piątek, 20 marca 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część piąta.

Richard Armitage jako sir Guy i Lucy Griffiths jako  Lady Marian
w serialu BBC "Robin Hood". Źródło obrazka. 

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC "Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.


***

Poprzednia, czwarta część tutaj.

Guy powoli otworzył jedno oko. Chwilę trwało, zanim rozbudził się i przypomniał sobie wczorajszy upojny wieczór ze służącą. Drżąca, niepewna, uroczo niewinna – to ostatnie było tym, co najbardziej pociągało go w Anastazji, czego najbardziej pożądał. Czystość i niewinność… Cechy tak odległe od jego charakteru, a jednak właśnie to go intrygowało. Ciekawe, jak Anastazja wygląda rankiem, gdy śpi… Gisborne powoli obrócił się i spostrzegł, że jest sam. Łoże po stronie, gdzie spała dziewczyna, było idealnie równo zaścielone. Na fotelu leżało jego ubranie – nie tak, jak zwykle, niedbale rzucone i zmięte, a prosto złożone, podobnie jak stojące na podłodze buty – równo ustawione i czyste. Ale dlaczego nie było JEJ!? Guy zerwał się na równe nogi. Był zły, bo nie pozwolił jej oddalać się, zanim on wstanie. Ubrał się i zbiegł do kuchni, gdzie służące krzątały się już, dowodzone przez Joan. Rozejrzał się – nigdzie nie widział Rusinki.
- Anastazja!!! – wrzasnął tak przerażająco, że wszystkie dziewczęta zadrżały.
- Dostanie jej się – mruknęła Mary – Zobaczycie.
- Gdzie ta ruska…
- Nie ma jej, panie – odezwała się Brigitte – Wyszła na targ po sprawunki…
- Ty – warknął, wskazując na nią palcem – Nie odzywaj się do mnie. Nie pytałem ciebie!
- Sir Guy – Joan podeszła do rozwścieczonego rycerza – Czy Rusinka zrobiła coś złego? Ukarzę ją, jeśli trzeba.
- Sam to zrobię. Kiedy wróci, natychmiast…
Odwrócił się gwałtownie, słysząc skrzypienie drzwi. Anastazja zamarła, widząc płonący gniewem wzrok Guy’a i skłoniła się z pokorą, stawiając kosz z zakupami na podłodze. Mężczyzna zerwał się i wyszedł z kuchni, szarpiąc ją za ramię i pociągając za sobą. Zatrzasnął drzwi i przycisnął przerażoną dziewkę do ściany.

