Skoro Dorota "odpala" Thorina, to ja się biorę za pana Thorntona ;) Zaczynam od książki. Ale DVD czeka grzecznie na półce. :D I znowu sierżant Porter musi poczekać...
Och, to bardzo dobry wybór Caro_la. Choć ja miałam zupełnie inną kolejność. Ale całkiem fajnie było czytając książkę już widzieć pana Thorntona z twarzą Rysia. Mam nadzieję, że książka Cię zachwyci.
A o co tu się kłócić? :) Łączy nas Ryś, a nawet jak mamy inne poglądy na różne tematy z nim związane to szanujemy te różnice i nie nakręcamy się :)
Twój blog to już jakaś cząstka mojej rzeczywistości :) I nawiązując do słów Caroli, że Ryś szpieguje nas tutaj to chciałabym, żeby tak było, bo robisz kawał dobrej roboty. Profesjonalny fanowski blog. Z tego co wiem jedyny RAblog na tak wysokim poziomie w PL.
To prawda, nie musimy we wszystkich sprawach, nawet w sprawach dotyczących RA myśleć podobnie, aby tu rozmawiać. A spojrzenie z innej perspektywy potrafi być wielce odkrywczym.
Teraz to dopiero zrobiło mi się gorąco. :-) I naprawdę bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. :-) Jeśli tym miejscem przyczyniłam się do odkrycia Rysia i jego postaci, czyli zarażeniem moim waRiActwem, to zdecydowanie będzie to wartość dodana bloga.
Dzięki:* A wiesz, że mnie nie udało się zobaczyć go w GW.:P Serio! Choć wiem, ze zdjęć jak jego postać wyglądała. :-) Szkoda, że tak trudno legalnie zapoznać się z jego wcześniejszymi postaciami (choć ostatnio można było zauważyć Epiphanesa i Durranta).
Ja widziałam GW Mroczne widmo jak byłam mała i leciało to w kinach, no i z kina wyszłam zachwycona... ale Liamem Nessonem w roli jednego z Jedi. :P A Cleopatra była obowiązkowym punktem na liście, kiedy zakochałam się w Starożynym Egipcie :) Więc Ryś gdzieś tam zawsze był, na drugim planie, z boku i czekał :D
Filmu o przygodach Panny Marple nie miałam okazji obejrzeć, ale że to na podstawie Agathy Christie to mam go ciągle w pamięci, żeby nadrobić ten film.
Czyli wszystkie drogi prowadziły Cię do Rysia. :-) Pamiętam jak widziałam „Sparkhouse” nie będąc jeszcze zrysiowaną, wówczas zupełnie inaczej odbierałam Ryśkowego Johna niż będąc jego fanką.
Durrant to nie jest główna postać, ale całkiem ciekawie się na nią patrzy. Trzymam kciuki aby udało Ci się zobaczyć ten odcinek. :-)
Przyznam nieśmiało, ze obejrzalam kilka fanfilmikow na YouTube z panem Thorntonem i dzięki temu wyobraźnia juz wie, kogo w jakiej roli obsadzić podczas czytania :) Książkę i film udało mi się nabyć niedawno, pod Waszym wpływem, a jakże, na wyprzedaży w jednej z księgarni internetowych w pakiecie. Aniu, za bloga również dziękuje. Masa przydatnych informacji i cudowna atmosfera wzajemnej życzliwości. Oby tak dalej. Caro_la
I tu mamy podobnie Caro_la. Bo mnie zachwycił Ryśkowy sir Guy i idąc jego tropem trafiłam na YT na peronową scenę „N&S” i jak widać zakochana jestem po dziś dzień ( choć wówczas zastanawiałam się jak ta dziewczyna, wówczas nie wiedząc że to panna Hale miała siłę wstać po takim pocałunku ;-))). I widzę, że naprawdę zrobiłaś dobry zakup.
