co niektóre osoby chciałyby mnie powiesić, ale to tylko moja pokręcona wyobraźnia - w Luthien krąży krew długowiecznych Dunedainów i już.
2) USG w oczach Elronda i Arweny - tak, ja też nie potrafię wyjaśnić, w jaki sposób odkryli małe krasnoludzkie nasionko w jej brzuchu, ale tak jest i koniec.
3) moje tłumaczenia, czyli po pierwsze - krasnoludzkie zwroty Thorina i Bifura: korzystałam z krasnoludzkich słowniczków w internecie, a co do piosenki "I see fire" to jest moje luźne tłumaczenie i mam nadzieję, że zapaleni angliści nie powieszą mnie za nie, bo parę słów sobie dodałam i ułożyłam to sobie po swojemu - m.in. zwrot "Ojcze nasz Durinie" - lubię skojarzenia religijne, więc tak to zrobiłam i tyle (szczególnie, że w oryginale piosenki są słowa "father", więc moje skojarzenia z protoplastą krasnoludów, Durinem, były oczywiste).
Wybaczcie, ale czułam się w obowiązku wyjaśnić sprawy, które mnie nurtowały i obawiałam się, że komuś może się nie spodobać.
Co do Legolasa i Tauriel, nie chcę za dużo zdradzać, ale będą mieli sporą rolę do odegrania :)
Jakim słowniczku ? mogę o link prosić :D Julia
UsuńZosiu, zawstydziłaś mnie - nigdy nie pomyślałabym, że cokolwiek, co zrobię, może być lepsze od wersji PJ. To dla mnie ogromny komplement.
Usuń"Dupkowatość" Thranduila - kochana, nasza blondyna dostanie po głowie w swoim czasie, i to od najważniejszych osób w Śródziemiu, więc straci swoją pewność siebie, jego ego rozpadnie się na tysiąc kawałków, a on sam będzie musiał sporo przemyśleć.
A jeśli chodzi o scenę spotkania Thorin/Luthien w przyszłości... Czuję się, jakbyś siedziała w mojej głowie i wiedziała o wszystkim, co mi się w niej kłębi! Nie powiem już ani słowa kiedy się spotkają, jak, po co i jak zareaguje Thorin. Zdradzę tylko, że też wolałabym widzieć w jego ramionach córkę :))) W końcu synów ma już dwóch, prawda? W tym jednego świeżo zakochanego.
Cieszę się, że Ci się spodobało, i czuję się ogromnie zaszczycona docenieniem mojej wersji "romansu" Kili/ Tauriel. Dziękuję :)
No nareszcie ! Mała pociecha Thorina i Luthien w drodze :D ( maleństwo też mam narysować :D? ) Już to sobie wyobrażam Thorin biegnący za córką/ synem po komnatach w Ereborze :D Świetna część nie mogę sie doczekać dalszej :D Kate to majstersztyk ! :> a zdradzisz czego możemy się spodziewać w następnej części :D
OdpowiedzUsuńPS. trzymajcie za mnie kciuki jutro :D ! Julia
Cieszę się że Ci się spodobało :) Co do następnej części... Niestety, nie jestem w stanie nic zdradzić, ponieważ ani jedno zdanie jeszcze nie powstało. Nawet gdybym chciała, to nie powiem, bo zazwyczaj nic nie planuję tylko idę na żywioł i piszę to, co czuję w danej chwili.
UsuńCo do Twojego pytania powyżej o słownik krasnoludzki, nie podam linku bo nie zapisywałam. Po prostu szukałam w googlach "słownik krasnoludzki" i natrafiłam na kilka stron, na których były krasnoludzkie wyrażenia, dość łatwo je znaleźć.
Trzymam kciuki oczywiście :)
A jak z rysunkami ? zdecydowałam , że Luthien naszkicuję i będzie to jeden rysunek jej twarzy i jeden w całej okazałości ... ( mogę zrobić tak jak proponowała powyżej Pani Zosia :) dziewczynkę i bliźnięta narysować chociaż z córką ich bym widziała :) )Julia
UsuńZrób rysunki takie, jakie chcesz kochana, tu zostawiam wszystko Twojej inwencji twórczej. Jeśli chcesz narysować z dzieckiem, to ja również widziałabym bardziej córkę :)
UsuńTrochę się dziś rozpiszę, jak obiecałam, choć nie całkiem odnośnie twojego fanfiku Kate ;)
OdpowiedzUsuń1. Sorry, ale chyba nie pamiętam- w twoim fanfiku Bilbo nie znajduje pierścienia?
