Dziś mam wielką przyjemność zaprezentować Wam opowiadanie, którego
autorką jest Eve, komentatorka tego bloga. Bardzo dziękuję Eve za przesłanie
tego opowiadania i za zgodę na opublikowanie go na blogu.
***
Notka od Autorki opowiadania: Poniższy tekst NIE jest przeznaczony dla tolkienistów - mniej lub bardziej ortodoksyjnych, gdyż może wywołać szczękościsk, toczenie piany z ust, atak szału, niekontrolowane ciskanie przedmiotami codziennego użytku a w końcu palącą potrzebę obrzucenia inwektywami autorki.
Stare porzekadło mówi, że „mądrzy ludzie, żyją w brudzie”. Thorin przez wiele lat stosował się do owej „złotej” i zapewne mocno zalatującej zasady, ale pewnego dnia zażył kąpieli, co okazało się wydarzeniem brzemiennym w skutki.
Richard Armitage jako Thorin Dębowa Tarcza. Zdjęcie promocyne do filmu "Hobbit: Niezwykła podróż". Źródło:RichardArmitageNet.com |
ZAGINIONE BUTY THORINA
Zjednoczone Siły Śródziemia
odniosły spektakularne zwycięstwo w Bitwie Pięciu Armii. Orkowie zostali wybici
lub zepchnięci do cuchnących nor, w których przyszli na świat. Nie można było
usunąć tego plugastwa z ziemi w całości, gdyż profesor Tolkien, podczas narady
wojennej, postawił stanowcze veto, planując kolejną książkę o dziejach
Śródziemia i paskudy były mu jeszcze potrzebne. Nasi bohaterowie nie mieli więc
wyjścia – część wrogów musiała ocaleć.
Na dodatek w wyniku bitwy Śródziemie czekały poważne zmiany. Thranduil
powrócił do swojego ponurego lasu bez spodziewanych łupów, a co gorsza bez
Tauriel, w której podkochiwał się jego zbotoksowany synalek. Dain Żelazna
Stopa, który miał chrapkę na przywództwo nad krasnoludami też musiał obejść się
smakiem. Nie zdobył arcyklejnotu, jego włochaty świniak zaopatrzony w
noktowizor padł na polu bitwy, a młoteczek okazał się maleńki w porównaniu z
królewskim mieczem Thorina. Twardziel mógł być tylko jeden, tak, jak jedyny, prawowity
król Ereboru.
- Zimno jak jasna cholera! –
Thorin w pełni ubrany, ale bez butów szedł przez jeden z niezliczonych
korytarzy Samotnej Góry. Kołysał się śmiesznie na boki, bo posadzka faktycznie
była zimna. Bose stopy mlaskały przy każdym kroku.
- Wyglądam jak idiota! Strój
tronowy, ta głupia korona i jestem boso! Niech no dorwę tego, kto za to
odpowiada! Brakuje tylko, by ten dureń Thranduil znów pomylił godziny audiencji
i zjawił się jak zwykle za wcześnie, bo „łoś mu się spłoszył” – dodał
naśladując ton i sposób mówienia króla elfów – jasny szlag!
Władca mruczał pod nosem kolejne
przekleństwa, przerywając stek wyzwisk, od czasu do czasu jękami, spowodowanymi
przenikliwym chłodem.
- Czemu tu nie ma podłogowego
ogrzewania?! Dziadek to jednak stara kutwa była! Nie powinien majstrować przy
przetargu, pieniądze z Unii Śródziemia i tak by przepadły! Trzeba było
zatwierdzić i teraz firma
Convector robiłaby dobrze moim stopom! Szlag! Ale zimno!
Nagle zderzył się z jakąś
niepozorną postacią.
- Stokrotnie przepraszam Wasza
Wysokość – cichy, zalękniony głos dobiegał jakby zza ściany – myślałam, że
Wasza Wysokość jeszcze śpi. Spóźniłam się, wybacz, panie.
Spojrzał w dół i zobaczył
swoją twarz odbijającą się w zaginionych butach, które zwisały nieco bezwładnie
przytrzymywane wysoko nad pochyloną głową, drobnymi, kobiecymi dłońmi. „Pewnie
to jakaś stara, brodata i pomarszczona krasnoludzica! Muszę pogadać z Bardem.
Trzeba tu kobiet! Normalnych! Nie owłosionych! Ludzkich kobiet! Elfki są jak
koszykarki – za duże! Nie lubię ich!”
- Nareszcie! Masz pojęcie jak wyglądałbym
bez butów na tronie!?
- Nie, wybacz panie – czuł, że
dziewucha kuli się jeszcze bardziej. Widział teraz tylko jej włosy koloru
leśnego miodu lśniące w połyskliwym świetle pochodni. Buty również lśniły … jak
nigdy wcześniej.
- Wstań! – rozkazał.
Posłusznie podniosła się z
kolan i stała przed nim z pochyloną głową.
- Jak ci na imię? – zapytał
ostro.
- Eulalia, panie – szepnęła
ledwie słyszalnie.
- Co za głupie imię! Spójrz na
mnie!
Niepewnie podniosła wzrok …
Nadal była przestraszona. Po Ereborze krążyły legendy o wybuchowym charakterze
jego władcy. Thorina zatkało. Pierwszy raz w życiu nie wiedział, co ma zrobić.
A przecież zawsze wiedział i nigdy się nie mylił! Patrzyły na niego dwa
przejrzyste szmaragdy oczu, nieśmiałych i zalęknionych, lśniące loki miękko okalały
twarz o delikatnych rysach, na nosie zauważył kilka piegów, które tylko
dodawały jej uroku. A usta … usta były tak kuszące swoją łagodną czerwienią … I ani śladu brody! Głośno
przełknął ślinę.
- Skarpety! Masz moje
skarpety? Mam boso ganiać w tych buciorach? Wiesz jakie to niewygodne? Odciski
potem jak nic!
- Nie panie, nie noszę ich,
tylko czyszczę. A skarpety są tutaj – sięgnęła do kieszeni i podała mu
zrolowaną parę w kolorze ognistej czerwieni.
Thorin usiadł na podłodze i
zaczął je zakładać. Eulalia klęknęła kawałek dalej i przysiadła na piętach z nadal pokornie pochyloną głową. Miał wrażenie, że
jednak ukradkiem, bacznie przygląda mu się.
- Dlaczego siadłaś?
- Bo to się nie godzi, panie …
- Co się nie godzi? – Thorin
naciągał właśnie but szarpiąc miękką cholewkę, a ponieważ coś nie za bardzo mu
to szło, to przygryzał koniuszek języka.
- Żebym … żebym była nad tobą
królu, gdy … gdy siedzisz i to jeszcze na podłodze.
- Zapewniam cię, że są sytuacje,
w których absolutnie godzi się, żebyś była nade mną i to nawet wtedy gdy siedzę
na podłodze – uśmiechnął się nieco lubieżnie widząc oczyma wyobraźni, jak
Eulalia unosi się i opada miarowo na jego biodrach.
- Oczywiście, panie – wyraźnie
nie zrozumiała, co miał na myśli.
Wstał, podszedł do niej i
podał jej dłoń.
- Wstań, moja panno – o, tak,
„moja” bardzo pasuje do sytuacji. Nie mógł zaprzeczyć, że czyścicielka
królewskiego obuwia wpadła mu w oko. Było w niej coś … sam nie wiedział co, ale
chciał zobaczyć ją ponownie i czuł, że jedno „ponownie”, to będzie stanowczo za
mało.
Spojrzała na niego
zdezorientowana, ale posłusznie wykonała polecenie, chwytając go za rękę. Cały
ranek marzyła, że choć przez chwilę go zobaczy. Opowieści nie kłamały. Thorin
był absolutnie wyjątkowy: postawny i barczysty jak na krasnoluda, długie,
falujące włosy poprzetykane siwymi pasemkami dodawały mu dostojeństwa. Nosił
krótką brodę, co nie było typowe dla krasnoludzkich władców, ale pewnie lata
niewygód sprawiły, że tak było mu po prostu łatwiej. Najbardziej niezwykłe były
jednak jego oczy. Cudownie błękitne, z iskierkami rozbawienia a jednocześnie
pełne siły i
majestatu właściwych największemu władcy w Śródziemiu.
- Świetna robota Eulalio.
Chętnie zobaczę, jak radzisz sobie z czyszczeniem i polerowaniem innych
powierzchni. Przyjdź do mnie wieczorem.
- Tak, panie, jak rozkażesz –
Eulalia dygnęła, uśmiechnęła się niewinnie i odeszła tanecznym krokiem.
Przyglądał się jej przez chwilę: kołyszącym się biodrom, falującym włosom i
sukni plątającej się wokół kostek. Widział, jak wyprostowała się i mógłby
przysiąc, że dziewczyna uśmiecha się do siebie od ucha do ucha.
Eulalia przez cały dzień była
zajęta swoimi obowiązkami. Uśmiechała się jednak pod nosem na myśl, że
wieczorem znowu zobaczy króla. Podobał jej się strasznie, ale doskonale
wiedziała, że nie ma najmniejszych szans na coś więcej niż służba u niego. Nie
ona – zwykła dziewczyna, bez rodziny, domu i pozycji. Dlatego zgodziła się na
to, czego nikt inny nie chciał robić – na czyszczenie jego butów. Po cichu liczyła
na coś takiego, co miało miejsce dzisiejszego ranka - zobaczy Thorina nie tylko
z daleka stając na palcach w tłumie poddanych. A on zobaczy ją – nie jedną z
twarzy – tylko ją samą. Wieczorem znów go spotka, może znów z nim porozmawia…?
A jeśli nawet nie … Zabierze buty do czyszczenia i to jej wystarczy.
Thorin nie mógł skupić się na
tym, co mówił Thranduil. Król elfów znów truł jak poparzony. Może zajadał te
same grzybki co Radagast? A może to cuchnące wyziewy w Mirkwood są temu winne? Co
mu znowu przyszło do tej utlenionej głowy? Korona go za mocno uwiera, czy co?
Handel księżycowymi kamieniami i leśnymi owocami? Pogięło go? Niechże siedzi w
tym swoim lesie, pasa sarny i łosie i zajada te podejrzane jagody! Albo lepiej!
Niech hoduje te durne świniaki dla Daina! Mowy nie ma! To krasnoludy od wieków
mają największe i najpiękniejsze klejnoty w Śródziemiu i żaden elfi blondas nie
będzie miał do nich dostępu!
Thorin nie sądził, że
rządzenie jest tak nudne i wyczerpujące. Thranduil, który nie wiedzieć czemu uważał
się za jego najlepszego przyjaciela, pojawiał się w Ereborze regularnie. Dziś
Thorin nie miał na niego ochoty. Dlatego z radością odprowadził go do stajni,
by mógł wskoczyć na swego łosia i odjechać. Niestety
zwierzę Thranduila znowu zapaskudziło przeznaczony dla niego boks w samym rogu.
Smród niósł się daleko przed bydlęciem. Thorin ostrożnie stawiał nogi, by nie
wpaść w poślizg na łosiowym łajnie. Nie chciałby pacnąć w obornik na oczach króla
elfów a poza tym … nie – przede wszystkim nie chciał, by Eulalia musiała
zeskrobywać łosiowe bobki z jego butów!
Ledwie udało mu się pozbyć
Thranduila, jego zalatującego stęchlizną i naftaliną zwierzaka i wrócić na
tron, Balin wyrósł przed nim jak spod ziemi. Thorin miał nadzieję, że to już koniec
na dzisiaj. Marzył o tym, by podnieść się z
niewygodnego tronu. Już wiele razy myślał, że Aegon Targaryen za morzem ma jeszcze gorzej niż on. „Tron ze
stopionych mieczy pokonanych wrogów! To dopiero musi uwierać w tyłek! Ale nad smokiem
skubaniec umie panować!”
