środa, 16 maja 2012

Polskie wydanie "Północ Południe"/Polish edition of "North & South"

Jeśli zostałaś „zrysiowana”, czyli widziałaś jakikolwiek film z Richardem Armitage'em a szczególnie „North and South” to przypuszczam, że tak jak ja, prędzej czy później zechcesz przeczytać „Północ Południe” pani Elizabeth Gaskell, ( wiem, bo też tak miałam:-) ). I zazdroszczę wszystkim, którzy mogą przeczytać tą cudowną powieść w oryginale, dla mnie (niestety, ale jeszcze) jest to zbyt męczące. Wiec dobrą wiadomością jest to, że w zeszłym roku doczekaliśmy się aż dwóch polskojęzycznych wydań powieści pani E. Gaskell „North and South”.

Pierwszym z nich uraczyło nas wydawnictwo Elipsa, niestety dzieląc powieść na dwie części. Pierwsza została wydana jeśli się nie mylę w czerwcu zeszłego roku, a mnie szczęśliwie udało się nabyć tom pierwszy w lipcu 2011r. ( i dopiero teraz do mnie dotarło, że ja jeszcze nie mam drugiego tomu!). Nosi tytuł: „Północ Południe” a autorem tłumaczenia jest pani Magdalena Moltzan-Małkowska.  A okładka wygląda tak:

Mój egzemplarz "Północ Południe" wyd.Elipsa.


I błagam nie mówmy o tej okładce, bo jeśli uznać koronki tej sukni za „trzymające się ducha epoki” to już o zamku błyskawicznym tego powiedzieć się nie da. Ale jak to mówią nie ocenia sią książki po okładce, więc spuśćmy zasłonę milczenia bo moim skromnym zdaniem, powyższa okładka prezentuje się o niebo lepiej niżli ta z drugiego wydawnictwa.

A skoro o niej mowa. No właśnie, drugim wydaniem powieści pani E.Gaskell jest jednotomowe, wydane przez Świat Książki. Ma ten sam tytuł co pierwsze, czyli „Północ Południe”, gdzie z angielskiego przełożyła pani Katarzyna Kwiatkowska. Okładka wygląda tak:
Mój egzemplarz „Północ Południe” wyd. Świat Książki




Powiem Wam szczerze, że myślałam, iż te dwa wydania były jedynymi jakich się doczekaliśmy i bardzo mnie zaskoczyło, kiedy dowiedziałam się z tego bloga, że pierwsze wydanie tej powieści w naszym kraju,  ukazało się już w 1873 roku. Publikowane było w odcinkach w dodatku do „Tygodnika Ilustrowanego”.



Prawdę mówiąc, dziwnie się czyta to wydanie, ale za to można zauważyć jak zmienił się nasz język przez te niespełna 140 lat. Inną dla mnie niespodzianką było, i doprawdy nie wiem dlaczego to zrobiono, że zmieniono imię głównej bohaterki z Margaret na Cecylia a jej brata Friderika na Alfred.  Jeśli chcesz mieć i to wydanie, możesz pobrać je tutaj.

P.S.

Jeśli mogę Was zachęcić do przeczytania tych wydań, to poniżej dwa fragmenty tej samej sceny. Wybrałam scenę podczas buntu pracowników, kiedy to Margaret będąc u Thorntonów zostaje ranna od uderzenia kamieniem.

Według tłumaczenia p. K. Kwiatkowskiej:



Wniósł ją do jadalni i ułożył nieskończenie delikatnie na sofie. Patrząc na jej śnieżnobiałą twarz, nagle uświadomił sobie, kim ona dla niego jest, a wrażenie było tak silne i nagłe, że wypowiedział swe uczucia na głos:

- Och Margaret, moja Margaret! Nawet nie umiem ci powiedzieć, kim się dla mnie stałaś! Martwa, zimna tak jak teraz, jesteś jedyną kobietą, jaką kiedykolwiek kochałem. Och Margaret, Margaret!- mówił, a raczej bełkotał niewyraźnie, klęcząc przy niej.
Naraz zerwał się, jakby się zawstydził tych wymruczanych słów. W tym momencie weszła matka...

Według tłumaczenia Magdaleny Moltzan-Małkowskiej: 



Zaniósł ją do jadalni i położył na sofie; zrobił to delikatnie, a gdy spojrzał na jej czystą, białą twarzyczkę, poczucie tego, ile dlań znaczy, spłynęło na niego tak dotkliwie, iż rzekł udręczony:

- Ach, moja Margaret … moja Margaret! Nikt nie wie, jak wiele dla mnie znaczysz! Gdybym miał cię stracić … jedyną, którą kiedykolwiek kochałem! Ach Margaret … Margaret!

Klęczał przy niej, bardziej szepcząc te słowa, aniżeli wypowiadając je na głos, wreszcie poderwał się zawstydzony na dźwięk matczynych kroków.




---------------------------------------------------------------------------------------
My English version of the post.
(And please forgive my possible mistakes, I'm still learning).

Polish edition of "North & South".

If you have been "zrysiowana" (that is, if you were entranced by one of the roles of Richard Armitage, and especially by his Mr. Thornton) sooner or later you will want to read the novel by Mrs. Elizabeth Gaskell "North & South", I suppose. I know this because I also really wanted to read it. However problem was that my English was not (and still is not) good enough to read and enjoy this novel.  



So, I was very delighted when last year in my country appeared to two editions of "N & S". First translated by Mrs. Magdalena Moltzan-Małkowska. This is the cover:
Mój egzemplarz "Północ Południe" wyd.Elipsa.


 And the second is translated by Mrs. Katarzyna Kwiatkowska. This is the cover:




Mój egzemplarz „Północ Południe” wyd. Świat Książki


And I realize that both covers do not reflect the "spirit of the book", but as they say do not judge a book by its cover, so I'm glad that finally we can enjoy the prose of Mrs. Gaskell.

I must admit I really surprised me the information from this blog about the fact that the first edition of "N & S" in my country was in 1873. It was published in episodes in addition to the weekly "Tygodnik Ilustrowany".


In fact, quite hard to read this novel in this translation, because the Polish language (as probably other languages ​​of the world) has changed over the nearly 140 years. For me the real surprise of this translation was to change the names of the characters. Margaret was named Cecilia, and Friderik was called Alfred. I really don't know why it was done. If you want to have a historical edition, you can download it here.

P.S.
To encourage Polish readers to read the "N & S", I placed this fragment of the novel as a quote from each edition.
He bore her into the dining-room, and laid her on the sofa there; laid her down softly, and looking on her pure white face, the sense of what she was to him came upon him so keenly that he spoke it out in his pain:
'Oh, my Margaret—my Margaret! no one can tell what you are to me! Dead—cold as you lie there, you are the only woman I ever loved! Oh, Margaret—Margaret!' Inarticulately as he spoke, kneeling by her, and rather moaning than saying the words, he started up, ashamed of himself, as his mother came in.

