Myślę, że powszechnie wiadomo, że moim ulubionym sir Guy’em (a przynajmniej tym od którego trudno mi oderwać wzrok ;-)), jest ten z drugiego sezonu serialu BBC „Robin Hood". Ale dziś chciałabym zwrócić Waszą uwagę na sir Guy’a z trzeciego sezonu wspomnianego serialu. I na rodzącą się w nim przemianę.
Jonas Armstrong jako Robin Hood i Richard Armitage jako sir Guy of Gisborne w serialu BBC "Robin Hood" S.3E.1 " |
Dla przypomnienia, Robin podbiega do Gisborna przyciskając nóż do jego gardła.
Gisborne: Zrób to. Skończ to…proszę
Robin Hood: Chcesz tego?Gisborne: Żyję w piekle.Robin Hood: Zatem pozostań tam.
Za każdym razem ten krótki dialog pomiędzy Robin Hoodem a
sir Guy’em ściska moje serce.
A później, pada jedno z moich ulubionych wypowiedzi Sir Guy’a
skierowane do Sheriffa, a mianowicie:
Gisborne: Wiesz, doszedłem do wniosku, że jednak cię nie lubię.
Nasz Sir Guy...
OdpowiedzUsuńJa właśnie dla odmiany ubóstwiam tego z 3 sezonu. Oczywiście, w każdym sezonie Guy jest wspaniały, ale po prostu serce mi się ściska w 3, kiedy widzę jak Guy jest targany wewnętrznymi rozterkami i tak strasznie cierpi. Nie jest już tak zupełnie czarną postacią jak w 2 pierwszych, w duszy zaczyna świecić mu takie jasne światełko, którego on przez długi czas jeszcze nie rozumie i które chyba chce zdusić. To tylko moje takie luźne przemyślenia. Myślę, że już w momencie kiedy w 1 odcinku 3 serii walczy z Robinem i jest tego typu dialog:
- Powinna być moja!
- Była moją żoną!
(przepraszam w razie błędu, piszę z pamięci) ja myślę że już w tym momencie dociera do niego, że tak naprawdę nie miał szans na szczęście z nią, że zrobił coś złego, że skrzywdził też Robina, że zabrał im szczęście. Oczywiście, nienawidzi Hooda nadal, jakżeby inaczej, przecież w grę wchodziła kobieta więc nie zaprzyjaźnią się tak z dnia na dzień, nienawidzi go za to że Marian wybrała jego, jest przekonany że Robin odebrał mu szansę na dobro, z którym Guy utożsamiał Mariankę, ale myślę też że równie mocno nienawidzi w tym momencie siebie za to, co zrobił. Boże, Guy jest tak złożoną postacią że nie sposób opisać w paru słowach, co czuję kiedy go oglądam. Tak bardzo się z nim łączę w tym wszystkim, co robi i co przeżywa, ale nie umiem tego ubrać dobrze w słowa.
I paradoksalnie bardzo lubię scenę, kiedy Guy umiera (wybaczcie!), a to dlatego, że jego twarz jest piękna, jasna, widać że, tak jak mówi, w końcu jest wolny. Widać w nim dobro, po raz pierwszy i ostatni przebija się przez niego ta cząstka dobra, którą zawsze miał w sobie ale którą skutecznie zdusił, teraz w tym ostatnim momencie życia jest dobrym, wolnym człowiekiem. Pogodzony ze sobą, wie że ostatnie chwile oddał dla dobrej sprawy, dla Anglii, dla ludzi... Szkoda, że tak późno sobie to uświadomił, i mimo wszystko serce mi płacze kiedy Robin zamyka mu oczy, koniec, Guy który mógł stać się lepszą osobą odszedł na zawsze... Kto wie, ile dobrego by zrobił, gdyby przeżył? Oczyszczony, tym razem z sumieniem i sercem dla innych.
No dobra, mimo tych wszystkich patetycznych słów nie lubię, kiedy Guy umiera. To zbyt smutne, i już zupełnie mi się nie podoba, że umiera w takich warunkach - opuszczony, gdzieś w ciemnościach, zapomniany. A Robin? Wielkie cyrki odprawiali, tego kwiatka to chyba z pobliskiej kwiaciarni kupili, mogli jeszcze stypę zrobić... No ale nie ma sprawiedliwości. Piękno umiera po cichu.
