To są naprawdę upalne dni. Za dnia ciężko wytrzymać ten skwar ( ponad 30°C) a nocą ciężko zasnąć ( tej nocy słupek rtęci zatrzymał się na 20°C). A jak się już to uda to burze skutecznie wybudzają z tego krótkiego snu. I znów trzeba pozamykać okna, aby deszcz nie wlewał się do domu. I już przyzwyczaiłam się do nocnych burz. Przyzwyczaiłam się do tego stopnia, że już sama budzę się między drugą a trzecią w nocy. I tak też było i tej nocy, no tak tylko tym razem nie było burzy. Ech… Nie mogąc zasnąć przypomniałam sobie, że na BBC Entertainment Polska zaczęto emisję Robin Hooda sezonu 2, zdecydowanie to oznaka rozpoczętych wakacji, tylko dlaczego tak późna pora tej emisji... ech...
I znów sir Guy spalił Lady Marian dom, i znów kazał jej błagać i znów przybyli Czarni Rycerze…..
I znów sir Guy spalił Lady Marian dom, i znów kazał jej błagać i znów przybyli Czarni Rycerze…..
Richard Armitage jako Guy Gisborne. Moja tapeta. |
A potem mam wrażenie, że obudziły się wszystkie „ptaszory” w okolicy i rozpoczęły swój koncert. Koncert irytujący, gdy nie można zasnąć ale i wspaniale niepowtarzalny, gdyż za dnia wśród wrzawy codziennych odgłosów nie do usłyszenia. Chwyciłam telefon i nagrałam parę dźwięków.
-------------
The English version of my post.
(And please forgive my possible mistakes, I'm working on improving my English
The Hot Summer Days.
The English version of my post.
(And please forgive my possible mistakes, I'm working on improving my English
The Hot Summer Days.
Last days were really sweltering. During the day the temperature was over 30°C (I think it's 86°F ) and at night a little cooler, tonight thermometer showed 20°C (68°F) but it’s really hard to sleep. So when finally in those nights I was able to fall asleep, then woke me storm. And no matter that it was hot we had to close the windows because the rain fell into the house. In fact I got used to the night of storms, and maybe it's strange but now I automatically wake up between 2am and 3am. So when that night I woke up (while there was no storm) and couldn't sleep, I remembered that the BBC Entertainment Poland had started to issue Robin Hood S.2. Emission of this series is the obvious sign that the holiday started, but why such a late hour of the broadcast, I wonder .... sigh....
So I turned on the television, and I saw as Sir Guy once again burned the house of Lady Marian, and again he ordered her to "beg", and again the Black Knights came to Nottingham ....
Richard Armitage as Guy Gisborne. My wallpaper. |
When I finished watching a film I had the impression that all the birds in the area awakened and started their morning concert. This show may seem an irritating when you can't fall asleep but it was wonderful and unique because you cannot hear it during the day among the tumult of everyday sounds. So I took my mobile and I recorded a short piece of this concert.
Watching some Richard Armitage in the middle of the night sounds like a real treat!
OdpowiedzUsuńI think it wasn’t a good idea to watching Sir Guy in such a warm night like this one, because when RA appeared on the TV in my room at once it got warmer. LOL! :)
UsuńŚlicznie ćwierkają te ptaszory;)..a niegrzeczny sir.Guy w swoim najgorszym wydaniu:)...co o mnie mówi fakt że sir.Guya stawiam w jednym rzędzie z Johnem Thorntonem i J.Standringiem- wszystkich uwielbiam....choć przy Guyu czuje motyle w brzuchu;)..to bardzo baaardzo niedobrze...wiem, no wiem;)
OdpowiedzUsuńChociaż każdy z nich jest inny to każdy ma w sobie to COŚ (chociaż przyznaję, że na widok sir Guy’a również mam lekkie drżenie ;) zapewne to przez tą jego nieobliczalność, pasję i żywe emocje)… oj bo straciłam wątek… tak więc oni mają to coś, co ja nazywam magią Rysia:)
UsuńAniu, nasza skromna dziewczynko, nie wspomniałaś nic wcześniej, że i niejako "plastycznie" spełniasz się jako RAfan. Ta Twoja tapeta z sir Guy'em jest fantastyczna! Uchwyciłaś nawet symbolicznym tłem ten spalający go ogień przeklętych uczuć i namiętności, bezlitośnie niszczący go i wszystko to, co kiedykolwiek w swoim życiu kochał. A to ujęcie jednocześnie słodko i złowrogo uśmiechającej się pięknej twarzy, w której niezmordowanie mocują się anioł i bies... Kwintesencja tej postaci. Brawo! Prosimy o więcej!
