środa, 20 marca 2013

Czekając na DVD./ I'm waiting for the DVD.

Jak zapewne wiecie na stronie Heirs of Durin pojawiło się sporo zza kulisowych kadrów zdjęciowych z 30 minutowego dodatku “A Hobbit’s Tale: The Journey Begins”. W naszym kraju film "Hobbit. Niezwykła podróż" będzie można kupić dopiero 9 kwietnia. Ja moje dwa egzemplarze, zwykłe DVD, już zamówiłam w Empiku. Poniżej oficjalny zwiastun Hobbita na Blu-ray i DVD z polskimi napisami.

Wideo udostępnione przez GalapagosGalapagos

Och, naprawdę ciężko jest czekać do 9 kwietnia zwłaszcza, kiedy zastanawiam się czy i w naszych wydaniach będzie można zobaczyć zdjęcia takie jak te:





Te i więcej zdjęć tutaj. 
A czy Wy macie już zamówiony swój egzemplarz? DVD czy Blu-ray?



------------------------------------------
The English version of my post.
(And please forgive me for possible mistakesI'm still working on improving my English)

I'm waiting for the DVD.

As you probably know on the Heirs of Durin site placed a lot of screencaps from an exclusive behind-the-scenes video "A Hobbit's Tale: The Journey Begins". In my country, to buy the DVD of The Hobbit: An Unexpected Journey we have to wait until the 9th of April. Oh, really hard to wait, especially when I see these pictures:






Screencaps courtesy of Heirs of Durin site, more here.


111 komentarzy:

  1. Ja też już nie mogę się doczekać wydania DVD a w szczególności dodatków :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo zacieram ręce na dodatki, mimo, że one pojawiły się już na YT.

      Usuń
  2. Przyznam szczerze, że ja już z utęsknieniem odliczam dni do kwietnia. Też sobie zamówiłam moje cudeńko i w między czasie przeglądam zdjęcia i nowe zwiastuny i na nowo się też emocjonuję. Cały czas się również zastanawiam czy to normalne, bo w końcu film już widziałam,a mimo to sama perspektywa ponownego wyruszenia w podróż z naszą kompanią daje mi pozytywnego kopa.
    Dziewczyny, też tak macie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że taż tak mam Marto! Zwłaszcza po obejrzeniu powyższego zwiastuna w HD wróciły wszystkie emocje, jakie odczuwałam w kinie. A skoro tak jest, to może Armitage ma rację, kiedy powiedział, że film przetrwa „próbę czasu”. Może nie będzie to mój film na chandrę ( jak na razie żaden film nie może zastąpić „N&S” w tym temacie), ale myślę, że będę często do niego wracać. Tylko, wciąż się zastanawiam, czy dobrze zrobiłam, że nie zainwestowałam w nową technologię, czytaj w blu-ray. I już nie mogę się doczekać, aby móc ponownie obejrzeć ten film w oryginale bo w kinie w tej wersji film widziałam tylko jeden raz. A czekam na to głównie ze względu głos Ryśka. Bo na samo wspomnienie jego okrzyku „Du Bekâr! Du Bekâr!” czy “Cut the ropes!” aż mnie ciarki przechodzą.

      Usuń
  3. Ja w kinie byłam dwukrotnie, raz na dubbingu ze względu na dzieciaki, a raz dla własnej przyjemności słuchania oryginalnych głosów na wersji z napisami i masz rację nic tego nie przebije, zwłaszcza partii R - wszyscy moi znajomi, którzy film widzieli, przyznali, że ma głos jak dzwon i jest on wielkim atutem postaci Thorina, a ja dodałam jeszcze kilka innych komplementów... :)
    Przyznam Ci się szczerze, że osobiście nie jestem wielką znawczynią najnowszych zdobyczy techniki, dysponuję odtwarzaczem blu-ray i taką wersję sobie zamówiłam, ale nie wiem czy to dostarczy mi jakichś większych wrażeń niż DVD.
    Jaka by to wersja nie była jestem pewna, że będziemy dobrze się bawić i film obejrzymy nie raz. Ja z pewnością wielokrotnie. Od zawsze lubiłam fantastykę i Tolkiena , a dodatkowy bonus w postaci Richarda-Thorina tylko wzmocnił moją sympatię.
    Swoją drogą tak długie oczekiwanie na DVD ma swoje dobre strony - coraz bardziej zbliżamy się do premiery kolejnej części, a jeszcze nie nacieszyłyśmy się poprzednią. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Twoje optymistyczne spojrzenie na tak długie oczekiwanie na DVD czy blu-ray. :) Ale masz absolutną rację, czas oczekiwania na premierę drugiej części Hobbita jakoś łatwiej będzie nam znieść.:)

