niedziela, 11 października 2015

Nowa akcja charytatywna Richarda Armitage’a dla dzieci.




Wygląda na to, że pan Armitage ma swoją stronę na JustgGiving.com.

25 komentarzy:

  1. Pomaganie dzieciom jest bardzo racjonalne - dzieci to przyszłość, inwestycja. Bardziej opłaca się pomagać dzieciom niż starszym, bo przynosi to bardziej wymierne korzyści i procentuje na dłużej. Lecz pomimo tego, że bardzo lubię racjonalizm, to wydaje mi się to przygnębiające. Zawsze jak słyszę o zbiórce na rzecz dzieci albo chorych, zastanawiam się, czemu ludzie mniej chętnie pomagają np. bezdomnym czy bezrobotnym. I sądzę, że to nie ma nic wspólnego z racjonalizmem. Wręcz przeciwnie - hasłem "pomoc dzieciom" gra się na uczuciach.
    Ale oczywiście to dobrze, że pomaga (no chyba że sam nic nie wpłacił, to wtedy źle). Trzeba pomagać, wszystkim, którzy tego potrzebują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umieściłam tu tej informacji dlatego aby dyskutować o tym komu się opłaca a komu nie opłaca pomagać. Dla kogo to jest „gra na uczuciach” a dla kogo nie. Richard Armitage od zdobycia większej sławy wspiera różne akcje charytatywne. A JustGiving jest związany od 2009 roku ( jeśli się nie mylę).

      Usuń
    2. Nie jestem wróżką i nie wiem, po co umieszczasz posty. Jest post, jest komentarz.

      Usuń
    3. Nie jesteś? No popatrz, a ostatnio mi wmawiałaś, że przewidziałaś moją reakcję. Ale skoro nie wiesz po co umieszczam post, to może prościej by było zapytać się dlaczego i miałabyś jasność co do moich intencji.

      Usuń
    4. Co innego przewidywać ludzkie reakcje, a co innego czytać ich intencje. Gdybyś to umiała, to wyczułabyś tą różnicę.
      Ale po co mi o to pytać? Co mnie obchodzi, z jakich powodów umieściłaś post? Umieściłaś to umieściłaś. Jak jest post, to można komentować.

      Usuń
    5. Taak, teraz jasno widzę Twoje intencje. I widzę w jakim stopniu obojętności masz to co i dlaczego tu umieszczam, zatem od dziś w tak samo równym stopniu i ja będę traktować to co chcesz powiedzieć. I ostrzegam, że jeśli dalej będziesz psuć mi moją RAdość w tym miejscu, to Twoje komentarze będą usuwane.

      Usuń
    6. Niczego nie widzisz. To po pierwsze.
      Po drugie - nie napisałam nic o tym, że jest mi obojętne, co umieszczasz. Napisałam tylko, że nie interesują mnie powody, dla których coś zamieszczasz. Nigdy nie pisałaś, że dany post umieściłaś z konkretnego powodu, więc nie rozumiem, dlaczego akurat teraz ma to znaczenie. A jeśli jakieś ma, to powinno się to znaleźć w poście, bo nie można oczekiwać od ludzi, że będą zgadywać, co Tobą kierowało i jaki jest cel danego postu.
      I na koniec - rób, co chcesz, ale pamiętaj, że nie możesz ograniczać komuś jego konstytucyjnego prawa wolności słowa.

      Usuń
    7. A Ty wciąż trwasz przy swoim. Nie dość, że znów okazujesz mi swoje lekceważenie to jeszcze pouczasz jak mam prowadzić mojego podkreślam bloga. Już nawet nie mam siły się z tego śmiać.
      A na moim blogu, co chcę jasno podkreślić, granice wolności słowa wyznaczam ja.

      Usuń
    8. Konstytucja obowiązuje także tu, a wszystko, co z nią niezgodne, jest nieważne.

      Usuń
    9. Zatem, czy korzystając z mojego konstytucyjnego prawa do wolności słowa wolno mi napisać: "Jeannette, Twoje komentarze są irytujące i sprawiają wrażenie napastliwych i złośliwych"? Czy korzystając z mojego konstytucyjnego prawa do wolności słowa wolno mi napisać: " Jeannette, dlaczego wchodząc na blog poświęcony RA, w części komentarzy prezentujesz własne poglądy na poboczne tematy"? Czy korzystając z mojego konstytucyjnego prawa do wolności słowa wolno mi napisać: "Jeannette, nie respektujesz zasad bloga, który stworzyła Ania i to Ona ustala granice, w jakich, my - komentatorki, poruszamy się"? Czy korzystając z mojego konstytucyjnego prawa do wolności słowa wolno mi napisać:" Jeannette, wrzuć czasem na luz, odpuść sobie, zrezygnuj z tego, że ostatnie słowo zawsze musi należeć do Ciebie, weź głęboki wdech zanim coś napiszesz, przeczytaj kilka razy swój komentarz przed publikacją i pomyśl o ludziach, którzy go przeczytają"?
      Wreszcie, na koniec, korzystając z mojego konstytucyjnego prawa do wolności słowa chcę napisać, że dyskusja na temat wykładni konstytucji powinna przenieść się na stosowne do tego forum.

      Usuń
    10. Gdybyś przeczytała odpowiedni artykuł Konstytucji, to jestem pewna, że nie musiałabyś zadawać powyższych pytań. Tak, każdy z tych cytatów jest jak najbardziej dopuszczalny. I wcale nie zamierzam dyskutować o Konstytucji, nie jesteśmy w Trybunale. To Ty, po raz drugi zresztą, rozpoczynasz dyskusję.

