.@SBabelsberg @EpixHD @BerlinStation Scenes at the impressive 'Hauptbahnhof' and members of the Ministry of Economy https://t.co/hYsnQQEQPg— Richard Armitage (@RCArmitage) 14 marca 2016
Jak rozumiem zdjęcie zrobione jest na tle głównego dworca
kolejowego Berlina, Berlin Hauptbahnhof. Gdzie obok mojego naszego ulubionego
aktora stoi niemiecka pani minister gospodarki. A patrząc (piszę patrząc, bo
nie znam niemieckiego, a zrozumienie tekstu ułatwił mi przyjaciel google ;-)) na
ten artykuł wygląda na to, że zdjęcie zrobiono 10 marca.
A już nawiasem dodam, że na tym zdjęciu pan Armitage wygląda
bardzo biznesowo.
Jaki ciepły uśmiech ma ten człowiek :) Aż miło na niego popatrzeć. Zawsze myślałam, że ideał jest tylko jeden... ale okazuje się, że czasami trzeba poszerzyć horyzonty:)
OdpowiedzUsuńAnimka
Och tak, uśmiech który bardzo się udziela. :-) Jest mi bardzo miło, że to właśnie Ryś poszerza Twoje horyzonty ;-)
UsuńChodzi o to, że widać, że on nigdy nikogo by nie skrzywdził :) To odbija się w jego oczach i tym trochę nieśmiałym uśmiechu.
UsuńAnimka
Och Animko, widzę że powoli się zRYSIOwujesz ;-) I fajnie, że dostrzegasz to co większość z nas tutaj. A on sam twierdzi, że nie ma twarzy miłego faceta. ;-)
UsuńJa się nigdy tak do końca nie zRYSIUję, bo jakaś lojalność wobec Benedicta mnie obowiązuje ;)
UsuńCo nie zmienia faktu, że Richard, kiedy się uśmiecha ma twarz bardzo miłego człowieka. No i ładną ma tę twarz. Może nie klasycznie ładną, ale jednak :)
Animka
Lojalność to bardzo szlachetna cecha.
UsuńI mam wrażenie, szczególnie czytając zarówno relacje członków obsad seriali czy innych produkcji, włączając Hobbita, że to niezwykle miły, życzliwy człowiek. A z tą jego urodą… no cóż, gdyby tak patrzeć na poszczególne części jego twarzy może nie zachwycić, ale on ma to coś co powoduje że jakoś szybciej bije serducho. ;-)
To jest człowiek, który wie, że nie żyje sam dla siebie i spotkanie z drugą osobą może być momentem zwrotnym w całym życiu :) Tak mi się wydaje, że on mija obojętnie tylko tych ludzi, którzy na to naprawdę zasłużyli :)
UsuńAnimka
Zapomniałam napisać wcześniej: zamieściłam na Wattpadzie dalszą cześć opowiadania :) Jeśli ktoś chce poczytać, proszę bardzo :)
Usuńhttps://www.wattpad.com/231901266-od-p%C3%B3%C5%82nocy-do-%C5%9Bwitu-na-przek%C3%B3r-ciemno%C5%9Bciom
Animka
Myślę, że to ta jego ciekawość drugiego człowieka. I mam wrażenie, że on wie ( przypomina mi się tu relacja jednej dziewczyny chorej na raka, która miała możliwość spędzenia jednego dnia na planie filmowym, gdzie po jakimś czasie otrzymała od RA list a w nim część z jego zbroi dla dodania sił) jak wiele takie z nim spotkanie znaczy dla jego fana, bo naprawdę może być punktem zwrotnym w życiu takiego człowieka.
UsuńDzięki za linka. :-* Cieszę się, że jest coś dalej. Z pewnością poczytam.
UsuńNie miałam pojęcia, że zdarzały się takie akcje na planie filmowym. Bardzo ładnie się zachował.
UsuńMyślę, że on zdaje sobie sprawę, że jeśli jesteśmy dobrzy dla ludzi, oni są dobrzy dla nas. Akcji towarzyszy reakcja. Nigdy nie wiadomo, kto i jaką rolę w naszym życiu odegra. Warto na Richarda patrzeć nie tylko jako kogoś na piedestale - to normalny człowiek jest. Tak samo odczuwa, radość, smutek i ból.
Proszę bardzo :) Niech się dobrze czyta:)
Animka
Wiesz, było sporo innych dowodów na to jak empatycznym Ryś jest człowiekiem.
UsuńByć może tak jest Animko, może Ryś wie że dobro powraca i to ze zdwojoną siłą. I oczywiście, że to normalny człowiek, wprawdzie o niezwykłej osobowości, ale zapewne mający jakieś wady, jak każdy z nas.
Poczytam troszkę później.
Droga Animko, przeczytałam oba rozdziały i jestem bardzo podekscytowana.Cieszę się, że dołączyłaś do grupy zrysiowanych.Muszę przyznać, że czytałam na "jednym" oddechu,bardzo mi się podobało, kiedy dalsze. Masz świetne pióro. Pisz dziewczyno, jesteś dobra. Pozdrawiam.