      A jeśli chodzi o nowoczesną technologię to wiem, że ona jest, ale aż tak mnie ona nie kręci. Ale bardzo jestem ciekawa czy faktycznie jest aż taka różnica między DVD a blu-ray, bo może w końcu dam się przekonać na małą inwestycję;)

      Usuń
    2. Co prawda pewnie nie będę miała możliwości porównania, ale chętnie podzielę się swoja opinią co do wersji blu-ray. Kto wie, może i ja się do niej przekonam, bo podobnie jak Ty dotychczas nigdy nie przykładałam do takich szczegółów technicznych wagi. DVD mi w zupełności wystarczało, bo spełniało dwa podstawowe moje wymogi - dobra jakość obrazu i dobra jakość dźwięku. Pożyjemy, zobaczymy :)

      Co do optymizmu zaś, nie mam innego wyjścia, jeszcze grubo ponad pół roku, więc nie pozostaje nic innego poza nim. :)

      Usuń
    3. A ja chętnie zapoznam się z Twoją ( i jeśli zechcą i innych ) opinią na temat Hobbita na blu-ray czy DVD. :)

      Usuń
  4. Dzięki Aniu - i wzajemnie.
    Napiszę to po raz kolejny, ale jakoś tak tym razem z większą jeszcze pewnością, bo i znamy się trochę lepiej - miło tu być, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję,i bardzo dziękuję, że tu zaglądasz. :*

      Usuń
    2. Nie masz mi za co dziękować, chwile spędzone tutaj są jednymi z przyjemniejszych.

      Przypomniałam sobie coś jeszcze a propos Rysia.
      Oglądałam i przeglądałam na wszystkie strony zdjęcia, z których i Ty kilka wrzuciłaś do tego postu i uderzyły mnie dwie rzeczy:
      1. Jaki z tego Ryśka pracowity człowiek (tak, wiem, nie jestem odkrywcza)praktycznie na każdy zdjęciu, na którym go widać jest skupiony i oddany temu co robi, nawet na sali gimnastycznej, to wspaniałe i pokrzepiające jednocześnie :)
      2. Nie wiem jak to napisać żeby głupio nie zabrzmiało, ale jest taki zwyczajny tutaj (najczęściej jeansy i t-shirt lub strój sportowy), a mimo tego tylko jego szukałam na tych zdjęciach i zawsze jak znajdowałam, to z uśmiechem na twarzy, bo każde z ujęć potwierdzało moją opinię co do jego osoby. To również jest miłe uczucie.
      Dobrego wieczoru Aniu.

      Usuń
    3. Bardzo go podziwiam za tą jego pracowitość i totalne oddanie się temu co robi, chociaż mam wrażenie, że to musi być bardzo energochłonne. Jego samodoskonalenie się (jak np. podczas ćwiczenia z mieczem, na filmie lepiej to widać niż na zdjęciu) jest naprawdę godne podziwu i naśladowania ( bo przecież większość z nas, jeśli nie każdy w swojej pracy również w jakimś sensie samodoskonali się). Chociaż czasem jak patrzę na ujęcia zza kulisowe, to mam wrażenie jakby był lekko wyobcowany, i mam nadzieję, że to tylko takie wybrano fragmenty, i że oprócz tej wyczerpującej pracy miał sporo czasu na szeroko rozumiane przyjemności ;)

      Och, tak RA ma tą niesamowitą cechę, która przykuwa uwagę, moje oczy też automatycznie wyszukują jego na zdjęciach mimo zwyczajności jego ubioru ( ale może to być objaw mojego zrysiowania;) ) Niemniej jednak, wszyscy, którzy z nim współpracują mówią o nim w samych superlatywach, a i on sam się kiedyś wypowiedział, na temat bycia aktorem „I don't think actors need to go on pedestals. I don't buy it. I think it's a weird thing. It's like you become someone else, like stepping into another universe.” ( nie mogę teraz znaleźć w którym wywiadzie to powiedział). Tak, to niesamowicie skromny, bardzo utalentowany człowiek i tak bardzo różny od naszych krajowych celebrytów.

      Spokojnej nocy Marto.

