Czy nie macie wrażenia, że dość długo nie gościł tu Sir Guy?
Jeśli czujecie podobnie, to dziś mam ogromną przyjemność podzielić się z Wami
pierwszą częścią opowiadania z Sir Guy’em, którego autorką jest Kate. Tytuł
fanfika to „Czarny anioł”. Kate bardzo dziękuję, że zgodziłaś się na publikację
swojego opowiadania na tym blogu. Życzę Wszystkim miłej lektury.
***
Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC "Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
***
Tętent
koni rozlegał się po szlakach lasu Sherwood. Powoli zmierzchało; nadchodziła
godzina umówionego spotkania z wysłannikiem szeryfa z Nottingham. Grupa kupców
zebrała się na polanie i z obawą czekała na pojawienie się dobrze znanego im
rycerza.
- I
co teraz, Wasilij? – pytali jeden przez drugiego – Co mu powiemy? Ty ostatnio z
nim pertraktowałeś, wymyśl coś!
- Co
ja mogę – westchnął mężczyzna, odznaczający się silnym, rosyjskim akcentem –
Damy mu tyle, ile mamy...
-
Zabije nas, pewne jak nic!
- Nie
zabije, bo szeryf straciłby źródło dochodów. Dogadamy się jakoś...
Z
obawą spojrzał na rozbite nieopodal obozowisko, gdzie oczekiwały ich żony z
dziećmi. Byli w wiecznej wędrówce; podróżowali po całej Anglii, trudniąc się
kupiectwem. Sprzedawali wszystko, co tylko mogli, a było ich pięciu: Wasilij z
Rusi, Giovanni i Silvio z Wenecji, Vidor z Węgier i Jacques z Francji. Wszyscy
mieli żony i dzieci; Wasilij jedyną swoją córkę, Anastazję, kochał ponad własne
życie. Vidor miał dwóch synów, podobnie jak Silvio, Giovanni miał dwie córki i
syna, a Jacques – trzech synów i trzy córki.
Bali się o swe rodziny niemożebnie; kto wie, co zrobi mściwy, okrutny
rycerz, gdy dowie się, że kupcy nie mają dość pieniędzy, by zapłacić mu
zwyczajowy haracz, który regularnie od nich ściągał. Oczekiwali jego przybycia
z obawą, niepewnie zerkając na siebie. W końcu na rozjaśnioną blaskiem ognia
polanę wjechał kary koń, wiozący na grzbiecie odzianego w czerń, groźnie
wyglądającego rycerza, a za nim – kilku żołnierzy.
- Sir
Guy – Wasilij pokłonił się nisko – To zaszczyt widzieć cię tu...
-
Dawaj złoto – warknął rycerz, zeskakując z konia; ewidentnie nie miał tego
wieczora humoru.
-
Panie, chcieliśmy ci powiedzieć...
-
Złoto!!! – wrzasnął, wyciągając miecz z pochwy i przytykając go do gardła
przerażonego Wasilija – Nie mam ochoty na pogaduszki z tobą.
-
Panie – Silvio padł na kolana – Oszczędź Wasilija! Mamy złoto, lecz nie tyle,
ile mieliśmy mieć...
- Co
mnie to obchodzi!?
- Sir
Guy, zrobimy wszystko, by oddać ci wszystko z nawiązką. Weź to, co mamy – Vidor
przyłączył się do błagań przyjaciela – Przysięgam na moją żonę, że oddamy
wszystko!
Mężczyzna
odziany w czarne skóry spojrzał na nich z wyższością. Co za głupi motłoch...
Niepotrzebne mu ich błagania i przysięgi, miał za zadanie ściągnąć z nich
złoto! Chciał jednym ruchem ściąć głowę Wasilijowi, lecz jego wzrok skupił się
na pobliskim obozowisku...
- Nie
macie wystarczająco złota, tak? – powiedział chłodnym tonem, mierząc ich
wzrokiem – Dajcie to, co macie – rozkazał.
Jacques
drżącymi rękoma podał rycerzowi sakwę ze złotem. Ten zajrzał do środka i
uśmiechnął się kpiąco.
- TO
ma być podatek dla... króla?
-
Panie, miesiąc ten był ubogi, lud zubożał i nie kupuje już tyle, co zawsze...
-
Dobrze. Dobrze. Wystarczy mi tyle złota.
- O
panie! Niech Bóg ci wynagrodzi twą dobroć! – Wasilij padł na kolana – Obyś żył
w zdrowiu przez długie lata, kochany przez lud!
- Nie
potrzebuję miłości prostaków – prychnął wściekle – A wasz niepełny podatek
uzupełnię sobie według własnego uznania.
Spojrzał
na żołnierzy i skinął głową w kierunku obozowiska. Od razu pojęli, o co chodzi;
dobyli mieczy i ruszyli w tamtą stronę. Kupcy zrozumieli, co się święci.
-
Panie, oszczędź nasze rodziny!!!
-
Zabierzcie młode dziewki do zamku – rozkazał sir Guy – Stare zostawcie. Może
przydadzą się za miesiąc, kiedy podatek znowu będzie niewystarczający...
Wsiadł
na swego konia i podjechał do obozowiska. Żołnierze dość brutalnie wyciągali z
prowizorycznych namiotów młode, przerażone dziewki. Krzyczały, błagały o
litość, ale wszystko na nic. Związano im
ręce, by nie próbowały walczyć, i wsadzili pięć z nich na swoje konie. Szóstą
dopiero prowadzono. Koń Guy'a zatrzymał się tuż przed nią.
-
Tato! – krzyknęła, widząc biegnącego w jej kierunku Wasilija.
-
Nastka! – mężczyzna był zrozpaczony i zalał się łzami – Nie bój się, uwolnię
cię!
- Nie
tak prędko – Guy uśmiechnął się złośliwie, i jego wzrok spoczął na dziewczynie.
Prześliczna, młoda, zapłakana...
-
Tato... - szepnęła z rezygnacją.
-
Przestań się mazać – warknął Guy – Jesteś dużą dziewczynką i nie potrzebujesz
tatusia.
-
Ale...
-
Zamknij się! Wziąć ją na konia, i do zamku! A ty, ani słowa, moja panno!
-
Dobrze, panie – odparła pokornie, i spojrzała wprost w jego oczy. Zimne,
srogie, ale przy tym tak piękne...
Konie
ruszyły przed siebie, zostawiając za sobą jedynie tumany kurzu, ale oprócz tego
zrozpaczone, lamentujące rodziny, cierpiące po stracie swoich córek. Wasilij
poprzysiągł, że choćby miał przypłacić to swoim życiem, odbierze Anastazję z paskudnych
rąk szeryfa z Nottingham i Guy'a z Gisborne.
Tymczasem
żołnierze dotarli do zamku. Szamocząc się z dziewczętami, miotali najgorsze
przekleństwa w ich kierunku, co nie spodobało się ich dowódcy.
-
Ważcie słowa – warknął sir Guy – To, że są MOIMI niewolnicami, nie znaczy że WY
możecie je szarpać i kląć w ich obecności. Następnym razem poucinam wam te tępe
łby. Dalej! Wprowadzić je do pomieszczeń dla służby!
