Pokazywanie postów oznaczonych etykietą John Standring. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą John Standring. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 26 września 2016

Na dobry początek tygodnia (#76)…


… John Standring grany przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse”/”Dom na wrzosowisku”. W scenie przeprowadzki do Carol Bolton (granej przez Sarah Smart) gdzie John zapewnia Carol, że zawsze może mówić jemu o wszystkim.


Miłego tygodnia Wszystkim!

środa, 10 grudnia 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 24.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Książę z lawendowych pól" zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
----------------


Poprzednia, dwudziesta trzecia część tutaj.


- Vincent, dziubasku! – dom wypełniał pisk Josephine – Przesuń kredens w prawo! Nie, tygrysku, to jest LEWO, ja chcę w PRAWO!
- John… – jęknął narzeczony ciotki.
- A zostawże chłopaka w spokoju! Widzisz, że przykręca klamkę, przesuwaj kredens!
- Ciociu, pomogę mu – Johnowi zrobiło się żal biednego, wyczerpanego Vincenta – Nie da rady tego sam zrobić.
- Dobrze, skarbie. Nie mogłeś powiedzieć, że jest ci ciężko? – zapiszczała wysokim tonem do zirytowanego już Vincenta – Jesteś nieodpowiedzialny, mogłeś umrzeć!
Nie odpowiedział. Ledwo stłumiłam śmiech, kończąc wieszać firanki. Ostatnie poprawki i… dom Josephine i Vincenta był gotów. TAK! Nareszcie się wprowadzali i mogliśmy z Johnem wrócić do mnie. Nie to, żeby nie podobało mi się w jego domu, ale również sam John przyznawał, że przyzwyczaił się do mieszkania u mnie, i jest tam o wiele wygodniej. Poza tym kierowała nim też troska o mnie: mój dom ogrzewany był piecem centralnym, więc kiedy John napalił w nim, w całym domu było równomiernie ciepło. U niego w pokoju stał piec kaflowy, i to było wszystko. W kuchni ciepło pochodziło z małego pieca kuchennego, a łazienkę dogrzewał wieczorami maleńkim piecykiem elektrycznym. Niby mi to nie przeszkadzało, ale dla Johna oznaczało to dwa razy więcej pracy. Zresztą, uczciwie musiałam przyznać, że obiektywnie w jego domu było chłodniej, i to sporo. Zdecydowanie postanowiłam, że w najbliższym czasie poruszymy temat ostatecznego wspólnego mieszkania, bo utrzymywanie dwóch domów było na tym etapie naprawdę pozbawione sensu.
Od naszej ostatniej rozmowy z Carol minęło już parę dni. Uspokoiłam się wewnętrznie, i nawet myśl że ona nadal jest gdzieś obok, niespecjalnie mnie uwierała. Zauważyłam też, że Johna nie dręczy już ta sprawa, zdawał się być pogodzony z przeszłością i tym, że nagle po latach powróciła. Uśmiechał się do mnie więcej, niż zwykle, a to dobrze wróżyło. Był zupełnie innym człowiekiem, widocznie potrzebował tego wstrząsu, powrotu Carol i trudnej rozmowy z nią, żeby przełamać do końca swoje psychiczne bariery.
- John… jesteś w domu? – zapytałam, wracając pewnego dnia z pracy – Kochanie?
Cisza. Powinien już być, tego dnia miał kończyć przede mną. No trudno, może coś go zatrzymało. Zabrałam się za porządki i gotowanie, przecież John musiał coś zjeść, kiedy wróci. Choć najchętniej zabrałabym go do Yorku na dobrą, dużą pizzę… Może to dobry pomysł. W takim razie w ogóle nie wchodziłam do kuchni, tylko zabrałam się za pranie. Wpadł do łazienki nagle, i wyglądał na zaskoczonego moim widokiem. Miał dziwny, trochę dziki wzrok…
- Jesteś już – uśmiechnęłam się, całując go w policzek – Coś się stało?
- Nie, Katie – mruknął, chowając dłonie za plecami – Wszystko w porządku.
- John… Coś ukrywasz – poczułam nieprzyjemne ukłucie i szarpnęłam jego ręce. Były całe umorusane, coś jakby… smar? Trzymając jego dłonie patrzyłam na niego pytająco.
- Katie…
- John, nie podoba mi się to. Co przede mną ukrywasz, i dlaczego mi nie ufasz!? Nie chcę być i nie jestem wredną, kontrolującą cię jędzą, ale nienawidzę, kiedy się mnie oszukuje!
Spuścił wzrok. Nie! Znowu wracamy do tego etapu!? Będziemy spuszczać wzrok, jąkać się i być jak zagubione dziecko we mgle? Puściłam jego dłonie i cofnęłam się o krok. Nie chciałam tego, ale skoro nie traktował mnie poważnie, i ukrywał coś przede mną… Wstydził się brudnych dłoni! To co, do cholery, musiał nimi robić!?
- Kate, przepraszam – jęknął cicho – Zachowałem się jak idiota.
- Ależ skąd! To pewnie znowu ja wyjdę na idiotkę!
- Katie, nie gniewaj się na mnie. Ja… Proszę, zrozum! Przestraszyłem się, że będziesz zła, ale wiem że to błąd, nie powinienem… Nie powinienem nic przed tobą ukrywać. Ja tylko… Carol przyszła poprosić o pomoc. Wychodziłem właśnie od Freemanów, spotkałem ją przed ich bramą, powiedziała że wybiera się do Yorku, ale samochód stanął jej pod sklepem… Czy to coś złego, że jej pomogłem?
Słuchałam go i nie dowierzałam. Coś złego? Jak mógł zadawać takie pytania? Problemem było to, że próbował mnie okłamać, naprawdę tego nie dostrzegał!?
- John… Słyszysz, co mówisz? – zapytałam go, siląc się na spokój – Rozumiesz, co do mnie powiedziałeś?
- Ale…
- Właśnie robisz ze mnie wredną, podłą zołzę. Czy ja kiedykolwiek dałam ci do zrozumienia, że nie życzę sobie, żebyś komuś pomagał? Nawet, jeśli byłaby to Carol? Jak możesz w ogóle tak o mnie myśleć!? Zanim następnym razem powiesz lub pomyślisz o mnie coś takiego, przypomnij sobie łaskawie, ile dla ciebie zrobiłam, jak broniłam cię przed tą idiotką, jak rozumiałam wszystko, każde twoje złe wspomnienie, każdy twój lęk, wszystko co z nią związane, a dopiero potem spróbuj ruszyć głową, jeśli to dla ciebie nie za trudne, że może jednak nie jestem aż taka zła, jaką mnie widzisz, i może sprawiasz mi… odrobinę – podkreśliłam ze złością – przykrości.
- Kate…
- A Carol pomagaj do woli! Jak będzie potrzebowała, żeby jej… rurę przepchać, to też się nie krępuj! Tylko umyj ręce, zanim wrócisz do domu!!! I nie tylko ręce!!!
Tak, byłam okropna. Ale krew mnie zalewała, kiedy widziałam, że on mi kompletnie nie ufa! Bał się pokazać, że ma brudne ręce, bo według jego prostego, męskiego móżdżku pewnie pomyślałabym, że oprócz samochodu wkładał jej ręce do majtek! Co za cholerny, upokarzający brak zaufania i szacunku!
- Odsuń się, chcę stąd wyjść – warknęłam – Obiad zrób sobie sam, chciałam jechać z tobą do Yorku, ale chyba mi się odechciało. Jedź z Carol, bo widocznie tylko jej możesz ufać. Mnie nie możesz pokazać nawet brudnych rąk, bo oskarżyłabym cię o zdradę!
- Przestań już – odparł twardo – Wystarczająco dużo powiedziałaś. Czuję się jak kompletny idiota.
- Bo na to zasłużyłeś! Jesteś cholernym kłamcą i kompletnym idiotą, John!
- Ale dlaczego aż tak krzyczysz…?
- John, nie rozumiesz? Do cholery, próbowałeś ukryć przede mną fakt, że pomogłeś kobiecie, co najmniej jakbym mogła cię za to zabić! Uważasz mnie za tak potworną zołzę, to mało? Nie mam prawa czuć się urażona? Wiem, powinnam cię przytulić, pogłaskać po główce i powiedzieć, że masz prawo mnie dalej okłamywać. Ale te czasy minęły, John. A skoro nie rozumiesz, że moja miłość do ciebie znaczy tyle, że bezgranicznie ci ufam i możesz z tą idiotką jechać nawet na wycieczkę, a ja się nie obrażę, to przykro mi bardzo. Widocznie nie do końca na moją głupią miłość zasługujesz.
Zerwałam się z miejsca i chciałam go odepchnąć, by przejść, ale stał twardo w drzwiach. Chwycił mnie mocno umorusanymi dłońmi i przytulił z całych sił, tak że ledwo mogłam oddychać. Doskonale wiedziałam, że nie musiałam aż tak na niego krzyczeć, ale zranił mnie tym, że chciał ukryć przede mną fakt pomocy Carol. Przecież bym mu nie zabroniła… Przestałam stawiać opór, moje ciało przestało być sztywne i przylgnęło do Johna bezwładnie. Przytrzymywał mnie mocno i pocałował w czubek głowy.

