Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj.
Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC "Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood". Screen Kate. |
***
Poprzednia, trzecia część tutaj.
Guy z
satysfakcją patrzył na szeryfa opuszczającego salę, ale jeszcze większą
satysfakcję czuł, widząc, jak Anastazji drżą dłonie. Wiedział, że ma ją w
garści, że może zrobić z nią, co zechce, wybornie się nią bawił. Pytanie tylko,
co zrobić z nią teraz… Ale nad tym zastanowi się później.
-
Ruchy! – wrzasnął na służące – Nie ociągać się! Za pięć minut ma tu błyszczeć!
Uśmiechnął
się jadowicie do Anastazji i wyszedł, kusząco bujając biodrami na swój
specyficzny sposób. Dziewczę oparło się o krzesło i westchnęło głośno;
wiedziała doskonale, że wpadła w jego pułapkę, że jego piękno, ruchy,
spojrzenie, głos, powiązane z jego niebezpiecznym charakterem sprawiały, iż
kompletnie traciła głowę. Co chwilę w duszy błagała swojego Boga o wybaczenie,
i męczyła się ze swoimi uczuciami, a jej rozpacz potęgował fakt, że Guy przed
momentem jak gdyby nigdy nic obiecał szeryfowi…
-
Zbieraj się! – warknęła nagle Mary – Posprzątałyśmy za ciebie, królewno. Joan
wzywa do kuchni!
Wszystkie
dziewczęta zebrały się w kuchni, czekając na przybycie swojej przełożonej.
Anastazja drżała ze strachu, oczyma wyobraźni widząc, jak Joan rozkazuje jej
przebrać się i iść do szeryfa. Ale dziękowała w duchu Bogu, że przynajmniej uchroniła
przed tą męką Brigitte, która leżała cały wieczór skulona na swoim posłaniu.
Joan zaś wparowała do kuchni z impetem, ale w dobrym humorze.
-
Należy wam się pochwała, dziewczęta – oznajmiła – Bardzo ładnie wam to poszło,
oby tak dalej.
-
Jedna wcale nie pomagała – Mary wyszła przed szereg i oskarżycielsko wskazała
palcem na bladą Anastazję – Snuła się cały wieczór, a kiedy raczyła się
pojawić, gdy sprzątałyśmy, tylko trzęsła się i gapiła w stół!
- To
nie twój interes, smarkulo! JA tu rządzę i JA oceniam pracę, tobie NIC do tego!
- W
rzeczy samej, Joan – rozległ się za nią głos Gisborne’a, który wkroczył do kuchni
– Masz jakiś problem ze służbą?
-
Absolutnie, sir Guy. Radzę sobie.
-
Świetnie! – uśmiechnął się, a wszystkim dziewczętom zmiękły kolana; wszystkim,
prócz przerażonej Anastazji, na którą mężczyzna skierował swój wzrok –
Potrzebna mi jest jedna z dziewcząt.
-
Zawsze do usług, sir Guy – Mary skłoniła się i zalotnie poprawiła sukienkę.
Rycerz spojrzał na nią i ponownie uśmiechnął się ciepło.
-
Wspaniale. Joan, przygotuj…
-
Mary.
-
Przygotuj Mary, i niech biegnie do szeryfa. TERAZ.
Dziewczę
cofnęło się o krok, a Joan z satysfakcją patrzyła na nią. Tak, nareszcie
najbardziej nieznośna wywłoka dostanie to, na co zasłużyła – zamiast upojnej
nocy z sir Guy’em, o której marzyła, dostanie noc z obrzydliwym szeryfem. Dla
Joan ten wieczór nie mógł być piękniejszy!
-
Rusz się, pan czeka – zwróciła się do niej uprzejmie, a Mary tupnęła nogą i
poszła do izdebki sług.
-
Joan…?
-
Pójdzie, panie, nie martw się. Osobiście ją tam zaprowadzę.
-
Cieszę się – Guy zwrócił wzrok ku zaskoczonej i zmieszanej Anastazji, patrzył
na nią intensywnie i nie odrywając od niej oczu, odezwał się znowu – Przyślij i
do mnie jedną z dziewcząt.
- Z
przyjemnością, panie.
-
Dziękuję, Joan.
Spojrzał
na przełożoną służby znacząco; doskonale wiedziała, o co chodzi Gisborne’owi.
Czuła, że nie chodzi mu o pierwszą lepszą z dziewcząt, ale o tę konkretną. O
Anastazję. Prawdę mówiąc obawiała się trochę, bo polubiła tę dziewczynę, a
kiedy przypomniała sobie historię Annie, która nieszczęśliwie zakochała się w
Gisbornie, przez co musiała opuścić Nottingham… Nie. Anastazja jest
rozsądniejsza niż Annie, jeśli będzie na tyle silna – odmówi mu, a jeśli zechce
– odda mu się. Ale Joan nie sądziła, by Anastazja mogła zakochać się w kimś,
kto porwał ją, traktował nie zawsze dobrze – liczyła na rozsądek dziewczęcia i
na to, że będzie potrafiła oddzielić współżycie z sir Guy’em od uczuć. Tak
trzeba. Tak wygląda życie na tym zamku, każda musiała do tego przywyknąć…
-
Nigdzie nie idę! – rozległ się wrzask Mary, gdy tylko Gisborne zamknął za sobą
drzwi.
Joan
zatrzęsła się ze złości. Wparowała do izby dla służby i szarpnęła obrażoną
dziewkę.
- Nie
zmuszaj mnie, żebym sprawiła, że Vasey przyjdzie po ciebie OSOBIŚCIE –
krzyknęła ostro – A wtedy nie będzie miał ŻADNEJ litości, i weźmie cię TU, przy
wszystkich. Nie pamiętasz, że jest do tego zdolny?
- Ale
ja chciałam iść do sir Guy’a…!
- On
cię nie chce, głupia wywłoko! Jazda mi stąd, szeryf czeka!
Wściekła
Mary wybiegła z pomieszczenia. Joan rozkazała jednej z dziewcząt biec za nią i
przypilnować, by poszła do szeryfa, a sama wróciła do kuchni i stanęła przed
skonsternowanymi dziewczętami. Uśmiechnęła się do nich pokrzepiająco.
- Z
szeryfem się nie dyskutuje, pamiętajcie – powiedziała spokojnie – Z Gisbornem…
też nie radzę. No dobrze, Anastazjo, przygotuj się.
-
Ja…? – cofnęła się i poczuła, że kręci jej się w głowie.
-
Przygotuj się, powiedziałam, i idź do sir Guy’a.
Nie
śmiała odmówić, ale drżała z przerażenia. Kompletnie niczego nie rozumiała; jak
to? Przecież to ją chciał wysłać do szeryfa, przecież… Dlaczego to zrobił? Ochronił
Brigitte, i nie pozwolił, by i ona znalazła się w komnacie Vasey’a. W co on
grał? Bawił się nią? Nawet jeśli, to była mu wdzięczna, i czuła że potwierdzają
się jej przypuszczenia: sir Guy to dobry, wrażliwy człowiek.
-
Oczywiście – skłoniła się pokornie – Już idę.
Dziewczęta
z niesmakiem patrzyły na Anastazję, która zniknęła w izbie dla służby.
Najporządniejsza, najbardziej świętoszkowata – a do Gisborne’a leci jak na
skrzydłach! Nie posiadały się z oburzenia. Ona tymczasem dopadła do posłania
Brigitte i odsunęła pled, którym ta okryła się po sam czubek głowy.
-
Brigitte, już po wszystkim – uspokajała przyjaciółkę – Sir Guy uratował cię.
