piątek, 27 marca 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część szósta.

Richard Armitage jako Sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Screen Kate.

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC "Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.


***
Poprzednia, piąta część tutaj

- Gisbooorneee!!!
Dziki wrzask szeryfa oderwał Guy’a od lektury; czytał właśnie stare rękopisy, które niegdyś dostał od popa, więzionego przez szeryfa. To zwyczajne, nic nie warte listy, ale jemu nie chodziło o treść – po prostu powoli rozszyfrowywał cyrylicę, a że dawno już nie miał z nią styczności, przypominał sobie ruski język. Sam nie wiedział, po co to robi, ale przy tym powoli zaczynało brakować mu Anastazji. Pomyślał sobie, że może wystarczy już bezcelowego karania jej, teraz jednak musiał iść do Vasey’a.
- Gdzie byłeś!? – wrzasnął szeryf, gdy Guy przekroczył próg jego komnaty.
- U siebie – syknął rycerz – Potrzebujesz czegoś, panie?
- Zobacz! Zobacz, Gisborne! Służba jest NIEUDOLNA! Prosiłem o wino, a co dostałem? Co, Gisborne?
- Nie wiem.
- Mleko, czarny baranie!!!
Guy przewrócił oczami. Nie wierzył, że Vasey wzywa go z powodu… MLEKA! To tak niedorzeczne, że ledwo powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.
- Istotnie, to wielka zniewaga – westchnął – Jak mogę ci pomóc, panie?
- Przyprowadź mi tą, która przyniosła mi to świństwo – szeryf wychylił mleko jednym łykiem – Już!
- Z przyjemnością będę oglądał, jak zawiśnie.
Guy obrócił się na pięcie i skierował się do kuchni. Szeryf doprowadzał go do szału, wzywał z powodu nieważnych błahostek, wyżywał się na nim, poniżał – a przecież był w swoim mniemaniu wybitnym rycerzem, który miał większe predyspozycje do bycia szeryfem niż łysa gnida, która zatruwała mu życie!
- Joan – zawołał, widząc zarządczynię służby przy drzwiach kuchni.
- Witaj, sir Guy – skłoniła się – W czym mogę pomóc?
- Joan, Vasey prosił o wino, a dostał mleko – Gisborne uśmiechnął się z ironią – Służąca, która mu je dostarczyła, ma natychmiast się u niego zjawić.
- Wybacz, panie, gdybym wiedziała…
- Jak dla mnie, możecie podać mu nawet truciznę. Przynajmniej nie będzie mnie wzywał w tak bzdurnych sprawach.
- Jak sobie życzysz, panie – Joan odwzajemniła jego uśmiech; była jedyną osobą, którą Gisborne jako tako szanował, i która mogła sobie pozwolić na odrobinę żartów w jego obecności. Znała go długo i wiedziała, kiedy i na co może sobie pozwolić – Już wołam nieposłuszną służącą – dodała.
- Wspaniale.
Joan otworzyła drzwi do kuchni i rozkazała jednej z dziewcząt natychmiast udać się do szeryfa. Gisborne zmierzył służkę z góry do dołu – nie znał jej imienia, ale kojarzył ją z wyglądu. Nie myślał jednak o niej; wszedł do kuchni i stanął pośrodku, rozglądając się dookoła.
- Anastazja! – krzyknął donośnie.
Dziewczęta zamarły. Patrzyły na jego surową twarz i bały się nawet poruszyć. Brigitte spuściła wzrok, nie mogąc na niego patrzeć. Czego ten potwór mógł chcieć od jej przyjaciółki? Wprawdzie od paru dni unikała jej, nie chcąc rozmawiać z nią o tym, co zaszło – a właściwie co nie zaszło w jego komnacie, ale nadal była jej najbliższą przyjaciółką i bała się o nią. Nie chciała, by Gisborne skrzywdził ją w jakikolwiek sposób.
- Anastazja!!!
Rusinka usłyszała go już za pierwszym razem, jednak bała się mu pokazać. W końcu jednak wyszła na środek i dygnęła przed nim; Guy skinął głową, pokazując na drzwi, i bez słowa wyszedł. Anastazja zebrała się w sobie i postanowiła stawić mu wreszcie czoła. Od kilku dni dotkliwie za nim tęskniła, a jednocześnie chciała wykrzyczeć mu prosto w twarz, co myśli o jego zachowaniu. Może teraz jest odpowiedni moment… Wiedziała, że nie ma do tego prawa jako zwykła służąca, ale nie miała nic do stracenia. Teraz, kiedy wiedziała już, że go kocha, wszystko jej było jedno. Mógł ją nawet kazać powiesić, mógł zabić ją własnoręcznie – bez niego jej życie i tak było bezwartościowe. Gdyby nie Guy, uciekłaby stąd. Poprosiłaby Robina, żeby pomógł jej wrócić do rodziny. Nie chciała jednak tego, pragnęła spróbować dotrzeć do niego, do jego duszy, dlatego podążyła tuż za nim do jego komnaty. Nie bała się już niczego.
- Sir Guy – szepnęła drżącym głosem, gdy zamknęła za sobą drzwi i byli sami w pomieszczeniu – Jestem.

