poniedziałek, 10 lutego 2014

Słodki uśmiech na dobry początek tygodnia.

Dziś pozwolę sobie na moment wrócić do mojego małego skarbu. Ponieważ w zamieszczonym tam „The Story Of Dibley” można zapoznać się z wypowiedziami twórców tego serialu. Oglądając ten dodatek, skupiłam się na kilku zdaniach dotyczących udziału Richarda Armitage’a w tym projekcie z którymi chciałabym się z Wami podzielić. 

Richard Curtis , pomysłodawca i współscenarzysta serialu:










o zaangażowaniu Richarda Armitage'a do roli Harry'ego Kennedy'ego: 

With the casting of who Dawn was going to marry, we wanted someone gorgeous. Dawn insisted on that. We wanted someone most of the public would know, but we wanted someone without too much baggege.
czyli:
Z castingiem na tego kogo ma Dawn poślubić chcieliśmy kogoś cudownego. Dawn nalegała na to. Chcieliśmy kogoś, kogo większość publiczności znałaby, ale chcieliśmy kogoś bez zbyt dużego bagażu.
Dawn French, odtwórczyni tytułowej roli, Geraldine Granger



o moim naszym ulubionym aktorze, Richardzie Armitage'u: 
Richard Armitage, very nice, Quite a lot younger than me. I kept checking if he was all right or if he needed therapy, but he seemed to be managing it and was prepared to do all the extra kissing that I insisted on as practice.
czyli:
Richard Armitage, bardzo miły. Sporo młodszy ode mnie. Ciągle sprawdzałam, czy było z nim wszystko w porządku, albo czy potrzebował terapii, ale on wydawał się, że radził sobie z tym i był przygotowany do robienia wszystkich dodatkowych całowań na praktykowanie których nalegałam.
I wspomnienia Richarda Armitage’a


związane ze scenariuszem do „The Vicar of Dibley”:
I was sitting on a train reading the scripts and crying with laughter. And all these businessmen were turning round and tutting at me, but, yeah, you don't often read scripts that make you laugh out loud. 
czyli:
Siedziałem w pociągu czytając scenariusze i płacząc ze śmiechu. I wszyscy ci biznesmeni odwracali się z dezaprobatą na mnie, ale tak, nieczęsto czytasz scenariusze, które sprawiają, że śmiejesz się głośno.

Dodał również, że: 
Spent the whole three weeks crying with laughter. 
czyli:
Spędziłem całe trzy tygodnie płacząc ze śmiechu.


I takiego uśmiechu życzę Wszystkim w nadchodzącym tygodniu. :-)

Post zawiera moje screeny z The Vicar of Dibley Christmas Special 2006.

114 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz, jak bardzo i w dobrym momencie takie życzenia działają :) Dziękuję w swoim imieniu :) Gdzie można obejrzeć ten serial, ktoś wie? Szukałam w necie, ale bezskutecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę Karuello :-) Jeśli chodzi o cały serial, to przyznam, że nie wiem gdzie można go zobaczyć, natomiast jeśli chcesz obejrzeć specjalne wydanie czyli The Hansdsome Stranger, to link poniżej
      https://www.youtube.com/watch?v=C7phQ_L3yfw

      Usuń
    2. Aaa dziękuję :) widziałam jakieś fragmenty wcześniej, ale podany link poczeka do wieczora bo moja kom nie daje rady. I jak tu się teraz skupić w pracy? :)

      Usuń
    3. Blogger kazał wpisać Richard. Ha! I co Wy na to? :)

      Usuń
    4. Wreszcie się wydało, kto się kryje za tajemniczymi komentarzami bloggera. Za wtrącaniem się w nasze dyskusje, wciskaniem swoich trzech groszy i mozolnymi próbami zrozumienia, o czym tak naprawdę tu gadamy.
      Rysiek, zostałeś oficjalnie zdemaskowany! Zarejestruj się teraz i pisz jak człowiek. A, i oczywiście obecność na zjeździe obowiązkowa!

      Usuń
    5. Karuello, to jest na dwie. Kiedy mnie Richard wpada do bloggera to strona się wiesza. :) Zazdrosny, czy co ? :D

      Usuń
    6. Rysiek się denerwuje, bo czuje, że dyskusje są na wysokim poziomie a on nie wszystko rozumie - albo w tłumaczeniu cuda mu wychodzą.
      Możesz się Ryśku na mapce nie zaznaczać, bo i tak to ty będziesz musiał przyjechać do nas, a nie my do ciebie - chociaż jak ładnie poprosisz i do Londynu zaprosisz, to może damy się ubłagać.

      Usuń
  2. Aniu, jesteś prawdziwą czarodziejką - bardzo, bardzo potrzebowałam Harry'ego - uratowałaś mój poniedziałek, a może i cały tydzień, bo można przecież codziennie zaczynać dzień od tego postu.
    Wypowiedź Dawn to dowód, że każda normalna kobieta mogąc dorwać się do Rysia wykorzystuje to ile się da. W grze Rysia było widać, że bawił się przednio na palnie serialu, co nam tu potwierdza. Próbuję sobie wyobrazić Rysia jadącego pociągiem i zaśmiewającego się do łez - myślę, że dużo dziewczyn nie wysiadło na swojej stacji. Potrzebowali "kogoś cudownego" - i kogo wybrali? Oczywiście - naszego Rysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam Ci się Zosiu, że mnie też łatwiej było zacząć tydzień z tym cudnym RAuśmiechem. :) Ryś to prawdziwy szczęściarz, że mógł świetnie się bawić, zarobić troszkę kasy i zdobyć więcej kobiecych serc poprzez swój udział w tym projekcie:-) I myślę, że gdybym jechała w jednym przedziale z RA to chyba wysiadłbym na właściwiej stacji, co nie oznacza oczywiście, że na swojej ;)