2. Ach, miło, gdy mężczyźni nie wstydzą się łez.
3. Hmm, pragnę tylko zauważyć, że w czasie gdy trwała wyprawa Thorina, Aragorn był...dziesięcioletnim chłopcem ;)
4. Wpadka Tauriel - przecież wiedziała, że kto inny nie będzie Thorina oszczędzał- mogła go wziąć i udawać, że wymierza karę, he?
5. No, nareszcie "z brzuszkiem".
6. A ogólnie, co mogę powiedzieć więcej...
https://24.media.tumblr.com/97cd0377624ac947325ef842e2459bd8/tumblr_mhr6sffH351rc01yjo1_400.gif
;)
Natomiast natchnęło mnie ostatnio tak, że wymyśliłam w końcu 13 (akurat do 13 rozdziału fanfiku ;)) najważniejszych szczegółów, którymi Thorin i moje bożyszcze, czyli Boromir...
w zasadzie nie różnią się;) z wyjątkiem ostatniego punktu, aczkolwiek
i tu występuje pewne podobieństwo, cha cha :D Jak macie ochotę to przeczytajcie, może się zgodzicie. Albo nie ;)
1.T: Król, który nie zasiadł na tronie.
B: Potomek namiestnika, który nie zasiadł na tronie.
2.T: Dotknięty obsesją- na punkcie Arcyklejnotu.
B: Dotknięty obsesją- na punkcie Pierścienia.
3.T: Ukochane miejsce- dom (Erebor, Samotna Góra).
B: Ukochane miejsce- dom (Minas Tirith, Biała Wieża).
4.T: Stan cywilny- wolny.
B: Stan cywilny- wolny.
5.T: Cechy szczególne: upór i duma.
B: Cechy szczególne: upór i duma.
6.T: Temperament- porywczy.
B: Temperament- porywczy.
7.T: Główna dewiza: "Tylko ja mam rację. No, i ewentualnie ten przemądrzały czarodziej."
B: Główna dewiza: "Tylko ja mam rację. No, i ewentualnie ten przemądrzały czarodziej."
8.T: Ojciec- postradał rozum i zmarł w tragicznych okolicznościach.
B: Ojciec- postradał rozum i zmarł w tragicznych okolicznościach.
9.T: Hobbit jego życia: Bilbo Baggins.
B: Hobbit jego życia: Frodo Baggins.
10.T: Zginął chwalebnie w walce przeszyty włóczniami.
B: Zginął chwalebnie w walce przeszyty strzałami.
11.T: Przed śmiercią zrozumiał, że "not all traesure is silver and gold".
B: Przed śmiercią zrozumiał, że "not all traesure is silver and gold".
12.T: Pochowany z honorami razem z Arcyklejnotem i Orkristem.
B: "Pochowany" z honorami razem z rogiem Gondoru i mieczem.
13.T: Wzrost: 4.6
B: Wzrost: 6.4
;D
I na ostudzenie wszelkich dzisiejszych miłosnych uniesień:
https://scontent-a-mad.xx.fbcdn.net/hphotos-prn1/t1.0-9/p180x540/1924717_223880384478674_1537464541_n.jpg
chachacha :D
Robin, tak krótko: u mnie Bilbo ma Pierścień, owszem, ale właściwie nie ma okazji żeby go użyć. Raz wspomniałam że znalazł i nikomu nie powiedział, a chyba 1 czy 2 części temu było coś takiego, że "Bilbo opanował do perfekcji znikanie". Poza tym, chciałam żeby było inaczej niż w filmie, co to za zabawa jeśli kopiowałabym Jacksona, prawda? A sam Pierścień nie wystarczy, jeśli hobbit został JUŻ schwytany i JUŻ zamknięty.
