niedziela, 6 maja 2012

Uwielbiam dłonie Richarda Armitage'a./ I love the hands of Richard Armitage.

Przyznam, że kiedy poznaję kogoś nowego to zawsze zwracam uwagę na dwie rzeczy i to bez względu na okoliczności, czy to w pracy czy w bardziej prywatnych okolicznościach, to zawsze zwracam uwagę na oczy i dłonie. Wiem, że mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy, ja jednak aż tak głęboko nie zaglądam:) po prostu spoglądam w oczy dla ich koloru ;-)

A na dłonie, no cóż, bo można z nich dużo wyczytać. Począwszy od tego czy ktoś pali papierosy a skończywszy na stwierdzeniu, czy dana osoba jest zdenerwowana. Zdarza się, że czyjeś dłonie „mówią” mi o osobie więcej niż ona sama. A co mi „mówią” dłonie pana Armitage'a?


Jesteśmy piękne,
Richard Armitage wywiad zamieszczony na DVD z serialem BBC "Robin Hood" seria 2.Źródło:RichardArmitageNet

Jesteśmy pełne gracji,
Scena z "North&South".Źródło: RichardArmitageNet


Jesteśmy delikatne,
Richard Armitage jako  John Standring  w "Sparkhouse". Źródło:RichardArmitageNet

Jesteśmy silne,
Richard Armitage jako Lukas North w "Spooks"7. Źródło:RichardArmitageNet

Jesteśmy kochające,
Richard Armitage jako John Thornto i Daniela Denby-Ashe jako Margaret Hale 
w "Północ Południe". Źródło:RichardArmitageNet

Jesteśmy czułe,
Richard Armitage jako John Porter w "Strike Back ". Źródło:RichardArmitageNet

Jesteśmy zręczne,
Richard Armitage jako Lucas North w "Spooks", Źródło:mój kadr z filmu.

Jesteśmy precyzyjne,
Richard Armitage w Lorraine's show.Żródło:RichardArmitageNet.Com

Jesteśmy zwinne,
Scena z serialu BBC "Robin Hood" seria3. Żródło: RichardArmitageNet



I czasem mam wrażenie, że kiedy Richard Armitage mówi to jego ręce po prostu tańczą. Szczególnie widać to w wywiadzie zamieszczonym na DVD Robin Hood seria 2,  z którego to pochodzi pierwszy screencap z zamieszczonych powyżej. Wywiad możesz zobaczyć na YouTube klikając tutaj.



-------------------------------------------------------------
My English version of the post.
(And please forgive my possible mistakes, I'm still learning).



I love the hands of Richard Armitage.

I admit, when I meet someone new I always pay attention to two things. And no matter whether I am at work or in more private circumstances in new known man always pay attention to the eyes, and the hands. I know, they say that eyes are windows to the soul, but I don't look so deeply to see someone's soul, I just look in the eyes for their color;)

And why do I look at hands? Well, because I can learn a lot from them. Starting on whether someone is a smoker and ending on whether the person is upset. So, for me someone's hands "tell" more about the person than the person wants to tell me about themselves. And what Mr. Armitage hands "speak" to me?

We are beautiful,
Richard Armitage wywiad zamieszczony na DVD z serialem BBC "Robin Hood" seria 2.Źródło:RichardArmitageNet


We are full of graceful,
Scena z "North&South".Źródło: RichardArmitageNet


We are gentle ( delicate),
Richard Armitage jako John Standring w "Sparkhouse". Źródło:RichardArmitageNet

 We are strong,
Richard Armitage jako Lukas North w "Spooks"7. Źródło:RichardArmitageNet


We are affectionately (loving),
Richard Armitage jako John Thornto i Daniela Denby-Ashe jako Margaret Hale
w "Północ Południe". Źródło:
RichardArmitageNet


We are sensitive ( tender),
Richard Armitage jako John Porter w "Strike Back ". Źródło:RichardArmitaeNet

We are skilful,
Richard Armitage jako Lucas North w "Spooks", Źródło:mój kadr z filmu.



We are precise,
Richard Armitage w Lorraine's show.Żródło:RichardArmitageNet.Com


We are agile, 
Scena z "Robin Hood" seria3. Żródło: RichardArmitageNet


And sometimes when I watch like Richard Armitage tells, I have the impression that his hands are dancing. This dance can be observed in an interview on the DVD Robin Hood Series 2. The first screencap which I put above comes from this interview. You can watch the interview on YouTube, here.

P.S.

And, I only hope the adjectives placed over the screencaps describe what I intended to say.

