Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood". screen Kate. |
Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecietutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC " Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
***
Poprzednia, dwudziesta szósta część tutaj.
-
Jak minęła noc? – zadowolony Guy zmierzał ku swej dawnej komnacie, którą
rozkazał poprzedniego dnia przygotować dla swojej ukochanej.
-
Spokojnie, panie. Lady Anastazja przespała w spokoju całą noc – strażnik
skłonił się nisko.
- A
mój syn? Płakał?
-
Nie, panie.
-
Wspaniale. Otwórz.
Strażnik
posłusznie uchylił wrota. Gisborne zajrzał do środka i uśmiechnął się sam do
siebie. Jego narzeczona i syn wyglądali przesłodko, śpiąc na wielkim łożu. Jak
mógł żyć bez nich do tej pory… Jak funkcjonował, nie widząc ich co rano tak
przytulonych? Serce mu rosło, kiedy wpatrywał się w nieskażoną troskami twarz
narzeczonej i lekki uśmiech syna. Po cichu podszedł do łoża, a wtedy Michaił
otworzył oczy. Przez chwilę wpatrywał się w przybysza ze zdziwieniem, ale nagle
wyciągnął do niego rączki i zakwilił. Guy nie zwykł zajmować się małymi
dziećmi, nie wiedział, jak go wziąć na ręce, jak trzymać, nie był pewien czy
nie zrobi mu krzywdy… Wsunął jednak dłonie pod jego plecy i najdelikatniej, jak
umiał, uniósł go, po czym przytulił do siebie. Ogarnęła go niespotykana błogość
i niesamowicie rozpierające uczucie radości. Syn objął jego szyję swoimi
maleńkimi rączkami i wtulił się w ramię ojca.
-
Mój synku – szepnął z niedowierzaniem Guy – Mój mały sir Michaił Gisborne…
Spojrzał
na niego z rozczuleniem. Chłopiec ziewnął i przeciągnął się, po czym obdarował
ojca uśmiechem. Gisborne ucałował syna.
-
Nauczę cię wszystkiego. Będziesz zwalczał takie szkodniki, jak Hood, będziesz
strzelał z łuku, walczył mieczem, będziesz kiedyś kimś wielkim. Będziesz tak
mądry i odważny, jak twoja mama, i tak silny i twardy jak ja.
Usłyszał
podniesione głosy na korytarzu. Ktoś krzyczał imię jego narzeczonej… Kto śmiał
zakłócać ich spokój o tak wczesnej porze? Musiał to osobiście sprawdzić.
Otworzył wrota i zobaczył rodziców Rusinki.
-
Gdzie moja córka? – krzyczał Wasilij – I mój wnuk!? Oddajcie mi ich!
Guy
ze złością zamknął drzwi i stanął naprzeciwko kupców. Matka Anastazji ruszyła
ku niemu, została jednak zatrzymana przez strażników.
-
Michaił, dziecko! – płakała – Oddaj mi go, szatanie!
-
Wasilij, uspokój swoją kobietę – warknął szeryf – Inaczej stracę cierpliwość!
-
Nie płacz, nic tym nie zdziałasz – westchnął kupiec, po czym podszedł do Guy’a
– Gdzie Anastazja? Oddaj nam córkę!
-
Dlaczego mam oddawać ci MOJE dziecko i MOJĄ narzeczoną? Upadłeś na głowę? Dość
już wycierpiałem, nie próbuj wyrywać ich ode mnie, bo gorzko tego pożałujesz.
-
Dlaczego to robisz?
-
Wasilij, słyszysz siebie? TO – wskazał na niepewnie rozglądającego się Michaiła
– TO moja jedyna rodzina. Mój syn, rozumiesz to? Moja krew. W imię czego
miałbym ci go oddawać? Żeby zginął w tym waszym zgniłym lesie, nie znając
ojca?! Nie pozwolę na takie życie dla jedynych osób na świecie, które kocham.
Przyjmij do wiadomości, że Anastazja i Michaił należą do mnie, tak jak i ja do
nich. Nic ani nikt nas już nigdy nie rozdzieli, rozumiesz to?
-
Czy Anastazja tego chce?
-
Anastazja mnie kocha! Myślisz, że przyszłaby tu, gdyby tego nie chciała?
Przecież nikt jej nie zmuszał. Sam byłem zdziwiony, widząc ją w Nottingham, ale
sama tego chciała. Widzisz? – uchylił lekko drzwi, by mogli ujrzeć śpiącą córkę
– Jest szczęśliwa i spokojna. Nie burz tego, bo poznasz mój gniew.
- To
nieprawda! Gdyby chciała do ciebie wrócić, powiedziałaby mi o tym!
- Po
co? – Guy uśmiechnął się kpiąco – Żebyś jej zabronił i może zamknął gdzieś za
kratami? Przecież sam mówiłeś mi, że nigdy na to nie pozwolisz.
-
Mam uwierzyć, że jest tu z własnej woli?
-
Wasilij, spójrz na swojego wnuka. Czy naprawdę wygląda, jakby cierpiał w
ramionach ojca? Widzisz łzy na jego twarzy? Michaił, idź do dziadka, proszę.
Gisborne
odwrócił syna w stronę Wasilija i zbliżył się do kupca, ale dziecko
niespodziewanie wtuliło się w jego ramię. Nie znał żadnego z tych mężczyzn, ale
wyglądało to tak, jakby czuł, że Guy jest jego ojcem i nie zrobi mu krzywdy.
Swą malutką rączką dotknął policzka Guy’a i zwrócił jego twarz w swoją stronę. Szeryf
uśmiechnął się ciepło i ucałował dziecko w czoło.
-
Nie oddam ci mojego syna, Wasilij – powiedział poważnie Guy – Tak jak i ty
nigdy nie oddałbyś dobrowolnie swojej córki. Ale teraz i ja ci jej nie oddam.
To moje jedyne szczęście na tym świecie, moja rodzina. W niedzielę Anastazja
zostanie moją żoną, pogódźcie się z tym. Przecież nie porywam jej daleko stąd,
będzie mieszkała jak dotąd w Nottingham. Czy kiedy służyła na zamku, zabraniałem
jej was widywać? Nie, Wasilij. Była jedyną służącą, która miała do tego prawo.
