środa, 11 czerwca 2014

"Serce Góry", fanfik autorstwa Kate, część 19.

Poprzednia, osiemnasta część tutaj.

Słońce powoli zachodziło, wokół Góry hulał chłodny wiatr. Niebo pociemniało, zdawało się jakby cały świat przygotowywał się do wielkiej bitwy, która zbliżała się wielkimi krokami. Stojący przed wejściem do Góry Balin słyszał z daleka nadchodzące wojska, jednak nie to było jego największym zmartwieniem. Bał się o Thorina, który nie zaprzestał poszukiwań od południa. Przegarniał złoto, drążył, przeszukiwał wszystkie kąty w poszukiwaniu Arcyklejnotu, podczas gdy wszyscy zbroili się i przygotowywali do walki. Był głuchy na prośby i nawoływania, skarb zawrócił mu w głowie tak bardzo, że stawał się bardzo agresywny gdy ktoś się do niego zbliżał. Obcy, przepełniony wściekłością, z szaleństwem i żalem w dzikim spojrzeniu, wzbudzał przerażenie wszystkich obecnych. W końcu usiadł pod królewskim tronem, zrezygnowany.
- Nie ma go – szeptał nerwowo – Nie ma, zniknął, został skradziony…
Bilbo zerkał na niego, dręczony wyrzutami sumienia. Po co zabierał ten przeklęty klejnot, po co wtrącał się w tę sprawę… Postanowił jednak, że nie odda go teraz. Kto wie, jak zareagowałby Thorin? Choć obawiał się, że pogrążony w nieszczęściu i poszukiwaniu Arcyklejnotu, zaniecha udziału w bitwie, która z każdą minutą była coraz bliżej. Hobbit był rozdarty, bardzo chciał zwierzyć się Balinowi, lecz bał się mówić cokolwiek, nawet staremu krasnoludowi, który zawsze go rozumiał. Postanowił zmierzyć się z tym samemu.
- Bilbo! – usłyszał nagle głos Kiliego i ruszył w stronę zbrojowni.
- Co się stało?
- Mam coś dla ciebie! – uśmiechnął się książę, rzucając mu cienką, małą kolczugę – Idealna na twój rozmiar. To mithril, najbardziej wytrzymały na świecie. Może cię trafić i ze sto strzał, a żadna cię nie zabije!
- Chcesz topór? – zapytał Nori, oglądając wszystkie ich rodzaje, wiszące na ścianie.
- Mam Żądełko – odparł Bilbo – Powinno mi wystarczyć.
- Żartujesz! To nóż do krojenia sera – roześmiał się Bombur – Orków najlepiej zabijać ciężką, krasnoludzką bronią.
- Nie chcę nikogo zabijać!
- To po co tu przyszedłeś? To nie wycieczka! – Dwalin założył na siebie ciężką zbroję.
- Dajcie mu spokój, to włamywacz, a nie wojownik – Fili stanął w obronie niziołka – I tak uratował nam skórę wiele razy.
- Mój kuzyn jest bohaterem?
- Tak, kochanie, bohaterem.
- To cudownie! – krzyknęła zachwycona Esmeralda – Mój kuzyn jest bohaterem, a mój mężczyzna księciem! Będę miała tyle do opowiedzenia, kiedy wrócę do domu!
- Wracasz? Nie zostajesz z Filim? – zdziwił się Bilbo.
- No tak… W zasadzie to… Nie poprosił mnie o to i myślałam, że nie chce…
- Mój kwiatuszku! To jedyna rzecz, o której teraz myślę! – zapewnił Fili – Zostaniesz moją żoną i zamieszkasz ze mną w Ereborze?
- Och, dajcie spokój bo zaraz coś rozwalę!!! – Dwalin rzucił swoimi toporami o podłogę.
- Fili, naprawdę chcesz…?
- Tak, Esmeraldo, chcę abyś została moją żoną. Księżniczką.
- To najbardziej romantyczne zaręczyny jakie mogłam sobie wyobrazić – szepnęła hobbitka – TAK! Chcę być twoją żoną!!!
- I księżniczką – złośliwie dodał jej kuzyn.
- Nie zależy mi na tym!
- Zaraz zacznie się wojna, a wy zajmujecie się pleceniem bzdur! – krzyczał poirytowany Dwalin – Zaręczyny, miłość, księżniczki, niedobrze się robi! Esmeraldo, zakładaj kolczugę i bierz miecz!
- Ale…
- Bez dyskusji!
- Nie ty jesteś dowódcą! – zauważył Nori, wywołując powszechną wesołość.
- Właśnie, Kili wydaje rozkazy! – poparł Bofur – Kili, Kili powiedz nam, dzieciaczku, co mamy robić?
- Do broni, żołnierze! Droga bratowo, kolczuga dla ciebie, proszę tu masz miecz i mały toporek.
- Hej, to mój kuchenny! – oburzył się Bombur – Siekam nim mięso!
- Esmeralda będzie nim siekać wnętrzności orków – zarządził Kili – Gotowi? Dobrze, na stanowiska. Niedługo zjawi się Gandalf z elfami. Jeszcze jedno… Bombur, Bifur, Bofur, Gloin, Dori, Nori i Dwalin, idźcie przeciągnąć smocze truchło gdzieś dalej. Jeśli będzie za ciężkie, posiekajcie je na mniejsze części. Nie może zagradzać nam wejścia do Góry. Ori, przygotuj na szybko z Esmeraldą jakąś strawę. Fili, gdybyś mógł pójść z Bilbem na punkt obserwacyjny i określić, jakie jest położenie wroga, Daina i Gandalfa, wy dwaj macie najlepszy wzrok. Oin pójdzie ze mną do wujka. Dziękuję za uwagę, możecie odmaszerować.
Wszyscy bez słowa sprzeciwu wypełnili słowa nieformalnego przywódcy, jakim od momentu gdy Thorin podupadł na zdrowiu stał się Kili. Młody krasnolud miał nadzieję, że może zioła Oina pomogą na psychiczne problemy Thorina. Gdy weszli do sali tronowej, na klęczkach szukał czegoś po kątach. Oin westchnął z rezygnacją i pokręcił głową.
- Wujku… Chodź, niedługo przyjedzie Gandalf – Kili podszedł do Thorina i pomógł mu wstać.
- Tak… Gandalf? Po co?
- Pomóc nam.
- Ach tak… Pomoże odnaleźć Arcyklejnot?
- Wujku, zbliża się wojna, musisz się przygotować.
- Dobrze, tylko go znajdę – spojrzenie Thorina było puste i nieobecne, co niesamowicie przeraziło jego siostrzeńca. Błagalnie spojrzał na Oina, który jednak niewiele był w stanie zrobić.
- Mam zestaw ziół na omamy, ale nie wiem czy to coś pomoże – powiedział.
- Spróbujmy – odparł Kili – Wujku, usiądź sobie tu na tronie, poczekaj moment, odpocznij…
- Nie! – krzyknął Thorin – Nie wolno mi siadać na tronie, nie wolno…
- To twój tron, masz do niego jedyne prawo.
- To tron króla, ja nie mogę, nie mogę…
- Wasza wysokość – westchnął ciężko Oin, podsuwając Thorinowi dymiącą misę – Proszę głęboko wdychać dym.
- Po co to?
- Pomoże znaleźć waszej wysokości klejnot, rozjaśni umysł i odświeży myślenie – na poczekaniu wymyślił Oin – Proszę, niech wasza wysokość wdycha.
- Dlaczego on mówi na mnie wasza wysokość? – Thorin spojrzał pytająco na Kiliego z obłąkańczym błyskiem w oku. Zdawało się, jakby kompletnie stracił rozum i nie wiedział, co się wokół niego dzieje.
- Bo jesteś królem.
- Nie, nie jestem…
- Jesteś!
- Nie jestem, ja… Ja nie mam uprawnień, nie mam…
