środa, 15 kwietnia 2015

"Czarny anioł", fanfik autorstwa Kate. Część ósma.

Richard Armitage jako sir Guy of Gisborne
Richard Armitage jako sir Guy w serialu BBC "Robin Hood".
Screen Kate.

Notka: Autorem tego opowiadania jest Kate, która publikuje swoje opowieści na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść, "Czarny anioł" zainspirowana jest postacią Sir Guy'a Gisborne granego przez Richarda Armitage'a w serialu BBC "Robin Hood" i nie ma na celu naruszenia praw autorskich.


***
Poprzednia, siódma część tutaj

Gisborne stał wyprostowany na schodach dziedzińcu zamku, patrząc przed siebie wyniośle. Tłum nic nie wartych wieśniaków wpatrywał się w niego z zaciekawieniem, byli zaintrygowani, kogóż tym razem kazał stracić najważniejszy rycerz Nottingham. Popołudniowe słońce mocno grzało, duchota tego dnia była wręcz nie do zniesienia, oni jednak stali uparcie, czekając na to, co się wydarzy. Wszyscy lubili publiczne egzekucje, przynajmniej coś działo się wtedy w ich szarym, nudnym życiu, Guy jednak nie był szczęśliwy z tego powodu; do tej egzekucji doprowadziło cierpienie jego kobiety, a to bolało bardziej, niż cokolwiek. Patrzenie na poranione i posiniaczone ciało Anastazji było dla niego trudniejsze niż zniesienie własnej urażonej dumy. Ktoś ośmielił się podnieść rękę na jego własność, na coś, co należało tylko do niego – takiej zniewagi nie wybaczał, dla niego było to równoznaczne z tym, jakby ktoś jemu zrobił krzywdę. Kiedy patrzył, jak żołnierze wprowadzają zapłakaną Mary, uśmiechnął się pod nosem. Tak, nareszcie pokaże wszystkim, że z nim, wielkim sir Guy’em, się nie zadziera! Zaprowadzono ją pod stryczek, a kat właśnie zamierzał założyć dziewczęciu kaptur na głowę.
- Nie! – krzyknął donośnie Guy – Na przestrogę dla wszystkich, którzy ośmielą się wystąpić przeciwko mnie. Chcę patrzeć, jak umiera. Nie zasłaniać twarzy!

