piątek, 20 lutego 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część pierwsza.


Czy nie macie wrażenia, że dość długo nie gościł tu Sir Guy? Jeśli czujecie podobnie, to dziś mam ogromną przyjemność podzielić się z Wami pierwszą częścią opowiadania z Sir Guy’em, którego autorką jest Kate. Tytuł fanfika to „Czarny anioł”. Kate bardzo dziękuję, że zgodziłaś się na publikację swojego opowiadania na tym blogu. Życzę Wszystkim miłej lektury. 

***

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad.
Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC "Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. 


***
Tętent koni rozlegał się po szlakach lasu Sherwood. Powoli zmierzchało; nadchodziła godzina umówionego spotkania z wysłannikiem szeryfa z Nottingham. Grupa kupców zebrała się na polanie i z obawą czekała na pojawienie się dobrze znanego im rycerza.
- I co teraz, Wasilij? – pytali jeden przez drugiego – Co mu powiemy? Ty ostatnio z nim pertraktowałeś, wymyśl coś!
- Co ja mogę – westchnął mężczyzna, odznaczający się silnym, rosyjskim akcentem – Damy mu tyle, ile mamy...
- Zabije nas, pewne jak nic!
- Nie zabije, bo szeryf straciłby źródło dochodów. Dogadamy się jakoś...
Z obawą spojrzał na rozbite nieopodal obozowisko, gdzie oczekiwały ich żony z dziećmi. Byli w wiecznej wędrówce; podróżowali po całej Anglii, trudniąc się kupiectwem. Sprzedawali wszystko, co tylko mogli, a było ich pięciu: Wasilij z Rusi, Giovanni i Silvio z Wenecji, Vidor z Węgier i Jacques z Francji. Wszyscy mieli żony i dzieci; Wasilij jedyną swoją córkę, Anastazję, kochał ponad własne życie. Vidor miał dwóch synów, podobnie jak Silvio, Giovanni miał dwie córki i syna, a Jacques – trzech synów i trzy córki.  Bali się o swe rodziny niemożebnie; kto wie, co zrobi mściwy, okrutny rycerz, gdy dowie się, że kupcy nie mają dość pieniędzy, by zapłacić mu zwyczajowy haracz, który regularnie od nich ściągał. Oczekiwali jego przybycia z obawą, niepewnie zerkając na siebie. W końcu na rozjaśnioną blaskiem ognia polanę wjechał kary koń, wiozący na grzbiecie odzianego w czerń, groźnie wyglądającego rycerza, a za nim – kilku żołnierzy.
- Sir Guy – Wasilij pokłonił się nisko – To zaszczyt widzieć cię tu...
- Dawaj złoto – warknął rycerz, zeskakując z konia; ewidentnie nie miał tego wieczora humoru.
- Panie, chcieliśmy ci powiedzieć...
- Złoto!!! – wrzasnął, wyciągając miecz z pochwy i przytykając go do gardła przerażonego Wasilija – Nie mam ochoty na pogaduszki z tobą.
- Panie – Silvio padł na kolana – Oszczędź Wasilija! Mamy złoto, lecz nie tyle, ile mieliśmy mieć...
- Co mnie to obchodzi!?
- Sir Guy, zrobimy wszystko, by oddać ci wszystko z nawiązką. Weź to, co mamy – Vidor przyłączył się do błagań przyjaciela – Przysięgam na moją żonę, że oddamy wszystko!
Mężczyzna odziany w czarne skóry spojrzał na nich z wyższością. Co za głupi motłoch... Niepotrzebne mu ich błagania i przysięgi, miał za zadanie ściągnąć z nich złoto! Chciał jednym ruchem ściąć głowę Wasilijowi, lecz jego wzrok skupił się na pobliskim obozowisku...
- Nie macie wystarczająco złota, tak? – powiedział chłodnym tonem, mierząc ich wzrokiem – Dajcie to, co macie – rozkazał.
Jacques drżącymi rękoma podał rycerzowi sakwę ze złotem. Ten zajrzał do środka i uśmiechnął się kpiąco.
- TO ma być podatek dla... króla?
- Panie, miesiąc ten był ubogi, lud zubożał i nie kupuje już tyle, co zawsze...
- Dobrze. Dobrze. Wystarczy mi tyle złota.
- O panie! Niech Bóg ci wynagrodzi twą dobroć! – Wasilij padł na kolana – Obyś żył w zdrowiu przez długie lata, kochany przez lud!
- Nie potrzebuję miłości prostaków – prychnął wściekle – A wasz niepełny podatek uzupełnię sobie według własnego uznania.
Spojrzał na żołnierzy i skinął głową w kierunku obozowiska. Od razu pojęli, o co chodzi; dobyli mieczy i ruszyli w tamtą stronę. Kupcy zrozumieli, co się święci.
- Panie, oszczędź nasze rodziny!!!
- Zabierzcie młode dziewki do zamku – rozkazał sir Guy – Stare zostawcie. Może przydadzą się za miesiąc, kiedy podatek znowu będzie niewystarczający...
Wsiadł na swego konia i podjechał do obozowiska. Żołnierze dość brutalnie wyciągali z prowizorycznych namiotów młode, przerażone dziewki. Krzyczały, błagały o litość, ale wszystko na nic.  Związano im ręce, by nie próbowały walczyć, i wsadzili pięć z nich na swoje konie. Szóstą dopiero prowadzono. Koń Guy'a zatrzymał się tuż przed nią.
- Tato! – krzyknęła, widząc biegnącego w jej kierunku Wasilija.
- Nastka! – mężczyzna był zrozpaczony i zalał się łzami – Nie bój się, uwolnię cię!
- Nie tak prędko – Guy uśmiechnął się złośliwie, i jego wzrok spoczął na dziewczynie. Prześliczna, młoda, zapłakana...
- Tato... - szepnęła z rezygnacją.
- Przestań się mazać – warknął Guy – Jesteś dużą dziewczynką i nie potrzebujesz tatusia.
- Ale...
- Zamknij się! Wziąć ją na konia, i do zamku! A ty, ani słowa, moja panno!
- Dobrze, panie – odparła pokornie, i spojrzała wprost w jego oczy. Zimne, srogie, ale przy tym tak piękne...
- To mi się podoba. Do zamku, już!
Konie ruszyły przed siebie, zostawiając za sobą jedynie tumany kurzu, ale oprócz tego zrozpaczone, lamentujące rodziny, cierpiące po stracie swoich córek. Wasilij poprzysiągł, że choćby miał przypłacić to swoim życiem, odbierze Anastazję z paskudnych rąk szeryfa z Nottingham i Guy'a z Gisborne.
Tymczasem żołnierze dotarli do zamku. Szamocząc się z dziewczętami, miotali najgorsze przekleństwa w ich kierunku, co nie spodobało się ich dowódcy.
- Ważcie słowa – warknął sir Guy – To, że są MOIMI niewolnicami, nie znaczy że WY możecie je szarpać i kląć w ich obecności. Następnym razem poucinam wam te tępe łby. Dalej! Wprowadzić je do pomieszczeń dla służby!
Spuścili głowy i pokornie zaprowadzili dziewczęta do środka. Guy miotał się przez chwilę na dziedzińcu, nie mogąc zapomnieć przeszywającego przeraźliwym smutkiem spojrzenia jednej z dziewcząt. Była inna od reszty; tamte wyrywały się wściekle, krzyczały jak opętane – ta jedynie patrzyła przenikliwie, i cicho zawołała swego ojca… Była dziwna. Zbyt spokojna. Do diabła, czyżby była czarownicą, albo miała inne kontakty z nieczystymi siłami!?
- Gisboooorneee! – rozległ się dziki wrzask; tak, to znowu on… Vasey.
- Idę!
Wściekły, ruszył do komnaty szeryfa, który siedział rozwalony na fotelu i skubał sobie skórki przy paznokciach. Wyszczerzył się, widząc wpadającego do pomieszczenia Guy’a.
- No, jesteś, ptaszku!
- Jestem, panie. Coś się stało?
- Coś się stało? Po co pojechałeś do lasu, czarna niemoto?
- Po podatek, mój panie.
- I…?
- Mieli mniej złota, niż powinni. W zamian pozwoliłem sobie zabrać niewolnice.
- Niewolnice, powiadasz – Vasey zerwał się z fotela – Ile?
- Sześć.
- Nadają się?
- Nie wiem, nie sprawdzałem jeszcze – syknął Guy – Coś poza tym?
- Tak! Masz sprawdzić je wszystkie, rozumiesz?
- Ale…
Szeryf przycisnął Guy’a do ściany i wściekle patrzył mu w oczy.
- Nie mów, że nie lubisz chędożenia ze służkami – warknął szeryf – Mają być dogłębnie sprawdzone, rozumiesz?
- Myślałem, że nie lubisz używanych służek, panie – odparł ironicznie Guy, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Vasey’a.
- Wiedziałem, że się nie nadajesz, kretynie! – wrzasnął – Wyjdź stąd!
Gisborne uśmiechnął się sarkastycznie pod nosem i czym prędzej opuścił komnatę szeryfa. Zszedł do pomieszczenia dla sług, gdzie odszukał najstarszą z nich, zarządczynię całej służby, leciwą Joan.
- Podejdź do mnie – polecił, stając w drzwiach, a kobieta pokornie podeszła do niego – Poznałaś już sześć nowych? Trzy Francuzki i dwie Wenecjanki, oprócz tego Rusinka.