- Wasza Wysokość! – nie było
dobrze. Balin zwracał się do niego w ten sposób tylko podczas oficjalnych
spotkań – czy pamiętasz Brumhildę? Córkę Brona z Gór Czerwonych za Morzem?
Odsunął się na bok i Thorin
ujrzał … wyjątkowo brzydką krasnoludzicę. Czarny kołtun na głowie i na brodzie,
mała i bardzo korpulentna jak na swoją rasę, zezowata z haczykowatym, mięsistym
nosem.
- Wasza dostojność – odezwała
się chropawym, skrzeczącym głosem – to prawdziwy zaszczyt znów spotkać największego
krasnoluda w Śródziemiu – oblizała usta i dygnęła dwornie. Thorin poczuł
przypływ mdłości. Ropucha zdecydowanie nie była w jego typie.
- Oczywiście Balinie – skłamał,
bo był pewien, że zapamiętałby taką poczwarę – Brumhildo … - skłonił lekko
głowę licząc na to, że gdy ją podniesie, to koszmar zniknie. Nie będzie widział
i słyszał paskudy.
- Buniu, panie … jeśli łaska.
Mów mi proszę, Buniu, jak przyjaciel.
„Co ona sobie wyobraża?! Mam
przyjaźnić się z tym… tym … kaszalotem? W życiu! I co to za zdrobnienie?
Przejęła się ostatnim przeglądem kabaretów w mieście ludzi? Na co Bard wydaje
unijne fundusze!?”
- Miło mi cię znów spotkać Brumhildo
– mało nie udławił się owym „miło”. Balin uśmiechnął się zadowolony.
- Czy Wasza Wysokość zechce
pokazać Buni skarbiec?
Gdyby królewski wzrok mógł
zabijać, doradca leżałby właśnie na posadzce w przedśmiertnych konwulsjach. Thorin
słyszał podniecone posapywanie ropuchy czekającej zapewne tylko na moment, by
zostali sami.
- Przykro mi –władczy głos
ociekał ironią – Kili i Tauriel dziś wyjeżdżają. Muszę dopilnować, by mój
siostrzeniec podróżował jak na księcia przystało – mówiąc to energicznie
podniósł się z tronu i ruszył w stronę komnat nowożeńców, nie zwracając uwagi
na protesty Balina.
- Będę czekała z utęsknieniem
panie … - zaskrzeczała ropucha.
„A ja nie!” – w ostatniej
chwili ugryzł się w język, by nie powiedzieć tego głośno.
Resztę dnia zajęło mu unikanie
Brumhildy. Paskuda miała jakiś wewnętrzny radar i pojawiała się zupełnie
nieoczekiwanie na jego drodze. Była okropnie namolna. Za którymś razem Thorin,
widząc jej charakterystyczną postać w korytarzu schował się w załomie, za
masywnym filarem. Kaszalot dotarł wprawdzie na niebezpieczną odległość, ale wyraźnie
rozczarowany tym, że go nie znalazł wydał szereg dziwnych, nieprzyjemnych dźwięków
i odszedł jak niepyszny. Thorin był zły na siebie. „Odkąd to król ucieka przed
jakąś babą!? Babą? Toż to byłby komplement! Balin dowie się dokładnie, co myślę
o jego pomysłach znalezienia mi żony!”
Wyszedł zza filaru i zmartwiał. Kroki kaszalota ucichły. Odwrócił się i zaczął węszyć.
„Czy jej dziadkiem był jakiś ork? Co na Durina?!” Wycofał się. Zdjął buty i na palcach skierował się do swych komnat.
- Cholera! Ślisko! –
przystanął, zdjął skarpetki i znów pomyślał o Eulalii i jej szmaragdowych
oczach. Uśmiech jednak zaraz znikł z jego twarzy, gdy poczuł przeszywający
chłód, niemal parzący stopy.
- Gdybym nie pozwolił nawiać
tej przerośniętej i plującej ogniem jaszczurce, miałbym teraz naturalny ciepły
nawiew … Trochę ziół od Radagasta, albo kilka rad od Aegona i Smaug byłby
potulny jak baranek … Tylko trzeba byłoby czymś go karmić … te paskudy, które
mi Balin podsuwa … mogłyby gubić się w przepastnych korytarzach Ereboru … Nie
wiem, czy jaszczur wolał dziewice … pewnie i tak nimi są – kto by takie tknął!
Wieczorem usłyszał ciche
pukanie do drzwi komnaty. Nie miał jednak ochoty na wizyty i
towarzystwo. Może faktycznie potrzebował żony? Nawet Dwalin i Ori o tym mówili.
Jako król miał pewne „przywileje”. Chętnych kobiet wszelkich ras nigdy nie
brakowało odkąd objął rządy w Ereborze. Tylko,
że on nie chciał „chętnej” – chciał „swojej”. Takiej, która nie będzie w
nim widzieć króla tylko jego samego –
humorzastego krasnoluda cierpiącego na przerost ego i szczycącego się swym
mieczem.
- Odejdź! Nikogo nie ma w
domu! – dla podkreślenie swoich słów rzucił butem w drzwi. Pukanie na chwilę
ustało, ale po chwili znów je usłyszał.
- Co jest!? Brumhildo, mówiłem
już …! – z rozmachem otworzył drzwi i zobaczył kulącą się postać o lśniących włosach
koloru miodu. Eulalia … Cofnęła się kilka kroków, podniosła wzrok i pokornym
głosem powiedziała:
- Wybacz panie, że ci
przeszkadzam. Powiedziałeś, że mam przyjść, ale skoro … skoro … skoro jesteś
zmęczony, to pozwól tylko, że zabiorę buty …
Pierwszy raz w życiu Eulalia
była zadowolona ze swojego cokolwiek nikczemnego wzrostu. Mogła teraz stać
przed Thorinem zupełnie naturalnie, nie chować głowy w ramionach, nie garbić
się, nie wykręcać głupawo i patrzeć w jego cudnie błękitne oczy … W szkole
wszyscy wyzywali ją od krasnoludków. Kazali jej pić polo-coctę, by zwiększyć
rozmiar … Mówili, że w kingsajzie jest fajniej … Durnie! Tam nie ma takiego
Thorina… Król cofnął się do komnaty, co natychmiast wykorzystała. Złapała buty,
ukłoniła się, szepnęła „dobrej nocy Wasza Wysokość” i już jej nie było.
Thorin długo nie mógł zasnąć.
Odkąd przestały dręczyć go koszmary, noce stały się dziwnie puste i samotne. W końcu, gdy policzył
już wszystkie jeże Radagasta, po raz setny obrócił się na drugi bok, oczy same
zamknęły się i ujrzał śmiejące się spojrzenie Eulalii. Wyśliznęła mu się z
ramion i pobiegła przed siebie przez łąkę pełną kwiatów. Po chwili odwróciła
się w jego stronę i wyciągnęła ręce. Ruszył za nią tak samo lekki i radosny.
Dogonił ją bez trudu, ujął jej dłoń, przyciągnął do siebie, mocno przytulił a
potem zachłannie pocałował przewracając się na pachnącą trawę.
Gwałtownie otworzył oczy. Nie
było jej obok a on leżał jak zawsze sam w wielkim łożu w swojej komnacie. „Na
cholerę mi takie łóżko, gdy nie mam go z kim dzielić!” Poduszka zaliczyła
właśnie solidny prawy sierpowy, Thorin ze złością obrócił się na drugi bok,
licząc, że gdy zamknie oczy to Eulalia powróci … „Eulalia! Głupie imię! Tylko
język się plącze! … Lilly … Właśnie! Lilly! Delikatna, skromna i piękna jak
kwiatuszek!”
- Lilly – mruknął – Lilly …
Znów zapadł w sen. Stał teraz na niewielkiej łące w środku gęstego lasu. Słońce
chyliło się ku zachodowi. Wiał lekki, przyjemny wiaterek, poruszający wysoką
trawą. Przed nim błyszczało niewielkie jeziorko. Woda musiała pochodzić z
ciepłego źródła, bo na powierzchni od czasu do czasu pojawiały się bąbelki
pękające pod obłoczkiem pary. Nagle znów ją zobaczył. Wynurzyła się z wody. Lśniła niczym najcenniejszy
klejnot. Uśmiechała się prowokacyjnie i przyzywała go gestem, by do niej
dołączył. Mowy nie ma! W życiu! On się nie kąpie! Nigdy! Co najwyżej bierze
prysznic w górskim
wodospadzie! Lilly nadal słodko uśmiechnięta wstała powoli. Mokre włosy otuliły
jej ciało, ale nie ukryły zarysu kształtnych piersi, wcięcia w talii, szczupłych
ramion, jedwabistej skóry… Thorin stracił rozum. Rozebrał się błyskawicznie i
wskoczył do wody rozchlapując ją na wszystkie strony. Poczuł miłe, odprężające
ciepło, łagodny zapach kwiatów, wilgoć i drobne dłonie Lilly na ramionach.
Zamknął oczy. Było mu … przyjemnie … Tak … kąpiel z bąbelkami i z piękną, nagą
kobietą … Właśnie! To grzech siedzieć tak bezczynnie, gdy ona jest na
wyciągnięcie ręki! Uśmiechnął się błogo i otworzył oczy. Lilly patrzyła na
niego pożądliwie. Skąd taka odmiana w tej kobiecie? Do tej pory zawsze
spłoszona i nieśmiała … a teraz? Jej oczy zdawały się mówić, że za chwilę zazna
takich rozkoszy o
jakich nawet nie śnił. Nagle ujrzał w jej dłoni szczotkę. „Skąd ona ją
wytrzasnęła? A! Przecież czymś musi czyścić moje buty … Na Durina, to chyba nie
ta sama szczota!?” Lilly bez słowa przesunęła ostrymi włoskami swojego
narzędzia pracy po jego ramieniu. Thorin poczuł miłe mrowienie. Uśmiechnął się.
Wyraźnie ją to zachęciło, bo powtórzyła ruch, równie subtelnie jak poprzednio i
już po chwili szczotka w towarzystwie dłoni Lilly błądziły po jego ciele. Było
mu bardzo, bardzo przyjemnie, czemu dawał wyraz głuchymi pomrukiwaniami. Nagle
Lilly odrzuciła szczotkę, uniosła jego ramię i zaczęła myć go ostrożnie pod
pachą … To … to było … niezwykłe… Zrozumiał nareszcie dlaczego faceci śpiewają
podczas kąpieli, golenia i pod prysznicem. Robią to, gdy nie są sami! Wystarczy
tylko odpowiednia, chętna i naga kobieta obok! Nie wiedział kiedy z gardła
wyrwała mu się melodia Misty Mountain. A potem … im bardziej intensywne były ruchy
Lilly, tym głośniej śpiewał.
Thorin obudził się o pierwszym brzasku, czując, że
nie jest sam w komnacie. Instynktownie sięgnął po sztylet ukryty pod poduszką i
bardzo wolno uniósł się nieznacznie na łokciu, rozglądając przy tym uważnie
dookoła. Eulalia krzątała się po pomieszczeniu. Słyszał cichutki szelest jej
sukni. Poruszała się bardzo ostrożnie, odkładając na miejsc jego rzeczy: pas, karawasze,
łuskową zbroję, pochwę miecza i … koronę! Jego durną koronę
po dziadku też wyczyściła! Patrzył jak ustawia buty, a potem otwiera skrzynię,
wyciąga z niej dwie pary skarpet i chowa je do kieszeni. „To dlatego zawsze
masz zapasowe pod ręką …” Nagle zamarł, bo dziewczyna odwróciła się w jego
stronę, suknia zawirowała i dopiero wtedy zauważył, że jest boso. „Ała! Ależ
musi ci być zimno!” Przyglądała mu się przez chwilę z czułością i uwielbieniem, potem uśmiechnęła
się, podniosła swoje buty i cichutko wyszła zamykając za sobą bezgłośnie drzwi.