Teraz, kiedy będzie panią Nottingham, będzie mogła robić co jej się podoba. A
wy możecie zamieszkać w mieście, może nawet znajdzie się dla was komnata w
zamku. Jesteście rodzicami mojej ukochanej narzeczonej, naprawdę nie chcę was
skrzywdzić. Uwierzcie mi w końcu.
Nie
wiedzieli, co o tym myśleć. Z jednej strony brzmiał wiarygodnie, z drugiej
jednak aż nadto pamiętali te koszmarne 1,5 roku, jakie im zgotował, wyrzucając ich
córkę. Pamiętali też moment, kiedy porwał ją i inne dziewczęta do zamku, jak
więził ją, czyniąc swoją kochanką… Wasilij zdawał sobie jednak sprawę, że do
niczego Nastenki nie zmuszał. Córka wyznała mu kiedyś, że zakochała się w swym
panu i sama zapragnęła pójść do jego alkowy, być przy nim, by ratować sobie
tylko znanymi sposobami jego czarną duszę. Kupiec nie pochwalał tego, ale nie
mógł zmienić decyzji córki. Dostrzegał jednak, że Gisborne nie jest aż tak
zepsuty do szpiku kości, jak był dawny szeryf. Poniekąd rozumiał Anastazję,
która widziała w nim cząstkę światła, którą chciała rozniecić, by świeciło
mocniej. Sam fakt, że pozwalał Nastence, jako niewolnicy, odwiedzać rodziców,
był niespotykany, i pomimo świadomości, że jego córka jest tylko służącą i
kochanką Gisborne’a, zawsze dostrzegał szacunek w spojrzeniu rycerza, gdy
spoglądał na jego córkę. W jego gestach i ciepłym tonie głosu, gdy mówił do
niej, Wasilij wyczuwał czułość i troskę. Tak było dawniej. Teraz Guy twierdził,
że do szaleństwa kocha Anastazję... Czyżby ta długa rozłąka musiała być
konieczna, by tych dwoje w końcu odnalazło się i mogło być razem? By to, co
Anastazja robiła dla Guy’a, w końcu mogło zacząć wydawać plon?
-
Przysięgniesz mi, że nigdy nie będzie płakała z twojego powodu? – zapytał
przejęty kupiec.
-
Obym zginął z rąk Hooda, jeśli uroni choć łzę – zapewnił szeryf – Przysięgam,
że dam jej takie szczęście, na jakie tylko ona zasługuje. Nikt nie jest w
stanie uszczęśliwić jej tak, jak ja. Mogę dla niej rzucić wszystko, zostawić ten
zamek, miasto, funkcję jaką podarował mi książę Jan, mogę zrobić wszystko,
czego ode mnie zażąda. W tej chwili moje życie zależy tylko od niej.
Guy
wiedział, że nie będzie mu łatwo przekonać do siebie rodziców ukochanej, a
zależało mu na tym. Co mu przyjdzie ze szczęścia z nią, jeśli teściowie będą go
nienawidzić, a Anastazja będzie przez to cierpiała? Pragnął żyć z nimi w
zgodzie i wzajemnym szacunku, by choć trochę odrzucili uprzedzenia i dali mu
szansę. By wybaczyli mu to, co złego zrobił.
-
Sir Guy…
-
Daj spokój, Wasilij. Nie bawmy się w te uprzejmości. W końcu będziesz moim
teściem, a twoja córka od niedzieli będzie nazywać się lady Gisborne. Widzisz?
Sir Michaił już się cieszy – uśmiechnął się, gdy jego syn z radością poklepał
go po ramieniu – Niepotrzebna nam ta wrogość, chcę pokoju. Zależy mi na dobrych
relacjach z wami.
-
Kochanie…? – kupiec spojrzał na swoją żonę, która z pewną niechęcią kiwnęła w
końcu głową.
-
Jeśli skrzywdzisz Nastyę…
-
Nie zamierzam – uprzedził jej groźbę – Krzywdząc ją, skrzywdziłbym sam siebie.
Wasilij
uwierzył mu na słowo. Poczuł, jakby ciężki kamień spadał mu z serca.
- W
takim razie…
-
Nie mów już nic – przerwał kupcowi Gisborne – Chcecie pobawić się z wnukiem? Ja
muszę coś pilnie załatwić. Strażnik zaprowadzi was do sali, gdzie spokojnie
będziecie mogli spędzić z nim trochę czasu.
Ostrożnie
przekazał Michaiła w ramiona dziadka. Odchodząc, szepnął jednak straży by ani
na moment nie oddalali się i nie spuszczali z nich oka. Nie do końca ufał
jeszcze kupcom, obawiał się że mimo wszystko mogą porwać jego syna, a tego by
nie przeżył.
Poszedł
do Joan, by rozkazać rozpoczęcie przygotowań do wielkiego wesela. Posłał
również z wiadomością do królowej Eleonory, by powiadomić ją o swym
niewyobrażalnym szczęściu. Chciał dać Wasilijowi i jego żonie jeszcze trochę
czasu z wnukiem, poszedł więc do komnaty Anastazji. Usiadł obok niej i patrzył
na nią z miłością. Była piękniejsza niż kiedykolwiek. Zachwycała go
nieodmiennie i czuł, że nie wytrzyma długo, jeśli będzie mu się opierała. Tak bardzo
pragnął przytulić ją i pocałować… Tylko tyle.
Poruszyła
się niespokojnie. Wyciągnęła rękę i poczuła, że jest w łożu sama. Poderwała się
natychmiast, ze strachem rozglądając się dookoła.
-
Gdzie Michaił!? – krzyknęła – Gdzie moje dziecko!?
-
Kochanie, proszę, uspokój się…
-
Gdzie moje dziecko!? – powtórzyła – Co z nim zrobiłeś!?
-
Anastazjo! – chwycił ją za ramiona – Opamiętaj się! Jak mógłbym zrobić coś
własnemu synowi?
-
Już kiedyś próbowałeś porzucić swoje dziecko w lesie!
