poniedziałek, 16 lutego 2015

Na dobry początek tygodnia (#41)…

… Pan Thornton.


I jego spojrzenie w scenie w której odprowadza pannę Hale do frontowych drzwi i gdy ona już tego nie słyszy, mówi „Look back, look back at me”.





Aż znów chciałoby się rzec, że wszystko jest w tych oczach. Ale tak właśnie jest! Bo przez te ułamki sekundy widać jak spojrzenie pana Thorntona wyraża inne emocje. Od zaciekawienia, czy Margaret usłyszy jego prośbę i spojrzy na niego, przez wręcz krzyk „nie możesz nie spojrzeć na mnie”, a skończywszy na spojrzeniu pełnym bólu i pewnego rodzaju rezygnacji „a jednak nie spojrzała”.

Miłego tygodnia Wszystkim!


Wszystkie zamieszczone tu zdjęcia to moje screeny z serialu BBC „North and South”/ „Północ Południe”. 


37 komentarzy:

  1. Aniu, nie będę specjalnie oryginalna przyznając, że to jedna z moich ulubionych scen w filmie. Przy każdej powtórce razem z p.Thorntonem, mam nadzieję, że powóz zatrzyma się, Margaretka wysiądzie a potem będę żyli długo i szczęśliwie. A co ważniejsze z oczu i twarzy Johna zniknie ten ból, poczucie odrzucenia i rezygnacja.
    Tak, wiem, gdyby nie odjechała nie byłoby sceny peronowej.:)
    Dzięki za dobry początek tygodnia!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdyby Margaret spojrzała, bo powóz dysponowałby jakimiś wstecznymi lusterkami (bredzę, wiem), to musiałaby mieć serce zaiste kamienne, żeby jednak nie wysiąść i nie dobiec do Johna. A wtedy te piękne pochmurne oczy przybrałyby wyraz zupełnie inny. I być może scena "śniegowa" przebiłaby emocjami scenę peronową, a my rozpuszczałybyśmy się ze wzruszenia jak te śnieżynki :)

      Usuń
    2. Bardzo proszę Eve:-)
      I tak sobie myślę, że pomimo tego że nam serce pęka patrząc na cierpiącego pana Thorntona, to powinnyśmy pamiętać, że Margaretka wówczas była w żałobie, i nie sądzę aby w głowie było jej spoglądanie na pana Thorntona. Chociaż przyznać muszę, że jako dość wrażliwa dziewczyna gdyby spojrzała na Johna to miałaby problemy z wejściem do powozu. No chyba, że ciotka by ją na siłę wciągnęła.;-)

      Usuń
    3. Ciekawa opcja Kasieńko, tylko co by na taką scenę śniegową powiedziała ciotka Shaw? ;-)

      Usuń
    4. Aniu, od razu wyjaśniam.:) Tym razem nie mam ochoty potrząsać Margaretką żeby się ogarnęła.:) Masz rację, gdyby obejrzała się, nie dałaby rady wsiąść do powozu i jeszcze musiałaby cucić omdlałą ciotkę.:)

      Usuń
    5. Kasieńko, czyli wszystko przez to, że powóz w wersji standardowej i nie po tunningu.:)

      Usuń
    6. Nie wiem czy widziałyście , jest takie jedno ujęcie ,które nie weszło do serialu ani wyświetlanego u nas ani wersji BBC , gdzie Margaret na ułamek lekko sekundy jakby "zawiesza" wejście do powozu jakby usłyszała pana Thorntona .
      Najbardziej wzrusza mnie zawsze to poczucie straty ,które widać w oczach pana Thorntona na ostatnim zdjęciu .Nie jestem oryginalna bo to Rys powiedział w wywiadzie ,że jak nagrywali tą scenę miał rzeczywiste poczucie straty .

      Usuń
    7. Prawdę mówiąc Basiu, nie widziałam tego ujęcia, a może nie zwróciłam na nie uwagi. Ale sprawdzę przy najbliższej okazji.
      Tak, Ryś wypowiadał się, że jego własne doświadczenie pozwoliło mu bardziej wczuć się w odczucia pana Thorntona.