-
Jak… jak to!? – Francuzka poderwała się i patrzyła na Rusinkę z
niedowierzaniem.
-
Powiedziałam mu o wszystkim, a on… kochanie, pomógł nam, rozumiesz? Przejął
się! Kazał iść Mary do szeryfa, ona to bardzo lubi – Anastazja wzdrygnęła się z
niesmakiem – Choć na własne uszy słyszałam, że szeryf prosił o ciebie! Sir Guy
skłamał, że masz jakąś paskudną chorobę.
- Nie
wierzę, przecież… to podły, okrutny człowiek! Musi chcieć czegoś w zamian!
- Nie
chce – niepewnie odparła Rusinka – Ale idę mu podziękować.
-
Nastya, nie rób tego! Błagam, nie idź, on cię upodli tak, jak szeryf mnie…!
- Co
ty mówisz! Sir Guy jest dobry! Nie mów tak o nim. Przysięgam, że nie zrobi mi
nic, czego sama bym nie chciała.
-
Nastya…
-
Zaufaj mi, Brigitte – Anastazja wstała i poprawiła suknię – Śpij, kochana.
Niedługo wrócę, a rano porozmawiamy.
Wyszła
z izby, powitana w kuchni wbitymi w nią kilkunastoma parami oczu, które
patrzyły na nią z niechęcią. Jedynie w Joan widziała zrozumienie i otuchę;
skłoniła się jej i udała się do komnaty sir Guy’a. Idąc do niego długimi,
zimnymi korytarzami cały czas zastanawiała się, co powinna zrobić. Na pewno
oczekiwał od niej jednego… Bała się. Miała nadzieję, że uszanuje ją tak, jak
potrafił uszanować Brigitte. A jeśli… jeśli ona, Anastazja, miała być zapłatą
za spokój swojej francuskiej przyjaciółki? Jeśli ona zgodzi się być
zabawką sir Guy’a w zamian za to, że
Brigitte już nigdy nie wejdzie do komnaty szeryfa? Nie, to niemożliwe. On jest
dobry, właśnie to pokazał…
Zapukała
do jego drzwi i od razu usłyszała zaproszenie. Wzięła głęboki oddech, weszła do
środka i stanęła w progu. Zamarła. Gisborne zdejmował właśnie koszulę, prężąc
swe ciało w boleśnie podniecający sposób. Zamknęła oczy, ale usłyszała jego
cichy śmiech.
- To
nic nieprzyzwoitego – powiedział – Zamknij drzwi. I otwórz oczy.
Spełniła
rozkaz. Stał kilka kroków od niej, nagi od pasa w górę. Jednak skórzane spodnie,
opinające jego obłędne nogi, były nie mniej zachwycającym widokiem. Czuła, jak
krew zaczyna szybciej w niej krążyć, jak serce jej bije…
-
Więc to ty jesteś moją dzisiejszą kochanką – stwierdził sarkastycznie – Dziwne,
bo kilka dni temu stanowczo protestowałaś…
-
Panie, chciałam ci podziękować. Uratowałeś Brigitte, nie pozwoliłeś, by…
-
Anastazjo, uratowałem ją, ale ty jesteś tu. Chcesz mi podziękować? Przecież
dzieje się to, czego tak bardzo chciałaś uniknąć, cnotliwa panienko.
-
Dlaczego to zrobiłeś? – nie zważała na jego złośliwości – Dlaczego powiedziałeś
szeryfowi, że Brigitte jest chora? I dlaczego nie posłałeś do niego… mnie,
zamiast niej.
-
Zadajesz za dużo pytań, jak na służącą. Ale jesteś inteligentna i bystra, więc
rozmowa z tobą nie jest dla mnie żadną ujmą – Guy złapał ją za rękę i wpatrywał
się w jej szczupłe palce – Widziałem twoją francuską przyjaciółkę, gdy
wychodziła z jego łoża. Widziałem jej oczy. I widziałem szeryfa nago – dodał z
ogromnym niesmakiem – Nie jestem potworem. A tobie obiecałem, że nigdy nie
trafisz do jego alkowy, prawda?
-
Mówiłeś też…
-
Przestań. Od początku się tobą świetnie bawię, nie widzisz tego? Mówię różne
rzeczy. Mógłbym cię mieć już pierwszej nocy, mógłbym też cię zabić, zabić
twojego ojca, twoją przyjaciółkę…
- Dlaczego
więc tego nie zrobiłeś, panie?
Guy
patrzył na nią z zaintrygowaniem. W przeciwieństwie do innych dziewcząt
Anastazja nie była tchórzliwa. Owszem, bała się, przede wszystkim bała się
jego, tego co z nią zrobi, i co zrobi jej bliskim, ale przy tym zupełnie nie
hamowała się przed rozmową z nim, przed zadawaniem pytań, za które przy jego
gorszym humorze mogła nawet zawisnąć. Ufała mu – ale dlaczego?
-
Anastazjo, Joan wybrała ciebie; zostajesz, czy odmawiasz i wychodzisz?
-
Zostaję, panie – odparła z całą pewnością, czym zbiła Guy’a nieco z tropu.
-
Zostajesz? – położył jej dłoń na swoim barku; nabrała powietrza i spojrzała mu
w oczy.
-
Zostaję – powtórzyła – Chcę ci podziękować za to, co zrobiłeś. To bardzo
szlachetne, zresztą ta sytuacja z moim ojcem… Nie wiesz nawet, jak jestem ci
wdzięczna, panie.
- Tak
bardzo wdzięczna, że chcesz mi się oddać? – spojrzał na nią uważnie.
- Nie
chcę ci się oddać w ramach podziękowania, panie. Chcę podziękować ci normalnie,
po ludzku, bo jeszcze nikt nigdy tyle dla mnie nie zrobił.
Ku
wielkiemu zdziwieniu Guy’a Anastazja przytuliła go. Nie czuł oburzenia, jak to
zwykle było gdy któraś ze służących przekraczała granicę spoufalania się,
poczuł się dobrze, błogo, choć dziwnie – dawno nikt go nie przytulał, dawno już
nie czuł na swojej szyi oplatających go z ufnością ramion. Nie bardzo wiedział,
jak się zachować, stał sztywno, mając ręce opuszczone wzdłuż ciała, jednak jej
bliskość była dla niego jak wybawienie. Kiedy dotarło do niego, że ona bardzo
pragnie wzajemności, i gdy zorientował się, jak cudownie czuć jej ciepły
policzek przy swojej szyi, położył niepewnie dłonie na jej plecach i przysunął
ją do siebie. Anastazja poczuła dziwne ukłucie radości, ekscytacji – sir Guy
odwzajemnił jej uścisk! Odchyliła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Były zamknięte,
zacisnął powieki, a dziewczyna nie wiedziała, czy robi to z odrazy do niej, czy
wręcz przeciwnie. Nie bała się go już jednak ani trochę; delikatnie pocałowała
jego zaciśnięte usta. Guy otworzył oczy.
- Co
ty robisz? – zapytał, zdumiony – Nie rozumiem cię…
-
Wybacz, panie, że się ośmieliłam – szepnęła – Ale nie znajduję słów, by ci
podziękować.
-
Anastazja…
-
Nigdy nie przestanę być wdzięczna. Wiem, że to dla ciebie może mało istotne,
ale dla mnie to znaczy wiele.
