Poprzednia, dziewiętnasta część tutaj.
Thranduil krzyknął z bólu, gdy Arwena
i Luthien zdjęły go z konia. Rana była spora, Bolg w ostatnim momencie zdołał
uderzyć elfickiego króla w ramię i brzuch. Bolało, ale był z siebie dumny, bo
zdołał obronić Thorina i jego ukochaną. Arwena od razu ruszyła na poszukiwanie
zioła, które uśmierzyłoby ból i pomogłoby przyspieszyć gojenie rany.
- Pilnuj go – nakazała surowo
Luthien – Niech w ogóle się nie rusza.
Dziewczyna patrzyła podejrzliwie
na Thranduila, który leżał bez sił oparty o drzewo. Uważnie obserwował Luthien,
a ona z niechęcią odwróciła się od niego. Kiedy jednak usłyszała pełne bólu
westchnienie, podeszła i usiadła obok. Powoli, najdelikatniej jak umiała
zaczęła zdejmować mu zbroję i ubranie. Thranduil w milczeniu obserwował jej
poczynania, a kiedy odsunęła od krwawiących ran tkaninę, odwrócił wzrok.
Luthien uśmiechnęła się kpiąco.
- Na sobie nie wygląda to tak
przyjemnie, prawda? – powiedziała z wyraźną złośliwością – Boli, krwawi, nie
wiesz czy przeżyjesz… Co innego zrobić komuś takie piękne rany, to musi być
prawdziwa przyjemność, prawda? Szczególnie na krasnoludzkich plecach!
- Tak, wiem! Byłem podły,
zaślepiony, zły do szpiku kości! – krzyknął Thranduil – Ale zmieniłem się! Nie
jestem dumny z tego, co kiedyś zrobiłem Thorinowi, dlatego przyszedłem walczyć
tu z nim, pokazać że jestem jego przyjacielem!
- Trochę późno, nie uważasz?
- Uratowałem cię, gdybym was nie
zasłonił, leżałabyś tam martwa!
- Mam ci być wdzięczna!?
- Mogłabyś przynajmniej nie być
niemiła – burknął urażony Thranduil – Na wszystkie świętości, jaki ja byłem
głupi że chciałem cię zabrać Thorinowi! Jak ten biedny krasnolud to znosi…
- Co chciałeś zrobić!?
- A tak, chciałem się z nim
wymienić, wolność za ciebie! Wybrał ciebie, a ja nie mogę wyjść z podziwu,
dlaczego to zrobił!!!
- Ale… Jak to… - Luthien zabrakło
słów i zaczęła krążyć w kółko, nie wiedząc, co zrobić – Ty podła świnio!
- Coraz bardziej przekonuję się,
że Thorin nie wie, co go czeka…
- Może po prostu ma podejście do
kobiet, a ty nawet nie wiedziałbyś co z kobietą zrobić!
- Zdziwiłabyś się! – odkrzyknął
Thranduil. Uśmiechnął się pod nosem; ta niewysoka dziewczyna miała ogromny
temperament i tak naprawdę uważał, że świetnie z Thorinem do siebie pasują.
- Tak? To proszę powiedz mi, co
zrobiłeś ostatnio z kobietą… I ile to było wieków temu! – ironicznie odparła
Luthien.
- Co zrobiłem? Syna – powiedział
elf – I całkiem mi się udał!
- Właśnie widzę, chyba jest
podobny do matki!
Thranduil posmutniał i zamilkł.
Przypomniała mu się Nienna, szczęśliwie spędzone z nią chwile, to jak bardzo go
kochała… Luthien spoważniała i domyśliła się, że kryje się za tym jakaś smutna
historia. Przyklękła obok elfa i spojrzała na jego pełną bólu twarz.
- Co się z nią stało? – zapytała
łagodnie.
- Odeszła za Morze – Thranduil
spojrzał na nią ufnie – Kochała mnie niemożliwie mocno, ale nie udźwignęła
presji bycia królową. Zanim się poznaliśmy, była zwykłą, prostą dziewczyną.
Była tak krucha i delikatna… Nie tak ostra i pewna siebie, jak ty. Ty z
godnością będziesz trwała u boku Thorina jako Królowa spod Góry, ale dla Nienny
bycie Królową Leśnego Królestwa było ponad jej siły. Gdy urodziła Legolasa
zaczęła blaknąć, niknąć w oczach. Pewnego dnia odeszła, a ja pozwoliłem jej na
to… Od tego dnia moja dusza czerniała coraz bardziej i bardziej, aż do dnia,
kiedy Galadriela przypomniała mi o tym, kim jestem, i powiedziała że Thorin na
mnie liczy.
- Przykro mi, nie wiedziałam że
przeżyłeś tak smutną historię, to musiało być straszne…
- Tak, ale teraz wszystko się
zmieni – elf uśmiechnął się blado – Jeśli przeżyję, udam się do niej. Do mojej
ukochanej Nienny, odpłynę za Morze choćby jutro i spotkam się z nią…
- Tak mi przykro – Luthien
rozpłakała się i przytuliła Thranduila, który był zszokowany jej nagłą zmianą
nastroju.
- Mnie nie jest przykro. Jestem
szczęśliwy i wreszcie wolny!
- Może jesteś podłą świnią, ale
masz dobre serce. Choć i tak mam ochotę cię zabić…
- Moja droga, pomyśl że blizny na
plecach Thorina będą wieczną pamiątką po waszym przyjacielu. Nigdy się już nie
spotkamy, ale choć w ten sposób zostanę z wami na zawsze.
- Jeśli to miał być żart, to
kiepski – odparła Luthien, odsuwając się od niego – Choć lepsza taka pamiątka,
niż żadna. Mimo tego wolałabym jako pamiątkę trzymać nad kominkiem twoją głowę.
- Mogę podarować ci kilka włosów.
- Dziękuję, obejdzie się –
dziewczyna wstała i zdjęła kolczugę, a wtedy oczom Thranduila ukazał się
pięknie zaokrąglony brzuszek. Uśmiechnął się i nagle wszystko zrozumiał.
- To dlatego masz humory! –
roześmiał się – Nienna dokładnie tak samo zmieniała nastroje, kiedy nosiła pod
sercem Legolasa! Gratuluję!
- Dziękuję – rozpromieniła się
Luthien.
- Kim jest szczęśliwy tatuś?
- Chyba ktoś próbował mnie
obrazić… - dziewczyna powoli sięgnęła po miecz.
- Żartowałem! – krzyknął elf –
Naprawdę, cieszę się. Wiem, że z moich ust może to brzmieć niewiarygodnie, ale
cieszę się. W końcu Thorin ma to, na co zasłużył: piękną kobietę, dziecko i
odzyskane królestwo.
- I dwie nowe siostrzenice –
dodała Luthien – Nie wiem czy wiesz, ale Kili i twoja strażniczka…
- Tauriel? Z krasnoludem!?
- Thranduilu, miałam cię za
tolerancyjnego i nowoczesnego mężczyznę…
- Ech… A ten drugi? Z kim się
spotyka?
- Nie wiedziałam, że mężczyźni
lubią plotki – uśmiechnęła się ironicznie dziewczyna – Fili zakochał się w
kuzynce Bilba, tego przemądrzałego hobbita.
- Ród Durina kompletnie
zwariował… Co za czasy! Żaden z nich nie żeni się z krasnoludzicą? Swoją drogą,
tak między nami… Nie dziwię im się – Thranduil roześmiał się wesoło – Widziałaś
kiedyś krasnoludzkie kobiety?
- Nie, jeszcze nie.
- Jak zobaczysz, to padniesz z
wrażenia!
- Jesteś okropny! Każda kobieta
jest piękna! – oburzyła się Luthien.
- Tak? Nawet taka z brodą?
Oboje wybuchnęli śmiechem, i tak
zastała ich zdumiona Arwena, niosąca ziele do uleczenia króla elfów. Odetchnęła
jednak z ulgą, bo widziała, że między Luthien a Thranduilem panuje zgoda. Miała
nadzieję, że tak też i będzie z Thorinem…
***
Słońce powoli wychylało się zza
chmur. Był niesamowicie cichy i chłodny poranek, gdy Thorin wyszedł przed Górę
i rozejrzał się wokoło. Wokoło pełno ofiar, i tylko nikłym pocieszeniem był
fakt, że sojusznicy stracili o wiele mniej żołnierzy niż wróg. Od razu
przeniesiono truchła orków w miejsce, gdzie uprzednio schowano rozczłonkowanego
Smauga, i spalono ich z ogromną satysfakcją. Martwych krasnoludów, elfów i
ludzi natomiast złożono we wspólnym grobowcu tuż za Samotną Górą. Dół został
przysypany i pokryty ogromnym kamieniem, na którym wyryto w trzech językach:
wspólnej mowie, sindarińskiej i w khuzdul, słowa:
„Tu spoczęli bohaterowie polegli podczas obrony wolności w Bitwie Pięciu Armii 23 listopada 2941 roku Trzeciej Ery. Cześć ich pamięci, która nigdy nie zaginie i przekazywana będzie z pokolenia na pokolenie. Ich męstwo i bohaterstwo uratowało Śródziemie przed zagładą, a ofiara, jaką złożyli, będzie już na zawsze przypieczętowaniem przyjaźni i wiecznego sojuszu między Plemieniem Durina, Rivendell, Lothlorien, Zielonym Królestwem i Esgaroth”.
- Nigdy wam tego nie zapomnę –
szepnął wzruszony Thorin, i zwrócił się donośnie do wszystkich obecnych –
Drodzy przyjaciele! Ten dzień to nasze wielkie zwycięstwo, ale i porażka.
Straciliśmy wielu dobrych ludzi, wielu wspaniałych elfów i krasnoludów.
Straciliśmy naszych braci, ale odzyskaliśmy wolność. Sprzymierzyliśmy się
przeciw siłom zła i wygraliśmy. Niech ten sojusz pozostanie w nas na zawsze i
nigdy, przenigdy nie pozwólmy, aby cokolwiek nas poróżniło. W imię Durina,
przysięgam dochować wierności i przyjaźni po wsze czasy, a po mnie dochowają
ich moi potomkowie.
- I z naszej strony masz
przysięgę lojalności – odparł Elrond, a Celeborn i Galadriela potwierdzili to
skinieniem głów.
- Pragnę także wspomnieć mego
drogiego przyjaciela, Bilba Bagginsa z Shire, hobbita który niejednokrotnie
uratował nas od niebezpieczeństw, a nawet i od śmierci. I twoją krainę obejmuje
przysięga wiecznej przyjaźni i sojuszu. Twoi potomkowie będą przyjaciółmi moich.
Targany wyrzutami sumienia Bilbo
schował się za Bomburem. Postanowił wyznać Gandalfowi, że ma Arcyklejnot w
kieszeni, jednak kiedy usiłował go odnaleźć, nie widział go. Wszyscy rozeszli
się przygotowywać uroczystości, które miały się rozpocząć w południe. Thorin
samotnie krążył dookoła Góry, podczas gdy reszta jego krasnoludzkich towarzyszy
próbowała ogarnąć nieco bałagan, jakiego przysporzyła walka ze Smaugiem. Kili i
Fili osobiście sprzątali salę tronową, przygotowując ją na uroczystość
koronacji króla, a Bombur, Esmeralda i kilku elfów z Rivendell przygotowywali
ucztę.
- Dlaczego się smucisz, Thorinie?
– do krasnoluda dołączył Elrond.
- Nie smucę się… Myślę o
przyszłości. Dlaczego w ogóle chcecie mnie koronować? Nie mam Arcyklejnotu, nie
mogę…
- Przestań! – przerwał mu elf –
Zrozum w końcu, że to ty jesteś ich przywódcą i nie chcą żadnego innego.
Arcyklejnot był tylko symbolem, zresztą to niemożliwe, żeby zginął. Myślę, że w
ciągu kilku dni odnajdzie się, musi gdzieś być, najpewniej przysypany złotem…
- A Luthien? Nie zgadzam się na
żadne uroczystości bez niej, chcę żeby była! Odwołaj koronację, muszę ją
znaleźć! I Thranduil, był ranny…
- Spokojnie przyjacielu! Tauriel
i Legolas pojechali po nich, bądź spokojny. Do południa na pewno się zjawią.
Ochłoń, uspokój się, bo czeka cię dziś jeszcze wiele wrażeń…
Tymczasem Bilbo nerwowo szukał
Gandalfa. Znalazł go wreszcie w skarbcu z Celebornem i Galadrielą. Podszedł
nieśmiało i chrząknął znacząco.
- Och tu jesteś, nasz mały
bohaterze! – ucieszył się Gandalf.
- Musimy porozmawiać – odparł
hobbit, zerkając nerwowo na królewską parę – Pilnie.
- Więc mówże!
