Tym razem z sesji zdjęciowej autorstwa Genaro Molina / Los Angeles Times. Źródło zdjęć: hero complex. Można tam również ciekawy wywiad z moim ulubionym aktorem.
środa, 17 grudnia 2014
49 komentarzy:
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aniu! Dzięki za zdjęcia (szczególnie pierwsze:), ale przede wszystkim za link do artykułu. Ciekawy i taki ciepły.
OdpowiedzUsuńEve , nie wierzę ,że tak intelektualnie podeszłaś do tego postu Ani ! Przy takich zdjęciach masz siłę zachwycać się artykułem, bardzo fajnym , ale tylko artykułem.
UsuńMoże jakaś wizyta u okulisty ? Przepraszam jeśli wydałam Ci się niemiła , ale to tylko z troski o Ciebie .
Basia
Basiu, dzięki z troskę. Dziś faktycznie odebrałam mocniejsze okulary. :))
UsuńNa swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że zdjęcia mowę mi odebrały, więc wolałam napisać o artykule. Poza tym staram się (nie zawsze mi to wychodzi:) trzymać się zasady, niepisania komentarzy o samum panu A.:)
Eve, wysoko sobie ustawiłaś poprzeczkę - niełatwa to zasada. Poza tym, rzeczywiście często Ryśka podobizny działają wręcz paraliżująco i trudno coś napisać, gdy ręce się trzęsą jak w delirce:)
UsuńBasiu, masz rację, że intelektualne podejście do tego postu to niezdrowy objaw:) Rysiek, wybacz, ale niestety często wpierw się w ciebie wgapiamy do woli, a dopiero potem przyswajamy co mówisz. Ale to to twoja wina, tylko i wyłącznie. Specjalnie nas rozpraszasz, a oblizywanie ust to już po prostu złośliwość:)
Zosiu, ja jestem twarda. Dam radę.:) I kto tu mówi o zdrowiu? Chyba wszystkie jesteśmy "lekko" na bakier ze stanem psychicznym.:) A jak mam okazję, to wolę najpierw przeczytać, a potem oglądać - odbiór jest wtedy wzmocniony.:)
UsuńEve, wiadoma sprawa, że mimozą nie jesteś - wszak życie z Mulliganem to nie bułka z masłem:) Tylko naprawdę twarda sztuka może się oprzeć sile widelca i spojrzenia znad kieliszka:)
UsuńOdwrotna kolejność jest nie wskazana, bo jak się człowiek zapatrzy, to już nie wie co czyta - ja ciągle jestem na etapie oglądania obrazków:) Niestety:( Porter mnie pociesza, że za jakieś 5 lat sobie poczytam. Złośliwy jest, prawda? Żmiję na własnej piersi wyhodowałam:)
Zosiu, wiesz jak jest - mieszkanie z John'em to ni przelewki. Nawet kiedy się go "udomowi".:)
UsuńPorterowi powiedz, żeby nie był taki dowcipny, tylko zorganizował Ci obóz treningowy z angielskim.:)
Myślę, że mimo "udomowienia" nie można tracić czujności - John to drapieżnik - inteligentny i nieprzewidywalny - nie ma to, tamto. Ale w Tobie trafił na godnego przeciwnika i dlatego właśnie jesteś jego ulubioną "stupid woman":)
UsuńSłyszałeś, Porter? Potrenowałbyś mnie trochę... językowo - tylko nie każ mi tego głupiego kapelutka zakładać:)
To jeszcze go nie wyrzuciłaś? Kapelutka - nie Portera.:)
UsuńGłupi kapelutek byłby narzędziem kary. Gdybyś nie spisała się... językowo, to za karę musiałabyś chodzić w kapelusiku. Przez godzinę, przez pół dnia, przez dzień - w zależności od wagi przewinienia.
UsuńA tak żeby nie komentować zupełnie nie na temat to ten piękny sufit przypomina mi sklepienie warszawskich Filtrów. Rysiek, chcesz mieć klimatyczną sesję zdjęciową? To przyjeżdżaj do Polski - ładnych miejsc, wnętrz, dobrej kuchni i ciepłych serc u nas dostatek.
Kapelutek jest jak bumerang - co go wyrzucę, to zaraz znajduję w którejś z szuflad. Podejrzewam, ba! Jestem pewna, że John przynosi go z powrotem ze śmietnika - ma do niego (kapelutka, nie śmietnika) jakiś dziwny sentyment. Chociaż, my tak właściwie również, bo temat kapelutka ciągle powraca. Jak bumerang. Może ja sama przynoszę kapelutek ze śmietnika?:)
UsuńA co byłoby narzędziem nagrody? Wiem! Biały podkoszulek z wycięciem w serek!:) Żeby go założyć, musiałabym go wpierw zdjąć z Portera. Podoba mi się taka nagroda. Ależ by mi nauka szła, oj!
