środa, 4 czerwca 2014

"Serce Góry", fanfik autorstwa Kate, część 18.

Poprzednia, siedemnasta część tutaj.

Thorin obudził się wczesnym rankiem u boku siostrzeńca. Spoglądał w mrok dalszych korytarzy Ereboru, czując zewsząd zapach siarki. Coś jednak zamajaczyło mu w przenikliwej ciemności, jakiś kształt, wydawało mu się że ktoś wyciąga do niego rękę… Słyszał głosy w swojej głowie. „Thorinie… To ja, podejdź do mnie… Wnuku, musisz odnaleźć Arcyklejnot!”. Krasnolud zerwał się i potrząsnął siostrzeńcem.
- Kili! Kili spójrz! – krzyczał – Obudź się, to twój pradziadek!
- Gdzie, wujku… - mruknął zaspany młodzieniec.
- Tam! Zobacz, woła nas! To twój pradziadek!
- Wujku, na Durina… On NIE ŻYJE – Kili szybko otrząsnął się ze snu i chwycił Thorina za ramiona – NIE ŻYJE, rozumiesz to!?
- Ale… jak to…
- Idziemy stąd.
- Ale dziadek…
- Wujku, błagam, wróć do mnie! Otrząśnij się, wiem że ci go brakuje, ale nie ma go tu. Thror został zabity przez Azoga, pamiętasz? Widziałeś to, byłeś przy tym…
Thorin z niedowierzaniem spojrzał na swego siostrzeńca i przytulił się do niego, bezsilny. Ogarniało go coraz większe szaleństwo, i zupełnie nie potrafił nad sobą zapanować. Kili przestraszył się obłędu w oczach wujka, ale trwał przy nim, czekając aż ochłonie. Trzymając go mocno, powtarzał po cichu, że to minie, że za chwilę wszystko będzie dobrze. Thorin uwierzył mu i po kilku minutach wstał, mocno trzymając się Kiliego, i ruszyli do reszty kompanii, która właśnie jadła śniadanie. Przysiedli się do towarzystwa, milcząc.

- Coś się stało? – zapytał Bilbo, przeżuwając powoli resztki elfickiego chlebka – Jakiś problem, panowie?
- Nie, nic się nie stało – odparł niepewnie Kili.
- Hej, widzę że coś jest nie tak! Co, doskwiera wam brak kobiet?
- Nie twoja sprawa – warknął Thorin.
- Spokojnie, nie miałem nic złego na myśli…
- To przestań żuć te elfickie śmieci i idź po Arcyklejnot!!!
Wszyscy spojrzeli na Thorina, który zdawał się absolutnie nie panować nad sobą i swoją złością. Kili złapał jego ramię, ale ten wyrwał się i patrzył wściekle na hobbita, który z trudem przełknął ostatni kęs. Podparł się rękoma pod boki i poirytowany otwierał już usta, by odpowiedzieć, ale Thorin ubiegł go, posyłając mu piorunujące spojrzenie:
- Zabieraj się stąd, nie wziąłem cię ze sobą, żebyś odpoczywał!
- Wiesz co ci powiem? – Bilbo patrzył na przyjaciela z wyrzutem – Jesteś nienormalny! Chory! Chory przez tę twoją piekielną żądzę złota! Niedługo znienawidzisz nas wszystkich, a wtedy zostaniesz tu sam, tak długo aż zgnijesz, zasypany klejnotami i złotymi monetami!
- Zabierzcie go ode mnie!
- Jesteś…
- Bilbo – znaczącym tonem przerwał hobbitowi Balin, wskazując drogę w głąb ciemnych korytarzy.
- Tak, masz rację! Nie będę przebywał ani minuty dłużej w towarzystwie tego niewdzięcznego szaleńca! – krzyknął Baggins.
- Znikaj mi z oczu, albo cię zabiję! – wrzasnął Thorin, zamaszystym ruchem wyciągając miecz. Bilbo cofnął się, przerażony.
- Wujku – szepnął Kili, próbując zbliżyć się do niego, ale przywódca trzymał wszystkich na odległość lśniącego ostrza Orkrista.
- Wynoś się, włamywaczu – warknął pogardliwie Thorin – Póki jeszcze jestem dobry.