- Ale to… prywatna sprawa – Bilbo
drżał pod wpływem przenikliwego wzroku Galadrieli, co zwróciło również uwagę
jej męża i czarodzieja.
- Ukrywasz coś cennego, hobbicie
– szepnęła tajemniczo królowa – Tajemnica ciąży ci bardzo i boisz się czegoś…
- TAK! – krzyknął Baggins, nie
mogąc wytrzymać, i wyjął z kieszeni Arcyklejnot, padając z rozpaczą na kolana –
Mam go! Tak, jestem włamywaczem, złodziejem, ukradłem go, przejrzałaś mnie, o
pani, wybaczcie!!!
- Bilbo… Skąd…
- Przysięgam, Gandalfie, chciałem
go oddać, bardzo chciałem, ale… Ja nie mogłem, nie mogłem patrząc na niego, jak
zżera go to paskudne choróbsko! Szukał go i łaknął jak powietrza, a ja bałem
się, że jeśli oddam mu go od razu, to skończy się dla nas wszystkich źle! Ja
przepraszam, nie chciałem zawinić, kierowałem się dobrem mojego przyjaciela,
który pogrążony w smoczej chorobie był przerażający!
Bilbo zacisnął powieki i
oczekiwał na wyrok. Wtedy Celeborn nachylił się i uniósł jego podbródek.
- Nie lękaj się, synu pięknego i
zielonego Shire – powiedział – Wykazałeś się ogromną odwagą, która zostanie
doceniona. Istotnie, gdybyś wczoraj oddał Thorinowi Arcyklejnot, mógłby
przeważyć w złą stronę i dziś, zamiast króla, mielibyśmy jego wrak.
- I znowu losy ważyły się w
rękach małego hobbita – z dumą powiedział Gandalf – Bilbo, Thorin powinien
obsypać cię złotem i wykuć ci ogromny pomnik za twoje zasługi.
- Nie chcę tego… Chcę, żeby był
zdrowy, szczęśliwy i… z Luthien. Czasem może wpaść do mnie z wizytą, ale
zapowiedzianą – podkreślił – Nie potrzebuję złota.
- Doprawdy, poczciwy z ciebie
hobbit, nie spotyka się często takich osób, jak ty – przyznał Celeborn,
uśmiechając się pokrzepiająco – Głowa do góry, teraz musimy tylko oddać klejnot
jego właścicielowi.
- Ale jak…? Ja mam go dać i
przyznać się, że skradłem…!?
- Nie – Gandalf znacząco spojrzał
na Galadrielę – Wydaje mi się, że mam plan…
***
Dochodziło południe. Wszyscy
zebrali się już w sali tronowej, oczekując na rozpoczęcie uroczystości.
Podniosła atmosfera udzieliła się wszystkim, oprócz Thorina, który nieco
zagubiony i zdenerwowany krążył dookoła tronu. Po jego obu stronach ustawili się
już dumni Kili i Fili, a ich ukochane stały kilka kroków dalej, z podziwem
patrząc na nich i tylko czekając, aż będzie po wszystkim i w końcu będą mogły
rozpocząć z nimi szczęśliwe, długie życie. Gandalf i Bilbo stali tuż przy
siostrzeńcach króla, który nadal niespokojnie krążył wokół tronu. W końcu do
sali wszedł pochód, na czele którego szedł Elrond, trzymający w dłoniach koronę
Throra. Obok niego kroczyła Galadriela z Celebornem. Thorin w końcu przestał
chodzić i stanął przed tronem, wyprostowany. Gdy Elrond odłożył koronę, usunął
się na bok, podobnie jak Galadriela z Celebornem. Wtedy Thorin ujrzał Legolasa,
prowadzącego swego ojca. Thranduil uśmiechał się ciepło.
- Żyjesz – z ulgą odetchnął
krasnolud.
- Żyję… Zacząłem żyć. Dzięki
tobie.
Thorin skłonił się elfickiemu
królowi, który z synem stanął u boku Elronda, i… zaniemówił. Kilka kroków za
nimi szła miłość jego życia. Niewyobrażalnie piękna, promienna, uśmiechnięta,
miękkie loki okalały jej śliczną twarz. Niosła w dłoniach niewielkie
zawiniątko, ale nie to przykuło jego uwagę. Zwiewna, błękitna suknia ukazywała
jej kształty. Zobaczył po raz pierwszy to, czego w najśmielszych snach się nie
spodziewał, zaokrąglony brzuch, który mógł wskazywać tylko jedno…
- Luthien – szepnął, robiąc kilka
kroków naprzód – Moja Luthien…
- Thorinie, tak bardzo jestem
szczęśliwa – odparła, wyciągając ku niemu rękę – Kocham cię…
Krasnolud padł przed nią na
kolana i z niedowierzaniem patrzył na jej brzuch. Delikatnie, jakby bał się że
zrobi jej krzywdę, dotknął go i uniósł pytający wzrok ku górze. Luthien
szklącymi się oczami potwierdziła to, o co chciał zapytać, a wtedy Thorin,
trzymając obiema dłońmi okrągły brzuch ukochanej, złożył na nim pocałunek.
Luthien dotknęła jego rąk, a on objął ją w talii i przytulił się do jej ciała.
Dziewczyna wplotła palce w jego włosy i napawała się tą cudną chwilą bliskości,
jak gdyby byli zupełnie sami, nie zwracali uwagi na tłumy ich obserwujące. W
końcu Thorin wstał i spojrzał w oczy Luthien z ogromną miłością i szczęściem.
- Tak bardzo cię potrzebowałem –
powiedział – Ale już jesteś, jesteście… Kocham was tak mocno… Tak się bałem, że
cię nie zobaczę, że zginę albo tobie coś się stanie. A ty przyszłaś, wróciłaś
do mnie z najpiękniejszym prezentem, jaki mogłem sobie wymarzyć…
- Mamy kuzyna – Kili szturchnął
brata w bok – Najprawdziwszego kuzyna!
- Kocham cię, Luthien –
kontynuował Thorin – I mam nadzieję, że twoje uczucia do mnie się nie zmieniły,
wyrządziłem ci tyle złego, zraniłem cię… A jednak tu jesteś.
- Robiłeś to wszystko dla mnie.
Wiem o tym i tak naprawdę potrafiłam docenić to dopiero teraz. Zresztą…
Odesłałeś mnie do Rivendell w najbardziej odpowiednim momencie – Luthien
położyła dłoń ukochanego na swój brzuch.
- A ty jesteś tak
nieodpowiedzialna, że mimo tego przyjechałaś tu na pewną śmierć…
- Nie potrafilibyśmy żyć bez
ciebie. Woleliśmy zginąć u twojego boku niż żyć samotnie i cierpieć…
- Moja mała, słodka, niemądra
dziewczynko! – Thorin z ogromną radością porwał Luthien w swoje silne objęcia –
Tak bardzo cię kocham!!! – krzyknął.
- Ja ciebie też…
Dookoła rozległy się okrzyki i
brawa. Wszyscy cieszyli się szczęściem Thorina i Luthien, wyglądali razem
pięknie, miłość biła z nich na odległość. Krasnolud wpatrywał się w swoją
ukochaną z błyskiem w oku, ale już nie szaleńczym, choć może szaleńczym, lecz z
czystej miłości. Patrzył w jej oczy z podziwem, nie mogąc przestać. Czuł do
niej tak ogromne pokłady uczuć, tak silnych, i widział w jej spojrzeniu to
samo.
- Już czas – powiedział Gandalf –
Czas na ceremonię.
Luthien zrobiła krok w tył i
wysunęła dłoń, w której trzymała zawiniątko. Z niepokojem i obawą rozwinęła je
i salę wypełnił blask. Thorin jak urzeczony wpatrywał się w jego źródło.
Arcyklejnot… Najpiękniejszy kamień świata. Najwspanialszy, najcenniejszy…
Mój. Mój skarb. Moje serce, mój najdroższy… Mam cię w końcu,
odzyskałem, ukochany… Moje szczęście. W końcu do mnie wróciłeś. Jesteś tu ze
mną, tak piękny jak jeszcze nigdy, i tak mocno cię kocham! Niczego na świecie
tak nie pragnąłem, jak ciebie…
Thorin nie mógł oderwać wzroku od
klejnotu, co przeraziło Luthien. Zrobiła jeszcze jeden krok w tył, kiedy
zauważyła w jego spojrzeniu coś dziwnego. Coś, co sprawiło, że poczuła lęk, i
to tak duży, jak jeszcze nigdy… Krasnolud zauważył jej reakcję i przestraszył
się sam swoich myśli. Wyciągnął drżącą dłoń w kierunku lśniącego Arcyklejnotu.
Był tak piękny, zachwycający… Ale przecież ona była piękniejsza. Stała
naprzeciwko przejęta, przestraszona i wycofana. Jakby niepewna jego uczuć,
które rzeczywiście przez chwilę były pełne zwątpienia. Musiała zobaczyć w jego
oczach to, co czuł do Arcyklejnotu. Ale czy tak naprawdę coś do niego czuł…?
Czy tylko wmawiał sam sobie, że jest mu niezbędny? A może liczyło się coś
zupełnie innego, a Arcyklejnot był tylko odległym marzeniem, był czymś, do
czego Thorin całe życie ślepo dążył, a tak naprawdę nie był mu w ogóle
potrzebny? Gdy zrobił krok w kierunku Luthien, ona odruchowo cofnęła się.
Patrzył wprost w jej duże, zielone oczy, i widział w nich paniczny strach.
- Luthien – szepnął drżącym
głosem – Podejdź do mnie…
- Nie – dziewczyna zrobiła krok w
tył i cofnęła dłoń z Arcyklejnotem.
- Luthien…
Thorin był przerażony swoją
reakcją. Jak mógł w ogóle pomyśleć coś takiego, mając przy sobie Luthien…
Widział, jak zareagowała, widział że boi się go. Boi się, że uczucie do
Arcyklejnotu jest silniejsze niż to do niej i ich dziecka. Bez namysłu zrobił
krok w przód i mocno złapał ją za rękę.
- Jak możesz mi nie ufać –
powiedział – Czego się boisz?
Dziewczyna spojrzała znacząco na
lśniący kamień. Thorin chwycił go w swą dłoń i nie zastanawiając się ani
chwili, rzucił go za siebie. Gdyby Kili nie złapał go w ostatniej chwili,
Arcyklejnot rozprysnąłby się na drobne kawałki. Wszyscy zebrani z coraz większym
zainteresowaniem przyglądali się scenie rozgrywającej się na samym środku sali
tronowej.
- Złapałem go – powiedział Kili
do Gandalfa – Czy to znaczy, że to ja ożenię się następny?
- O czym ty mówisz?
- Bilbo opowiadał mi, że w jego
stronach kiedy panna młoda rzuca bukietem, ta dziewczyna która go złapie,
pierwsza wyjdzie za mąż!
Luthien tymczasem patrzyła
zszokowana na roztrzęsionego Thorina.
- Co ty zrobiłeś…? – zapytała
cicho.
- Nie potrzebuję go – w głosie
krasnoluda było słychać, że te słowa nie są dla niego łatwe – Wcale nie jest mi
tak bliski. Luthien, podejdź do mnie… Nie bój się mnie, nie rób mi tego,
potrzebuję cię… Teraz bardziej, niż kiedykolwiek. Kochanie, zginę bez ciebie,
nie chcę skończyć jak mój dziadek… Ogarnięty szaleństwem, osamotniony wśród
bogactwa… Bez was.
Luthien zrozumiała, co ukochany
chce jej przekazać. Wtuliła się w niego, pozwalając łzom swobodnie płynąć.
Thorin przyznał się do słabości, zrobił to przy tak wielu świadkach, pokazał
wszystkim że tak naprawdę to nie Arcyklejnot jest najważniejszy, tylko właśnie
ona… Krasnolud poczuł ogromną ulgę, spływającą na niego powoli. Spojrzał w oczy
Luthien i pocałował ją delikatnie.
- Odnalazłem sens mojego życia, po
latach poszukiwań – ogłosił twardo, tak aby wszyscy dokładnie go słyszeli –
Znalazłem moje serce, wreszcie mam w dłoni Serce Góry. I nie jest to ten
bezwartościowy kamień – wskazał na klejnot, lśniący w ręku Kiliego, po czym
chwycił Luthien za ramię – TO jest Serce tej Góry. Moje serce, moja miłość.
Moja ukochana i moje dzieciątko. Proszę ją tylko, aby nigdy nie zostawiła mnie
samego i była ze mną, bo jeśli z mojej piersi zostanie wydarte moje serce,
umrę. Luthien, czy zechcesz zostać królową Ereboru i żyć ze mną tu przez
długie, szczęśliwe lata?