Tak, Rysiek przestań się włóczyć po dalekich krajach i przylatuj do Polski - to o rzut beretem od Londynu. Klimaty miałbyś tu takie, że nie chciałbyś wyjeżdżać. Gdzie indziej będziesz mógł sobie zrobić zdjęcie na tle kwitnących słoni?:) No, gdzie?
Cieszę się Eve, że również dostrzegłaś wyjątkowość tego wywiadu. Mnie wciąż zachwyca fakt, że Peter Jackson nie mając pomysłu na scenę zapytał RA o jego interpretację scenariusza.
UsuńA pierwsze zdjęcie jest już tapetą w moim telefonie, chociaż ten czerwony kolor niezbyt mi odpowiada. ;-)
Panie Armitage, czy nie uważa pan, że to wręcz nieprzyzwoite wyglądać tak... tak..., że patrzącym na te zdjęcia tchu brak? Czy wie pan, ile kobiet na całym świecie zapomniało, że należy oddychać, gdy spojrzało w pana stalowe oczy, przyjrzało się opiętemu marynarką bicepsowi? I to kobiet inteligentnych, zdrowo myślących, które przed ujrzeniem pana po raz pierwszy, nigdy aż tak nie głupiały na widok mężczyzny? Dwoma pierwszymi zdjęciami mnie pan obezwładnia, ale dobija mnie pan zdjęciami pod Guy'owym sklepieniem - innego miejsca na pstrykanie fotek nie mógł pan znaleźć? Chce mnie pan pozbawić tych mizernych resztek zdrowego rozsądku? Tylko niech pan nie mówi, że skądże, gdzież tam, to przecież nie pan, to wina fotografa, światła i tych pięknych kolumn i korytarzy, pan niewinny jest jak dziecię - jak zwykle zresztą. A to wszystko, co z pana emanuje i życie nam rozjaśnia, to tak samo jakoś się dzieje. Cóż mogę powiedzieć? Tylko to, że kocham pana, panie Armitage:)
OdpowiedzUsuńOch, tak brak tchu podczas oglądania RAzdjęć to dość częsta dolegliwość. ;-) I zapewne się powtórzę, ale bardzo lubię kiedy RA na zdjęciach ma kilkudniowy zarost.
UsuńNo to jestsmy we dwie ....na te chwile...nawet moj maz zaakceptowal takiego rywala ....kocham Go juz oficjalnie
OdpowiedzUsuńMARtusia
To znaczy, że mąż jest z najwyższej półki:) A poza tym, taki rywal to jest rywal z prawdziwego zdarzenia - warto się starać:) Dobrze jest nie musieć ukrywać swych uczuć - ja mam w domu solidną ściankę Ryśkową i gadżecików różnych sporo.
UsuńZosiu ...tak jest z najwyższej półki i chodzi po najwyższych górach. "Konkurować" z kimś takim jak pan Armitage jest... z góry skazane na przegraną ale zawsze można spróbować ;-) Oj zazdroszczę tej ścianki ...i tych gadżecików również (co masz za skarby?)ja mam tylko małe, wycięte zdjęcia z gazet na lodówce ..bu bu
Usuńpozdrawiam
MARtusia
MARtusiu, mam 44 zdjęcia, wydrukowane na pięknym fotograficznym papierze w formacie A4, kubeczek z ustami Ryśkowymi - pije się z jego ust:), koszulkę z Porterem, koszulkę z napisem: "If lost return to Richard Armitage" (Eve mnie tak wyposażyła przed wyjazdem do Londynu na "The Crucible"), poszewkę na jasiek z wizerunkiem Proctora (zdjęcie z nagim ramieniem), skarbonkę z wystawiającym język Guy'em, podkładkę pod myszkę z Porterem topless (naprawdę miło trzymać na niej dłoń), fartuszek z dłonią Portera... jakby to ująć? Chwytającą za serce - tyle że po prawej stronie:), czapkę Chopa - pamiętasz zdjęcie Ryśka w takiej włóczkowej ciemnopopielatej czapeczce, założonej w pół czoła, i wystający spod niej kaloryferek?, oczywiście duży kalendarz ścienny i mały biurkowy, i oczywiście plakat teatralny, program i bilet na sztukę. Chyba o niczym nie zapomniałam - lubię mieć Ryśka dookoła siebie:) Budzę się rano i pierwsze co widzę, to są jego piękne oczy - niestety, tylko na papierze:)
UsuńBoże...
Usuń"Boże, też tak chcę" czy "Boże, to przerażające"?:)
UsuńOprócz skarbonki , Boże też tak chcę , poszewkę na jasiek w 2 egzemplarzach.
UsuńTak mnie zatkało,że nie podpisałam się poprzdnio
Basia.
Dlaczego, Basiu, bez skarbonki? Czyżbyś nie darzyła Guy'a zbytnim sentymentem?
UsuńNa ramieniu Proctora śpi się bardzo dobrze:)
Zapomniałam! Mam jeszcze przepiękny, płócienny woreczek z wizerunkiem Portera i napisem "Porter's girl" - to pierwszy Ryśkowy prezent-gadżecik (od Kasieńki).
