piątek, 28 lutego 2014

Happy Guy Day! I zaopiekuję się tobą...

Dziś chciałabym Wam przypomnieć sir Guy’a z drugiego sezonu serialu BBC „Robin Hood”, ( czyżbym słyszała „och nie, znowu”? :-)). Odcinka siódmego zatytułowanego „Show Me The Money”. Dla przypomnienia, ojciec Marian umiera uprzednio wykradając Szeryfowi dokumenty Czernych Rycerzy, a Sir Guy zauważa, że strażnik jej ojca został zabity sztyletem Marian. Następnie Sir Guy zwaraca się do Marian:
Richard Armitage jako Sir Guy of Gisborne w serialu BBC "Robin Hood" S2E7 "Show Me The Money". Mój screen.

Sir Guy: Posłuchaj. Tu może być niebezpiecznie dla ciebie.
Marian: Dlaczego?
Sir Guy: To chyba twoje, jak sądzę. (pokazując sztylet) Strażnik twojego ojca został tym zabity.
Marian: Nie obchodzi mnie to!
Sir Guy: Ale Szeryfa to obchodzi. A kiedy się dowie, że twoim sztyletem zabito jego strażnika, wtedy cię powiesi.
Marian: Nie…







































Sir Guy: Pozwól, że się tobą zaopiekuję. Ochronię cię. Zawsze mi na tobie zależało, Marian. Moje uczucia. Myślałem, że odeszły. Ale jednak nie. Są silniejsze niż kiedykolwiek.


Nawet jeśli po chwili Sir Guy zauważa, że to jego zachowanie było nie na miejscu, to mnie i tak chwyta za serce. 



92 komentarze:

  1. To zachowanie Guya nie było nie na miejscu. Rozczulił się po prostu facet. Biedna Marian została bez ojca, bez domu, całkiem sama na tym złym świecie i wśród złych ludzi. Każdego mężczyznę by chwyciło za serce, nie tylko Guya. A że później trochę go poniosło z tym całowaniem... Zadziałała tu zwykła chemia i bliskość drugiej osoby, do której przecież zawsze czuł miętę.
    Chociaż owszem, Marian mogła sobie wtedy pomyśleć, że Guy najzwyczajniej na świecie bezczelnie wykorzystał sytuację, by się do niej zacząć dobierać.
    Ot, dobre miał chęci nasz ulubieniec, ale wyszło, jak wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak wieczny pech nad nim ciążył. Zgadzam się chciał dobrze, chciał pocieszyć jak umiał, zwłaszcza, że wciąż miał nadzieję, że Marian coś do niego czuje, chociaż to on sam przyznał, że jego zachowanie było nie na miejscu. Ale tu podobało mi się, że Guy umie okazać swoje uczucia, te głęboko schowane przed światem.

      Usuń
    2. Zgadzam sie z wypowiedzią Twoja, Kasieńko, w całej rozciagłości. Całowania pewnie początkowo nie planował, ale jak już poczuł zapach jej włosów, bicie jej serca w jego ramionach i gładkość jej policzka przy swej szyi... to go poniosło.
      I mam jedno krótkie pytanie - czy Robin mówił kiedyś tej dziewusze tak szczerze i ciepło o swoich uczuciach? Ja nie pamietam. Mówił "come nad join my gang". To zdecydowanie co innego. Jego deklaracje jak dla mnie zawsze miały posmak "interesu" do Marian (jak to dobrze, że dla nas szpieguje!) lub popisywania się (jak choćby pamietne, widowiskowe rozgonienie przyjęcia zaręczynowego Marian i Guy'a w Locksley).

      Usuń
    3. Faktycznie, nie przypominam sobie aby Robin mówił o swoich uczuciach ( ale nie jestem fanką Robina, tego Robina doprecyzuję, więc mogłam nie zauważyć ;)).