UsuńDruga sprawa - nie zwracaj uwagi na takie szczegóły, jak np. wiek Aragorna, gdybym ja się przejmowała to połowy z rzeczy bym nie opisała, bo powstałyby herezje. Ja po prostu wkleiłam Aragorna, bo mi tam pasował, i założyłam że jako człowiek mógłby mieć w tym momencie z 20-30 lat, czyli w wieku Luthien lub kilka lat starszy (bo wieku Luthien też dokładnie nie określiłam). To jest moja luźna fantazja :)
Co do wpadki Tauriel - gdyby poszła udawać, że go torturuje, nigdy nie wiadomo czy ktoś nie widziałby, że udaje? Może ktoś poszedłby z nią do pomocy? Dziewczę się po prostu przestraszyło i nie chciało mieć z tym nic wspólnego - a i tak wiedziała, że Thorin silną bestią jest i tortury przetrwa.
Nooo, i pochwała od Sir Guy'a.... Czuję się doceniona!
A Twoje porównanie naprawdę świetne, podoba mi się :)
Aha- no to gapa ze mnie- rzeczywiście tak z Bilbem było.
UsuńNo ok- oczywiście z tym Aragornem, to musiałam tylko wtrącić te swoje trzy grosze ;)
Ech, no dobra, ale i tak uważam, że Tauriel powinna zaryzykować w tym względzie.
I dzięki ;) Prawda jakie gołąbeczki podobne do siebie? ;)
Kate, ale się dzisiaj działo i ile emocji!
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy:po pierwsze primo: Kili i Tauriel są dużo lepsi u Ciebie niż w wersji filmowej, a "niemądra kobieta" to miód na serce. :) . Po drugie primo: jakoś dotąd uciekało mi, że Luthien jako człowiek nie będzie mogła żyć długo u boku długowiecznego Thorina. Pomysł ze spokrewnieniem jej z Numenorejczykami jest świetny. I kolejny dziedzic Durina... Już widzę radość i lekkie niedowierzanie Thorina :). Po trzecie primo: prawdziwa magia między Królem i Luthien, odczuwającą jego ból. Po czwarte primo: wredna blondynka polerująca koronę... bezcenne. Martwi mnie tylko jej ( ups, jego) przebiegłość, bo czuję, że coś naprawdę paskudnego to dopiero teraz narodziło się w przestrzeni między uszami (wolę nie wiedzieć co tam ma :). Po piąte primo: screeny jak zawsze bez zarzutu. :)
Dzięki, Kate!
Zaczynam się rumienić, bo nie przywykłam do pochwał że cokolwiek mogę zrobić lepiej, niż zrobił PJ w filmie. A "niemądra kobieta" to hołd dla Johna Mulligana - nie mogłam się powstrzymać. Kto wie, może Kili w lochach Thranduila oglądał "Moving on"...
UsuńPomysłu ze spokrewnieniem Luthien się bałam, nie wiedziałam jak mogą zareagować prawdziwi Tolkienomaniacy - zdaję sobie sprawę, że może być to herezją. Ale co tam, skoro dzięki temu Luthien i Thorin mogą rozmnażać się razem jeszcze przez 200 lat... :)
Przebiegłością blondyny się nie martw, bo okaże się że są osoby, które mają na niego ogromny wpływ i nie bardzo będzie mógł wybrnąć z pewnej sytuacji... Ale to jeszcze trochę.
Dziękuję Ci i cieszę się, że nie zawiodłam oczekiwań :)
Kate, jestem pod wrażeniem - to jest, moim zdaniem, najlepszy (do tej pory!) rozdział Twojej historii. Wybaczam Tauriel te tortury ostatnie, dobrze, że się zmieniła a i Thorin zmienia się pod jej wpływem. Kili - dzielny rycerz, urocze określenie :) Świetne tłumaczenie I see fire, bardzo podoba mi się taka wersja w ustach Thorina, taka magiczna chwila i niesamowity klimat. Zgadzam się z przedmówczyniami, Kili i Tauriel, ich rozmowy, sposób, w jaki się do siebie zwracają - Twoja wersja jest dużo lepsza niż filmowa. Cieszę się też, że Luthien spędzi z Thorinem całkiem sporo czasu :) Pomysł z Aragornem - świetny. I wisienka na torcie - Mały Dziedzic/Dziedziczka Durina. Opis Zosi totalnie mnie rozczulił. Cieszę się razem z Luthien :)
OdpowiedzUsuńTo tak na marginesie, mam nadzieję, że link zadziała:
http://theevilpickle.tumblr.com/image/48156803076
Alinko, bardzo Ci dziękuję. Może to zbyt idealistyczne podejście, ale lubię jak się ludzie zmieniają pod swoim dobrym wpływem - Thorin pod wpływem Tauriel, ona pod jego. I nieskromnie powiem, że ja też uważam ten rozdział za (chyba) najlepszy, także cieszę się że wywołał podobne emocje :)
UsuńO ten właśnie obrazek kiedyś znalazłam, dość dawno, i prawdę mówiąc on rozczulił mnie na tyle, że MUSIAŁAM zrobić im dziecko, no nie było innego wyjścia! Dziękuję Ci że mi go przypomniałaś, dla mnie widok Thorina z dzieckiem to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie mogłabym sobie wyobrazić.