- Zrozum, że Arcyklejnot nie jest ci do tego potrzebny. Twój dziadek był królem jeszcze zanim go odkryto! Ten klejnot był tylko symbolem, prawdziwe źródło jest tu, w naszych sercach – spokojnie tłumaczył mu Kili – Wywodzimy się z rodu Durina, nasi przodkowie byli królami, więc i ty jesteś. Po tobie będzie nim Fili. Niezależnie, czy znajdziemy Arcyklejnot, czy też nie. Proszę teraz, zrób o co prosi cię Oin, to doskonały fachowiec, chce dla ciebie dobrze.
- Proszę, wasza wysokość, proszę wdychać dym z ziół.
Thorin posłusznie spełnił polecenie. Po chwili uspokoił się, zamknął oczy i zdawało się, że wreszcie przestał drżeć. Usiadł na podłodze i oparł się o tron, wdychając opary. Kili odciągnął Oina na bok, by Thorin nie słyszał, o czym rozmawiają.
- Nie zaszkodzi mu to? – zapytał z obawą.
- Absolutnie, ręczę za tę mieszankę. Swego czasu książę Thrain prosił mnie, abym tymi ziołami uspokajał jego ojca, Throra. Thorin nie wiedział o tym, Thrain ukrywał przed nim początki obłędu króla, ale młody książę sam zaczął się wszystkiego domyślać. Szczerze mówiąc, specjalnie zabrałem ze sobą pęczek tych ziół, na wypadek gdyby… Gdyby ta paskudna choroba dotknęła też i jego.
- Jesteś nieoceniony. Powiedz mi, znasz się na tym dobrze… Może gdybyśmy spróbowali znaleźć Arcyklejnot, może gdyby wujek miał go w swoich rękach, może przeszłoby mu?
- Wątpię – Oin stanowczo pokręcił głową – Wydaje mi się, że w tym stadium taki szok pogłębiłby tylko jego chorobę. Więc nawet, jeśli go znajdziemy, odczekałbym z oddaniem Arcyklejnotu przynajmniej do zakończenia bitwy. Prawdę mówiąc, odstawiłbym to najlepiej do powrotu Luthien. Ta dziewczyna działa na niego lepiej niż jakiekolwiek moje lekarstwo!
- Gdyby tu była, nie mielibyśmy problemu!
- Kili… Kili? – usłyszeli cichy głos Thorina. Młody krasnolud podbiegł do niego natychmiast.
- Co się stało, wujku?
- Czy Gandalf już jest?
- Nie, ale za chwilę dowiemy się, jak daleko są. Fili i Bilbo są na obserwacji.
- Co z resztą? – Thorin podniósł się i wyprostował; wyraz jego twarzy był zupełnie inny. Wróciła mu dawna bystrość i rozum.
- Ori i Esmeralda robią kolację, a reszta zajmuje się trupem Smauga. Przeszkadzał mi przed wejściem do Ereboru, uznałem że trzeba się go pozbyć.
- Bardzo dobrze. Wszyscy są gotowi i uzbrojeni?
- Tak, wasza wysokość! – Kili wyprostował się jak struna i skłonił z szacunkiem.
- Cieszy mnie to… Dobrze się spisałeś. Teraz jeszcze JA muszę się przygotować…
Raźnym krokiem Thorin opuścił salę tronową, udając się do zbrojowni. Tam znalazł najpiękniejszą, bogato zdobioną zbroję króla Throra, założył ją i zaopatrzywszy się jeszcze w
dwa ciężkie topory, które zarzucił sobie na plecy, wyszedł przed Górę i stanął na dużym głazie dumny, wyprostowany i pełen dostojeństwa. Ci, którzy wracali właśnie z zadania przesunięcia smoczego trupa, zatrzymali się z boku i z podziwem patrzyli na pełną majestatu postawę Thorina. Odruchowo oddali mu pokłon. Starszym krasnoludom zdawało się, jakby ujrzeli ponownie wielkiego króla Throra w latach jego największej świetności. Od Thorina bił niesamowity blask i waleczność, jego oczy wpatrzone w dal płonęły. Zrozumiał, że musi stanąć na wysokości zadania i poprowadzić swój lud do wojny.
***
Gandalf w towarzystwie elfów zbliżali się do Samotnej Góry. Właściwie tylko kilkadziesiąt minut dzieliło ich od celu, kiedy Thranduil zatrzymał cały pochód.
- Zaczekajcie – powiedział niepewnym głosem, a wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem – Może to nie jest najlepszy pomysł, żebym pokazywał się teraz Thorinowi. Nie zrozumcie mnie źle, chcę mu pomóc, ale… Obawiam się tego spotkania.
- Nie chcesz się chyba wycofać? – Radagast zmierzył go podejrzliwym wzrokiem – Moje króliczki są nadal głodne!
- Nie, to nie o to chodzi. Uważam, że lepiej nie denerwować Thorina, skoro jak mówi Galadriela, ma ze sobą problemy. Dość już ma na głowie, bardzo chciałbym żeby był zdrów i w pełni mocy umysłowych, ale… Po prostu uważam, że moje przybycie w tym momencie byłoby dla niego może zbyt dużym szokiem i mógłby odebrać to jako atak.
- Co chcesz zatem zrobić? – zapytał Celeborn.
- Zostanę z moimi wojskami tu, w tym wąwozie – odparł Thranduil – Przeczekamy tu do rana, i wtedy ruszymy do ataku od tej strony. Tak będzie najrozsądniej, i ze względów logistycznych, i ze względu na zdrowie i… temperament Thorina – dokończył Thranduil z uśmiechem – I jego niesamowicie gorące uczucia w moim kierunku. Bezpieczniej będzie, kiedy spotkamy się bezpośrednio na polu bitwy lub po niej. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
- To bardzo mądre z twojej strony – poparł Elrond – Zmieniłeś się, przyjacielu, a Thorin na pewno to doceni. Proponowałbym rozdzielenie naszych wojsk. Ty zostaniesz ze swoimi w wąwozie, część armii Rivendell i Lorien pójdzie z nami i obstawi stoki Góry, a trzecia część ustawi się na wschodzie, skąd przybędą posiłki z Żelaznych Gór.
- Niech tak będzie – zgodził się Celeborn, po czym zwrócił się do swej małżonki – Galadrielo, czy jesteś pewna, że chcesz być z nami na tej wojnie? Możesz wrócić do domu, jeszcze jest czas…
- Nie będę uciekać przed złem – odparła królowa – Razem je pokonamy.
Po tych słowach ruszyła przed siebie, a zaraz za nią jej mąż i Elrond. Gandalf i Radagast pożegnali jeszcze Thranduila i przekazali wojsku rozkazy Elronda, po czym podążyli śladem elfów.
***
Bilbo nerwowo chodził przed Górą, oczekując niecierpliwie przybycia Gandalfa. Tak bardzo musiał zwierzyć się mu, że znalazł Arcyklejnot… Kamień ciążył mu strasznie mocno, nie tak bardzo fizycznie, jak psychicznie. Nie mógł znieść świadomości, że okłamuje Thorina, choć uspokoił go fakt, że zioła Oina podziałały na niego nadzwyczaj skutecznie i
przywódca jest znowu w pełni sił.
Hobbit podszedł do niego nieśmiało i stanął tuż obok.
- Dobrze wyglądasz – mruknął.
- Dziękuję – Thorin obejrzał się na przyjaciela i uśmiechnął się – Ty też niczego sobie.
- Niezła zbroja.
- Rodowa – podkreślił krasnolud, wpatrując się w dal – Wykuto ją specjalnie dla mego dziadka, kiedy miał objąć panowanie.