Thorin gwałtownie wyskoczył z łóżka i zaraz tego pożałował. „Cholerna zimnica!
Trzeba tu jakieś skóry rozłożyć. Jak Thranduil jeszcze raz przyjedzie na tym
swoim bydlęciu, to je zabiję, a skórę każę tu położyć! Nie … pewnie będzie
śmierdziała gorzej niż na żywym …” Nie zważając na dojmujący chłód, energicznie
podszedł do drzwi, otworzył je z rozmachem i widząc dziewczynę, krzyknął:
- Lilly! – nie zareagowała –
Eulalio! – powtórzył. Stanęła od razu. Odwróciła się, włosy zawirowały wokół
ramion, ukłoniła się nisko i zapytała:
- Tak, Wasza Wysokość? – na
jej ustach błąkał się nieśmiały uśmiech. Do Thorina dotarło właśnie, że stoi w
samych gatkach, ale niespecjalnie go to obeszło.
- Czemu tak skradałaś się?
- Nie chciałam cię budzić,
panie. Wczoraj byłeś zmęczony i rozdrażniony. Pomyślałam, że sen dobrze ci
zrobi – podniosła oczy. Zaczerwieniła się wyraźnie skrępowana widokiem jego
nagiego, muskularnego torsu.
- Podejdź – powiedział
łagodnie. Posłusznie wykonała polecenie. Ujął ją za ręce. Rzuciła mu pytające
spojrzenie, a gdy zobaczyła że Thorin nachyla się aż zesztywniała z przejęcia.
Tymczasem on najdelikatniej jak potrafił ucałował jej dłonie i szepnął:
- Dziękuję …
- Ty mnie? … Panie, ty … ty …
ty mnie dziękujesz? Ja … ja tylko … - jąkała się ze zdenerwowania. Chwycił jej podbródek,
łagodnie przytrzymał i tonąc w tych cudnych oczach, które śniły mu się przez
całą noc, powiedział z całym przekonaniem:
- Tak, dziękuję ci.
Patrzyła na niego nadal
zdezorientowana. W końcu uśmiechnęła się, a motyle w brzuchu Thorina zaczęły swój
szalony taniec.
- To ja dziękuję, Wasza
Wysokość.
Dygnęła i odeszła sprężystym
krokiem. Patrzył dopóki nie zniknęła za zakrętem. Postanowił, że ostatni raz
pozwolił jej odejść.
Thorin szedł zadowolony do sali
tronowej. Ori już wcześniej zawiadomił go, że płowowłosy leśniczy oczekuje tam
na jego przybycie. Gdy zapytał o łosia, Ori skrzywił się wymownie zatykając
nos. „Czyli wszystko jasne – bydlę znów zasmradza stajnię.” Dziś jednak nie
przeszkadzało mu to. Dziś zamierzał odprawić Brumhildę, a potem zejść do pralni,
odszukać Lilly i … i dalej nie miał
pojęcia. Wiedział jednak, że tym razem niezawodny plan nie jest potrzebny.
Wystarczy pełna improwizacja i
przekonanie o tym, że nigdy się nie myli. Zatem, jeśli zrobi coś szalonego, to
będzie to właściwe.
Był już prawie na miejscu, gdy
poczuł silne szarpnięcie za rękaw. „Co na Durina!” Balin położył palec na
ustach i skinieniem głowy dał znać, gdzie król powinien spojrzeć. To, co Thorin
zobaczył było faktycznie … zaskakujące, nawet bardzo zaskakujące. Brumhilda
cała w skowronkach spoczęła na stopniach wiodących do tronu. Gestykulowała żywo
nieskoordynowanymi ruchami i swoim skrzekliwym głosem niemal wykrzykiwała
kolejne zdania. Thranduil siedział po turecku u jej stóp z rozanielonym i nieco błędnym wzrokiem,
spijając każde słowo z jej ust. „Co on znowu wziął? Jakie ziele tym razem?
Ślepy jest i głuchy? W sumie … jest już taki stary, że coś może mu szwankować … A niech mnie!” Thorin
stał i gapił się cokolwiek głupawo na to, co działo się przed jego oczami. Leśniczy,
bowiem zdjął koronę, podał ją kaszalotowi, który chichocząc wcisnął ją na swój
kołtun. Król elfów westchnął w ekstazie. „Aż tak cię to kręci? Coż … elfy
zawsze były jakieś dziwne. Zakochać się w paskudzie! Ale numer!” Thorin nie
posiadał się z radości. Pozbędzie się Brumhildy i leśniczego za jednym
zamachem. „Gołąbeczki” będą teraz zajęte tylko sobą, dzięki czemu skończą się
ciągłe wizyty w Ereborze. Uśmiechnął się, odwrócił na pięcie i pognał w głąb góry.
- Thorinie! Dokąd? – usłyszał
za sobą teatralny szept Balina.
- Po żonę! Na moich – nie
twoich zasadach! – rzucił przez ramię zderzając się przy tym z twardą czaszką
Dwalina.
- Nareszcie – mruknął z ulgą
krasnolud – cały ranek cię szukam.
- Spadaj!
- Ej! Jestem szefem twojej
ochrony, chyba powinienem …
- Spadać!
- Thorinie, nie możesz
wszędzie chodzić sam!
- Mylisz się Dwalinie! Mogę! I
jeśli będę potrzebował twojego towarzystwa, to dam ci znać, a teraz spadaj – i
nie czekając na odpowiedź popędził przed siebie.
Lilly jak zawsze zajmowała
miejsce w samym rogu pralni. Inne kobiety przekrzykiwały się niczym przekupki
na targu, opowiadały jakieś niestworzone historie, przechwalały, która z nich
miałaby większe szanse u Thorina i jak zawsze zachwycały się nim: jego władczym
spojrzeniem, atletycznym ciałem, brodą, lokami, siłą i dostojeństwem. Klepały
jak najęte, co takiego zrobiłyby z nim w łóżku, albo w innym miejscu. Lilly
wyłączyła się. Nuciła pod nosem ulubioną melodię, wspominała poranek i widok, jakiego nie doświadczyła
żadna z roznegliżowanych praczek … królewskie usta na jej dłoniach, lekko
drapiącą brodę i łaskoczące włosy, które opadły na jej przedramiona… Ona jedna w tym pomieszczeniu rozmawiała z
Thorinem … Ona jedna wiedziała, jak władca wygląda gdy śpi. Ona jedna widziała
go w samych gatkach … Podniosła głowę słysząc jakieś zamieszanie.
Thorin wpadł jak burza do
pralni wprowadzając kobiety w absolutną konsternację. Zatrzymał się na moment a
potem zaczął krążyć wśród balii nerwowo rozglądając się na boki. W końcu
zobaczył to, czego szukał. Lilly stała w kącie patrząc na niego z niemym
uwielbieniem. Gdy ich oczy spotkały się zmartwiała. Przypominała teraz
szlachetny posąg z … czerwonymi skarpetami w ociekających woda dłoniach.
Thorin podszedł do niej zdecydowanym krokiem, wyszarpnął skarpety i cisnął je z
impetem do balii, a potem ujął jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta. Lilly
nadal stała sztywna jak słup. Dopiero po chwili zarzuciła mu ramiona na szyję,
a jej ciało poddało się natarczywej pieszczocie. W końcu brakło jej powietrza,
więc odsunęła Thorina delikatnie od siebie. Przyglądał się jej czule, pogłaskał
po policzku słysząc za plecami westchnienia innych kobiet przeszywające grobową
ciszę pralni.
- Thorinie … - Lilly skuliła
się chowając za nim. Chwycił ją za rękę i bez słowa pociągnął za sobą. Szedł
bardzo szybko zamaszystym krokiem. Eulalia próbowała dotrzymać mu tempa.
Kobiety rozstępowały się przed nimi, oszołomione niecodziennym widokiem. Po
wyjściu z pralni król puścił się biegiem przed siebie nadal mocno ściskając dłoń
Lilly. Nagle stanął, przyparł ją do ściany i ponownie wpił się w jej usta. Teraz nie żądał, tylko …
prosił. Był wniebowzięty, gdy Lilly z pasją odwzajemniła pocałunek. Czuł jej
drżące ciało, dłonie przytrzymujące twarz, ten niezwykły zapach jego kobiety.
Przycisnął ją mocniej biodrami, by poczuła jak bardzo działa na niego jej
bliskość i pieszczoty. Nagle poczuł bezczelne stukanie w ramię.
- A! Tu jesteś! – usłyszał
głos Dwalina – Chodź, Thranduil chce z tobą rozmawiać. Nie czas na obmacywanie
dziewek po kątach! Ja wiem, że masz swoje potrzeby i jakaś chętna zawsze się
znajdzie, ale …
Thorin niechętnie odsunął
Lilly od siebie. Uśmiechnął się do niej rozmarzony, po czym odwrócił gwałtownie
i jednym ciosem powalił Dwalina na ziemię. Złapał się za nadgarstek, zgiął w
pół i jęknął:
- Jasna cholera! Ale masz
twardy łeb! Co ty tam masz? Kamienie?
Dwalin, nieco oszołomiony
dźwigał się z podłogi patrząc gniewnie na Lilly, która trwożliwie chowała się
za plecami Thorina. Otwierał już usta, by powiedzieć, co sądzi o takim
traktowaniu, gdy król ryknął:
- To, że jesteś szefem BOK-u* nie znaczy, że możesz wszędzie za mną łazić i przeszkadzać mi, gdy jestem BARDZO
zajęty! A jeśli jeszcze raz użyjesz określenia „dziewka” wobec mojej przyszłej
żony, to tak ci nakopię, że tatuaże ci zbieleją! - Dwalin patrzył na niego z
niedowierzaniem – A teraz idź i powiedz gajowemu, że
zatrzymały mnie WAŻNE sprawy. GDY skończę, to do niego przyjdę.
- Jak rozkażesz – Dwalin
obrażony odwrócił się i odszedł.
- Thorinie … - Lilly wyszła
zza jego pleców – czy… czy ty … czy ty … - jąkała się znów ze zdenerwowania.
- Tak! Właśnie tak! Chcę,
żebyś została moją żoną. Zresztą po tym przedstawieniu, jakie urządziliśmy w
pralni, nie masz wyjścia.
- Urządziliśmy? – podniosła
brwi ze zdumienia – urządziliśmy?! Rzuciłeś się na mnie z tymi … słodkimi
ustami … - westchnęła i pocałowała go bardzo namiętnie – i mówisz, że nie mam
wyjścia? – szepnęła łapiąc oddech i nadal mocno przytulając się do niego.
- Dokładnie! – wysapał Thorin
– nie masz wyjścia. Szykuj się na wieczór! Nie ma potrzeby, by dłużej z tym zwlekać.
- Ale ja … ja … ja nie mam
odpowiedniej sukni … nie chcę przynieść ci wstydu … bo ja … ja … wyglądam …
- Pięknie. Tak? To chciałaś
powiedzieć? – bardziej stwierdził, niż zapytał – wierz mi, suknia będzie ci
jedynie przeszkadzać, a tę można na szczęście szybko zdjąć, więc jest w sam
raz.