Kochana, nie ma za co dziękować! Ja tam wierzę w dobro i zdolność ludzi do zmiany własnego postępowania, czy to w literaturze, czy w prawdziwym życiu. Świat od razu wydaje się być piękniejszym :). Ja tu nawet zmianę Kiliego dostrzegam, dzieciak całkiem biegły w obchodzeniu się z kobietami, flirciarz z niego, pokazał nową twarz.
UsuńZa obrazek - również nie ma za co ;), Thorin z maluszkiem w tych silnych, masywnych ramionach również nieopisanie mnie rozczula. A jak się doda, że to jego własne dziecko, krew z jego krwi to już w ogóle. Super pomysł ze zrobieniem im dziecka, cieszę się, że poszłaś za głosem serca i instynktu ;).
I w dodatku w zgodzie z najbardziej prawdopodobym życiowym scenariuszem - bezkarne harce w krzakach? eee, rzadko kiedy obywa się bez trzykwartalnych konsekwencji... :)))
UsuńOtóż to! :D
UsuńNa dokładkę, znalezione na tumblrze:
Usuńhttp://i57.tinypic.com/kdkhzq.jpg
O rany! Kate, czuję sie jakbym znowu po raz pierwszy oglądała "Stawkę większą niż życie", a były to przepiekne, zamierzchłe czasy moich lat cielęcych. Jest akcja, jest szybkość, są emocje.....jest oczywiście i moja sympatia Kili całująca z podnośnika:))). Długowieczność Thorina i przewidywalnie krótki żywot najpiękniejszej ludzkiej niewiasty jakoś wcale nie przychodził mi na myśl dotychczas, a tu proszę - jakie genialne rozwiązanie. I nawet Legolas jakiś bardziej jajeczny u Ciebie, niż w oryginale :))))
OdpowiedzUsuńps. Tak, pamiętam doskonale to subtelnie dwuznaczne zdanie o opanowanej do perfekcji przez Bilba sztuce znikania. Super!
Rebecco, strasznie się cieszę że Ci się podoba i wywołuje to u Ciebie emocje.
UsuńMój Legolas z założenia miał być przeciwieństwem swego egoistycznego ojca - pamiętam go z "Władcy Pierścieni", i musiałam nadać mu taki a nie inny charakter. Tamten Legolas był taki, że nie dało się go nie lubić, a ten z "Hobbita" jest taki, że gdybym nie znała go z poprzedniego filmu - za nic bym dziada nie polubiła :)
Zauważam, że częściej Wy pamiętacie jakiś mało ważny szczegół (jak np. wspomniane zdanie o sztuce znikania) niż ja - co dowodzi, że chyba naprawdę Wam się podoba i czujecie ten klimat, a ponadto udowadnia moje permanentne roztrzepanie i daleko posuniętą sklerozę ;)
Chyba wpiszę się na samym dole, ale blogger obraził się i nie chce mnie słuchać; )
OdpowiedzUsuńKate, to ja już wiem, dokąd zwiał Mulligan :)
Całe szczęście, że jest ktoś, kto ma wpływ na rozchwianą emocjonalnie blondynkę. :)
Jak się nie pilnuje Mulligana tylko zadaje ze szpiegami, to się proszę później nie dziwić, że Mulligan spragniony wrażeń błąka się po elfickich lasach, szukając przygód :)
UsuńDziewczyno czytam Twoje opowiadanie od początku i jest niesamowite :) Ta część jest chyba najlepsza :D Chociaż wszystkie są THE BEST :P Słowa piosenki "I see fire", które przetłumaczyłaś po swojemu to po prostu cudo, aż mi ciary szły jak to czytałam, a na dodatek w radiu leciała ta piosenka. Łza się w oku zakręciła :D Chcę więcej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za ciepłe słowa i docenienie mojej pracy. Staram się, żeby było dobrze i aby nikogo przypadkiem nie zanudzić :)
UsuńQuiz dla rozrywki ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.zimbio.com/quiz/moOknyeCaom/Magical+Tolkien+Creature/JLbE4yh1Hv1/Good+or+evil
Mnie wyszło, że jestem...no cóż- 'a dwarf' :P
Wiem, że piszę nie na temat, ale spójrzcie jak on wygląda na tym zdjęciu:
OdpowiedzUsuńhttp://richardarmitagecentral.co.uk/racwordpress/wp-content/uploads/2014/04/empiremagazinemay2014.jpg
Nie mogę się napatrzyć...
