Wędrowali długo, a tempo
narzucone przez Thorina było naprawdę duże. Szedł na czele z Dwalinem, tuż za
nimi Bifur ze swym kuzynem, Bomburem. Następnie Dori, Nori i Gloin kłócili się
o to, który z nich zabił więcej goblinów. Zaraz za nimi Fili z Bofurem
zabawiali Luthien starymi krasnoludzkimi opowiastkami, następnie Ori i Kili,
którzy zawzięcie próbowali dogadać się z przygłuchym Oinem, któremu stary,
poczciwy Balin usiłował naprostować zniszczoną trąbkę. Na samym końcu pochodu
Bilbo wraz z Gandalfem wspominali ciche, sielskie Bag End. Było spokojnie, zbyt
spokojnie. I to właśnie dziwiło, a nawet lekko niepokoiło Thorina. Jednak nic
nie mówił, ciesząc się, że współtowarzysze choć na chwilę zapomnieli o przykrościach
i są w lepszych humorach. Kiedy zapadł zmrok, postanowił zatrzymać się w dość
bezpiecznie wyglądającym zagajniku. Kiedy trochę podjedli i ogrzali się przy
ognisku, wszyscy poszli spać. Thorin jak zwykle położył się kawałek dalej niż
reszta kompanii. Warta przypadła Filiemu, któremu chętnie zgodziła się
towarzyszyć Luthien. Przywódca niechętnie patrzył na sympatię, jaką darzyli
jego siostrzeńcy dziewczynę. W ogóle niechętnie patrzył na objawy sympatii
całej kompanii w stosunku do niej, i co dziwne – nie miał pojęcia, dlaczego.
Faktem jest, że czuł się dziwnie patrząc na nią. Jeszcze nigdy nie widział
równie pięknej istoty, miał wrażenie że to jakiś sen, że to postać z mitów, z
legend… Czasami przez myśl przechodziło mu, że może rzeczywiście dziewczyna
pochodzi z rodu Luthien i Berena, o których opowiadał Gandalf. Według wszelkich
podań Luthien była najpiękniejszą istotą jaką świat kiedykolwiek ujrzał, i to
samo Thorin czuł, kiedy widział swą towarzyszkę. Odganiał jednak od siebie te
myśli. Wiedział, że kobieta w jego życiu osłabiłaby go, a musiał być przecież
silny, by odzyskać swą ojczyznę i skarb. Nie mógł pozwolić, by Luthien
zawróciła mu w głowie, przecież był odpowiedzialny za swój naród i pragnął
zwycięstwa. Choć w głębi duszy pragnął miłości, pragnął kobiety… Kiedyś, bardzo
dawno temu zaznał krótkiego uczucia do młodej krasnoludzkiej panny, jednak było
to we wczesnej jego młodości, i przez te wszystkie lata, kiedy tułał się po
świecie wypełniony poczuciem porażki, nienawiścią do smoka i chęcią zemsty,
zapomniał jak smakuje związek z kobietą. Tak naprawdę można powiedzieć, że w
ogóle nie wiedział, co to jest. Teraz, kiedy do jego kompanii przyłączyła się
niebiańsko piękna Luthien, powoli odżywały w nim wspomnienia i głęboko ukryte
pragnienia, które z uporem od siebie odsuwał. W końcu udało mu się zasnąć,
podobnie jak całej reszcie kompanii. Fili z urokiem i wrodzonym dowcipem
opowiadał Luthien o każdym uczestniku wyprawy. Najwięcej oczywiście miał do
powiedzenia o swym bracie i wujku – z czego większość rzeczy sam znał tylko ze
słyszenia, bo był za młody, by pamiętać czasy swego pradziada. Dziewczyna z
zapartym tchem słuchała opowieści o potędze Ereboru, o młodym księciu
krasnoludów, który dumnie stał po prawej stronie tronu króla Throra, który dzielnie
walczył o przetrwanie, kiedy do Ereboru nadciągał Smaug, który w końcu
poprowadził swych ludzi przed siebie i stworzył im nowe, spokojne życie w
Błękitnych Górach, jednak nigdy nie zapomniał i nigdy nie wybaczył tego, co się
stało z jego domem i współplemieńcami. Opowiadał też o wspaniałym czasie, jakim
było dzieciństwo spędzone z ukochanym, aczkolwiek surowym wujkiem. Luthien
widziała, że jego siostrzeńcy są wpatrzeni w niego jak w obraz i bardzo go
szanują, że może nawet chcą być tacy jak on. Fili wyznał jej, że nie mógł
wymarzyć sobie lepszego ojca, niż przez całe życie był i nadal jest dla niego
Thorin Dębowa Tarcza. Dziewczyna, w miarę jak krasnolud opowiadał jej o swym
wuju coraz więcej, czuła że jest on kimś naprawdę wyjątkowym. Co chwilę spoglądała
na śpiącego Thorina. W pewnym momencie, mimo że leżał spory kawałek od nich,
zauważyła jego niespokojne ruchy, a później usłyszała też pomrukiwania. Nie
rozumiała, co mówił, i spojrzała pytająco na współwartownika.
- Koszmary – westchnął smutno Fili
– Miewa je co noc. Ostatnio nie miał ich, kiedy byliśmy z Kilim dzieciakami i
weszliśmy mu do łóżka podczas burzy. Więc bardzo dawno.
- Co mu się śni?
- To cienie i wspomnienia dawnego
życia. Śni mu się, że jest władcą Ereboru i nagle wszystko odbiera mu ogień,
smok… Trawi wszystko, zabiera złoto i najważniejsze, Arcyklejnot…
- Arcyklejnot?
- Tak, to Serce Góry – wyjaśnił
Fili, patrząc ze smutkiem na Luthien – Najpiękniejszy klejnot, jaki
kiedykolwiek istniał. Jest symbolem władzy, ukochanym skarbem naszego
pradziadka, dziadka i wujka. Ja i Kili nigdy go nie widzieliśmy, ale każdy, kto
choć raz w życiu ujrzał Arcyklejnot, nigdy nie zapomniał tego blasku i
nieopisanego piękna. Kiedy wujek odzyska Arcyklejnot, będzie prawowitym Królem
pod Górą, tak przynajmniej uważa. Ale dla nas to nie robi różnicy, dla nas i
tak jest królem, z Arcyklejnotem czy bez niego. Tylko wujek jest tak uparty…
- Widocznie jest to dla niego
ważne.
- Boję się, zresztą nie tylko ja,
że dopadnie go smocza choroba.
- A co to jest? – Luthien była
oszołomiona ilością faktów, które musiała przyswoić w tak krótkim czasie.
- To, na co zapadł mój pradziadek
i dziadek… Zresztą nie tylko oni. Niestety, nasza rasa jest specyficzna i
bardzo na to narażona. Chodzi o niepohamowaną chciwość. W momencie, kiedy
jesteś chora, nie obchodzi cię nic poza skarbami. To właśnie wzięło się od
smoków, takich jak Smaug, których jedynym celem w życiu jest posiadanie
niezmiernej ilości bogactw, których oczywiście nie wykorzystują. Po prostu leżą
na tym złocie i uważają się za nie wiadomo kogo! – zakończył z oburzeniem Fili
– Nie chcę, żeby i mnie to dotknęło, ale nigdy nie wiadomo, co przyniesie
życie. Obawiam się, że ród Durina ma niestety większe skłonności do tej
choroby. Bardziej jednak niż o siebie martwię się o wujka…
Luthien spojrzała w stronę
Thorina, który teraz miotał się we śnie, mówiąc coś w języku krasnoludzkim.
Poderwała się i podbiegła do niego. W momencie, kiedy przy nim klękała, z jego
płuc wydostał się rozpaczliwy krzyk, błaganie o pomoc… Dziewczyna z całych sił
przytuliła go do siebie.
- Już dobrze… Proszę, uspokój
się, jestem obok – szeptała mu wprost do ucha. Poczuła się wyjątkowo, mając go
w swoich ramionach. On, wielki, dostojny władca przerażony niczym małe dziecko.
Tuliła go do siebie, czując na policzku jego miękkie włosy. Serce waliło mu jak
oszalałe, ale przestał krzyczeć. Nagle otworzył oczy i poczuł jej obecność. Sam
nie wiedział dlaczego to robi, ale wiedziony instynktem objął ją i przytulił do
siebie. Trwali tak dłuższą chwilę, jednak Thorin odsunął się kawałek.
- Co tu robisz? – zapytał niby
surowo, ale jednak nadal drżącym głosem.
- Potrzebowałeś pomocy – odparła
niepewnie – Krzyczałeś, miałeś koszmary… Nie mogłam na to bezczynnie patrzeć.
- W porządku, to nic takiego.
Przyzwyczaiłem się. Dałbym radę sam.
- Fili powiedział mi, że męczy
cię to od lat…
- Co jeszcze powiedział ci Fili?
– głos Thorina był cichszy i jakby bardzo niepewny.
- Opowiadał mi, jak wspaniałym
ojcem byłeś zawsze dla niego i jego brata. Opowiadał o potędze Ereboru, o nieszczęściu,
które was spotkało, o twoim bohaterstwie, o tym jak pomogłeś swemu plemieniu
stanąć na nogi… Jesteś wspaniałym krasnoludem. Prawdziwym przywódcą i królem.