      Usuń
    4. Wielkie TAK,całowanie wyszło przy okazji,tym bardziej że Marian nie oganiała się tym razem od Guy'a jak to zawsze prawie miała w zwyczaju,tylko wręcz przytuliła się do Niego,a Robin faktycznie zachowywał się jakby okazywanie uczuć-no to całusek w nagrodę,bo teraz wiemy o planach Szeryfa-było nie wiem,po niżej Jego godności?bo przecież sprawa jest najważniejsza!Ja mam taką uwagę-bo zawsze macie Marian za złe,że nie leciała na Guy'a tylko trzymała się twardo Robina-ja Jej nie potępiam,bo była konsekwentna do bólu-jak się zakochała-fakt że w wymoczku,to się tego trzymała i nawet taki piękny Guy nie dał rady tego zmienić,była niezależna,miała swoje przekonania-to Ona wymyśliła nocnego strażnika,grubo przedtem zanim Robin objawił się jako zbawca biednych,i mimo swoich uczuć do Robina,potrafiła w Gisbornie dostrzec dobro.Wracając do tej sceny, to mnie rozwala mina Guy'a jak Marian już ucieka a on opiera się o mur i właśnie robi minę-chciałem dobrze,a wyszło jak zwykle...Badyl

      Usuń
    5. Och, ja nie mam za złe Marian, że nie odwzajemniała uczuć Guy’a ale nie podobało mi się, że go tak zwodziła. A ten każdy jej uśmiech, jej troskę o niego brał za coś więcej. A Marian przytuliła się do Guy’a bo była w szoku po śmierci ojca.

      Usuń
    6. O tak, Badylu - ta mina Guya to majstersztyk. Biedaczek w brodę sobie pluje, że nie mógł się opanować i przez to wyszedł na jakiegoś zboczonego napaleńca. A przecież chciał tylko Marian pocieszyć, udowodnić jej, że nie jest sama, że zawsze będzie mieć w nim wsparcie, że może na niego liczyć... No i co? Jak może mu dziewczyna zaufać, skoro zrobił z siebie kogoś, kto tylko czekał na moment jej największej słabości, by trochę pofolgować zmysłom.
      Biedaczysko!

      Usuń
    7. Postałam chwilę pod kawiarnią i tak nieśmiało zaglądam, czy na mnie Ania srogo nie spojrzy za moje wczorajsze rozpasanie, przycupnę z boczku i powiem, że Guy tak się ucieszył, że Marian się do niego przytuliła, jego serce chyba podskoczyło radośnie, że trudno dziwić, że w połączeniu z jej bliskością trochę go poniosło. Rzeczywiście - biedaczysko - tak się stara biedny i miota między młotem a kowadłem: Marian i szeryfem - pragnieniem miłości i władzy. Tak nisko się ceni, że myśli, że władza i bogactwo stanowią o jego wartości.

      Usuń
    8. Eeeeee, Zosiu, jakie tam rozpasanie. Zwykłe żarciki :))) I jak zwykle urocze. Poza tym wszystkie rozrabiałyśmy...

      Usuń
    9. Zosiu, nie masz co się chować:-)
      I znów sir Guy źle ocenił sytuację ;)

      Usuń
    10. On się chyba wcale nie ceni,jest wyzuty z poczucia własnej wartości chyba od czasu młodości-nikt Mu przecież nie wierzył że nie on spowodował pożar,był synem trędowatego,czyli na przegranej pozycji,a potem został sam z siostrą,pewnie wtedy nauczył się,że tylko pieniądze i władza mają znaczenie.No i nikt go nie kochał-rodziców nie było,Izabela niezłe ziółko,raczej go nienawidziła za swoje małżeństwo-zero życzliwości skądkolwiek,to się skupił na uśmiechach Marian.Badyl.

      Usuń
    11. Masz rację Badylko, Guy nie miał szansy nauczyć się kochać, ale mimo wszystko nie poddawał się. Mnie naprawdę wzruszyła jego gotowość do zaopiekowania się Marian, szczególnie wziąwszy pod uwagę całe jego obciążenie jakim niewątpliwie był Szeryf, który grał na jego ambicji.