- Myślisz, że wszystko ci wolno? Że jesteś wyjątkowa? – cedził przez zęby – Możesz się rządzić?
- Panie, nie wiem o co chodzi…
- Nie wiesz! – wrzasnął – Obudziłem się, a ciebie nie było! Nadal nie rozumiesz!?
- Sir Guy, wybacz mi, ja…
- Dałem ci szansę, jakiej nie dostała żadna z nich. Pozwoliłem ci zostać, otworzyłem się przed tobą, zbliżyłem się do ciebie! A ty… zostawiłaś mnie! WYSZŁAŚ bez pozwolenia!
- Panie – dziewczę rozpłakało się – Obudziłam się o świcie i… chciałam zostać. Naprawdę.
Gisborne wpatrywał się w nią twardo, ale czuł, że coś zaczynało w nim pękać. Przestraszył ją, a ona… chyba nie miała złych intencji.
- Patrzyłam na ciebie, panie, długi czas. Byłam przy tobie i czekałam, aż się obudzisz, ale… Bałam się, że kiedy wrócę do dziewcząt, gdy nie będą spały, zaczną gadać, plotkować…
- Chyba już raz wyraźnie powiedziałem ci, żebyś się tym nie przejmowała.
- Bałam się, panie – powtórzyła – Nie lubią mnie, a szczególnie Mary. Nie chciałam, żeby obróciły się przeciwko mnie.
- Tobie powinno najbardziej zależeć na tym, żebym to JA się przeciw tobie nie obrócił. Powiedz mi, co ja mam teraz o tobie myśleć? Co z tobą zrobić? – nachylił się nad nią i czuła jego szybki oddech na policzku – Jesteś nieposłuszna. Uważasz się za Bóg wie kogo, usiłujesz wymusić na mnie protekcję dla swojej przyjaciółki, a kiedy ci ulegam, robisz wszystko wbrew mnie.
- Nie chciałam tego… - spuściła głowę.
- Patrz na mnie! – krzyknął przerażająco – Za kogo ty się uważasz, Anastazjo? Jesteś zwykłą, ruską niewolnicą. Nie wykonujesz mojej woli dlatego, że boisz się o swoją… opinię? – zapytał tonem ociekającym wręcz jadem – Jaką opinię? I tak poszłaś o krok za daleko. Oddałaś mi się i nic już nie zwróci ci twojej cnoty, nawet najbardziej gorliwe modlitwy. NIKT już nie będzie postrzegał cię jako dobrej, nieskalanej, cnotliwej panienki, od ubiegłej nocy jesteś TYLKO moją kochanką. Zbrukaną, nieczystą.
- Nie czuję się zbrukana – szepnęła niepewnie – Byłam z tobą, panie.
- Co ty mówisz? – Guy cofnął się o krok – Słyszysz sama siebie?
- Nigdy więcej nie zrobię nic wbrew tobie – powiedziała, patrząc mu w oczy – Wybacz mi, panie. Zrobiłam źle, wychodząc bez twojego pozwolenia. To był ostatni raz.
- Pewnie, że ostatni. Tej nocy odwiedzi mnie Brigitte – warknął Guy – Zobaczymy, czy jest tyle warta, ile twierdzi szeryf.
- Sir Guy, błagam – Anastazja padła na kolana – Nie rób tego… Nie rób JEJ tego.
Rycerza ogarnął szał. Szarpnął dziewkę za włosy i pchnął na ścianę, przyduszając ją lekko.
- Za kogo ty się masz? – warknął – Nadal do ciebie nie dociera, że nic nie znaczysz?
Puścił ją i spojrzał na nią z wyższością. Anastazja osunęła się na podłogę i płakała cicho, kryjąc twarz w dłoniach. Serce mu drgnęło, ale nie chciał go słuchać. Musiał pokazać jej, gdzie jest jej miejsce, i że wcale nie jest dla niego ani trochę ważna. Odwrócił się od niej i usłyszał kroki, a po chwili zza rogu wyłoniła się Marian. Zdenerwował się trochę, bojąc się, że zacznie dopytywać o kulącą się pod ścianą służącą.
- Marian! – zawołał, podchodząc do niej – Nie wiesz, jak się cieszę…
- Sir Guy – skłoniła lekko głowę – Jak się masz?
- Brakowało mi twojej obecności.
- Zawstydzasz mnie… Guy, co tam się dzieje? – Marian wskazała na Anastazję.
- Nie wiem. Rozpłakała się, biedaczka, i nie chce powiedzieć, co się dzieje.
- Tak nie można!
- Marian…
- Co się stało? – podeszła do Anastazji i przyklękła przy niej – Jak ci na imię?
- Anastazja, pani.
- Ktoś cię skrzywdził?
- Nie, pani. Ja tylko… - podniosła głowę i napotkała surowy wzrok Gisborne’a – Ja tylko tęsknię za rodziną.
- Jak mogę ci pomóc?
- Nie możesz, pani. Służę na zamku, jestem niewolnicą, a nawet nie wiem, gdzie są moi rodzice.
- Guy!
- Zostaw, Marian – westchnął rycerz – Nie ona pierwsza i nie ostatnia.
- Guy, na pewno możesz jej pomóc!
Gisborne spojrzał na Marian. Jego ukochana, piękna, słodka Marian… Anioł. Dobra i uczciwa aż do bólu. Jedynie dobrem mógł trafić do jej serca. Spojrzał na skuloną Anastazję i uśmiechnął się ciepło do swojej ukochanej.
- Jesteś niesamowita, Marian – powiedział łagodnie – Pomogłabyś każdemu, ktokolwiek by to nie był. Zgoda, pomożemy tej biednej dziewce spotkać rodziców, wiem nawet, gdzie można spotkać jej ojca.
- Guy, jesteś cudowny! – ucieszyła się Marian, całując go z radością w policzek – Mogę z nią pojechać!
- To niebezpieczne.
- Nie ufasz mi? Poradzę sobie!
Gisborne zastanowił się; czy to dobry pomysł, by puszczać je same? Z drugiej strony jednak, Marian była jedyną osobą na świecie, której ufał. Pomoże Anastazji spotkać się z rodziną i odprowadzi ją do zamku.
- Zgadzam się.
Objaśnił Marian, gdzie ma się kierować, dał kobietom dwa konie i odprowadził je do bramy. Tam zbliżył się do Anastazji i tak, by jego ukochana nie słyszała, powiedział:
- Jak wrócisz, niezwłocznie poinformujesz Brigitte, że oczekuję jej w komnacie po wieczerzy. ŻADNYCH tłumaczeń, jeśli piśniesz choć słowo za dużo, zginiesz.
Patrzyła na niego wzrokiem przepełnionym bólem. W końcu odjechały. Był nadal zły na Anastazję, ale sam nie wiedział, dlaczego właściwie jest zły. Postanowił ją jednak dotkliwie ukarać – doskonale wiedział, że sam fakt, iż osobiście będzie musiała wysłać do jego komnaty przyjaciółkę, której z takim poświęceniem broniła, będzie dla niej bolesny. Chciał dopiec jej najbardziej, jak to tylko było możliwe. Chciał, by poczuła się zgnębiona, upokorzona, wykorzystana i nic nie warta. Pytanie tylko, dlaczego? Jednak sam nie potrafił na to odpowiedzieć. Coś niesamowicie ciągnęło go w jej kierunku, ale jednocześnie chyba bał się tego, że Anastazja wyzwala w nim pozytywne emocje i dobre uczucia. Dziwne, bo przecież tego chciał, chciał zmienić się za jej sprawą dla Marian, a teraz mścił się na niej, choć przecież nie zrobiła NIC złego…
- Sir Guy – usłyszał głos jednego z żołnierzy; odwrócił się gwałtownie.
- Czego!?
- Szeryf cię wzywa.
Gisborne szybkim krokiem udał się do zamku. Zastanawiał się, czego może chcieć od niego Vasey o poranku. Czyżby znowu miał wydumane pretensje? Chciał się wyżyć? A może był zły, bo Mary nie podołała jego wymaganiom? Cóż, gdy kilkanaście minut wcześniej wszedł do kuchni, ta bezczelna dziewka była tam obecna, mógł więc wywnioskować, że szeryf nie zostawił jej u siebie na noc, a wyrzucił za drzwi. Ale przecież była całkiem niezła… Gisborne zabawiał się z nią wielokrotnie, i za każdym razem był usatysfakcjonowany; Mary zawsze wykazywała więcej inicjatywy, niż inne dziewczęta, była zawsze chętna – czasem aż za bardzo. Była też biegła w używaniu swoich ust, co tak bardzo lubił szeryf. Co więc mogło pójść nie tak? Guy wzdrygnął się na myśl, że mógłby zaprosić ją kiedykolwiek do swojego łoża, nie teraz, kiedy spędziła noc u Vasey’a. Całe szczęście, że miał rozeznanie, które z dziewcząt odwiedzają szeryfa, bo nie miał najmniejszej ochoty używać po nim czegokolwiek – a szczególnie kobiety. Z jednej strony poczuł lekki zawód, że Mary już nigdy nie będzie jego kochanką, z drugiej jednak ulżyło mu, bo ta dziewka była zbyt bezczelna i jej rozwiązłość zaczynała irytować rycerza. Cóż… zaczynała już go nudzić. Była zbyt oczywista.
- Jesteś nareszcie! – ucieszył się Vasey, gdy Guy przekroczył próg jego komnaty – Jak minęła noc?
- Wspaniale, mój panie – uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Która była tą szczęśliwą?
- Rusinka.
- Ale… Alex… Aleksandra?
- Anastazja – poprawił go poirytowany Guy.
- Tak! Piękne imię, Anastazja! Jaka była? Mów, bo mnie ciekawość zżera! – dociekał szeryf, zdejmując jedwabny, czarny szlafroczek i pokazując Guy’owi swoje pośladki – Chyba wezwę ją dziś wieczorem. Jak myślisz?
Guy spanikował. Jak to: Vasey wezwie JEGO Anastazję!? JEGO kochankę, JEGO niewolnicę, JEGO własność!? Zbruka ją swoim obleśnym ciałem, a wtedy Guy już nigdy jej nie tknie! Ale… dlaczego tak się tym przejął? Przecież przed chwilą sam odepchnął ją od siebie i powiedział, że to był ostatni raz, że od teraz będzie wzywał Brigitte… Nigdy nie miał takiego przytłaczającego zamętu w głowie. Nie mógł pozwolić, by szeryf zagarnął JEGO Anastazję dla siebie! Nie może tego zrobić sobie, ale też nie może tego zrobić… jej.
- Nie radzę, panie – powiedział, wyraźnie zdenerwowany – Nie nadaje się.
- Gisborne! – szeryf odwrócił się przodem do niego, nie bacząc na swą nagość – Powiedziałeś, że było wspaniale. Okłamujesz mnie, czarna ptaszyno!
- Jakże bym śmiał! Po prostu… nie było najgorzej, ale… jest strasznie płaczliwa. Boi się, drży, więcej czasu minęło na uspokajanie jej, niż na konkretne działanie. A zresztą leżała jak kłoda.