- Nie jestem królem – uciął – Nie
mam nic, co by mnie do bycia nim uprawniało.
- Ależ masz… Miłość i szacunek
twoich ludzi. Nie jest ci potrzebny żaden klejnot…
- Co ty możesz wiedzieć!?
- Pewnie nie wiem nic… - Luthien
posmutniała i spojrzała na śpiącą kompanię – Ale oni wiedzą wiele. I nie
poszliby za tobą, gdyby nie mieli powodu.
- Jest ich tylko dwunastu.
- Najwierniejszych i oddanych
swemu królowi.
- Dlaczego to robisz? Nie
rozumiem…
- Pytasz mnie, dlaczego? Bo od
dziś jesteś też moim królem, panie. Bez względu na wszystko pójdę za tobą
wszędzie. Nigdy nie spotkałam kogoś takiego, jak ty…
- Luthien, proszę… - jęknął
Thorin, czując, że jeszcze chwila i nie wytrzyma tej nieznośnie cudownej
bliskości kobiety przy sobie.
- O co prosisz, mój panie?
- Wróć na wartę, Fili nie może
być tam sam – odparł twardo Thorin – Za godzinę obudźcie Bifura i Bagginsa.
Chociaż raz nie będzie mógł gadać, bo stary dobry Bifur nie jest idealnym
rozmówcą… Mówiąc delikatnie, nie zrozumieliby się. Ale trochę konstruktywnego
milczenia dobrze zrobi naszemu bezczelnemu włamywaczowi.
Krasnolud uśmiechnął się ponuro,
na co twarz Luthien rozpromieniła się. Skinęła głową i oddaliła się na wartę, a
Thorin jeszcze przez jakiś czas nie mógł zasnąć. Z jednej strony żałował, że
zabrał ją ze sobą, z drugiej jednak coś mówiło mu, że to najlepszy wybór,
jakiego mógł dokonać…
***
Dwa kolejne dni były dla
wędrowców znowu zaskakująco spokojne. Żadnych niespodziewanych przygód po
drodze, pogoda dopisywała, a towarzysze byli rozluźnieni. Luthien bardzo
dyskretnie starała się być jak najbliżej przywódcy, a to za sprawą jego
siostrzeńców, którzy otaczali ją szczególną opieką, a zazwyczaj szli tuż za
nim, a to pod pretekstem zapytania o różne sprawy, które ją interesowały.
Imponował jej swą odwagą, wiedzą, mądrością, dobrocią. Oprócz tego podziwiała
jego piękno zewnętrzne. Chwilami zastanawiała się, co właściwie robi na
wyprawie z trzynastką nieco nieokrzesanych krasnoludów, czarodziejem i marudnym
hobbitem, ale jedno spojrzenie Thorina tłumaczyło jej wszystko. Jest tu dla
niego. Nie znała wcześniej tak silnego uczucia jak to, które pojawiło się w jej
sercu, gdy pierwszy raz ujrzała go w mieście goblinów. Nie wiedziała wtedy, że
jest on królem, ale i tak doskonale widziała bijącą z niego dostojność. Prawdę
mówiąc onieśmielał ją od początku. Czuła się przy nim tak mała, ale mimo
wszystko uwielbiała patrzeć na niego, kiedy o tym nie wiedział, chłonęła każde
jego słowo, napawała się jego głosem i jedyną rzeczą, która jej tak naprawdę
przeszkadzała, był fakt, że nie może do niego podejść, przytulić go, ukryć
twarzy w jego włosach i pocałować jego rozchylonych ust… Chwilami karciła się w
myślach za te niepoważne wytwory swojej wyobraźni, ale nie mogła się
powstrzymać. A kiedy się do niej uśmiechał, zupełnie traciła głowę. Tak, Thorin
Dębowa Tarcza coraz częściej uśmiechał się, zupełnie bez powodu. Nie wiedziała,
dlaczego, a prawda była prosta. Krasnolud był z każdą godziną coraz bardziej
zauroczony współtowarzyszką. Były momenty, kiedy zapominał o celu wyprawy i
myślał o Luthien. Sprawiała, że troski i zmartwienia choć na krótki czas
odchodziły, a ich miejsce zajmowała ona – zupełnie, jakby był nastolatkiem i
przeżywał pierwsze zakochanie. Nie, to słowo nie wchodziło w grę… Ilekroć sobie
to uświadamiał, usiłował odrzucić myśl że mógłby kogoś kochać. Tak, kochał
swoich siostrzeńców, ale nie miał prawa kochać kogoś innego. Sam sobie odbierał
to prawo, uważał że jego jedyną powinnością jest opieka nad Kilim i Filim,
odzyskanie królestwa i odnowienie potęgi Ereboru dla swoich poddanych.
Stworzenie im życia, na jakie zasługują po latach tułaczki. W jego wizji nie
było miejsca dla kobiety, lecz mimo wszystko jego małą tajemnicą było to, że
ogromną przyjemność sprawiało mu fantazjowanie o pięknej, towarzyszącej mu
dziewczynie. Jego marzenia przybierały różną formę, czasem na samą myśl
czerwienił się i usiłował odwrócić od siebie uwagę towarzyszy. A kiedy jego
wygłodniały wzrok napotykał jej spojrzenie, oboje speszeni odwracali się od
siebie.
- Poczerwieniałaś – Kili nagle
szturchnął Luthien w ramię – O czym myślisz?
- Na pewno nie o tobie –
roześmiał się Fili.
- Może o tobie? Zapomnij! Ludzkie
kobiety nie gustują w blondynach!
- Ty nawet nie masz brody!
- Jak dorosnę, będę miał brodę
jak wujek Thorin – Kili parsknął śmiechem, przypominając bratu ich wspólne
powiedzenie z czasów dzieciństwa.
- Nie ma brody, nie ma majestatu
– zawtórował mu brat. Thorin rozluźnił się i również zaczął się śmiać.
- Broda to nie wszystko, chłopcy.
Ale podoba mi się wasz tok myślenia. Zatrzymujemy się, zostaniemy tu na krótki
postój. Bombur, jesteśmy głodni! – powiedziawszy to, odwrócił się do Luthien –
Bardzo zmęczona?
- Troszkę – powiedziała z lekkim
uśmiechem – Kilka minut powinno mi wystarczyć. Zaraz będę mogła iść dalej.
- Nie, moja panienko, odpoczniesz
co najmniej godzinę. Zjesz, nabierzesz sił i wtedy ruszamy dalej. Muszę o ciebie
dbać.
- Panie, nie musisz…
- Dbam o każdego z moich
towarzyszy – przerwał jej – Nie jesteś wyjątkiem. Pamiętaj, nie masz taryfy
ulgowej.
- Tak, mój panie.
Popatrzyła niepewnym wzrokiem,
jak Thorin odchodzi do reszty krasnoludów, i postanowiła oddalić się kawałek od
drużyny. Niedaleko od obozowiska odkryła strumyk, co niezmiernie ją ucieszyło,
marzyła bowiem o kąpieli i chwili odprężenia. Bez wahania zrzuciła z siebie
wszystkie ubrania i zanurzyła się w chłodnej wodzie. Tymczasem chwilowo wśród
kompanii nikt nie zauważył jej braku – nawet Kili i Fili, którzy dotąd nie
odstępowali jej na krok. Teraz zajęci byli zdejmowaniem z Bilba rzepów, które
uczepiły się całego jego ubrania. Biedny hobbit chciał pomóc Bomburowi znaleźć
zioła do zupy, niefortunnie jednak wpadł w krzaki i był w tej chwili obiektem
kpin numer jeden.
- Jak nastrój? – zapytał Gandalf,
poklepując Thorina po plecach.
- Dobrze, o dziwo jakoś ostatnio
mało myślę o tym wszystkim… Wiesz, o kłopotach, o smoku. Zdaję sobie sprawę, że
to wszystko gdzieś jest i nadal na mnie czeka, ale nie dręczy mnie to w każdej
minucie dnia.
- Mówiłem, że to dobry pomysł…
- O czym mówisz?
- Ratunku, na pomoc!!! – dobiegł
ich nagle krzyk Bilba – Ratujcie!!!
Thorin i Gandalf bez wahania
wyciągnęli swe miecze i rzucili się na pomoc hobbitowi. Również i reszta
kompanii przekonana była, że ich przyjacielowi grozi niebezpieczeństwo, i tylko
Kili z Filim turlali się po trawie ze śmiechu. Bilbo leżał nieruchomo na wznak,
a jego twarzy spoczywał dorodny, nieżywy zając. Gdy krasnoludy to ujrzały, nie
mogły powstrzymać śmiechu. Baggins zorientował się, że nie napadło go nic, co
mogłoby zrobić mu krzywdę i po omacku zdjął z siebie zwierzę, które całkowicie
przypadkiem wypadło Bomburowi z rąk, i które miało być zresztą częścią ich
obiadu. Fuknął ze złością i machał nieżywym zającem, trzymając go za ucho.
- To jakaś kpina! – wrzeszczał –
Zupełny brak szacunku do hobbita! Ja rozumiem, że krasnoludy są zadufane w
sobie i egocentryczne, ale to nie powód, żeby wyśmiewać niższych i mniej
żądnych przygód przyjaciół!