Spuścili
głowy i pokornie zaprowadzili dziewczęta do środka. Guy miotał się przez chwilę
na dziedzińcu, nie mogąc zapomnieć przeszywającego przeraźliwym smutkiem
spojrzenia jednej z dziewcząt. Była inna od reszty; tamte wyrywały się
wściekle, krzyczały jak opętane – ta jedynie patrzyła przenikliwie, i cicho
zawołała swego ojca… Była dziwna. Zbyt spokojna. Do diabła, czyżby była
czarownicą, albo miała inne kontakty z nieczystymi siłami!?
-
Gisboooorneee! – rozległ się dziki wrzask; tak, to znowu on… Vasey.
-
Idę!
Wściekły,
ruszył do komnaty szeryfa, który siedział rozwalony na fotelu i skubał sobie
skórki przy paznokciach. Wyszczerzył się, widząc wpadającego do pomieszczenia
Guy’a.
- No,
jesteś, ptaszku!
-
Jestem, panie. Coś się stało?
- Coś
się stało? Po co pojechałeś do lasu, czarna niemoto?
- Po
podatek, mój panie.
- I…?
-
Mieli mniej złota, niż powinni. W zamian pozwoliłem sobie zabrać niewolnice.
-
Niewolnice, powiadasz – Vasey zerwał się z fotela – Ile?
-
Sześć.
-
Nadają się?
- Nie
wiem, nie sprawdzałem jeszcze – syknął Guy – Coś poza tym?
-
Tak! Masz sprawdzić je wszystkie, rozumiesz?
-
Ale…
Szeryf
przycisnął Guy’a do ściany i wściekle patrzył mu w oczy.
- Nie
mów, że nie lubisz chędożenia ze służkami – warknął szeryf – Mają być dogłębnie
sprawdzone, rozumiesz?
-
Myślałem, że nie lubisz używanych służek, panie – odparł ironicznie Guy, co
jeszcze bardziej rozwścieczyło Vasey’a.
-
Wiedziałem, że się nie nadajesz, kretynie! – wrzasnął – Wyjdź stąd!
Gisborne
uśmiechnął się sarkastycznie pod nosem i czym prędzej opuścił komnatę szeryfa.
Zszedł do pomieszczenia dla sług, gdzie odszukał najstarszą z nich,
zarządczynię całej służby, leciwą Joan.
-
Podejdź do mnie – polecił, stając w drzwiach, a kobieta pokornie podeszła do
niego – Poznałaś już sześć nowych? Trzy Francuzki i dwie Wenecjanki, oprócz
tego Rusinka.
-
Tak, mój panie, dziewczęta poszły obmyć się i zaraz pójdą spać. Są wyczerpane i
roztrzęsione.
- To
niech przestaną się trząść! Nie obchodzi mnie to w najmniejszym stopniu!
-
Postaram się, panie, by się uspokoiły.
- A
ta Rusinka… Nie zauważyłaś w jej zachowaniu niczego dziwnego?
-
Nie, panie, jest cicha, spokojna i pokorna – odparła Joan – Czy coś z nią nie
tak?
- To
mi się właśnie nie podoba… Dobrze. Za pięć minut chcę widzieć w mojej komnacie jedną
z nich – skinął głową w kierunku grupki służek.
-
Którą, panie?
-
Obojętnie.
Wyszedł,
nie zaszczycając nawet jednym spojrzeniem służących, kiedy jednak zamknęły się
za nim drzwi, dziewczęta ożywiły się.
-
Joan, błagam, dziś ja! – prosiła jedna z nich.
-
Nie! Ona była przedwczoraj! – zaprotestowała kolejna – Ja nie byłam od
miesiąca!
- A
ja od dwóch!
-
Spokój! – zarządziła Joan – Wstydu nie macie, ladacznice! Gzić by się tylko
chciały, bezbożne!
- Pan
wzywa…
- To,
że pan wzywa, to jedno, ale wy powinniście z pokorą i wstydem oczekiwać na
decyzję! Sodoma i Gomora! Mary, przygotuj się. Obmyj choć twarz, kocmołuchu!
- Ona
była trzy dni temu!
-
Spokój! Mary, niech cię nie widzę. Reszta do łóżek! I być miłe dla nowych! Jazda,
już was nie ma!
Mary
z wyższością spojrzała na resztę służących i pobiegła szybko przemyć twarz.
Zadowolona z siebie, przebrała się tylko w nieco lepszą suknię i pognała czym
prędzej do komnat sir Guy’a. Nowe dziewczęta patrzyły na nią ze zdumieniem.
- Co
ona robi? – zapytała Anastazja.
-
Idzie do alkowy sir Guy’a – odparła jedna z dziewcząt – Szczęściara!
- Kto
to jest sir Guy? I co to alkowa, co będzie tam robiła? Będzie sprzątać w nocy?
Służące
wybuchnęły gromkim śmiechem.
- Oj,
głupia naiwna! Sir Guy to najpiękniejszy rycerz na zamku – zachichotała jedna z
nich – Kruczowłosy, ubrany na czarno, wysoki, smukły…
- To
ten… barbarzyńca, który nas porwał – zapłakała jedna z Wenecjanek – Ten okrutny
potwór!
-
Okrutny to jest, nie da się ukryć, ale potwór…? W alkowie jest…
- Co
to jest alkowa? – powtórzyła Anastazja.
-
Głupia, to komnata sir Guy’a, gdzie wzywa którąś z nas, by… no, wiesz…
- Nie
wiem! Jestem tu po raz pierwszy!
-
Wszyscy z tej Rusi tacy zacofani? Pan poużywa sobie, i…
-
Och! – jęknęła Anastazja – Więc TO jest alkowa… Nie znałam tego słowa. Mówię
biegle po angielsku, ale zdarzają się słowa, których znaczenia nie znam. Ale wy
musicie codziennie do niego…
-
Musimy, i chcemy. Sir Guy jest wyjątkowym kochankiem… Przekonasz się przy
odrobinie szczęścia.
-
Nie! Nigdy! – Anastazja zakryła się cienkim pledem – To niemoralne, wbrew Bogu…
Joan
stała za drzwiami i podsłuchiwała. Rusinka była bardzo bogobojną osóbką,
wydawała się być porządną – ale przecież takie właśnie pan lubi najbardziej.
Tak! Musiała zrobić wszystko, by to Anastazja jak najczęściej odwiedzała
Gisborne’a w jego komnacie. Niech reszcie oczy zbieleją! Odegra się na nich za
rozpustę, która ogarnęła ich dusze!
-
Spać! – krzyknęła, wpadając do izdebki – Ale już! Koniec plotkowania!
Joan
patrzyła jeszcze przez chwilę, jak Anastazja kuli się w kącie. Tak… to będzie
wyjątkowa kochanka dla sir Guy’a. Postanowiła, że czym prędzej wprowadzi ją do
alkowy.
Gisborne
tymczasem siedział na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Był przemęczony, chciał
się wyżyć i położyć spać. Kiedy usłyszał pukanie, wstał i otworzył drzwi. Mary
dygnęła grzecznie i czym prędzej weszła do środka. Mężczyzna ponownie usiadł na
łóżku.
-
Rozbierz się – rozkazał.
- Jak
sobie życzysz, panie.