Poza tym, nie będę ukrywać, fizycznie Guy z 3 sezonu robi na mnie bardzo duże wrażenie. Jest tak inny od poprzednich, i w ogóle od innych Ryśkowych postaci, te rozwiane, długie, falujące włosy... No dla mnie ideał.
Masz rację Kate, Guy jest bardzo złożoną postacią, w dodatku każdy sezon RH odsłania coś innego z tej złożoności. A w przytoczonej przeze mnie scenie lubię budzący się w nim niesmak który zaczyna odczuwać w stosunku do Sheriffa. Wreszcie widać, że jest w nim siła i to taka, która nie potrzebuje „czystego serca” Marian.
UsuńA śmierć sir Guy’a no cóż, mnie też łzy ciekły po policzku. I masz rację pocieszające jest to, że w tej chwili był wolny i ze świadomością, że zrobił coś dobrego w swoim życiu. I późniejsze ujęcie jak wszyscy przechodzili obok leżącego Guy’a naprawdę dość przykry widok.
O, to powinnaś rozumieć dlaczego lubię, kiedy Thorin umiera. Już nie mogę się doczekać tej sceny w filmie ;)
OdpowiedzUsuńHmmm ja też jestem mocno ciekawa jak RA interpretował tą scenę, chociaż wiem, że ciężko będzie mi na to patrzeć. ech...
UsuńWitam, cieszę się,że powróciłyśmy do piątków z Guyem. Mnie także bardzo wzrusza scena śmierci Guya. Cały sezon trzeci RH robi na mnie wrażenie. Szczególnie odcinek w którym pokazany jest młody Guy, również jest w nim przemiana- odzyskał ojca i w jednej chwili go stracił.
OdpowiedzUsuńChociaż zewnętrznie wolę Guya z drugiego sezonu. Jednak od strony psychologicznej to 3 bije 2.
http://www.youtube.com/watch?v=UMNMnQWhzx4
http://www.youtube.com/watch?v=qRVh4PlIsTw
Też lubię ten odcinek Jolu. Co więcej, podoba mi się, że mimo niechęci do Robina to Sir Guy pierwszy wyciąga do niego rękę aby wspólnie ratować brata.
UsuńI dziękuję za wszystkie linki :)
W tym klipie lepiej jest pokazana śmierć Guya i nie tylko:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=HUZsXPTVY3c
Bardzo lubię sceny z Meg w więzieniu. To w tym momencie Guy uświadomił sobie, że w nim jest jeszcze trochę dobra jeżeli już druga kobieta zobaczyła to w nim.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=_iybVRXJuPU
Jolu, piękne te filmiki. Masz rację, moment kiedy poznał Meg był chyba najbardziej przełomowym z przełomowych, w końcu dostrzegł co w nim tak naprawdę tkwi.
UsuńA co do jego lat młodości to było bardzo wzruszające, i może ja się nie znam, może jestem nieobiektywna albo nie zrozumiałam przesłania, ale ewidentnie Guy ma powód by nienawidzić Robina. Guy był mądrym, kochającym rodzinę chłopcem, rozsądnym, a Robin był takim dzieciakiem który po 1 - nade wszystko chciał się popisać, po 2 - był niesprawiedliwy w stosunku do Guya (nie zapomnę sceny kiedy biegł i krzyczał że "ten trędowaty, ojciec Guya, wrócił", aż mi się nóż w kieszeni otwiera), i po 3 - najbardziej cenił sobie ochronę swego własnego tyłka. I aż dziw, że z Robinka wyrósł taki porządny gość, a z wspaniałego, ale też doświadczonego już w młodości życiem Guya - czarny charakter. Myślę, że ich stosunki w dzieciństwie miały wpływ na to, kim stał się Gisborne.
Być może Robina też dosięgnęła przemiana walcząc na Ziemi Świętej.
UsuńNatomiast Guy był biedny, a jeszcze musiał opiekować się siostrą, dlatego musiał być bezwzględnym służąc u szeryfa, żeby zrobić jak to się dzisiaj mówi karierę.
Ciągła podległość bezwzględnemu szeryfowi zrobiła z niego takiego okrutnego człowieka.
W przemiany Robina nieszczególnie wierzę - jego uwielbienie dla króla było wręcz obsesyjne, a poczucie słuszności i obowiązku nierzadko zwichrowane. Pamiętacie, jak w I sezonie "odpuścił" uwięzioną Djag, by pastwić się nad przywiązanym do drzewa Guy'em?