Sir Guy zajmuje specjalne miejsce w moim sercu i umyśle. Wrocilam do niego niedawno i przyznaje, że jeszcze zyskał na smaku. Postaciami, które kreuje RA trzeba się delektowac, jak najlepszym smakolykiem. Ależ mi się słodko zrobiło :)
W moim sercu również sir Guy ma specjalne miejsce. I, co już mówiłam tutaj niedawno, żadna Ryśkowa postać nie wyglądała tak pięknie jak sir Guy (ten z 2-go sezonu rzecz jasna ;-)), no może na równi z Lucasem. :-) I absolutnie zgadzam się, że Ryśkowe postacie zyskują inne spojrzenie na nie przy kolejnych ich oglądaniu, co zdecydowanie jest zasługą Ryśka.
To bardzo dobrze, że masz otwarte serce na RA-postacie. Wiesz, każda z nas ma swoją ulubioną (mniej lub bardziej, że doprecyzuję ;-)) zatem ciekawa jestem, która Tobie najbardziej zapadnie w serce i umysł.
Aniu, mam nadzieję, że nie pokażesz mi czerwonej kartki za rządzenie się na Twoim blogu, ale nie mogłam powstrzymać się. TO spojrzenie ... jakby większe i lepiej widoczne ...:) http://armitage-online.ru/_ph/256/648263945.jpg
Skopiowałam link, nacisnęłam enter a potem "powiększ".... Hmmm.... chyba skoczyło mi ciśnienie plus mam banan na buzi od ucha do ucha :D Z mojej strony dla ciebie Eve wielki ukłon i dzięki :D
Dziękuję bardzo Eve. :-) Teraz jeszcze bardziej zawiesiłam się na tym zdjęciu :-) Swoją drogą ciekawe co RA czuje stojąc obok tak dużego banneru ze swoim zdjęciem. ;-)
Uff! Ulżyło mi.:) Od razu mówię, że nie zamierzałam wywoływać niepożądanych (?:) skutków ubocznych zawieszania się na TYM spojrzeniu. Zadziornym i trochę bezczelnym ale niebywale uroczym ... Taaak ... Chyba pójdę za Twoją radą, Aniu ... wdech ... wydech ... wdech ... wydech ...
Wdech... wydech... wdech... wydech... Wybaczcie, to zdjęcie kompletnie wyłączyło moje jasne myślenie. Nic elokwentnego nie jestem w stanie wymyślić. Wdech... wydech... wdech... wydech...
Rozumiem potrzebujemy zbiorowo i chóralnie: wdech... wydech... :D Ja powoli wsiąkam w Milton. Margaret już spotkałam i poznaję. Pan Thornton nadal na mnie czeka :) Wino i widelec? Cóż za interesująca kombinacja :)
To baaaardzo interesująca kombinacja, Caro_la.:)) Jak Ania słusznie zauważyła, chyba każda z nas ma swoją szczególną RA postać. Moją jest John Mulligan, bohater "Moving On" - podły drań, specjalista w oblizywaniu widelca, sączeniu wina i mruczenia "stupid woman" ... a do tego niepoprawny uwodziciel i niebezpieczny facet. Ale i tak lubię go.:)
Twój opis brzmi baardzo interesująco. Czy można gdzieś "Moving On" obejrzeć? Lubię podłych drani oblizujących widelce, pewnie przy "stupid woman" rzuciłabym jakąś repliką... Albo rozpłynęła się, jak wczoraj, pod niebieskim spojrzeniem....
Caro_la, śmiem nieśmiało twierdzić, że nie rzuciłabyś żadną ripostą, raczej osiągnęłabyś stan nieco galaretowaty, ale najlepiej oceń sama.:) Jeśli nie przeszkadza Ci brak napisów, to cały film jest tutaj. https://www.youtube.com/watch?v=Yf-5YuiDNL8
Eve: Wino ma znacznie inny smak, gdy wspomni się Johna M. ;) I zdecydowanie przychylam się do Twojego stwierdzenia Eve, że po usłyszeniu "stupid woman" mogą zmięknąć kolana. ;-)
Caro_la: Dzisiejsza pogoda znacznie zbliża do Milton. ;-) I mocni jestem ciekawa ja Ty zareagujesz na "stupid woman" po obejrzeniu filmu z linka od Eve.