      Usuń
  3. Pozwólcie, że się powtórzę: Harry jest dobry zawsze, na wszystko i każdej porze :) a Ryś płaczący ze śmiechu jeszcze lepszy.
    Aniu, zawsze wiesz kiedy podsunąć mi TAAAKIE zdjęcia. Tydzień wprawdzie zapowiada się nieciekawie, ale TEN (u)śmiech jest bezcenny. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Eve, że chociaż troszkę złagodziłam zapowiadający się tydzień. I zgodzę się z Tobą w stu procentach, że Harry zawsze poprawia nastrój :)

      Usuń
  4. Dziękuję Aniu za ten post ;) potrzebowałam czegoś tak pogodnego i optymistycznego od wielu dni :)
    Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Was drogie Zrysiowane Siostry ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę Derweno :) Jak powiedziała Eve, Harry jest dobry na wszystko:)
      Również mocno pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Pięknie nam zaczęłaś tydzień :) Dodam, że właśnie wczoraj oglądałam sobie "Vicara" i po raz kolejny łzy leciały mi ciurkiem po policzkach. Nawet moja mama, która załapała się na seans, głośno się śmiała - tak to chyba działa na wszystkich :)
    Ten uśmiech na 2 ostatnich zdjęciach jest przecudowny, i nie dziwię się że wybrali do tej roli akurat naszego Ryśka. Któż by piękniej potrafił wyznać, że "finally I've decided that I must follow my heart"? Zawsze tracę oddech na tej scenie, to jest przesłodkie i przewspaniałe, jego uśmiech, spojrzenie i ten ton głosu, który zwala mnie z nóg ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Kate, to jest moje ulubione zdanie wypowiedziane przez Harry’go :) Kto by pomyślał, że w takim księgowym drzemie tyle odwagi, bo tak właśnie odczytuję podążanie za swoim sercem. I wybacz, ale muszę zadać to pytanie, czy Twoja Mama też lubi Ryśka?

      Usuń
    2. Moja mama... Mam wrażenie, że jeszcze nie do końca ogarnia powód, dla którego oglądam te wszystkie filmy i seriale. Chociaż czasem wspominam przy niej (kiedy po raz setny słyszę od niej "znowu TO oglądasz?"), że "Robin Hooda" oglądam tylko dla jednej konkretnej postaci. Usilnie staramy się też z moimi małymi bratanicami przekonać ją, że "Hobbit" to nie potwory i przemoc, tylko trójka niesamowicie przystojnych krasnoludów - z czego jeden jest wprost nieziemski. Mama jest oporna jeśli chodzi o moje zainteresowania, nie jest łatwo ją przekonać do tego, co i kogo lubię, ale robi postępy - zerka na ekran, kiedy oglądam "Robina". A jestem zmuszona oglądać Ryśka przy niej, bo wiele godzin spędza w moim pokoju układając nałogowo puzzle... a tylko w moim pokoju ma wystarczająco miejsca :) I nie mam serca jej wyrzucić, więc przy okazji staram się ją zrysiować. To może potrwać długie miesiące - kiedyś do mojego ulubionego piosenkarza przekonywała się chyba ponad rok. Ale myślę, że jeśli jeszcze go nie polubiła, to polubi - bo nie wyobrażam sobie, żeby na jakąkolwiek zdrową kobietę nasz Ryś nie zadziałał, nawet na najbardziej oporną ;)

      Usuń
    3. Och widzę, ze mamy podobnie oporne Mamy :) Chociaż moja już potrafi Rysia rozpoznać, więc jest nieźle ;-) Zrysiować to ją nie zrysiuję, wciąż jej mówię, że mogę się „poświęcić” i obejrzeć z nią „N&S” :) A dużym plusem jest to, że już przestała mówić, tak jak Twoja „ znowu to oglądasz” :)

      Usuń
    4. Moja mama Ryśka... akceptuje. Tak mogę to określić. Powiedzmy, że rozumie moją fascynację, chociaż jej nie podziela i raczej podzielać nie będzie..
      Dopiero po "Hobbicie" ujawniłam swoje zauroczenie Ryśkiem. Kiedy w świat poszła wiadomość, że RA będzie grał Thorina, cała w skowronkach oznajmiłam mamie wieść radosną drogą trochę okrężną:
      Ja: Jakiś czas temu w BBC leciał taki serial o Robin Hoodzie. Głupie toto było straszliwie.
      Mama: Tak, pamiętam.
      Ja: Aktorzy do bani, gęby paskudne i tylko jeden śliczny jak marzenie...
      Mama: ...Gisborne.
      [Ha! Zauważyła i doceniła!]
      Ja: Taaajest! I tenże Gisborne będzie grał w "Hobbicie" jedną z głównych ról.
      Mama: O!
      Po "Hobbicie" może i nie zapamiętała imion krasnoludów, ale o Thorinie mówiła "ten piękny", więc mogłam już w spokoju sumienia powoli ujawniać się ze swoim zrysiowaniem. Kalendarz na ścianie nie dziwi, Thorinowo-Ryśkowe gadżety nie dziwią.

      Usuń
    5. Mojej Mamie "N&S" podobało się bardzo, nigdy nie słyszę: znowu to oglądasz, absolutnie żadnego komentarza na temat zdjęć Ryśka na ścianach, na biurku, zakładek do książek z Ryśka obliczem - uważa, że mam do tego pełne prawo i dodaje: "wolnoć Tomku w swoim domku" ale zrysiować się nie da. Chociaż oczywiście zgadza się, że Ryś urodziwy jest bardzo.

      Usuń
    6. Niestety zrysiowanie mojej mamy jest poza wszelkim zasięgiem: nie i już.:) Pracuję natomiast nad moją koleżanką, która ostatnio widząc kilka wersji tapety w moim telefonie stwierdziła: " To nieprzyzwoite, żeby facet był aż tak przystojny" :) Może i nieprzyzwoite. ale co tam... :)))

      Usuń
    7. Fiu fiu Kasieńko, Twoja Mama zapamiętała Gisborna, no jestem pod wrażeniem :)

      Zosiu, moja też nic ( już) nie mówi kiedy do domu przynoszę kolejne „RA skarby” :) Ale widzę, że Twoja Mama ma całkiem dobre oko :)

      Usuń
    8. Oj, coś czuję Eve, że Twoja dołączy do grona fanek Rysia:)

      Usuń
    9. To coś jak mój syn. Jak rano wstaję i szykuję się do pracy, on zresztą też, pierwsze co robię to włączam Mp4 do telewizora i oczywiście z klipami z Guyem, to słyszę" mamo ile można oglądać i słuchać tego samego". Chociaż udało mi się zarazić go Spooksami.