Odsunęła
się od niego i pochyliła lekko głowę, zawstydzona. Guy obserwował ją z
mieszanymi uczuciami. Pierwszy raz naprawdę dobrze jej się przyjrzał: długie,
lśniące włosy w kolorze ciemnego blondu splecione były w opadający na prawe
ramię warkocz, słodkie, wydatne usta kusiły go swym niewinnym różem, długie
rzęsy okalały duże oczy, które hipnotyzowały go swym błękitem. Jej cera była
delikatna i blada, sylwetka kobieca, ale szczupła – przez suknię nie widział
zbyt wiele, ale wyobrażał sobie jej kształtne piersi, wąską talię i krągłe
biodra. Dziewczę było niższe od niego o głowę, i kiedy tak na nią patrzył z
góry, nie czuł tylko pożądania, było coś więcej, czego nie potrafił nazwać. To
było dziwne, i w ciągu tych paru chwil próbował zrozumieć swoje odczucia,
niestety nie potrafił. Jedyne, co krążyło mu po głowie, było to, że Anastazja
jest wyjątkowa. Patrzył na nią i zastanawiał się, co robić – miał ochotę kochać
się z nią, ale nie potrafił zrobić tego wbrew jej woli; wiedział, że tego nie
chce, że się bała, że…
-
Nastya – wyrwało mu się całkiem nieświadomie; dziewczyna podniosła wzrok i
patrzyła na niego, zaskoczona.
-
Tak, panie?
-
Pewnie chcesz wyjść – starał się, by jego głos brzmiał pewnie i twardo – Możesz
to zrobić.
Anastazja
nie wierzyła w to, co słyszy. Mężczyzna, który miał prawo zrobić z nią
wszystko, tak po prostu pozwala jej odejść…? Zrobiło jej się niespodziewanie przykro.
Tak naprawdę nie chciała go zostawiać, jasne że bała się tego, co miało
nastąpić, i już teraz miała wyrzuty sumienia z powodu nieczystych myśli, i
jakaś część jej chciała uciec z zamku, wrócić do mamy i schronić się w jej
ramionach, podczas gdy druga część pragnęła podarować miłość, czułość i
bliskość człowiekowi, który stał przed nią i patrzył na nią łagodnym wzrokiem. Nie
był potworem, nie był barbarzyńcą ani okrutnikiem – w oczach Anastazji był
dobrym człowiekiem, zagubionym, który potrzebował ponad wszystko ciepła. Czy
była w stanie poświęcić dla niego swoje przekonania, swoją wiarę, ideały, to,
jak wychowali ją rodzice?
Guy
odwrócił się od niej, chcąc, by nie czuła presji. Pragnął tej dziewczyny mocno,
a jednocześnie w zdumiewający dla siebie samego sposób szanował ją i jej
przekonania. Widział jednak, że Anastazję coś ciągnie w jego stronę. Wiedział,
że jeśli nie zachęci jej, nie przekona, nie pokaże jej, że powinna zostać… ona
wyjdzie. A bardzo tego nie chciał; czuł się przy niej inaczej, niż przy reszcie
dziewcząt.
-
Anastazja – odwrócił się nagle i chwycił ją mocno za rękę – Nie idź – poprosił.
Patrzyła
na niego, a jej oczy rozbłysły: zrozumiała, że chciał jej obecności,
potrzebował jej! Zrobiła krok w jego kierunku, a Guy chwycił ją za ramiona i
lekko pchnął w dół, by usiadła na skraju jego łoża. Przykucnął przy niej i
odsunął jej długi warkocz na plecy. Palcem dotknął jej skroni i zsunął go
niżej, do samej szyi, w kierunku której nachylił się i pocałował ją pod uchem.
Anastazja głośno nabrała powietrza i zesztywniała. Guy wyczuł jej zmieszanie i
stanowczo chwycił ją za ramiona, po czym pocałował delikatną skórę na jej szyi
drugi, trzeci, czwarty raz, zmierzając powoli do jej ust, a gdy dotarł do nich,
musnął je nieznacznie i spojrzał prosto w przepełnione lękiem oczy dziewczęcia.
- Nie
musisz tego robić, Nastya – szepnął – Nie zmuszę cię do niczego…
Niepewnie
złapała jego dłoń, ściskającą jej ramię, i odsunęła ją; po chwili to samo
zrobiła z drugą. Złożyła obie na swoich kolanach i uważnie patrzyła mu w oczy.
Musiała upewnić się, kim jest ten człowiek. Czy jest potworem, czy wrażliwym,
samotnym człowiekiem? Ale co do tego nie miała wątpliwości. Ujęła jego
szorstkie policzki w swoje drobne dłonie i skupiła wzrok na jego rozchylonych
wargach. Nie zastanawiała się długo – pocałowała go tak, jak tylko potrafiła,
choć jako cnotliwa panienka w ogóle nie miała o tym pojęcia. Guy’owi to jednak
nie przeszkadzało, bo odwzajemnił jej pieszczotę powoli, nie nachalnie, tak, by
naprowadzić ją na właściwy rytm. Sam był trochę oszołomiony, bo już dawno nie
całował żadnej kobiety, ale ona zdecydowanie była tego warta.
- Nie
zmuszasz mnie do niczego, panie – powiedziała, zarumieniona – Pragnę zostać z
tobą, i…
- I?
- Nie
robię tego z wdzięczności ani w ramach podziękowania – zawahała się przez
chwilę – Chcę uczynić dla ciebie wszystko, czego będziesz chciał.
Spojrzał
na nią zdumiony.
-
Dlaczego, Anastazjo?
-
Ponieważ… Jesteś moim panem.
Wiedział,
że to nie tylko to. Coś więcej musiało się kryć za jej słowami, ale nie chciał
drążyć. Była już tylko jego, w jej pięknym spojrzeniu prócz strachu było też
pożądanie – a taki widok w oczach niewinnej panienki był niesamowicie
podniecający. Bez cienia wysiłku uniósł ją i położył na swym łożu. Pełna
sprzecznych uczuć, wstydu i pożądania, a także obaw i wstrętu do samej siebie,
zapomniała o wszystkim, gdy ujrzała nad sobą ponownie jego oczy, lśniące
łagodnym błękitem. Guy nachylił się nad jej twarzą i subtelnie ucałował jej
usta; czuła, jak na jej ciało powoli opada jego ciężar, to było dla niej
zupełnie obce doznanie, ale niezwykle ekscytujące. Objęła go za szyję i z pasją
odwzajemniła pocałunek. Zdziwiła go jej nagła inicjatywa, ale bardzo mu się to
podobało. Nim zetknął ze sobą ich ciała, podwinął jeszcze materiał jej sukni do
góry, by mogła na własnej skórze poczuć, jak bardzo na niego zadziałała.
Anastazja zadrżała, gdy jego biodra dotknęły jej bioder, gdy poczuła nieznane
sobie dotąd pokaźne wybrzuszenie w jego skórzanych spodniach. Strach zagościł w
jej oczach, ale Guy uśmiechnął się do niej czule.
- Nie
zrobię ci tym krzywdy – szepnął uspokajająco – Wręcz przeciwnie.
-
Wybacz, panie, ja…
-Ciii…
Będę delikatny, i zobaczysz, jakie to przyjemne. Wierzysz mi, Anastazjo,
prawda? Ufasz mi…
-
Ufam ci, panie, jak nikomu – odparła – I… pragnę cię – dodała cichutko.
Gisborne
spojrzał na nią z rozczuleniem. Podniósł się i pociągnął za sobą Anastazję, a
gdy już siedziała, zdjął z niej suknię. Nie protestowała, choć wstydziła się –
nikt nigdy nie widział jej nago, żaden mężczyzna, i powróciły wyrzuty sumienia.