Dziewczyna oniemiała, słysząc to
wyznanie. Wyznanie, które było szczere i zupełnie niespodziewane. Thorin
patrzył na nią błagalnie, jego usta drżały, lecz zdawał się w ogóle nie
oddychać. Widziała w jego oczach najprawdziwszy strach, i nie mogła pozwolić,
by dłużej go paraliżował.
- Zgodzę się, ale będziesz
traktował z szacunkiem Arcyklejnot – odparła z uśmiechem – To pamiątka po twoim
dziadku, nie możesz tak po prostu nim rzucać dla jakiejś… kobiety!
- Dla matki mojego dziecka –
podkreślił krasnolud – Jedynej kobiety, którą kocham.
Thorin złapał Luthien z
szacunkiem za rękę i poprowadził ją do tronu, gdzie odebrał od siostrzeńca
Arcyklejnot i umieścił go dokładnie w tym miejscu, gdzie tkwił za czasów
Throra. Odszedł krok dalej i wyprostował się, po czym z czcią skłonił przed
pięknym, lśniącym klejnotem. W ślad za nim to samo uczynili jego siostrzeńcy,
Luthien i każdy obecny krasnolud. Wreszcie Gandalf wziął w dłonie koronę Throra
i podszedł do Thorina, który przyklęknął i pochylił głowę.
- Thorinie, przyjacielu,
dokonałeś wielkich rzeczy – rozpoczął podniosłym tonem czarodziej – To, co
wydawało się niemożliwe, spełniło się dzięki tobie. Odzyskałeś waszą ojczyznę,
odzyskałeś tron, koronę i Arcyklejnot, zgładziłeś wroga, pomściłeś swych
przodków. Walczyłeś jak lew, i doskonale wiem, że nie walczyłeś dla siebie.
Walczyłeś dla nich, dla wszystkich twoich krasnoludzkich braci, a także dla
niej, dla kobiety, którą pokochałeś, której uratowałeś życie w mieście
goblinów. Zawsze stawiałeś siebie na końcu, najważniejsze było dobro innych,
dlatego dziś w końcu to TY zajmiesz odpowiednie miejsce. Dziś TY jesteś
najważniejszy, oto na mocy wszelkich praw, działając zgodnie z wolą wielkiego
króla Throra i księcia Thraina, oznajmiam wszystkim, że powrócił Król spod
Góry!!!
Rozległy się wiwaty i okrzyki na
cześć nowego monarchy. Gandalf uroczyście nałożył na głowę Thorina koronę, a
kiedy krasnolud wstał i wyprostował się, prezentował się dumnie i
majestatycznie. Zrobił na Luthien ogromne wrażenie, była przeszczęśliwa widząc
go w końcu na swoim miejscu. W całej tej
radości poczuła niespokojne ruchy dziecka w brzuchu. Patrząc na swego
ukochanego poczuła dumę, i aby wyrazić swój szacunek i oddanie dla króla,
stanąwszy tuż przed nim, uklękła, oddając mu hołd, po czym wszyscy zgromadzeni
uczynili to samo. Thorin zmieszał się i próbował podnieść Luthien, lecz ona
uśmiechnęła się do niego znacząco, lustrując z góry do dołu jego sylwetkę.
Krasnolud zarumienił się i poczuł rozpierającą jego serce radość. Ukochana,
piękna kobieta u boku i odzyskany dom… Czego mógł chcieć więcej?
- Witajcie w domu, przyjaciele –
powiedział do swych rodaków, i zwrócił się do elfów i ludzi – A was zapewniam,
że wrota Ereboru zawsze będą dla was szeroko otwarte. Szczególnie dla
przyjaciół z Zielonego Królestwa – dodał nieco ironicznie, patrząc na
Thranduila, który podszedł do niego powoli – A teraz zapraszam na ucztę! Kili,
Fili, czyńcie honory domu!
- Do twarzy ci z koroną –
powiedział król elfów, zbliżywszy się do Thorina. Ten uśmiechnął się
sarkastycznie.
- Lepiej niż tobie – odparł – Jak
się czujesz?
- Boli, ale było warto.
Przynajmniej wy jesteście cali – Thranduil przyjrzał się Luthien, którą Thorin
właśnie wzrokiem przywołał do siebie – Ma charakter i temperament. Ciesz się,
że widzisz mnie żywego, myślałem że nie przeżyję wczorajszego popołudnia, i to
bynajmniej nie z powodu Bolga…
- Czyżby moja słodka dziewczynka
dała ci popalić? Przykro mi, ale pociesz się, że ja będę miał to do końca
życia.
- Jesteś okropny! – oburzyła się
Luthien, lecz Thorin objął ją ramieniem i uśmiechnął się czarująco:
- Ależ kochanie, nie powiedziałem
ani jednego słowa, że żałuję! Wiesz dobrze, jak lubię, kiedy dajesz mi popalić…
Bardzo dobrze wiesz…
- Chyba zapomniałam…
- Za chwilę sobie przypomnisz –
szepnął jej do ucha krasnolud.
- Moi drodzy, nie chciałbym wam
przeszkadzać – Thranduil nieco posmutniał i westchnął – Chcę się z wami
pożegnać.
- Chyba zostaniesz jeszcze
trochę?
- Pożegnać… na zawsze – dodał –
Odchodzę. Odpływam za Morze.
- Ale dlaczego? – Thorin wydawał
być się poruszony tą nowiną – Co się stało?
- Zbyt dużo zła wyrządziłem, zbyt
wiele osób skrzywdziłem, czuję że teraz, kiedy wam pomogłem, wypełniłem moje
przeznaczenie i… po prostu czas na mnie.
- Daj spokój, zastanów się
jeszcze, jesteś tu potrzebny… Nie wierzę, że to mówię, ale brakowałoby mi ciebie,
gdybyś odszedł! Mam nadzieję, że to tylko przelotne pomysły, które się nie
spełnią.
- Tam ktoś na mnie czeka – odparł
elf – Kobieta, którą kochałem.
- Nie wiedziałem…
- Luthien ci później opowie,
rozmawialiśmy o tym długo. Thorinie, chciałbym, abyś mi wybaczył to, że kiedyś
odwróciłem się od was i zostawiłem w obliczu nieszczęścia, to że uwięziłem cię
i poddałem strasznym torturom, że nienawidziłem cię tak bardzo… Mam nadzieję,
że kiedyś mi to wybaczysz. Kiedyś, niekoniecznie teraz, wiem że to trudne…
- Już ci wybaczyłem – odparł
Thorin – W chwili, kiedy zobaczyłem cię na polu bitwy. To mi wystarczy.
Thranduil spojrzał na krasnoluda
z wdzięcznością i nachyliwszy się ku niemu, zatonęli w przyjacielskim uścisku.
Luthien z rozrzewnieniem patrzyła na piękny koniec ich wspólnej drogi, na to
pożegnanie, które na zawsze zmieniło stosunki krasnoludów z elfami. Thranduil
skłonił się jej z szacunkiem i bez słowa odszedł w kierunku swoich rodaków.
Thorin przyciągnął do siebie swą ukochaną i musnął ustami jej czoło.
- Teraz przyznaj się, skąd miałaś
ten kamyk – powiedział, patrząc na nią uważnie.
- Jaki kamyk? – Luthien udawała,
że nie wie, o co chodzi, co rozbawiło Thorina.
- Tę błyskotkę, która jest nad
tronem. Skąd go miałaś?
- Ja… Wiesz, znalazłam go kiedy
tu wchodziłam, leżał sobie tak samotnie przy drzwiach… Pomyślałam, że dam ci
go, a tu okazało się że to Arcyklejnot, taka niespodzianka!
- Oj nie umiesz kłamać, kochanie
– westchnął krasnolud – Przyznaj się.
- Naprawdę znalazłam go…
- Luthien!
- To ja – nagle pomiędzy nimi
bezszelestnie pojawił się Bilbo – Posłuchaj mnie…
- Z największą uwagą! Robi się
coraz ciekawiej!
- Thorinie, znalazłem go
przedwczoraj. Pamiętasz, kiedy przyszedłeś z Kilim, by uratować mnie przed
Smaugiem? Skorzystałem z okazji, że odwróciliście jego uwagę i schowałem
Arcyklejnot do kieszeni…
- Ty…? – oczy Thorina pociemniały
i zrobił krok w kierunku hobbita, jednak Luthien przytrzymała go.
- Po prostu bałem się o ciebie! –
kontynuował Baggins – Bałem się, że kiedy będziesz miał go w rękach, odwrócisz
się od nas, ogarnie cię większy obłęd, zrobiłem to dla ciebie! Chciałem zwrócić
ci go, kiedy będziesz bezpieczny i spokojny, kiedy… Kiedy Luthien będzie przy
tobie. Nie zamierzałem go ukraść, zrobiłem to dla twojego dobra, Thorinie,
uwierz mi…
- To prawda, nasz przyjaciel
wykazał się ogromną odwagą – dodał Gandalf, podchodząc do nich – Na jego
miejscu zrobiłbym to samo. Powinieneś być mu wdzięczny.
- Ale… Ale ja szukałem go,
spędziłem długie godziny na szukaniu, nie powiedziałeś mi…
- Lepiej, że zająłeś się
szukaniem, w innym przypadku mógłbyś doprowadzić drużynę do destrukcji. Nie
byłeś sobą, wstąpiła w ciebie choroba, zrozum że Bilbo zrobił najlepsze, co
mógł.
- Nie róbcie ze mnie wariata –
Thorin nagle cofnął się o krok i wyrwał ramię z rąk Luthien – Nie jestem taki,
jestem zdrowy, to minęło… Nie traktujcie mnie tak – zakończył cichym, drżącym
głosem.
- Kochanie nikt cię tak nie
traktuje – zapewniła Luthien, bojąc się o ukochanego – Już jest dobrze, jestem
z tobą, nie bój się… Chodź, podaj mi rękę.
- Nie! Chcę być sam…
Thorin odwrócił się i
niespodziewanie dla wszystkich wyszedł szybkim krokiem z sali tronowej.
Bezwiednie podążył do komnaty, w której kiedyś mieszkał. Wszedł tam z ciężkim
sercem i rozejrzał się. Prawie nic się nie zmieniło… Dotknął dłonią ścian i łzy
popłynęły mu ciurkiem z oczu, tak bardzo tęsknił za tym miejscem… Spojrzał na
dużą, złotą harfę stojącą w kącie i przypomniał sobie lata dzieciństwa.
Podszedł do niej i położył na niej palce, zamknąwszy oczy, zaczął grać. W tym
czasie przez głowę przechodziły mu różne myśli, wspominał przeszłość, zarówno
tę odległą jak i tę bliższą, od poznania Luthien, myślał o przyszłości, o
rodzinie, jaką stworzy z ukochaną, o ich dzieciach, o swych siostrzeńcach…
Melodia była raz wesoła, raz smutna, dźwięki jakby same wypływały spod jego
palców. W końcu był w domu, u siebie, po raz pierwszy od wielu lat to poczuł…
Tymczasem Luthien z niepokojem
patrzyła na Gandalfa.
- Trzeba było kłamać! –
powiedziała z wyrzutem – Co teraz? Siedzi tam sam, nie wiadomo jakie ma myśli,
może się załamać!
- Nigdy więcej kłamstw, Luthien –
odparł czarodziej – Thorin jest silny i zniesie to, a przede wszystkim
zasługuje na prawdę.
- Boję się o niego… Nadal jest
dziwnie rozedrgany emocjonalnie, jakby rozdarty. Nie wiem już, jak mu pomóc…
- Spokojnie, ochłonie i wróci.
Zobaczysz.
Dziewczyna już chciała
odpowiedzieć, kiedy z daleka dobiegł wszystkich piękny dźwięk harfy. Cała sala
zamilkła, wsłuchując się w piękną, melancholijną melodię, która po chwili
zmieniła prędkość i radośnie wypełniała serca wszystkich, po czym znowu
zwolniła i dotykała najczulszych miejsc w duszach. Luthien z zachwytem w oczach
słuchała pięknej gry i wiedziała, od kogo ona wychodzi.
- Korona błyśnie złotem, w stu harfach zabrzmi dzwon – wyrecytowała
głośno – A w górskich grotach echo powtórzy
dawny ton!
Bilbo spojrzał na nią znacząco i
razem zaintonowali pierwszą zwrotkę według melodii granej na harfie:
- Podziemny król nad króle, pan wydrążonych skał i władca srebrnych
źródeł odbierze to, co miał.
Wszyscy zgromadzeni zaczęli
śpiewać na cześć powracającego króla, a Luthien pobiegła poszukać swego
ukochanego, co nie było trudne, bo przepiękne dźwięki łatwo wskazywały drogę.