28 komentarzy:

  1. Hi Ania,
    I love your essay about RA's hands! That first image of the Robin Hood interview is a good one. Unlike some actors who "fidget" with their mannerisms, Richard Armitage does not make excess movements--he always has a purpose aligned with his character portrayal.
    Cheers! Grati ;->

    P.S. I saw the link to your blog here from bccmee's post today. I have now subscribed to you.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi Gratiana,
      I'm glad you like my post.:) Indeed, RA's hands never disturb with his verbal communication. They always harmonize with that what he says.
      Thank you for your time to comment :-)And thank you for adding my blog to your Blogroll :-)

      Usuń
  2. Mmmm, I love to watch Richard Armitage's hands in action too. Lovely post and pictures, thanks!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Watching his hands in the action is so fascinating, isn't it?
      Thank you for your comment and for your support :)

      Usuń
  3. Hi! I came here from Bccmee's post too. Thanks!
    Your post is very well done! I agree wholeheartedly with everything you have said. I do love his hands too, but I am more of an eye gazer I must admit.
    It is very kind of you to post in English too. I am so amazed at how well people from other countries can communicate in English! I have struggled to learn French and I am still not very good at it.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi Phylly3,
      Thank you for your kind words about my post. Oh, I love the color of his eyes, which can change depending on the light, I think.
      Richard is a great motivator for many activities. In my case, among other to improve my English. And I'm glad that my writing is understandable.:)
      Thanks for your lovely comment!

      Usuń
  4. Aaach te dłonie!- bardzo szczupłe nadgarstki,szczupłe i długie palce -niby delikatne a jednak męskie(mam wrazenie że są solidne , raczej twarde i suche w dotyku)Właściwie nie opuszcza mnie przeczucie ze cały Ryś jest taki-szczupły,elegancki,zręczny,wrażliwy.
    Nie wiem dlaczego ale cały on (jego postac,jego twarz)robi na mnie dziwne wrażenie, jakiegoś niesamowitego(pięknego) pomieszania cech męskich i kobiecych ,albo nawet chłopięcych.;) Momentami wygląda mi na bardzo zadowolonego z siebie nastolatka(te jego chichoty i poczucie humoru).:)Piekny post. Dziękuję Aniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Twoim opisem Ryśkowych rąk, może tylko z jednym małym wyjątkiem, bo jakoś nie wydaje mi się, aby jego dłonie były suche w dotyku a wnioskuję to po zdjęciu, na którym kroi (chyba?) pietruszkę albo kolendrę, ale to są tylko moje przypuszczenia. ;)

      Myślę, że właśnie to pomieszanie wszystkich wymienionych przez Ciebie cech (męskich, żeńskich, chłopięcych), czyni z niego tak doskonałego kameleona scenicznego i tak niesamowicie fascynującego człowieka.

      Zadowolony z siebie nastolatek powiadasz, hmm coś w tym jest. Myślę, że emanuje z niego optymizm i poczucie pewności z dobrze wykonanego zadania. Nie bez znaczenia ma świadomość z tak licznego grona wielbicielek. ;)

      Dzięki Asiu za Twój komentarz :)

      Usuń
  5. Dłonie bardzo szczupłe, bardzo wąskie, z bardzo długimi i bardzo kruchymi palcami i paznokciami o bardzo ładnym, pociągłym kształcie. Piękne, wysmukłe dłonie Richarda. Wzór elegancji i urody w tej "pozatwarzowej" kategorii. Od dzieciństwa słyszałam o takich idealnie pięknych dłoniach, czyli dłoniach pianisty. "Dłonie Fryderyka" - tak mówiła o nich moja wspaniała pani od fortepianu. Kiedy zobaczyłam pierwszy raz dłonie Richarda (scena peronowa), tak właśnie pomyślałam: "On ma dłonie Fryderyka!" Wiem, że Richard jest aktorem muzykalnym i muzykującym. Wiolonczela, flet, gitara - czyli właściwie instrumenty "pozaklawiszowe". Ale z takimi właściwościami dłoni... kto wie? Przyjemnie byłoby nie tylko posłuchać, ale i popatrzeć również.
    Jest takie jedno zdjęcie w galerii: Spooks s.7, ep.2 - 135. Długi czas używałam tego zdjęcia jako tapety na ekranie. Na nim TE dłonie robią to, co i moje bardzo lubią robić prywatnie i zawodowo. Może one kiedyś i wiersz jakiś napiszą? A może już napisały? Może chociaż coś prozą? Nic na ten temat nie wiem, a chętnie się dowiem. A może jego pisarstwo to widokówki z podróży, że tak powiem "służbowych" lub urlopu? Nieważne, przecież i tak to w niczym nie zmieni moich uczuć do niego. Pozdrawiam, Aniu, w niedzielny poranek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podoba mi się Twoje marzenie, aby usłyszeć i zobaczyć jak Ryś gra.:)