- Tak, mój panie, dziewczęta poszły obmyć się i zaraz pójdą spać. Są wyczerpane i roztrzęsione.
- To niech przestaną się trząść! Nie obchodzi mnie to w najmniejszym stopniu!
- Postaram się, panie, by się uspokoiły.
- A ta Rusinka… Nie zauważyłaś w jej zachowaniu niczego dziwnego?
- Nie, panie, jest cicha, spokojna i pokorna – odparła Joan – Czy coś z nią nie tak?
- To mi się właśnie nie podoba… Dobrze. Za pięć minut chcę widzieć w mojej komnacie jedną z nich – skinął głową w kierunku grupki służek.
- Którą, panie?
- Obojętnie.
Wyszedł, nie zaszczycając nawet jednym spojrzeniem służących, kiedy jednak zamknęły się za nim drzwi, dziewczęta ożywiły się.
- Joan, błagam, dziś ja! – prosiła jedna z nich.
- Nie! Ona była przedwczoraj! – zaprotestowała kolejna – Ja nie byłam od miesiąca!
- A ja od dwóch!
- Spokój! – zarządziła Joan – Wstydu nie macie, ladacznice! Gzić by się tylko chciały, bezbożne!
- Pan wzywa…
- To, że pan wzywa, to jedno, ale wy powinniście z pokorą i wstydem oczekiwać na decyzję! Sodoma i Gomora! Mary, przygotuj się. Obmyj choć twarz, kocmołuchu!
- Ona była trzy dni temu!
- Spokój! Mary, niech cię nie widzę. Reszta do łóżek! I być miłe dla nowych! Jazda, już was nie ma!
Mary z wyższością spojrzała na resztę służących i pobiegła szybko przemyć twarz. Zadowolona z siebie, przebrała się tylko w nieco lepszą suknię i pognała czym prędzej do komnat sir Guy’a. Nowe dziewczęta patrzyły na nią ze zdumieniem.
- Co ona robi? – zapytała Anastazja.
- Idzie do alkowy sir Guy’a – odparła jedna z dziewcząt – Szczęściara!
- Kto to jest sir Guy? I co to alkowa, co będzie tam robiła? Będzie sprzątać w nocy?
Służące wybuchnęły gromkim śmiechem.
- Oj, głupia naiwna! Sir Guy to najpiękniejszy rycerz na zamku – zachichotała jedna z nich – Kruczowłosy, ubrany na czarno, wysoki, smukły…
- To ten… barbarzyńca, który nas porwał – zapłakała jedna z Wenecjanek – Ten okrutny potwór!
- Okrutny to jest, nie da się ukryć, ale potwór…? W alkowie jest…
- Co to jest alkowa? – powtórzyła Anastazja.
- Głupia, to komnata sir Guy’a, gdzie wzywa którąś z nas, by… no, wiesz…
- Nie wiem! Jestem tu po raz pierwszy!
- Wszyscy z tej Rusi tacy zacofani? Pan poużywa sobie, i…
- Och! – jęknęła Anastazja – Więc TO jest alkowa… Nie znałam tego słowa. Mówię biegle po angielsku, ale zdarzają się słowa, których znaczenia nie znam. Ale wy musicie codziennie do niego…
- Musimy, i chcemy. Sir Guy jest wyjątkowym kochankiem… Przekonasz się przy odrobinie szczęścia.
- Nie! Nigdy! – Anastazja zakryła się cienkim pledem – To niemoralne, wbrew Bogu…
Joan stała za drzwiami i podsłuchiwała. Rusinka była bardzo bogobojną osóbką, wydawała się być porządną – ale przecież takie właśnie pan lubi najbardziej. Tak! Musiała zrobić wszystko, by to Anastazja jak najczęściej odwiedzała Gisborne’a w jego komnacie. Niech reszcie oczy zbieleją! Odegra się na nich za rozpustę, która ogarnęła ich dusze!
- Spać! – krzyknęła, wpadając do izdebki – Ale już! Koniec plotkowania!
Joan patrzyła jeszcze przez chwilę, jak Anastazja kuli się w kącie. Tak… to będzie wyjątkowa kochanka dla sir Guy’a. Postanowiła, że czym prędzej wprowadzi ją do alkowy.
Gisborne tymczasem siedział na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Był przemęczony, chciał się wyżyć i położyć spać. Kiedy usłyszał pukanie, wstał i otworzył drzwi. Mary dygnęła grzecznie i czym prędzej weszła do środka. Mężczyzna ponownie usiadł na łóżku.
- Rozbierz się – rozkazał.
- Jak sobie życzysz, panie.
Gdy Mary rozbierała się, Guy nawet nie patrzył na nią. Zajmował się sznurowaniem swych spodni, pragnąc jak najszybciej się z nich oswobodzić. Dziewczyna stała przed nim, naga i drżąca, nawet nie próbując się zakryć. Zawsze go to śmieszyło… Grały na co dzień takie porządne, a wręcz biły się, by być jego kochankami, nie miały ani odrobiny wstydu. Guy położył dłonie na jej piersiach i ścisnął je.
- Jak ci na imię?
- Mary, panie. Nie pamiętasz…?
- Nie jesteś tu, bym pamiętał twoje imię – uśmiechnął się ironicznie – Uklęknij przede mną.
Mary posłusznie spełniła rozkaz, czując jednak ukłucie rozczarowania, że nie pamiętał jej imienia. Guy z satysfakcją patrzył z góry na jej nagie ciało, i chwilę bawił się jej włosami. W pewnym momencie nieoczekiwanie poderwał ją do góry i rzucił na łóżko. Momentalnie wszedł w nią ostro; Mary wydała ekstatyczny wręcz okrzyk.
- Zamknij się, to nie chór kościelny – warknął – Rozumiesz?
Kiwnęła głową, z trudem powstrzymując się od jęków rozkoszy. Sir Guy był niesamowitym kochankiem, dlatego też każda, nawet najbardziej porządna dziewka, prędzej czy później marzyła o powrocie do jego alkowy. Nigdy nie był brutalny, nigdy nikogo do niczego nie zmuszał, czasem nawet bywał miły. Tego dnia zdecydowanie nie był miły, ale to, co robił… Mary wpijała się w jego szyję, łaknąc więcej czułości – Guy bowiem rzadko pozwalał na całowanie. Dziewki miały za zadanie zadowolić go, sprawić, by się odprężył, wyżył i… zapomniał. O niej. O Marian… Pięknej, słodkiej Marian, która zbywała go ciągle, choć jednocześnie dawała mu nadzieję. Szalał za nią, pragnął jej…
- Marian – jęknął, czując że dochodzi – Moja Marian…
Chwila wystarczyła, by dokończył. Spojrzał na leżącą pod nim Mary i z rozczarowaniem stwierdził, że to znowu nie Marian. Odsunął się, wyskoczył z łóżka i zasznurował spodnie.
- Możesz odejść, dziękuję.
Mary z lekkim rozczarowaniem spojrzała na pana, który podszedł do okna i wpatrywał się przez nie w dal. Myślała, że ta noc potrwa trochę dłużej… Że pan poświęci jej więcej uwagi, niż innym dziewczętom. Niestety, znowu było jak zwykle… Teraz jeszcze wymawiał imię lady Marian!
- Dziękuję ci – powtórzył Guy, nie patrząc na nią, ale czując, że dziewka stoi bez ruchu za jego plecami.
- Proszę – bąknęła – I również dziękuję.
Poczerwieniała i szybko założyła suknię. Wyszła z komnaty sir Guy’a czym prędzej, biegnąc do izby dla służek. Była zła, pierwszy raz była zła po wyjściu od niego. Joan czekała na nią w milczeniu; skinęła tylko głową, żeby poszła na posłanie; widziała jednak, że tym razem Mary nie wróciła z alkowy zadowolona.
Guy tymczasem padł na łóżko, jak stał. Znowu pogrążył się w marzeniach o swojej ukochanej… Lady Marian z Knighton. Kobieta, dla której mógł zrobić wiele, przy której odzywało się jego serce, zaczynało bić, krzyczało o odrobinę ciepła i wreszcie starało się go przekonać, że i on ma w sobie dobro i uczucia. Rzeczywiście, przy Marian tak było. Jej łagodny, nieśmiały uśmiech, spojrzenie spod długich rzęs i jej subtelny dotyk dłoni. Tak bardzo jej pragnął, pożądał, był przy niej inny… Łagodny. Uchyliłby jej nieba, gdyby miał taką moc. Był gotów zrobić dla niej wiele. Nie wiedział, czy mógł ją kochać; chciał jej, pragnął ją mieć, ale absolutnie nie był w stanie zrobić nic wbrew jej woli. Nie wiedział w ogóle, czy jest zdolny do miłości, i czy na nią zasługuje. To pojęcie było mu całkowicie obce, a mgliste wspomnienia z dzieciństwa były – no właśnie – bardzo mgliste. Nie pamiętał chwil spędzonych z matką, siostrą, miłości jakiej od nich zaznał… Nie chciał pamiętać. Wypierał te wspomnienia z głowy i z serca. Bał się, że to go osłabi, że miłość… Co to jest? To mrzonka. Miłość nie istnieje! A Marian… Marian pragnął nad życie. Ale ona go zwodziła, była panną z dobrego domu, rozumiał więc że do ślubu nie może sobie pozwolić na nic więcej oprócz ciepłego uśmiechu w jego stronę i ewentualnego dotknięcia jego dłoni, a i to jedynie w odosobnieniu, bez świadków. Służące to co innego, były po to, by służyć, a więc w jego rozumieniu – także zaspokajać go w alkowie. Korzystał z tego przywileju bardzo często, jednak za każdym razem, gdy w łożu towarzyszyła mu jedna z dziewek, w myślach miał jedynie swą słodką, piękną Marian…