Twarz
Guy’a zastygła w grymasie złości połączonej z niedowierzaniem. Jak mogła tak
powiedzieć… Zabolało go to. Jedyna osoba, która kiedykolwiek widziała w nim
dobro, oskarżała go o tak podły czyn! Puścił ją i odsunął się. Rusinka pojęła,
że zraniła go swoimi słowami.
-
Boże, Guy, przepraszam – złapała go mocno za ręce – Wybacz, nie chciałam tego
powiedzieć. Guy, nie wiem co mnie opętało, nie powinnam była nigdy się tak do
ciebie odezwać.
-
Michaił jest z twoimi rodzicami – odparł chłodnym tonem – Nie potrafiłem im
odmówić.
-
Guy, wybaczysz mi? Nie chciałam cię zranić. Przestraszyłam się, kiedy
zobaczyłam że go nie ma. Uwierz, że przez cały rok, odkąd się urodził, nie
spuszczałam go z oka. Bałam się, że jeśli coś mu się stanie, zniknie mi sprzed
oczu nie tylko moje ukochane dziecko, ale też i jedyna pamiątka po tobie…
Przepraszam, wiem że nigdy byś tego nie zrobił.
Gisborne
dostrzegał, że Anastazja żałuje wypowiedzianych w emocjach i nerwach słów. Poza
tym… powiedziała przecież, że bała się stracić dziecko również ze względu na
wspomnienia o nim! Nie potrafił być zły. Dotknął jej policzka i uśmiechnął się
lekko.
-
Miałaś prawo tak pomyśleć. Ale ja się zmieniłem. Dzięki tobie i dla ciebie –
zbliżył się tak, że niemal stykali się twarzami – Nigdy nie skrzywdziłbym
żadnego z was, bo kocham i ciebie, i Michaiła.
-
Guy…
Widział,
że drżała. Że ostatkiem sił broni się przed zbliżeniem się do niego. Skorzystał
z tego i bardzo delikatnie musnął jej wargi. Odpowiedziała mu tym samym. Po
chwili pocałowała go pewniej, ale w tym momencie rozległ się hałas na
korytarzu. Guy próbował przytrzymać ją, ale ona odskoczyła zwinnie.
-
Wyjdź – powiedziała stanowczo – Chcę się ubrać.
-
Widziałem cię już nieraz nago, moja Nastenko – odparł – Nie wstydź się.
-
Chcę się ubrać i zobaczyć moich rodziców. Daj mi spokój.
- O
nie, moja piękna. Zobaczysz ich i co? Powiesz, że siłą cię tu trzymam? Że wcale
nie chciałaś, ale moje wojsko zaprowadziło cię do zamku?
- To
co mam powiedzieć, żebyś mi pozwolił!?
-
Powiesz im, że kochasz mnie tak mocno, że nie wyobrażałaś sobie nie wrócić do
mnie – mówił powoli i wyraźnie, w pokrętny sposób rozkoszując się widokiem
zdumionej i nieco rozzłoszczonej Rusinki – Że nie musiałem cię nawet o to
prosić. Przyszłaś do Nottingham, żeby mnie zobaczyć, a kiedy ja poprosiłem cię
o wybaczenie, dałaś mi je od razu. Ledwo dałem radę ich przekonać, nie niszcz
tego. Bo będę się na ciebie gniewał.
- I
co mi wtedy zrobisz?
-
Pomyślmy… Znam dużo metod temperowania bezczelnych dziewcząt. Mogę na przykład
wziąć cię wbrew twojej woli…
-
Nie zrobisz tego!
-
Oczywiście że nie, bo nawet jeśli będziesz udawać, że nie chcesz, to w głębi
duszy będziesz pragnąć bym wypełnił cię powoli, rozkosznie i…
-
Dość! – krzyknęła – Wygrałeś! Będę udawać przed ojcem i matką uległą,
szczęśliwą narzeczoną. Zadowolony?
-
Nie. Bo nie znoszę, kiedy jesteś uległa i bezwolna. Uwielbiam twój temperament,
kochanie.
-
Dlaczego nie uwielbiałeś go wtedy, gdy postawiłam się i odważyłam na wyznanie
prawdy o Marian? Jak mam ci teraz wierzyć? Tak nagle stałam się wiarygodna i
ważniejsza od tamtej żmii?
Guy
nie wiedział, co powiedzieć. Wstał i podszedł powoli do drzwi.
-
Strażnik zaprowadzi cię do rodziców – westchnął ciężko – Porozmawiamy później.
Wyszedł,
zły na siebie. Zaprzepaścił znowu okazję do rozmowy. Powinien był zostać,
skorzystać z tego, że byli sami, i przekonać ją jakoś… Chciał jej jednak dać
czas. Wierzył, że wszystko się ułoży.
Anastazji
wcale nie było trudno kłamać. W głębi duszy pragnęła powrotu do ramion Guy’a,
bardzo chciała by znowu byli szczęśliwi. By byli rodziną… Coś ją jednak nadal
powstrzymywało. Przy rodzicach jednak grała perfekcyjnie. Uwierzyli we
wszystko, co im mówiła, i dali jej swoje błogosławieństwo. Wasilij opowiadał
jej, jak czule i troskliwie Gisborne tulił swego syna, gdy Rusinka jeszcze
spała. Wzruszyła się. Nie spodziewała się, że Guy tak szybko pokocha małego
Michaiła. Może i ona powinna się przemóc…?
Pożegnała
rodziców około południa. Wraz z synem odprowadziła ich (oczywiście w asyście
kilku strażników) do głównej bramy. Była zła, że Guy wysyła wszędzie za nią
tych półgłówków. Przecież i tak by nie uciekła! Czuła się osaczona. Chciał, by
do niego wróciła, ale nie okazywał jej za grosz zaufania! Poczuła, że musi dać
upust swojej irytacji, kiedy ujrzała go na dziedzińcu, rozmawiającego z Alanem.
-
Sir Guy – skłoniła się teatralnie – Czy mogłabym prosić, panie, o odczepienie
paskudnego ogona?
-
Nastenko, o czym mówisz? – odwrócił się w jej stronę, zdumiony.
-
Myślę że nie potrzebuję ciągnąć za sobą połowy twego wojska, panie!