      Hmmm piękne jest to zdjęcie o którym mówisz. Jest taka lekkość w tych dłoniach. Jeśli się nie mylę RA przygotowując się do grania opisuje swoje postacie czerpiąc informacje z różnych źródeł poza scenariuszowych i wiesz bardzo chciałabym móc poczytać te jego zapiski.:) Może kiedyś je udostępni w jakiś wspomnieniach. I głęboko wierzę, że on ma jeszcze dużo do zaoferowania ze swoich licznych talentów. Tylko musimy uzbroić się w cierpliwość.

      Pozdrawiam i dziękuję za Twój komentarz Kofiko.:)

      Usuń
  6. Dłonie Richarda to coś, co w nim uwielbiam również. Zwróciłam na nie uwagę chwilę po tym, jak zaczęła się moja mała 'obsesja' i analizowałam sobie jego fizjonomię. Powiedziałyście już o tych dłoniach chyba wszystko. Mogę się tylko zgodzić. Są 'dłońmi Fryderyka', ale mam wrażenie, że tylko ze względu na ich szczupłość i tą gracje, kiedy nimi gestykuluje (ale i tak miałam wrażenie, że się zatnie zaraz jak manewrował nożem przy tym gotowaniu...). Bo przecież dłonie Richarda są tak stuprocentowo męskie. Cokolwiek by nie robiły.
    Trafiłam kiedyś na tumblra o dłoniach RA: http://richardarmitagehandporn.tumblr.com/
    wszystko w temacie ;-)

    Dodam jeszcze tylko, że kojarzą mi się trochę z dłońmi Fassbendera. Przez te kostki zapewne.


    pozdrawiam
    kaas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kaas. Wielkie. Wszystko leży odłogiem, a ja, głucha na wszystko, w amoku studiuję pełne 19 stron zdjęć. Z pasją przyglądam się dłoniom. Palec po palcu, paznokieć po paznokciu, kostka po kostce, nadgarstek po nadgarstku. Wierzchom się przyglądam, bo wstydliwy środek właściwie tylko na jednym trochę, ale nie za bardzo się pokazał, by zaraz odejść zresztą. Dłonie całe, czyste, obite, ranne, wolne, związane, pokrwawione... Przy twarzy, na twarzy, za plecami, ciut w kieszeni i znowu te ulubione - mimowolnie na udręczonych zgryzotą wzdychających ustach. Dłonie puste lub z czymś. Fajne z włoskiem i fajne bez włosków. Z brzytwą użytą pokojowo, z kieliszkiem, widelcem, komórką użytą nie tylko służbowo. Przyczajone, opadające z bezsilności, zwisające, uczepione, szukające i znajdujące choćby tylko brwi Margaret albo coś groźnego dla świata w damskiej paszczy wroga. Z piłeczką, z pałeczką, z pistolecikiem. We wspaniałomyślnym geście lub w innym, pod wieloma tytułami, np: "A teraz wkręcę sobie żaróweczkę"; "Jak rośnie balon?"; "Ciiiii mi tutaj, ale już!"; "Tyci, tyci; czary mary"; "Odtąd, dotąd, ale raz dokoła, dokoła"; "Można w lewo, ale panowie na prawo, na prawo mówię!"; "Ja mu tak, a on mi siak". Na tym dłonie w naprzemianstronnych wyprostach do poziomu i pionu z rytmicznym udźwigiem lekko już spoconych hantli. Taka ręka, cała, na bulwiastym prawie już korpusie lekceważyć będzie i miąć talerzyki z czystego kryształu. Zatrzymuję się jednak nad inną, jakąś traumatycznie biedną, która całą sobą obejmuje prawie pusty kubek, by go z wysiłkiem nędzy ludzkiej donieść do ust spragnionych tylko picia. O, a tutaj... dłoń zwiewna romantycznie, seksowna już od pierwszej kostki szopenowskiego kciuka, przykryta długim mankietem. W końcu oko wędruje wyżej i natrafia na wstydliwie nagą szyję, do której słońce zwykle nie dochodzi. Teraz wiem, skąd taka równowaga - tu odpięte, a tam zapięte. Szukam dalej, ale nie ma tych dłoni, które lubię najbardziej. Tych, które tylko na klawiaturze wyglądałyby tak jak inne ma masce najlepszego samochodu świata. Bez niej są tylko strasznie, niemalże anorektycznie wychudzone. Kiedy jednak jej dotkną, staną się eteryczne i piękne, idealnie. Wyobraź sobie, jak takie dłonie grają "Sonatę księżycową", ulubioną sonatę Richarda. Szkoda, że tych dłoni nie ma na stronie, którą podałaś, chociaż właściwie się nie dziwię. One chyba nie pasowałyby do jej charakteru. Oceń sama: Spooks s.7, ep.2 - 124 (chyba nic nie pokręciłam w numeracji). Dzięki, Kaas, za to, że dzięki Tobie zwróciłam uwagę na zupełnie inne dłonie, zupełnie nie szopenowskie (chociaż należą przecież do tej samej osoby) - str.3, w środku ostatniego rzędu. Te są rzeczywiście prawdziwie męskie, tak stuprocentowo.
      Pozdrawiam i "lecę" z psem, bo tego spojrzenia już dłużej nie wytrzymam. Dobrej nocy. Kofika

