Kontynuacja z tego miejsca. Przypomnę, że pomysłodawczynią tego wyzwania jest Guylty, która prowadzi blog Guylty Pleasure.
Myślę, że pierwszą rzeczą
jaką udało mi się zrobić ze względu na pana Armitage’a to przełamanie mojej
nieśmiałości. To pozwoliło mi na umieszczenie komentarzy na innych RA blogach. Ale również zrobić coś „szalonego”, czyli np. wziąć udział w tworzonej przez Calexora’ę
książce z okazji 40-ch urodzin pana Armitage’a.
Albo, wstawać w środku nocy,
aby zobaczyć sir Guy’a z serialu „Robin Hood”, gdy jeszcze nie posiadałam
swojego egzemplarza DVD z tym serialem, a BBC emitowało ten serial w późnych
godzinach nocnych.
I czasem spróbować coś zmienić.
I czasem spróbować coś zmienić.
Napisanie pierwszego komentarza na blogu było dla mnie wyzwaniem - sporym wyzwaniem. I w zasadzie powinnam podziękować panu A. za to, że "pchnął" mnie do tego, bo cała "wartość dodana", jaka pojawiła się później, jest nie do przecenienia.
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, że przełamałaś swoje obawy i odezwałaś się. Dla mnie ta „wartość dodana” również jest bardzo ważna. Poza tym fajnie jest wiedzieć, że nie jest się samym w tym waRiActwie. ;-)
UsuńZdecydowanie lepiej wARiuje się w towarzystwie.:)
UsuńOj TAK! :-)
UsuńJa np. byłam przekonana, że taka strona jak Twoja w ogóle nie istnieje w Polsce :P Wiedziałam o ArmitageArmy ale nie podejrzewałam, że będzie coś takiego w polskim wydaniu ;)) szybko udało mi się znaleźć Twojego bloga, a raczej szybko mnie google naprowadził i tak oto jestem tu z Wami :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że znalazłaś drogę do tego miejsca. :-) A tak poza tym, to prawdziwe szaleństwo, że trafiło mnie Rysiem a nie np.Karolakiem ( zaznaczam, że nic do niego nie mam) ale jakże łatwiej byłoby….:D
Usuń