środa, 13 maja 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część dwunasta.

Richard Armitage jako Sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Screen Kate.

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecietutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC"Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.




***

Poprzednia, jedenasta część tutaj.

Zeskoczył z konia. Kolejna strzała wbiła się w ziemię tuż przy jego stopie, następna – przy drugiej. Rozejrzał się, wściekły. Nigdzie nikogo nie widział! Co za tchórzliwa kreatura, bał się wyjść twarzą w twarz do Guy’a i strzelał do niego z ukrycia!
- Na tyle cię stać, Hood? – zapytał ze złością – Celu uczył cię chyba ślepiec!
Kolejna strzała przeleciała tuż nad jego głową.
- Na razie ostrzegam, Gisborne! – usłyszał zza siebie – Za chwilę będę poważny!
Guy gwałtownie obrócił się i zauważył, że krzak nieopodal poruszył się, jednak kolejna strzała nieomal dosięgła go z drugiej strony.
- To twoja moralność, Hood? Całą bandą na jednego?
- Nie zostawiasz mi wyboru! Ile razy to ty napadałeś na nas kilkoro z całym swoim wojskiem? I prawisz mi o moralności, morderco?
- JA mordercą!? – Guy powoli obracał się dookoła siebie, nie wiedząc, gdzie tak naprawdę schował się Robin – Przypomnę ci, przez kogo zginęła moja rodzina… W końcu ktoś ci to powie w twarz, o ile masz odwagę mi się pokazać!
- Teraz będziesz zrzucał na innych swoje winy? – krzyknął Hood.
- A ty będziesz rozmawiał ze mną z krzaków?
Nagle cała drużyna wystąpiła na polanę, okrążając Guy’a, który uśmiechnął się z aż nadto widoczną kpiną.
- Proszę, proszę… - powiedział z udawanym uznaniem – Cała leśna rodzinka…
- Pozwolę ci odejść – Robin powoli kroczył w jego stronę, celując do niego z łuku – Ale pod jednym warunkiem. Zwrócisz wolność dziewczętom z Locksley.
- Och, tylko tyle? Myślałem, że zażądasz tyle, że nie stać mnie będzie na wykupienie mojego życia!
- Pójdziemy z tobą do Nottingham i każesz wypuścić wszystkie niewolnice – zażądał Robin.
- Poza jedną – negocjował Guy, w ogóle nie biorąc banity na poważnie.
- Wszystkie wypuścisz! Bo inaczej… Twoja ukochana będzie musiała wbrew swojej woli opuścić swojego kochającego tatusia. A chyba nie chcesz, żeby cierpiała…?
Guy po raz pierwszy przestraszył się. Co on chce zrobić Anastazji!? I skąd w ogóle o niej wie?
- Śledziłeś mnie – powiedział cicho, zdezorientowany – Po co to wszystko? Chcesz ją skrzywdzić, żebym ja cierpiał?