50 komentarzy:

  1. Wszystkie wątpliwości książkowe zostały rozwiane. Przynajmniej moje - będę czekać aż moja Pani Księgarka dostanie zamówione wydanie dwutomowe, albo zamówię je w sieci. Po porównaniu tych dwóch fragmentów nie mam najmniejszej wątpliwości. Żeby się nie rozwlekać na tym za bardzo, bo podejrzewam, że Wasze odczucia będą podobne, to dorzucę tylko: Pan Thorton nie bełkocze ;-)

    A teraz napiszę coś, co nie przystoi ani filolożce, ani wielbicielce słowa pisanego, ani mało komu w sumie: ALE CZAD!
    Mam na myśli oczywiście to XIX-wieczne tłumaczenie z "Tygodnika Ilustrowanego". Uwielbiam wertowanie takich starych gazet, nawet na monitorze, a z rozdziałami Północ Południe w środku? Poezja smaku i aromatu.
    Zabieram się zaraz za czytanie. Znam co prawda tylko tłumaczenie Gosi z wyżej wspomnianego bloga i dziewczyn z forum.northandsouth.info, więc nie jest to sytuacja idealna (choć to tłumaczenie jest naprawdę niezłe), ale na chwilę obecną jestem usatysfakcjonowana.

    Czy jest w ogóle ktoś, to nie został zRYSIowany przez kreację Richarda w Północ&Południe?


    pozdrawiam Was, Dziewczęta moje drogie bardzo gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ściągnęłam plik. Starannie przejrzałam i.. nic. Ślepa jestem chyba albo te skany są wybrakowane :/
    Aniu, czy Ty czytałaś te rozdziały?
    Gdzie one się mogły podziać?

    Mam coś jeszcze dla Was, coś dla ucha. W głowie mam od rana. Głos tego Pana Brodacza działa na mnie kojąco, jeszcze trochę a zdradzę na jego rzecz mojego ukochanego Finka:
    http://www.youtube.com/watch?v=c0VnmKWUNaM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaas, witam. U mnie jeszcze lepiej, bo ze skanami dzieją się rzeczywiście cuda niewidy, ale i twój link zawiódł na przysłowiowe manowce, niedostępne podobnie. Obchodząc się smakiem, ćwiczyłam z pasją "wciski",a potem naprzemianpołożne przyciski i "pociski" palcem po spisie treści w starem "TI". Tytuły boskie i bosko zapisane! Zaintrygował mnie w tej dokumentacyi jeden o niejakim Walku, jednakowóż i on ci wielce niedostępnym się okazał. Z niezadowolonem licem opduściłam tej niewdzięcznej bestyi i rozglądam się z tęsknicą za mojąż alkową, gdyż oczęta moje sennicy łacno potrzebują.
      - Pa, duszki moje! - wyrzekły ust korale i zamilkły do jutra.

      Usuń
    2. O jej, naprawdę nie ma??? Kaas tak mi przykro, bo byłam pewna, że właśnie Tobie zrobię tym największą radość. Prawdę mówiąc plik ten ściągnęłam w zeszłym roku jeszcze do starego laptopa ( oooh a pisząc tego posta nie sprawdziłam linka-nauczka dla mnie nie pisać późnym wieczorem!) i myślałam że zgrałam ten plik do nowego ale szukam go teraz i widzę jednak nie :( spróbuję poszukać tego pliku na pendrive’ach na których zgrywałam różne materiały z mojego „staruszka”, jednak z tego co pamiętam plik zawierał ok. 20 numerów tego tygodnika a tłumaczenie było, jeśli się nie mylę gdzieś ok 400 stronie.

      Dziękuję za tego Brodacza, pierwszy raz go słyszę i są to bardzo miłe dla ucha dźwięki.

      Aha i zdecydowanie Thornton nie bełkotał!

      Usuń
  3. Kaas coś znalazłam podaj mi swój adres na zrysiowana@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś mnie tknęło po Twoim komentarzu, Aniu. Zajrzałam jeszcze raz do pliku i jest! Przejrzałam po prostu numery Tygodnika, które powinny zawierać powieść i nie wpadłam na to, że Dodatek może być umieszczony na samym końcu. Zaczyna się na stronie 441. Cóż za radość!
    Wszystko co związane z RA, a co za tym idzie i N&S sprawia mi radość. Pomimo, że moje uwielbienie dla nich nie są świeże, to wśród Was i tak jestem świeżak ;-)

    Jak będę miała chwilę spróbuję coś z tym zrobić z tym plikiem, zrobić z tego plik pdf. Ten program jest tragiczny do czytania. Także, gdyby któraś z Was miała na niego ochotę potem - dajcie mi znać :)

    Dobrej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mi ulżyło:) a pisząc "coś" miałam na myśli właśnie pdf-a ;)
      Miłych snów :)

      Usuń
  5. Dzień Dobry,Aniu!
    Angielską wersję zamówiłam prawie natychmiast po odkryciu serialu. Męczyłam tę książkę niemożliwie(tylko fragmenty z Margaretką i Johnem osładzały mi tę harówkę;). Nie pamiętam kiedy kupiłam "N&S"w tłumaczeniu p.Kwiatkowskiej ale byłam wniebowzięta i wydałam na nią ostatnie pieniądze. Jestem czeladnikiem (złotnikiem-obecnie poszukującym pracy)a książki i dobre filmy to moja wielka pasja. Przykro mi to pisać bo się na tym nie znam(wiem tylko czy coś mi się podoba czy nie)ale mam wrażenie ze p.Kwiatkowska nie czuje ducha p.Gaskell.Byłam ciut zawiedziona polską wersją i jeśli wracam do tej książki to tylko do anglojęzycznego wydania .Padam do nózek Szanowne zRysiowane!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu przykro mi słyszeć , że poszukujesz pracy i mocno trzymam kciuki, aby udało Ci się znaleźć taką w pełni satysfakcjonującą. *przytulam*

      Przyznam, że ja najbardziej kocham tłumaczenie o którym mówiła Kaas, to forumowe, które też posiadam a o którym w pocie nie napisałam ( z oczywistych względów) sama sobie je wydrukowałam, okrasiłam zdjęciami z ukochanego filmu ;) i zbindowane stoi na półce, wysoko tak aby nikt nie sięgnął po nie- bo jest tylko moje :)

      I tak jak Ty, cokolwiek czytam czy oglądam to odbieram to w kategorii podoba się czy też nie. Zresztą czy twórcy tworząc swoje dzieła robią to dla krytyków czy dla takich „czuciowców” jak my.

      Ściskam : )

      Usuń
    2. Ja również czytałam to forumowe tłumaczenie(ach to były fajne czasy)i chociaż zabrakło mi odwagi by odezwać się do tych świetnych dziewczyn to pamiętam że bardzo dobrze się bawiłam zaglądając na to forum. Czytałam komentarze(czasem śmiałam się do rozpuku),oglądałam obrazki sprzed lat-"przeleciałam" całą forumową historię.;)Dziękuje za miłe słowa i Dobrej Nocki życzę Aniu!:)

      Usuń
  6. I love how the book goes into John Thornton's thoughts. ♥ It's interesting to know that North & South was translated into Polish all those years ago! I wonder how popular it was back then?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mrs. Gaskell had been a great observer of life as so beautifully described Mr. Thornton and the other characters. ♥
      Good question Bccmee, I would also like to know how popular was the "N & S". But I am afraid that in those days didn't do marketing statistics. :(