Odwrócił się w jej stronę i zlustrował ją dokładnie. W jednej chwili zapragnął jej niebywale mocno… Podszedł do niej, ale ona cofnęła się o krok. Uniósł brew i chwycił ją za nadgarstek. Próbowała wyszarpnąć rękę, ale trzymał mocno. Spojrzała mu w oczy, w których widziała zdumienie i rozczarowanie.
- Dlaczego mi to robisz, panie? – zapytała.
- Co robię? – zdziwił się – Wezwałem cię.
- Za co mnie karzesz? Za to, że oddałabym za ciebie życie?
- Anastazjo, uważaj na słowa…
- Kilka dni temu wezwałeś tu Brigitte! – krzyknęła – Zrobiłeś to moimi rękami, wysłużyłeś się mną, żebym cierpiała! Wiedziałeś, że zaboli mnie fakt, że muszę wepchnąć ją w twoje ramiona po tym, jak uratowałam ją od cierpienia w alkowie szeryfa! Wiedziałeś, że zaboli mnie to, że wolisz ją, a nie mnie… Czym sobie na to zasłużyłam?
- Zamknij się w końcu! – Guy wybuchnął, nie mogąc znieść potoku słów dziewczyny; jeszcze nigdy ŻADNA służąca nie była tak bezczelna!
- Zabij mnie, panie, wtedy nie powiem już ani słowa. Jeśli moją winą jest to, że cię kocham, to po prostu mnie zabij…
- Kim ty jesteś, Anastazjo? – wycedził przez zaciśnięte zęby – Jakim prawem tak się do mnie odzywasz? Jak śmiesz uważać, że możesz być jedyną kobietą w tym łożu? Jak śmiesz uzurpować sobie prawo do zawłaszczania mnie dla siebie!
- Nie zrobiłeś tego samego ze mną, panie? Czy nie twierdzisz, że twoja kobieta ma prawo być tylko TWOJĄ? Że nie będziesz dzielił się nałożnicami z szeryfem?
- Dość!!! – Gisborne pchnął Anastazję tak mocno, że upadła na łoże – Porównujesz się ze mną? Za kogo ty się masz? Myślałem, że jesteś wyjątkowa, że jesteś inna niż te wszystkie wywłoki, które wyrywają sobie nawzajem włosy, by trafić do mojej alkowy, a tymczasem ty…
- Tymczasem ja ciebie kocham, panie. Naprawdę nie rozumiesz?
- NIE! Nie masz prawa mnie kochać! Nie możesz…
- Odważyłam ci się przeciwstawić tylko dlatego, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, panie. Jeśli za chwilę odbierzesz mi życie, niczego nie stracę. Pokochałam cię, panie, i proszę o wybaczenie, jeśli to grzech. Nie chcę od ciebie niczego, pozwól mi tylko służyć ci i być blisko…
Patrzył na nią ze zdumieniem i nie rozumiał. Po raz kolejny powtórzyła, że go kocha. Jak mogła go kochać? Nikt go nigdy nie kochał… Oprócz matki wiele lat temu. I siostry, którą skrzywdził. Ojca, który zginął. Odkąd ich stracił, nie znał miłości, zapomniał, co to właściwie jest. Jak to jest: kochać kogoś? I czy on w ogóle zasługuje na czyjąś miłość?
- Anastazjo, nie wiesz, co mówisz – zbladł i ściszył głos niemal do szeptu – Nie możesz mnie kochać, nikt mnie nie kocha. Mnie nie można kochać, rozumiesz? Nie jestem dobry, nie zasługuję i nie chcę niczyjej miłości!
- Jeśli ktoś na tym zamku na nią zasługuje i jej potrzebuje, to jesteś ty, mój panie – dziewczę wstało i podeszło do zdezorientowanego Guy’a – Pozwól mi… Błagam, nie zamykaj się przede mną, daj mi szansę, panie.
- Anastazja…
Rusinka uklękła przed nim i chwyciła jego dłonie. Gisborne drżał, nie wiedząc, jak się zachować. Dziewczyna powoli zsunęła mu ciężkie, skórzane rękawice i pocałowała z szacunkiem jego obie dłonie. Rycerz spojrzał na nią z góry i coś w nim pękło. Ta niewinna istota oddała mu całą siebie, razem z ciałem oddała mu swoje serce i duszę, kochała go i chciała być dla niego oparciem. Czy potrafił to zaakceptować i wejść w tą przedziwną relację? Cóż… przecież i tak czuł słabość do Anastazji. Pożądał jej, a przy tym czuł się przy niej dobrze. Coś go ciągnęło w jej stronę, lubił jej towarzystwo. Dlaczego nie miałby spróbować?
- Nastya – szepnął, podnosząc ją z podłogi; widząc jej wzrok, poczuł wyrzuty sumienia i potrzebę, by wszystko jej wyjaśnić – Nie dotknąłem Brigitte. Nic między nami nie zaszło. Nie mogłem. Chciałem cię tylko ukarać.
- Udało ci się, panie.
- Będziesz jedyną, która ma wstęp do tej komnaty, rozumiesz? Nie chcę widzieć tu innej. Tylko ty możesz tu przebywać. Ale jeśli kiedykolwiek mnie zasmucisz, jeśli mnie zdradzisz… Zemszczę się tak, jak jeszcze nigdy na nikim innym. Nie jest mi łatwo to powiedzieć, ale… ufam ci. Ale nie wybaczam zdradzonego zaufania.
- Sir Guy… Przysięgam na moją matkę, że nigdy nie zrobię nic wbrew tobie. Nie zdradzę cię.
- Anastazjo…
Patrzył na nią i sam nie wierzył w to, co się dzieje. W jego głowie krążyło tysiąc myśli, przede wszystkim nie rozumiał swojego zachowania, tego, że pobłażał Anastazji, podczas gdy inna służka na jej miejscu już byłaby ścięta, tego że pozwolił jej wykrzyczeć swoje uczucia – a powinien był uciszyć ją i nie pozwalać jej na tak bezczelność. Co się z nim działo? Dlaczego pozwalał, by władzę nad nim przejęły wyrzuty sumienia i uczucia? Lubił tę dziewczynę, naprawdę ją polubił, co rzadko mu się zdarzało. Oprócz Joan tak naprawdę nie lubił prawie nikogo. Nawet szeryfa. A Anastazja była mu w dziwny sposób bliska. Przede wszystkim musiał przyznać, że strasznie za nią tęsknił po pierwszej wspólnie spędzonej nocy, Rusinka tak mocno wbiła się w jego świadomość, że nie mógł przestać o niej myśleć.  A kiedy widział ją stojącą naprzeciwko siebie, tak niepewnie patrzącą na niego… wreszcie się do niej uśmiechnął.
***
Guy oddychał szybko, uśmiechając się mimowolnie. Od dawna nie czuł się tak dobrze. Fizycznie i duchowo, był tak odprężony, spokojny, wyciszony – choć nadal pełen emocji. Trzymał ją przy sobie, otaczał ramieniem, przyciskając mocno. Czuł jej, równie szybki co swój, oddech na swojej piersi, głaskał jej miękkie włosy, gdy ona kreśliła palcem małe kółeczka na jego nagim brzuchu. Dlaczego ta kobieta była tak wyjątkowa? Dlaczego pozwalał jej na tak wiele, i był gotów na jeszcze więcej?
- Spójrz na mnie – rozkazał – Prosto w oczy.