- Nie nie nie, Gisborne, męcz się z nią sam – Vasey, ku zadowoleniu rycerza, potrząsnął z niesmakiem głową i zaczął się ubierać – Wiesz, że nie znoszę płaczek. Wyrzuciłbym ją przez okno. Ale ta Mary…
- Wspaniała dziewczyna – mruknął Guy, uśmiechając się pod nosem.
- Tak! W istocie! Lepsza niż Francuzka. Przysyłaj mi odtąd tylko ją, dobrze? Czasem może dla odmiany zabawię się z inną, ale odpuszczę sobie Brigitte. Mary ma lepszą technikę, Gisborne. Gdybyś wiedział…
- Wiem, mój panie – Guy poprawił sobie rękawice i zlustrował szeryfa od góry do dołu – Doskonale znam technikę Mary. Inaczej nigdy bym ci jej nie przysłał.
- Ach tak… To taka z ciebie kanalia! – Vasey roześmiał się głośno – Dałeś mi zużytą babę!
- Wypróbowaną, panie, a to różnica. Nie dałbym ci kota w worku, nie zasługujesz na byle co…
- Dobra dobra! Przestań kadzić, Gisborne, bo każę cię ściąć! Powiedz mi lepiej, co zamierzasz zrobić z Hoodem. Chyba nie pozwolisz mu skakać po drzewach do woli?
- Myślę intensywnie nad tym, jak go schwytać, panie.
- Myślisz? Gisborne… Lubię cię, chłopcze, ale masz z tym ostatnio problemy. Bez urazy, ale… pozwoliłeś leśnym ludkom uciec.
- Nie ja, ale ci tępi idioci – warknął Guy – Skąd miałem wiedzieć…
- Stąpasz po cienkim lodzie, kochasiu. Nie próbuj ze mną dyskutować. Zmiataj mi stąd, myśleć gdzie indziej. A! Jeśli tak bardzo zatraciłbyś się w myśleniu, że nie zobaczylibyśmy się do wieczora, pamiętaj o Mary. Niech zjawi się tu wieczorem.
Gisborne obrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Zapowiadało się tak dobrze, a znowu musiał go poniżyć i zdenerwować! Co za parszywy, łysy gnom! W głowie Guy miotał w stronę szeryfa najgorsze przekleństwa, miał go dosyć i gdyby nie to, że dzięki niemu mógł być kimś, dojść do czegoś więcej, niż miał teraz, najchętniej pozbyłby się go jednym ruchem ostrego miecza.
***
Marian z Anastazją wracały już ze spotkania z rodzicami Rusinki. Nie obyło się bez łez i wzruszeń, ale dziewczę zapewniło ich, że na zamku jest traktowana bardzo dobrze, pan jest łagodny i sprawiedliwy, nikt jej nie krzywdzi, i zasługą sir Guy’a jest to, że mogła przyjechać ich odwiedzić. Wasilij co prawda próbował namówić córkę, by uciekła z nimi, ale Anastazja stanowczo odmówiła, twierdząc że Gisborne zrobił dla niej wiele dobrego i nie może tak po prostu go oszukać. Wasilij musiał przyznać jej rację, bo sam był pod wrażeniem tego, że rycerz nie zrobił mu krzywdy, gdy znalazł go na zamku, a co ważniejsze – nie skrzywdził jego jedynej córki. Obecność lady Marian również uspokoiła rodziców dziewczyny, była wszak osobą znaną i powszechnie szanowaną, wiedzieli, że ich córce nie grozi przy niej krzywda, więc ze spokojem pożegnali się i pozwolili, by odjechały.
- Anastazjo – Marian odezwała się do niej po dłuższym milczeniu – Nie jesteś szczęśliwa.
- Jestem, pani – uśmiechnęła się przez siłę Rusinka – Po prostu się zamyśliłam.
- Widzę, że coś cię gryzie. Myślałam, że po spotkaniu z rodzicami coś się zmieni… Czy na pewno traktują cię na zamku dobrze?
- Pani, nie może być lepiej! – zapewniła Anastazja – A sir Guy jest dobry i sprawiedliwy. Jest miły, naprawdę. Dba o nas, żeby niczego nam nie zabrakło.
- Guy… - szepnęła niepewnie Marian – Czy Guy… nie zrobił ci krzywdy? Nie wykorzystał?
- Pani! Jak mogłaś tak pomyśleć! Sir Guy nigdy nie tknął żadnej z dziewcząt – z przekonaniem odparła Rusinka, nie chcąc, by lady Marian miała o nim złe zdanie – Jest najbardziej porządnym człowiekiem, jakiego znam.
- Ciekawe, czy znamy tego samego Guy’a…
- Co mówiłaś, pani?
- Nieważne – westchnęła Marian, i w tym momencie tuż przy jej uchu z głośnym świstem przeleciała strzała. Dobyła w dłoń sztylet i rozejrzała się dookoła, zaniepokojona, ale dobiegł ją znajomy śmiech.
- Moja droga przyjaciółko! – krzyknął Robin Hood, zeskakując z drzewa – Jak się masz?
- Robin… Nigdy nie dorośniesz!
- Daj spokój – podał jej rękę i pomógł zejść z konia – A kto to jest?
- Anastazja, jedna ze służących z zamku.
- Anastazja… Czekaj, czy to czasem nie córka kupca Wasilija?
- Tak, panie – odparła Rusinka – Skąd mnie znasz?
- Twój ojciec chciał, bym pomógł cię stamtąd zabrać… Co tam jeszcze robisz, skoro możesz wychodzić wolno, i to z Marian?
- Pracuję tam… Dlaczego miałabym uciekać z miejsca, gdzie jest dobrze, gdzie traktują mnie uczciwie i sprawiedliwie?
- Dziewczyno, służysz Gisborne’owi, to samo w sobie wyklucza sprawiedliwość, a tym bardziej uczciwość!
- Robin – syknęła Marian, dając mu znak, by się uciszył, i odciągnęła go na bok.
- Co ty robisz? Ta dziewczyna potrzebuje pomocy!
- Robin! Uspokój się. Nie wiem, o co chodzi, ale ta dziewczyna bardzo szanuje i lubi Guy’a. Nie zrób czegoś, czego mogłabym potem żałować. Nie mam pewności, czy nie powie mu o naszym spotkaniu.
- Marian, coś mi tu śmierdzi. JAK jakakolwiek służąca może lubić Gisborne’a, a już szczególnie taka, która została siłą porwana!
- Nie przesadzaj, Guy ma swoje… dobre strony. Potrafi być dobry, uprzejmy…
- Przestań! – warknął Robin – To skończona, podła, cyniczna kanalia!
- Dobrze, ale nie krzycz! – uspokoiła go dziewczyna – Ona nie może usłyszeć ani słowa. Jest jakaś dziwna, i chyba coś ukrywa. Twierdzi, że Guy nic jej nie zrobił, ale ja w to nie wierzę.
- Bo to niemożliwe! Na pewno wykorzystał ją i zabronił pisnąć choć słowem…
- Lady Marian – zawołała nieśmiało Anastazja – Może pojadę do Nottingham sama?
- Poczekaj, już jedziemy. Nie mogę puścić cię samej, obiecałam sir Guy’owi że zajmę się tobą. Robin…
- Już mnie nie ma. Moja pani – skłonił się Marian, i zwrócił się ku Anastazji – Jeśli będziesz potrzebować pomocy, wiesz, gdzie mnie szukać. Możesz znaleźć mnie za pośrednictwem Marian.
- Robin!!!
- Nie trzeba, panie. Sir Guy jest dobry, mój ojciec powie ci to samo. Jeśli będę potrzebowała pomocy, zwrócę się do niego.
- Anastazjo, co ty mówisz – Robin podszedł do niej i chwycił ją za dłoń – To niemożliwe. Znam go doskonale…
- Robin! Nie mąć jej w głowie, nie oczerniaj Guy’a – stanowczo odparła Marian – Ona ma rację. Daj nam spokój i zostaw też sir Guy’a w spokoju.
Mrugnęła do niego porozumiewawczo i wskoczyła na konia. Odjechały czym prędzej w stronę Nottingham; Marian nie chciała już zaczynać rozmowy z Anastazją, i choć czuła potrzebę wytłumaczenia się jej z pogawędki z Robinem, to jednak zrezygnowała. Wierzyła, że Rusinka nie piśnie Gisborne’owi słowa o spotkaniu z Hoodem. A nawet jeśli powie, ona wszystkiego się wyprze. Przecież Guy ma do niej słabość, komu miałby uwierzyć – jej czy zwykłej służącej? Dla Marian było to jasne, i przestała zaprzątać sobie tym głowę.
***
Guy krążył bez celu po zamku. Skręcało go z ciekawości, co działo się podczas wyprawy Marian i Anastazji do rodziców Rusinki, ale przecież nie mógł zapytać żadnej z nich – Marian była w Knighton ze swym ojcem, a Anastazja… Cóż, postanowił ją ukarać, był więc konsekwentny. Właśnie widział, jak Mary wchodzi do komnaty szeryfa, a więc i Brigitte zaraz powinna u niego być. Co robić, jak się zachować? Przecież nie tknie jej, wiedząc, że kilka dni wcześniej miał ją przed nim Vasey!
Tymczasem Anastazja chodziła cały dzień podminowana, co wszystkim rzuciło się w oczy. Dziewki naśmiewały się z niej pod nieobecność Joan, że Gisborne w ogóle jej nie dotknął, i zapewne nigdy tego nie zrobi. Brigitte była zaniepokojona brakiem humoru swojej przyjaciółki.
- Nastya – odezwała się w końcu, gdy znalazły chwilę, by porozmawiać na osobności – Co się dzieje? Mam wrażenie, że coś się stało.
- Brigitte…
- Pomogłaś mi, teraz ja pomogę tobie, jeśli będę potrafiła.
- Nie pomożesz – rozpłakała się Anastazja – Nic nie zrobisz!
- Nastya, jak to… Co on ci zrobił!?
- Mnie nic, ale…
- Mów!
- Wybacz mi, nie wiem, jak cię przepraszać, ale Gisborne kazał… On chce, żebyś odwiedziła go w komnacie – z trudem wydusiła Rusinka – Teraz, po wieczerzy.
Francuzka omal nie zakrztusiła się ze zdumienia.
- Nastya, jak to… Proszę, powiedz że to nieprawda…
- Błagałam go na kolanach, prosiłam, ale zmusił mnie, żebym ci to przekazała… Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym tam pójść za ciebie!
- Anastazja, co ty mówisz! – krzyknęła Brigitte, potrząsając przyjaciółką – Jak to: pójść za mnie!? Mało dla mnie zrobiłaś?
- Obiecałam, że uratuję cię, i zrobiłam to, ale… tylko na jedną noc. Teraz on… on nie chce mnie, chce ciebie, wiem, że robi to na złość mi, chce mnie ukarać i…
- Stop! Uspokój się! Co ty bredzisz? Brzmisz, jakby zależało ci, by iść do sir Guy’a… - Brigitte zawahała się, widząc dziwne spojrzenie przyjaciółki – Nie, nie chcesz mi powiedzieć, że…