OdpowiedzUsuńTak na marginesie nocnego oglądania RH w polskim telewizorze - korzystam z usług innego dostawcy programu TV i niestety, nie mogę obejrzeć Richarda w roli GoG. Muszę coś jednak na przyszłość z tym zrobić. Czynię odpowiednie starania, na razie wiercąc przysłowiową dziurę w pewnym cierpliwym i sympatycznym brzuchu. Ha, jestem na ogół skuteczna, więc i tym razem mam realne szanse na powodzenie. Oj, naprawdę okropnie to chyba zabrzmiało...
Ptaki mogą ostatecznie być, ale te upały rzeczywiście niemiłosierne i szalenie dokuczliwe. Dzisiaj w nocy ponadto dorwał się do mnie jakiś spragniony komar. Ha, przeliczył się jednak! Coś tam wyssał, biedaczyna, zanim padł. Spodziewał się słodziuśkiej krewki (mniam!), a tu naciął się na chemicznie zabójczy koktajl. Pewnie leży i straszy gdzieś tam jego skręcone w przedśmiertnych konwulsjach komarze truchło z wytrzeszczonymi oczkami. I dobrze mu tak za ten okrutnie swędzący mnie bąbel na plecach, który od rana doprowadza mnie do szału! Przydałaby się ta figurka Thorina. Jakoś wygląda mi na to, że częścią uzbrojenia wspaniale nadawałaby się do skutecznego podrapania w trudno dostępnych miejscach. Bibelot świetny dla każdego fana i dodatkowo użyteczny poza kolekcją.
Zostawiłam coś na sam deser.
Aniu, chyba nie pogniewasz się, ale we własnej korespondencji z Ali z RANet napisałam o Twoim blogu. Cytuję odnośny fragmencik:
"...In April, this year, there's been created a polish blog about RA: "zRYSIOwana ja". The founder's name is Ania. We, polish fans, have a great opportunity to talk about him in our language. Of course we use it with a great joy..."
Ali, jak wiesz, jest niezwykle grzeczną osobą, więc oczywiście, mimo niedzieli, odpisała mi prawie zaraz. Cytuję fragment odnośnie Twojego blogu:
"... It is great to hear that there is a Polish blog where you can talk about Richard. I see there are links to my site and thanks to me. Please could you pass on my best wishes to all Polish visitors to that blog, thank them for visiting my site and for linking to it. I really appreciate their support and wish them well for the rest of 2012 with lots of news of Richard's career.
Kind regards
Ali"
Czynię to z przyjemnością, moje kochane zRysiowane. Pozdrawiam Was z przyjemnością jeszcze większą!
No tak. Przecież zapomniałam jeszcze o zakończeniu, czyli o mojej, z konieczności dopiero dzisiejszej odpowiedzi. Oto właściwy fragmencik:
OdpowiedzUsuń"Ali, thank you for your reply! Unfortunately, yesterday, there was a storm over my city, so I only managed to read a message from you in a hurry and I had to quickly, but with a real regret, turn my computer off. (...) In the name of all polish and english visitors on the Ania’s blog: "zRYSIOwana ja" I really thank you for your wishes and for us, polish and not only polish people, RA’s fans. Best wishes and greetings from Poland! Have a nice holidays, Ali!
Kofika
P.S. I wrote your words down in comments to the post: "The Hot Summer Days”, Ali. Greetings for you."
Teraz to już rzeczywiście wszystko.