      Usuń
    8. Uff, ulżyło mi Eve:-) No i jakie szczęście dla ciotki Shaw ;-)
      p.s.
      nie wiem dlaczego umknął mi Twój komentarz, sorki

      Usuń
    9. Nic się nie stało, Aniu.:) A swoją drogą chciałabym zobaczyć minę ciotki Shaw, kiedy dowiedziała się, że Margaretka wychodzi za p. Thorntona. Niestety nawet książka nic tu nie pomoże.:)

      Usuń
    10. Podejrzewam, że minka była podobna do tej jaką miała pani Thornton na wieść o zaręczynach syna z „tą kobietą” ;-)

      Usuń
    11. Jak dla mnie to najbardziej wzruszająca scena w całym filmie i przy każdym oglądaniu ryczę jak bóbr - wyraz oczu Johna rozdrapuje duszę. Jego błagalny szept, oczy patrzące wpierw z nadzieją, potem pełne bólu i rezygnacji - oglądanie tej sceny to wręcz masochizm. Pomijając już Rysiowe oczne wyczyny:), ta scena jest przepiękna wizualnie - biel i czerń - nadzieja i rozpacz - ten serial jest po prostu genialny.

      Usuń
    12. A mnie się wydaje, że mina filmowej p.Thornton była zdecydowanie inna niż mina ciotki Shaw. Wprawdzie nie ma o tym żadnej wzmianki, ale ciocia Shaw miała chyba raczej dostatnie i dość spokojne życie, uważała Milton za okropne miejsce, a jego mieszkańców za okropnych ludzi, a p.Thorton przełknęła wiele ziaren goryczy. Lubię jej rozmowę z Margareth w opuszczonej fabryce, i ta rozmowa właśnie daje mi podstawy by sądzić, że gdy John przyprowadził do domu Margaret, to pani Thorton odetchnęła z ulgą i czuła do Margaret wdzięczność - chociaż na pewno nie pokazała tego po sobie. Podkreślam, że chodzi mi o wersję filmową, bo w książce jest trochę inaczej.

      Usuń
    13. Dokładnie Zosiu, a do tego ta zimowa sceneria to idealne nawiązanie do tego co czuła Margaretka wśród puchu bawełny, kiedy mówiła że widziała piekło, tęskniąc za poprzednim życiem na południu. I teraz dla Johna zaczęło się takie piekło, pełne tęsknoty i niepewności.

      Usuń
    14. Ale ciotka Shaw raczej nie darzyła sympatią pana Thorntona, podobnie jak pani Thornton Margaretkę. Ale myślę, że po tej rozmowie w fabryce pani T. nauczyłaby się lubić przyszłą synową

      Usuń
    15. Ciotka Shaw zapewne chciałaby, żeby Margaret wyszła za Henry'ego i była taka sama jak jej córka. Tyle, że Margaret zdecydowanie nie odpowiadało takie życie i chciała czegoś więcej. My wiemy, że chciał Johna T.:) Myślę, że niechęć p. Thorton do Margaret brała się głównie z tego, że ta odrzuciła Johna, a po części z tego, że żałowała, że jej córka nie jest taka jak Margaret - może to moja nadinterpretacja, ale p.Thorton, sama będąc silną kobietą ceniła właśnie takie kobiety. Zresztą, gdyby jej ukochany syn wreszcie był szczęśliwy, to myślę, że gotowa by była nawet i polubić Margaret:) Wracając do sceny pożegnania - p.Thorton widziała jak jej syn cierpi (przecież znała go doskonale) i sądziła, że gdy Margaret wyjedzie, to John o niej zapomni, uważała, że tak będzie dla niego najlepiej.