      Usuń
  5. Witajcie Dziewczyny!
    Ostatnio znalazłam ten cytat w tym artykule:

    http://www.dailymail.co.uk/femail/article-1218824/Me-sex-god-Spooks-star-Richard-Armitage-army-female-fans.html

    Co do "Hobbita" to zamówiłam wersję DVD z albumem. Nie mam odtwarzacza blu-ray, więc nie mam innego wyjścia. Zresztą i tak nie zauważyłabym różnicy, nie dostrzegam jej nawet co do jakości HD ;)

    Oglądając zdjęcia zza kulis, tak jak Wy wyszukuję Rysia i kiedy Go znajduję szeroki uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy :D
    Nawet ubrany w zwykły dres, czy jeansy (trochę jakby rozciągnięte) wygląda NADZWYCZAJNIE !!!! (Oh! Ten mój obiektywizm ;))

    Pozdrawiam i przesyłam uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Bob,
      nie widziałam wcześniej tego artykułu, więc przeczytałam z zaciekawieniem.
      Cały nasz skromny ponad marę Ryszard, daje wiele powodów żeby Go uwielbiać.
      Również pozdrawiam i miłego piątku życzę. :)

      Usuń
    2. Mmmm oj tak, tak, jest wiele powodów by go uwielbiać, Marto! :)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Dziękuję Bob za linka do artykułu:* Ten cytat mam w pliku „cytaty z Rysia”:) i nie wiem dlaczego przy tej jego wypowiedzi nie miałam zapisanego źródła. Więc dzięki, bo uzupełniłam braki:)

    Och, Twój obiektywizm ( podobnie jak mój) jest całkiem słuszny, bo Ryś nawet w dresie wygląda majestatycznie;) ( sorry panie Armitage)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A czy znacie ten wywiad z 2010 r ?

    http://www.mirror.co.uk/3am/celebrity-news/richard-armitage-i-was-a-beanpole-with-a-nose-224186

    Miło było dowiedzieć się czegoś bardziej osobistego o Richardzie :) Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście najbardziej chyba dominująca cecha jego szlachetnego charakteru - skromność. To takie urocze, że jest kompletnie nieświadomy wrażenia jakie wywiera...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oderwałam się na chwilę od sobotnich porządków i zajrzałam między innymi tutaj, no i oczywiście utknęłam na kilka miłych chwil w przed monitorem, delektując się wywiadem z RA.
      Nie wiem czy Wy też, ale odnoszę wrażenie, że jakiś czas temu Richard był bardziej skory do rozmów na prywatne tematy niż obecnie. Wydaje mi się, że dzisiaj stara się koncentrować tylko na tym, by mówić o pracy. Rozumiem to, bo przecież nikt nie lubi, gdy obcy ludzie pakują mu się z butami w życie, chociaż nie zmienia to faktu, że ciekawość fana przemawia przeze mnie i łowię informacje o hobby, kobietach i ekstrawaganckich zakupach. :)
      Uśmiechnęłam się też na wspomnienie o tym, że mimo czterdziestu lat nadal czuje się jak dwudziestopięciolatek. Znam to uczucie - sama mając dwadzieścia sześć czuję się czasem jak szesnastolatka, skołowana i pokręcona. ;)

      Usuń
    2. Dzięki za linka Bob, ten wywiad był jednym z pierwszych jakie czytałam i fajnie było go sobie przypomnieć.:) Tak, skromność jest jedną z tych jego cech, które w nim uwielbiam. Co do jego nieświadomości wywieranego wrażenia, myślę, że Ryś wie co się z nami dzieje, może nie do końca jest świadomy skali tego zjawiska. ;) Poza tym to mądry facet i wie, że to „wrażenie” może być ulotne więc może stąd ta jego pokora.

      Usuń
    3. Tak masz rację Marto, teraz jakby mniej mówił o sobie, ale z drugiej strony dziennikarze zadają jakby mniej pytań dotyczących jego osoby. Poza tym mam wrażenie, że on „nauczył” się w jaki sposób rozmawiać z mediami ( pamiętacie wywiad w dodatkach w „N&S”? jak bardzo wywiady udzielane przy promocji Hobbita różnią się od tego z „N&S).Tak on bardzo chroni swoją prywatność i cenię go za to, ale podobnie jak Ty również chłonę każdą informację o nim z którą zechce się podzielić.

      Jeśli chodzi o wiek, mam podobnie, zwłaszcza od kiedy zostałam fanką RA. ;) Aczkolwiek ostatnio okazało się, że muszę nosić okulary „do chodzenia” , co aż tak bardzo by mnie nie bolało zwłaszcza, że okularów od dłuższego czasu potrzebuję do czytania, ale stwierdzenie pani optyk dość mnie uderzyło, bo stwierdziła, że w tym wieku ( czytaj w moim wieku) to wzrok się już pogarsza. A ja w sercu wciąż mam dwadzieścia parę;)Ech...

