Richard Armitage jako sir Guy i Lucy Griffiths jako Lady Marian w serialu BBC "Robin Hood". Źródło obrazka. |
Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC "Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.
***
Poprzednia, czwarta część tutaj.
Guy
powoli otworzył jedno oko. Chwilę trwało, zanim rozbudził się i przypomniał
sobie wczorajszy upojny wieczór ze służącą. Drżąca, niepewna, uroczo niewinna –
to ostatnie było tym, co najbardziej pociągało go w Anastazji, czego
najbardziej pożądał. Czystość i niewinność… Cechy tak odległe od jego
charakteru, a jednak właśnie to go intrygowało. Ciekawe, jak Anastazja wygląda
rankiem, gdy śpi… Gisborne powoli obrócił się i spostrzegł, że jest sam. Łoże
po stronie, gdzie spała dziewczyna, było idealnie równo zaścielone. Na fotelu
leżało jego ubranie – nie tak, jak zwykle, niedbale rzucone i zmięte, a prosto
złożone, podobnie jak stojące na podłodze buty – równo ustawione i czyste. Ale
dlaczego nie było JEJ!? Guy zerwał się na równe nogi. Był zły, bo nie pozwolił
jej oddalać się, zanim on wstanie. Ubrał się i zbiegł do kuchni, gdzie służące
krzątały się już, dowodzone przez Joan. Rozejrzał się – nigdzie nie widział
Rusinki.
-
Anastazja!!! – wrzasnął tak przerażająco, że wszystkie dziewczęta zadrżały.
-
Dostanie jej się – mruknęła Mary – Zobaczycie.
-
Gdzie ta ruska…
- Nie
ma jej, panie – odezwała się Brigitte – Wyszła na targ po sprawunki…
- Ty
– warknął, wskazując na nią palcem – Nie odzywaj się do mnie. Nie pytałem
ciebie!
- Sir
Guy – Joan podeszła do rozwścieczonego rycerza – Czy Rusinka zrobiła coś złego?
Ukarzę ją, jeśli trzeba.
- Sam
to zrobię. Kiedy wróci, natychmiast…
Odwrócił
się gwałtownie, słysząc skrzypienie drzwi. Anastazja zamarła, widząc płonący
gniewem wzrok Guy’a i skłoniła się z pokorą, stawiając kosz z zakupami na
podłodze. Mężczyzna zerwał się i wyszedł z kuchni, szarpiąc ją za ramię i
pociągając za sobą. Zatrzasnął drzwi i przycisnął przerażoną dziewkę do ściany.
-
Myślisz, że wszystko ci wolno? Że jesteś wyjątkowa? – cedził przez zęby –
Możesz się rządzić?
-
Panie, nie wiem o co chodzi…
- Nie
wiesz! – wrzasnął – Obudziłem się, a ciebie nie było! Nadal nie rozumiesz!?
- Sir
Guy, wybacz mi, ja…
-
Dałem ci szansę, jakiej nie dostała żadna z nich. Pozwoliłem ci zostać,
otworzyłem się przed tobą, zbliżyłem się do ciebie! A ty… zostawiłaś mnie!
WYSZŁAŚ bez pozwolenia!
-
Panie – dziewczę rozpłakało się – Obudziłam się o świcie i… chciałam zostać.
Naprawdę.
Gisborne
wpatrywał się w nią twardo, ale czuł, że coś zaczynało w nim pękać.
Przestraszył ją, a ona… chyba nie miała złych intencji.
-
Patrzyłam na ciebie, panie, długi czas. Byłam przy tobie i czekałam, aż się obudzisz,
ale… Bałam się, że kiedy wrócę do dziewcząt, gdy nie będą spały, zaczną gadać,
plotkować…
-
Chyba już raz wyraźnie powiedziałem ci, żebyś się tym nie przejmowała.
-
Bałam się, panie – powtórzyła – Nie lubią mnie, a szczególnie Mary. Nie
chciałam, żeby obróciły się przeciwko mnie.
-
Tobie powinno najbardziej zależeć na tym, żebym to JA się przeciw tobie nie
obrócił. Powiedz mi, co ja mam teraz o tobie myśleć? Co z tobą zrobić? –
nachylił się nad nią i czuła jego szybki oddech na policzku – Jesteś nieposłuszna.
Uważasz się za Bóg wie kogo, usiłujesz wymusić na mnie protekcję dla swojej
przyjaciółki, a kiedy ci ulegam, robisz wszystko wbrew mnie.
- Nie
chciałam tego… - spuściła głowę.
-
Patrz na mnie! – krzyknął przerażająco – Za kogo ty się uważasz, Anastazjo?
Jesteś zwykłą, ruską niewolnicą. Nie wykonujesz mojej woli dlatego, że boisz
się o swoją… opinię? – zapytał tonem ociekającym wręcz jadem – Jaką opinię? I
tak poszłaś o krok za daleko. Oddałaś mi się i nic już nie zwróci ci twojej
cnoty, nawet najbardziej gorliwe modlitwy. NIKT już nie będzie postrzegał cię
jako dobrej, nieskalanej, cnotliwej panienki, od ubiegłej nocy jesteś TYLKO
moją kochanką. Zbrukaną, nieczystą.
- Nie
czuję się zbrukana – szepnęła niepewnie – Byłam z tobą, panie.
- Co
ty mówisz? – Guy cofnął się o krok – Słyszysz sama siebie?
-
Nigdy więcej nie zrobię nic wbrew tobie – powiedziała, patrząc mu w oczy –
Wybacz mi, panie. Zrobiłam źle, wychodząc bez twojego pozwolenia. To był
ostatni raz.
-
Pewnie, że ostatni. Tej nocy odwiedzi mnie Brigitte – warknął Guy – Zobaczymy,
czy jest tyle warta, ile twierdzi szeryf.
- Sir
Guy, błagam – Anastazja padła na kolana – Nie rób tego… Nie rób JEJ tego.
Rycerza
ogarnął szał. Szarpnął dziewkę za włosy i pchnął na ścianę, przyduszając ją
lekko.
- Za
kogo ty się masz? – warknął – Nadal do ciebie nie dociera, że nic nie znaczysz?
Puścił
ją i spojrzał na nią z wyższością. Anastazja osunęła się na podłogę i płakała
cicho, kryjąc twarz w dłoniach. Serce mu drgnęło, ale nie chciał go słuchać.
Musiał pokazać jej, gdzie jest jej miejsce, i że wcale nie jest dla niego ani
trochę ważna. Odwrócił się od niej i usłyszał kroki, a po chwili zza rogu
wyłoniła się Marian. Zdenerwował się trochę, bojąc się, że zacznie dopytywać o
kulącą się pod ścianą służącą.