- Gisborne, nie trzeba cię śledzić, żeby wiedzieć, że czołgasz się za rozpieszczoną panną Marian jak pies!
Rycerz przez chwilę nie wiedział, co się dzieje, ale w końcu dotarło do niego, o kim mówi Robin, i prawdę mówiąc odetchnął z ulgą. A więc nie wie nic o Anastazji i nie zamierza zrobić jej krzywdy…
- Zostaw Marian w spokoju – syknął przez zaciśnięte zęby, kiedy dotarło do niego, że nie może się zdradzić.
- Dlaczego się zawahałeś, Gisborne? – Robin machnął mu strzałą przed nosem – Może miałeś na myśli swoją ruską kochankę? Z którą się żenisz po powrocie króla, z Marian czy z Anastazją?
Guy zatrząsł się z wściekłości. Ten wypłosz znał jego tajemnicę i jawnie z niego kpił!
- Marian zostanie MOJĄ żoną, możesz sobie o niej pomarzyć.
- Czyżby?
- Już niedługo będzie TYLKO moja – roześmiał się nerwowo Guy – A wiesz, co jest najzabawniejsze? Podczas gdy ty będziesz marznął w tym mokrym lesie, ona będzie grzała MNIE w TWOIM łożu w Locksley!
- Co ty nie powiesz!? – słowa Guy’a wytrąciły Robina z równowagi, i zwinnym kopniakiem powalił Gisborne’a na ziemię – Póki co grzeje cię chyba niejaka Anastazja! Czy Marian o tym wie?
- Zamknij się…
- Co, poruszyłem czuły temat? Lady Anastazja of Gisborne! Skoro tak chętnie pociesza się w długie noce, dlaczego nie zostawisz Marian w spokoju?
- Marian cię nienawidzi – warknął Guy – To ty zostaw ją w spokoju.
- Tak, to prawda. Marian mnie nienawidzi – skłamał Hood – A i ja mam dość jej próżności i lekkomyślności. Jest pustą, zadufaną w sobie histeryczką. Ale z przyjemnością zdemaskuję cię przed nią i udowodnię jej, że nie czekasz na ślub z nią w absolutnej czystości…
- Nie odważysz się…
Guy w przypływie szału wydobył miecz i rzucił się na Robina, który zręcznie odskoczył w bok. Nie spodziewał się ataku, był przekonany, że przyparł Gisborne’a do muru. Much rzucił swemu przyjacielowi miecz, który ten chwycił w locie. Guy parł przed siebie, wymachując groźnie bronią, ale Robin całkiem dobrze się bronił. Niestety w pewnym momencie Guy’a oślepiły ostre promienie słońca, a Hood, korzystając z okazji, zaatakował go i ostrze jego miecza z łatwością przebiło skórzany kaftan rycerza. Robin otrzeźwiał w sekundzie i z przerażeniem patrzył na swój miecz w boku Gisborne’a. Jak to się stało… Przecież… Chciał go tylko postraszyć i unieszkodliwić!
Martwą ciszę przerwał przeraźliwy krzyk Guy’a. Nigdy w życiu nie dał się jeszcze tak zranić! Zawsze mu się udawało, nawet w najgorszych opałach, a teraz… Pokonał go brudny, śmierdzący banita! Krzycząc z bólu machnął mieczem, odpędzając od siebie Robina, a gdy ten szarpnął rękojeść, o mało co nie upadł, czując jak ostrze opuszcza jego bok.
- Mówiłeś… że nie zabijasz – wycedził Guy przez zęby.
- To dopiero początek, Gisborne. Ostrzeżenie.
Guy uniósł wzrok i… zamarł. Tuż za Robinem pojawiła się kobieta. Doskonale ją znał. Ale… skąd ona tutaj? Wydawało mu się przez chwilę, że umiera i całe życie przelatuje mu przed oczami, dlatego ujrzał ją tuż przed śmiercią, ale… wyglądała tak realnie…
- Guy – odezwała się wreszcie i z przerażeniem patrzyła na zakrwawioną dłoń Gisborne’a, który padł na kolana.
- Isolde? – Robin odwrócił się w jej stronę – Co ty tu robisz? Miałaś zostać w kryjówce!
- Guy – powtórzyła kobieta, zbliżając się do Gisborne’a.
- Isabella… - jęknął, zwijając się z bólu – Ty… co ty tu…
- Jak… Jaka Isabella? – krzyknął Hood.
- Odnalazłam cię, bracie, po tylu latach…
- Isabella, nie zostawiaj mnie teraz… Isabella…
Kobieta była rozdarta. Z jednej strony nienawidziła go całym sercem, z drugiej jednak – był jej bratem, który właśnie konał na jej oczach. Co miała robić? Zirytowane spojrzenie Robina wcale nie pomagało. Czuła się okropnie.
- Isolde, wyjaśnij mi to! – zażądał banita.
- Nie jestem Isolde – oznajmiła butnie – Jestem Isabella of Gisborne.
