… Percy Courtenay grany przez Richarda Armitage’a w filmie „Miss Marie Lloyd: Queen of the Music Hall”.
Richard Armitage jako Percy Courtenay. Zdjęcie promocyjne. Źródło" Armitage-online |
Dla tych, którzy nie znają tego filmu powiem, że jest to
biograficzny film o Marie Lloyd (w filmie granej przez Jessie Wallace), piosenkarce
i komediantce żyjącej na przełomie 19 i 20 wieku. A mój nasz ulubiony aktor
grał tam męża owej aktorki. Więcej o samym Percym Courtnenay’u możecie
przeczytać tutaj.
Miłego tygodnia Wszystkim!
Post zawiera moje screeny z filmu.
Widzę Aniu, że postanowiłaś przypomnieć niektóre być może zapomniane RApostacie -najpierw Monet, teraz Percy (cóż za okropne imię ;P) ;-)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie znalazłam niczego, co by mnie w tej postaci zafascynowało, zaciekawiło albo cokolwiek innego, więc być może dzisiejszy post to odmieni ;)). Ale wiem na pewno, że niekoniecznie fascynuje mnie fryzura Percy'ego ;p
No wiesz Jeannette, nie mogę ciągle umieszczać tu pana Thorntona, bo jeszcze ktoś pomyśli, że mam zbyt dużą depresję. ;-) A poza tym 3 lata bloga do czegoś zobowiązują, i może przez to ktoś zerknie na ten Ryśkowy film.
UsuńA samą postać dość trudno lubić od początku do końca, ale to świadczy o tym że jest dobrze zagrana. A fryzura Percy’ego, no cóż o wiele lepiej wygląda w cylindrze. ;-)
Ja się bardzo cieszę, że niekiedy przypominasz mi o postaciach, o których istnieniu zdarza mi się zapomnieć ;-))
UsuńBo wiesz, moje zRYSIOwanie zobowiązuje :-)
UsuńNo pewnie ;)
UsuńAniu, już dawno nie uśmiechnęłam się na widok jakiegokolwiek postu tak bardzo, jak dziś! :)))
OdpowiedzUsuńKłaniam Ci się nisko za Percy'ego. Postać genialnie zrobiona, w pewnym sensie tragiczna, i jeśli mam oceniać - nie uważam, by był bardziej winny sytuacji małżeńskiej niż jego cudownie uzdolniona żona. Ich sprawa jest bardzo złożona, a Miss Marie powinna chyba zjeść Snickersa, jak to doradza pewna reklama... :)
Ale do rzeczy: jestem zauroczona Rysiem jako Percym. Ten loczek na czole totalnie mnie powala! A sceny z paniami lekkich obyczajów... nie powinnam tego mówić, ale są wspaniałe :) Percy sprawia wrażenie, jakby urodził się w tym środowisku :)
Cieszę się Kate, że podoba Ci się dzisiejszy post.:-)
UsuńZgadzam się z Tobą, że wina rozpadu ich małżeństwa leży po obu stronach. A panna Marie swoim artyzmem, że tak to ujmę, troszkę wyprzedzała swoje czasy za czym zapewne nie mógł nadążyć Percy.
A ten powalający loczek to tak w sensie pozytywnym czy negatywnym? Bo mnie mocno śmieszy;-)( sorry RA) I masz rację Percy w otoczeniu pań lekkich obyczajów idealnie tam pasuje. :-)
Z winą to jest tak, że przeważnie leży po środku ;). Zwłaszcza, jeśli chodzi o rozpad związku.
UsuńAniu, mnie również ten loczek bardzo bawi ;))
Wiem, że tak jest.
UsuńNo to jest nas dwie, które uważamy że loczek jest śmieszny;-)
Pozwólcie, że nie dołączę do przeciwniczek loczka.:) Jest idealnym dopełnieniem postaci.:)
UsuńAleż oczywiście, że loczek jak najbardziej pozytywnie! Tak mi się drań podoba, że to aż niemożliwe :) Ten loczek to taka kwintesencja jego osobowości takiego trochę lowelasa (nie lubię tego słowa, ale tu mi pasowało), uroczego, czarującego drania, gentlemana - wszystko, czym jest Percy, zawiera się w tymże loczku. No, może oprócz nadmiaru agresji, ale to wypieram z pamięci :)
UsuńNo jakoś będziemy musiały to przełknąć ;-)
UsuńMoże i jest idealnym dopełnieniem postaci, ale jest to megazabawne dopełnienie ;D
To prawda loczek pasuje do Percy’ego ale nie zmienia to faktu, że wywołuje mój uśmiech ( może po części dlatego, że wówczas bardziej widzę Rysia niż postać).
UsuńKamień z serca mi spadł, Jeannette.:))
UsuńMnie bardziej śmieszą wąsy.:)
Tak, to też ;))
UsuńI to są naprawdę RAgeny, Aniu, bo wczoraj oglądałam "Miss Marie Lloyd".:) Percy jest bezczelny, wybuchowy, nieprzyjemny i jego zachowanie bywa absolutnie nie do przyjęcia. Ale ma w sobie niebezpieczny urok dandysa i podrywacza, świadomego siły swoich uśmiechów i spojrzeń.
