sobota, 22 kwietnia 2017

Time-Filler Tactics [or: Yet Another Multi-Day RA Challenge] by Guylty, czyli Zrysiowana dołącza do wyzwania.

Muszę przyznać, że w ostatnim czasie trudno było mi pogodzić moje zRyiowanie z Real Life. Praca i związany z nią stres, delegacje, szkolenia, dom, zmęczenie, to wszystko przyczyniło się do spadku mojego zRYSIOwania (czy uwierzycie, że kilka tygodni czekało DVD z „The Impressionists” abym je otworzyła? A gdy już to zrobiłam, to jakoś nie sprawiło mi to większej radości). Długo zastanawiałam się jak pomóc mojemu zRYSIOwaniu oraz czy w ogóle warto to zrobić. Czwartkowe pojawienie się pierwszego zwiastuna do „Pilgrimage”/„Pielgrzymki” udowodniło mi, że moje serducho wciąż jest wrażliwe na sprawy związane z Richardem Armitage’em. Postanowiłam, że muszę popracować nad „naszym związkiem”. Po głowie krążyło mi kilka pomysłów, i wszystkie zmierzały do jednego. Do tego, że powinnam wrócić do korzeni, czyli poczuć to co czułam na początku. Tym samym pozostało mi wybranie jednej dobrej drogi. I tu niespodziewanie natrafiłam na post Guylty z Guylty Pleasure, która na swoim blogu ogłosiła wyzwanie pod nazwą Time-Filler Tactics [or: Yet Another Multi-Day RA Challenge], zapraszając do wzięcia udziału komentujących jak również i innych blogerów.

Zatem ogłaszam, że skorzystam z tej drogi (za co wielkie dzięki Guylty!!!) i tu na blogu przystępuję do tego wyzwania. Tu pod nazwą „Wielo-dniowe RA Wyzwanie, czyli rozpalić zRYSIOwanie”.

Jak zauważyliście powyższa grafika zawiera 31 pytań. Postaram się codziennie odpowiedzieć na jedno z nich (choć nie wykluczam, że może zdarzyć się -tak jak dziś- sytuacja iż w jednym dniu odpowiem na kilka pytań) i mam nadzieję, że ci którzy tu zaglądają również na nie odpowiedzą. 


Chciałabym, aby posty ukazywały się miej więcej równolegle z pomysłodawczynią wyzwania, dlatego też dziś mam do nadgonienia odpowiedzi na trzy pytania. 

1. Twoje pierwsze zetknięcie się z RA (np. jak go odkryłaś, pierwszy odcinek/film/sztuka jaką oglądałaś itp.)

To było jakieś 7 lat temu, gdy wraz z moim bratankiem oglądaliśmy „Robin Hooda”. Wówczas gdy pojawił się sir Guy na koniu wręcz zabrakło mi tchu. 
Richard Armitage, sir Guy , zrysiowana
Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood"S2Ep3. Mój screen. 

To był sir Guy z drugiego sezonu „RH” i być może właśnie dlatego do tej pory mam wielki sentyment właśnie do tego drugo-sezonowego sir Guy’a.

2. Moment, który sprawił, że zakochałaś się w RA.

Trudno mi określić dokładnie ten moment, ale było to po poznaniu sir Guy'a i pana Thorntona oraz, choć powinnam powiedzieć, że przede wszystkim, po przeczytaniu paru wywiadów pana Armitage’a. Z tamtego okresu niezwykle mocno zapadło mi w pamięć zdanie wypowiedziane przez niego w tym wywiadzie. 




3. Ulubiony Fan Art.

Prawdę powiedziawszy nie mam ulubionego fanartu. Od momentu mojego zRYSIOwania zachwyciłam się całkiem sporą ilością fan-artów. Ale przyznam się, że trzy z nich wciąż są w moim pliku o nazwie "Boski RA" ze zmieniającą się tapetą i co jakiś czas cieszą moje oko.

Pierwszy, jak przypuszczam autorstwa GizTheGunslinger, jeśli jestem w błędzie to z chęcią poznam kto jest autorem. 



Drugi, gdzie autorem jest Ivanna. 