środa, 3 grudnia 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 23.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Książę z lawendowych pól" zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
--------------------------

Poprzednia, dwudziesta druga część tutaj



Dość długo chodziłam po lesie, próbując uspokoić się i podejść do sprawy Carol i dziwnych emocji Johna rozsądnie. Nie było to łatwe, bo kompletnie nie wiedziałam, jak się zachowywać. Co jest w tej sytuacji prawidłowe, a co nie. Nigdy nie byłam w tak niecodziennej i trudnej sytuacji… Tak naprawdę poczułam, że w moim życiu nie ma już miejsca na beztroską młodość, jaką cieszyli się moi rówieśnicy, ja musiałam wziąć się w garść i zmierzyć się z czymś, o czym nawet nigdy nie myślałam, że mnie spotka. Jasne, nie była to może ogromna tragedia, ale sytuacja wybitnie niekomfortowa, i prawdę mówiąc trudna. Ale… zaraz, w czym był problem? Nagle otrząsnęłam się i dotarło do mnie, że skoro poradziłam sobie z utratą dziecka, skoro w tak młodym wieku przeżyłam poronienie i udało mi się nie popaść w depresję, to nic nie jest w stanie mnie złamać! Z Johnem możemy zwalczyć wszystko! A już na pewno nie poróżni nas była dziewczyna mojego ukochanego. Nawet, jeśli John sobie z tym nie radzi i miota się, ogarnięty przez skrajne emocje, to nie powinnam go obwiniać, tylko siedzieć tam i czekać, aż zmądrzeje. Tak, nareszcie ochłonęłam i już wiedziałam, że wrócę do domu. Ale jeszcze nie teraz. Poszłam na przystanek autobusowy i pojechałam do Yorku. Kupiłam sobie nową sukienkę i ulubione czekoladki Johna, na które nie pozwalał sobie zbyt często, bo były piekielnie drogie. Ja jednak kupiłam je bez wahania i wyrzutów sumienia. Pospacerowałam jeszcze trochę po mieście, poszłam coś zjeść, posiedziałam na ławce w parku, i udałam się na przystanek, by czekać na autobus do Terrington. Kolejny miał przyjechać dopiero o dziewiątej, więc spokojnie czekałam, mimo że było mi przeraźliwie zimno. W Terrington byłam dopiero o dziesiątej, na uliczkach pusto i cicho, trochę bałam się, ale spotkała mnie miła niespodzianka: na ławeczce siedzieli sobie moi przyjaciele, panowie Kirth, Crosman i Rooney.

środa, 26 listopada 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 22.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści naWattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Książę z lawendowych pól" zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
------------------------

Poprzednia, dwudziesta pierwsza część tutaj.



- Mogę? – powtórzyła kobieta – Czy mam tak stać aż do wieczora?
- Czego chcesz? – warknęłam – Nie masz prawa…
- Posłuchaj, dziecko, nie wiem, co tu robisz, czy sprzątasz u niego, gotujesz, ale chcę rozmawiać z Johnem.
Jej słowa mną wstrząsnęły. Ja sprzątaczką u Johna? Kucharką!? Przyjechała tu nagle, bez zaproszenia, kompletnie niechciana, i wchodzi z butami w nasze życie, zachowując się bezczelnie!
- Kochanie, Vincent po nas przyszedł? – krzyknął z kuchni John.
- Kochanie!? – syknęła.
- Wyjdź z naszego domu.
- Katie, głos straciłaś? – usłyszałam dobiegający z kuchni dźwięk odsuwanego krzesła i kroki, które nagle ustały – Co tu się… Mój Boże… Carol…?
Odwróciłam się w jego stronę i widziałam, jak zbladł. Wyglądał, jakby ujrzał ducha, w jego oczach pojawiło się coś jakby przerażenie. Złapał się ręką za futrynę i patrzył na nią uparcie. Kompletnie nie wiedziałam, co robić, co się dzieje, czy zatrzasnąć przed nią drzwi, czy wyjść…
- John… Zmieniłeś się – powiedziała z lekkim uśmiechem, a na jej twarzy malowała się irytująca pewność siebie.
- Czego chcesz? – szepnął, cofając się o krok.
- Wróciłam… do ciebie – odparła, niczym niewzruszona – Chcę porozmawiać.
- Wyjdź! – krzyknęłam, zaciskając dłoń na klamce – Nie chcę cię tu widzieć!
- Kim ty jesteś, żeby tak do mnie mówić, smarkulo!? Nie przyjechałam tu do ciebie.
Obejrzałam się na Johna, czekając na jego reakcję. Bałam się. Chciałam, żeby obronił mnie, wyrzucił ją, powiedział co o niej myśli, ale on… Patrzył na nią. Nie wierzyłam w to. Byłam w nie mniejszym szoku niż on, w dodatku Carol obrażała mnie przy nim, a on nie reagował. Tak mocno mnie rozczarował… Normalnie sama wyrzuciłabym ją z domu, próbując go uchronić, ale dotarło do mnie, że w tym związku to nie ja jestem facetem, i mimo jego ciężkich przeżyć w przeszłości nie mogę ciągle mu matkować i chronić go przed wszystkim, szczególnie jeśli sytuacja jest ciężka dla nas obojga. Zacisnęłam zęby i przeszłam obok niego jak błyskawica, wchodząc do łazienki i zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłam na brzegu wanny i trzęsłam się z wściekłości. Jak ta kobieta mogła mieć taki tupet? Pojawiać się tu po latach, jakby nic się nie stało…

środa, 19 listopada 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 21.



Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Książę z lawendowych pól" zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
-----------------------------

Poprzednia, dwudziesta część tutaj.