UsuńGuy'a uwielbiam i to bardzo , ale ten język jakoś mnie odstrasza.Co do Proctora , to nie mam wątpliwości co do spania. Dlatego chcę mieć dwie poszewki .
UsuńBasia
Ależ Basiu, Guyowy języczek figlarny jest bardzo i na tej skarbonce kojarzy się jednoznacznie. Zresztą skarbonka ta to bezpośredni efekt pewnego mojego zabawnego (nomen omen) przejęzyczenia.
UsuńDwóch Proctorów na raz? Zachłanna jesteś, Basiu :) Ale kimże my jesteśmy, by miłość do Ryśka ganić?
Bardzo figlarny - Guy nie wywala jęzora, tylko dyskretnie go prezentuje. Obiecująco:)
UsuńChyba zabrakło mi wyobraźni co do tego języczka .A coś bliżej o przejęzyczeniu?
UsuńBasia
W skrócie: kiedyś, pisząc o Guyu, wspomniałam o "monetach", tylko że zamiast literki "o" wstawiła mi się zupełnie inna.
UsuńRozumiem.
UsuńBasia
Zosiu....brak mi slow...
Usuń. wow no po prostu wow. Imponujace zbiory, zdecydowanie jestes otoczona Rysiem. Proponuje dodac cos jeszcze.....mnie codziennie budzi Jego czekoladowy glos ♥♥♥polecam, pozdrawiam i dobrej nocy MARtusia
MARtusiu, żeby Ryśka audiobooki zmieściły się na moim Mp3, to wyrzuciłam wszystko inne:)
UsuńZapomniałam jeszcze o zakładkach do książek i naklejkach.
DobRAnoc
Witaj w klubie MARtusiu, bo myślę, że jest nas znacznie więcej niż dwie. ;-)
UsuńZosiu, widzę że nikt nie jest Ci w stanie dorównać. Fiu, fiu....jestem pod wielkim wrażeniem Twoich zbiorów.
UsuńAniu!!
UsuńDzięki za przyjęcie do klubu, ale przecież ja nie taka tu nowa i wzdychająca choć zaledwie półtoraroczna ;-)). Choć rzadko pisuję, często czytam, zaglądam codziennie. Czyżbyś nie miała listy całego Zgromadzenia Sióstr Wielbiących RA ??
Pozdrawiam przed Świątecznie
MARtusia
Ależ MARtusiu, ja nie twierdzę że jesteś tu nowa, tylko że jesteś w klubie oficjalnie zakochanych, bo nie wszystkie tu zaglądające zaliczają się do tego klubu. :-)
UsuńRównież gorąco pozdrawiam :*
A to trzeba się jakoś oficjalnie wpisać do tego klubu ? Należy coś zadeklarować ?
UsuńBasia
Myślę, Basiu, że należy zadeklarować miłość - po prostu :))
UsuńNie, absolutnie nie trzeba Basiu. :-) Ale nauczyłam się już, że różne są motywy zaglądania na bloga i nie zawsze są one związane z uwielbieniem dla RA.
UsuńTo prawda , że z różnych powodów ludzie tu zaglądają . Myślę ,że moim wyrażeniem uczuć jest to ,że regularnie zaglądam tu od wczesnej jesieni 2012 . Może późno sie odezwałam ale widać mam długą rozbiegówkę .
UsuńBasia
Też odezwałam się dużo później niż zaczęłam tu wchodzić :)
UsuńWażne, że się odezwałaś Basiu :-) I doprawdy nie przypuszczałam, że jesteś „zaglądaczem” z tak długim stażem, to naprawdę miłe:-)
UsuńBo czasem trudno się przełamać i napisać, ale jak mawiają najtrudniejszy pierwszy krok…;-)
UsuńPrawda , a po tym pierwszym kroku to już nałóg pisania .Uwierz , że nic tak nie relaksuje po stresie jak pisnie zwami a czasem wystarczy samo czytanie .
UsuńBasia
Wiem Basiu i również to doceniam, i muszę przyznać, że dla mnie to też niesamowity relaks nie tylko ze względu na możliwość poprzebywania w RAświecie.
UsuńTo ja też dołączam do klubu beznadziejnie zakochanych w panu Riczardzie Armitydżu!Vera
OdpowiedzUsuńVero, dlaczego "beznadziejnie"? Przecież wiesz, że nadzieja umiera ostatnia, a potem zmartwychwstaje:)
UsuńTo chyba jedyny taki klub Vero, ale fanie wiedzieć, że RA nie jest Ci obojętny ;)
UsuńBoskie :3 będę wpadać i komentować :)
OdpowiedzUsuńBoskie, bo sam RA jest boski, jak podpowiada mój tzw. obiektywizm. ;-)
UsuńBędzie mi bardzo miło, jeśli jeszcze tu zajrzysz.:-)