      Usuń
    2. Oh, Kaas dziękuję bardzo za linka.♥ Coś czuję, że posiedzę dłużej przeglądając ten niesamowity zbiór. :) I nie ma znaczenia, że jutro, oh chyba powinnam powiedzieć dziś będzie mi ciężko skupić się w pracy, z powodu braku snu - oczywiście ;)

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Kofiko.... moja droga... po tym co napisałaś i po tym co moja głowa z tym zrobiła i po tym, jak ponownie zajrzałam na stronę (oczywiście...) - zasnąć na nie będę mogła, a jak już to zrobię, to będę miała kosmate sny. ot co.
    ależ mnie ucieszyłaś informacją, że Richard lubi Sonatę Księżycową! To też jeden z moich ulubionych, klasycznych utworów. i Richard grający, muskający TYMI dłońmi klawisze, z lekko przymkniętymi oczami i delikatnym uśmiechem... to zdjęcie, Kofiko, jest idealne. i myślę, że powinno znaleźć się na tej stronie - zwłaszcza biorąc pod uwagę jej charakter.

    ech... to się da w ogóle wyleczyć? RA-fiksację? jakoś zRAcjonalizować?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach Kofiko!..Po twoich opisach Ryskowych rąk i szyi(O Jezuniu! :))po prostu musiałam tam zajrzeć i stwierdzam że twój opis wdzieków Rysiowych działa na mnie bardziej niż dokumentacja zdjęciowa. :)
    Czy ewentualnie w przyszłosci mogłabym liczyć na dłuższe poematy(inaczej nie umiem tego nazwac). Podejmuję się wyprowadzania Twojego pieska- moja Psotka bardzo się ucieszy;) Pozdrawiam :*
    @Kaasdaye- dzięki za tumbrl-a!:) Spędziłam na nim asolutnie"grzeszną"ilość czasu:) Jestem przekonana że można wyleczyć tę RAobsesję- tylko po co ??:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanno, zRAcjonalizować może raczej, nie wyleczyć. Bo masz rację - po co? ;-) Tylko zaczyna mnie to przerażać. Po prostu za stara jestem na takie rzeczy i w dodatku nigdy mi się żadna taka obsesja nie przytrafiła, a ta trwa już tak długo... A ja się w niej pławię z rozkoszą. Nie ułatwia wcale kontaktów z otoczeniem. Realnym ;-)

      Porzucając dywagacje natury egzystencjalnej: przeraża mnie też ilość materiałów o Richardzie, stron i zawartości tychże. to jest totalny obłęd! chyba nawet sam Johnny Depp nie ma tylu. seriously.
      przypadkowo dowiedziałam się, że planowana jest akcja globalnego oglądania N&S, co Wy na to? przyłączymy się? ;-)
      szczegóły tutaj: http://distractedinreality.wordpress.com/2012/05/03/i-have-a-dream-about-a-date-with-a-cravat-and-a-kiss/

      mam tylko nadzieję, że Ania mnie nie zbanuje za to, co ja tu wyprawiam...

      pozdrawiam Was, Dziewczęta :)