- Kiedy to przypadkiem… -
tłumaczył się Bombur, ale Bilbo nie słuchał.
- Przypadkiem!? Przypadkiem to ja
się tu znalazłem, bo nie wiem jak mogło do tego dojść! W Bag End cieszę się
szacunkiem i poważaniem, a tu traktuje się mnie jak talerz, na który można
rzucić kawał mięsa!!!
- Bilbo, przyjacielu – Balin
uśmiechnął się życzliwie – Ochłoń. Obiecuję, że dopilnuję, by największa część
zająca przypadła na obiad tobie, dobrze?
-Nie wierzę. Nie ufam mu –
Baggins łypnął groźnie okiem na Bombura – Spójrzcie na niego. Zjada wszystko w
tajemnicy!
- Nie obrażaj mojego brata! –
Bofur kopnął hobbita w kostkę.
- Rzucił we mnie martwym zającem!
Kłótnia trwała w najlepsze, a
Thorin odciągnął Gandalfa na ubocze i spojrzał na niego badawczo.
- Co miałeś na myśli? – zapytał.
- O czym mówisz, przyjacielu? –
czarodziej udał zmieszanie, jednak Thorin był nieugięty,
- Powiedziałeś, że to był dobry
pomysł. Z czym?
- A, o to chodzi…
- Mów!
- Z Luthien, mój drogi.
- A co ona ma do rzeczy? –
przywódca wzruszył ramionami – Jest jak hobbit, tylko mniej męcząca dla uszu.
- I bardzo przyjemna dla oczu,
prawda? Thorinie, nie musisz udawać…
- Gandalf… Luthien! Zniknęła! –
krasnolud zdał sobie sprawę z nieobecności dziewczyny, zaczął być nerwowy i nie
na żarty przestraszony.
- Jak to: zniknęła?
- Nie wiem… Rozmawiałem z nią,
odszedłem do reszty a potem… Potem już jej nie widziałem. Jeśli coś jej się
stało…
- Spokojnie, nie mogła zniknąć ot
tak – czarodziej usiłował uspokoić przyjaciela, ale na próżno.
- Niech Smaug zawłaszczy
Arcyklejnot, jeśli Luthien się stanie krzywda!
To powiedziawszy, pobiegł przed
siebie. Gandalf, mimo że zmartwiony brakiem dziewczyny, uśmiechnął się
zadowolony, słysząc deklarację Thorina. Teraz miał pewność co do słuszności
decyzji o zabraniu jej ze sobą, i wiedział na pewno, że nie jest przywódcy
krasnoludów obojętna. Tymczasem Thorin dobiegł do krzaków przy strumyku i
usłyszał cichy śpiew.
Podziemny
król nad króle,
Pan
wydrążonych skał
I władca
srebrnych źródeł
Odbierze to,
co miał.
Korona
błyśnie złotem,
W stu harfach
zabrzmi dzwon -
A w górskich
grotach echo
Powtórzy
dawny ton.
W pas się
pokłonią lasy
I źdźbła
zielonych traw,
A złoto i
diamenty
Popłyną rzeką
wpław.
Zaszemrzą
pieśń strumienie,
Zaszumi las i
bór -
I radość
zapanuje,
Gdy zjawi się
Król Gór.*
Zastygł w bezruchu, gdy usłyszał
te słowa. Nie wiedział, czy bardziej urzekł go dźwięczny głos Luthien, czy
słowa, które śpiewała… Śpiewała O NIM. Śpiewała o nim, z takim szacunkiem, z
miłością, z uwielbieniem, z nadzieją… Nie wiedział, jak powinien na to
zareagować. Co robić… Z mieszanymi uczuciami zrobił dwa kroki w przód i
wychylił się zza krzaka. To, co ujrzał, sprawiło, że krew zaczęła mu szybciej
krążyć, zrobiło mu się gorąco…
Luthien kąpała się w strumieniu całkiem naga. Jej blade, piękne ciało wyglądało jak zjawisko otulone ciepłymi promieniami słońca. Była jak rzeźba, jak dzieło sztuki, jak… Coś nierealnego. Thorin nie wierzył własnym oczom, że coś tak pięknego może stąpać po ziemi. Zrobił kolejny krok i coraz śmielej obserwował swą towarzyszkę. Nie mógł przestać, nie potrafił zamknąć oczu ani odejść – był zafascynowany tak bardzo, że nie słyszał kroków i nawoływań. Ocknął się dopiero, kiedy poczuł dłoń na swoim ramieniu.
Luthien kąpała się w strumieniu całkiem naga. Jej blade, piękne ciało wyglądało jak zjawisko otulone ciepłymi promieniami słońca. Była jak rzeźba, jak dzieło sztuki, jak… Coś nierealnego. Thorin nie wierzył własnym oczom, że coś tak pięknego może stąpać po ziemi. Zrobił kolejny krok i coraz śmielej obserwował swą towarzyszkę. Nie mógł przestać, nie potrafił zamknąć oczu ani odejść – był zafascynowany tak bardzo, że nie słyszał kroków i nawoływań. Ocknął się dopiero, kiedy poczuł dłoń na swoim ramieniu.
- Wujku – usłyszał za sobą głos
Kiliego – Szukamy cię…
- Nie! – ze złością szepnął
Thorin z zaciętą miną, odpychając siostrzeńca w tył – Odejdź!
- Ale co się dzieje…
- Kili, odejdź!!!
Młody krasnolud nic nie
rozumiejąc miał się już odwrócić, kiedy usłyszał cichy głos swej towarzyszki.
- Wujku! Luthien tam jest!
- Powiedziałem ci, że masz
odejść, trzeci raz nie powtórzę…
- Nie rozumiem… - mruknął Kili,
jednak kątem oka dojrzał strumień i plecy dziewczyny – Wujku! Podglądasz ją!
Podoba ci się!
- Pilnuję jej! – groźnie
powiedział krasnolud – A reszta nie jest twoją sprawą! I nie podoba mi się! To
tylko zbędny balast! A teraz wynoś się stąd…
Kili bez słowa sprzeciwu oddalił
się do reszty kompanii. Thorin natomiast ponownie posunął się nieco naprzód.
Pech chciał, że niechcący nadepnął na gałązkę, która złamała się i trzask
usłyszała Luthien. Niestety, pochłonięty przez nerwy krasnolud potknął się i w
tym momencie wypadł zza krzaka. Dziewczyna pisnęła, przerażona, ale ujrzawszy
Thorina, podniosła się na równe nogi. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że
jest naga, i szybko chwyciła swe ubrania, by zakryć nimi miejsca, których żaden
mężczyzna widzieć nie powinien.
- Podglądałeś mnie – powiedziała,
wychodząc z wody.
- Nie, ja tylko… Zniknęłaś,
jesteś nieodpowiedzialna! – zbeształ dziewczynę Thorin – To nie czas i miejsce
na kąpiele!
- Miałam chodzić brudna i
śmierdzieć jak stado goblinów?
- My jakoś dajemy sobie radę!
- Ale JA jestem kobietą – odparła
– Mam swoje potrzeby i…
- Potrzeby…? – podchwycił
krasnolud, czerwieniąc się.
- Tak, mam potrzebę umyć się, co
najmniej raz na tydzień, więcej nie wymagam! Skoro dałeś mi godzinę odpoczynku,
wykorzystałam ją tak, jak uważałam za stosowne!
- To nieodpowiedzialne. W mojej
kompanii nie ma miejsca na taką samowolkę! To był ostatni raz, kiedy poszłaś
gdzieś sama.
- Następnym razem wyślesz ze mną
do kąpieli hobbita? Czy może któregoś z twoich krasnoludów? Dori, Nori… Może
Bombur?
- Nie będziesz sama decydować,
kiedy będziesz się kąpać!
- Moment, królu, czegoś tu nie
rozumiem… Zabraniasz swoim ludziom się kąpać? – Luthien popatrzyła na niego
podejrzliwie i poczuła lekkie rozbawienie.
- W granicach rozsądku. To nie
wakacje, to walka o przetrwanie! – krzyknął – Jesteś nieodpowiedzialna!
- Powtarzasz się, mój panie.
- Do tego krnąbrna i głupia!
Dopóki nie zrozumiesz, czym jest drużyna i praca zespołowa, będziesz chodziła
przywiązana do Bifura! Na moich przodków, na całe dziedzictwo Durina, co mnie
podkusiło żeby cię ze sobą zabierać…
Luthien, mimo że nieco oburzona
bezpośredniością z jaką mówił do niej Thorin, i tym, że określił ją jako
nieodpowiedzialną, krnąbrną i głupią, doskonale sobie zdawała sprawę z tego, że
krasnolud ma rację. Dotąd nie do końca pojmowała wagę tej wyprawy, ale teraz
dotarło do niej, że przez jeden jej błąd plan odzyskania Ereboru może się nie
powieść. Nadal trzymając ubranie na piersiach, powoli podeszła do Thorina,
który stracił głowę i nie wiedział, co się dzieje. Patrzył na nią ogromnymi
oczyma i czekał, co się stanie. Dziewczyna również poczuła, że kręci jej się w
głowie, kiedy miała go tak blisko… Całkiem przypadkiem z dłoni wypadły jej
ubrania, odsłaniając idealnie piękne ciało. Z pewną nieśmiałością położyła
swoje małe dłonie na jego szerokich ramionach i złożyła delikatny pocałunek na
jego ustach. Oddech Thorina przyspieszył, krew burzyła mu się w żyłach, gdy
patrzył w jej oczy i zdawał sobie sprawę, że stoi przed nim pozbawiona
odzienia.