UsuńDziękuję, Jolu :) Dla mnie każde miłe słowo bardzo wiele znaczy; podobnie jak to, że poświęcacie swój wolny czas, aby czytać moją radosną twórczość:) Na pewno dam znać, jak będę miała coś nowego :)
UsuńPozdrawiam :)
Animka
Animko, zapomniałam ci napisać, że na moim zwierzaku jolaw1954 jest miły fanfik "Pan Thorton Takes Wife".
UsuńBardzo dawno ściągnęłam go z internetu.Myślę, że to był rok 2012 (wtedy kupiłam książkę w pdf). Jestem zakochana w Panu Thortonie.
Dziękuję :)
UsuńAnimka
Ja również zapoznałam się z Twoją twórczością, Animko :). Przede wszystkim świetnie oddałaś klimat serialu, czytając cały czas miałam przed oczami sceny z ekranu telewizora. Równie dobrze wyszło Ci rozpisanie każdej z postaci. Dzięki temu naprawdę można uwierzyć, że czyta się kontynuację serialu.
UsuńDrugi odcinek podobał mi się mniej niż pierwszy, ale zdecydowanie rozbudził moją ciekawość i apetyt na więcej, także czekam na kolejną część :)
Mnie też drugi odcinek podobał się mniej, bo był zdecydowanie za krótki:) Nie powinnam była czytać, bo od wczoraj myślę jak postąpi John i czy pani Thornton starsza nie będzie chciała poróżnić małżonków. Myślę, że wiele zależy od tego czy to ma być króciutkie opowiadańko, czy dłuższa historia:) Jeśli dłuższa, to Margaret będzie musiała się postarać, żeby odzyskać zaufanie męża, a jeśli mała forma literacka, to niedługo nastąpi pojednanie: w łzach i żarliwych zapewnieniach o miłości:) Żartuję oczywiście:) Zgadzam się z Jeannette - klimat prawdziwe serialowy. Niech wena będzie z Tobą Animko:)
UsuńBardzo dziękuję, Dziewczyny :) Aha i chciałam przeprosić za mój błąd - literówke. Otóż nazwisko pana Thorntona zostało zapisane nieprawidłowo, jest to skutek mej nieuwagi i pośpiechu, więc obiecuję, że na przyszłość będę bardziej uważna :)
UsuńTony, moja droga, to, że piszę ciąg dalszy zawdzięczam Twoim słowom zachęty i wsparcia :) Wcześniej nie wierzyłam, że ktoś zechce to czytać i nie myślałam o kontynuacji fanfika.
Animka
No proszę! Jakaż ja pożyteczna jestem:)Jak to nie wierzyłaś? Skromność skromnością, ale bez przesady. Niektórzy publikują totalne badziewie i żadnych wątpliwości co do swego rzekomego talentu literackiego nie posiadają. Niestety.
UsuńLiterówka to drobiazg - każdemu może się zdarzyć. I nie śpiesz się - przetrzymaj nas trochę w niepewności co się wydarzy w domu państwa T.:) Przecież nie piszesz na zamówienie, na termin - weny nie można poganiać, bo się obrazi, strzeli focha i pójdzie do kogo innego:) Pisz sobie spokojnie jak Ci serce dyktuje, a my poczekamy... poczytamy co innego: swojego bądź cudzego.
Zbyt wiele bardzo dobrych książek czytałam i dlatego zawsze się waham, kiedy daję komuś coś swojego autorstwa.
UsuńMam podobne do Richarda wrażenie, że nie jedtem dość dobra. Oboje do czegoś dążymy; ja do kształcenia umiejętności literackich, a on aktorskich.
Animka
Gdyby ktoś miał ochotę, to kolejny fragment fanfiku już jest na Wattpadzie :) Jest to część przedostatnia :) W przyszłym tygodniu będzie finał :)
Usuńhttps://www.wattpad.com/myworks/65337739/write/233507029
Animka
Jeszcze raz dziękuję za linki Animko :* Naprawdę ucieszyłam się, że kontynuujesz swoje opowiadanie. Nie będę pisać co dana postać powinna zrobić a czego nie, bo to Twoje opowiadanie i to Ty wiesz najlepiej dokąd ono ma nas zaprowadzić, choć nie ukrywam ( po przeczytaniu drugiej części),że nie sądziłam iż bardziej przy Johnie będzie Fanny niż Margaretka. A po przeczytaniu trzeciej wciąż mnie zastanawia ta zbyt mocna jak na mój gust więź między Johnem a jego matką. Ale z niecierpliwością czekam na dalsze losy Johna, bo sądzę to on jest osią Twojego opowiadania.
UsuńMyślę, Aniu, że ta mocna więź miedzy Johnem a matką wynika z faktu, że do tej pory ona go nigdy nie zawodziła i może na niej polegać.