- Marian!
– zawołał, podchodząc do niej – Nie wiesz, jak się cieszę…
- Sir
Guy – skłoniła lekko głowę – Jak się masz?
-
Brakowało mi twojej obecności.
-
Zawstydzasz mnie… Guy, co tam się dzieje? – Marian wskazała na Anastazję.
- Nie
wiem. Rozpłakała się, biedaczka, i nie chce powiedzieć, co się dzieje.
- Tak
nie można!
-
Marian…
- Co
się stało? – podeszła do Anastazji i przyklękła przy niej – Jak ci na imię?
-
Anastazja, pani.
-
Ktoś cię skrzywdził?
-
Nie, pani. Ja tylko… - podniosła głowę i napotkała surowy wzrok Gisborne’a – Ja
tylko tęsknię za rodziną.
- Jak
mogę ci pomóc?
- Nie
możesz, pani. Służę na zamku, jestem niewolnicą, a nawet nie wiem, gdzie są moi
rodzice.
-
Guy!
-
Zostaw, Marian – westchnął rycerz – Nie ona pierwsza i nie ostatnia.
-
Guy, na pewno możesz jej pomóc!
Gisborne
spojrzał na Marian. Jego ukochana, piękna, słodka Marian… Anioł. Dobra i
uczciwa aż do bólu. Jedynie dobrem mógł trafić do jej serca. Spojrzał na
skuloną Anastazję i uśmiechnął się ciepło do swojej ukochanej.
-
Jesteś niesamowita, Marian – powiedział łagodnie – Pomogłabyś każdemu,
ktokolwiek by to nie był. Zgoda, pomożemy tej biednej dziewce spotkać rodziców,
wiem nawet, gdzie można spotkać jej ojca.
-
Guy, jesteś cudowny! – ucieszyła się Marian, całując go z radością w policzek –
Mogę z nią pojechać!
- To
niebezpieczne.
- Nie
ufasz mi? Poradzę sobie!
Gisborne
zastanowił się; czy to dobry pomysł, by puszczać je same? Z drugiej strony
jednak, Marian była jedyną osobą na świecie, której ufał. Pomoże Anastazji
spotkać się z rodziną i odprowadzi ją do zamku.
-
Zgadzam się.
Objaśnił
Marian, gdzie ma się kierować, dał kobietom dwa konie i odprowadził je do
bramy. Tam zbliżył się do Anastazji i tak, by jego ukochana nie słyszała,
powiedział:
- Jak
wrócisz, niezwłocznie poinformujesz Brigitte, że oczekuję jej w komnacie po
wieczerzy. ŻADNYCH tłumaczeń, jeśli piśniesz choć słowo za dużo, zginiesz.
Patrzyła
na niego wzrokiem przepełnionym bólem. W końcu odjechały. Był nadal zły na
Anastazję, ale sam nie wiedział, dlaczego właściwie jest zły. Postanowił ją
jednak dotkliwie ukarać – doskonale wiedział, że sam fakt, iż osobiście będzie
musiała wysłać do jego komnaty przyjaciółkę, której z takim poświęceniem
broniła, będzie dla niej bolesny. Chciał dopiec jej najbardziej, jak to tylko
było możliwe. Chciał, by poczuła się zgnębiona, upokorzona, wykorzystana i nic
nie warta. Pytanie tylko, dlaczego? Jednak sam nie potrafił na to odpowiedzieć.
Coś niesamowicie ciągnęło go w jej kierunku, ale jednocześnie chyba bał się
tego, że Anastazja wyzwala w nim pozytywne emocje i dobre uczucia. Dziwne, bo
przecież tego chciał, chciał zmienić się za jej sprawą dla Marian, a teraz
mścił się na niej, choć przecież nie zrobiła NIC złego…
- Sir
Guy – usłyszał głos jednego z żołnierzy; odwrócił się gwałtownie.
-
Czego!?
-
Szeryf cię wzywa.
Gisborne
szybkim krokiem udał się do zamku. Zastanawiał się, czego może chcieć od niego
Vasey o poranku. Czyżby znowu miał wydumane pretensje? Chciał się wyżyć? A może
był zły, bo Mary nie podołała jego wymaganiom? Cóż, gdy kilkanaście minut
wcześniej wszedł do kuchni, ta bezczelna dziewka była tam obecna, mógł więc
wywnioskować, że szeryf nie zostawił jej u siebie na noc, a wyrzucił za drzwi.
Ale przecież była całkiem niezła… Gisborne zabawiał się z nią wielokrotnie, i
za każdym razem był usatysfakcjonowany; Mary zawsze wykazywała więcej
inicjatywy, niż inne dziewczęta, była zawsze chętna – czasem aż za bardzo. Była
też biegła w używaniu swoich ust, co tak bardzo lubił szeryf. Co więc mogło
pójść nie tak? Guy wzdrygnął się na myśl, że mógłby zaprosić ją kiedykolwiek do
swojego łoża, nie teraz, kiedy spędziła noc u Vasey’a. Całe szczęście, że miał
rozeznanie, które z dziewcząt odwiedzają szeryfa, bo nie miał najmniejszej
ochoty używać po nim czegokolwiek – a szczególnie kobiety. Z jednej strony
poczuł lekki zawód, że Mary już nigdy nie będzie jego kochanką, z drugiej
jednak ulżyło mu, bo ta dziewka była zbyt bezczelna i jej rozwiązłość zaczynała
irytować rycerza. Cóż… zaczynała już go nudzić. Była zbyt oczywista.
-
Jesteś nareszcie! – ucieszył się Vasey, gdy Guy przekroczył próg jego komnaty –
Jak minęła noc?
-
Wspaniale, mój panie – uśmiechnął się w odpowiedzi.
-
Która była tą szczęśliwą?
-
Rusinka.
-
Ale… Alex… Aleksandra?
-
Anastazja – poprawił go poirytowany Guy.
-
Tak! Piękne imię, Anastazja! Jaka była? Mów, bo mnie ciekawość zżera! –
dociekał szeryf, zdejmując jedwabny, czarny szlafroczek i pokazując Guy’owi
swoje pośladki – Chyba wezwę ją dziś wieczorem. Jak myślisz?
Guy
spanikował. Jak to: Vasey wezwie JEGO Anastazję!? JEGO kochankę, JEGO
niewolnicę, JEGO własność!? Zbruka ją swoim obleśnym ciałem, a wtedy Guy już
nigdy jej nie tknie! Ale… dlaczego tak się tym przejął? Przecież przed chwilą
sam odepchnął ją od siebie i powiedział, że to był ostatni raz, że od teraz
będzie wzywał Brigitte… Nigdy nie miał takiego przytłaczającego zamętu w
głowie. Nie mógł pozwolić, by szeryf zagarnął JEGO Anastazję dla siebie! Nie
może tego zrobić sobie, ale też nie może tego zrobić… jej.