- Marian… Kiedy będziesz moja? – szeptał, patrząc tępo w sufit – Moja ukochana…
Zamknął oczy. Widział ją roześmianą, w pięknej sukni, długich, rozwianych włosach, biegnącą w jego kierunku przez długie, zimne korytarze zamku, drżącą, a gdy dopadła już do niego, wtuliła się z całych sił i pozwoliła, by okrył ją płaszczem i pocałował. Potem złapała go za rękę i chętnie poszła za nim do jego komnaty, gdzie stanęła przed kominkiem, zrzuciła z ramion płaszcz, a potem sukienkę, i całkiem bezwstydnie położyła na swym ciele jego spragnione, chłodne dłonie, swoimi zaś szybko pozbawiając go ubrania, i kochała się z nim dziko, namiętnie na zimnej podłodze…
Guy otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła; nadal był sam… Otaczała go przeraźliwa cisza. Zerwał się z łoża i zaczął miotać się po komnacie. Wściekły, samotny, pragnął Marian teraz, tu, już, natychmiast! Dlaczego to wszystko musiało być tak trudne, dlaczego musiała być tak porządna! Gdyby była tak łatwa jak te wszystkie służki, pchające mu się do alkowy…
- Nie – przestraszył się swoich własnych myśli – Ona taka nie jest. Ona jest aniołem… Nie może być taka, jak one. Nie chcę prostej, łatwej ladacznicy, Marian jest uczciwa, porządna… To jest MOJA Marian… Moja. Nie tego leśnego wymoczka.
Guy z całego serca nienawidził Robin Hooda, lecz nie z tak prozaicznego powodu, jak szeryf, który nie znosił go tylko dlatego, że ten robił wszystko na przekór Vasey’owi, stał się bohaterem uciśnionego ludu, rabował bogatych, by rozdawać biednym. Robin działał na nerwy Guy’owi z powodu jego niegdysiejszej zażyłości z lady Marian. Gisborne wiedział, że tych dwoje miało się kiedyś ku sobie, jeszcze przed wyruszeniem Robina na wyprawę krzyżową. Potem wszystko się rozmyło, i Guy miał nadzieję, że leśny wypłosz, jak go pogardliwie nazywał, nigdy już nie stanie między nim a Marian…
***
- Ruchy! – krzyczała od świtu rozzłoszczona Joan – Nie jesteście tu by leżeć i pachnieć, macie pracować! Mary!
- Idę już – burknęła dziewczyna.
- Weźmiesz Anastazję i pójdziecie posprzątać komnatę sir Guy’a.
- Dlaczego znowu ja!?
- Wczoraj sama się do niego pchałaś, ladacznico – warknęła Joan.
- Nie chcę sprzątać!
- Będziesz robić, co mówię, inaczej Gisborne o wszystkim się dowie. W życiu nie widziałam bardziej pyskatej smarkuli! Jesteś tu służącą, Mary, pamiętaj o tym. W każdej chwili możesz wylecieć, i już ja zadbam, by w całym Nottingham NIKT na ciebie nawet nie spojrzał!!!
Dziewczę spuściło głowę i skinęło ręką na Anastazję, która posłusznie chwyciła wiadro z wodą i szmatkę. Mary wzięła miotłę i udały się do komnaty Gisborne’a.
- Paskudna ropucha – syknęła Mary – Jeszcze jej pokażę…
- Uspokój się, złość nic ci nie da. Długo tu jesteś?
- Dwa lata. I jeszcze nic u niego nie ugrałam, do diabła!
- A na co liczyłaś?
- Jak to na co? Na to, że przestanę być służącą i Gisborne zobaczy, ile jestem warta!
- Przestań! Rób swoje i nie wychylaj się. Ja marzę tylko o tym, żeby stąd uciec, wrócić do rodziców…
- Boś głupia!
- Porwał mnie stamtąd, siłą wyciągnęli mnie… Bałam się, że zabije mojego ojca…
Urwała, bo znalazły się akurat pod komnatą Gisborne’a, której drzwi właśnie otworzyły się. Stanął przed nimi on sam; Anastazja postawiła wiadro na posadzce i skłoniła się. Stała przed nim ze spuszczoną głową, podczas gdy Mary nieznacznie tylko dygnęła i patrzyła mu w twarz. Guy patrzył na obie i uderzyła go ta różnica pomiędzy dwoma służkami. Tę po prawej pamiętał, zeszłego wieczoru była u niego w komnacie. Jak ona miała na imię…? Nieważne. Nie zaprzątał sobie głowy imionami służby, pamiętał tylko Joan i to mu wystarczało. Druga dziewka zaintrygowała go. To ta, którą zabrali kupcom. Patrzył na nią przez chwilę, ale ona nie podniosła wzroku.
- Ty tam – warknął do Mary – Bierz wiadro i wchodź do środka.
- Chodź – szepnęła do Anastazji.
- TY do środka – powtórzył – Głucha jesteś!?
Mary zwróciła na niego swój wzrok, ale Guy nie zaszczycił jej nawet przelotnym spojrzeniem. Wściekła, chwyciła wiadro i weszła do komnaty. Mężczyzna tymczasem powoli okrążył Anastazję. Nadal stała bez ruchu, pochylona. Uśmiechnął się lekko i stanął przed nią, gwałtownie unosząc jej głowę ku górze. Musiała na niego spojrzeć. Stał przed nią wysoki, przecudnej urody mężczyzna. Wychowana w bardzo religijnej rodzinie, nigdy nie skaziła swych myśli żadnym mężczyzną, teraz jednak ze wstydem przyznała w duszy, że barbarzyńca stojący przed nią jest piękny niczym anioł. Gęste, kruczoczarne włosy okalały jego bladą twarz i uroczo kręciły się na karku, głębokie, błękitne oczy wpatrywały się w nią uparcie, a wąskie usta wykrzywione były w pełnym politowania uśmiechu. Musiała przyznać, że w niczym nie przypominał tego okrutnika, który siłą kazał wyrwać ją z ramion matki. Jego oczy były niczym ocean łagodności, choć jego zachowanie, nieprzyjemny ton w jakim zwracał się do Mary, kompletnie temu przeczył. Kim był ten człowiek?
- Jesteś Rusinką – bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Tak, panie – odparła niepewnie.
- Mam nadzieję, że dobrze mówisz po angielsku.
- Oczywiście, panie. Jestem tu z rodziną od dziesięciu lat.
- Dobrze, bardzo dobrze… Jak ci na imię?
- Gisboooorneeee!!!
Dziki wrzask szeryfa wytrącił Guy’a z równowagi. Wściekle tupnął nogą i odszedł czym prędzej bez słowa. Anastazja zaciekawiona patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę. Poczuła uderzenie gorąca i przytłaczający wstyd, bowiem jej wzrok skupił się na nieprzyzwoitych ruchach jego bioder odzianych w czarne, skórzane spodnie. Doskonale widziała, jak pod materiałem poruszają się jego pośladki.
- W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego – szepnęła, czując, jak wstyd ogarnia ją od stóp do głów; klęknęła na podłodze i wykonała znak krzyża – Dobry Boże, wybacz mi, ja nie chciałam… Już nigdy więcej… Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech, święć się imię Twoje…
Modliła się po cichu, czując się podle. Nie tak wychowała ją mama! Nieskromne myśli to najgorsze, co może spotkać młodą, niewinną niewiastę! Miała być czysta, tak na ciele, jak i w duszy – tego wymagała od niej matka, Anastazja zresztą sama nie wyobrażała sobie innego życia, niż prowadzili jej rodzice. Dobre, uczciwe, bogobojne, zgodne z każdym przykazaniem. Boże, gdyby dowiedzieli się, że patrzyła na nieprzyzwoite ruchy swojego oprawcy, barbarzyńcy, który ją porwał… I nie potrafiła przestać na niego patrzeć!
- … nie wwódź nas w pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Albowiem Twoje jest królestwo i moc, i chwała…
- Co ty tam mruczysz po rusku? – syknęła Mary, wychodząc z komnaty sir Guy’a – Zwariowałaś? Bierz się za szmatę, głupia, to nie zakon. Obłąkana! Modlić się będzie!
- Przestań, Mary.
- Co, błagasz twojego Boga o wybaczenie, bo miałaś ochotę zamordować Gisborne’a? Czego od ciebie chciał?
- Niczego – Anastazja podniosła się z kolan – Pytał, czy dobrze mówię po angielsku, i poszedł. Ktoś go wołał, strasznie wrzeszczał… Kto to mógł być?
- Ach, to szeryf Vasey. Okropny, obleśny typ. Unikaj go jak możesz. Drze się na cały zamek, biedny sir Guy, musi znosić tego bufona…
- Mary! Nie pozwalaj sobie! – upomniała ją Anastazja – Szeryf to władca Nottingham, nie nam go oceniać!
- Wariatka… A sprzątaj tu sama, nie chce mi się ciebie słuchać!