- Pasuje jak znalazł do twojej sytuacji. Też je właśnie objąłeś.
- Nie. Dopóki nie znajdę Arcyklejnotu…
- Znowu zaczynasz!
- Nie wiesz, o czym mówisz! Nie masz pojęcia…
- Posłuchaj, to zwykły, świecący kamyk, nawet niezbyt ładny i…
- Skąd wiesz jak wygląda!? – przerwał mu Thorin, przewiercając go wzrokiem na wskroś. Bilbo przestraszył się jego spojrzenia.
- Tak tylko… zgaduję… - wzruszył ramionami – Przecież w porównaniu do Luthien to zwykły kamień jakich wiele w piasku – wybrnął zręcznie – Nic nie przebije jej piękna. Prawda?
- Jesteś uzbrojony? – krasnolud niespodziewanie zmienił temat.
- Tak, powiedzmy że tak…
- W takim razie właź na górę i siedź w punkcie obserwacyjnym. Weź ze sobą Oriego, przydadzą się tam dwie osoby. Będziecie nas o wszystkim informować.
Kiedy Bilbo spełnił rozkaz, Thorin stał samotnie wypatrując przybycia posiłków. Jego myśli zaprzątnięte były tylko jednym tematem…
Luthien… Moja mała, słodka dziewczynko. Nie ma cię tu, a tego właśnie pragnę najbardziej, jesteś mi potrzebna, czuję, że gdybyś była… Ja byłbym inny. Tak naprawdę nie wiem, co teraz czuję i czego chcę, co jest dla mnie ważne, ale wiem, że chcę ciebie obok. Jest ze mną źle, boję się czy nie spadnę na samo dno, ten koszmar nawiedza mnie co noc. Nie chcę skończyć jak mój dziadek i ojciec, a wygląda na to że podążam dokładnie tą samą ścieżką… A ja za bardzo cię kocham, żeby cię stracić, i żeby pozbawić cię bycia ze mną. Wiem, że kochasz mnie jak nikogo innego, że dałabyś wszystko żeby teraz ze mną być, wiem że jestem dla ciebie najważniejszy, dlatego chcę zrobić wszystko, żeby cię odzyskać. Za kilka dni będzie po wszystkim, przeżyję kochanie, zrobię to dla ciebie, a wtedy przyjdziesz do mnie i będziemy tu razem, szczęśliwi…
Zadumany Thorin nawet nie zauważył przybycia Gandalfa. Dopiero jego głos wyrwał go z krainy marzeń, gdzie utonął, myśląc o swojej ukochanej.
- Thorinie! – krzyknął czarodziej, zeskakując z konia.
- Gandalf! – krasnolud otrząsnął się i uśmiechnął szeroko, wpadając w ramiona przyjaciela – Jak dobrze mieć cię znowu obok!
- Zmieniłeś się, chłopcze. Wyglądasz jak prawdziwy król!
- W końcu podobno mam królewskie korzenie – roześmiał się Thorin – Tak się cieszę, że cię widzę! Elrondzie!
- Witaj, Thorinie! To niesamowite szczęście widzieć cię tu, w twoim domu, w dobrym zdrowiu!
- Ze zdrowiem bywa różnie… Ale jest dobrze. Udało nam się – odetchnął z ulgą krasnolud, kiedy ujrzał nagle niesamowicie piękną postać wyłaniającą się z mroku – Pani Galadrielo… - skłonił się głęboko, i spojrzał na jej męża – Panie Celebornie, witam królewską parę w Ereborze.
- Twój widok bardzo nas ucieszył – odparł Celeborn – Zabiłeś smoka, to wielki wyczyn. Śródziemie ci tego nie zapomni.
- Porzuć smutek, Thorinie, synu Thraina – odezwała się milcząca dotąd Galadriela – Widać go w twoich oczach. Wiem, o czym myślisz… Twoje pragnienia ziszczą się. Zdobyłeś Erebor, zabiłeś smoka, czekasz na tą jedyną, która już niedługo na powrót wróci do twego życia. Masz wszystko, czego potrzebujesz…
- Nie mam Arcyklejnotu – mruknął zdezorientowany Thorin – Serce Góry zaginęło…
- Będzie w twoich rękach szybciej, niż się spodziewasz – elfka uśmiechnęła się tajemniczo – Wszystko w swoim czasie.
Bilbo obserwował osobliwą scenkę z wysoka i nie mógł wytrzymać, aby nie zejść i nie przywitać się z Gandalfem. Cała drużyna wyszła przed Górę aby ponownie ujrzeć czarodzieja. Chwila radości nie trwała długo, bowiem przybył spóźniony Radagast, który zatrzymał się po drodze, by wysłuchać ptaków, przekazujących mu nowiny.
- Całe legiony orków – mamrotał, zdenerwowany – Mnóstwo, ogrom!
- A co z Dainem? – zapytał Thorin.
- Spieszy tu, powinni być jeszcze przed świtem. Ludzie z Esgaroth już są blisko.
- Jak wyglądamy liczebnie?
- Nieszczególnie, biorąc pod uwagę, że orkowie są na wargach, więc podwójnie groźni. Naszą przewagą jest jednak Góra, będzie nas idealnie osłaniać.
- A więc wojna… - westchnął Thorin, odstępując kilka kroków w bok – W imię Durina, bracia, do broni!
- Do broni, wasza wysokość! – odkrzyknęli mu krasnoludzcy towarzysze.
- Zająć pozycje! Bilbo, Ori, na obserwację! Esmeraldo, pójdziesz z nimi! Fili, Kili… Choćby to miała być nasza ostatnia bitwa, choćbyśmy mieli polec, choćbyśmy mieli zginąć, zginiemy razem.
W milczeniu oczekiwali na najgorsze. Hałas nadciągających wrogich wojsk był coraz głośniejszy. Zastępy ludzi przybyły dość szybko i ustawiły się, podobnie jak elfickie armie, na swoje stanowiska. Oczekiwanie było nerwowe, lecz mimo wszystko noc minęła bardzo szybko. Gdy tylko pierwsze promienie słońca wyłoniły się zza chmur, na horyzoncie pojawili się wrogowie.
- Gdzie u diabła podziewa się Dain? – Thorin był coraz bardziej ogarnięty wściekłością i dziką chęcią walki.
- Już nadchodzi – krzyknął z góry Bilbo – Będą tu lada moment!
- Musieli mieć małe opóźnienie, nie denerwuj się – uspokajał Thorina Balin.
- Ja się NIE denerwuję. Ja jestem szczęśliwy, że za moment spadnie tu tysiące parszywych łbów i przeleje się krew orków!
- Myślę, że już czas – powiedział Elrond, dając znać swym wojskom.
- Naprzód – warknął groźnie Thorin – Po zwycięstwo.
- Gelekh d’ashrud bark! – krzyknął Bifur.
- Czas rozbujać nasze topory – Dwalin, powtórzywszy jego słowa, chwycił swój oręż i pierwszy ruszył przed siebie.
- Za ciebie, dziadku – szepnął Thorin – I za tatę.
Wyjąwszy Orkrista podążył śladem przyjaciela, a za nimi cała reszta wojsk. Natarli na nieprzyjaciela z ogromną wściekłością, i wtedy ujrzeli wyłaniających się z leżącego nieopodal wąwozu elfickich żołnierzy. Thorin z łatwością rozpoznał Tauriel i Legolasa, którzy wraz z całą armią ruszyli do ataku na orków, których pojawiły się niesamowicie ogromne ilości. Król krasnoludów z obawą i niecierpliwością rozglądał się, czy wojska Daina już przybyły, i w końcu usłyszał charakterystyczny dźwięk rogu, zwiastującego przybycie posiłków. Odetchnął z ulgą i ponownie zatracił się bez pamięci w walce, co rusz ścinając kolejnego wroga. Nagle znieruchomiał… Nie, to niemożliwe. Nie mogło go tu być, to zdrajca, podły zdrajca, to…