      Usuń
  7. Aniu, muszę się do czegoś przyznać. Wyobraź sobie, że po raz pierwszy temat Twojego posta mnie zmartwił. Przygotowałaś go bardzo starannie, tylko... studentka rysiologii, za którą się uważam od momentu jej powołania, przychodzi na te zajęcia nieprzygotowana. Miałam piękne plany na weekend, tylko na ich realizację zabrakło zgody przysłowiowej GÓRY. Dzień, który miałam spędzić sam na sam z książką i dodatkami do jej celebrowania, okazał się bardzo "ludny", a wieczorem pęd tygodnia zrobił swoje.
    Kiedyś, nie mogąc w żaden sposób dostać polskiego wydania, bo jak i skąd wtedy, zaczęłam "czytać" wersję oryginalną. Zmordowałam ją naprawdę tylko dla Niego. Cóż to jednak była za lektura! Uśmiecham się na samo wspomnienie tej mordęgi z angielskim na poziomie, który posiadałam. Na nieziemskie pokłady cierpliwości i samozaparcia, jakie w sobie ze zdziwieniem odkrywałam w tych okolicznościach. Jak często wertowałam słownik/słowniki - szkoda mówić. Jak zresztą i o tym, ile czasu pochłonęło mi to "czytanie". Naprawdę był to mój dowód siły zafiksowania Richardem, bo tylko tym tłumaczę sobie moją determinację. Przebiegłam dosłownie maraton! Zrozumiałe jednak są tego konsekwencje - jakość takiego czytania bezlitośnie odarła treść z klimatu, słowa ze smaku, po prostu kompletnie pozbawiła mnie możliwości wyczucia jej duszy. Dawid pokonał Goliata, ale wkrótce padł koło niego.
    Stąd moja radość z możliwości przeczytania "N&S" po polsku. Przeczytam oba polskie wydania. Paczki z dwutomowym wydaniem spodziewam się 22 maja. Oczywiście będę celebrować, bo nie może być inaczej. Plan pozostał. Muszę znaleźć najpiękniejsze sceny i opisy w obu wydaniach, oczywiście wybrać te najpiękniej "podane" czytelnikowi przez tłumaczki, porównać z filmem. To, co mnie trochę niepokoi, to fakt, że przeczytam książk(i/ę) po wcześniejszym obejrzeniu filmu. Filmu, którego najważniejszym akcentem emocjonalnym jest dla mnie (i chyba nie tylko) John=Richard. Może w książce ta postać jest jakoś, powiedzmy płycej, skonstruowana? Może inaczej zaistnieje w świadomości i odbiorze czytelnika, a nie widza? W przypadku filmowych adaptacji lubię mieć na wstępie kontakt z książkami. Tu będzie odwrotnie, a ponieważ film jest doskonały w mojej, być może zbyt emocjonalnej ocenie, więc narzuci mi nawet bezwiednie np. niesprawiedliwie negatywną ocenę książek. Film z Richardem ma przepięknie czytelną i ujmującą widza atmosferę, świetnie namalowany światłocieniami wewnętrzny klimat postaci i miejsc. Czy znajdę to w książkach? Tłumacz może odtworzyć lub zniszczyć ducha książki, a o tym już coś wspomniała Asia. Pamiętam moje rozczarowanie tłumaczeniami, nie wszystkimi dodam, powieści Jane Austen czy sióstr Bronte. O tzw, "dalszych losach" nawet nie ma co pisać, bo to straszne pod każdym względem gnioty.
    Moje kochane RAczcicielki i RAoblubienice, teraz tylko/aż tyle i to głównie o moich nadziejach i lękach przed czytaniem "N&S" po polsku. Kiedy już "odrobię" pracę domową, napiszę o tym, żeby
    podzielić się moimi wrażeniami. Znowu wprowadzę zamęt tematyczny na Twoim blogu, za co Cię z góry i z dołu przepraszam, Aniu. Proszę o usprawiedliwienie zz dzisiejsze nieprzygotowanie do wykładu, moje Panie. Kofika
    PS. Asiu, masz wspaniały zawód. Trzymam kciuki w sprawie Twojej pracy. Bardzo!!! Kaas, co to za Brodacz, bo ten link cały czas niedostępny, a jestem ciekawa, kto on i co potrafi, skoro Cię oczarował. Proszę Cię również o pomoc w sprawie tłumaczenie w TI. Mimo usilnych prób dostania się do wskazanego miejsca, w ogóle nic nie mogę zrobić. Jedynie palec mnie rozbolał od wertowania spisu treści, bo on jest/był tylko "przesuwny". Nie jestem mocna w sprawach technicznych, a pewien sympatyczny w swetrze wyjechał. Pomóż, jeśli możesz. Wysłałam wiadomość do Ani, ale może i to nie zadziałało. Dziewczęta, dobrze Was mieć i do Was coś skrobnąć czasem. Spokojnego wieczoru i przespanej nocy dla każdej z Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kofiko, podziwiam Twoją wytrwałość , mnie pomimo, że mam angielskojęzyczne w pdf-e jakoś trudno się zmobilizować do przeczytania, wciąż powtarzam jeszcze zbyt mało znam ten język, nie poczuję klimatu i takie tam wymówki ale z drugiej strony Ryś jest świetnym motywatorem…

      I przyznam się, że cieszę się, że najpierw widziałam film, a później przeczytam książkę, pomimo iż zasadniczo wolę odwrotną sytuację. A jak już przeczytałam to zrozumiałam dlaczego RA kręcąc sceny miał ją cały czas ze sobą. I podziwiam autorkę za znajomość męskiej natury, tyle tam myśli Thorntona… i wciąż będę powtarzać, ze powieść ta powinna być lekturą szkolną.

      Aha i z chęcią poczytam Twoje wrażenia jak będziesz gotowa się z nami nimi podzielić. : )

      p.s.
      niestety, żaden mail od Ciebie do mnie nie dotarł : ( a sprawdziłam również folder ze spamami

      Usuń
    2. Aniu, dzięki za odpowiedź. Moja znajomość języka angielskiego jest niewielka w porównaniu z Twoją. Dziwne, że potrafię zrozumieć przynajmniej zasadniczy sens tego, co słyszę. Tu działają pozytywnie m.in. godziny przesłuchiwania wywiadów z RA i możliwość ich powtarzania, jeśli czegoś nie rozumiałam. Korzystałam też z pomocy mojej rodziny znającej ten język biegle. Z tekstem czytanym radzę sobie mniej więcej, natomiast najgorzej jest z mówieniem i w związku z tym również z pisaniem. Staż nauki mam też stosunkowo niewielki i musiałam przerwać kursy ze względu na stan zdrowia w grudniu 2010 roku. Teraz uczę się sama, bo na powrót do szkoły językowej jeszcze nie mogę sobie pozwolić. Czasem proszę o pomoc prywatną pana, który był w tej szkole lektorem. Przychodzi do mnie na lekcje prywatne i sprawdza moje "postępy". Lubię te lekcje. Dobra motywacja to podstawa wszelkich postępów w działaniu, a RA to motywacja i dla mnie doskonała. Umordowało mnie czytanie "NaS", ale wytrwałam, bo czytając ją, miałam na względzie właśnie to, że i ON do niej wielokrotnie powracał przy budowaniu własnej kreacji postaci Johna. Wiem o tym z wywiadów. Gdyby nie film, nie poznałabym książki na pewno.
      Nie sądzę, żeby ta książka stała się kiedykolwiek lekturą szkolną. Ale powinna nią pozostać na filologii angielskiej, czy w klasach o rozszerzonym profilu językowym, oczywiście w szkole średniej. Myślę, że w ramach zajęć można by było tak ułożyć plan, żeby wykorzystać przynajmniej jej fragmenty. Wszystko jest kwestią pasji nauczyciela, który ma z kim popracować, oczywiście.
      Pomyślałam rzeczywiście, że mail ode mnie nie dotarł do Ciebie. Ale coś się zadziało w moim komputerze podczas bezowocnego usiłowania przejrzenia i wyciągnięcia TI. Wszystko, o czym pisałyście między sobą, "sprawdziłam" na sobie. Muszę poczekać na mój kochany sweter, który wróci sobie w poniedziałek. Kaas obiecała pomoc, więc jestem jej wdzięczna. Dobrej nocy dla Ciebie (dla Was też dziewczynki). Kofika