- Co ty… Co ty zrobiłaś? –
wydusił wreszcie. Luthien uśmiechnęła się ciepło.
- Cóż… Chciałam zdjąć nieco
majestatu z twoich ramion – odparła niby pewnie, jednak krasnolud wyczuł że i
ona, podobnie jak on, cała drży. W chwili zapomnienia ścisnął jej wątłe
przedramiona i już nachylał się do jej słodkich ust, kiedy usłyszeli głośny
wrzask współtowarzyszy:
- Orkowie! Thorinie, orkowie się
zbliżają! Orkowie na wargach!
---------
Notka: Autorem opowiadania jest Kate. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu "Hobbit: Niezwykła podróż” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów Kate z w/w filmu.
*Pieśń pochodzi z książki „Hobbit, czyli tam i z powrotem”
autorstwa J.R.R. Tolkiena, tłum. M. Skibniewska
---------Kolejna część za tydzień.
Aktualizacja 24/02/2014, część czwarta tutaj.
:D:D:D:D:D:D:D
OdpowiedzUsuńWspaniałe, dziękuje ze miło spędzony wieczór :*
OdpowiedzUsuńWeszłam do netu i na stronę, patrzę- a tu już nowy fanfik ;) więc przeczytałam ten ciąg dalszy ;) i od razu piszę posta :)
OdpowiedzUsuńNo tak Kate, rzeczywiście odzierasz po kawałku króla z majestatu i wychodzi z niego samiec ;) I wiem, że to tylko fanfik, w dodatku bardzo zabawny (od kiedy podglądactwo nazywa się pilnowaniem? :D), ale coś mi w nim zgrzyta jednak ;) I proszę nie miej mi za złe- to nie krytyka!
Tylko takie tam moje osobiste przemyślenia ;)
Sex sex sex - prawie zawsze będzie to najskuteczniejszy sposób zdobycia faceta :P I to mnie wkurza- a co z charakterem, co z inteligencją? Na ciało- i to jeszcze takie powabne jak u wyżej opisanej panienki (chociaż osobiście wolałabym, żeby była "spalona słońcem":D) - poleci każdy. Tak od razu podawać wszystko na tacy komuś takiemu jak Thorin - toż to zbrodnia!
Niech się król trochę potrudzi, niech zdobywa, niech wychodzi z siebie. W tym szczególnym przypadku powinna zostać użyta (mordercza ;)) taktyka panny Anny Boleyn :D
Mam ochotę powiedzieć- Luthien wdziewaj jak najszybciej te łachy i użyj głowy!
Na rozbieranie, albo raczej zdzieranie będzie jeszcze pora;) Jak najszybsze bzykanko z Thorinem, to jedyny sposób na zdobycie go???
Nie wierzę ;D No chyba, że to jedyny sposób by wygrać rywalizację z Arcyklejnotem ;D
Co by nie było czekam jednak na ciąg dalszy ;D
I pozdrawiam!
Dzięki! :)
Dziękuję za konstruktywną krytykę - bądź jak wolisz, osobiste przemyślenia :)
UsuńPowiem wprost - oczywiście masz rację. Powinien zdobywać, starać się, łazić za nią i błagać, ale... wiesz, to jest Thorin. I ja jakoś nie potrafię tak :) Tak go widzę tam w środku, w mojej głowie, i jakoś wydaje mi się że ja (Panie Boże wybacz mi, jestem tylko słabą kobietą) przed obliczem Thorina zapomniałabym, że posiadam coś takiego jak inteligencja :D Arcyklejnot to swoją drogą wyjątkowo trudny przeciwnik, i tu właśnie tkwi problem Thorina - jest zapatrzony w swój jedyny słuszny cel. Uważa siebie za jedynego króla i zbawcę narodu krasnoludzkiego (co jest oczywiście prawdą), ma klapki na oczach i myślę, że sama inteligencja Luthien wiele by nie dała. Dlatego wybrałam taki bardziej praktyczny sposób, żeby pomóc Thorinowi uporać się z demonami, koszmarami, wspomnieniami i tym wszystkim, co go dręczy. Bo ona jest w nim zakochana totalnie od pierwszego wejrzenia (chyba się nie dziwimy, prawda?) i tak naprawdę zależy jej na tym, żeby mu pomóc tak, jak się da. Nazwijmy to "terapią". Zresztą, nie umiem wytłumaczyć tak po prostu, dlaczego taka a nie inna wersja okupuje moją głowę od tygodni. Czytajcie kolejne części, im dalej tym więcej będzie wyjaśnień i przemyśleń obu stron :)
Robin, na pewno masz sporo racji. Wiadomo, jak się król trochę postara, to bardziej doceni, ale ...emocjonalnie jestem jednak bliżej wersji Kate. I intuicyjnie. Nie wiem czemu, ale ciągle przychodzi mi na myśl niestandardowe rozwiązanie skomplikowanych "amorów" z Pana Wołodyjowskiego, kiedy to Baśka, zupełnie niezgodnie z tym, co przystało skromnie wychowanej szlachciance,, rzuciła się na szyję Michałowi wołając, ze "wolałaby go niż dziesięciu Ketlingów". Michał zaś stanął jak wryty, jeszcze nie dowierzając w taaaka alternatywę dla jego nieudanego „chodzenia wokół” Krzysi.
Usuń.,
Ale tam, Wołodyjowski to był przecież beznadziejny przypadek- kochaś do kwadratu.
UsuńOn by się nawet w smoczycy ze Shreka zakochał, gdyby zrobiła do niego słodkie oczy :D
Dlatego czyn Baśki był absolutnie na miejscu;)
No, no, zaczyna sie dziać..
OdpowiedzUsuńBaaardzo mi się podoba. Szczególnie podoba mi się, że Thorin "coraz cześciej uśmiecha się bez powodu"... I świetne " Wujku! Podglądasz ją? Pilnuję jej!"
Tak, Thorin i tylko Thorin, będąc wujkiem (notabene słowo jak dla mnie wyjątkowo mało kojarzące sie z amantem, zdecydowanie bardziej z podstarzałym, nudnawym jegomościem u cioci na imieniach) jest nadal piekielnie seksowny, i taki że ...ach! marzenia nie kosztują. Zwłaszcza w środę :)) Dzięki, Kate!
Przyznasz chyba, że Kili jest dość problematycznym smarkaczem - jak można zarzucać wujkowi podglądanie, kiedy on po prostu pilnuje swojej własności :) I w głębi duszy boi się, że coś może zajść między Luthien a którymś z jego siostrzeńców. A przecież bez powodu, w końcu to najseksowniejszy wujek ever :)
UsuńMusi się bać - w końcu jego siostrzeńcy to młode, diablo przystojne krasnoludy, z pewnością zarówno wiekiem, poczuciem humoru, "gadanym" i wdziękiem są o wiele bliżej Luthien niż on sam. Nawet jak wędrują, to chłopaki sowobodnie z nią gadają i żartują, a Thorin ... no właśnie, Thorin jest "w pracy" - ma oczy dookoła głowy, prawicę przy rękojeści Orkrista i czuje się odpowiedzialny za wszystkich razem i każdego z osobna.
UsuńPowiem Wam wiecej. Podejrzewam, że gdyby powziął podejrzenie, że Luthien czuje mietę do któregoś z jego krewniaków, to - choćby go skręcało i paliło żywym ogniem- ustąpiłby siostrzeńcowi bez wahania. Bo przecież - obowiązek!
A Ty wiesz, że masz rację? Ten Thorin to jednak za dobry jest zdecydowanie, za dobry... Niech by każdy swojego tyłka pilnował, a nie wszystko zwala się na jego cudną, piękną głowę.
UsuńMuszę to powiedzieć - siedzę sobie, konwersuję z Wami o hot wujku Thorinie, a w TV leci piosenka U2 i Bono powtarza w kółko słowo "desireeee, desireee, desireee"... No i jak tu się nie uśmiechnąć :) Jak tu nie poczuć tego wszechobecnego "desire"?