Odkąd do Terrington zawitała moja ciotka, miałam przeczucie, że wydarzy się coś więcej. Jej propozycja pracy była zbyt nierealna i piękna, i wszystko układało się zbyt dobrze, żeby mogło tak zostać. Nie myliłam się – już dzień po jej przyjeździe, gdy jedliśmy wraz z nią obiad w moim domu, gdzie nas zaprosiła, do drzwi zapukała pani Jones. Otworzył jej John.
- Czego pani od nas chce? – warknął – Proszę wyjść i nie zbliżać się do naszego domu!
- Kochany, wysłuchaj mnie! – kobieta niespodziewanie zalała się łzami – Miejcie litość dla mojego dziecka! Przez was musi się ukrywać, wyjechała w świat, zostawiła dzieci, a do mnie policja ciągle przychodzi!
- Litość? Pani raczy żartować! – John wybuchnął, widziałam po nim że jest niesamowicie wściekły – Sarah chciała skrzywdzić moją narzeczoną, groziła jej i została przyłapana przy naszym domu z ostrym narzędziem! Mało pani!? Śmie pani przychodzić i mówić, że to przez nas!?
- Litości! Ona zrozumiała, na wie, że źle zrobiła, wie że tak nie wolno i musi przeprosić.
- Przeprosi w sądzie – wtrąciłam się – Proszę dać nam spokój.
- Zaraz, Katie, to ta wiejska latawica? – zaciekawiła się ciotka – Ta, co to chciała twojego Johna do łóżka zaciągnąć?
- Tak, ciociu, i matka tej… Tej, która mnie nęka.
- Podejdź no, diablico! Nie wstydź ci nachodzić te biedne dzieci? Wstydu nie masz, wieśniaczko!
- Nie z tobą rozmawiam, lafiryndo! – odgryzła się Jones.
- JA lafiryndą!? – oburzyła się Josephine – JA!? TYLKO moja bratowa ma prawo mnie tak nazywać!
- Lafirynda! Pusta, stara torba!
- Proszę się wynosić! – wrzasnął John – Albo i do pani wezwę policję!
- Zlituj się! – kobieta padła na kolana i złapała go za ręce – Nie wytrzymam tego! Nie rób mi więcej krzywdy!
- Nazwała mnie pustą lafiryndą! – krzyknęła Josephine, chwytając panią Jones za włosy – Starą torbą! Zabiję ją!
Obie kobiety rzuciły się na siebie, szarpiąc się i krzycząc przeróżne wulgarne określenia. Ciotka pchnęła Jones na podłogę i uklękła przy niej, chwytając ją za poły płaszcza i szarpiąc.
- Kryminalistki! Ty i twoja córka! Patologia!
- Puść mnie, głupia babo!
- Przeproś mnie, ladacznico!
- Nigdy!
- Radzę pani posłuchać – powiedział John – Ciocia nie żartuje.
- Prze… przepraszam! – ryknęła upokorzona Jones – Wystarczy!?
- Puszczalska krowa! – ciotka szarpnęła nią ostatni raz i podniosła się z podłogi.
- O ty…
- Proszę liczyć się ze słowami! – zastrzegłam – I niech pani już wyjdzie, proszę.
- Miej litość – kobieta spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, gdy John prowadził roztrzęsioną ciotkę do kuchni – My bez Sarah bardzo cierpimy, dzieci płaczą po nocach…
- Proszę pani, Sarah mnie skrzywdziła, myśli pani że ja nie cierpię? Ja boję się wyjść sama z domu, bo wiem że ktoś może mnie zaatakować!
- Ona już tego nie zrobi, przysięgam. Tylko wycofaj to oskarżenia. Nie niszcz jej życia…
- Ona SAMA je sobie zniszczyła! Nie widzi pani, co się stało z pani córką? Stoczyła się na samo dno, a teraz próbuje jeszcze mnie zniszczyć życie! Ja mam jej pomóc?
- Pomyśl o jej dzieciach…
- A pani niech o mnie pomyśli! – krzyknęłam, wytrącona z równowagi – Straciłam moje dziecko, a Sarah rozpowiadała po całej wsi, że je usunęłam, by wzbudzić litość. To najgorsza podłość!
- Ona żałuje, naprawdę! – lamentowała pani Jones – Proszę, zapomnij o tym i daruj jej!
- Niech pani wyjdzie.
- Ulituj się!
- Proszę wyjść, to może nad tym pomyślę.
- Dziękuję, dziękuję! – Jones otworzyła oczy szeroko ze zdumienia – Niech ci Bóg to wynagrodzi! Niech ci ześle zdrowe dzieci!
Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem. Jak w tej sytuacji śmiała życzyć mi zdrowych dzieci!? Trzeba mieć tupet! Albo zupełną pustkę w głowie, o co najbardziej mogłam posądzać tę kobietę.
- Proszę opuścić nasz dom! – zagrzmiał John, wchodząc do pokoju.
- Ladacznica i kryminalistka! – fuknęła jeszcze Josephine – Trzymaj się od mojej bratanicy z daleka!

środa, 12 listopada 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 20.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
-------------------

Poprzednia, dziewiętnasta część tutaj.



Patrzyłam przez okno w dachu, obserwując gwiazdy. Było tak pięknie… Ciemne niebo i połyskujące na nim jasne punkciki wprawiały mnie w niesamowity nastrój, a jeśli dodać do tego księżyc będący niemalże w pełni – było magicznie. Obok mnie spokojnie spał mężczyzna mojego życia… Wsparłam się na łokciu i patrzyłam na niego przez chwilę. Był nieprzyzwoicie piękny. Światło księżyca padające prosto na jego twarz oświetlało go jasnym blaskiem. Jak to możliwe, że miałam go przy sobie, dla siebie, że trafiłam na niego, że spotkaliśmy się? Że odnalazłam szczęście, tak ogromne szczęście, i czułam je nawet wtedy, w tak trudnym momencie? Patrząc na Johna czułam, że zmartwienia i smutki odchodzą, byłam mu niebywale wdzięczna za to, że po prostu przy mnie jest, że śpi tuż obok, tak słodko i beztrosko… Był dla mnie darem od Boga. I nie obchodziło mnie, że ktoś mógłby powiedzieć, że Bóg nie ma z tym nic wspólnego, że nasz związek oparty jest na grzechu więc Bóg automatycznie go potępia. Taka miłość nie mogła być zła, i wolałam wierzyć w swoje własne przekonania, niż w to, co głosili księża. A gdyby okazało się, że to ja się myliłam? Trudno, przynajmniej miałabym poczucie, że nie zmarnowałam tej szansy i przeżyłam trochę czasu, który był najpiękniejszym okresem mojego życia, z najcudowniejszym mężczyzną pod słońcem. I głęboko wierzyłam, że Bóg uśmiecha się, widząc, jak bardzo go kocham, i jak mocno on kocha mnie. Może myśli sobie, że zachowujemy się czasem niedojrzale, że pewne rzeczy moglibyśmy zrobić inaczej, ale na pewno nie potępia nas za to, że łączy nas miłość tak czysta, bezinteresowna i piękna. Na pewno kiedyś zwróci mi uwagę, co zrobiłam źle, ale… do tego czasu pozwoli mi na długie lata z moim ukochanym przyszłym mężem, i gromadką naszych prześlicznych dzieci. I tak postanowiłam myśleć. Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc jak John przez sen rozchyla usta, mamrocząc coś bezgłośnie. Dotknęłam opuszkami palców jego warg i okrążyłam je kilkakrotnie, po czym przesunęłam dłoń na jego policzek. Rozgrzany, miękki policzek, który aż się prosił o złożenie na nim pocałunku. Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam to. W tym momencie poczułam, jak jego ręce oplatają mnie a jego usta na oślep szukają moich, zamykając się na nich. Powoli otwierał oczy.
- Usnąłem? – zapytał cicho.
- Miałeś prawo być zmęczony – odpowiedziałam, głaszcząc go delikatnie.
- Mieliśmy oglądać gwiazdy.