      Usuń
  8. Oh, Marto! Jesteś jeszcze bardzo młoda. Ja jestem o prawie dekadę starsza. Odkąd pamiętam byłam zbyt poważna jak na swój wiek, zawsze rozsądna i odpowiedzialna, nie sprawiałam kłopotów wychowawczych, najlepszą rozrywka było dla mnie czytanie książek i rozwiązywanie dodatkowych zadań z matematyki (do dzisiaj mnie to rozluźnia). I nagle w wieku trzydziestu paru lat, przypadkiem trafiam na film "Północ Południe", zwlekam z jego obejrzeniem bo mężczyzna na okładce DVD kompletnie nie jest w moim typie (dotychczas lubowałam się w ciemnych, kręconych włosach i dużych brązowych oczach) i jakoś mnie nie zachęcał, a potem... Łatwo się domyśleć, że już od pierwszej sceny, w której pojawił się RA - "popłynęłam". I teraz czuję się jak nastolatka, z głową w świecie fantazji, chcę robić szalone rzeczy i zdecydowanie mentalnie cofnęłam się w czasie o kilka ładnych lat ;)
    Widzę, że mamy podobne spostrzeżenia co do otwartości Richarda w tym wywiadzie. Tak sobie myślę, że teraz zdaje sobie sprawę ze swojej rosnącej popularności i obawia się zainteresowania życiem prywatnym. Niedawno powiedział w wywiadzie,że nie jest rozpoznawany, bo nie wychodzi z domu. Trochę mi Go żal :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście miałam napisać... się domyślić.. - przepraszam za błąd :)

      Usuń
    2. No tak, On nie jest typem człowieka, którego cieszyłyby rozszalałe fanki sterczące pod oknem i skandujące jego imię. Aż trudno mi sobie to wyobrazić. :)Tak właściwie to chyba nawet lepiej, że tłum się na niego nie rzuca, bo z jego skromnością i powściągliwością ciekawe jak by się na ten widok zapatrywał.

      Bob, kiedy czytam Twoje słowa dotyczące siebie samej to widzę też idealny opis mojej osoby i tego jak zwykle przez ludzi jestem postrzegana. No może oprócz tej matematyki, nigdy nie była moją mocną stroną, ale poza tym - to samo :)Kiedyś próbowałam trochę na siłę się zmieniać, ale w ostatecznym rozrachunku doszłam do wniosku, że własnej natury się nie wypleni jak chwastów w ogródku i dałam spokój.
      A co do wieku - na szczęście tutaj możemy niezależnie od niego folgować swoim fantazjom i cieszyć się towarzystwem osób tak samo jak my oczarowanych przez Rysia, tak jak ja cieszę się Twoim. :)

      Wspomniałaś o wizerunku Thorntona na okładce DVD - miałam to samo! Ale w końcu zachęcona przez znajomą, która usilnie polecała ( to jest podobne do "Dumy i uprzedzenia", a Ty nie możesz oderwać wzroku od Colina!)skusiłam się, a dalej to już poszłoooo... :)
      A teraz - oddałabym wszystkich blondynów świata za jednego szlachetnego fabrykanta, ot co.
      :)

      Usuń
    3. Wiesz Bob, ja też byłam grzecznym, może nawet zbyt grzecznym dzieckiem. Co w pewnym sensie wynikało z faktu, że kiedy miałam 6 lat moja mama zachorowała na serce, i od tej pory wszyscy wkoło powtarzali mi, że muszę być grzeczna i nie denerwować mamy….

      To dziwne, bo po zachwyceniu się sir Guy’em szukałam info o RA i tak dotarłam do pana Thorntona. Oglądając film nie od razu oczarował mnie ten niebieskooki fabrykant ( zawsze lubiłam zielonookich lub brązowookich). Potrzebowałam troszkę więcej czasu, aby „popłynąć” ;)

      Och, miałam mieszane uczucia kiedy słyszałam o tym nie wychodzeniu RA z domu myślę, że jest po prostu zbyt zapracowany( promocja Hobiita, Czarne niebo) a może po prostu kokietował.

      Usuń
    4. O tak! U mnie też wszystko zaczęło się od uwielbienia "Dumy i uprzedzenia" i Colina Firtha w roli Marka Darcy. Poszukiwałam czegoś co wywołałoby te same dreszcze emocji. I znalazłam dużo więcej... RA!!!