Kiedy otworzyła drzwi, zamarła z zachwytu. Thorin, siedząc na podłodze, dotykał
harfy z taką miłością, z takim uczuciem, tak delikatnie ale stanowczo –
zupełnie tak, jak dotykał zawsze Luthien. Wyglądał przy tym pięknie, tak
smutno, ale pięknie. Nie zauważył jej wejścia, zatracił się w muzyce tak mocno,
że nie słyszał, jak podchodzi do niego i klęka naprzeciwko. Dopiero kiedy jej
dłoń dotknęła jego mokrego od łez policzka, zadrżał i melodia ucichła.
- Kochają cię, słyszysz? –
Luthien zamilkła na chwilę, aby Thorin mógł usłyszeć dźwięk pieśni – Oni
wszyscy cię kochają. Wróciłeś jako król, wielki, oczekiwany przez lata król.
Nie możesz ich zawieść. Nie zamykaj się tu samotnie…
- Daj mi czas, muszę się oswoić.
Wróciłem tu po latach, wróciłem do domu, i mimo że nic się nie zmieniło, to
jednak jest inaczej. Nie ma dziadka, nie ma taty, to ja ich zastępuję i nie
bardzo mogę się w tym odnaleźć.
- Przecież tak dobrze dajesz
sobie radę w dowodzeniu… Kiedy cię poznałam, byłeś prawdziwym przywódcą i
królem.
- Teraz jest inaczej, zrozum…
Wiele przeszedłem, otarłem się o śmierć, o chorobę, o obłęd, który zniszczył
mego dziadka. Potrzebuję czasu i potrzebuję… ciebie.
- Jestem i zawsze będę – odparła
Luthien, trzymając jego dłonie – Niczym się nie martw, poradzimy sobie razem.
Fili i Kili nam pomogą, słyszałam że nasz młodszy siostrzeniec w ciągu
ostatnich dwóch dni przejął dowodzenie i szło mu fantastycznie.
- Tak, mój kochany Kili… Bez
niego bym zginął, te ostatnie dwa dni były decydujące, a on stanął na wysokości
zadania. Prawdziwy książę z rodu Durina, nieustraszony i odważny. Ale teraz
potrzebuję ciebie, mojej nieustraszonej, kochanej dziewczynki, która nie będzie
bała się tego, co jeszcze gnieździ się na dnie mojej duszy i pomoże mi to z
niej wyciągnąć i raz na dobre wyrzucuć…
- Będę z tobą zawsze, tak długo,
jak będziesz żył, przysięgam że nigdy cię nie zostawię i odejdziemy z tego
świata razem.
- Luthien, kochanie… - Thorin
nagle spoważniał i wyglądał, jakby się czegoś przestraszył – Nigdy nie
pomyślałem o tym, ale… Przecież nie dożyjemy razem starości. Ty jesteś innej
rasy, niż ja, ludzie nie żyją tak długo… A ja nie poradzę sobie już bez ciebie!
- Proszę, nie smuć się –
dziewczyna uśmiechnęła się pokrzepiająco – Widzisz, podczas pobytu w Rivendell
dowiedziałam się, że w jakiś sposób płynie we mnie krew dawnych
Numenorejczyków. Aragorn, ukochany Arweny i jej ojciec, Elrond, odkryli że 5
pokoleń temu krew Dunedainów zmieszała się z krwią mojej rodziny. Po prostu
jakiś mężczyzna pozwolił sobie na niezobowiązującą… przygodę. W ten sposób
jedna z gałęzi mojej rodziny była długowieczna, tylko że jakimś cudem ja o tym
nie wiedziałam.
- To niemożliwe – szepnął Thorin,
wpatrując się w ukochaną z niedowierzaniem.
- Też tak myślałam, w końcu moja
mama zginęła młodo, ale jej matka żyła dużo ponad 100 lat i wszyscy dziwili
się, że jeszcze nie umarła. Może gdyby nie zginęła nieszczęśliwie w wypadku,
żyłaby jeszcze dłużej! Ale teraz, kochanie, będziemy razem! Arwena mówiła mi,
że Dunedainowie są obdarzeni łaską długowieczności, że mogą żyć nawet 300 lat!
- Luthien, nie wierzę… To
najpiękniejsze, co mogłaś mi teraz powiedzieć – Thorin przytulił ukochaną mocno
do siebie – Nie zostawisz mnie samego!
- Ja ciebie na pewno nie, ale w
drugą stronę…
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Zapewne wiesz, jako mądry,
wykształcony krasnolud z królewskiego domu, że Numenorejczycy mieli
niesamowicie szlachetną mieszankę we krwi. W ich żyłach, a także w moich,
płynie krew ludzi, Majarów i… elfów – Luthien zakończyła ściszonym głosem,
patrząc niepewnie na ukochanego, który wręcz przewiercał ją wzrokiem.
- Masz w sobie krew elfów? –
Thorin jakby wzdrygnął się, widząc nerwowe przytaknięcie – I moje dziecko też?
- Tak, kochanie…
- I myślisz, że powstrzyma mnie
to przed pokazaniem, jak bardzo cię pragnę i jak mocno tęskniłem!?
Luthien z obawą spojrzała w oczy
Thorina, które były radosne, a on sam roześmiał się głośno i pocałował ją w
usta.
- Nawet nie wiesz, jak się
cieszę! – krzyknął – Nareszcie będę mógł zemścić się za wszystkie moje krzywdy,
których doznałem z rąk TWOJEGO krewniaka, Thranduila!
- Nie czuję się jego krewniaczką!
- Ale moja zemsta będzie słodka…
moja mała elficzko – z dzikością i pożądaniem w oczach Thorin zmierzył Luthien
i sugestywnie oblizał swoje wargi.
- Nie obrażaj mnie! Nie jestem
elfem!
- Jestem tolerancyjny, nie
przeszkadza mi to…
- A ja jestem wierna mojej
jedynej krasnoludzkiej rodzinie, wasza wysokość – Luthien wstała i odwróciła
się tyłem do Thorina – Czuję się krasnoludem, i w imię Durina, zaklinam waszą
wysokość, proszę mnie więcej nie obrażać!
- Powtórz to… – dziewczyna
poczuła na swym karku oddech Thorina i zakręciło jej się w głowie.
- Co?
- W imię Durina, wasza wysokość…
- W imię… - głos jej zadrżał, gdy
czuła na swoim brzuchu dłonie ukochanego – W imię Durina… Wasza wysokość…
- Pięknie, jeszcze raz…
- Wasza wysokość – Luthien
obróciła się i ujrzała rozmarzone, błękitne oczy – Wasza wysokość, co mogę dla
waszej wysokości zrobić…
- Może panienka wiele zrobić –
szepnął zmysłowo Thorin – Ale to już bynajmniej NIE w imię Durina, tylko z moim
imieniem na ustach…
- Kochanie, musimy wrócić do
gości – Luthien otrząsnęła się, co było trudne, bo czuła się przy nim jak w
niebie – Czekają na nas…
- Wrócimy, owszem, ale później.
Książęta się nimi zajmują, więc są w dobrych rękach, ale ty… Ty jesteś w
jeszcze lepszych. Chodź, pokażę ci coś.
- Co?
- Skarbiec – w oczach Thorina
była najzwyklejsza, dziecięca wręcz radość – Jest piękny. Chodź, musisz go
zobaczyć!
Ze śmiechem na ustach pobiegli w
kierunku skarbca. Był jeszcze nieco podniszczony przez gonitwę ze Smaugiem i
przez jego wieloletnie przebywanie tam, ale nie przeszkodziło to Luthien w
dostrzeżeniu piękna tego miejsca. Krasnoludzkie budowle były naprawdę
imponujące, i musiała szczerze przyznać, że Lothlorien i Rivendell były
zachwycająco piękne, ale to tu czuła się jak w domu, i to krasnoludzka
architektura sprawiła, że serce biło jej szybciej i nie mogła wyjść z podziwu
nad misterną robotą rąk rodaków Thorina. A do tego ogromne ilości złota i
klejnotów… Wpatrywała się w nie jak urzeczona, wcale nie dlatego że pragnęła
bogactwa, ale dlatego że w skarbcu wyglądało po prostu jak w bajce. Thorin
poprowadził ją na sam środek dużego pomieszczenia i spojrzał jej głęboko w
oczy.
- Luthien, kochanie… Chcę, żebyś
była moją żoną – powiedział uroczyście – O niczym innym nie marzę, odkąd cię
poznałem. Wiem, że nie mówiłem tego nigdy, ale już dawno cię pokochałem. I
jesteś dla mnie najważniejsza. Wiesz, kiedy zdałem sobie z tego sprawę? Kiedy
zobaczyłem cię w łapskach tego paskudnego orka, który próbował cię skrzywdzić.
Kiedy trzymałem cię wtedy w ramionach, tak kruchą i delikatną, wtedy
uświadomiłem sobie że… Że to ty jesteś moim Arcyklejnotem, że to ty jesteś
sercem tej Góry, a więc moim. Zrozumiałem, że muszę cię chronić i nie mogę
pozwolić, by coś ci się stało. Wtedy dotarło do mnie, że strasznie mocno cię
kocham…
- Thorinie… Ja już wtedy czułam
twoją miłość – szepnęła dziewczyna – Choć zwątpiłam w nią w momencie, kiedy…
- To już przeszłość. Liczy się
to, co jest teraz. A teraz chcę ci powiedzieć, że jesteś najlepszym, co mi się
w życiu przydarzyło. Nigdy nie kochałem nikogo i niczego tak bardzo, jak
ciebie… i naszego dziecka.
- A Arcyklejnot i te wszystkie
skarby?
- Luthien, moja mała, słodka,
niemądra dziewczynko… Mówiłem ci już. To TY jesteś moim Arcyklejnotem. I nigdy
NIC tego nie zmieni…
Thorin patrzył na swą przyszłą żoną
z ogromną miłością. Wiedział, że nadal potrzebuje jej opieki i czułości, że
jest w nim jeszcze ta cząstka ciemnej strony, którą tylko ona potrafi uleczyć.
A Luthien wiedziała już, że Thorin nigdy jej nie zawiedzie i będzie ją kochał
do końca swoich dni. Przyłożyła do swego brzucha jego dłoń, by mógł poczuć
ruchy ich dziecka, wiercącego się niespokojnie, jednak kiedy poczuło dotyk
swego taty i jego ciepły, niski głos, uspokoiło się natychmiast. Thorin z
rozczuleniem spojrzał na swą ukochaną.
- Kocham was – szepnął –
Dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu.
- To ja tobie dziękuję za
uratowanie życia, mój wybawco…
Patrzyli na siebie tak
zauroczeni, trzymając się za ręce, kiedy nagle usłyszeli przeraźliwie głośny
krzyk Kiliego:
- Zaczynamy zabawę!!! Chłopaki,
do instrumentów, polewajcie wina, śpiewajcie, piękne kobiety tańczą!!! Nie, nie
o tobie mówiłem, Legolasie!!!
Thorin spojrzał zdziwiony na
Luthien i wybuchnęli śmiechem.
- To może my też zaczniemy naszą
zabawę… - zamruczał – Tylko ty i ja…
Przysunął ją do siebie i
pocałował z miłością, po czym położył delikatnie, i jedyne co słyszeli to
dźwięk spadających, złotych monet… Czuli tylko siebie, widzieli tylko siebie, i
wreszcie Thorin poczuł, jak z jego serca odchodzi ostatnia czarna myśl. W końcu
był wolny i szczęśliwy.
-------
Notka: Autorem opowiadania jest Kate, która publikuje swoją opowieść na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu „Hobbit: Niezwykła podróż” i „Hobbit: Pustkowie Samuga” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z filmów „Hobbit: Niezwykła podróż” i „Hobbit: Pustkowie Samuga”.
Tooooo już jest konieeecc! Niee ma juuuż nic! Jesteśmy smuutni - bo trzeba iść!!!
OdpowiedzUsuńDroga Kate, kolejny raz nie wiem, co Ci mogę napisać, oprócz tego, że wszystko, co wychodzi z Twojej klawiatury i dotyczy Rysia jest genialne.
Scena, w której Luthien trzymała arcyklejnot przed Thorinem - mistrzostwo! Ta scena, oraz scena koronowania Thorina.
Oby Thranduil znalazł szczęście za morzem... I Legolas, niech też sobie jakąś znajdzie :D
Droga Kate, co ja Ci mogę jeszcze napisać? Chyba tylko: Dziękuje za te wszystkie środy, na które czekałam z utęsknieniem i zegarkiem w kieszeni ♥
Nie ma co się smucić - Thorin w końcu jest szczęśliwy i spełniony.