środa, 5 listopada 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 19.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
---------------------

Poprzednia, osiemnasta część tutaj


Obudziłam się nagle, przerażona. Coś mi się śniło, ale już po przebudzeniu nie potrafiłam przypomnieć sobie, co to było. Musiało być to coś nieprzyjemnego… W pokoju panowała ciemność, ale leżałam w łóżku sama… Poczułam strach i smutek. Jak John mógł mnie zostawić, gdzie był!? Spałam dość długo, bo była już jedenasta wieczorem, ale powinien być obok mnie… Zerwałam się na równe nogi i zbiegłam na dół. Pusto… Na stole w pokoju leżał plik pieniędzy. Przeliczyłam je – skąd i na co Johnowi potrzebne było dwa tysiące funtów!? Wyszłam przed dom, w nadziei że tam będzie, ale także nic… Poczułam się oszukana i opuszczona. Jak mógł w takiej sytuacji gdzieś sobie wyjść…? Nie rozumiałam tego, byłam zła i rozczarowana, ale musiałam go znaleźć. Nie potrafiłam sobie sama poradzić. Narzuciłam na siebie kurtkę, zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do jego domu. Nie myliłam się – w oknach widziałam, że w środku pali się światło. Byłam naprawdę rozczarowana; czyżby uciekł przede mną? Uciekł przed odpowiedzialnością, przed rozmową ze mną? A może nie chciał na mnie patrzeć, na kobietę, która poroniła jego dziecko? Poczułam się strasznie. Weszłam tam, a on siedział na krześle, ukrywając twarz w dłoniach.
- John… Zostawiłeś mnie – powiedziałam od razu oskarżycielskim tonem – Dlaczego?
- Katie, nie wiedziałem, że się obudzisz…
- Gdybyś wiedział, zmusiłbyś się do zostania?
- O czym ty mówisz? – spojrzał na mnie; dopiero zauważyłam zaczerwienione i zapuchnięte oczy, ale oczywiście w tym momencie liczyło się to, że to JA jestem pokrzywdzona, nie on.
- Zostawiłeś mnie! – krzyknęłam – Dobrze wiedziałeś, że cię potrzebuję! Ale ty poszedłeś sobie, zostawiłeś mnie samą… Jestem teraz mniej wartościowa, co? Straciłam twoje dziecko. Nie możesz na mnie patrzeć, bo przypominam ci to, jak bardzo cię zawiodłam.
- Proszę cię, przestań tak mówić…
- A ty przyznaj się wreszcie! Udawałeś przed moimi rodzicami, a tak naprawdę nie chcesz mnie już!

środa, 29 października 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 18.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
-----------------

Poprzednia, siedemnasta część tutaj


Przez cały poniedziałek myślałam tylko o zaplanowanej na wtorek wizycie u ginekologa. Trochę się bałam, w końcu pierwszy raz byłam w takiej sytuacji, że podejrzewałam u siebie ciążę. Bałam się i potwierdzenia mojego stanu, i zaprzeczenia. Gdyby lekarz powiedział, że w moim łonie naprawdę rozwija się dziecko, na pewno pojawiłyby się poważne obawy co do naszej przyszłości, jak damy sobie radę, jakimi będziemy rodzicami, ale gdyby lekarz stwierdził że alarm był fałszywy, zawiodłabym Johna. No, może nie ja, przecież to nie byłaby moja wina, ale byłby na pewno smutny. Mimo obaw bardzo cieszyliśmy się z tego, że będziemy mieli dziecko, i ta nadzieja na posiadanie potomka jeszcze bardziej zbliżyła nas do siebie. Przez te dwa dni było nam jak w raju.
- Kochanie, wróciłem! – krzyknął John, kiedy wszedł do domu po powrocie od Freemanów.
- Obiad gotowy – odparłam z kuchni – Szybko, bo ostygnie! Zrobiłam pizzę, twoją ulubioną.
- Jesteś aniołem – John podbiegł do mnie i mocno mnie pocałował – Jak się czujecie? Wszystko w porządku?
- Tak, czujemy się wspaniale, tęskniliśmy tylko mocno za tobą. Siadaj do stołu, może się czegoś napijesz? Zimne piwo, sok?
- Dziękuję, kochanie, usiądź ze mną i zjedzmy w spokoju. Jak było w pracy?
- Całkiem dobrze, spory ruch, Jackman wprowadził nowe ciasto, marchewkowe z polewą czekoladową, mówię ci, jest genialne. Przyniosłam nawet kawałek dla ciebie. Ale napracowałam się dziś, bo pomagałam mu przy pieczeniu, no a kiedy wróciłam do domu nie usiadłam ani na chwilę, od razu zabrałam się za zrobienie obiadu dla mojego przyszłego męża.
- Nie możesz się tak przepracowywać!
- Daj spokój, nie popadaj w paranoję – roześmiałam się – Nic mi nie jest. Ale przyznam się, że marzę o kąpieli, gorącej, cudownej kąpieli…
- Przystopuj, kochanie! Kąpiel oczywiście ci zaraz przygotuję, ale nie zapomnij, że w ciąży nie wolno ci siedzieć w gorącej wodzie!
- No tak, niech to szlag trafi! Uwielbiam gorące kąpiele!
- Musimy zmienić przyzwyczajenia, Katie. Dzieciątko jest najważniejsze.
- Och, to małe stworzonko wszystko komplikuje! – zażartowałam – Muszę zrezygnować z moich ulubionych kąpieli, nie mogę wypić z tobą piwa, seks też będzie trzeba ugrzecznić i zmodyfikować… Same wyrzeczenia!
- Ale pomyśl, jaka to będzie radość, kiedy przyjdzie na świat i weźmiemy je w ramiona… Malutkie, bezbronne, mające tylko nas. Pomyśl, będziemy czekać na nie przez dziewięć miesięcy, będziemy z nim rozmawiać, będzie z nami cały ten czas w tobie, a potem… Nasze małe dzieciątko… Będzie z nami. Coś wspaniałego.
- Masz rację, John – przytaknęłam, patrząc na niego z podziwem – Będziesz najwspanialszym tatusiem na świecie. Widzę to już teraz po sposobie, w jaki o nim mówisz.
- Po prostu już je kocham…
- Wiem, ja też. To dziwne, ale… nie sądziłam, że mogę tak niespodziewanie poczuć się matką. A ja już się nią czuję, mimo że nawet nie mamy stuprocentowej pewności. Ale powiem ci jedno, nie mogło się nam to wydarzyć w lepszym momencie.
- Masz rację, Katie. Masz całkowitą rację…
Dokończyliśmy obiad, po którym John od razu poszedł do łazienki, by przygotować kąpiel. Idealnie wyważył temperaturę wody, by nie była ani za gorąca, ani żebym w niej nie zamarzła. Dodał też aromatyczne olejki zapachowe i położyłam się w wannie, czekając na niego. Obiecał, że za chwilę do mnie dołączy, więc cierpliwie oczekiwałam na jego pojawienie się. Było mi błogo, zrelaksowałam się jak mało kiedy. Nagle poczułam coś dziwnego w dole brzucha, ale zbagatelizowałam to. Pomyślałam, że może po prostu wydawało mi się, że za bardzo przejęłam się tym wszystkim. Ale dziwne uczucie powtórzyło się. Coś zakłuło mnie, zabolało, zakręciło mi się w głowie.
- John! – zawołałam – Mógłbyś przyjść?
- Idę, kochanie!

środa, 22 października 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 17.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
-----------------

Poprzednia, szesnasta część tutaj.