Smak wina w towarzystwie Johna M. (nawet wirtualnym:) jest zdecydowanie bogatszy, a "stupid woman" bardzo szczególne i aż chce się usłyszeć je po raz kolejny.:)
Eve, Aniu, dziękuję Wam bardzo za polecenie filmu. Wieczór z Johnem M. bardzo udany :D Wreszcie zrozumiałam Wasze sugestie odnośnie widelców, wina i "stupid woman" :) Przyznaję, że obejrzałam "Moving On" dwa razy. Za pierwszym razem John M. kompletnie mnie omotał. Za drugim musiałam sobie raz po raz powtarzać, że on kłamczuch i łobuz, żeby nie popłynąć. Nie wiem, jak Wy, ale główna bohaterka strasznie mnie irytuje. Parę razy miałam ochotę nią potrząsnąć. Miałam wieczór pełen wrażeń, dzięki Wam :) Dziękuję.
Ależ bardzo proszę.:) I cieszę się, że wieczór z Johnem możesz zaliczyć do udanych.:) "Omotał" to chyba najodpowiedniejsze słowo w tej sytuacji. Mnie "omotanie" dopadło kilka lat temu i za nic nie puszcza.:) Gorzej. John wprowadził się na stałe. Robi inwentaryzację barku, przegląda się w kieliszkach, ale też jakiś plus jego bytności jest: widelce lśnią!:))) Co ciekawe, John toleruje też obecność swoich kolegów, Portera, Lucasa, Paula, Johna S., nawet kurduplowatą Jego (Ha! Ha!) Wysokość. Tylko z Guy'em ciężko mu się dogadać.:)) A już bardziej na serio, to oprócz niezaprzeczalnego uroku, w Johnie jest coś intrygującego i tak do końca nie jest "tym złym". Natomiast Ellie irytuje nie tylko Ciebie, zatem potrząsanie a potem wskazanie drzwi, bo "tej pani już dziękujemy", jest jak najbardziej na miejscu.:)
Cieszę się Caro_la, że udało Ci się obejrzeć kolejną postać graną przez RA. :-) A i widzę, że Mulligan zyskał kolejną fankę, skoro musiałaś powtarzać sobie że on z tych złych chłopów jest. ;-) I niestety, ale Ellie jest wyjątkowo irytująca. I mam wrażenie, że John jest w stosunku do siebie jest o wiele bardziej szczery od niej.
Eve, to musisz mieć wyjątkowo okazałą posiadłość skoro jesteś w stanie pomieścić wszystkich wymienionych panów :D Przyznam cichutko, że mnie jeden z nich by wystarczył, ale tak ciężko zdecydować, który... Może na zmiany :D Pocieszyłyście mnie tym, że nie tylko mnie Ellie irytuje. Już myślałam, że coś ze mną nie wporządku skoro główna bohaterka doprowadza mnie do szału ;)
Aniu, Mulligan załatwia "jakieśtam" interesy - nie wiem jakie i wolę nie wiedzieć.:) Podobnie jak nie chcę sprawdzać co stałoby się, gdyby wrócił zmęczony do domu a tu Guy rozparty w jego (!) fotelu siedzi, gapi się bezczelnie, rękawice poprawia i stwierdza, że wino jest do bani.:)) Lepiej nie ryzykować.:)
Caro_la, problem braku przestrzeni można nadrobić odpowiednią logistyką.:)
Ellie zajmuje jedno z "zaszczytnych" miejsc na liście irytujących filmowych partnerek RApostaci. Jest pusta, powierzchowna, niezdecydowana, znudzona, wygodnicka i obłudna. John wspaniale rzucił jej w twarz prawdę o niej samej i na szczęście było widać, że zabolało ją to.
Rozumiem, rozumiem :-) Choć trudno mi wyobrazić sobie sir Guy’a siedzącego wygodnie w fotelu. ;-) Ale zgodzę się, że z Guy’em lepiej nie zadzierać. :-)
To doprawdy dziwne uczucie, gdy człowiek zgadza się spostrzeżeniami (może nie do końca ) złej postaci.
Bo Guy usiadłby( w NIE swoim fotelu!:) tylko po to, by zdenerwować Mulligana.:))
Rzeczywiście, może trochę to dziwne, ale John mówi prawdę o Ellie i paradoksalnie to on wydaje się w tamtym momencie być bardziej uczciwy niż panna Morgan.