      Usuń
    2. Co ten Richard nam zrobił? Jak to się dzieje, że wszystkie wielbimy tego samego faceta i na dodatek zgodnie kochamy o tym mówić, czytać, pisać lub wspólnie oglądać wszystko, co tworzy efekt tego niezwykle pociągającego całokształtu czy chociaż jakiejś jego cząsteczki?
      A co Richard wyprawia ze mną? Nigdy w życiu nie adorowałam mężczyzn. Słowo. Do tej pory tak zresztą uważam, że to zachowanie właściwe dla ich płci w stosunku do płci naszej. Tak już będę konsekwentnie trzymać. I żeby tak nagle wpaść w rodzaj zbiorowej ekstazy, czystej fantazji i to jeszcze w grupowych paroksyzmach zachwytu i uniesienia? No właśnie. Zaczęłam dostrzegać jakąś nieznaną mi wcześniej stronę swojej natury. Mało tego. Sprawia mi to przyjemność, a przecież życie staje się przyjemniejsze, gdy przeplatane jest stanami entuzjazmu. Lubię bardzo pochylać się nad tym, co mi w duszy entuzjastycznie zagrało. A gra mi tam fajna muza, niekoniecznie tylko poważna, w której księżyc, mówiąc poetycko, rozperla się na magicznej klawiaturze delikatnych dźwięków pewnej nostalgicznej sonaty. Od pewnego czasu gra mi w duszy jeden czysto niebieskooki, fantastycznie uśmiechający się i patrzący bardzo filuternie wysoki i przystojny Muz. Wolałabym, żeby spozierał z mniejszym przymrużeniem obu zwierciadeł duszy, za to z silnym przywiązaniem i czułym gestem pięknych dłoni. Odrobina szaleństwa na co dzień. Takiego w sobie. Takiego, z którego właściwie nie chcę i nie życzę sobie być leczona, bo jest mi przyjemnie z tym niefrasobliwym bakcylem "zrysiowanego" entuzjazmu. Moja radość jest na podorędziu, a dobre uczucia pobudzają umysł. Cierpliwie więc będzie czekać na moją dłoń, na moją ochotę ubrania jej w odpowiednie słowa, na pokrewną radość refleksji, skojarzeń i elektryzującego przepływu myśli.

      Pozdrawiam Was wszystkie i przepraszam za tę grupową w charakterze formę odpowiedzi. Jestem dzisiaj potwornie zmęczona pisaniem "zawodowym". Marzę o końcówce tego tygodnia, o wyciszeniu przy cytowanej sonacie, o lampce ulubionego czerwonego wina, zapachu waniliowo - pomarańczowych świec i obiecanej mi słodkiej chwili pobycia z własnymi myślami. Tymi wypoczętymi i gotowymi do pisania dla własnej przyjemności i we własnym, wcale niespiesznym tempie. Kofika
      PS. Właśnie dostałam sok do wypicia. Na spodzie korka przeczytałam krótką radę: "Kochaj! To fajne!". I jak tu nie wierzyć w wielką moc małych rzeczy? Odezwę się wkrótce. Może "poematycznie"? Co do połączenia sił, to jestem za, ale szczegóły muszę przetrawić w spokojniejszym czasie. Spać, spać...

      Usuń
  9. @Kofiko, dziękuję Ci za ten piękny opis Ryśkowych dłoni. Opis, którego moc poczułam dopiero nocą. Prawdę mówiąc długo oglądałam zdjęcia ze strony podanej przez Kaas i nawet kiedy już skończyłam i zamknęłam oczy to one wciąż były przed moimi oczami, a kiedy już zaczęły znikać to w głowie zaczynały pojawiać się Twoje opisy Kofiko, ach.. i tak tę noc mogę zaliczyć do bezsennych, ale nie żałuję : ) ( to zdecydowanie skutek uboczny RAobsesji).

    I tak jak Asia z chęcią poczytam więcej Twoich magicznych opisów. :)

    @Kaasdaye, dlaczegoż miałabym Cię zbanować, bardzo się cieszę, że trzymasz rękę na pulsie, że tak to ujmę. :) Prawdę mówiąc słyszałam o tej akcji jednak wciąż waham się aby wziąć w niej udział, bo ... hmmm ... bo pomimo, że kocham N&S i John Thornton ♥ jest moją ukochaną postacią to film ten przede wszystkim jest moim lekarstwem na smutne dni a do tego tkwi w nim taka magia i moc, że wiem iż kiedy zacznę go oglądać to na jednorazowym obejrzeniu się nie skończy a to spowoduje, że jeszcze bardziej się „wyobcuję” ( czyli jak to określiłaś utrudni mi to kontakty z realny otoczeniem). Ale z drugiej strony jeśli zrobiłybyśmy to razem… hmmm…

    Mam nadzieję, że to co napisałam ma sens, bo brak snu zdecydowanie utrudnia mi myślenie ;)

    Ściskam Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet nie wiecie jaka radość mi sprawia fakt, że nie jestem sama. Tyle chwilowo. Dobrej nocy :)