Posłusznie podniosła się i usiadła, patrząc na niego z góry. Guy obserwował jej nieokryte niczym od pasa w górę ciało i uśmiechał się łagodnie; w końcu podniósł wzrok i wpatrywał się uparcie w jej oczy.
- Co widzisz?
- Co masz na myśli, panie?
- Co w nich widzisz?
Położyła mu dłoń na policzku, lecz zarumieniła się, zawstydzona; chciała cofnąć rękę, ale nie pozwolił jej na to, przytrzymując ją.
- Widzę dobrego człowieka, który potrzebuje miłości – powiedziała niepewnie – Wiem, że nigdy mnie nie skrzywdzisz, panie. Jesteś dobry, czuły, delikatny i łagodny.
- Anastazjo, źle patrzysz – westchnął – Widzisz coś, czego nie ma.
- Dałabym wszystko, by przekonać cię, że nie masz racji.
Zdumiał się, słysząc te słowa. Jak mogła tak mówić… Przecież to nieprawda. Ale to, co mówiła, sprawiało że czuł się dobrze. Chciał jej wierzyć, i przy niej naprawdę stawał się inny. Przyciągnął ją do siebie, muskając ją lekko ustami w policzek.
- Jesteś niesamowita – szepnął – Zostaniesz tu do rana.
- Z przyjemnością, panie. Jak sobie życzysz.
- I proszę cię… Kiedy jesteśmy tu sami, za zamkniętymi drzwiami, nie mów do mnie „panie”.
- Ale… jak mam mówić? – zdziwiła się.
- Zwyczajnie – uśmiechnął się – Po imieniu.
- Mój Boże! – poderwała się – To nie przystoi!
- Anastazjo… A czy przystoi, byś była moją kochanką? Nie bądź hipokrytką, bo bardzo ci to nie pasuje.
Jego czarujący uśmiech zbił ją z tropu. Jak mógł jej proponować taką poufałość? Czym innym było sypianie z nim, a czym innym… Nie, to śmieszne. Jak mogła próbować się do tego przekonywać? Przecież Gisborne właśnie otwierał się przed nią, wpuszczał ją do swojego świata, a ona protestowała, że to nie wypada. Nonsens!
- Guy – westchnęła z rozmarzeniem – Dziękuję ci.
- Za…?
- Za to, że mogę z tobą być.
- Nie, Anastazjo. To ja ci dziękuję, że wtedy zgodziłaś się zostać.
- Jak mogłam odmówić…?
- Mogłaś – powiedział łagodnie – Bo do niczego cię nie zmuszałem.
- Przecież możesz mieć każdą z niewolnic. Nie rozumiem… Nie musisz pytać o zdanie.
- Chciałem ciebie. I mylisz się, gdybym nie pytał kobiet o zdanie, byłbym taki sam, jak Vasey, i jak ci wszyscy inni, którzy gwałtem biorą każdą napotkaną dziewkę. A ja tego nie potrzebuję, wiedziałem, że prędzej czy później będziesz moja, tak jak każda inna, na którą mam ochotę. Czasem czekanie jest o wiele ciekawsze niż zmuszanie kobiety do zbliżenia. Kiedyś tak robiłem, i nie sprawiało mi to przyjemności. A przecież mam oczy, widzę że dziewki garną się do mojej komnaty, że rywalizują o moje względy… Dlaczego więc miałbym którąkolwiek zmuszać, skoro same się do mnie pchają?
- Już nie będą – mruknęła dziewczyna.
- Słucham?
- Już nie będą – powtórzyła – Powiedziałeś, że tylko ja mam prawo… Nie chcę, żeby była jakaś inna.
Guy spoważniał. Był zdziwiony nagłym przypływem odwagi służącej. Jak mogła stawiać warunki i dyktować, że ona ma być jedyną!? Nie był jednak na nią zły. Zaimponowała mu.
- Anastazjo… - zamruczał wprost do jej ucha – Powiedz mi, jak mówili na ciebie na Rusi? Jak zwracali się do ciebie rodzice?
- Mówią mi Nastya, a mój tato nazywał mnie Nastenka.
- Ładnie. Powiedz mi, jak spotkanie z rodzicami?
- Wspaniale, sir… - przerwała, widząc jego piorunujący wzrok – Wspaniale, Guy. Dziękuję, że pozwoliłeś mi jechać tam z lady Marian.
Zamilkła na chwilę. To była idealna okazja, by powiedzieć mu o spotkaniu jego ukochanej, świętej Marian ze znienawidzonym Robin Hoodem, ale… bała się, że obróci się to przeciwko niej. Że Guy zezłości się i wygoni ją z komnaty… Może jeszcze zrobi coś gorszego? Nie chciała psuć tej pięknej chwili. Ale wezbrała w niej złość na Marian, która manipulowała i oszukiwała Guy’a, który na to NIE zasługiwał!
- Jestem szczęśliwa, że mogłam zobaczyć rodziców – kontynuowała – Ojciec kazał ci podziękować za to, że jesteś dla mnie dobry. Uspokoił się i wie, że nic mi tu nie grozi.
- Cieszę się, że zmądrzał.
- Nie rozumiem tylko, dlaczego Robin Hood oferował mi pomoc… Kazał mi uciekać – powiedziała niepewnym głosem – Powiedział, że mogę zwracać się do niego po pomoc.
- O czym ty mówisz!? – Guy zdenerwował się i odruchowo ścisnął jej rękę – Jaki Robin Hood? Pojechałaś do rodziców z Marian!
- Panie…
- Anastazjo!!!
- Wybacz, Guy. Nie powinnam była ci mówić, tylko cię zdenerwowałam…
- Mów wszystko – warknął.
- On… Zatrzymał nas w drodze powrotnej. Nie wiem, o czym rozmawiał z lady Marian, ale namawiał mnie żebym uciekała. Powiedziałam mu, że nie muszę od ciebie uciekać, potem usiłował nakłonić, żebym kontaktowała się z nim jeśli będę potrzebowała pomocy. Powiedziałam mu, że po pomoc zwracam się tylko do ciebie, nie pozwoliłam mu cię obrażać.
- Co w tym wszystkim robiła Marian!?
Anastazja przestraszyła się. Jeśli teraz popełni błąd, może przekreślić wszystko… Wydawało jej się, że musi być ostrożna i nie powinna przedstawiać Marian w złym świetle. Do tego Guy powinien dojść sam.
- Lady Marian pod koniec poparła mnie i powiedziała, żeby Robin dał nam i tobie spokój. Kazała mu odejść.
- Ale rozmawiała z nim wcześniej – patrzył na Anastazję twardo, jakby chciał wyczuć, czy dziewczyna go nie okłamuje.
- To prawda, Robin odciągnął ją i próbował z nią rozmawiać. Bałam się go – zmyśliła, chcąc zobaczyć, czy Guy przejmie się nią choć trochę – Wyglądał na zdenerwowanego. Jest jakiś dziwny. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, jeśli jeszcze kiedyś pozwolisz mi pojechać do rodziców, nie puszczaj mnie samej ani z lady Marian, bo Hood wtedy nie da nam spokoju. Tylko przy tobie czuję się bezpieczna.
Gisborne spojrzał na nią chłodno. Dopiero docierało do niego, co powiedziała. Bała się Hooda i nie chciała mieć z nim nic wspólnego? Nareszcie rozsądna kobieta! Nie rozumiał, co ci wszyscy wieśniacy z okolicy widzą w tym leśnym pachołku.