-
Moje słońce, to dla twojego bezpieczeństwa…
-
Bezpieczeństwa? Co może mnie tu jeszcze spotkać? Najgorsze już przeszłam, więc
przeżyję i brak ochrony za plecami! Pobito mnie tu, szykanowano, poniżano,
byłam zastraszana przez dawnego szeryfa, który posunął się do tego, by mnie
uderzyć, powiedz mi, panie, czy przewidujesz coś gorszego?
-
Jak to: uderzył cię!? – krzyknął Guy – Dlaczego mi nic nie powiedziałaś!?
- Co
byś zrobił? Zwróciłbyś mu uwagę? – zakpiła.
-
Zabiłbym tego śmiecia prędzej, niż zdążyłabyś mrugnąć! – warknął – Jak mogę cię
chronić, skoro nie mówisz mi wszystkiego?
-
Przed kim chcesz mnie chronić? Wydaje mi się, że teraz próbujesz osaczyć mnie,
żebym nigdzie nie uciekła! Przyjmij do wiadomości, że wcale tego nie planuję, i
racz odesłać tych głupców, bo mogę zmienić plany! Jeśli nadal chcesz mieć syna
przy sobie, każ im odejść, albo my odejdziemy. Ta zgraja idiotów nie jest w
stanie mi przeszkodzić.
Guy
był wściekły. Miał ogromną ochotę nakrzyczeć na nią, by przestała stawiać się i
rozkazywać, by w końcu zrozumiała, że pragnie tylko jej szczęścia. Ich
wspólnego szczęścia. Powstrzymał się jednak. Gestem nakazał żołnierzom, by
oddalili się od niej.
-
Alan! Zabierz mojego syna.
- Co
ty… - Anastazja mocniej przytrzymała Michaiła.
-
Alan jest jego wujem. Podaj mu dziecko – rozkazał Gisborne – Przestań się tak
zachowywać, wszyscy widzą…
-
Nie obchodzi mnie to! – krzyknęła, z niechęcią podając syna Alanowi, który
zabrał Michaiła do zamku – Wszyscy widzieli też, jak wyrzucałeś mnie stąd 1,5
roku temu! Jak twoi żołnierze kopali mnie, bili, jakie przekleństwa miotali w
moją stronę! Jeden z nich próbował mnie zgwałcić! Zaciągnął mnie w krzaki
gdzieś za miastem i…
-
Chryste… Nastya! – krzyknął Guy, przerażony tym, co słyszy – Gdybym wiedział…
Co ten potwór ci zrobił!?
-
Nic, Guy – odparła, ledwo panując nad łzami – Zmobilizowała mnie myśl o tobie,
nie chciałam cię zdradzić. Udało mi się go unieszkodliwić i uciekłam…
-
Poznałabyś go?
-
Nie. Nie pamiętam jego twarzy. Jedyne, co wiem, to że raniłam go w stopę jego
własnym mieczem. Wtedy uciekłam… Boże, to było okropne!
-
Nie wiem, co powiedzieć… Kochanie, czuję się wszystkiemu winien. Błagam, wybacz
mi! – Guy padł przed nią na kolana na środku dziedzińca – Gdyby nie ja, to
wszystko by cię nie spotkało…
-
Przestań. Wstań!
-
Nigdy nie przestanę błagać cię o wybaczenie, mogę całe życie chodzić za tobą na
kolanach. Anastazjo, nic nie zmaże moich win w stosunku do ciebie. Wszystko, co
cię złego spotkało, stało się z mojej przyczyny. Nie wiesz nawet, jak bardzo
żałuję…
-
Nie rób scen! – otarła łzy – Jesteś szeryfem, ludzie patrzą!
-
Niech patrzą! Do diabła, klęczę przed tobą wobec ludzi! – krzyknął, zirytowany
– A ty nie chcesz nawet spróbować mi wybaczyć! Nigdy przed nikim nie klękałem,
nawet przed królem! Nawet jego nie prosiłem o wybaczenie! Kobieto, twój upór
doprowadzi nas kiedyś do nieszczęścia!
Poderwał
się na równe nogi i pociągnął ją za sobą na zamkowe schody.
- Ty
– wskazał palcem na jednego z żołnierzy – Zwołaj tu CAŁE wojsko!
Mocno
trzymał Anastazję za przegub dłoni. Patrzył na nią twardo, podczas gdy zdumieni
żołnierze gromadzili się na dziedzińcu.
-
Wiesz, co zrobiłem z tym, który uderzył cię wtedy, kiedy kazałem cię wyrzucić?
– zapytał – Osobiście kazałem go powiesić. Patrzyłem, jak umiera.
Patrzyła
na niego pytającym wzrokiem. Nie rozumiała nic z tego, co się właśnie działo.
-
Widziałem wszystko przez okno – dodał – Mimo tego, że myślałem wtedy, że cię
nienawidzę, nie mogłem znieść myśli że jakiś śmieć podniósł na ciebie rękę. A
teraz dowiaduję się, że przez cały ten czas obok mnie był potwór, który chciał
zgwałcić moją kobietę.
-
Guy, co ty chcesz zrobić…
-
Alan!
Przyjaciel
przybiegł co sił, zostawiając Michaiła w rękach Joan. Ze zdziwieniem patrzył,
jak całe wojsko zbiera się na dziedzińcu, a Guy z Anastazją stoją na schodach.
O co mogło znowu chodzić? Pomyślał, że modli się tylko o odrobinę spokoju, bo
od dawna w Nottingham nie było ani jednego, normalnego dnia.
-
Każ tym nieudacznikom zdjąć buty – rozkazał – Jeśli którykolwiek z nich będzie
miał bliznę na stopie, masz go natychmiast przyprowadzić.
- O
co chodzi, Guy? – Alan był zszokowany tym niecodziennym pomysłem.
-
Nie pytaj, tylko rób, co każę.
Guy
w milczeniu obejmował Anastazję ramieniem. Rusinka domyślała się, co szeryf
miał na myśli, i była naprawdę przestraszona. Przybliżyła się do niego i
poczuła się o wiele lepiej, mając go tuż obok siebie. Prawie tak, jak dawniej…
Gisborne naprawdę z każdą chwilą coraz bardziej udowadniał jej swoje uczucia.
Nie miała już żadnych wątpliwości co do niego.