UsuńNaprawdę dziękuję, zaczynając pisać nie sądziłam, że będzie to wywoływało takie emocje, a już na pewno, że będzie określane jako 'genialne'. I to ja dziękuję, że zechciałaś to czytać, sprawiło mi to ogromną radość :)
ROZPLYWAM SIE
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w pozytywnym sensie? :)
Usuńserio juz koniec :< ? będzie jeszcze jedna część ? no nie mogę uwierzyć :< /Julia
OdpowiedzUsuńCóż - uprzedzałam że 20 nie przekroczę :)
UsuńKate jedno słowo: DZIĘKUJĘ :) Niech Durin ma Cię w swojej opiece :D
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję - z taką wymarzoną opieką na pewno nic mi się nie stanie :D
Usuń"Trochę późno, nie uważasz?" - ach, Luthien, na skruchę i przebaczenie nigdy nie jest za późno...
OdpowiedzUsuńKate, słodyczy starczy mi na cały tydzień! Ale co tam, niech się Thorin cieszy :).
Początkowo nie byłam przychylnie nastawiona do fanfików, ale po pewnym czasie mi się spodobało. Dziękuję Ci, Kate, ze miłe środowe wieczory. No i za uszczęśliwienie Thorina także :).
Cóż mogę dodać, coś się kończy, coś się zaczyna - czekam na Johna S. :)
Jeannette
Oj tam, Luthien się tylko z Thranduilem trochę droczyła... Widzisz, jak się ostatecznie polubili, myślę że gdyby nie postanowił opuszczać Śródziemia, zaprzyjaźniliby się tak mocno, że co tydzień chodziliby na wspólny shopping :)
UsuńNo a na Johna długo nie będziesz musiała czekać :)
Szkoda że Thranduil odpłynął za Morze... Mam nadzieję że będzie szczęśliwy :) smuteczek
UsuńTeż mam taką nadzieję. I dziękuję za zajrzenie tutaj.
UsuńKate, Kochana, przede wszystkim chcę podziękować za niezwykłe 20 tygodni i wpuszczenie nas do świata Twojej wyobraźni. Dzięki Tobie, nasze marzenie o Thorinie, który "żył długo i szczęśliwie" nareszcie się spełniły. Chylę czoła, że pisząc tak długo i odcinkami nie zgubiłaś klimatu i charakteru tej opowieści, a postacie zmieniały się tylko wtedy, gdy było takie założenie.Szczere gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńFinał godny wielkiego ... finału :). Podoba mi się, że ten odcinek należał prawie tylko do Thorina i Luthien - w końcu to oni są tu najważniejsi. Wprawdzie chwilowy obłęd Króla trochę mnie przestraszył ( bo kto tam wie, co dzieje się w głowie owładniętej smoczą chorobą:), ale obecność Luthien gwarantowała, że tym razem będzie naprawdę dobrze. :) Pomysł, że to właśnie Thorin wyrzuca Arcyklejnot jest świetny i przyznam, że zaskakujący. Nie spodziewałam się tego, chociaż gdy ma do wyboru "kamyk" albo ukochaną, to nie ma o czym mówić. :)
Kili na deser z "Nie, nie o tobie mówiłem, Legolasie!!!" to wisienka na torcie. :)
Będę tęsknić za królewskimi środami, ale czuję, że John godnie zastąpi Thorina, gdy ten zajmie się rządzeniem i odbudową Ereboru i oczywiście nowo narodzonym potomkiem :)
Wiesz, to wszystko wina Thorina - tak bardzo jest mi bliski, tak bardzo go uwielbiam, że to wszystko się po prostu samo pisało. Z Johnem jest tak samo, to się robi po prostu samo, mam ogromną potrzebę uszczęśliwienia tego faceta i to wystarcza za całe natchnienie. I mam nadzieję, że po Thorinie nie zawiodę Was Johnem :)
UsuńA Król? Cóż, jeden potomek nie wystarczy - przydałaby się druga córeczka, obawiam się że Fili będzie mózgiem Ereboru (bo Kili, jak wiemy, nie nadaje się do tego, i zamierza zamieszkać z Tauriel w cichym, leśnym zakątku), bo Thorin naprawdę musi nadrobić wiele, wiele lat... Fili jest młody i ma na to czas, póki co będzie zarządzał królestwem w imieniu Thorina, który przeżywa drugą młodość :)
Wyrzuć i przydepnij! Nie ma słowa: "zawiodę"! Chcesz mi wmówić, że po Thorinie spełniającym wszelkie oczekiwania, który, jak mówisz, sam Cię prowadził, John S. nie zrobi tego samego? Nie uwierzę. Jak się takiego nieszczęśnika wpuści do serca, to koniec.:) I natchnienie murowane!
UsuńMasz rację - John potrafi poprowadzić, szczególnie jak zabłądzimy w pola lawendy... :)))
Usuńaaahhh... piękne.. aż się tak jakoś mi zrobiło smutno, że to już koniec... ale jaki piękny koniec - żyli długo i szczęśliwie:) Kate jesteś mistrzynią :) myślę, że będę wracać do "Serca Góry" jak nieraz wracam do dobrych książek - Twoja opowieść na w sobie to coś, co zapada w pamięć i serce...
OdpowiedzUsuńi też miałam jeszcze napisać - dziękuję za te środy, na które dzięki tobie i Thorinowi czekałam z niecierpliwością, kiedy po całym zalatanym dniu, mogłam wieczorkiem usiąść i w spokoju dać się porwać do Śródziemia :)
UsuńJa też dziękuję. To naprawdę miłe czytać takie słowa :) Mam nadzieję, że ani razu nie zawiodłam oczekiwań i trzymało to wszystko jako taki poziom :)
Usuńże tak powiem półka premium :) i z niecierpliwością czekam na Johna, bo jak oglądałam ten mini serial to mnie tak przybił psychicznie, że aż nie mogłam się pozbierać.. więc mam nadzieję, że w twoim fanfiku będzie miał chłopak nieco przyjemniejsze życie :)
Usuń"Nieco przyjemniejsze" to mało powiedziane :)
UsuńJako, że mamy dziś ostatni odcinek, uznałam, że wypada go jednak uczcić jakimś ostatnim komentarzykiem;))
OdpowiedzUsuń1."- Właśnie widzę, chyba jest podobny do matki!"- to chyba nie znaczyło, że Legolas jest zniewieściały?
2. "Zobaczył po raz pierwszy to, czego w najśmielszych snach się nie spodziewał, zaokrąglony brzuch, który mógł wskazywać tylko jedno[…] itd., itd."- scena jak z "Dynastii Tudorów", Henryk i Anna ;)
3. "- Mamy kuzyna"- a skąd Kili to wie? A może kuzyneczka się urodzi?;)
4. "Moja mała, słodka, niemądra dziewczynko!"- widać, że już najwyższy czas aby Thorin został ojcem. I to ojcem córki, a nie syna.
5. "- Złapałem go – powiedział Kili do Gandalfa – Czy to znaczy, że to ja ożenię się następny?"- to jest moim zdaniem bezsprzecznie nalepszy tekst wszystkich 20 odcinków tego fanfiku. Naprawdę :)
6. " Ukochana, piękna kobieta u boku [...]"- a co pozostaje brzydkim kobietom? Pisanie fanfików o pięknych i szczęśliwych ;) Ale Kate- to absolutnie nie było skierowane do ciebie! ;)
Tylko tak sobie zauważyłam, że w 99% bohaterki różnych historii są PIĘKNE. Jakby to był główny powód dla którego należy je kochać...
7. "[...] przysięgam że nigdy cię nie zostawię i odejdziemy z tego świata razem."- taki zaszczyt nie został dany nawet Aragornowi i Arwenie (ale to tylko takie moje zbędne 3 grosze ;))
8. "[...] trzymałem cię wtedy w ramionach, tak kruchą i delikatną ..."- krucha i delikatna a spuściła łomot orkom. Takie rzeczy tylko w bajkach! ;)
9. "[..] piękne kobiety tańczą!!! Nie, nie o tobie mówiłem, Legolasie!!!" - drugi najlepszy tekst-aktualnego fanfiku ;)
10. No i- żyli długo i szczęśliwie i było im... krasnoludzko ;)
Dzięki Kate za wszystkie przemiłe wieczory z dziedzicami Durina! :)
1. Absolutnie nie.
Usuń2. Nie oglądałam, więc nie plagiatowałam :)
3. Przeczucie starszego brata.
4. Tu masz rację.
5. I tu się z Tobą zgodzę :)
6. Wiesz, kiedy pisze się opowiadanie, to zwykle pisze się choć po części o swoich marzeniach - ja opisuję bohaterkę taką, jaką JA chciałabym być, czyli piękną i mądrą. Naiwne? Może tak, ale poprawia mi to nastrój :)
7. Zawsze po śmierci ukochanego można dopomóc sobie w opuszczeniu tego świata.
8. No bo to jest bajka!
9. Również się zgadzam.
10. I tak z założenia miało być :)
Ja Tobie również dziękuję, Robin, za obecność i wtrącanie swoich 3 groszy :)
Widzę, że nawet wieczne malkontentki uzależniły się od królewskiego fanfika:) Robin, wybacz, ale na koniec nie mogłam sobie podarować:D Mam nadzieję, że zrozumiesz. :) Skoro mamy "uczcić finał" to czcijmy! :)
Usuń1. A jeśli nawet, to co z tego?
2. "Dynastię Tudorów" oglądałam parę razy, ale nie miałam takiego skojarzenia. Czyżbym była nieuważna? ;)
3. A to, wybacz, to czepianie się:)
4. Thorin może mówić jak chce, to jego kobieta. Zakochani tak robią:)
5. A tu się zgadzam, wprawdzie częściowo, ale zgadzam :)
6. Nie wiesz, co robią brzydkie kobiety? Lektura "O Walgierzu Wdałym" naświetli Ci tę kwestię:)
7.To nie Tolkien, to fanfik!
8. A ja znam takie kobiety: wyglądają jak porcelanowe laleczki a potrafią "walnąć" lepiej niż kick-boxer.:) To kwestia techniki, nie postury:)
9. A tu też się zgadzam:)
10. Jasne!
Dzięki Robin!
Eve, akurat w tych moich komentarzach nie było ani odrobiny zamierzonej ironii. Ale skoro mimo to wyczułaś malkontenctwo i czepianie się, to wiedz, że nie było to moim zamiarem. Przynajmniej nie na koniec.
UsuńOdpowiem jednak szczerze:
1. To z tego, że Legolas nie był zniewieściały :)
2. A ja miałam :)
3. Nie. Śmiem uważać tylko, że do Thorina bardziej pasuje pierwsza córka niż syn.
4. No, wiem. Nawet tacy po 70-tce ;)
6. A tak, pierwszy raz słyszałam tę legendę/historię jak miałam 7 lat. Zawsze jakoś żal mi było tej brzyduli. Nie miała poczucia własnej wartości. Zdaje się, że imię jej było Rynga, czy jakoś?
7. Zawsze warto jednak przedstawić jak to wyglądało w rzeczywistości tolkienowskiej;)
8. Zgadzam się. Najpierw jednak należy się tej techniki nauczyć. Jeden dzień pokazówki nie wystarczy.
Pozdrawiam! :)
Robin, miałam nadzieję, że zrozumiesz moją ironię, ale skoro szczerze, to szczerze.
Usuń1. Podobieństwo do matki nie oznacza zniewieścienia. O tym jak postrzegamy Legolasa możemy dyskutować do upadu, bo ja go nie lubię.:)
2. A ja nie miałam. :)
3. Czy Kili miał krzyknąć: "Mamy kuzyna lub kuzynkę"? Jak dla mnie nie ma to znaczenia, czy będzie syn, czy córka. Thorin i Luthien z pewnością na jednym potomku/ini :) nie poprzestaną.:)
4. A skąd wiesz, że nie?
6. Tak, miała na imię Rynga, nie umiała spojrzeć na siebie i świat inaczej, jak tylko przez pryzmat własnej brzydoty, co do niczego dobrego nie doprowadziło.:)
7. My wszystkie znamy Tolkiena. Ale tu nie chodzi o kopiowanie Profesora! To ma być zabawa, a nie dzieło naukowe!:)
8. Kilka odcinków temu Luthien ćwiczyła pod okiem Kilego. Skąd wiesz jak długo to robiła? Może nabrała wprawy? A jeśli nie, to czy to aż tak istotne?
Możemy tak przerzucać się argumentami w nieskończoność. Sądzę, że obie mamy wyrobione zdanie na temat opowiadania Kate - każda swoje i raczej jest ono niezmienne. Nie chciałam Cię urazić moimi argumentami. Pamiętaj, że cały czas to jest "funfik" :) znaczy "fanfik" :)
Pozdrawiam! Nawet blogger podpowiedział słodko "smile":)
Cały czas się uśmiecham:)
UsuńSpoko wodza;)
Trzeba trochę podyskutować.
Bo przecież nudno jest kiedy wszyscy są monotematyczni i np. tylko się zachwycają;)
Co do nr
7. Wiem (kurczę blade), że to fanfik- i nie oczekiwałam, że Kate będzie drugim Tolkienem (szkoda, że mnie nie zrozumiałaś). Chodziło mi tylko o nieco ironiczne pokazanie różnic tych dwóch światów- fanfikowego i tolkienowego- uważałam to za zabawne.