- Zostaw. Po prostu do niego idź, ale wybacz mi, że nie potrafiłam cię ochronić.
Anastazja wybiegła, by przyjaciółka nie mogła już spojrzeć jej w oczy. Bała się, a oprócz tego była skołowana. Miała wrażenie, jakby Gisborne po prostu wybornie się nią bawił, i jakby jego czułe słowa były tylko przykrywką dla jego niezmierzonej podłości…
Brigitte otrząsnęła się z szoku. Nie wiedziała, czy bardziej zdumiał ją fakt, że Gisborne jednak nie jest tak dobry, jak utrzymywała jej przyjaciółka, i chce również ją wykorzystać, czy to, że Anastazji widocznie na nim zależy. Jak to w ogóle możliwe… JAK ona mogła zakochać się w tak cynicznym, brutalnym okrutniku!?
- Brigitte – usłyszała głos Joan – Pan czeka na ciebie, powiedział mi o tym przed chwilą.
Francuzka przebrała się szybko i ze ściśniętym gardłem poszła do jego komnaty. Trzęsła się cała, pamiętając obrzydliwe zbliżenie z szeryfem, i modliła się tylko o to, by Gisborne nie był aż tak ohydny jak Vasey. By nie poniżył jej do tego stopnia, by kazać jej ustami… Zatrzęsło ją na samo wspomnienie.
Delikatnie zapukała do drzwi; odpowiedź była natychmiastowa. Weszła więc i skłoniła się nisko.
- Panie… jestem – szepnęła.
Guy gwałtownie obrócił się w jej stronę. Stała pochylona, drżąca… Była naprawdę śliczna, trochę podobna do Anastazji. Długie, jasne włosy opadały na jej plecy, miała zamknięte oczy i przygryzała dolną wargę. Gisborne podszedł do niej i jednym palcem uniósł jej podbródek.
- Brigitte – westchnął głośno – Szeryf bardzo sobie ciebie chwalił…
Nie odpowiedziała; mocniej przygryzła wargę i trzęsła się cała. Nachylił się i dotknął ustami jej policzka, jedną dłoń położył na jej talii, drugą zaś przytrzymał jej twarz. Zbliżył się do niej, tak by przylegać do niej całym ciałem, by czuła go całego, by sprowokować ją do czegoś, ale ona stała nieruchomo. Guy ujął w obie dłonie jej twarz i niespodziewanie spróbował pocałować ją. Jego ostry zarost przejechał po jej ustach; posłusznie rozchyliła wargi i uległa mu. Guy był zaskoczony tym, jak dobrze całuje Francuzka, nawet pomimo przerażenia, jakie w niej widział. Przycisnął ją do siebie mocno, a ona zesztywniała. Odsunął ją od siebie gwałtownie.
- Dość – warknął – Myślałaś, że będę cię chciał po tym, jak miał cię szeryf?
- Więc po co, panie – rozpłakało się dziewczę – Po co mnie tu sprowadziłeś?
- To nie twoja sprawa. Siadaj i czekaj, aż pozwolę ci wyjść.
Przycupnęła na skraju łoża i łkała cicho, skrywając ze wstydem twarz w dłoniach. Guy krążył komnacie, zdenerwowany; irytowała go cała ta sytuacja, a najbardziej płacz dziewczyny. Anastazja by nie płakała, Anastazja byłaby z nim teraz, całowałaby go, tuliłaby się do niego ufnie… A ta cała Brigitte? Żadnego z niej pożytku. Wezwał ją tylko po to, by ukarać Rusinkę, choć tak naprawdę nie miał za co. To, że wyszła nad ranem? Bała się. To zrozumiałe, służące potrafią być wobec siebie bezwzględne, a szczególnie, jeśli jedna wyrasta na faworytkę pana. Niepotrzebnie jednak wychodziła, przecież wyraźnie powiedział jej, że nie ma się tym przejmować. Może jednak za ostro ją potraktował?
- Brigitte – odezwał się; dziewczyna podniosła wzrok – Nie płacz.
- Wybacz, panie…
- Wyjdziesz teraz stąd, ale nikomu nie piśniesz słowa o tym, co tu zaszło.
- Ale… Przecież NIC nie zaszło…
- Tego też nie powiesz. Ktokolwiek by cię pytał, nie rozmawiaj na ten temat. Tym bardziej z Anastazją. Dowiem się, jeśli nie będziesz posłuszna, a wtedy… Przestanę mieć skrupuły i wrócisz do szeryfa.
- Błagam o litość! – Brigitte padła na kolana i chwyciła dłonie Guy’a, okryte skórzanymi rękawicami.
- Wstań – rozkazał – I posłuchaj mnie uważnie. Nie myśl, że cokolwiek dla mnie znaczysz, ty czy twoja przyjaciółka. Możesz być jej jednak wdzięczna, bo gdyby nie jej wstawiennictwo, byłabyś teraz gościem szeryfa. Oddała mi się po to, by uchronić cię przed pójściem do niego, to naprawdę szlachetne z jej strony.
- To niemożliwe…
- Wiem, pewnie czujesz przytłaczające poczucie winy. Anastazja pozwoliła się upodlić, by obronić ciebie… Można pozazdrościć takiej przyjaźni – Guy uśmiechnął się jadowicie – Pocieszę cię, że nie była nieszczęśliwa. Zrobiła to z przyjemnością, więc nie martw się. A teraz wyjdź i nie odzywaj się ani słowem do nikogo na temat tej rozmowy.
- Dobrze, panie, ale… Dlaczego w ogóle mnie tu wezwałeś? – Brigitte nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, wstydziła się i czuła do niego obrzydzenie pomieszane z lękiem.
- Chcesz wiedzieć? Powiem ci. Anastazja pozwala sobie na zbyt wiele, chciałem jej pokazać, że nic dla mnie nie znaczy, i że nie ma prawa mnie do niczego zmuszać ani prośbą, ani płaczem. Jeden jej błąd i trafisz do Vasey’a, Brigitte. Teraz rozumiesz? A ja ciebie nie dotknę, bo po prostu nie chcę.
- Mimo wszystko dziękuję, panie, że dzięki tobie nie muszę już odwiedzać szeryfa – wydusiła z siebie z trudem.
- Jeśli będziesz grzeczna i posłuszna, Brigitte… – Guy chwycił jej podbródek w dłoń i zbliżył się do niej tak, że stykali się ciałami – …nie trafisz do niego. Coś ci powiem: to JA jestem tu najważniejszy, rozumiesz? Vasey tańczy, jak mu zagram. Wszystkie, które trafiają do jego komnaty, są tam wysyłane przeze mnie. NIKT nie przejdzie przez tamte wrota bez mojej wiedzy, a jeśli ja powiem szeryfowi, żeby z którąś nie sypiał, to tego nie robi, rozumiesz? Cóż… Vasey jest niewybredny, bierze wszystko, co jest pod ręką, nie przeszkadzają mu używane kobiety – Gisborne wzdrygnął się z niesmakiem – Ja wręcz odwrotnie. Nie tknąłbym żadnej, którą miał on. To w pewnym sensie uwłaczające, nie uważasz?
Brigitte zamknęła oczy. Jak mógł mówić jej o współżyciu z „używaną” kobietą jako czymś uwłaczającym, w momencie, kiedy ona sama była totalnie upokorzona przez szeryfa!? Obaj używali kobiet jako zabawek, a nawet gorzej, czuła się jak zużyta, brudna szmata, którą ktoś wytarł podłogę, a on śmiał mówić jej, że noc z nią byłaby dla niego uwłaczająca!? Co Anastazja widziała w tym potworze?
- Zdziwiona? – roześmiał się Gisborne – Pewnie twoja ruska przyjaciółka naopowiadała ci, jaki jestem dobry i szlachetny? Jest urzekająco naiwna – dodał szeptem, muskając ustami jej ucho – I za to tak bardzo ją lubię. Mogę się nią bawić do woli i w każdy sposób. A teraz możesz odejść.
Gwałtownie odsunął się od niej; zmieszana Brigitte skłoniła się i czym prędzej wyszła z jego komnaty. Ten człowiek był dla niej odrażający. Bezduszny, okrutny, nie było w nim ani krztyny tego dobra, o którym mówiła Anastazja. Sam przyznał, że jej przyjaciółka jest niesamowicie naiwna i sama sobie wmawia to, że Gisborne ma dobre serce. Brigitte była pewna, że ten mężczyzna ma kamień zamiast serca, czarną dziurę zamiast duszy… Nie kazał jej zostać tylko dlatego, że brzydził się nią, a brzydził się, bo musiała spędzić noc z szeryfem, do którego wysłał ją osobiście! Taki człowiek nie może mieć ŻADNYCH uczuć i ludzkich odruchów… Był bezdusznym potworem, i bardzo chciała wykrzyczeć to głupiej, naiwnej Anastazji w twarz, ale… nie mogła. Gisborne zabronił jej rozmawiać o nim z kimkolwiek, a jej tak bardzo było żal przyjaciółki, która ślepo wierzyła w dobro tego okrutnika.
- Brigitte! – usłyszała jej głos; podniosła głowę i ujrzała przyjaciółkę, wychylającą się zza kuchennych drzwi – Jak się czujesz?
- Dobrze – mruknęła.
- Co się działo…? Czy sir Guy… Czy on cię dotknął? Zrobił ci coś?
- A co? – syknęła Brigitte – Zazdrosna?
Serce ją bolało, ale musiała wyminąć przyjaciółkę i w milczeniu weszła do izby służących. Dziewczęta próbowały podpytywać ją, co zrobił z nią sir Guy, ale uparcie milczała; dopiero Joan uciszyła rozemocjonowany tłum, a Brigitte mogła odetchnąć, choć nie do końca z czystym sumieniem. Czuła się winna, że nie może nawet porozmawiać z Anastazją…
Rusinka tymczasem płakała, wtulona w poduszkę. Łkała cichutko, by nikt nie mógł jej usłyszeć. Czuła się oszukana przez Brigitte i przez Gisborne’a. Jak on mógł zaprosić do alkowy jej najlepszą przyjaciółkę… Wiedział, że to jej, Anastazji, zależy na nim, że kocha go, że pragnie z nim być, a on tak po prostu skrzywdził ją z rozmysłem – wiedział, że wieczór z Brigitte zaboli ją bardziej, niż z jakąkolwiek inną z dziewcząt. A ona? Wróciła z jego komnaty odmieniona. Obca i niemiła. Widocznie to ona chciała zostać ulubienicą sir Guy’a… Ale dlaczego on jej to zrobił? Czy to wszystko tylko dlatego, że bojąc się o siebie i chcąc uniknąć plotek i złośliwości, wyszła od niego nad ranem…?
***