Nagle
Alan szarpnął jednego z żołnierzy za rękaw, wyciągając go na środek. Widać
było, że mężczyzna jest przerażony, jakby miał coś na sumieniu. Przyprowadził
go przed oblicze szeryfa, a ten mocniej objął swą ukochaną.
-
Anastazjo, poznajesz go? – zapytał łagodnie.
Patrzyła
w twarz swego niedoszłego oprawcy i przypomniała sobie ten moment. To był ten
mężczyzna… Rozpoznała go. Odwróciła wzrok i spojrzała ze strachem na Guy’a,
jakby bała się, że za chwilę spotka ją to samo, że żołnierz powtórzy to, co nie
udało mu się ostatnim razem.
-
Zabierz go ode mnie – szepnęła drżącym głosem – Boję się…
- To
on?
Kiwnęła
głową. Guy zareagował błyskawicznie, wyciągając swój lśniący miecz i wbijając
go w miejsce, gdzie żołnierz miał bliznę po ranie zadanej przez Rusinkę.
Rozległ się głośny krzyk. Gisborne wyjął ostrze i wbił je w drugą stopę
mężczyzny, po czym zamachnął się i przeciągnął nim po jego łydkach. Żołnierz
padł na ziemię z przeraźliwym okrzykiem. Spojrzenie szeryfa płonęło furią,
jakiej dawno już nie widziano. Przydusił mężczyznę butem do ziemi i już chciał
zakończyć jego żywot jednym ruchem, kiedy po raz kolejny od tego drastycznego
kroku powstrzymały go ręce ukochanej. Odwrócił się gwałtownie w jej stronę.
-
Anastazjo! Ten potwór próbował cię skrzywdzić!
-
Guy, jeśli mnie naprawdę kochasz, nie zabijesz go – poprosiła, łkając cicho –
Nie plam sobie rąk jego krwią.
-
Nastenko…
-
Kochasz mnie, Guy?
Nie
miał wątpliwości. Nie mógł zabić tego odrażającego potwora.
-
Kocham cię – opuścił miecz – Kocham cię, Anastazjo. Ale to monstrum musi
cierpieć.
Spojrzał
z obrzydzeniem na żołnierza, który kulił się z bólu.
-
Słuchajcie uważnie – krzyknął donośnie – Tak kończą ci, którzy ośmielą się
podnieść rękę na moją rodzinę. Ten śmieć usiłował skrzywdzić moją przyszłą
żonę. Nie zabiję go tylko z szacunku do jej wspaniałomyślnej decyzji, ale
jeszcze dziś spotka go kara.
Po
zebranych przebiegł szum zdumienia i przerażenia. Ciekawi byli, jaką karę
wymyślił szeryf.
-
Alan, zabierzcie to stąd – warknął – Chcę, żeby obciąć mu…
-
Guy! – Anastazja zakryła usta dłonią.
- I
tak stracił już resztki godności i nie można nazwać go mężczyzną. Obetnijcie mu
to, co mu pozostało. I nakarmcie głodne zwierzęta na jego oczach. Potem
wychłostać go i zamknąć w najgłębszym lochu.
Splunął
wprost na twarz żołnierza i zabrał Anastazję do zamku. Była roztrzęsiona. Guy
zaprowadził ją do jej komnaty, by odpoczęła, a służbie rozkazał przygotować dla
niej kąpiel i posiłek. Sam resztę dnia spędził, bawiąc się ze swym synem.
Anastazja po gorącej kąpieli i posiłku zasnęła, choć nie było jeszcze wieczora,
emocje jednak wyczerpały ją. Guy zaglądał do niej, by mieć pewność, że jest
bezpieczna i śpi spokojnie. W końcu podwoił liczbę wartowników, czuwających pod
jej drzwiami, i sam udał się na spoczynek, tuląc do piersi swoje dziecko.
***
Anastazja
dawno już nie obudziła się tak wypoczęta. Co prawda w pierwszym momencie znowu
przestraszyła się, że nie ma obok niej Michaiła, ale uspokoiła się szybko.
Pamiętała, jak czule pożegnał ją poprzedniego dnia Guy, obiecując, że zajmie
się dzieckiem. Nie oponowała, gdy przytulił ją i pocałował. Potrzebowała tego.
Tak naprawdę gdy wyszedł i zamknął za sobą wrota, poczuła, że pragnie, by z nią
został. Ale duma nie pozwoliła jej wybiec za nim i zawołać go.
Teraz
chciała go zobaczyć. Ubrała się i wyszła na korytarz. Czwórka wartujących tam
strażników skłoniła się jej nisko.
-
Miłego dnia, pani – odezwał się jeden z nich – Potrzebujesz czegoś?
-
Chcę zobaczyć się z szeryfem.
-
Pan jeszcze śpi, lady Anastazjo.
-
Chyba mam prawo pójść z rana do przyszłego męża, prawda?
Żołnierz
usłużnie wskazał jej kierunek i ustąpił. Anastazja była zadowolona. W końcu
była traktowana z szacunkiem, a przede wszystkim – nie śledzona. Nazbyt dobrze
pamiętała drogę do komnaty szeryfa, na szczęście tego dnia na jej końcu czekał
nie Vasey, a Gisborne. Uśmiechnęła się do siebie na myśl, że za chwilę ujrzy
dwóch swoich ukochanych mężczyzn obok siebie. Przystanęła na moment przed
komnatą, nabrała powietrza i po cichu weszła do środka. To był najpiękniejszy
na świecie widok. Michaił smacznie spał na brzuchu swego ojca, pewnie trzymany
przez niego obiema rękoma. Guy wyglądał pięknie niczym anioł, z czarnymi
włosami rozrzuconymi na poduszce.