      Kaas

      Usuń
  10. Tak Kaas ja też się cieszę że mam towarzyszki w tym "szaleństwie":)
    Wspólne oglądanie(tzn. my wszystkie razem ,w jednym miejscu) "N&S" brzmi bardzo kusząco tylko czy słyszałybyśmy cokolwiek,oprócz głośnych wzdychań?. Mój sposób na ulubione filmy to reglamentacja:)
    "Dumę i uprzedzenie z Colinem F. znam na pamięć i za kazdym razem kiedy zabieram się do oglądania całego serialu-zasypiam,to straszne!
    Bardzo się boję ze ten los spotka"N&S"a też zawsze muszę obejrzeć cały serial,nie umiem w kawałkach.:( Miłego dnia lub Dobrej nocy dziewczyny kochane!

    OdpowiedzUsuń
  11. Stęskniłam się już za Twoją stroną, Aniu. Za Wami wszystkimi, moje kochane "zrysiowane" bratnie dusze. Zajrzałam tu przed chwilką i na chwilkę w trwającym nawale, który sprawia, że czuję się już prawie jak automatyczna maszyna do pisania, funkcjonująca od kawki do kawki. Już nawet moje oczy tego nie wytrzymują. Boże, jak ja tęsknię za normalnością, za czasem, w którym nie goni się czasu. "Byle do soboty" - powtarzam sobie... Ale usprawiedliwiam tę wyrwaną krótką chwilę słabości i "dezercji", bo przeżywam wielką-małą radość, którą przypuszczalnie tylko Wy jesteście w stanie zrozumieć. Dzisiaj dostałam POLSKIE wydanie "N&S"! Jednotomowe. Już zwątpiłam, że kiedykolwiek stanę się jego właścicielką, a tu zupełnie niespodziewanie, kiedy właściwie przestałam szukać... "Zmordowałam" wydanie angielskie, więc nic dziwnego, że to czytanie nie przyniosło mi takiej satysfakcji, jakiej spodziewam się po polskiej lekturze tej powieści. Byle tylko się nie rozczarować, jak w przypadku tzw. dalszego ciągu "Dumy i uprzedzenia". Tego "bestsellera" (czytaj: bubla) nie miałam siły ani cierpliwości doczytać do końca. To nie wina tłumacza, że oryginał do chrzanu. Nie mam żadnej tolerancji dla autorów takich "dzieł" (a właściwie należałoby powiedzieć "dział"), którym nie chce się zadać żadnego trudu, żeby pisać w zgodzie z klimatem i wszystkimi realiami pierwowzoru. Rozumiem niedoskonałości czy nawet infantylność twórczości amatorskiej na stronach fanowskich, gdzie można znaleźć różne "dalsze ciągi" (nie czytam i w ogóle omijam!), ale żeby ktoś, kto jest zawodowcem, wykazał się taką ignorancją...Zresztą szkoda czasu na mówienie o niczym, dosłownie.
    Pozdrawiam i ściskam Was bardzo.
    Wodzona na pokuszenie Kofika, która z tęsknotą patrzy na książkę leżącą na biurku i która musi wytrwać w czytelniczej abstynencji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję zakupu! Mnie udało się kupić jednotomowe wydanie N&S latem zeszłego roku. I wiesz, kiedy je nabyłam to zachowywałam się niemal jak tolkienowski Gollum, trzymając je w drżących rękach i mówiąc "mój skarb". Jednak najbardziej kocham pierwsze które czytałam, tzw. samizdat przetłumaczone z wielką miłością do twórczości pani Gaskell i przyznam, że czytałam je już kilka razy.

      Ze wstydem, ale wyznam, że nie czytałam dalszego ciągu DiU. :( Jednak jeśli chodzi o N&S to pochłaniam wszystkie fanficki, które uda mi się znaleźć. I mogę polecić „A Heart for Milton” autorstwa Trudys Tattle w serwisie Wattpad. (http://www.wattpad.com/601339-a-heart-for-milton-chapter-1)

      Wiesz ja też już tęsknię za sobotnią wolnością, tylko, że potem okazuje się, że jest TYLE rzeczy do zrobienia…. i znów się buntuję i chciałabym móc wykrzyczeć słowa, które śpiewała Anna Maria Jopek, „Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam na pierwszej stacji, teraz, tu!!! Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam, przez życie nie chce gnać bez tchu ….” a ja … a ja przecież MUSZĘ mieć czas na moją „obsesję” ;)

      p.s.
      Mam nadzieję, że w weekend uda mi się wrzucić posta.