UsuńTak Rebecco, Robin Hood był chyba najsłabszym ogniwem tego serialu. Niby bohater, a jednak... Szkoda słów. Przyjmijmy, że główną postacią był tam sir Gisborne.
UsuńJolu, dzięki. Tego drugego filmiku nie znałam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Guy'a bezgranicznie bez względu na sezon. Zrysiowalam sie właśnie przez Guy'a z domieszką Thorina. "Przewijanego" RH znam na pamięć.
Wiecie, jego nos jest w tych ujeciach powyżej tak cudnie orli, że szok...
A historia
Rebecco, szkoda, że scenarzyści nie pokusili się o dalsze losy Guya i Meg. Uwielbiam sceny z Meg są tak wzruszające i ten jego cudny orli nosek.
OdpowiedzUsuńTrochę smutny jest ten klip i ta smutna piękna piosenka w wykonaniu Anathema.
Tak mi się jakoś zrobiło smutno, myśląc o biednym Guyu. Znalazłam dzisiaj filmik -dla pokrzepienia serc i pięknych snów: http://www.youtube.com/watch?v=pWPnI9Dl3Cg
OdpowiedzUsuńWracając do naszego Guya, świetna scena jest jak modli się w kaplicy, widać, ze przeżywa wewnętrzne rozdarcie.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=UEWo0RMnfKw
i tłumaczenie
http://www.tekstowo.pl/piosenka,josh_groban,my_confession.html
Właśnie nie wiem, co "urwało" moje ostetnie zdanie :))
UsuńA historia wydarzeń z jego dzieciństwa wiele tłumaczy. Strasznie mi Guy'a szkoda.
I wiecie co, Robin się pocieszał błyskawiczniie - zadurzył sie zaraz w Izabeli, potem / równocześnie w Kate, non stop sie obcałowywał z którąś, a biedny Guy o chlebie i wodzie...
Jakieś nam takie rzewne te wspominki wychodza na Guy Day :))
Jolu, wzruszający ten filmik, piękny i taki smutny...
UsuńRebecco masz rację, na Robina szkoda słów, tak niby kochał swojego Mariana, a co chwilę z inną... I az mnie zniesmaczył.
Ale żeby zmienić nieco nastrój przypomnę jedną cudowną scenę, która jest jedną z moich ulubionych w całym serialu - a mianowicie kiedy w 7 odcinku 1 sezonu Guy, zabierając biednej dziewce ze wsi naszyjnik prosto z szyi, tak bardzo, bardzo, bardzo seksownie zdejmuje sobie zębami rękawiczkę (Boże gorąco mi) i kiedy mówi do tej dziewuszki tym swoim bardzo, bardzo, bardzo seksownym głosem "turn around"... Teraz to eksploduję bo ja mam chyba nieco inne wyobrażenia co do zwrotu "turn around" z jego ust, szczególnie że kilka sekund po tym możemy podziwiać cudownie kształtne pośladki sir Guya na schodach...
Rysiek bardzo seksownie zdejmuje rękawiczki zębami nie tylko w RH ale w Spooksie jest taka scena jak przyjeżdża na motorze w skórzanym uniformie.
UsuńOdezwała sie Kate i zaraz temperatura podskoczyła :)) od rzewności do gorącości.
UsuńMam dokładnie takie same skojarzenia z Guy'owym "turn around"!
Proszę, Rebecco, rozwiń swoją myśl! Tak chciałabym przeczytać, jak widzisz swoje sam na sam z Gisbornem mówiącym cicho i surowo "turn around"! Dzielmy się swoim szczęściem :)
UsuńNo dziewczyny, temperatura wzrasta:) Ale to w końcu Guy Day:)
UsuńRękawiczka zdejmowana zębami jest jak... widelec Mulligana. Wybaczcie, ja nawet w takim dniu jak dzisiaj nie mogę o nim nie myśleć.:)
I jeszcze to wymruczane "turn around"...oj, rozmarzyłam się...
Kate, nie starcza mi odwagi na rozwijanie tej myśli... odleciałabym już słysząc jego głos! może przytomnosci starczyłoby mi jeszcze na zarejestrowanie jak Guy ściąga swoją rękawiczkę - ale jak ściaga cokolwiek więcej, już pewnie nie...