Bilbo odwrócił się na pięcie i odszedł, a tuż za nim podążył Balin. Thorin usiadł pod ścianą, lecz nikt, nawet jego siostrzeńcy, nie byli w stanie zwrócić mu uwagi na to, jak bardzo źle się zachował. Bali się go. Nigdy taki nie był, tak obcy, oschły i… niebezpieczny. W jego oczach było coś przerażającego. Cała kompania zostawiła go i wyszli na zewnątrz, czekając w milczeniu. Kili chciał wrócić do wujka, lecz brat powstrzymał go, mówiąc że Thorinowi przyda się teraz samotność. Tymczasem Balin odprowadził Bilba do schodów.
- Wybacz mu – powiedział krasnolud – Wiesz, że nie jest teraz sobą.
- Wiem, ale to, co robi, jest przerażające! Gdybym był tam jeszcze chwilę, zabiłby mnie! Doprawdy nie wiem, co jeszcze tu robię!
- Bilbo, zrób to dla nas. Dla mnie, Kiliego, Filiego… Nie myśl o Thorinie.
- Nie mogę! – krzyknął nerwowo hobbit – Z jednej strony żal mi go, bo wczoraj…
- Co stało się wczoraj?
- Miał przywidzenia. Mówił do ojca i dziadka, myślał że są tu i wołał ich… Rozmawiałem z nim. Wydawało mi się, że mu pomogłem, a dziś…
- Biedny Thorin… Myślę, że tak naprawdę tu pomogłaby tylko Luthien.
- Tak, z nią też miał przywidzenia… Jeszcze w lochu Thranduila, twierdził że rozmawiał z nią, że jest w Lothlorien i widzi go w jakimś magicznym zwierciadle. Udawałem, że mu wierzę, ale już wtedy wiedziałem, że ogarnia go szaleństwo.
- Zaraz zaraz, opowieści o legendarnym zwierciadle pani Lorien są od dawna znane! To by znaczyło, że Luthien jest tam i kontaktowała się z Thorinem! Taka dobra wiadomość! – ucieszył się Balin. Hobbit spojrzał na niego sceptycznie.
- Ty w to wierzysz?
- Nie ma w co wierzyć, to pewne jak nic! Na Durina, gdyby Luthien wiedziała że akurat w tej chwili Thorin najbardziej potrzebuje jej pomocy…
- Znając ją, pewnie wsiadłaby na konia i przyjechała tu najszybciej, jak można. Balinie, nie dajmy się zwariować, takie rzeczy się nie zdarzają!
- Och Bilbo, sam się przekonasz. Zabiorę cię kiedyś do Lothlorien. Nie wierzę, że nie słyszałeś o wielkiej pani elfów, Galadrieli, i jej magicznych mocach!
- Ominęła mnie ta niewątpliwa przyjemność – z ironią odparł Baggins, zerkając w ciemność korytarzy Ereboru – Dobrze, dość tych pogaduszek. Idę po Arcyklejnot.
- Uważaj na siebie.
- Spokojnie, złego diabli nie wezmą…
- Martwię się o ciebie. Posłuchaj, jeśli smok się obudzi… Uciekaj, ile sił w nogach. Nie przejmuj się Arcyklejnotem, po prostu uciekaj. Wolę ujrzeć cię żywego.
- Przynajmniej ty – westchnął Bilbo – Życz mi powodzenia.
Hobbit udał się schodami w dół, a Balin wrócił do kompanii. Przechodząc obok Thorina, spojrzał na niego z wyrzutem, ten jednak w ogóle nie zareagował, ściskając rękojeść miecza. W jego głowie kłębiły się różne sprzeczne myśli, żałował tego że tak podle zachował się w stosunku do Bilba, ale nade wszystko pragnął teraz tylko odzyskać swoje skarby. Ogarnęła go żądza złota, i nie obchodziło go, czy ktoś z jego drużyny nie przypłaci tego życiem. W pewnej chwili jednak przypomniał sobie o Luthien, i przestraszył się swoich myśli. Ona zawsze łagodziła jego złość, pomagała odnaleźć właściwą ścieżkę, a teraz… Pogubił się. Myśl o Luthien, tulącego go do siebie, sprawiła, że chciał porzucić wszystko i biec do niej, odnaleźć ją choćby na końcu świata. Wtem usłyszał potężny ryk z wnętrza Góry. Poderwał się i podbiegł do reszty drużyny.
