Poprzednia, siedemnasta część tutaj.
Thorin obudził się wczesnym
rankiem u boku siostrzeńca. Spoglądał w mrok dalszych korytarzy Ereboru, czując
zewsząd zapach siarki. Coś jednak zamajaczyło mu w przenikliwej ciemności,
jakiś kształt, wydawało mu się że ktoś wyciąga do niego rękę… Słyszał głosy w
swojej głowie. „Thorinie… To ja, podejdź do mnie… Wnuku, musisz odnaleźć
Arcyklejnot!”. Krasnolud zerwał się i potrząsnął siostrzeńcem.
- Kili! Kili spójrz! – krzyczał –
Obudź się, to twój pradziadek!
- Gdzie, wujku… - mruknął zaspany
młodzieniec.
- Tam! Zobacz, woła nas! To twój
pradziadek!
- Wujku, na Durina… On NIE ŻYJE –
Kili szybko otrząsnął się ze snu i chwycił Thorina za ramiona – NIE ŻYJE,
rozumiesz to!?
- Ale… jak to…
- Idziemy stąd.
- Ale dziadek…
- Wujku, błagam, wróć do mnie!
Otrząśnij się, wiem że ci go brakuje, ale nie ma go tu. Thror został zabity
przez Azoga, pamiętasz? Widziałeś to, byłeś przy tym…
Thorin z niedowierzaniem spojrzał
na swego siostrzeńca i przytulił się do niego, bezsilny. Ogarniało go coraz
większe szaleństwo, i zupełnie nie potrafił nad sobą zapanować. Kili
przestraszył się obłędu w oczach wujka, ale trwał przy nim, czekając aż
ochłonie. Trzymając go mocno, powtarzał po cichu, że to minie, że za chwilę
wszystko będzie dobrze. Thorin uwierzył mu i po kilku minutach wstał, mocno
trzymając się Kiliego, i ruszyli do reszty kompanii, która właśnie jadła
śniadanie. Przysiedli się do towarzystwa, milcząc.
- Coś się stało? – zapytał Bilbo,
przeżuwając powoli resztki elfickiego chlebka – Jakiś problem, panowie?
- Nie, nic się nie stało – odparł
niepewnie Kili.
- Hej, widzę że coś jest nie tak!
Co, doskwiera wam brak kobiet?
- Nie twoja sprawa – warknął
Thorin.
- Spokojnie, nie miałem nic złego
na myśli…
- To przestań żuć te elfickie śmieci
i idź po Arcyklejnot!!!
Wszyscy spojrzeli na Thorina,
który zdawał się absolutnie nie panować nad sobą i swoją złością. Kili złapał
jego ramię, ale ten wyrwał się i patrzył wściekle na hobbita, który z trudem
przełknął ostatni kęs. Podparł się rękoma pod boki i poirytowany otwierał już
usta, by odpowiedzieć, ale Thorin ubiegł go, posyłając mu piorunujące
spojrzenie:
- Zabieraj się stąd, nie wziąłem
cię ze sobą, żebyś odpoczywał!
- Wiesz co ci powiem? – Bilbo
patrzył na przyjaciela z wyrzutem – Jesteś nienormalny! Chory! Chory przez tę
twoją piekielną żądzę złota! Niedługo znienawidzisz nas wszystkich, a wtedy
zostaniesz tu sam, tak długo aż zgnijesz, zasypany klejnotami i złotymi
monetami!
- Zabierzcie go ode mnie!
- Jesteś…
- Bilbo – znaczącym tonem przerwał
hobbitowi Balin, wskazując drogę w głąb ciemnych korytarzy.
- Tak, masz rację! Nie będę
przebywał ani minuty dłużej w towarzystwie tego niewdzięcznego szaleńca! –
krzyknął Baggins.
- Znikaj mi z oczu, albo cię
zabiję! – wrzasnął Thorin, zamaszystym ruchem wyciągając miecz. Bilbo cofnął
się, przerażony.
- Wujku – szepnął Kili, próbując
zbliżyć się do niego, ale przywódca trzymał wszystkich na odległość lśniącego
ostrza Orkrista.
- Wynoś się, włamywaczu – warknął
pogardliwie Thorin – Póki jeszcze jestem dobry.
Bilbo odwrócił się na pięcie i
odszedł, a tuż za nim podążył Balin. Thorin usiadł pod ścianą, lecz nikt, nawet
jego siostrzeńcy, nie byli w stanie zwrócić mu uwagi na to, jak bardzo źle się
zachował. Bali się go. Nigdy taki nie był, tak obcy, oschły i… niebezpieczny. W
jego oczach było coś przerażającego. Cała kompania zostawiła go i wyszli na
zewnątrz, czekając w milczeniu. Kili chciał wrócić do wujka, lecz brat
powstrzymał go, mówiąc że Thorinowi przyda się teraz samotność. Tymczasem Balin
odprowadził Bilba do schodów.
- Wybacz mu – powiedział
krasnolud – Wiesz, że nie jest teraz sobą.
- Wiem, ale to, co robi, jest
przerażające! Gdybym był tam jeszcze chwilę, zabiłby mnie! Doprawdy nie wiem,
co jeszcze tu robię!
- Bilbo, zrób to dla nas. Dla
mnie, Kiliego, Filiego… Nie myśl o Thorinie.
- Nie mogę! – krzyknął nerwowo
hobbit – Z jednej strony żal mi go, bo wczoraj…
- Co stało się wczoraj?
- Miał przywidzenia. Mówił do
ojca i dziadka, myślał że są tu i wołał ich… Rozmawiałem z nim. Wydawało mi
się, że mu pomogłem, a dziś…
- Biedny Thorin… Myślę, że tak
naprawdę tu pomogłaby tylko Luthien.
- Tak, z nią też miał
przywidzenia… Jeszcze w lochu Thranduila, twierdził że rozmawiał z nią, że jest
w Lothlorien i widzi go w jakimś magicznym zwierciadle. Udawałem, że mu wierzę,
ale już wtedy wiedziałem, że ogarnia go szaleństwo.
- Zaraz zaraz, opowieści o
legendarnym zwierciadle pani Lorien są od dawna znane! To by znaczyło, że
Luthien jest tam i kontaktowała się z Thorinem! Taka dobra wiadomość! –
ucieszył się Balin. Hobbit spojrzał na niego sceptycznie.
- Ty w to wierzysz?
- Nie ma w co wierzyć, to pewne
jak nic! Na Durina, gdyby Luthien wiedziała że akurat w tej chwili Thorin
najbardziej potrzebuje jej pomocy…
- Znając ją, pewnie wsiadłaby na
konia i przyjechała tu najszybciej, jak można. Balinie, nie dajmy się
zwariować, takie rzeczy się nie zdarzają!
- Och Bilbo, sam się przekonasz.
Zabiorę cię kiedyś do Lothlorien. Nie wierzę, że nie słyszałeś o wielkiej pani
elfów, Galadrieli, i jej magicznych mocach!
- Ominęła mnie ta niewątpliwa
przyjemność – z ironią odparł Baggins, zerkając w ciemność korytarzy Ereboru –
Dobrze, dość tych pogaduszek. Idę po Arcyklejnot.
- Uważaj na siebie.
- Spokojnie, złego diabli nie
wezmą…
- Martwię się o ciebie.
Posłuchaj, jeśli smok się obudzi… Uciekaj, ile sił w nogach. Nie przejmuj się
Arcyklejnotem, po prostu uciekaj. Wolę ujrzeć cię żywego.
- Przynajmniej ty – westchnął
Bilbo – Życz mi powodzenia.