- Nie
radzę, panie – powiedział, wyraźnie zdenerwowany – Nie nadaje się.
-
Gisborne! – szeryf odwrócił się przodem do niego, nie bacząc na swą nagość –
Powiedziałeś, że było wspaniale. Okłamujesz mnie, czarna ptaszyno!
-
Jakże bym śmiał! Po prostu… nie było najgorzej, ale… jest strasznie płaczliwa.
Boi się, drży, więcej czasu minęło na uspokajanie jej, niż na konkretne
działanie. A zresztą leżała jak kłoda.
- Nie
nie nie, Gisborne, męcz się z nią sam – Vasey, ku zadowoleniu rycerza,
potrząsnął z niesmakiem głową i zaczął się ubierać – Wiesz, że nie znoszę
płaczek. Wyrzuciłbym ją przez okno. Ale ta Mary…
-
Wspaniała dziewczyna – mruknął Guy, uśmiechając się pod nosem.
-
Tak! W istocie! Lepsza niż Francuzka. Przysyłaj mi odtąd tylko ją, dobrze?
Czasem może dla odmiany zabawię się z inną, ale odpuszczę sobie Brigitte. Mary
ma lepszą technikę, Gisborne. Gdybyś wiedział…
-
Wiem, mój panie – Guy poprawił sobie rękawice i zlustrował szeryfa od góry do
dołu – Doskonale znam technikę Mary. Inaczej nigdy bym ci jej nie przysłał.
- Ach
tak… To taka z ciebie kanalia! – Vasey roześmiał się głośno – Dałeś mi zużytą
babę!
-
Wypróbowaną, panie, a to różnica. Nie dałbym ci kota w worku, nie zasługujesz
na byle co…
-
Dobra dobra! Przestań kadzić, Gisborne, bo każę cię ściąć! Powiedz mi lepiej, co
zamierzasz zrobić z Hoodem. Chyba nie pozwolisz mu skakać po drzewach do woli?
-
Myślę intensywnie nad tym, jak go schwytać, panie.
-
Myślisz? Gisborne… Lubię cię, chłopcze, ale masz z tym ostatnio problemy. Bez
urazy, ale… pozwoliłeś leśnym ludkom uciec.
- Nie
ja, ale ci tępi idioci – warknął Guy – Skąd miałem wiedzieć…
-
Stąpasz po cienkim lodzie, kochasiu. Nie próbuj ze mną dyskutować. Zmiataj mi
stąd, myśleć gdzie indziej. A! Jeśli tak bardzo zatraciłbyś się w myśleniu, że
nie zobaczylibyśmy się do wieczora, pamiętaj o Mary. Niech zjawi się tu
wieczorem.
Gisborne
obrócił się na pięcie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Zapowiadało się tak
dobrze, a znowu musiał go poniżyć i zdenerwować! Co za parszywy, łysy gnom! W
głowie Guy miotał w stronę szeryfa najgorsze przekleństwa, miał go dosyć i
gdyby nie to, że dzięki niemu mógł być kimś, dojść do czegoś więcej, niż miał
teraz, najchętniej pozbyłby się go jednym ruchem ostrego miecza.
***
Marian
z Anastazją wracały już ze spotkania z rodzicami Rusinki. Nie obyło się bez łez
i wzruszeń, ale dziewczę zapewniło ich, że na zamku jest traktowana bardzo
dobrze, pan jest łagodny i sprawiedliwy, nikt jej nie krzywdzi, i zasługą sir
Guy’a jest to, że mogła przyjechać ich odwiedzić. Wasilij co prawda próbował
namówić córkę, by uciekła z nimi, ale Anastazja stanowczo odmówiła, twierdząc
że Gisborne zrobił dla niej wiele dobrego i nie może tak po prostu go oszukać.
Wasilij musiał przyznać jej rację, bo sam był pod wrażeniem tego, że rycerz nie
zrobił mu krzywdy, gdy znalazł go na zamku, a co ważniejsze – nie skrzywdził
jego jedynej córki. Obecność lady Marian również uspokoiła rodziców dziewczyny,
była wszak osobą znaną i powszechnie szanowaną, wiedzieli, że ich córce nie
grozi przy niej krzywda, więc ze spokojem pożegnali się i pozwolili, by
odjechały.
-
Anastazjo – Marian odezwała się do niej po dłuższym milczeniu – Nie jesteś
szczęśliwa.
-
Jestem, pani – uśmiechnęła się przez siłę Rusinka – Po prostu się zamyśliłam.
-
Widzę, że coś cię gryzie. Myślałam, że po spotkaniu z rodzicami coś się zmieni…
Czy na pewno traktują cię na zamku dobrze?
-
Pani, nie może być lepiej! – zapewniła Anastazja – A sir Guy jest dobry i
sprawiedliwy. Jest miły, naprawdę. Dba o nas, żeby niczego nam nie zabrakło.
-
Guy… - szepnęła niepewnie Marian – Czy Guy… nie zrobił ci krzywdy? Nie
wykorzystał?
-
Pani! Jak mogłaś tak pomyśleć! Sir Guy nigdy nie tknął żadnej z dziewcząt – z
przekonaniem odparła Rusinka, nie chcąc, by lady Marian miała o nim złe zdanie
– Jest najbardziej porządnym człowiekiem, jakiego znam.
-
Ciekawe, czy znamy tego samego Guy’a…
- Co
mówiłaś, pani?
-
Nieważne – westchnęła Marian, i w tym momencie tuż przy jej uchu z głośnym
świstem przeleciała strzała. Dobyła w dłoń sztylet i rozejrzała się dookoła,
zaniepokojona, ale dobiegł ją znajomy śmiech.
-
Moja droga przyjaciółko! – krzyknął Robin Hood, zeskakując z drzewa – Jak się
masz?
-
Robin… Nigdy nie dorośniesz!
- Daj
spokój – podał jej rękę i pomógł zejść z konia – A kto to jest?
-
Anastazja, jedna ze służących z zamku.
-
Anastazja… Czekaj, czy to czasem nie córka kupca Wasilija?
-
Tak, panie – odparła Rusinka – Skąd mnie znasz?
-
Twój ojciec chciał, bym pomógł cię stamtąd zabrać… Co tam jeszcze robisz, skoro
możesz wychodzić wolno, i to z Marian?