UsuńEve, doskonale Cię rozumiem - wczorajsza kolacja z Mulliganem aktywowała moją niegrzeczną stronę - bezczelnie urwałam się dzisiaj z pracy dużo wcześniej, wybrałam się na zakupy i wróciłam do domu z 3 nowymi sukienkami (bardzo sexi). Wniosek zdroworozsądkowy? Zdecydowanie nie powinnam spotykać się z Johnem M., bo mnie wyleją z pracy i będę musiała sprzedać dom - tylko, że zdrowy rozsądek nie figuruje zbyt wysoko na mojej liście.
Usuń"Turn around" TYM głosem i z TYM spojrzeniem? Nic nie napiszę , bo to się nie nadaje do upublicznienia.
Oj, no jakiej odwagi... Wyobraź sobie po prostu, że Guy ściąga rękawiczkę, rozkazuje tym swoim władczym głosem to cudowne "turn around" i zbliża usta do szyi, szepcząc kolejne polecenia... Na przykład: "take off your dress", po czym ponownie mówi "turn around", a następnie "take off MY shirt". A później to już tylko "show me how much you love me. prove it to me NOW!". A na sam koniec "BEG!".
UsuńPrzepraszam, jeśli mnie poniosło, ale zrobiłam sobie drinka i mogę mieć ograniczoną poczytalność.
Ha! ja chlupnęlam kubek grzańca dla kurażu ...
Usuńi mam ochotę dowiedzieć sie co by właściwie wolał Guy - czy po raz kolejny utwierdzić się w przekonaniu, że "te Słowianki jakieś wybitnie uległe są" czy też, ku swemu zdziwieniu usłyszeć "No...."
Zosiu, ja zrobiłam coś jeszcze gorszego. Miałam dziś pracować w domu (bo od czasu do czasu mogę) i co robiłam...? Po wyprawieniu rodziny do szkoły i pracy, zjadłam niespieszne śniadanie z Mulliganem, które przedłużyło się do lunchu, który też nieco się przedłużył, a potem dzieci wróciły ze szkoły. Po co ja się pytam ? Nie mają kolegów? Nie trzeba powisieć na trzepaku i pogadać, albo powykręcać koziołki! :))
UsuńKate, matko jedyna, po takim wstępie, to ja już NIE mogę doczekać się Portera 25+
A mam takie głupie pytanie: odpowiedziałabyś Guyowi: "No"?
UsuńJa bym się chyba bała, choć z drugiej strony ciekawą perspektywą byłoby ujrzenie na własne oczy (i poczucie na własnej skórze przede wszystkim) jak by na to zaregaował. Bo w opcję "I am sorry my lady" trudno mi uwierzyć. Bardziej skłaniałabym się ku opcji "I don't care what you say. I told you: BEG!!!".
I nie powiem, żeby ta opcja była mniej interesująca :)
Ależ kochane moje, wydawanie pieniędzy na sexi sukienki jest jak najbardziej uzasadnione - w końcu kiedyś się przydadzą, prawda? Rysiek nie będzie nam wiecznie umykał i chował się przed nami!
UsuńA z rodziną też problem, czasami mogliby wyjechać sobie na jakieś krótkie wakacje, prawda, Eve? Dać w spokoju POPRACOWAĆ.
Eve, Kate, prawie spadłam z krzesła, dolałam sobie wina, zapaliłam jeszcze jedną świecę (w końcu przecież jesteśmy na randce) - Guy z tym swoim ściąganiem zębami rękawicy działa na nas bardziej niż Rita Hayworth na ówczesnych mężczyzn zdejmując czarną, długą rękawiczkę.
UsuńKate, złociutka, nie po to odpowiedziałabym "No", żeby usłyszeć "I am sorry my lady"!
UsuńTo chyba jasne jak slońce :))
Powiedziałabym "no" by uzmysłowić sobie jak to jest kiedy he doesn't care at all.
Właśnie po to mi ten grzaniec. Raz kozie śmierć!
Kate, obawiam się, że rodzina musiałaby wyjechać nadłuuugie wakacje, żeby umożliwić mi "należyte spełnianie obowiązków zawodowych". :)) Wszystkiemu jest oczywiście ten drań Mulligan. :)
UsuńNo patrzcie, ja o czystej wodzie, a ręce mi się znowu trzęsą. Chciałam napisać, że Mulligan jest winien. :))
UsuńOczywiście, zrozumiałyśmy, kto jest winien, droga Eve:))
UsuńWolne tempo mojej pracy ma jakoś dziwnie podobne źródło, wiesz?