Mary rzuciła w Anastazję mokrą szmatą i poszła do kuchni. Dziewczę posłusznie weszło do komnaty sir Guy’a. Zaczęła myć podłogę, która była strasznie brudna. Miała wrażenie, jakby od miesięcy nikt tu nie sprzątał – czy Gisborne nic z tym nie robi? Nie przeszkadza mu ten brud? Zacisnęła zęby i szorowała na kolanach. W końcu uporała się z tym, wytarła ręce i posłała łoże. Usiadła na chwilę i patrzyła na poduszkę. Wczoraj Mary tu była… Leżała na tej poduszce. A przedwczoraj? Gisele, Nancy, Daniele? Joan? Nie, to niemożliwe – Joan była srogą, starszą panią, sir Gisborne nie zaprosiłby jej do swej alkowy. Anastazję ogarnął wstręt, gdy pomyślała, ile dziewcząt przewinęło się przez to łoże, i jak nieprzyzwoite rzeczy wyprawiał tu z nimi sir Guy…
- Dlaczego taki jesteś? – szepnęła sama do siebie w ojczystym języku – Nie widzę tego w twoich oczach…
- Co powiedziałaś?
Serce podskoczyło jej do gardła i zerwała się na równe nogi.
- Jezu Chryste! – krzyknęła, przerażona, widząc stojącego w drzwiach Gisborne’a – Panie, wybacz mi, przysiadłam na moment, zmęczyłam się szorowaniem podłogi, nie chciałam…
- Uspokój się – odparł łagodnie – Nic ci nie zrobię. Czego się boisz?
- Nie powinnam siadać na łożu w twojej komnacie, mój panie.
- Uspokój się – powtórzył – Widzę, że w końcu ktoś tu sprzątnął… Większość sług jest strasznie niechlujna, albo myślą że nie zauważę, że nie sprzątają dokładnie. To prawda, z reguły przebywam w tej komnacie tylko po zmierzchu, gdy dobrze nie widać, czy jest czysto, czy nie…
- Za pozwoleniem, panie – dziewczyna spuściła głowę i chciała wyjść, lecz Guy roześmiał się ironicznie.
- Nie wychodź. I patrz na mnie w końcu – powiedział ostro, więc nie miała innego wyjścia, jak posłuchać – Mówiłaś coś po rusku.
- Tak… Tak, panie. Modliłam się – skłamała naprędce.
- Ach tak… Wierzysz w Boga? Wierzysz, bo wzywasz Chrystusa, kiedy się boisz.
- Tak. To jedyne, co trzyma mnie przy życiu.
- I modliłaś się? O co?
- O siłę, panie. Bo się zmęczyłam.
Guy świdrował ją wzrokiem. Doskonale wiedział, że nie modliła się, a mówiła o oczach. Zrozumiał każde słowo, język ruski znał dość dobrze – choć może mówił niewiele, to rozumiał prawie wszystko. Skłamała, że to modlitwa – o co jej chodziło? Czyżby mówiła o jego oczach? Zastanawiała się, dlaczego on taki jest? Ale… jaki? Tego nie wiedział, ale nie mógł tak po prostu o to zapytać. Chociaż dlaczego niby nie mógł? Miał pełne prawo! Żadna służąca nie miała prawa mieć przed nim tajemnic, i już chciał przycisnąć ją i wyciągnąć z niej wszystko, kiedy… spojrzał jej w oczy. Nie. To nie kolejna, bezmyślna, puszczalska Mary. Ona była inna, i mógł zabawić się z nią nieco inaczej.
- Usiądź – polecił, i nie śmiała odmówić; sam zasiadł na fotelu naprzeciw niej – W jakiego Boga wierzysz?
- W jedynego, jaki istnieje, panie – odparła rezolutnie. Spodobało mu się to.
- No tak… Tylko że ty masz swojego jedynego Boga, i muzułmanie mają swojego jedynego Boga.
- Mój Bóg jest jedyny.
- Allah dla muzułmanów też jest jedyny.
- Jestem prawosławna, panie – odparła w końcu, nieco zestresowana tym przepytywaniem – To mój Bóg.
- Domyśliłem się.
Anastazja wbiła wzrok w długie, splecione ze sobą palce Guy’a. Pochylał się, opierając łokcie na kolanach. Nie czuła się bezpiecznie w jednej komnacie z tym mężczyzną, choć w głębi duszy wiedziała, że nie może zrobić jej nic złego. Niepewnie podniosła wzrok i napotkała jego łagodne spojrzenie.
- Przyzwyczaisz się – powiedział – Nie jest tu tak źle, Joan na pewno dobrze cię traktuje.
- Bardzo dobrze mnie traktuje, tak jak inne dziewczęta…
- A ta, która tu z tobą była?
- Mary?
- Nieważne, nie pamiętam imion służby. Jak się zachowuje?
- Dobrze, panie – szepnęła niepewnie – Nikt mnie nie krzywdzi. Dlaczego o to pytasz?
- Bo nie jestem barbarzyńcą, wbrew temu, co pewnie o mnie myślisz. Dbam o kobiety w tym zamku.
- Nie wątpię, i nigdy bym nie pomyślała…
- Nie kłam – przerwał jej – Tylko przyjmij do wiadomości, że teraz to ode mnie zależy twoje życie. Jesteś moją niewolnicą, służącą, masz mnie słuchać, nie spiskować za moimi plecami, i być na KAŻDE zawołanie.
Teraz w jego oczach nie było łagodności. Przerażał ją, a jednocześnie ze wstydem przyznawała, że fascynował. Poczuła dziwny, nieznajomy dreszcz przebiegający przez jej ciało, kiedy wzrok zjechał na jego umięśnione uda, na których opięte były czarne, skórzane spodnie. W duchu skarciła się za nieobyczajną reakcję swojego zdradliwego ciała. To było dla niej całkiem obce, nigdy wcześniej nawet nie spojrzała na żadnego chłopca, a co dopiero mówić o dojrzałym mężczyźnie… Teraz patrzyła na człowieka, który porwał ją od rodziców, i jedyne, co była w stanie jednoznacznie stwierdzić, to że jest niewyobrażalnie piękny. Kompletnie żadnej złej myśli, żadnego żalu, odrazy, niechęci – a przecież powinna nienawidzić tego okrutnika. Choć z drugiej strony, Bóg zakazywał nienawiści… Czy znaczyło to jednak, że normalnym było z podziwem patrzeć na tego pięknego, ale okrutnego mężczyznę?
- O czym znowu myślisz? – warknął, kiedy Anastazja nie odzywała się dłuższą chwilę.
- Wybacz, mój panie, zrobię wszystko, byś był zadowolony.
- Wszystko…? – spojrzał na nią podejrzliwie, wstając z fotela.
Dziewczyna westchnęła cicho, kiedy jego szczupła sylwetka prostowała się przed nią. Również wstała, bo uważała, że nie wypada jej siedzieć, podczas gdy pan stoi. Przełknęła strach i poniżenie, pochylając głowę i robiąc krok w jego kierunku.
- Wszystko, panie – powiedziała cicho – Proszę cię tylko o jedno…
- Ty? – wrzasnął – Ty stawiasz mi warunki!? – chwycił ją za ramię i szarpnął, przysuwając do siebie. Z jej oczu popłynęły łzy; puścił ją gwałtownie – Czego chcesz?
Zareagował za mocno, dobrze o tym wiedział, choć miał w swoim mniemaniu do tego pełne prawo. Mógł ją nawet zabić. Mógł zrobić z nią wszystko, ale… było w niej coś, co go od tego powstrzymywało. Może to, że fascynowało go, jak bardzo różni się od innych służących?
- Powiedz, czego chcesz – powtórzył nieco łagodniej, widząc że dziewczę jest przestraszone jego gwałtownością.
- Mój panie… Wybacz mi, że się ośmielam, ale… Błagam, zaklinam na wszystkie świętości, pozwól mi choć czasem zobaczyć moją mamę i tatę… Choćby z daleka.
Guy stał jak posąg i nie wiedział, jak się zachować. Pierwszy raz spotkał się z taką prośbą, z takim rozpaczliwym błaganiem o możliwość jednego spojrzenia na rodziców. Dziewczyna wykazała się nie lada odwagą, prosząc go o to – żadna inna nigdy by się nie ośmieliła. I to mu zaimponowało, to go zafascynowało w tej dziewczynie: miała do niego ogromny szacunek, a zarazem potrafiła poprosić go o coś, co było dla niej ważne, a co mogło sprowadzić na nią ogromne kłopoty: od jego gniewu poczynając, na śmierci skończywszy. Guy jednym palcem uniósł jej drżący podbródek.
- Zastanowię się – powiedział poważnie – Ale jeśli choć słowo z tej rozmowy wyjdzie poza tą komnatę…
- Nigdy, o panie! – Anastazja padła na kolana i chwyciła z wdzięcznością jego dłoń – Nie powiem ani słowem, że z tobą rozmawiałam.
- Dobrze. Wstań. Możesz odejść.
Dziewczę posłusznie spełniło rozkaz i chwyciło wiadro. Już była przy drzwiach, kiedy usłyszała ponownie jego magnetyczny głos.
- Jak ci na imię?
- Anastazja – odwróciła się w jego stronę.
- Anastazja – powtórzył, a dziewczynę uderzyło to, że nie wypowiedział jej imienia po angielsku, jak to wszyscy dookoła czynili, lecz tak, jakby biegle mówił po rusku. Jakby pochodził z jej okolic. Uśmiechnęła się promiennie, bo poczuła się przy nim naprawdę dobrze. Przypomniała sobie swoją rodzinę, dawny dom…
- Co się stało? – zdziwił się, ale odwzajemnił jej uśmiech.
- Dziękuję, panie. 