- Co to było? – zatrwożyła się Esmeralda, przylegając do Filiego całym ciałem.
- To był smok – mruknął Balin – Mam nadzieję, że nasz przyjaciel wyjdzie z tego cało…
- Mój kuzyn!!! Bilbo, trzeba ratować Bilba!!!
Tymczasem hobbit trafił do ogromnego skarbca kompletnie nie w porę. Kiedy wszedł, smok właśnie przebudził się. Zachowując zimną krew, Bilbo przypomniał sobie o magicznym pierścieniu, który od razu założył na palec. Poruszał się bezszelestnie, z przerażeniem wpatrując się w ogromnego smoka, który węszył wokół siebie, jak gdyby wyczuł czyjąś obecność. Hobbit ukrywał się za filarami, rozglądając się rozpaczliwie za dużym, białym klejnotem. Coś mignęło mu tuż pod ogonem smoka, ale nie miał odwagi, by tam podejść. Widział ogromne oko bestii coraz bliżej siebie, aż w końcu ze strachu odskoczył w bok, czym zwrócił uwagę Smauga.
- Złodziej! – syknął potwornym  głosem smok – Gdzie się czaisz?
Odpowiedziała mu cisza. Smaug uśmiechnął się chytrze i jego brzuch zapałał od środka ogniem, co wzbudziło ogromny niepokój Bilba, a kiedy bestia zwróciła się w jego stronę, zamarł.
- Masz ostatnią szansę, by się pokazać, złodzieju!
Baggins wiedział, że za chwilę może zostać z niego kupka popiołu, toteż ujawnił się, zdejmując z palca pierścień i ukazując się oczom smoka. Ten powstrzymał się od zionięcia ogniem i z zaintrygowaniem nachylił się nad hobbitem.
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy… Nie jesteś krasnoludem, ani człowiekiem. Nie znam tego zapachu… Kim jesteś? – ryknął z taką mocą, że Góra zatrzęsła się w posadach.
- Jestem… Przybyłem by podziwiać twoją wielkość, o Smaugu przewspaniały – jąkał się nerwowo Bilbo – Jestem zwykłym wędrowcem, przybyłem tu spod Pagórka, jechałem konno, płynąłem w beczce, po to by ujrzeć twe królestwo, wasza wysokość.
- Krętacz z ciebie, złodzieju, ale nadzwyczaj uprzejmy… Co tu robisz? Jesteś szpiegiem!
- Nie, o potężny Smaugu, ja…
- Szukasz tu czegoś – zagrzmiał smok – Przysłały cię krasnoludy… Masz mnie za głupca!?
- Nie, nigdy w życiu, ja… Ja nie znam żadnych krasnoludów…
- Kłamca! Myślisz, że nie spodziewałem się tego, że Dębowa Tarcza powróci? Spróbuje odzyskać swoje dawne królestwo? Nie sądziłem jednak, że będzie na tyle tchórzliwy, że wyśle tu jakiegoś…
- Mój panie, powstrzymaj swój osąd – Bilbo odważył się wejść Smaugowi w słowo – Naprawdę jestem tu, by podziwiać cię, obejrzeć twą wspaniałość i skarby, które zgromadziłeś. Pozwól, że nacieszywszy oko, odejdę i nie będę niepokoił cię swą obecnością…
- Nie! – smok zagrodził ogromną łapą przejście hobbitowi – Koniec tej zabawy. Wiem, po co przyszedłeś. Ten tchórz wysłał cię po Arcyklejnot! Nie potrafił przyjść tu sam i stawić czoła swojemu przeznaczeniu!
- Nie, naprawdę jestem sam i…
- Przestań kłamać! Co obiecał ci ten tchórz? Udział w skarbach, których nigdy nie odzyska? Pomyśl co tu robisz, wysłał cię wprost do mnie, pomyśl jak mało dla niego znaczysz! Poświęcił cię!
- Nie! – krzyknął Bilbo – Thorin taki nie jest!
- Więc jednak…
- Co ty sobie myślisz! Mieszkasz tu jak u siebie, podczas gdy Erebor jest własnością moich przyjaciół! Odebrałeś im dom, zabiłeś większość z nich, jesteś zwykłym, podłym gadem!