- Thranduil!? – wrzasnął wściekle Thorin, a elf obejrzał się w jego stronę – To ty!!!
Król elfów zamarł, obawiając się reakcji krasnoluda. Nie zauważył zbliżającego się do niego od tyłu orka, który już brał zamach by go ściąć. Widział tylko, jak Thorin wyjmuje pokaźny nóż i rzuca nim w jego stronę. Był przekonany, że celował do niego, ale nie uchylił się, mimo tego nóż przeleciał tuż przy jego twarzy i trafił w ostatniej chwili w stojącego za nim wroga. W tym momencie ork zdążył jeszcze chwycić Thranduila za szyję i powalić go na ziemię, a Thorin bez namysłu podbiegł i dobił potwora. Przyklęknął przy przerażonym elfie i chwycił go za ramiona z całych sił, aż ten syknął z bólu.
- Thorinie, wybacz mi… - szepnął. Krasnolud puścił go z niedowierzaniem, myśląc że się przesłyszał.
- Co powiedziałeś?
- Wybacz, przepraszam!!!
Zdezorientowany Thorin rozejrzał się wokół siebie i jednym machnięciem miecza zabił kolejnego orka, który się do nich zbliżył. Spojrzał na Thranduila i szarpnął go mocno za szaty.
- Wstawaj, podła świnio – syknął ze złością – Chyba nie przyszedłeś tu, żeby odpoczywać.
Thorin odskoczył od niego i zatracił się ponownie w szale walki. Thranduil otrząsnął się z szoku i ramię w ramię wraz z krasnoludzkim królem siekał orków z ogromnym zacięciem. Wiele już było ofiar po obu stronach, a wroga zdawało się nadal przybywać. Posiłki z Żelaznych Gór przybyły, walka trwała już dość długo, lecz Thorin zmuszony był pod naporem wroga zarządzić nagły odwrót i cofnąć się bliżej Góry, skąd ustawieni na stokach łucznicy mieli lepsze pole do popisu. Kili wraz z Legolasem i Tauriel krążyli w pobliżu dwóch królów, odcinając wrogom strzałami dostęp do nich.
- Nieźle ci idzie, jak na kobietę – krzyknął Kili, nie odrywając wzroku od orków.
- Tobie też, jak na tak niski wzrok – odparła Tauriel – Uważaj, za tobą!
Legolas w mgnieniu oka zabił orka przymierzającego się do ataku na krasnoludzkiego księcia.  Ten skinął z wdzięcznością głową i już po chwili mógł odwdzięczyć się tym samym. Bitwa rozgorzała na dobre, krew lała się wszędzie a trup ścielił się gęsto. Orków jednak zdawało się przybywać, aż w końcu na horyzoncie pojawił się najbardziej znienawidzony przez Thorina: Azog Plugawy wraz ze swoim synem, Bolgiem. Powoli kroczyli na swych wargach, jakby napawając się widokiem swych walczących żołnierzy i przelanej krasnoludzkiej krwi. Azog nie dostrzegł jeszcze Thorina, który walczył akurat przy samotnej skale niedaleko Góry, ale krasnolud zdążył zauważyć nadejście swego największego wroga… Tak, nadszedł w końcu ten dzień, kiedy jego miecz przeszyje serce Azoga, kiedy pomści w końcu śmierć swego dziadka i ojca. Był pewien, że tego dokona. Kiedy jednak chciał iść w jego stronę, stanąć twarzą w twarz ze swoim największym wrogiem, coś innego przykuło jego wzrok. Coś, co bardzo go zaniepokoiło i sprawiło, że na chwilę zamarł w bezruchu.
- Nie, to niemożliwe – szepnął sam do siebie – To nie może być ona…
Z niedowierzaniem patrzył przed siebie rozszerzonymi oczyma. Był w kompletnym szoku, wyglądał jakby zobaczył ducha. Balin z niepokojem spojrzał na niego; ostatnio Thorin wyglądał tak, kiedy widział śmierć swojego dziadka. Obrócił się w stronę, w którą patrzył król i zrozumiał… W stronę Thorina biegła drobna postać, której jasne, płomienne włosy lśniły w promieniach słońca.
- Luthien! – krzyknął krasnolud, zrywając się z miejsca.
- Thorin! – dziewczyna biegła co sił, trzymając w dłoni miecz – Kochany…
- Luthien… Co ty tu…
- Mój kochany – dziewczyna wpadła w drżące ramiona Thorina, który przycisnął ją do siebie z całych sił – Ty żyjesz… Jesteś tu, żyjesz…
Padli na kolana, tuląc się mocno do siebie, i nie zważając na trwającą wokół bitwę. Krasnolud łapczywie dotykał jej twarzy i ramion, jakby chciał upewnić się czy naprawdę ma ją przy sobie. Tak, była obok, tak samo piękna jak przedtem, tak samo słodka, czuła i kochana…
- To niebezpieczne, co tu robisz!? Jak się tu dostałaś!? – pytał nerwowo, pozwalając wśród nadmiaru emocji wkraść się na swe usta delikatnemu uśmiechowi.
- Nieważne jak, ważne że jestem i obronię cię przed wszystkim – odparła ściśniętym głosem Luthien, a po jej twarzy spływały łzy – Widziałam wszystko w zwierciadle Galadrieli, nie mogłam cię zostawić…
- Kazałem ci czekać w Rivendell!
- Moje miejsce jest przy tobie.
Thorin był wstrząśnięty. Ujął w dłonie twarz Luthien i delikatnie pocałował ją drżącymi ustami.
- Zabiłem smoka – szepnął – Zrobiłem to…
- Wiedziałam, że ci się uda. Nikt inny by tego nie…
Luthien przerwała, bo tuż przy jej uchu przeleciała z ogromną prędkością strzała. Thorin odepchnął ją i podniósł się, widząc biegnących ku niemu orków.
- Uciekaj! – krzyknął do swej ukochanej, lecz ta chwyciła w dłoń swój miecz.
- Nie ma mowy!
- Ty głupia, bezmyślna kobieto, uciekaj stąd!
Odwrócił się od niej, nacierając samotnie na wroga, jednak już po chwili z pomocą pospieszył mu Thranduil i siostrzeńcy. Luthien wstała i dźgnęła jednego z orków w plecy, udało jej się unieszkodliwić jeszcze kilku innych. Thorin zerknął na nią i uśmiechnął się pod nosem. Wyglądała przepięknie w krasnoludzkiej kolczudze z mithrilu, a jej powiewający w szale walki warkocz lśnił w słońcu. Krasnolud jednak musiał przestać o niej myśleć i stawić czoła największemu zagrożeniu. Oto zbliżał się do niego Azog na wielkim, białym wargu. Thorin wyprostował się i chwycił w lewą dłoń topór, w prawej trzymając Orkrista. Kroczył dumnie przez pole walki w kierunku wroga, osłaniany przez siostrzeńców.
- Proszę proszę, sam król Thorin Dębowa Tarcza – roześmiał się paskudnie Azog – Och jest i przyszła królowa! A tyle jej szukałem… Cóż, dziś upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Może nawet trzy, bo wielki król z Mrocznej Puszczy też przyszedł…
- Spróbuj ich tknąć – warnkął wściekle Thorin – Nareszcie zginiesz, śmieciu.
- Doprawdy?