      Usuń
    12. Dziękuję Aniu, siadam wygodnie na kanapce (obiecaj mi, że jeśli przekroczę granicę to bez obcyndalanek wyślesz mi "mejla" z żółtą kartką). Nad Guyem fatum krąży jak w greckiej tragedii. Im bardziej się stara, im więcej go to wszystko kosztuje emocjonalnie, im bardziej się odkrywa - tym gorzej na tym wychodzi/ jest postrzegany. Wiecie co mi się podoba? To, że Allan (wiem, postać dość kontrowersyjna - aż dziw, że w tym serialu się taka pełnokrwista postać znalazła) dostrzega w Guyu dobro, jest mu Guya żal - nie potępia go. Może dlatego, że sam błądzi, a może widzi, że "bad Guy" to tylko maska. Marian nie zastanawia się co Guy myśli i czuje a Allan owszem tak - widzi to.

      Usuń
    13. Może dlatego, że od samego początku Allan do tych idealnych banitów ( mam na myśli drużynę Robina ;)) nie pasował. A do tego jest świetnym obserwatorem, czasem miałam wrażenie, że on jako jedyny, kiedy jeszcze był przy boku Robina, nie do końca wierzył w uczucia Marian.

      Usuń
    14. Allan zachowuje się jak mentor w stosunku do Guy'a i uczy go jak syna jak być twardym i nie dawać się oszukiwać,nie okazywać słabości bo słabi są przegrani,czyżby ktoś jednak lubił Guy'a?a moze raczej troszczył się o niego?Zosiu tak!Szeryf to perełka,jeden z 2 obłąkańców w tym filmie i świetny w swoim szaleństwie-książę Jan jako psychopata też mi zaimponował.Badyl

      Usuń
    15. Cholera cały czas myślałam o Szeryfie a pisałam o Allanie-błąd rzeczowy.Badyl

      Usuń
    16. Myślę, że Allan zdaje sobie również sprawę z tego, w jak wąski kanał pakuje się relacja Marian - Guy. Jakby przeczuwa, że to musi skończyć sie marnie. Że tak niefrasobliwe zwodzenie zakochanego Guy's doprowadzi do nieuniknionej katastrofy.

      Usuń
    17. Szeryf lubił tylko siebie i swoją władzę. Manipulował Guy jak tylko się dało, przerzucał swoje chore ambicje na Guy’a wmawiając mu, że właśnie tego chce. A ten nie mając ojca za bardzo mu wierzył, dlatego podobało mi się kiedy na początku 3-ciej serii Guy zmienił postrzeganie Szeryfa ( o czym był zeszłotygodniowy post)

      Usuń
    18. Nadgorliwość neofity,z mojej strony,skoro już znam fabułę to mogę podyskutować...no i masz,ale z szeryfem obstaję przy swoim,manipulacje manipulacjami, Szeryf mimo wszystko udzielał mu nauk i nie odebrałam ich jako manipulacje wyłącznie,raczej jako przestrogi.Badyl.

      Usuń
    19. Ale Badylko, jaka to lekcja płynąca od Szeryfa, który twierdzi np. że „kobiety to trędowate istoty”. Czy to, że SZ. miał jakieś przykre doświadczenie z kobietami ( przy jego charakterze nie dziwię się;-)) ma to oznaczać, że i sir Guy też takie będzie miał?

      Usuń
    20. Kojarzę taką naukę dla Guy'a:
      Guy pyta Szeryfa w I odcinku II sezonu czy (moje wolne tłumaczenie:)) ma użyć siły jeśli Marian i jej ojciec nie zechcą przyjechać do zamku po dobrej woli. Na co szeryf patrzy na niego z politowaniem (ależ ty chłoptasiu jeszcze młody) i mówi, aby nasz Guy tak czy inaczej użył siły. To jego "use force anyway" zawsze mnie rozkłada na łopatki.

      Usuń
    21. Każda potwora znajdzie swojego amatora-to i może Szeryfowi się trafiło i niekoniecznie źle-kobiecie współczuję,chodziło mi raczej o to że Szeryf zauważył,że Guy robi się przez Marian rozkojarzony?mniej konkretny,a ona Go raczej zbywa,Badyl

      Usuń
    22. A tu trzeba przyznać rację Badylko, Szeryf był świetnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości.