Dzięki za miłe słowa o mojej tapecie, ta z sir Guy’em jest pierwszą i bardzo „kręci” mnie zabawa obrazami, zwłaszcza z Ryśkowymi :) i ciągle szukam jakiegoś programu, marzę o photoshopie ale jego cena jest odstraszająca jak dla mnie :(
UsuńJeśli chodzi o polskie BBCEntertaiment – to swego czasu tylko dlatego walczyłam o posiadanie tego kanału ponieważ często emitują filmy z Rysiem. Fajnie, że wyemitowali „Sherlocka” z B.Cumberbatchem i M.Freemanem i ” Luthera” z genialnym Idrisaem Elbą ale poza tymi pozycjami naprawdę nie ma co tam oglądać przynajmniej w porze dostępnej dla mnie, czyli późnymi wieczorami. I wciąż nie mogę im wybaczyć, że nie emitowali jeszcze „N&S” pomimo, że w europejskich krajach co chwila odpowiednik naszego BBCE emituje ten serial, kurczę jakbyśmy byli jacyś gorsi.
Ależ zrobiłaś mi niespodziankę tym deserem. :) Dziękuję, dziękuję bardzo : ) Strona Ali jest prawdziwym skarbem pod wieloma względami i to tak miło z jej strony, że przekazała życzenia dla nas. Dzięki Kofiko :)
Dziękuje Kofiko!:) Jak to miło że o nas wspomniałaś, bardzo cenię i sznuję pracowitą Ali. Myslę ze Rysiowi musi choć trochę pochlebiać taki typ fana.
UsuńP.S Czy słyszałyście o ostatnich zawirowaniach w świecie RAfanów?..jakeś przedziwne indywiduum zadało sobie kupę trudu by odwieść i przeszkodzić Angie(znacie?) w wyjeżdzie na Comic-Con. Z tego co zrozumiałam ta anonimowa wielbicielka Rysia użyła swych wpływów by przekonać organizatorów tego wydarzenia że Angie jest niebezpieczna!?..to niesamowite i smutne..do tego jeszcze zmagania Jonii..jakoś tak dziwnie smutno zrobiło się w tym zRysiowanym świecie:(
Prawdę mówiąc przerażają mnie te „zawirowania”. Nie rozumiem tego. Nie rozumiem skąd to się w ludziach bierze. To co spotkało Jonię to prawdziwe chamstwo. Przecież kradzież dóbr intelektualnych ( a przecież praca Joni takim dobrem jest) to również kradzież. Ech…
UsuńJeśli chodzi o Angie, uwielbiam jej fanficki (te bardziej „ostre” też ;) )lubię czytać jej komentarze, tak pełne uwielbienia dla pana A., czasem zaglądałam na jej blog i bardzo czekałam na jej relację z Comic-con. Szkoda, naprawdę wielka szkoda, że tak to się stało. I boję się, że takich sytuacji będzie więcej wraz ze zwiększoną sławą Ryśka.
Dziewczęta, kolejna złodziejska sprawka Ricrar to oczywiste draństwo w biały dzień! Za każdym razem, jak o tym pomyślę, ciśnienie sięga mi dopuszczalnej normy. Najbardziej jednak wnerwia mnie świadomość, że Ricrar czuje się bezkarna i będzie bez wątpienia „praktykować” dalej, jak zauważa to sama Jonia. Przykre to, ale zdaje się, że na 100% pewne. Dziwię się jednak, że ktokolwiek jeszcze jej cokolwiek komplementuje w komentarzach. Zachwycać się to raczej naprawdę nie ma czym, dosłownie i w przenośni zresztą. Jeśli już, to zaglądałabym do niej na miejscu rzeczywiście zdolnych blogerów i sprawdzała, czy czegoś jako nałogowy kleptoman nie podebrała sobie znowu i kolejny raz nie śmieje się okradzionym prosto w twarz. W tym rzeczywiście rozległym świecie wirtualnej przestrzeni można się dobrze ukrywać, ale wcześniej czy później Ricrar natnie się na kogoś bardziej cwanego, kto sobie z nią poradzi jej własną bronią – tupetem i chamstwem. Tego jej szczerze życzę!