Blady ork okrzykiem rozkazał swemu wargowi ruszyć do ataku. Potwór naskoczył na Thorina, trafiony w locie strzałą Kiliego, lecz zdawał się tego nie poczuć, a król, robiąc zręczny unik, obronił się przed skokiem bestii. Z przerażającym krzykiem ruszył wprost na wroga, wbijając topór w ogromne cielsko warga, który zawył z bólu i padł. Azog zdołał zeskoczyć i ruszył na Thorina z ogromnym wojennym młotem z kolcami. Chybił kilkakrotnie, jednak Thorin unikając jego ciosów, padł na ziemię. Luthien nie mogła spokojnie patrzeć na to, co się dzieje, i zaczęła biec w jego kierunku, wtedy jednak Thranduil zatrzymał ją.
- Zostań tu – powiedział – Nie narażaj się…
- A co ty masz do gadania!? – oburzyła się Luthien – Zejdź mi z drogi! Powinnam cię zabić za to, co mu zrobiłeś!
- Proszę cię, idź w bezpieczne miejsce, Tauriel cię odprowadzi…
- Nie dotykaj mnie – Luthien przystawiła miecz do szyi Thranduila – Inaczej zginiesz.
Thranduil zrobił krok w tył, nie chcąc denerwować dziewczyny, lecz ujrzał w tym momencie, jak Thorin słania się na kolanach, zasłaniając się kawałkiem pnia. Azog brał właśnie kolejny zamach, kiedy miecz króla elfów dźgnął go przelotem w brzuch. Thorin spojrzał na swego wybawcę ze zdziwieniem, ale i z wdzięcznością, jednak nie był to czas na podziękowania; ruszył do ataku i wbił ostrze Orkrista w ciało Azoga aż po samą rękojeść. Blady ork z potwornym wrzaskiem padł, po raz ostatni biorąc zamach ogromnym młotem. Udało mu się drasnąć Thorina w ramię, a kiedy ten odsunął się, chwytając za bolące miejsce, Luthien wbiła miecz w serce konającego Azoga.
- Mój syn… i tak cię dopadnie – syknął ork, chwytając ostatni oddech, po czym wrzasnął przeraźliwie – Bolg!!!
Po tych słowach umarł na środku pola bitwy, pokonany przez samego krasnoludzkiego króla z pomocą jego ukochanej i króla elfów. Jego syn błyskawicznie znalazł się tuż przy trupie ojca, w dzikim szale machając swym młotem na wszystkie strony, Thranduil jednak zasłonił Thorina i Luthien własnym ciałem i upadł, uderzony dość mocno. Wtedy Bolga przeszyło kilkanaście strzał wypuszczonych z elfickich łuków i padł martwy tuż przy Azogu. Thorin podbiegł do Thranduila i uklęknął przy nim, chwytając go za ręce.
- Wszystko dobrze? – zapytał, wyraźnie zmartwiony.
- Tak, to tylko draśnięcie… Ukryj Luthien, idź z nią w bezpieczne miejsce…
- Nie zostawię was! A kompletnie nie wiem, co mam z nią zrobić, jest strasznie uparta! Thranduilu, co ci jest…
- Nic, przejdzie – wycedził przez zęby elf, mocno ściskając swe ramię i próbując wstać – Idź, poradzę sobie.
- Na Durina… Jesteś poważnie ranny! Nie ma mowy, ty i Luthien idziecie się schronić, nie będę narażał żadnego z was – postanowił Thorin – Kili! Do mnie!
Zanim jednak siostrzeniec zdążył zareagować, na pole bitwy wjechała na swym koniu Arwena. Thorin patrzył na nią z nieskrywanym zdumieniem; skąd elficka księżniczka wzięła się pod Samotną Górą!?
- Thorinie, Luthien mi uciekła, nie mogłam jej dogonić – tłumaczyła się, zdyszana – Zmyliła mnie! Mam nadzieję, że nic jej się nie stało…
- Nie, oprócz tego że zabiła kilkunastu orków i dobiła Azoga. Posłuchaj, weźmiesz ją i Thranduila w bezpieczne miejsce, rozumiesz?
- Niedaleko stąd jest mały zagajnik, schronimy się tam…
- Chcę zostać – wymruczał słabo Thranduil.
- Zamknij się! – odparł stanowczo Thorin – Jesteś wprawdzie podłą świnią, ale nie pozwolę ci tak umrzeć.
Bez namysłu sam dźwignął elfa i wsadził go na grzbiet konia. Arwena usiadła za nim, trzymając go, by nie spadł. Thorin podbiegł do Luthien, która ramię w ramię z Kilim walczyła z orkami. Porwał ją w ramiona i odciągnął kawałek, by byli niewidoczni dla oczu wszystkich.
- Jesteś głupia, nieodpowiedzialna i krnąbrna – strofował ją, zupełnie jak wtedy, na samym początku, gdy się poznali, lecz teraz jego oczy płonęły gniewem i były przerażające – Jak mogłaś! Gdybyś zginęła, nie miałbym po co żyć!
- Dlatego też przyjechałam… Bo ja też nie miałabym po co żyć, gdybyś umarł!
Thorin ścisnął mocno jej ramiona i przeraźliwie krzyknął, a jego krzyk przepełniony był kompletną bezsilnością.
- Kocham cię, ty niemądry, lekkomyślny dzieciaku! Nie rozumiesz tego!?
Nie bacząc na toczącą się wokół bitwę, przylgnął do niej i pocałował ją z mocą, aż Luthien zakręciło się w głowie. Znowu czuła go blisko, jego usta na swoich, znowu czuła się wyjątkowa i kochana… Tak, w końcu to powiedział! Z radości miała ochotę śpiewać, i tylko odgłosy walki przypomniały jej, że nie jest to najlepszy moment. Poczuła mocne kopnięcie w brzuchu i odsunęła się odruchowo od Thorina. Przecież on o niczym nie wiedział… I nie mogła powiedzieć mu teraz! Tak, zdecydowanie powie mu jak tylko wygrają bitwę, kiedy emocje opadną i będą mogli spokojnie porozmawiać…
- Arweno! – krzyknął Thorin, a elfka błyskawicznie zjawiła się tuż obok na swym koniu; krasnolud wsadził Luthien na jego grzbiet i zwrócił się do córki Elronda – Oboje mają przeżyć. Z obojgiem mam do pogadania, jak już będzie po wszystkim.
Elfka pogalopowała na koniu z Luthien i Thranduilem daleko, Thorin bardzo szybko stracił ich z oczu. Spokojny o ich bezpieczeństwo, ponownie zatracił się w walce, jeszcze bardziej skuteczny, bo wiedział, że ma o co walczyć. Luthien dodała mu takich sił, jakich już dawno nie miał. Okazała się być najskuteczniejszym lekarstwem na wszystkie dręczące go problemy. Czuł rozpierającą go dumę i w końcu opuściło go poczucie winy, które mu ciążyło, bo wmawiał sobie że wszystkie nieszczęścia rodu krasnoludów są przez niego, ponieważ nie potrafi pomścić śmierci ojca, dziadka i setek swoich rodaków. Teraz, kiedy miał na rękach krew Smauga i Azoga, czuł się wygrany. Czuł, że zemsta dokonała się, a ostatnim jej etapem będzie rozgromienie armii nieprzyjaciela w pył. To jednak wydawało się nie być łatwe. Wyjątkowo wcześnie tego dnia zaszło słońce, a niebo stało się ciemne i ponure. Kili uniósł wzrok i dostrzegł ogromne ptaki, lecące w ich stronę.
- Orły! – krzyknął donośnie – Orły nadlatują!
- Wysłuchały nas – szepnął uradowany Radagast do Gandalfa.
- Wygraliśmy – odparł drugi czarodziej – Bitwa jest nasza…