      Usuń
    10. Mam nadzieję, bo mogłabym w końcu porozmawiać z kimś o moim waRiActwie twarzą w twarz. :)

      Usuń
    11. Czyli Jolu, jakie to szczęście, że Ryś wybiera tak różnorodne role, bo dla każdy, w zależności od filmowych upodobań, może cieszyć się jego talentem.

      Usuń
    12. No właśnie, super by było zobaczyć u drugiej osoby ten sam błysk w oku, jaki się samemu ma na widok, głos, cokolwiek Rysiowego.
      Więc, gdzie i kiedy się spotykamy?!

      Usuń
    13. Tak to się właśnie zaczyna, Eve - świętym oburzeniem, że takie idealne męskie piękno żyje, istnieje i chodzi po tym świecie. Skoro pierwszy wyłom w murze został uczyniony, to teraz powinno już pójść z górki, byle dyskretnie, nie na siłę, tak by miała wrażenie, że odkrywa Ryśka sama, przy Twojej bardzo delikatnej pomocy.
      Aniu, zdziwiłabym się, gdyby nie zapamiętała. Przecież Rysiek w tamtym filmie był jak brylant na śmietniku, jak złoty samorodek w rzecznym szlamie. Był tylko on, potem długo, długo pustka, i wreszcie gdzieś na szarym końcu cała reszta tego towarzystwa, udająca drużynę Robin Hooda.

      Usuń
    14. No tak, racja Kasieńko, przecież moją uwagę też przykuł nie kto inny tylko Ryśkowy Sir Guy. I wciąż pamiętam to spojrzenie dumnego rycerza siedzącego na koniu, wówczas nie wiedząc kto to jest.

      Usuń
    15. Co do spotkania, to chyba najlepsza byłaby któraś sobota, tak by każda z zainteresowanych miała czas i dojechać, i wrócić, choćby miała jechać z przeciwległego krańca Polski.

      Usuń
    16. Sobota - dobry dzień. Mapka staje się niezbędna, żebyśmy jakiś geograficzny ogląd sytuacji miały.

      Usuń
    17. Sobota, to najlepszy pomysł, a mapka pozwoliłaby man wybrać miejsce "w połowie drogi". :) Nawet blogger się zgadza, po podpowiedział "taccticus best" :))

      Usuń
    18. Miało być oczywiście "nam" :))

      Usuń
    19. Trzeba by było znaleźć jakąś porządną mapkę, nanieść na niej swoją lokalizację, a później przesyłać po kolei od jednej zainteresowanej do drugiej, żeby dopisały swoje współrzędne.
      Ewentualnie przyznać się między sobą mailowo, skąd jesteśmy - każda wtedy zerknie na mapę i zobaczy, które miejsce na spotkanie byłoby najdogodniejsze.
      Tylko ile zbierze się chętnych? Na razie jest nas trzy, ale nie wszystkie dziewczyny siedzą dzisiaj na blogu.
      Aniu, gospodyni nasza, chcesz nas obejrzeć z bliska? :-)

      Usuń
    20. Wersja z przesyłaną mapką chyba najlepsza. Podstawa, to wiedzieć jak daleko od siebie mieszkamy.

      Usuń
    21. A potem trzeba się tylko skoordynować w czasie. :)

      Usuń
    22. Mój Boże, ja siedzę pochłonięta tworzeniem "literatury" i odłączyłam się od rzeczywistości, odpływając wyobraźnią do Ereboru, a Wy tu przeszłyście płynnie od dyskusji nad "opornością mamusiek" (swoją drogą - oporności nie rozumiem, już młodsze pokolenie da się łatwiej "zrysiować" niż nasze szanowne matki) do spotkania :-) Dobrze byłoby ściągnąć główną atrakcję, niech by chłopak poznał, jak smakuje polska, tradycyjna impreza z polskimi kobietami gotowymi na wszystko ;-)

      Usuń
    23. Przepraszam, że wczoraj zniknęłam bez pożegnania. Mój internet coś ostatnio mnie nie lubi. :(
      Ale odpowiadając na pytanie zadane przez Kasieńkę. Nawet nie wiecie jak długo zastanawiałam się nad odpowiedzią. Bo prawda jest taka, że bardzo chciałabym Was wszystkie zobaczyć, uściskać, ale … ale nie jestem pewna czy jestem na to gotowa (…)

      Usuń
    24. Aniu wydaje mi się, że przemawia przez Ciebie skromność i nieśmiałość.
      Ja uważam, że powinnyśmy się spotkać,ale nie teraz. Nasze spotkanie powinno być przemyślane, a nie na hurra. Jestem osobą spontaniczną jak zdołałyście mnie już poznać.
      Ja również chciałabym was poznać osobiście i każdą z was mocno uściskać.
      To spotkanie nie powinni trwać godzinę. Wydaje mi się, że powinnyśmy przeznaczyć na to około 3 dni. Wybrać jakąś piękną okolicę, zarezerwować kilka pokoi w jakimś pensjonacie. Jeszcze aby pogoda dopisała (w miarę ciepłe wieczory dla naszych pogaduch). Wszystko jest jeszcze do obgadania, ale pomysł jest super.

      Usuń
    25. Świetny pomysł Jolu, wiadomo, że trzeba się będzie trochę logistycznie pogimnastykować ale jest jak najbardziej realne - przynajmniej tak mi się wydaje (chociaż, dla dziewczyn, które mają małe dzieci to nie takie proste).
      Aniu, nic na siłę. Obawiasz się, że w realu będziemy jakieś inne niż na blogu?