Jęk przerażenia rozległ się po całym dziedzińcu. Gisborne był niebywale okrutny, nie było nikogo, kto by choć trochę się go nie bał. Mary w duchu błagała Boga o życie, choć nie miała już żadnej nadziei, kiedy czuła, jak stryczek otula powoli jej szyję. Widziała naprzeciw ironiczny wyraz twarzy Gisborne’a i żałowała każdej chwili swojego życia. Jak mogła być tak głupia…
- Skończcie z nią – warknął Guy, poprawiając rękawice.
W tym momencie za Guy’em pojawiła się Anastazja. Przerażona tym, co widzi, podbiegła do niego bez zastanowienia.
- Mój panie!
- Anastazja! – syknął cicho – Czego chcesz!?
- Błagam, zaklinam cię, nie rób tego!
- Widziałaś, co ci zrobiła? Robiąc to tobie, podniosła rękę na mnie, rozumiesz?
- Guy, nie rób tego – w oczach Rusinki zalśniły łzy – Zrób cokolwiek, wyrzuć ją, wtrąć do lochu, ale nie zabijaj…
- Anastazja, odejdź stąd!
- Panie – krzyknął kat, widząc że Gisborne nie patrzy w stronę egzekucji, a czekał na jego ostateczny znak.
- Guy, nie jesteś taki – szepnęła Anastazja – Nie potrzebujesz tego, ja tym bardziej. Nie plam sobie dłoni krwią… Mary nie jest tego warta!
- Wynoś się stąd! – krzyknął zduszonym głosem.
- Proszę… Niczego innego nie chcę.
Spojrzał na nią, zdziwiony.
- To znaczy, że… wolisz, by ta podła zdzira żyła, niż żebym ja z tobą…
Zwiesiła głowę, nie mogąc wypowiedzieć tych słów, bo było to zbyt trudne. Tak, wolała zachować życie Mary niż być z Guy’em. Nie mógł tego zrozumieć, ale… zaintrygowała go jeszcze mocniej. Sam nigdy by o tym nawet nie pomyślał, był przyzwyczajony i nauczony innego życia: oko za oko, ząb za ząb. Śmierć i jej zadawanie nie była dla niego niczym wyjątkowym, ale widział, jak mocno przeżywa to Anastazja. Jak dobrym człowiekiem musiała być, by stawiać mu się w tej sprawie? Jak jasną duszę miała, że wolała zachować przy życiu swojego największego wroga kosztem odsunięcia się od Guy’a? Patrzył na nią i docierało do niego powoli, że ta kobieta ma mu do zaoferowania znacznie więcej, niż mu się wydawało. A co, jeśli to ona jest jego światełkiem w tunelu…?
- Wynoś się – wycedził przez zęby.
- Panie…
Ze złością machnął ręką; strażnicy już podbiegli, by ją od niego odciągnąć, a on właśnie zamierzał powiedzieć katowi, że…
- Co to za cyrki, Gisborne? Wesele jakie czy zlot najwierniejszych wieśniaków? – usłyszał nagle głos szeryfa; zacisnął pięści i spojrzał w jego stronę. Właśnie nadchodził z kierunku bramy.
- Mój panie…
- Co ta tłuszcza robi bez MOJEGO zaproszenia na MOIM dziedzińcu? Już, rozejść się!
- Trwa egzekucja – warknął rycerz; kat zrobił krok w tył, odsuwając się od przerażonej Mary.
Vasey spojrzał w jej stronę z zaciekawieniem.
- Mary umiera? – uśmiechnął się szeroko – I JA nie zostałem zaproszony? Och, Gisborne, zawiodłeś mnie. Na swój ślub też mnie nie zaprosisz?
- Nic podobnego, ja…
- Chłopcze – zawołał słodkim głosem do kata – Zostaw to dziewczę w spokoju. Żadnej egzekucji NIE BĘDZIE!!! – wydarł się wściekle, patrząc na Guy’a z obłędem w oczach.
- Ale…
- Nie będziesz wyrzynał mi moich kochanek jedna po drugiej, tępy czarnuchu! Mary, do mojej komnaty, przestań się mazać, głupia bekso! – krzyknął do niej, po czym zwrócił się do Guy’a – A z tobą, podły intrygancie, porozmawiam jutro. Nie chcę cię tu widzieć, wynocha z zamku!!!
- Ależ panie, właśnie chciałem odwołać egzekucję… Chciałem ją nastraszyć…
- Od straszenia, Gisborne, to jestem tu JA. Zbyt często mylisz mnie z sobą. Uważaj, bo przekraczanie kompetencji czasem powoduje bolesny upadek… Na samo ostrze noża.
Szeryf odwrócił się, wściekły, i z impetem wkroczył do zamku. Upokorzony Guy wsiadł na konia i czym prędzej opuścił Nottingham. Jak ten podły, łysy staruch mógł tak poniżyć go przed poddanymi? Przed Mary? Co prawda sam chciał ją ułaskawić, chciał zrobić to dla Anastazji, ale…
- Zabiję cię kiedyś, przeklęty psie – warknął sam do siebie, mknąc w stronę Locksley – Wykrwawisz się w moich ramionach!
Złorzecząc w myślach Vasey’owi, pędził przed siebie. Co prawda szeryf lubił go upokarzać, ale na Boga, nigdy nie robił tego na oczach prostaków i żołnierzy! Jak mógł! Guy zawsze był mu wierny, robił, co mu kazał, nigdy się nie sprzeciwiał, a ten obślizgły gad poniżył go z powodu zwykłej niewolnicy, która podle pobiła JEGO kobietę! Złośliwie pomyślał, że chciałby, aby Mary powtórzyła swój czyn na szeryfie, wtedy zobaczyłby kogo tak bardzo faworyzuje…
W końcu zatrzymał się w Locksley. To tu niegdyś mieszkał Robin Hood, ale jego majątek został mu odebrany i formalnie należał do Gisborne’a. Guy jednak nie mieszkał tu – szeryf uznał, że lepiej, gdy będzie zawsze pod ręką, na zamku w Nottingham. Rycerz nie śmiał się sprzeciwić, choć niejednokrotnie miał serdecznie dość szeryfa i pragnął tylko znaleźć się jak najdalej od niego. Teraz w końcu miał szansę – był u siebie… Wszedł do dworku. Dawno już go tam nie było… W ogóle nikogo dawno nie było, wszystko pokrywała warstewka kurzu. Zdenerwował się, w końcu nie po to miał służbę i kazał jej odwiedzać dwór w Locksley co tydzień, żeby nie wykonywała jego poleceń! Na pewno porozmawia o tym z Joan, ale teraz… Usiadł w fotelu i zatonął w chaosie własnych myśli.
***
Anastazja nie miała pojęcia, co się dzieje. Ostatnią rzeczą, jaką widziała i słyszała na dziedzińcu, było wejście szeryfa. Strażnik wciągnął ją siłą do zamku i kompletnie nie wiedziała, jak dalej potoczyła się egzekucja Mary. Najbardziej przeraziła ją jedna myśl: bardziej bała się o to, jak zareaguje wobec Guy’a szeryf na widok Mary ze sznurem wokół szyi, niż o to, że Mary istotnie umrze. Bała się, że Guy może słono zapłacić za samowolne ogłoszenie egzekucji kochanki szeryfa. Czym prędzej chciała sprawdzić, czy jest cały, pobiegła więc do jego komnaty, jednak nie zastała go tam; wychodząc jednak zauważyła z oddali Mary podążającą do komnaty szeryfa, a po chwili – samego Vasey’a. Skłoniła się nisko na jego widok.