- Następnym razem pojadę z tobą, Nastenko – pocałował ją w czoło – Nauczę cię też jak walczyć mieczem, w razie byłabyś kiedyś w niebezpieczeństwie. Nie chciałbym, żeby ten zielony wypłosz próbował cię kiedykolwiek siłą „ratować” wbrew twojej woli, a wiem ze jest do tego zdolny, choćby po to, by zrobić mi na złość.
- Nic nie odsunie mnie od ciebie – uśmiechnęła się do niego promiennie – Nic ani NIKT.
- Robisz się bardzo pewna siebie – mruknął, zadowolony.
- Kocham cię, Guy.
Słyszał jej słowa, sprawiały, że było mu miło, ale… mimo wszystko nie do końca to do niego docierało. Nie bardzo rozumiał, czym jest kochanie, czym jest miłość, jak powinien na nią reagować, jak ją odbierać, i jak na nią odpowiadać. Gdyby te słowa powiedziała do niego Marian… Ale to nie ona tu była. Ona unikała go, spotykała się w lesie z Hoodem, diabeł jeden wie czy specjalnie czy przypadkiem, a w jego ramionach była Anastazja. Gdyby nie ona, nie wiedziałby o przypadkowym spotkaniu z Robinem. Jak Marian mogła mu to zrobić? Przecież dbał o nią, obsypywał podarunkami! Dlaczego nie widziała, jak bardzo mu zależy, i raniła go znajomością z banitą?
- Czym się martwisz? – zapytała Anastazja, tuląc się do niego.
- Nieważne. Nie zaprzątaj sobie tym swojej ślicznej głowy.
- Chcę wiedzieć i pomóc ci…
- Moja Nastenko – przycisnął ją do łoża i patrzył na nią z góry – Zapamiętaj: jeśli będziesz mi wierna, mogę przychylić ci nieba. Rozumiesz to?
- Rozumiem, ale dlaczego mi o tym mówisz właśnie teraz?
- Nie chcę, żebyś robiła cokolwiek wbrew mnie – oczy mu pociemniały, a głos brzmiał groźnie – Nie toleruję zdrad, ani nieposłuszeństwa. Jesteś moją niewolnicą, TYLKO moją, dociera to do ciebie? Jesteś moją własnością, a ja jestem twoim panem. Nie chcę nigdy słyszeć, że sprzeciwiasz mi się, szczególnie przy świadkach.
- Ale… Tu nie jesteś moim panem – szepnęła niepewnie – Tu jesteś mój. Mój ukochany rycerz. Czuły, dobry, opiekuńczy… Po prostu: Guy.
Patrzył na nią i usiłował być srogi, ale jej przestraszone oczy roztapiały resztki lodu w jego sercu. Była niebywale odważna, mówiąc mu to wprost, ale miała rację. Nie chciał mieć w łożu przedmiotu, bezwolnej rzeczy – chciał równorzędnej sobie kobiety, która czuje i sprawia, że i on potrafiłby czuć. Chciał wiedzieć, jak to jest, należeć do kogoś całym ciałem.
- Nie, Anastazjo – powiedział spokojnie – Nie jestem tu panem. Za zamkniętymi drzwiami tej komnaty ja również jestem twój. Pamiętaj tylko, że obdarzyłem cię ogromnym zaufaniem, jakiego poza tobą nie ma NIKT. Nie chciałbym, żebyś mnie zawiodła…
- Nie mów już nic – położyła mu palec na ustach – Przytul mnie mocno.
***
Robin krążył niespokojnie po kryjówce, czym denerwował swoich kompanów. Środek nocy, a on tupał głośno, ostentacyjnie dając do zrozumienia, że ma problem. Mały John nie krył swojej irytacji i głośno wyrażał swoje niezadowolenie.
- Robin! Albo, do diabła, powiesz w końcu, co ci jest, albo roztrzaskam ci łeb o kamień!
- Nie zrozumiesz – fuknął Hood – Żadne z was nie zrozumie!
- Pewnie! Bo masz w drużynie samym półgłówków – syknął Will – Nic tu po nas, sir Robin potrzebuje samotności…
- Poczekaj! Przepraszam, ja po prostu… Nie wiem, co robić.
- Nie pierwszy raz!
- Posłuchajcie, widziałem się dziś z Marian. Była z tą Rusinką, córką kupca Wasilija.
- Tą, którą miałeś uratować, ale odmówiłeś? – odezwała się Djaq.
- Nie odmówiłem, ale musiałem ratować króla…
- Którego nie było – wtrącił Alan – Nie chcę być zabawny, ale Gisborne nas urządził koncertowo!
- Gisborne zrobił coś tej dziewczynie. Ona jest w niego kompletnie zapatrzona, albo tak bardzo zastraszona… Utrzymywała, że Gisborne jest dobry i tylko do niego będzie zwracała się o pomoc.
- Może to ty jesteś zaślepiony nienawiścią do niego? – powiedział Much – Dziewki garną się do niego jak ćmy do światła. Coś w nim musi być.
- Może jest zabawny – dodał Alan – Może dobrze gotuje, albo…
- Przestańcie sobie żartować! Mówię poważnie! Musimy pomóc tej biednej dziewczynie!
- Robin, ona tego NIE CHCE! – zdenerwował się Mały John – Zrozum, że nie zbawisz całego świata!
- Nie można lubić Gisborne’a! Jutro idziemy tam wszyscy i uratujemy ją, a przy okazji inne biedne niewolnice.
- Po co wszyscy?
- A po to, Will, żebyśmy mieli większe szanse. Rozdzielimy się; część z nas odwróci uwagę strażników, a druga część zakradnie się do pomieszczeń dla służby. Uwolnimy każdą z niewolnic, która będzie tego chciała.
- Nie chcę być zabawny, ale jaki to ma sens, żebyśmy wszyscy zginęli? – zachichotał Alan – Przecież to pewna śmierć. Chcesz zrobić to dla jednej Rusinki, która, mówiąc wprost, kopnęła cię w… kostkę i powiedziała, że woli Gisborne’a od ciebie?
- Robin, czy to czasem nie jest po prostu twoja urażona duma? – poparł przyjaciela Will – Wiesz, że zawsze jesteśmy z tobą, ale to po prostu nie ma sensu.
- Rozniosę tego podłego gada na kawałki, uwolnię od niego naszą piękną ziemię. Odbiorę mu i Anastazję, i moją Marian. Idźcie spać, rano musicie być wypoczęci, to będzie ważny dzień.
Nikt nie wierzył w powodzenie tej akcji, ale nie chcieli sprzeciwiać się Robinowi. Myśleli, że może gdzieś tam jednak ten plan ma jakiś sens, i może to odpowiedni czas, by pokazać szeryfowi i jego przyjacielowi, że kończy się ich czas panowania, bo niedługo do kraju miał powrócić król Ryszard.
***
Szeryf krążył po zamku od świtu. Nie mógł spać, dokuczały mu korzonki, a Mary niemiłosiernie chrapała. Wyrzuciłby ją, jednak polubił tę dziewkę i uwielbiał, gdy go zaspokajała – jego zdaniem była w tym niezrównana. Umiejętności Francuzki były niczym w porównaniu z nią. Rankiem poczuł potrzebę, by natychmiast opowiedzieć o tym Guy’owi, poszedł więc pod jego komnatę i nasłuchiwał przez chwilę. Cisza… Czyżby go nie było? Uchylił wrota. Uśmiechnął się pod nosem, widząc Gisborne’a obejmującego Anastazję.