UsuńMargaret odsunęła się od Johna i pozostawiła go samemu sobie, gdy utracili dziecko, a po powrocie z Londynu liczyła, że on jej po prostu wybaczy. Bez wyjaśnień, bez przeprosin. Myślę, że on ma już dość takiego jednostronnego układu i oczekuje od Margaret większej dojrzałości i bardziej odpowiedzialnego traktowania obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa.
Może się jeszcze pogodzą :) Dużo od Margaret zależy w tej sytuacji, bo nie wystarczy tak po prostu być, trzeba jeszcze umieć okazać oparcie tej drugiej osobie.
Animka
Oczywiście, że John mógł zawsze liczyć na swoją matkę, ale podążając za swoim sercem, początkowo wbrew swojej matce, później przy jej chłodnej aprobacie, wybierając Margaret postawił swoją przyszłą żonę na pierwszym miejscu.
UsuńI ten brak zarówno chęci porozumienia jak również dojrzałości Margaret najbardziej mi zgrzyta. Bo nie kto inny jak właśnie ona nie miała problemów z wypowiadaniem tego co myśli, nawet jeśli było to dość niepopularne ( że przypomnę tylko kolację u Thorntonów). Poza tym, to właśnie ona będąc jeszcze w Helstone pomagała innym. Robiła to też podczas strajków, czym naraziła się na krytykę ze strony matki Johna. Nie kto inny jak ona okazała swoją troskę o Johna jak tylko dowiedziała się, że pan Thornton stracił przędzalnie, składając mu biznesową propozycję (pomijam fakt, że niejako w bonusie John dostał również jej serce). Zatem nie była obojętna na ból i cierpienie innych, więc jak mogła być obojętną na cierpienie człowieka, którego tak mocno pokochała? Być może jej własny ból zmącił obraz bólu Johna, ale tego nie wiem, bo o tym nie piszesz.
Ale bez względu na to czy chcesz pogodzić Johna z Margaret mogę powiedzieć, że zaciekawiłaś mnie swoim spojrzeniem na tych bohaterów, więc z pewnością będę czytać dalej.:-)
Margaret była bardzo młoda i podejrzewam, że miała depresję. Niektóre rzeczy działy się poza jej świadomością. Ona nie negowała cierpienia swego męża, ona jakby kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, co on czuje. Skupiła się na sobie i swoim bólu.
UsuńZresztą, John nie okazywał tego, co go trapiło, miał też wiele zajęć, które musiały być wykonane, niezależnie od osobistego dramatu.
Animka
Rozumiem Twoje spojrzenie Animko. :-) I naprawdę czekam co będzie dalej. :-)
UsuńO Jezu, Jezu! Źle się dzieje w domu Państwa Thornton! Jak bardzo się od siebie oddalili, zamknęli przed sobą swoje serca, ukrywają ból i udają, że wszystko jest w porządku. Oj, Margaret, ciebie winię bardziej - przecież znasz Johna i wiesz, że po śmierci waszej córeczki cierpiał nie mniej niż ty, tym bardziej, że utracił wtedy i ciebie, a swoim wyjazdem do Londynu dopełniłaś czarę goryczy. Dlaczego nie oburzyłaś się na jego słowa, że nie myślał, że zdecydujesz się na wcześniejszy powrót do domu? Przecież mógł zginąć, kobieto!I co wtedy? Jeszcze bardziej zacięłabyś się w swym bólu i obojętności? Nie spodziewałam się, że rola męczennicy ci odpowiada. Otrząśnij się, bo stracisz wspaniałego człowieka i oboje do końca życia będziecie nieszczęśliwi. To ty musisz wyciągnąć rękę i przekonać Johna, że ci na nim zależy, że wciąż go kochasz i chcesz z nim być. To ty musisz się przedrzeć przez mur, który wokół siebie zbudował.
UsuńTyle w temacie pouczenia dla Margaret:) Ciebie, Animko, pouczać nie mam zamiaru, bo mimo że trudno mi uwierzyć, że Margaret i John potrafią być dla siebie tacy obcy, to piszesz tak, że wszystko wydaje się możliwe. Jest w tym sens, logika, a że umysł ludzki, emocje i reakcje są czasem nie do przewidzenia, to nie można powiedzieć, że taki obrót spraw jest nierealny. Bo jest. Mimo że ja wierzę, iż Thorntonowie od sceny peronowej żyli długo i szczęśliwie, i nic nigdy nie zmąciło ich miłości:) Niepoprawna romantyczka ze mnie, wiem. Pomysł z małą znajdką doskonały i mam nadzieję, że to maleństwo nigdy żadnego przytułku na oczy nie zobaczy. Podkreślenie więzi z matką bardzo mi się podoba - może po części dlatego, że lubię tę kobietę. Zresztą, w serialu ten wątek też był mocno wyeksponowany. Przyznam, że zaskoczyłaś mnie takim obrotem spraw, i o to chyba właśnie chodzi, żeby czytelnikowi nie wydawało się, że już wie, czy też się domyśla, jak się historia potoczy.
