poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Karo widziała „The Crucible”.

Przypuszczam, że większość z Was czytających komentarze do tego posta zapoznała się z relacją Karo, komentatorki tego bloga, o emocjach jakie jej towarzyszyły podczas dwukrotnego obejrzenia spektaklu „The Crucible”. Nie chciałam jednak, aby jej relacja zagubiła się w bogactwie naszych komentarzy a i Karo zgodziła się, abym mogła jej wrażenia umieścić w dzisiejszym poście, za co wielkie dzięki Karo. I mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że poprawiłam niektóre literki. Więc, oto raport Karo.


Witam zRYSiowane,
jakoś godzinę temu wróciłam z wojaży do Londynu, odpaliłam komputer (w Londynie pozbawiona dostępu do internetu nie miałam możliwości zapoznać się z wszystkimi nowinkami), stwierdzając, że zanim padnę na nos po 3 nieprzespanych nocach, rzucę tylko okiem na Twittera, FB no i zRysiowaną... No i padłam właściwie z wrażenia - tyle nowości!!!! RA na Twitterze, filmiki z RA oblewanym wodą - A JA TEGO NIE WIDZIAŁAM?!!! Wczoraj spotkałam zRYSiowane krajanki w kolejce po autograf i zapytana czy widziałam akcję z ALS - stwierdziłam, że nic o tym nie wiem. Fakt, w pierwszy wieczór stałam w dość dużej odległości od stage doors, zanim Rysiek do mnie dotarł - garniturek mu wysechł ( wiem, bo się do tego garniturka przytuliłam do zdjęcia;-))) Niestety, zdjęcie nie wyszło - bo kobieta, którą poprosiłam o zrobienie fotki OBCIĘŁA MI PÓŁ TWARZY!!!! na zdjęciu jest cała twarz Ryśka i pół mojej - z lekkim wytrzeszczem/głupkowatym zachwytem... Zachwytem, bo chwilę wcześniej Richard elegancko podziękował za pamięć o jego urodzinach i za prezent (a, prezent był chyba największy i najcięższy z tych, które dostał od fanek - pamiętałam, że chciałyśmy go zaprosić i zachęcić do przyjazdu do Polski - więc do Londynu dotaskałam największy i najładniejszy album o Polsce z komentarzami w języku angielskim, jaki znalazłam). Prezent, jak wszystkie inne, przejął ochroniarz. Mam nadzieję, że chociaż go obejrzy ( zanim np. odda na cele dobroczynne...). W drugi wieczór już miałam więcej szczęścia - bo jak pisałam, spotkałam zRYSiowane krajanki. DOROTO - OGROMNIE CI DZIĘKUJE ZA UMOŻLIWIENIE SPEŁNIENIA SIĘ JEDNEGO Z MOICH MARZEN - MAM ZDJĘCIE Z RICHARDEM:-)))). I bardzo Cię od razu przepraszam, bo z mojej chyba winy, Ty nie masz. Mam nadzieję, że masz chociaż autograf. Jeśli nie - to z pierwszego wieczoru mam program z autografem RA - i chętnie go oddam, jeśli to może ci choć trochę zrekompensować brak zdjęcia. Lub przy innej okazji, jeśli sie spotkamy na Ryśkowym przedstawieniu, to ja będę robić fotki. Mam też kilka dość dobrych ujęć RA w czasie składania autografów - więc mogę wysłać mailem. Może mnie też tłumaczyć zdenerwowanie i emocje towarzyszące każdorazowo bliskim kontaktom z RA - na tyle duże, że ze zdenerwowania nie zrozumiałam nawet, co swoim mocno schrypniętym głosem do mnie mówił - poproszony o zdjęcie, zapytał- where is your camera, a ja, usłyszałam- where did you come from. No i rozanielona blondynka odparła: I'm from Poland... Na szczęście po chwili zorientowałam sie, że pyta o aparat, i w którą stronę ma się obrócić. No ale przez to Dorota straciła szansę na zdjęcie. Jeszcze raz przepraszam.