      Usuń
    23. Hi hi też pamiętam tą naukę szeryfa, Rebecco :)

      Usuń
  2. No fakt,że ładne to z jej strony nie było,to zwodzenie,ale ona generalnie wszystkich facetów,a raczej ich uczucia trochę lekceważyła jeśli uważała,że ma rację-że robi to w myśl jakiegoś większego dobra,ojca i jego zakaz dotyczący nocnego strażnika za przeproszeniem olała,Robinowi też nie dała się podporządkować i dalej "strażnikowała"a on biedny tak się przecież o nią martwił.Badyl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo to dziwna kobieta była ;-) Próbowała być tak bardzo niezależna i już pomijam fakt, że w średniowieczu nie pomyślenia byłoby takie zachowanie kobiety, zwłaszcza niezamężnej.

      Usuń
  3. A fanką Robina nie jestem w żadnej adaptacji i wierz mi Aniu,gdyby nie Ryś w życiu bym się nie skatowała tym filmem.Badyl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę Babyl, ja też zapewne nie zainteresowałabym się tym serialem gdyby nie zbieżność tytułów i pamiętany z lat młodzieńczych Robin grany przez Michaela Praeda. A potem to już tylko był sir Guy

      Usuń
  4. Aniu, Badylku, jeszcze i 100 lat temu takie zachowanie byłoby nie do pomyślenia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mam wrażenie, że i dziś co niektórzy mieliby z takim zachowaniem problem ;-)

      Usuń
    2. No, w czasach Martyny Wojciechowskiej z pewnością niektóre sprawy są prostsze - samotne wyprawy na koniec świata na pewno :))

      Usuń
    3. Ja się czasem zastanawiam co myśleli ( jeśli w ogóle myśleli) twórcy tego serialu. Chyba, że to miała być parodia - coś w stylu Mela Brooksa "Faceci w rajtuzach" - ale wtedy nie powinni byli angażować Rysia.

      Usuń
    4. Tak, Rebecco, ale Martyna jest tylko jedna. :)

      Usuń
    5. Trudno powiedzieć Zosiu, o czym serialowi twórcy, czasem mam wrażenie, że pozyskali kasiorkę, zapewnienie o emisji w tv, całkiem fajnych aktorów, i … i na resztę nie starczyło…

      Usuń
    6. Fakt, na konsultacje z historykami to chyba kasy z budżetu im już chyba nie starczyło, ale jak pisałam w innym miejscu, makijażystka była opłacana nieźle, bo Marianka w niektórych scenach ma taki makijaż, że nie powstydziłabym się wyjść z takim "na miasto" :)
      a z tymi kobietami to nie wiadomo, może i jedna na milion buntowała się panowaniu mężczyzn w każdym aspekcie życia, ale przypuszczam, że żywot jej był krótki i lądowała na stosie lub coś w tym rodzaju..
      z opowieści mojej babci wnioskuję, że faktycznie nie trzeba sięgać daleko, wystarczy skoczyć do poprzedniego stulecia (!) tak gdzieś na początek XX w. i się okazuje, że kobieta była poddana mężczyźnie a i oczywiście obowiązków miała najwięcej i zero samodzielności czy niezależności..

      Usuń
    7. Najpierw widząc Rysia i śledząc wartką akcję tego arcydzieła pomyślałam,o rany...Rysiu..jak mogłeś w tym zagrać..."Potem pomyślałam sobie że musiał mieć jakiś niesamowity kryzys,a potem stwierdziłam,jak Ty w tym zagrałeś to ja TO obejrzę-bez względu na wszystko,no i skupiłam się na tym jak ładnie grał,nauczył się strzelać z łuku,walczyć mieczem,nie wiem czy wcześniej jeździł konno,ale widać,że Mu to wychodzi i może tak zauważył te Jego zdolności P.J.i mamy Thorina?Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło,a poza tym tyle przepięknych zdjęć Rysia-Guy'a.Badyl.

      Usuń
    8. Masz rację Nati, makijażystka musiała być nieźle opłacana, zwłaszcza, że i sir Guy eyelinerem traktowała ;-)

      Usuń
    9. Każde doświadczenie uczy, Badylko tak jak i praca na planie Robin Hooda sporo Rysia musiała nauczyć. Być może właśnie dlatego mamy tak wspaniałego Thorina.