- Daleko nie zajedziesz, służąc temu baranowi – syknął jadowicie – Ostrzegałem cię.
- Mój panie, co się stało? Gdzie jest sir Guy?
- Diabli wiedzą, gdzie jest. Na pewno się tu dziś nie pojawi. Nie po tym, jak próbował powiesić moją Mary… Swoją drogą, złotko, wiesz, dlaczego chciał to zrobić?
- Panie, sir Guy zrobił to… dla mnie – szepnęła niepewnie – Mary… Mary pobiła mnie dotkliwie z zazdrości, a on zdenerwował się… To moja wina.
- Co ty mówisz? – Vasey z zainteresowaniem obserwował Anastazję – Jak udowodnisz mi, że jesteś pobita przez Mary?
Dziewczę zaczerwieniło się na samą myśl, ale to mogła być jedyna szansa, by w jakiś sposób ochronić Guy’a! Uniosła więc suknię, ukazując siniaki i zadrapania na swoim udzie.
- To nie wszystko, wyżej też jestem poraniona – powiedziała cicho – Zrobiła to przedwczoraj, gdy rankiem wychodziłam z komnaty sir Guy’a, a ona z twojej, panie. Groziła mi, że sir Guy jeszcze będzie jej i…
- Dość!!! – Vasey chwycił Anastazję za gardło i przycisnął do ściany – Jeszcze jedno słowo o Mary, a ty zawiśniesz. I też nie będę pytał Gisborne’a o zdanie!!!
Pchnął ją i udał się do swej komnaty, wściekły jak mało kiedy. Kiedy wszedł do środka, Mary poderwała się z łoża, na którym siedziała.
- O panie, mój zbawco! – krzyknęła teatralnie – Niegodnam całować twych stóp i…
Urwała, bo Vasey wymierzył jej siarczysty policzek, patrząc na nią ze złością.
- To prawda? – warknął – Pobiłaś tę ruską ladacznicę!?
- Panie…
- Odpowiadaj!!!
- Panie, obrażała cię – skłamała naprędce Mary, roniąc łzy i trzymając się za policzek – Oskarżała o różne niecne rzeczy, nie wytrzymałam, musiałam coś zrobić, bo…
- Zamknij się! – Vasey ponownie uderzył służącą – Nie ma w tobie za grosz rozumu, w przeciwieństwie do niej! Myślisz, że nie wiem, że wolałabyś chędożyć się z Gisbornem? Ale on cię nie tknie, bo jesteś głupia jak but! Ja przygarnąłem cię z litości, bo po prostu byłaś lepsza niż Francuzka. Oprócz tego nie ma w tobie NIC! W głowie pustka aż wiatr hula!
- Wasza wysokość, nie karz mnie takimi słowami…
- Sam wolałbym poużywać sobie Anastazji, a wiesz, dlaczego? Bo ona MYŚLI! A ty? Pobiłaś ją, bo chciałaś wrócić do alkowy Gisborne’a!
- Nigdy, panie…
- Teraz nie wrócisz już do ŻADNEJ! – wrzasnął jak opętany – Wynocha z mojego zamku, już!!!
Zanosząc się histerycznym płaczem, Mary uciekła z komnaty Vasey’a, a ten krążył po niej niewyobrażalnie wściekły. Co robić? Miał w głowie dwie myśli: pierwszą było odnalezienie Gisborne’a i uduszenie go, a drugą – zaciągnięcie Anastazji do swej komnaty. Tak, zdecydowanie ta druga opcja była niesamowicie kusząca… Zabawiałby się nią całą noc, a rankiem kazał straży wydobyć Guy’a choćby spod ziemi i przyprowadzić go, by na własne oczy zobaczył swoją kochankę w łożu szeryfa.
- Oj tak ptaszku – uśmiechnął się sam do siebie – Zobaczymy, jaką zrobisz minę, gdy twoja święta Rusinka będzie MOJA… Straż! – krzyknął, a kiedy żołnierz pojawił się w komnacie, rozsiadł się wygodnie w fotelu – Sprowadź mi tu natychmiast Anastazję. Już!!!
Dziewczyna tymczasem szukała Joan. Była przerażona tym, co się wokół niej dzieje, i ponad wszystko pragnęła być blisko Guy’a, który dawał jej ogromne poczucie bezpieczeństwa. Czuła też, że i ona jest mu teraz potrzebna. Ale gdzie go szukać…?
- Joan! – krzyknęła, widząc nagle zarządczynię.
- Nastya? Co się dzieje? – kobieta zatrzymała się z zaciekawieniem.
- Błagam, powiedz mi, gdzie może być sir Guy. Boję się, przed chwilą widziałam się z szeryfem, powiedziałam mu dlaczego Mary miała zawisnąć, ale wściekł się… Nie chcę tu być.
- Dziecko, uspokój się. Vasey nic ci nie zrobi…
- Zagroził, że jeśli powiem choć słowo o Mary, to ja zawisnę. Nie wiem, co mu przyjdzie do głowy, Joan, proszę, pomóż mi! Chcę tylko odnaleźć sir Guy’a, nic poza tym.
Zarządczyni wpatrywała się w nią z zainteresowaniem. Ta dziewka naprawdę zakochała się w Gisbornie i traktowała go jak swoje wybawienie, jak azyl! A uprzedzała ją, by się nie zakochiwała… Nie mogła jednak odmówić jej pomocy, w końcu Guy też okazywał, jak mocno zależy mu na tej niepozornej Rusince. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby przez zaniechanie Joan coś stało się Anastazji…
- Myślę, że mógł pojechać do swego dworku w Locksley – odparła w końcu – Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
- W Locksley? Nie wiedziałam, że ma tam posiadłość…
- Dostał ją kiedyś… po Robin Hoodzie. Nieważne. Szukaj go tam, a jeśli nie znajdziesz, zostań tam na noc. Jeżeli Gisborne pojawi się na zamku, poinformuję go, gdzie jesteś. Lepiej, żebyś zniknęła, najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo…
- Nie wiem, jak ci dziękować, pani – Rusinka klękła i ucałowała dłoń Joan – Jestem ci wdzięczna za wszystko…
- Wstań, nie wygłupiaj się! – syknęła – Robię to z obawy o swoje życie i swoje stanowisko. Jeśli coś ci się stanie, Gisborne zemści się na mnie. No już, uciekaj stąd!
Anastazja bez namysłu wybiegła z zamku i skierowała się w stronę Locksley. Joan tymczasem usiadła przy stole w kuchni i ciężko westchnęła. Co ma zrobić z Rusinką, która zakochała się w Gisbornie, który, jak powszechnie wiadomo, żywi uczucia do lady Marian? Choć musiała przyznać, że niespotykane było to, iż mimo zażyłości z panną z Knighton, Guy naprawdę dba o Anastazję, faworyzuje ją i spędza z nią CAŁE noce! Joan w całym swoim życiu nie widziała jeszcze nałożnicy, która spędziłaby tyle czasu w jego komnacie. Co tak naprawdę łączyło go z niewolnicą z Rusi?
- Gdzie ruska służąca? – do kuchni wparował jeden z bezmyślnych strażników, których Joan wybitnie nie lubiła.