Szacun za język, styl i pomysł. Z lękiem zasiądę do lektury ostatniej części. Na wszelki wypadek będę miała pod ręką coś na znieczulenie:)Nie wiem jak to robisz, ale mimo tego, że wizja nieszczęśliwego (znowu) Johna T. jest dla mnie trudna do zaakceptowania, to, kurczę, bardzo mi się Twój fanfik podoba. Pierwsza część mnie zdołowała, a ciąg dalszy, mimo że wcale nie rozkoszny, to już jakoś mnie tak nie dołuje. Nie wiem, czy nie zmienię zdania po finale historii, ale mam nadzieję, że nie trzeba będzie uciekać się do metod stosowanych przez bohaterkę "Misery", żeby ujrzeć szczęśliwy uśmiech na twarzy Johna T.:)
Droga Tony, ja uwielbiam panią Thornton :) A w serialu Sinead O'Connor otarła się po prostu o mistrzostwo gry aktorskiej. Kiedy piszę mam przed oczami tę surową postać i jej spojrzenie, które było tak zimne, gdy patrzyła na Margaret, ale tak ciepłe i pełne miłości, gdy patrzyła na swojego syna... Piękne.
UsuńHannah dlatego jest tak chłodna dla Margaret, bo ona zraniła jedyną osobę, na której pani Thornton zależy, i którą kocha zupełnie bezwarunkowo. Fanny pomijam celowo. Wybitnie "nieudane" dziecko :P
Ktoś tu się zaczytuje Stephenem Kingiem z tego, co widzę :) Może nie będzie źle. Może John się jeszcze pozbiera :)
Myślę intensywnie nad fanfikiem o Johnie S., ale jeden juz tutaj był i nie chcę innym wchodzić w paradę :)
Pozdrawiam cieplutko.
Animka
Wspólne sceny matki i syna należą do moich ulubionych w serialu - tym bardziej, że i Rysiek był w nich doskonały. Z całego serca życzę mu współpracy z aktorami takiej klasy. Więź Johna z matką była wyjątkowo silna, ale nie postrzegam p. Tornton jako toksycznej, zaborczej mamusi - chciała, żeby jej syn był szczęśliwy i bała się, że Margaret szczęścia dać mu nie potrafi. Uwielbiam scenę spotkania p.Thornton z Margaret w pustej fabryce - na moment tylko okazała słabość, ból w jej głosie jest wręcz namacalny - piękna scena. Widzę, że Sinead automatycznie kojarzy Ci się z O'Connor:) Fanny jest z zupełnie innej bajki - trudno uwierzyć, że oboje z Johnem mają tych samych rodziców.
UsuńO nie, nie! Horrory to nie dla mnie - znam tylko "Misery", i to tylko z ekranu.
Pisanie o postaci, o której już ktoś napisał wcale nie jest wchodzeniem w paradę - po prostu przedstawia się swoją wersję. Poza tym, ja osobiście nie postrzegam fanika, który był na blogu za fanfik o Johnie S. - ktoś się pod niego bezczelnie podszywał - przecież John nie był infantylnym idiotą. Kto, jak kto, ale John S. zasługuje na szczęście i porządną historię, więc myśl intensywnie dalej i ubierz myśli w słowa.
O litości! Serio napisałam O'Connor?! To dlatego, że nie tak dawno słuchałam jej piosenki.
UsuńCusack :D
Animka
Tylko dwa zdania ode mnie. Tony, jestem w stanie zrozumieć dyskusję tutaj na temat fanfika Animki, bo i ja cieszę się, że Animka zdecydowała się podzielić się swoim opowiadaniem, ale daruj sobie proszę wycieczki do zamieszczanych tutaj fanfików, zwłaszcza że sprawa jest zamknięta a Ciebie wówczas tu nie było. No chyba, że byłaś lecz pod innym nickiem.