      Usuń
    5. Jak my wszystkie, koniec konców znalazłyśmy Go i dzieki temu jesteśmy tu - u Ani. :)

      Usuń
    6. Dodam tylko, że pan Darcy był długo moim nr1 wśród kostiumowych postaci, zaraz obok pułkownika Sharpe’a z Seanem Beanem w roli głównej, ale teraz niepodzielnie króluje tu pan Thornton.

      Usuń
    7. Nie widziałam "Misji pułkownika Sharpe'a" - muszę nadrobić zaległości, choć będzie trudno- RA wypełnia mój czas przed ekranem po brzegi :)

      Usuń
  9. U mnie natomiast, po panu Thortonie był najpierw John Porter, a potem Guy - i właśnie Gisborne sprawił, że już na pewno nie ma odwrotu od tego szaleństwa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zaraz po "N&S" dopadłam "Robin Hooda" i mimo tego, że serial nie bardzo mnie wciągnął fabularnie (zwykle lubię coś bardziej zawiłego lub krwawego lub mrocznego...) to wgapiałam się w każde ujęcie, w którym występował ON bez końca! :)

      Usuń
    2. Och tak! od sir Guy’a zdecydowanie nie można oderwać oczu, nawet jeśli jest bardzo okrutny;)

      Usuń
  10. Nawet nie wiecie jak jestem wdzięczna, że mogę się tu z Wami spotykać. Inaczej musiałabym skorzystać z jakieś terapii odwykowej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo się cieszę, że u zaglądacie i z pewnością nie chcę żadnej terapii odwykowej. Jest mi wybitnie dobrze w tym szaleństwie:)

      Usuń
    2. Gdyby byłą taka terapia Aniu, a nie byłoby tego miejsca, bądź pewna, że spotkałybyśmy się na niej ;)

      Usuń
    3. Oczywiście Bob, zakręciłam się na tych piętrach...

      Usuń
    4. I terapeuta już by nas więcej nie zobaczył ;)

      Usuń
    5. Dokonałam wizualizacji w mgnieniu oka:
      Terapeuta: A panie dokąd...?
      My: Rozmyśliłyśmy się...
      :)

      Usuń
  11. Ja również nie zachwyciłam się fabułą "Robin Hooda", ale to co Richard zrobił z postacią Guy'a można bez wahania nazwać majstersztykiem. Te wszystkie emocje i uczucia: miłość, nienawiść, złość, wahanie, wewnętrzne rozterki itp. On zagrał to po prostu genialnie. A najbardziej rozbrajał mnie ten sarkastyczny uśmiech - jednym kącikiem ust ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie RA ukradł show będąc sir Guy’em! Ukazał całą złożoność tej postaci, że oglądając RH nie można być obojętnym patrząc na Guy’a. A ja uwielbiam na niego patrzeć, zwłaszcza na tego z drugiego sezonu <3

      Usuń
    2. Masz racje, R potrafi świetnie przekazywać emocje postaci.
      Ja zapamiętałam taką scenę, gdy do Nothingham przybył jakiś znamienity gość, który miał zostawić furę kasy w kasynie szeryfa i zaczął adorować Marian, to było zdaje się na schodach prowadzących do pałacu.(?) R tak cudownie wywracał tam oczami i strzelał zazdrosne miny po każdym usłyszanym komlemencie. Sam miód... ;)

      Usuń
    3. Tak, pamiętam. Wywracanie oczami było świetne ;D

      Usuń
    4. Och, pamiętam tę scenę! Cudownie ją odegrali, bo Marian (Lucy Griffiths ) też była niezła.
      Jednak ja uwielbiam sir Guy’a w odcinku w którym oświadczał się Marian, aby ją ratować. Wówczas padło z jego ust zdanie „woman, your willfulness will kill you", które jest moim ulubionym cytatem z Giborna. ;)

      Usuń
    5. W ogóle postać Guy'a jest na tyle ciekawa, że takich smaczków można znaleźć dużo więcej.
      Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że dla nas wszystkie Jego kwestie są niezłymi kąskami, zwłaszcza wypowiedziane tym cudownym głosem :)
      Lubię też scenę, gdy Gisborne przymierza zbroję...;)

      Usuń
    6. Chyba masz rację, my zdecydowanie inaczej patrzymy na sir Guy’a niż dzieciaki/ młodzież do których serial był kierowany ;)
      Hmmm scena ze zbroją, no cóż która z nas jej nie lubi ;)

      Usuń
    7. Głos - jak roztopiona czekolada. Ja także lubię scenę kiedy przymierza zbroję - ciekawe dlaczego ??? ;D Z tego samego odcinka lubię też moment kiedy Guy jest mokry po tym kiedy podtapiał go Robin (oj ta moja słabość do Rysia z wody - a to Go kosztuje tyle stresu :))

      Usuń
    8. No cóż, dzięki obsadzeniu RA w roli Guy'a serial zyskał szerszy zasięg. Podejrzewam, że wiele kobiet obejrzało go tak jak my, dla Richarda. Dla twórców to tylko dodatkowa korzyść.