8. Eee tam ćwiczyła. Pomachanie parę razy mieczem (jeśli tylko zdołała go udźwignąć w swojej drobnej rączynie) to jeszcze nie umiejętność walki ;) Akurat w tym przypadku nic mnie nie przekona ;)
Szkoda, że niektórym moje komentarze wydały się złośliwe. Nie chciałam, żeby tak były odbierane.
Ale- "jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził" ;)
Pozdrawiam również :)
Robin, ja też się uśmiecham. Dobrze jest podyskutować i każdy ma prawo do własnego zdania. Ale, jak sama zauważyłaś, kluczowym słowem jest tu zrozumienie, co druga strona ma na myśli.
Usuń6. A wiesz, że nie ma kobiet brzydkich? Są tylko takie, które "nie wiedzą, że są ładne" (cytat). Poza tym nawet największa uroda przeminie. A co do mądrości- trzeba by się zastanowić czym ona jest tak właściwie. Bo często, to co nam się wydaje mądrym jest w rzeczywistości głupie. A to co głupie z pozoru i naiwne może okazać się największą mądrością świata (o czym Gandalf zapewne nie raz wspominał;))
OdpowiedzUsuńDo mnie najbardziej przemawia cytat z F. Gumpa "poznasz głupiego po czynach jego" ;)
7. Nie, nie, samobój jest be.
:)
To odp. dla Kate ;)
UsuńKate! Co by nie napisać, jedno jest pewne: dałaś nam 20 środowych wieczorów, na które się czekało. I to już samo w sobie coś mówi. Stworzyłaś własną, wymarzoną wersję losów Thorina i szkoda, że Ryśka w opisanych przez Ciebie scenach nie zobaczymy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za Kiliego - w filmie mnie na kolana nie rzucił (no, ale przy Dwalinie nie miał szans:)), za Thorina - pełnego skrajnych emocji, za Bilba - perełkę, za Luthien - pozornie kruchą, ale tak naprawdę to herszt-baba, za duet: Thorin-Bilbo, za dialogi, za czułostki (chyba wszyscy przy ukochanych osobach mamy serca na dłoni) i za screeny dopasowane rewelacyjnie. Dziękuję za całą historię - jak w grudniu oglądniemy co nam PJ zgotował, to po powrocie do domu poczytamy sobie "jak naprawdę było" i jakoś to przeżyjemy. Już widzę, jak jakaś Twoja czytelniczka podrywa się w kinie w trakcie seansu z okrzykiem: "Ale to nie tak! Przecież Thorin wcale nie umarł!" Twoje zdrowie Kate! Puchary w dłoń!
Tak, jak też żałuję że nie zobaczę Ryśka w moich scenach (a jest kilka takich, w których niezmiernie chętnie bym go ujrzała...). Masz rację co do Kiliego w filmie - nie dano szansy Aidanowi na pokazanie, na co go stać, myślę że mógłby zrobić z niego spokojnie pierwszoplanową postać, gdyby się postarał, Kili to wręcz kopalnia pomysłów, wystarczy odpowiednio na tę postać spojrzeć.
UsuńZosiu, nie moje zdrowie, tylko Wasze - że wytrwałyście te 20 tygodni, mimo że może raz było lepiej, raz gorzej. Dziękuję :)
A ja myślę, droga Kate, że Rysiek będzie lepszy w scenach tolkienowskich i właśnie w tych scenach wolałabym go zobaczyć. I chyba Rysiek też jednak woli takie sceny ;)
UsuńJeannette
No wiesz, Jeanette, nie miałam na myśli scen erotycznych - choć nie pogardziłabym widokiem nagiego Thorinowego ciała na ekranie, i myślę że nie ma tu (prawie) nikogo, kto by się przeciw takiemu widokowi buntował. Miałam raczej na myśli kwestię rozdarcia Thorina między obowiązkiem a miłością, kobietą i Arcyklejnotem - czy to nie nadałoby postaci dodatkowego wymiaru? A dla Rysia jako aktora byłoby dodatkowym wyzwaniem, gdyby filmowy Thorin oprócz smoka, grupy szalonych przyjaciół i Arcyklejnotu miał jeszcze kobietę na głowie. Pozwolę sobie przypomnieć, że Rysiek kiedyś wspominał coś o ewentualnej ukochanej Thorina, że chciałby wiedzieć jak Tolkien by się na to zapatrywał (mam słabą pamięć, ale coś takiego akurat mi świta) więc nie sądzę, aby mocno protestował, bo kobieta u boku zawsze jest dodatkowym wyzwaniem.
UsuńDruga sprawa - obłędu w 2 części "Hobbita" było mało, liczę na 3 część, ale mimo wszystko uważam, że ten opisany przeze mnie wcale taki najgoszy nie jest, i w tym bardzo chciałabym ujrzeć Rysia. Też podejrzewam, że tak uzdolniony aktor nie miałby z tym problemu, zresztą który aktor nie chciałby choć raz w życiu zagrać postaci mocno kontrowersyjnie obdarzonej uszczerbkiem na psychice? No chyba że jest to Kasia Cichopek, rzeczywiście - mogłaby nie udźwignąć takiej roli.
Poza tym najważniejsze - mój Thorin bywa radosny i ma cięty dowcip. Dałabym sobie odciąć prawą rękę, żeby ujrzeć chwilę radosnych przekomarzanek na ekranie kinowym.
Ach, i jeszcze jedno - uwielbiam relację między wujkiem i siostrzeńcami, podoba mi się w filmie ALE mam niedosyt, dlatego w mojej wizji tę relację mocno rozwinęłam, i również nie obraziłabym się, gdyby chłopcy mieli okazję w 3 części zagrać nieco więcej razem. Nieco więcej i nieco bliżej, myślę że powiązanie między tą trójką powinno być mocniej zaznaczone.
Nie to, że chcę się z Tobą licytować, po prostu wyrażam swoje zdanie :)
Jeannette, trudno tak do końca nazwać sceny w filmie scenami Tolkienowskimi , bo sama postać Thorina jest diametralnie inna i takie było zamierzenie twórców. Scen nie mających nic wspólnego z Tolkienem w II części Hobbita było tyle, że podejrzewam, że Rysiek miał z tego powodu dyskomfort jako wielbiciel Tolkiena. I myślę, że zamiast zbędnego (moim zdaniem) epatowania pająkami i walk z nimi, gdzie Ryś mógł się jedynie machaniem mieczem wykazać, lepsze by było oglądanie Thorina rozdartego pomiędzy poczuciem odpowiedzialności za swój lud, za misję a uczuciem do kobiety, szczególnie, że uczucie nie było platoniczne, więc to też jednak sprawa honoru. Szczególnie dla kogoś takiego jak Thorin. Ryś w Sydney mówił, że wyobraża sobie, że w życiu Thorina była jakaś kobieta, może jakaś księżniczka, i że Thorin musiał z niej zrezygnować, poświęcić tę miłość. Czyli, że Rysiowi też brakowało takiego właśnie wątku. Przecież jego aktorstwo jest bardzo emocjonalne, lubi szarżować, grać na krawędzi a w relacjach z innymi postaciami może swój talent w pełni pokazać. I jestem pewna, że zamiast głupkowatej sceny w Ereborze z "ozłacaniem" smoka wolałby w tym czasie ukazać się w jakiejś rozdzierającej serca scenie z ukochaną kobietą - czy w teraźniejszości czy w retrospekcjach.
UsuńPopieram oczywiście pogląd Jeanette ;)
UsuńI po co u licha wstawiać w filmie coś takiego jak "rozdracie Thorina między obowiązkiem a miłością", skoro to jest tzw. ekranizacja dzieła Tolkiena????
A w tym dziele nie było ani słowa o jakiejś kobiecie Thorina! Oczywiście ten szmatławiec Petera Jacksona (sorka za określenie, ale dla prawdziwych
wielbicieli twórczości Tolkiena- którzy wiedzą o co w tych dziełach chodzi to JEST szmatławiec, powiedzmy sobie szczerze) już tak daleko od
Tolkiena odbiega, że właściwie szkoda słów. Tylko w takim razie czemu w dalszym ciągu nazywa się to "ekranizacją "Hobbita" Tolkiena????
A Rysiek też niech nie wymyśla niestworzonych histori... bo się tylko kobitki napalają, wariują i tylko fantazjują o nagim Thorinie, nie mając
pojęcia o sensie powieści Tolkiena;) Moim zdaniem, fanki filmowego Thorina powinny zjednoczyć się i napisać odpowiednią prośbę do Jacksona, żeby nakręcił nowy obraz pt. dajmy na to "Thorin Oakenshield- historia miłości" :P Może będą miały szczęście :)
Przede wszystkim - luz, bo nie o to chodzi żeby wpychać na siłę do filmu kobietę, jeśli nie ma jej w książce. Chodzi o to że chętnie byśmy to obejrzały (niektóre z nas), tylko tyle. Gdyby PJ wplótł taki wątek do filmu to pogwałciłby "Hobbita" haniebnie, my snujemy tylko luźne pogawędki co chciałybyśmy zobaczyć w wykonaniu Ryśkowego Thorina. Takie niewinne marzenia, chyba można je mieć, prawda?
UsuńI wybacz Robin - uważam się za wielbicielkę Tolkiena, choć na szczęście nie fanatyczną, i wbrew temu co Ty mówisz, nie uważam filmów PJ za szmatławce. Przykro mi, że Cię rozczarowuję, możesz uważać że wcale nie jestem w takim wypadku wielbicielką Tolkiena, ja tam wiem swoje. A filmy były dobre WEDŁUG MNIE. Lubię je oglądać, a jakże. Jak mam potrzebę Tolkienowania się - biorę książkę i czytam. A jak mam ochotę na coś bliższego mojemu sercu - włączam film. Bo mimo mojego szacunku do Tolkiena, to jednak krasnoludy filmowe bardziej do mnie przemawiają, w książce cała drużyna jest praktycznie nierozpoznawalna oprócz Thorina i Balina. PJ, WEDŁUG MNIE, każdemu nadał jakiś indywidualny rys, i lubię sobie na nich patrzeć i przeżywać ich przygody filmowe. Przykro mi :) Z "Władcą Pierścieni" sprawa jest inna, tu książkę uwielbiam bezgranicznie, ale "Hobbita" jako książkę cenię, choć nigdy nie porwała mojego serca. Thorina książkowego nie lubię, dopiero Ryśkowy (nie, nie tylko przez piękny wygląd) do mnie przemówił. I uważam, że mimo iż jestem miłośniczką wizji nagiego Thorina, to jednak pojmujmę sens powieści. Mimo wszystko, nie jestem zaślepiona, po prostu rozgraniczam sobie literaturę i film.
A Rysiek to dlaczego nie może wyrazić swojego zdania, jako aktor obdarzony tak ogromną wyobraźnią na pewno nie raz próbował wizualizować sobie przeszłość Thorina, albo może próbował sobie tworzyć scenariusze jak wyglądałaby jego przyszłość gdyby przeżył - ma prawo o tym opowiedzieć. Więcej, ja go za to podziwiam że aż tak bierze każdą postać na warsztat i rozbiera ją na czynniki pierwsze. Wybacz Robin za szczerość, ale gdyby Rysio zagrał Thorina takiego, jakiego ja znam z książki... Ja odpadam. Cieszę się, że nadał mu pewne cechy, które na nowo naświetliły mi tę postać.
No to po kolei:
UsuńKate - ja także nie miałam na myśli scen erotycznych :). Dobrze Ci świta z tą kobietą, mówił to w Sydney, wszystkich wtedy wzruszył. Tyle tylko że ja miałam bardziej na myśli koniec książki, czyli przy okazji koniec Thorina. Miałam ochotę zabić Tolkiena za uśmiercenie Thorina, Filiego i Kiliego kiedy przeczytałam książkę mając lat 13. Jednak chcę zobaczyć tą scenę w filmie i jestem pewna, że Rysiek wypadnie w niej znakomicie. Co do obłędu to się zgadzam. Pisałam Ci zresztą, że bardzo podobał mi się thorinowski obłęd w Twoim ujęciu ;). I myślę, że w tej dziedzinie Ryś i Peter nie powiedzieli jeszcze ostatniego zdania - bardzo, bardzo liczę na obłęd Thorina w "Bitwie Pięciu Armii". Wątek Arcyklejnotu, Bilba i Thorina jest bardzo istotny i wydaje mi się, że nie zostanie pominięty w filmie. W książce Thorin został opętany już przez samo złoto, nie tylko Arcyklejnot, także liczę, że Rysiek będzie miał pole do popisu.