Rebecco, ja rozumiem to jego poczucie obowiązku, to jaki jest odpowiedzialny i jak potrafi się poświęcić, ale, niech na wszystkich bogów Śródziemia, pozbędzie się syndromu grzecznego chłopca! Chłopina ma ponad 200 lat na karku. Ja się zatem pytam: jak nie teraz to KIEDY ? :D
UsuńJuż się uspokajam :) Blogger nakazał "silence' :)
Kate, ja mam dziś w uszach wiecznie Florance and the Machine i "Howl". Działa lepiej niż "desire'...:))
UsuńKate, super ! Kto by pomyślał, że naszego króla oprócz smoczej choroby może dręczyć samotność samca alfa :), ale podobają mi się te pokłady łagodności ukryte głęboko pod...majestatem. A z Luthien zaczyna wychodzić nieco drapieżnej kobiety. :)) I dobrze ! Może znajdzie w sobie tyle siły by uratować Thorina przed morderczymi zapędami Azoga. NIE, NIE CHCĘ wiedzieć. Grzecznie poczekam do następnego tygodnia. :))
OdpowiedzUsuńBilbo w rzepach i królikiem na twarzy jest cudowny. Jakbym widziała MF z tą jego miną :)
Czytasz mi w myślach (albo masz podgląd w mój laptop?) - wczoraj i dziś pisząc skupiłam się na pojawieniu się Azoga. Z reguły jestem krytyczna wobec siebie, ale przyznam, że podoba mi się to, co napisałam - mimo że jest może łzawe i banalne, jak z taniego Harlequina. Ale co tam, nie jesteśmy tu żeby czytać Szekspira ;)
UsuńZdradzę tylko, że nie odebrałam Bagginsowi zaszczytu uratowania króla, ALE nasza Luthien też ma tam swój udział, oj ma :)
Kate, ale Ty naprawdę masz talent. Nie każdy umie ubrać w słowa to, co siedzi mu w głowie i to jeszcze w taki sposób, żeby inni zrozumieli i POCZULI o co chodzi.
UsuńNie, nie mam podglądu Twojego laptopa (ledwie radzę sobie z moim), to pokrewieństwo zrysiowanych dusz. :))
Oj tam zaraz talent... To wpływ Rysia :))) Ale dziękuję Ci, staram się pisać tak, żebyście też czuły to, co mi chodzi po głowie :)
UsuńSwoją drogą to wczoraj pozwoliłam sobie na odrobinę alkoholu - miał mi pomóc w pisaniu. Bo jakoś tak zwykle się po nim rozluźniam i najbardziej szalone pomysły przychodzą do głowy. Nastawiłam się na to, że jak będę pod lekkim wpływem, to i pióro będę miała lżejsze (bo zwykle tak u mnie bywa) i już chciałam pisać porywające sceny... Skończyło się na tym, że mając otwarty laptop na moim opowiadaniu, oglądałam w telewizji "Ranczo" i gadałam do wizerunków Rysia na mojej ścianie. Pamiętam, że robiłam mu wyrzuty, że to nieprzyzwoite tak wyglądać i być takim, jak on jest. Popłynęłam jednym słowem, i to nie w stronę literacką... Obiecałam sobie, że chyba już nie będę pić w towarzystwie Ryśka :)))
A do pisania zabrałam się kiedy się porządnie wyspałam.
To ja Cię podziwiam, Kate. Po alkoholu (i to w minimalnej ilości) idę spać, o ile wcześniej nie zrobię z siebie modelowej idiotki. :) O jakiejkolwiek pracy twórczej nie ma mowy.
UsuńKochana Kate, co Ty sie przejmujesz. Wszyscy twórcy szukali natchnienia u Bachusa. I nawet sie z tym nie kryli. Już w XII wieku Archipoeta w swej sławnej "Spowiedzi" przyznawał, że jak się nie napije kielicha to ..... z pisania kicha (to już oczywiście rym mój, nie Archipoety). Musisz być jego potomkinią. :)))
UsuńJa mam podobnie, Eve. Po pijaku to tylko przyśpiewki weselne dla sir Guy'a stworzyłam. I tu właśnie widać, że Kate jest z gatunku twórców - trunek działa nia nią mobilizujaco.
UsuńNie no nie róbcie ze mnie artysty... To tylko polska słabość do alkoholu :) Zresztą kiepski ze mnie twórca, skoro po wypiciu gadam do faceta, który jest... no dobra, jest boski, ale mógłby nie kłuć tym aż tak w oczy! Naprawdę mnie wczoraj zirytował. Ale potem mi przeszło i znów stałam się literatem, szukającym natchnienia w tych głębokich jak ocean oczach ;)
UsuńBlogger zna Archipoetę! "Pean" mi kazał wpisywać, hi, hi, hi
UsuńKate, ja nawet w stanie totalnej trzeźwości mówię do Ryśka, w stanie zalkoholizowania zresztą również - bez różnicy.
UsuńTwój fanfik - Twoja wizja. I zdaje mi się, że do Thorina opętanego z jednej strony przez Arcyklejnot a z drugiej przez poczucie odpowiedzialności, obowiązku, dawania przykładu - to tylko takie proste, oparte na podstawowych instynktach, potrzebach (uśpionych, stłamszonych) rozwiązania zadziałają - taka terapia szokowa. I dopiero po odarciu go z tej maski można zacząć budować sensowny związek, w którym Luthien nie będzie tylko pięknym ciałem.
Bardzo Ci dziękuję, Zosiu - świetnie to ujęłaś. Takiej terapii chcę poddać Thorina, a właściwie poniekąd sam się w tę terapię wpakuje, a Luthien będzie ją tylko kontynuować po swojemu. Oczywiście, żeby było jasne - ich związek nie będzie idealny, nie będzie tak że po pierwszej wspólnej nocy będzie pięknie, Bilbo będzie sypał im płatki róż pod nogi, a Bofur zaintonuje "już jej niosą suknię z welonem". Thorin jest trudnym materiałem i na terapię, i na męża, narzeczonego, na cokolwiek - to postać naznaczona cierpieniem i poczuciem misji. I nie zawsze będzie stawiał swoją piękną Luthien na piedestale - przyjdzie moment, że będzie musiał podjąć decyzję, która mocno zaboli. Ujmijmy to tak - Thorin i jego decyzje są nieobliczalne.
UsuńNiestety, nawet najwspanialszy seks nie jest gwarancją/panaceum/rozwiązaniem problemów. Boże, wyobraziłam sobie Bilba sypiącego płatki róż i Bofura z tą pieśnią na ustach i dostałam lekkiego kociokwiku. Thorin wymaga gruntownej obróbki, obszlifowania - on nie zdaje sobie sprawy, że Arcyklejnot nie jest mu potrzebny, bo i bez niego jest królem. Rzecz oczywista, że fascynacja "jakąś spódniczką" nagle nie zmieni Thorina o 360 st. Przez wiele lat hodował w sobie nienawiść do elfów, poczucie krzywdy i straty, teraz ukierunkował się na Erebor i nie wiem czy Luthien i Bilbo wystarczą, żeby mu priorytety trochę poprzestawiać. Co do nieobliczalności Thorina - wyjmijmy cytat z "Kingsajz": "w tym szaleństwie jest metoda" - przed szczęściem i wieczną miłością musi być trochę perturbacji.
UsuńKate, nie sugeruj się opiniami czytających - historia w Twojej głowie żyje już własnym życiem i tak jest dobrze.
To nie jest tak, że mogę się nie przejmować opiniami - przecież piszę to dla Was, i chciałabym żeby to w jakimś stopniu spełniało Wasze oczekiwania. Choć muszę przyznać, że jak już coś sobie ułożę w głowie, to nie bardzo potrafię to zmienić, bardzo przywiązuję się do moich pierwotnych wersji. Myślę, że moja wersja historii Thorina nie będzie Was nudzić i każda znajdzie tu coś, co jej odpowiada :)
UsuńA tak w ramach ciekawostki: pierwsze zdanie w 4 części, którą przeczytacie za tydzień, brzmi "Thorin chwycił Orkrista w dłoń i rozglądał się dookoła, czekając, aż Luthien się ubierze". Jakiś czas po napisaniu dłuższego fragmentu tekstu wróciłam (tak kontrolnie, żeby sprawdzić czy wszystko wyszło w porządku) do początku 4 części i przeczytawszy to zdanie zauważyłam, że jest nieco dwuznaczne... I że lepiej brzmiałoby w wersji "Thorin chwycił Orkrista w dłoń i rozglądał się dookoła, czekając, aż Luthien się ROZbierze" ;)
Kate, Zosia ma rację. To jest Twoja opowieść. Rozumiem, że chcesz spełnić oczekiwania Czytelników, ale wszystkich i tak nie zadowolisz. Mnie, jak zapewne wiesz, Twoje opowiadanie bardzo wciągnęło i z niecierpliwością czekam na dalszą część.:-)
UsuńJa się przyłączam do głosu Przedmówczyń: to Twoja wizja. Bardzo miło, że myślisz też o nas, czytelniczkach, ale pisz to, co Ci w duszy gra.