      Usuń
  8. Oczywiście, że pomogę :)
    Wysyłam już na serwer plik pdf. Sam dodatek z tłumaczeniem. Chwilkę to potrwa, więc link wrzucę potem. Nie powinnaś mnie problemu z pobraniem go - w razie gdyby krzycz :)
    Jeśli chcesz to wrzucę też to forumowe tłumaczenie. Będziesz miała większy "materiał porównawczy" :) Jest dobrze przygotowane, przyjemnie się je czyta i uwaga - ma przypisy.
    A Brodacz nazywa się William Fitzsimmons. Baaardzo oryginalnie i błyskotliwie zwany jest przeze mnie Fitzwilliamem. Żadnych konotacji z Panem Darcym oczywiście nie ma. Tylko brzmienie imion.
    Utwór, który Wam poleciłam to Beautiful Girl.
    Tyle kwestii technicznych.
    Uciekam do pisania :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kaas, kochana jesteś! Pewnie, że podniosę rozpaczliwy wrzask, gdyby co... A mój sweter i tak wypytam, jak wróci Jeśli możesz, to również bardzo proszę o tłumaczenie z forum. Pełnia szczęścia! Przypisy uwielbiam. Dzięki nim pokochałam "Wojnę i pokój", bo gdzie ich więcej? Zaraz popędzę szukać Brodacza, zwłaszcza że tytuł brzmi zachęcająco. Mnie dzisiaj znowu męczy Nickelback i "Lullaby". Jak tylko to usłyszę, to koniec. Nie odpuszcza przez kilka godzin co najmniej. Pisz sobie spokojnie, dużo i mądrze. Życzę natchnienia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Kofiko! Nie mogę sie doczekać na twoje wrażenia z lektury!:)
    Dziękując za serdeczne słowa życzę Ci spokojnego i słonecznego końca tygodnia- Aśka z b.zimnego dziś Śląska.:*
    Acha!...jeszcze tylko sprawdzę tego Brodacza vel Fitzsimmonsa polecanego przez Kaas bo Nickelback znam i lubię:)Owocnej pracy Kaas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłych snów, Asiu. Brodacz jest rewelacyjny, a właściwie rewelacyjnie liryczny. Kocham takie klimaty. Teledysk w odcieniach szarości podobał mi się również. Dobrze jednak, że Richard nie był nigdy zmuszony uciekać się do takiej brody w żadnym filmie, bo nieziemsko paskudna w biedny amiszowaty sposób. Skojarzyła mi się również z brodziskiem jakiegoś rosyjskiego chłopa pańszczyźnianego. Ale ta nuta i ten głos fantastyczne. Ależ wypatrzyła fajnie Kaas! Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Na szybkości, forumowe tłumaczenie: http://turbobit.net/qbrhia8s0x6a.html
    (należy kliknąć napis Regular Download ;))
    Serwer odmawia współpracy przy IT. Spróbuję jeszcze raz rano. Na weekend na pewno będziesz to miała, Kofiko :)

    Wybaczcie, że nie skomentuję Waszych postów. Dopada mnie mała panika, więc przerwy nie są wskazane. Nadrobię wszystko jutro, obiecuję :)

    Dobrej nocy, Dziewczęta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaas, niestety, nic nie znalazłam. Zaczęłam wątpić w jakąkolwiek swoją wiedzę w tym względzie i nie mając sumienia zawracać Ci głowy w takim ważnym i ciężkim dla Ciebie okresie, poprosiłam o pomoc sympatycznego w swetrze, oddalonego bardzo na dodatek. Sprawdził więc w czym rzecz i też to samo stwierdził - tego pliku tam nie ma. Jeśli i jak będziesz miała już czas, proszę znowu o pomoc. Ja poczekam. Naprawdę bardzo przepraszam, że zawracam Ci głowę. Oczywiście, że serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  12. Dzień dobry, Moje Drogie!
    A właściwie powinnam napisać dobry wieczór chyba.
    Tyle żeście tu napisały, że nie wiem od czego mam zacząć ;-)

    Swoje "wydanie" tłumaczenia forumowego też wydrukowałam i "oprawiłam". Wygląda pięknie tylko dla mnie chyba. W środku jest trochę śmiecia. Oprócz zdjęć i pozakreślanych i popodkreślanych fragmentów i swoich dopisków, powklejane są suszone liście i kwiatki. Miałam wenę jak widać ;-)
    Boję się czytać wersję angielską, bo mój poziom języka jest średni bardzo. Obawiam się, że odarłoby to moją miłość do tej książki i samą powieść, z magii jaką dla mnie posiada.
    Dlatego podziwiam z lekką zazdrością każdego, kto może czytać w oryginale. Próbowałam tego kilka lat temu, z Armandem Anne Rice, z opłakanym skutkiem. Dziś lepiej znam angielski, niemniej jednak w stopniu nie satysfakcjonującym. Ale Kofika ma rację, świetnym ćwiczeniem jest oglądanie wywiadów z RA. I seriali z oryginalnymi napisami. Po Spooks mam w małym palcu 'szpiegowskie' słownictwo ;-)

    Też uważam, że N&S jest na tyle wartościową pozycją, że powinna znaleźć się z kanonie lektur. W polskim szkolnictwie przeważa literatura polska, a pozycje z powszechnej nie powalają. A na filologii zależy to jedynie od prowadzącego konkretne zajęcia i jego zainteresowań. Zazwyczaj. Także możemy, Moje Drogie, tylko ubolewać nad tym, że wciąż tak mało osób zna naszą powieść :) Choć z drugiej strony, nie byłaby już taka 'nasza', prawda?
    Samolubstwo ze mnie wyłazi, wiem.


    Asiu, dołączam się również do życzeń szybkiego znalezienia świetnej pracy :) Zdarza mi się czasem, na własny użytek sprodukować jakieś biżu, więc każdego, kto zna się na tym profesjonalnie autentycznie podziwiam.