      Usuń
    10. Konsultacji z historykami to szanowni twórcy RH chyba nie mieli wcale w planach. Zresztą, gdyby chcieli choć trochę więcej średniowiecza załapać, to na pierwszym lepszym współczesnym turnieju rycerskim można się darmowo w temacie zorientować i poprawić kostiumy/ scenografię. Czytałam gdzieś, iż zamysłem twórcom był badziej "flirt" z historią, niż odtwarzanie jej realiów. Średniowiecze w Nottingham i Locksley jest mooocno umowne.

      Usuń
    11. Hihi i to jest jedyny plus tego filmu :) wydaje mi się, że kręcąc poszczególne sceny to się nie czuje, że coś jest nie tak.. ale po zmontowaniu okazuje się, że jest słabo.. no ale cóż zrobić? kontrakty chyba jakieś aktorzy podpisują, więc tak łatwo nie mogą później uciec z planu :) co by nie mówić - scena half-naked jest mistrzowska i choćby dla niej warto było nagrywać ten serial :)

      Usuń
    12. Flirt? Flirt? To nie flirt jest, tylko pełnokrwisty romans z historią. Żeby sobie pozwalać na umowność, to trzeba świetny scenariusz mieć i konwencję w jakimś konkretnym stylu.

      Usuń
    13. Taaak, i teraz wszystko jasne ;-) dzięki Rebecco :-)

      Usuń
    14. odp na post Badylki:) że plusem są piękne zdjęcia Ryśka w seksownym wydaniu "man in black leather"..
      flirtów z historią nie trawię po tym jak kolejne pokolenie dzieciaków karmią "Czterema pancernymi i psem" i każą wierzyć w bratnią miłość Armii Czerwonej :)

      Usuń
    15. Zosiu, spokojnie, to tylko określnie z jakiegoś artykułu.
      Rozumiem doskonale, że wolisz pełnkrowisty romans niż jedynie flirt z sir Guy'em.
      Tydzień temu, o ile pomnę, nawet Ci się przydarzył...:))))

      Usuń
    16. Rebecco, ja Cię bardzo proszę - Ty mnie nie podkręcaj - dzisiaj, zanim włączyłam laptop trochę na siebie nakrzyczałam i wzięłam lodowaty prysznic - nie chcę, żeby "blue eyes" zawisły na tablicy korkowej z napisem: "No entry"

      Usuń
    17. Pstt, Rebecco, mam nadzieję, że jeszcze się przydarzy ...niejednokrotnie.

      Usuń
    18. Oj Nati, zraniłaś mnie na wskroś niechęcią do "Czterech pancernych". :) Daleko mi do podziwiania czynów 'bratniej armii', ale to film mojego dzieciństwa mimo, że propagandowy knot.Świetna zabawa i takie nasze "Złoto dla zuchwałych" :)

      Usuń
    19. Zosiu, a sierżant już dotarł, że się tak nieśmiało zapytam? :)

      Usuń
    20. Miła Zosiu mogę jedynie pozazdrościć.
      Ja romansowałam wówczas jedynie z rozstrojem żołądka.
      A ta była jakaś szczególna noc.... większosć sióstr spedzała ją w objęciach sierżanta, na Guy'owych skórach przed kominkiem czy też na płaszczu Thorina pod rozgwieżdżonym niebem.

      Usuń
    21. Rebecco, nie zapominaj o Johnie M. :)

      Usuń
    22. ... lub też jako smaczny kąsek na widelcu Johna Mulligana... :))))

      Usuń
    23. Niestety, Portera coś zatrzymało ( mam nadzieję, że nie było to coś rodzaju żeńskiego) - a miałam już wobec niego pewne plany i teraz muszę się przestawić - dobrze, że jest na co.. eee , na kogo. Płaszcz Thorina, skóry przed kominkiem, widelec Mulligana? Nie, dzisiaj potrzebuję ciepła Johna Standringa.
      Eve, ja też darzę olbrzymim sentymentem "Czterech Pancernych" - Janek Kos był dla wielu kobiet tym, czym dla nas Ryś - ósmym cudem świata. Knot - nie knot - ale obsada aktorska była doborowa.