Nakryłam się kołdrą po sam nos i w ogóle nie miałam ochoty stamtąd wychodzić. I nie musiałam, była niedziela, w dodatku przez okno widziałam, że pogoda wcale nie zachęcała do wyjścia, było wietrznie, mgliście i deszczowo. Gdybym tak mogła spędzić cały dzień z Johnem w łóżku… Uwielbiałam te momenty, choć wiedziałam że to może wydawać się innym lekko niezdrowe. Że ktoś mógłby powiedzieć, że nie mam poza Johnem żadnych zmartwień ani zainteresowań, że osaczam go, odizolowuję od ludzi, że jestem przez to niedojrzała, ale dopóki nam obojgu to odpowiadało, to byłam przeszczęśliwa. Co złego było w tym, że uwielbialiśmy swoje towarzystwo i nie potrzebowaliśmy do szczęścia niczego innego, oprócz siebie? Wiele razy pytałam Johna, czy nie chciałby się z kimś spotkać, odwiedzić kogoś ze swojej dalszej rodziny, ale on zawsze wolał zostać ze mną w domu. Może nie był jeszcze gotowy na to, by się z kimś spotykać, i ja to szanowałam. A szczerze mówiąc, w sytuacji, gdy ja sama miałam dwie prace, i wracałam do domu, nie marzyłam o niczym innym jak tylko o odpoczynku z moim ukochanym; podobnie do sprawy podchodził John, który wracał od Freemanów skonany po ciężkiej, brudnej robocie. Wspólna kąpiel, kolacja – czegóż można więcej chcieć? Rozmarzyłam się, nabierając ogromnej ochoty na zaciągnięcie Johna do wanny.
- Jestem z powrotem – John wparował z hukiem do sypialni, rzucając się na łóżko – Tęskniłem za tobą.
- Przecież nie było cię ledwie minutę!
- Ale jak pomyślałem, co skrywa się pod tą kołdrą, to zacząłem tęsknić. Nic na to nie poradzę!
- Nie wygłupiaj się – popchnęłam go lekko ze śmiechem – Powiedz lepiej, kto przyszedł. Jest niedziela, dziewiąta rano, goście o tej porze to jakaś zbrodnia!
- Nie uwierzysz. To był William, był dziś o świcie z dziadkiem na grzybach i przyniósł nam koszyk prawdziwków i maślaków.
- Naprawdę? To miło z jego strony! Nie zaprosiłeś go?
- Oszalałaś!? Mam na piętrze nagą kobietę, najpiękniejszą w całej wsi, i miałem go zapraszać? Żarty sobie stroisz! Po prostu podziękowałem uprzejmie, nawet się uśmiechnąłem, i poszedł sobie. A my mamy cały dzień dla siebie… - John wsunął ręce pod kołdrę i zaczął mnie dotykać wszędzie, gdzie tylko mógł – Ale chciałaś mi jeszcze coś powiedzieć.
- John, może później…
- Dobra, widzę już że znowu coś przeskrobałaś. Co narobiłaś? Mów od razu!

środa, 15 października 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 16.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
-------------
Poprzednia, piętnasta część tutaj


Wyrzuty sumienia nie dawały mi spać, ale oprócz nich czułam ogromny żal do Johna. I za nic nie wiedziałam, co było silniejsze. Tęskniłam za nim tak mocno, to była dopiero druga noc bez niego, ale chyba nawet gorsza niż pierwsza. Niewiele dała mi wizyta u rodziców; ani nie uspokoiłam się, ani nie zapomniałam. Jedyną pozytywną stroną było to, że pogodziłam się z mamą, ale jakie to miało znaczenie, skoro John nie chciał mnie oglądać? Cały czas miałam w pamięci ostre słowa, które między nami padły. Bardzo się zmienił… Był cichym, nieśmiałym chłopakiem, a teraz stał się świadomym mężczyzną, który potrafi ranić i walczyć  o swoje. A najbardziej potrafią zranić ci, którzy najbardziej kochają… Ale nie rozumiałam jego reakcji. Wiedziałam, że zachowałam się źle, ale John zareagował tak, jakbym co najmniej zdradziła go z przystojnym, bogatym aktorem! No i ta jego zemsta przy użyciu Sarah… Miałam prawo równie dobrze jak on być zła. Mimo, że bardzo tęskniłam, to kiedy tylko przypomniałam sobie o Sarah, wzbierała we mnie złość. Poszedł do niej na kolację… Do osoby, która chciała mnie zniszczyć, zniszczyć nasz związek, naszą miłość, chciała uwieść Johna, i on doskonale o tym wiedział – mimo to poszedł do niej. Nie, nie miałam ochoty go widzieć. Jeszcze nie. Postanowiłam, że po powrocie odczekam dzień lub dwa i może wtedy… Chyba, że zobaczyłabym go w jej towarzystwie, wtedy wyrzuciłabym wszystkie jego rzeczy przez okno, podpaliła i zabiłabym tę lafiryndę na jego oczach. To straszne, jakie myśli przychodziły mi do głowy z całego tego rozżalenia… A dodatkowo denerwował mnie w autobusie facet, który ciągle się na mnie gapił. Miałam ochotę podejść i powiedzieć mu, co o tym myślę. Choć… musiałam przyznać, że był niezły. Z wyglądu przypominał niesamowicie Pierce’a Brosnana, co było jego niewątpliwym atutem, poza tym był elegancko ubrany w ewidentnie drogie ciuchy. Co taki facet mógł robić w autobusie? Powinien jeździć taksówką albo jakąś limuzyną. Nie pasował do tego wnętrza. Ale patrzył na mnie uparcie, uśmiechał się… W końcu kilka kilometrów przed Terrington podszedł do mnie.
- Można? – zapytał uprzejmie. Zmierzyłam go wzrokiem i wzruszyłam ramionami.

wtorek, 14 października 2014

Moje ulubione cytaty RA postaci.

Dziś, nawiązując do komentarzy do tego posta, chciałabym przedstawić zdania wypowiedziane przez postacie grane przez Richarda Armitage’a, które utkwiły w mojej pamięci, oraz chciałabym dowiedzieć się jakie są Wasze ulubione cytaty RApostaci.
Moją listę zacznę od słów Sir Guy’a.





O moich ulubionych jego słowach wspomniałam tutaj, ale pozwolę sobie dorzucić jeszcze jedno, wypowiedziane przez sir Guy’a z trzeciego sezonu serialu BBC „Robin Hood" (Ep.11), a mianowicie: Where do you want me to sleep? czyli: Gdzie mam spać?

środa, 8 października 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 15.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecietutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 

-------------------

Poprzednia, czternasta część tutaj.



Obudziłam się z ogromnym moralnym kacem. Czułam się okropnie, jak jeszcze nigdy w życiu, ale nadal nie wiedziałam, na kogo jestem bardziej wściekła, pierwszy raz czułam w sobie aż tyle sprzeczności. Powoli dochodziło do mnie co prawda, że to JA zawaliłam, ale czułam się egoistycznie urażona wybuchem Johna. Tak, doskonale wiedziałam że miał rację, ale bolało mnie to, że tak po prostu wyszedł. Nie byłam świadoma, że ta jedna rzecz tak bardzo go wzburzy… Zaczęłam zastanawiać się, jak ja zareagowałabym na jego miejscu. Na pewno byłoby bardzo emocjonalnie i głośno. Ale czy John nie przesadził? Odruchowo odwróciłam się tak, jak to robię zawsze rano, by go przytulić. Doskonale wiedziałam, że go nie ma, ale to było silniejsze ode mnie. W tym momencie zrozumiałam, że to TYLKO moja wina. Zawiodłam go po raz kolejny, jak zwykle chciałam dobrze, a wyszło tragicznie. Miałam tylko nadzieję, że John tak łatwo nie przestanie mnie kochać i będzie mi wybaczał moje wszystkie nietakty i błędy, bo przecież nie robiłam nic umyślnie. Nie potrafiłabym go skrzywdzić z czystym sumieniem, i doskonale o tym wiedział. Ale ja mimo wszystko byłam pełna wyrzutów sumienia. Nie wiem jak to zrobiłam, ale zwlokłam się z łóżka, choć ledwo mogłam patrzeć na siebie w lustrze, i poszłam do cukierni. Tam zebrałam wszystkie swoje siły i udawałam, że jest dobrze. Głupio mi było mówić o tym Jackmanowi, choć on powinien być drugą zaraz po Johnie osobą, która dowiedziałaby się o moim awansie i, co za tym idzie, odejściu z cukierni. Ja jednak bałam się mu cokolwiek powiedzieć, i prawdę mówiąc po głowie chodziła mi nawet rezygnacja z pracy w redakcji. Skoro do tej pory przysparzała mi więcej problemów, niż korzyści – najpierw Hugh, teraz to… Byłam o krok od zakończenia mojej przygody z dziennikarstwem. Tak, zdecydowanie już postanowiłam – skończę z tym i będę żyła spokojnie na wsi z Johnem. Zrobiło mi się nieco lżej z tym postanowieniem, i to też utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie powinnam nic mówić panu Jackmanowi. Od razu po wyjściu z pracy poszłam do Johna, jednak nie było go jeszcze w domu. Rozejrzałam się trochę; w kuchni stało kilka pustych puszek po piwie i niedokończona zupa. Nachyliłam się nad talerzem i powąchałam – okazało się, że to jakieś paskudztwo z proszku. Musiał to jeść przeze mnie! Okropność. W pokoju kanapa była rozłożona i rozgrzebana była na niej pościel, na podłodze obok leżały jego wczorajsze ubrania. Wzięłam je w rękę i siedziałam tak dłuższą chwilę, dopóki nie usłyszałam pukania do drzwi. Ściskając jego bieliznę i koszulę otworzyłam i myślałam, że wybuchnę – za progiem stała Sarah Jones.