      Usuń
    26. Jedno drugiego nie wyklucza. Zorganizowanie dłuższego spotkania jest zdecydowanie trudniejsze, bo a to rodzina, a to praca, a to urlopy i inne zobowiązania dnia codziennego - wszystkim chętnym musiałby ten dłuższy termin pasować, a w przypadku osób pracujących i/lub dzieciatych może się to okazać skomplikowane. Wyrwanie jednego dnia weekendowego jest o wiele prostsze - tym samym więcej dziewczyn mogłoby na to spotkanie przyjechać. Myślę, że można by najpierw spotkać się tak na krócej - żeby się przekonać, czy istniejemy naprawdę, nie mamy rogów, ogona ani czułków i czy w realu dogadamy się tak samo dobrze jak na blogu.
      Aniu, spotkanie ma być przyjemnością dla wszystkich, listy obecności przecież nikt sprawdzał nie będzie, więc jeśli z jakichś powodów czułabyś się niekomfortowo w takiej sytuacji, to nie ma sensu się zmuszać. Nie martw się, na pewno Cię oplotkujemy ;-)
      Zosiu, w realu na pewno bedziemy inne. Nie sądzisz chyba, że będziemy wyglądać jak własne awatary? ;-P Spotkanie kilku Ryśków w różnym wieku i uczesaniu - to byłby dopiero widok! A poważnie, założę się o dobre wino, że żadna z nas tutaj nie udaje kogoś innego niż jest.

      Usuń
    27. Aniu, ja wcale nie chcę naciskać Ciebie ani Innych Sióstr. Sądzę jednak, że spotkanie jest pomysłem wartym przemyślenia i potem, kiedy się zdecydujemy, spokojnego zaplanowania. Przecież chodzi o to., żeby wszystkie z nas były zadowolone, czuły się komfortowo i miały okazję poznać inne mieszkanki RAświata. I oczywiście zobaczyć ten "błysk o oku" typowy dla zrysiowanych. :)
      Blogger znów się wtrącił: possibility go... Tak , tak bloggerku, możliwości są...:))
      Propozycja Joli jest idealna. Teraz aura jest niezbyt sprzyjająca: nie wiadomo czy to zima, czy wiosna, dzień jeszcze krótki, więc atmosfera na pogaduchy taka sobie. Ale gdy zrobi się cieplej, to z dziećmi nawet łatwiej coś zrobić :)

      Usuń
    28. O widzę, że blogger się zdenerwował i poprzestawiał mi zdania. :))
      Kasieńko, nie mam rogów ani innych dodatków, choć czasami w pracy, pod wpływem stresu "twarz mi blednie, włos mi rzednie, psują mi się zęby przednie" :))

      Usuń
    29. Ja jestem chętna i na krótko i na długo: mąż: 0,00, dzieci: 0,00, urlopu full do wykorzystania. Z pogodą nigdy nic nie wiadomo: teraz wiosno-jesień, za m-c może być syberiada. Zacząć musimy od mapki i od listy chętnych na jednodniowy wypad kawiarni "Pod Ryśkiem" w teren. Jak po wstępnych oględzinach siebie nawzajem będziemy chciały więcej to będzie można pomyśleć o realizacji wariantu nr 2.

      Usuń
    30. Siostrzyczki, ja wprawdzie jestem mniej dyspozycyjna niż Zosia (to juz tak matematycznie: mąż - 1,00, dzieci - 2,00, praca - duuuuużo, i co drugi weekend szkoła), ale kto wie? ...wielką miałabym chęć na takie babskie spotkanie. Na pewno byłoby super - nie wiem czemu skojarzyło mi sie z "Lejdis".
      Chyba, że sie okaże, ze od miejsca zbiórki dzieli mnie pół Polski...

      A gdzie fanfik Kate? Już nogami przebieram na te zapowiadane rozbieranki...

      Usuń
    31. Witajcie :) Obejrzałam właśnie The Handsome Stranger i muszę podzielić się wrażeniami: cudowne:) wyłam ze śmiechu, uczciwie i bez hamulców :) teraz oglądam The vicar in white. Czy zauważyłyście, jakie dłuuugie nogi ma RA? Pewnie tak ;) Rozmarzyłam się. :) A teraz chyba czas na opowiadanie Kate, więc życzę wszystkim przyjemnego wieczoru :)

      Usuń
    32. Oj tak, Karuello, nogi w skali 1 do 10 mają co najmniej 15 punktów. :))
      Ja oglądam Harry'ego w "cichości ducha" ( akurat !:)), czyli gdy jestem sama w domu. Obawiam się jednak, że sąsiedzi słyszą moje niekontrolowane wybuchy śmiechu. :) Trudno, dla Harry'ego wszystko.:))

      Usuń
    33. Wielkie dzięki za zrozumienie:) Zosiu, absolutnie nie obawiam się, że w RL jesteście inne niż tu na blogu. Jestem przekonana, że w RL jesteście tak samo sympatyczne, dowcipne i życzliwe wobec innych jak tu. Co do oplotkowania, no cóż nie będzie to pierwszy raz. (…) Aha rogów też nie mam, ani innych pięknych dodatków jak z moim awatarku ;-)

      Karuello, wczoraj też „byłam” w Dibley. Mimo, że tyle już razy widziałam VoD w oryginale to jednak nie mogłam oprzeć się pokusie, aby „sprawdzić” czy wszystko dobrze rozumiałam, korzystając oczywiście z tłumaczenia Justynki.