Thranduil pierwszy raz
wyglądał na zakłopotanego. Włochate gąsienice brwi zbiły się w jedną grubą
kreskę nadając jego twarzy prawdziwie groteskowy wygląd. Thorin znowu pomyślał,
że gajowy ma fatalną kosmetyczkę, bo przy tak utlenionym łbie, czarne brwi
wyglądają głupawo. Brumhilda stała obok swego wybranka. Thorin z trudem
powstrzymał uśmiech, bo „gołąbeczki” wyglądały jak Wielki Goblin i jego mały Toadie.**
- Thorinie – elf odezwał się
melodyjnym głosem. „Znów będzie mnie czarował! Dureń! Jeszcze nie wpadł na to,
że na mnie to nie działa?” – pokornie pragnę prosić cię o łaskę … i wybaczenie
dla Brumhildy – spojrzał w dół i uśmiechnął promiennie – najpiękniejszej
istoty, jaką w swym długim życiu widziałem. „No, stary … niezłe te grzybki,
które zajadasz! Ciekawe, co będzie, gdy ci się skończą.”
- Thorinie, wybacz mi, proszę
– wtrąciła się Brumhilda– nie planowałam tego, ale Duduś, znaczy Thranduil …
zrozum proszę: serce nie sługa.
„Duduś?! Na Durina! Masz
przekichane, kolego! Twoja wola!”
- Thranduilu, Brumhildo, nie
mam prawa stawać wam na drodze. Obyście byli szczęśliwi!
- Czy to znaczy, że uczynisz
nam ten zaszczyt i zostaniesz drużbą? – oczy elfa zalśniły, a gąsienice
powróciły na swoje miejsce. Balin chrząknął znacząco.
- Tak – Thorin odpowiedział z
ociąganiem.
- To cudownie! – Brumhilda aż
podskoczyła i klasnęła w dłonie – poproszę siostrę, by towarzyszyła ci, nie
jest wprawdzie tak piękna jak ja …
- To zbytek łaski, Brumhildo. Mam
z kim pojawić się na waszym ślubie – mówiąc to odwrócił się i wyciągnął dłoń. W głębi
korytarza pojawiła się niepozorna postać Lilly. Szła spokojnie. Dopiero, gdy
wynurzyła się z cienia, Thorin zauważył, że jest zmieszana i zaczerwieniona ze
wstydu. Thranduil posłał porozumiewawcze spojrzenie narzeczonej. Oboje od razu
domyślili się kim jest kobieta chowająca się za ramieniem Thorina.
- Wspaniale! – krasnoludzica
była naprawdę zachwycona – zrobimy wielkie, podwójne wesele: najpierw tu w
Ereborze, a potem w Mirkwood u Dudusia! Będzie …
- Nie! – Thorin przerwał jej zdecydowanie
– wasz ślub, to … wasza sprawa. Możecie zaprosić pół lasu, krasnoludy z Gór Czerwonych
i nawet całe Westeros z Aegonem i jego smokiem! Pląsajcie do tej swojej
psychodelicznej muzyki, jedzcie zieleninę, te podejrzane jagody, grzybki
Radagasta i co tam jeszcze chcecie! My – spojrzał na Lilly – zrobimy to po
naszemu!
- Czyli jak? – oczy kaszalota
zwęziły się nadając twarzy jeszcze paskudniejszy wygląd.
- Po krasnoludzku! – odparował
Thorin. Elf położył dłoń na kołtunie narzeczonej i powiedział melodyjnym
głosem:
- Żabeńko, każdy ma prawo
robić to tak, jak lubi i jak nakazuje tradycja – Brumhilda najwyraźniej skupiła
się na niewielkiej dwuznaczności wypowiedzi, bo ożywiła się ponad miarę a w jej
oczach rozbłysła żądza.
- Oczywiście Dudusiu, co tylko
zechcesz … i jak zechcesz.
Późnym popołudniem Duduś z
Żabeńką udali się do lasu. Thorin liczył na to, że tak dalece zajmą się sobą,
iż zapomną o całym świecie. Zresztą zaprzątały go inne sprawy. Zbliżał się
wieczór i noc, która miał być pierwszą z wielu dzielonych z Lilly, ale by do
tego doszło musiał się ożenić.
- Fili!! Gdzieś tym razem
polazł!! - głos króla niósł się przez
korytarze góry.
- Jestem wuju! – Fili wpadł do
sali tronowej.
- Ile razy prosiłem, byś nie
mówił do mnie „wuju”? To, że nosisz miecz nie znaczy, że jesteś Rochem
Kowalskim! – prychnął Thorin.
- Oczywiście wu … Thorinie. I
za dużo o tym mówiłeś …
- Istotnie. Za dużo. Ale
mniejsza z tym. Gotowy?
- Jasne! – Fili rozpromienił
się. Rola mistrza ceremonii spodobała mu się od razu. Thorin stwierdził bowiem,
że skoro on jako kapitan okrętu HMS Erebor bierze ślub, to udzielić mu go może
tylko pierwszy oficer. Fili był dumny jak paw.
- Krótka formuła. Pamiętasz?
- Oczywiście Thorinie – tym
razem nie popełnił błędu – zatem zaczynajmy: Czy ty Thorinie?
- Tak!
- A czy ty Eu … Eu … Lilly?
- Tak.
- Możesz pocałować żonę wu … -
jedno mordercze spojrzenie wystarczyło, by Fili przypomniał sobie o prośbie króla – Thorinie – dokończył z
ulgą.
Wesele miało iście
krasnoludzki charakter: dużo jadła (bez zieleniny, za to pojawiły się frytki),
dużo piwa, dużo sprośnych piosenek i tyle samo wywijania hołubców na stołach.
Thorin i Lilly wymknęli się szybko z tego szaleństwa, udając się do pobliskiego
lasu (absolutnie NIE Mirkwood). Pan i władca już wcześniej zadbał o to, by bez
trudu trafić na polanę, która przyśniła się mu poprzedniej nocy. Bilbo, zwany
teraz „B”, przy pomocy agenta o kryptonimie OO7- Beorna, znalazł i odpowiednio
zabezpieczył właściwe miejsce. Wystarczyło jedynie, by Thorin zaprowadził tam
Lilly. Gdy stanęli na polanie, spojrzeli na siebie przeciągle, zrzucili
ubrania, chwycili za ręce, rozpędzili i z głośnym pluskiem wskoczyli do
jeziorka.
… A potem … Misty Mountain
śpiewane na dwa głosy niosło się po lesie aż do brzasku.
**Toadie - maleńki, lizusowaty ogr służący księciu Igthorn’owi, słodki niczym równie
lizusowaty Mort
Uwaga! Autorka opowiadania nie bierze odpowiedzialności za ewentualny uszczerbek na zdrowiu psychicznym
czytających. Po ewentualną poradę proszę kierować się do najbliższej placówki
NFZ i pytać o dr hab. n. med. Radagasta, lek. Tauriel lub dr n. med. Oin’a.
Nigdy sie tak nie usmialam xd super pomysl, fajnie sie czytalo. Pewnie moje zdrowie psychiczne sie pogorszylo, ale co tam xd
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.:) Ciszę się, że to mimo wszystko miła lektura. Gdybyś jednak źle czuła się, to pamiętaj, że wymienieni lekarze czekają w pogotowiu.:)
UsuńZgadzam się z komentarzem FujiTora - super pomysł.
OdpowiedzUsuńTeż się uśmiałam. Przytoczyłabym kilka takich najlepszych "tekstów", ale to się wlicza pod całokształt, który był genialny. Ah. Być w myślach Thorina... W tych "grzesznych" tym bardziej :D
Nie myślałaś o założeniu bloga, albo czymś w tym rodzaju? :)
#Sara
Saro, jak rozumiem dotrwałaś do końca w dobrym zdrowiu. Bardzo dziękuję. :) O "grzesznych" myślach Thorina, to może nie będę pisać bo jeszcze trochę do 22.00 zostało. A blog? O nie!:) Ledwie ogarniam umiejętność wpisywania komentarzy u Ani. :))
OdpowiedzUsuńOj, no dobrze. Małe buszowanie zapewniłaś, ale to pozytywnie :D Przyjemnie jest powrócić do Ereboru. I się bardzo cieszę, że kolejna osoba coś napisała. Chociaż coś małego ;)
Usuń[Zdrowie psychiczne to mi może popsuć patrzenie na moje komentarze z profilu. Blogger archiwizuje stare nazwy i tak, jak wdawałam się w dyskusje - co komentarz inna nazwa] Dwudziesta druga, powiadasz.
Aaa. Rozumiem ;)
I zapomniałam napisać z anonima :D
UsuńTo dobrze, że podróż do Ereboru była przyjemna. Takie było założenie.:) Czyżby blogger Cię śledził?:)) Może po 22.00 przestanie.:)
UsuńEve, to jest boskie! Popłakałam się ze śmiechu, zaprychałam laptop herbatką. Nie mogę przestać się śmiać. Thorin jest prawdziwie królewski i wie czego chce. My coś jednak mamy z tymi pokornymi, uległymi służącymi:) Thranduil w parze z kołtuniastą to idealne rozwiązanie - już widzę jak zażywają przejażdżki na łosiu, czy czymkolwiek jest to dziwne stworzenie.
OdpowiedzUsuńTwoja historia łagodzi ból mej duszy po piątkowym seansie. Opowiadanie jest prześmieszne, pomysłowe, błyskotliwe i pełne słownych perełek. Zasłużyłaś na porządny kufel krasnoludzkiego piwa i naprawdę sprośną piosenkę - najlepiej w wykonaniu Filiego i Balina w stroju topless:) Na pewno ułożyliby świetną choreografię. O Jezu, ale się uśmiałam:)
O matko! Mam nadzieję, że Twój laptop przeżyje jednak gwałtowny, herbaciany opad. Taaak ... coś mamy z pokornymi służącymi i skłonnościami do władczych mężczyzn o nikczemnym wzroście. Czy po kufel mam zgłosić cię do Filego czy do Balina? I czy mogliby jednak być ubrani? Jak już ma być sprośna piosenka i choreografia to wolę w wykonaniu innego krasnoluda. :)
UsuńTakie było założenie - wariactwo na złagodzenie bólu.:) Dzięki, Zosiu!
Policyjni analitycy mogliby się wiele z mojego laptopa dowiedzieć - lądowało już na nim wiele różnych trunków - skoro napoje wysokoprocentowe mu nie zaszkodziły, to angielska herbatka też nie powinna.
UsuńZauważam ponadto, że masz jakiś uraz do leśniczych:) A Twoja interpretacja, dlaczego mężczyźni śpiewają pod prysznicem... oh! Szkoda, że Rysiek tego nie przeczyta - pokładałby się ze śmiechu.
No co ty? Topless można i tych dwóch narwańców pooglądać - szkoda, że Kili wyjechał:) A właściwą osobę w topless w wersji rozszerzonej:)
Może Twój laptop jakiś trunkowy jest i zwyczajnie bywa spragniony: raz chlapnie coś mocniejszego - to potem go zwyczajnie suszy.:) Z leśniczymi to bardzo prosta sprawa. Dawno, dawno temu, gdzieś w mrokach angielskiego średniowiecza żył sobie pewien leśniczy. Miał swój mały łuczek, małe strzały, małą kamizeleczkę (takie bolerko) i cały był taki malutki.:) Za to jego niechęć do pewnego rycerza był bardzo wielka. Stąd też moje niechęć do gajowych. :) A! I też był blondynem - przynajmniej w tej wersji, o której mówimy. :) Śpiew pod prysznicem (i nie tylko) wymaga po prostu odpowiedniej muzy - takiej dwunożnej - nie z głośników.:)
UsuńFili topless może być - Balina zostawiam Tobie.:))
A Rysiek obawiam się, że skierowałby mnie na leczenie. :) Do Radagasta.