Hobbit udał się schodami w dół, a
Balin wrócił do kompanii. Przechodząc obok Thorina, spojrzał na niego z
wyrzutem, ten jednak w ogóle nie zareagował, ściskając rękojeść miecza. W jego
głowie kłębiły się różne sprzeczne myśli, żałował tego że tak podle zachował
się w stosunku do Bilba, ale nade wszystko pragnął teraz tylko odzyskać swoje skarby.
Ogarnęła go żądza złota, i nie obchodziło go, czy ktoś z jego drużyny nie
przypłaci tego życiem. W pewnej chwili jednak przypomniał sobie o Luthien, i
przestraszył się swoich myśli. Ona zawsze łagodziła jego złość, pomagała
odnaleźć właściwą ścieżkę, a teraz… Pogubił się. Myśl o Luthien, tulącego go do
siebie, sprawiła, że chciał porzucić wszystko i biec do niej, odnaleźć ją
choćby na końcu świata. Wtem usłyszał potężny ryk z wnętrza Góry. Poderwał się
i podbiegł do reszty drużyny.
- Co to było? – zatrwożyła się
Esmeralda, przylegając do Filiego całym ciałem.
- To był smok – mruknął Balin –
Mam nadzieję, że nasz przyjaciel wyjdzie z tego cało…
- Mój kuzyn!!! Bilbo, trzeba
ratować Bilba!!!
Tymczasem hobbit trafił do
ogromnego skarbca kompletnie nie w porę. Kiedy wszedł, smok właśnie przebudził
się. Zachowując zimną krew, Bilbo przypomniał sobie o magicznym pierścieniu,
który od razu założył na palec. Poruszał się bezszelestnie, z przerażeniem
wpatrując się w ogromnego smoka, który węszył wokół siebie, jak gdyby wyczuł
czyjąś obecność. Hobbit ukrywał się za filarami, rozglądając się rozpaczliwie
za dużym, białym klejnotem. Coś mignęło mu tuż pod ogonem smoka, ale nie miał
odwagi, by tam podejść. Widział ogromne oko bestii coraz bliżej siebie, aż w
końcu ze strachu odskoczył w bok, czym zwrócił uwagę Smauga.
- Złodziej! – syknął
potwornym głosem smok – Gdzie się
czaisz?
Odpowiedziała mu cisza. Smaug
uśmiechnął się chytrze i jego brzuch zapałał od środka ogniem, co wzbudziło
ogromny niepokój Bilba, a kiedy bestia zwróciła się w jego stronę, zamarł.
- Masz ostatnią szansę, by się
pokazać, złodzieju!
Baggins wiedział, że za chwilę
może zostać z niego kupka popiołu, toteż ujawnił się, zdejmując z palca
pierścień i ukazując się oczom smoka. Ten powstrzymał się od zionięcia ogniem i
z zaintrygowaniem nachylił się nad hobbitem.
- Proszę, proszę, kogo my tu
mamy… Nie jesteś krasnoludem, ani człowiekiem. Nie znam tego zapachu… Kim
jesteś? – ryknął z taką mocą, że Góra zatrzęsła się w posadach.
- Jestem… Przybyłem by podziwiać
twoją wielkość, o Smaugu przewspaniały – jąkał się nerwowo Bilbo – Jestem
zwykłym wędrowcem, przybyłem tu spod Pagórka, jechałem konno, płynąłem w
beczce, po to by ujrzeć twe królestwo, wasza wysokość.
- Krętacz z ciebie, złodzieju,
ale nadzwyczaj uprzejmy… Co tu robisz? Jesteś szpiegiem!
- Nie, o potężny Smaugu, ja…
- Szukasz tu czegoś – zagrzmiał
smok – Przysłały cię krasnoludy… Masz mnie za głupca!?
- Nie, nigdy w życiu, ja… Ja nie
znam żadnych krasnoludów…
- Kłamca! Myślisz, że nie spodziewałem
się tego, że Dębowa Tarcza powróci? Spróbuje odzyskać swoje dawne królestwo?
Nie sądziłem jednak, że będzie na tyle tchórzliwy, że wyśle tu jakiegoś…
- Mój panie, powstrzymaj swój
osąd – Bilbo odważył się wejść Smaugowi w słowo – Naprawdę jestem tu, by
podziwiać cię, obejrzeć twą wspaniałość i skarby, które zgromadziłeś. Pozwól,
że nacieszywszy oko, odejdę i nie będę niepokoił cię swą obecnością…
- Nie! – smok zagrodził ogromną
łapą przejście hobbitowi – Koniec tej zabawy. Wiem, po co przyszedłeś. Ten
tchórz wysłał cię po Arcyklejnot! Nie potrafił przyjść tu sam i stawić czoła
swojemu przeznaczeniu!
- Nie, naprawdę jestem sam i…
- Przestań kłamać! Co obiecał ci
ten tchórz? Udział w skarbach, których nigdy nie odzyska? Pomyśl co tu robisz,
wysłał cię wprost do mnie, pomyśl jak mało dla niego znaczysz! Poświęcił cię!
- Nie! – krzyknął Bilbo – Thorin
taki nie jest!
- Więc jednak…
- Co ty sobie myślisz! Mieszkasz
tu jak u siebie, podczas gdy Erebor jest własnością moich przyjaciół! Odebrałeś
im dom, zabiłeś większość z nich, jesteś zwykłym, podłym gadem!
- Uważaj, co mówisz! – Smaug
niebezpiecznie zbliżył się do Bilba i dzieliło ich już naprawdę niewiele.
Hobbit czuł gorąco parujące z jego nozdrzy – Wkradłeś się tu, złodzieju, i
obrażasz MNIE, Króla pod Górą!
- Nie ty jesteś Królem pod
Górą!!!
- Nie ma innego! – ryknął smok –
I nie będzie!!!
- Thorin jest Królem Ereboru,
nikt inny! – Bilbo odruchowo wyjął Żądełko, czując zagrożenie – I zaraz się o
tym przekonasz!
- Tak? Dobrze, paskudny złodzieju
– Smaug uśmiechnął się wrednie i zagrzmiał z całych sił, aż jego potężny głos
dotarł do krasnoludów – Nie wstydź się, Thorinie Dębowa Tarczo, pokaż się!
Przyjdź i uratuj swego wiernego sługę, który właśnie poświęca dla ciebie
życie!!!
Balin z lękiem spojrzał na Thorina,
który spuścił wzrok i zacisnął dłonie. Cała kompania była zdjęta strachem, Fili
tulił do siebie Esmeraldę, a Kili podszedł do wujka i patrzył na niego z
nadzieją.
- Musimy mu pomóc – orzekł – Za
wszelką cenę. Idziemy, prawda?
Odpowiedziała mu jedynie głucha
cisza. Trzynaście par oczu patrzyło na Thorina z nadzieją i jednocześnie
niedowierzaniem.
- Idziemy – powtórzył Dwalin,
chwytając swój topór, i nie odrywając oczu od przywódcy. Kili zmarszczył czoło
i zrobił krok w kierunku Thorina:
- Wujku, idziemy…
- Dajcie mu czas – powiedział
twardo.
- Czas? Na co? – oburzył się
nagle Balin – Na to, by zginął w męczarniach? By zabił go smok, twój największy
wróg?
- Boisz się? – z kpiną spojrzał
na przyjaciela Thorin.
- Tak. O ciebie! Popadłeś w
obłęd, popatrz na siebie! Pogardzasz wszystkim, co nie jest związane z władzą i
bogactwem! Za nic masz swoich przyjaciół! To wszystko przez skarby Góry, przez
Arcyklejnot, ta chciwość doprowadziła również i twego dziadka do szaleństwa!