      A wracając jeszcze do postaci Gisborne'a to na mnie największą moc oddziaływania miało i ma jego spojrzenie. Najczęściej twarde i bezkompromisowe i zawsze przykuwające do ekranu.
      Kiedyś oglądałam któryś z odcinków z mamą i śmiałą się ze mnie jak jej to powiedziałam. Sama stwierdziła, że to dzięki tym namalowanym kreskom pod dolną powieką uzyskuje ten srogi efekt czarnego charakteru (jej słowa) :)

      Usuń
    9. Ach! Jak roztopiona czekolada.. Idealne porównanie! I do tego zupełnie pozbawiony kalorii - jest coś więcej niż ideał? ;)

      Co do mokrego Rysia - jest prawie tak dobry jak półnagi Ryś ;D

      Usuń
    10. Jest niezwykle fascynujące :) Taki niebezpieczny mężczyzna potrafi zrobić wrażenie i przyciąga - przynajmniej w świecie fantazji ;) Ciekawe czy w rzeczywistości RA czasem obdarza kogoś takim spojrzeniem...? ;)

      Usuń
    11. Oczywiście, że dzięki RA serial zyskał większe rzesze oglądających. I wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego na naszym rynku można kupić tylko 5 odcinków tego serialu w polskiej wersji. Brrr….
      I Twoja mama ma zdecydowanie rację. A ja jeszcze dodam, że ta kreska cudownie podkreśla głębię błękitu jego oczu:)

      Usuń
    12. Hmmm bardzo ciekawe pytanie Bob. Mój „obiektywizm” mówi mi, że nie ;) Ale jeśli ktoś go zrani, to może takim spojrzeniem oberwać ;)

      Usuń
    13. RA to jedyny mężczyzna, któremu pozwoliłabym używać swojej kredki do oczu ;D

      Usuń
    14. Moja też jest do jego dyspozycji;D

      Usuń
    15. Rysiowi raczej daleko do Guy'a, ale kto wie. Może kiedy jest bardzo zły? W końcu jego spojrzenie to spojrzenie Gisbourne'a. Jednak wolałabym żeby nikt takiego efektu nie starał się u niego osiągnąć. RA to RA, a Guy niech pozostanie naszym pociągającym acz fikcyjnym badboyem.

      Kredka do oczu, mówisz, w męskich rękach... mogłoby być ciekawie, ale tylko wodoodporna, taki biedula niedoświadczony mógłby łatwo wywołać łzawienie i po efekcie :)

      Usuń
    16. Ale w "Sunday Times" mówił nawet o wyrzucaniu krzesła przez okno, więc może jednak... ;)

      Usuń
    17. Tu można o tym przeczytać:

      http://www.richardarmitageonline.com/articles/SundayTimes-20100912.html

      Usuń
    18. Ja też Marto, wolałabym, aby nikt go aż tak nie zranił, aby musiał użyć tego spojrzenia. Prawdę mówiąc, ja odbieram RA jako bardzo łagodnego człowieka i jakoś trudno mi wyobrazić sobie, aby poza ekranem obdarzał kogokolwiek spojrzeniem sir Guy’a. Poza tym on sam kiedyś powiedział, że właśnie aktorstwo pozwala mu na przeżywanie tych wszystkich złych emocji, bo w życiu jest raczej „grzeczny”.

      Prawdę mówiąc Bob, nie czytałam jego wypowiedzi o rzucaniu krzesłem.

      Usuń
    19. Dzięki Bob :) zabieram się do czytania:)

      Usuń
    20. Jak zawsze - szczery, z humorem opowiada o sobie i swoich przypadłościach, bezkompromisowy i pracoholik, niestety...

      Nie wiem ile ja bym wytrzymała mając tak napięty grafik.
      I jak pięknie mówi o graniu na scenie, rzeczywiście musi to kochać.

      Dziewczyny, uświadamiacie mi ile jeszcze o Nim nie wiem! :)

      Usuń
    21. Tak szczery i wówczas jeszcze mówił o sobie. Jednak mnie wciąż intryguje to zdanie z krzesłem. Bo ten wywiad nie jest mi obcy a jakoś to zdanie umknęło mi uwadze. Jednak zastanawiam się, czy on nie użył tego sformułowania jako przenośni. Hmmm…..