      Usuń
    34. Ja za komediami nie przepadam, a Harry zaczarował mnie "na amen". Oglądam w oryginale więc sporo i tak mi umyka, ale rechotałam okrutnie ;) Mam wrażenie, że RA ma cudowny, niesamowity dystans do siebie. Dlatego tak dobrze gra, że umie schować do kieszeni swoją wizję siebie i nie obawia się - paradoksalnie - jak zostanie odebrany. Nie boi się ani śmieszności ani patosu, więc jest swobodny w jednym i drugim. Ta swoboda właśnie rzuca mi się w oczy na ekranie. Widziałam też kilka wywiadów z RA. Spójrzcie, jaki on jest 'żywy', jaki prawdziwy w emocjach - nawet w zakłopotaniu. To musi być bardzo wartościowy i pełen klasy człowiek, nie tylko aktor...
      No dobrze, i tak to pewnie same już zauważyłyście, a ja przynudzam ;)

      Usuń
    35. Karuello, nie przynudzasz absolutnie - peanów na temat Rysia możemy słuchać w nieskończoność. Kiwamy tylko głowami: że, tak oczywiście, zgadzamy się z Tobą całkowicie. Bycie świadkiem pogłębiania się zrysiowania u kogoś to miód na nasze serca i balsam dla naszych dusz. Czysta frajda patrzeć jak kogoś totalne opętaństwo na punkcie Ryśka ogarnia. Więc się nie krępuj, tylko relacjonuj na bieżąco kolejne etapy fascynacji, odkrywania, napawania się, cieszenia się tym cudem, co zwie się RA.

      Usuń
    36. :) Dziękuję za słowa zachęty, skorzystam z przyjemnością. A fakt istnienia tego cudu - żywego i prawie namacalnego (!!!) podnosi jakoś na duchu... Ale i frustruje :/
      Blogger mówi "joined" :)

      Usuń
    37. Karuello, absolutnie i dogłębnie rozumiem Twoją fascynację. Tutaj to noRmA. :))
      RA jest niezwykły i poznawanie jego kolejnych wcieleń to świetna zabawa. Potem te postacie chodzą za Tobą całymi dniami. (Mnie nawiedza teraz Lucas, choć to niezbyt oryginalne :)). I sądzę, że masz rację, że prywatnie to skromny i w jakiś specyficzny sposób nieśmiały człowiek, który właśnie przez to jest tak...pociągający (bez skojarzeń;)).
      Dodam jeszcze, że wczoraj przeczytałam gdzieś, że sam powiedział, że ze wszystkich ról to Harry jest najbardziej podobny do niego. Cóż, jak mawia moja nie do końca zrysiowana koleżanka: "to nieprzyzwoite, żeby istniał taki facet" :)))

      Usuń
    38. Karuello, to prawdziwa radość móc usłyszeć, że zaczynasz ostrzegać to co nam udało się zobaczyć w RA jako aktorze ale również jako niezwykłej osobowości. Więc tak jak Zosia z przyjemnością posłucham / poczytam Twoich zachwytów. :-)

      Tak, Eve Twoja koleżanka ma rację, bo to doprawdy „nieprzyzwoite, żeby taki facet istniał” :-)

      I przyznam się Wam, że po seansie z Harry’m po raz pierwszy przyśnił mi się RA ( pierwszy, bo tego że po obejrzeniu „ Strike Back” obudziłam się z imieniem Portera na ustach nic poza tym nie pamiętając, nie liczę). Przebudziłam się w nocy mocno zdziwiona, że taki sen miałam i z postanowieniem, że muszę go zapamiętać. I wszystko co pamiętam to to, że go sobie szczegółowo przypomniałam. Jednak rano z tego wszystkiego pamiętałam tylko, że były jakieś dinozaury ( i doprawdy nie wiem skąd one pojawiły się w mojej głowie) i był krzyczący RA z bronią w ręku w stylu Lucasa Northa.

      Usuń
    39. Ooo, Aniu poszłaś! Skąd wydarłaś te dinozaury? Podświadomość z nas kpi - przez te ponad pół roku ciągłego oglądania, czytania, słuchania, pisania o RA śnił mi się raptem 2 razy, a wczoraj po raz pierwszy oglądałam Sherlocka i chociaż wcześniej Benedicta C. widziałam (?) tylko w roli (?) Smauga, to śnił mi się w postaci Sherlocka pół nocy, w dodatku u mnie w domu, na kanapie - to jest tragifarsa po prostu. Nasza podświadomość żyje własnym życiem i (wybacz) jaja sobie z nas robi. RA w Twoim śnie zapewne krzyczał: "uciekaj Aniu, uciekaj" albo "nie bój się kochana, ja cię obronię".
      Mnie się już naprawdę coś w głowę robi.

      Usuń
    40. Zosiu, to jeśli nie chcesz żeby Benedict Cię nawiedzał, to nie próbuj oglądać "Końca defilady".:) Ja w niedzielę, przyznam się publicznie, zaliczyłam "skok w bok" i oglądnęłam "Mordercę z Whitechappel". Lepiej nie napiszę jak Ryś wymieszał mi się z Rupertem..., ale nie miało to nic wspólnego ze "Spooks":)

      Usuń
    41. Och Zosiu też bym chciała wiedzieć skąd w mojej głowie znalazły się dinozaury. Jeśli chodzi o sny to jestem zwolennikiem teorii, że są one krzywym zwierciadłem tego czego doświadczamy na jawie, więc tym bardziej zastanawia mnie dlaczego wszędzie były dinozaury ( chyba, że chrapanie mojego ojca zza ścianą mój mózg odebrał jako atak dinozaurów ;)) I zastanawiam się dlaczego potrzebowałam ochrony Lucasa. Może podświadomość chce mi powiedzieć, że to nie Harry odpędzi mój minorowy nastrój lecz właśnie Lucas. Hmmm….