-
Kocham was – szepnęła, gładząc obu po policzkach – Moje anioły…
Wstała
i bezszelestnie wyszła, nie chcąc zakłócać ich snu. Przechadzała się powoli po
korytarzach, rozglądając się uważnie. Niewiele się zmieniło odkąd… odkąd
odeszła. Tak, nie chciała już myśleć, że została wyrzucona. Odeszła. Ale teraz
wróciła i tego ranka poczuła, że wszystko zaczyna się układać. Guy kochał ją
bezgranicznie, zaplanował na niedzielę ślub, a po nim miała zostać panią tego
zamku. Panią Nottingham… Nie wierzyła w to nadal. Przecież jeszcze 1,5 roku
temu powiedział jej wprost, że nie zamieni lady Knighton na niewolnicę, że
pułkownik nie ożeni się ze służącą. Dlaczego więc teraz, piastując najwyższy
urząd w mieście, zmienił zdanie? Czyżby miłość była w stanie naruszać wszelkie
zasady? Aż tak bardzo ją kochał, że nie miało dla niego znaczenia, że ślub z
niewolnicą będzie skandalem? Zrozumiała, jak bardzo Guy zmienił się przez tę
długą rozłąkę i bardzo jej to imponowało, choć zdawała sobie sprawę, że to ona
była głównym powodem jego przemiany. W końcu osiągnęła to, o czym marzyła,
odkąd go poznała.
Idąc
w stronę kuchni, minęła grupę służących. Uśmiechnęła się do nich ciepło, choć poznała
te, które złorzeczyły jej przed opuszczeniem zamku. Patrzyły teraz na nią z
wyraźną niechęcią.
-
Mnie też miło was widzieć – powiedziała spokojnie – Jak widzicie, lady Marian
nie zmyła mi uśmiechu z twarzy, jak przepowiadałyście. To ja tu jestem, a nie
ona.
- I
co z tego? Będziesz teraz nosić głowę wysoko? – syknęła jedna z dziewcząt.
-
Nie mam twojego charakteru. Nie wymagam od ciebie szacunku do mnie, ale do
decyzji szeryfa. I do mojego syna.
-
Jasne! Będzie się teraz zasłaniać bękartem! Powiem ci jedno: każda z nas lada
dzień może dowiedzieć się, że spodziewa się dziecka szeryfa. Nadal będziesz
wtedy najważniejsza?
W
Rusince zagotowało się. Podeszła do bezczelnej służącej i uderzyła ją w twarz.
-
Nigdy nie nazywaj mojego syna bękartem – krzyknęła, rozzłoszczona – Jest
zrodzony z miłości. Wiesz, co to znaczy? Nie wiesz! Nie rozumiesz! Ale jeśli
nie rozumiesz tego, co ja mówię, to może zrozumiesz gniew szeryfa, kiedy dowie
się, że jego syna nazwałaś bękartem!
-
Pani! – jedna ze sług, Susan, wyszła przed szereg – Wybacz jej te podłe słowa.
Ona na pewno żałuje…
-
Znam ją za dobrze, wiem, co to za żmija! Godna następczyni nieodżałowanej Mary.
-
Pani, Joan na pewno ukarze ją za te słowa. Wybacz.
-
Jak ci na imię? – Anastazja nie przypominała sobie tej dziewki, musiał być w
zamku od niedawna.
-
Susan, pani.
-
Zaprowadź mnie do Joan.
Weszły
do kuchni, gdzie zarządczyni akurat odpoczywała po trudnej, porannej przeprawie
ze służbą. Ucieszyła się, widząc Rusinkę.
-
Anastazjo, jak spałaś?
-
Dobrze, dawno nie spałam tak spokojnie. Guy wziął Michaiła do swojej komnaty –
uśmiechnęła się, rozczulona – Wyglądali razem cudownie. Byłam u nich przed
chwilą.
-
Susan… Dokończ śniadanie dla szeryfa – poleciła służącej i usiadła z Rusinką
przy stole – Jak to jest między wami? Przepraszam, nie chcę być wścibska, ale…
-
Nie jesteś, Joan – Anastazja chwyciła zarządczynię za rękę – Powoli się na
powrót docieramy. To nie jest łatwe. Ale wczoraj… wczoraj Guy naprawdę
udowodnił mi, że mnie kocha.
-
Udowadniał nam to przez kilkanaście miesięcy. Nawet nie wiesz, co on tu
wyprawiał! Poruszał niemal niebo i ziemię, by cię odnaleźć.
-
Naprawdę?
-
Kochana, nigdy go takim nie widziałam. Jak Boga kocham!
-
Może przesadziłam, będąc dla niego tak niemiłą…
- A
gdzie tam – Joan machnęła ręką – Kubeł zimnej wody każdemu się przyda. Niech
wie, że o taką kobietę musi walczyć i starać się. Nic się nie przejmuj, powiedz
mi lepiej, czy czegoś ci nie trzeba.
-
Znasz mnie, wiesz, że nie lubię się skarżyć, ale ta…
-
Grace, pani – nieśmiało podpowiedziała Susan.
-
Dziękuję. Nie obchodzi mnie, co myśli na mój temat, co mówi, może mnie obrażać
do woli, ale kiedy dotyka mojego syna, nie mogę pozostać obojętną.
- Co
znowu zrobiła ta paskudna żmija!? – oburzyła się Joan.
-
Nazwała Michaiła bękartem. Patrząc mi prosto w oczy. Proszę, zrób coś, bo
następnym razem mogę nie wytrzymać.
- A
to podła wywłoka – syknęła Joan – Żaden problem, Anastazjo, sir Guy dowie się o
wszystkim.
-
Nie! Joan, nie musimy go w to mieszać. Wiesz, jaki jest nerwowy.
-
Grace obraziła syna szeryfa!
-
Nie mieszajmy w to Guy’a, proszę.
-
Dobrze. Myślę, że lady Isabella będzie osobą dość kompetentną, żeby móc
wyrzucić ją z zamku. Pomagała szeryfowi utrzymywać porządek na zamku podczas
twojej nieobecności.
-
Właśnie! Jeszcze nie widziałam się z Isabellą! Co u niej?
-
Jest szczęśliwa z sir Alanem. Wzięli ślub.
- To
cudownie! Coraz bardziej podoba mi się powrót tutaj. Tyle wspaniałych
wiadomości…
-
Lady Isabella chciała cię wczoraj odwiedzić, jednak już spałaś. Zapowiedziała,
że przyjdzie z samego rana dzisiaj.
-
Wspaniale. Joan, mogłabym przygotować śniadanie dla Guy’a i Michaiła?
-
Lady Anastazjo! – roześmiała się dobrotliwie zarządczyni – Przecież narzeczonej
szeryfa nie wypada! Śniadanie już się robi, nie martw się.