-
Pracuję tam… Dlaczego miałabym uciekać z miejsca, gdzie jest dobrze, gdzie
traktują mnie uczciwie i sprawiedliwie?
-
Dziewczyno, służysz Gisborne’owi, to samo w sobie wyklucza sprawiedliwość, a
tym bardziej uczciwość!
-
Robin – syknęła Marian, dając mu znak, by się uciszył, i odciągnęła go na bok.
- Co
ty robisz? Ta dziewczyna potrzebuje pomocy!
-
Robin! Uspokój się. Nie wiem, o co chodzi, ale ta dziewczyna bardzo szanuje i
lubi Guy’a. Nie zrób czegoś, czego mogłabym potem żałować. Nie mam pewności,
czy nie powie mu o naszym spotkaniu.
-
Marian, coś mi tu śmierdzi. JAK jakakolwiek służąca może lubić Gisborne’a, a
już szczególnie taka, która została siłą porwana!
- Nie
przesadzaj, Guy ma swoje… dobre strony. Potrafi być dobry, uprzejmy…
-
Przestań! – warknął Robin – To skończona, podła, cyniczna kanalia!
-
Dobrze, ale nie krzycz! – uspokoiła go dziewczyna – Ona nie może usłyszeć ani
słowa. Jest jakaś dziwna, i chyba coś ukrywa. Twierdzi, że Guy nic jej nie
zrobił, ale ja w to nie wierzę.
- Bo
to niemożliwe! Na pewno wykorzystał ją i zabronił pisnąć choć słowem…
-
Lady Marian – zawołała nieśmiało Anastazja – Może pojadę do Nottingham sama?
-
Poczekaj, już jedziemy. Nie mogę puścić cię samej, obiecałam sir Guy’owi że
zajmę się tobą. Robin…
- Już
mnie nie ma. Moja pani – skłonił się Marian, i zwrócił się ku Anastazji – Jeśli
będziesz potrzebować pomocy, wiesz, gdzie mnie szukać. Możesz znaleźć mnie za
pośrednictwem Marian.
-
Robin!!!
- Nie
trzeba, panie. Sir Guy jest dobry, mój ojciec powie ci to samo. Jeśli będę
potrzebowała pomocy, zwrócę się do niego.
-
Anastazjo, co ty mówisz – Robin podszedł do niej i chwycił ją za dłoń – To
niemożliwe. Znam go doskonale…
-
Robin! Nie mąć jej w głowie, nie oczerniaj Guy’a – stanowczo odparła Marian –
Ona ma rację. Daj nam spokój i zostaw też sir Guy’a w spokoju.
Mrugnęła
do niego porozumiewawczo i wskoczyła na konia. Odjechały czym prędzej w stronę
Nottingham; Marian nie chciała już zaczynać rozmowy z Anastazją, i choć czuła
potrzebę wytłumaczenia się jej z pogawędki z Robinem, to jednak zrezygnowała. Wierzyła,
że Rusinka nie piśnie Gisborne’owi słowa o spotkaniu z Hoodem. A nawet jeśli
powie, ona wszystkiego się wyprze. Przecież Guy ma do niej słabość, komu miałby
uwierzyć – jej czy zwykłej służącej? Dla Marian było to jasne, i przestała
zaprzątać sobie tym głowę.
***
Guy
krążył bez celu po zamku. Skręcało go z ciekawości, co działo się podczas
wyprawy Marian i Anastazji do rodziców Rusinki, ale przecież nie mógł zapytać
żadnej z nich – Marian była w Knighton ze swym ojcem, a Anastazja… Cóż,
postanowił ją ukarać, był więc konsekwentny. Właśnie widział, jak Mary wchodzi
do komnaty szeryfa, a więc i Brigitte zaraz powinna u niego być. Co robić, jak
się zachować? Przecież nie tknie jej, wiedząc, że kilka dni wcześniej miał ją
przed nim Vasey!
Tymczasem
Anastazja chodziła cały dzień podminowana, co wszystkim rzuciło się w oczy.
Dziewki naśmiewały się z niej pod nieobecność Joan, że Gisborne w ogóle jej nie
dotknął, i zapewne nigdy tego nie zrobi. Brigitte była zaniepokojona brakiem
humoru swojej przyjaciółki.
-
Nastya – odezwała się w końcu, gdy znalazły chwilę, by porozmawiać na osobności
– Co się dzieje? Mam wrażenie, że coś się stało.
-
Brigitte…
-
Pomogłaś mi, teraz ja pomogę tobie, jeśli będę potrafiła.
- Nie
pomożesz – rozpłakała się Anastazja – Nic nie zrobisz!
-
Nastya, jak to… Co on ci zrobił!?
-
Mnie nic, ale…
-
Mów!
-
Wybacz mi, nie wiem, jak cię przepraszać, ale Gisborne kazał… On chce, żebyś
odwiedziła go w komnacie – z trudem wydusiła Rusinka – Teraz, po wieczerzy.
Francuzka
omal nie zakrztusiła się ze zdumienia.
-
Nastya, jak to… Proszę, powiedz że to nieprawda…
-
Błagałam go na kolanach, prosiłam, ale zmusił mnie, żebym ci to przekazała…
Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym tam pójść za ciebie!
-
Anastazja, co ty mówisz! – krzyknęła Brigitte, potrząsając przyjaciółką – Jak
to: pójść za mnie!? Mało dla mnie zrobiłaś?
-
Obiecałam, że uratuję cię, i zrobiłam to, ale… tylko na jedną noc. Teraz on… on
nie chce mnie, chce ciebie, wiem, że robi to na złość mi, chce mnie ukarać i…
-
Stop! Uspokój się! Co ty bredzisz? Brzmisz, jakby zależało ci, by iść do sir
Guy’a… - Brigitte zawahała się, widząc dziwne spojrzenie przyjaciółki – Nie,
nie chcesz mi powiedzieć, że…
-
Zostaw. Po prostu do niego idź, ale wybacz mi, że nie potrafiłam cię ochronić.
Anastazja
wybiegła, by przyjaciółka nie mogła już spojrzeć jej w oczy. Bała się, a oprócz
tego była skołowana. Miała wrażenie, jakby Gisborne po prostu wybornie się nią
bawił, i jakby jego czułe słowa były tylko przykrywką dla jego niezmierzonej
podłości…
Brigitte
otrząsnęła się z szoku. Nie wiedziała, czy bardziej zdumiał ją fakt, że
Gisborne jednak nie jest tak dobry, jak utrzymywała jej przyjaciółka, i chce
również ją wykorzystać, czy to, że Anastazji widocznie na nim zależy. Jak to w
ogóle możliwe… JAK ona mogła zakochać się w tak cynicznym, brutalnym
okrutniku!?