UsuńSpodobało mi się to, że F. dostała takie „społeczne” wsparcie. To kolejna po „naszej” Joni rzeczywiście inteligentna i kreatywna dziewczyna. Za to, zdaje się, została skrzywdzona przez jakiegoś zazdrosnego pokręta z silnym parciem na własne niezdrowo przerośnięte ambicje w całej tej sprawie. Pewnie żałosna miernota jakaś, która nie odróżnia fikcji od rzeczywistości, i kolejne na swój sposób Ricrarowskie nasienie ! Przyznaję, że zwłaszcza na początku RAzafiksowania przekopywałam wszystko, co dotyczyło obiektu naszych uczuć. Są takie strony, na które na pewno więcej nie zajrzę, bo oglądając je, miałam jakiś niesmak, a jak coś przekracza pewne granice, zwłaszcza granice prywatności, nie musi mi się podobać. Nie używam wielu nadpopularnych słów i zwykle nie uczestniczę w czymś, co wydaje mi się niesmaczne w sposób, w jaki sama nie chciałabym być potraktowana czy dosłownie pokazana oczom (!) innych. Tak zwyczajnie i po ludzku, wg starej zasady: „Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. W żadnym razie nie jestem osobą konserwatywnie pruderyjną, ale nie wszystkie środki uświęca cel. Tak myślę i tak czuję. Można fantazjować, nie zawstydzając jednak kogoś i nie odzierając go z intymnie ludzkiej sfery godności. W tym względzie trzeba zachowywać się przyzwoicie wg mnie, na miarę cytowanej zasady. Pewnych rzeczy nie zrobiłabym sama, więc tym bardziej nie zrobiłabym nikomu, kto jest dla mnie ważny. Nie zrobiłabym z szacunku i z miłości do niego. Na takie strony nie zaglądam, chociaż każdy ma wolny wybór i może decydować sam. Fantazje wyobraźni to delikatna materia, którą równie delikatnie trzeba traktować. W tej całej sprawie widać, że ktoś bardzo poważnie „przejął się”. Co do szczerości intencji i w związku z tym poziomu delikatności sumienia „ktosia” jednak jest wiele niejasności. Organizatorzy imprezy podmuchali na wszelki wypadek na zimne danie, jak się wydaje. Żyjemy jednak w pokręconych czasach...
Uwielbiam RANet. To była 1. strona o RA, na którą trafiłam, kiedy TO się u mnie zaczęło. Na stronę Ali zawsze wracam i zawsze wracać będę, wiadomo z jakich względów, bo o tym pisałam już parę razy. Ali jest dziewczyną z wielką RApasją. Jak tu nie cenić jej wiedzy, zaangażowania, pracowitości i fachowości! Elegancji w podejściu do tematu też zresztą. Widać, że naprawdę kocha to, co robi. Już jakiś czas temu postanowiłam napisać jej o blogu Ani, ale ten mój angielski... też o tym już było. Teraz znowu mam przerwę i tak jest stale z wiadomych już Wam powodów. Takie sobie z konieczności sinusoidalne zrywy, górki i dołki, a właściwie doły z tym moim angielskim. Zresztą mam coraz mniej złudzeń, że swobodnie i na dobrym poziomie będę pisać w tym języku. Chęci i zapału nie brakuje, ale cóż z tego, skoro z potrzebną stabilnością formy w życiu po prostu do chrzanu.
Dzisiaj poczytałam i pooglądałam sobie to, co dotyczy Comic – Con . Fantastyczne miejsce! Dobrze, że mamy internet! Jeszcze lepiej, że mamy RA i siebie!
Kaas, gratulacje!
Mój pierwszy blog to blog Nat,od niego trafiłam w rózne inne miejsca . Niektóre odrzuciłam z mety,co do niektórych przekonałam się w miarę upływu czasu. Poznałam wielu fajnych ludzi-dowiedziałam się jacy są naprawdę,co nimi kieruje i co ich gryzie.Jestem takim dziwnym typem ze czasem jedno zdanie(a realu-mina czy grymas)potrafi mnie zniechęcić.Chyba nie wystawiłam sobie dobrego swiadectwa.:)Unikam osób których nie rozumiem ( a naprawde staram się zrozumieć każdego)nikomu nie chcę przyklejać łatek ale kilka osób z IMDB bardzo mnie niepokoi.