Co do "The Crucible" -to ogromnie się cieszę, że wpadłam na pomysł kupienia 2 biletów na 2 spektakle. Pierwszego dnia, siedząc na gorszym miejscu ( Dress Circle), zmordowana po podróży i całodziennym bieganiu po Londynie, ,,pochłonęłam" sztukę, zwracając uwagę na to, czemu będę się chciała przyjrzeć z bliska następnego wieczoru. I to jest fakt-na drugi dzień, siedząc w pierwszym rzędzie, odbiera się ją ZUPEŁNIE INACZEJ. Właściwie czułam się tak, jakbym brała bezpośredni udział w wydarzeniach dziejących się w Salem. No i przede wszystkim Rysiek-na wyciągnięcie ręki. ... Właściwie, to bardzo się cieszyłam, że w rękach, na kolanach dzierżyłam torebkę, zaciskając na niej kurczowo palce, żeby zwalczyć pokusę.... Fakt, w czasie gry, ani Richard, ani pozostali aktorzy nie zwracają uwagi na otoczenie, są zamknięci we własnym świecie, ale już w czasie owacji (oczywiście na stojąco)-widać było, że lustrują otoczenie, widownię. I ja też miałam wrażenie/nadzieję, że na sekundę spoczął na mnie wzrok RA...( no, chyba, że głupia blondynka znów sobie coś ubzdurała, a Richard po prostu szukał na widowni swoich rodziców, którzy tego dnia podobno tam byli*). (...). 
p.s. przepraszam, za możliwe błędy, ale ledwo widzę na oczy, a chciałam opisać swoje wrażenia, ,na gorąco".
Zapytana przez Kasieńkę:
Jakimi "widoczkami" cieszyłaś się ze swojego miejsca na parterze?
Karo dodała:

Miałam miejsce po stronie przeciwnej do proctorowej ,,rozebranej"sceny-miałam więc okazję podziwiać jego umięśnione barki, plecy.. ręce - na które ktoś już dawno zwrócił uwagę, przedramiona-silne, męskie przedramiona, nie takie ,,przerysowane" jak w Hobbicie, dobrze zbudowaną klatkę piersiową, przezierającą przez podartą koszulę, stopy ( faktycznie z halluksami i podrażnioną na nich od ciężkich buciorów skórą) i przede wszystkim - skupiłam się na oczach - niesamowitych niebieskich oczach. Próbowałam jakoś siągnąć choć na sekundę uwagę tych oczu na siebie, ale to faktycznie niemożliwe. Richard jest tak skupiony na grze, oddawaniu emocji swojej postaci... Jedna rzecz była ciekawa - nie tylko u Richarda, u innych także, ale wiadomo na kim się skupiłam - wiedząc, jakie kwestie za chwile wypowiedzą, jakie emocje mają przekazać, często już na chwile przed właściwą sceną, można było zauważyć np. łzy pojawiające się w oczach. Skupiłam się na głosie Richarda- nie dziwie się, że już ledwo mówi- po zakończeniu sezonu ,,The Crucible"- wizyta u foniatry i porządna rehabilitacja krtani- nieodzowna. Z medycznego punktu widzenia - zainteresowala mnie jeszcze jedna rzecz - dotyczyło to głównie Richarda/Proctora, jego żony i Tituby - przez sporą część spektaklu chodzą po scenie boso -scenie, po której w brudnych butach przed spektaklem i w czasie antraktu biegają widzowie. Poza tym powierzchnia samej sceny też nie jest zbyt gładka-pełno nierowności, zadziorów... Co do samej gry aktorskiej-poza oczywistym zachwytem nad grą RA i nieustanną chęcią wyciągnięcia ręki... ( zwłaszcza jak tuż obok mnie, tylko parę centymetrów ode mnie wchodził na scenę), prawdziwą perełką była gra Natalie Gavin jako Mary Warren. Samantha Colley jako Abigail, Anna Madeley jako Elizabeth - sympatii nie wzbudzały, bo taka była ich rola, i nie uważam ich interpretacji za porywające. Jak pisałam, zadowolona jestem, że byłam na 2 spektaklach, bo przy drugim wiedziałam, na jakie szczegóły zwrócić uwagę. Właściwie miałam w planach pojechać jeszcze na finałowe, galowe przedstawienie, 13.09, ale moja koleżanka tak długo zwlekała z decyzją co do wyjazdu...aż w końcu zabrakło biletów. Z jednej strony trochę mi smutno z tego powodu, a z drugiej-nie wiem, czy chciałabym oglądać ,,The Crucible" z innej niż pierwszy rząd perspektywy.
Co do pomysłu zaspiewania ,,Happy Birthday" po owacjach, owszem, przeszło mi to przez myśl, może gdybym była z jakąś osobą towarzyszącą i nawzajem ,,nakręciłybysmy się"-to kto wie... A tak "Happy Birthday" odśpiewane zostało pod stage door, w czym brałam czynny udział, chociaż, jak pisałam, oblewania wodą nie widziałam. Wiem, że jeszcze niektóre ,,zRysiowane" wybierają się na spektakl-jeśli chcecie zrobić sobie z RA zdjęcie-dobrze mieć ze sobą kogoś, komu ani na zdjęciu, ani na autografie specjalnie nie zależy - po krótkim przestoju związanym ze zrobieniem fotki, RA dostaje przyspieszenia, i czasem ,,przeskakuje" kilka osób. Niestety, w dalszym ciągu jeszcze przed końcem spektaklu pod stage door, na początku kolejki, stoją łowcy autografów z plikiem zdjęć - wiem, że byli już wcześniej, bo kierując się wskazówkami dziewczyn - wypadłam z teatru bocznym wejściem jako pierwsza i wylądowałam na końcu całkiem już sporej grupy ludzi. Bałyśmy się, że RA wkurzony z powodu łowców nie będzie chciał w ogóle rozdawać autografów, ale na szczęście był w dobrym humorze, chociaż widać, że już bardzo zmęczony.
*Dowód na to, że Rysia Rodzice byli tego dnia w teatrze możecie zobaczyć tutaj.