- Uważaj, co mówisz! – Smaug niebezpiecznie zbliżył się do Bilba i dzieliło ich już naprawdę niewiele. Hobbit czuł gorąco parujące z jego nozdrzy – Wkradłeś się tu, złodzieju, i obrażasz MNIE, Króla pod Górą!
- Nie ty jesteś Królem pod Górą!!!
- Nie ma innego! – ryknął smok – I nie będzie!!!
- Thorin jest Królem Ereboru, nikt inny! – Bilbo odruchowo wyjął Żądełko, czując zagrożenie – I zaraz się o tym przekonasz!
- Tak? Dobrze, paskudny złodzieju – Smaug uśmiechnął się wrednie i zagrzmiał z całych sił, aż jego potężny głos dotarł do krasnoludów – Nie wstydź się, Thorinie Dębowa Tarczo, pokaż się! Przyjdź i uratuj swego wiernego sługę, który właśnie poświęca dla ciebie życie!!!
Balin z lękiem spojrzał na Thorina, który spuścił wzrok i zacisnął dłonie. Cała kompania była zdjęta strachem, Fili tulił do siebie Esmeraldę, a Kili podszedł do wujka i patrzył na niego z nadzieją.
- Musimy mu pomóc – orzekł – Za wszelką cenę. Idziemy, prawda?
Odpowiedziała mu jedynie głucha cisza. Trzynaście par oczu patrzyło na Thorina z nadzieją i jednocześnie niedowierzaniem.
- Idziemy – powtórzył Dwalin, chwytając swój topór, i nie odrywając oczu od przywódcy. Kili zmarszczył czoło i zrobił krok w kierunku Thorina:
- Wujku, idziemy…
- Dajcie mu czas – powiedział twardo.
- Czas? Na co? – oburzył się nagle Balin – Na to, by zginął w męczarniach? By zabił go smok, twój największy wróg?
- Boisz się? – z kpiną spojrzał na przyjaciela Thorin.
- Tak. O ciebie! Popadłeś w obłęd, popatrz na siebie! Pogardzasz wszystkim, co nie jest związane z władzą i bogactwem! Za nic masz swoich przyjaciół! To wszystko przez skarby Góry, przez Arcyklejnot, ta chciwość doprowadziła również i twego dziadka do szaleństwa!
- Nie jestem moim dziadkiem – warknął Thorin.
- Przede wszystkim nie jesteś sobą! Thorin, którego znam, nie zawahałby się, by tam wejść…
- Nie zaryzykuję całej tej wyprawy dla życia jednego… włamywacza – odparł przywódca z pogardą. Balin aż cofnął się, słysząc te słowa. Nawet jego brat z wrażenia upuścił swój topór, patrząc na Thorina ze złością. Fili próbował trzymać swą ukochaną, ale nie udało mu się, i dziewczyna wyrwała się, podbiegając do jego wujka.
- To Bilbo, mój kuzyn! – krzyczała, szarpiąc go i okładając pięściami – Ty bezduszny, podły draniu! Chcesz zabić mojego kuzyna!!!
- Zabierzcie ode mnie tę wariatkę! Fili, zabierz ją!
- Chcesz go zabić, wysłałeś go na pewną śmierć! – Esmeralda nic sobie nie robiła z tego, że Thorin próbuje ją odepchnąć, a i nikt nie kwapił się by ją od niego odciągnąć – Jesteś podły, podły jak ten smok, niczym się od niego nie różnisz!!! Bądź przeklęty!!!
- Zabierz ją! – wrzasnął krasnolud, pchając dziewczynę na ziemię, i wyciągnął w jej kierunku miecz – Nie próbuj więcej się do mnie zbliżać!
- Wujku, co ty robisz! – Kili wytrącił mu Orkrista z dłoni i kopnął go w kierunku wejścia – Opanuj się! Nie tego uczyłeś mnie całe życie! Stajesz się takim, jakimi zawsze pogardzałeś, stajesz się jak Thranduil…
- Nie porównuj mnie do niego, smarkaczu!
- Wujku, Bilbo być może oddaje za ciebie życie, a ciebie w ogóle to nie interesuje! Przypomnij sobie teraz, jak Thranduil opuścił was, kiedy to twoi bracia umierali… Wujku, Bilbo to nasz przyjaciel!