UsuńO Orkriście lepiej nic nie powiem, bo blogger już raz mnie dziś upomniał i nakazał "silence" :))
Bardzo odpowiada mi jak dotąd Twoja wizja przygód naszego ulubionego króla i jego towarzyszy!szkoda,że środa jest tylko raz w tygodniu,czekam na ciąg dalszy.Badyl
UsuńDziękuję, Badyl, i mam nadzieję że ciąg dalszy również Ci się spodoba :)
UsuńDziękuję Wam, dziewczyny. Naprawdę miło wiedzieć, że mam po co (i dla kogo) to robić :)
OdpowiedzUsuńWięc może warto choć raz posłuchać bloggera i uszanować jego wolę co do "silence", bo przyznam - jeszcze chwila mojej obecności tutaj, jeszcze chwila intensywnego myślenia o Thorinie i nie zasnę dzisiaj. Chociaż i tak w łóżku myślę tylko o Thorinie ostatnio... sam mi wchodzi do głowy i nie chce wyjść dopóki nie zasnę :)
Kate :) Twój fanfick, twoje pomysły , nasza radocha :D Pisz tka jak ci dyktuje serducho i głowa ;) mi się podoba to miła rozrywka ;) takie inne spojrzenie na te postaci i historię :) a może znajdzie sie ukochana dla Filiego ? :) skoro wuj Thorin kogoś ma na oku, Kili ma Tauriel... :) to byłoby urocze:) Pytanko do zrysiowanej: czy mozna do cb przesyłać fanarty? :)
OdpowiedzUsuńTylko pytanie, kogo ma mieć Fili: Kili ma elfkę, wujek ma ludzką kobietę, to Filiemu zostaje hobbicica (bo krasnoludzica to zbyt proste) :) Żal mi Filiego, bo naprawdę go ubóstwiam a tak naprawdę Kili kradnie mu większość show. Może uda mi się wpleść parę zdań o gorących uczuciach naszego blondyna ;)
UsuńHmm :) no tka rozmaitość:P ostatecznie może być jeszcze półelfka nieaakceptopwana przez ządną z nacji :P jeszcze wpadł mi do głowy szalony pomysł krasnoludziej narzeczonej dla Bilba :D hihi :D
UsuńMyrcello, mój mail jest na pasku bocznym.
UsuńJestem bardzo ciekawa dalszego ciągu Kate.
OdpowiedzUsuńA swoja drogą zaczyna mi tu iskrzyć brytyjskim humorem : wargi Thorina i Luthien już są blisko,a tu nagle krzyk, "że orkowie na wargach". Odpadłam, tym bardziej, że od razu opryszczka mi przyszła do głowy :)
AzB
O tym to w tej scenie nie pomyślałam, a w sumie to takie proste i od razu powinno mi się skojarzyć :)
UsuńAle czasami rzeczywiście mam z tym problem, nie wiem czy użyć wyrażenia "wargi" czy "usta" w obliczu tego, że Tolkienowi chciało się nazwać te potworki akurat wargami. Miałam takie momenty, że chciałam użyć określenia "wargi" odnośnie ust, ale orientowałam się że nie mogę, bo kłóciłoby się to z wilkami. To mi dopiero autor dał zagwozdkę...
Kate, a ja uważam, że opowiadanie jest idealne. Nie podoba mi się tylko wrzeszczący Bilbo. On nie wrzeszczał, tylko zrzędził, w najgorszym wypadku pokrzykiwał.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że na Thorina mogą zadziałać tylko bardzo mocne bodźce. W jego stanie czym by mu mogła Luthien zaimponować? Wytrwałością na trudy podróży - po kilku miesiącach by ją co najwyżej za to polubił, zabić stado orków, być lepszym czarodziejem niż Gandalf, znać się na wyrobie metalu, opowiadać krasnoludzkie legendy? Intelektem by jej też było Thorina ciężko oczarować, bo do rozmownych to on nie należy i pogawędek by z nią nie urządzał. Nawet nie wyobrażam sobie, by kiedykolwiek poszedł na piwo z krasnoludzkimi kumplami. To by nie pasowało do fabuły. Ona zaś nieświadomie łechce glęboko ukrytą męską dumę, drażni cieleśnie, ale najważniejsze - okazała mu serce, gdy miał koszmary. Bardzo mi się fabuła podoba. Co do kobiecych sposobów na Thorina mogę się mylić, ale tak mi sie wydaje. Ma to kilkaset lat, ale wiedzę jak postępować z kobietami ma dość skromną. Dziękuję, że wklejasz tu Twe opowiadanie, Kate.
Dziękuję Ci za opinię :) Bilba może trochę podkoloryzowałam, ale mając w pamięci fenomenalnego Martina Freemana i jego świetnie ukazywane emocje, tę jego zrzędliwość bilbową właśnie, jakoś spodobała mi się wizja Bilba jeszcze bardziej rozkrzyczanego. Taka się w mojej głowie ulęgła wizja.
UsuńCo do reszty to opisałaś to tak, jak ja to widzę. Niestety, Thorin nie należy do takich, których można powalić na łopatki intelektem. On potrzebuje czegoś, czego w zasadzie nie zna, a czego podświadomie potrzebuje - jak każdy normalny facet.
:)
UsuńKate- to twoja historia :) w dodatku i zabawna i przyjemna i nie wymagająca cenzurowania;) no chyba, że- do czasu- hehe :)
Każda z nas postrzega Thorina po swojemu i uważam, że miło jest gdy dzielimy się tu swoimi odczuciami.
Nie musimy się przy tym zgadzać- to byłoby nudne :)
Jeśli chodzi o mnie- z jednej strony ta postać kręci mnie jako kobietę, z drugiej fascynuje jak Kilego a do tego dochodzi jeszcze "choroba"
Eowyny, która pokochała - w wiadomo kim, przede wszystkim "nadzieję sławy i wielkich czynów, urok nieznanych krajów, odległych od stepów Rohanu" ;)
Bardziej niż samego Króla pragnęła raczej być taką jak on. Dziwaczna mieszanka, co nie?;)
Thorin imponuje mi tym swoim nieznośnym uporem i poczuciem obowiązku, za takim wodzem mogłabym podążyć...a jednocześnie trochę mu zazdroszczę ;)
Wiem, mam bzika, zapewne zaszkodziło mi w czytywanie w dzieciństwie książek typu "Chłopcy z placu broni" ;)
Dlatego nie pasuje mi do niego zaczynanie od bzykania;) Bo to, że ma "willing heart" to wiadomo, ale co z jego "honor" i "loyalty" (tak przecież dla niego istotnymi), które związane są nie tylko z jego królewskimi dążeniami, ale również mają chyba zastosowanie w odniesieniu do kobiet?? Mimo szczerych chęci nie potrafię wyobrazić sobie Thorina wykorzystującego, jak tylko nadarzy się okazja, wdzięki tego zakochanego w nim dziewczęcia (pomijając już fakt, że samo dziewczę jest tak nagrzane, że głowę traci i od razu przechodzi do czynów ;)) - tu jednak przyznaję
wam rację- przy Thorinie każda instalacja wysiada ;))
Ale Thorin nie doceniający intlektu?? Eeeee tam.... Poza tym lubi i wypić i pośpiewać ;) Tylko Jackson z niego takiego dramatycznego ponuraka
zrobił i zwalił górę niepotrzebnych problemów na te pociągające barki:P
Taka jest moja wizja His Majesty- absolutnie subiektywna- więc nie sugeruj się tym Kate i rób swoje ;)
Postaram się już nie "trollować" ;)) Albo tylko troszeczkę ;)
Pozdrawiam!:)
Aha, no krasnoludy muszą doceniać intelekt! Jeśli byłoby inaczej to Gimli na pewno nie zaprzyjaźniłby się z Legolasem, ani nie zdobył serca Galadrieli ;)
UsuńRobin, ależ bardzo proszę - trolluj ile wlezie :) Jeśli nie będzie krytyki, uwierzę że jestem nieomylna i mam jedyne słuszne zdanie na temat Thorina :) Dobrze wiedzieć, że ktoś ma nieco inną wizję.
UsuńSwoją drogą Eowyna to postać, która nie wzbudza mojej ogromnej sympatii, i też do dnia dzisiejszego nie rozumiem jej "uczucia" do Aragorna. Moja Luthien taka nie jest. Ma nieco inne powody do tego, by chcieć wskoczyć Thorinowi pod kołderkę ;-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDzięki za przyzwolenie, hehe ;)
UsuńMoże wyda ci się to dziwnie ale tak naprawdę to Eowyna przypomina mi Thorina.
Jej serce "płonie" podobnie jak jego, gdy widzi ona śmierć swoich poddanych i przyjaciół, a nic nie może zrobić (ona jest kobietą i każą jej
"siedzieć w domu", a on wygnańcem z dwunastką postrzelonych krasnoludów, którego jakiś tam smok z wielkim ego z domu przegonił;)).
Ma tego samego ducha co on- jest z królewskiego rodu, czuje się odpowiedzialna za swój lud, chce walczyć i oswobodzić tych, których kocha.
I nie daje za wygraną. No i serce też ma w pewien sposób zatrute jak Thorin ;) Ona nie może mieć Aragorna więc woli śmierć w walce, a Thorin nie może mieć arcyklejnotu, więc woli "zdechnąć" z głodu na górze złota;))
Co do miłości Eowyny do Aragorna- nie była prawdziwa, ponieważ zobaczyła ona w nim tylko kogoś, kto mógłby wyrwać ją z tej stagnacji ("klatki"-jak to sama określiła), w której trwała nie ze swojej winy.
Myślała, że może przy nim dokonać tych wszystkich wielkich rzeczy których zawsze pragnęła. A była urodzoną wojowniczką i przywódczynią.