Poczuła się winna, choć im dalej w to brnęła, tym bardziej pragnęła zbliżenia z
sir Guy’em. Całkowicie rozdarta poddała się jednak i spojrzała na mężczyznę,
który z lekkim uśmiechem na twarzy podziwiał jej ciało, równocześnie
rozsznurowując swe spodnie. Anastazja zacisnęła powieki i tylko czekała na ciąg
dalszy; słyszała, jak Gisborne podnosi się, staje na podłodze, słyszała stukot
butów rzucanych w kąt i szelest zdejmowanych spodni, a w końcu usiadł ponownie
przy niej i chwycił jej nadgarstek, który pociągnął w swoją stronę.
-
Otworzysz oczy czy wolisz… dotknąć? – zapytał tonem ociekającym ironią.
Nie
odpowiedziała. Po chwili poczuła pod palcami miękką skórę, gorącą, pulsującą…
Podniosła powieki i napotkała jego wzrok. Patrzył na nią z nieskrywanym
zaciekawieniem, ale nie był w stanie dłużej już bawić się nią i czekać. Nie
przerywając kontaktu wzrokowego sięgnął dłońmi na tył jej głowy, gdzie
rozplątał jej warkocz; miękkie, falujące włosy opadły luźno na plecy, a gdy
pchnął ją na łoże, rozpostarły się dookoła jej głowy niczym złocista korona.
Nie miał jednak czasu na podziwianie jej, zbyt mocno pragnął Anastazji, by
skupiać się na szczegółach. Pocałował ją namiętnie, sam będąc zaskoczony, że to
robi, i już po chwili kochał się z nią powoli i delikatnie. Wystarczyła chwila,
by przestała odczuwać dyskomfort i zażenowanie, Guy sprawiał, że czuła się
niesamowicie – obco, ale wyjątkowo. Nie sądziła nigdy, że zbliżenie z mężczyzną
może być tak cudownym doświadczeniem, raczej sądziła, że to przykry obowiązek,
szczególnie że nasłuchała się od służek, że Gisborne wykorzystuje je dla
własnej przyjemności i w ogóle nie całuje, ale teraz… Guy dawał jej czułość i
ciepło, obdarowywał ją dotykiem swoich ust, czuła na sobie jego ciepłe dłonie, długie
palce, które przytrzymywały jej głowę, a ruchy jego bioder były niesamowicie
cudowne dla niedoświadczonego dziewczęcia. W dodatku czuła… TO w sobie. I nie
było to niczym przykrym, a wręcz przeciwnie – było dziwnie, ale błogo. Nie
chciała, by to się kiedykolwiek kończyło, by jeszcze kiedyś pan wezwał do
alkowy Mary lub inną z dziewcząt, pragnęła być jedyną. I pragnęła, by przestał
kochać lady Marian, i przelał swe uczucia na nią…
-
Panie – jęknęła cicho, gdy odsunął od niej usta – Mój panie…
- Nic
nie mów – odparł łagodnie – Poczekaj…
Długo
jeszcze kochał się z nią czule i namiętnie – nie tak, jak z Mary. Nie
wykorzystał jej, a pragnął, by z nim była i czuła jego opiekuńczość, to, że o
nią dba – bo dbał jak o żadną ze służek wcześniej. Tamte nie wychodziły
zazwyczaj z jego komnaty niezaspokojone, ale nie poświęcał im tyle troski i
uwagi, nie ofiarowywał im tyle czułości, co Anastazji. Nie całował ich, podczas
gdy był gotów pieścić ustami całe kształtne ciało dziewczęcia, które właśnie za
jego sprawą wydało z siebie stłumione westchnienie. Spojrzał na nią z góry; jej
śliczna twarz była rumiana i przepełniona radością i spełnieniem. Palce
Anastazji przeczesywały jego włosy, a jej uda coraz bardziej zaciskały się na
jego biodrach, kiedy w środku poczuła nieznajome uczucie, jego mięśnie
naprężyły się i… otworzyła oczy: nigdy wcześniej nie widziała czegoś
piękniejszego. Jego twarz była ogarnięta ekstazą, otwarte usta łapały
powietrze, a przymrużone oczy patrzyły na nią. Pocałowała go gorąco, a po
chwili opadł na nią, wtulając twarz w jej włosy rozpostarte na poduszce. Anastazja
chwyciła jego dłoń, leżącą przy jej twarzy, i czule ucałowała jej wnętrze. Guy
podniósł głowę i patrzył na nią z rosnącą fascynacją, w końcu uniósł się i
położył obok niej, patrząc przed siebie. Zerknęła na niego, wydawał się być
nieobecny. Zawstydzona, zakryła piersi i usiadła na łożu, chcąc wstać i wyjść,
ale niespodziewanie chwycił ją za rękę.
-
Zostań – szepnął ledwo słyszalnie.
Obróciła
głowę i zobaczyła jego wzrok skupiony na jej plecach.
- Nie
wychodź – powiedział stanowczo – Wróć do mnie.
-
Ale, panie… Będą plotkować…
- Nie
zajmuj się tym. Nie obchodzi mnie to, i ciebie również nie powinno. Zostajesz
ze mną.
Uśmiechnęła
się, uszczęśliwiona, i ponownie położyła się przy nim. Guy okrył ich oboje i
przygarnął Anastazję do siebie, całując ją w czoło.
-
Dziękuję – powiedział.
- Za
co, panie?
- Za
to, że zostałaś. Że przełamałaś się i… jesteś tu. Przecież się bałaś, prawda?
Jeszcze niedawno błagałaś mnie, bym cię nie dotykał, nie krzywdził…
- Nie
krzywdzisz mnie, panie – odparła, zawstydzona – A twój dotyk jest dla mnie
nagrodą. Twoja obecność i twoja bliskość to dla mnie najpiękniejsze, co mogło
mi się przydarzyć.
- Co
cię tak odmieniło, moja prawosławna, bogobojna niewolnico? – uśmiechnął się
złośliwie – Czy dogadzanie swemu panu to jedno z waszych przykazań?
Nie
odpowiedziała, oblewając się rumieńcem, i natychmiast poczuła jego usta na
swoich. Znowu ją całował… Co się z nim stało? Przecież według dziewcząt NIGDY
tego nie robił… I odsyłał je od razu po fakcie – a jej kazał zostać! Czyżby…
czuł coś do niej?
-
Panie… - oderwała się od niego – Masz jakieś życzenie?
-
Chcę tylko, żebyś została. Nie wychodź.
-
Dlaczego?
Spojrzał
na nią łagodnym wzrokiem i przejechał palcami po jej policzku.
- Jest
mi z tobą dobrze – powiedział cicho i niepewnie – Nie jestem potworem, mówiłem
ci już.
-
Panie, nigdy tak nie pomyślałam! Jesteś wspaniałym, dobrym człowiekiem…
- Nie
jestem, Anastazjo – westchnął – Nie jestem…
Dziewczę
podparło się łokciem i patrzyło na Guy’a pytającym wzrokiem. O co mogło mu
chodzić? Był jakiś nieswój, zdawał się być w tej chwili skrzywdzonym,
wrażliwym, bezbronnym chłopcem, a nie tym groźnym, bezwzględnym mężczyzną. Jaka
była jego prawdziwa twarz…? Czy to, co widziała na co dzień, czy też ten moment
słabości, na który sobie teraz pozwolił? Patrzył na nią nieodgadnionym
wzrokiem, ale widziała, że jego oczy powoli się zamykają. Przeczesywała powoli
palcami jego czarne włosy, czekając, aż zaśnie. Widziała, że bardzo chciał na
nią patrzeć, może nawet coś powiedzieć, ale przegrywał ze snem, nie mógł
utrzymać otwartych powiek. W końcu poddał się zmęczeniu. Anastazja obserwowała
go, czując wzbierające w niej silne i sprzeczne ze sobą emocje. Wstyd,
upokorzenie i bunt próbowały przebić się przez ścianę, jaką wokół jej serca
zbudowały sobie jej dobroć, miłość i… tak, musiała to przyznać – pożądanie,
które czuła. Po raz pierwszy w życiu wiedziała, jak to jest pożądać mężczyzny,
i mimo że obiektywnie rzecz biorąc było to uczucie bardzo przyjemne i duchowo,
i fizycznie, to jednak głęboko wpojone jej moralne zasady krzyczały głośno, że
oto otwiera się pod nią piekło. Popatrzyła na Guy’a ze zwątpieniem i odsunęła
się od niego.