Minęło kilka dni od rozmowy Guy’a z Brigitte. Rycerz od tamtego czasu ani razu nie widział się z Anastazją, i czuł, że czegoś bardzo mu brakuje. O dziwo, nawet codzienne wizyty w Knighton u ukochanej Marian nie dawały mu ukojenia. Co prawda była dla niego o wiele milsza, trochę bardziej przystępna i otwarta, ale nie cieszyło go to tak, jak zawsze. Pragnął ją poślubić, ale ona cały czas upierała się, że muszą zaczekać do powrotu króla z wyprawy krzyżowej. Bał się, że ucieka mu, że to tylko sposób na odwleczenie wszystkiego, ale musiał jej ufać; komu, jak nie swej ukochanej? Czuł, że rozpaczliwie potrzebuje kogoś, komu może bezgranicznie wierzyć, komu może powiedzieć wszystko, otworzyć się, wyjawić swoje lęki czy wspomnienia z przeszłości, przede wszystkim potrzebował kogoś, kto będzie go kochał. Pragnął, by była to Marian, ale nie był pewien, czy ona jest w stanie go pokochać. Był realistą i zdawał sobie sprawę, że musi o nią i jej uczucie walczyć, że Marian nie płonie namiętnością w stosunku do niego, że na razie po prostu lubi go i to w zasadzie tyle. Ale jemu to nie wystarczało, Guy potrzebował prawdziwego uczucia i postanowił, że będzie bardziej starał się, by Marian w końcu spojrzała na niego przychylnym okiem i nie wychodziła za niego tylko dlatego, że tak wypada i mu to obiecała; chciał, by została lady Gisborne z przekonania i z czystej miłości do niego. A on tej czystej, niewinnej miłości łaknął jak niczego innego na świecie…