      Usuń
    2. Fajnie, że odpisałaś, Aniu. Kończę właśnie z orką na dzisiaj, bo zupełnie mi wyschło pod powiekami i mam uczucie, jakby mi ktoś wsypał po sporej garści gruboziarnistego żwiru do obu oczodołów. Właśnie czule pogłaskałam sobie okładkę "N&S" w miejscu anonsu, rozpoczynającego się słowami: "Wymarzona lektura..." (sic!). Wytrwam w postanowieniu, wiem. Mimo przemęczenia, które odczuwam nawet w cebulkach włosów, miałam naprawdę dobry dzień. Dotykam jeszcze raz okładki bez znanej mi twarzy Margaret - jaka szkoda!. Okładkowy John ma jedynie podobny cylinder do tego, który "obsmarowałam" kiedyś wcześniej na Twoim blogu. Tyle tylko wspólnych cech... Wytrwam w nieczytaniu teraz, już, ale za to później będę celebrować na pewno. Na to się cieszę.
      Przeczytałam ponad 3 lata temu, czy jakoś tak, fragment tej powieści, której tytuł nic mi wtedy nie mówił. Ukazał się w moim ukochanym "Bluszczu" i był napisany z prawdziwym smakiem, tzn. językiem w świetnym stylu. Niestety, nie zapamiętałam nazwiska tłumacza bądź tłumaczki. Jednak zapamiętałam to tłumaczenie i ten fragment na tyle dobrze, że skojarzyłam natychmiast z obejrzanym później filmem. Chciałabym, żebym mogła cieszyć się sztuką i sposobem translacji wydania, które kupiłam. Fajnie, że wspomniałaś Anię Jopek o anielskim głosie. Ja zawsze kojarzyć ją będę z duetem z Michałem Żebrowskim, który wyśpiewał fragment "Pana Tadeusza". Coś czuję, że znowu trwale zakoduję na kilka dni fantastycznie prześladujący mnie zwykle w takich momentach przypomnienia refren: "ALE NIECH SŁOWO KOCHAM JESZCZE RAZ USŁYSZĘ, NIECH JE W SERCU WYRYJĘ I W MYŚLACH ZAPISZĘ" wraz ze wszystkimi bisami rozśpiewanej cudnie Telimeny Jopek, oczywiście.
      Pozdrawiam. Dobrze i mocno prześpij tę już krótką noc.
      PS. Oho, stało się! Już podśpiewuję!

      Usuń
  12. Kofiko, ależ Ci zazdroszczę książki! I podziwiam zarazem, bo bym nie potrafiła się powstrzymać. Choćby nie wiem co, od razu zabrałabym się za czytanie. Patrzenie na coś, czego pragnę i świadomość, że jest to w zasięgu ręki i nie mogę tego mieć, sprawia mi niemal fizyczny ból (w przypadku Richarda, mogę sobie chociaż monitor pogłaskać ;-))
    Ja wciąż czekam na swój egzemplarz. Uparłam się. Zamówiłam w księgarni wydanie dwutomowe właśnie :) Głównie ze względu na okładkę... Ta z wydania jednotomowego taka paskudna... Ale też ze względu na Bluszcz. Też pamiętam te fragmenty. Tłumaczenie Magdaleny Koltzan-Małkowskiej było świetne, a to ona przełożyła całą książkę. Jednak słyszę już tak sprzeczne głosy dotyczące tłumaczenia, że nie wiem już sama. Czekać czy zrezygnować i kupić po prostu wydanie jednotomowe..? :/

    Aniu, czekamy na notkę (nie zrobię chyba wielkiego błędu pisząc w liczbie mnogiej ;-)).

    Życzę Wam dobrego weekendu :)
    Mnie niestety żadna sobotnio-niedzielna wolność nie czeka. Praca dyplomowa sama się nie napisze :/ Aż szkoda. Miałabym czas na czytanie wywiadów, oglądanie zdjęć i całą masę cudnych rzeczy związanych z Richardem. Ot co.