-
Brigitte – usłyszała głos Joan – Pan czeka na ciebie, powiedział mi o tym przed
chwilą.
Francuzka
przebrała się szybko i ze ściśniętym gardłem poszła do jego komnaty. Trzęsła
się cała, pamiętając obrzydliwe zbliżenie z szeryfem, i modliła się tylko o to,
by Gisborne nie był aż tak ohydny jak Vasey. By nie poniżył jej do tego
stopnia, by kazać jej ustami… Zatrzęsło ją na samo wspomnienie.
Delikatnie
zapukała do drzwi; odpowiedź była natychmiastowa. Weszła więc i skłoniła się
nisko.
-
Panie… jestem – szepnęła.
Guy
gwałtownie obrócił się w jej stronę. Stała pochylona, drżąca… Była naprawdę
śliczna, trochę podobna do Anastazji. Długie, jasne włosy opadały na jej plecy,
miała zamknięte oczy i przygryzała dolną wargę. Gisborne podszedł do niej i
jednym palcem uniósł jej podbródek.
-
Brigitte – westchnął głośno – Szeryf bardzo sobie ciebie chwalił…
Nie
odpowiedziała; mocniej przygryzła wargę i trzęsła się cała. Nachylił się i dotknął
ustami jej policzka, jedną dłoń położył na jej talii, drugą zaś przytrzymał jej
twarz. Zbliżył się do niej, tak by przylegać do niej całym ciałem, by czuła go
całego, by sprowokować ją do czegoś, ale ona stała nieruchomo. Guy ujął w obie
dłonie jej twarz i niespodziewanie spróbował pocałować ją. Jego ostry zarost
przejechał po jej ustach; posłusznie rozchyliła wargi i uległa mu. Guy był
zaskoczony tym, jak dobrze całuje Francuzka, nawet pomimo przerażenia, jakie w
niej widział. Przycisnął ją do siebie mocno, a ona zesztywniała. Odsunął ją od
siebie gwałtownie.
-
Dość – warknął – Myślałaś, że będę cię chciał po tym, jak miał cię szeryf?
-
Więc po co, panie – rozpłakało się dziewczę – Po co mnie tu sprowadziłeś?
- To
nie twoja sprawa. Siadaj i czekaj, aż pozwolę ci wyjść.
Przycupnęła
na skraju łoża i łkała cicho, skrywając ze wstydem twarz w dłoniach. Guy krążył
komnacie, zdenerwowany; irytowała go cała ta sytuacja, a najbardziej płacz
dziewczyny. Anastazja by nie płakała, Anastazja byłaby z nim teraz, całowałaby
go, tuliłaby się do niego ufnie… A ta cała Brigitte? Żadnego z niej pożytku.
Wezwał ją tylko po to, by ukarać Rusinkę, choć tak naprawdę nie miał za co. To,
że wyszła nad ranem? Bała się. To zrozumiałe, służące potrafią być wobec siebie
bezwzględne, a szczególnie, jeśli jedna wyrasta na faworytkę pana.
Niepotrzebnie jednak wychodziła, przecież wyraźnie powiedział jej, że nie ma
się tym przejmować. Może jednak za ostro ją potraktował?
-
Brigitte – odezwał się; dziewczyna podniosła wzrok – Nie płacz.
-
Wybacz, panie…
-
Wyjdziesz teraz stąd, ale nikomu nie piśniesz słowa o tym, co tu zaszło.
-
Ale… Przecież NIC nie zaszło…
-
Tego też nie powiesz. Ktokolwiek by cię pytał, nie rozmawiaj na ten temat. Tym
bardziej z Anastazją. Dowiem się, jeśli nie będziesz posłuszna, a wtedy…
Przestanę mieć skrupuły i wrócisz do szeryfa.
-
Błagam o litość! – Brigitte padła na kolana i chwyciła dłonie Guy’a, okryte
skórzanymi rękawicami.
-
Wstań – rozkazał – I posłuchaj mnie uważnie. Nie myśl, że cokolwiek dla mnie
znaczysz, ty czy twoja przyjaciółka. Możesz być jej jednak wdzięczna, bo gdyby
nie jej wstawiennictwo, byłabyś teraz gościem szeryfa. Oddała mi się po to, by
uchronić cię przed pójściem do niego, to naprawdę szlachetne z jej strony.
- To
niemożliwe…
-
Wiem, pewnie czujesz przytłaczające poczucie winy. Anastazja pozwoliła się
upodlić, by obronić ciebie… Można pozazdrościć takiej przyjaźni – Guy
uśmiechnął się jadowicie – Pocieszę cię, że nie była nieszczęśliwa. Zrobiła to
z przyjemnością, więc nie martw się. A teraz wyjdź i nie odzywaj się ani słowem
do nikogo na temat tej rozmowy.
-
Dobrze, panie, ale… Dlaczego w ogóle mnie tu wezwałeś? – Brigitte nie potrafiła
spojrzeć mu w oczy, wstydziła się i czuła do niego obrzydzenie pomieszane z
lękiem.
-
Chcesz wiedzieć? Powiem ci. Anastazja pozwala sobie na zbyt wiele, chciałem jej
pokazać, że nic dla mnie nie znaczy, i że nie ma prawa mnie do niczego zmuszać
ani prośbą, ani płaczem. Jeden jej błąd i trafisz do Vasey’a, Brigitte. Teraz
rozumiesz? A ja ciebie nie dotknę, bo po prostu nie chcę.
-
Mimo wszystko dziękuję, panie, że dzięki tobie nie muszę już odwiedzać szeryfa
– wydusiła z siebie z trudem.
-
Jeśli będziesz grzeczna i posłuszna, Brigitte… – Guy chwycił jej podbródek w
dłoń i zbliżył się do niej tak, że stykali się ciałami – …nie trafisz do niego.
Coś ci powiem: to JA jestem tu najważniejszy, rozumiesz? Vasey tańczy, jak mu
zagram. Wszystkie, które trafiają do jego komnaty, są tam wysyłane przeze mnie.
NIKT nie przejdzie przez tamte wrota bez mojej wiedzy, a jeśli ja powiem
szeryfowi, żeby z którąś nie sypiał, to tego nie robi, rozumiesz? Cóż… Vasey
jest niewybredny, bierze wszystko, co jest pod ręką, nie przeszkadzają mu
używane kobiety – Gisborne wzdrygnął się z niesmakiem – Ja wręcz odwrotnie. Nie
tknąłbym żadnej, którą miał on. To w pewnym sensie uwłaczające, nie uważasz?