I trzeci, którego autorem jest Elena. Pisałam o nim tutaj






Odpowiedź na kolejne pytanie jutro. Ale już dziś zapraszam Was do zapoznania się z odpowiedziami Guylty, tutaj i tutaj










10 komentarzy:

  1. (Damn, I just lost the comment I had written here...)
    Just to say thank you for taking part in this challenge. As usual, I had missed your blog post because it is hosted on Blogspot. (Thankfully, Servetus pointed out your post to me.) I am glad I found your post because I really enjoyed it - the first two pieces of fan art were new to me, and they are fabulous.
    Thank goodness for the translate button on your blog because it was really nice to read your text, too.
    BTW, don't worry about the timing of your answers - I am not sure whether I will be able to do mine day-by-day, either. Everybody can take part whichever way they want to.
    Looking forward to reading more - and thanks for the shout-outs!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I'm sorry you lost your comment. Unfortunately Bloger is not always friendly to commenters but for me too. Grrr ..

      I see that the machine translation is not very correct, but I think the general sense of what I wrote can be guessed.

      Thanks again for the challenge and for being able to recall why I am a fan of Mr. A.

      Usuń
  2. Świetny pomysł!
    Wprawdzie moje zrysiownie nie wymaga jakiegoś specjalnego dopieszczania, ale takie "porządkowanie", to ciekawe doświadczenie. I choć nie wiem, czy na wszystkie "pytania" umiem znaleźć jednoznaczną i jasną odpowiedź, to spróbuję ich poszukać. Nawet tylko dla siebie, bo część z nich to, cóż ... tajemnica "związku".:)
    Zatem, pierwszy był pan Thornton i ze wstydem muszę przyznać, że wówczas jakoś nie zaiskrzyło. Nie tak, jak przy Mulliganie, który załatwił mnie na amen przy pomocy wina i widelca. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że jednym z moich ulubionych fanartów jest ten:
    http://crystalgreene.deviantart.com/art/North-and-South-Thornton-mill-355244462

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam, że takie „uporządkowanie” jest bardzo fajnym doświadczeniem. Co do odpowiedzi na pytania to naprawdę nie ma ciśnienia, ja sama nie wiem czy na wszystkie jestem w stanie tu odpowiedzieć i czy wszystkie dobrze rozumiem. ;-) Ale pomyślałam sobie, że jeśli nawet przy tłumaczeniu zmienię kontekst to przecież nie stanie się nic złego, chodzi o zabawę o poczucie tych emocji jakie towarzyszyły mi na początku.
      Serio, nie zaiskrzyło z Thorinem, a to mnie zaskoczyłaś. Owszem pamiętam, że Mulligan to ten który mocniej zawładnął Twoim sercem, ale sądziłam że Thorin równie mocno tam się zadomowił. Oki, teraz wiem że nie od samego początku. ;-)
      A fan-art naprawdę piękny!<3 W dodatku z panem Thorntonem. <3 hmm….

      Usuń
    2. No właśnie. To naprawdę fajna zabawa, a jeśli czegoś "dowiem się" o sobie przy okazji, to tym lepiej.:)
      Nie, z Thorinem zaiskrzyło od pierwszego wejrzenia. Jak z Mulliganem. To pan Thornton, który był pierwszą RApostacią jaką widziałam, nie miał tyle szczęścia. Pewnie to nie był jeszcze TEN moment, bo drugie oglądanie N&S było już ... baaardzo miłym doświadczeniem.

      Usuń
    3. Wiesz, przez ten czas mojego zrysiowania, a może bardziej blogowania, naprawdę dowiedziałam się sporo o sobie. Z części tej wiedzy niekoniecznie jestem dumna, ale w większości naprawdę zdobyta wiedza o sobie dała mi takiego pozytywnego kopa.

      Masz rację, każda z nas ma swój odpowiedni moment w którym trafia do niej RA i jego postacie. Biedny pan Thornton. Nie dość, że Margaretka od razy nie dostrzegła jego zalet to Ty również. ;-)

      Usuń
    4. Zrysiowanie generalnie daje pozytywnego kopa. Chyba takie jego zadanie.:)
      Najważniejsze, że pan Thornton jest szczęśliwy z Margaretką.:)I tak sobie myślę, że może on tak działa na kobiety - po prostu przy pierwszym kontakcie nie zauważają jego zalet?

      Usuń
    5. Może tak działa na te panie z południa. ;-) Jeśli dobrze pamiętam, z tego co mówiła pani Thornton, skoro kobiet wzdychało do pana Thorntona. ;-) I tak, masz rację, ważne że ten John jest szczęśliwy z Margaretką, inny John ma jeszcze szansę znaleźć swoją panią. ;-)

      Usuń
    6. Oj, znalazłabym jeszcze paru Johnów, którym inaczej poukładałabym związki.:) Temu jednemu - Thorntonowi - zdecydowanie nie. Ale to chyba "wyznania" pasujące do innego punku.:)

      Usuń
    7. No cóż, nie układało się Ryśkowym Johnom, oj nie układało. ;-)

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.