I niejeden zdziwiłby się widząc, jak wypełniam dokumentację na ...youtube.
Drań Mulligan, drań Gisborne... Dlaczego ci najbardziej draniowaci są najbardziej pociagający!?
UsuńA wyobraźcie sobie Guya, który mści się za to jedno, krótkie słowo: "no". Chyba jeden grzaniec nie wystarczy, bo jak już wiemy - sir Gisborne potrafi się mścić, oj potrafi... Nie mówię już o podpaleniu domu, bo to już było, ale gdyby zechciał mi, tak dla przykładu, pomachać rozpalonym mieczem przed twarzą to mimo strachu chyba nie miałabym nic przeciwko...
Nawet blogger mi napisał "result" . Czy to oznacza, że rezultatem mojego wariactwa będą kichy w pracy?
UsuńJa niestety popełniłam poważny błąd wgrywając filmiki do telefonu. Teraz zawsze mam je przy sobie, a ponieważ poruszam się generalnie pieszo, to wkrótce stracę zęby wgapiając się maślanym wzrokiem w ekran.:)
UsuńRozpalonym mieczem? Jak mamy to rozumieć?
UsuńCzyżby dosłownie? Paliłby go najpierw np w ognisku przez parę godzin aby nim potem pomachać? Czy dałby w kuźni kowalowi do rozgrzania?
Bo mi to bardziej metaforyczne skojarzenie przychodzi do głowy...:)) w temacie Guy'owego miecza.
Jak ja się wtedy Rysiowi na tych imieninach pokażę? :D
UsuńNo i tak: obydwaj panowie postępują podle, ale my oczywiście wierzymy, że jesteśmy w stanie ich zbawić i znamy sposób jak to zrobić: metoda sprawdzalna od stuleci i ileż przyjemności, można powiedzieć "no", żeby się troszkę podroczyć i panów podkręcić.
UsuńSą jakieś imieniny Rysia? Chyba coś przeoczyłam! Kiedy?
UsuńBlogger mi kazał wpisać "critical" - jakżeby inaczej, stan mojej glowy musi być krytyczny, skoro zapomniałam o imieninach, na które sama nawet ułożyłam mu piosenkę!
UsuńGuy'owy napa...sorry rozpalony miecz mi zamacił w głowie.
Rebecca jak zwykle rozgryza wszelkie metafory na miejscu :)
UsuńTego metaforycznego miecza to bym się w ogóle nie bała, a że jednak lubię się czasami bać, to taki dosłowny miecz również mógłby Guy dla urozmaicenia rozpalić w ognisku (oczywiście po uprzednim przywiązaniu delikwentki do drzewa) i tylko po to, żeby dać porządną nauczkę, troszkę nim postraszyć. A potem... Możemy od dosłowności przejść do metafor, czemu nie? Zwroty akcji są jak najbardziej mile widziane.
Zosiu, a ta wiara w zbawienie za naszą sprawą to piękna rzecz: my czujemy się lepiej, chłopcy nadal są podli ale my nadal uważamy się za zbawczynie, bo kiedyś w końcu uda nam się ich zbawić. Podnosi to samoocenę, czyż nie?
Imieniny dopiero w kwietniu Rebecco, zdążysz się wyszykować.
UsuńZosiu, to chyba nadmiar tych samych bajek w dzieciństwie tak na nas działa.:) I dodatkowo potrzeba przeżycia szaleństwa od czasu do czasu. Choć ja bardzo lubię tą delikatniejszą część sir Guy'a ( ależ to zabrzmiało:):), to "BEG!" w jego wydaniu zaakceptowałabym radośnie i ochoczo;)
UsuńZostanę jednak przy metaforycznym mieczu i machajacym nim Guy'u.
UsuńLas jak najbardziej - można sie pogonić między drzewami na początek :)
TA cześć bywa istotnie bardzo delikatna, Eve!
UsuńJa myślę, że Guy byłby bardzo delikatnym i czułym kochankiem, namiętnym, z pasją, zachłannym i zaborczym a jednocześnie uległym - brakło tylko odpowiedniej kobiety - czyli którejś z nas, która nie zmarnowałaby takiego potencjału.
UsuńNo nie, blogger goni mnie do roboty! "Excel" mi napisał! Litości o północy w piątek???
UsuńRebecca nie odpuści, dopóki Guya nie dopadnie... między drzewami. Drzewa są bardzo przydatne - można się oprzeć.