Brigitte
zamknęła oczy. Jak mógł mówić jej o współżyciu z „używaną” kobietą jako czymś
uwłaczającym, w momencie, kiedy ona sama była totalnie upokorzona przez
szeryfa!? Obaj używali kobiet jako zabawek, a nawet gorzej, czuła się jak
zużyta, brudna szmata, którą ktoś wytarł podłogę, a on śmiał mówić jej, że noc
z nią byłaby dla niego uwłaczająca!? Co Anastazja widziała w tym potworze?
-
Zdziwiona? – roześmiał się Gisborne – Pewnie twoja ruska przyjaciółka
naopowiadała ci, jaki jestem dobry i szlachetny? Jest urzekająco naiwna – dodał
szeptem, muskając ustami jej ucho – I za to tak bardzo ją lubię. Mogę się nią
bawić do woli i w każdy sposób. A teraz możesz odejść.
Gwałtownie
odsunął się od niej; zmieszana Brigitte skłoniła się i czym prędzej wyszła z
jego komnaty. Ten człowiek był dla niej odrażający. Bezduszny, okrutny, nie
było w nim ani krztyny tego dobra, o którym mówiła Anastazja. Sam przyznał, że
jej przyjaciółka jest niesamowicie naiwna i sama sobie wmawia to, że Gisborne
ma dobre serce. Brigitte była pewna, że ten mężczyzna ma kamień zamiast serca,
czarną dziurę zamiast duszy… Nie kazał jej zostać tylko dlatego, że brzydził
się nią, a brzydził się, bo musiała spędzić noc z szeryfem, do którego wysłał
ją osobiście! Taki człowiek nie może mieć ŻADNYCH uczuć i ludzkich odruchów…
Był bezdusznym potworem, i bardzo chciała wykrzyczeć to głupiej, naiwnej
Anastazji w twarz, ale… nie mogła. Gisborne zabronił jej rozmawiać o nim z
kimkolwiek, a jej tak bardzo było żal przyjaciółki, która ślepo wierzyła w
dobro tego okrutnika.
-
Brigitte! – usłyszała jej głos; podniosła głowę i ujrzała przyjaciółkę,
wychylającą się zza kuchennych drzwi – Jak się czujesz?
-
Dobrze – mruknęła.
- Co
się działo…? Czy sir Guy… Czy on cię dotknął? Zrobił ci coś?
- A
co? – syknęła Brigitte – Zazdrosna?
Serce
ją bolało, ale musiała wyminąć przyjaciółkę i w milczeniu weszła do izby
służących. Dziewczęta próbowały podpytywać ją, co zrobił z nią sir Guy, ale
uparcie milczała; dopiero Joan uciszyła rozemocjonowany tłum, a Brigitte mogła
odetchnąć, choć nie do końca z czystym sumieniem. Czuła się winna, że nie może
nawet porozmawiać z Anastazją…
Rusinka
tymczasem płakała, wtulona w poduszkę. Łkała cichutko, by nikt nie mógł jej
usłyszeć. Czuła się oszukana przez Brigitte i przez Gisborne’a. Jak on mógł
zaprosić do alkowy jej najlepszą przyjaciółkę… Wiedział, że to jej, Anastazji,
zależy na nim, że kocha go, że pragnie z nim być, a on tak po prostu skrzywdził
ją z rozmysłem – wiedział, że wieczór z Brigitte zaboli ją bardziej, niż z
jakąkolwiek inną z dziewcząt. A ona? Wróciła z jego komnaty odmieniona. Obca i
niemiła. Widocznie to ona chciała zostać ulubienicą sir Guy’a… Ale dlaczego on
jej to zrobił? Czy to wszystko tylko dlatego, że bojąc się o siebie i chcąc
uniknąć plotek i złośliwości, wyszła od niego nad ranem…?
***
Minęło
kilka dni od rozmowy Guy’a z Brigitte. Rycerz od tamtego czasu ani razu nie
widział się z Anastazją, i czuł, że czegoś bardzo mu brakuje. O dziwo, nawet codzienne
wizyty w Knighton u ukochanej Marian nie dawały mu ukojenia. Co prawda była dla
niego o wiele milsza, trochę bardziej przystępna i otwarta, ale nie cieszyło go
to tak, jak zawsze. Pragnął ją poślubić, ale ona cały czas upierała się, że
muszą zaczekać do powrotu króla z wyprawy krzyżowej. Bał się, że ucieka mu, że
to tylko sposób na odwleczenie wszystkiego, ale musiał jej ufać; komu, jak nie
swej ukochanej? Czuł, że rozpaczliwie potrzebuje kogoś, komu może bezgranicznie
wierzyć, komu może powiedzieć wszystko, otworzyć się, wyjawić swoje lęki czy
wspomnienia z przeszłości, przede wszystkim potrzebował kogoś, kto będzie go
kochał. Pragnął, by była to Marian, ale nie był pewien, czy ona jest w stanie
go pokochać. Był realistą i zdawał sobie sprawę, że musi o nią i jej uczucie
walczyć, że Marian nie płonie namiętnością w stosunku do niego, że na razie po
prostu lubi go i to w zasadzie tyle. Ale jemu to nie wystarczało, Guy
potrzebował prawdziwego uczucia i postanowił, że będzie bardziej starał się, by
Marian w końcu spojrzała na niego przychylnym okiem i nie wychodziła za niego
tylko dlatego, że tak wypada i mu to obiecała; chciał, by została lady Gisborne
z przekonania i z czystej miłości do niego. A on tej czystej, niewinnej miłości
łaknął jak niczego innego na świecie…
Aktualizacja, 29/03/2015- kolejna część tutaj.
Aktualizacja, 29/03/2015- kolejna część tutaj.