    Kofiko, przypominasz mi moją przyjaciółkę troszkę. Ona jest 'noga' w takich komputerowych sprawach. Nigdy nic nie może znaleźć, zawsze coś nawciska i naklika, a potem dzwoni do mnie, żebym jej pomogła. I zawsze muszę jej tłumaczyć krok po kroku, co ma zrobić ;-)
    OK. Więc do dzieła. Nie zwracaj uwagi na link powyżej. Tu masz nowe:

    http://www.4shared.com/office/AbBi4F2O/North__South_-_Forumowe_Tumacz.html

    http://www.4shared.com/rar/h9wdfWfS/SouthNorth_by_IT.html

    Po wejściu na stronę, w niedużym niebieskim prostokącie z białą strzałką będzie napis: 'Pobierz teraz Nie wykryto wirusów'
    Klikasz i wtedy przeniesie Cię do strony logowania. Więc klikasz 'Login' i logujesz się. E-mail: nosferato@vp.pl hasło: alamakota
    Po zalogowaniu, odbędzie się odliczanie (ok 20sek) w kolorach biało-pomarańćzowym. I w końcu pojawi się niebieski napis: 'Pobierz plik teraz'
    Klikasz i zapisujesz. Zostaje już tylko cieszyć się z czytania tekstu :)

    Jestem online i włączyłam subskrypcję na komentarze, więc będę mogła odpowiedzieć szybciej w razie potrzeby. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tłumaczę tak łopatologicznie. Wychodzę z założenia, że lepiej tak, żeby nie było potem żadnych wątpliwości i problemów.

    Ściskam Was bardzo mocno. Znad książek, oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaas, dzięki. Masz rację - oślica ze mnie, nie tylko noga. Pewnie się nie zdziwisz, że i tym razem nie obyło się bez konsultacji z moim cierpliwym swetrem. Musiałabyś widzieć jego minę w takich razach, jak mu tłumaczę coś "komputerowego", oczywiście kwieciście obrazowo. Ale on w życiu nie nazwałby mnie nogą czy oślicą, bo jest kochany (w myślach na szczęście nie czytam). Nawet jak wzdycha, to oczy mu się śmieją. A ja czuję się jak przysłowiowa słodka idiotka albo "taka mala" i nerwy mnie biorą. Sprawami komputerowymi zajmuje się on, a ja, no cóż, z ulgą nie wtrącam się, powiedzmy, w nie "swoje" sprawy. No i mam efekty takie, a nie inne. Wolałabym znowu po angielsku "przeczytać" jakieś tomisko, szczerze mówiąc... Ale tak DO rzeczy, okazało się, że mam zepsutą przeglądarkę Firefox, bo mi wyświetlało, że nie ma takich stron. Dopiero jak dostałam polecenie, żeby otworzyć w innej, Chrome, poszło jak z płatka. Sweter kochany wyczyści wszystko popsute, jak już wróci. I tak moje ciśnienie wróciło do normy. Zamierzam sobie poczytać to, co wyciągnięte.
      Kaas, dzięki za poświęcony mi czas i pomoc. Jesteś nieoceniona! Nawet mój sweter stwierdził, że mądra i znająca się z Ciebie dziewczyna, a to już naprawdę coś znaczy.

      Usuń
  13. I jeszcze muzycznie. Skoro Wam Fitzwilliam (który też uważam, że wygląda jak straszny syberyjski chłop) przypadł do gustu. Tym razem mój ukochany Fink w wersji symfonicznej:

    http://www.youtube.com/watch?v=qvsfRSm9Au4

    Słuchajcie, a czy któraś z Was wie, jaką muzykę lubi Richard? Chybabym nie przeżyła, gdyby miał jakiś spaczony gust muzyczny. Mało to prawdopodobne całe szczęście, biorąc pod uwagę, że sam muzykuje/potrafi grać.

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaas, znowu broda, ale ... Dodaję obu poleconych przez Ciebie małorolnych chłopów pańszczyźnianych, i to mimo ich dziadowskich bród, do listy swoich ulubionych wykonawców. Bez wahania. Chłopy naprawdę utalentowane i prawdziwie wrażliwe muzycznie, co lubię i - co najważniejsze - co słychać od razu. Teksty też mi się podobają, choć każdy z innej bajki. Taka muzyka bez właściwego tekstu nie przemówi. Musi być prawdziwa jedność świata i harmonia wielu zmysłów. To wrażenie maksymalnie podkreśli orkiestra, jeśli tylko chce grać z muzykiem z innej bajki. A jest wybredna, bo to świat nieco konserwatywny. Ale jaki cudowny efekt! Przesłuchałam też nagranie studyjne Finka. Owszem, ale to z orkiestrą bez porównania! Świetna akustyka sali koncertowej dodaje i magii, i przestrzeni. Widać i słychać też wzajemny szacunek muzyków, co zawsze dodatkowo dobrze wpływa na efekt końcowy. Taka jedność dobrych uczuć w sobie, takie współodczuwanie i współwyrażanie... Imponuje mi biografia Finka. Solidnie wykształcony gość i to również humanistycznie, co pozwala głębiej zjednoczyć muzykę i tekst. Właściwe w tej profesji muzyczne korzenie = geny wrażliwości. Naprawdę, Kaas, wiesz co dobre. Chyba zaraz dalej można znaleźć migawkę pokazującą próbę zgrywania się, co pozwala zrozumieć rolę szacunku muzyków dla siebie w łączeniu zupełnie innych muzycznych światów w idealnie stworzoną jedność. Pięć gwiazdek!
      Wydaje mi się, że Richard w jednym z dodatków do czegoś (nagrania studyjne, audiobooki?) wspominał o roli muzyki klasycznej w budowaniu nastroju i potem w wyciszaniu własnych emocji. O tym, że słucha soundtracków z filmów, w których występuje, bo to z kolei aktorowi=osobie muzykującej i wrażliwej na muzykę pozwala stworzyć właściwe rysy psychologiczne postaci, poczuć jej wibracje. Nie pamiętam, czy przeczytałam, czy usłyszałam, że lubi "Sonatę księżycową". Nie chciałabym wprowadzać w błąd, bo szczegółów nie pamiętam. Pozdrawiam Cię. Kofika (chyba w kwestii ulubionej muzyki RA niezbyt pomogłam, bo mnie ucieszył sam fakt, że kocha muzykę klasyczną i może dlatego na tym się skupiłam)

      Usuń
    2. To jeszcze raz ja. Nie mogę oderwać się od tego nagrania... ale dopiero teraz zauważyłam drugiego wiolonczelistę, który dosłownie popłynął z Finkowym rytmem (3.25-3.38), a tak się w orkiestrze nie godzi. Sama bym nie usiedziała spokojnie, ale żeby tak się wyłamać profesjonaliście? Rzeczywiście ludzka reakcja i przez to fantastyczna. Kaas, górą Fink!

      Usuń
  14. Kofiko, wiesz, że nie miałam na myśli wcale tego, żeś oślica! Absolutnie. Cieszę się, że wszystko się ostatecznie udało :)
    Pozdrów ode mnie Swój Sweter i podziękuj za miłe słowa. Nie jestem taka fajna, jak myśli: wszystko co robię, robię z czystego egoizmu ;-)

    Nie zwróciłam uwagi wcześniej co ten wiolonczelista tam wyprawia. Może to celowe było? Przecież oni mają nuty, a to jest megaprofesjonalna orkiestra.
    Nie dziwię się, że Fink Ci się spodobał. Każdy, kto go usłyszy jest 'kupiony'. Coś dla ucha na weekend:
    https://rapidshare.com/#!download|172p10|66507667|F-D_T.rar|52248|R~375484945BEAC1EAEB949159CD2443B3|0|0

    Klikasz w zielony napis Download.
    Jego wg. mnie najlepsza płyta. Bardzo, bardzo często do niej wracam.