Zastępy krasnoludów z imieniem Durina na ustach ruszyły do ostatecznego ataku. Orły chwytały w swe ostre szpony wargów i rozszarpywały ich, a orków zrzucały na ziemię z dużej wysokości. Bitwa powoli kończyła się; księżyc wychylał się nieśmiało zza ciemnych, ciężkich chmur. W serca sojuszników wstąpiły nowe nadzieje, w momencie, gdy ostatecznie zatriumfowano nad siłami zła, niejeden krasnolud wpadł w objęcia elfa, dzieląc tę wielką radość ponad podziałami i dawnymi zatargami. Wszystko zaczynało być tak, jak od dawna być powinno…


-------
Notka: Autorem opowiadania jest Kate, która publikuje swoją opowieść na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu „Hobbit: Niezwykła podróż” i „Hobbit: Pustkowie Samuga” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z filmów „Hobbit: Niezwykła podróż” i „Hobbit: Pustkowie Samuga”. 
-------

Aktualizacja 19/06/2014, następna część tutaj

25 komentarzy:

  1. dawno się nie udzielałam :) ostatnie części świetne (jak zawsze) :) mam rozumieć , że będzie jeszcze jedna część tak ? "Serce Góry" zawsze umila mi środy :) /Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, na to by wychodziło że została jedna, ostatnia część, która ukaże się za tydzień :)

      Usuń
  2. Zaraz wiedziałam, że będzie jeszcze jedna część ;D Świetnie, nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ja w zeszłym tygodniu napisałam, że tamta część była najlepsza? No to właśnie została zdetronizowana - Kate, ta część była świetna, pierwsza i pewnie jedyna, która mnie na 100% wciągnęła.
    Piękny początek, genialny obłęd Thorina, rozterki Bilba, wartka akcja i naprawdę porządny, plastyczny opis bitwy. Wprawdzie trochę mało militarny był ten opis, ale to nic :)

    "Zaręczyny, miłość, księżniczki, niedobrze się robi!" - Dwalin to mój mistrz!

    Naprawdę świetna robota Kate, ta część zdecydowanie pozostanie moją ulubioną (przewiduję bowiem, co mniej więcej będzie za tydzień ;) ) i pewnie jeszcze sobie do niej wrócę.

    Jeannette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało militarny, bo ja kompletnie nie potrafię opisywać scen wojennych. Miałam z tym ogromny problem, i uwierz - odetchnęłam z ulgą, kiedy skończyłam. Czuję się naprawdę zaszczycona, że wciągnęło Cię aż na 100%.
      Za tydzień, nie będę ukrywać, będzie słodko. Uważam, że Thorin zasługuje na porządny, harlequinowy happy end :)

      Usuń
    2. No domyślam się, że będzie słodziutko, znając Ciebie ;). Ale co tam, Thorin zasłużył, to niech ma i się cieszy :). Ja jakoś to przeżyję, w razie czego powrócę do tej części, żeby się "odsłodzić" ,)
      Jeannette

      Usuń
  4. A co mi tam. Prawie już koniec, tyle się dzieje, to kilka komentarzy w dawnym stylu nie zaszkodzi;)
    1. Przybij "piątkę" Dwalin.
    2. I pomyśleć... tyle imprez w życiu, a zawsze odmawiałam jak kazali wdychać... Ech....
    3. Czasem odnoszę wrażenie, że twój Thorin woli, dosłownie,....małe dziewczynki...;)
    4. "W stronę Thorina biegła drobna postać, której jasne, płomienne włosy lśniły w promieniach słońca." Ani chybi Merida Waleczna.
    5. Migdalenie się na polu bitwy.... Hmm... Wyrozumiali orkowie na pewno dali im czas dla siebie...
    6. O, i Arwena na tym polu. A Aragorn ma zawał. Nie, to Tolkien ma zawał. Sorry, miałby, gdyby żył ;)
    7. Przeczuwałam, że umieścisz Luthien w samym środku bitwy, Kate. "[...] zabiła kilkunastu orków i dobiła Azoga." Tak, tak, w tym momencie kapitan Boromir kona zadławiwszy się własnym śmiechem. No bo przecież jak taka kruszyna siekała orków?? I to będąc w ciąży! Chciałabym to zobaczyć. Założę się, że księżniczka Eowyna również.