Kate, muszę przyznać, że Guy jest nieźle rozchwiany i sam nie do końca wie czego chce. Wmawia sobie, że to Marian jest kobietą jego życia i ewidentnie ma do jej słabość, co ona z kolei wykorzystuje bez mrugnięcia okiem. Z drugiej strony nie chce przyznać się, że to przy Anastazji czuje się naprawdę dobrze. Odtrąca ją, choć sam nie wie po co i w ramach zemsty manipuluje jej przyjaciółką. A do tego wszystkiego wyraźnie cierpi z powodu tego jak traktuje go szeryf. I jeszcze ma na głowie leśniczego, który skacze po drzewach!:) Oj, nie ma chłop łatwego życia.:)
OdpowiedzUsuńDzięki, Kate! czekam z niecierpliwością, co dalej.:)
Dobrą stroną tego wszystkiego jest to, że ktoś leśniczemu w końcu powiedział, co sądzi o jego chęci "pomocy" :) Ale masz rację, Guy jest strasznie rozchwiany, prawdę mówiąc ciężko go zrozumieć, choć przyznam, że akurat mnie te momenty, gdy jest mroczny i okrutny, bardzo odpowiadają... bo wiem, że za moment wszystko się zmieni o 360 stopni i będzie zupełnie inny :)
UsuńObawiam się, że leśniczy w swoim zadufaniu, nie przejmie się tym, co usłyszał.:) Ale bardzo spodobało mi się też to, że Marian jest absolutnie przekonana o tym, że Guy zawsze jej uwierzy. Już się cieszę, bo w końcu pannica baaardzo się zdziwi.:))
UsuńKate, taki miotający się Guy - nieprzewidywalny, momentami okrutny, nieprzyjemny a potem czuły i zagubiony, to jest to! Niech się zmienia ile razy chce i jak mu pasuje!:)
Nie chcę Cię zasmucać, ale Marian jeszcze długo sobie poczeka. Ale koniec końców Guy przejrzy na oczy :) Ale przyznam, że nie wiem, kogo bardziej ta sytuacja dotknie, czy ją, czy jego. To jeszcze cały czas otwarta sprawa :)
UsuńTo rzeczywiście będzie ciekawie.:) Poczekam, poczekam - jeśli tylko Marian dostanie za swoje, to warto.:)
UsuńCóż, patrząc na trzeci sezon można dojść do wniosku, że jednak on bardziej na tym zawodzie ucierpi. Zresztą jak ona może ucierpieć, skoro jej na nim nie zależy.
UsuńJeannette
Po pierwsze - ja nie streszczam serialu, a po drugie - Marian może zawisnąć.
UsuńNo w tym sensie może ucierpieć, ja miałam na myśli cierpienia psychiczne. Fizycznie to ona nawet w serialu ucierpiała, tylko co z tego, tym gorzej wyszło dla Guy'a.
UsuńPrzecież widzę, że nie streszczasz serialu, odwołałam się tylko do wzorca. Skoro jako tako zachowujesz charakter postaci, to i psychika może się zgadzać.
Jeannette
Zmysły tracę gdy wypowiadam imię Richard, lecz moja dusza zajęcza każe mi schować moje namiętności w mych trzeluściach.
UsuńCzy jestem opętana? W jaki sposób Richard dotarł do wnętrza mojej duszy, do środka mego serca, zawładnął moimi namiętnościami?
W którym momencie straciłam nad nim kontrolę?
Odczuwam Go każdą moją komórką i tkanką, każdą moją synapsą, jest moim Pasożytem, którym drąży moją duszę ale także jest moją amfetaminą, moim natchnieniem i spełnieniem w życiu codziennym.Kiedy się zamykam przed Tobą jeszcze bardziej cierpię i przez łzy patrzę w lustro...
Zwykły, szary gość, z nonszalanckim uśmieszkiem... zmysły tracę, jestem cieniem siebie samej! I krzyczę w nocy Twoje imię, sama bez snu, sama bez Ciebie... Posłuchaj...Mówię do Ciebie mym niezrozumiałym językiem, Kocham Cię
Ależ mi się podobał początek! Mogłabym czytać w kółko i na okrągło jak Guy traktuje tą służkę :)). A jeszcze lepszy był w stosunku do Francuzki. Nie, w zasadzie to nie wiem, w stosunku do której był bardziej podły - ale tak czy siak był genialny :). Aż mi się buzia śmiała, jak czytałam jego rozmowę z Francuzką ;)
OdpowiedzUsuńHeh, logika Guy'a jest powalająca: ja jestem najważniejszy, bo ja podsyłam szeryfowi dziewki. Chyba go trochę fantazja poniosła :D
Bardzo dobrze rozumiem uczucia Guy'a, tą złość bez żadnego powodu i dumę, która nie pozwala zawrócić z raz obranej drogi. Może wybuchnąć z byle powodu i zrobić coś, z czego nie będzie potrafił się wycofać pomimo, że tego żałuje.
Cieszę się, że spodobał Ci się stosunek Guy'a do służby. Nie może sobie przecież pozwolić, by weszły mu na głowę, musiał mieć wszystko pod kontrolą. I tym bardziej nie może okazać nikomu, że czegokolwiek żałuje, bo to byłaby dla niego samego zniewaga i upokorzenie, gdyby tak się stało. W końcu co jak co, ale jedną z jego głównych cech jest ogromna duma.
UsuńChyba mam nierówno pod sufitem ale mnie właśnie stanowczy,mroczny,gwałtowny Guy podoba się najbardziej. Pełen sprzeczności nie mogący odnaleźć właściwej ścieżki w zamieci swych uczuć.
OdpowiedzUsuńCudowny po prostu :) Aż się chce takiego przytulić :)
Przy Marion zamienia się w taką ciepłą kluchę :P Tak jej słodzi a ona wykorzystuje jego uczucie-moment w którym rozmyśla nad tym czy Guy uwierzy jej czy służącej pokazuje, jej pewne wyrachowanie ale i utwierdza mnie w przekonaniu , że gdyby trzeba było Marion nie byłaby takim ucieleśnieniem dobroci i rzuciłaby Anastazję na pastwę gniewu Guya byleby tylko ratować własną skórę- tak to odbieram.
Świetny fragment Kate!!! a szeryf to po prostu majstersztyk- uwielbiam jak zwraca się do Guya zwrotami typu"ptaszyno","kanalio" itd. nie potrafię się nie uśmiechać gdy czytam jego wywody :)
Nie, nie masz nierówno pod sufitem - taki Guy ma w sobie coś przyciągającego :)
UsuńMasz rację co do Marian - JEST wyrachowana bez dwóch zdań. Nie ma skrupułów, by oszukiwać Guy'a i wykorzystywać go. I na pewno nie oglądałaby się na Anastazję, gdyby Guy zarzucił jej spiskowanie z leśniczym - wyparłaby się wszystkiego, żeby chronić siebie i Robina.
Najbardziej zawsze cieszą mnie miłe słowa o szeryfie - a to dlatego, że nie pojawia się jakoś bardzo często, a jednak widzę, że wybija się ponad wszystkich :)
Pozwolę sobie wtrącić się.:) Kate - szeryf jest prawdziwie "obleśnym, łysym gnomem". A jego odzywki do Guy'a są nie do przebicia.:)
UsuńDziękuję, dziękuję, zaraz się zarumienię :)
UsuńTo, co powiem, będzie bardzo niepoprawne, ale... mimo wszystko fajnie byłoby mieć takiego wujka, jak Vasey :)
Dlaczego niepoprawne, Kate? Ja tam kocham Vaseya praktycznie na równi z Guy'em, jest świetny, pod warunkiem, że się go nie zdenerwuje ;)
UsuńNie zgadzam się co do Marian. Nigdy nie pozwoliłaby skrzywdzić kogoś o słabszej pozycji. Znalazłaby sposób na przekonanie Guy'a, ale nie kosztem służącej.