Od autorki opowiadania: opowieść, mimo iż osadzona jest w realiach średniowiecznych, bazuje bardziej na serialu "Robin Hood" (który do epoki ma bardzo luźne i fantazyjne podejście), niż sztywno trzyma się ram średniowiecza. To nie jest książka historyczna, ani encyklopedia, czy też podręcznik, i należy, czytając, mieć spory dystans, ponieważ nie jestem historykiem ani z zawodu, ani z zamiłowania, i moim celem nie było tworzenie opowieści zgodnej co do najdrobniejszego elementu z epoką. Nie chcąc zostać źle zrozumianą chciałabym wyjaśnić, iż w czasach, gdy dzieje się akcja, nie istnieje państwo Rosja, a Ruś - więc wszelkie przymiotniki typu "ruski, ruska" to nie negatywne określenie, a naturalnie utworzony przymiotnik od słowa Ruś. Tak więc przykładowo "ruska dziewka" czy "ruski język" to nie złośliwość lub niechęć do Rosjan z mojej strony, a normalna odmiana słowa, które w tamtym okresie funkcjonowało. Ponadto, jeśli chodzi o religię prawosławną i modlitwy - ktoś może zauważyć nieścisłość w momencie, gdy Anastazja mówi o przykazaniach, ale to wcale nie nieścisłość, po prostu tam kolejność jest nieco inna, jak i treść modlitw nieco się różni od katolickich, więc z góry uprzedzam - to nie moje niedopatrzenie, ale fakty :-)