środa, 1 października 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 14.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
------------------

Poprzednia, trzynasta część tutaj

- Coś ty narobiła! – John był zdenerwowany i ledwo nad sobą panował.
- Ja!? Co ja mam z tym wspólnego?
- To TWOJA ciotka i TWOJA matka!
- Nie kazałam im tu przyjeżdżać!
- Ale musisz coś wymyślić! – syknął – Albo pójdę stąd i tyle mnie zobaczysz! Za dobrze pamiętam, co obie o mnie sądzą!
- John, ogarnij się! Jesteś mężczyzną! – krzyknęłam, ciągnąc go za rękaw w kierunku domu – Nie bądź rozkapryszonym dzieckiem!
- JA!?
- Dobrze, przepraszam. Przepraszam, wiem co czujesz, ale będę przy tobie, czy kiedykolwiek cię zostawiłam? John, nie dam im cię skrzywdzić, zrozum to!
- Mam po prostu dość obrażania mnie. Nie pamiętasz, co…
- Pamiętam – przerwałam mu – Ale to się nie powtórzy. Idziemy. Pamiętaj, że cię kocham.
Z drżeniem serc podeszliśmy pod dom. Stanęliśmy pod oknem i chwilę słuchaliśmy ożywionej dyskusji. John patrzył na mnie z przerażeniem.
- Ona z nim sypia, Josephine! – wrzeszczała moja mama – TU, w MOIM domu!
- Tylko sypia? Kochanieńka, przesadzasz! Taka piękna dziewczyna i nie może namówić chłopca do seksu… Muszę z nią porozmawiać, to wstyd żeby tylko tu sypiał.
- Ty głupia, stara latawico!
- Ależ skarbie, to jednak moja siostra, nie mów tak na nią – uspokajał sytuację ojciec – Poza tym Kate jest dorosła i…
- Zamilcz! Jesteś taki sam jak twoja puszczalska siostrzyczka!
- Ja jestem puszczalska? – ciotka wybuchnęła głośnym śmiechem – A ty jesteś hipokrytką! Mój biedny braciszek, gdyby pojechał ze mną w świat kilkadziesiąt lat temu, miałby na koncie dziesiątki takich jak ty! Nie dość, że ograniczyłaś biednego Jeremy’ego, to zabraniasz bawić się życiem swojemu dziecku!
- Josephine, może dość już tych mądrości – tato czuł się chyba nieco skrępowany kłótnią dwóch najbliższych sobie kobiet – Usiądźmy i poczekajmy, aż Kate z Johnem przyjdą. Może napijemy się czegoś mocniejszego. Sharon?
- Daj mi wódki. O ile ten… John wszystkiego nie wypił – warknęła mama.
- Dla mnie też, braciszku. A kim jest ten tajemniczy John? Kiedy byłam u naszej Katie ostatnio, był tu taki jeden, przygarbiony, nie za ładny, kędzierzawy, w brudnych ubraniach, ale tylko tu pracował, choć Katie twierdziła że to coś ważnego i że zniweczyłam jej wszystkie plany… Zaraz, on też miał na imię John!
Nie wytrzymałam dłużej. Mocno ścisnęłam Johna za rękę i weszliśmy do domu, gdzie ciotka i mama właśnie wychylały po kieliszku wódki.
- TO jest John, ciociu – powiedziałam ostro – Ten sam, którego wtedy obraziłaś.

Moja nowa RA – tapeta na październik 2014r.

W tym miesiącu na moim pulpicie będzie gościł…

środa, 24 września 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 13.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 

----------------------

Poprzednia, dwunasta część tutaj.

Od incydentu na imprezie redakcyjnej minęło już kilka dni. Starałam się nie wracać do tego tematu, choć John kilkakrotnie wspominał że zabrania mi jakichkolwiek kontaktów z Hugh, jednak zawsze udało mi się go udobruchać. Prawdę mówiąc planowałam zwolnić się z redakcji, ale bałam się, że nie będziemy mieli z czego żyć, choć John zarabiał u Freemanów, a ja u Jackmana, to jednak mogło być za mało na utrzymanie dwóch domów. Nie wiedziałam, co robić, z jednej strony nie mogłam dłużej pracować z Hugh, ale z drugiej… Wiedziałam, że po powrocie do pracy czeka mnie rozmowa, jak nie z naczelnym, to z kimś z góry. Po tym, co stało się w piątek… Czarno widziałam swoją przyszłość. Weszłam do redakcji tak, by nikt mnie nie zauważył. W ręku miałam wypowiedzenie. Od razu skierowałam się do gabinetu Hugh, gdzie jego sekretarka zmierzyła mnie groźnym wzrokiem.
- Jest naczelny? – zapytałam niepewnie. Kobieta uśmiechnęła się ironicznie.
- W takim stanie? Chyba żartujesz – prychnęła – Ten twój chłopak go zmasakrował, i narobił problemów.
- Dzięki – ucięłam szybko i chciałam wyjść, kiedy zawołała mnie ponownie:
- Czekaj! Ktoś inny na ciebie czeka.
Popatrzyłam na nią zdziwiona i bez słowa weszłam do gabinetu. No tak, mogłam się domyślić… Na fotelu Hugh siedział przyjaciel mojego ojca; ten, z którym rozmawiałam na imprezie.
- O, panna Kate, dobrze panią widzieć – rozparł się wygodnie i założył ręce za głowę – Usiądź.
- Dzień dobry… Nie ma Hugh?
- Moje dziecko, Hugh leczy rany po bójce z twoim chłopakiem – uśmiechnął się kpiąco – Nie sądzę, żeby prędko chciał się pokazywać komukolwiek na oczy. Poza tym zwolnił się z własnej woli.
- Z własnej…
- Za moją dobrą radą – podkreślił mężczyzna – Gdybyś wniosła oskarżenie, i miałabyś świadków, w co nie wątpię, i on byłby skończony, i dla całego wydawnictwa nie byłoby to dobre. Oczywiście nadal możesz to zrobić, ale uważam, że na tym powinnaś poprzestać.
- Nie, absolutnie, nie potrzebuję biegać po sądach przez Hugh – odparłam niepewnie, kompletnie zaskoczona – Czyli nie będzie go tu…
- Nie. Chwilowo JA będę tu codziennie na miejscu redaktora naczelnego. Oczywiście, przyjmiemy kogoś w swoim czasie, natomiast muszę osobiście poobserwować pracę redakcji i zrobić tu małe porządki po Hugh… Ciebie, moja panno, będę uważnie obserwował. Nie dam ci awansu ot tak, od ręki, bo w ogóle cię nie znam, a fakt, że chciał ci go dać Hugh, jak wiemy, był podyktowany jego prywatnymi sympatiami. Bardzo nagannymi, muszę podkreślić. Myślę, że to tyle, możesz wrócić do pracy.
- Tak… Dziękuję – dyskretnie zgniotłam w dłoniach wypowiedzenie – Dziękuję panu.
Wyszłam czym prędzej i udałam się na moje stanowisko pracy. Na pewno nie tego się spodziewałam, ale… dla mnie była to dobra wiadomość. Nie musiałam się zwalniać, bo Hugh już tu nie pracował. Co prawda brak awansu był dla mnie małym ukłuciem, ale rozumiałam, że nowy naczelny nie mógł wiedzieć niczego o mojej pracy i oprócz słów Hugh nie miał żadnych podstaw, by mnie awansować. Z drugiej strony nieco mi ulżyło… Niby chciałam tego awansu, ale gdzieś w głębi pragnęłam spędzać z Johnem jak najwięcej czasu i pozostanie na tym samym stanowisku było mi mimo wszystko na rękę. Cała byłam pełna sprzeczności, z jednej strony chciałam się rozwijać, a z drugiej coś mi mówiło, że spokojne życie na wsi w małym domku z moim ukochanym byłoby czymś cudownym. Nieważne. Na razie było dobrze, i nie chciałam nic zmieniać.