Jaki pan taki kram, więc to całkiem możliwe, że mój laptop od baru nie stroni:)
UsuńCoś jednak w tym kolorze blond jest:) Zanim wszystkie panie o włosach blond poczują się urażone, dodam, że chodzi mi o połączenie koloru blond z zielenią lasu - w dodatku w wydaniu męskim i małoptaszkowym:) Thranduil zdecydowanie na takiego mi wygląda.
Dwunożna muza jest niezbędna, żeby odpowiednią tonację złapać.
Balinem, jak "widziałam" zajęła się już Kate - nie będziemy go obydwie czekoladkami napychać:)
Rysiek jest nieźle pokręcony (a przynajmniej tak mi się wydaje) więc taka historyjka bardzo by mu się spodobała - on ma dość specyficzne poczucie humoru.
Ależ nie zamierzałam Ci niczego imputować. :) Słowo!:) Nie, nie! Balin jest wolny - Kate dokarmia czekoladkami jego brata. :) Jak nie gustujesz w łysych z tatuażami, to jeszcze Fili zostaje - ja odpuszczam. Zajmę się królem.:)
UsuńPatrzcież jaka mądra! I sprytna. Zbałamuciła nas towarzyszami Thorina, a sama już galopkiem do jego komnaty pomyka:) Miałam na myśli Dwalina oczywiście (zanim mu tatuaże zbieleją:)), ale wspomnienie Thorinowych oczu mąci mi w głowie. Balin by chyba wolał jakiś wykwintny trunek, albo dobrą lekturę - i tak właściwie, to ja się do tego nadaję:) Krasnoludy są boskie - nikt chyba w to nie wątpi, ale ja jednak będę mojego sierżanta poić i karmić:)
UsuńBo ja się kamufluję. Porter mnie nauczył.:) Nie martw się - jego nie bałamucę, tylko Was, żebyście drogi do królewskiej komnaty nie znalazły. :)
UsuńHa! Czyżbyś gwizdnęła Porterowi magiczny kapelutek? Wyobraziłam sobie jak przemykasz tymi ogromniastymi korytarzami Ereboru wystrojona prawie jak Collinson:)
UsuńSorry, że od tematu odbiegam, wszak to Thorin jest teraz najważniejszy. Od piątku rzewnie o nim rozmyślałam i dobrze jest się dzisiaj pośmiać i pomarzyć o żywym i szczęśliwym Thorinie. Wybacz mistrzu Tolkienie, ale wcale nie musiałeś króla i jego siostrzeńców uśmiercać -wszak to książka dla dzieci była i mogła się co nieco inaczej skończyć.
Aż tak źle mi życzysz? Kapelutek mam zakładać? :)) Narażę się tolkienistom - a nie! Oni nie czytają ani opowiadania ani komentarzy - wszystko zgodnie z ostrzeżeniem na początku!:) To mogę w spokoju to napisać: Mistrzu, proszę o wybaczenie, ale książki dla dzieci powinny mieć dobre zakończenia - wszyscy mają żyć długo i szczęśliwie. Thorin też!:)
UsuńNie źle, tylko dobrze właśnie - naciągniesz mocno kapelutek na głowę i nikt się nie zorientuje, że brody i baczków nie masz:) Przemkniesz do komnaty króla niezauważona.
UsuńNie rozumiem dlaczego Tolkien pozwolił temu wstrętnemu Azogowi na spełnienie jego marzenia o zniszczeniu rodu Durina. To bardzo destrukcyjne jest i pozbawia dziatwę złudzeń, że dobro zawsze zwycięża. Co z tego, że ci dobrzy wygrali, skoro Trójcy Durinowej już nie ma wśród żywych? Gadki, że zginęli jak na wojowników przystało jakoś do mnie nie trafiają a szczęśliwy Thorin myty pod pachami przez Lilly zdecydowanie do mnie przemawia:) Przede wszystkim Thorin powinien żyć długo i szczęśliwie - było tam kilka jednostek bardziej nadających się do uśmiercenia. Taki Thranduil na przykład - nie mógł razem ze swym zwierzęciem zginąć śmiercią chwalebną?
Po wnikliwej analizie stwierdzam, że kapelutek zbytnio rzucałby się w oczy. W Ereborze nikt takiego nie nosi, więc wzbudziłabym sensację, a to nie jest mi potrzebne, skoro mam przemknąć cichaczem w wiadomym kierunku. :) Natomiast zgadzam się z Tobą, że lista nadających się do uśmiercenia z pożytkiem dla przyszłych losów ras zamieszkujących Śródziemie byłaby całkiem imponująca. :)
UsuńI przez takie zakończenia dzieci nie będą czytały książek .
UsuńThranduil mógłby zginąć ale zwierzę bym oszczędziła w ramach ochrony zwierzaków ,
łoś z takim czymś na głowie może żyć długo i szczęśliwie .
Basia
Tak - zwierzę tylko wykąpać i wywietrzyć i niech sobie hasa po łąkach, raczej bagienkach, bo one lubią taki podmokły teren. :) A Thranduil i tak dostanie za swoje, gdy Radagast zapomni o dostawie do Mirkwood, bo obudzi się pewnego dnia i stwierdzi, że ktoś podmienił mu Żabeńkę na ropuchę. Oj, korona ze łba zleci ze zdziwienia jak nic!:)
UsuńMasz rację Eve - w kapelutku za bardzo odstawałabyś od realiów epoki - już lepszy były kapelusik w stylu Bofura.
UsuńGdy zaćma spadnie Thranduilowi z oczu i ujrzy Żabeńkę w pełnej krasie, to podąży za swoim łosiem, żeby się ukryć na mokradłach.
A tam, gdy bagno zacznie go wciągać zobacz nagle młodzieńca podającego mu długą gałąź. Będzie bardzo starał się, by jej dosięgnąć, ale I tak łapki będą za krótkie. Thranduil już zacznie zapadać się po koronę, gdy dobiegnie go głos chłopca nakazujący żerdzi rosnąć. I bach! Cud się stał! Blondi złapał badyl ( Badyl, wybacz!:)) splątany już trwale z koroną, wyskoczył z błocka, otrzepał się, spojrzał na wybawiciela, a ten skłonił się i rzekł: "Jestem Merlin, do usług".:)
UsuńWyobraziłam sobie "oschłą, leśną nimfę" zażywającą kąpieli błotnej i chudziutkiego, ciemnowłosego Merlina (serialowego) - widok niezapomniany. Mam nadzieję, że Thranduil przynajmniej ładnie podziękował, a nie kazał sobie dziękować, że pozwolił się uratować. W takim przypadku Merlin powinien go zostawić tam z blond-łbem wplątanym w chaszcze, żeby wrósł tam na amen (przypomina się "Katedra" Bagińskiego:)) Dla "osłody" można by Dudusiowi podesłać Żabunię - ona przecież lubi bagno (związek z Thranduilem jest tego dowodem:)) Na miejscu łosia przeniosłabym się w dziksze ostępy. Albo do Beorna.
UsuńŁoś przeniósł się w baaardzo odległe i dzikie ostępy aż za Murem. Został tam schwytany przez niejakiego Zimnorękiego, który wraz z nowymi znajomymi - Branem Starkiem i jego kompanią ruszył na poszukiwanie trójokiej wrony. Niestety nie miał pojęcia, gdzie ma się udać, więc pozwolił bydlęciu decydować o kierunku podróży. Łoś tęsknił jednak za swoim poprzednim panem, choć nikomu o tym nie mówił. :) Dlatego instnktownie podążał w kierunku bagien, gdzie widział go po raz ostatni. Thranduil, który źle potraktował Merlina ( "dziękuję" nie przeszło mu przez elfickie gardło) nadal tkwił zaplątany w chaszcze i do złudzenia przypominał tego, którego poszukiwał Bran.:) Żabeńka dawno już go opuściła zakochując się z wzajemnością w jednym z maślanych skrzatów zamieszkujących mokradła. Thranduil przez latach przymusowej samotności (gdyby dureń zdjął koronę, byłoby po ptakach:) ucieszył się na widok zaginionego zwierzaka, udzielił Branowi niezbędnych rad, następnie udał się do podstarzałego już Merlina ( teraz to Sam Neill - nie ten serialowy wypłosz:) i w końcu mu podziękował. :)
UsuńJednak powinnam się leczyć. :))
Ależ skąd! Jakie leczyć? Spisywać wszystko od ręki i publikować. Takie kolaże literackie to dowód Twego geniuszu i nieposkromionej wyobraźni. Bran Stark to niezwykły chłopiec - mam nadzieję, że Thranduil nie wyprowadził go w pole swoimi radami - jakby co, to Bran zawsze może napuścić na niego swojego wilkora Lato. Tak coś czułam, że jako bohater (he, he) filmu kinowego zlekceważy bohatera serialowego i Merlinowi nie podziękuje elficka blond-swołocz. Gdzieżby on zdjął koronę - bez rogów żyć nie może - nie dość, że stracił łosia z pięknym porożem, to jeszcze i swoje własne miałby porzucić? Podstarzały Merlin, dla utarcia nosa niewdzięcznikowi powinien go jakąś, choćby maleńką, kulą ognistą potraktować - może by mu trochę brewki przypalił?:) Idąc tym tropem można by podpowiedzieć Thorinowi, że Daenerys ma trzy smoki i może udałoby mu się coś załatwić w sprawie ogrzewania podłogowego.
UsuńZosiu - i na tym właśnie polega piękno Tolkiena - nie ma bieli i czerni, tylko szarości i nie zawsze dobro wygrywa, to nie bajka, tylko życie :). Swego czasu bardzo intensywnie zajmowałam się dobrem i złem w fantasy, zwłaszcza u Tolkiena. Dobra, już nie marudzę ;))
UsuńA Thorin i Thrandi "duduś" są pod pewnymi względami baaardzo podobni ;)
Jeannette
Tylko, że tu pojawia się prawdziwy problem. Skoro Jego (ha!ha!:) Wysokość wspomina o Aegonie I Targaryenie, to choćbyśmy nie wiem jak zakrzywiały czasoprzestrzeń, za Chiny nie powinnyśmy dojść do Daenerys - 11 (chyba:) pokoleń różnicy.:) Ale z drugiej strony, skoro mamy już Merlina, Brana i jego towarzyszy (kocham Hodora:), wilkora, trójoką wronę, krasnoludki z Kingsajzu i Rocha Kowalskiego, to co nam szkodzi?:) Daenerys przyjeżdża w odwiedziny do pogromcy smoka - Barda. Nie lubi go ( ubił wszak zwierzątko z jej ulubionego gatunku), ale udaje miłą i przyjazną, jadą w odwiedziny do Ereboru, bo tam, podczas generalnego sprzątania, którym kierował Alfrid z pomocą Leona Zawodowca, przypadkowo natrafiono na smocze jajo. Thorin oczywiście od razu powrócił do planu ciepłego nawiewu, bo żona w ciąży i nie ma kto pilnować czystości butów tudzież skarpet, zatem biedak gania boso niczym karmelita i okrutnie marznie. Daenerys proponuje mu pomoc w wysiadywaniu (można to jakoś inaczej nazwać?) jaja - SMOCZEGO!:) Sama doskonale wie, co i jak należy zrobić a co więcej jakich błędów nie popełniać przy wychowywaniu gadziny. Dlatego mały Benek, po wykluciu się z jaja rośnie sobie ochoczo, otoczony miłością i przyjaźnią a potem odwdzięcza się swoim dobroczyńcom, dbając, by w Ereborze wszyscy mogli biegać bez butów, bez obawy, ze zapadną na jakąś paskudną infekcją górnych dróg oddechowy, lub do gorsza ... innych dróg. :) Uff! Lekarza!:))
UsuńJeannette, w "Hobbicie" dobro wygrało, a przynajmniej na jakiś czas. Pewnie, że sielanki być nie może, ale Thorin już wystarczająco oberwał od życia i mógł mistrz Tolkien dać mu trochę pożyć i pozwolić nacieszyć się siostrzeńcami, że już o szczęśliwej miłości tylko wspomnę:) Nie podejrzewam mistrza, że chciał dodać dramaturgii, bo historia jest już sama w sobie wystarczająco dramatyczna, ale mógł fatum odwrócić i dać Tohrinowi szansę.