Aktualizacja 27/02/2014: następna część tutaj.

47 komentarzy:

  1. Chciałabym jeszcze skorzystać z okazji i bardzo gorąco podziękować Ani za chęć publikacji mojego fanfika, a także Eve - za wsparcie merytoryczne i kilka ważnych podpowiedzi. Jak to się mówi - bez Was to "dzieło" by nie powstało :)
    Poczułam się jak na rozdaniu Oscarów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kate kochana, trzeba będzie wymyślić jakiegoś małego Oskarka dla ciebie za umilanie nam wieczorów.

      Usuń
    2. Jolu, to bardzo dobry pomysł.:) Trzeba będzie tylko Oskarka dopasować do okoliczności i dać mu odpowiednią twarz.:)

      Usuń
    3. Zmieńmy mu jeszcze imię, jak już wzięłyśmy się za zmiany - Oskarek nie do końca mnie satysfakcjonuje :)

      Usuń
    4. Mnie też nie leżą Oskary, bo dostają te filmy i twórcy na których ja nie stawiam.
      Ciągle czuję się bardzo rozczarowana.

      Usuń
    5. Macie rację, skoro zmieniamy oblicze to i imię za tym pójść musi.:)

      Usuń
    6. Może damy mu wstępnie imię Rysiaczek. Trzeba by jeszcze znaleźć plastyka, który by nam pomógł zrobić odlew chociażby z modeliny, pomalujemy na złoto.Będziemy mieć święto rozdania Rysiaczków. Miejsce też do uzgodnienia.

      Usuń
    7. Może Ryszardy nie Rysiaczki . Ryszard to tak dumnie brzmi ,

      Usuń
    8. Kate, wiesz jak bardzo lubię to w jaki sposób malujesz słowem. :-) I mocno jestem ciekawa jak poprowadzisz dalej tą postać.
      I podoba mi się pomysł przyznania Oskara dla Kate:-)

      Usuń
    9. Aniu, nie zawstydzaj mnie :) A Oskara to przede wszystkim Ty powinnaś dostać za to miejsce!

      Usuń
    10. Teraz to Ty mnie zawstydzasz Kate, bo ja tylko lubię Rysia :-)

      Usuń
  2. Dzięki Kate za Guya, myślę że piątki będą poświęcone mojej ulubionej Ryśkowej postaci.
    Mam nadzieję,że będzie to bardzo, bardzo dłuuugie opowiadanko.
    Kasiu twoje pióro jest coraz lepsze.
    Coś mi się wydaje, że będzie płomienna miłość Guya i Anastazji. Widzę, że ociepliłaś trochę wizerunek czarnego rycerza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Jolu, staram się pisać coraz lepiej, choć muszę przyznać że w pisaniu najbardziej polegam na własnej spontaniczności, nie planuję zbyt wiele, tylko daję się ponieść postaci - a sir Guy potrafi ponieść bardzo mocno i daleko. Tym samym nie potrafię powiedzieć, jak długie będzie to opowiadanie, ale obiecuję, że dam z siebie wszystko, żeby nie skończyło się na trzech rozdziałach :)
      No i na to wygląda, że Ania urządza nam serię iście wspaniałych Guy Day'ów (że tak niegramatycznie odmienię) - cieszę się, że wspólnie wybrałyśmy piątek, bo to taki specjalny dzień i (Aniu pozwól że Cię zacytuję) "piątkowy wieczór może się przedłużyć do wolnej soboty".

      Usuń
    2. To będą najwspanialsze Guy Daye, a raczej nasze Guy wieczory.
      Aniu poproszę więcej zdjęć Guya, lubię na niego patrzyć jak o nim czytam.
      A nie wyobrażać sobie jego krągłych pośladków i mocnych ud w skórzanym uniformie.