      Fiu, fiu pierwszy raz oglądać Sherlocka i od razu o nim śnić :-) Czyżbyś miała zasilić jego armię ;) ( swoją drogą jego armia ma okropną nazwę, zobacz fragment Graham Norton Show z Benedictem Cumberbatchem: https://www.youtube.com/watch?v=qGEODL7Puuo )

      Eve, bardzo podobał mi się Rupert Penry-Jones w „Mordercy z …”

      Usuń
  6. Wielkie dzięki Aniu za ten radosny poniedziałek (jaki poniedziałek taki cały tydzień).
    Ryśka śmiech jest strasznie zaraźliwy. Pamiętacie dziewczyny klip z Impresjonistów.
    "The Impressionists (behind the scenes) - funny moments" od 1:07. Jak to oglądam to widzę Ryśka w pociągu wprost zanoszącego się od śmiechu.
    Nie tylko Dawn lubiła pocałunkowe sceny. Inne aktorki z nim grające też pochlebnie wyrażały się
    o "ciężkiej pracy".N&S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję Jolu, że uda nam się z Harry’m/ Rysiem zaczarować ten tydzień :-) I myślę, że każda z nas wyręczyłaby te panie w tej „ciężkiej pracy” :-)

      Usuń
  7. Odkąd Justynka przetłumaczyła pierwszy odcinek , u mnie Vicary nie schodzi z ekranu.
    To jest najlepsza komedia jaką oglądałam do tej pory. Zresztą każdy film z Ryśkiem jest rewelacyjny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, ale na YT Justynka nie umieszczała prawda? Chyba, że ja taka oferma i nic znaleźć nie potrafię.

      Usuń
    2. Napisy do tego odcinaka Zosiu są na: http://www.opensubtitles.org/pl
      Lub u mnie na zwierzaku (galeria)

      Usuń
    3. Jolu, ja wciąż nie mogę znaleźć go na Twoim zwierzaku :(

      Usuń
    4. Aniu, przy napisie Galeria jest plusik, kliknij na niego aż się otworzy (nie mogę go przenieść gdzie indziej). W galerii są: Le Roi Soleil, Vicar, Rush ,wywiady. Powodzenia

      Usuń
    5. Jolu, wybacz i nie krzycz, ale nie widzę, żadnego plusika.

      Usuń
    6. Zosiu, jak wejdziesz na mojego zwierzaka (chyba wiesz jak się nazywa), są kwadraciki
      w których są małe znaki plus (+), kliknij na niego aż się otworzy. "+Galeria"

      Usuń
    7. Dziewczyny ,nic nie rozumiem, ale postaram się was zawiadomić, jak uda mi się go przenieść do innego miejsca.
      Czy inne filmy są widoczne?

      Usuń
    8. Jolu, w galerii widzę tylko napisy do Strike Back, w folderze filmy są.

      Usuń
    9. Inne tak (tzn. np. Spooks, Robin Hood, Sparkhouse).

      Usuń
    10. Tak Jolu, inne czyli: Spooks, Komandosi, Na rozdrożu, Hobbit są widoczne, a VoD jakoś nie. :(

      Usuń
    11. Dziewczynki, proszę teraz sprawdzić, może się udało?

      Usuń
    12. teraz film jest Jolu :) Dzięki:*

      Usuń
    13. Oh!!! jaka jestem szczęśliwa

      Usuń
    14. Jest!!! Jolu, już sobie pobieram. Pięknie dziękuję!

      Usuń
    15. Jolu, właśnie "się pobrało"! I działa!:))))) Wielkie dzięki dla Ciebie i dla Justynki :*

      Usuń
    16. Jolu, ogromne dzięki - uściski i ucałowania! Będzie co oglądać, gdyby chandra chciała mnie dopaść.

      Usuń
  8. A ja "ciężko pracując" dzisiaj znalazłam to:
    http://iwanttobeapinup.wordpress.com/2012/07/21/richard-armitage-and-the-mean-face/befunky_1y/
    Choć, drogie siostry, pewnie już widziałyście. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie słodkie :) Dzięki Eve :-) AgzyM to bardzo utalentowana dziewczyna.

      Usuń
  9. W wielu momentach filmu widać, że Rysiek nie może powstrzymać się od śmiechu, mimo że stara się robić poważną minę. Oglądając VoD, zwijałam się przed monitorem, ale mam wrażenie, iż cała ekipa filmowa bawiła się jeszcze lepiej.
    Pamiętam, jak Rysiek wspominał w którymś wywiadzie, że przed kręceniem wieczornej sceny całowania Dawn wydobyła piersiówkę z whisky i oboje popili sobie zdrowo "dla rozgrzewki i kurażu". Gdybym była na jej miejscu (marzenia!) nie potrzebowałabym żadnych procentów - i bez tego kręciłoby mi się w głowie - ale sama przeprowadziłabym chętnie eksperyment na Ryśku, żeby dowiedzieć się, jakiej ilości alkoholu potrzebuje, żebym wydała mu się piękna i żeby pocałował mnie niekoniecznie "z aktorskiego obowiązku". ;-)
    Mógłby Rysiek nakręcić jeszcze coś w tym stylu - film lekki, łatwy i przyjemny, obciążający mu psychikę nie traumatyczną przeszłością bohaterów, a tylko regularnymi głupawkami. Zresztą skoro już tyle zainwestował w wygląd swojego uzębienia, to niech je prezentuje nam w szerokich olśniewających uśmiechach (najlepiej z takim błyskiem jak w scenie ślubu) - bo jak Rysiek się śmieje, to i nam automatycznie się buzie cieszą, a to przecież zdrowiu i urodzie sprzyja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że o tej piersiówce nie słyszałam. Dzięki Kasieńko :* Tak, oglądając VoD czasem widać, że Ryś powstrzymuje się od śmiechu. A w dodatkach wspomnianych przeze mnie, mimo że Rysia jest tak mało, to jest taki moment, kiedy czytają scenariusz i jeszcze RA nie widać a już go słychać jak wraz z Down chichocze, doprawdy urocze. :-)
      I myślę, że większość z nas chciałaby taki „eksperyment” z udziałem RA przeprowadzić ;)
      Nawet gdyby Ryś nie zainwestował w swój uśmiech fajnie byłoby móc zobaczyć go w jakiejś komedii. Że ma do tego dar to już wiemy, tylko, żeby jeszcze producenci/scenarzyści/reżyserzy to również dostrzegli.