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Wiedziałam, że trafię w gust :)
      2. Uwierz, że nie wiedziałam JAK na Durina Oin ma uleczyć króla, a zioła przecież zawsze dobre... Skoro Arwena i Tauriel leczyły za pomocą wpychania zielska w rany, to dlaczegóżby Thorin nie miał powdychać? Zastrzyk byłby nieco niezgodny z moją wizją służby zdrowia w Środziemiu. Mógł jeszcze zrobić herbatkę ziołową, ale byłoby to zbyt banalne.
      3. Kochana, skoro sam jest nikłego wzrostu, to jakie ma lubić? A tak serio - wiem, że podkreśla to cały czas, ale ja tak lubię kiedy to podkreśla.
      4. Trafiłaś w 10 - Merida była jednym z moich skojarzeń co do Luthien.
      5. Bądźże wyrozumiała... Może nie opisałam tego zbyt dokładnie, ale w mojej głowie wyglądało to tak, że Thorin był aktualnie na uboczu za skałą, więc... mieli te dwie minutki dla siebie. Zresztą dookoła biegał Kili i strzelał we wszystko, co żyje i zagraża wujkowi.
      6. Robin, Arweny w ogóle nie powinno być, tak samo jak Legolasa w filmie "Hobbit", a skoro już ją wkleiłam w akcję, to niechże uczestniczy do końca.
      7. Ja się domyślałam, że Ci się to nie spodoba. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, poza tym, że to ostra, waleczna babka, a poza tym to Gandalf pierwszy stwierdził, że w małych ludkach kryje się coś więcej i to mali ludkowie mogą uratować świat. Nie było tak? :) Jasne, że w życiu realnym coś takiego nie miałoby miejsca, ale proszę Cię, to jest tak od początku naciągana fikcja że sądzę, że bywały bardziej niewiarygodne momenty w mojej twórczości od zakochanej kobiety broniącej swego mężczyzny przed orkami. Tylko trochę przymrużenia oka i dystansu :)

      Usuń
    2. Ad.5. No cóż, we wszystkich chyba filmach są takie sceny, kiedy wokół jest siekanka, a na środku główny bohater akurat ma coś lepszego do roboty i nikt mu w tym nie przeszkadza, tego się nie da uniknąć ;)
      Ad.7. Przypomniałaś mi, co chciałam napisać, a zapomniałam! Thorin to bystry chłop, żeby nie zauważyć, że kobieta jest w ciąży, zwłaszcza że się do niej tulił. No cóż, typowy facet :)
      A Eowiny to akurat nie lubię :)
      Jeannette

      Usuń
    3. Co do Eowiny tak nawiasem - też nie przepadam.
      A Thorin? Nie zauważył, ponieważ Luthien była ubrana nie jakby szła na bal, tylko na wojnę, więc miała na sobie kolczugę, a takie przytulanie się przez kolczugę to żadne przytulanie. Nie miał szans zobaczyć ani poczuć :)

      Usuń
    4. O! To jest nas trzy. Eowina z pewnością nie jest moją ulubioną postacią.
      A co do Luthien i Thorina, to nie sądzę, że by Król, mógł zorientować się, że ukochana jest w ciąży: kolczuga i reszta garderoby raczej na to nie pozwoliła.

      Usuń
    5. Szczególnie, że ciąża nie była jakoś mocno zaaansowana - to taki szczegół. Nie liczyłam i nie będę liczyć, który to miesiąc lub tydzień, ale kilka tygodni znajomości (zakładając że do ciąży mogło dojść na początku) + kilka tygodni w lochu Thranduila - to daje nam czas ładnych paru tygodni, więc absolutnie nie tak duży brzuch żeby było widoczny pod wojennym ubraniem, ale już taki że gdyby zdjęła kolczugę, to by to zauważył.

      Usuń
    6. 2. No tak, tylko, że mi akurat "wdychanie zielska" kojarzy się tylko z jednym ;D
      3. Wiesz co, teraz mam takie skojarzenie: Thorin- Leon -zawodowiec, Luthien- Matylda ;D
      4. Ha! Fajnie- punkt, w którym zgadzamy się ;) nie licząc Dwalina.
      5. Jasne, jasne ;) Niczym w ostatniej części "Piratów z Karaibów".
      6. Wiadomo. Ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wtrącić tych swoich "trzech groszy".
      7. W sumie to nie mam nic przeciwko temu, żeby kobieta stanęła do walki w obronie... jakiś wyższych celów (może być nim i mężczyzna), ale niech to robi z głową. Do wojowania mieczem trzeba mieć pewną zaprawę i wytrzymałość. Nie mówiąc już o sile fizycznej. Kilkunastu orków to mogło zabić moje prawie dwumetrowe bożyszcze w obronie Merry'ego i Pippina ;) I to nie bez trudu. Także... uważam, że tak samo jak i dla Meridy, dla Luthien najepszy byłby łuczek ;)
      Eowyna natomiast to bardzo ważna postać dla mnie. Chyba najlepiej skonstruowany charakter w powieści.
      :)

      Usuń
  5. "Zmeridowana" Luthien ;))

    http://fc01.deviantart.net/fs71/f/2012/255/6/f/merida_by_danaish-d5eix3n.jpg

    OdpowiedzUsuń
  6. "Bardzo fajny rozdział... NAJLEPSZY! NAJWSPANIALSZY! NAJWYBITNIEJSZY! Ave Kate - sława i chwała!"

    I właściwie to tylko tyle ci powinnam napisać, ponieważ właśnie mnie zniszczyłaś.
    W ogóle nie wiem, jaki mam napisać komentarz, jak opisać to cudo, które przed chwilą przeczytałam. A może to jest oznaka, że dopiero teraz, pierwszy raz trafiłam na genialne opowiadanie, które jak na złość skończy się za tydzień, a ja tu taką traumę przeżywam.
    Nazwanie Thranduila przez Thorina -się zrymowało- ŚWINIĄ... Ah.