- Nie jestem moim dziadkiem –
warknął Thorin.
- Przede wszystkim nie jesteś
sobą! Thorin, którego znam, nie zawahałby się, by tam wejść…
- Nie zaryzykuję całej tej
wyprawy dla życia jednego… włamywacza – odparł przywódca z pogardą. Balin aż
cofnął się, słysząc te słowa. Nawet jego brat z wrażenia upuścił swój topór,
patrząc na Thorina ze złością. Fili próbował trzymać swą ukochaną, ale nie
udało mu się, i dziewczyna wyrwała się, podbiegając do jego wujka.
- To Bilbo, mój kuzyn! –
krzyczała, szarpiąc go i okładając pięściami – Ty bezduszny, podły draniu!
Chcesz zabić mojego kuzyna!!!
- Zabierzcie ode mnie tę
wariatkę! Fili, zabierz ją!
- Chcesz go zabić, wysłałeś go na
pewną śmierć! – Esmeralda nic sobie nie robiła z tego, że Thorin próbuje ją
odepchnąć, a i nikt nie kwapił się by ją od niego odciągnąć – Jesteś podły,
podły jak ten smok, niczym się od niego nie różnisz!!! Bądź przeklęty!!!
- Zabierz ją! – wrzasnął
krasnolud, pchając dziewczynę na ziemię, i wyciągnął w jej kierunku miecz – Nie
próbuj więcej się do mnie zbliżać!
- Wujku, co ty robisz! – Kili
wytrącił mu Orkrista z dłoni i kopnął go w kierunku wejścia – Opanuj się! Nie
tego uczyłeś mnie całe życie! Stajesz się takim, jakimi zawsze pogardzałeś,
stajesz się jak Thranduil…
- Nie porównuj mnie do niego,
smarkaczu!
- Wujku, Bilbo być może oddaje za
ciebie życie, a ciebie w ogóle to nie interesuje! Przypomnij sobie teraz, jak
Thranduil opuścił was, kiedy to twoi bracia umierali… Wujku, Bilbo to nasz
przyjaciel!
- Nie będę ryzykował…
- TO NASZ PRZYJACIEL!!! –
rozpaczliwie krzyknął Kili, pchając Thorina ze złością na skalną ścianę.
Przeraził się tego, co zrobił, kiedy jego wujek uderzył w nią i upadł, jednak
nie podszedł do niego. Stał twardo w miejscu i podniósł Orkrista.
- Kili – szepnął Fili, bojąc się
o brata, jednak ten niewzruszenie stał naprzeciwko wujka i patrzył mu
nieustraszenie w oczy.
- Nie będę służył komuś, kto choć
trochę przypomina Thranduila – powiedział ostro – Ani Azoga. Nie potrafię
szanować kogoś, kto nie szanuje swoich przyjaciół. Powiedz mi, jak spojrzysz
Luthien w oczy i powiesz jej, że pozwoliłeś hobbitowi umrzeć? Co jej powiesz,
co? Jak wytłumaczysz to, że stałeś się podłym wyrzutkiem, i nie ma w tobie za
grosz tego bohaterstwa, którym jej zaimponowałeś, i którego mnie uczyłeś od
dziecka!? Jak jej wytłumaczysz, że miałeś rodzinę, kochających cię
siostrzeńców, ale nie masz nikogo, bo wszyscy cię opuścili, tak jak ty
opuściłeś Bilba!?
Przerwał i rozejrzał się wokół
siebie. Cała drużyn patrzyła na niego z podziwem i szacunkiem, nikt poza nim
nie odważył się powiedzieć Thorinowi kilku słów prawdy. Gdy skierował wzrok z
powrotem na Thorina, zauważył że ten skrył twarz w dłoniach. Uklęknął szybko
tuż przy nim i odsunął jego ręce, patrząc mu w oczy.
- Wujku, powiedz mi, że to
minęło, że wstaniesz teraz i pójdziesz ze mną tam, do środka…
- Pójdę sam – Thorin
nieoczekiwanie poderwał się i zabrał siostrzeńcowi swój miecz – Nie mogę cię
narażać.
- A ja nie mogę pozwolić, żebyś
narażał sam siebie. Nie puszczę cię samego. Balinie, kiedy wejdziemy do środka,
odczekajcie kilka minut – Kili wydawał rozkazy jak wytrawny dowódca – Wtedy
również wejdźcie i zbliżcie się jak tylko można do głównej hali. Czekajcie na
mój znak, a wtedy wejdziecie. Powiem wam, co robić, musicie tylko dokładnie
słuchać. Żadnych ruchów bez ojego wyraźnego rozkazu, rozumiemy się?
- Idę z wami – powiedział Fili,
lecz jego brat nie zgodził się:
- Masz pod swoją opieką kobietę,
więc weź za nią odpowiedzialność. Trzeba było zostawić ją w bezpiecznym
miejscu! Zresztą, jeśli my zginiemy, ktoś musi przejąć dowództwo i tron. Siedź
tu i nie wychylaj nosa, dopóki nie powiem, że ci wolno.
Kili chwycił Thorina za rękę i
ruszyli w głąb ciemnych korytarzy. Reszta krasnoludów patrzyła na siebie z
niedowierzaniem, że właśnie on, ten zdawałoby się najmniej rozsądny i
najbardziej roztrzepany z nich, przejął dowództwo w najtrudniejszej dla
wszystkich chwili. On zaś prowadził wujka, mocno trzymając go za dłoń.
- Dziękuję ci – szepnął Thorin –
Bez ciebie skończyłoby się to niczym.
- Przestań – twardo odparł Kili –
Bez ciebie w ogóle by nas tu nie było. Nie rozczulaj się nad sobą tylko idź
przed siebie, myśl o Bilbie i Luthien. Musisz go uratować i zachować się tak,
by spojrzeć jej w oczy.
- Na Durina, uwierz mi, nie wiem
dlaczego to wszystko powiedziałem… Przecież ten mały hobbit tyle razy pomógł
mi, uratował mi życie, a ja…
- To już minęło, wujku. Byłeś
zaślepiony, teraz jest dobrze. Tam na dole czeka na nas smok, musimy go zabić,
pamiętasz?
Thorin przytaknął i bez słowa
ruszyli dalej. Było coraz duszniej, coraz goręcej, i coraz jaśniej. Z każdym
kolejnym krokiem czuli, że są coraz bliżej celu, czuli obecność wroga całym
ciałem. Byli już prawie na miejscu, kiedy Thorin ujrzał z daleka dziwną łunę,
bardzo znajomą. Zostawił siostrzeńca w tyle i podbiegł do końca schodów. Stanął
na ich skraju i zamarł… Sparaliżował go widok, który miał pod sobą.
Zaczerpnął
głęboko powietrza i jak zaczarowany wpatrywał się w ogrom złota, który mienił
się i lśnił niesamowitym blaskiem. Poczuł nieopisaną miłość do każdej złotej
monety, do każdego drogocennego kamienia, który widział, poczuł pożądanie,
jakiego nigdy jeszcze nie czuł. Pożądanie tak silne, że przysłoniło mu to, co
czuł do kobiety, którą kochał. Zdecydowanie w tej chwili nade wszystko kochał i
pragnął tylko skarbów, które niegdyś należały do jego dziadka. W jego oczach
lśniło szaleństwo, które nie mogło równać się do wcześniejszych momentów
obłędu, można było odnieść wrażenie, jakby każda z jego źrenic stała się wielką
złotą monetą. Ręce drżały mu niczym liście na wietrze, rozchylone usta z trudem
łapały powietrze, a serce waliło mu tak mocno, jakby chciało wyrwać się z jego
piersi i zatonąć w nieprzebranych skarbach Ereboru. Kiedy Kili dogonił go i
stanął tuż obok, naprawdę przeraził się tym, co ujrzał na twarzy swego wujka.