      Usuń
    16. Co do ciotki Shaw, to się zgadzam. Myślę, że denerwowało ją że Margaretka była inna od jej córki. I również zgodzę się, że niechęć pani Thornton do panny Hale wzięła się z tego, że ta odrzucając jej syna mocno go zraniła. Ale nie do końca przekonuje mnie teoria, że matka pana Thorntona chciałaby aby jej córka była taka jak panna Hale ( która ratując jej syna zachowała się tak nieodpowiedzialnie, „wyjawiając swoje uczucia”). I tak w jakimś sensie pani T. cieszyła się, że Margaret zejdzie z oczu jej syna i ten będzie mógł spokojnie żyć, ale niestety nie zdawała sobie sprawy jak bardzo silnym uczuciem John darzy Margaretkę

      Usuń
    17. Aniu, ja się nie upieram przy mym gdybaniu odnośnie Fanny, tylko tak sobie myślę, że zestawienie płytkiej i bezmyślnej Fanny przy inteligentnej, choć zachowującej się niezbyt odpowiednio Margaret nieco p. Thorton uwierało. Może jako matka wolała, że Fanny jest właśnie taka - wszak takie powinny być panny według norm z tych czasów, ale sama będąc kobietą bardzo silną i inteligentną w głębi serca ceniła tą hardość Margaret. Nie wiem dlaczego, ale mam słabość do p.Thorton i szukam w niej dobrych rzeczy:) Kochała syna ponad wszystko i myślę, że zrobiłaby wszystko, żeby tylko był szczęśliwy, a skoro on potrzebował do tego Margaret? No cóż:)

      Usuń
    18. Ależ w pani Thornton jest masa dobrych rzeczy, że wspomnę, i to nie jest sarkazm z mojej strony, chociażby jej zgodę na zamianę na stanowisku pracy chorego dziecka drugim młodszym, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, ale takie były wówczas czasy, czy zgodę na „bycie przyjaciółką dla Margaret” o którą prosiła umierająca pani Hale ( za to szczególnie ją podziwiałam). I ja również bardzo lubię panią Thornton, ale jednak bliżej mi do Margaretki, jej odczuć.

      Usuń
  2. Akurat dzisiaj myślałam sobie, że chciałabym, żeby RA zagrał osobę niewidomą, bo jestem bardzo ciekawa, jak zagrałby nie używając do tego spojrzenia - a Ty, Aniu, wstawiłaś zdjęcia świadczące właśnie o jego grze oczami ;)
    Również miłego tygodnia :)
    Jeannette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dałby sobie świetnie radę.

      Usuń
    2. Och, w to nie wątpię, Aniu - i właśnie dlatego jestem ciekawa rezultatów takiej jego pracy ;). Tylko chyba mam niewielkie szanse na zaspokojenie tej ciekawości ;)
      Jeannette

      Usuń
  3. Ten ból, który maluje się na twarzy p.Throntona jest nie do zniesienia. To okropne, choć raz Rysio mógłby nie być aż tak dobry, bo aż się płakać chce, jest to takie prawdziwe. Aaaa te jego oczy w nich jak wspomniałaś jest "wszystko", każda emocja jak towarzyszy Johnowi Throntonowi jest widoczna w Rysiowych oczach!
    Bardzo miły początek tygodnia, skutecznie mnie ożywiłaś! Dziękuję Aniu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę Różo :-)
      Tak, Ryś jest idealnym panem Thorntonem. Wzrusza, zachwyca, trafia do naszych serc. I tak sobie myślę, że oprócz tych tyle mówiących jego oczu duże znaczenia ma muzyka w tej scenie.

      Usuń
  4. Trzeci screen od góry - jego oczy są niesamowite, w porównaniu do pozostałych - duże, jasne, tak jakby wpatrywał się w napięciu i nieznośnym oczekiwaniu. Ale zwróciłam uwagę na coś innego - usta, na wszystkich screenach są lekko rozchylone, a na ostatnim - zamknięte, jakby wraz z nimi zamknęła się jakaś szufladka w sercu Thorntona z napisem "nadzieja".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak , wyraźnie widać ,że ma jeszcze nadzieję ,że to nie koniec .Myślę ,że ta szufladka zamknęła się w głowie , nie w sercu ,Rozum mówił, że to koniec ale nie serce ,

      Usuń
    2. Celne spostrzeżenie Kate. Myślę, że przez te rozchylone usta łatwiej było mu oddychać w tych emocjach. Ale faktycznie, widać rezygnację i utratę nadziei.