UsuńJa Cię proszę: Nie bluźnij:) Jakie niby podobieństwa?
Eve, cóż to jest 11 pokoleń? W dodatku przy Daenerys - przecież ta dziewczyna surowe końskie serce jadła, wykarmiła trzy smoki i różne cuda wyczyniała, więc przy niej wszystko się uda. Ciekawie by razem z Bardem wyglądali:) Hodora trudno nie kochać. No, jeśli Leon się w sprzątanie zaangażował, to wiadomo, że nie pominięto żadnego zakamarka i dzięki temu jajeczko się znalazło - powinni Benkowi dać na drugie Leon. Beorn pewnie ze dwie krowy wypożyczył, żeby dla Leona z mlekiem nastarczyli. Ja myślę, że Daenerys po części taka chętna do pomocy w wysiadywaniu i piastowaniu Benka była, bo Leon jej wpadł w oko. A może i który z krasnoludów? Dobrze, że już ciepło mają, bo jak Lilly zacznie Thorina krasnoludziątkami obdarowywać, to mogłyby brzdące sobie pupiny poodmrażać.
Myślisz, że po Khalu Drogo i Daario Daenerys stwierdziła, że uczucie do przygruntowych mężczyzn jest bezpieczniejsze i ma większe szanse na przetrwanie? W sumie Dain jest niczego sobie: wyszczekany, nadmiernie pewny siebie, twardy, ma uroczego wierzchowca ... Tylko co będzie, gdy zazdrosny Jorah Mormont dowie się o tym? To na szczęście nie mój problem, do Matka Smoków wróci albo do siebie za morze, albo podąży za nowym wybrankiem w Góry Żelazne, a Mormonta przywita Benek i zgraja nieokrzesanych krasnoludów. Ucieknie, gdzie pieprz rośnie i nawet nie zauważy, ze Thorin przypomina mu kogoś, kim wysługiwał się dawno temu ... gdzie to było? Sam już niedokładnie pamięta? Chyba z Dakaru?:)
UsuńJak to jakie, Zosiu? Król pragnący złota i zapominający o znaczeniu słowa "przyjaźń", któremu zdarza się łamać obietnice - którego opisałam? Obu ;D
UsuńJeannette
Mormonta to mnie żal było - zakochał się bardzo niefortunnie, ale na wspominki to niech go lepiej nie bierze. Wyobrażasz sobie ten ognisty łeb Daina przy platynie Daenerys?:) A jakież dzieci by się zrodziły z tak iskrzącego związku. Khal Drogo to bardzo by się naszym krasnoludom przydał rok temu przy próbie utopienia Smauga w złocie - wprawdzie on tylko swojego szwagra "ozłocił", ale jakąś praktykę już miał.
UsuńJeannette, niby teoretycznie masz rację, ale moja dusza, serce i nieco zRYSIOwany rozum zdecydowanie protestują przeciwko wsadzaniu do jednego wora boskiego Thorina (aczkolwiek szalonego przez jakiś czas) z tym... tym.... Thranduilem:) Brrr....
UsuńRozum swoje, a serce swoje, co Zosiu? ;))
UsuńTam gdzieś na samym dole pisałam Kasieńce, dlaczego lubię Thranduila, jeśli masz ochotę, możesz przeczytać ;)
Jeannette
orah Mormont nie miał szczęścia do kobiet i tego książkowego szczerze mi żal, ale filmowy na niestety ma twarz Vaughn'a Edwards'a i dlatego lepiej niech nie zbliża się do Samotnej Góry.:) Trzeba by rozpisać takie drzewko w myśl praw dziedziczenia Mendla i wiedziałybyśmy jaki kolor włosów i oczu mogłyby mieć dzieci Daina i Daenerys. :) Ciekawe, czy tatuś zadbałby dal synów o takie małe, rącze prosiaczki? I młoteczki. Już nie rącze a poręczne.:)
UsuńKhal przynajmniej ozłacał skutecznie. Ja tam nic do krasnoludzkich pomysłów nie mam, ale może gdyby tak w internecie poszperali, to wiedzieliby, jak skutecznie zabrać się za trwałe ozłacanie.:)
Internet w końcu mi wrócił, ale widzę, ze "J" na początku "Joraha" nie oddał.:)
UsuńTo dobrze, że serialu nie oglądałam, bo Mormont z tą buźką by mojej sympatii nie zyskał (ale patrz jaki ten świat jest mały:)) O Jezu! Wizja rodzinnej przejażdżki na prosiaczkach jest powalająca:) A Daenerys na smoku? Ona też pewnie by chciała mieć młoteczek i to dość spory, żeby móc Daina w razie potrzeby młoteczkiem do rozsądku przywołać.
UsuńKrasnoludzkie zapędy jubilerskie do bani były - dmuchawy, koryta - a zdrowego pomyślunku nie za wiele. Ale se przynajmniej chłopaki pobiegały, a Bilbo to nawet i poskakał:) Khal ozłocił szwagra bardzo skutecznie - na amen:)
Jennette, chyba większość woli postacie niejednoznaczne i skomplikowane - ja również, ale filmowego Thranduila nie trawię - mam do niego silną awersję i aż mnie wzdryga na sam jego widok - jego stylizacja zdecydowanie mi nie leży:) Ale wiesz, ja Porterowa jestem, więc "takie blondi-platyna" to nie w moim typie:)
UsuńNie ... mamusia powinna dopasować się do reszty pochodu, bo inaczej jej rumak mógłby - tak przez przypadek - połknąć inne ... rumaki.:) Dain wkurzyłby się jak nic! A dzieci? Gdyby popsuła taką zabawę? Dlatego dla bezpieczeństwa przejażdżki powinny odbywać się na zwierzętach tego samego gatunku: albo smoki (robiące za minibus), albo prosiaczki (dla każdego po jednym), albo muflony ( jak przy prosiaczkach). Młoteczki w dłoń i jazda!:)
UsuńJezu! Jak mi się to wszystko przyśni!:)
UsuńOdczuwam silne wątpliwości, czy Daenerys chciałaby dosiąść prosiaczka bądź muflona, ale też wątpię by podobało jej się, że dosiadanie smoka przez Daina. Dzieci to co innego, bo to rodzina przecież, ale mąż to obcy człowiek:) Nawet nie powinowaty. Chyba, że na przekór wszystkiemu darzyłaby Daina silnym uczuciem, wtedy smok w roli autokaru byłby idealny.
Ależ oczywiście, że darzyłaby go wielkim uczuciem - odwrotnie proporcjonalnym do jego wzrostu! Smok miałby na wyposażeniu drabinkę, by całość rodziny (bez względu na poziom odrośnięcia od ziemi:) miała szansę na samodzielne wspinanie się do atestowanych fotelików (przy kolizji z takim łosiem na przykład, to dzieci muszę być bezpieczne:).
UsuńZgadzam się z Tobą, że prosiaczek dla Daenerys to zły pomysł: nóżki wlokłaby za sobą a zwierzak mógłby zaplątać się w powiewne szaty. No chyba, że założy tradycyjny dothracki strój.:)
Oczywiście Daenerys - nie zwierzak!:)
UsuńThranduil taki śliczny, To dziwne coś jest ochydne a Legolas ładny więc albo jest po ojcu albo Thranduil zdradził lub rzucił brzydule
UsuńNie mnie rozstrzygać po kim Legolas taki piękny, ale dziękuję za zajrzenie tutaj.
UsuńEve, kochana, co ja mogę - ja powtórzę tylko, że jest bosko :)))
OdpowiedzUsuńI co najważniejsze - swoim pisaniem potrafisz sprawić że ja, zagorzała przeciwniczka blond świń, polubiłam jedną z nich! Ale o tym też wspominałam parę dni temu, dzięki Tobie uwielbiam Thranduila! To niebywałe, choć dziś miałam ochotę mu uciąć... oj nie, nie byłoby czego :) Ważne, że Żabeńka dostrzegła w nim "to coś".
PS. Czy mogę opatrzyć rany szefa BOK-u? Żal mi go niezmiernie, chłop to wszystko z przyjaźni uczynił :)
Dzięki, Kate.:) Thranduila nie lubię i raczej nie polubię. Niech będzie szczęśliwy z Żabeńką, hasa po lesie, ale niech trzyma się z daleka od króla - tak na wszelki wypadek i dla własnego bezpieczeństwa. :) Dwalina oddaję w Twe troskliwe ręce. :)
OdpowiedzUsuńOj żeby za bardzo troskliwe nie były... Ale nie, z zasady tacy faceci jak Dwalin nie podobają mi się - owszem, wzbudzają ogromną sympatię, ale nic poza tym. Tak więc szef BOK-u jest w moich rękach jak u jakiej siostry miłosierdzia :)
UsuńDwalin po przejściach z Thorinem zasługuje na wszystko, co najlepsze. Chyba kupię mu pudełko czekoladek :)
Tylko takie z dużymi czekoladkami - małe ciężko będzie mu wybierać tymi grubymi palcami - chyba, że znajdzie kogoś, kto mu pomoże. :) I nie koniecznie musisz to być Ty. Coś mi mówi, że wolałabyś zająć się obolałym, królewskim nadgarstkiem. :)
UsuńO nie! Dziś jestem fanką Dwalina, będę nadziewać każdą czekoladkę na widelec i podawać mu wprost do pyszczka :))) Taka dobra będę!
UsuńA co na to król? Będzie zgrzytał zębami!:)
UsuńMało ma chętnych? Niech inne go pokarmią! Zresztą odrobina zazdrości każdemu prawdziwemu mężczyźnie dodaje sporo uroku... :) A że Dwalin, jak sama doskonale wiesz, potrafi być niebywale romantyczny, to mała, zaplanowana scenka na podkręcenie ciśnienia Jego Wysokości na pewno wyjdzie nam oscarowo :)
UsuńTaka jesteś przebiegła...:) A jak król zastosuje podobny manewr?:)
UsuńTo my się z Dwalinem bardziej wczujemy w rolę :) Albo podmienię go na Filiego! :) Ooo, to zaboli Jego Królewską Mość...
UsuńOj tak ... Fili chyba nawet bardziej ...:)
UsuńCzy notka od Autorki pochodzi od autorki bloga czy opowiadania? Bo nie wiem, do kogo mam mówić ;). Rozwaliła mnie ta notka, serio :D. Ale, droga autorko, nic takiego się nie wydarzyło. I niestety ta próba powstrzymania mnie od czytania była nieudana - jak widzę coś do czytania, to czytam i wołami się mnie nie odciągnie ;)). Ale miło, że zamieściłaś ostrzeżenie :)
OdpowiedzUsuńRozbawił mnie już tytuł - miałam klasyczny facepalm na twarzy po zobaczeniu go. Dalej było tylko gorzej - tzn. byłam coraz bardziej rozbawiona :D. No i tyle, dziękuję :)
Notka była ode mnie. :) Tak na wszelki wypadek - bardziej dla zabezpieczenia siebie, bo odpowiedzialności za ewentualne odciski dłoni na twarzy (mam nadzieję, że nie pacnęłaś się zbyt mocno:) nie ponoszę odpowiedzialności i zażaleń proszę nie zgłaszać.:)) Jakby co - lista lekarzy widnieje na końcu powiadania. :)
UsuńDzięki za przeczytanie. :)
Tak myślałam, że od Ciebie - pasuje do Ciebie, nie do Ani i nie mam tu nic złego na myśli ;))
UsuńHihi, nie, nie uszkodziłam ani siebie ani otoczenia ;)
A czytało się całkiem zabawnie :))
Jeannette
To dobrze, że zabawnie.:) I że jesteś cała.:) I otoczenie również. :) I że nie cierpisz na żadną z opisanych w ostrzeżeniu przypadłości. :) Widziałaś już III część filmu?