Zosiu - absolutnie się zgadzam, że sceny w filmie tolkienowskimi nie są, w każdym razie wiele scen odbiega od książki. Ale pająki w książce były, czego nie można powiedzieć o kobiecie Thorina ;). Pamiętam oczywiście Sydney, oglądałam ten wywiad kilka razy. Ale myślę, że skoro Tolkien nic o miłości nie napisał, to tego miało nie być i już. A co do smoka - tworzenie go zajęło mnóstwo czasu i efekt wyszedł naprawdę dobry, dlatego konieczne było rozbudowanie scen z nim, żeby nacieszyć widza. Bo niedługo smok już zginie, na prawdopodobnie na początku 3 części, więc sceny z nim nie mogły ograniczyć się do rozmowy z Bilbem.
Robin - wiem, że mnie popierasz, akurat co do tego nie mam żadnych wątpliwości :). Szczerze imponuje mi Twoje oddanie Tolkienowi, ja również jestem jego ogromną miłośniczką, jak i literatury fantasy :). Właściwie "Hobbit" jest adaptacją, nie ekranizacją. Ryśka zapytano, o co zapytałby Tolkiena, gdyby miał okazję. I wtedy Rysiek powiedział, że o to, czy była jakaś księżniczka, ktoś, kogo Thorin kochał. Rysiek po prostu jest ciekaw, czy w życiu Thorina była miłość czy nie. Ale nie sądzę, żeby chciał zmieniać książkę, po prostu o to by zapytał. Ty na pewno też chciałabyś o coś Tolkiena zapytać, o jakiś element biografii bohatera, o którym nie było mowy. Jeśli zaś chodzi o sam film, to na filmwebie są fajne wątki porównujące książkę z filmem. Na prawdę fajna lekturka, każda scena jest dokładnie analizowana, przytaczane są odpowiednie fragmenty z książek, także jeśli miałabyś ochotę się zagłębić, to tutaj są linki:
Niezwykła Podróż - http://www.filmweb.pl/film/Hobbit%3A+Niezwyk%C5%82a+podr%C3%B3%C5%BC-2012-343217/discussion/HOBBIT+%E2%80%93+%22ksi%C4%85%C5%BCka+a+film%22,2461575
Pustkowie Smauga - http://www.filmweb.pl/film/Hobbit%3A+Pustkowie+Smauga-2013-469867/discussion/HOBBIT+%E2%80%93+czyli+%E2%80%9Epytania+i+odpowiedzi%E2%80%9D+ksi%C4%85%C5%BCka-film.,2411772
Jeannette
Kate - Hobbit a WP to zupełnie różne sprawy, dlatego całkowicie rozumiem, że lektura Hobbita mogła Cię nie porwać. Bo to bajka dla dzieci. Z tego też powodu Tolkien nie skupiał się na wszystkich krasnoludach, bo dziecko i tak nie ogarnęłoby takiej ilości różnych postaci, na dokładkę skomplikowanych wewnętrznie :). Dlatego mamy Bilba, Gandalfa, trochę Thorina i resztę kompani. Jackson zrobił z tej książki film dla wszystkich i ogólnie wyszło nienajgorzej. Można się oczywiście przyczepić do całej masy rzeczy, zwłaszcza w DoS, ale generalnie rzecz biorąc filmy są fajne. Tyle tylko że oczywiście nie mają w wielu kwestiach zbyt dużo wspólnego z Tolkienem, ale moim zdaniem wynika to właśnie z faktu, że książka jest bajką dla dzieci, a film jest także dla dorosłych widzów. Największym błędem i porażką jest romans Kiliego z Tauriel. O ile sama elfka mi nie przeszkadza, o tyle taki flirt w Śródziemiu nie miał prawa mieć miejsca. I w tej kwestii Peter zasługuje na pożądną krytykę. W każdej innej jestem w stanie go wybronić, a przynajmniej zrozumieć. No, może z Legolasem-baletnicą też go fantazja poniosła ;)
UsuńJeannette
Odpowiem ogólnie:)
OdpowiedzUsuńDlaczego jestem taka zawzięta na PJ? Otóż dlatego właśnie, że cały czas deklarował, że nakręci EKRANIZACJĘ "Hobbita". Podkreślam EKRANIZACJĘ! A co zrobił? KOMERCHĘ! Żeby jak najwięcej zarobić. Bo ani razu nie obiło mi się o uszy, że to jest film "na podstawie" "Hobbita" Tolkiena. LOTR jest ok, klimatyczny itd., chociaż i tam nie brakuje potknięć. Widziałam ostatnio po raz kolejny "Dwie Wieże" i "Powrót Króla". Liczba scen z udziałem Aragorna i Arweny przechodzi zdroworozsądkowe pojęcie. No po prostu musiałam te kawałki przewijać, bo bym nie zdzierżyła- oglądanie tego za którymś już razem staje się wybitnie nudne i zaburza cały film! Wyciąć te sceny i wprowadzić wątek Faramira i Eowyny! Tak kluczowy w powieści! Poza tym oni jako jedyni się pocałowali. I to wyjątkowo namiętnie jak u Tolka, hehe. Samego Faramira też nie mogę Jacksonowi darować, tak spłycił tę postać, nie mówiąc juz o jego wyglądzie zewnętrznym i BLOND włosach! Shit. O Boromirze już nie wspomnę jedynie ze względu na Seana Beana, którego bardzo lubię :P
Hobbit to pozornie książka dla dzieci- musiała być dla dzieci, bo inaczej by jej nie wydrukowali. "Dla dzieci" to tylko przykrywka. Gdy Thorin i jego kompania przybywa do Ereboru- kończy się bajka i zaczyna dramat jak u Szekspira, który dałabym do przeczytania dopiero może 10latkowi! Bardzo mnie porusza za każdym razem ta opowieść. I dlatego mam jeszcze jeden powód by nie znosić wizji PJ a la slapstickowej komedyjki.
A co do wypowiedzi Ryśka o "kobiecie", to mimo całej sympatii do niego uważam, że było to użyte z premedytacją, pod oczekiwania fanek.
Dzięki Jeanette za linki :)
Kate- każdy ma prawo odbierać i książkę i film jak chce, chociaż tzw. ortodoksyjny czytelnik Tolkiena zawsze stwierdzi, że ta niby ekranizacja jest be. Ja jestem strasznie cięta na PJ i... ponosi mnie za każdym razem :) Dlatego tak piszę ;)
Robin, ja doskonale rozumiem Twoje "zawzięcie" na PJ (po oglądnięciu Pustkowia Smauga głównym uczuciem było zniesmaczenie i zażenowanie), ale mam wrażenie, że swoją złość na niego odreagowujesz wyżywając się na fanfiku Kate. Przecież ta historia to zabawa, przyjemność, fantazjowanie Kate na temat Thorina, a Ty podchodzisz do tego niby na żarty ale czasem w Twoich wpisach aż warczy niechęć. Fajnie jest powymieniać się argumentami, ale nie tonem: "ja wiem najlepiej jak ma być a wy jesteście głupie". Czasem mam wrażenie, że uważasz nas za grupę napalonych idiotek (sorry, dziewczyny), które naczytały się bzdetnych romansów i tylko nagi tors Ryśka im w głowie. Zapewniam Cię, że się mylisz.
UsuńNie uważam też, że Rysiek powiedział tak pod publiczkę - powiedział co myślał, nie wierzę, że to zmyślił na poczekaniu, żeby westchnienie fanek usłyszeć.
A tak najbardziej, to nie rozumiem dlaczego Ty i Jeannette czytałyście fanfik, skoro tak Wam się nie podobał - przecież mogłyście w tym czasie sobie Tolkiena poczytać. Albo list do PJ wystosować z uwagami w punktach.
Zosiu, chciałabym coś sprostować. Faktycznie na początku byłam sceptycznie nastawiona do fanfiku, bo po prostu nie byłam zwolenniczką fanfików ogólnie. Ale wtedy nie komentowałam. Od którejś części zaczęłam czytać i postanowiłam przeczytać też wszystkie wcześniejsze. Co prawda te początkowe raczej mi się nie spodobały, ale to szczegół. Natomiast pod koniec naprawdę przyjemnie mi się czytało. Może po prostu musiałam się przyzwyczaić do tego typu twórczości. A może musiałam się odzwyczaić od postrzegania bohaterów tak, jak to robiłam od dzieciństwa. Co mi się nie podobało, to mi się nie podobało, ale też było sporo rzeczy, za które Kate dostała ode mnie zasłużone pochwały. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek uraziła Kate swoim komentarzem. Poza tym kilka razy wspominałam, że nie mogę się doczekać Johna S. w wydaniu Kate, więc to chyba też jakiś rodzaj komplementu. A rozmowa o fanfiku i rozmowa o Hobbicie i jego ekranizacji (może lepiej: filmowym odpowiedniku? ;)) to są zupełnie inne dialogi. Fanfik fanfikiem, ale w filmie powinno być to, co było w książce. A przynajmniej najważniejsze, kluczowe dla historii elementy powinny się zgadzać. To, czy się zgadzają czy nie, to też jest już zupełnie inna rozmowa :)
UsuńJeannette
Jeannette, w 100% się zgadzam, że w filmie powinno być to co w książce - wiadomo, ze nie da się ująć całości, że trzeba pewne rzeczy przełożyć na język filmu, ale zmieniać fabuły i dodawać postaci, które nie wiadomo czemu mają służyć to już by nie należało. Natomiast, co do Twojej opinii do fanfika, to naprawdę nie czujesz, że to niefajnie pisać komuś, że Ci się to co tworzy nie podobało? Może to różnica pokolenia między nami, ale moim zdaniem miłe to nie było. Mogłaś na tych "zasłużonych pochwałach" poprzestać. Wiem, wiem - każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii i cytując Robin "jak się coś publikuje, to trzeba się liczyć z komentarzami" ale czasem mam wrażenie, że to było takie czepianie się dla samego czepiania się. Może niepotrzebnie wdałam się w tę dyskusję, szczególnie, że fanfik się skończył i Kate sama potrafi o siebie zadbać, ale Twoje "za słodko, za słodko" - słodkie nie było.
UsuńZosiu, spędziłam dobre pół godziny robiąc rachunek sumienia ;). Przejrzałam wszystkie swoje komentarze do fanfiku i oto podsumowanie: zaczęłam komentować od 13. części i do części 15 wyłącznie chwaliłam. W części 16. przyczepiłam się do elfów i do tego, że Fili zakochał się po minucie rozmowy, przy czym zaznaczyłam, że rozumiem, że nie ma czasu na rozwijanie wątku miłosnego przez kilka części. Dopiero w części 17. wspomniałam o słodzeniu (sama jestem zdziwiona, bo nawet mnie się wydawało, że jednak jakoś więcej się tego "lukru" czepiałam). W części 18. napisałam, że jest to najlepszy rozdział, ale w części 19. napisałam, że jednak ten rozdział był najlepszy ;). No i teraz jesteśmy w części 20. Także bilans chyba nie wychodzi taki najgorszy.
UsuńZwróciłam uwagę tylko na kilka elementów, które mi się nie spodobały - i nie była to krytyka jako taka, tylko raczej wyrażenie swych odczuć. Ja po prostu bardzo sobie cenię szczerość (również Twoją) i sama jestem szczera wobec innych. Więc jeśli coś wzbudziło we mnie takie, a nie inne odczucia, to o tym napisałam. Uważam bowiem, że czyjeś opinie pomagają się autorowi rozwijać. Jeśli ktoś wyraża swoją opinię na temat jakieś mojej pracy, to czasem nie przyznaję mu racji i trzymam się swojego zdania, ale czasem pogląd osoby 3. pozwala mi spojrzeć inaczej na moją pracę. A ponieważ staram się postępować wobec innych tak, jak chciałabym żeby postępowano wobec mnie, to pisałam szczerze o fanfiku Kate. Bo będąc na jej miejscu oczekiwałabym od odbiorców właśnie szczerości.
Nie uważam, żebyś niepotrzebnie wdała się w tą dyskusję, wręcz przeciwnie. Twój komentarz dał mi do myślenia i bardzo Ci za to dziękuję. W końcu skąd mam wiedzieć, że ktoś odbiera moje postępowanie jako nieprawidłowe, jeśli mi o tym nie powie? ;) Jednakże po przeanalizowaniu ponownie moich komentarzy doszłam do wniosku, że nie cofnęłabym żadnego z nich. I czytając odpowiedzi Kate na moje komentarze wydawało mi się, że żaden z nich jej nie uraził. Jeśli jednak było inaczej, to przepraszam, bo nie to było moją intencją.