      Usuń
    24. Eve "Pancerniaki" to film mojego dzieciństwa również i pewnie jako dziecko nawet nie zdawałam sobie o co tak do końca chodzi z tą propagandą, dopiero jako dorosła kobieta widzę te wszystkie przekłamania - aczkolwiek fakt na obsadę nie ma co narzekać, Janek Kos z tymi blond włosami myślę, że również łamał kobiece serca, choć ja zawsze wolałam Grigorija - mam jednak słabość do ciemnowsłosych :)

      Usuń
    25. Popatrzcie jak to wspólnota dusz i zabaw dziecinnych (bo sądzę, że w "Rudym" na trzepaku też jeździłyście:)). W "Pancernych" najlepsze jest to, że jako dziecko nie zdajesz sobie sprawy, z tego, czego masz świadomość w wieku ...starszej nastolatki. :) Moje dzieci oglądały ten film wiele razy z takimi emocjami, jakie kiedyś towarzyszyły mnie samej. :) I nie widziały sojuszy robotniczo-chłopskiego po okiem zmarginalizowanej inteligencki, "wielkich czynów i przewodniej roli bratniej armii"... matko, tam nawet miłość do zwierząt domowych była:))
      Zosiu, masz rację, to dobrze zagrany i dobrze obsadzony film. I nie ma w nim "wpadek" ja k w RH. :)) Choć makijażystkę mieli chyba tą samą:)))
      Nati, ja też wolałam Grigorija... takie niewinne "skrzywienie" na ciemnowłosych, co rozumiesz:)

      Usuń
    26. Zosiu, sierżant ma z pewnością jakieś ważne sprawy, ale tęskni za Tobą i wróci. :) Nie martw się :))
      Przyznam Ci się (po cichu, żeby JM nie usłyszał), że od kilku randkuję intensywnie z Lucasem i chyba też będę musiała odpocząć w objęciach Johna S. :))

      Usuń
    27. Randkowanie z Lucasem jest bardzo wyczerpujące emocjonalnie, szczególnie jak się długo było na widelcu u Mulligana - John Standring będzie jak znalazł, dla wzmocnienia terapii można jeszcze sięgnąć po Harry'ego. Ja nie oglądałam 9-tego sezonu Spooks - ale jakoś mi się nie pali, czekam sobie spokojnie na napisy naszej cudnej Justynki. Wystarczająco mnie w 8-smym Sara dobiła, no i śmierć Ros Myers - mojej ulubienicy. Poruszała się podobnie jak Lucas - kołysząco, po kowbojsku ale z gracją. Ależ mi się podobała.
      Jak się John P. w poniedziałek nie pokaże, to będę musiała interweniować - wyjechał w środę - ileż można jechać? Przecież na rowerze nie jedzie. No, chyba że pobłądził - oznakowanie drogowe u nas nie za bardzo.
      Pieczka, Gajos, Wilhelmi - śmietanka aktorska, no i Szarik moje drogie panie - drugiego takiego psa w polskim filmie nie było. Pies Cywil był niezły ale to już jednak nie to.

      Usuń
    28. Zosiu, przykro mi z powodu sierżanta.:) Ale wiesz, powitania po długiej rozłące bywają ...przyjemne:).
      Zaczęłam 9 sezon Spooks, bo miałam nadzieję, że jednak cud się stanie i Ros (jak ja lubię tą kobietę) wyjdzie z tej kabały choć częściowo cała i zdrowa. Scenarzyści nie mieli nade mną jednak litości. Na szczęście nie muszę się już zastanawiać, co zrobić z Sarah.... a miałam NIECO pomysłów.:)
      Spotkania z Lucasem są wyczerpujące emocjonalnie, ale wszystko w porządku. Mulligan z pobłażaniem mówi "stupid woman" :) Będzie dobrze:) Przecież pod ręką są zawsze Harry i John S. I ostatnia deska ratunku THORNTON. :))