UsuńOwszem, widziałam. I również jestem w żałobie, ale chyba z troszkę innego powodu niż Wy ;). To znaczy generalnie trwam w permanentnym szoku, jak można było zrobić to tak, jak zostało zrobione ;)). Ale to już chyba rozmowa na inne posiedzenie ;-). A jakie są Twoje ogólne wrażenia?
UsuńJeannette
Myślę, że podzielę się nimi, ale przy innej okazji - dziś mamy bawić się i dochodzić do siebie - nawet jeśli z różnych powodów. :) Nie gniewaj się - to nic osobistego. Po prostu jeszcze układam sobie wszystko.
UsuńSpoko, nie oczekuję obszernych relacji, nie teraz ;))
UsuńW odpowiednim momencie wszystkie wyrazimy swoje zdanie, a my będziemy mieć okazję "pokłócić" się o Thranduila ;))
DobRAnoc, Eve, bo muszę już uciekać - dzięki za dziś ;)
Jeannette
Dzięki Jeanette. DobRAnoc.:)
UsuńA tak w ogóle to ja się nie obrażam - nigdy :)
UsuńJeannette
Czyli o Thranduila możemy "kłócić się" do woli. :)
UsuńDołączam do grona prychających na laptop w trakcie czytania.W końcu paszcza mi się uśmiechnęła,to taki Twój pomysł na odegnanie marnego nastroju po filmie czy wcześniej się urodziło?A Smauga to nawet Aegon raczej by nie wytresował..Sprawiedliwość dziejowa jednak zapanowała,dostał Thranduil swój klejnot...
OdpowiedzUsuńLaptop działa? Bo Zośce jestem już jeden winna.:)) Cieszę się, że uśmiechnęłaś się, mimo żałoby. Pomysł zrodził się już jakiś czas temu i nabrał ostatecznego kształtu przed obejrzeniem III części ( dopiero wtedy zorientowałam się, że zawiera spoilerek - bardzo mały, ale jednak :)). Smaug to strasznie aspołeczna jednostka. Aegon chyba nia dałby mu rady - może gdyby jaszczur porozmawiał z Balerionem ja smok ze smokiem ... Kto wie? Ale tamten też miał nieco mordercze zapędy. :) Taaak ... Thranduil pragnął przecież klejnotu z Ereboru ... :)) Dzięki Badyl!
UsuńLaptop odporny jest na moje szczęście.Podejrzewam że z tym potworem tylko Daenerys miała by szansę sobie poradzić,ale też hodując od jajka.To jednorazowa twórczość,czy pierwszy odcinek?
UsuńByć może, ale Daenerys też do końca nie panowała nad swoimi smokami. Może się nauczy - tzn. G.R.R. Martin jej na to pozwoli. :) Twórczość jest absolutnie jednorazowa.
UsuńSzkoda,bo podoba mi się Twoje poczucie humoru,lecę spać bo jutro muszę zwalczyć kilka smoków w pracy,dobrych snów Wszystkim
UsuńDziąki Badyl. Doceniam to. DobRAnoc.:)
UsuńNa Durina, TO JEST FANTASTYCZNE!!! W życiu się tak nie uśmiałam :D Eve masz ogromny talent i niesamowite poczucie humoru :D gratuluję :D najlepszy Thranduil i "żabciu" haha dotąd nie mogę przestać się śmiać
OdpowiedzUsuńI fajna wzmianka z Gry o Tron :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Dragon fan.:) Talent? Raczej nagły przypływ szaleństwa - pewnie od króla zaraziłam się - najpewniej drogą kropelkową :) "Grę o tron" (książkę:) lubię i dlatego skojarzenia z królewskim siedziskiem poszły w tamtą stronę. :)
UsuńAle i tak super :) przypływ szaleństwa najwidoczniej wychodzi Ci na dobre :) też czytasz grę o tron? Fajnie, witaj w klubie :) Dzięki za poprawienie humoru, czekam na następny taki przypływ :D
UsuńCzyżbyśmy miały taki podklubik? "Grę o tron" - całość serii przeczytałam już jakiś czas temu."Rycerza Siedmiu Królestw", mimo, że ma swój klimacik, nie polecam - jeśli jeszcze przed Tobą. :)
UsuńObawiam się, ze będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość, by doczekać kolejnego ataku szaleństwa. No, chyba, że Ryś zafunduje nam znów jakąś obłędną rolę - a to akurat całkiem prawdopodobne. :)
Ach, nasz mały podklubik - byłoby miło :) spokojnie poczekam na twój przypływ szaleństwa, bo naprawdę warto :) Słyszałam o tym Rycerzu Siedmiu Królestw ale jakoś mnie nie zachwyciły opinie. Aktualnie siedzę w tańcu smoka i powiem Ci że narazie przy tym zostane :)
Usuń"Rycerz" jest po prostu inny niż cała seria - brak mu takiego rozmachu i początkowo trudno wszystko połączyć z wydarzeniami z "Gry o Tron". Która to część "Tańca za smokami?"
Usuń1 część ;)
UsuńNo to wielki finał jeszcze przed Tobą.:) Oby tylko G.R.R. Martin dopisał resztę - chciałbym wiedzieć jak naprawdę to wszystko się skończy. :)
UsuńMają być jeszcze "Wichry Zimy" o ile dobrze pamiętam :)
UsuńA zamiast tego jest "Świat lodu i ognia", co niestety nie posuwa wydarzeń ani na trochę w przód. :)
UsuńCóż poradzić :) Taki zamysł autora, nic nie zrobimy :)
UsuńNiestety.:( Trzymajmy kciuki, by jednak skończył. :)
UsuńCzekam na spektakularny koniec :) Oby tylko nie zrobił z tego "Niekończącej się Opowieści" :)
UsuńNa to liczę.:)
UsuńZależy jakby to rozegrał. Bo czasami zbyt długi cykl nie wychodzi na dobre, tak mi się wydaje.
UsuńTak. Historia zaczyna zjadać własny ogon.:)
UsuńEve wyszła Ci niezła mieszanka Tolkiena z Monty Pythonem :)
OdpowiedzUsuńPisz Dziewczyno, masz talent !
AzB
Mam słabość i do dzieł Profesora i do poczucia humoru panów spod znaku Monty Pythona - ciszę się, że w miarę bezboleśnie udało się to połączyć. :) I bardzo CI dziękuję za miłe słowa, ale pozwól, że powtórzę - to chwilowy przypływ szaleństwa spowodowany bliższym kontaktem z pewnym niezbyt wysokim furiatem. :)
UsuńEve ! Jesteś boska . Otwieram komputer po kilku dniach bez dostępu do internetu a tu taki prezent. To jest fantastyczne opowiadanie , ubawiłam się setnie . Ja o swoje zdrowie psychiczne po przeczytaniu jestem spokojna, i tak już mu wiele nie zaszkodzi ale powiedz co Ty bierzesz ,że wymyślasz takie historie .
OdpowiedzUsuńMi jesteś winna pudełko szmatek do czyszczenia ekranu, bo poplułam służbowy monitor kawą .
Basia
No to król ma problem: Jestem winna laptop Zośce, Badyl na szczęście uchroniła swój przed zniszczeniem, Tobie mam podesłać pudełko ze szmatkami ... Thorin musi oddać trochę złota. :) Dobrze, że nic Ci nie jest i że nie pogorszyło się po przeczytaniu. Co biorę? To bardzo proste - pan i władca tak na mnie działa - grzybki, jagody i inne leśne dobra nie są potrzebne!:)
OdpowiedzUsuńDzięki, Basiu!
Ej- Aniu- chyba naprawdę nie masz pojęcia o gustach tolkienistów, bo inaczej nie zamieściłabyś tej notki ;))
OdpowiedzUsuńEve- takie teksty kocham:) Jak bym czytała Pratchetta:D Zaraz to sobie wklejam i zostawiam na zawsze, mając nadzieję, że jeszcze coś innego cię zainspiruje i napiszesz opowiadanko w podobnym stylu. Nie ma tu nic co by mnie jako ortodoksa raziło, nic co by mnie zniesmaczyło;) wręcz przeciwnie- świetna parodia:) Takie parodie zawsze mile widziane:) Tarzałam się ze śmiechu niemalże;D
Robin
Robin, należy Ci się wyjaśnienie: notka jest ode mnie. Znam paru tolkienistów - różnej maści i wiem, że niektórzy doświadczyliby przynajmniej części opisanych w niej skutków ubocznych zatopienia się w lekturze.:))
UsuńPrzyznam, że Pratchetta dość ostrożnie traktuję - jakoś nie możemy się do siebie przyzwyczaić, ale mój syn jest znawcą. :) I cieszę się, że opowiadanie spodobało Ci się. Dobrze, że tarzałaś się "niemalże" - znaczy, że żadna z części ciała nie ucierpiała.:) Dzięki, Robin.:)
Nic nie ucierpiało, wręcz przeciwnie;)
UsuńUważam, że nie- wyuzdane i nie-prostackie parodie nie zaszkodzą prozie Tolkiena. A za wszelkimi parodiami filmowych postaci Mr Petera jestem jak najbardziej "za";)
Robin
Wyuzdane? Stanowczo nie! Ale trochę erotyki nie zaszkodzi - dobra, lepiej nie ruszajmy tematu, bo jeszcze się okaże, że nici z postanowień noworocznych. :))
UsuńCzy mogę założyć, że leśniczy z gąsienicami na twarzy, lubujący się w grzybkach Radagasta nie przeszkadza Ci?:)
Parodie zawsze są w cenie ;))
UsuńEve, chyba rozwiązałaś problem kąpieli Thorina, o którym swego czasu dyskutowałyśmy z Anią ;)
Robin - chyba zapomniałaś, że się zalogowałaś.Wystarczy, jak podpiszesz się raz :D
Jeannette
Jeanette, a ja czekałam aż ktoś zauważy nawiązanie do tamtej dyskusji i Ryśkowego wpisu na twitterze o okolicznościach śpiewania Misty Mountain pod prysznicem.:)
UsuńNo i się doczekałaś :). Zauważyłam już wczoraj, ale dzisiaj mi się przypomniało :D
UsuńJeannette
Dzięki.:) Może znajdziesz inne nawiązania do Ryśkowych wypowiedzi. :)
UsuńNo cóż - chyba nie sposób nie zauważyć skarpet ;))
UsuńA to jakiś konkurs? Może dam innym się wykazać ;D
Jeannette
Nie, absolutnie nie. Zwyczajna babska ciekawość. I takie "naukowe":) podejście do rzeczy - każdy zwraca uwagę na co innego. To naprawdę interesujące.:)
UsuńPamiętam jeszcze "nigdy się nie mylę", więcej chyba sobie nie przypomnę, musiałabym przeczytać jeszcze raz ;))
UsuńJeannette
Punkt dla Ciebie!:)
UsuńEve- nie przeszkadza mi;D
UsuńJeannette- rzeczywiście!;) he he dawno się nie logowałam:)
Kamień z serca mi spadł Robin.:) Dzięki.:)
UsuńAle wiesz, Eve, w tym krótkim śnie jest kilka różnych odniesień - do mojej rozmowy z Anią, do śpiewania podczas mycia się pod pachami i do preferowania przez Ryśka pryszniców, a nie kąpieli ;)
UsuńJeszcze "wyglądam jak idiota" mi się skojarzyło z jedną wypowiedzią Ryśka, ale nie wiem, czy to Twoje zamierzenie czy już moja interpretacja i podpowiedzi pokręconego umysłu ;))
Jeannette jestem pod prawdziwym wrażeniem Twojej determinacji i w dowód uznania mianuję Cię niniejszym "czytaczem między wierszami" i "poszukiwaczem ukrytych znaczeń". :)) Pamiętaj, że tytuły zobowiązują, ale jednocześnie nie można się nimi zbytnio chełpić, bo to nie przystoi ich Szanownej Posiadaczce a co gorsza mogłoby wywołać niepotrzebny zamęt w naszym zacnym gronie. :)
UsuńNie zamierzam się niczym chełpić, ale bardzo dziękuję i jest mi niezwykle miło :))
UsuńJeannette
Jako tolkienistka "mniej lub bardziej ortodoksyjna", ale zawsze tolkienistka, w zasadzie czytać tego nie powinnam, ale przeczytałam i spłakałam się ze śmiechu. Dzięki, Eve, za rozproszenie żałobnych chmur wiszących nad moją głową po wczorajszym seansie. :) Parodia filmowa pierwszej wody. Jak wiesz, filmowego Thranduila lubię i aż mi szkoda, że z taką żaBunią postanowiłaś go zeswatać. Ale cóż - miłość jest ślepa, a najważniejsze, by tę miłość w końcu znaleźć, tak więc wszystkim bohaterom zaserwowałaś solidny happy end.