Usuń...to smieszne ale najwiekszym moim marzeniem jest to by światem rzadziła mądrość i dobroć...ale wielkie słowa:)
Własnie dlatego lubię to miejsce Aniu,bo wiem że tutaj nikt mnie nie wyśmieje. Całuje was:*
Kolejny raz po odejściu od komputera tak naprawdę wciąż przy nim jestem... Myślę nad tym, co przed chwilą przeczytałam w Twoim komentarzu, Asiu. Jak zwykle ciepłym, jak zwykle z delikatną, ale wyraźną nutką Twojego wewnętrznego uroku wrażliwości. Ten komentarz ma taki gorzko – słodki posmak. I słusznie zresztą... Należny i właściwy smak dla przywrócenia właściwych proporcji na każdą, nawet słuszną złość. Asiu, dziękuję Ci.
UsuńPragnienie o życiu w świecie, w którym dobroć i miłość... Gdzie podziało się takie i moje nastawienie i oczekiwanie, gdzie ta dawniej niezbita pewność, że tak przecież jest? Gdzie to wszystko się podziało? Dlaczego odeszło? Nie, na to pytanie chyba potrafiłabym sobie odpowiedzieć... Sytuacje, sprawy, tzw. kontakty, konieczność skuteczności, konieczność ochrony tych, których się kocha lub tych słabszych pod każdym możliwym względem, w końcu konieczność wypracowania asertywności, żeby się nie dać... Piękny byłby taki świat, w którym ludźmi kierowałaby miłość i dobroć! I jak wspaniale i spokojnie byłoby tam żyć! Jakoś chyba wszyscy o tym wiemy, ale ta wiedza już chyba malutka w nas, we mnie... Malutka przy tej innej, „życiowo” nabytej, w której powyrywano większość pięknych obrazków niczym z jakiejś książki. Jakoś mi smutno tak... Nawet wtedy, kiedy usiłuję z powrotem wklejać powyrywane kartki i cieszyć się chociaż tym, że je znajduję...
Wiesz, skojarzyłam dzięki Twoim słowom takie inne, z których kiedyś śmiałam się w moim dawnym, bardzo dawnym i normalnym życiu. W tym, w którym potrzebowałam długopisu z czerwonym wkładem. „Najmniejszą częścią chemii jest pierwiosnek”. Niespodziewanie ma to jednak głęboki sens...
Och proszę Cię Kofiko, nie bądź smutna:(...przecież znalazłyśmy to miejce pełne mądrości i dobroci. Ten niebieski świat który ofiarowała nam Ania i Rysiek.:)
UsuńPS:..tak znam to wszysko dobrze...te b.ważne sprawy,to rozpychanie się łokciami w imieniu kochanych i bliskich, te często codzienne starcia w imieniu...czy ja wiem...sprawiedliwości pewnie.
Szkoda tylko ze po wszystkim,nawet jeśli mam rację,boli mnie żołądek.
Dziękuję Ci Asiu, bo mnie po przeczytaniu tego co przydarzyło się Angie (a wczoraj do późna czytałam sobie na IMDb- czego żałuję) -po prostu mnie kompletnie zablokowało. Nawet nie mogłam zebrać myśli, aby opisać moje wątpliwości, że o bezsennej nocy nie wspomnę…
UsuńPierwszym blogiem był blog dr S. i Angie była jedną z pierwszych osób, która podjęła się „rozmowy” ze mną, mimo mojego kiepskiego angielskiego ( co wcale nie oznacza, że teraz jest lepszy). Pamiętam jak mi wówczas serce drżało, jak zobaczyłam, że zgodziła się z moją obserwacją, ze mną kompletną „świeżynką” w RAświecie. A potem był oczywiście blog Bccmee i jej pierwsze majowe wyzwanie, które było dla mnie prawdziwą terapią. I oczywiście Jonia ze swoim świeżym poczuciem humoru. Jest jeszcze kilka innych, ale na te zawsze zaglądam nawet jeśli nie zostawię komentarza.