Aktualizacja, Karo była tak miła, że zgodziła się na udostępnienie zrobionych przez siebie zdjęć. WIELKIE DZIĘKI KARO! Oto one.
Richard Armitage podczas rozdawania autografów przy „stage doo” po spektaklu „The Crucible”. 22/08/2014. Zdjęcie Karo.



Richard Armitage podczas rozdawania autografów przy „stage doo” po spektaklu „The Crucible”. 23/08/2014. Zdjęcie Karo.


20 komentarzy:

  1. To musiało być niesamowite przeżycie! Relację przeczytałam jednym tchem no i cóż, bardzo zazdroszczę, ale tak pozytywnie. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zazdroszczę, widzieć Ryśka jako Proctora dwa razy…hmmm… że o „stage door” nie wspomnę…

      Usuń
  2. Karo, dzięki za gorącą relację i podzielenie się zdjęciami :*
    Jeannette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę przestać „przyglądać się” ( chociaż bardziej trafne byłoby określenie gapić się) na to ostatnie zdjęcie…

      Usuń
  3. Przepiękne zdjęcia, Karo - do pozazdroszczenia. To przytulone do Ryśka czółko na pierwszej fotce to Twoje?

    A dzisiejsze przedstawienie zostało odwołane - kłopoty z dachem teatru. Trudno mi sobie wyobrazić żal i rozczarowanie tych fanów, którzy przyjechali z daleka, by obejrzeć Ryśka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykra sprawa z odwołaniem spektaklu, ale chyba Ryś przyszedł do fanów, wprawdzie aby ich przeprosić, ale jednak.

      https://twitter.com/willroe2/status/503978485132828673

      Usuń
    2. O rety! Jaki on jest kochany, naprawdę! Wiedział, dobrze wiedział, że przyszli specjalnie dla niego, więc zafundował im taką "nagrodę pocieszenia" na otarcie łez.
      No i jak tu się nie zachwycać tym facetem?

      Usuń
    3. Doprawdy, jest wyjątkowy pod każdym względem <3

      Usuń
  4. Niee, to nie moje czółko:-). Ponieważ generalnie nie lubię siebie na zdjęciach, więc nie opublikuję CAŁEJ swojej fotki z Richardem,bo nie chcę,żeby moja podobizna krążyła po internecie,ale dzięki Dorocie Rysiek tak pięknie na nim wyszedł( a zwłaszcza jego oczy),że chyba wyślę zdjęcie Ani z prośbą o wycięcie mnie.
    Też przed chwilą przeczytałam na Twitterze informacje o odwołanym przedstawieniu.I nawet nie próbuję sobie wyobrażac jak ja bym się czuła....
    Karo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie mi bardzo miło takie zdjęcie tu umieścić Karo. :-)

      A czy to nie jest dziwne, że zamartwiałyśmy się o Rysia, aby zdrowy był, aby premiera „ItS” nie przeszkodziła mu w wystąpieniu w spektaklu, a tu… problem z teatralnym dachem rozwiał marzenia wielu fanów.