Gdy
Mary rozbierała się, Guy nawet nie patrzył na nią. Zajmował się sznurowaniem
swych spodni, pragnąc jak najszybciej się z nich oswobodzić. Dziewczyna stała
przed nim, naga i drżąca, nawet nie próbując się zakryć. Zawsze go to
śmieszyło… Grały na co dzień takie porządne, a wręcz biły się, by być jego
kochankami, nie miały ani odrobiny wstydu. Guy położył dłonie na jej piersiach
i ścisnął je.
- Jak
ci na imię?
-
Mary, panie. Nie pamiętasz…?
- Nie
jesteś tu, bym pamiętał twoje imię – uśmiechnął się ironicznie – Uklęknij
przede mną.
Mary
posłusznie spełniła rozkaz, czując jednak ukłucie rozczarowania, że nie
pamiętał jej imienia. Guy z satysfakcją patrzył z góry na jej nagie ciało, i
chwilę bawił się jej włosami. W pewnym momencie nieoczekiwanie poderwał ją do
góry i rzucił na łóżko. Momentalnie wszedł w nią ostro; Mary wydała ekstatyczny
wręcz okrzyk.
-
Zamknij się, to nie chór kościelny – warknął – Rozumiesz?
Kiwnęła
głową, z trudem powstrzymując się od jęków rozkoszy. Sir Guy był niesamowitym
kochankiem, dlatego też każda, nawet najbardziej porządna dziewka, prędzej czy
później marzyła o powrocie do jego alkowy. Nigdy nie był brutalny, nigdy nikogo
do niczego nie zmuszał, czasem nawet bywał miły. Tego dnia zdecydowanie nie był
miły, ale to, co robił… Mary wpijała się w jego szyję, łaknąc więcej czułości –
Guy bowiem rzadko pozwalał na całowanie. Dziewki miały za zadanie zadowolić go,
sprawić, by się odprężył, wyżył i… zapomniał. O niej. O Marian… Pięknej,
słodkiej Marian, która zbywała go ciągle, choć jednocześnie dawała mu nadzieję.
Szalał za nią, pragnął jej…
-
Marian – jęknął, czując że dochodzi – Moja Marian…
Chwila
wystarczyła, by dokończył. Spojrzał na leżącą pod nim Mary i z rozczarowaniem
stwierdził, że to znowu nie Marian. Odsunął się, wyskoczył z łóżka i
zasznurował spodnie.
-
Możesz odejść, dziękuję.
Mary
z lekkim rozczarowaniem spojrzała na pana, który podszedł do okna i wpatrywał
się przez nie w dal. Myślała, że ta noc potrwa trochę dłużej… Że pan poświęci
jej więcej uwagi, niż innym dziewczętom. Niestety, znowu było jak zwykle… Teraz
jeszcze wymawiał imię lady Marian!
-
Dziękuję ci – powtórzył Guy, nie patrząc na nią, ale czując, że dziewka stoi
bez ruchu za jego plecami.
-
Proszę – bąknęła – I również dziękuję.
Poczerwieniała
i szybko założyła suknię. Wyszła z komnaty sir Guy’a czym prędzej, biegnąc do
izby dla służek. Była zła, pierwszy raz była zła po wyjściu od niego. Joan
czekała na nią w milczeniu; skinęła tylko głową, żeby poszła na posłanie;
widziała jednak, że tym razem Mary nie wróciła z alkowy zadowolona.
Guy
tymczasem padł na łóżko, jak stał. Znowu pogrążył się w marzeniach o swojej
ukochanej… Lady Marian z Knighton. Kobieta, dla której mógł zrobić wiele, przy
której odzywało się jego serce, zaczynało bić, krzyczało o odrobinę ciepła i
wreszcie starało się go przekonać, że i on ma w sobie dobro i uczucia.
Rzeczywiście, przy Marian tak było. Jej łagodny, nieśmiały uśmiech, spojrzenie
spod długich rzęs i jej subtelny dotyk dłoni. Tak bardzo jej pragnął, pożądał,
był przy niej inny… Łagodny. Uchyliłby jej nieba, gdyby miał taką moc. Był
gotów zrobić dla niej wiele. Nie wiedział, czy mógł ją kochać; chciał jej,
pragnął ją mieć, ale absolutnie nie był w stanie zrobić nic wbrew jej woli. Nie
wiedział w ogóle, czy jest zdolny do miłości, i czy na nią zasługuje. To
pojęcie było mu całkowicie obce, a mgliste wspomnienia z dzieciństwa były – no
właśnie – bardzo mgliste. Nie pamiętał chwil spędzonych z matką, siostrą,
miłości jakiej od nich zaznał… Nie chciał pamiętać. Wypierał te wspomnienia z
głowy i z serca. Bał się, że to go osłabi, że miłość… Co to jest? To mrzonka.
Miłość nie istnieje! A Marian… Marian pragnął nad życie. Ale ona go zwodziła,
była panną z dobrego domu, rozumiał więc że do ślubu nie może sobie pozwolić na
nic więcej oprócz ciepłego uśmiechu w jego stronę i ewentualnego dotknięcia
jego dłoni, a i to jedynie w odosobnieniu, bez świadków. Służące to co innego,
były po to, by służyć, a więc w jego rozumieniu – także zaspokajać go w
alkowie. Korzystał z tego przywileju bardzo często, jednak za każdym razem, gdy
w łożu towarzyszyła mu jedna z dziewek, w myślach miał jedynie swą słodką,
piękną Marian…
-
Marian… Kiedy będziesz moja? – szeptał, patrząc tępo w sufit – Moja ukochana…
Zamknął
oczy. Widział ją roześmianą, w pięknej sukni, długich, rozwianych włosach,
biegnącą w jego kierunku przez długie, zimne korytarze zamku, drżącą, a gdy
dopadła już do niego, wtuliła się z całych sił i pozwoliła, by okrył ją
płaszczem i pocałował. Potem złapała go za rękę i chętnie poszła za nim do jego
komnaty, gdzie stanęła przed kominkiem, zrzuciła z ramion płaszcz, a potem
sukienkę, i całkiem bezwstydnie położyła na swym ciele jego spragnione, chłodne
dłonie, swoimi zaś szybko pozbawiając go ubrania, i kochała się z nim dziko,
namiętnie na zimnej podłodze…
Guy
otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła; nadal był sam… Otaczała go przeraźliwa
cisza. Zerwał się z łoża i zaczął miotać się po komnacie. Wściekły, samotny,
pragnął Marian teraz, tu, już, natychmiast! Dlaczego to wszystko musiało być
tak trudne, dlaczego musiała być tak porządna! Gdyby była tak łatwa jak te
wszystkie służki, pchające mu się do alkowy…
- Nie
– przestraszył się swoich własnych myśli – Ona taka nie jest. Ona jest aniołem…
Nie może być taka, jak one. Nie chcę prostej, łatwej ladacznicy, Marian jest
uczciwa, porządna… To jest MOJA Marian… Moja. Nie tego leśnego wymoczka.
Guy z
całego serca nienawidził Robin Hooda, lecz nie z tak prozaicznego powodu, jak
szeryf, który nie znosił go tylko dlatego, że ten robił wszystko na przekór
Vasey’owi, stał się bohaterem uciśnionego ludu, rabował bogatych, by rozdawać
biednym. Robin działał na nerwy Guy’owi z powodu jego niegdysiejszej zażyłości
z lady Marian. Gisborne wiedział, że tych dwoje miało się kiedyś ku sobie,
jeszcze przed wyruszeniem Robina na wyprawę krzyżową. Potem wszystko się
rozmyło, i Guy miał nadzieję, że leśny wypłosz, jak go pogardliwie nazywał,
nigdy już nie stanie między nim a Marian…
***
-
Ruchy! – krzyczała od świtu rozzłoszczona Joan – Nie jesteście tu by leżeć i
pachnieć, macie pracować! Mary!