-
Dobrze, w takim razie pójdę do syna.
Weszła
do komnaty szeryfa w momencie, gdy ten budził się. Uśmiechnął się, szczęśliwy,
że ją widzi. Ucałował syna w czoło i ułożył go delikatnie na łożu, po czym
wstał i podszedł do Anastazji.
-
Witaj, słońce – próbował pocałować ją, ale ona odsunęła się.
-
Daj spokój.
-
Nastenko, kiedy w końcu moja kara się skończy?
-
Obawiam się, że dopiero, kiedy wszystkie twoje kochanki urodzą dzieci. Kiedy
dowiem się, ile Michaił będzie miał rodzeństwa!
-
Anastazja! O czym ty do diabła mówisz, jakie… Jakie kochanki!?
-
Te, z którymi zabawiałeś się przez ostatnie kilkanaście miesięcy! Dowiedziałam
się dziś, że połowa służby może być w ciąży!
-
Jakieś brednie – Gisborne roześmiał się w głos – Kto ci tego naopowiadał?
-
Czy to ważne? I żeby była jasność, nie mam pretensji, to twoje życie, twoje
kochanki, miałeś prawo jako… jak to mówiłeś? Jako mężczyzna miałeś prawo do
kochanek! A jako szeryf tym bardziej.
-
Jesteś piekielnie zazdrosna.
-
Nie pochlebiaj sobie. Zazdrosna o te… te…
-
Nastya, zamknij na chwilę swoje piękne usta i posłuchaj mnie. Ostatnią noc z
kobietą spędziłem 1,5 roku temu. I wiesz, kto był moją ostatnią kochanką?
-
Marian?
-
Nie, głupia kobieto – zirytował się – TY. Od ostatniej nocy z tobą nie tknąłem
żadnej innej. Rozumiesz? Byłem ci wierny jak pies.
Cofnęła
się o krok. Jak to… Od czasu rozstania Guy nie zapraszał do alkowy żadnej
służącej? Czekał cierpliwie na jej powrót… w czystości?
-
Zapytaj Joan. Zapytaj kogokolwiek chcesz. Kto nagadał ci tych bzdur?
-
Nieważne. To jest nieważne – szepnęła z niedowierzaniem – Guy, ja…
-
Co, Nastenko? – zbliżył się do niej – Co chcesz powiedzieć?
-
Boże, sama nie wiem…
-
Nie zdradziłem cię, nie potrafiłem. Czy teraz możesz uwierzyć mi, że cię
kocham?
Anastazja
wyciągnęła dłoń w jego kierunku. Chwycił ją czym prędzej i pocałował z
szacunkiem. Patrzyli na siebie w napięciu, kiedy nagle wrota z impetem
otworzyły się.
-
Wybaczcie, że przeszkadzam – do środka wpadł zdyszany Alan – W Locksley są
wojska księcia Jana.
-
Czego ta kanalia ode mnie chce! – krzyknął ze złością Gisborne – Kochanie,
czekaj na mnie. Wrócę.
Pocałował
ją prosto w usta i wybiegł wraz z Alanem. Anastazja, zdezorientowana, usiadła
na łożu przy swym synu. Zdała sobie sprawę, że być może ostatni raz widziała
Guy’a. Miała ogromne wyrzuty sumienia. A jeśli nie wróci…? Co z nią będzie,
jeśli Gisborne zginie? Padła na kolana i modliła się długo. Oby tylko
przyjechał cały i zdrowy… Wtedy nic już nie będzie się liczyć. Padnie mu w
ramiona i zapomni o wszystkim, co było złe.
Aktualizacja 09/09/2015, następna część tutaj.
Kate, twoje opowiadanka czyta się jednym tchem,ale się dziewczyno rozkręciłaś. Gratulqacje.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że zbliżamy się do szczęśliwego końca.
Guy przeszedł samego siebie w rozmowie z ojcem Anastazji. Świetne wszystkie dialogi.
Dziękuję Ci, Jolu, za czytanie, że przez cały czas jeszcze Ci się nie znudziło. Masz rację, koniec się zbliża ogromnymi krokami. A ja cieszę się, że spodobała Ci się rozmowa Guy'a z przyszłym teściem - mnie też się taki podoba, trochę stary, a trochę nowy Guy.
UsuńAleż Anastazja jest uparta!:) Guy, to naprawdę ... święty człowiek (nie wierzę, że to napisałam:) skoro ma do niej cierpliwość.
OdpowiedzUsuńKate, gratulacje! Sprawiłaś, że zaczęłam kibicować jemu a nie Rusince.:)
Ależ czy Anastazja jest nadal uparta? Przecież coraz bardziej ulega Guy'owi :) Fakt, że troszkę ją jeszcze trzyma, ale umówmy się - po tym, co ona przeszła, to co serwuje Guy'owi to pikuś. Dajmy jej czas, w końcu minęły dopiero ze 3 dni :)
UsuńUczepię się tego, że "troszkę jeszcze ją trzyma" - to dobrze wróży.:) Guy z pewnością nie był aniołem, ale czy półtora roku pokuty nie wystarczy?:)
UsuńWeźmy pod uwagę że jej przez półtora roku było znacznie trudniej - żyła ze świadomością że Guy ich nie chce i jest z Marianem, a dwie najbliższe jej osoby robiły jej wodę z mózgu. A tu jeszcze jakas wredna siksa na korytarzu jej wmawia że Guy sypiał że wszystkim co się rusza. Można się w tym pogubić :) Ale nie jest źle, przecież z nim rozmawia i stara się przełamać :)
UsuńEch co tu dużo mówić...Wspaniały odcinek :) cudo :)
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo, mam nadzieję że finałowy też spełni oczekiwania ;)
UsuńCo to za miłość? On jej nie szanuje, bierze ją do zamku wbrew jej woli pod eskortą żołnierzy, musi przekonywać, żeby powiedziała ojcu, że jest w zamku z własnej woli i jeszcze na wszelki wypadek trochę przy tym pogrozić. Ona nie mu nie ufa, nie ufa ojcu własnego dziecka, nie czuje się bezpiecznie i boi się o syna. To ma być miłość? To patologia, a nie miłość. Żadne z nich nie wie, czym jest miłość. W miłości zdarzają się różne chwile, ludzie popełniają głupstwa, ale miłość nigdy nie może prowadzić do braku szacunku, do chęci posiadania kogoś, do utraty zaufania. W miłości mogą latać talerze, ale obie strony są pewne, że ta druga nie trafi talerzem w nich, że ich nie skrzywdzi.