Dziękuję Dziewczyny za Wasze mądre słowa : )
Witaj Kaas, i gratuluję obrony pracy!!!! Życzę Ci, aby Twoje następne podjęte wyzwania kończyły się kolejnymi sukcesami :)
OdpowiedzUsuńMasz rację troszkę się działo w Ryśkowym świecie. Hmmm to królewskie zdjęcie wciąż jest w mojej głowie, chyba przez te jego oczy. Mimo, że zdjęcie Thorina zapiera dech w piersiach tym razem nie drżałam tak jak podczas oglądania jego zdjęć dla Recognize Magazine. Wówczas to ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam złapać komputerowej myszki. Przerażające ( bo nieznane) i i fascynujące uczucie ;)Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć Thorina na ekranie ( wiem, tak wiem, że się powtarzam, ale tak jest!) i wierzę, że RA pokaże Thorina nie tylko jako walecznego krasnoluda ogarniętego chęcią odzyskania utraconego skarbu ale również jako wrażliwego kompana.
Pozdrawiam gorąco i bardzo się cieszę, że zasiadłaś przy naszym ognisku :)
P.S.
Ależ masz fajną Babcię: )
no i jasne!..najmłodsza to zaraz się pcha na kolana...!:D Dzięń Dobry Kaas,jak miło Cię widzieć:)Cieszę się ze wszystko poszło po twojej myśli. Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńHa!..chciałabym mieć taki problem;)tzn.być za młoda dla Ryszarda:D
Swoją drogą masz kapitalną Babcię ze świetnym gustem.Oj działo się ,działo w zRysiowanym świecie...to zdjęcie Thorina i Guy-owy fanart Ani!-ufff!jak gorąco!:D :*
Hej RAczcicielki !...nowa rola Ryśka!...będzie grał Ojca ratującego Córkę w niesprzyjających okolicznościach przyrody(tajfun):)...już widzę te hordy zakochanych kobitek,biedactwa nie wiedzą co je czeka.;D
OdpowiedzUsuńAsiu, skąd wiesz? Zresztą o tym później! Goliłaś już Richarda? Biegaj do postu z czerwonym zdjęciem! Pospiesz się, bo za chwilę i tam będzie ścisk! Weź ręcznik, bo o tym zapomniałam!
Usuńzobacz tutaj:http://insidemovies.ew.com/2012/07/11/richard-armitage-new-line-tornado-thriller-hobbit/
UsuńDziewczęta, ale amok z tym goleniem! Siedzę i podgalam, i golę, z włosem i pod włos... Już wszystko wiem z nowego postu Joni. Tylko, że Richard ratować będzie swego syna, jak doczytałam w pośpiechu... Sprawdzam, czy nie zostawiłam gdzieś tam maszynki, ale nie, więc wracam niżej...
Usuń..czy goliłam Rysia?....o kurde!...już lece:)!!
OdpowiedzUsuńhahaha...Syna?...ale będzie wdowcem...uhm ...już się nie smieję ale nadal obstaję przy swoim,tzn. że kobiety będą kłaść się pokosem;)...a teraz wracam do golenia!:D
OdpowiedzUsuńMasz rację Asiu, żeński trup będzie ścielił się gęsto pod jego nogami od jednego jego spojrzenia. : )
Usuń..pokotem?;)
OdpowiedzUsuńW tym poście tylko pokosem! W końcu na początku koncertowo zaśpiewały Ani do telefonu chóry poKOSÓW, to i nic dziwnego, że i Tobie jakiś tu przyfrunął taki poKOS.
UsuńAle to było tempo między piętrami! A jak natrzaskałyśmy na liczniku z komentarzami!
hihihi...pokosem:D
Usuń..i jeszcze jeden komentarz;D..ktuś nam zabroni?;)
Hej Dziewczyny, tak szybko biegacie między piętrami, że po czasie nie mogę za Wami nadążyć (oj coś czuję, że będę musiała popracować nad moją kondycją :) ).
UsuńJonia miała naprawdę wspaniały pomysł wrzucając tego linka :)
Ha, tak się bawimy my, stuprocentowo prawdziwe kobiety, chciałoby się powiedzieć po „wczoraj”!