- Idę
już – burknęła dziewczyna.
-
Weźmiesz Anastazję i pójdziecie posprzątać komnatę sir Guy’a.
-
Dlaczego znowu ja!?
-
Wczoraj sama się do niego pchałaś, ladacznico – warknęła Joan.
- Nie
chcę sprzątać!
-
Będziesz robić, co mówię, inaczej Gisborne o wszystkim się dowie. W życiu nie
widziałam bardziej pyskatej smarkuli! Jesteś tu służącą, Mary, pamiętaj o tym.
W każdej chwili możesz wylecieć, i już ja zadbam, by w całym Nottingham NIKT na
ciebie nawet nie spojrzał!!!
Dziewczę
spuściło głowę i skinęło ręką na Anastazję, która posłusznie chwyciła wiadro z
wodą i szmatkę. Mary wzięła miotłę i udały się do komnaty Gisborne’a.
-
Paskudna ropucha – syknęła Mary – Jeszcze jej pokażę…
-
Uspokój się, złość nic ci nie da. Długo tu jesteś?
- Dwa
lata. I jeszcze nic u niego nie ugrałam, do diabła!
- A
na co liczyłaś?
- Jak
to na co? Na to, że przestanę być służącą i Gisborne zobaczy, ile jestem warta!
-
Przestań! Rób swoje i nie wychylaj się. Ja marzę tylko o tym, żeby stąd uciec,
wrócić do rodziców…
- Boś
głupia!
-
Porwał mnie stamtąd, siłą wyciągnęli mnie… Bałam się, że zabije mojego ojca…
Urwała,
bo znalazły się akurat pod komnatą Gisborne’a, której drzwi właśnie otworzyły
się. Stanął przed nimi on sam; Anastazja postawiła wiadro na posadzce i
skłoniła się. Stała przed nim ze spuszczoną głową, podczas gdy Mary nieznacznie
tylko dygnęła i patrzyła mu w twarz. Guy patrzył na obie i uderzyła go ta
różnica pomiędzy dwoma służkami. Tę po prawej pamiętał, zeszłego wieczoru była
u niego w komnacie. Jak ona miała na imię…? Nieważne. Nie zaprzątał sobie głowy
imionami służby, pamiętał tylko Joan i to mu wystarczało. Druga dziewka
zaintrygowała go. To ta, którą zabrali kupcom. Patrzył na nią przez chwilę, ale
ona nie podniosła wzroku.
- Ty
tam – warknął do Mary – Bierz wiadro i wchodź do środka.
-
Chodź – szepnęła do Anastazji.
- TY
do środka – powtórzył – Głucha jesteś!?
Mary
zwróciła na niego swój wzrok, ale Guy nie zaszczycił jej nawet przelotnym
spojrzeniem. Wściekła, chwyciła wiadro i weszła do komnaty. Mężczyzna tymczasem
powoli okrążył Anastazję. Nadal stała bez ruchu, pochylona. Uśmiechnął się
lekko i stanął przed nią, gwałtownie unosząc jej głowę ku górze. Musiała na
niego spojrzeć. Stał przed nią wysoki, przecudnej urody mężczyzna. Wychowana w
bardzo religijnej rodzinie, nigdy nie skaziła swych myśli żadnym mężczyzną,
teraz jednak ze wstydem przyznała w duszy, że barbarzyńca stojący przed nią
jest piękny niczym anioł. Gęste, kruczoczarne włosy okalały jego bladą twarz i
uroczo kręciły się na karku, głębokie, błękitne oczy wpatrywały się w nią
uparcie, a wąskie usta wykrzywione były w pełnym politowania uśmiechu. Musiała
przyznać, że w niczym nie przypominał tego okrutnika, który siłą kazał wyrwać
ją z ramion matki. Jego oczy były niczym ocean łagodności, choć jego
zachowanie, nieprzyjemny ton w jakim zwracał się do Mary, kompletnie temu
przeczył. Kim był ten człowiek?
-
Jesteś Rusinką – bardziej stwierdził, niż zapytał.
-
Tak, panie – odparła niepewnie.
- Mam
nadzieję, że dobrze mówisz po angielsku.
- Oczywiście,
panie. Jestem tu z rodziną od dziesięciu lat.
-
Dobrze, bardzo dobrze… Jak ci na imię?
-
Gisboooorneeee!!!
Dziki
wrzask szeryfa wytrącił Guy’a z równowagi. Wściekle tupnął nogą i odszedł czym
prędzej bez słowa. Anastazja zaciekawiona patrzyła na jego oddalającą się
sylwetkę. Poczuła uderzenie gorąca i przytłaczający wstyd, bowiem jej wzrok
skupił się na nieprzyzwoitych ruchach jego bioder odzianych w czarne, skórzane
spodnie. Doskonale widziała, jak pod materiałem poruszają się jego pośladki.
- W
imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego – szepnęła, czując, jak wstyd ogarnia ją od
stóp do głów; klęknęła na podłodze i wykonała znak krzyża – Dobry Boże, wybacz
mi, ja nie chciałam… Już nigdy więcej… Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech,
święć się imię Twoje…
Modliła
się po cichu, czując się podle. Nie tak wychowała ją mama! Nieskromne myśli to
najgorsze, co może spotkać młodą, niewinną niewiastę! Miała być czysta, tak na
ciele, jak i w duszy – tego wymagała od niej matka, Anastazja zresztą sama nie
wyobrażała sobie innego życia, niż prowadzili jej rodzice. Dobre, uczciwe,
bogobojne, zgodne z każdym przykazaniem. Boże, gdyby dowiedzieli się, że
patrzyła na nieprzyzwoite ruchy swojego oprawcy, barbarzyńcy, który ją porwał…
I nie potrafiła przestać na niego patrzeć!
- …
nie wwódź nas w pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Albowiem Twoje jest
królestwo i moc, i chwała…
- Co
ty tam mruczysz po rusku? – syknęła Mary, wychodząc z komnaty sir Guy’a –
Zwariowałaś? Bierz się za szmatę, głupia, to nie zakon. Obłąkana! Modlić się
będzie!
-
Przestań, Mary.
- Co,
błagasz twojego Boga o wybaczenie, bo miałaś ochotę zamordować Gisborne’a?
Czego od ciebie chciał?
-
Niczego – Anastazja podniosła się z kolan – Pytał, czy dobrze mówię po
angielsku, i poszedł. Ktoś go wołał, strasznie wrzeszczał… Kto to mógł być?
-
Ach, to szeryf Vasey. Okropny, obleśny typ. Unikaj go jak możesz. Drze się na
cały zamek, biedny sir Guy, musi znosić tego bufona…
-
Mary! Nie pozwalaj sobie! – upomniała ją Anastazja – Szeryf to władca
Nottingham, nie nam go oceniać!
-
Wariatka… A sprzątaj tu sama, nie chce mi się ciebie słuchać!