- Co ja
robię…?
Zerwała
się z łoża i skuliła się w chłodnym kącie, naga i roztrzęsiona. Łkała cicho,
nie chcąc zbudzić swego pana, choć tak naprawdę wolała, by usłyszał jej płacz,
przyszedł do niej, przytulił ją – wtedy może przestałaby mieć wątpliwości. A
teraz…
-
Panie Boże, przepraszam. Wybacz mi, ciężko zgrzeszyłam – szeptała cicho,
czyniąc znak krzyża – Ja wiem, że to
złe, że nie powinnam, że sama się upodliłam… Jest mi tak strasznie wstyd!
Zeszłam na drogę grzechu, splamiłam się cudzołóstwem z człowiekiem, który…
wyrządził mi tyle zła – brnęła, ale bez większego przekonania; sama dostrzegła,
że wcale w głębi duszy nie czuje tego, co wypowiadają jej usta – Jak mogę zmyć
z siebie ten wstyd i grzech? Jak spojrzę rodzicom w oczy, jak spojrzę w
lustro…? Boże, pomóż mi, i wybacz, bo z własnej woli cudzołożyłam jak najgorsza
nierządnica…
Płakała,
modląc się w duszy słowami wszystkich znanych sobie modlitw. Modliła się o
siebie, o wybaczenie tego strasznego grzechu, o odsunięcie tej okropnej pokusy,
ale także o niego, o Guy’a – by zawrócił z drogi zła, by odnalazł spokój,
dobro, i przede wszystkim miłość, która pomoże mu wyjść z mroku. Ale… przecież
to ona go kocha! Przecież to jej miłość ma szansę pomóc mu, to przy niej
złagodniał i jego oczy świeciły innym blaskiem – nie tylko widziała w nich
pożądanie, ironię, złość, okrucieństwo, ale pokazał jej, że potrafi być czuły,
łagodny, że potrzebuje bliskości i ciepła, że właśnie przy niej jest inny.
Czyżby to Anastazja była jego szansą…? Poderwała się i podeszła do niego.
Uklękła przy łożu, wpatrując się w jego piękną, ogarniętą snem twarz. Czy
rzeczywiście to, co zrobiła, było aż tak złe i godne potępienia? Nikogo nie
skrzywdziła, a wręcz przeciwnie – przy niej pan zmieniał się na lepsze, tak jej
się przynajmniej wydawało. A i ona, ku swojemu zdziwieniu, nie czuła się ani
wykorzystana, ani skrzywdzona, a tym bardziej upokorzona. Zdawała sobie sprawę,
że ciężko zgrzeszyła, ale kiedy patrzyła na śpiącego Guy’a, jej uczucia
skutecznie stłumiły głos rozsądku i wypchnęły z jej głowy myśli o żalu za to,
co uczyniła.
- Nie
zostawię go, Boże – powiedziała po rusku, gładząc jego policzki – Wybacz mi,
ale nie umiem. Nie wiem, czy tego chce, czy potrzebuje, i w jaki sposób będzie
mnie… potrzebował. Wiem, że to złe, ale nie potrafię żałować. Jest mi wstyd,
ale… Kocham go.
Zamknęła
oczy i ponownie zapłakała, a po chwili poczuła na swoim ramieniu jego dłoń.
Podniósł się i patrzył na nią z niepokojem.
-
Anastazja…
-
Panie – podniosła wzrok i zauważyła autentyczne przejęcie na jego twarzy –
Wybacz…
-
Anastazja, co ci się stało? – zapytał, chwytając ją za ramiona i sadzając na
łóżku – Przecież… sama chciałaś!
-
Chciałam, panie. I nadal chcę. Ja po prostu jestem… szczęśliwa.
Przetarł
oczy i wpatrywał się z nią, nie ukrywając swego zdumienia. Jak to: szczęśliwa!?
Co prawda każda ze służek, odwiedzających jego komnatę, była zadowolona i
zaspokojona, wiedział też doskonale że dziewczęta są w stanie zrobić wiele, by
się do niej dostać, ale JAK ona mogła powiedzieć, że będąc w tak beznadziejnym
położeniu jest… szczęśliwa?!
- To
nieprawda. Jak możesz być szczęśliwa?
-
Jestem, panie. Przy tobie jestem szczęśliwa.
-
Przy… przy mnie…?
Kiwnęła
głową, ocierając łzy. Guy był kompletnie zmieszany; nigdy nie był w takiej
sytuacji. Nigdy zresztą żadna kobieta nie zostawała w jego łożu na noc… Nigdy
też żadna nie mówiła do niego w ten sposób. Prócz Annie… Ale nie miało to dla
niego wtedy znaczenia. Świetnie się nią bawił, co prawda jej słowa były dla
niego miłe, ale nie brał ich do końca na poważnie. A to, co teraz powiedziała
Anastazja, było szczere i takie naturalne, niewymuszone, że zrobiło mu się
ciepło na sercu. Przysunął ją do siebie i pocałował delikatnie.
- Ja
też jestem… - zawahał się, szukając odpowiedniego słowa – Też jestem…
-
Wiem – przerwała mu, nie chcąc, by zmuszał się do wyznań – Widzę.
-
Jak?
- W
twoich oczach, panie.
- Nie
pierwszy raz mówisz o moich oczach – powiedział poważnie – Słyszałem, jak
kiedyś mówiłaś sama do siebie po rusku.
-
Skąd znasz ruski, panie? – przestraszyła się.
-
Byłem tu i ówdzie, miałem kontakty z różnymi ludźmi. Osłuchałem się. Sam
zresztą uczyłem się kilka lat temu od starego popa, którego szeryf przymknął w
lochu na kilka miesięcy. Nie masz przede mną żadnych tajemnic, Anastazjo, i tak
wszystko rozumiem. Nadal jednak nie wiem, co takiego widzisz w moich oczach…
Dziewczę
zarumieniło się mocno; spojrzała na niego i ścisnęła jego dłoń.
-
Widzę w nich wszystko, panie – szepnęła – Dlatego tu jestem.
Uśmiechnął
się; nie chciał wyciągać z niej więcej. Przygarnął ją do siebie i przytulił
mocno, okrywając dokładnie pledem. Był już pewien, że ta ruska dziewka będzie
bardzo częstym gościem w jego komnacie. Dlaczego? Czuł się przy niej
nadzwyczajnie dobrze i bezpiecznie – tak, jak jeszcze nigdy od lat. Dawała mu
ciepło, którego łaknął ponad wszystko, i którego nie chciał stracić. Może
dzięki temu, czym obdarowywała go Anastazja, zmieni się, i wtedy Marian go
pokocha?
-----------------
Informacja od Ani: Chciałabym Was poinformować, że Kate dziś nie może być z Wami, ale na wszystkie Wasze komentarze odpowie najszybszym możliwym terminie.
-----------------
-----------------
Aktualizacja 20/03-2015, następna część tutaj.