    Ale żeby nie było, że tworzę offtopic: pamiętałam o tej Sonacie oczywiście i muzyce klasycznej. Pięknie to o nim świadczy - to ni jest przecież muzyka dla każdego. Miałam raczej na myśli muzykę 'codzienną', co takiego ma np. w swoim mp3/ipodzie czy czym tam. Jak np. wyglądałoby nasze porównanie profili na last.fm ;-)

    pozdrawiam raz jeszcze i życzę dobrej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero dziś ta odpowiedź z wiadomych względów. Kaas, coś ty! Ta zasłużona zresztą "oślica" to moje i do mnie samej. Często robię sobie wyrzuty z mojego, co tu dużo mówić, lenistwa i wygodnictwa, a co za tym idzie infantylizmu w tej dziedzinie, ale cóż... Odpuszczam dość szybko wszelkie ambitne plany rzetelności wiedzy komputerowej, bo to dla mnie takie nudne. Znam się i nie sądzę, żebym... chociaż gdzie postanowienie, żeby nigdy nie mówić "nigdy"? Co prawda zaraz mi przychodzi na myśl ulubione powiedzonko mojego sąsiada:"Wątpię, Kaśka, bym cię chciał". No właśnie.
      A co to za okropne słowa o egoizmie? Wg mnie to jakaś bzdura. Widzę tylko Wielkiego Samokrytyka, który nie jest Twoim (kochanym) Wielkim Bratem. Pozdrowienia i szacuneczek od swetra, który też pod urokiem Finka (a lubi najbardziej dość ciężkie rytmy). Jakoś wytrzymujemy tę różnicę, bo widzisz, że ja tu o klasyce myślę, jeśli ktoś mnie pyta o muzykę. Ciągnie mnie smycz staroświeckości dość uparcie.
      Piękny dzień, więc życzę uczciwego dotlenienia Twoim spracowanym szarym komórkom. Swoim zresztą też. Kofika
      PS. Ten wiolonczelista jest pierwszy, a nie drugi (zmęczone oczy). To trochę zmienia postać rzeczy, bo każdym pierwszym wolno trochę więcej, zwłaszcza w tak dobrej orkiestrze. Nieczęsto sobie jednak "pozwalają" na uleganie nastrojom na zewnątrz. Jego zachowanie dlatego mnie tak urzekło, bo dał się ponieść po ludzku. Muzyka potrafi zafiksować jak miłość.

      Usuń
  15. Dzięń dobry miłe dzieR(A)latki!:D
    Teraz tylko bardzo króciutko bo czas goni.
    Ktos złapał Rysia na planie "SB"chyba i zapytał o muzykę na jego ipodzie. Pamiętam tylko: Keanu, Kings of Leon,The Black Eyed Peas ,Daft Punk!;)Wygląda na to że ma dość eklektyczny gust muzyczny.
    Ach jeszcze coś pamiętam,nigdy nie był fanem U2(ja tez;).Dziękuję za
    Brodaczy i za miłe słowa Kaas:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, fajnie że wypatrzyłaś taką ciekawostkę. Pierwszy raz słyszę o tym. Pewnie, że nie można tylko pimpilić sonat czy nokturnów, bo na wyciszenie to rzeczywiście dobre. Na smutki też i to w dwie strony, niestety. Przyznaję, że U2 nie do końca mi odpowiada, ale kiedyś lubiłam bardzo ich dwa kawałki: "With or without you" i "Beautiful day".
      Ale się dziewczynki nasze drogie ucieszą tą wiadomością od Ciebie! Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę udanego "beautiful" dnia. Kofika
      Pora znowu wejść w rzeczywistość, która dziś w takiej fajnej oprawie pogody

      Usuń
  16. Witam Dziewczęta,
    Wreszcie mam normalny internet ( hura!) w ciągu tygodnia zrywało mi się łącze, co mnie irytowało do granic wytrzymałości. Powiem szczerze, że dziś oblałam się rumieńcem, kiedy technik z serwisu poprosił mnie o włączenie laptopa i gdy jego oczom ukazała się Thorinowa tapeta zrobiona przez B., wiem nic w tym złego a jednak zrobiło mi się jakoś goręcej : ) No to jeszcze dodam, że jedną z fajniejszych cech Windows 7, z której nauczyłam się korzystać jest możliwość samoczynnej zmiany tapety. Tak więc po Thorinie pokazał się John Thornton, potem Porter, Lucas no a potem to już Ryś w swoich licznych odsłonach, o folderze „Boski RA” nie wspomnę. LOL!
    Kaas, dzięki bardzo za Finka,którego naprawdę bardzo fajnie się słucha. Jednak przyznać muszę, ze nie udaje mi się pobrać ( płyty?) z podanego przez Ciebie linka. : (
    Asiu, dziękuję za podpowiedź o Ryśkowych gustach muzycznych. : )
    Kofiko, cieszę się że udało Ci się pobrać tłumaczenia: )
    Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego weekendowego wypoczynku, czerpania radości z pięknej pogody.

    OdpowiedzUsuń
  17. Aniu, po wejściu na stronę trzeba kliknąć biały napis Download w zielonym prostokącie z białą strzałką. Poniżej tej ruszającej się strzałki. Powinno od razu pojawić się standardowe okienko office'a z pytaniem czy otworzyć, czy zapisać.

    Po zakończeniu walk z uniwerkiem mam zamiar oddać znajomemu informatykowi lapcia swojego, co by mi porządek zrobił: na materiał dotyczące RA już kupiłam płyty, nie mam siły mu tłumaczyć kto i dlaczego i co ja w nim widzę ("przecież on ma taki wielki nos!" - koniec cytatu... o.O)
    A swoją drogą, nie miałam na tapecie prawie nigdy RA. Raz może mi się zdarzyło, czy dwa. Na baaardzo krótki okres. Nie mogłam się skupić na niczym :]

    Asiu, dziękuję za informacje. O to mi chodziło! :) Daft Punk, Kings of Leon - świetnie. Nie rozumiem tylko, co on widzi w Black Eyed Peas. Ale z drugiej strony zdarza się i mnie słuchać dziwacznych rzeczy. Eklektyczność gustu muzycznego jak najbardziej wskazana :)

    Na pół słowa dziś. Zegar mi tyka nad uchem. Ależ ja głupia jestem... tyle czasu miałam przecież na napisanie tego dziadostwa...

    ściskam Was cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kaas za podpowiedź, tylko że ja dokładnie tak robię, wskazując gdzie to ma mi się zapisać, a potem otrzymuję komunikat, ze „nie możesz pobrać pliku” potem „ponów” jak go wcisnę - pokazuje ile czasu pozostało do końca ( a ja już cieszę się ) tylko potem znów info., że „pobieranie zostało przerwane” i tak wciąż, więc się poddałam...