- Nie będę ryzykował…
- TO NASZ PRZYJACIEL!!! – rozpaczliwie krzyknął Kili, pchając Thorina ze złością na skalną ścianę. Przeraził się tego, co zrobił, kiedy jego wujek uderzył w nią i upadł, jednak nie podszedł do niego. Stał twardo w miejscu i podniósł Orkrista.
- Kili – szepnął Fili, bojąc się o brata, jednak ten niewzruszenie stał naprzeciwko wujka i patrzył mu nieustraszenie w oczy.
- Nie będę służył komuś, kto choć trochę przypomina Thranduila – powiedział ostro – Ani Azoga. Nie potrafię szanować kogoś, kto nie szanuje swoich przyjaciół. Powiedz mi, jak spojrzysz Luthien w oczy i powiesz jej, że pozwoliłeś hobbitowi umrzeć? Co jej powiesz, co? Jak wytłumaczysz to, że stałeś się podłym wyrzutkiem, i nie ma w tobie za grosz tego bohaterstwa, którym jej zaimponowałeś, i którego mnie uczyłeś od dziecka!? Jak jej wytłumaczysz, że miałeś rodzinę, kochających cię siostrzeńców, ale nie masz nikogo, bo wszyscy cię opuścili, tak jak ty opuściłeś Bilba!?
Przerwał i rozejrzał się wokół siebie. Cała drużyn patrzyła na niego z podziwem i szacunkiem, nikt poza nim nie odważył się powiedzieć Thorinowi kilku słów prawdy. Gdy skierował wzrok z powrotem na Thorina, zauważył że ten skrył twarz w dłoniach. Uklęknął szybko tuż przy nim i odsunął jego ręce, patrząc mu w oczy.
- Wujku, powiedz mi, że to minęło, że wstaniesz teraz i pójdziesz ze mną tam, do środka…
- Pójdę sam – Thorin nieoczekiwanie poderwał się i zabrał siostrzeńcowi swój miecz – Nie mogę cię narażać.
- A ja nie mogę pozwolić, żebyś narażał sam siebie. Nie puszczę cię samego. Balinie, kiedy wejdziemy do środka, odczekajcie kilka minut – Kili wydawał rozkazy jak wytrawny dowódca – Wtedy również wejdźcie i zbliżcie się jak tylko można do głównej hali. Czekajcie na mój znak, a wtedy wejdziecie. Powiem wam, co robić, musicie tylko dokładnie słuchać. Żadnych ruchów bez ojego wyraźnego rozkazu, rozumiemy się?
- Idę z wami – powiedział Fili, lecz jego brat nie zgodził się:
- Masz pod swoją opieką kobietę, więc weź za nią odpowiedzialność. Trzeba było zostawić ją w bezpiecznym miejscu! Zresztą, jeśli my zginiemy, ktoś musi przejąć dowództwo i tron. Siedź tu i nie wychylaj nosa, dopóki nie powiem, że ci wolno.
Kili chwycił Thorina za rękę i ruszyli w głąb ciemnych korytarzy. Reszta krasnoludów patrzyła na siebie z niedowierzaniem, że właśnie on, ten zdawałoby się najmniej rozsądny i najbardziej roztrzepany z nich, przejął dowództwo w najtrudniejszej dla wszystkich chwili. On zaś prowadził wujka, mocno trzymając go za dłoń.
- Dziękuję ci – szepnął Thorin – Bez ciebie skończyłoby się to niczym.
- Przestań – twardo odparł Kili – Bez ciebie w ogóle by nas tu nie było. Nie rozczulaj się nad sobą tylko idź przed siebie, myśl o Bilbie i Luthien. Musisz go uratować i zachować się tak, by spojrzeć jej w oczy.
- Na Durina, uwierz mi, nie wiem dlaczego to wszystko powiedziałem… Przecież ten mały hobbit tyle razy pomógł mi, uratował mi życie, a ja…
- To już minęło, wujku. Byłeś zaślepiony, teraz jest dobrze. Tam na dole czeka na nas smok, musimy go zabić, pamiętasz?
Thorin przytaknął i bez słowa ruszyli dalej. Było coraz duszniej, coraz goręcej, i coraz jaśniej. Z każdym kolejnym krokiem czuli, że są coraz bliżej celu, czuli obecność wroga całym ciałem. Byli już prawie na miejscu, kiedy Thorin ujrzał z daleka dziwną łunę, bardzo znajomą. Zostawił siostrzeńca w tyle i podbiegł do końca schodów. Stanął na ich skraju i zamarł… Sparaliżował go widok, który miał pod sobą.