- Ty… Ty jesteś…
Kiwnęła głową, patrząc z góry na Guy’a. Tak. Była jego siostrą. I pewną satysfakcję sprawiało jej patrzenie na jego cierpienie, to, że jest od niej zależny, że patrzy na nią błagalnie…
- Isabella – szepnął – Dlaczego ty i… ten łachudra… Jesteś Gisborne! – krzyknął pomimo bólu – Nie masz prawa zadawać się z ŻADNYM Locksley’em!!!
- Będę robić to, na co mam ochotę. Nienawidzę cię, Guy. Dobrze o tym wiesz.
Odwróciła się na pięcie i odeszła od niego; kiedy mijała Djaq, zapytała dyskretnie, czy jej brat przeżyje. Gdy ta kiwnęła głową, Isabella odetchnęła z ulgą i chciała jak najszybciej odejść, ale… ktoś jeszcze pojawił się na leśnej polanie.
***
Anastazja z rozrzewnieniem patrzyła na oddalającego się na koniu Guy’a. Był wspaniały, podarował jej cały dzień z ukochanymi rodzicami… I jak mogła nie uwielbiać tego człowieka? Jak mogłaby go nie kochać i nie wspierać?
- Nastenko – odezwał się Wasilij, gdy Gisborne zniknął gdzieś za drzewami – Spójrz na mnie…
Dziewczę posłusznie odwróciło się w stronę ojca; na jego twarzy malowało się zatroskanie, z pewnością bał się o jej życie, przyszłość w Nottingham u boku tego człowieka. Wszyscy przecież wiedzieli, że sir Guy of Gisborne zakochany jest w lady Knighton i zamierza poślubić ją po powrocie króla z krucjaty!
- Jesteś pewna co do uczuć tego człowieka? – zapytał niepewnie.
Anastazja uśmiechnęła się ciepło.
- Tatku, niczego nie byłam nigdy bardziej pewna. Guy troszczy się o mnie, broni mnie przed wszystkimi, opiekuje się, nosi na rękach…
- Ale nadal jesteś jego służącą.
- To nie ma znaczenia – odparła – Zrobi dla mnie wszystko.
- Dziecko! Ten człowiek to okrutny morderca! – lamentowała jej matka – Nie ma uczuć! To ohydny prześladowca uczciwych, biednych ludzi!
- Mamo, sir Guy zmienia się. Uwierz mi, że tamto to już przeszłość. Spędzam noce na rozmowach z nim, przekonuję go, by był taki, jak niegdyś jego matka, że może być uczciwym, dobrym człowiekiem. Wiem o nim tyle, ile nikt inny nie wie. Zwierza mi się z intymnych i bolesnych wspomnień, ufa mi jak nikomu innemu…
- A mimo to żeni się z inną, kiedy król Ryszard wróci!
- To nie jest przesądzone – mruknęła niechętnie – To JA jestem kobietą sir Guy’a. On nie kocha lady Marian, potrzebuje tylko trochę czasu, by zerwać tę znajomość.
Kłamała, ale tylko po to, by uspokoić swą matkę. Nie mogła znieść pretensji w jej głosie, bo gdyby miała spojrzeć na swój romans z Guy’em obiektywnie, musiałaby przyznać, że to było samobójstwo. Młoda, religijna dziewczyna schodzi na ścieżkę grzechu z okrutnym, podłym rycerzem – to nie wyglądało dobrze. Ale Anastazji to nie przeszkadzało.
- Uwierzcie mi, że on mnie… kocha – powiedziała, nie patrząc rodzicom w oczy – Już niedługo skończą się plotki o ślubie z lady Knighton.
- Obiecaj mi, że nie zrobisz niczego, czego mogłabyś się wstydzić – zażądał twardo Wasilij.
Anastazja spojrzała mu prosto w twarz.
- Obiecuję. Nie mogę wstydzić się tego, że kocham człowieka, który mnie potrzebuje i zmienia się dla mnie.
- Kocham cię, córeczko – z oczu kupca popłynęły łzy, gdy przytulił swe jedyne dziecko – Ale przysięgam, jeśli Gisborne cię skrzywdzi, to zawiśnie na tym – wskazał palcem w górę – drzewie.
- Dobrze – roześmiała się – Wtedy ci w tym pomogę.
Usiedli pod drzewem i rozmawiali. Mieli sobie wiele do opowiedzenia, tak wiele, że zdawało się, że nie starczy dnia na to wyjątkowe spotkanie. Jednak Anastazja miała złe przeczucia… Kiedy nagle usłyszała dobiegający z daleka, przeraźliwy krzyk, zerwała się na równe nogi.
- To Guy! – krzyknęła, przestraszona – Poznaję! Boże, coś złego mu się stało!
- Nastenko, może ci się wydaje…
- Tato, poznam jego głos zawsze! Muszę tam biec!
Popędziła przed siebie ile sił w nogach. Wasilij, wiele się nie namyślając, pobiegł w ślad za nią, nie chcąc zostawiać swej córki w niebezpiecznej i trudnej chwili. Gdy Rusinka zbliżała się do polany, usłyszała głos:
- Nie jestem Isolde. Jestem Isabella of Gisborne.
To niemożliwe… Isabella pojawiłaby się tak nagle w Sherwood? Anastazja z niewielkiego pagórka widziała już wszystko, co działo się na polanie i ujrzała, jak piękna, ciemnowłosa kobieta nachyla się nad jej ukochanym, który klęcząc na ziemi, trzymał się za bok.
- Isabella, dlaczego ty i… ten łachudra… Jesteś Gisborne! Nie masz prawa zadawać się z ŻADNYM Locksley’em!!!
- Będę robić to, na co mam ochotę. Nienawidzę cię, Guy. Dobrze o tym wiesz.
Odwróciła się i odeszła do kobiety z bandy Robina, a wtedy Anastazja wbiegła między nich, padając na kolana przy rycerzu.
- Boże, Guy! – krzyknęła, chwytając jego zakrwawioną dłoń – Co oni ci zrobili…!?
- Nastenko, jesteś tu – jęknął z niedowierzaniem – Jak… skąd wiedziałaś…
- Usłyszałam twój krzyk – odparła, po czym odwróciła się do Robina – Co mu zrobiliście!?
- Tylko tyle, na ile zasłużył – wtrąciła się Isabella – A kim ty jesteś?
- Ty jesteś jego siostrą, podła czarownico!
- Idziemy stąd, Robin!
- Jak możesz mu to robić!? – kontynuowała Anastazja – Pozwoliłaś mu – zerknęła na zakrwawiony miecz w dłoni Hooda – skrzywdzić własnego brata!?
Isabella bez słowa odeszła, za nią Djaq, Much i John. Robin tkwił w miejscu, choć Will dawał mu znak, by iść. Zaszokowała go ta cała sytuacja, to, że Isolde okazała się nie być Isolde, a Isabellą of Gisborne, i to, że ruska służąca była gotowa dla tej podłej kanalii na wszystko!
- Podobno nie zabijasz ludzi – mruknęła z wyrzutem, podwijając kaftan Guy’a i patrząc na jego krwawiącą ranę – Jak mogłeś!?
- Anastazjo, ja…
- Nie używaj mojego imienia, brzydzę się tobą! – warknęła, po czym spojrzała z przejęciem na Guy’a – Kochany, zaraz coś wymyślimy, nie przejmuj się, mój ojciec już tu idzie…
- Jak możesz… z tym śmieciem! – wrzasnął Hood – To bandyta, podła kanalia!
Rusinka chwyciła miecz Guy’a i zerwała się, wyciągając broń w kierunku banity. Czubkiem ostrza dotknęła jego szyi; Guy leżał bez sił na ziemi i z niedowierzaniem patrzył na jej reakcję i odwagę. Stanęła w jego obronie bez chwili namysłu.
- Odejdź stąd, póki jeszcze żyjesz – wycedziła cicho – Uwierz, że nie zawaham się zrobić tego, co ty zrobiłeś jemu, po wielokroć.
- Anastazjo…
- Wynoś się!!!
Robin uniósł ręce w geście rezygnacji i zrobił krok w tył, w tym momencie na polanę wbiegł Wasilij. Rusinka odrzuciła broń i z powrotem dopadła do swego ukochanego. Blady, z trudem łapał powietrze, trzymając się za bok, a krople potu lśniły na jego czole. Patrzył na nią pełen nadziei.
- Nie powinno cię tu być – wyszeptał z trudem – Poradziłbym sobie.
- Jak? Ten tchórz dobiłby cię, leżącego! Nie przejmuj się, kochany, zaraz zabierzemy cię na zamek.
- Nie! – krzyknął, choć nie był to najlepszy pomysł, bo sprawiło mu to ból – Nikt nie ma wiedzieć. Nikomu nie powiesz, co się stało.
- Ależ Guy… Musimy zawiadomić medyka! A szeryf? Jeśli będzie czegoś od ciebie potrzebował?
- Nastenko, nie utrudniaj – westchnął ciężko, próbując się podnieść.
- Pomogę ci, sir Guy – zaoferował się Wasilij.
Gisborne nie oponował, pozwolił by kupiec wsparł go ramieniem i podniósł z ziemi. Hood tymczasem powoli wycofywał się z polany, obserwując i nie rozumiejąc, jak ci poczciwi ludzie mogą przejmować się kanalią, jaką był Gisborne! Przecież jeszcze niedawno Wasilij chciał jego pomocy, a teraz… dobrowolnie oddał mu swoją córkę? Nie mieściło mu się to w głowie. Ostatni raz spojrzał w ich stronę, a jego wzrok spotkał się z przepełnionym nienawiścią spojrzeniem Guy’a.
- Pożałujesz, Hood – warknął – Zemszczę się!
- Uspokój się – poprosiła go Anastazja, widząc po jego twarzy, że wszystko sprawia mu ból.
- Zabiję go…
- Guy!