OdpowiedzUsuńTaaak ... jest żywym zaprzeczeniem swojego imiennika - Percivala, rycerza bez skazy.:)
Serio oglądałaś wczoraj „Miss Marie…”? Tak, zachowanie Percy’ego było nie do przyjęcia, ale w tym filmie były też piękne sceny. Uwielbiam scenę w której Percy się oświadcza…
UsuńBo to jedna z najlepszych scen.:) Mam słabość do filmowych czarujących drani, a Percy idealnie pasuje do tej kategorii.
UsuńRacja, że to jedna z lepszych scena, ale takich ciekawych scen jets więcej :-) Faktycznie Percy to czarujący drań, jak mówisz, ale nie żebym go tłumaczyła, ale też nie miał łatwo. Żyć w cieniu takiej ambitnej gwiazdy nie mogło być w tamtych czasach łatwe
UsuńI tu muszę zgodzić się i z Tobą i z Kate. Percy święty nie jest. Łajdaczy się za pieniądze żony, którą wypromował. Ale ona też ma swój udział w tym, że ich małżeństwo rozpadło się. Wybrała karierę (tak, wiem, to bardzo niepoprawne politycznie stwierdzenie w obecnych czasach, ale nie zapominajmy, że mówimy o przełomie wieków), własną popularność i potrafiła go publicznie poniżać.Tak jak napisałaś - to nie te czasy, by mężczyzna bez mrugnięcia okiem zgodził się żyć w cieniu sławnej żony.:)
UsuńLubię jeszcze scenę z samego początku, gdy Percy zaprasza Marię "na drinka" i wręcza jej różę.:)
Tak, Percy z różą był słodki. Ale kiedy wymyśla jej pseudonim artystyczny też jest fajny i to jego ( no może bardziej Ryśkowe ;-)) spojrzenie…
UsuńEve, ja jeszcze dodam od siebie, że niezależnie od epoki, jeśli z kimś się jest i przysięga mu miłość, wierność i tak dalej, to się tą osobę kocha i SZANUJE. Czy Marie w blasku reflektorów potrafiła zdobyć się na minimum szacunku do męża...? No właśnie. Dziwić się więc, że i on zapomniał, co to słowo oznacza, i stracił szacunek i do niej, i niejako do samego siebie, trwoniąc majątek na wiadomo co?
UsuńSpojrzenie Percy'ego kojarzy mi się w pierwszym rzędzie ze spojrzeniami innego drania. Ale nie o nim dziś rozmawiamy.:)
UsuńNie dziwię się, bo to spojrzenie jest równie powalające jak tego innego drania.
UsuńAle to działa w dwie strony - on również powinien ją szanować, bo również przysięgał.
UsuńKate, bo oni oboje pogubili się. Percy pasował do swoich czasów. Marie nie do końca. Każde z nich inaczej pojmowało wspólne życie i nie umiało zrezygnować z własnych zachcianek. Ale to wszystko nie zmienia faktu, że nie potrafię powiedzieć, że Percy to skończony drań. Nie, to uroczy drań.:)
UsuńEve, to jasne że oboje się pogubili, szkoda tylko że oboje byli skończonymi egoistami.
UsuńNo dobra, Percy trochę mniej, bo go uwielbiam i daleko mi do obiektywizmu :)
I to jest ... właściwy punk widzenia.:) Nie oszukujmy się. Nasz szczególny sposób pojmowania obiektywizmu bardzo przydaje się przy rozmaitych RApostaciach.:)
UsuńTak, zdecydowanie to „wina” Rysia ;-)
UsuńOczywiście.:) Jak zawsze.:) Bo to Jego "wina", że tworzył taką postać.:)
UsuńOczywiście, i miesza mam tym w głowie ;-)
UsuńAle z jakim wyczuciem to robi.:) Przymykamy oko na wyskoki Percy'ego i jego skłonność do agresji a szukamy (dla równowagi:) wad Marie.:)
UsuńBo jak mówiłyśmy wyżej wina leży po obu stronach. Ale coś w tym jest, że ta Rysia zasada szukania dobra w złych postaciach i na odwrót ma wpływ na to jak odbieramy jego postacie.
UsuńJa już się pożegnam. Dzięki za pogaduchy :-) DobRAnoc!
UsuńI dlatego RA postacie nie są jednowymiarowe. Taaak ... to bardzo "odkrywcza" myśl.:) Późna pora jednak sporo tłumaczy.:) Też dziękuję.:) Słodkich RAsnów.
UsuńAniu, a widziałaś ten filmik? :) https://www.youtube.com/watch?v=gP3wsEimCy0
OdpowiedzUsuńPercy rzeczywiście do najsympatyczniejszych postaci nie należy, ale muszę przyznać, że w niektórych momentach był baaaaaaardzo uwodzicielski. W końcu to nasz Ryś. ;) No i mam ogromną słabość do strojów z epoki, nawet ta fryzura ma jak dla mnie swój urok. :D
Dzięki za przypomnienie tego filmu Lady Lukrecjo :-) Masz rację, Percy potrafi być uwodzicielski ( szczególnie widać to w tym filmiku :-)). A jeśli chodzi o strój to Rysiowi baaardzo pasują te z tej epoki.
Usuń