    "- Nie zaszkodzi mu to? – zapytał z obawą.
    - Absolutnie, ręczę za tę mieszankę." - Teksss.. A nie, nie! Przepraszam!
    "- Och, dajcie spokój bo zaraz coś rozwalę!!! – Dwalin rzucił swoimi toporami o podłogę." - TO jest tekst rozdziału :D
    A już myślałam, że Thorin i Bilbo skoczą sobie do gardeł, po zakończeniu poprzedniego rozdziału, oczywiście dobrze, że tak się nie stało.
    No i widzisz! Miałam pisać tylko jedno zdanie, a znów wyszło tyle, co wyszło.
    Pozdrawiam, ściskam całuję, weny Ci nie żałuję > Czekam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba trochę za dużo tych pochwał, nie wiem czy zasłużyłam.
      Thranduil? Zasłużył sobie, a poza tym od kilku tygodni chodziła za mną ta scena, gdzie Thorin po raz ostatni mówi mu, co o nim myśli. Bo potem to już się pogodzą i nici z obrażania się. Za tydzień wielki finał - czyli festiwal wyznań i przeprosin, obrzydliwie urocze :)

      Usuń
  7. A ja pewnie narażę się teraz, bo podobało mi się bez zastrzeżeń! Kate, chylę czoła przed opisem bitwy: plastyczny, wyrazisty, z dobrym tempem i nie jest zwykłą "siekaniną". Thranduil zrehabilitował się, choć przez chwilę pomyślałam, czy on czegoś niecnego nie knuje chcąc zaczekać w wąwozie. Dwalin jest świetny, podobnie, jak Radagast i jego króliki. A "głupia kobieta" to miód na serce.
    Skoro finiszujemy w przyszłym tygodniu, to niech będzie słodko i harlequinowo. Tego chciałyśmy od początku: szczęśliwego, spełnionego, radosnego i uśmiechniętego Thorina! Myślę, że te z nas, którym nie odpowiadają takie klimaty, odpuszczą sobie czytanie zakończania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego aż tak jesteś podejrzliwa w stosunku do Thranduila... Wprawdzie to świnia, ale poczciwa :) Musisz się co do niego przekonać, mnie się jakoś udało.
      "Głupia kobieta" jest specjalnie dla Ciebie, ale to już chyba wiesz :) Nie mogę się powstrzymać od mulliganowacenia moich postaci, no nie mogę... To silniejsze ode mnie - ale to też bardzo dobrze wiesz. Za tydzień nieco mniej Mulligana w Thorinie, choć też się troszkę trafi.

      Przyznam że jestem zaskoczona, bo myślałam że opis bitwy jest słaby. Naprawdę nie czuję się w tej tematyce dobrze. Ale najwidoczniej nie jest tak źle, skoro twierdzicie, że wyszło :)

      Usuń
    2. Bitwa wyszła, uwierz!
      Thranduil to podła świnia. Jeśli mam się do niego przekonać, to potrzebuję więcej czasu. :) Popracuję nad tym :)
      Mulliganowanie postaci w pełni rozumiem i popieram. Nie ograniczaj się. Na John'a M. Nie ma mocnych.:)

      Usuń
    3. Ja też jestem podejrzliwa w stosunku do Thranduila - nie ufam mu tak do końca.
      Mnie, podobnie jak Eve podoba się bez zastrzeżeń - nie tylko dzisiejszy rozdział ale całość. Kate, podziwiam to, że pisząc częściami utrzymujesz ten sam klimat. Po prostu Thorin zawsze tak samo Ci w duszy gra. Może jestem infantylna ale nie wymagam od fanfika wiarygodności tylko emocji i spełnienia naszych pobożnych życzeń, co do losów naszych ukochanych bohaterów. Przecież po to są fanfiki.
      Podoba mi się takie jakby zdetronizowanie Filiego jako tego rozsądniejszego i poważniejszego na korzyść Kiliego. Luthien na polu bitwy - smakowita. A co? Thorinowi należy się wszystko co najlepsze. Podziwiam to, że tłumaczysz się ze swoich wizji - Ty tak czujesz, tak to widzisz - opinie, że za słodko, że niewiarygodnie, że ktoś sobie to inaczej wyobrażał - ja miałabym gdzieś.

      Usuń
    4. Thorin rzeczywiście gra mi w duszy nieustannie w ten sam sposób, oprócz tego że z czasem trochę robi się Mulliganowaty, to jest cały czas taki sam: zagubiony, łaknący uczucia, a z drugiej strony nieustraszony i silny. Prywatnie - romantyk (z ostrzejszymi skłonnościami po 22 wieczorem), publicznie - mąż stanu. Ja wiem, że słowa "mała, słodka dziewczynko" Thorin wypowiadał u mnie już chyba z 50 razy, ale taka czułość z jego strony jest dla mnie ujmująca i takiego chcę go widzieć.
      Fili już dał się poznać jako ostoja wujka, więc w najcięższej próbie przyszedł czas na Kiliego. Musiał wkroczyć do akcji teraz bo, jak zapowiedział, on królem nie chce być bo rozwali królestwo w tydzień, więc skoro starszy brat ma być po wuju królem, to młodszy musi być bohaterem na wojnie. Równowaga w przyrodzie musi być :)
      A dlaczego się tłumaczę? Bo nie chcę, żeby ktoś mi zarzucał że nie odpowiadam, że nie przyjmuję krytyki.

      Usuń
    5. Kate, gratulacje, ten i poprzedni to chyba najlepsze rozdziały Twej opowieści! Oczywiście, wszystko czytam, chociaż ostatnio mnie mało słychać :)) z powodu ogólnego życiowego zarobienia, rzecz jasna.
      Szaleństwo Thorina - bardzo plastyczne, ogomnie mi się podoba. Bitwa - jak na mój gust nic dodać nic ujać. Jest bitewnie i krwawo, ale z umiarem (nie lubię jatek w stylu "Pieśni o Rolandzie"). Kili - moja słoooooodka wisienka na torcie.
      A Luthien w ciąży bijąca się z orkami? Ba, sama osobiście w swej pierwszej ciąży jeszcze wieczorem przepłynelam kilometr na basenie a o piątej rano gnałam na porodówkę, więc wyczyn Luthien wydaje mi się zupelnie wiargodny. Poza tym, w tamtych czasach ludzie nie cackali się ze sobą tak jak teraz:))
      Czekam na słodziuchne zakończenie za tydzień. Z dużą iloscią "migdalenia" gdziekolwiek, skoro na polu bitwy już pozamiatane.
      I wielkie brawa dla Ciebie, Kate, za wytrwałość!

      Usuń
    6. Dziękuję, mam nadzieję że finał również nie zawiedzie oczekiwań :) No trochę się "pomigdalą", w końcu nie widzieli się kilka długich tygodni, więc jakby to powiedzieć... w pewnych kwestiach jest wiele do nadrobienia :)
      Jestem ogromnie zaskoczona, bo chwalicie to, czego się obawiałam - bitwę i szaleństwo. To były dwie najtrudniejsze rzeczy do opisania dla mnie, i tym bardziej mi miło, że nie zawiodłam.

      Usuń
  8. Achhhhh. wrzucono nowy plakat do The Crucible na stronie OldVic.....
    karo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Karo:* Znalazłam źródełko zdjęcia i zamieściłam nowy post :-)

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.