- Nie ma! – odparła opryskliwie – Co ci do tego?
- Szeryf ją wzywa, ma natychmiast stawić się u niego!
- Przekaż więc mu, że opuściła zamek. Poszła na targ, nie wiem, kiedy wróci.
Strażnik odwrócił się na pięcie i czym prędzej odmaszerował z powrotem do komnaty szeryfa, który czekał już z niecierpliwością. Kiedy usłyszał, co kazała mu przekazać Joan, pokiwał tylko głową, dając żołnierzowi znak, że ma odejść.
- A więc to tak, moja ruska piękności – mruknął, przeglądając się w zwierciadle – Poszłaś na targ, z którego na pewno uciekłaś szukać Gisborne’a… Oj, moje kwiatuszki, chciałbym zobaczyć wasze miny, kiedy powiem wam, że oboje zawiśniecie, trzymając się za ręce!
Śmiejąc się w głos, zszedł na dół, by poszukać sobie innej nałożnicy na tę noc, a w głowie układał sobie scenariusz spotkania z Guy’em i jego kochanką. Nie odpuści im tak łatwo…
***
Guy dorzucał drewna do kominka, wspominając poranną egzekucję, która nie doszła do skutku. Był wściekły na Mary, ale czy to naprawdę był powód, by skazywać ją na śmierć? Boże, dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiał? Powinna zawisnąć i koniec! Gdyby nie Anastazja… Co w niej było takiego, że dla niej gotów był zrezygnować z uśmiercenia kogoś, kto go zranił? I dlaczego tak bardzo zależało jej na uniewinnieniu Mary? Była skłonna poświęcić wszystko, żeby ta żmija nie zginęła… Może miała rację? Ale dlaczego tak łatwo udawało jej się wywołać u niego wyrzuty sumienia i jakiekolwiek ludzkie odruchy? Przecież to nienormalne! Nigdy nie uginał się pod niczyimi namowami, a teraz… Anastazja samą swoją obecnością sprawiała, że był inny. Tylko przy niej, ale to było wystarczająco dużo.
Patrzył w płomienie ognia tańczące w kominku. Siedząc na podłodze, oparł się plecami o fotel i zatonął w myślach. Marian… Jego piękna ukochana. Dlaczego musiał na nią czekać? Czy to wszystko naprawdę nie mogło być prostsze? Przecież mógł z nią być już od dawna, kochać ją, uszczęśliwiać… Nie znajdzie nigdzie nikogo, kto kochałby ją tak mocno jak on! Dlaczego nie chciała tego dostrzec? Starał się dla niej, ale może niewystarczająco mocno. Może potrzebował jeszcze więcej Anastazji, by zmienić się dla Marian… Może tą drogą powinien uparcie kroczyć? Tak, zdecydowanie tak. Był przekonany, że dzięki Rusince zmieni coś w sobie, co w końcu pokocha Marian. Nie mógł też zaprzeczyć, że bliska znajomość z niewolnicą była dla niego niezwykle przyjemna i wyjątkowa…
- Kogo niesie o tej porze? – syknął, słysząc ciche pukanie do drzwi; wstał i podszedł do nich – Kto tam?
- To ja, panie…
Otworzył i oniemiał. Anastazja… Jak go odnalazła? Skąd wiedziała?
- Co tu robisz? – warknął, wciągając ją za ramię do środka – Kto cię tu przysłał?
- Nikt, panie – odparła – Chciałam być z tobą. Tylko tyle…
- Kłamiesz!
- Jak Boga kocham, nie!
Guy puścił ją i usiadł w fotelu przed kominkiem. Patrzył na nią nieufnie, jakby bał się, że przysłał ją tu Vasey. Dlaczego przyszła?
- Mów prawdę.
- Panie – uklękła przed nim i chwyciła jego dłonie – Szukałam cię, bo bałam się. Nie chcę być daleko od ciebie…
- Ktoś zrobił ci krzywdę?
- Nie, ale… Szeryf groził mi…
- Co!? – Guy poderwał się na równe nogi – Jak to? Co ci zrobił?
- Powiedział, że daleko nie zajadę, służąc ci. Pytał, dlaczego kazałeś powiesić Mary, przyznałam że to przeze mnie, że mnie pobiła. Nie wierzył, więc… pokazałam mu. Wtedy przydusił mnie i kazał milczeć na jej temat, bo inaczej… Mnie też powiesi bez twojej zgody.
- Boże, Nastya – Guy uklęknął obok niej i przytulił ją – Naraziłem cię na niebezpieczeństwo…
- To nic. Boję się tylko, że to ty poniesiesz konsekwencje tego, że chciałeś zabić Mary…
- Nie zrobiłbym tego – powiedział z trudem – Kiedy ten łysy padalec przyjechał, właśnie chciałem rozkazać, by puścili ją wolno. Prosiłaś mnie o to, nie chciałem cię zasmucać.
- Guy… naprawdę chciałeś ułaskawić ją dla mnie? – patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Pewnie, że tak. Skoro ty nie czujesz, że zasługiwała na śmierć… Nie chcę robić niczego wbrew tobie. Jesteś moim ukojeniem, Nastenko, nie mógłbym burzyć twojego spokoju, bo i mój ległby wtedy w gruzach…
- Nie wierzę, że to mówisz – szepnęła, patrząc na niego jak zaczarowana – Nikt nie może mieć na ciebie takiego wpływu…
- Chcesz się przekonać?
Położył ją na podłodze, tuż przy buchającym gorącem kominku, i usiadł tuż obok niej. Powoli zdejmował z niej ubranie, napawając się każdą sekundą niespiesznego odkrywania jej ciała. Widok sińców zabolał go, poczuł przytłaczające poczucie winy, że to przez niego Anastazja cierpiała, że przez niego i to, że nie dostrzegł w porę tego jak nieobliczalna jest Mary, musiała znieść to pobicie. Nachylił się i całował każdy milimetr jej posiniaczonego ciała, czule dotykał rany, która już goiła się na jej boku.
- Jak to się stało? – zapytał – Dlaczego się nie broniłaś?
- Byłam zbyt sparaliżowana strachem, zresztą Mary była silniejsza. Próbowałam ją odepchnąć, ale zablokowała mnie i okładała pięściami, a potem, nawet nie wiem kiedy, zaczęła kopać.
- Dlaczego nie wzywałaś pomocy?
- Sama nie wiem… Prosiłam ją, żeby przestała. Bałam się krzyknąć… Bałam się, że jeśli krzyknę, będzie gorzej. Że Mary wpadnie w szał.
- Przyszedłbym od razu, wiesz o tym.
- Wiem… Teraz jestem o tym przekonana.
Uśmiechnął się do niej ciepło i pocałował. Była taka słodka i bezbronna, serce ściskało mu się na samą myśl, że mógłby ją stracić. Że ktoś mógłby ją skrzywdzić… Zgasić ten jedyny promyk światła, który tlił się w jego czarnej duszy.
- Dziękuję, że ze mną jesteś – powiedział cicho – Że odnalazłaś mnie. Nikt inny by tego dla mnie nie zrobił.
- Nie mogłam tam zostać. Już jedną noc spędziłam bez ciebie i…
- I? – spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- I było mi smutno i zimno.