Wiedziałam! :) Wiedziałam, że oszczędzisz Anastazji mocno wątpliwego "zaszczytu" goszczenia w komnatach szeryfa. :) Martwi mnie jedynie to, że Mary może teraz mścić się za to, ze to ona wylądowała u Vasey'a. Podoba mi się chemia między Guy'em a Anastazją, to, że tak naprawdę oboje nie wiedzą, co się z nimi dzieje, bo nie rozumieją swoich uczuć. Dla obojga to w pewnym sensie nowość. Coś mi mówi, że Guy wpadnie we własne sidła a Marian będzie musiała obejść się smakiem - i dobrze jej tak!:)
OdpowiedzUsuńNa sam początek przepraszam wszystkich za spóźnienie :)
UsuńEve, Mary na pewno będzie się mścić, i to może nie do końca za wylądowanie u szeryfa, a raczej za to, że Guy bardziej polubił Anastazję ostatnimi czasy. Dotąd to Mary była jego częstym gościem, a teraz... dziewczyna przeżyje szok :) Ale nie ma się co martwić, jak Guy zainterweniuje, to wszystko będzie dobrze :)
Kate, to będę się mniej martwić.:) Anastazja nie dość, że może liczyć na Guy'a - jakiekolwiek nie byłyby jego pobudki (przynajmniej na razie:), to jeszcze Joan z pewnością będzie miała na nią baczenie, jak na przełożoną przystało.:)
UsuńJoan polubiła Anastazję, i jako - bądźmy szczere - osoba (pod względem ważności) druga po Gisbornie na zamku ma prawo ją chronić w tym przypadku. Nawet, jeśli Anastazji coś się stanie, to... Joan zainterweniuje :)
UsuńTo bardzo dobrze, że Joan polubiła Anastazję. Ktoś przychylny na zamku z pewnością się jej przyda.:) I ta "zemsta" Mary może będzie mniej dotkliwa.:) Niech Joan rozporządza służkami wedle uznania - w końcu od tego jest.:)
UsuńKate, sam słodycz to opowiadanko. Zawsze mówiłam, że Guy nie jest taki zły na jakiego pozuje.
OdpowiedzUsuńIch oboje strzała Amora już dosięgła. Zdumiewa mnie to ostatnie zdanie, dla Marion szkoda Guya, ona nie doceni zmiany. Guyu kochany po co te wysiłki dla Marion, ona woli leśniczego. Zostań z Anastazją i bądź szczęśliwy.
Chociaż wiem ,że Kate trochę "zakręci" naszym bohaterem, żeby nas trzymać w napięciu.
Kate opowiadanko przednie, dziękuję.
Także martwię sie w skrytości o Anastazję, ale wierzę, ze Guy nie pozwoli jej skrzywdzić nieobliczalnej Mary.
Jolu, nasz Guy będzie jeszcze trochę miotał się ze swoimi uczuciami, i będzie przekonany, że wszystko, co robi, powinien robić dla Marian. To bardzo pokręcone, i będzie jeszcze bardziej pokręcone, ale w końcu się wyprostuje.
UsuńCieszę się, Jolu, że Ci się podoba, i postaram się nie zawieść :)
Czyli trafiłam w 10 z przypuszczeniem, że Guy jedynie zagrał na uczuciach Anastazji a do szeryfa wysłał inną :) A Guy coraz bardziej i intryguje- jest w nim tyle sprzeczności. Zupełnie jakby w jego duszy trwała nieustanna burza. Choć taki czuły i delikatny Guy jest dla mnie zaskoczeniem i wywołuje we mnie mieszane uczucia. Chyba zbyt bardzo przyzwyczaiłam się do chmurnego, gwałtownego czarnego rycerza.
OdpowiedzUsuńKate gratuluję- z opowiadania na opowiadanie robi się coraz ciekawiej :) Oby wena Cię nie opuszczała :)
Guy po prostu lubi się bawić, Koldunko, i grać ludziom na uczuciach, na nerwach. Masz rację, w jego duszy trwa nieustanna burza, i tak szybko się nie uciszy. Powiedziałabym nawet, że wątpię, by kiedykolwiek ustała :) Zaskakuje Cię czuły i delikatny Guy? Czyli osiągnęłam zamierzony cel :)
UsuńWeny mi z pewnością nie zabraknie, gorzej z czasem, bo ostatnio z różnych przyczyn rodzinnych mam go mniej, ale będę się starać, obiecuję.
Ale dlaczego to jest zaskakujące, że Guy jest czuły i delikatny? Przecież w stosunku do Marian zawsze taki był...
UsuńNie rozumiem, co wy widzicie w tym pervy maid fancier :D Ode mnie dostałby strzałę prosto w swój ponętny pośladek. Lub oba:D
OdpowiedzUsuńRobin
Kobiety chyba lubią tych "niegrzecznych" :P a twój pomyśl z pośladkami? hmm nie najgorszy :D
UsuńAle dla Guya raczej bolesny:D
UsuńRobin
Ja uwielbiam, jak facet jest twardy, nieustępliwy, nieznoszący sprzeciwu, a niekiedy nawet okrutny, a przy tym złośliwy i nieco próżny :). Oczywiście tylko na ekranie, bo prywatnie bym sobie takiego nie wzięła ;). Ale lubię na takich patrzeć, bo są ciekawi i intrygujący :)
UsuńA Guy'a dodatkowo lubię dlatego, że spotkał się z wielką niesprawiedliwością ze strony losu, a tak naprawdę nikogo to nie obchodziło, nikt nawet uwagi na to nie zwrócił. A jeśli jest coś, co nikogo nie obchodzi, to zaczyna to obchodzić mnie - tak działa mój mózg :D
Hmm, uważam, że wszystkie te cechy są do przyjęcia z wyjątkiem okrucieństwa:)
UsuńRobin
Ale na ekranie to nawet okrucieństwo może być. To też zależy od okoliczności i postaci ;). Brak skrupułów też jest fajny ;))
UsuńJeannette
Brak skrupułów mogę wybaczyć Scarlett O'Hara;)
UsuńRobin
Robin, pytasz, co widzimy? Odpowiem za siebie, krótko: Guy jest po prostu JAKIŚ. Nie jest do mdłości dobry, nie jest też do szpiku kości zły, jest po prosto ludzki.
UsuńNo, mniejsza o to, możecie sobie w nim widzieć co chcecie- akurat wam on się podoba, ale mnie nie. Owszem, dranie są fajni, ale nie aż tacy... Obejrzałam sobie ostatnio odcinek, w którym Marion umiera i Guy mnie zupełnie zdegustował:P Ktoś, kto kocha tak obłędnie nie podniesie ręki na ukochaną. A jeśli ją podnosi, to znaczy, że mu się totalnie już na mózg rzuciło. Moim zdaniem Guy to skończony egocentryk widzący tylko czubek własnego nosa. Dajmy na to takiego szalonego kochanka i okrutnika jak Heathcliff- czy on by Cathy zamordował? Nie. Wolałby się sam zabić. A ona go aż ZDRADZIŁA. Ciekawa jestem co Guy by zrobił na jego miejscu.
UsuńRobin
Żartujesz? Zabicie jej to była najlepsza rzecz, jaką Guy zrobił w tym serialu :DD. Szkoda, że nie wcześniej :D
UsuńWiesz co, ja zawsze byłam zdania, że on nigdy Marian nie kochał. Pożądał, pragnął, ale nie kochał. I w związku z tym zamordowanie jej nie było dla niego trudne, bo ona nie była jego ukochaną. Moim zdaniem tylko wydawało mu się, że ją kocha, bo po prostu chciał kogoś kochać. Z jego strony to była obsesja, nie miłość.