Mary
rzuciła w Anastazję mokrą szmatą i poszła do kuchni. Dziewczę posłusznie weszło
do komnaty sir Guy’a. Zaczęła myć podłogę, która była strasznie brudna. Miała
wrażenie, jakby od miesięcy nikt tu nie sprzątał – czy Gisborne nic z tym nie
robi? Nie przeszkadza mu ten brud? Zacisnęła zęby i szorowała na kolanach. W
końcu uporała się z tym, wytarła ręce i posłała łoże. Usiadła na chwilę i
patrzyła na poduszkę. Wczoraj Mary tu była… Leżała na tej poduszce. A
przedwczoraj? Gisele, Nancy, Daniele? Joan? Nie, to niemożliwe – Joan była
srogą, starszą panią, sir Gisborne nie zaprosiłby jej do swej alkowy. Anastazję
ogarnął wstręt, gdy pomyślała, ile dziewcząt przewinęło się przez to łoże, i
jak nieprzyzwoite rzeczy wyprawiał tu z nimi sir Guy…
-
Dlaczego taki jesteś? – szepnęła sama do siebie w ojczystym języku – Nie widzę
tego w twoich oczach…
- Co
powiedziałaś?
Serce
podskoczyło jej do gardła i zerwała się na równe nogi.
-
Jezu Chryste! – krzyknęła, przerażona, widząc stojącego w drzwiach Gisborne’a –
Panie, wybacz mi, przysiadłam na moment, zmęczyłam się szorowaniem podłogi, nie
chciałam…
-
Uspokój się – odparł łagodnie – Nic ci nie zrobię. Czego się boisz?
- Nie
powinnam siadać na łożu w twojej komnacie, mój panie.
-
Uspokój się – powtórzył – Widzę, że w końcu ktoś tu sprzątnął… Większość sług
jest strasznie niechlujna, albo myślą że nie zauważę, że nie sprzątają
dokładnie. To prawda, z reguły przebywam w tej komnacie tylko po zmierzchu, gdy
dobrze nie widać, czy jest czysto, czy nie…
- Za
pozwoleniem, panie – dziewczyna spuściła głowę i chciała wyjść, lecz Guy
roześmiał się ironicznie.
- Nie
wychodź. I patrz na mnie w końcu – powiedział ostro, więc nie miała innego
wyjścia, jak posłuchać – Mówiłaś coś po rusku.
-
Tak… Tak, panie. Modliłam się – skłamała naprędce.
- Ach
tak… Wierzysz w Boga? Wierzysz, bo wzywasz Chrystusa, kiedy się boisz.
-
Tak. To jedyne, co trzyma mnie przy życiu.
- I
modliłaś się? O co?
- O
siłę, panie. Bo się zmęczyłam.
Guy
świdrował ją wzrokiem. Doskonale wiedział, że nie modliła się, a mówiła o
oczach. Zrozumiał każde słowo, język ruski znał dość dobrze – choć może mówił
niewiele, to rozumiał prawie wszystko. Skłamała, że to modlitwa – o co jej
chodziło? Czyżby mówiła o jego oczach? Zastanawiała się, dlaczego on taki jest?
Ale… jaki? Tego nie wiedział, ale nie mógł tak po prostu o to zapytać. Chociaż
dlaczego niby nie mógł? Miał pełne prawo! Żadna służąca nie miała prawa mieć
przed nim tajemnic, i już chciał przycisnąć ją i wyciągnąć z niej wszystko,
kiedy… spojrzał jej w oczy. Nie. To nie kolejna, bezmyślna, puszczalska Mary.
Ona była inna, i mógł zabawić się z nią nieco inaczej.
-
Usiądź – polecił, i nie śmiała odmówić; sam zasiadł na fotelu naprzeciw niej – W
jakiego Boga wierzysz?
- W
jedynego, jaki istnieje, panie – odparła rezolutnie. Spodobało mu się to.
- No
tak… Tylko że ty masz swojego jedynego Boga, i muzułmanie mają swojego jedynego
Boga.
- Mój
Bóg jest jedyny.
-
Allah dla muzułmanów też jest jedyny.
-
Jestem prawosławna, panie – odparła w końcu, nieco zestresowana tym
przepytywaniem – To mój Bóg.
-
Domyśliłem się.
Anastazja
wbiła wzrok w długie, splecione ze sobą palce Guy’a. Pochylał się, opierając
łokcie na kolanach. Nie czuła się bezpiecznie w jednej komnacie z tym
mężczyzną, choć w głębi duszy wiedziała, że nie może zrobić jej nic złego.
Niepewnie podniosła wzrok i napotkała jego łagodne spojrzenie.
-
Przyzwyczaisz się – powiedział – Nie jest tu tak źle, Joan na pewno dobrze cię
traktuje.
-
Bardzo dobrze mnie traktuje, tak jak inne dziewczęta…
- A
ta, która tu z tobą była?
-
Mary?
-
Nieważne, nie pamiętam imion służby. Jak się zachowuje?
-
Dobrze, panie – szepnęła niepewnie – Nikt mnie nie krzywdzi. Dlaczego o to
pytasz?
- Bo
nie jestem barbarzyńcą, wbrew temu, co pewnie o mnie myślisz. Dbam o kobiety w
tym zamku.
- Nie
wątpię, i nigdy bym nie pomyślała…
- Nie
kłam – przerwał jej – Tylko przyjmij do wiadomości, że teraz to ode mnie zależy
twoje życie. Jesteś moją niewolnicą, służącą, masz mnie słuchać, nie spiskować
za moimi plecami, i być na KAŻDE zawołanie.
Teraz
w jego oczach nie było łagodności. Przerażał ją, a jednocześnie ze wstydem
przyznawała, że fascynował. Poczuła dziwny, nieznajomy dreszcz przebiegający
przez jej ciało, kiedy wzrok zjechał na jego umięśnione uda, na których opięte
były czarne, skórzane spodnie. W duchu skarciła się za nieobyczajną reakcję
swojego zdradliwego ciała. To było dla niej całkiem obce, nigdy wcześniej nawet
nie spojrzała na żadnego chłopca, a co dopiero mówić o dojrzałym mężczyźnie…
Teraz patrzyła na człowieka, który porwał ją od rodziców, i jedyne, co była w
stanie jednoznacznie stwierdzić, to że jest niewyobrażalnie piękny. Kompletnie
żadnej złej myśli, żadnego żalu, odrazy, niechęci – a przecież powinna nienawidzić
tego okrutnika. Choć z drugiej strony, Bóg zakazywał nienawiści… Czy znaczyło
to jednak, że normalnym było z podziwem patrzeć na tego pięknego, ale okrutnego
mężczyznę?
- O
czym znowu myślisz? – warknął, kiedy Anastazja nie odzywała się dłuższą chwilę.
-
Wybacz, mój panie, zrobię wszystko, byś był zadowolony.
-
Wszystko…? – spojrzał na nią podejrzliwie, wstając z fotela.
Dziewczyna
westchnęła cicho, kiedy jego szczupła sylwetka prostowała się przed nią.
Również wstała, bo uważała, że nie wypada jej siedzieć, podczas gdy pan stoi.
Przełknęła strach i poniżenie, pochylając głowę i robiąc krok w jego kierunku.
-
Wszystko, panie – powiedziała cicho – Proszę cię tylko o jedno…
- Ty?