Aktualizacja, 29/03/2015- kolejna część tutaj

26 komentarzy:

  1. Kate, muszę przyznać, że Guy jest nieźle rozchwiany i sam nie do końca wie czego chce. Wmawia sobie, że to Marian jest kobietą jego życia i ewidentnie ma do jej słabość, co ona z kolei wykorzystuje bez mrugnięcia okiem. Z drugiej strony nie chce przyznać się, że to przy Anastazji czuje się naprawdę dobrze. Odtrąca ją, choć sam nie wie po co i w ramach zemsty manipuluje jej przyjaciółką. A do tego wszystkiego wyraźnie cierpi z powodu tego jak traktuje go szeryf. I jeszcze ma na głowie leśniczego, który skacze po drzewach!:) Oj, nie ma chłop łatwego życia.:)
    Dzięki, Kate! czekam z niecierpliwością, co dalej.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrą stroną tego wszystkiego jest to, że ktoś leśniczemu w końcu powiedział, co sądzi o jego chęci "pomocy" :) Ale masz rację, Guy jest strasznie rozchwiany, prawdę mówiąc ciężko go zrozumieć, choć przyznam, że akurat mnie te momenty, gdy jest mroczny i okrutny, bardzo odpowiadają... bo wiem, że za moment wszystko się zmieni o 360 stopni i będzie zupełnie inny :)