Ale masz rację, że był egocentrykiem, nawet egoistą, próżnym i dumnym :)
A no właśnie- obsesja. Czasem tak jest, że nie mamy nikogo, a chcielibyśmy mieć bardzo i w tym nieodpowiednim momencie pojawi się osobnik, który nas olśni (z, dla nas tylko wiadomego powodu) i wytwarzamy sobie wokół tej osoby gloryfikującą otoczkę- nasz ideał. Tutaj akurat żal mi Guya bo z nim chyba tak właśnie było.
UsuńRobin
No w mojej opinii tak właśnie było. W ogóle myślę, że on nie bardzo znał jakieś uczucia. Wprawdzie był już dość duży, kiedy stracił rodziców, ale od tamtej pory nie zaznał praktycznie żadnych ciepłych uczuć od kogokolwiek. A człowiek potrzebuje coś czuć i niekiedy wmawia sobie, że coś czuje.
UsuńOmg,to jest po prostu boskie !!! <3 Czytam to już chyba z 5 raz i za każdym razem bardziej mi się podoba :) <3 Już odliczam dni do piątku <3
OdpowiedzUsuń5 raz? To masz niezłą wytrzymałość. Dzięki :)
UsuńTo była przyjemność :)
UsuńPodobał mi się początek i koniec :)). To świetne, jak Guy czuje tą władzę nad służącą, jak się nią napawa i jaką odczuwa satysfakcję, bawiąc się i igrając z tą dziewczyną. Szkoda, że nie wysłał Anastazji do szeryfa, ale to akurat było jasne od początku, że tego nie zrobi ;). I bardzo mi się podobała ta jego ostatnia myśl - że poprzez służącą zmieni się dla Marian. Dobrze facet kombinuje ;)
OdpowiedzUsuńUważam, że Joan jest beznadziejną przełożoną. Jak może pozwolić sobie na to, żeby jedna ze służących nic nie robiła oprócz sterczenia w miejscu, a druga cały dzień leżakowała? Żadna szanująca się przełożona nie powinna dawać przyzwolenia na takie zachowanie. Jeśli służąca nie jest chora, a żadna z nich nie była, to powinna zasuwać jak reszta. A jeśli nie zasuwa, to ścierą przez łeb i do roboty. Bez dyscypliny nie da się utrzymać należycie takiego zamku, co Joan powinna wiedzieć.
Okropne być taką służką na takim zamku. Co też za marne ambicje miały te dziewki? Nic dziwnego, że Guy ciągle myślał o Marion. A mogę się założyć, że gdyby okazała się równie uległa jak jego panny kurtyzany, szybko by mu się znudziła.
UsuńRobin
Żadnych ambicji nie miały, bo nie miały odpowiedniego urodzenia ;)
UsuńTak, mężczyźni lubią polować - jak jest za łatwo, to szybko im się odechciewa. To zupełnie jak z grami komputerowymi - przy tych najtrudniejszych siedzi się całe dnie, a jaka później jest satysfakcja ;P
Jeannette
Nie uważam, by Joan była beznadziejną przełożoną, wręcz przeciwnie. Ma posłuch wśród służby i rządzi twardą ręką, przy tym ma słabość do Guy'a i ma z nim takie swoiste porozumienie, wystarczy jedno jego spojrzenie żeby Joan wiedziała, o co chodzi. To, że nie zauważyła schowanej Brigitte, to jedno - bo mogła nie zauważyć, to nie było wcale tak że pozwoliła jej leżeć, a przecież nie będzie co pół godziny liczyć, czy stan służby jej się zgadza, skoro jest zapracowana przygotowaniami do uczty. A Anastazję po pierwsze lubi, i jako przełożona ma prawo to okazywać, a po drugie, co ważniejsze, doskonale wie że Guy ma do niej słabość, i dlatego też pozwala jej na nieco więcej.
UsuńOk, zgadzam się ze wszystkim do momentu "a Anastazję po pierwsze lubi, i jako przełożona ma prawo to okazywać (...)" - moim zdaniem bycie dobrym przełożonym polega właśnie na tym, by nikogo nie faworyzować. Prywatnie można kogoś lubić, a kogoś innego nie, ale w pracy takie odczucia należy skrywać. Nie zawsze jest to proste, no ale do licha, nie można pozwalać, by jedna osoba nie pracowała tylko dlatego, że się ją lubi. To jest po prostu niekompetencja.
UsuńPowiem Ci tak: to, co ja piszę, nie ma NIC wspólnego z dzisiejszym pojmowaniem równości i bycia kompetentną przełożoną. To średniowiecze (mimo, że nie jestem jakąś wielką znawczynią tego okresu) i bycie przełożoną w tamtych czasach mimo wszystko różni się od tego, czego doświadczamy dziś. Joan w kręgu służących była, mówiąc wprost, panią, ŻADNA nie miała na tyle odwagi by się na nią komukolwiek skarżyć, więc Joan mogła pomiatać tymi, których nie lubiła, a faworyzować te, które wzbudzały jej sympatię. Myślisz, że Mary mogła oskarżyć ją o mobbing, a Gisborne albo szeryf potraktowaliby to poważnie? :)
UsuńKate, ja umiem czytać i dobrze widzę, nie musisz pisać wielkimi literami ;P
UsuńOwszem, to średniowiecze, a w średniowieczu za takie obijanie się dostałoby się co najmniej szmatą przez głowę, o czym pisałam w pierwszym komentarzu. Ale sama zaznaczałaś, że nie zamierzasz trzymać się średniowiecznych ram i należy mieć dystans, bo nie masz na celu tworzenia opowiadania całkowicie zgodnego z epoką. Więc mam dystans. Chcesz, żebym zaczęła komentować niezgodności ze średniowiecznymi realiami? No raczej nie, zresztą ja też nie mam takiego zamiaru i dlatego piszę nie trzymając się żadnych zasad panujących w tamtej epoce.
Jeśli chodzi o mobbing, to szeryf i Gisborne mogliby się sporo nagłowić nad znaczeniem tego słowa :D. Już sobie wyobrażam ich miny :D. Zresztą myślę, że nawet dzisiaj Mary nie ma jeszcze dostatecznych podstaw do oskarżania o mobbing ;)
Mam pytanko, jeśli wolno: czy Anastazja nie miała orgazmu czy ja coś przeoczyłam? ;)
Jednym słowem burdelmama. Takie się nie zastanawiają co jest dobrze a co źle, oby klient był zadowolony:)
UsuńPrzy pierwszym razie raczej trudno o orgazm:) Owszem, nie jest to regułą, ale.... budowa anatomiczna kobiety mówi sama za siebie:)
W ogóle Kate, Anastazja troszkę za szybko mu uległa. Jestem zawiedziona w tym względzie. Myślałam, że najpierw pozwodzi go trochę, doprowadzi do wrzenia, aż się zagotuje chłopak i w mgnieniu oka zapomni o pannie M.;)
Robin
Wybacz, ale to nie jest instrukcja obsługi kobiety ani poradnik "Jak uprawiać seks". Nie wszystko trzeba bezpośrednio nazywać.
UsuńRobin, Anastazja nie mogła go zwodzić i doprowadzać do wrzenia. Jakkolwiek to zabrzmi w kontekście tak szybkiego pierwszego razu, była na to zbyt wstydliwa, ona nawet nie umiała zwodzić mężczyzny. Fakt, ona w sumie tego chciała, ale też trochę bała się, może trochę jednak w głowie miała zakodowane że w jakiś sposób powinna chronić przyjaciółkę - w taki, a nie inny sposób. Jeśli będzie blisko sir Guy'a, będzie mogła mieć choć trochę sytuację pod kontrolą i w razie czego, od razu interweniować. I tak, zdaję sobie sprawę że to dziwnie brzmi, ale kto powiedział, że wszystko ma być logiczne?