- Tu cię mam, ptaszku – zaśmiał się – Leży jak kłoda, powiadałeś… Gisborne!!!
Guy i Anastazja poderwali się, przestraszeni. Dziewczę schowało się za plecy kochanka, a ten zakrywał ją, przecierając oczy. Szeryf zaśmiewał się do łez, widząc ich zaskoczone miny.
- Piękny mamy poranek! I piękną masz towarzyszkę! Aleksandra, dobrze pamiętam?
- Anastazja – warknął Guy – Czego chcesz!?
- Ojojoj, Gisborne, jesteś nieprzyjemny! Daj się napatrzeć…
- Panie – szepnęła dziewczyna – Zrób coś…
- Nie bój się – odparł, i zwrócił się do szeryfa – Chciałbym ubrać się i odesłać służącą.
- Rób więc to!
- BEZ świadków!
- Gisborne, na Boga! Co to ja gołej baby nie widziałem?
- Nie chcę, żeby ktokolwiek patrzył na nią nieubraną – wycedził przez zęby – To MOJA kobieta.
- A ty jesteś MOIM poddanym, Gisborne. Sprzeciwiasz mi się przy służbie?
Guy nabrał głośno powietrza. Wściekły, nie wiedział, co zrobić, jednak nie mógł pozwolić, by szeryf nim manipulował i na dodatek oglądał Anastazję nago!
- Proszę cię tylko, panie, żebyś wyszedł i pozwolił mi odesłać służącą – powiedział, siląc się na spokój, choć nie było to łatwe – Zaraz do ciebie przyjdę.
- Ptaszyno, czyś ty się zakochał? – Vasey uśmiechnął się i złożył usta w dzióbek, udając, że szczebiocze niczym skowronek – W tej pięknej nałożnicy?
- Panie…
- A co z Marian? Jej już nie kochasz?
- Ja…
- A może kochasz je obie, Gisborne, hę?
Guy zbladł. Był wściekły! Nienawidził, gdy szeryf w taki sposób poniżał go, stawiał w niezręcznej sytuacji. Jak mógł? I to przy niej!
- Anastazjo, musisz wiedzieć że mój przyjaciel do szaleństwa zakochany jest w lady Marian. Znasz naszą lady, prawda? Wspaniała kobieta. Piękna, a zarazem inteligentna, nic dziwnego, że Gisborne się zakochał, prawda, Anastazjo?
- Prawda, panie – szepnęła z bólem serca, odruchowo ściskając Guy’a za nadgarstek, który trzymała.
- Co sądzisz o Marian, moja droga, skoro już tak miło sobie gawędzimy? – Vasey bezceremonialnie przysiadł na brzegu łoża; dziewczyna odruchowo jeszcze bardziej zakryła się pledem.
- Panie… - warknął Guy, wściekle lustrując go wzrokiem, ale ten nic sobie z tego nie robił.
- Pytam Anastazji, nie ciebie, tłumoku. To co, piękna, co sądzisz o lady Marian?
- Mam nadzieję, że jest uczciwa w stosunku do sir Guy’a, panie, i że wkrótce go uszczęśliwi – odparła w końcu drżącym głosem.
Vasey wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
- Właśnie. Oby była uczciwa, Gisborne, i nie robiła cię w trąbę. Skakanie po drzewach nie przystoi pannie z dobrego domu, prawda, Anastazjo? Prawda!?
- Tak, panie.
- No! Ty nie skaczesz po drzewach, ty podobno… leżysz jak kłoda. Prawda, Gisborne?
Vasey wstał i wyszedł z komnaty z rozmachem. Guy jeszcze przez chwilę wpatrywał się w zamknięte wrota, a Anastazja odsunęła się od niego.
- Co to znaczy, że masz nadzieję, że Marian jest uczciwa? – odwrócił się gwałtownie w jej stronę.
- Życzę ci szczęścia, panie – odparła z goryczą – Tylko tyle.
- Anastazjo…
- Pozwól mi odejść. Nie chcę zalegać w twoim łożu niczym… kłoda.
Guy uśmiechnął się delikatnie. Odgarnął jej włosy na plecy i patrzył na jej zamknięte powieki, okalane długimi rzęsami. Była tak piękna i bezbronna, była kochającą kobietą i wspaniałą kochanką, dawała mu to, czego nigdy nie dała żadna inna, czego pragnął od Marian, a czego ta nie chciała mu dać.
- Nastenko – odezwał się – Spójrz na mnie. Owszem, powiedziałem Vasey’owi, że leżysz w łożu jak kłoda, ale zrobiłem to tylko dlatego, żeby uchronić cię przed pójściem do jego alkowy. Co miałem zrobić? Pozwolić, by ten staruch dotykał cię i… nie daj Boże zrobił z tobą to, co z Brigitte i Mary? Wiesz, że nie dopuściłbym do tego… Jesteś MOJA. Dość tych dąsów, bo zaraz wyjdę z siebie i poznasz mój gniew – dodał nadzwyczaj łagodnie.
- Już poznałam – spojrzała na niego z błyskiem w oku – Ale dziękuję Bogu za każdą chwilę z tobą i za każde słowo z twoich ust.
Przytuliła się do niego ufnie, a on objął ją swoimi silnymi ramionami i zamknął ją w nich, całując ją w czubek głowy.
- Już wystarczy – powiedział – Ubierz się. Przyjdziesz tu o zmierzchu.
Anastazja skinęła głową i posłusznie zaczęła się ubierać, na co Gisborne patrzył z nieskrywaną przyjemnością. Wyglądała zjawiskowo, gdy naga schylała się do podłogi po suknię, gdy zakładała swój strój kawałek po kawałku, gdy zwinnie zaplatała swe długie, złociste włosy w warkocz… W końcu, całkiem ubrana, podeszła do niego i pocałowała jego dłoń, uśmiechając się promiennie.
- Dziękuję, panie.
Odwróciła się na pięcie i wyszła, niemal bezszelestnie zamykając za sobą wrota. Guy padł na łoże i zatopił się w marzeniach o swojej słodkie, ruskiej niewolnicy. Pragnął ożenić się z Marian, ale to Anastazja dawała mu wszystko, czego chciał od swej przyszłej żony. Jak to pogodzić? Czy będąc mężem dobrej, nieskalanej, uczciwej Marian, może kochać ją, równocześnie mając swoją piękną kochankę u boku? Czy taki układ w ogóle byłby możliwy?
Anastazja tymczasem z radości płynęła wręcz przez zamkowe korytarze. Gisborne uszczęśliwiał ją swoją bliskością, i już dawno pożegnała się z wyrzutami sumienia. Co prawda w codziennej modlitwie rozmawiała z Bogiem i tłumaczyła mu się ze swego postępowania, ale nie pojmowała go już w kategoriach śmiertelnego grzechu. Była niesamowicie zakochana i każda okazja do spędzenia z Guy’em choć godziny była warta wszystkiego, poza tym tłumaczyła sobie, że jej postępowanie prowadzi do zmiany pana, że dzięki niej w panu coś się zmienia, że powoli staje się dobry, że…
- Czekaj, ruska zdziro – jej rozmyślania przerwał znajomy głos. Odwróciła się; to była Mary. Zagrodziła jej przejście, wychodząc z komnaty szeryfa.
- Daj mi przejść.
- Przejść…? Chyba na drugą stronę, do piekła. A zresztą urządzę ci piekło tutaj, Anastazjo… Za wszystko mi słono zapłacisz.