Jeannette
Kate, to nie jest do końca niepoprawne.:) Wszystkie nudne rodzinne spotkania stałyby się nagle bardzo atrakcyjne a gdyby tak jeszcze ktoś był niemiły dla jego ulubionej bratanicy/siostrzenicy? Strach się bać!:))
UsuńA już bardziej na poważnie, to siłą szeryfa jest to, że on jest "jakiś", tak samo jak Guy. Nie o wszystkich można to powiedzieć.
Eve, oczywiście się z Tobą zgadzam, jednak wolałabym, by wujek nie paradował nago przed ludźmi - poza tym wszystko jest ok :) A niepoprawne dlatego, że wszyscy uciśnieni wieśniacy z Locksley by mnie nienawidzili, że mam rodzinne powiązania z tym diabłem :) Ale z taką rodziną - kogo tu się bać?
UsuńOprócz Guy'a i szeryfa "jakiś" jest jeszcze Alan, ale poza nim... naprawdę nie wiem :)
Isabella, książę Jan, Meg - też są jacyś ;)
UsuńJeannette
Alan zdecydowanie.:) Lubię jeszcze Willa - Robin powinien częściej go słuchać, bo myśli w przeciwieństwie do leśniczego.
UsuńW tym sęk, że Guy teoretycznie i z założenia jest czarnym charakterem. Jednak u niego nie da się nie dostrzec również "ludzkich" cech. Nie jest zły do szpiku kości - to widać i czuć :)
OdpowiedzUsuńSzeryf to inna para kaloszy. Typ spod ciemnej gwiazdy jak Cię mogę. Cech pozytywnych?-0
Lubię go właśnie przez to całkowite zło które wylewa mu się uszami :)
Dla mnie zawsze bardziej interesujące są postaci negatywne lub jeszcze lepiej- takie których nie można łatwo zaszufladkować w kategorii : zły-dobry. Taką postacią jest oczywiście Guy.
Historia Robina i Guya przypomina mi trochę losy Skrzetuskiego i Bohuna z "Ogniem i mieczem" ( mam tu na myśli książkę) Robin to taki Skrzetuski- porządny, honorowy, walczy o wolność. Dla wielu wzór cnót. Guy jest jak Bohun- gwałtowny, chwilami brutalny i impulsywny a jednak w głębi duszy dobry. No i oczywiście wątek miłosny. Tu chyba nie ma co omawiać każdy wie o co chodzi :) I podobnie jak w przypadku Guya i Robina u Sienkiewicza również dla mnie prym wiedzie ten "negatywny" - Bohun. Tak więc bad boys górą !! :)
No i po co Ci to było dziewko? Jak Sir Guy mówi zostań to się zostaje.... logiczne nie? Zobacz do czego doprowadziłaś... biedny Czarny Anioł się zdenerwował.... Mimo, że też lubię jego porywczość i rządzę zemsty wole kiedy jest rządny czegoś innego :) zatem masz nauczkę moja droga Anastazjo zasłużyłaś....
OdpowiedzUsuńA pewnie, że zasłużyła, ale skąd biedna miała wiedzieć? Teraz już będzie mądrzejsza o to doświadczenie :) A nerwy Guy'a nigdy nie trwają długo - są intensywne, ale krótkie :)
UsuńKate, ja wiadomo kocham wszystko co napiszesz, ale dzisiaj nie będę już tak rozemocjonowana jak ostatnio.
OdpowiedzUsuńSądzę, że przy tym rozdziale, należy wspomnieć po raz kolejny o mrocznym Guy'u. Ostatnio było miło, to teraz musiał być zły, dla równowagi.;) Więc co do złego Gisborne'a. Ja tam bardzo go lubię. Gdy wpada w taką furię, a później się stopniowo uspokaja, czuję, że jest jakiś taki(to dziwne) bardziej ludzki. Bo jak można zobaczyć w kimś złym dobre strony, nie dostrzegając wcześniej okrucieństwa? No więc ja lubię w Guy'u to okrucieństwo widzieć, tak jak w tym rozdziale. bardzo podoba mi się to jak pokazujesz wiele twarzy Guy'a.
A teraz szeryf. No majstersztyk. Serialowego szeryfa lubiłam za błyskotliwe żarty i specyficzne poczucie humoru. Cieszę się więc widząc u twojego szeryfa te same cech, bo to jest ta "szeryfowa esencja" według mnie. Aż trudno go nie lubić ;)
No i Marian, o ile nie pałam taką nienawiścią do tej kobiety jak większość, to jakoś dziwnie mi się o niej czyta, niby dobra, niby miła, niby coś am dobrego o Guy'u powiedziała, ale jak wspomniał ktoś wcześniej Marian jest zimna i wyrachowana i nie da się jej lubić. Ale chyba o o Ci chodziło więc to raczej dobrze.
No i Anastazja...Biedna, głupiutka Anastazja. Widziałam, że nie może być między nią, a Gisbornem za różowo, ale nie spodziewałam się, że postąpi tak głupio. No cóż miejmy nadzieję, że zrozumiała, że Guy'a trzeba się słuchać i już.
Ufff na dziś to tyle. Może trochę mniej skupiłam się na samym rozdziale i wydarzeniach, ale jakoś najbardziej rzucił mi się tym razem w oczy ten przerażający, zły Czary Anioł, który dziś znów pokazał jak potrafi się... "zirytować" ;)
No jak zawsze czekam na kolejną notkę i życzę weny.
Oddana czytelniczka :D
Roza_000
Faktycznie, w tym rozdziale Guy wyjątkowo mocno się zirytował - ale przecież to jest w nim najfajniejsze, nigdy się nie wie, kiedy jaki będzie miał humor. Jest intrygujący w każdym wydaniu. I masz rację - jeśli nie ma okrucieństwa, nie da się w tak oczywisty sposób dostrzec też tego dobra, które w nim jest, a tak - rzuca się w oczy :)
UsuńI miło mi, że polubiłaś mojego szeryfa - przyznam, że próbuję bezwstydnie kopiować go z serialu, bo takiego go uwielbiam :)
Ależ kopiuj bo znakomicie Ci wychodzi :D
UsuńRoza_000