Zaczerpnął głęboko powietrza i jak zaczarowany wpatrywał się w ogrom złota, który mienił się i lśnił niesamowitym blaskiem. Poczuł nieopisaną miłość do każdej złotej monety, do każdego drogocennego kamienia, który widział, poczuł pożądanie, jakiego nigdy jeszcze nie czuł. Pożądanie tak silne, że przysłoniło mu to, co czuł do kobiety, którą kochał. Zdecydowanie w tej chwili nade wszystko kochał i pragnął tylko skarbów, które niegdyś należały do jego dziadka. W jego oczach lśniło szaleństwo, które nie mogło równać się do wcześniejszych momentów obłędu, można było odnieść wrażenie, jakby każda z jego źrenic stała się wielką złotą monetą. Ręce drżały mu niczym liście na wietrze, rozchylone usta z trudem łapały powietrze, a serce waliło mu tak mocno, jakby chciało wyrwać się z jego piersi i zatonąć w nieprzebranych skarbach Ereboru. Kiedy Kili dogonił go i stanął tuż obok, naprawdę przeraził się tym, co ujrzał na twarzy swego wujka. To, czego był świadkiem wcześniej, naprawdę nie miało porównania z tym, co ujrzał teraz, będąc z nim sam na sam w obliczu skarbów, które na nim nie zrobiły absolutnie żadnego wrażenie. Najważniejsze było tylko to, aby uratować serdecznego przyjaciela ze szponów smoka, jednak Thorin zdawał się teraz być zaprzątnięty zupełnie innymi sprawami…
- Wujku – Kili delikatnie dotknął jego ramienia – Bilbo na nas czeka…
- Jestem w domu, to wszystko moje… Moje ukochane skarby, moja miłość – mamrotał Thorin, obracając się wokół siebie i patrząc na wszystko, co go otaczało – Na Durina, zostanę tu do końca życia, będę dbał o każdy kawałek złota, o wszystko, co należy do mnie…
- Wujku! Tam jest smok! – krzyknął rozpaczliwie Kili, jednak na niewiele się to zdało.
- Nigdy nie czułem tak wielkiej miłości do niczego na tym świecie… To najpiękniejsze, co mogły ujrzeć moje oczy, tak bardzo pragnąłem tej chwili…
- A Luthien!? Zapomniałeś o niej!?
- Kto?
- Wujku, błagam, Luthien! Otrząśnij się!
- Nie wiem, o kim mówisz… - w oczach Thorina była kompletna pustka, odbijały się w nich tylko złote refleksy – Kili, spójrz, to wszystko jest moje… Nasze!
- Przynajmniej jesteś w stanie się ze mną podzielić, ciekawe jak długo – mruknął młody krasnolud, po czym złapał wujka mocno za ramiona i z całej siły nim potrząsnął – Wróć do mnie, albo będę zmuszony zrobić coś, na co nigdy nie miałbym w normalnych okolicznościach odwagi!
- Puść mnie, zostaw… - szeptał nerwowo Thorin, jakby nie słyszał słów siostrzeńca – Moje ukochane… Piękne… MOJE…
Kili zatrząsł się ze złości i puścił go. Przez chwilę bił się z myślami, czy dobrze robi, ale postanowił postawić wszystko na jedną kartę i siłą zmusić Thorina, by zaczął myśleć logicznie i jasno. Odszedł kilka kroków, po czym nagle zawrócił i jednym mocnym kopnięciem w kostkę ściął go na ziemię. Thorin upadł, a Kili drżącą ręką uderzył go mocno w twarz i mocno szarpnął nim kilka razy.
- Obudź się, na Durina! – krzyknął, i sam zdziwił się że jest w nim tyle odwagi – Nie pamiętasz Luthien!? Nie wiesz, po co tu przyszedłeś, kim jesteś!? Obchodzą cię tylko te świecidełka!!! Jeśli nie oprzytomniejesz, będę zmuszony…
Przerwał i przystawił do szyi Thorina miecz. Ten otworzył szeroko oczy, z których znikło szaleństwo, zastąpione przez strach. Paniczny strach, że za chwilę straci coś najważniejszego. Swego ukochanego siostrzeńca, który straci do niego resztki szacunku.