OdpowiedzUsuńWyznanie prawdy o Marian... Anastazja to jest jednak głupia. Kobiety są głupie. To jest taka sama sytuacja jak ze zdradą - kobieta chełpi się, że facet z nią zdradza żonę, a nie pomyśli, że kiedyś sama zostanie tą żoną. Czy to źle świadczy o Guy'u, że nie uwierzył służącej w oszczerstwa pod adresem swojej narzeczonej? A może Anastazja wolałaby, żeby teraz Guy również wierzył w słowa służek skierowane przeciw jego narzeczonej, czyli, no tak - przeciw Anastazji? Nie? No to czemu wtedy tego oczekiwała? Bo siedziała na innym stołku? Powinna się dobrze zastanowić, czy chce faceta, który wierzy w byle co, zamiast szanować swoją narzeczoną.
Hehe, chyba komuś sodóweczka do główki uderzyła. Prawda w oczy kole, co, Anastazjo? Bo prawda jest taka, że twoje dziecko jest bękartem i nim pozostanie. Dziecko spoza małżeńskiego łoża to bękart. Taka prawda. I nikogo nie obchodzi, czy dzieciak to efekt miłości czy czegoś innego. Ważne, że zrodzony w małżeństwie. A Michaił nie jest z prawego łoża i nigdy się takim nie stanie. Mater semper certa est, pater vero is est, quem nuptiae demonstrant - matka jest zawsze pewna, ojciec zaś jest ten, na kogo wskazuje małżeństwo - zrozumiano, Anastazjo?
Niewiele się spodziewam po kimś takim jak Anastazja, ale sądziłam, że jednak mimo wszystko będzie potrafiła być Panią na zamku. Nie potrafi, nie radzi sobie i na długo pozostanie tylko panią, ale nie Panią. Guy, wyślij ją na szybkie szkolenie przed ślubem, bo ona cię skompromituje w towarzystwie.
Anastazja wcale nie miała litości dla żołnierza, chciała zemsty i mogłaby przynajmniej nie udawać. Gdyby nie zależało jej na zemście, powstrzymałaby Guy'a od razu. Jeśli ja wiedziałam, co on zamierza zrobić, to i ona powinna, skoro tytułuje się jego narzeczoną.
Co?! Czyli zgwałcona kobieta zdradza swojego mężczyznę? Zdradza?! To może to jeszcze jest jej wina? Może facet powinien zostawić kobietę, jeśli została zgwałcona, bo przecież go zdradziła? Tak?! Słów mi brak. Mam tylko nadzieję, że nigdy żadna kobieta, która została zgwałcona nie przeczyta tego fanfiku. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co mogłaby poczuć, widząc, że ktoś myśli w taki sposób - że bycie zgwałconą to zdrada. W głowie się nie mieści.
Ochłoń, ogranicz jad w wypowiedziach i zacznij odróżniać rzeczywistość od fikcji. I przestań mi wmawiać poglądy, które nie są moje.
UsuńPrzez cały komentarz zwracałam się do fikcyjnej postaci, komentując fikcyjne wydarzenia - bardziej odróżnić tego od rzeczywistości się nie da. Ale mniemam, że chodzi Ci o ostatnią część. Więc po pierwsze - czy miałaś kiedyś do czynienia z gwałtem? Czy wiesz, jak to jest przeczytać, że zgwałcenie jest zdradą? Dlatego nie życzę żadnej zgwałconej kobiecie tego przeczytać. Po drugie - nie wmawiam Ci niczego. To pogląd Anastazji. Jaki jest Twój, tego nie wiem i wiedzieć nie muszę. Chodziło o Anastazję.
UsuńJad. Jaki jad, Kate? Zwykły komentarz do fanfiku. Ocena postępowania bohaterów. Ciekawe czy Prus był śmiertelnie obrażony, gdy ludzie nazywali jego pannę Łęcką popieprzoną zdzirą (a zapewne było takich wielu;)) czy raczej miał z tego niezłą satysfakcję, że udało mu się stworzyć taką działającą na emocje postać. Swoją drogą warto poczytać jego krytykę prozy wybitnego Mistrza Sienkiewicza, żeby załapać trochę dystansu do swojej własnej pisaniny;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Robin
BTW- Guy w tym fanfiku jest wyjątkowo odrażającym typem :)
Nie do twarzy Ci w todze adwokackiej :) A serio to wybacz, ale Ty jako osoba sama narzucająca sobie rolę trolla nie dostrzegasz niestety we wpisach swej koleżanki tego, co inni od dawna aż nadto widzą. Sztuką jest czasem potrafić zapanować nad sobą i swoim słownictwem.
UsuńI mówiłam już kiedyś że dystansu mam aż nadto, ale przychodzi moment że dystans to mało.
Wyluzuj Kate. Raz- nikogo nie bronię, dwa- trollować już dawno przestałam, a trzy- mimo to uważam, że komentarze Jeannette, są bardzo trafne i wciągające. I dodają smaczku całemu fanfikowi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja jestem wyluzowana, Robin. Uwierz mi, naprawdę. Ale nadal twierdzę, że po prostu nie widzisz niestosowności w wielu jej wypowiedziach, bo sama masz podobny styl wypowiedzi. Jedziesz jak czołg i nie myślisz czasem o konsekwencjach, o innych ludziach. Nie bywało tak? Oczywiście, że bywało :) I to nie jest tak, że tylko ja czepiam się jej wypowiedzi - ja jedynie odpowiadam (jeśli już muszę, bo nie sprawia mi to przyjemności), bo to JA jestem wywoływana do tablicy. No ale za innych świadczyć nie mogę. Ale nieważne, to nie dotyczy Ciebie, więc myślę że nie musimy ciągnąć tego tematu - znam już Twoje zdanie. Również pozdrawiam ;)
Usuń