To, czego był świadkiem wcześniej, naprawdę nie miało porównania z tym, co
ujrzał teraz, będąc z nim sam na sam w obliczu skarbów, które na nim nie
zrobiły absolutnie żadnego wrażenie. Najważniejsze było tylko to, aby uratować
serdecznego przyjaciela ze szponów smoka, jednak Thorin zdawał się teraz być
zaprzątnięty zupełnie innymi sprawami…
- Wujku – Kili delikatnie dotknął
jego ramienia – Bilbo na nas czeka…
- Jestem w domu, to wszystko
moje… Moje ukochane skarby, moja miłość – mamrotał Thorin, obracając się wokół
siebie i patrząc na wszystko, co go otaczało – Na Durina, zostanę tu do końca
życia, będę dbał o każdy kawałek złota, o wszystko, co należy do mnie…
- Wujku! Tam jest smok! –
krzyknął rozpaczliwie Kili, jednak na niewiele się to zdało.
- Nigdy nie czułem tak wielkiej
miłości do niczego na tym świecie… To najpiękniejsze, co mogły ujrzeć moje
oczy, tak bardzo pragnąłem tej chwili…
- A Luthien!? Zapomniałeś o
niej!?
- Kto?
- Wujku, błagam, Luthien!
Otrząśnij się!
- Nie wiem, o kim mówisz… - w
oczach Thorina była kompletna pustka, odbijały się w nich tylko złote refleksy
– Kili, spójrz, to wszystko jest moje… Nasze!
- Przynajmniej jesteś w stanie
się ze mną podzielić, ciekawe jak długo – mruknął młody krasnolud, po czym
złapał wujka mocno za ramiona i z całej siły nim potrząsnął – Wróć do mnie,
albo będę zmuszony zrobić coś, na co nigdy nie miałbym w normalnych
okolicznościach odwagi!
- Puść mnie, zostaw… - szeptał
nerwowo Thorin, jakby nie słyszał słów siostrzeńca – Moje ukochane… Piękne…
MOJE…
Kili zatrząsł się ze złości i
puścił go. Przez chwilę bił się z myślami, czy dobrze robi, ale postanowił
postawić wszystko na jedną kartę i siłą zmusić Thorina, by zaczął myśleć
logicznie i jasno. Odszedł kilka kroków, po czym nagle zawrócił i jednym mocnym
kopnięciem w kostkę ściął go na ziemię. Thorin upadł, a Kili drżącą ręką
uderzył go mocno w twarz i mocno szarpnął nim kilka razy.
- Obudź się, na Durina! –
krzyknął, i sam zdziwił się że jest w nim tyle odwagi – Nie pamiętasz Luthien!?
Nie wiesz, po co tu przyszedłeś, kim jesteś!? Obchodzą cię tylko te
świecidełka!!! Jeśli nie oprzytomniejesz, będę zmuszony…
Przerwał i przystawił do szyi
Thorina miecz. Ten otworzył szeroko oczy, z których znikło szaleństwo,
zastąpione przez strach. Paniczny strach, że za chwilę straci coś
najważniejszego. Swego ukochanego siostrzeńca, który straci do niego resztki
szacunku.
- Przepraszam – szepnął ze łzami
w oczach – Synu, wybacz mi… Proszę, pomóż mi, nie dam rady znieść tego sam…
- Już dobrze, wujku – Kili
podniósł go i przytulił mocno do siebie – Jestem tu z tobą. Dlatego właśnie nie
pozwoliłem ci pójść samemu. Nie odchodź ode mnie ani na krok, a wszystko będzie
dobrze.
- Musimy iść, Bilbo czeka… Nie
możemy pozwolić, żeby coś mu się stało. Poświęcił się dla mnie.
- Tak, wujku, cieszę się że znowu
to widzisz.
- Wybacz, że musisz w tym
uczestniczyć, że widzisz mnie w najgorszych momentach, w mojej słabości… Dotąd
na samo dno mojej duszy mogła zajrzeć tylko Luthien. A ty tak dobrze ją
zastępujesz…
- Taka moja rola, królu –
uśmiechnął się Kili – Wstawaj, idziemy.
W tym momencie dobiegł ich
okropny śmiech Smauga, i łopot jego skrzydeł.
- Ten plugawy, krasnoludzki
uzurpator przysłał cię tu, mały złodziejaszku – szydził – Dębowa Tarcza chciał,
abyś przyniósł mu Arcyklejnot… Piękny, prawda?
Wiem, że kusi cię… I mnie kusi,
aby pozwolić ci go zabrać, abyś dał mu to, czego szuka, a ja wtedy patrzyłbym
jak Arcyklejnot niszczy go, jak pochłania go chciwość, jak Dębowa Tarcza stacza
się na samo dno, owładnięty szaleństwem… Jak staje się zerem, marnym pyłem. Ale
dość tej zabawy. Widzisz, że twój przyjaciel opuścił cię, nie ma co dalej tego
ciagnąć, wybierz więc, jak chcesz umrzeć?
- NIE! – wrzasnął donośnie Bilbo,
nie mogąc oderwać wzroku od lśniącego Arcyklejnotu leżącego dosłownie kilka
kroków od niego – Thorin już tu idzie, nie zostawiłby mnie! Zależy mu na mnie,
nie jest taki… jak TY!!!
Thorin i Kili, słysząc to,
spojrzeli na siebie porozumiewawczo i czym prędzej pobiegli w stronę, skąd
dochodził potworny hałas diabelskiego śmiechu smoka. Kiedy dotarli na miejsce,
zatrzymali się na progu ogromnej sali, wypełnionej po brzegi złotem, i
zobaczyli ogromną bestię rozpościerającą skrzydła. Bilbo w tym właśnie momencie
po raz pierwszy zwątpił i pomyślał, że może Thorin nie przyjdzie mu na ratunek.
Nie widział go zza wielkich skrzydeł smoka, i z rezygnacją opuścił miecz,
myśląc, że zaraz zginie.
- Wróciłem! – zagrzmiał nagle
pewnym siebie głosem Thorin – Wróciłem po swoje, przebrzydły gadzie, wróciłem
po zemstę!
Smaug zupełnie stracił
zainteresowanie Bilbem i powoli odwrócił się w kierunku, skąd dobiegł go głos.
Uśmiechnął się i wypuścił z nosa obłok pary.
- Proszę proszę… Krasnoludzki
książę Thorin Dębowa Tarcza!
- Król! – poprawił go ze złością
Kili – JA jestem księciem, podła jaszczurko!
- Król? – Smaug zarechotał
potwornie – Krasnoludzki król spod Góry nie żyje. Umarł dawno temu. Teraz JA
jestem królem pod Górą!
- Nigdy nim nie byłeś! – krzyknął
Thorin – Ukradłeś nasz dom, zabiłeś moich braci… Nadszedł dzień zemsty,
zapłacisz za wszystko!
Korzystając z zamieszania Bilbo
bezszelestnie podszedł do Arcyklejnotu i podniósł go, chowając do kieszeni. Nie
wiedział jeszcze, co z nim zrobi, pewne było że miał go i nie zamierzał tak
prędko oddać nikomu. Kiedy już Serce Góry było bezpieczne, hobbit wsunął na
palec pierścień i niezauważony przemknął tuż obok Smauga, kierując się na
schody, po których chciał dotrzeć do Thorina i Kiliego.