Spojrzał na nią ze zdziwieniem; nigdy jeszcze nie podniosła na niego głosu! Popatrzyła na niego karcąco i poszła po konia, który na szczęście nie uciekł, a oddalił się o kilkanaście kroków. Guy oparł się na ramieniu Wasilija.
- Zabierz ją ze sobą – polecił – I pilnuj. Miała spędzić z wami cały dzień.
- Obawiam się, panie, że żadna siła jej tu nie zatrzyma.
- Zmuś ją!
- Nie puści cię samego! Ja zresztą jestem tego samego zdania.
- Wasilij, nie próbuj mojej cierpliwości…
- Koń czeka – oznajmiła Anastazja – Guy, dobrze się czujesz? Boże, jesteś tak blady…
- Nic mi nie jest, wracaj z ojcem.
- Tato, pomóż mu wsiąść na konia.
Guy chciał odepchnąć kupca, ale nie miał na to siły. Pozwolił więc sobie pomóc bez protestów. Anastazja wsiadła na konia przed mężczyzną, by mógł wesprzeć się na niej. Powoli odjechali w stronę Notingham. Czuła, że Guy kurczowo trzyma się jej, że coraz ciężej oddycha. Oby tylko nic mu się nie stało…
- Szybciej – szepnął bezsilnie – Proszę, chcę zaraz być w Nottingham…
- Wytrzymasz? – zapytała, zmartwiona – Może potrzebujesz postoju?
- Jedź.
Czuła to, jak bardzo Guy cierpi, ból musiał być nie do zniesienia. Czuła też, jak jej suknia przesiąka krwią w miejscu, gdzie ich ciała stykały się. A co, jeśli stanie mu się coś złego? Jeśli rana okaże się zbyt poważna, a on… umrze? Nie! Nie mogła tak myśleć. Przecież dzielnie się trzyma, na pewno potrafiłby znieść jeszcze więcej. Zgodnie z rozkazem przyspieszyła, i już niedługo byli pod murami miasta. Guy zaciskał zęby, usiłując zejść z konia, Anastazja próbowała mu pomóc, ale wszystko, co robiła, sprawiało mu tylko większy ból. Gdyby miała tyle siły, by wziąć go na ręce, wszystko byłoby prostsze. Tak mogła tylko patrzeć na jego cierpienie. Guy stanął w końcu na ziemi i wyprostował się ze zbolałą miną. Była przerażona; jak on zamierzał udawać, że wszystko jest w porządku!? Ledwo mógł utrzymać się na nogach, był blady jak kreda, jedynym pocieszeniem było to, że na czarnym stroju nie było widać krwi. Może nikt nie pozna, że coś jest nie tak…
- Idź tuż za mną – polecił jej – Masz zachowywać się jak normalna służąca. Nie dotykaj mnie, choćby nie wiem, co się działo.
- Dobrze, panie – odparła z lękiem.
Spojrzał na nią krótko i ruszył przed siebie. Sam nie wiedział, skąd znalazł takie pokłady sił – raniony w bok, krwawiący, szedł wyprostowany w stronę zamku. Każdy krok bolał, robiło mu się coraz słabiej, a oczy zaczynała zasnuwać mu mgła. Zachwiał się raz, ale Anastazja nawet nie zdążyła mu pomóc. Guy szedł naprzód, nie oglądając się na nic. Minął strażników, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem, i z pozorną łatwością wskoczył na schody. Bolało. Złapał się muru i wziął głęboki oddech, ale ruszył dalej z podniesioną głową. Anastazja z lękiem wyglądała, czy nikt nie nadciąga z naprzeciwka; droga jednak była pusta. Guy kroczył coraz wolniej, trzymając się ścian.
- Guy, na Boga! – szepnęła Rusinka – Pozwól sobie pomóc!
- Anastazjo…
- Guy!
- Idź przodem – rozkazał – Nic mi nie jest…
Pokręciła głową z dezaprobatą, ale wypełniła polecenie. Ruszyła w kierunku jego komnaty, oglądając się co chwilę do tyłu. Serce jej się krajało, gdy widziała go w takim stanie, widziała też, że naprawdę jest z nim coraz gorzej, i chciała wzywać pomocy, ale nie chciała mu się sprzeciwiać. Nie rozumiała jego uporu, ale była posłuszna. W końcu oboje dotarli do komnaty; Anastazja otworzyła mu wrota, a kiedy je za nim zamknęła, Guy z przeraźliwym okrzykiem padł na podłogę. Jego krzyk przepełniony był ogromnym bólem, zdawało jej się jakby musiał wyrzucić z siebie całe to cierpienie, które doskwierało mu przez ranę zadaną przez banitę.
- Guy, kochanie – uklękła przy nim – Wytrzymaj…
- Nastenko, proszę, nic nie mów nikomu – szepnął niemal bez sił; był coraz bledszy.
- Guy! Nie odchodź!