      Usuń
    3. Nie ma to jak zacząć weekend z sir Guy’em Kate :-)

      Usuń
    4. Myślę Jolu, że jeden screen wystarczy, wszak trzeba zostawić coś dla wyobraźni ;-)

      Usuń
  3. Muszę przyznać, że mój "związek" z sir Guy'em jest dość burzliwy, pełen wzlotów i upadków, ale to niełatwy mężczyzna.:)
    Kate, Twój Guy jest właśnie taki - porywczy, okrutny, pogardza mniej znaczącymi od siebie a jednocześnie jest w nim coś delikatnego, łagodnego i niezaspokojone pragnienie bycia kochanym, czego chyba sam jeszcze dokładnie nie potrafi nazwać. Nie wiem nawet czy kocha Marian, czy tylko jej pragnie. Jest pełen sprzeczności - nawet jego głos i zachowanie nie współgrają z wyrazem oczu.
    Vasey to ... świnia - nie da się tego inaczej określić.:) Podoba mi się też Joan, trzymająca w ryzach "ladacznice", chcące zajść wyżej w ... wiadomy sposób.:) I oczywiście Anastazja - piękna, silna, łagodna, inna niż pozostałe dziewczęta i przekonana, ze Guy jej nie skrzywdzi.
    Podoba mi się też klimat opowieści, jej sugestywność i nie mogę się doczekać, CO dalej.:)
    Dzięki, Kate!:)
    I naprawdę, to żadna moja zasługa - sama zrobiłaś gruntowny research. Możesz być z siebie dumna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam nadzieję, że Twój związek z tym niełatwym mężczyzną wejdzie na nowy poziom, i nieskromnie wyrażę nadzieję, że może stanie się to nieco za moją sprawą? :)
      Widzisz w Guy'u to samo, co ja, więc na pewno zrozumiesz, co będę chciała przekazać. Cieszę się bardzo. No i z tego, że reszta postaci też Ci się podoba, starałam się żeby każdy był "jakiś", i chyba mi to nawet wyszło :)
      Zarumieniłam się - dziękuję za uznanie, ale mój research bez Twoich cennych wskazówek mimo wszystko byłby niekompletny :)

      Usuń
    2. Kate, coś tak czuję, że nowy poziom w "związku" zostanie osiągnięty szybciej niż myślisz. To Guy mi się wymyka - ja przed nim nie uciekam.:) Wyszło, wyszło - Vasey jest sobą, wspomniany zaledwie Robin też, Marian ( może nie będę się wypowiadać, bo w tym przypadku jestem patologicznie nieobiektywna:), Joan, która ma oko na wszystko, co dzieje się dookoła i dotyczy Guy'a i wreszcie uroczo niewinna Anastazja, która jednak dostrzega "to i owo" pod skórzanymi spodniami.:)

      Usuń
    3. Właściwie to Rysiek nie powinien grać czarnych charakterów, jego oczy i spojrzenie są zaprzeczeniem czarnego charakteru, który ma zagrać. Może dlatego kochamy Guya , Mulligana, Lukasa. Czarne charaktery nie powinny być lubiani, ale my lubimy tych niegrzecznych chłopców.
      Nawet Kate w twoim opowiadanku Anastazja zwróciła uwagę na te cudne oczy.

      Usuń
    4. Anastazja na wiele rzeczy zwraca uwagę, nie tylko na krągłości pod spodniami i na cudne oczy - ta dziewczyna widzi więcej, niż ktokolwiek inny kiedykolwiek widział :) Nawet niż sam Guy w sobie widzi. To dopiero umiejętność!

      Usuń
    5. I o to chodzi, Kate. Guy'owi, jak każdej zbłąkanej duszy (uściślijmy, że poruszamy się w kręgu niegrzecznych chłopców granych przez RA:) potrzebna jest właściwa kobieta, która odkryje przed nim samym nieznane mu pokłady własnej osobowości.:) A na poważnie, czuła, cierpliwa i oddana Anastazja będzie stanowić ciekawy kontrast dla Marian.

      Usuń
    6. Czuła , cierpliwa , oddana ale mam nadzieję ,że też z ostrym pazurem kiedy trzba .
      Myślę ,że Guy nie chciałby tylko powolnej mu panny , takich ma całą gromadkę .
      No cóż nawet najbardziej bogobojna panna musi zauważyć skórzane spodenki Guy'a .
      Kate dzięki za nowe opowiadanie .Bardzo miła to niespodzianka .

      Usuń
    7. Oj tak Eve, Anastazja to idealna partnerka naszego Guya.
      Wiem, że szybko będą nadawać na tych samych falach.
      Anastazja szybko owinie sobie Guya wokół palca, a jemu będzie z tym dobrze.
      Każdy mężczyzna lubi być prowadzony przez mądrą kobietę, chociaż nigdy nie przyznaje się, nawet przed samym sobą.

      Usuń
    8. Nie wiem Jolu, czy Guy pozwoli się owinąć dookoła palca, raczej "oswoić".:)
      Basiu, to doprecyzuję.:) Nie wydaje mi się, by Anastazja była potulnym dziewczątkiem - ma w sobie siłę i chyba nie będzie "pokornym cielęciem". Choć to chyba już pytanie do Kate.:)

      Usuń
    9. Eve, jako konsultantka , jak czytałam wyżej , zapewne wiesz wszystko o Anastazji i Guy'u .
      Wierzę więc ,że Anastazja nie będzie "pokornym cielątkiem" a znając fantazję Katę myślę ,żę pokaże nam jak oswoić Guy'a .

      Usuń
    10. Basiu, to nie takie konsultacje, o jakich myślisz - nie wiem co będzie dalej - słowo. Pomysł i wykonanie są wyłącznie Kate w osobie własnej. :)

      Usuń
    11. Eve ani mi do głowy nie przyszło ujmować Kate autorstwa tego opowiadania , pamiętam co potrafi .
      Jestem bardzo ciekawa w jaki sposób uda się Anastazji przebić się przez pancerz jakim otoczył się Guy. Biedny człowiek tak bardzo łaknący miłości i tak bardzo bojący się zranienia i odrzucenia .

      Usuń
    12. Basiu, nie miałam nic złego na myśli. Kate po prostu przecenia mnie.:)
      Guy to trudny "przeciwnik", ale podstawowym atutem Anastazji jest chyba to, że wyraźnie różni się od kobiet, z którymi miał do tej pory do czynienia. Jak tylko przejrzy na oczy w sprawie Marian ( wybacz, nie znoszę jej:), to Anastazja będzie miała już "z górki" ( o ile przy Guy'u można w ogóle mówić tym, że jest "z górki":))

      Usuń
    13. Basiu, cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że opowiadanie jest miłą niespodzianką.
      Cóż mogę powiedzieć, Anastazja, mówiąc potocznie, fikać za bardzo nie może, bo mimo wszystko grozi jej co najmniej gniew pana, a w najgorszym wypadku nawet śmierć. Ona musi się go trochę bać, ale jednocześnie będzie widzieć w nim to, co będzie ją wbrew rozsądkowi pchało w jego ramiona. "Pokornym cielątkiem" nie będzie, ale też nie może być nagle najbardziej przebojową laską w Nottingham, bo to po prostu nie pasuje. Będzie go oswajać swoim sposobem :) I na tyle, na ile sam Guy sobie pozwoli - on będzie poniekąd trzymał pod kontrolą proces oswajania siebie samego przez Anastazję... Dobra, nic już nie mówię :)

      Eve - NIE przeceniam Cię, a bardzo doceniam Twoją pomoc :)

      Usuń
    14. Ja o Marian nie piszę w ogóle, bo baba wyzwala we mnie złe instynkty . W "nagrodę" powinna dostać leśniczego a nie zatruwać życie Guy'owi .
      Nie zdziwiło by mnie gdyby Marian poczuła zagrożenie ze strony Anastazji i zaczęła jątrzyć.
      " Z górki " to przy Guy'u nie będzie nigdy .Mimo wszystko to jest jednak drapieżnik .