- A teraz? Jak jest teraz, Nastenko?
- Teraz… - objęła go za szyję – Teraz jest… tak, jak powinno być.
***
Patrzył na jej śliczną twarz, oświetloną blaskiem płomieni z kominka. Jej zamknięte oczy okalały długie rzęsy. Uśmiechając się pod nosem, usiłował je policzyć, jednak Anastazja otworzyła powieki i spojrzała na niego swoim błękitnym wzrokiem, co sprawiło, że kompletnie zmiękł.
- Co ty ze mną robisz? – szepnął, wdychając zapach jej włosów – Pojawiłaś się nieproszona, nie wiadomo skąd…
- Przypomnę, że to ty mnie porwałeś – zauważyła rezolutnie – Wbrew mojej woli.
- To była najlepsza rzecz, jaką zrobiłem w życiu.
- Och tak – westchnęła.
- Że co? Powtórz to – zażądał, patrząc na nią ze zdumieniem – Przyznajesz, że cieszysz się, że cię porwałem?
- Guy, ja…
- Powiedz to, Anastazjo.
Wpatrywał się w nią z wyczekiwaniem, a ona zarumieniła się. Jak mogła powiedzieć na głos, że… cieszy się z porwania? Ale taka przecież była prawda. Tęskniła co prawda za rodzicami, ale nie mniej brakowało jej Guy’a, gdy go nie widziała. Przecież to na zamku w Nottingham znalazła swoją miłość.
- Tamten dzień zmienił wszystko – wyznała – Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa, niż z tobą.
Przytulił ją mocno. W tej chwili poczuł, że może jej powiedzieć wszystko, zwierzyć się, otworzyć, wyznać to, co go boli… Leżeli przez dłuższą chwilę w totalnej ciszy, aż w końcu Guy zaczął opowieść:
- Rok temu jedna z moich kochanek zaszła w ciążę – powiedział, opierając się na łokciu i patrząc Anastazji prosto w oczy – Nie ucieszyło mnie to. Zwodziłem ją, obiecywałem ślub tylko po to, by ją uspokoić. Kiedy urodziła, powiedziałem że na pewien czas wywiozę dziecko do opactwa w Kirklees. Tak naprawdę zostawiłem go w lesie na pewną śmierć… - zawiesił głos.
- Guy… Co ty zrobiłeś? Dlaczego!?
- Tego samego dnia tknęły mnie wyrzuty sumienia. Odszukałem go, zawiozłem do matki, a kiedy wszystko jej powiedziałem… Płakała. Ale wybaczyła mi. Znalazłem jej niewielką chatkę w Derby, jeździłem do niej co dwa tygodnie, dając pieniądze na przeżycie. Nie kochałem tego dziecka, nie chciałem na niego patrzeć, dotykać, ale czułem, że muszę wziąć za niego odpowiedzialność, choć wcale go nie chciałem. Był dla mnie obcy. Ale… Byłem tam dwie noce temu. Po tym, jak Mary cię pobiła, ja pojechałem do Derby. Annie była zrozpaczona, bo on… umarł. Nie mogłem zostawić jej samej, zostałem u niej na noc. Nie wiem, dlaczego, ale czułem dziwną pustkę… Czułem wyrzuty sumienia i dziwny żal. Ale przecież ja… nie kochałem tego dziecka.
- Jak miał na imię?
- Seth.
- Guy, nie wiem, co ci powiedzieć…
- Nie rozumiem, dlaczego tak dziwnie się poczułem, kiedy Annie powiedziała, że Seth nie żyje?
Anastazja nie wiedziała, jak się zachować. Pierwszy raz Guy tak bardzo się przed nią otworzył, i mówił tak szczerze o swoich uczuciach. Ale czego mógł od niej oczekiwać? Pocieszenia? Usprawiedliwienia? Zrozumienia? Nie miała pojęcia. Pogłaskała go po nieogolonym policzku.
- Nie kochałeś go, ale to twoje dziecko – powiedziała spokojnie – Na pewno gdzieś w środku czułeś z nim więź. Może jej nie widziałeś, ale…
- Ale co?
- Seth był twoim synem. Płynęła w nim twoja krew. To zrozumiałe, co poczułeś. Nie chcę być niedelikatna, ani oceniać cię…
- Proszę, Nastya – szepnął błagalnie – Bądź szczera. Nie rozumiem tego, a bardzo chcę…
- Myślę, że… za bardzo zamknąłeś się w tej swojej zbroi mrocznego rycerza bez serca – odparła cichutko – Chcesz taki być, ale nie jesteś, bo w głębi duszy jesteś dobry.
- Nie jestem.
- Jesteś – chwyciła go za dłoń, którą pocałowała – Widzę to w twoim stosunku do mnie. Masz dobre serce, tylko sam próbujesz je znieczulać. Gdybyś zechciał i spróbował, może pokochałbyś Setha. Zobacz, jak zmieniasz się, będąc ze mną. Kiedy cię poznałam, bałam się ciebie. Myślałam, że jesteś okrutnym, bezdusznym barbarzyńcą, złym do szpiku kości, a tymczasem ty jesteś delikatny, czuły, wrażliwy, troskliwy… Wiem, że to, co wszystkim pokazujesz, to nie do końca prawda. Chowasz się za okrucieństwem, bo nie chcesz, żeby ktoś zranił twoje dobre, delikatne serce…
- Przeceniasz mnie – westchnął smutno – Nie znasz całej prawdy o mnie…
- To mi ją opowiedz.
- Nie, nie dziś. Wystarczająco dużo dziś dla mnie zrobiłaś…
- Nic nie zrobiłam, Guy.
- Rozjaśniasz wszystko, a to wystarczająco dużo.
Dawno już nie widziała takiego spokoju na jego twarzy. Był zrelaksowany i… chyba szczęśliwy. Czyżby to dzięki niej? Nie, to niemożliwe. Nie miała na niego aż takiego wpływu. Chociaż… sam to przed chwilą powiedział. Zresztą dla niej chciał odwołać egzekucję Mary… Czyżby naprawdę była dla niego tak wartościowa?
- O czym myślisz? – mruknął wprost do jej ucha.
- O niczym szczególnym…
- Dobrze ci tu? Czy chcesz iść na górę?
- Tu jest ciepło.
Ściągnął z fotela pled, który rozłożył na podłodze przy kominku, i delikatnie ułożył na nim swoją  słodką Anastazję, wpatrując się w nią jak w obraz. Tego wieczora w ogóle nie myślał o Marian, i prawdę mówiąc wcale mu tego nie brakowało. Był tylko on, Anastazja, i nic poza tym – to ona była jego oparciem i sprawiała, że czuł się dobrze i spokojnie.
***
Pięć cieni przemykało bladym świtem pod murami zamku. Całe Nottingham zdawało się spać jeszcze głębokim snem – to była ich jedyna szansa. Jeśli nie zrobią tego teraz, może się już nie udać. Wiedzieli, że Gisborne’a nie ma na zamku, a sam szeryf… No cóż, nie był aż tak groźny. Wystarczyło zagrozić mu łukiem i trząsł się jak galareta. Gisborne’a pilnował Alan, czatując pod oknem dworku w Locksley; na rozkaz Robina, jeśli Guy obudziłby się, miał szybko dosiąść konia i czym prędzej jechać do Nottingham, by go poinformować. Nie spodziewał się jednak, że może nie zdążyć…