UsuńTo wszystko jest dość trudne. Nie ma małżeństw, które nie miałyby jakiś problemów i gorszych chwil. Zwłaszcza, kiedy ludzie znajdują się w nowej, ekstremalnej sytuacji. Ciężko przewidzieć, jak się wtedy zachowają. To wcale nie znaczy, że przestali się kochać, po prostu gdzieś im się ta miłość zagubiła. W tym przypadku miłość stłumiły inne emocje, bardzo silne, które ostatnio towarzyszyły państwu Thornton. A po takich wydarzeniach nie jest łatwo tak po prostu żyć dalej jak gdyby nigdy nic. Oni muszą to teraz posklejać do kupy, nauczyć się znowu ze sobą rozmawiać. Margaret moim zdaniem popełniła błąd wyjeżdżając. Świetnie rozumiem, że chciała uciec przed współczuciem i domem pełnym cierpienia, ale powinna była zdawać sobie sprawę, że rozstanie w takim momencie nie przysłuży się jej relacji z Johnem. Kiedy ludzie się rozstają nie wyjaśniając sobie wszystkiego, to powstaje niezręczna sytuacja, w której ciężko wrócić do początku i ciężko ruszyć dalej. Pewna mądrzejsza ode mnie osoba słusznie zauważyła jednak, że pomysł wyjazdu podsunęła Hannah. Cóż, sądzę, że pani Thornton (wiem, że teraz są dwie, ale ja jednak będę tak nazywać tylko starszą z nich ;)) złych intencji nie miała, bo pomimo niechęci do synowej zawsze ma na uwadze dobro swego syna. Wydaje mi się, że Hannah chciała, aby Margaret nieco odpoczęła i wróciła trochę spokojniejsza. Niestety Margaret przedłużała pobyt w Londynie, co również uważam za jej błąd. Zatraciła się w swym cierpieniu, pozwoliła by ogarnęła ją rozpacz. W tym wszystkim całkiem zapomniała, że mężczyzna także ma prawo do cierpienia.
UsuńJohn ewidentnie ucieka przed problemami w pracę. Najwyraźniej żadne z małżonków nie potrafi rozpocząć rozmowy, znaleźć słów na zażegnanie kryzysu.
Dołączam do fanclubu Hannah Thornton :)
Dziękuję, Jeannette :) Nic dodać, nic ująć :D
UsuńBardzo trafna analiza sytuacji :)
Animka
Aniu, ja myślę, że fanfik to zawsze wizja indywidualna, więc nie oceniam cudzych pomysłów. Bohatera każdy widzi po swojemu. I każdy też pisze inaczej.
UsuńTony trochę poniosło, ale myślę, że to wynikało z Jej odmiennej wizji postaci od tej przedstawionej w fanfiku. Może jej słowa były trochę zbyt...hmm... szczere i wyszło jak wyszło.
Stało się, ale uszy do góry i nie martwimy się takimi rzeczami :)
Animka
Animko, ja doskonale wiem, że fanfik, fanart, wyszywanka ( bo i takie widziałam) czy cokolwiek innego twórczego to indywidualne spojrzenie autora, który ma do tego pełne prawo. I doceniam każdą taką twórczość. Doskonale wiem, że nie jest łatwo taką twórczością się podzielić, i to nie tylko ze względu na różne gusta odbiorców. Myślę jednak, że Tony pisząc to co napisała wyżej doskonale wiedziała co chciała napisać i nie sądzę aby chodziło jej tu o szczerość, jak to ładnie nazwałaś. Dla mnie Tony swoją wypowiedzią mocno otarła się o naruszenie panującej tu zasady.
UsuńI tak, masz rację nie zaprzątajmy sobie tym głowy, wszak obiecałam sobie, że nie pozwolę sobie psuć mojej RAdości. :-)
Rozumiem :) Ja z tamtym fanfikiem zapoznałam się dość pobieżnie. Nie wpisywal się w moje gusta literackie, ale to nie zbrodnia. Innym się podobał, więc Autorka miała swoją publiczność i admiratorow:)
UsuńBardzo się staram, aby nikogo tutaj nie urazić. Rozumiem Ciebie i Twoją reakcję na wypowiedź Tony.
Tony też polubiłam za Jej analizy i recenzję fanfika, więc pozwólcie, że zajmę miejsce po środku.
Serdeczności
Animka
Animko, nie poniosło mnie, tylko odruchowo, szczerze i wprost napisałam co myślę.
UsuńSzczerze, Aniu, i o nic innego mi nie chodziło. Jeśli kogoś uraziłam, to przepraszam, nie miałam takiego zamiaru. To, że się na blogu nie pisze, to nie znaczy, że się go nie czyta. Ale masz rację, do spraw zamkniętych nie ma co wracać. I zapewniam Cię, że zarówno RA, jak i Ciebie, i wszystkie pozostałe blogowiczki darzę szacunkiem, tak jak i wszystkich innych ludzi, bo tak mnie wychowano po prostu. I czy się z kimś zgadzam, czy nie, to na mój szacunek nie wpływa. Nie zamierzałam też psuć Twojej RAdości - sama przez to przeszłam i wiem jakie to przykre. Może i jestem popędliwa, ale na pewno nie wredna i nie czerpię przyjemności z dokuczania ludziom. Pozdrawiam. Szczerze i bez podtekstów.
Nie wątpię w szczerość Twoich intencji, Tony. I mam nadzieję, że nadal będę mogła liczyć na Twoje mądre podsumowania fragmentów fanfiku :) Jesteś bardzo spostrzegawcza :)
UsuńAni życzę spokoju i jak najwięcej RAdosci :)
Animka
Dziękuję Animko:) Oczywiście, że będziesz mogła - chociaż nie wiem, czy takie one znowu mądre. Na pewno dyktowane emocjami, jakie wzbudza we mnie Twoja wizja przyszłości Johna i Margaret. Mądrze, spostrzegawczo i z wyczuciem, to napisała Jeannette. I z wielkim zrozumieniem dla całej trójki bohaterów.