      Usuń
    22. Pracuje ogromnie dużo. Nie dziwię się, że nie ma przy sobie kobiety (chyba?). Która by to wytrzymała ?

      Usuń
    23. Chyba znam kilka, nie wykluczając mnie;)

      Usuń
    24. Być może posłużył się przenośnią, ale nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu może wybuchać niekontrolowanym gniewem, tym bardziej, że mówi :" I don't like confrontation, so I think I suppress things. When my temper does come out, it goes all the way...

      Usuń
    25. Być może chodziło mu o to, że skoro unika konfrontacji to wówczas negatywne emocje musi rozładować w jakiś inny sposób i przykładem było rzucanie krzesłami (czytaj skierowanie negatywnej energii na działanie z użyciem siły).

      Tak czy siak ikrę chłopak ma. Skoro sam tak mówi to trzeba mu wierzyć :)

      Usuń
    26. Aniu! Czy wyobrażasz sobie, że całe dnie spędzasz z trójką (albo i więcej- bo kto nie chciałby tyle mieć z Richardem;)) dzieci, nie możesz zatrudnić nikogo do pomocy ( ze względu na sekretne scenariusze), a Richard po pracy oznajmia , że jeszcze musi iść do siłowni, a Ty powinnaś przygotować mu zdrowy i nieprzetworzony obiad ? ;)

      Usuń
    27. Hmmmmmm.......
      Dłuzsza chwila zastanowienia, choć pytanie było nie do mnie.
      Odp.: Tak, przynajmniej bym spróbowała. A co! ;)

      Usuń
    28. Tak skoro sam się do tego przyznaje, to chyba wie co mówi. Może właśnie dlatego potrafi tak idealnie pokazać zirytowanie na ekranie.

      Usuń
    29. Myślę, że łatwo by nie było. Ale podobnie jak Marta,chyba bym spróbowała:)

      Usuń
    30. Nic, tak tylko pytam. Bo ja też bym spróbowała ;)

      Usuń
    31. Złote babki jesteśmy - nie ma co. Ze świecą szukać. ;)

      Na plus przemawia również fakt, że zapewne nasze polskie, tradycyjne dania zasmakowałyby Rysiowi. :)

      Usuń
    32. Wprawdzie mało dietetyczne te nasze polskie specjały ( i Ryś musiałby częściej na siłownię chodzić) ale za to bardzo smakowite. :)

      I masz rację całkiem nieźle zrysiowane z nas dziewczyny.;)

      Usuń
    33. Smakowałyby. Tylko czy potem nie miałby problemów z utrzymaniem wagi ? ( a przecież wolałby zgolić głowę niż przytyć ) ;)

      Usuń
    34. Niezły harem mógłby nasz Rysiu mieć ;)

      Usuń
    35. Oj, on może jeszcze sporo przytyć i wciąż będzie wyglądać rewelacyjnie<3

      Usuń
    36. Jestem pewna, że przyrządzałybyśmy je w wersji light, gdyby tylko poprosił i to z uśmiechem na twarzy.
      :)

      Usuń
    37. Oj,mógłby,mógłby! Gdyby tylko chciał ;)

      Usuń
    38. Właśnie zaczynam marzyć o podkarmieniu go moją sałatką z kurczakiem - zaczyna się robić niebezpiecznie. :)

      Usuń
    39. Dokładnie, o co tylko by poprosił, nawet jeślibym musiała użyć ze 100 książek kucharskich:)

      Usuń
    40. Niebezpiecznie? Nie, raczej bardzo smakowicie :)

      Usuń
    41. A co do fitnessu jeszcze, to myślę, że przy trójce dzieci mógłby z niego całkiem zrezygnować. I nie myślcie, że chodzi mi tylko o powoływanie ich do życia, o nie... tylko. :)
      Żeby wychować taką gromadę i to na ludzi, trzeba się nieźle nagimnastykować. :)

      Usuń
    42. A ja przygotowałabym mu łososia z masłem czosnkowym i młodymi ziemniaczkami z koperkiem, do tego sałatka z kapusty kiszonej :)

      Usuń
    43. Codziennie po pracy z maluchami na plac zabaw, jakby się rozbiegały - jogging gratis :)

      Usuń
    44. Przy trójce dzieci nie tylko zrezygnowałby z fitnessu, ale na pewno skorzystałby z pomocy babci lub jakiejś niani;)