Potrząsnęła nim lekko, widząc, że omdlewa. Była zdezorientowana, nie wiedziała, co robić – czy zostać z nim w komnacie, czy wbrew jego zakazowi wezwać medyka. Podjęła decyzję widząc jego wykrzywioną bólem twarz. Kurczowo trzymał się za krwawiące miejsce. Anastazja postanowiła działać. Wytężyła wszystkie siły, by podnieść go i przenieść na łoże pomimo bólu, jaki mu tym sprawiała. Delikatnie zdjęła z niego ubranie i spojrzała na ranę. Nie była raczej głęboka ani nie krwawiła mocno, ale mimo wszystko wyglądało to dość poważnie.
- Nic się nie bój. Zajmę się tobą, wyzdrowiejesz.
- Nastenko… - szepnął, odpływając.
- Guy… Guy! Nie odchodź! Zostań!
Rozpaczliwie potrząsała nim, ale to nic nie dało. Zemdlał, tracąc resztę sił. Był tak dzielny, wytrzymując całą drogę z Sherwood i idąc prosto, by nikt nie widział jego bólu… A teraz leżał bezbronny. Nie mogła na to patrzeć. Wybiegła z komnaty, zamykając ją na klucz, by nikt nie mógł tam wejść, i pobiegła po medyka. Nie spodziewała się jednak, że niespodziewanie na dziedzińcu spotka szeryfa…
- Och, Anastazjo, dzień dobry! – przywitał się – Jak zdrowie?
- Dziękuję, panie, nie narzekam – odparła, wyraźnie niezadowolona.
- Gdzie idziesz?
- Ja…
- Nieważne. Gdzie Gisborne?
- Jest w Locksley, mój panie – skłamała, nie tracąc zimnej krwi – Przysłał mnie tu po pewną rzecz i kazał natychmiast wracać.
- Ach tak! A co robi w Locksley, moja panno?
- On… Miałeś rację, panie, zawróciłam mu w głowie tą piękną suknią. Sir Guy zażądał, bym spędziła z nim cały dzień i kolejną noc sam na sam w Locksley.
- Och! Mój serdeczny przyjaciel w końcu zrozumiał, od czego są kobiety! – roześmiał się Vasey – Zapamiętaj to, Anastazjo. Nie od kochania, a od chędożenia. Grunt, żeby się Gisborne wyszalał i wyładował, a ty masz być tylko piękną, kuszącą i zawsze otwartą przynętą. Masz zgadzać się na wszystkie, nawet najbardziej obrzydliwe jego zachcianki. Rozumiesz?
- Tak robię, mój panie. Wybacz, ale sir Guy czeka. Jest bardzo, bardzo… rozochocony.
- Cudownie, laleczko. Tak trzymaj!
Anastazja czuła się okropnie, że musiała tak powiedzieć o swoim ukochanym. Zatrzęsła się na samą myśl. Nie podobało jej się również to, jak traktował ją szeryf. Był odpychający. Ale nie to było najważniejsze. Pobiegła do medyka i uparcie stukała do drzwi, których nikt nie chciał jej otworzyć. W końcu jednak mężczyzna zirytowany hałasem wyszedł przed dom.
- Czego? – krzyknął – Jest niedziela, nie pracuję, głupi kocmołuchu!
- Błagam cię, panie! Tu nie chodzi o mnie, a o sir Gisborne’a! – klęknęła przed medykiem – Jest ranny, ale zabronił komukolwiek mówić. Jeśli mu nie pomożesz, może zginąć!
- Wynocha, kłamczucho!
- Panie, zlituj się! Jestem służącą sir Gisborne’a, na własne oczy widziałam jak został raniony w bok… Ledwo żyje, ostatkiem sił dotarł do miasta z Sherwood i omdlał w swojej komnacie! Jeśli mu nie pomożesz i on umrze, będę zmuszona donieść szeryfowi, że odmówiłeś pomocy jego przyjacielowi…
Medyk przestraszył się, zrozumiał, że dziewka może mówić prawdę. Cofnął się i wziął wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Kiedy jednak odwrócili się i chcieli skierować w stronę zamku, ich wzrok przykuła tajemnicza, zakapturzona postać, przyglądająca się im z naprzeciwka. Medyk mimo to ruszył naprzód, ale Anastazja wpatrywała się w sylwetkę kogoś, kto uparcie się w nią wpatrywał. W końcu postać zdjęła kaptur. Rusinka nie wierzyła własnym oczom.
- To ty – szepnęła z niedowierzaniem – Jak możesz tu przychodzić…
- Mogę – odparła kobieta, uśmiechając się ironicznie. Anastazja doskonale znała ten uśmiech, bo Guy robił to identycznie – Mogę, ponieważ to mój brat.
Anastazja nie mogła pojąć, jak ta kobieta mogła być tak bezczelna! Ominęła ją szerokim łukiem i dołączyła do medyka, który właśnie zbliżał się do zamku. Nie mogła się nią przejmować. Teraz zdrowie jej ukochanego było najważniejsze.