Następna część za tydzień.

Aktualizacja 22/04/2015, następna część tutaj

35 komentarzy:

  1. Kkkkkkaaaattttteee! JAK MOŻESZ?!
    Jak możesz przerywać w takim momencie?! Czuję się bardzo, ale to bardzo nienasycona :(


    " Co to za cyrki, Gisborne? Wesele jakie czy zlot najwierniejszych wieśniaków?
    - Co ta tłuszcza robi bez MOJEGO zaproszenia na MOIM dziedzińcu? Już, rozejść się!
    - Mary umiera? – uśmiechnął się szeroko – I JA nie zostałem zaproszony?" Nie wiem czemu, ale mocno mnie to rozbawiło :D Vaisey jest najlepszy. Ile ja bym dała za takiego wujka :D Albo sąsiada.
    Moim zdaniem za bardzo się zdenerwował, za bardzo oszalał. Jakoś dziwnie mi się zrobiło, że Vaisey miałby się wściec do granic możliwości, chcieć powiesić Guya a potem i wziąć siłą Anastazję za powieszenie kochanki, którą i tak mógłby "rzucić" choćby zaraz. Ale mniejsza. Dobrze było! Zrobiła się akcja i trzeba czekać na rozwinięcie.

    No i Anastazja. Zbyt wyidealizowana mi się wydaje. Rozumiem, że może się jeszcze czegoś obawiać, ale właśnie odkryłam, że denerwują mnie ciche, spokojne osoby :D
    No i jeszcze reakcja na usłyszenie wiadomości o dziecku Gisborna. Ja bym się troszkę zdenerwowała.... Znowu :D
    Ale ja to nie Anastazja i koniec z narzekaniem, ponieważ jeszcze mi się Kate zamknie w sobie i kogo ja będę następne rozdziały czytała?!

    Ściskam mocno.
    ~ Sara
    Ps. Pamięta mnie może ktoś jeszcze? Nie, dobra, durne pytanie :D Jakby ktoś chciałby powrócić do czasów Thorina - zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Saro, szeryf wścieka się, bo... taki ma kaprys ;) Na Anastazję i tak ma od dawna ochotę, więc gdyby naprawdę chciał ją wziąć dla siebie, zrobiłby to, sęk w tym, że on dużo gada, a mało robi. Poza tym pomimo tego, jak poniża Guy'a, ma do niego straszną słabość, i nie wiem czy zrobiłby mu takie świństwo. Tak prawdę mówiąc gdyby miał kogokolwiek powiesić, najchętniej zrobiłby to z Mary właśnie - bo jest głupia, a Guy ma mądrą. Ot taka logika szefa Nottingham :)

      Anastazja musi być taka idealna, cicha, pokorna, bo ma być przeciwieństwem Guy'a. Ma za zadanie cicho i nienachalnie odciągać go od Marian. Poza tym ona nie miała prawa denerwować się na wieść o dziecku - była TYLKO niewolnicą i zabawką Guy'a, jej zadaniem było relaksowanie go i sprawianie, by zapominał o wszystkim. Chciała sama zresztą odkryć wszystko, co go gnębi, by pomóc mu z tego wyjść - trochę taka Samarytanka.