Eowyna, Boromir i Thorin- to najbardziej pełnokrwiste, niejednoznaczne
i buntownicze postacie Tolkiena (ech, jak ja je kocham wszystkie razem;))
Hmm, a czy Luthien mogłaby mieć też coś z wojowniczki, choćby takiego mini mini? ;) Wystarczy, że powie Thorinowi: "Jestem gotowa oddać życie za Ciebie i Erebor!" ;)) Oto wyznanie miłości, które zwali króla z nóg ;D
Co do bzykanka - chcącemu nie dzieje się krzywda. :) A Thorin ma w tych sprawach tylko troszkę więcej doświadczenia od Luthien. Patrząc bardziej realnie, znając Thorina, w grę wchodzi tylko bzykanko z miłości (chyba nie dałby się ponieść emocjom, dużo czasu upłynęłoby, zanim zdałby sobie z niej sprawę). A nawet jakby do bzykanka doszło zbyt szybko, z nieświadomym swych uczuć Thorinem, to zaraz wyskoczyłby w ramach honoru i obowiązku z pierścionkiem zaręczynowym. Chyba (i tu mi się przypominają oświadczyny Johna Thortona - oficjalnie z obowiązku, by ratować honor kobiety i uchronić ją od plotek, a tak naprawdę....).
OdpowiedzUsuńGimli polubił Galandrielę za urodę i szacunek do Morii (podobna do Luthien), ale Gimli miał o wiele przyjażniejsze nastawienie do świata. W świecie Tolkiena natomiast nie byłoby miejsca na żaden seks przedmałżeński.
W każdym razie, skręca mnie z ciekawości, jak Kate to rozegra i cokolwiek napisze, będzie to dobre. Pozdrawiam wszystkie Panie.
Powtarzając za Tobą - "znając Thorina, w grę wchodzi tylko bzykanko z miłości" - jasne, tylko że u mnie Thorin kocha, choć nie powie tego na głos (przynajmniej na razie), nawet nie bardzo będzie chciał się do tego przyznać sam przed sobą, choć dobrze wie, że nie tylko walory fizyczne Luthien zadziałały. Tu po prostu miesza się mitologia Śródziemia z mitologią rzymską i zamiast Legolasa, wkroczył Amor ze swoim łukiem ;)
UsuńAhaa, w moim świecie jak najbardziej istnieje instytucja seksu przedmałżeńskiego, nie miałabym serca trzymać Thorina w celibacie aż do zdobycia Ereboru i odczekania żałoby po Smaugu.
I jeszcze jedno, zupełnie odchodząc od tematu - bardzo jestem ciekawa, czy Aragorn z Arweną skonsumowali swój związek dopiero po koronacji i ślubie... Przecież tyle lat żyli obok siebie w Rivendell - no po prostu nie wierzę :) Facet nie wytrzymałby 87 lat (dobrze pamiętam, że tyle miał?) patrząc i czekając, mając ją na wyciągnięcie ręki ;)
Źle się wyraziłam. Chodzi mi o to, że Thorin nigdy nie dałby się ponieść nastrojowi, emocjom, chwili zapomnienia, utraty kontroli, gdyby nie był absolutnie pewny, że kocha. W przeciwnym wypadku, po seksie miałby moralnego kaca, że dał się ponieść chwili, obwiniałby się, zamartwiał, tysiące wątpliwości, itp... Ja ci mówię, że w ramach poczucia obowiązku, wyskoczyłby wtedy z jakimiś oficjalnymi deklaracjami. Filmowy Thorin z trzeciej części mógłby się też zachować nieco świniowato, tak podejrzewam.
UsuńCzy Arewna pozwoliłaby na konsumpcję - oj wątpię. Gdy Aragorn zmęczył się życiem i postanowił umrzeć, odczuwała rozpacz, ale duma zabraniała jej cokolwiek poprosić i powiedzieć, by chociaż odłożył to na póżniej. A elfy były dumne i jakieś takie ...aseksualne. W pełni rozumiem, że Aragorn nie wytrzymałby bez seksu 87 lat, to oczywiste. Ale wiemy też, że w stosunkach damsko-męskich Tolkien był skrajnym romantykiem, idealistą, het, het, het daleko od realizmu, cielesności, zdrowego rozsądku i praktyki życiowej. Dobranoc. :)
Nie nie, rozumiemy się doskonale, też mam takie samo zdanie na temat Thorina i jego "poczucia obowiązku" w kwestii seksu. Może ja Ci źle odpowiedziałam, bo chodzi o to że mój Thorin, którego opisuję, kocha Luthien. Taki jest fakt, ALE on próbuje sam przed sobą zaprzeczać, mimo tego że wie, iż to święta prawda i miłości nie da się zaprzeczyć. Jakaś mała cząstka jego serca mówi mu "stary, ty ją kochasz i dobrze o tym wiesz", ale rozum mówi "daj spokój, nie przyznawaj się do tego, masz inne sprawy na głowie". I zdradzę, że dla Thorina w kluczowym momencie najistotniejszy będzie fakt, że to Luthien go kocha. Ona mu to powie, ale chwilę przed seksem (Boże to brzmi jak rozmowa o anatomii a nie o uczuciach) będzie domagał się od niej po raz kolejny deklaracji, a sam takowej nie poczyni jeszcze przez długi czas. Czyli Luthien będzie się domyślała, że on kocha, natomiast kiedy to od niego usłyszy... No, dziewczyna się nieźle naczeka :) W przypadku Thorina zadziała pewność, że to ona go kocha, no i to że od pierwszego wejrzenia jest najzwyczajniej pod jej urokiem. To będzie magiczna chwila, sam na sam w odosobnieniu pod świecącymi gwiazdami i księżycem... Głupi by był, gdyby nie skorzystał ;) Nie no żartuję, ale największym zaskoczeniem będzie dość mało pruderyjny Gandalf, że tak to określę. Miłego czytania w środę, bo tam wszystko się wyjaśni, o czym mówię ;)
UsuńKate, jak ja doczekam do środy?:) Świecące gwiazdy i księżyc... rozmarzyłam się.
UsuńTak sobie myślę, że nie powinnyśmy mieszać Twojego Thorina z tolkienowskim. Przecież to alternatywna wersja dziejów naszego ulubionego króla i zapewne wszystkie chciałybyśmy, żeby za trudy życia spotkała go nagroda w postaci pięknej, mądrej i kochającej królowej.
Przyznam szczerze, że wyrzuciłam z głowy Thorina Tolkienowskiego już po I części Hobbita, istnieje już dla mnie tylko Thorin Jacksonowski a właściwie Rysiowy i on mi idealnie pasuje do fanfika Kate, a właściwie fanfik Kate do niego.
UsuńKate, Twoje postrzeganie Thorina przemawia do mnie i wyczuwam o co Ci chodzi. Thorin po raz pierwszy od bardzo dawna (albo w ogóle) jest dla kogoś najważniejszy, Luthien go kocha, podziwia, szanuje i najnormalniej w świecie pragnie - i to wszystko Thorinowi okazuje, ma serce na dłoni, na nic nie zważa - chce być z nim. Myślę, że go to wszytko oszałamia, wobec jej uczuć i namiętności czuje się bezbronny, daje się temu ponieść i ulega ich wspólnemu pragnieniu - dla mnie nie jest to bzykanko, wykorzystanie sytuacji. Oczywiście obowiązek, misja i odpowiedzialność pozostają na pierwszym miejscu. Przecież gdyby nie zachęta/prowokacja ze strony Luthien, to Thorin nie tknąłby jej nawet małym palcem. Swoją drogą: Luthien, niby dziewicze niewiniątko a wiedziała spryciara jakiego ma asa w rękawie i nie zawahała się go użyć - podoba mi się, kobieta wie czego chce i intuicyjnie wyczuwa, że mogłaby się nie doczekać, więc bierze sprawy w swoje ręce.
Ich wspólna noc - chwila zatracenia się, istnienia tu i teraz, oddanie się - to mały ale znaczny wyłomik w skorupie Thorina, to małe okienko, przez które Luthien będzie w nim się zagnieżdżać - budować w jego głowie wizję ich wspólnego życia, zalążek świadomości, że jest coś cenniejszego niż Arcyklejnot.
Ja tak to czuję, tak o tym myślę.
Dziewczyny, i jak tu nie myśleć że jest między nami COŚ szczególnego, skoro mamy praktycznie identycznie myśli...
UsuńPo 1 - rzeczywiście, Tolkienowska stara zrzęda idzie w odstawkę i zostaje Jacksonowski (choć bardziej Ryśkowy) Thorin, którego znamy,kochamy, i rozumiemy. Potrafimy go wytłumaczyć z każdej sytuacji. I, to po 2, pięknie to Zosiu powiedziałaś, że on czuje się bezbronny wobec tego, co daje mu Luthien. Lepiej bym tego nie ujęła. Ale bardzo dużo czasu minie, zanim naprawdę zrozumie, że to, co ofiaruje mu dziewczyna, jest cenniejsze niż Arcyklejnot, chociaż ta myśl będzie mu się błąkała po głowie sporo czasu, ale ostatecznie zrozumie to po bardzo długim czasie. Co do skorupy, o której wspomniałaś Zosiu, to też idealnie rozgryzłaś moje zamysły: "Coś w środku, coś wewnątrz niego zaczęło się buntować i mówić mu, że powinien rozbić swoją skorupę chłodu oraz powagi i dać sobie trochę szczęścia" - to fragment 4 części. Widzę, że mamy wspólną wersję Thorina i w ten sam sposób go odbieramy.