Jeannette
Muszę się wtrącić, bo nie sposób nie zgodzić mi się z Zosią. Rozumiem wzburzenie zagorzałych tolkienistów/ek wobec tego, co z Hobbitem zrobił PJ. Możemy do upadu dyskutować, czy książka faktycznie jest tylko dla dzieci i na ile był to zapis wojennych przeżyć jej autora. Możemy dyskutować o tym, jak i kiedy wychowano Profesora i dlaczego (właśnie z tego powodu) Thorin nie ma kobiety, ale to do niczego doprowadzi. Znawcy literatury robili to już mnóstwo razy i też do konstruktywnych wniosków nie doszli.
UsuńFanfik Kate, to coś zupełnie innego. Jej, podkreślam Jej, własna wizja alternatywnych dziejów Thorina i jego kompanii. Doprawdy nie rozumiem, dlaczego ma się komuś tłumaczyć z tego, co stworzyła. Nie rozumiem również, że ktoś, kto sam pisze, że nie pociąga go tego typu twórczość, nadal czyta kolejne odcinki, opatrując je komentarzami. Wybaczcie, ale jeśli nie podoba mi się jakaś książka, to odkładam ją na półkę i już.Nie piszę też listu do autora, że nie trafił w mój gust. Widać inni mieli odmienne zdanie, skoro zniknęła z księgarń.
Jeanette, wiem, że każdy ma prawo do wyrażenia własnej opinii i szanuję to, ale trzeba pamiętać JAK się to robi. Być może różnica pokolenia między nami powoduje, że Twoje opinie odbierałam jako zwykłe czepianie się, tylko po to, żeby coś napisać. Skoro tak bardzo podkreślasz, że traktujesz innych tak, jak sama chciałabyś być traktowana, to zastanów się nad tym, co i jak piszesz.
Jeszcze tylko chciałam dodać, że jeśli kogoś trzeba tu "upomnieć" za krytykanctwo to chyba tylko mnie;)
UsuńAle- uważam, że to nie fair mówić komuś, że podoba mi się wszystko co ta osoba napisała. Jest to zwykłe oszustwo, zarówno wobec siebie jak i wobec tej drugiej osoby. I tak postępują klakierzy i lizusy.
Jakieś 2-3 fanfiki temu napisałam, że nie będę więcej wrzucać swoich komentarzy, ponieważ nie spotykają się z aprobatą. Ale dogadałyśmy się z Kate co do punktu widzenia każdej z nas i sobie wszystko wyjaśniłyśmy, a ona napisała, że jeśli chcę, to dalej mogę komentować jej fanfik w "swoim stylu".
Także- nie widzę powodu do dalszych sporów.
Pozdrawiam:)
Nigdy, przenigdy nie napisałam, że nie podoba mi się fanfik Kate.
OdpowiedzUsuńI z pewnością nie "wyżywam się" na nim za swoją niechęć do PJ.
Skoro wywiązała się dyskusja, to po prostu zabrałam w niej "głos".
Fanfik czytałam, bo miałam akurat taką ochotę: )
A jeśli ktoś decyduje się opublikować swoją twórczość, to chyba liczy się z tym, że będzie ona w różny sposób komentowana?
I chyba to nie jest sprawa życia czy śmierci, ani czyjejś reputacji???
Nie bądźmy przewrażliwieni.
Zresztą fanfik już się skończył:)
Pozdrawiam i dobranoc ;)
Zgadzam się - nie bądźmy przewrażliwieni, ale czasem zastanówmy się jak ktoś odbierze to co piszemy.
UsuńDobranoc Robin, niech Ci się Tolkienowski Thorin przyśni:)
Podoba mi się, naprawdę. Zazwyczaj zawsze mam jakieś zastrzeżenia ale tu...nic. Masz niezły styl, fajnie że go wykorzystujesz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo, prawdę mówiąc nie spodziewałam się że pojawi się jeszcze ktoś, kto skomentuje to opowiadanie :) Ale miło mi niezmiernie, że się spodobało:)
UsuńKate, Kate.. Dlaczego to już koniec? :( Świetnie piszesz. Na początku uważałam, że to fanfiction wyszło jak love story, ale zmieniłam zdanie. Jest naprawdę boskie. Nie napiszesz dalszego ciągu? Co z Kilim i Tauriel, Filim i Esmeraldą, co z potomkiem Durina? Czytam twoje opowiadania, czytam, a tu nagle na końcu nie znajduję linku do kolejnej części.. To było straszne uczucie :( Nie wierzę, że to koniec. Jestem pełna podziwu dla ciebie i twojego talentu i rozumiem, że musiałaś dużo się nad tym namęczyć ^^ Nie mam uwag, było super :D Nie obrażę się za posty o dalszym życiu :3 Dziękuję za to, że mogłam przeczytać te świetne opowiadania.
OdpowiedzUsuńLorena
Loreno, jest mi niesamowicie miło, że trafiłaś na moje opowiadanie, i to pół roku po zakończeniu jego publikowania. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że można je "odkopać" :) Wiesz, powiem Ci szczerze, że wizja pisania obrzydliwie szczęśliwego ciągu dalszego jest kusząca, ale za każdym razem, gdy o tym pomyślę, przypomina mi się piękna polska piosenka, mówiąca, że "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść" :)
UsuńI jedna poprawka: JEST jeszcze jedna, ostatnia, nieoficjalna część, ale masz rację, nie ma do niej odniesienia na koniec tej części. Proszę, oto link:
http://zrysiowana.blogspot.com/2014/06/serce-gory-fanfik-autorstwa-kate-czesc_25.html
Ja również Ci bardzo dziękuję, i jeśli jeszcze wrócisz tu i odczytasz mój komentarz, to miłego czytania :)
Witaj Kate! Jaka szkoda, że to już koniec :( masz talent do pisania, czyta się lekko, przyjemnie. Fabuła wciąga i rozśmiesza do łez :) taki mój minus to za dużo wylewności :P jak dla mnie za szybko, za dużo i za często tych uczuć :) czekam na dalsze wariacje na temat Śródziemia :-) aha, i natchnęłaś mnie do pisania własnych fan fików z RA :D Pozdrawiam, Twoja wierna fanka :D
OdpowiedzUsuńZa dużo wylewności, powiadasz... Nie dało się inaczej - Thorin jest dla mnie wyjątkową postacią, potrzebował uczucia teraz, tu, natychmiast, i w ilościach hurtowych. To miała być trochę cukierkowa bajka z happy endem, i spełniłam wszelkie swoje założenia. :)
UsuńBardzo się cieszę, i naprawdę mi miło, że natchnęłam Cię do pisania fanfików - pisz, to odpręża i uwalnia, pozwala odciąć się od wszystkiego i wejść w zupełnie inny świat :)
Zarwałam przez Ciebie noc Kate...ale było warto.Oj tam jutro jakos dam radę funkcjonować...mam nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńAle nie o mnie tylko o twoim fanfiku. Może zacznę od początku. Na bloga Ani trafiłam stosunkowo niedawno i jeszcze nic nie komentowałam. Twoje opowiadanie od razu żuciło mi się w oczy więc pomyślałam a zacznę co mi szkodzi. No i tak się wciągnęłam, że wszystko jednej nocy przeczytałam. Historia iście w moim stylu. O miłości, o Thorinie, z pewnymi komplikacjami, ale z happy endem. Twój humor miejscami dosłownie mnie powalił. Do tego masz świetny styl, suuuuper wyobraźnię i ogólnie jesteś geniuszem pióra, ze tak powiem. po skończeniu tej paru godzinnej przygody z twoim ff znów nie wiem co ze swoim życiem zrobić...
Fanfik naprawdę cudowny. Chylę czoło przed tobą Kate :)
Pozdrawiam Roza_000
Mam wyrzuty sumienia, jak ktoś mi pisze że zarwał przeze mnie noc. Jak tak można! Toż to nie jest warte pozbawiania się przyjemności snu :)
UsuńDo geniusza mi bardzo daleko, ale dziękuję. Cieszę się, że aż tak Ci się spodobało, a przede wszystkim - że odpowiada Ci moje poczucie humoru. To się dla mnie liczy najbardziej :)
Bardzo się cieszę, że tu trafiłaś - i mam nadzieję, że tak szybko nie znikniesz :)
Pozdrawiam!
Kate! Booooże! Dar! Piękny dar! Cudownie piszesz! Aczkolwiek średnio podobało mi się, to że aż tak "zdziecinniałaś" Kiliego... ale jest i tak super! Mimo tego znowu mieszam uczucia... Gdzie jest ostatni rozdział? Błagam! Nie Mogę go znaleźć! Proszę! Odpowiedz! Choćby wklej mi go w odpowiedzi! Błagam! Muszę znać zakończenie. Jesteś cudowna! Więcej romantycznego Hobbita!
OdpowiedzUsuń*taka wyróżniającą się ja. Kili na pierwszym miejscu <3 ale Thorin też dobry ;)*
Czekam na odpowiedź... Jeszcze raz proooooosze!
No niestety, z pewnych przyczyn ten ostatni fragment musiał być usunięty z bloga - ale proszę bardzo, można przeczytać tu:
Usuńhttp://www.wattpad.com/134895353-serce-g%C3%B3ry-21
To w zasadzie jest tylko jedna, dodatkowa scena.
A "zdziecinnienie" Kiliego... Wybacz, ale tak go widzę i czuję - nie potrafiłam inaczej. Musiałam zrobić jedną kompletnie odjechaną postać :)
Dzięki za linka :) bez ostatniego rozdziału czułam się beznadziejnie. Co prawda liczyłam na Kiliego, ale rozdział i tak super :) I co do Twojej odpowiedzi. Odjechanie Kiliego - Yess! Gdybyś znalazła chwilę czasu mogłabyś kontynuować pisanie tej powieści? Lub może dzieciństwo Kiliego i Filiego - miejsce dla Thorina też się znajdzie. Przecież to ich mentor i idol! Proszę przemyśl to ;) jeśli chcesz możemy się nawet mailowo wymieniać rozdziałami. Ja piszę o Igrzyskach Śmierci ;)
UsuńTwój blog o Śródziemiu jest najlepszym na ten temat z jakim się spotkałam, a lustruję internet bardzo dokładnie :)
Jeśli zamierzasz jeszcze pisać, życzę weny!
Beatrice Woolf
Dzięki bardzo za to, że przeczytałaś i chciało Ci się skomentować. Do tematu raczej już nie powrócę, Thorin wyczerpał już wszystko, co miałam do powiedzenia w tej kwestii :) Pisać - piszę, ale już nie o krasnoludach. Ale miło mi, że tak bardzo Ci się spodobało.
UsuńCo do "Igrzysk Śmierci" to... niestety, kompletnie nie jestem w temacie i zupełnie mnie ta tematyka nie interesuje. Już mnie ktoś kiedyś próbował nawracać, ale nie dało się. Mimo tego życzę powodzenia w pisaniu, obyś miała wielu czytelników :)
Jeśli chcesz, mój adres e-mail jest podany na moim profilu.
Pozdrawiam i również życzę weny!
Szkoda, że porzuciłaś temat Hobbita. Aczkolwiek rozumiem jak jest z pisaniem i sama też czasem tak mam - nic na siłę. Co do IŚ - spk ;) Dzięki i nawzajem ;) (ale Ty już masz wierną publiczność,w przeciwieństwie do mnie :P)
UsuńUważam, że jesteś bardzo ciekawą osobą z wielkim talentem! Lekko się czyta i trzymasz w napięciu. Do tego świetny humor :) a co do humoru, to jak Ty Go nazywasz - nasz Promyczek jest najlepszy. (Przynajmniej w moim mniemaniu ;) )
Jeśli masz czas, chętnie jeszcze z Tobą popiszę ;)
Pozdrawiam i ponownie weny ;)
Beatrice Woolf
Dziękuję Ci bardzo - nie powiedziałabym, że mam jakiś wielki, wyjątkowy talent, ale co ja się tam znam - może coś w tym jest :)
UsuńJeśli chcesz, na moim profilu jest podany mój adres e-mail, możesz napisać :)
Pozdrawiam!
Szkoda, że porzuciłaś temat Hobbita. Aczkolwiek rozumiem jak jest z pisaniem i sama też czasem tak mam - nic na siłę. Co do IŚ - spk ;) Dzięki i nawzajem ;) (ale Ty już masz wierną publiczność,w przeciwieństwie do mnie :P)
OdpowiedzUsuńUważam, że jesteś bardzo ciekawą osobą z wielkim talentem! Lekko się czyta i trzymasz w napięciu. Do tego świetny humor :) a co do humoru, to jak Ty Go nazywasz - nasz Promyczek jest najlepszy. (Przynajmniej w moim mniemaniu ;) )
Jeśli masz czas, chętnie jeszcze z Tobą popiszę ;)
Pozdrawiam i ponownie weny ;)
Beatrice Woolf
Dziękuje Dziękuje I jeszcze raz dziękuje za każde z opowiadań i za bez cenne zakończenie !! <3
OdpowiedzUsuńI ja również dziękuję za przeczytanie :)
Usuń