UsuńCiekawe, co Rysiu powiedziałby na taki ciąg dalszy losów swego bohatera. Lubi odgrywać sceny szarpiące serce, więc miałby pole do popisu. A jakież piękne sceny z matką mogłyby być. Ech!
I oczywiście, o ile Ania nie będzie miała nic przeciwko umieszczeniu recenzji na blogu.
UsuńMoja przygoda z państwem Thornton dobiegła końca :) Jeśli macie ochotę na lekturkę z okazji poniedziałku, zapraszam :)
Usuńhttps://www.wattpad.com/234752440-od-p%C3%B3%C5%82nocy-do-%C5%9Bwitu-po-burzy
Hm, miałam w zasadzie napisać, że mi się podoba, a wyszła mi jakaś pseudoanaliza ;). Poniosło mnie :D
UsuńCo do ostatniej części - ciężko stwierdzić, czy John właściwie postąpił oddając dziecko. Bardziej skłaniam się do opinii, że jednak tak. Być może znaleziony noworodek wypełniłby pustkę po utraconej córce, ale nie wydaje mi się. Nie można zastępować człowieka innym człowiekiem. Ból po stracie dziecka jest chyba zbyt świeży i oboje, John i Margaret, powinni najpierw się z nim uporać, jak również naprawić swoje relacje, a dopiero później próbować na nowo zakładać rodzinę. Za to pojawienie się tego dziecka sprawiło, że coś drgnęło, ruszyło do przodu. Margaret otrząsnęła się z rozpaczy, czego dowody mamy w kolejnych scenach. To dekorowanie sypialni kwiatami jest całkiem ładną przenośnią dla wprowadzania do życia świeżości, kolorów, zapachów, radości.
"Za oknem z pochmurnego nieba począł padać deszcz. A w oczach pana Thorntona po raz pierwszy od wielu, wielu dni rozbłysło słońce." - bardzo ładne zakończenie :)
Wizja lamentującej Margaret jakoś zupełnie mnie nie przekonała. I kolejna rzecz, która mi się nie podobała - dialog Thorntona z matką. Zbyt przegadany, im zwykle wystarczało kilka zdawkowych słów, aby się porozumieć. Z tych dwóch powodów uważam ten odcinek za najsłabszy. Pierwsza część jest zaś bezkonkurencyjna i to chyba najlepsze, co czytałam o RApostaciach. Cały zaś fanfik jest w zdecydowanej czołówce twórczości fanów Ryśka (obok dwóch innych opowiadań), ze względu na świetnie oddany klimat i mądre prowadzenie akcji.
Dziękuję za miłe słowa :) I za konstruktywną krytykę :)
UsuńCo do dziecka - to była całkowicie obca dla nich istota, więc nie mieli czasu ani okazji, aby nawiązać z nim jakąkolwiek więź.
Animka
Animko, oczywiście, że każdy ma swoje gusta i pewne rzeczy się jednemu podobają a innemu nie, i to nie jest żadną zbrodnią to jest wręcz prawem każdego. Jednak sądzę, że o wiele uczciwiej byłoby gdyby ktoś po zapoznaniu się z zamieszczonymi fanfikami miał jakieś uwagi czy negatywne niedomówienia czy to pozytywne wrażenia aby napisał to do Autorki pod daną publikacją czy mailowo do niej. Myślę, że jako autorka opowiadania zrozumiesz mój punkt widzenia.
UsuńBardzo Ci dziękuję za to, że szanujesz tu Wszystkich, że liczysz się z ich zdaniem i odczuciami. :-) Ale prawdę mówiąc ja nie uważam aby były tu jakieś strony. Jest tylko jedna, czyli RAdowanie się tym co robi RA jak również w miarę możliwości ( zachowując szacunek dla niego) również i nim samym oraz wszystkimi wartościami dodatnimi z tego płynącymi.
Dziękuję za życzenia :*
Jak również dziękuję za linka do ostatniej części Twojego opowiadania. Ucieszyło mnie, że Margaret jak i John mają szansę na szczęście, na wspólne szczęście dodam. :-) Troszkę brakowało mi przedstawienia ich wewnętrznej drogi jaką oni musieli przejść, aby jedno chciało wybaczenia a drugie chciało wybaczyć. Ale całość ma swój klimat i to jest najważniejsze.
Tony, dziękuję że nie masz zamiaru psuć mojej RAdości, to już coś. :-) Skoro twierdzisz, że chodziło Ci o tylko o szczerość to mnie nie pozostaje nic innego jak Ci uwierzyć. I zdaję sobie sprawę z tego, że sporo jest „zaglądaczy”, którzy czytają sobie to i owo którzy nie chcą/nie potrafią/nie mają odwagi zostawić komentarza. I nie ma nic w tym złego. Ale tak jak napisałam wyżej Animce, jeśli ma się jakieś uwagi na taki bądź inny temat ładniej byłoby gdyby powiedziało się to wprost a nie ‘po kątach’ i to po dość długim czasie.