- Przepraszam – szepnął ze łzami w oczach – Synu, wybacz mi… Proszę, pomóż mi, nie dam rady znieść tego sam…
- Już dobrze, wujku – Kili podniósł go i przytulił mocno do siebie – Jestem tu z tobą. Dlatego właśnie nie pozwoliłem ci pójść samemu. Nie odchodź ode mnie ani na krok, a wszystko będzie dobrze.
- Musimy iść, Bilbo czeka… Nie możemy pozwolić, żeby coś mu się stało. Poświęcił się dla mnie.
- Tak, wujku, cieszę się że znowu to widzisz.
- Wybacz, że musisz w tym uczestniczyć, że widzisz mnie w najgorszych momentach, w mojej słabości… Dotąd na samo dno mojej duszy mogła zajrzeć tylko Luthien. A ty tak dobrze ją zastępujesz…
- Taka moja rola, królu – uśmiechnął się Kili – Wstawaj, idziemy.
W tym momencie dobiegł ich okropny śmiech Smauga, i łopot jego skrzydeł.
- Ten plugawy, krasnoludzki uzurpator przysłał cię tu, mały złodziejaszku – szydził – Dębowa Tarcza chciał, abyś przyniósł mu Arcyklejnot… Piękny, prawda?
Wiem, że kusi cię… I mnie kusi, aby pozwolić ci go zabrać, abyś dał mu to, czego szuka, a ja wtedy patrzyłbym jak Arcyklejnot niszczy go, jak pochłania go chciwość, jak Dębowa Tarcza stacza się na samo dno, owładnięty szaleństwem… Jak staje się zerem, marnym pyłem. Ale dość tej zabawy. Widzisz, że twój przyjaciel opuścił cię, nie ma co dalej tego ciagnąć, wybierz więc, jak chcesz umrzeć?
- NIE! – wrzasnął donośnie Bilbo, nie mogąc oderwać wzroku od lśniącego Arcyklejnotu leżącego dosłownie kilka kroków od niego – Thorin już tu idzie, nie zostawiłby mnie! Zależy mu na mnie, nie jest taki… jak TY!!!
Thorin i Kili, słysząc to, spojrzeli na siebie porozumiewawczo i czym prędzej pobiegli w stronę, skąd dochodził potworny hałas diabelskiego śmiechu smoka. Kiedy dotarli na miejsce, zatrzymali się na progu ogromnej sali, wypełnionej po brzegi złotem, i zobaczyli ogromną bestię rozpościerającą skrzydła. Bilbo w tym właśnie momencie po raz pierwszy zwątpił i pomyślał, że może Thorin nie przyjdzie mu na ratunek. Nie widział go zza wielkich skrzydeł smoka, i z rezygnacją opuścił miecz, myśląc, że zaraz zginie.
- Wróciłem! – zagrzmiał nagle pewnym siebie głosem Thorin – Wróciłem po swoje, przebrzydły gadzie, wróciłem po zemstę!
Smaug zupełnie stracił zainteresowanie Bilbem i powoli odwrócił się w kierunku, skąd dobiegł go głos. Uśmiechnął się i wypuścił z nosa obłok pary.
- Proszę proszę… Krasnoludzki książę Thorin Dębowa Tarcza!
- Król! – poprawił go ze złością Kili – JA jestem księciem, podła jaszczurko!
- Król? – Smaug zarechotał potwornie – Krasnoludzki król spod Góry nie żyje. Umarł dawno temu. Teraz JA jestem królem pod Górą!
- Nigdy nim nie byłeś! – krzyknął Thorin – Ukradłeś nasz dom, zabiłeś moich braci… Nadszedł dzień zemsty, zapłacisz za wszystko!
Korzystając z zamieszania Bilbo bezszelestnie podszedł do Arcyklejnotu i podniósł go, chowając do kieszeni. Nie wiedział jeszcze, co z nim zrobi, pewne było że miał go i nie zamierzał tak prędko oddać nikomu. Kiedy już Serce Góry było bezpieczne, hobbit wsunął na palec pierścień i niezauważony przemknął tuż obok Smauga, kierując się na schody, po których chciał dotrzeć do Thorina i Kiliego.