Obawiam się, że Ellie nie spojrzałaby na siebie z innej perspektywy po tym, co usłyszała od Johna. Natomiast on ... kto go tam wie ... ale chcę wierzyć, ze czegoś nauczył się i parę spraw przemyślał.
I całe szczęście, bo to pozwala wierzyć, że w Guy'u coś dobrego również pozostało.:)
Dokładnie. Maria zdaje się być nie tylko najbliższą przyjaciółką Ellie, ale momentami również jej złym duchem. Z nich dwóch to ona więcej myśli i planuje, a Ellie poddaje się temu. Taaak ... John miał kilka ładnych lat na myślenie. Ciekawe do jakich doszedł wniosków.
Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.
"Przyznaj się, będziesz oglądać 'Berlin Station' bo ja tam jestem"
OdpowiedzUsuńPrzyznaję! Przyznaję się bez bicia. :-)
UsuńIdealna interpretacja Doroto! :-))))
Samo się jakoś nasunęła po dluźszym patrzeniu na zdjęcie :))
UsuńSpojrzenie jest naprawdę hipnotyzujące. Brakuje jeszcze żeby Ryś ruszył brwiami. ;-))
UsuńDokładnie. Ta fotka jest super :D
UsuńTak, Ryś w najlepszym stylu. :-)
UsuńRoztapiam się... Pomocy. Albo nie. Zostawcie mnie. Dobrze mi w takim półpłynnym stanie... :)
UsuńCaro_la
Zatem nie będę Cię z tego stanu wybudzać/zbierać. :-)
UsuńNieeee... Rysiek... rzucasz uroki tym spojrzeniem i muszę naładować RAbaterie => czas odpalić Hobbita ^^
UsuńOooch, mocny wyjęłaś oręż. Thorin ( brodaty, z długimi włosami, wielkimi dłońmi i nikczemnym wzrostem) przeciwko Danielowi. Fiu, fiu. :P
UsuńWiesz że mam do niego słabość :D
UsuńWiem, wiem Dorotko :* Tak tylko droczę się z Tobą. ;-)
UsuńA to, to ja wiem :D :D :D
UsuńJednak dobrze się znamy. :D:D:D
UsuńSkoro Dorota "odpala" Thorina, to ja się biorę za pana Thorntona ;) Zaczynam od książki. Ale DVD czeka grzecznie na półce. :D
UsuńI znowu sierżant Porter musi poczekać...
Caro_la
Och, to bardzo dobry wybór Caro_la. Choć ja miałam zupełnie inną kolejność. Ale całkiem fajnie było czytając książkę już widzieć pana Thorntona z twarzą Rysia. Mam nadzieję, że książka Cię zachwyci.
UsuńTrochę lat już minęło Aniu (aż się wierzyć nie chce) :D :D :D :D
UsuńCarola, ja (dzięki temu blogowi) zaczęłam wpierw od serialu, dopiero potem za jakiś czas zdołałam kupić książkę i ją przeczytałam :):):)
To prawda Dorotko, trudno uwierzyć że tak długo się znamy ( i jeszcze się nie pokłóciłyśmy ;-))).
UsuńI dzięki za miłe słowa o blogu, wprawdzie pisane do Caro_li, ale miło mi. :-)
A o co tu się kłócić? :) Łączy nas Ryś, a nawet jak mamy inne poglądy na różne tematy z nim związane to szanujemy te różnice i nie nakręcamy się :)
UsuńTwój blog to już jakaś cząstka mojej rzeczywistości :) I nawiązując do słów Caroli, że Ryś szpieguje nas tutaj to chciałabym, żeby tak było, bo robisz kawał dobrej roboty. Profesjonalny fanowski blog. Z tego co wiem jedyny RAblog na tak wysokim poziomie w PL.
To prawda, nie musimy we wszystkich sprawach, nawet w sprawach dotyczących RA myśleć podobnie, aby tu rozmawiać. A spojrzenie z innej perspektywy potrafi być wielce odkrywczym.
UsuńTeraz to dopiero zrobiło mi się gorąco. :-) I naprawdę bardzo Ci dziękuję za miłe słowa. :-) Jeśli tym miejscem przyczyniłam się do odkrycia Rysia i jego postaci, czyli zarażeniem moim waRiActwem, to zdecydowanie będzie to wartość dodana bloga.