      I nie przejmuj się, ja się łatwo nie obrażam i absolutnie nie myślę zamykać się w sobie. Możesz sobie ponarzekać do woli :)

      Usuń
  2. Kate, szeryf jest wspaniały - wredny, oślizgły intrygant Guy powinien w końcu trzasnąć go w tę łysą czaszkę.:) Nie, lepiej nie, bo nie miałby wtedy przeciwnika. Robin nie zasługuje na takie miano.:)
    Tak czułam, że wyplączesz oboje z egzekucji Mary. Tak samo, jak wydawało mi się, że wyjaśnienie wątpliwości sprzed tygodnia, pojawi się w końcu i będzie wiadomo, dlaczego Anastazja postąpiła tak a nie inaczej.:) Niepokoi mnie jedynie, że Vasey postanowił zrobić coś paskudnego. Bo pięć cieni ... chyba poniesie sromotną klęskę.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam o jednym!:) Świetnie dobrany screen.:)

      Usuń
    2. Prawda, że screen wyjątkowo uroczy? :)
      Szeryf musi intrygować, bo inaczej straciłby sens swojego życia! Co prawda poniżanie Guy'a mógłby sobie czasem odpuścić, no ale co poradzić, że wprawia to go w dobry humor? A kiedy ma dobry humor, jest dobry dla Guy'a, co sprawia że ten jest choć przez chwilę spokojny - wiem, to pokręcone, ale to cały szeryf :) Musi pognębić Guy'a, żeby Guy był spokojny.

      Pięć cieni, no cóż, ja na razie nawet nie wiem, kto to jest, więc nic nie mogę powiedzieć. Dam znać, jak się dowiem :)

      A pamiętasz, już kiedyś przy którymś z poprzednich fanfików była mowa, żeby nie oceniać za szybko, bo coś może okazać się zupełnie inne, niż może się akurat wydawać.

      Usuń
    3. I nawet zapominam , na kogo Guy wówczas patrzył.:)
      Logika jest istotnie trochę pokrętna.:) Szeryf mógłby czasem spojrzeć szerzej na sytuację. Gdy będzie publicznie pomiatał Guy'em, to ludzie przestaną się go bać i kto złapie leśnego wypłosza? Kto dostarczy mu podatki? Jednak skoro to dobry nastrój jest priorytetem szeryfa, to nie mam pytań.:) Do niego akurat bardzo to pasuje!:) O zapewne zemści się na nim kiedyś.:)
      Pamiętam.:) Czasami aż się prosi, by postać ocenić jednoznacznie, bo coś nam nie pasuje, albo naszym zdaniem bohater robi głupio. Czasami zapomina się, że to opowiadanie w odcinkach. Postacie są żywe i dynamiczne, więc za tydzień może okazać się, że ich postępowanie jest właściwe i usprawiedliwione. Co więcej, wątpliwości, czy niedopowiedzenia znajduję swoje wyjaśnienie. I to jest fajne - nie ma wszystkiego od razu na tacy.:) To pomyślę o cieniach.:))

      Usuń
    4. Masz rację - to zachowanie szeryfa wobec Guy'a kiedyś się na nim zemści. Pytanie tylko, kiedy, i... kto będzie się na nim mścił. Guy? A może ktoś inny? Mam jeszcze tyle rzeczy do przemyślenia... :)

      Usuń
    5. Już ja dobrze wiem, że wszystko masz starannie przemyślane, tylko nas podpuszczasz.:) Na razie zastanawiam się nad cieniami.:) Szeryf musi zaczekać.:)

      Usuń
  3. Rety, Guy to naprawdę popaprany cep. Szkoda sobie nim głowy zwracać. No chyba, że w przyszłości dostanie porządnego kopniaka od twojej inwencji Kate:) Na razie to kanalia i do tego z zakutym łbem.
    Robin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, jak tak możesz mówić o moim pupilu ;D
      Jak ja lubię, jak Ty tak walisz prosto z mostu ;). Nieważne, kto, i tak mu się oberwie, jak zasłuży :)
      Jeannette

      Usuń
    2. No ja też uwielbiam sir Guya ale chyba ze względu głównie na jego urodę.Gdyby Anastazja miała charakter Robin to by się dopiero działo w fanfiku!Oczywiście Robin by go odpowiednio ustawiła:-)))Vera

      Usuń
    3. Haha, masz rację, Vero, taka postać jak Robin dodałaby kolorytu i cała opowieść od razu nabrałaby rumieńców :P. Robin albo ustawiłaby Guy'a, albo by się nawzajem pozabijali... :D

      Usuń
    4. Aha, zapomniałam - uroda Guy'a jest oczywiście ważna, ale ja go lubię, bo zasadniczo lubię drani na ekranie :P

      Usuń
    5. To drugie na bank. Ja bym mu w papę, a on by mi tak oddał, że duszyczka by ze mnie uleciała w tempie rakietowym;) ale na serio, nie chciałabym mieć takiego faceta jak Guy. Tzn. nie chciałoby mi się go nawracać na właściwą drogę ;D
      Robin

      Usuń
    6. Cóż za synchronizacja, Robin :))
      A ja bym mogła ponawracać Guy'a, już kilka razy mi się taka sztuczka udała, więc może i na niego by podziałały moje czary :D

      Usuń
    7. No patrz- rzeczywiście! idealna synchronizacja:D
      Robin

      Usuń
    8. Kurde co ten blogger?? raz każe wybierać pizze raz makarony i już z głodu mnie skręca...
      Robin

      Usuń
    9. Haha, mnie kazał wybierać piwo i torty :D. Ale sushi rządzi, jest co drugi komentarz ;P
      Jeannette