      Usuń
    3. To, że serce jeszcze miało nadzieję dowiedzieliśmy się troszkę później Basiu, tu mam wrażenie, że pan Thornton stracił nadzieję.

      Usuń
    4. Kate, oczy na trzecim screenie są niezwykłe - zupełnie jakby p. Thornton chciał samym wpatrywaniem się w odjeżdżający powóz sprawić, by Margaret obejrzała się.

      Usuń
  5. Moim zdaniem to on sobie za dużo wyobrażał;) zawsze będę stała murem za panną M., że mu utarła tego orlego nosa. Myślał sobie niby co- że jak jest bogaty, przystojny i z manierami (wątpliwymi niekiedy), to każda musi przyjąć jego oświadczyny, bo on akurat miał kaprys i się zakochał?;)
    Robin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, podoba mi się Twój komentarz :)). W sumie to masz rację, ale jeśli chodzi o Thorntona, to raczej nie jestem i nie potrafię być obiektywna, bo lubię go jako człowieka, ale również przedsiębiorcę - ma te cechy, które bardzo cenię u ludzi, przede wszystkim ma zasady i się ich trzyma. Dodam, że jego zasady są w sporej mierze moimi zasadami ;). Natomiast Margaret jest dla mnie zbyt krótkowzroczna. Dlatego, mimo iż generalnie zgadzam się z Twoim komentarzem, to nie potrafię stanąć po stronie Margaret. Gdyby w tej sytuacji znajdowała się inna para, zapewne byłabym po stronie kobiety, ale w tym konkretnym przypadku pary Thornton-Margaret nie jestem obiektywna i stoję za Thorntonem ;)
      Ale moją ulubioną postacią niezmiennie pozostaje pani Thornton :))

      Usuń
    2. Och, Margaret była impulsywna i wrażliwa ale na pewno nie krótkowzroczna:) Przecież mimo wszystko bardzo ceniła Thorntona. I uważam, że nie miała żadnego obowiązku rzucać mu się w ramiona po pierwszym miłosnym wyznaniu. Każdy ma prawo dojrzewać po swojemu. A Thornton doprowadzał mnie do szału. Wcale o nią nie walczył. Od razu się uniósł zranioną dumą i odpuścił. Na co komu taki facet?
      Robin

      Usuń
    3. Heh, za Chiny Ludowe się nie dogadamy w tej kwestii - Ty za Margaret, ja za Thorntonem :))
      Myślę, że jako dżentelmen nie chciał się jej narzucać. Ale na peronie już jej tak łatwo nie odpuścił ;). Choć gdyby chciała jechać do siebie, to myślę, że by ją puścił. Nie chciałby jej przymuszać czy popędzać, tak sądzę. Ale mnie by się taki Thornton przydał ;). W nim można znaleźć oparcie w każdej sytuacji, był zdyscyplinowany, konsekwentny, twardy i miał zasady. I był porządnym człowiekiem i dobrym pracodawcą. Dla mnie w porządku, nie miałabym nic przeciwko takiemu mężczyźnie w swoim życiu ;). A w ogóle to ludzie w XIX wieku jakoś szybciej się zakochiwali - minuta rozmowy, dwa spojrzenia i już są zakochani po grób - zauważyłaś? :))
      Margaret ogólnie lubię, ale trochę mnie irytowało, że przyjechała do obcego miejsca i od razu chciała wszystko ustawiać, choć pojęcia bladego nie miała o świecie, w którym się znalazła i panujących w nim zasadach.

      Usuń
    4. No, fakt- postać Margaret jest mi bliska- więc będę jej bronić;) Z drugiej strony taki typek jak Thronton też jest mi bliski;)) więc będę go zawsze trochę ganić;)
      Mnie by taki, dajmy na to, brat jak on wystarczył:) Ale zgadzam się, że mężczyzna jest po to by być oparciem dla kobiety (i vice versa zresztą;)). On jest idealny pod tym względem.
      Szybciej się zakochiwali, bo szybciej umierali i nie było czasu na zastanawianie się;D
      Robin

      Usuń
    5. Haha, ciekawa teoria ;D
      Jeannette

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.