Aktualizacja 29/03/2015- następna część 08/04/2015
Aktualizacja 08/04/2015- kolejna część tutaj.

24 komentarze:

  1. Cieszę się, że dziś było więcej szeryfa. Skończona gnida a jednak gdy się pojawia od razu jest ciekawiej. Robin jest irytujący- zbawiciel świata głuchy na wszystko wokół, szczególnie na głos rozsądku przyjaciół. Szczerze to troszkę zawiódł mnie Guy- gdy Anastazja wyjawiła mu szczegóły spotkania jej,Marian i Hooda w lesie. Spodziewałam się, że Guy na taką wiadomość zareaguje wybuchem a tu prawie, że stoicki spokój.
    Mary w konfrontacji z Anastazją? ciekawe czy z tej potyczki wyjdzie bardziej poszkodowana Anastazja czy Mary gdy Guy się dowie o zdarzeniu...
    Cóż Kate przerwałaś opowiadanie w idealnym momencie aby ciekawość spalała od środka w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koldunko, bo Guy jest nieprzewidywalny i w tym jego urok - nie wiesz, czy uśmiechnie się czy wybuchnie.:)

      Usuń
    2. Guy nie mógł przy Anastazji, bądź co bądź nadal zwykłej służącej, wybuchnąć gniewem na Marian. A poza tym Anastazja nie oskarżyła o nic Marian wprost, starała się wybrnąć tak, by nie wyszło, że ze złości donosi na nią. Guy nie miał więc podstaw by złościć się na którąkolwiek z nich :)
      A co będzie z Mary i Anastazją... No cóż. Powiem tylko, że cokolwiek się nie zdarzy, Guy się dowie :)