– wrzasnął – Ty stawiasz mi warunki!? – chwycił ją za ramię i szarpnął, przysuwając
do siebie. Z jej oczu popłynęły łzy; puścił ją gwałtownie – Czego chcesz?
Zareagował
za mocno, dobrze o tym wiedział, choć miał w swoim mniemaniu do tego pełne
prawo. Mógł ją nawet zabić. Mógł zrobić z nią wszystko, ale… było w niej coś,
co go od tego powstrzymywało. Może to, że fascynowało go, jak bardzo różni się
od innych służących?
-
Powiedz, czego chcesz – powtórzył nieco łagodniej, widząc że dziewczę jest
przestraszone jego gwałtownością.
- Mój
panie… Wybacz mi, że się ośmielam, ale… Błagam, zaklinam na wszystkie
świętości, pozwól mi choć czasem zobaczyć moją mamę i tatę… Choćby z daleka.
Guy
stał jak posąg i nie wiedział, jak się zachować. Pierwszy raz spotkał się z
taką prośbą, z takim rozpaczliwym błaganiem o możliwość jednego spojrzenia na
rodziców. Dziewczyna wykazała się nie lada odwagą, prosząc go o to – żadna inna
nigdy by się nie ośmieliła. I to mu zaimponowało, to go zafascynowało w tej
dziewczynie: miała do niego ogromny szacunek, a zarazem potrafiła poprosić go o
coś, co było dla niej ważne, a co mogło sprowadzić na nią ogromne kłopoty: od
jego gniewu poczynając, na śmierci skończywszy. Guy jednym palcem uniósł jej
drżący podbródek.
-
Zastanowię się – powiedział poważnie – Ale jeśli choć słowo z tej rozmowy
wyjdzie poza tą komnatę…
-
Nigdy, o panie! – Anastazja padła na kolana i chwyciła z wdzięcznością jego
dłoń – Nie powiem ani słowem, że z tobą rozmawiałam.
-
Dobrze. Wstań. Możesz odejść.
Dziewczę
posłusznie spełniło rozkaz i chwyciło wiadro. Już była przy drzwiach, kiedy
usłyszała ponownie jego magnetyczny głos.
- Jak
ci na imię?
-
Anastazja – odwróciła się w jego stronę.
-
Anastazja – powtórzył, a dziewczynę uderzyło to, że nie wypowiedział jej
imienia po angielsku, jak to wszyscy dookoła czynili, lecz tak, jakby biegle
mówił po rusku. Jakby pochodził z jej okolic. Uśmiechnęła się promiennie, bo
poczuła się przy nim naprawdę dobrze. Przypomniała sobie swoją rodzinę, dawny
dom…
- Co
się stało? – zdziwił się, ale odwzajemnił jej uśmiech.
-
Dziękuję, panie.
Od autorki opowiadania: opowieść, mimo iż osadzona jest w realiach średniowiecznych, bazuje bardziej na serialu "Robin Hood" (który do epoki ma bardzo luźne i fantazyjne podejście), niż sztywno trzyma się ram średniowiecza. To nie jest książka historyczna, ani encyklopedia, czy też podręcznik, i należy, czytając, mieć spory dystans, ponieważ nie jestem historykiem ani z zawodu, ani z zamiłowania, i moim celem nie było tworzenie opowieści zgodnej co do najdrobniejszego elementu z epoką. Nie chcąc zostać źle zrozumianą chciałabym wyjaśnić, iż w czasach, gdy dzieje się akcja, nie istnieje państwo Rosja, a Ruś - więc wszelkie przymiotniki typu "ruski, ruska" to nie negatywne określenie, a naturalnie utworzony przymiotnik od słowa Ruś. Tak więc przykładowo "ruska dziewka" czy "ruski język" to nie złośliwość lub niechęć do Rosjan z mojej strony, a normalna odmiana słowa, które w tamtym okresie funkcjonowało. Ponadto, jeśli chodzi o religię prawosławną i modlitwy - ktoś może zauważyć nieścisłość w momencie, gdy Anastazja mówi o przykazaniach, ale to wcale nie nieścisłość, po prostu tam kolejność jest nieco inna, jak i treść modlitw nieco się różni od katolickich, więc z góry uprzedzam - to nie moje niedopatrzenie, ale fakty :-)
Chciałabym jeszcze skorzystać z okazji i bardzo gorąco podziękować Ani za chęć publikacji mojego fanfika, a także Eve - za wsparcie merytoryczne i kilka ważnych podpowiedzi. Jak to się mówi - bez Was to "dzieło" by nie powstało :)
OdpowiedzUsuńPoczułam się jak na rozdaniu Oscarów :)
Kate kochana, trzeba będzie wymyślić jakiegoś małego Oskarka dla ciebie za umilanie nam wieczorów.
UsuńJolu, to bardzo dobry pomysł.:) Trzeba będzie tylko Oskarka dopasować do okoliczności i dać mu odpowiednią twarz.:)
UsuńZmieńmy mu jeszcze imię, jak już wzięłyśmy się za zmiany - Oskarek nie do końca mnie satysfakcjonuje :)
UsuńMnie też nie leżą Oskary, bo dostają te filmy i twórcy na których ja nie stawiam.
UsuńCiągle czuję się bardzo rozczarowana.
Macie rację, skoro zmieniamy oblicze to i imię za tym pójść musi.:)
UsuńMoże damy mu wstępnie imię Rysiaczek. Trzeba by jeszcze znaleźć plastyka, który by nam pomógł zrobić odlew chociażby z modeliny, pomalujemy na złoto.Będziemy mieć święto rozdania Rysiaczków. Miejsce też do uzgodnienia.
UsuńMoże Ryszardy nie Rysiaczki . Ryszard to tak dumnie brzmi ,
UsuńKate, wiesz jak bardzo lubię to w jaki sposób malujesz słowem. :-) I mocno jestem ciekawa jak poprowadzisz dalej tą postać.
UsuńI podoba mi się pomysł przyznania Oskara dla Kate:-)
Aniu, nie zawstydzaj mnie :) A Oskara to przede wszystkim Ty powinnaś dostać za to miejsce!
UsuńTeraz to Ty mnie zawstydzasz Kate, bo ja tylko lubię Rysia :-)
UsuńDzięki Kate za Guya, myślę że piątki będą poświęcone mojej ulubionej Ryśkowej postaci.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że będzie to bardzo, bardzo dłuuugie opowiadanko.
Kasiu twoje pióro jest coraz lepsze.
Coś mi się wydaje, że będzie płomienna miłość Guya i Anastazji. Widzę, że ociepliłaś trochę wizerunek czarnego rycerza.
Dzięki, Jolu, staram się pisać coraz lepiej, choć muszę przyznać że w pisaniu najbardziej polegam na własnej spontaniczności, nie planuję zbyt wiele, tylko daję się ponieść postaci - a sir Guy potrafi ponieść bardzo mocno i daleko. Tym samym nie potrafię powiedzieć, jak długie będzie to opowiadanie, ale obiecuję, że dam z siebie wszystko, żeby nie skończyło się na trzech rozdziałach :)
UsuńNo i na to wygląda, że Ania urządza nam serię iście wspaniałych Guy Day'ów (że tak niegramatycznie odmienię) - cieszę się, że wspólnie wybrałyśmy piątek, bo to taki specjalny dzień i (Aniu pozwól że Cię zacytuję) "piątkowy wieczór może się przedłużyć do wolnej soboty".