A tak na marginesie: Kate, naprawdę dobry rozdział :). Widzę, że Twoja wyobraźnia idzie w tym samym kierunku, co moja, jeśli chodzi o Tauriel i Legolasa ;)
Jeannette
Dziękuję Ci bardzo - a co do Legolasa i Tauriel, to po prostu nie mogłam znieść, że z mojego ulubionego LOTR-owego elfa zrobiono w Hobbicie taką świnię. Dlatego "odświniowałam" go nieco i "doczłowieczyłam" :)
UsuńZdjęcie jest piękne i naprawdę zapiera dech w piersiach.
A żeby nie rozbijać się na wiele komentarzy - Robin, podoba mi się wizja nieżywego Azoga u stóp triumfującego Thorina i Bilba. Reszta obrazków i gifów też świetna :) A Twój quiz wykazał, że jestem wizard :)
Co do Legolasa, to się zastanawiam, czy w 3. części Hobbita nie zdarzy się coś takiego, co odmieni jego spojrzenie na politykę ojca i pod wpływem czego zmieni się w elfa znanego nam z LOTR. Może śmierć Tauriel, może coś z krasnoludami.
UsuńW końcu kto jak kto, ale Peter wie jaki był Legolas w LOTR i widzi różnicę, a Legolasa z Hobbita sam przecież tworzył, więc nie wydaje mi się, aby to był przypadek, że ta postać tak bardzo się różni.
Myślę, że to by było ładne dopełnienie całej historii, gdyby wydarzyło się coś, co odmieniłoby elfa :)
Jeannette
Kate, wcale mnie to nie dziwi, że wyszedł ci wizard ;) hmm, pewnie taki Gandalf jak z twojego fanfiku.... ;)
UsuńMoże w III części Hobbita Legolas wreszcie zdejmie soczewki :D
Yes, Boro vel Sean- tu masz rację ;D
OdpowiedzUsuńhttp://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/9f/30/b0/9f30b004b2f75e2d1fbdcfe5289491b4.jpg
I inne "thorinki" dla rozrywki ;)
(może już były?)
http://i.imgur.com/oWcunuX.gif
http://25.media.tumblr.com/43830de91d2ffe458a44f40ff4c9079a/tumblr_mqx6tgFztP1qczumoo1_r1_500.jpg
http://25.media.tumblr.com/a410ca2b6f8d31b5f127066651a023ce/tumblr_mlzridXX0u1rd6io9o1_500.jpg
http://25.media.tumblr.com/1abf19c9561f003e740aa8dbf24d5735/tumblr_mzb11vMW5Y1s8r3dxo4_250.gif
Pozdrawiam ;)
Kate pierwszy rysunek zrobiłam. Jest trochę niedopracowany ( jeszcze :D) . połączyłam w nim moją i twoją wizję Luthien dlatego trochę się może różnić od opisu . Zrobiłam go w stylu trochę innym niż zwykle dlatego może wydawać się trochę dziecinny ... :D jutro lub w niedzielę wyślę go tobie .Julia
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na rysunek, i nic się nie martw - na pewno będzie piękny :)
UsuńJa też chcę zobaczyć Luthien. Jeśli można.