OdpowiedzUsuńChichotałam sama do siebie w ataku głupawki, aż ściągnęłam tym z powrotem mojego Beja, szukającego wytchnienia na chłodnych kaflach przed wejściem. Cicho się wsunął jak szpieg z Krainy Deszczowców, usiadł, popatrzył, co ja tak... i nie wiedział, co dalej. Na wszelki wypadek przyniósł mi swoją zabawkę – sporą gumową atrapę kury. Ale ja wczoraj bawiłam się wirtualną golarką! Moja mama też zajrzała w strachu na te dźwięki. I owszem, dusiłam się, ale ze śmiechu! Skończyłam „komentować”, nie chcąc dłużej zakłócać mojej rodzicielce domowej ciszy nocnej. Z żalem jednakże.
Tego po prostu było mi trzeba! Solidnej michy śmiechu aż po same brzegi. Gdyby Jonia wiedziała, jaką wszystkie miałyśmy frajdę z powodu tej niespodzianki do golenia! A te „komentarze”! Jedynie Ania opanowała się, przystępując godnie, spokojnie i przystojnie do obowiązków gospodarza blogu. Starała się, jak mogła, rzeczowo odpowiadać na chaotycznie padające pytania czy stwierdzenia. Hi, hi, hi... Sam smak sytuacji! My mogłyśmy szaleć dalej! A to Twoje, Asiu, zdziwione: „... czy goliłam Rysia?” – po prostu mnie kompletnie rozłożyło! Wyobrażenie naszej gonitwy między „piętrami” i widok tych naszych zaaferowanych min podczas zabawy maszynką powoduje i teraz, że ponownie opadam z fasonu powagi. Nic dziwnego, że w amoku kopiowałam linka od Asi, wraz z początkiem: „zobacz tutaj:” i nie wiedziałam, co jest z nim nie tak! Sierota! Czytanie ze zrozumieniem po polsku nawalało, co dopiero dziwić się, że po angielsku i to na czas zawiodło! Ozorki się splątały, styl poszedł w diabły, tam zresztą, gdzie i ta cała moja interpunkcja, hi, hi, hi... Aniu, przerobiłyśmy w trymiga ten blog na jakieś forum! Ale fajnie było!
Pozdrawiam Was w dobrym nastroju, oczywiście.
...Cudnie było!:)...O Boże!..interpunkcja,moja zmora!..(rzekła na stronie czerwona jak burak;]
OdpowiedzUsuńNo, tak. Po raz kolejny Was pomyliłam! Link był od Ani przecież. Ależ ze mnie fujara!
UsuńAsiu, (przyjrzałam się, ale tym razem się zgadza) naprawdę nie przejmuj się wcale tym moim nawracającym od czasu do czasu marudzeniem o poprawności. Wyłazi ze mnie pierwsze prawo wspomnianego powyżej czerwonego długopisu, które brzmi następująco: „Wymagając od innych, w pierwszym rzędzie wymagaj od siebie”. To moje narzekanie więc, to nie bzik jakiś (a może?), tylko po prostu „zawodowa” uczciwość i właściwa w tym względzie samokrytyka. Jak widzę, są do niej solidne podstawy. Skręca mnie, jak po czasie dopiero je zauważam w tym, co piszę. Czyżbym wychodziła z wprawy? No proszę, i znowu zaczynam...
Hej Kaas!:).a co mi tam ,niechze to będzie film kat.F(oj byłoby trochę szkoda naszego utalentowanego słonka)...byleby tylko miał trzydniowy zarost . Żyje nadzieją(tak jak Bccmee:))że tornado pozbawi go koszuli na co najmniej godzinę;).
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój sposób myślenia Asiu :)
Usuń:D:D:D
UsuńMyślę, że Stany raczej nie zaoferują mu jakieś ambitniejszej roli. Ale prawdę mówiąc John Porter też nie miał być zbyt ambitną rolą, a on zrobił z niego nie tylko „mięśniaka” ale i myślącego i wrażliwego ( a przy tym nie tracącego swojej męskości) faceta.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie ma nic lepszego dla pracoholika niż dać mu jeszcze więcej pracy ;) Ale prawdę mówiąc też sią zastanawiałam kiedy on odpocznie. Ech...