      Usuń
    2. Ponadto, chętnie byśmy popatrzyły na Ryśka szczęśliwego, bez demonów, traumatycznych przeżyć i nieponiewieranego.
      Co Wy tak? Jaki eksperyment? Myślę, że Rysiek nie potrzebowałby procentów, żeby całować piękne i mądre kobiety, sam z siebie.

      Usuń
    3. Ja gdzieś czytałam, że Rysiek jako jeden z nielicznych aktorów ma wszystkie swoje zęby,
      a że trochę poprawione (wybielone , podpiłowane), przecież to jest jego praca, a raczej wizytówka do pracy. .

      Usuń
    4. Gdyby tak któraś z nas skończyła reżyserię... Rysiek nie musiałby się martwić o role do końca życia, chyba że sam miałby dosyć tej współpracy. Oczywiście ćwiczenie ewentualnych pocałunków odbywałoby się z panią reżyser. Kto jak nie reżyser najlepiej oceni, czy taki pocałunek dobrze będzie wyglądał na ekranie, czy może jednak nie? Może trochę mocniej, delikatniej, płycej, głębiej, w usta, w szyję lub od ust przez szyję na dekolt... Wszelkie opcje do przetestowania :-)

      Usuń
    5. Jolu, ciekawe, kto oprócz dentysty zaglądał mu tak głęboko do paszczy, by móc to stwierdzić?
      Zęby na pewno wyprostował (popieram!) i nałożył licówki - nie wiem, czy popieram, bo bez licówek też miał niebrzydkie.

      Usuń
    6. Wiesz Kasieńko, w Rysia zawodzie ważne jest praca z różnorodnymi twórcami ;) Ciekawe pytanie Kasieńko :D :D ale chyba nie chcę znać odpowiedzi kto tam mu zaglądał ;)

      Usuń
    7. Oglądam znowu płyty dodatkowe do Hobbita i PJ bardzo często pokazuje aktorom jak mają zagrać, a przecież chyba większość się zgodzi, że to świetny reżyser, więc metody ma dobre. Ponadto, pani reżyser ma prawo do zmiany zdania, więc mogłaby mieć co rusz nowe koncepcje w kwestii intensywności całowania, ale dla pewności wszystko by dokładnie pokazała. I Rysiek miałby pewność, że gra zgodnie z koncepcją i wizją reżyserską.

      Usuń
    8. Ale żaden twórca nie dałby mu takiej wolnej ręki, jak my. Chcesz, Rysiu, zagrać seryjnego mordercę? Proszę bardzo. Chcesz komedię romantyczną? Cała przyjemność po naszej stronie. Damy Ci najlepsze scenariusze, pełną swobodę, wysoką gażę, wikt, opierunek, "nocleg i przelot", i pozwolenie na fochy, tylko graj u nas.
      Może Rysiek kiedyś się wygadał w aktorskim towarzystwie, kiedy zebrało im się na stomatologiczne pogaduszki (bo a to ktoś na plan nie przyszedł, by dojść do siebie po kanałowym, a to ósemki wyrywał). Wątpię, by do papierologii przy zatrudnianiu aktorów potrzebny był pantomogram.

      Usuń
    9. Jakoś trudno mi uwierzyć, żeby Rysiek opowiadał o wizytach dentystycznych, ale może się mylę.
      O tak, dostałby wszystko co by mu się zamarzyło. Szkoda, że nie jesteśmy potwornie, obrzydliwie bogate - producentki i menadżerki byłyby z nas doskonałe. Wydawałybyśmy kasę na Ryśka i to byłyby dobrze wydane pieniądze.

      Usuń
    10. Wiesz, Zosiu, pozostaje jeszcze jedna opcja - ktoś miał szczęście pocałować Ryśka bardzo dogłębnie i policzyć jego stan posiadania. Chociaż w ten sposób nie stwierdzi się raczej, czy to własne zęby, czy na przykład koronki lub implanty.
      Inwestycja w Ryśka zwracałaby się nam z górką. Może nie byłby to zwrot w pełni materialny (nie wiem, czy te filmy zarobiłyby na siebie, chociaż niewykluczone, że tak - w końcu obsadę by miały pierwsza klasa), ale wrażenia i emocje byłyby doprawdy bezcenne.

      Usuń
    11. Rysiek nie musiał opowiadać, ale zdarzają się osoby, które spojrzą na garnitur zębny
      i wiedzą czy to własne czy "państwowe".

      Usuń
    12. Myślę, że o takich rzeczach jak wizyty u dentysty w tak dziwnym świecie jakim jest showbiznes to się raczej nie opowiada, no może w baaardzo zaufanym gronie:)
      Och, podobnie jak Wy również chciałabym dla niego jak najlepszych scenariuszy.

      Usuń
    13. Nie Kasieńko, nie ma takiej opcji - jaka kobieta w czasie dogłębnego całowania się z Ryśkiem liczyłaby (językiem?) jego zęby? Nie ma takiej kobiety.

      Usuń
    14. A niby dlaczego miałoby się nie opowiadać? Trudno mi powiedzieć, o czym ze sobą aktorzy rozmawiają, a o czym na pewno nie, bo nie znam tego środowiska, ale wydaje mi się, że jeśli są w dobrych, koleżeńskich relacjach, to zakres rozmów może być bardzo szeroki. I nie, nie chodzi mi tutaj o pogaduszki typu: "Zobacz, jaką mi fajną plombę wstawił", tylko o zwykłe napomknienie, z którego wynikało, że RA ma uzębienie w komplecie.
      Taka rozmowa mogłaby mieć miejsce np. na planie "Strike Back", w którym były dwie scenki "dentystyczne": jak Porterowi zakładali nadajnik do zęba, a potem go brutalnie usuwali. Wyobrażam sobie taką rozmowę:
      Reżyser: Richard, zrób bardziej zbolałą minę. Nigdy ci zębów nie wyrywali?
      RA: Nie, mam wszystkie swoje.
      I już informacja poszła w świat.