To będą najwspanialsze Guy Daye, a raczej nasze Guy wieczory.
UsuńAniu poproszę więcej zdjęć Guya, lubię na niego patrzyć jak o nim czytam.
A nie wyobrażać sobie jego krągłych pośladków i mocnych ud w skórzanym uniformie.
Nie ma to jak zacząć weekend z sir Guy’em Kate :-)
UsuńMyślę Jolu, że jeden screen wystarczy, wszak trzeba zostawić coś dla wyobraźni ;-)
UsuńMuszę przyznać, że mój "związek" z sir Guy'em jest dość burzliwy, pełen wzlotów i upadków, ale to niełatwy mężczyzna.:)
OdpowiedzUsuńKate, Twój Guy jest właśnie taki - porywczy, okrutny, pogardza mniej znaczącymi od siebie a jednocześnie jest w nim coś delikatnego, łagodnego i niezaspokojone pragnienie bycia kochanym, czego chyba sam jeszcze dokładnie nie potrafi nazwać. Nie wiem nawet czy kocha Marian, czy tylko jej pragnie. Jest pełen sprzeczności - nawet jego głos i zachowanie nie współgrają z wyrazem oczu.
Vasey to ... świnia - nie da się tego inaczej określić.:) Podoba mi się też Joan, trzymająca w ryzach "ladacznice", chcące zajść wyżej w ... wiadomy sposób.:) I oczywiście Anastazja - piękna, silna, łagodna, inna niż pozostałe dziewczęta i przekonana, ze Guy jej nie skrzywdzi.
Podoba mi się też klimat opowieści, jej sugestywność i nie mogę się doczekać, CO dalej.:)
Dzięki, Kate!:)
I naprawdę, to żadna moja zasługa - sama zrobiłaś gruntowny research. Możesz być z siebie dumna.
A ja mam nadzieję, że Twój związek z tym niełatwym mężczyzną wejdzie na nowy poziom, i nieskromnie wyrażę nadzieję, że może stanie się to nieco za moją sprawą? :)
UsuńWidzisz w Guy'u to samo, co ja, więc na pewno zrozumiesz, co będę chciała przekazać. Cieszę się bardzo. No i z tego, że reszta postaci też Ci się podoba, starałam się żeby każdy był "jakiś", i chyba mi to nawet wyszło :)
Zarumieniłam się - dziękuję za uznanie, ale mój research bez Twoich cennych wskazówek mimo wszystko byłby niekompletny :)
Kate, coś tak czuję, że nowy poziom w "związku" zostanie osiągnięty szybciej niż myślisz. To Guy mi się wymyka - ja przed nim nie uciekam.:) Wyszło, wyszło - Vasey jest sobą, wspomniany zaledwie Robin też, Marian ( może nie będę się wypowiadać, bo w tym przypadku jestem patologicznie nieobiektywna:), Joan, która ma oko na wszystko, co dzieje się dookoła i dotyczy Guy'a i wreszcie uroczo niewinna Anastazja, która jednak dostrzega "to i owo" pod skórzanymi spodniami.:)
UsuńWłaściwie to Rysiek nie powinien grać czarnych charakterów, jego oczy i spojrzenie są zaprzeczeniem czarnego charakteru, który ma zagrać. Może dlatego kochamy Guya , Mulligana, Lukasa. Czarne charaktery nie powinny być lubiani, ale my lubimy tych niegrzecznych chłopców.
UsuńNawet Kate w twoim opowiadanku Anastazja zwróciła uwagę na te cudne oczy.
Anastazja na wiele rzeczy zwraca uwagę, nie tylko na krągłości pod spodniami i na cudne oczy - ta dziewczyna widzi więcej, niż ktokolwiek inny kiedykolwiek widział :) Nawet niż sam Guy w sobie widzi. To dopiero umiejętność!
UsuńI o to chodzi, Kate. Guy'owi, jak każdej zbłąkanej duszy (uściślijmy, że poruszamy się w kręgu niegrzecznych chłopców granych przez RA:) potrzebna jest właściwa kobieta, która odkryje przed nim samym nieznane mu pokłady własnej osobowości.:) A na poważnie, czuła, cierpliwa i oddana Anastazja będzie stanowić ciekawy kontrast dla Marian.
UsuńCzuła , cierpliwa , oddana ale mam nadzieję ,że też z ostrym pazurem kiedy trzba .
UsuńMyślę ,że Guy nie chciałby tylko powolnej mu panny , takich ma całą gromadkę .
No cóż nawet najbardziej bogobojna panna musi zauważyć skórzane spodenki Guy'a .
Kate dzięki za nowe opowiadanie .Bardzo miła to niespodzianka .
Oj tak Eve, Anastazja to idealna partnerka naszego Guya.
UsuńWiem, że szybko będą nadawać na tych samych falach.
Anastazja szybko owinie sobie Guya wokół palca, a jemu będzie z tym dobrze.
Każdy mężczyzna lubi być prowadzony przez mądrą kobietę, chociaż nigdy nie przyznaje się, nawet przed samym sobą.
Nie wiem Jolu, czy Guy pozwoli się owinąć dookoła palca, raczej "oswoić".:)
UsuńBasiu, to doprecyzuję.:) Nie wydaje mi się, by Anastazja była potulnym dziewczątkiem - ma w sobie siłę i chyba nie będzie "pokornym cielęciem". Choć to chyba już pytanie do Kate.:)
Eve, jako konsultantka , jak czytałam wyżej , zapewne wiesz wszystko o Anastazji i Guy'u .
UsuńWierzę więc ,że Anastazja nie będzie "pokornym cielątkiem" a znając fantazję Katę myślę ,żę pokaże nam jak oswoić Guy'a .
Basiu, to nie takie konsultacje, o jakich myślisz - nie wiem co będzie dalej - słowo. Pomysł i wykonanie są wyłącznie Kate w osobie własnej. :)
UsuńEve ani mi do głowy nie przyszło ujmować Kate autorstwa tego opowiadania , pamiętam co potrafi .
UsuńJestem bardzo ciekawa w jaki sposób uda się Anastazji przebić się przez pancerz jakim otoczył się Guy. Biedny człowiek tak bardzo łaknący miłości i tak bardzo bojący się zranienia i odrzucenia .
Basiu, nie miałam nic złego na myśli. Kate po prostu przecenia mnie.:)
UsuńGuy to trudny "przeciwnik", ale podstawowym atutem Anastazji jest chyba to, że wyraźnie różni się od kobiet, z którymi miał do tej pory do czynienia. Jak tylko przejrzy na oczy w sprawie Marian ( wybacz, nie znoszę jej:), to Anastazja będzie miała już "z górki" ( o ile przy Guy'u można w ogóle mówić tym, że jest "z górki":))
Basiu, cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że opowiadanie jest miłą niespodzianką.