Otóż to.
UsuńPewnie, że się przyczyniłaś :) Znam chyba wszystkie jego postacie dzięki Tobie. Nawet króciótki epizod pilota Naboo w GW: Mroczne Widmo :D
Dzięki:* A wiesz, że mnie nie udało się zobaczyć go w GW.:P Serio! Choć wiem, ze zdjęć jak jego postać wyglądała. :-) Szkoda, że tak trudno legalnie zapoznać się z jego wcześniejszymi postaciami (choć ostatnio można było zauważyć Epiphanesa i Durranta).
UsuńJa widziałam GW Mroczne widmo jak byłam mała i leciało to w kinach, no i z kina wyszłam zachwycona... ale Liamem Nessonem w roli jednego z Jedi. :P A Cleopatra była obowiązkowym punktem na liście, kiedy zakochałam się w Starożynym Egipcie :) Więc Ryś gdzieś tam zawsze był, na drugim planie, z boku i czekał :D
UsuńFilmu o przygodach Panny Marple nie miałam okazji obejrzeć, ale że to na podstawie Agathy Christie to mam go ciągle w pamięci, żeby nadrobić ten film.
Czyli wszystkie drogi prowadziły Cię do Rysia. :-) Pamiętam jak widziałam „Sparkhouse” nie będąc jeszcze zrysiowaną, wówczas zupełnie inaczej odbierałam Ryśkowego Johna niż będąc jego fanką.
UsuńDurrant to nie jest główna postać, ale całkiem ciekawie się na nią patrzy. Trzymam kciuki aby udało Ci się zobaczyć ten odcinek. :-)
Przyznam nieśmiało, ze obejrzalam kilka fanfilmikow na YouTube z panem Thorntonem i dzięki temu wyobraźnia juz wie, kogo w jakiej roli obsadzić podczas czytania :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę i film udało mi się nabyć niedawno, pod Waszym wpływem, a jakże, na wyprzedaży w jednej z księgarni internetowych w pakiecie.
Aniu, za bloga również dziękuje. Masa przydatnych informacji i cudowna atmosfera wzajemnej życzliwości. Oby tak dalej.
Caro_la
I tu mamy podobnie Caro_la. Bo mnie zachwycił Ryśkowy sir Guy i idąc jego tropem trafiłam na YT na peronową scenę „N&S” i jak widać zakochana jestem po dziś dzień ( choć wówczas zastanawiałam się jak ta dziewczyna, wówczas nie wiedząc że to panna Hale miała siłę wstać po takim pocałunku ;-))). I widzę, że naprawdę zrobiłaś dobry zakup.
UsuńDzięki za miłe słowa o moim tu waRiActwie.:-*
Sir Guy zajmuje specjalne miejsce w moim sercu i umyśle. Wrocilam do niego niedawno i przyznaje, że jeszcze zyskał na smaku. Postaciami, które kreuje RA trzeba się delektowac, jak najlepszym smakolykiem.
UsuńAleż mi się słodko zrobiło :)
Caro_la
W moim sercu również sir Guy ma specjalne miejsce. I, co już mówiłam tutaj niedawno, żadna Ryśkowa postać nie wyglądała tak pięknie jak sir Guy (ten z 2-go sezonu rzecz jasna ;-)), no może na równi z Lucasem. :-)
UsuńI absolutnie zgadzam się, że Ryśkowe postacie zyskują inne spojrzenie na nie przy kolejnych ich oglądaniu, co zdecydowanie jest zasługą Ryśka.
Zgadzam się w stu procentach! Sir Guy z drugiej serii i Lucas.
UsuńAle sporo jeszcze przede mną. Jestem otwarta na każda postać :)
Caro_la
To bardzo dobrze, że masz otwarte serce na RA-postacie. Wiesz, każda z nas ma swoją ulubioną (mniej lub bardziej, że doprecyzuję ;-)) zatem ciekawa jestem, która Tobie najbardziej zapadnie w serce i umysł.