Ej no, ja tam będę bronić tolkienowskiego Thorina mimo wszystko ( bo w końcu jestem zagorzałą fanką dzieł Mistrza) ;)) I on wcale tam takim starym zrzędą nie był. A ikry miał jak cholera- tylko trzeba się dobrze wczytać ;)
UsuńMnie się widzi taka krzyżówka książkowego z filmowym. Da się zrobić, zapewniam! ;))
Po głębszym przemyśleniu stwierdzam, że Thorin to jednak dla mnie przede wszystkim wódz i wojownik. Czyli Ojczyzna przed dziewką;)) Zatracenie w bitwie a nie na kwietnym kobiercu;) Czyli Orcrist z pochwy... ;D
Aha- dostałam zielone światło w sprawie trollowania ;))
Co do Arweny- tatuś by jej nie pozwolił na namiętne schadzki- i to nie podlega dyskusji;)
Może to romantyczne mrzonki, ale lubimy gdy bohater wraca do domu z tarczą prosto w ramiona kochanej kobiety. Lubimy też, gdy szorstki z pozoru facet okazuje się ciepłym, czułym i miłym człowiekiem. A taki dla mnie jest Thorin. Metody, jakimi Luthien przebija jego skorupę muszą być radykalne, bo nasz król to beznadziejny niemalże przypadek.
UsuńMożemy oczywiście spierać się, jaką kobietę dla Thorina przeznaczyłby sam Tolkien. Ale trzeba pamiętać, że Pan Profesor wychował się i żył w świecie zupełnie różnym od naszego. Zawsze zastanawiało mnie na ile "Hobbit", książka dla dzieci, jest zapisem wojennych przeżyć autora. Z jednej strony Bilbo, spokojny, przywiązany do swojego domu, zostaje nagle rzucony w obce, groźne i nieprzyjazne "dzikie kraje". z drugiej, kompania krasnoludów podąża za swoim charyzmatycznym wodzem i nie poddaje w wątpliwość jego decyzji. Thorin musi być dla nich wzorem, oparciem i jedynym punktem odniesienia w świecie. Nie chce ich niepotrzebnie narażać, ale wie, że dla wyższego celu, czyli dobra całej nacji, może być do tego zmuszony. Smocza choroba to inna rzecz. Słabość, która odbiera siły, nie pozwala godnie i z honorem realizować celu ( zupełnie jak nerwica okopowa). W takim męskim świecie kobieta musi pozostać oczywiście marzeniem, do którego się wraca i które daje na chwilę zapomnieć o otaczających okropnościach. Stąd eteryczna i aseksualna Arwena. Stąd Eowina, która musi znaleźć w sobie siłę, by gdy będzie po wszystkim, zgodnie z zaleceniem wuja, bronić Edoras jak najdłużej.
Problem w tym, że choć Tolkien tego nie napisał, to ludźmi jego pokolenia targały takie same namiętności, jak nami. Były z pewnością mocniej skrywane, ujęte w silniejsze nakazy obyczajowości i poczucia obowiązku. Podczas tej dyskusji przypomniały mi się dwa filmy: "Koniec defilady" (beznadziejny polski tytuł) i "Pani Henderson", oddające niezrozumiałą dla nas mentalność przełomu wieków. W obu, te "skrywane namiętności" są motorem działania, choć ich bohaterowie nie do końca mają odwagę, by do tego przyznać się, co powoduje duże komplikacje.
Thorin jest wtłoczony w wymogi rzeczywistości. "I have no choice" (bo nie ma wyboru), sam go sobie odebrał w imię "loylaty i honor". Nagle dociera do niego, że coś, z czego zrezygnował i o czym zapomniał, istnieje i jest tuż obok w namacalnej (bez skojarzeń) postaci Luthien. Ja nie widzę tu dysonansu z wizją Tolkiena, bo dlaczego ludzka twarz króla, ma kłócić się z wizją jego twórcy. Najważniejszy jest duch książki, który mimo zmian wprowadzonych przez PJ i naszą drogą Kate, pozostał.
Poza tym, same chciałyśmy ognia i iskier, więc teraz nie narzekajmy. :) Przypomnę jeszcze, że Tolkien jako miłośnik średniowiecza powinien wiedzieć, że dobry król nie odznacza się tylko rycerskimi przymiotami, a MUSI zadbać o trwałość dynastii, nawet gdyby nie była to ślubna trwałość. :)
Ach dziewczęta, można by pisać prace doktorskie na temat Thorina, a i tak każda z nas napisałaby inną. A prawda jest jedna - Thorin to najzwyczajniej w świecie FACET, i ja osobiście uwielbiam tę wersję, baaaaaaardzo się z nią utożsamiam, bo lubię szukać w wielkich postaciach tej cząstki ludzkiej słabości. Mówiąc krótko - oswajam sama sobie w wyobraźni Thorina jak dzikie zwierzątko, naginam go pod moją fantazję i chcę, żeby targały nim takie namiętności, działały na niego takie podstawowe instynkty, jak na każdego innego faceta :) Ja po prostu chcę, żeby ta dostojna, majestatyczna postać okazała słabość, totalnie abstrachując od tego co opisał Tolkien i umyślił sobie Jackson. Mamy prawo do własnej wyobraźni ;)
UsuńWydaje mi się, że istotne znaczenie ma fakt, że PJ odmłodził Thorina: w książce miał już 195 lat i chociaż krasnoludy żyją długo, to mimo wszystko młodzikiem już nie był. Rzeczywiście Tolkien nie przedstawia Thorina jako ponuraka, ale czasem po prostu z niego kpi: "Był bardzo dostojnym krasnoludem. Gdyby mu pozwolono, mówiłby pewnie aż do utraty tchu w ten sam sposób, to znaczy tak, że nikt nie usłyszałby od niego nic, czego by już od dawna sam nie wiedział." Czy taki opis pasuje do Ryśkowego Thorina? Mnie nie pasuje. Tolkien pisał: "... wyniosły, ...dumny, ...bo Thorin był zbyt dostojny...". Wspólna cecha: odwaga, waleczność, honor - jak najbardziej, tylko że w innej oprawie. Thorin wygłaszający długie, pompatyczne przemowy byłby nie do strawienia. Zresztą, teraz po roli Ryśka trudno sobie wyobrazić innego Thorina. Przynajmniej ja nie potrafię.
UsuńRyś sam mówił, że każdy ma w głowie swoją wersję - nie da się zadowolić wszystkich. Czy gdyby to nie Ryś grał Thorina to przymknęłabym swe wewnętrzne oko na to co PJ powyrabiał z książką? Pewnie nie.
Fanfik Kate to jej subiektywna interpretacja, alternatywna wersja, pobożne życzenia napędzane przez uczucia do Thorina i mnie pasuje (może nas w domu na podobnej literaturze wychowali). Miłość do Luthien w odzyskaniu Ereboru nie przeszkadza a wręcz przeciwnie. Przecież to, że będzie miał kobietę nie znaczy, że będzie się już tylko wylegiwał w pościeli.
Robin, nie myślałaś o napisaniu fanfika? Twoja wersja też mogłaby być ciekawa - Thorin z Luthien u boku, w walce. Pomyśl o tym.
Drogie Siostry, chyba faktyczne czytałyśmy te same bajki w dzieciństwie. :) Ja jestem nieco zafiksowana na "Piękną i bestię", więc trudno uwolnić mi się od wizji kobiety ratującej mężczyznę przed jego demonami.:) Dlatego jak najbardziej odpowiada mi pomysł oswajania Thorina i otwierania mu oczu na inne wymiary rzeczywistości. A potem długiego i szczęśliwego życia po odzyskaniu Ereboru.
UsuńI masz rację Zosiu, że "wylegiwanie się w pościeli" to zapewne nie jedyna czynność, jakiej oddawali się.
Racja, Tolkien sobie trochę z Thorina kpi, a co więcej ukazuje go pod koniec jako totalnego szuję, którym właściwie można by chyba tylko pogardzać, gdyby nie jego całkowite poświęcenie i oddanie życia w bitwie.
OdpowiedzUsuńA z filmowego Thorina to się może nie kpi?? ;) Przecież ten to dopiero "zrzędził"! ;) Te jego momenty 'WTF' i to ciągłe 'Elves':D
Co do kobiety. Prawda jest taka, że jej rolą jest stworzenie domowego ogniska, dbanie o dom, dzieci, żeby mężczyzna miał gdzie wracać... Tak było, jest i będzie obojętnie co twierdzą i wymyślą feministki. I dobrze. Bo tak powinno być, zgadzam się, choć trochę się droczę;)
Tylko, że czasem rodzą się takie niespokojne duchy, które nigdzie nie mogą znaleźć swojego miejsca;) Pozostaje więc tylko mieć nadzieję, że każdy ma mimo wszystko i tak "jakieś zadanie do spełnienia"- jak u Tolkiena- i nic nie pójdzie na marne ;)
Fanfiku nie napiszę. Nie te czasy. Tzn. kiedyś pisywałam trochę, ale tylko na użytek własny ;) Poza tym nigdy nie miałam cierpliwości by dociągnąć jakieś
opowiadanie do końca;) Ale pomyślę jeszcze jak by mogła wyglądać inna wersja tej miłosnej thorinowej historii i potrolluję troszkę ;)