      Usuń
  2. Kate, muszę to powiedzieć: Robin to idiota!:) Nawet Mały John , który dla mnie nigdy nie był specjalnie lotny, przy nim jest geniuszem. Bardzo podoba mi się poczucie humoru Alana – Guy gotujący dla Anastazji wieczerzę w zamkowej kuchni … piękny to widok. Już widzę, jak w tym skórzanym wdzianku pochyla się nad paleniskiem i drewnianą łyżką gmera w kociołku.:)) Ale nie o tym chciałam. To opowieść ci Guy’u a nie leśnym wypłoszu.:)
    Podoba mi się jak Guy bardzo zmienia się w towarzystwie Anastazji. Sam jeszcze nie do końca wie, co się z nim dzieje, ani co gorsze, czego chce, ale to tylko kwestia czasu. Przekona się w końcu, jak „uczciwa” wobec niego jest Marian.
    Szeryf jest sobą aż do bólu, nikim się nie przejmuje, obraża Guy’a przy Anastazji, lekceważy go, ale i tak go lubię.:)
    Niepokoi mnie jedynie Mary – musiała wymyślić coś naprawdę paskudnego.
    Dzięki Kate!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się, czy wzorem twórców serialu nie przerzucić Alana do drużyny Guy'a, ale nad tym się jeszcze zastanowię. Nie chcę przedobrzyć, ale z drugiej strony może Guy'owi przyda się takie chodzące poczucie humoru u boku?
      Szeryf, nieskromnie przyznam, jest świetny i takiego go uwielbiam :) A co do uczciwości Marian, no cóż, jeszcze trochę trzeba poczekać :)

      Usuń
    2. Najważniejsze, że Anastazja zorientowała się w "uczciwości" Marian.:) Poczekam, poczekam ... jak długo będzie trzeba.:)
      "Skakanie po drzewach nie przystoi pannie z dobrego domu, prawda, Anastazjo?" to chyba najplepszy dziś tekst szeryfa.:)

      Usuń
  3. Hej : )
    Chciałam napisać że jestem uzależniona od tej opowieści...czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i po prostu nie wierze że to jest fanfiction : D

    Chciałam jeszcze zapytać czy słyszałyście o tym że Richard jest brany pod uwage zagrania James'a Bond'a po Daniel'u? : D
    /Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że opowiadanie się podoba, oby nadal tak było :)
      A co do Bonda, przyznam że pierwsze słyszę - skąd takie wieści?

      Usuń
    2. Z tego, co dobrze kojarzę, to plotki o RA jako Bondzie pojawiły się zaraz po premierze "Hobbita". Tylko to akurat nie dziwne, bo jak tylko pojawi się jakiś nowy brytyjski aktor, to natychmiast zostaje on ogłoszony nowym Bondem ;). Także ciężko stwierdzić, ile w tym jest prawdy.

      Usuń
    3. Dzięki Kate za następny dreszczyk emocji. Guy powoli zaczyna doceniać uczucie do do Anastazji, przełamał się i wie że z nią jego życie nabiera kolorytu. Ma ją na wyciągnięcie ręki a tęsknota za nią przełamała jego dumę.
      Szeryf jak zwykle bezczelny i bezceremonialny.
      Wiem, że Anastazja wygra walkę z Mary (może to będzie walka na pięści ?)
      Leśny człowieczek na siłę chce uszczęśliwiać wszystkie niewiasty, nawet te które nie chcą.
      Czekam z utęsknieniem do następnego piątku.

      Usuń
    4. Jolu, uwielbiam określenie "leśny człowieczek", dziękuję Ci za to :)
      Nie powiem jeszcze, co będzie w kwestii Mary / Anastazja, bo... sama do końca nie wiem. Pracuję nad tym.

      Usuń
  4. Hmm... Znam już skądś tę historię... Była niemalże identyczna, tyle że działa się kilka wieków później;) Główny bohater był beznadziejnie dobry i niedowartościowany, a ten jest beznadziejnie "zły" i ma wysokie mniemanie o sobie. Obu wszakże nikt nie kochał dopóki nie zjawiła się pewna słodka piękność.
    Kate- jak dla mnie za szybko to wszystko postępuje. Guy już mięknie, przez co staje się jednoznaczny, natomiast Anastazja z tym swoim "kochaniem na zabój" sprawia że ziewam, a Mary do bólu przypomina Sarę z poprzedniego fanfiku. Zrób coś z tym!
    Robin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robin, chyba nie sądzisz, że po jednym Twoim apelu zmienię cały zaplanowany przebieg wydarzeń :) Poza tym wydaje mi się, że za szybko oceniasz, powinnaś wiedzieć że skoro jest to opowieść odcinkowa, to pewne rzeczy mogą wydawać się inne niż okażą się w następnej części. O jednoznaczność to akurat Guy'a bym nie posądzała, jeszcze pokaże, co potrafi, i to chyba już niedługo. O Mary też się nie martw, już długo Cię nie będzie męczyć. A Anastazja? No tu chyba sobie jeszcze poziewasz :)