      Usuń
    10. Przynajmniej trafił w moje preferencje;)
      Robin

      Usuń
  4. Mi wciąż brakuje tu akcji, zbyt dużo dzieje się w obszarze alkowy guya. W dodatku te „niewolnice” a ja myślałam że Gisborne miał służki na zamku które czasem „grzały mu nogi” a tu mam wrażenie, że całe życie w zamku koncentrowało się tylko na tym która niewolnica z kim będzie spać. Wygląda to na jakiś harem. A poza tym świetnie się czyta twój fanfick.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcji może brakuje, a to dlatego że to z założenia nie miało być opowiadanie przygodowe (w czym, przyznam, nie jestem dobra), a chodziło od początku o przemianę Guy'a za sprawą Anastazji. Skojarzyło Ci się z haremem? Może to poniekąd moja wina, bo jestem pod wpływem pewnego serialu w którym akcja dzieje się w haremie osmańskiego władcy, ale staram się tego nie przenosić do fanfika :) Ale w sumie życie tych służek kręciło się trochę wokół tego, no bo o czym one miały marzyć albo rozmawiać? Jedyną rozrywką było albo plotkowanie, albo zadowalanie pana (to akurat dla tych bardziej... otwartych). W sumie nieciekawe miały życie. A szeryf? Czym miał się martwić, skoro wszystko za niego ogarniał Guy? Snuł tylko swoje drobne intrygi i porównywał swoje kochanki do Guy'owych.

      Usuń
    2. Harem osmańskiego władcy? Czyżby "wspaniałe stulecie"? :D
      Jeannette

      Usuń
    3. Wiedziałam!Tu Anastazja a tam Aleksandra z Rohatynia!Tylko tamta to diabeł wcielony a Anastazja istny anioł.

      Usuń
    4. Droga Anonimowa, a ten komentarz wyżej to też Twój? Bo zasadniczo się z nim zgadzam ;). Właściwie to cieszę się, że ktoś to powiedział za mnie :)
      Diabeł wcielony? To coś dla mnie :). Bo za aniołami to nie przepadam ;P
      Jeannette

      Usuń
    5. Wybacz Jeanette przez roztrzepanie się nie podpisałam.Mnie tez ten fanfik przypomina turecki serial.Co do Aleksandry zwanej później Hurrem to była to bardzo ambitna postać,która uparła się odgrywać najważniejszą rolę w haremie,poszła więc na noże z pierwszą żoną sułtana,teściową i Wielkim Wezyrem.Oj nie miała lekko -przeżyła kilka zamachów na swoje życie,sama też nie przebierała w środkach.Wg faktów historycznych ukatrupiła następcę tronu czyli pierwszego syna sułtana a także wezyra.No bardzo krwista postać.Vera

      Usuń
    6. Ja się absolutnie nie gniewam, chciałam tylko wiedzieć, z kim mam przyjemność :))
      Dziękuję za informacje, nie widziałam tego serialu, tylko o nim słyszałam. Hm, może kiedyś sobie popatrzę ;)
      Pozdrawiam :)
      Jeannette

      Usuń
    7. Warto zerknąć oczywiście - ładna scenografia,piękne stroje,urodziwe kobiety i mężczyźni,dużo intrygi ,denerwująca jest tylko rozwlekłość serialu ....

      Również pozdrawiam :-)))Vera

      Usuń
    8. Urodziwe kobiety?? W którym miejscu, ciekawe. Moim zdaniem nie ma tam na kim okaz zawiesić i mnie ten serial znudził szalenie. To już ten fanfik jest zabawniejszy.
      Robin

      Usuń
    9. oka ;)
      Robin

      Usuń
    10. To ja ocenię fachowym okiem i Wam powiem, która ma rację :DD
      Kwestia gustu, Robin ;)
      Jeannette

      Usuń
    11. Mnie to przypomina "Modę na sukces". Aktorzy nie graja tylko wypowiadają kwestie, przez co nie mają w ogóle charakteru. A kobiety są "zrobione" na ładne ale ogólnie ich uroda nudzi, są bez wyrazu. Ale sama oceń:)
      Robin

      Usuń
  5. Jak zawsze przeczytałam od razu a komentarz na drugi dzień.
    A więc Kate widzę że zbudowała się jakaś akcja, teraz tylko pytanie jak to się dalej rozwnie. Och taka jestem ciekawa co będzie dalej! Szczególnie ciekawi mnie co zrobi szeryf, gdy Guy i Anastazja wrócą. Haha no i co będzie z naszym głupi leśniczym. Ale no dobra jakos dam radę poczekać.
    Ach no i czyżby Guy wreszczcie zakochał się w Anastazji? Mam wielką nadzieję, bo nie mogę z tą jego miłością do MariaNA. Anastazja to idealna kobieta dla niego! Taka przeciw waga, dobra, spokojna, pokorna, wierna, kochająca i Jeszce ładna. Normalnie nie lubię takich szarych myszek, ale ona jest dla Gisborne'a, przy niej może się otworzyć.
    Zaskoczył mnie jednak aż takim otwieraniem się, mam tu na myśli opowiadanie o Annie i Setchcie. Ale wyszło mu to na dobre!
    No dobra nie przynudzam więcej.
    Jak zawsze czekam na następny i życzę weny.
    Roza_000

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ja podpowiem tylko, że Guy i Anastazja, wracając do Nottingham, będą ze sobą mieli coś, co poprawi szeryfowi humor. A czy to im pomoże? Cóż, zobaczymy :)
      Guy będzie się coraz bardziej otwierał, co niestety nie wiąże się na razie ze stanem zakochania. On po prostu bardzo potrzebuje komuś ufać, zwierzyć się, w końcu jest tylko człowiekiem. A miłość? No cóż, jeszcze długo będzie przeświadczony, że miłość to jest to, co czuje do Mariana.
      I nie przynudzasz, zawsze z zaciekawieniem czytam Twoje komentarze i sprawiają mi ogromną przyjemność :)

      Usuń
  6. Jak miło jest poczytać sobie fanfic o Sir Guy'u... w ojczystym języku ��

    Natalia

    OdpowiedzUsuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.