      Usuń
    2. "Dzięki" temu niefortunnemu wydarzeniu Ryś sobie teraz wypocznie o dzień dłużej, podleczy gardło.
      Na miejscu teatru urządziłabym następnego dnia przedpołudniowe przedstawienie dla tych widzów, którzy mieliby czas, by na nie przyjść (oczywiście tylko dla widzów z biletami na dzisiejszy, odwołany seans).

      Usuń
    3. Tak, to prawda. Zdecydowanie odpocznie od Proctorowego krzyku. i wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że wyszedł do fanów i robi sobie z nimi zdjęcia. Zresztą zobaczcie post Servetus Me+RA
      http://meandrichard.wordpress.com/2014/08/25/she-didnt-get-to-see-the-play-but-she-did-meet-richard-armitage/
      Chociaż zastanawiam się jak poważny jest ten problem z dachem.

      Usuń
    4. Bo to po prostu porządny facet jest. Klasa sama w sobie i zupełny brak gwiazdorstwa. Wie, że skoro ludzie przyszli tu dla niego, to i on powinien być dla tych ludzi.
      A w tej czapce z daszkiem wygląda bosko :* Bez dwóch zdań!

      Usuń
    5. Wielka klasa! Że aż dech zapiera! A w czym on nie wygląda bosko? ;-)

      Usuń
    6. W sweterku od LV :))))
      Karo, jeśli nie chcesz pokazywać swojej twarzy, to ją zamaż, wytnij, wykropkuj, ale o cudne oczy Ryśka cudnie się uśmiecham (w ramach swoich skromnych możliwości).

      Usuń
    7. Kasieńko, Karo zrobiłam nam niespodziankę i przesłała mi wspomniane zdjęcie Rysia, które umieściłam w odrębnym poście – i to zdjęcie jest CUDNE wręcz hipnotyzujące,

      Usuń
    8. Zdjęcia przecudne. Karo tylko pozazdrościć. A RA po raz kolejny udowodnił ( wychodząc do widzów mimo odwołanego przedstawienia ), kto jest prawdziwą gwiazdą i ma klasę.
      Jaki żałosny jest ten świat skoro kogoś takiego jak J. Bieber czyli w polskim tłumaczeniu - Justyna Bimber, nazywa gwiazdą ... a RA jest mniej znany i doceniany.
      AZB

      Usuń
  5. Dzięki za relację Karo! Jestes jak widać " w czepku urodzona" - 2 przedstawienia, nie mówiąc o stage door, WOW! I zdjęcia masz obłędne. Ta rozchełstana koszula Ryśka na ostatnim...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie w czepku urodzona i wcale nie trzezwo myśląca-tylko czasem działająca pod wpływem impulsu..Kiedy parę miesięcy temu przeczytałam,ze Richard wystąpi na scenie, i że bilety są już dostępne-po kilku minutach juz miałam zarezerwowany bilet. I dopiero potem zaczęłam sie zastanawiac nad cała logistyką-jak dotrzec do Londynu, gdzie mieszkac,jak dotrzec z lotniska do centrum, ile to wszystko będzie kosztowac itp.Potem stwierdziłam,że z powodu premiery ITS ,może nie będę miała okazji spotkac RA pod stage door-więc zadzwoniłam i zmieniłam datę rezerwacji,potem stwierdziłam,że szkoda mi piątku i dlaczego by nie kupic jeszcze jednego biletu-tańszego,ale tak na wszelki wypadek( jak się wczoraj można było przekonac-to nie był taki głupi pomysł),potem czekałam,czekałam,a emocje rosły. Potem dziewczyny pojechały do Londynu-a ja czekałam na relację. Potem sama pojechałam-i nie żałowałam swojej podjętej wczesniej w jednej sekundzie decyzji. I nie jest to pierwszy raz ,kiedy takie ,wydawałoby się, zwariowane ,nie do końca przemyślane,pomysły okazują się byc początkiem wspaniałej przygody.
    I takich przygód i przeżyc wszystkim szczerze życzę
    Karo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie pierwsza myśl jest najlepsza. Doprawdy wspaniała ta Twoja przygoda Karo.

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.