      Usuń
    29. A no tak - Thorton - lek na całe zło.
      To "stupid woman" było tak czułe, pobłażliwe, żartobliwe. Ja jeszcze bardzo lubię: "nothing" i "everything"- i ta mina niesłusznie oskarżanego "jedynego prawego obywatela w całej gminie", szczerość bez ogródek w kwestii romansu ( "poprawiłem jej nastrój"), ta żarliwość gdy mówił o ich potencjalnym związku (z blondi) - no i sam jego widok na huśtawce. Mulligan jest jak czekolada z chili.
      Tylko myśl o tej przyjemności powitania ratuje mnie przed totalną załamką:)

      Usuń
    30. Zosiu, proszę nie podkręcaj mnie. Mulligan i tak wyrzuca mi skok w bok z Lucasem. Krąży i powtarza "did I do something to upset you?" Tym więcej życzę Ci długiego i miłego powitania z sierżantem. :))
      A pan Thorton to lek stosowany w absolutnej OSTATECZNOŚCI :)

      Usuń
  5. Zaglądam tu i patrzę:nowy post, a ja dopiero teraz jestem. Żałuję, że nie mogłam wcześniej:( Czasem niestety brak mi czasu.
    Ja dopiero zaczynam swoją przygodę z Robinem Hood'em, a bardziej uściślając z Gyu'em, ale już po dwóch odcinkach mogę stwierdzić, że Marian nie przypadła mi do gustu. Gra na dwa fronty nigdy nie wróży niczego dobrego. Wykorzystywany jednocześnie przez Marian i Szeryfa do różnych, własnych celów Guy mógł się nieco pogubić.
    Ten odcinek jeszcze przede mną, akcja na pewno będzie się rozwijać:)
    Niestety w pierwszej chwili pomyślałam podobnie jak Badyl ("jak on mógł w tym zagrać"), ale w drugiej chwili pomyślałam: nic to, obejrzę. Czego się nie robi dla RA":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie jest za późno, aby cieszyć się sir Guy’em, Kiril :-)I masz rację sporo rzeczy, których wcześniej nie robiłam, robię ze względu na RA:-)

      Usuń
  6. No to ,miłego"oglądania,trzymam kciuki Kiril,po wczorajszo-dzisiejszym pójściu spać o 5rano,pożegnam zacne Zgromadzenie i życzę Wszystkim R.A-snów.Badyl.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki Ci bardzo Badyl. I ze swojej strony też życzę Ci miłych RAsnów:D

    P. S. A ja właśnie jeszcze będę oglądać Robin Hood'a :)

    OdpowiedzUsuń
  8. For you girls;)

    https://31.media.tumblr.com/4fb3470143f1efcc3ff0b2638e520cc9/tumblr_inline_mizm4pzMDo1qz4rgp.gif

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robin, Ty naprawdę dobra koleżanka jesteś - atak popołudniowej senności już mi nie grozi. Soczyste i inspirujące. Chciałabym zobaczyć minę Rebecci, gdy na to spojrzy - błysk w oku na miarę błyskawicy.

      Usuń
    2. Robin, dzięki:) Od razu inna atmosfera:))

      Usuń
    3. Niiiee nooo dzięwczeta.. to już wiemy w którą stronę iść :)
      siedzę akurat tak przy kompie tak, że faktycznie "bed" mam w tą stronę, w którą tak ładnie kiwa głową Guy :)

      Usuń
    4. Aaaaaaa, obłędne! Dzięki, Robin!
      Zosiu, zaiste moja mina była taka, że..... lepiej, iż nikt jej nie widział. Już późno, wszyscy na szczęście śpią, więc mogę do woli delektować się odpowiedzia Guy'a na moją zeszłotygodniową sugestię wspólnej gonitwy między drzewami w lesie :))

      Usuń
  9. Proszę bardzo :)
    Niestety nie wiem o co się rozchodzi w tym serialu, bo Sir Guy mnie za bardzo nie kręci ;) ale co on właściwie takiego zrobił Marion, że ona go nie chce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. Najogólniej rzecz ujmując sir Guy nie był w jej typie ;) Chociaż jest jeden taki odcinek, w którym widać, że ciężko jej oddychać widząc nagą pierś sir Guy’a – co mnie wcale nie dziwi ;-)

      Usuń
    2. Robin,dla mnie jedynym zrozumiałym wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest LEGENDA.
      Ona to stawia Marian u boku Robin Hooda, a nie Guy'a z Gisborne. Od stuleci podania i tradycja ustna przypominają nam taką wlaśnie konfigurację. Trudno byoby twórcom filmu iść na wojnę z legendą. Chociaż, jak pisze Ania, jakiś element niepokoju w uczuciach Marian dało sie przemycić.