Usuń:)
Ja też chcę! Myślę, że wszyscy chcą - nie będziecie chyba takie Kate i Julio, żeby nam - kibicującym Luthien jej podobizny nie pokazać? To byłoby okrucieństwo nie do przyjęcia:)
UsuńNie nie, ja myślę że, jeśli Julia oczywiście wyrazi zgodę, użyjemy wizerunku Luthien do zobrazowania opowiadanka :)
UsuńJeśli chcecie ją zobaczyć to ujrzycie :D tylko tak jak mówiłam jest trochę niedopracowany bo jest to wizja Kate połączona z moją a dodatkowo robiłam rysunek wieczorem w piątek więc same rozumiecie :D . Kate głupio mi bo mam małe problemy techniczne i nie mam jak ci teraz go wysłać. Jeśli mi się uda do wieczora to powinno wszystko być ok a jeśli nie to maksymalnie do jutra do 18 . Proszę przebacz mi :D ( opłacało się mieć zajęcia artystyczne i plastykę ;') ) Julia .
UsuńAleż niczym się nie przejmuj, wyślij kiedy będziesz mogła, z niczym się nie spieszy :) Cieszę się, że znalazłaś czas na narysowanie, i dziękuję Ci za to.
UsuńKate zobacz czy się wysłało . ( problemem technicznym była moja poczta) . jeśli nie to zakładam nową ... i wyślę z drugiej więc czekaj i serio przepraszam z całego serca . was dziewczyny też bo głupio mi jest , że musicie tyle czekać . Julia
UsuńNiestety nie dotarło do mnie, ale naprawdę niczym się nie martw i nie przepraszaj, bo nie masz za co! Spróbuj na spokojnie jeszcze raz :)
UsuńNo i zaś impreza - Ryśku już trzeci raz w tym miesiącu za solenizanta robi. Proszę pamiętać o schłodzeniu czerwonego wina do wieczornego wznoszenia toastów. Sezon rabarbarowy już się zaczął, więc można ciasto rabarbarowe z kruszonką upiec - na pewno by Ryśkowi smakowało.
OdpowiedzUsuńRyśku, żyj nam 100lat w zdrowiu i szczęściu - niech Ci się darzy wszystko co najlepsze (fanki najlepsze pod słońcem już masz).
Zosiu, znowu??? Ja popadnę w alkoholizm przez same imieniny Rysia, a dodając jeszcze fakt że czasem trzeba się znieczulić (np w przypadku oglądania końcówki 9 serii Spooks), to jeszcze trochę i wyląduję na ławeczce pod sklepem w towarzystwie uroczych panów. Cóż, może i jakiś Chop się tam znajdzie :)
UsuńRysiu, Twoje zdrowie, wszystkiego najlepszego!
Hej Wam, hej! Kate, to wspaniałe! Akcja, tempo, dialogi (Kiliii!), opisy, niespodzianki i klimat (od dramatu po komedię), ten cudowny humor... Jestem zachwycona. Każdy odcinek jest jeszcze lepszy niż poprzedni. Z rozwojem akcji masz większą możliwość wykorzystania talentu... i korzystasz z tego mistrzowsko.
OdpowiedzUsuńJa zaglądam do Was teraz rzadko, niestety. Mam już tyle zaległości, że aż strach i nawet nie mogę delektować się Waszymi cudnymi dialogami :( Ale nadrobię to, może już niedługo. Tymczasem pozdrawiam ciepło wszystkie zRysiowane. :)
Cieszę się, że Ci się spodobało, szczególnie że to był dla mnie ważny rozdział - musiałam się pilnować, żeby nie wyszło łzawo i zbyt harlequinowo (choć odrobina jest dopuszczalna:)).
UsuńMam nadzieję, że niedługo się u Ciebie uspokoi i zapanujesz nad zaległościami i wszystkim, co przeszkadza Ci w utrzymaniu odpowiednich relacji z Rysiem :)
Kili żywcem wyjęty z fanfika Kate:
OdpowiedzUsuńhttp://25.media.tumblr.com/1fd0f402898a3a51cab40a98c6f0cc08/tumblr_mgbvishhG11rxe3vko1_r1_500.gif