UsuńAaaaaaaa! Kocham bloggera! "Richard", po raz pierwszy napisał mi "Richard"!
UsuńTak, Zosiu, to znak od bloggera, że go w końcu dopadnę. Wprawdzie nie wiem jeszcze gdzie, ale chwała Bogu, miała być mapka, to zaraz Wam zaznaczę :)) i przyjeżdżajcie. Będe go mocno trzymać, ba, zwiażę, go nawet jak Robin.
UsuńTak to właśnie widzę, " czuły i zachłanny". Obejmuje w pasie, przyciąga do siebie, patrzy w oczy wygłodniałym wzrokiem, który powoli przenosi na usta, przygryzając jednocześnie swoje, podnosi znowu wzrok, delikatnie dotyka twarzy, pochyla się i całuje... Ups, poniosło mnie.
UsuńRebecco, "Excel" w znaczeniu: uporządkuj w tabeli od czego by tu z Guyem zacząć. A potem możesz interpretować dalej: w czym tu się wyróżnić, wybić i inne przewyższać?
UsuńRebecco, uważaj, Richard bywa zazdrosny i blokuje stronę :)
UsuńZosiu jak to pięknie opisałaś... W zasadzie podobnie widzę Guya jeśli o to chodzi, jednak sądzę, że gdyby po raz kolejny nie udało mu się złapać Robin Hooda, miałby prawo do niepohamowanej wściekłości, którą gdzieś musiałby wyładować... Na kimś. No cóż, w końcu temperament to Guy ma ogromny (swoją drogą uwielbiam, kiedy krzyczy, zawsze cofam sobie dany moment z 10 razy i rozkoszuję się jego podniesionym tonem, dopiero oglądam dalej), i czasem musiałby się wyżyć... Ale, oczywiście, mądra kobieta (czyli każda z nas) tak by pokierowała Guyem, że po kilku minutach niepohamowanej wściekłości zastąpiłby to uczucie ogromną namiętnością. Zapewniając go oczywiście, że jest najwspanialszym, najcudowniejszym i najbardziej męskim mężczyzną w Nottingham, ba! W całej Anglii! A że Robin Hood to przy nim mała płotka i nie powinien się przejmować tym, że go po raz kolejny nie dopadł, bo przecież nic i tak nie zaszkodzi pozycji Guya i sile jego miecza, nieważne czy metaforycznego czy dosłownego...
UsuńBoże, gdyby ta durna Marian dała mu choć raz szansę, właśnie tak zrobiłby, jak piszesz, Eve, a ona miałaby ten skarb dla siebie.
UsuńZosiu, Ty też go pięknie opisałaś...
Eve, ponosi mnie tak nie zliczę ile razy dziennie - a koleżanka w pracy pyta, co w tych zmianach do ustawy takiego niezwykłego, że ja mam obłęd w oczach, albo co widzę za oknem, że się tak wpatruję - a ja patrzę na nią i nie wiem o co pyta, bo właśnie wyciąga mnie z łóżka Guya, spod dębu z Thorinem, z gdzieś tam w świecie z Porterem, z siana z Johnem S. itd., itd....
UsuńOto słowa księgowej. Święte słowa! Działania z Guy'em w tabeli!
UsuńZ Guy'em to z takich skór niedżwiedzich przed wielkim kamiennym kominkiem..... Cię wyciąga koleżanka. Tak w średniowieczu nieraz sypiano.
UsuńA blogerek jak zwykle trafny: choice - wszystko się zgadza: i wybór i chęć, i wyborowy i wybrany.
UsuńAle co innego, gdy ponosi Cię w głowie lub przed oczami (ja jestem przez to na permanentnym haju), a co innego gdy to werbalizujesz. :)
UsuńTak, Rebecco, a kominek musiał być wielki i skóry odpowiedni przygotowane, grube i miękkie, bo w tych zamkach to strasznie zimno było i przeciągi, więc trzeba było nieźle napalić.:)
UsuńAle, Eve, tam u Zosi księgowi są sami, jakże ona miałaby to werbalizować?
UsuńChyba, że Zosia nada na własny użytek Rysiowi ksywkę ministra finansów, i będzie się głośno rozwodzić w zachwycie nad jego trafnymi decyzjami ( a w głowie wizualizować zachwyty innego rodzaju)
Rebecco, Twoja wizja jest ROZKOSZNA, widzę Guya bez mundurka na tych skórach niedźwiedzich czekającego, z lekka zniecierpliwionego, wygłodniałego - a ja mówię: "beg".