UsuńDziękuję, Aniu :)
UsuńWiesz, ja bardziej wzoruje się na książce niż na serialu, a E. Gaskell też pewne rzeczy pozostawia wyobraźni czytelnika. Ja np. do tej pory nie wiem, kiedy Margaret tak naprawdę pokochała pana Thorntona :)
Jest określona sytuacja, gdy jest jakby "po fakcie". Mnie się to bardzo podoba, bo ja przemyślenia Margaret mogłam w tej sytuacji rozegrać w swojej głowie :)
Ogólnie, romantyzm to moja ulubiona epoka literacka :) Styl pisania był wtedy taki barwny i opisowy :)
Jak czytam charakterystykę postaci Thorntona to stoi mi jak żywy przed oczami.
Animka
To chyba czytałyśmy dwie różne powieści pani Gaskell pod tym samym tytułem. ;-) Bo jak dla mnie ona bardzo pięknie opisała co się działo w głowach bohaterów, zarówno to co czuł pan Thornton ( tu szczególny mój podziw dla niej) jak również i Margaretka. Trudno określić kiedy panna Hale zaczęła czuć cos więcej do Johna ale w pewnym momencie ( nie wiedzieć dlac zego ;-)) bardzo zależało jej na tym aby pan Bell zdradził panu Thorntonowi tajemnicę dotyczącą jej brata Fredericka. Zależało jej na jego dobrej opinii o niej. I muszę przyznać, że Twój fanfik bardziej przypominał mi serialowe ( nie dosłownie) /filmowe sceny
UsuńChodzi mi tylko o to, że pan Thornton jest lepiej napisaną postacią. U niego i początek uczucia jest znany i każdy kolejny etap także.
UsuńMargaret (wybaczcie, drogie koleżanki)jest mniej wyrazista (w moim odczuciu).
Co do fanfika to ja nie ucieknę od swojej tożsamości kulturowej i czasów, w których żyję, więc nawet w 1/100 pani Gaskell nie dorównam w opisywaniu rzeczywistości :) Serial też został przystosowany do realiów współczesnych i dlatego bardziej moja pisanina pokrywa się z nim niż z książką :)
Dziękuję za wszystkie uwagi, Aniu :*
Pozdrawiam cieplutko :))
Animka
Rozumiem Animko, i mam nadzieję że wszystkie przeczytane tu uwagi nie zniechęcą Cię do dalszego pisania.
UsuńRównież gorąco pozdrawiam. :-)
Nigdy nie traktuję krytyki, jeśli jest konstruktywna, jako czegoś negatywnego. Każdy ma prawo do własnych odczuć i opinii. I powinien o nich pisać. Autor, który oczekuje samych pochwał nie powinien publikować.
UsuńMusiałabym mieć ego wywindowane bardzo wysoko, żeby obruszać się tylko dlatego, że ktoś mi opisał swoje odczucia po lekturze :) To nie w moim stylu.
Wszystkie uwagi biorę sobie głęboko do serca :)
A czy coś nowego powstanie? Nie wiem. Może już coś autorskiego zupełnie :)
Pozdrawiam :)
Animka
Cieszę się Animko, że krytyka nie zniechęci Cię do pisania.:-) Trzymam kciuki za kolejne Twoje projekty.
UsuńRównież gorąco pozdrawiam. :-)
Mimo że za oknem zima,to ostatnie Ryśkowe zdjęcia ocieplają moje serducho są one na profilu FB Richard Armitage duże i wyraźne.On jest taki słodki.
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/richardarmitageDE/photos/pcb.1731442160432097/1731442077098772/?type=3&theater
Zazdroszczę Ci tej zimy Jolu. :-) Dzięki za linka :-*
UsuńPrzyznam, że w każdej części mnie zaskakujesz, Animko - co bardzo mi się podoba:) Już, już widziałam Margaret tulącą małą znajdkę, a tu masz - nic z tego. Ale nie ubolewam nad tym, bo zgadzam się z Jeannette, że John i Margaret wpierw muszą odnaleźć się na nowo, odbyć żałobę po córeczce - tym razem wspólnie, pożegnać się z nią, żeby móc znowu być rodzicami. Potrzebują trochę czasu dla siebie.
OdpowiedzUsuńRozumiem, Animko, że Ty dobra i spolegliwa kobieta jesteś, ale czy nie mogłabym w Twoim imieniu, wirtualnie lekko warknąć na Jeannette?:) Jaki "zbyt przegadany dialog"? To jest "kilka słów" tyle że nie zdawkowych, ale i sytuacja była wyjątkowa - oboje byli poruszeni. Pani Thotnton może za Margaret nie przepadać, ale obojętna na ból matki po stracie dziecka nie jest.