      Usuń
    2. Aniu. postaram się jutro wrzucić nowegol inka. mam nadzieję że tym razem wszystko będzie w porządku :)

      Usuń
    3. Dzięki Kaas, ale nie chcę Cię odrywać od pisania więc nie ma pośpiechu. Weny życzę :)

      Usuń
  18. Nowy link do Finka: http://www.mediafire.com/?qwlz12wma5i
    Powinien być w porządku, u mnie działa :)


    A teraz Wam opowiem dowcip sezonu: moja pani promotor powiedziała, że nie sprawdzi mojej pracy, ponieważ... (tu werble, bębny, chwila niepewności i grozy) - nie ma na to czasu. Można już zacząć się śmiać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaas kochana, toż to w ogóle nie do pomyślenia... To ma być jakaś kara dla Ciebie? Przepraszam, ale za co? Nie wiem... za niepunktualność w terminie czy tak sobie, bo np. jeszcze maj, niedziela czy nieparzysta godzina była? Trudno tu w ogóle komentować jej profesjonalnie "rzetelny" argument. Przepraszam za te pytania, ale na pewno wiesz, że raczej podyktowane troską i chęcią wsparcia, a nie jakąś pustą ciekawością. Nie znoszę takich zachowań osób, od których się w jakiś sposób zależy. Po prostu nie cierpię emocjonalnej znieczulicy i chamstwa w każdej postaci, a zwłaszcza tej "wykształconej" (jakby się mogło zdawać). Przepraszam, że tracę klasę w słowach. Wyrazy szczerego współczucia z powodu Twoich nerwów i Twojego przygnębienia. Wiem, że to niewiele, ale jestem z Tobą, jak tylko to możliwe. Nie mogę Ci pomóc, a tak bym tego chciała, naprawdę...
      Kofika, która wysyła Ci wszystkie swoje ciepłe myśli i ściska Cię serdecznie

      Usuń
    2. Dzięki Kaas za Finka : )
      Jeśli chodzi o Twoją panią promotor, no cóż w pewnym sensie nie jest to dla mnie nowość, otóż moja koleżanka obecnie pisze pracę magisterską i z tego co mówiła na początku promotorka mówiła im, żeby niczym się nie przejmowali ona wszystko im powie, a potem usłyszały co Ty, że nie ma czasu. Dopiero teraz widzę jakie miałam szczęście, kiedy moja promotorka wręcz gnała nas do pisania pracy, że już na dwa miesiące przed obroną mieliśmy wszystko napisane.

      Kaas naprawdę współczuję, myślę, ze Twoja promotorka jest z tych, którzy lubią aby studenci wkoło niej wciąż chodzili, prosili, przymilali się czyli robili te i tym podobne upokarzające dla nich działania . i zawsze zastanawiałam się czym to jest podyktowane, brakiem czasu, złym wyborem zawodu, jakimś zakompleksieniem czy jeszcze innym czynnikiem.

      Wytrwałości życzę :)

      Usuń
  19. Dziękuję Wam, Dziewczęta Moje Drogie, za słowa otuchy :)
    Szlag mnie mało co nie trafił, jak się dowiedziałam co się dzieje na seminarium. Zaszyłam się w domu z umówionym terminem. Jak widać tylko ja respektuję kalendarze. Żeby było zabawniej: mój przypadek należy do tych lżejszych.

    Złości już mi przeszły. Teraz tylko wzruszam ramionami. Przyjęłam stanowisko "nie? ciekawe co na to pan dziekan?" Może niezbyt to ładnie z mojej strony. Ale cóż, czasem trzeba i tak.

    Kofiko, chyba faktycznie coś jest na rzeczy z tą karą. Nie pisałam tego, co ona chciała. Napisałam sama wszystko, po swojemu (w sumie to nie miałam innego wyjścia, skoro mam temat z lit. prawie-współczesnej, a p.prof jest od romantyzmu...) Ach, no i największy grzech: zaczęłam pracować z inną doktorką, a ona jak się potem dowiedziałam bardzo jej nie lubi. problem solved :]

    A na poprawę samopoczucia oczywiście Richard i placek z rabarbarem :)
    Będzie dobrze.

    Dobrej nocy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ulgą widzę, Kaas, że trochę "odtajałaś", na całe szczęście. Nie mogłam znieść myśli, że niesprawiedliwie jest Ci źle. Przykro mi mówić, ale poczułam wyrzuty sumienia z powodu prostackiego zachowania nie nauczyciela (sama nim m.in. jestem z wykształcenia), tylko jak się okazuje, jakiejś fochy - kumotry bez żadnych profesjonalnych manier. Bardzo dobrze się jednak złożyło w całej tej nieszczęsnej sytuacji, że nie jesteś sama, bo to zwiększa szansę dość szybkiego rozwiązania problemu. Kiedyś jako jedyna zaparłam się przed kontrolowaniem notatek studentom, które wg podobnie "myślącej", miały być najlepszym dowodem pełnego udziału w zajęciach prowadzonych przez nią. Oczywiście ich staranny zapis i podkreślenia wskazanymi kolorami decydować miały o ocenie końcowej - wyobraź sobie ten poziom inteligencji! Ja zwykle z jej wykładów wychodziłam bez żadnych notatek, bo oddawałam się zbawczym marzeniom, zamiast najczęściej słuchać streszczeń pozycji z listy lektur. Na myśl, że miałabym napisać w "kajecie" coś/cokolwiek tylko dlatego, żeby utwierdzić ją w głupocie i w poczuciu władzy nad studentami zagotowała mi się krew. I też sprawa oparła się o jednostkę nadrzędną. Zostałam komisyjnie (karnie wg niej) przemaglowana ze streszczeń po kolei, ale w formie ustnej i wyszłam z honorem. "Notatek" nigdy nie uzupełniłam, na własną chwałę i cześć ludzi z roku, od których później nie żądano podobnych "dowodów" przed obroną.
      Marzenia o Richardzie i placek z rabarbarem. Idealne połączenie, bo coś i dla ducha, i dla ciała. Tak trzymać! Jak wspomniałaś o placku, zobaczyłam wyraźne światełko w tunelu... Wyśpij się, bo do jutra tylko to jest ważne.
      Kofika z pozdrowieniami dla otuchy

      Usuń
  20. Drogie Wyznawczynie Słońca!(Słoneczka naszego kochanego:))
    Widzę że przygody z promotorami są dość powszechne,pamiętam jak długo mój młodszy brat kolędował do swojego promotora by ten znalazł dla niego czas.Smutne to ale wydaje mi sie że coraz mniej nauczycieli z powołania,takich kochajacych swój zawód(bardzo trudny zawód).Postanowiłam zapomnieć moje szkolne przygody z trudnymi(nie mówię tu o wymagających nauczycielach)nauczycielami a pamiętam tych świetnych i oryginalnych. Przez 20 lat mieszkałam z takim nauczycielem z powołania w jednym domu. Mój Dziadek uczył fizyki,łaciny a pod koniec życia wych.techn. Pamiętam hordy młodych ludzi u nas w domu,całe swoje życie udzielał korepetycji z fizyki(którą kochał)za dziękuję.Już tak długo nie ma mojego Dziadka a wiem że jego uczniowie go wspominają. Moja Mama mówi że jako dziecko czekałam tylko na niego,żeby wrócił z pracy,na wakacjach z rodzicami myślałam tylko o nim tak jak teraz 20 lat już go nie ma a ja ciągle o nim myślę. Och przepraszam chciałam pocieszyć Kaas a tu tylko wciaż o sobie.Wybaczcie moje miłe RAczcicielki. Powodzenia Kaas!:)jeszcze się bedziesz z tego śmiała-pomogło?;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zamyśliłam się nad tym, co napisałaś, Asiu.
    "Jakże piękny jest człowiek, jeżeli jest człowiekiem...". Po prostu. Niezależnie od czasów, wykształcenia, wykonywanego zawodu czy innych tzw. okoliczności, które nie tłumaczą przecież żadnego odejścia od tej prawdy.
    Właśnie wracam, bez pośpiechu zresztą, ze wspomnień o moich Autorytetach. Dziękuję Ci, Asiu, że przypomniałaś mi o Nich, kochanych, dzielnych, na zawsze już nieobecnych w rzeczywistości, ale na szczęście zawsze obecnych w sercu. W życiowych wyborach również...
    Piękny ten Twój komentarz. Pozdrawiam z serca. Wdzięczna Kofika
    PS. Kaas, martwimy się o Ciebie, więc daj znać, czy wszystko w porządku na tyle, żeby puścić pobielałe kciuki. Aniu, co Ty masz z nami... Ściskam Was. Asiu, masz rację - niech nam zawsze świeci nasze kochane RASłoneczko.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziewczęta MOje Drogie, nie porwała mnie Mamuna ani żadna inna zmora :)
    Po prostu postawiłam sobe za punkt honoru oddać na najbliższym spotkaniu p.promotor całą pracę ze wszystkimi dookólnymi pisemkami. Byłoby prościej, gdybym nie stwierdziła, że jeden z rozdziałów nie trzyma się kupy i nie postanowiła napisać go od początku. Zamknęłam się więc w pokoju z laptopem i książkami. A że czas goni nas, darowałam sobie wszystkie internetowe przyjemności. Ot i cała tajemnica mojego zniknięcia ;-)