UsuńRysiek by napalił, bez obaw... jeszcze wsród tych skór spociłabyś się z gorąca, Eve
UsuńNo własnie Eve, przeciągi i zimno - trzeba się dobrze poprzykrywać, opatulić - a Guy duży jest i idealnie się nadaje, lepszy niż poduszka elektryczna, a nie przepraszam - nie ta epoka (chociaż w tym serialu to nieistotne) - termofor.
UsuńAle klimacik... kominek grzeje, za oknami hula zamieć, a wśród skór ...hula Guy.
UsuńNiestety Rebecco, żadnego Harry'ego u mnie nie ma - a koleżanka absolutnie niekumata. Nie wiem jak żyłabym bez Was, gdybym nie mogła się podzielić tym co mi w głowie siedzi.
UsuńTaaaak, kominek może być, ale las i drzewa jakoś mi nie leżą :) Szyszki, patyki, robactwo...Zaraz przecież u sir Guy'a las liściasty, to nie będzie szyszek, ale takie drobne kamyczki. Cóż, przydałby się Thorinowy plaszcz :))
UsuńEve, z Guyem na Thorinowym płaszczu? I co jeszcze? Koszyk z owocami od Johna Thortona? Czy ryba z frytkami od Mulligana? Może pasek Portera do kompletu?
UsuńAle się pięknie rozmarzyłyście :)
UsuńMam coś dla Was na dobRAnoc:
1. moment "turn around" - http://i62.tinypic.com/n5jytz.jpg
2. rękawiczka - http://i61.tinypic.com/2yx2hwo.jpg
3. rękawiczka + spojrzenie z wyższością - http://i61.tinypic.com/20s9ki.jpg
Słodkich snów, dziś tylko Gisbornowych, co by chłopak samotny nie był w tę zimną, sobotnią noc!
Żyłabyś jeno Vatem, Pitem i Citem, ale co to byłoby za życie, miła Zosiu?
UsuńMSiostry, idę spać - z hulajacym Guyem w głowie może mi się i sny rozhulają, czego i Wam życzę.
Dobranoc!
A ja dzisiaj (wczoraj) czekając na dziecię w szkole oglądałam filmik Rebecci . Podeszła koleżanka, zaglądnęła przez ramię i jęknęła: "Jaki boski facet". Ale na zachwycie się skończyło.
UsuńBez Was, Siostry, byłoby mi naprawdę ciężko. Tym bardziej, że w moim otoczeniu przeważa testosteron, choć nie w takich zabójczych dawkach jak u Portera. :)
Śpijcie dobrze z kim chcecie - ja jeszcze nie wiem, ale zdaje mi się, że Porter na czele peletonu. Chociaż, Guy jakby go doganiał - a co tam, zapraszam obu.
UsuńZosiu, jak szaleć to szaleć. :)) To wszystko zgubny wpływ Mulligana. :))
UsuńPożegnam się już, bo będę musiała dziś odpokutować ciężką pracą dzień z Johnem M.
DobRAnoc, Siostry!
Zosiu, ja gruntownie przemyślała Twoją propozycję i z przykrością muszę odrzucić jej część Połączenie ryby, frytek, piwa i świeżych owoców może mieć zgubny wpływ na układ trawienny, a przecież przy sir Guy'u trzeba być w formie. Płaszcz Thorina jest niezbędny, bo Gisborn miał tylko taki sztywny, skórzany pożyczony od Clinta Eastwooda. (Pamiętaj o kamyczkach ). Natomiast dla paska Portera można z pewnością znaleźć jakieś praktyczne zastosowanie. :)
UsuńBardzo rozsądnie Eve - nie należy przesadzać. Aczkolwiek trzeba mieć otwarty umysł i się nie ograniczać do jednego z ulubieńców: wpierw Mulligan obniżył poziom mojego morale, potem wizja Thorina oblizującego widelec, Porter w mojej głowie jak zwykle na posterunku i wasze wariacje na temat rękawiczki, miecza i "turn around" Guya przyniosły owoce i sen miałam piękny - Guy potraktował swój złoty golfik jako żółtą koszulkę lidera i zdecydowanie wyszedł na prowadzenie, pozostali panowie się rozpierzchli, a Guy był właśnie taki jak go opisałam - we wszystkich detalach. Na powiedzenie "no" nie miałam szans. Może następnym razem.