- Koniec tej zabawy – mruknął
smok, zbliżając się do Thorina, który nieustraszenie patrzył ogromnej bestii
prosto w oczy – Zabiłem każdego, kto stanął mi kiedykolwiek na drodze, sądzisz
że nie zabiję ciebie? Ty nędzny, skompromitowany uzurpatorze! Lepiej pożegnaj
się z życiem, wielki królu, okryty hańbą za życia i pohańbiony po śmierci! –
zakończył z ironią.
- Zapamiętaj moje słowa, parszywy
śmieciu – donośnie zawołał Thorin, dumnie spoglądając bez ruchu w wielkie oczy
Smauga – Król pod Górą powrócił. Przygotuj się na śmierć!
- Teraz! – wrzasnął przenikliwie
Kili, a na jego słowa na salę wpadła reszta kompanii – Rozdzielcie się!
Wyciagnijmy go na zewnątrz! Wujku, kryj się!!!
Po tych słowach młody krasnolud
odciągnął Thorina w jedno z pobocznych wejść, a cała reszta rozproszyła się
parami, biegając wszędzie, gdzie mogli, usiłując odwrócić uwagę smoka i wywabić
go na zewnątrz. Bilbo tymczasem podbiegł do Thorina i Kiliego, nie zdejmując
jeszcze pierścienia.
- Gdzie nasz hobbit? – przywódca
rozglądał się zdenerwowany – Straciliśmy go… To przeze mnie! Smaug zabił go,
zanim przyszliśmy!
- Wujku, Bilbo jest sprytny, może
udało mu się…
- To moja wina. Zginął przeze
mnie!!!
- Jeszcze nie – hobbit zdjął
pierścień i wyszedł zza pleców Thorina – Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- Na Durina, Baggins… Ty jesteś…
Jesteś z żelaza! Ty podstępny, wredny, mały hobbicie! – krasnolud nie krył
radości na widok przyjaciela – Powiedz, jak ci się to udało!?
- Eee… Sposobem. Prawdę mówiąc to
Smaug jest niesamowicie ślamazarny i łatwo odwrócić jego uwagę. Nieważne, co
robimy teraz?
- Musimy wywabić smoka na
zewnątrz – orzekł Kili – A potem spróbować go zabić. Tylko jak to zrobić?
- Bard wspominał o poluzowanej
łusce – westchnął Thorin – Bilbo, możesz to potwierdzić?
- Szczerze mówiąc nie miałem
czasu się przyglądać, ale wydawało mi się, że jest ciemny punkt na jego piersi.
To może być luka, o której mówił.
- Świetnie, trzeba tylko w nią
trafić…
- Wujku, czy damy radę zabić go
mieczem? Słyszałem coś o czarnych strzałach, może to jedyny sposób na smoka…
- Daj mi pomyśleć, Kili… Wydaje
mi się, że kiedy mamy słaby punkt, wystarczy silne i głębokie uderzenie długiej
włóczni. Włóczni u nas dostatek – Thorin uśmiechnął się pod nosem – I nawet
wiem, gdzie dziadek je zostawił. Tędy!
Kilka kroków dalej była
zbrojownia, skąd cała trójka zabrała tyle włóczni, ile zdołali unieść, i
bocznymi korytarzami kierowali się do wyjścia. Thorin po drodze liczył, czy
wszyscy przyjaciele są przy życiu, i czy udaje im się zmylić Smauga. Cóż, kiedy
pod nogami biega jedenastu krasnoludów i jedna zwinna hobbitka, nawet wielki
smok może stracić orientację, szczególnie że kompania Thorina była bardzo
zgrana i szybko poruszała się pomiędzy filarami, a kiedy czuli za sobą smoczy
ogień, niezwłocznie ukrywali się tak, że nawet pojedyncza iskra nie była w
stanie ich dotknąć. Kiedy Thorin, Bilbo i Kili byli tuż przy głównym wyjściu,
hobbit nagle zatrzymał ich.
- Poczekajcie, ja muszę… Muszę
wam coś wyznać!
- Teraz? Nie żartuj, poplotkujemy
kiedy będzie po wszystkim! – zdenerwował się Thorin, jednak Bilbo nie dawał za
wygraną.
- Posłuchaj mnie, ja… Ja mam
pierścień, znalazłem go, kiedy zgubiłem wam się w lochach goblinów. Ten
pierścień czyni mnie niewidzialnym… Nie mówiłem wam tego dotąd, bo bałem się
przyznać. Ale Thorinie, może teraz jest ten moment… Jeśli założę pierścień,
stanę się niewidzialny, z łatwością podejdę do Smauga od dołu i wbiję mu
włócznię w samo serce!
- Bilbo, zaskoczyłeś nas –
mruknął zdumiony Thorin – Gdybym wiedział…
- Przepraszam, chciałem
powiedzieć wcześniej, ale jakoś… nie było okazji. Jeśli chcesz, mogę ci go
pożyczyć!
- Przyjacielu – krasnolud
uśmiechnął się ciepło i poklepał Bilba po plecach – Jesteś nieocenionym
skarbem, ale nie mogę się na to zgodzić. Po pierwsze, nie miałbyś tyle siły,
aby wbić tak potężną włócznię w tak potężnego smoka. A po drugie… Ja nie
zniósłbym tego, gdybyśmy zabili Smauga z ukrycia, nie patrząc mu w oczy. To
jedno sobie przysięgłem, że kiedy smok będzie umierał, jego ostatnim obrazem
będę ja. I tego nie zmienię.
- Ale bezpieczniej będzie, jeśli…
- Bezpieczniej, ale mniej
honorowo – zakończył dyskusję Thorin – Pamiętacie, co jest najważniejsze,
prawda? Lojalność, HONOR i waleczne serce. A ja muszę uratować honor rodu
Durina, i dziś tego dokonam.
Krasnolud rozejrzał się dookoła i
wybiegli głównym wejściem przed Górę. Kili został w środku i zwołał wszystkich:
- Opuścić Górę! Do głównej bramy!
– krzyczał, po czym zwrócił się do smoka – Ty barbarzyńska, podła istoto!
Podejdź tu, zmierz się z synami Durina! Ja, książę Kili, wzywam cię, abyś
stanął twarz w twarz z królem tego miejsca!
Jednym susem wyskoczył na
zewnątrz, uśmiechając się pod nosem.
- Zawsze chciałem to powiedzieć!
Rozwścieczony Smaug skierował się
wprost do wyjścia, nie bacząc na nic po drodze. Skrzydłami burzył kolumny, aż w
końcu z impetem wpadł w bramę, niszcząc ją. Ogarnięty gniewem zatrzymał się,
gdyż na wprost wejścia stał Kili z mieczem uniesionym wysoko, jakby był gotów
do walki. Smok zmieszał się początkowo, ale po chwili roześmiał się głośno.
- Ty? Na mnie z tą zabaweczką? –
kpił – Najpierw Dębowa Tarcza wystawił tego małego włamywacza na
niebezpieczeństwo, teraz zasłania się tobą!? Co za tchórz!
- Zawsze chciałem to zrobić –
powiedział zadowolony z siebie Kili – Wujku, do ataku!!!