      Usuń
  2. Złośliwi pewnie stwierdzą, że to tylko PR i tworzenie własnego wizerunku. Jednak nie każdego stać na takie gesty i nie tylko gesty, a też autentyczne zaangażowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na gesty to chyba akurat stać każdego, bo to w zasadzie nie kosztuje. Każdy może obwieścić światu "organizuję zbiórkę, wpłacajcie kasę", to jest generalnie najłatwiejsze. Co do zaangażowania się zgodzę ;). Choć nie wiem, na ile RA się angażuje.
      W pewnym sensie wszystko co robi osoba publiczna jest PRem, to nieuniknione. Ale ze strony RA to raczej nie jest PR ;). Czasem odnoszę wrażenie, że on to w ogóle nie ma bladego pojęcia o PR ;D

      Usuń
    2. Są "gesty" i gesty. To zasadnicza różnica. A o zaangażowaniu RA można poczytać choćby na twitterze.

      Usuń
    3. Twitter to Twitter - różne rzeczy się pisze. Nie znam człowieka, więc się nie wypowiadam o jego zaangażowaniu. Czasem coś można wyczuć, ale co do tego akurat nie bardzo mam przeczucia, dlatego nic nie mówię.
      Czyli jeśli ktoś komuś pomoże tylko dla PR to jest gorszy niż ten, który pomaga z dobroci serca? Zapewne tak, ale jakoś nie wydaje mi się, aby osobie potrzebującej robiło to jakaś różnicę. A przecież w pomaganiu chodzi właśnie o drugą osobę, a nie zaspokajanie swoich potrzeb i uciszanie sumienia, prawda? Więc jeśli ktoś otrzymał pomoc, to nie ma znaczenia, z jakich pobudek tej pomocy udzielono.

      Usuń
    4. Masz rację Eve nie każdego stać na takie zaangażowanie w akcje charytatywne jak to robi RA, że o dorzuceniu takiej samej kwoty za jaki kupiono jego własny rysunek nie wspomnę. Ale fajne w tym wszystkim jest to, że umie on „pociągnąć” za sobą innych. Że docenia każdy gest.

      Usuń
    5. Ja też nie znam pana Armitage’a Jeannette, ale wystarczy poczytać w historii fundacji, które wspiera aby stwierdzić jak bardzo RA im pomógł i wciąż pomaga.

      Usuń
    6. Właśnie to, Aniu, jest cenne - umiejętność pociągnięcia za sobą innych, wykorzystanie własnej rozpoznawalności dla dobrego celu.

      Usuń
    7. Jeannette, to nie miejsce na "życiowe" dyskusje. Ustaliłyśmy to już kiedyś i lepiej będzie się tego trzymać.
      Natomiast w kwestii twittera nie zrozumiałyśmy się, dlatego wyjaśnię: to jedno z miejsc, gdzie można znaleźć potwierdzenie zaangażowania RA w akcje charytatywne.

      Usuń
    8. I właśnie za to go tak bardzo cenię, Eve.

      Usuń
    9. Ty zaczęłaś, Eve - od "gestów" i gestów - ja tylko kontynuuję.

      Usuń
  3. Cześć :)
    Jestem tutaj nowa, zajrzałam przypadkowo i aż mnie zatkało! Szokuje mnie bardzo, kiedy cudza działalność charytatywna jest rozpatrywana pod kątem zabiegów PR.
    Nie znoszę krytykanctwa w tego rodzaju tematyce. Człowiek chce pomagać, a tu nagle dyskusja na zasadzie: "Hmmm, a może jemu tylko o popularność chodzi i wyrobienie sobie nazwiska na cudzej krzywdzie?A może sam od siebie nie wpłacił nawet jednego pensa, a od innych oczekuje wsparcia?".

    Cholery można dostać, kiedy się to czyta. No kurczę,swego czasu pomagałam koleżance zbierać fundusze w ramach fundacji "Mam marzenie" - nie miałam zbyt wielu środków własnych, ale poświęciłam swój czas i całą dostępną pozytywną energię, aby pomóc. Klika osób z mojego otoczenia pomogło, po wysłuchaniu moich próśb i "przemówień" pełnych pasji i zaangażowania, więc chcę powiedzieć: działalność charytatywna i współpraca z daną fundacją to nie tylko wpisy na Twitterze i lansowanie się na X różnych sposobów - to ciągłe szturmowanie pancernych drzwi i walenie głową o ścianę... To, że RA się angażuje to świetna sprawa; znane nazwisko otwiera wiele niedostępnych dla szaraczków drzwi. Pan Iksiński mający na Twiterze stu obserwujących nie uzyska pomocy od tak wielu osób jak Pan Armitage mający kilkaset tysięcy obserwujących.
    Obu Panów należy szanować i wspierać. Bo obaj raczej w nosie mają PR...

    Pozdrawiam,

    Dżoana



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Dżoano.
      I bardzo dziękuję za Twoją wypowiedź! Myślę, że każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek dostrzeże to samo co Ty tu zawarłaś. RA chce pomagać, robi to ( co mogliśmy zaobserwować przez lata, nie tylko teraz na Twitterze) i w mniejszy lub większy sposób zachęca do tego swoich fanów. Za co należy mu się uznanie.

      Również pozdrawiam :-)

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.