      Usuń
    2. Już gdzieś czytałam tą bajkę, no nie, Robin? :)
      A ja myślę, że Guy jest jak dotąd najlepiej "wykreowaną" (a raczej zaadoptowaną) postacią przez Kate. Jak dotąd, bo to dopiero początek, więc jeszcze wszystko się może zdarzyć ;). Ale zgodzę się, że im więcej czuje do Anastazji, tym bardziej staje się przewidywalny. Mój stosunek do Anastazji na razie jest bardzo, bardzo obojętny. Równie dobrze mogłoby jej nie być, nawet bym nie zauważyła. Oprócz tego, że kocha się z Guy'em i obija zamiast pracować to w zasadzie nie spełnia żadnej funkcji. Jak dotąd ;). Natomiast Mary... Powiem tak: szkoda, że coś jest albo czarne albo białe i nie ma nic pomiędzy. I tak - od Sary różni się imieniem :)
      W ogóle zauważyłam, że oni w tym Nottingham to mają jakieś straszne kompleksy. Guy myśli tylko o tym, żeby nie dzielić się kochankami z Szeryfem, banda Robina postrzega Guy'a przez pryzmat ilości panien w jego łożu, i nawet Szeryf ze swoim "czarnym baranem" rozmawia tylko o seksie ze służbą, choć powinien się raczej zająć podatkami. Straszny hedonista się z niego zrobił ;P. Oj, książę Jan nie będzie zadowolony z takiego obrotu sprawy ;). Cóż to się tam porobiło. Raptem rok nie było mnie w Nottingham, a tu taka rozpusta :D

      Usuń
    3. Hi hi, kreatywność w wypowiedzi cię rozsadza Jeannette jak widzę;) To dobrze, bo ja na razie mam ochotę być jak miodzio:) Oby tylko Guy nie stał się jak John i by nie skończyło się na wiecznym migdaleniu, to będzie dobrze:) Nawet podoba mi się ten fanfik- z wyjątkiem tekstów o miłości i uwielbieniu Anastazji:)
      Robin

      Usuń
    4. Mnie też się nawet podoba, jak tak dalej pójdzie, to uznam go za najlepszy ;)
      Ja kreatywna? A gdzie tam! :D
      Ale nie uszło mej uwadze, że w tym odcinku zamiast soczystego opisu schadzki mieliśmy zgrabne trzy gwiazdeczki. Chwila oczekiwania, co będzie dalej, a tu masz - oni już są po ;). Podobało mi się to :)
      Anastazja to jest w ogóle hit, niby taka bogobojna, niedoświadczona, porządna, a jak przyszło co do czego, to wskoczyła Guy'owi do łóżka jak każda inna. Generalnie wiele się pod tym względem od Mary ani reszty służących nie różni ;). Tylko Francuzka trzyma poziom :))

      Usuń
    5. No, Francuzka, to moja faworytka;) trzyma fason. Powinna czym prędzej opuścić to całe zamkowe tałatajstwo i uciec do lasu:) Anastazja już wpadła więc nie powinna się nią przejmować:)
      Robin

      Usuń
    6. A mnie ten fanfik nie wiedzieć czemu przypomina turecką operę mydlaną "Wspaniałe stulecie".Cały czas jest o haremie a główna bohaterka to Aleksandra z Rohatynia

      Usuń
  5. Mam tylko nadzieję, że Guy za szybko się w niej nie zakocha:)
    Robin

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu Kate!
    Mary jest jakaś chora, żeby nie powiedzieć pier...Ehem no jest nienormalna! Znów obawiam się o Anastazję. A w ogóle to okrutne kończyć w takim momencie!
    No, ale wiesz jak zawsze to chyba jedyny minusik ;D
    Co do rozdziału...Guy... Taki cudowny, dziś znów pokazał tę swoją lepszą połówkę i bardzo mnie to cieszy, bo po ostatnim rozdziale tego potrzebowałam. Znów Anastazja zachowała się trochę lekkomyślnie kłócąc się z Gisbornem, ale odnoszę wrażenie, że on tego potrzebuje. Żeby ktoś go pokochał, pobłażał mu i służył, ale i wygłosił swoje zdanie raz na jakiś czas. Doprawdy Anastazja jest dla niego idealna! No ale w sumie jak Robin mam nadzieję, że za szybko się nie zakocha ;) Bo wiesz chce żeby ten fanfik był jak najdłuższy :D.
    Szeryf jak zawsze wyszedł bezbłędnie. Wkurzył mnie i rozbawił za razem, jeszcze raz wspomnę, że ta postać jest super zgrana z kanonem. Masz u mnie za niego wieeeeelkiego plusa, ale o tym to już dobrze wiesz. Robin za to typowy głupek, teraz będzie ratował tych co nie chcą ratunku! No debil no!...Ach no i Allan i jego poczucie humoru! Naprawę świetnie go wykreowałaś, ciekawa jetsem czy będziesz trzymać się serialu i Allan dołączy później do drużyny Gisborne'a....
    Co do Marian, mam coraz większą nadzieję, że Guy w końcu przejrzy na oczy. Ja wiem miłość i inne duperele, ale ma przy sobie cudowną kobietę, która go kocha, a on się ugania za jakimś zdradliwym Marianem. Liczę, że to co usłyszał od Anastazji o Marian i Robinie choć troszeczkę na niego wpłynie. Uff chyba tyle.
    Bardzo mi się podobało, szczególnie scena Guy&Anastazja. Jak ja ich kocham<3
    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie Roza_000

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Guy potrzebuje takiej zwyczajnej... codzienności - nie ciągłego "panie, panie", przecież nawet zabronił jej tak mówić w jego komnacie, więc i w rezultacie oczekuje że Anastazja będzie wyluzowana i pewna siebie, i że będzie jego równorzędną partnerką, że czasem coś powie, wyrazi swoje zdanie, ALE już poza jego komnatą ma być cicho i nisko się kłaniać. Taka ich mała, słodka tajemnica :)
      Nie wiem, co zrobię z Alanem. Pasowałby mi do Guy'a, ale nad tym się jeszcze zastanowię. Jeszcze kilka części przewiduję, więc jest szansa na każdą możliwość :)

      Usuń
  7. O tak, wiem jestem sentymentalna ale takie notki lubię najbardziej :) Guy taki "spokojniejszy" :) Robin wymyślający cuda i dziwny, żarty Allana no i Szeryf sam w sobie cudowny :) nic więcej mi nie potrzeba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś w takim razie mało wymagająca, ale... to tak jak ja - mnie też tylko to do szczęścia potrzebne :) Powiem więcej - jak dla mnie nawet Robina nie musiałoby być :)

      Usuń
  8. ooooo.... Ja tu w ramach przypomnienia sobie notki przed dzisiejszą częścią czytam a tu dopiero 8 :( no nic będę odliczać całe święta....

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.