Nim Smaug zdążył się obejrzeć, z
lewej strony w mgnieniu oka wyskoczył Thorin z ogromną włócznią w dłoni. Nie
zdążył w ogóle zareagować, krasnolud cały czas był dosłownie krok od niego,
czekając na sygnał siostrzeńca. W ciągu sekundy Thorin skoczył pod ogromne
cielsko smoka i wbił w czarną lukę w pancerzu długą włócznię. Smaug ryknął
przeraźliwie, a głos ten dotarł aż do granic Mrocznej Puszczy. Thorin błyskawicznie
uciekł spod smoka i sięgnął po kolejną włócznię, którą wbił tuż obok, jeszcze
głębiej. Smok zachwiał się i upadł, ale zanim to zrobił, ostatnim ognistym
oddechem wyzionął w powietrze wielki słup płomieni, widocznych z bardzo daleka.
Gdy gad leżał i umierał, Thorin dla pewności wbił w jego serce trzecią
włócznię.
- To JA jestem królem pod Górą! –
krzyknął triumfalnie, a nieoczekiwanie na trupa wskoczył Kili i podbiegł na sam
ogromny łeb Smauga.
- To za dziadka! – wrzasnął jak w
amoku, wbijając włócznię w wielkie oko smoka, po czym wbił kolejną w drugie – A
to za pradziadka!
- To nie on ich zabił, Kili –
powiedział oszołomiony Thorin, ale siostrzeniec tylko wzruszył ramionami:
- To co? Gdyby nie on, nigdy by
do tego nie doszło. A poza tym zawsze chciałem to zrobić!!!
Kili zeskoczył z trupa i
odciągnął od niego Thorina. Stali tak chwilę bez ruchu, wpatrując się w
olbrzymie cielsko, leżące u ich stóp, martwe. Dołączył do nich Bilbo,
spoglądając na synów Durina z nieskrywanym podziwem.
- Dokonaliście tego – szepnął, z
niedowierzaniem patrząc na dymiące zwłoki – Zabiliście Smauga…
- MY dokonaliśmy, Bilbo – Thorin
przygarnął go do siebie – My wszyscy. A ty przede wszystkim.
- Wujku! – ze zburzonej bramy
nadbiegł Fili – Wujku, żyjecie… Zabiłeś go!
- Fili…
- Tak się cieszę, że nic wam nie
jest! – młody krasnolud uściskał wujka i brata, po czym spojrzał Thorinowi w
oczy – Jak się czujesz?
- Dobrze… Świetnie… Nigdy się tak
nie czułem…
- Musisz odpocząć – zarządził
Bilbo, z dumą patrząc na całą dołączającą do nich kompanię – Wykonaliśmy kawał
dobrej roboty. Erebor jest nasz.
- Nie! Musimy znaleźć
Arcyklejnot! – w oczach Thorina niespodziewanie znowu pojawiła się ta okropna
nuta szaleństwa.
- Wujku, jutro…
- Nie, Fili. Musimy znaleźć
Arcyklejnot – powtórzył, kierując się do środka Góry – Za mną!
Bilbo stanął przy trupie Smauga,
i klejnot w kieszeni strasznie mu zaciążył. To był ten moment, kiedy powinien
przyznać się Thorinowi do odnalezienia go i oddać. Jednak coś podpowiadało mu,
aby tego nie robił, aby poczekał na rozwój wydarzeń. Miał wrażenie, że gdyby
teraz zwrócił Arcyklejnot, Thorin mógłby zatracić się w gorączce złota, w tym
pożerającym, szkodliwym pożądaniu, które zmieniało go nie do poznania. Gdyby
miał w dłoni Arcyklejnot, poczułby się niekwestionowanym królem, a to mogłoby
mu zaszkodzić w tak krótkim czasie od pierwszego triumfu, jakim było zabicie
smoka. Choć z drugiej strony Bilbo czuł się, jakby oszukiwał przyjaciół,
trzymając najważniejszy krasnoudzki klejnot w swojej kieszeni. Może jednak
lepiej byłoby mu go oddać… Kiedy był już o tym prawie przekonany, nad jego
głową zaczął krążyć kruk. Hobbit starał się odgonić namolnego ptaka, lecz ten
niespodziewanie przemówił:
- Wojna! Wojna się zbliża! –
krzyczał, a swym krzykiem zawrócił Thorina, który podbiegł z powrotem i uważnie
słuchał ptaka – Nadciągają hordy orków na wargach, mnóstwo, legiony! Przewodzi
im blady ork!
- Azog… - szepnął Thorin.
- Są blisko! Do jutra rana na
pewno tu dotrą!
- Już po nas – załamał ręce Bilbo
– Nie damy im rady w piętnastu…
- Szary czarodziej już tu jedzie!
– kontynuował dalej kruk – Będzie tu niedługo! Jadą z nim władcy elfów i całe
elfickie armie!
- Nie pokonamy ich tylko z
garstką wojowników Elronda i Galadrieli. Trzeba ściągnąć tu inne armie, a na to
nie mamy czasu!
- Thorinie, szary czarodziej
zwołał już armie ludzi znad Jeziora, wracam teraz z Żelaznych Gór, gdzie
wysłano mnie po posiłki.
- Z Żelaznych Gór… Czy Dain
zgodził się pomóc?
- Tak, będą tu jutro rano –
odparł kruk – Przygotujcie się do wielkiej wojny! Zło zalewa nasz świat, nie
możemy pozwolić, by nas opanowało!
- Dziękujemy ci, dobry ptaku, nie
wiem jak odwdzięczę ci się za te nowiny…
- Wygrajcie tę wojnę! Niech pójdą
w niepamięć dawne zatargi, odnów sojusze, które wygasły. Nawet nieprzyjaciel
może okazać się w tej chwili przyjacielem!
- To chyba nie dotyczy Thranduila
– mruknął Bilbo.
- Oczekujcie pomocy z najmniej
spodziewanej strony. Powodzenia!!!
Kruk odleciał w stronę Esgaroth.
A więc wojna… Gandalf wraz z elfami i ludźmi miał dotrzeć do Góry z nadejściem
wieczora, a Dain Żelazna Stopa wraz ze swoim wojskiem nad ranem, podobnie jak
orkowie. Thorin spojrzał przed siebie z obawą.
- Dziś zatriumfowaliśmy, ale co
przyniesie jutro…
- Damy radę, Thorinie – pocieszał
go Bilbo – Skoro zabiliśmy smoka, poradzimy sobie z garstką orków. Zawsze sobie
radziliśmy.
- Oby, przyjacielu, oby…
Krasnolud zawrócił i z uniesioną
wysoko głową wkroczył do Góry. Wyglądał tak dostojnie, majestatycznie, kroczył
dokładnie jak król, który powrócił do swego królestwa.
W bramie z czcią dotknął
murów i ucałował je z szacunkiem. W środku stali już wszyscy towarzysze, którzy
rozstąpili się po obu stronach i ukłonem witali króla. Thorin rozejrzał się
wokół, spojrzał na wszystkie swoje skarby, po czym oczy zwęziły mu się i
ponownie zapłonęły.
- Arcyklejnot – szepnął – Mój
skarb…
***
- Mam nadzieję, że do wieczora
dotrzemy do Góry – westchnął ciężko Radagast – Wiek już nie ten, kości bolą
mnie od tych waszych koni. Dlaczego nie zabrałem swoich króliczków!?
- Może dlatego, że chciałeś mnie
nimi szczuć – uśmiechnął się pod nosem Thranduil – W połączeniu z tymi
gryzoniami jesteś niebezpieczny!
- On zawsze jest niebezpieczny,
choć nie wygląda – Gandalf roześmiał się szczerze, choć okoliczności były
raczej bardzo poważne.
- Nie jestem, nie rób ze mnie
potwora!
- Jesteś czarodziejem, to
wystarczająco niebezpieczne.