OdpowiedzUsuńFakt, gdyby Smaug nie zginął śmiercią tragiczną (aczkolwiek nie przedwczesną), mieliby w Ereborze fantastyczne ogrzewanie podłogowe - widać było w "dwójce", jak pięknie potrafił rozgrzewać posadzkę. Od solidnego Smaugowego podmuchu Thorin musiałby śmigać po posadzce jak baletnica - na czubkach palców 0- tak by go kamień parzył. Przypominam sobie, że jak pierwszy raz ukazały się moim oczom w H1 komnaty Ereboru, to pomyślałam sobie: "Ładnie, pięknie, ale jak oni to do licha ogrzewają?" Widzę, że to samo mniej więcej chodziło nam po głowie :-) Chyba że to taka zahartowana rasa była - a poza tym w wielkich jaskiniach temperatura zwykle jest constans.
Eulalii można pozazdrościć... Ciągu dalszego, bo czyszczenie butów, czy tym bardziej skarpetek kogoś, kto o higienę dba w sposób... dość wybiórczy... do przyjemnych czynności się raczej nie zalicza. :-)))) Feromony - a i owszem, poproszę, ale może nie w tak skondensowanej formie i nie w takim natężeniu. ;-P
Na dziś wieszam sobie nad łóżkiem motto:
"To krasnoludy od wieków mają największe i najpiękniejsze klejnoty w Śródziemiu".
No ba! Się wie! :-)
Lubisz Thranduila? No jedna rozsądna :D
UsuńJeannette
Dziękuję, Kasieńko. Rozumiem, że mimo bycia tolkienistką nie cierpisz na żaden z wyżej wymienionych objawów, bo nie jestem pewna czy wymienieni lekarze podpisali kontrakt NFZ na nowy rok. :) Zatem gdybyś potrzebowała pomocy, to lepiej by było to dziś, lub jutro do północy. :)
UsuńObawiam się, że Smaug musiałby przejść bardzo intensywne szkolenie, by zdobyć ostrogi kotłowego i nie przypalać stóp mieszkańcom Samotnej Góry. Thranduila, jak wiesz, nie lubię, więc i tak byłam łaskawa, że pozwoliłam mu na poderwanie pasku... znaczy Żabeńki przeznaczonej pierwotnie Thorinowi (oczywiście TYLKO w zamyśle Balina - NIE moim:) Cieszę się, że żałoba już mniej dotkliwa.:)
Jeannette, Thranduila filmowego lubię za to, że jest jak żywcem przeniesiony z kart "Silmarillionu". Elu Thingol, wypisz-wymaluj :-) No, może nie licząc tych "gąsienic" zamiast brwi. A "Silmarillion" i jego bohaterów darzę wielkim i ślepym uwielbieniem.
UsuńEwciu, żadne objawy niepożądane ani alergiczne nie wystąpiły, a nawet gdyby wystąpiły, to obawiam się, że jednym właściwym lekarstwem byłby Thorin we własnej postaci, stosowany w formie okładów tyle razy dziennie (i nocnie), ile się da.
Trzeba do powieści wprowadzić dodatkowy element pt. "Jak wytresować smoka".
Wiem, że lubisz happy endy i życzliwa jesteś światu, więc i Thranduilowi-Podbipięcie (właściwie to pan Podbipięta ze swoimi trzema głowami przy sześciu głowach Thranduila wysiada) zapewnisz szczęśliwe zakończenie na miarę swojej sympatii do niego :-)
"Silmarillion" to jedna z moich ulubionych książek, Kasieńko ;)
UsuńA Thranduila lubię, bo lubię postacie, których nikt nie lubi :)). Od zawsze uwielbiałam postacie niejednoznaczne i czarne charaktery - w "czerwonym kapturku" kibicowałam wilkowi ;D. Bo wolę sama znaleźć dobro w kimś, kto na pozór nie zasługuje na nic, niż mieć wszystko podane na tacy i wszystko wiedzieć od początku ;)
Jeannette
Tresurą smoka ( Jeśli Targaryenowie odmówią) może zająć się niejaki Czkawka, syn Stoicka Ważkiego władcy osady na wyspie Berg. Czkawka ma duże doświadczenie ze smokami różnych gatunków. :) Nada się!:)
UsuńI chyba Czkawka będzie lepszy "w te klocki", bo smoki trasowane przez Targaryenów to takie raczej machiny bojowe niż pomocnicy człowieka (bądź też krasnoluda). Smauga-niszczyciela już mieliśmy, wystarczy. Czkawka mógłby się z gadem dogadać (nieźle to zabrzmiało) i tak go przekabacić, by ten z własnej woli stał się pożytecznym i grzecznym zwierzątkiem domowym :)
UsuńDorabiającym jako niańka i górska kolejka dla dzieci z Ereboru - oczywiście po godzinach.:) Na umowę - zlecenie. :) Targaryenów zostawmy może lepiej - jeszcze podkręciliby niszczycielskie zapędy gadziny i całe Śródziemie poszłoby z dymem - nawet Duduś zamknięty w swoim pałacu mógłby się przysmażyć, gdyby Smaug z Balerionem poszli w tango.:)
UsuńA propos Thranduila- bo najlepszy charakter, to ani nie ten całkiem "biały" ani nie ten całkiem "czarny";) tylko taki fifty-fifty;)
UsuńRobin
Dokładnie tak, Robin ;)
UsuńJeannette
Pewnie, że niejednoznaczny charakter jest najlepszy, bo najciekawszy. Taki Skrzetuski może doprowadzić do szału. :) Tylko wybaczcie - na Thranduila, vel Dudusia mam prawdziwą alergię - i tego książkowego i filmowego. Nic na to nie poradzę - "to silniejsze ode mnie", że posłużę się słowami innego niejednoznacznego - Valmonta.:)
UsuńHehe, nie każdy każdemu pasuje, Eve ;). Ja też jestem alergiczką ;PP
UsuńJasne. Inaczej byłoby trochę nudno.:) Ale jak rozumiem, Thranduil nie wywołuje u Ciebie ataków alergii.:)
UsuńNie, Thranduila bardzo lubię :). Szkoda, że Tolkien nie poświęcił mu więcej uwagi. Ale jest wiele postaci, na które mam alergię. U Tolka akurat nikt mnie jakoś specjalnie nie drażni, choć nie przepadam za Eowiną, zwłaszcza filmową ;). Ale tak ogólnie to na pewne postacie mam uczulenie ;)
UsuńJeannette
Ha- i jedno z czym się nie zgadzamy Jeannette;) Eowina to u mnie nr 1, ex aequo z Boromirem (książkowym;)) Eo filmowa mnie zadowala- szkoda tylko, że tak mało jej było i szkoda że tak mało scen z Faramirem, chociaż ten filmowy jest tak haniebnie nie-gondorski, że może to i dobrze:P Natomiast postać książkowa jest świetna pod względem psychologicznym. Aż nie do wiary, że Tolkienowi chciało się stworzyć tak wielowymiarową postać kobiecą. Jak niektórzy mogą go w ogóle nazywać szowinistą??:)
UsuńSzczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich:)
Robin
Ja też lubię Eowinę i też żałuję, że w filmie było jej tak mało - silna, waleczna, zdecydowana kobieta, wie czego chce i nie boi się tego okazać.
UsuńTak, ale ponadto dochodzi jeszcze druga strona- mroczniejsza- rozpacz "zamknięcia w klatce" i błędne rozpoznanie własnego "powołania", co doprowadza ją na skraj załamania psychicznego- i szukania śmierci na polu walki.
UsuńRobin
Wiedziałam, że zaraz tu coś naskrobiesz na ten temat, Robin ;))
UsuńOczywiście zgadzam się i z Tobą i z Zosią, że Eowina to wspaniale napisana, silna postać. Czyli generalnie taka, którą powinnam polubić. Ale nie lubię :). A już z penością podpadła mi tym swoim ganianiem za Aragornem ;)
Tolkien szowinistą? A gdzie tam! On po prostu znał swoje słabości i nie robił nic na siłę :). I czasem myślę, że Peter powinien wziąć z niego przykład i nie zabierać się za coś, czego nie potrafi ;P
Wiesz Jeannette, w którymś z numerów Aiglosa jest świetna analiza Eowiny. Może zrobię skan albo fotki i ci podeślę. Przeczytasz- mam nadzieję zrozumiesz, że to całe "ganianie za Aragornem" ma dużo głębszy sens;))
UsuńRobin
No może, może... Od psychologicznej strony ta postać jest naprawdę świetna, tylko... no jakoś za nią nie przepadam. Morwenę lubię ;))
UsuńChciałabym jeszcze raz podziękować Wam Wszystkim za przeczytanie opowiadania i tak miłe komentarze. Naprawdę to doceniam i cieszę się, że moja pisanina spodobała się Wam.
OdpowiedzUsuńSzczególnie jednak, chciałabym podziękować Ani i Kate za to, że namówiły mnie na to szaleństwo, za wsparcie i za wszelkie dobre rady. Dzięki, Dziewczyny!
Och, zarumieniłam się jak świeżutki pomidorek w środku lata! :)
UsuńNie dziękuj - to ja dziękuję, że mogłam dzielić z Tobą nasze wspólne uczucie do Jego Wysokości i tę sympatię do pięknych, usłużnych Mu kobiet. Uwielbiam Eulalię tak samo jak moją Luthien (jak moje obie Luthien :), i szczerze mówiąc... chętnie zatrudniłabym się na jej miejscu. No ale do rzeczy: liczę na to, że to nie Twoja pierwsza randka z Jego Królewską Mością. Już my coś wymyślimy :)
No dobra, porumieniłam się, a teraz wracam na imprezę :)
Też uwielbiam Twoje obie Luthien i lepiej zostawię już króla w spokoju. Najważniejsze, że jest szczęśliwy.:) Baw się dobrze na imprezie!:)
UsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku, Drogie Siostry!
I ja się rumienię Eve. Ale to dla mnie wielka radość, że zechciałaś się podzielić tym przezabawnym opowiadaniem, i że ten nerwus Thorin jest szczęśliwy :-)
UsuńSzczęśliwego Nowego Roku!