środa, 17 września 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 12.

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
-----------------


Poprzednia, jedenasta część tutaj

- Nie! Oszalałaś! Nigdy się na to nie zgodzę!
- Kochanie, pomyśl, może być super, a poza tym… To dla mnie ważne!
- Kate, powiedziałem już: NIE!
Kłóciliśmy się tak już od dłuższej chwili; wyglądało na to, że czeka nas jeszcze długa przeprawa. John zdenerwowany krążył po pokoju, a ja spokojnie stałam w miejscu, obserwując go uważnie. Dlaczego tak mocno się uparł…?
- John… Proszę – podeszłam do niego i położyłam mu dłonie na ramionach – Przecież to tylko zwykła, redakcyjna impreza. Dlaczego nie chcesz ze mną pójść?
- I co im powiesz? To mój narzeczony, który pasie owce?
- Nie wstydzę się ciebie – odparłam pewnym głosem – Powiedziałam już kiedyś naczelnemu, czym się zajmujesz. Zajmujesz się hodowlą owiec, a poza tym jesteś specjalistą od remontów.
- Czyli jednak podkoloryzowałaś…
- John, powiedziałam prawdę! Nie rozumiem, gdzie widzisz problem, myślałam że wyleczyłam już wszystkie twoje kompleksy…
- Dobrze, że ty żadnych nie masz – mruknął ze złością. Objęłam go delikatnie w pasie.
- Nie o to chodzi, przepraszam jeśli źle to zabrzmiało… Posłuchaj, to dla mnie ważne, na tej imprezie będzie też góra, ludzie ważniejsi od Hugh. Jeśli dobrze podejdę do sprawy, jeśli porozmawiam z kim trzeba, to mogę liczyć na awans. Wiem, że pracuję tam od niedawna, ale Hugh mówił że wielokrotnie chwalił mnie na zebraniach, że moje artykuły są dobrze ocenianie… John, to dla mnie szansa, zrozum.
- Ja i tak nie pomogę ci w tych rozmowach – oznajmił twardo – Będę tylko przeszkadzał. A poza tym… Jak chcesz ich przekonać, że zasługujesz na awans? Bo nie sądzę, żeby narzeczony u twego boku ci w tym pomógł.
- John… Co ty masz na myśli!?
Popatrzył na mnie ze złością i zazdrością. Niemożliwe… Czyżby myślał, że byłabym zdolna do uwiedzenia któregoś z przełożonych, by dostać awans!? Nie wierzyłam, że mógłby tak pomyśleć. Wbiłam w niego pytający wzrok, ale on ani drgnął. Wszystko było jasne…
- Jak możesz tak nisko mnie oceniać? – zapytałam go, drżąc z wściekłości – JAK mogłeś pomyśleć, że…
- Skoro ten awans jest dla ciebie tak ważny!
- John! NIC nie jest dla mnie ważne, jeśli nie chcesz, nigdzie nie pójdę, mogę się zwolnić z redakcji! Jeżeli to cię uszczęśliwi, zrezygnuję ze wszystkiego! Ale nie rób ze mnie… łatwej panienki!
- Kate! Kate… Przepraszam – szepnął, podchodząc do mnie i ściskając mocno moje dłonie – Nie wiem, co strzeliło mi do głowy. Przepraszam.
- Nie przepraszaj… John, czy ty boisz się mojego awansu? Boisz się, że coś się przez to zmieni?
- A ty… Potrzebujesz tego? Będziesz szczęśliwsza, dostając awans? – spojrzał na mnie dziwnie. Zmieszałam się, nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
- Nie wiem, John… Chyba, chyba tak – westchnęłam – Chyba po to tam pracuję. Żeby nie tkwić ciągle w tym samym miejscu. Rozwijać się. Jasne, że chciałabym dostać awans.
- Nawet, jeśli wiązałoby się to z…
Wydawało się, że głos ugrzązł mu w gardle i nie był w stanie dokończyć zdania. Jakby bał się, że powie coś, czego się boi, a ja przytaknę. Położyłam mu dłoń na policzku i wyczułam zdenerwowanie.
- Z czym? – zapytałam.
- Nie udawaj, wiesz że w twoim przypadku na pewno wiązałoby się to z codzienną pracą w Yorku. Musiałabyś tam codziennie dojeżdżać albo… zamieszkać tam.
- John… Nie zamieszkałabym tam bez ciebie…
- A ja nie zamieszkałbym tam – przerwał mi szybko – Bo nie miałbym tam pracy. Tu mam wszystko, i…
- Daj mi skończyć! Nie zamieszkałabym tam bez ciebie, ani sama, to jest moje miejsce i tu zostanę. A dojeżdżanie tam nie jest problemem, John, i tak oboje pracujemy, nie widujemy się przez większość dnia…
- To co innego – odparł smutnym tonem – Zawsze mogę przyjść do ciebie, do cukierni, albo ty do mnie, do Freemanów, jak dwa tygodnie temu… Jesteś obok, mam świadomość że mam cię tutaj, że… Mogę się tobą opiekować.
- Kochanie moje… Nie martw się na razie niczym – przytuliłam się do niego, czując się winną jego smutku i obaw – Nie myślmy o tym. Nie będę rozmawiać o awansie.
- Nie, nie możesz odpuścić… Chcę, żebyś była szczęśliwa.
Spojrzałam mu w oczy i przeczesałam dłonią jego włosy.
- Będę szczęśliwa, jeśli pójdziesz ze mną na tę imprezę, będziesz cały czas trzymał mnie tam za rękę i wspierał. Dobrze?
Pokręcił najpierw przecząco głową i uśmiechnął się nieśmiało, po czym pocałował mnie lekko i spojrzał w taki sposób, że miałam już odpowiedź – wiedziałam, że ze mną pójdzie.

środa, 10 września 2014

"Książę z lawendowych pól", fanfik autorstwa Kate. Część 11.


Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść zainspirowana jest postacią Johna Standringa granego przez Richarda Armitage’a w serialu „Sparkhouse" polski tytuł ”Dom na wrzosowisku” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 
------------------

Poprzednia, dziesiąta część tutaj

Życie z Johnem u boku to nieustanne pasmo niespodzianek. Budzenie się co rano u jego boku i patrzenie na jego pogrążoną we śnie twarz było jak spełnienie marzeń. Czasem to on budził się pierwszy i to on obserwował, jak śpię. Czasem spędzaliśmy noc w moim domu, czasem u niego. Na dłuższą metę było to dość bezsensowne, ale nie śmiałam pierwsza proponować mu przeprowadzki. Uznałam, że skoro potrzebuje czasu, to mu go dam, może potrzebował tej świadomości, że w razie czego zawsze ma swój własny dom, i nie jest ode mnie zależny. Nie wnikałam w to, było zbyt pięknie, by się nad tym zastanawiać. Codziennie czekałam na niego przed domem, kiedy miał wracać z pracy, a kiedy był już blisko, wychodziłam na ulicę i czule całowałam go na powitanie, a kiedy bywały dni, że musiałam jechać do redakcji w Yorku, John dzwonił do mnie od razu po powrocie do domu. Czułam się najszczęśliwsza na świecie i spełniona, mając go u swego boku. Ten cudowny mężczyzna był tylko mój… Ale niestety nie tylko ja go chciałam.
Zauważyłam, że odkąd John zmienił swój wygląd, wszystkie kobiety we wsi bardzo dokładnie go obserwowały. Udawałam, że nie dostrzegam znaczących uśmieszków i powłóczystych spojrzeń. Tak, w końcu dostrzegły, jakim urokiem dysponował John Standring, w końcu do wszystkich dotarło, że to najprzystojniejszy mężczyzna w całej Wielkiej Brytanii. I należał tylko do mnie… Co tu dużo kryć, zaczęły mi jawnie zazdrościć. Usłyszałam to pewnego dnia, kiedy pan Jackman sprzedawał, a ja pozwoliłam sobie na chwilę odpoczynku na zapleczu.
- Rosie, widziałaś Standringa? – zapytała jedna z kobiet, po głosie poznałam że to pani Jones, czterdziestoletnia wdowa. Matka Sarah Jones. Rosie zaś była kuzynką Paula Turnera, była kilka lat starsza ode mnie.
- Jak mogłabym nie zauważyć – roześmiała się – Gdzie ten chłopak się tyle czasu ukrywał!
- Ależ z niego przystojniak! Jak zobaczyłam go z tą Kate po kościele, wtedy kiedy pobił twojego kuzyna…
- Należało mu się! Paul to bezczelny smarkacz. A John jest taki męski, obronił kobietę, którą kocha…
- Pięć pączków dla pani, czy coś poza tym? – odezwał się pan Jackman.
- Tak, 40 deko tych ciasteczek z lukrem – odparła pani Jones – Ta Kate jakoś mi do niego nie pasuje. Przecież to miastowa dziewczyna, gdzie ona się związała z farmerem! Powinna robić karierę i zostawić nam naszych wiejskich mężczyzn!
- A ja tam myślę, że ładna z nich para – odparła Rosie – Katie jest w nim zakochana po uszy. Inaczej nie doprowadziłaby go do takiego stanu. Zrobiła z niego całkiem innego człowieka. Choć nie obraziłabym się, gdyby John spojrzał na mnie przychylniejszym okiem…
- Dajże spokój! Dziewucha po studiach, też powinnaś jechać do miasta! W banku pracować! Jakiegoś dyrektora poderwać! Taki Standring to by mi się przydał, wdową jestem od roku… A tu łóżko puste, aż skrzypi…
- Czy coś poza tym!? – wręcz krzyknął Jackman, poirytowany.
- Nie krzycz chłopie, nie ogłuchłam! Ukrój mi tej drożdżówki… Ależ bym z tym Johnem poharcowała! Aż wióry by leciały!
- Pani Jones, co też pani!
- A co? Stara nie jestem!
- Mąż pani nie ostygł, a pani takie rzeczy…
- Mąż swoje za uszami miał – ucięła krótko Jones – Więc i ja wyrzutów nie mam. Muszę zagadać do Johna, może zgodzi się naprawić mi płot.
Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Pani Jones, mimo młodego wieku, wyglądała gorzej niż jej własna matka, miała paskudny, plotkarski charakter, no i z kulturą też była na bakier. John miałby iść z nią do łóżka? Roześmiałam się pod nosem i zadowolona wyszłam z zaplecza.
- Dzień dobry! – przywitałam się – Pomóc, szefie?
- Tak Katie, obsłuż Rosie – Jackman zmierzył mnie uważnie – Pani Jones, czy to wszystko?
- Tak, wystarczy – kobieta zerknęła na kasę fiskalną i położyła na ladzie odliczone pieniądze – Ale dziś gorąco! Idę już, mam dzisiaj gości, a jeszcze muszę do spowiedzi zdążyć!
- Powodzenia, pani Jones! – uśmiechnęłam się życzliwie, i dodałam – Panie Jackman, czy John był może, kiedy mnie nie było?
- Tak, prosił żebym przekazał, że tęskni i strasznie cię kocha – szef podchwycił moją drobną złośliwość.
- Dziękuję – odparłam – Rosie, co podać?
Pani Jones fuknęła coś niegrzecznie pod nosem i wyszła. Jackman patrzył to na mnie, to na Rosie, i w końcu westchnął ciężko.
- Obawiam się o zdrowie psychiczne księdza po tej spowiedzi… John będzie mu się niedługo po nocach śnił!
- Cztery pączki poproszę – Rosie uśmiechnęła się nieśmiało – Jak leci, Kate?
- W porządku, lepiej niż kiedykolwiek. Szczęśliwa, spełniona, zakochana! Coś jeszcze?
- Dwie kremówki. Zazdroszczę ci, i… Ta akcja z Paulem, to było coś.
- Ech, nie wracajmy do tego, próbuję o tym zapomnieć, i nie chcę żeby John się denerwował. Jest strasznie zazdrosny i waleczny – podkreśliłam.
- Musi cię bardzo kochać – westchnęła.
- Mam taką nadzieję. To wszystko?
Rosie kiwnęła głową, zapłaciła i poszła. A ja usiadłam sobie na krześle i zastanawiałam się, ile jeszcze takich rozmów podsłucham, ile razy dowiem się, jak bardzo mój narzeczony podoba się innym kobietom. I jak bardzo chciałyby się z nim przespać, aż by… wióry leciały. Cóż, pani Jones i jej powiedzonka były w Terrington legendarne. Byłam jednak pewna, że nie przerobi Johna na żadne wióry. Przecież to mnie kochał, nie ją. Nie żadną inną, tylko mnie. Ale bardzo lubiłam, kiedy mi to udowadniał. I tego też w tej chwili potrzebowałam… Kiedy kończyłam pracę, poszłam jeszcze na chwilkę do toalety, by zrobić coś, co zaszokuje mojego narzeczonego, po czym wyszłam, grzecznie żegnając się z szefem. Udałam się prosto do gospodarstwa państwa Freemanów. Pani domu siedziała na ławeczce, obierając ziemniaki.
- Dzień dobry! – krzyknęłam z daleka.
- Och dzień dobry, drogie dziecko! – odpowiedziała staruszka – Co cię do nas sprowadza?
- Szukam Johna.
- Jest w stodole, kochanie. Idź, poszukaj go.
- Nie będę mu przeszkadzać?
- Złotko, niechże sobie John zrobi chwilę przerwy – przekonywała mnie pani Freeman – Mąż jest u owiec, a ja idę nagotować obiadu. Dla ciebie też zrobię. Idźże do niego! Niech się chłopak oderwie!
- Dziękuję pani!