Nagle wszyscy zatrzymali się,
słysząc potworny ryk dochodzący z Samotnej Góry. Galadriela spojrzała na swego
męża ze strachem w oczach. Po chwili ujrzeli wysoki słup ognia i łomot, jakby
coś ogromnego uderzyło o ziemię. Elrond i Gandalf wymienili znaczące
spojrzenia.
- Obawiam się, że Smaug przeszedł
właśnie do historii – powiedział spokojnie elf, a Gandalf roześmiał się
ponownie:
- Mój Thorin… Mój niski, dzielny
przyjaciel! Wiedziałem, że jest do tego zdolny! Odzyskał dom!
- Skąd ta pewność? – zapytała
Galadriela.
- Słyszysz? Głucha cisza – odparł
jej mąż – Smok został zgładzony. Po raz ostatni wyzionął z siebie ogień i…
- Tak kończą smoki – dodał
Thranduil – Wiem coś o tym. Ten charakterystyczny ryk śmierci i ostatni
podmuch. Widziałem to wiele razy. Muszę przyznać, Gandalfie, że Thorin…
Naprawdę…
- Co, Thranduilu?
- Jest prawdziwym wojownikiem i
królem. Nie sądziłem, że mu się to uda. Zwracam honor, będę musiał go
przeprosić.
- Bezsprzecznie, przyjacielu,
bezsprzecznie…
Ruszyli dalej, mimo wojny
wiszącej w powietrzu, pełni nadziei i optymizmu. Thorin dokonał niemożliwego,
pokazał swą siłę i determinację. Potrzebował tylko pomocy na wojnie. Jedyne,
czego potrzebował, to przyjaciele. Thranduil doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, że to spotkanie będzie ostatnim w ich życiu, więc musi za wszelką cenę
udowodnić Thorinowi, że jest jego przyjacielem.
***
- Dalej, szukajcie! Głębiej,
przeszukujcie wszystko! – rozkazywał ostro Thorin, przekopując góry złota w
wielkim skarbcu – Fili, bliżej sali tronowej!
- Thorinie, zbliżają się wrogowie
– zauważył Balin – Może jednak powinniśmy odłożyć poszukiwanie Arcyklejnotu na
później…
- Na kiedy? Na wtedy, gdy umrę?
Jak będę leżał martwy na polu bitwy, wtedy zaczniecie szukać?
- Wujku przestań! – oburzył się
Kili – Dlaczego miałbyś umrzeć? Chyba tylko dlatego, że wojna zastanie nas
kompletnie nieprzygotowanych i nieuzbrojonych, a Arcyklejnotem nie zabijesz
Azoga!
- Muszę go mieć teraz, zaraz,
muszę go mieć w rękach, nie rozumiecie!?
- Wydaje ci się, że musisz!
- CHCĘ GO TERAZ!!!
- Idźcie do zbrojowni – rozkazał
niespodziewanie Kili, a cała kompania bez słowa sprzeciwu posłuchała go, oprócz
jego brata.
- Co ty wyprawiasz? – krzyknął
Thorin – Co ty robisz, rządzisz się jak…
- Jak u siebie, wujku – przerwał
mu siostrzeniec – Jestem u siebie, jestem księciem i mają obowiązek mnie
słuchać, przykre ale prawdziwe. Pogódź się z tym.
- Zostawcie mnie…
- Obiecałem już, nie zostawię cię
ani na krok. Zobacz, co się z tobą dzieje…
- Wujku, przysięgam że znajdziemy
Arcyklejnot, ale teraz jest wojna, zaraz wróg będzie u bram, nie damy rady bez
ciebie – dodał Fili, kładąc dłonie na ramionach Thorina – Otrząśnij się,
proszę… Dlaczego jesteś taki obcy, myśleliśmy że pokażesz nam dom, nasze dziedzictwo…
- Dopóki nie mam Arcyklejnotu,
nie spojrzę wam w oczy i nie będę udawał króla.
- Wujku… Nie potrzebujesz tego
świecidełka, żeby nam zaimponować, wiesz o tym doskonale. I wiesz, że każdy z
nich od dawna uważa cię za jedynego króla, niezależnie czy masz Arcyklejnot,
czy go nie masz. Kochamy cię, zrozum to w końcu, bez względu na wszystko!
- Och Fili… Nie mam sił – Thorin
opadł na podłogę pokrytą złotymi monetami – Cały czas żyłem jakimś
niedoścignionym marzeniem, że kiedy tu dotrzemy, wszystko będzie jak dawniej,
Arcyklejnot będzie czekał na mnie i będzie tak, jak kiedyś…
- Będzie lepiej, po wojnie –
zapewnił Kili – Z Luthien. Pamiętaj, kto tak naprawdę jest najważniejszy, co
jest sercem góry, wujku. Żadne świecidełka tego nie zmienią. Wstań, pójdziemy
do zbrojowni. Powstań, żołnierzu! – dodał ze śmiechem.
- Dziękuję wam – słabo uśmiechnął
się Thorin – Dajcie mi chwilę. Zaraz do was dołączę, potrzebuję minuty w
samotności.
Siostrzeńcy przytaknęli i udali
się do zbrojowni. Thorin kilka razy przegarnął kupkę złota, rozglądając się
wokół siebie, i nie wiedząc, że zza filaru obserwuje go Bilbo.
Arcyklejnot
strasznie mu ciążył, przede wszystkim powodował ogromne wyrzuty sumienia. Wyjął
go z kieszeni i już chciał podejść do Thorina, lecz wtedy krasnolud niespodziewanie
obrócił się w jego kierunku i schował kamień.
- Czułem go – szepnął
zachrypniętym głosem, rozglądając się dzikim wzrokiem – Musi tu być… Mój
ukochany, najcenniejszy, moje serce…
-------
Notka: Autorem opowiadania jest Kate, która publikuje swoją opowieść na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu „Hobbit: Niezwykła podróż” i „Hobbit: Pustkowie Samuga” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z filmów „Hobbit: Niezwykła podróż” i „Hobbit: Pustkowie Samuga”.
Przepraszam Kate i Wszystkie czytelniczki za opóźnione opublikowanie kolejnej części fanfika Kate, źle ustawiłam godzinę publikacji posta. :(
OdpowiedzUsuńAniu, nic się nie stało! Wszystkie tu dobrze wiemy, jak Rysio potrafi zawrócić w głowie, że zapomina się o bożym świecie i myli wszystko, to całkiem normalny stan :)
UsuńDzięki za wyrozumiałość :*
UsuńA już się wystraszyłam, że nie będzie kolejnej części. Uff kamień z serca, a może nie? Ciężko mi po przeczytaniu tej dzisiejszej części, bo wiem, że to już prawie koniec. Kate świetnie jak zwykle, ale smutno ;(
OdpowiedzUsuńNo cóż ja mogę poradzić, nic nie trwa wiecznie, choć w pewnym sensie też mi jest żal to jednak cieszę się, że doprowadzam Thorina do końca, wydaje mi się że te kilkanaście tygodni to wystarczająco dużo.
UsuńWow! Najdłuższy i najwspanialszy rozdział.
OdpowiedzUsuńNo a ja tak patrzę i patrzę, czy aby coś mi się nie pomyliło i czy aby dzisiaj jaki wtorek albo czwartek nie jest. No nie - wyraźnie na komputerze pisze ŚRODA. No i tak od osiemnastej co pięć minut wchodziłam i nic, a potem nie wiem, w jaki sposób zrobiłam sobie przerwę, ale... WARTO BYŁO CZEKAĆ.
Do szaleństwa kocham teksty Filiego i Kiliego - przez Ciebie mam z każdym rozdziałem coraz większy dylemat.