      Usuń
    3. Gdyby Guy nie zabił Marian (doprowadzony przez nią do ostateczności) i uratował króla, to kto wie? Myślę, że ten zasiany niepokój wydałby owoce - gdyby jeszcze na chwilę wyłączyła w sobie obrońcę uciśnionych 24h na dobę i porównała całowanie z Gay'erm i z Robinem - to LEGENDA mogłaby się zdefraudować.

      Usuń
    4. To on ją zabił?? Rety, strasznie skomplikowana miłosna historia ;)
      Tak fragmentami pooglądałam ten serial i mogę powiedzieć tylko tyle, że i ten cały Robin i Marion za serce nie chwytają :P Rzeczywiście najbardziej porusza Guy- postać niejednoznaczna czyli ani dobra ani zła ;) a do takich chyba każdy ma słabość :)

      Usuń
  10. Małe co nieco ode mnie:)

    http://memythoughtsandwhoknows.files.wordpress.com/2012/02/richard-armitage-recognise.jpg?w=690&h=460

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On był czarnym charakterem(ze skłonnością do przemian-bo myślał-co niewielu w tym serialu postaciom się przytrafiało)a Ona niezależną kobietą była-ale zakochaną w wymoczkowatym Robinie,mnie też ten film nie kręci.Badyl

      Usuń
    2. Dzięki Kiril, mimo, że dość znane to RAzdjęcie, to jednak wciąż zachwyca :-)

      Usuń
    3. Oj, zachwyca, bo ma czar jak z lat 40-tych :))

      Usuń
  11. to ja też coś dam od siebie tak bardziej na żarty :)
    http://meandrichard.files.wordpress.com/2013/06/keepcalmrichardarmitageissmiling_sidebarrevjun0813gratianalovelace200x297.jpg
    http://24.media.tumblr.com/57a04cdebb6293d1b859582854188fe9/tumblr_mfpgbkeOIJ1s1qzlxo2_400.gif
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudne-już Martin w 60 sekundach określił R.A i jego konia-o zwierzątku piszę-jako ,2 żywe reklamy odżywki do włosów"Badyl

      Usuń
    2. Dzięki Nati:-)
      Thorin potrząsający włosami zawsze wywołuje mój uśmiech :D

      Usuń
  12. He he dobre Natio:)) Szczególnie drugi link. Thorin - chodząca reklama L'Oreala:D. Tak!

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystkie już śpią,albo celebrują ostatnią sobotę karnawału,a ja tu siedzę jak ta sierotka i z nudów zauważyłam,że Nasza Gospodyni 12.lutego zmieniła Ryśkowe zdjęcie na programie tv,To duży sukces bo nie oglądam tv.od kilku lat,a spostrzegawcza jestem jak jastrząb inaczej...Badyl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Badyl, że zauważyłaś zmianę. :-) Ja też rzadko oglądam telewizornię, ale lubię wiedzieć „co w trawie piszczy” :-) A to zdjęcie, jak i całą sesję zdjęciową pani Leslie Hassler po prostu uwielbiam.

      Usuń
  14. Drogie Siostry, myślę, że możemy podsumować w ten sposób:
    http://www.pinterest.com/pin/362328732492869325/

    OdpowiedzUsuń
  15. Odpowiedzi
    1. Nic dodać nic ująć :)))
      Trudno nawet powiedzieć, że oglądałyśmy Robina Hooda.
      Oglądałyśmy Ciebie, drogi sir Guy'u, a Robin Hood po prostu leciał sobie w tle ledwo zauważony ....

      Usuń
    2. No popatrzcie jak Sir Guy nas dobrze zna :)))
      Dzięki Eve:)

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.