    Ściskam Was :)
    kaas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę wielką (!) radość sprawiła mi wiadomość od Ciebie, Kaas. Chyba "minęłyśmy" się, a właściwie "otarłyśmy" przed chwilą na stronie Ani, bo nie mogłam się połączyć, a potem zobaczyłam Twoje kolorowe okienko zamiast towarzyszącej mi "główki". Przynajmniej na razie będę sama straszyć jej niebieskawym, anonimowym cieniem w szeregu tzw. członków. Wstałam dziś bardzo wcześnie, ale wczoraj dosłownie padłam w pełnym znaczeniu tego słowa. U mnie pochmurno, ale cieszyła mnie ta rześkość powietrza, jeszcze cisza w moim domu i spokojne, pełne oddania spojrzenie mojego psa. Od razu wiedział, że sobie pójdziemy. Rozumiemy się bez słów, co w nim po prostu kocham. Takie wspomnienie tego fantastycznie leniwego poranka. Szłam pustą zieloną aleją z przyplątanym w myślach ukochanym wierszem Krzysia Pieczyńskiego (jestem niemożliwa, wiem) i radością na spełnienie planów związanych z dzisiejszym dniem, na który sobie zasłużyłam całym moim otępiającym i bolesnym zmęczeniem minionego tygodnia, jego dzikim tempem. Zdążyłam, nie będzie żadnych opóźnień, a "efekt" wysłany i przyjęty. Amen.
      Kaas, teraz już będzie od rzeczy. Dziękuję za nazwisko tłumaczki dwutomowego wydania "N&S". Zamierzam poszukać czegoś o niej, bo dla mnie jakość tłumaczeń jest istotna. Lubię "pięknie" sobie poczytać, więc dlatego (ależ!) marudzę. O wydaniu dwutomowym dowiedziałam się dużo, dużo wcześniej na ulubionej stronie poświęconej literaturze angielskiej. Za to kompletnie nic wcześniej nie wiedziałam o wydaniu jednotomowym, więc kiedy jakiś czas temu na stronie naszej (!) Ani była o nim mowa, pomyślałam, że chodzi Wam o jednotomową w wersji oryginalnej, czyli angielskiej. Stąd moje nieziemskie zaskoczenie, kiedy na pytanie, tak sobie rzucone od niechcenia, niejako przy okazji innych książkowych zakupów, usłyszałam, że nie ma dwutomowego wydania, ale za to jest jeszcze jednotomowe. Oczywiście, wzięłam je bez najmniejszego wahania! Dziewczyna, która mi je sprzedała, okazała się siostrą w miłości do filmu z Richardem. O miłość do niego nie wypytywałam, ale zdaje się, że... Zobaczyłam w jej oczach to, co widzę w swoich pod tym względem. Na samo wspomnienie o filmie zaczęła się jakby inna rozmowa, na innej płaszczyźnie porozumienia. Może powiem jej o "zrysiowanych" przy najbliższej okazji, bo bardzo serdecznie się pożegnałyśmy, jakbyśmy się znały od lat.
      Skoro jednak zaczęłam o wydaniu dwutomowym, to ja zrezygnowałam z jego poszukiwań po tym, kiedy przeczytałam recencje o nim, konkretnie o tłumaczeniu. Ale skoro napisałaś mi, kto nim jest i o tym, że wiesz o tym z "Bluszcza", ruszyłam do poszukiwań w internetowej księgarni czasopisma, która, jak się zaraz okazało, jest związana z MERLINEM. Kolejne zaskoczenie, bo mam tam swoje konto, a nic nie wiedziałam, że "N&S" w dwóch tomach leży tam i czeka sobie. Zamówiłam. Cena dwóch tomów 45,98 + koszt wysyłki. Ponieważ kupię jeszcze coś, zapłacę i tak taniej niż gdybym kupowała w normalnej księgarni, np. za wydanie jednotomowe "N&S" zapłaciłam 12 zł drożej. To niewiele mniej niż koszt wysyłki bez rabatu, a mnie i tak dochodzi jeszcze zniżka. Rozgadałam się strasznie, ale może skorzystasz z tej opcji.
      Piszesz pracę. Jeśli tylko masz interesujący Cię temat, to wszystko pójdzie sprawnie. Tego Ci serdecznie życzę. Twoja Kofika
      PS. Zakończę jednak słowami pewnej Dominiki: "Najbardziej poczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i wiedział, że ona nigdy nie będzie twoja". Nie chciałam powiedzieć nic więcej niż to, że dobrze chociaż pogłaskać ekran monitora... Miłego dnia, Kaas.

      Usuń
    2. Sama się nie mogę nadziwić tym upojnie bzdurnym potokiem swoich błędów. Widać, że naprawdę przeorałam mózg, oczy i przyzwoity zwyczaj sprawdzania tego, co piszę. I ta szumna zapowiedź:"Kaas, teraz już będzie OD rzeczy". Hi, hi... I było z bykami, jak w zeszycie piątoklasisty, który lubi tylko w-f. No, nie. Humor w krótkich majtach. Cześć!

      Usuń
  13. cudne ma te dłonie

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.