UsuńAniu, mam nadzieję, że nie pokażesz mi czerwonej kartki za rządzenie się na Twoim blogu, ale nie mogłam powstrzymać się. TO spojrzenie ... jakby większe i lepiej widoczne ...:)
OdpowiedzUsuńhttp://armitage-online.ru/_ph/256/648263945.jpg
Skopiowałam link, nacisnęłam enter a potem "powiększ".... Hmmm.... chyba skoczyło mi ciśnienie plus mam banan na buzi od ucha do ucha :D Z mojej strony dla ciebie Eve wielki ukłon i dzięki :D
UsuńDziękuję bardzo Eve. :-) Teraz jeszcze bardziej zawiesiłam się na tym zdjęciu :-) Swoją drogą ciekawe co RA czuje stojąc obok tak dużego banneru ze swoim zdjęciem. ;-)
UsuńTak, powiększając to zdjęcie należy pamiętać o oddychaniu :D Wdech, wydech, wdech…. ;-)
UsuńUff! Ulżyło mi.:) Od razu mówię, że nie zamierzałam wywoływać niepożądanych (?:) skutków ubocznych zawieszania się na TYM spojrzeniu. Zadziornym i trochę bezczelnym ale niebywale uroczym ... Taaak ... Chyba pójdę za Twoją radą, Aniu ... wdech ... wydech ... wdech ... wydech ...
UsuńWdech…wydech…wdech…wydech….I już mogę myśleć dalej. Myślę, że Ryś jest bardzo dumny z tego projektu. :-)
UsuńWdech… wydech… wdech… wydech… poskutkowało.:)) Nawet zauważam różnicę w spojrzeniu RA i Daniela.:)
UsuńTak, przy dłuższym przyglądaniu się różnica jest zauważalna. Zdecydowanie wolę tego stojącego przystojniaka;-)))
UsuńNie sposób nie zgodzić się, jednak jak tak patrzę na Daniela ... On ma potencjał, oj ma.:))
UsuńTo prawda. Choć wciąż nie wiemy jak wielki. ;)
UsuńI mam nadzieję, że dowiemy się, zatem na razie skupię się na spojrzeniu RA, które przypomniało mi o pewnym uroczym draniu.:)
UsuńPrędzej czy później, ale chcę wierzyć że poznamy Daniela. :-)
UsuńTak, spojrzenie bardzo Mulliganowe. :-)
Wdech... wydech... wdech... wydech...
UsuńWybaczcie, to zdjęcie kompletnie wyłączyło moje jasne myślenie. Nic elokwentnego nie jestem w stanie wymyślić.
Wdech... wydech... wdech... wydech...
Caro_la
Czyli wszystko w normie, Caro_la. ;-)))
UsuńBardzo, bardzo i przypomniało mi, że stęskniłam się za uwodzicielskim "stupid woman".:))
UsuńNie dziwię się. :-) Plus za wymachiwaniem widelcem. ;-)
UsuńI sączeniem wina ... Ok. Już przestaję. Podziwiamy wszak pana A. a nie pana M.:))
UsuńRozumiem potrzebujemy zbiorowo i chóralnie: wdech... wydech... :D
UsuńJa powoli wsiąkam w Milton. Margaret już spotkałam i poznaję. Pan Thornton nadal na mnie czeka :)
Wino i widelec? Cóż za interesująca kombinacja :)
Caro_la
To baaaardzo interesująca kombinacja, Caro_la.:))
UsuńJak Ania słusznie zauważyła, chyba każda z nas ma swoją szczególną RA postać. Moją jest John Mulligan, bohater "Moving On" - podły drań, specjalista w oblizywaniu widelca, sączeniu wina i mruczenia "stupid woman" ... a do tego niepoprawny uwodziciel i niebezpieczny facet. Ale i tak lubię go.:)
Twój opis brzmi baardzo interesująco. Czy można gdzieś "Moving On" obejrzeć?
UsuńLubię podłych drani oblizujących widelce, pewnie przy "stupid woman" rzuciłabym jakąś repliką... Albo rozpłynęła się, jak wczoraj, pod niebieskim spojrzeniem....