Wprawdzie zdecydowanie nie należę do fanclubu Margaret, ale naprawdę było mi jej żal - co, biedna, musiała czuć, słysząc płacz dziecka w nocy... tym bardziej, że od powrotu z Londynu tak źle się wszystko układało.
Jako że to ostatnia część, to nie mogę ponownie nie wyrazić uznania dla słownictwa, stylu i klimatu zgodnych z epoką - to trudne zadanie. W Twoim tekście nie czuć sztuczności - opisy, dialogi są naturalne, swobodne.
A to mnie urzekło:
"Był tak poruszony jej stanem, że serce, które wcześniej biło mu z nagłej trwogi bardzo niespokojnie, teraz zdawało się zatrzymywać i niemal zupełnie milknąć w jego piersi. Czuł dziwną pustkę, jakby i on teraz mierzył się z czymś ponad siły, jakby i jemu nagle brakło mocy do dalszych zmagań."
Piękny fragment.
Dziękuję za wspomnienie Nicholasa - do jego fanclubu zdecydowanie należę:)
Reasumując: piękna, interesująca historia świetnie opowiedziana. Jako że przez Ciebie/dzięki Tobie założyłam sobie konto na Wattpadzie, to mam nadzieję, że będę miała szanse przeczytać więcej historii Twojego autorstwa:) Oczywiście, o dowolnej tematyce czy postaci, ale gdyby przypadkiem był to John Standring, to byłabym wniebowzięta:)
Dziękuję Animko:)
Kochana Tony, naprawdę się wzruszyłam, nigdy i od nikogo nie usłyszałam tak wielu miłych słów na temat mojej "radosnej twórczości" :)
UsuńFanfiki to dosyć specyficzny rodzaj literacki, bo posługują się postaciami, które ktoś kiedyś stworzył, poświęcając czas, energię i dużo serca, stąd też z szacunku do Autora trzeba postarać się napisać coś naprawdę dobrego :)
Dam znać, jeśli coś mi się uda napisać.
Serdecznie pozdrawiam
Animka
Dlaczego miałabym nie chwalić, skoro bardzo mi się podobało? Twoja "twórczość radosna" dostarcza pozytywnych emocji, wzrusza, pobudza wyobraźnię - i po prostu dobrze, z przyjemnością się czyta. Pierwsza część mnie zdołowała, i to bardzo, ale potem ujrzałam światełko w tunelu - poza tym, wierzę w Johna i Margaret:) Skoro, mimo tylu trudności i komplikacji udało im się odnaleźć miłość, to chyba nie po to, żeby ją zaprzepaścić. Szkoda, że w życiu nie zawsze się to udaje.
UsuńSłuszne spostrzeżenie - nie można "niszczyć" postaci. Można tworzyć alternatywną wersję wydarzeń, ale nie wypaczać osobowość bohatera.
Ja uważam, że naprawdę się postarałaś:) Nie wiem, co powiedziałaby pani Gaskell, ale moim zdaniem zdecydowanie uszanowałaś jej wizję postaci.
Rączki zacieram i czekam na nowe teksty.
Dobrze, Tony :) Będę się starała coś wrzucić na Wattpada od czasu do czasu. Przynajmniej jedno wyświetlenie mam gwarantowane :))
UsuńJak byłam mała chciałam zostać pisarką; teraz już o tym nie myślę, ale dla rozrywki czasami coś skrobnę :)
Mam nadzieję, ze pani Gaskell nie miałaby do mnie żalu o to, że trochę jej bohaterów "przeczołgałam"; to wszystko w imię sentencji: "prawdziwa miłość wszystko zwycięża" :)
Moje ulubione postaci w "N&S" to Hannah Thornton, John T. i Nicholas Higgins, więc tutaj nam się gusta pokrywają :)
Animka
Na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno - jeśli pisarka w Tobie "siedzi", to rozbudzona fanfikami może dorwać się do głosu:)
UsuńPani Gaskell sama nieźle swych bohaterów "przeczołgała" i nie pozwoliła im zbyt szybko szczęścia zaznać. Poza tym, myślę,że była mądrą kobietą i wiedziała, że życie to nie bajka.
Gdybym miała wybrać, czy wolę sceny Johna z matką, czy z Nicholasem, to miałabym niejaki problem, bo w obu przypadkach rozpływam się przy oglądaniu.
Możesz warczeć, Tony, a ja i tak uważam, że ten akurat dialog wyszedł średnio na jeża ;)
UsuńJa mimo wszystko wolę sceny z matką, bo Hannah jest u mnie na pierwszym miejscu :)
W związku z tym, że dyskusja na temat fanfika mocno się rozwinęła proszę aby dalszą dyskusję na ten temat kontynuować na Wattpadzie ( zwłaszcza, że aby przeczytać należy mieć konto zatem macie możliwość zostawiania tam komentarzy).
Usuń