      Usuń
    2. Obawiam się, że leśniczy w swoim zadufaniu, nie przejmie się tym, co usłyszał.:) Ale bardzo spodobało mi się też to, że Marian jest absolutnie przekonana o tym, że Guy zawsze jej uwierzy. Już się cieszę, bo w końcu pannica baaardzo się zdziwi.:))
      Kate, taki miotający się Guy - nieprzewidywalny, momentami okrutny, nieprzyjemny a potem czuły i zagubiony, to jest to! Niech się zmienia ile razy chce i jak mu pasuje!:)

      Usuń
    3. Nie chcę Cię zasmucać, ale Marian jeszcze długo sobie poczeka. Ale koniec końców Guy przejrzy na oczy :) Ale przyznam, że nie wiem, kogo bardziej ta sytuacja dotknie, czy ją, czy jego. To jeszcze cały czas otwarta sprawa :)

      Usuń
    4. To rzeczywiście będzie ciekawie.:) Poczekam, poczekam - jeśli tylko Marian dostanie za swoje, to warto.:)

      Usuń
    5. Cóż, patrząc na trzeci sezon można dojść do wniosku, że jednak on bardziej na tym zawodzie ucierpi. Zresztą jak ona może ucierpieć, skoro jej na nim nie zależy.
      Jeannette

      Usuń
    6. Po pierwsze - ja nie streszczam serialu, a po drugie - Marian może zawisnąć.

      Usuń
    7. No w tym sensie może ucierpieć, ja miałam na myśli cierpienia psychiczne. Fizycznie to ona nawet w serialu ucierpiała, tylko co z tego, tym gorzej wyszło dla Guy'a.
      Przecież widzę, że nie streszczasz serialu, odwołałam się tylko do wzorca. Skoro jako tako zachowujesz charakter postaci, to i psychika może się zgadzać.
      Jeannette

      Usuń
    8. Zmysły tracę gdy wypowiadam imię Richard, lecz moja dusza zajęcza każe mi schować moje namiętności w mych trzeluściach.
      Czy jestem opętana? W jaki sposób Richard dotarł do wnętrza mojej duszy, do środka mego serca, zawładnął moimi namiętnościami?
      W którym momencie straciłam nad nim kontrolę?
      Odczuwam Go każdą moją komórką i tkanką, każdą moją synapsą, jest moim Pasożytem, którym drąży moją duszę ale także jest moją amfetaminą, moim natchnieniem i spełnieniem w życiu codziennym.Kiedy się zamykam przed Tobą jeszcze bardziej cierpię i przez łzy patrzę w lustro...
      Zwykły, szary gość, z nonszalanckim uśmieszkiem... zmysły tracę, jestem cieniem siebie samej! I krzyczę w nocy Twoje imię, sama bez snu, sama bez Ciebie... Posłuchaj...Mówię do Ciebie mym niezrozumiałym językiem, Kocham Cię

      Usuń
  2. Ależ mi się podobał początek! Mogłabym czytać w kółko i na okrągło jak Guy traktuje tą służkę :)). A jeszcze lepszy był w stosunku do Francuzki. Nie, w zasadzie to nie wiem, w stosunku do której był bardziej podły - ale tak czy siak był genialny :). Aż mi się buzia śmiała, jak czytałam jego rozmowę z Francuzką ;)
    Heh, logika Guy'a jest powalająca: ja jestem najważniejszy, bo ja podsyłam szeryfowi dziewki. Chyba go trochę fantazja poniosła :D
    Bardzo dobrze rozumiem uczucia Guy'a, tą złość bez żadnego powodu i dumę, która nie pozwala zawrócić z raz obranej drogi. Może wybuchnąć z byle powodu i zrobić coś, z czego nie będzie potrafił się wycofać pomimo, że tego żałuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobał Ci się stosunek Guy'a do służby. Nie może sobie przecież pozwolić, by weszły mu na głowę, musiał mieć wszystko pod kontrolą. I tym bardziej nie może okazać nikomu, że czegokolwiek żałuje, bo to byłaby dla niego samego zniewaga i upokorzenie, gdyby tak się stało. W końcu co jak co, ale jedną z jego głównych cech jest ogromna duma.

      Usuń
  3. Chyba mam nierówno pod sufitem ale mnie właśnie stanowczy,mroczny,gwałtowny Guy podoba się najbardziej. Pełen sprzeczności nie mogący odnaleźć właściwej ścieżki w zamieci swych uczuć.
    Cudowny po prostu :) Aż się chce takiego przytulić :)
    Przy Marion zamienia się w taką ciepłą kluchę :P Tak jej słodzi a ona wykorzystuje jego uczucie-moment w którym rozmyśla nad tym czy Guy uwierzy jej czy służącej pokazuje, jej pewne wyrachowanie ale i utwierdza mnie w przekonaniu , że gdyby trzeba było Marion nie byłaby takim ucieleśnieniem dobroci i rzuciłaby Anastazję na pastwę gniewu Guya byleby tylko ratować własną skórę- tak to odbieram.
    Świetny fragment Kate!!! a szeryf to po prostu majstersztyk- uwielbiam jak zwraca się do Guya zwrotami typu"ptaszyno","kanalio" itd. nie potrafię się nie uśmiechać gdy czytam jego wywody :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie masz nierówno pod sufitem - taki Guy ma w sobie coś przyciągającego :)
      Masz rację co do Marian - JEST wyrachowana bez dwóch zdań. Nie ma skrupułów, by oszukiwać Guy'a i wykorzystywać go. I na pewno nie oglądałaby się na Anastazję, gdyby Guy zarzucił jej spiskowanie z leśniczym - wyparłaby się wszystkiego, żeby chronić siebie i Robina.
      Najbardziej zawsze cieszą mnie miłe słowa o szeryfie - a to dlatego, że nie pojawia się jakoś bardzo często, a jednak widzę, że wybija się ponad wszystkich :)

      Usuń
    2. Pozwolę sobie wtrącić się.:) Kate - szeryf jest prawdziwie "obleśnym, łysym gnomem". A jego odzywki do Guy'a są nie do przebicia.:)

      Usuń
    3. Dziękuję, dziękuję, zaraz się zarumienię :)
      To, co powiem, będzie bardzo niepoprawne, ale... mimo wszystko fajnie byłoby mieć takiego wujka, jak Vasey :)

      Usuń
    4. Dlaczego niepoprawne, Kate? Ja tam kocham Vaseya praktycznie na równi z Guy'em, jest świetny, pod warunkiem, że się go nie zdenerwuje ;)
      Nie zgadzam się co do Marian. Nigdy nie pozwoliłaby skrzywdzić kogoś o słabszej pozycji. Znalazłaby sposób na przekonanie Guy'a, ale nie kosztem służącej.
      Jeannette

      Usuń
    5. Kate, to nie jest do końca niepoprawne.:) Wszystkie nudne rodzinne spotkania stałyby się nagle bardzo atrakcyjne a gdyby tak jeszcze ktoś był niemiły dla jego ulubionej bratanicy/siostrzenicy? Strach się bać!:))
      A już bardziej na poważnie, to siłą szeryfa jest to, że on jest "jakiś", tak samo jak Guy. Nie o wszystkich można to powiedzieć.