      Usuń
    15. Dzięki, Kate.:))

      Basiu, Marian pomińmy milczeniem, dla jej własnego dobra - lepiej niech hasa po lesie ze swoim, jak to Kate napisała "wypłoszem".:) A na poważnie to też podejrzewam ją o jakieś nieczyste zagrywki wobec Anastazji i co więcej manipulowanie Guy'em. Przynajmniej to drugie całkiem nieźle jej dotąd wychodziło. "Z górki" będzie chyba bardziej przypominało jazdę rollercoasterem.:)

      Usuń
  4. Cieszę się , że bohaterka pochodzi z Rusi ( w końcu ktoś używa rosyjskiego elementu bez negatywnej otoczki- chodzi mi o stosunek polaków do rosjan )
    Tym bliższe jest to opowiadanie dla mnie- studentki fil. ros. :)
    Mam nadzieję, że Anastazja nie będzie słodką, pokorną jak owca świętą tylko będzie miała charakterek :)
    Marzy mi się dla Guy'a i wg dla wszystkich postaci jakie grał RA kobieca połówka z własnym zdaniem, uparta, pyskata, taka co umie walczyć o swoje nie tylko płakać i robić słodkie oczy...
    Z niecierpliwością czekam na kolejne części opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się cieszę, Koldunko, że Ty się cieszysz z pochodzenia bohaterki. To w końcu coś innego, niż te wszystkie ułożone angielskie dziewczątka, i przede wszystkim trochę taki kontrast dla Guy'a :)
      Tak jak pisałam wyżej dziewczynom, Anastazja nie może być zbyt wyzwolona i pyskata, ale będzie wiedziała, na co może sobie z Guy'em pozwolić i co może mu powiedzieć. To nie jest łatwy facet, więc mimo że może Anastazja nie będzie postacią wyjątkowo głośną i o narzucającym sposobie bycia, to jednak będzie miała na niego jakiś wpływ :)

      Usuń
  5. No Kate i w końcu nadeszła ta wielko pomna chwila, nie na marne czekałyśmy tyleż czasu :) Opowiadanie zapowiada się ciekawie, chociaż nie oglądałam serialu :)
    Anonimowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial sam w sobie, no cóż, szałowy nie jest, ale jedna postać zdecydowanie czyni go wyjątkowym. Polecam obejrzenie choć kilku odcinków, żeby nacieszyć oczy sir Guy'em :)
      Mam nadzieję że opowiadanie nie zawiedzie oczekiwań.

      Usuń
  6. Kate- rozumiem, że Anastazja z bogobojnej dziewczyny nie zmieni się w krzykliwą jędzę :D I to dobrze :) Guy przypomina mi trochę dzikie zwierzę którego siłą czy przemocą nie można złamać a jedynie spokojem i łagodnością- ułaskawić? oswoić? to chyba dobre określenie.
    Po prostu ogólnie chciałabym widzieć RA grającego z damską postacią o takich jak wymieniłam wcześniej cechach ( a może fantazja za bardzo mnie ponosi bo sama mam taki charakter i tak sobie marzę, wyobrażam...ehhhh za dużo myślę )
    Faktycznie angielskich damulek ( w większym czy mniejszym stopniu) jest w książkach/filmach/serialach aż do obrzydzenia dużo. A tak rosyjska bohaterka to powiew świeżości , że tak powiem. Gratuluję pomysłu :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Guy znał się na łucznictwie?
    Robin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne,sam trochę strzelał...

      Usuń
    2. https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQcuDN2tUerXKQtIj3XqG6OmHIhLDrvSaLwJGEA3EbvJdGxNTbS

      Usuń
    3. O, dzięki za odp. i fotkę:) w tamtych czasach to chyba wszyscy musieli się na tym znać.
      Faktem jest, że Robin zapewne był dużo lepszy, bo co innego mogło tak działać na Marian?;) A, no i zapewne lepiej się ubierał. Stroje Guya wołają o pomstę do nieba:D
      Robin

      Usuń
    4. No w każdym filmie o Robin Hoodzie Marian jest dziewczyną tegoż a więc tutaj też,ale biedaczka nie przewidziała że Gisbornem będzie Ryś i jak słusznie zauważyła jedna z blogowiczek chyba poprosiła scenarzystów,żeby ją uśmiercili bo nie mogła się pogodzić z tym,że ma się ciągle opierać takiemu ciachu.Co do strojów zgadzam się z Tobą,Ryś mówił w jednym z wywiadów,że chcieli aby Gisborne wyglądał jak przywódca gangu motocyklowego-cały w skórze.W trzeciej serii wygląda chyba jednak najlepiej - ma fajniejsze wdzianko i długie włosy.

      Usuń
    5. Tak, w długich włosach wygląda zabójczo;)
      Robin

      Usuń
  8. jestem oczarowana odcinkiem, ahhhhhhhh rozmarzyłam się :> i prosze i wiecej. !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi bardzo :) A więcej będzie w kolejny piątek.

      Usuń
  9. Kate, Kate, Kate...
    Masz dziewczyno talent! Jesteś wprost fantastyczna! Twój Guy idealnie pasuje do "mojego". Z wierzchu taki szorstki, ale w środku...w jego oczach kryję się coś łagodnego i dobrego... I Anastazja(pomijam, że Rosjanka, a ja mam jakąś psychiczną słabość do Rosjan) to bardzo intrygująca postać, liczę, że między nią a Guy'em będzie jakiś fajny romans...
    A teraz minus...RAZ na tydzień, ja nie dam rady, wiesz od piątku cały czas mam nadzieję, że będzie w końcu ten kolejny piątek. A jeszcze nawet gdy nadejdzie, ja czekam do soboty, bo impreza...Och never mind.
    Ogólnie życzę weny i baaaaardzo niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
    Roza_000

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo serdecznie, aż się zarumieniłam - i to nie tylko ze względu na gorączkę, która się dziś do mnie przyplątała :)
      Cieszę się, że nasi Guy'owie ze sobą współgrają, ja w każdym razie kompletnie nie wyobrażam sobie innego. Taki ma być, i już! Anastazja z kolei to naprawdę intrygująca dla niego dziewczyna, która zawładnie nim prędzej, niż oboje myślą :)
      Co do minusów... Gdybym tylko mogła pisać więcej lub szybciej, z chęcią bym to robiła, ale rozumiesz - muszę dzielić czas między życie a... życie z Guy'em :)

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.