      Usuń
    45. Matko Bob, jaka szkoda, że w Polsce nie ma przyzwolenia na poligamię, sama bym zjadła tych Twoich specjałów. :)

      Usuń
    46. Łosoś... brzmi smakowicie:)
      Już go widzę oczyma wyobraźni na tym palcu zabaw ha ha ha a wkoło mnóstwo fanek :)

      Usuń
    47. I każda chętna aby mu pomóc przy tej trójce dzieci. Pomysł rezygnacji z siłowni - padł ;)

      Usuń
    48. Bez fanek Aniu, bez fanek, nie psujmy sobie widoków ;). Tylko on i dzieci i my obserwujące, albo jeszcze lepiej biegające razem z nimi dla utrzymania kondycji. :)

      Usuń
    49. Oki, skoro bez fanek, to należy zrobić plac zabaw w ogrodzie;)

      Usuń
    50. Nie ma problemu - u mnie jest dużo miejsca, pomieścimy się. :)

      Usuń
    51. Tak , po całym dniu spędzonym z trójką Rysiowych dzieci, my piękne i wypoczęte będziemy biegać po placu zabaw z uśmiechem na twarzy :)

      Usuń
    52. No to miejsce ustalone;)

      Nie wiem czy miałybyśmy siłę uśmiechać się, ale czytając to co tu piszemy ja mam wielki uśmiech mimo, że to był dość pracowity dzień;)

      Usuń
    53. Idylliczny obrazek, trzeba przyznać, ale pomarzyć, zwłaszcza na noc, wskazane. :)

      Usuń
    54. Od paru godzin, nie robię nic innego tylko tłumię chichot, żeby nie obudzić pozostałych domowników ;D

      Usuń
    55. Oczywiście,bo jak na razie marzenia są nieopodatkowane:)

      Usuń
    56. Do mnie zajrzeli 10 min temu …

      Usuń
    57. Ja też się uśmiecham Aniu, zwłaszcza, że RA - porozumienie jest takie namacalne i żarty jakoś tak same z siebie wychodzą, bezstresowo powiedziałabym, fajnie się tak czasem powygłupiać i zapomnieć o wszystkim.

      Usuń
    58. Może nam się przyśni:) Jeszcze nigdy mi się to nie przydarzyło, a bardzo bym chciała....

      Usuń
    59. Bo RA jest najlepszą terapią na wszelkie smutki,Marto;)

      Usuń
    60. Och, bardzo bym tego chciała Bob, też nie miałam przyjemności spotkać go w moich snach...

      Usuń
    61. Zdecydowanie RA dodaje skrzydeł ;D

      Usuń
    62. Nigdy Bob, naprawdę?
      A może tylko nie pamiętasz. Wiesz jak to jest z pamięcią i snami. Ulotnie dość, powiedziałabym.
      Nie wiem, może to kwestia mojej bujnej wyobraźni, ale ja tak w okolicach Hobbita (czyli w grudniu) często o Thorinie śniłam. :)

      Usuń
    63. TAK! i to w każdej aspekcie ( mojego) życia.

      Usuń
    64. Zazdroszczę Ci Marto! Śnić o Thorinie hmmm….

      Usuń
    65. Zasypiam myśląc o Richardzie, budzę się z myślą o Nim, ale w snach Go jeszcze nie spotkałam :(

      Usuń
    66. Dziewczyny - jestem pewna, że to będzie dzisiaj!
      Bo jak nie dzisiaj to kiedy?
      Ile godzin spędziłyśmy mając go w pamięci i klikając Jego imię i imiona postaci, które grał na naszych klawiaturach?

      Tak! - to będzie dzisiejszej nocy! :)

      Usuń
    67. No to idę dać szansę tym snom się pojawić. Dobranoc Kochane zRYSIOwane! Ściskam serdecznie :)

      Usuń
    68. Dzięki Bob, życzę Ci tego bardzo mocno, długich i maKSymalnie zRYSIOwanych snów! :*

      Usuń
    69. Oki ja też spróbuję dać szansę moim snom.:)
      Dziękuję za wspaniały wieczór Dziewczyny! RA snów i wspaniałej niedzieli życzę.:*

      Usuń
    70. Nie ma za co, polecamy się na przyszłość.
      RA terapia działa, na cóż nam inny terapeuta, pfff.
      Dobranoc Aniu.
      Rysiowych snów!
      :*

      Usuń
  12. Racja. Już nie chciałybyśmy się wyleczyć, tylko pielęgnowałybyśmy tą naszą obsesję - tak jak teraz :D
    Ja także trochę się gubię na piętrach ;)

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.