      Usuń
    6. Eve, oczywiście się z Tobą zgadzam, jednak wolałabym, by wujek nie paradował nago przed ludźmi - poza tym wszystko jest ok :) A niepoprawne dlatego, że wszyscy uciśnieni wieśniacy z Locksley by mnie nienawidzili, że mam rodzinne powiązania z tym diabłem :) Ale z taką rodziną - kogo tu się bać?
      Oprócz Guy'a i szeryfa "jakiś" jest jeszcze Alan, ale poza nim... naprawdę nie wiem :)

      Usuń
    7. Isabella, książę Jan, Meg - też są jacyś ;)
      Jeannette

      Usuń
    8. Alan zdecydowanie.:) Lubię jeszcze Willa - Robin powinien częściej go słuchać, bo myśli w przeciwieństwie do leśniczego.

      Usuń
  4. W tym sęk, że Guy teoretycznie i z założenia jest czarnym charakterem. Jednak u niego nie da się nie dostrzec również "ludzkich" cech. Nie jest zły do szpiku kości - to widać i czuć :)
    Szeryf to inna para kaloszy. Typ spod ciemnej gwiazdy jak Cię mogę. Cech pozytywnych?-0
    Lubię go właśnie przez to całkowite zło które wylewa mu się uszami :)
    Dla mnie zawsze bardziej interesujące są postaci negatywne lub jeszcze lepiej- takie których nie można łatwo zaszufladkować w kategorii : zły-dobry. Taką postacią jest oczywiście Guy.
    Historia Robina i Guya przypomina mi trochę losy Skrzetuskiego i Bohuna z "Ogniem i mieczem" ( mam tu na myśli książkę) Robin to taki Skrzetuski- porządny, honorowy, walczy o wolność. Dla wielu wzór cnót. Guy jest jak Bohun- gwałtowny, chwilami brutalny i impulsywny a jednak w głębi duszy dobry. No i oczywiście wątek miłosny. Tu chyba nie ma co omawiać każdy wie o co chodzi :) I podobnie jak w przypadku Guya i Robina u Sienkiewicza również dla mnie prym wiedzie ten "negatywny" - Bohun. Tak więc bad boys górą !! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No i po co Ci to było dziewko? Jak Sir Guy mówi zostań to się zostaje.... logiczne nie? Zobacz do czego doprowadziłaś... biedny Czarny Anioł się zdenerwował.... Mimo, że też lubię jego porywczość i rządzę zemsty wole kiedy jest rządny czegoś innego :) zatem masz nauczkę moja droga Anastazjo zasłużyłaś....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie, że zasłużyła, ale skąd biedna miała wiedzieć? Teraz już będzie mądrzejsza o to doświadczenie :) A nerwy Guy'a nigdy nie trwają długo - są intensywne, ale krótkie :)

      Usuń
  6. Kate, ja wiadomo kocham wszystko co napiszesz, ale dzisiaj nie będę już tak rozemocjonowana jak ostatnio.
    Sądzę, że przy tym rozdziale, należy wspomnieć po raz kolejny o mrocznym Guy'u. Ostatnio było miło, to teraz musiał być zły, dla równowagi.;) Więc co do złego Gisborne'a. Ja tam bardzo go lubię. Gdy wpada w taką furię, a później się stopniowo uspokaja, czuję, że jest jakiś taki(to dziwne) bardziej ludzki. Bo jak można zobaczyć w kimś złym dobre strony, nie dostrzegając wcześniej okrucieństwa? No więc ja lubię w Guy'u to okrucieństwo widzieć, tak jak w tym rozdziale. bardzo podoba mi się to jak pokazujesz wiele twarzy Guy'a.
    A teraz szeryf. No majstersztyk. Serialowego szeryfa lubiłam za błyskotliwe żarty i specyficzne poczucie humoru. Cieszę się więc widząc u twojego szeryfa te same cech, bo to jest ta "szeryfowa esencja" według mnie. Aż trudno go nie lubić ;)
    No i Marian, o ile nie pałam taką nienawiścią do tej kobiety jak większość, to jakoś dziwnie mi się o niej czyta, niby dobra, niby miła, niby coś am dobrego o Guy'u powiedziała, ale jak wspomniał ktoś wcześniej Marian jest zimna i wyrachowana i nie da się jej lubić. Ale chyba o o Ci chodziło więc to raczej dobrze.
    No i Anastazja...Biedna, głupiutka Anastazja. Widziałam, że nie może być między nią, a Gisbornem za różowo, ale nie spodziewałam się, że postąpi tak głupio. No cóż miejmy nadzieję, że zrozumiała, że Guy'a trzeba się słuchać i już.
    Ufff na dziś to tyle. Może trochę mniej skupiłam się na samym rozdziale i wydarzeniach, ale jakoś najbardziej rzucił mi się tym razem w oczy ten przerażający, zły Czary Anioł, który dziś znów pokazał jak potrafi się... "zirytować" ;)
    No jak zawsze czekam na kolejną notkę i życzę weny.
    Oddana czytelniczka :D
    Roza_000

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, w tym rozdziale Guy wyjątkowo mocno się zirytował - ale przecież to jest w nim najfajniejsze, nigdy się nie wie, kiedy jaki będzie miał humor. Jest intrygujący w każdym wydaniu. I masz rację - jeśli nie ma okrucieństwa, nie da się w tak oczywisty sposób dostrzec też tego dobra, które w nim jest, a tak - rzuca się w oczy :)
      I miło mi, że polubiłaś mojego szeryfa - przyznam, że próbuję bezwstydnie kopiować go z serialu, bo takiego go uwielbiam :)

      Usuń
    2. Ależ kopiuj bo znakomicie Ci wychodzi :D
      Roza_000

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.