Caro_la
Caro_la, śmiem nieśmiało twierdzić, że nie rzuciłabyś żadną ripostą, raczej osiągnęłabyś stan nieco galaretowaty, ale najlepiej oceń sama.:)
UsuńJeśli nie przeszkadza Ci brak napisów, to cały film jest tutaj.
https://www.youtube.com/watch?v=Yf-5YuiDNL8
Dobrej zabawy!:)
Eve: Wino ma znacznie inny smak, gdy wspomni się Johna M. ;) I zdecydowanie przychylam się do Twojego stwierdzenia Eve, że po usłyszeniu "stupid woman" mogą zmięknąć kolana. ;-)
UsuńCaro_la: Dzisiejsza pogoda znacznie zbliża do Milton. ;-) I mocni jestem ciekawa ja Ty zareagujesz na "stupid woman" po obejrzeniu filmu z linka od Eve.
Smak wina w towarzystwie Johna M. (nawet wirtualnym:) jest zdecydowanie bogatszy, a "stupid woman" bardzo szczególne i aż chce się usłyszeć je po raz kolejny.:)
UsuńDziękuję Wam serdecznie za link. Biegnę po winko i oglądam. To będzie przyjemny wieczór :)
UsuńCaro_la
I kto by pomyślał, że takie słowa („stupid woman") mogą tak ucieszyć kobietę. ;-))
UsuńChyba powinnam Cię uprzedzić Caro_la, że to nie jest najsłodsza Ryśkowa postać. A skoro już to zrobiłam, to przyjemnego oglądania. :-)
UsuńNo, właśnie ... kto by pomyślał ... :)
UsuńCarol_la, to ja już nie przeszkadzam. Bawcie się dobrze z Johnem.:)
Eve, Aniu, dziękuję Wam bardzo za polecenie filmu.
UsuńWieczór z Johnem M. bardzo udany :D
Wreszcie zrozumiałam Wasze sugestie odnośnie widelców, wina i "stupid woman" :)
Przyznaję, że obejrzałam "Moving On" dwa razy. Za pierwszym razem John M. kompletnie mnie omotał. Za drugim musiałam sobie raz po raz powtarzać, że on kłamczuch i łobuz, żeby nie popłynąć.
Nie wiem, jak Wy, ale główna bohaterka strasznie mnie irytuje. Parę razy miałam ochotę nią potrząsnąć.
Miałam wieczór pełen wrażeń, dzięki Wam :)
Dziękuję.
Caro_la
Ależ bardzo proszę.:) I cieszę się, że wieczór z Johnem możesz zaliczyć do udanych.:)
Usuń"Omotał" to chyba najodpowiedniejsze słowo w tej sytuacji. Mnie "omotanie" dopadło kilka lat temu i za nic nie puszcza.:) Gorzej. John wprowadził się na stałe. Robi inwentaryzację barku, przegląda się w kieliszkach, ale też jakiś plus jego bytności jest: widelce lśnią!:))) Co ciekawe, John toleruje też obecność swoich kolegów, Portera, Lucasa, Paula, Johna S., nawet kurduplowatą Jego (Ha! Ha!) Wysokość. Tylko z Guy'em ciężko mu się dogadać.:))
A już bardziej na serio, to oprócz niezaprzeczalnego uroku, w Johnie jest coś intrygującego i tak do końca nie jest "tym złym". Natomiast Ellie irytuje nie tylko Ciebie, zatem potrząsanie a potem wskazanie drzwi, bo "tej pani już dziękujemy", jest jak najbardziej na miejscu.:)
Cieszę się Caro_la, że udało Ci się obejrzeć kolejną postać graną przez RA. :-) A i widzę, że Mulligan zyskał kolejną fankę, skoro musiałaś powtarzać sobie że on z tych złych chłopów jest. ;-)
UsuńI niestety, ale Ellie jest wyjątkowo irytująca. I mam wrażenie, że John jest w stosunku do siebie jest o wiele bardziej szczery od niej.