UsuńZosiu, to życzę Ci następnego razu jak najszybciej. :)
UsuńMnie wspomnienie czynów bitewnych Spartakusa i jego towarzyszy przybrało rozkoszną i bezczelną twarz Johna M. w sznurowanych porteczkach Sir Guy'a. Płaszcz Thorina był zbędny, bo te bukowe liście takie mięciutkie...
Dzień na szczęście należy do boskiego sierżanta. To twardy facet i nawet JM wymięka..:)
Łeeeeee, ja sie tak nie bawię!
UsuńPół nocy spedziłam w toalecie, bo się czymś strułam. Do bani!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZdrowiej, bo jak my sobie tu poradzimy bez Twojego talentu odczytywania metafor! :))
UsuńOglądam N&S i MUSZĘ to powiedzieć: Ryś jest tu taaaki przystojny! Nos ma duży, nogi długie, głos donośny a spojrzenie ponure, czyli wszystko, jak trzeba.
UsuńJestem w połowie drugiego odcinka i napawam się myślą, że jeszcze trochę mi zostało :) :)
Rebecco, biedactwo - może podczas tego biegania z Guyem po lesie jakichś podejrzanych jagód się najadłaś?
UsuńU mnie Guy górą - druga noc z rzędu - chyba mój umysł (podświadomość) wszedł na jakiś wyższy poziom świadomości (podświadomości). Może powinnam Freuda poczytać.
UsuńMam nadzieję Rebecco, że już lepiej się czujesz.
Dzięki, miłe siostry, czuję sie lepiej w istocie, to był jakiś jednonocny epizod - chyba zbyt sumiennie trenowałam obżarstwo przed "tłustym czwartkiem".
UsuńAle nikt mi się nie śnił....
Rebecco, to zwykły nadmiar wrażeń. :) od pomysłu Zosi mogło zakręcić się nie tylko w głowie. :))
UsuńFiu, fiu Dziewczyny, widzę, że naprawdę było tu gorąco :D :D
UsuńWiecie co dziewczyny nie lubiłam Robina, masz rację Rebecco niby tak kochał Marion ,a tak szybko się pocieszył po jej śmierci , ciągle kogoś obcałowywał. A Guy był taki samotny i przez wszystkich poniżany, a ta jego okropna siostra, ciągle miała do niego pretensję. Szkoda, że nie znalazła się taka, co by go pocieszyła, akcja by przybrała innego Guyowego wymiaru.
OdpowiedzUsuńWpadam do kawiarenki z uśmiechem od ucha do ucha, pobudzona jak nastolatka przed pierwszą randką a Wy Kochane prawie jak na stypie. Wiem, wiem, też mam ten odruch: biedny Guy, ale pamiętajcie, że miał wybór. Owszem, dzieciństwo miał do bani (delikatnie mówiąc), ale sprzedał siostrę i wysługiwał się nikczemnemu szeryfowi i zabijał bez mrugnięcia okiem - czy z domu wyniósł tylko złe wzorce? No, błagam - nie róbcie z niego ofiary, bo się Guy w grobie przewraca. Nie zrozumcie mnie źle, wiecie, że szczerze go kocham (jak wszystkie postacie Ryśkowe) i bardzo bym chciała, żeby był szczęśliwy i serce mi pęka (i nóż w kieszeni się otwiera) gdy widzę jak ta durna Marion go traktuje, ale Guy nie potrzebuje litości - był jaki był, dokonywał wyborów, życie obeszło się z nim paskudnie, on też aniołem nie był - ale odnalazł się, odzyskał spokój i wreszcie był wolny od swoich demonów. Oczywiście ja też wolałabym, żeby (brzydko mówiąc) olał Marion i odnalazł szczęście w ramionach Meg, ale cóż... Problem polega na tym, że Ryś zbudował świetną dramatyczną rolę w durnej fabule, z durnymi dialogami i średnio utalentowaną obsadą. Ot, co! Więc cieszmy się Guyem i nie rozrywajmy szat, bo nas Rysiek wyśmieje.
OdpowiedzUsuńJuż koniec stypy, Zosiu, Kate wspomniała pośladki Guy'a;))))))))))
UsuńDokładnie, kończymy opłakiwanie i zaczynamy zabawę :)
UsuńMMMMM. Painfully good.
OdpowiedzUsuńOh yes indeed.
Usuń