UsuńPytanie tylko, czy on gustuje w takich uległych?? Skoro szaleje za niedostępną Marion, Anastazja mimo że taka słodka wkrótce go może znudzić.
UsuńRobin
To właśnie jest to - szaleje za niedostępną, ale tak na co dzień, by sobie ulżyć (nazwijmy to wprost) używa uległych. Było wspomniane gdzieś wcześniej, że Guy nigdy żadnej nie zmusza, czeka aż same się przełamią. Nie musi nigdy czekać długo :) A Anastazja trafi do niego niekoniecznie uległością, bo to, że mu się oddała, to nie wszystko. Guy głupi nie jest, i lubi mieć z kim porozmawiać. Poza tym potrzebuje oparcia i kogoś, komu może ufać - a tak naprawdę w Marian pociąga go chyba tylko ta niedostępność, bo on nawet nie wie czy może jej ufać, bo nie ma kiedy z nią rozmawiać. On bardzo chce jej ufać i w sumie to sobie to wmawia poniekąd, i widzi w niej tylko niewinność i niedostępność, co mu imponuje. Ale kiedyś przekona się, że to nie wszystko, bo i to może być mylące. Tak to mniej więcej widzę :)
UsuńHmm, w takim razie mam nadzieję, że będzie coś kontrowersyjnego;)
UsuńRobin
W sumie to mniej więcej mogę się zgodzić z tym, jak to mniej więcej widzisz, Kate ;))
UsuńTylko że Guy przecież miał okazję przekonać się, że Marian go okłamała w kwestii nocnego stróża, czyli na tej jej niewinności powstała rysa, a mimo to dał jej kolejną szansę. Nawet kiedy ona zostawiła go przed ołtarzem, dobitnie dając do zrozumienia, że nie zamierza za niego wychodzić, on i tak w końcu jej to darował. Myślę, że nie chciał widzieć prawdy, bo nie chciał tracić obiektu, na którym skupiały się jego emocje. Specjalnie nie użyłam słowa "uczucia", bo uważam, że jej nie kochał. I tutaj się zgadzam, że wmawiał sobie zaufanie do niej, choć powiedziałabym, że wmawiał sobie znacznie więcej ;)
Och Kate!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to dwa razy! Jakie to piękne! W Guy'u powoli zachodzi zamiana i to cudowne uczuci jak się o tym czyta, do tego ty w tak świetny sposób piszesz o uczuciach. Tak zwyczajnie, nie pompatycznie i naprawdę pięknie.
No jak wspomniałam powoli Guy się zmienia, jednak ostatnie słowa tego rozdziału świadczą o tym, że jednak powoli. Mam nadzieję, że w końcu przejdzie mu to głupie uczucie do Mariana. Och niech on się lepiej zajmie Anastazją.
Zmiana zachodzi też w naszej Rusince. Bo przecież, jeszcze niedawno by mu się nie oddała. Boję się tylko, że Guy ją zrani. Znaczy mam ogromną nadzieję, że on w końcu odkryje jakim ta kobieta jest skarbem, ale jakoś tak mam obawy, że przedtem może być nieprzyjemnie.
Ha i Mery ma za swoje. Jak wiesz lubię te postać, ale uważam ją za totalną lafiryndę i cieszę się, że trafiła do szeryfa. Uf uratowałaś Anastazję.
Moja droga zatem rozdział(czyt. opisy uczuć, które są...WOW) bardzo Cię dziękuję.
Jak zawsze nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
Życzę więc weny i pozdrawiam Roza_000
Dziękuję Ci za te słowa :) To naprawdę najlepsza pochwała, kiedy widzę, że tekst jest odbierany zgodnie z moim założeniem. No i jeśli podobają Ci się moje opisy uczuć (które naprawdę staram się, by nie były pompatyczne i zbyt wzniosłe), to kłaniam się nisko - bo to w zasadzie jest ważniejsze niż wszystko inne :)
UsuńMogę obiecać, że Guy doceni Anastazję, ale prędzej będzie wiele różnych przypadków, czasem bardziej, czasem mniej pozytywnych. Ale trafi ona do niego, i to niekoniecznie przez swoją uległość :)
Nie no Guy jaja sobie robi w tym momencie: "Może dzięki temu, czym obdarowywała go Anastazja, zmieni się, i wtedy Marian go pokocha?" myślenie facetów czasami powala na kolana.... Tak na pewno rzuci i się w ramiona.... Chłopie czy Ty nie widzisz jaki masz skarb przy sobie a nie tą szurniętą Marian uganiającą się za "człowiekiem lasu" pfff. Tyle mojego kazania dla Guy'a! Dla Kate dodam tyljko tyle(albo aż tyle), że ta część zwaliła mnie z nóg i czytałam ją z przerwami na oddech :) mogę ją czytać i czytać i czytać. Ja też widzę wszystko w tych oczach :) pamiętasz, że jestem wielką fanką Serca Góry? Thorin i Luthien też pierwszy raz kochali się w czwartej części przypadek?:) pozdrawiam Allalove :)
OdpowiedzUsuńA skąd Guy ma wiedzieć, czy ma czy nie ma przy sobie skarbu? :) Przecież gadał ze służką raptem pare razy i się z nią przespał, to wszystko jeśli chodzi o ich kontakty. Poza tym gdyby nie był w nikim zadurzony, to trzeźwiej patrzyłby na inne kobiety. Ale w sytuacji, kiedy najważniejsza jest dla niego Marian to normalne, że myśli o niej i stara się dla niej, a nie dla innych. Co z niego byłby za facet (i przy okazji średniowieczny rycerz ;) ), gdyby po jednym razie z jakąś służącą zapomniał o damie swego serca? ;)
UsuńJeśli wcześniej poczytał "instrukcje" Chretien'a de Troyes, to może wiedział, co to romans rycerski i jak powinien traktować Marian a ja Anastazję. Choć nic nie ujmując Guy'owi szczerze w to wątpię.:)
UsuńPodsumowując- i tak za szybko się przespali. Stawiałam na 8 odcinek.
UsuńRobin
Allalove, oczywiście że pamiętam, że jesteś fanką Serca :) I przyznam Ci się szczerze, że naprawdę nie zauważyłam że i tu, i tu pierwszy raz nastąpił w 4 części. Totalny przypadek :) Ale uzbrój się w cierpliwość, Guy jeszcze długo będzie uganiał się za dziewczyną leśniczego. Chyba Marian musi go naprawdę mocno kopnąć, żeby przejrzał na oczy.
UsuńRobin, nie za szybko, bo nie zrobili tego z miłości, a dlatego, że pan miał ochotę. Tylko tyle. To nie miała być romantyczna miłość od pierwszego wejrzenia :)
To teraz nadrób to i zbuduj między nimi jakieś napięcie,ale takie wiesz, żeby Guy wychodził przez nie z siebie;)
UsuńRobin
Kate, no ja bym nie powiedziała, że kochali się, bo pan miał ochotę i tylko tyle. Przede wszystkim służka jest już w nim zabujana na amen i co do tego nie ma wątpliwości ;). Chciała się z nim kochać i nie była to z jej strony tylko wdzięczność. A w zasadzie to w ogóle nie było z wdzięczności ;).
UsuńZe strony Guy'a to też nie była taka sobie zwykła zachcianka. Chciał, żeby została, żeby z nim spała, chciał czegoś więcej niż od innych, ale też dawał więcej.
To nie był seks z miłości, ale też nie był to zwykły kaprys. Dla mnie to było wzajemne pożądanie i pragnienie bliskości.