To doprawdy ciekawe Eve, dlaczego John M. nie może dogadać z Guy’em. Hmm… ;-)
UsuńAniu, myślę, że tu działa zasada "z kim przestajesz ..." i John zwyczajnie przejął mój stosunek do Gisborna.:)
UsuńOch, rozumiem. Czyli panowie nie mają szans się zakumplować. ;-)
UsuńRaczej nie.:) Jeden drań w domu w zupełności wystarczy.:))
UsuńNawet jeśli Mulligan pojechałby np. w delegację?;-)
UsuńEve, to musisz mieć wyjątkowo okazałą posiadłość skoro jesteś w stanie pomieścić wszystkich wymienionych panów :D Przyznam cichutko, że mnie jeden z nich by wystarczył, ale tak ciężko zdecydować, który... Może na zmiany :D
UsuńPocieszyłyście mnie tym, że nie tylko mnie Ellie irytuje. Już myślałam, że coś ze mną nie wporządku skoro główna bohaterka doprowadza mnie do szału ;)
Caro_la
Myślę, że Mulligan idealnie podsumował ją w ostatniej scenie.
UsuńAniu, Mulligan załatwia "jakieśtam" interesy - nie wiem jakie i wolę nie wiedzieć.:) Podobnie jak nie chcę sprawdzać co stałoby się, gdyby wrócił zmęczony do domu a tu Guy rozparty w jego (!) fotelu siedzi, gapi się bezczelnie, rękawice poprawia i stwierdza, że wino jest do bani.:)) Lepiej nie ryzykować.:)
UsuńCaro_la, problem braku przestrzeni można nadrobić odpowiednią logistyką.:)
Ellie zajmuje jedno z "zaszczytnych" miejsc na liście irytujących filmowych partnerek RApostaci. Jest pusta, powierzchowna, niezdecydowana, znudzona, wygodnicka i obłudna. John wspaniale rzucił jej w twarz prawdę o niej samej i na szczęście było widać, że zabolało ją to.
Rozumiem, rozumiem :-) Choć trudno mi wyobrazić sobie sir Guy’a siedzącego wygodnie w fotelu. ;-) Ale zgodzę się, że z Guy’em lepiej nie zadzierać. :-)
UsuńTo doprawdy dziwne uczucie, gdy człowiek zgadza się spostrzeżeniami (może nie do końca ) złej postaci.
Bo Guy usiadłby( w NIE swoim fotelu!:) tylko po to, by zdenerwować Mulligana.:))
UsuńRzeczywiście, może trochę to dziwne, ale John mówi prawdę o Ellie i paradoksalnie to on wydaje się w tamtym momencie być bardziej uczciwy niż panna Morgan.
A to złośliwiec z tego Guy’a. ;-))))
UsuńI w tym momencie pojawia się pytanie, co oboje (choć osobno) z tą wiedzą o sobie zrobią
Straszliwy, bo wyszkolony przez szeryfa.:)))
UsuńObawiam się, że Ellie nie spojrzałaby na siebie z innej perspektywy po tym, co usłyszała od Johna. Natomiast on ... kto go tam wie ... ale chcę wierzyć, ze czegoś nauczył się i parę spraw przemyślał.
Ale mimo wszystko w swojej złośliwości nie przerósł mistrza. ;-)
UsuńA mnie się wydaje, że w Ellie gdzieś zakiełkowała refleksja, którą szybko zagłuszyła Maria. A John miał sporo czasu na przemyślenia.
I całe szczęście, bo to pozwala wierzyć, że w Guy'u coś dobrego również pozostało.:)
UsuńDokładnie. Maria zdaje się być nie tylko najbliższą przyjaciółką Ellie, ale momentami również jej złym duchem. Z nich dwóch to ona więcej myśli i planuje, a Ellie poddaje się temu.
Taaak ... John miał kilka ładnych lat na myślenie. Ciekawe do jakich doszedł wniosków.
Oh, jak ja bym chciała z Guy'em trochę pozadzierać :)
UsuńBardzo jestem ciekawa jego reakcji.
Lubię wyzwania :D
Zdecydowanie należę do tych, którzy wierzą że gdzieś tam tkwi w nim troszkę dobra. ;-)
UsuńMoże właśnie dlatego, że łatwo ulega wpływom, tak łatwo Mulliganowi było manipulować Ellie. ;-)
Pozadzierać z sir Guy’em… obawiam się, że jeśli nie spodobałoby się to jemu, nikt nie miałby szans.;-)
Usuń