    O wątpliwych przygodach na uniwersytetach możnaby napisać odyseję i to niejedną. Niestety. Teoretycznie człowiek powinien się przyzwyczaić, że czasem spotyka się taki Taboret, jednak za każdym razem mnie trafia: jak można być złym człowiekiem, jak można żle ludziom życzyc z premedytacją? Nie jestem święta. Nikt nie jest, ale są jakieś granice przecież!
    To tyle irytowania się na Taborety.

    Asiu, pomogło :) To fantastyczne wiedzieć, że naprawdę są na tym świecie nauczyciele, profesorowie, którym się chce i którym ich zajęcie w duszy gra, Że są ludzie, którzy będą żyć w nas lata po swoim odejściu :) Kofika ma rację, piękny ten Twój komentarz :*


    Teraz coś na osłodę wszelką - historyja: otóż odwiedziła mnie dziś kuzynka. Za młodu byłyśmy prawie nierozłączne, a potem Gosia wyjechała. I przez wiele lat jej mieszkania za granicą, nasz kontakt był baaardzo sporadyczny. Gdzieś w trakcie rozmowy musiałam włączyć telefon i dostałam zaraz e-maila o nowym komentarzach zRYSIOwanych (mam wciąż włączoną sybskrypcję). Przeleciałam je wzrokiem, uśmiechnęłam sie do siebie i głośno powiedziałam: "Ojej, przecież ja im muszę napisać koniecznie coś." Na to Gosia oczywiście pyta komu. I wtedy zamilkłam: bo jak mam jej wytłumaczyć, że mam kompletnego świra na punkcie aktora i nadal jestem normalna? Że spotykam się z Wami na blogu? Uratował mnie znów telefon - włączył się wygaszacz, na którym jest (oczywiście) Richard. I wtedy Gośka z zachwytem: "Ja go znam!" Wyobraźcie sobie moją minę! Mało z krzesła nie spadłam! A potem zaczęła mi opowiadać, jak to zimną islandzką zimą oglądała wszystkie kostiumowe romanse i dramaty jakie jej wpadły w ręce. I jak obejrzała Północ&Półudnie i jak nie mogła się uwolnić od tego i... pół dnia przegadałyśmy. Nie pomogło mi to w pisaniu, ale za to utwierdziłam się w przekonaniu, że życie jest piękne!


    I tym optymistycznym akcentem powrócę do swoich demonów.

    Niech nam świeci RA i niech obdarzy Was pięknym dniem :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Witam Was.
    Wreszcie mam „normalny” internet, chociaż boję się głośno o tym mówić, bo jak ostatnio głośno to oznajmiłam to od razu się zepsuło.

    Asiu, ależ miałaś wspaniałego mentora. Cudownie jest żyć wśród takich ludzi jak Twój Dziadek. Ach..

    Kaas, trzymam kciuki aby z p.promotor wszystko ułożyło się po Twojej myśli. I jestem pewna, że kiedyś będziesz się z tego śmiać, nie z emocji czyli ze stresu jaki przeżyłaś i też nie z Twojego wysiłku tylko dziwnego uporu p.promotor.
    I wiesz, bardzo Ci zazdroszczę możliwość porozmawiania w RL o RA. Ja wciąż namawiam moją przyjaciółkę aby obejrzała N&S, jednak bezskutecznie. Nie chodzi mi aby wpadła w taki sam zachwyt nad Ryśkiem jak ja, ale myślę, ze znalazłby tam dużo odpowiedzi na dręczące ją pytania.

    Kofiko, uwielbiam wszelkiego rodzaju offtopy, więc cieszę się, że tu jesteście.

    Pozdrawiam gorąco : )

    OdpowiedzUsuń
  24. ŁOŁ!!! Masz rację to może wyglądać jak zamek błyskawiczny!!! Ale jest chyba lepsza od tej proponowanej jako pierwsza ;) Drugi tom jeszcze można nabyć w Empiku :) Ja też niesamowicie się cieszyłam, kiedy dowiedziałam się, że N&S zostało przetłumaczone na polski. Czytać to po angielsku to było tak jak Czytać książkę Diuna nawet po polsku. Musiałam prawie bez przerwy zaglądać do słownika. Niesamowite jest też to wydanie z Tygodnika Ilustrowanego. Naprawdę niesamowite jest to, że powstało i że zostało odnalezione. Bez przerwy jednak się myliłam z tą Cecylią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój drugi tom jeszcze w drodze, zamówiłam w Merlinie : ) Jeśli chodzi o czytanie oryginału, to swego czasu mnie zniechęciło to ciągłe wertowanie słownika, ale może już czas aby zrobić drugie podejście do oryginału N&S.

      Usuń
  25. I need to read this book again. I liked it fine, but it was not one of my favorites by any means. Perhaps I didn't give it a fair shake.

    By the way, I'm a little late in saying this, but welcome to the RA blogosphere. Put you on the Addict List awhile back.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I love this book for many reasons, mainly because of Mr. Thornton ♥ but also because of the life lessons contained therein.

      Thank you for adding my blog to your Addict List.:) And thank you for taking your time to comment.

      Usuń
  26. Hejeczka dziewczęta ;)
    Jestem tutaj nowa i prawdopodobnie jedyna, bo sądząc po datach waszych postów dawno tu już nikt nie zaglądał. zaRYSIOwana zostałam dwa dni temu po obejrzeniu North & South i oczywiście od razu przystąpiłam do poszukiwania pdf z książką (ubogi budżet studencki). I w tym miejscu chciałabym OGROMNIE PODZIĘKOWAĆ oraz PRZEPROSIĆ kaas, bez której wiedzy skorzystałam i ściągnęłam pdf z portalu 4shared korzystając z loginu i hasła który podała. Jesteś kochana!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Anonimowa :-)
      Ryśkowy pan Thornton to najlepszy powód do zRYSIOWania :)

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.