      Usuń
    15. Zosiu, musiałaby to być jakaś księgowa z powołania, która nawet w takiej sytuacji sprawdzałaby, czy zarówno po stronie Dt jak i Ct jest równo 16. :)

      Blogger przejął się dyskusją i każe wpisywać "extractions". Nie, bloggerze, Rysiek nie miał ekstrakcji, właśnie o tym mówimy.

      Usuń
    16. I wszystko jasne, to przez Strike Back:) Och Kasieńko, uwielbiam Twoje poczucie humoru :)

      Usuń
    17. Wziąwszy pod uwagę, że jestem księgową nie wiem z czego, ale na pewno nie z powołania (chociaż - z drugiej strony -lubię swoją pracę) mogłabym się przychylić do tej opinii, ale: Harry też był księgowym i wprawdzie robił podliczenia, ale w zbożnym celu wyłudzenia dogłębnego pocałunku a potem nie bacząc na zdrowy rozsądek poszedł za głosem serca - więc twierdzę, że nawet najbardziej urachunkowiona księgowa nie zaprzątałaby sobie głowy liczeniem.

      Usuń
    18. Harry też mógł wcale nie być księgowym z powołania. Skoro wybrał weekendowy tryb pracy, to chyba bardziej mu się uśmiecha włóczenie się przez cały tydzień po polach i łąkach, a nie codzienne ślęczenie nad ukochanymi cyferkami.
      Swoją drogą, ciekawa jestem, dlaczego w polskich firmach nie ma takiej możliwości (przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo). Chętnie popracowałabym w ten sposób np. przez rok.

      Usuń
    19. Może księgowi z powołania wyginęli wraz z "amerykankami"? Harry kochał książki, może podobnie jak ja to niespełniony polonista-bibliotekarz, a życie pchnęło go w stronę księgowości i mieszkania w dużym mieście, więc gdy tylko mógł to dał drapaka na wieś.
      Też bym tak chętnie popracowała - w dobie komputerów co za problem?

      Usuń
    20. Wyobrażasz sobie, jaka by to była "cudowna" praca, gdyby księgowość prowadzić po staremu? W czarnych zarękawkach i z ołówkiem w ręce? Rzeczywiście, trzeba by było mieć do tego powołanie, by nie zwariować.
      Harry niespełnionym polonistą... Bardzo ciekawa wersja :-) I taka jakaś... swojska. Chetnie bym pomogła mu się spełnić - długie rozmowy po polsku miałby zapewnione. Ćwiczenia praktyczne też.

      Usuń
    21. No tak, języka najlepiej się uczyć w formie ćwiczeń, sucha teoria nie wystarczy. Może ja powinnam pomyśleć o jakimś Angliku do nauki zamiast podręcznika.
      Napisałam "niespełniony polonista" totalnie bez podtekstu - Twoja czujność co do bogactwa interpretacji języka polskiego jest doprawdy zdumiewająca i zasługuje na najwyższe uznanie.
      "Panie Armitage, teraz sobie porozmawiamy!"

      Usuń
    22. Blogger mi "time" podrzuca - więc idę spać.
      Snów o lekcjach polskiego życzę.

      Usuń
    23. "Jakiś" Anglik na pewno by Cię nie usatysfakcjonował. Tu powinien być bardzo konkretny Anglik. Taki w pełni dopasowany do Twoich potrzeb.
      Taaak, panie Armitage, czas na ćwiczenia językowe!

      Usuń
    24. Oj. Kasieńko, jaka miła wizja przed snem...:-) Ćwiczenia językowe... Zmykam, od kilku dni chodzi za mną John Stranding, może "ćwiczenia" mi się przyśnią. :) NIe bloggerze, nie "evil type" .
      DobRAnoc siostry!

      Usuń
    25. No, no... liczenie zębów Ryśkowych językiem księgowej...
      ...a to mnie ominęło!

      Usuń
    26. Tak, tak, bloggerze, księgowa musiała być bardzo "occupied" oddając się temu zajęciu. Oby przed 25tym zdażyła z wyliczeniem, bo VAT-7 trzeba składać.

      Usuń
    27. Oj tam, oj tam, jakby księgowa bardzo zajęta okupowaniem Ryśkowej szczęki spóźniła się odrobinę z deklaracją, to wyjaśnienie napisze, zdjęcie Ryśka dołączy i urząd się nie będzie czepiał (no chyba, żeby faceci siedzieli w tym dziale - ale pomyślą: wariatka i będą woleli nie zadzierać).

      Usuń
  10. ja cie to ja musze nadrobić i obejrzeć :) ale to pewnie jutro :) dziś położe sie wcześniej bo jutro wstaje o 5.20 ;( :( więc spróbuję dziś szybciej zasnać a po zobaczeniu tego Rausmiechu to pewno bym nie zmrużyła oka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będziesz równie zachwycona Ryśkowym Harrym jak my. :)

      Usuń
    2. Ja już się z Wami moje koleżanki "zrysiowane" pożegnam, dzięki za pogaduchy RA-snów.

      Usuń
    3. Miałyście rację :D to jest super super super :D no po prostu genialne :D Od tera zjuz nei mogę mówić że nie lubie komedii bo to jest świetne :) Harry :D i Dawn :) super para :P

      Usuń
    4. Myrcello, ja przy oglądaniu dostaję totalnej głupawki: miny Ryśka, Geraldine, scena oświadczyn, Alice. Na YT jest i drugi odcinek ale niestety tylko po angielsku - mimo bardzo znikomej znajomości języka oglądałam, bo nawet niewiele rozumiejąc można się zdrowo pośmiać.

      Usuń
    5. Oj widzę, że większość z nas wczoraj oglądała słodkiego Harry’ego. Bardzo się cieszę, że Ryś przekonał Cię Myrcello do tego trudnego gatunku filmowego jakim jest komedia. RA ma niesamowity talent komediowy.
      Masz rację Zosiu, Alice jest przezabawna, a druga część VoD mimo, że RA jest tam troszkę mniej to i tak warto to zobaczyć. :-)

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.