Aktualizacja 20/05/2015, następna część tutaj.


22 komentarze:

  1. Z siostrą miałam rację ;) Wspaniały rozdział ,to jak Anastazja mówi ojcu o swoich uczuciach <3 I Guy cudowny jak zawsze <3 Znów czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ;) I ciekawe jak to będzie z tą siostrą ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałaś rację, miałaś, ale tydzień temu nie mogłam tego zdradzić :) Z siostrą będzie różnie, ale wiadomo - ona też nosi nazwisko Gisborne, więc to u nich rodzinne.
      Dzięki za przeczytanie, polecam się za tydzień :)

      Usuń
  2. Gadanie Anastazji przypomina mi te wszystkie kochanki, które wierzą, że facet porzuci dla nich żony, że naprawdę je kocha, że dawny związek to już przeszłość i liczą się tylko one.
    Anastazja brzydzi się Robinem, bo zranił Guy'a, ale Guy'em, który nie raz zabijał już nie? Ach, co ta miłość robi z człowiekiem - oślepia, ogłupia...

    "Co oni Ci zrobili...!? (...) Co mu zrobiliście!?" - Anastazjo, to bardzo złożona kwestia. Zastanówmy się, co mogli mu zrobić:
    a) ogłuszyć - ale to nie tłumaczy krwawiącego boku, no i byłby nieprzytomny
    b) postrzelić - och, no tak, wtedy nie było broni palnej, wybacz, Anastazjo ;)
    c) otruć - ale to dalej nie tłumaczy krwawiącego boku
    d) zranić jakimś ostrym przedmiotem - no tak, np. mieczem :). Widzisz, Anastazjo, to nie było takie trudne ;)
    :DDD

    Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Anastazja nazywa Isabellę podłą? Przecież ona nic nie zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż, moja droga, Anastazja jest tak jak te inne kochanki, z tą różnicą, że z Marian nie łączy Guy'a ŻADEN związek, plus ona wie (bądź domyśla się), że Marian nie jest uczciwa wobec niego, więc tu szuka swojej szansy. A raczej chce go od niej uratować.

      Brzydzi się Robinem, ponieważ zranił człowieka, którego kocha - a który, jak sama wierzy, powoli zmierza w stronę dobra. Poza tym uwierzyła Guy'owi, który opowiadał jej o tym za co nienawidzi Robina. A Guy obwinia Locksley'ów o wszystko, co można.

      Dlaczego nazywa Isabellę podłą? Pomyślmy... może dlatego że jej brat leży ranny, a ona stoi po stronie Robina? Sama bym tak zareagowała w pierwszym odruchu w podobnej sytuacji.

      Twoja wyliczanka abcd świadczy o wysokim natężeniu ironii w Twojej krwi, zatem domyślam się, iż nie oczekujesz odpowiedzi na to jakże złożone pytanie Anastazji :)

      Usuń
    2. Tak, to była ironia, brawo! :)) Ale taka ironia uśmiechem, nie złośliwością ;)
      A ja bym raczej rzuciła coś w stylu "co tak stoisz, zrób coś", a nie zaczynała od wyzwisk.
      No przecież wiem, że jest kochanką, widzę ;). Ale nie wszystkie tak gadają. A Anastazja akurat zalicza się do tej, hm, łatwowierniejszej grupy ;)
      Jeannette

      Usuń
    3. * "z uśmiechem", zjadłam literkę ;)
      Jeannette

      Usuń
    4. O, a tak w ogóle to jak to Guy'a i Marian nie łączy żaden związek? Przecież on chce się z nią żenić, to bardzo poważny związek.
      Jeannette

      Usuń
    5. Tak, on chce się żenić, ale TYLKO on. Wszyscy o tym wiedzą: szeryf, służba, nawet o dziwo sama Marian (która zwykle nie wie, czego chce) w tym przypadku jest zdecydowana, ale tak go zwodzi, że ślepo zakochany (zakochany to może nie takie słowo, ale zostawmy) Guy sądzi że to będzie ślub stulecia którego wszyscy oczekują. Tak prawdę mówiąc to (przynajmniej u mnie) Guy jej się oficjalnie nie oświadczył więc nie są nawet narzeczeństwem, a po prostu jęczy jej o ten ślub jak zbity pies. Jak dla mnie to nie jest związek, tylko skomlenie o łaskę panny M. :)

      Usuń
    6. Owszem, skomlenie, ale ona jednak przyrzekła mu ślub, jak król wróci. Jasne, że nie zamierza za niego wychodzić, ale to się nie liczy, ważne jest to, co oficjalne. W ich przypadku to jest już jednak wysoki stopień sformalizowania relacji ;P
      Jeannette

      Usuń
    7. Sformalizowania? Być może, bo by byli naprawdę narzeczonymi, potrzeba dobrej woli z obu stron. Tu jest tylko zasłona dymna dla zakulisowych działań Marian. I wydaje się, że wszyscy o tym wiedzą poza Guy'em.