UsuńCóż mogę powiedzieć, Anastazja, mówiąc potocznie, fikać za bardzo nie może, bo mimo wszystko grozi jej co najmniej gniew pana, a w najgorszym wypadku nawet śmierć. Ona musi się go trochę bać, ale jednocześnie będzie widzieć w nim to, co będzie ją wbrew rozsądkowi pchało w jego ramiona. "Pokornym cielątkiem" nie będzie, ale też nie może być nagle najbardziej przebojową laską w Nottingham, bo to po prostu nie pasuje. Będzie go oswajać swoim sposobem :) I na tyle, na ile sam Guy sobie pozwoli - on będzie poniekąd trzymał pod kontrolą proces oswajania siebie samego przez Anastazję... Dobra, nic już nie mówię :)
Eve - NIE przeceniam Cię, a bardzo doceniam Twoją pomoc :)
Ja o Marian nie piszę w ogóle, bo baba wyzwala we mnie złe instynkty . W "nagrodę" powinna dostać leśniczego a nie zatruwać życie Guy'owi .
UsuńNie zdziwiło by mnie gdyby Marian poczuła zagrożenie ze strony Anastazji i zaczęła jątrzyć.
" Z górki " to przy Guy'u nie będzie nigdy .Mimo wszystko to jest jednak drapieżnik .
Dzięki, Kate.:))
UsuńBasiu, Marian pomińmy milczeniem, dla jej własnego dobra - lepiej niech hasa po lesie ze swoim, jak to Kate napisała "wypłoszem".:) A na poważnie to też podejrzewam ją o jakieś nieczyste zagrywki wobec Anastazji i co więcej manipulowanie Guy'em. Przynajmniej to drugie całkiem nieźle jej dotąd wychodziło. "Z górki" będzie chyba bardziej przypominało jazdę rollercoasterem.:)
Cieszę się , że bohaterka pochodzi z Rusi ( w końcu ktoś używa rosyjskiego elementu bez negatywnej otoczki- chodzi mi o stosunek polaków do rosjan )
OdpowiedzUsuńTym bliższe jest to opowiadanie dla mnie- studentki fil. ros. :)
Mam nadzieję, że Anastazja nie będzie słodką, pokorną jak owca świętą tylko będzie miała charakterek :)
Marzy mi się dla Guy'a i wg dla wszystkich postaci jakie grał RA kobieca połówka z własnym zdaniem, uparta, pyskata, taka co umie walczyć o swoje nie tylko płakać i robić słodkie oczy...
Z niecierpliwością czekam na kolejne części opowiadania :D
To ja się cieszę, Koldunko, że Ty się cieszysz z pochodzenia bohaterki. To w końcu coś innego, niż te wszystkie ułożone angielskie dziewczątka, i przede wszystkim trochę taki kontrast dla Guy'a :)
UsuńTak jak pisałam wyżej dziewczynom, Anastazja nie może być zbyt wyzwolona i pyskata, ale będzie wiedziała, na co może sobie z Guy'em pozwolić i co może mu powiedzieć. To nie jest łatwy facet, więc mimo że może Anastazja nie będzie postacią wyjątkowo głośną i o narzucającym sposobie bycia, to jednak będzie miała na niego jakiś wpływ :)
No Kate i w końcu nadeszła ta wielko pomna chwila, nie na marne czekałyśmy tyleż czasu :) Opowiadanie zapowiada się ciekawie, chociaż nie oglądałam serialu :)
OdpowiedzUsuńAnonimowa
Serial sam w sobie, no cóż, szałowy nie jest, ale jedna postać zdecydowanie czyni go wyjątkowym. Polecam obejrzenie choć kilku odcinków, żeby nacieszyć oczy sir Guy'em :)
UsuńMam nadzieję że opowiadanie nie zawiedzie oczekiwań.
Kate- rozumiem, że Anastazja z bogobojnej dziewczyny nie zmieni się w krzykliwą jędzę :D I to dobrze :) Guy przypomina mi trochę dzikie zwierzę którego siłą czy przemocą nie można złamać a jedynie spokojem i łagodnością- ułaskawić? oswoić? to chyba dobre określenie.
OdpowiedzUsuńPo prostu ogólnie chciałabym widzieć RA grającego z damską postacią o takich jak wymieniłam wcześniej cechach ( a może fantazja za bardzo mnie ponosi bo sama mam taki charakter i tak sobie marzę, wyobrażam...ehhhh za dużo myślę )
Faktycznie angielskich damulek ( w większym czy mniejszym stopniu) jest w książkach/filmach/serialach aż do obrzydzenia dużo. A tak rosyjska bohaterka to powiew świeżości , że tak powiem. Gratuluję pomysłu :D
Guy znał się na łucznictwie?
OdpowiedzUsuńRobin
Jasne,sam trochę strzelał...
Usuńhttps://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQcuDN2tUerXKQtIj3XqG6OmHIhLDrvSaLwJGEA3EbvJdGxNTbS
UsuńO, dzięki za odp. i fotkę:) w tamtych czasach to chyba wszyscy musieli się na tym znać.
UsuńFaktem jest, że Robin zapewne był dużo lepszy, bo co innego mogło tak działać na Marian?;) A, no i zapewne lepiej się ubierał. Stroje Guya wołają o pomstę do nieba:D
Robin
No w każdym filmie o Robin Hoodzie Marian jest dziewczyną tegoż a więc tutaj też,ale biedaczka nie przewidziała że Gisbornem będzie Ryś i jak słusznie zauważyła jedna z blogowiczek chyba poprosiła scenarzystów,żeby ją uśmiercili bo nie mogła się pogodzić z tym,że ma się ciągle opierać takiemu ciachu.Co do strojów zgadzam się z Tobą,Ryś mówił w jednym z wywiadów,że chcieli aby Gisborne wyglądał jak przywódca gangu motocyklowego-cały w skórze.W trzeciej serii wygląda chyba jednak najlepiej - ma fajniejsze wdzianko i długie włosy.
UsuńTak, w długich włosach wygląda zabójczo;)
UsuńRobin
jestem oczarowana odcinkiem, ahhhhhhhh rozmarzyłam się :> i prosze i wiecej. !
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo :) A więcej będzie w kolejny piątek.
UsuńKate, Kate, Kate...
OdpowiedzUsuńMasz dziewczyno talent! Jesteś wprost fantastyczna! Twój Guy idealnie pasuje do "mojego". Z wierzchu taki szorstki, ale w środku...w jego oczach kryję się coś łagodnego i dobrego... I Anastazja(pomijam, że Rosjanka, a ja mam jakąś psychiczną słabość do Rosjan) to bardzo intrygująca postać, liczę, że między nią a Guy'em będzie jakiś fajny romans...
A teraz minus...RAZ na tydzień, ja nie dam rady, wiesz od piątku cały czas mam nadzieję, że będzie w końcu ten kolejny piątek. A jeszcze nawet gdy nadejdzie, ja czekam do soboty, bo impreza...Och never mind.
Ogólnie życzę weny i baaaaardzo niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
Roza_000
Dziękuję Ci bardzo serdecznie, aż się zarumieniłam - i to nie tylko ze względu na gorączkę, która się dziś do mnie przyplątała :)
UsuńCieszę się, że nasi Guy'owie ze sobą współgrają, ja w każdym razie kompletnie nie wyobrażam sobie innego. Taki ma być, i już! Anastazja z kolei to naprawdę intrygująca dla niego dziewczyna, która zawładnie nim prędzej, niż oboje myślą :)
Co do minusów... Gdybym tylko mogła pisać więcej lub szybciej, z chęcią bym to robiła, ale rozumiesz - muszę dzielić czas między życie a... życie z Guy'em :)