Szaleństwo Thorina - "lepiej" tego nie mogłaś opisać, Kate.
Oj, czy nie mogło być lepiej to nie wiem, ale bardzo mi miło, że tak uważasz :) Starałam się, i opisanie szaleństwa nie było wcale łatwe. Wręcz przyznam, że zajmuje mi to najwięcej czasu i najwięcej nad tym główkuję.
UsuńKurczę, naprawdę mi się ten rozdział podobał. Gdzieś tam chyba było coś, do czego mogłabym się przyczepić, ale nawet nie chce mi się tego szukać :). Kate, najlepszy rozdział, bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńSarcifice Royal, Twoją opowieść także czytam i bardzo mnie ciekawi ciąg dalszy ;)
W sumie to nie jest mi smutno, że to już koniec, bo na horyzoncie widzę Johna S. :)
Jeannette
Cieszę się, że trafiłam w gusta. Najlepszy rozdział? Takiej pochwały się nie spodziewałam :)
UsuńMam dokładnie takie samo spojrzenie na koniec Thorinowej opowieści - John S. na stałe ze mną zamieszkał, jesteśmy jak dobre małżeństwo ale nadal idą między nami iskry, co powoduje że opisywanie naszych wspólnych przeżyć jest dla mnie cały czas nowe i ekscytujące. Byle tylko nie zechciał się rozwieść, nie oddam go nikomu :)
Fajne. Nareszcie coś dla mnie. Twardzi faceci, zero kobiet (no, prawie) i niezła akcja :)
OdpowiedzUsuń1. "Nie będę służył komuś, kto choć trochę przypomina Thranduila – powiedział ostro (...)" mowa Kilego porwała mnie totalnie:) Dzisiejszy Kili to odzwierciedlenie "mojego" Thorina ;)
2. NO, ale jeśli chodzi o pierścień, to Bilbo na pewno nie pożyczyłby go nawet... Gandalfowi! ;)
Wiedziałam, że Kili Ci się spodoba. Zrobił się taki męski, że możnaby go uznać za zagrożenie dla wujka :)
UsuńA Bilbo... Wiesz, Thorin biedny nie ma jeszcze swojego Arcyklejnotu, to dobroduszny hobbit chciał się pierścieniem na chwilę podzielić. Chwila słabości, musisz mu wybaczyć.
Kate, jak zwykle stajesz na wysokości zadania. :) Szaleństwo Thorina jest nieco przerażające, ale podoba mi się to, że jednak miewa przebłyski normalności. Kili zaskoczył mnie zupełnie i to nie skakaniem po smoczym truchle, ale dojrzałością, odpowiedzialnością i przytomnością umysłu. Przyznam, że do tej pory momentami denerwował mnie okrutnie.:)
OdpowiedzUsuńCzuć już koniec historii, oczywiście szczęśliwy!
Dzięki Kate, za "podłego drania" również :)
"Podły drań" się też pojawił? Dobrze, że jesteś i przypominasz mi o takich szczegółach :) Jednak Mulligan mnie prześladuje i nawet przy Thorinie wtrąca swoje trzy grosze.
UsuńMasz rację, Kili mógł być denerwujący, ale taka jego rola. Teraz dopiero, kiedy zobaczył co się dzieje z wujkiem, przeszedł ekstremalnie przyspieszone dojrzewanie. I taki mi się podoba :)
Tak, koniec się zbliża nieuchronnie, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby akurat Ciebie to martwiło :)
Kate, Kili zawsze podobał mi się, czasami był po prostu nadpobudliwy. Taki jego urok i dlatego też go lubię. Koniec historii ... co mogę powiedzieć. John S. puka do drzwi :)
UsuńCiekawe jak Mulligan to zniesie :))
No ale czyż dwóch Johnów w jednym miejscu to za dużo? Nie wierzę, że Mulligan boi się, że Misiaczek okaże się konkurencją dla niego :) Zresztą, toleruje Lucasa, zaaprobuje też Johna S.
UsuńŚwietne! Mimo, że zwykle podoba mi się, gdy na horyzoncie pojawiaja się "baby", jak to Robin zgrabnie ujęła:) to ten rozdział istotnie prezentuje się doskonale w jednorodnie męskiej szacie. Kili jest zniewalajacy ze swym nowym głosem "wytrawnego dowódcy" :)) Szaleństwo Thorina baaaardzo plastyczne!
UsuńKate - od początku Twego opowiadania zachwycam się jak niesamowicie dobierasz screeny. Mistrzostwo po prostu :))
Cieszę się, bo screeny to prawdę mówiąc trudna rzecz do dopasowania. Nie raz spędzałam późne nocne godziny na dobieraniu odpowiedniego obrazu do słów. Czasem nawet zdarzało mi się, że jakaś scena w filmie, jakiś screen tak mnie zauroczył, że specjalnie pod ten screen wymyślałam sceny w opowiadaniu :)
UsuńJeżeli screeny Wam się podobają, to dobrze, bo to znaczy że "widzicie" to, co ja mam w głowie podczas pisania.
No i Kili, mój pupilek, przecież to krew z krwi swego wujka, musi mieć żyłkę do dowodzenia!
Och, Kili, Kili - cicha woda..., niby luzak, pstro w głowie, a tu proszę! Dowódca jak się patrzy. Doskonały rozdział Kate - testosteronu na full. Jeśli komuś było za słodko w ubiegłym tygodniu, to może sobie teraz zrównoważyć:) Według mnie zawsze jest w sam raz - przy takich bohaterach, w takich okolicznościach emocje muszą być ostro podkręcone. Jest wielka miłość (ponad podziałami) i nienawiść (zamierzchła i ugruntowana) więc trudno, żeby atmosfera była letnia i na pół gwizdka. Bardzo mi się podoba. Trudno uwierzyć, że to już 18-ta środa. Akcja ze smokiem bardziej mi się podoba niż w filmie - prosto i wyraziście - Thorinowi należało się takie honorowe zadośćuczynienie - a nie jakieś zalewanie złotem. Opisane przez Ciebie szaleństwo Thorina w wykonaniu Rysia to byłaby jazda bez trzymanki - klękajcie narody - ależ by dał popis.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, ja nie bardzo pojmuję do dziś ideę zalania smoka złotem. Fakt, jest to w pewien sposób efektowne, ale dość naiwne. Choć przyznam, że podoba mi się kiedy Smaug wyłania się w tego płynnego złota z piekielnym wręcz okrzykiem "revenge". I mina Thorina - bezcenna. Ja jednak preferuję, jak powiedziałaś, prostsze rozwiązania. Być może to dlatego, że nigdy nie miałam do czynienia ze smokami i po prostu nie wiem, jak się takich insektów pozbyć :)
UsuńA szaleństwa jakoś mi w filmie było mało - to, które się pojawiło w samym spojrzeniu, było powalające, ale istotnie chciałabym ujrzeć Rysia w większej dawce szaleństwa, takiego prawdziwego i przerażającego. Dlatego musiałam sobie ulżyć, opisując to, co chciałabym zobaczyć. Zawsze można Ryśkowi treść podesłać i poprosić, żeby nagrał kilka scen tylko dla nas... :)
Ja szczerze mówiąc liczę, że w trzeciej części Rysiek będzie miał jeszcze pole do popisu. W końcu najlepsze jazdy Thorina zaczęły się już po śmierci Smauga, kiedy Thorin zdobył to, czego pragnął i ani myślał z tego rezygnować. No i była jeszcze sprawa Arcyklejnotu... Także liczę na Jacksona, na pewno przecież zdaje sobie sprawę z tego, jaki skarb ma wśród obsady ;)
UsuńJeannette