      Usuń
    8. Tak, ja się zgadzam, tylko ciężko powiedzieć, że osoby żyjące w średniowieczu i zamierzające się pobrać nie są połączone żadnym związkiem ;). Nawet dziś narzeczeństwo to już poważna sprawa, bez względu na motywy stron :)
      Jeannette

      Usuń
    9. Ale nie koniecznie musi to być związek uczuciowy. A już zupełnie niekoniecznie w średniowieczu.:)

      Usuń
    10. A kto tu mówi o uczuciach? ;) O nie, uczucia to już zupełnie co innego :). I choć często łączą się z narzeczeństwem i małżeństwem, to jednak nie zawsze ;)
      Jeannette

      Usuń
    11. To ciekawy pogląd, ale odbiegamy od tematu.:)
      Guy'owi wydaje się, że kocha Marian, a Marian nie kocha go. Woli leśniczego, który kocha tylko króla, Anglię i siebie (w dowolnej kolejności:). Z kolei Anastazja kocha Guy'a, a on jej (jeszcze nie). Chyba tylko szeryf będzie w stanie znaleźć odpowiednie określenie stopnia formalności w tym wielokącie.:)

      Usuń
    12. O, i to właśnie, Eve, jest najlepsza puenta tej dyskusji :)))

      Usuń
    13. To nie pogląd, to rzeczywistość ;). I moja opinia niczego nie zmieni :)
      Robin kochał Marian. A ona jego. To akurat jest pewne.
      Jeannette

      Usuń
    14. Fajna akcja Jeannette:) Szkoda, że mi samej już się nie chce komentować, a byłoby jak dawniej;)
      Robin

      Usuń
    15. Ze specjalną dedykacją dla Ciebie, Robin ;))
      Jeannette

      Usuń
  3. I nie pomyliłam się, że Isolde to Isabella.:) Fajnie, że zwróciłaś uwagę na szczegół łączący rodzeństwo: sposób w jaki uśmiechają się. Pytanie tylko czy odnaleziona siostra będzie chciała wyjaśnić przeszłość i odzyskać brata, czy może wciąż ma pretensje do Guy'a za to, że wydał ją za mąż.Nie odpowiadaj. Poczekam spokojnie.:)
    Anastazja potrafi zawalczyć o Guy'a. Marian chyba nadal nie zdaje sobie sprawy z tego, kogo ma za przeciwniczkę. A Guy jest sobą: bardziej boli go upokorzenie przez Robina niż rana. I chyba lepiej, by szeryf nie dowiedział się o jego "leśnej przygodzie". Miałby używanie praz kolejny rok.:)
    Dzięki, Kate.:) Czekam jak sprawi się medyk.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eve, uwielbiam jak snujesz domysły, a potem piszesz "nie odpowiadaj" - a mnie aż skręca :) Ale dobrze, posłucham Cię grzecznie.
      Marian rzeczywiście ma godną przeciwniczkę - a dodam, że niedługo pozna się z Isabellą. Czy pozna ją jako siostrę Guy'a, czy gościa leśniczych - tego nie zdradzę, jak i nie powiem, jaka będzie ich relacja. Ale chyba powinno być dobrze :) A gdyby Guy przejmował się raną, to leżałby w lesie, zawodząc, i czekał, aż Anastazja wezwie jakąś pomoc. Ale widać, co boli najbardziej - choćby miał umrzeć u bram Nottingham, to musiał spróbować tam dotrzeć :)

      Usuń
    2. Wszyscy rozumieją, dlaczego Guy uparcie dążył do zamku o własnych siłach, tylko Anastazja nie. Chyba jednak nie zna go tak dobrze, jak jej się wydaje ;)
      Jeannette

      Usuń
    3. Bo to element tej zabawy: czy uda mi się trafić w Twój tok myślenia.:) Przecież to Twoja subiektywna wizja i możesz sobie robić w niej co tylko chcesz. No może z wyjątkiem lądowania Marsjan w Sherwood.:)) To byłoby ... dziwne. Ale i tak nie mogłabym odmówić Ci prawa do wprowadzenia takiego wątku.:) Twoja opowieść, więc Twoje prawo do wszelkich pomysłów.
      To skoro przy domysłach jesteśmy (teraz wyjdę na sadystkę, bo znów będzie Cię skręcać:), to coś mi mówi, że Isabella nie polubi Marian. I nieważne gdzie ją pozna.
      A Guy'owi przymusowa separacja od Marian dobrze zrobi.:)

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.