- Koniec tej zabawy – mruknął smok, zbliżając się do Thorina, który nieustraszenie patrzył ogromnej bestii prosto w oczy – Zabiłem każdego, kto stanął mi kiedykolwiek na drodze, sądzisz że nie zabiję ciebie? Ty nędzny, skompromitowany uzurpatorze! Lepiej pożegnaj się z życiem, wielki królu, okryty hańbą za życia i pohańbiony po śmierci! – zakończył z ironią.
- Zapamiętaj moje słowa, parszywy śmieciu – donośnie zawołał Thorin, dumnie spoglądając bez ruchu w wielkie oczy Smauga – Król pod Górą powrócił. Przygotuj się na śmierć!
- Teraz! – wrzasnął przenikliwie Kili, a na jego słowa na salę wpadła reszta kompanii – Rozdzielcie się! Wyciagnijmy go na zewnątrz! Wujku, kryj się!!!
Po tych słowach młody krasnolud odciągnął Thorina w jedno z pobocznych wejść, a cała reszta rozproszyła się parami, biegając wszędzie, gdzie mogli, usiłując odwrócić uwagę smoka i wywabić go na zewnątrz. Bilbo tymczasem podbiegł do Thorina i Kiliego, nie zdejmując jeszcze pierścienia.
- Gdzie nasz hobbit? – przywódca rozglądał się zdenerwowany – Straciliśmy go… To przeze mnie! Smaug zabił go, zanim przyszliśmy!
- Wujku, Bilbo jest sprytny, może udało mu się…
- To moja wina. Zginął przeze mnie!!!
- Jeszcze nie – hobbit zdjął pierścień i wyszedł zza pleców Thorina – Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- Na Durina, Baggins… Ty jesteś… Jesteś z żelaza! Ty podstępny, wredny, mały hobbicie! – krasnolud nie krył radości na widok przyjaciela – Powiedz, jak ci się to udało!?
- Eee… Sposobem. Prawdę mówiąc to Smaug jest niesamowicie ślamazarny i łatwo odwrócić jego uwagę. Nieważne, co robimy teraz?
- Musimy wywabić smoka na zewnątrz – orzekł Kili – A potem spróbować go zabić. Tylko jak to zrobić?
- Bard wspominał o poluzowanej łusce – westchnął Thorin – Bilbo, możesz to potwierdzić?
- Szczerze mówiąc nie miałem czasu się przyglądać, ale wydawało mi się, że jest ciemny punkt na jego piersi. To może być luka, o której mówił.
- Świetnie, trzeba tylko w nią trafić…
- Wujku, czy damy radę zabić go mieczem? Słyszałem coś o czarnych strzałach, może to jedyny sposób na smoka…
- Daj mi pomyśleć, Kili… Wydaje mi się, że kiedy mamy słaby punkt, wystarczy silne i głębokie uderzenie długiej włóczni. Włóczni u nas dostatek – Thorin uśmiechnął się pod nosem – I nawet wiem, gdzie dziadek je zostawił. Tędy!
Kilka kroków dalej była zbrojownia, skąd cała trójka zabrała tyle włóczni, ile zdołali unieść, i bocznymi korytarzami kierowali się do wyjścia. Thorin po drodze liczył, czy wszyscy przyjaciele są przy życiu, i czy udaje im się zmylić Smauga. Cóż, kiedy pod nogami biega jedenastu krasnoludów i jedna zwinna hobbitka, nawet wielki smok może stracić orientację, szczególnie że kompania Thorina była bardzo zgrana i szybko poruszała się pomiędzy filarami, a kiedy czuli za sobą smoczy ogień, niezwłocznie ukrywali się tak, że nawet pojedyncza iskra nie była w stanie ich dotknąć. Kiedy Thorin, Bilbo i Kili byli tuż przy głównym wyjściu, hobbit nagle zatrzymał ich.
- Poczekajcie, ja muszę… Muszę wam coś wyznać!
- Teraz? Nie żartuj, poplotkujemy kiedy będzie po wszystkim! – zdenerwował się Thorin, jednak Bilbo nie dawał za wygraną.
- Posłuchaj mnie, ja… Ja mam pierścień, znalazłem go, kiedy zgubiłem wam się w lochach goblinów. Ten pierścień czyni mnie niewidzialnym… Nie mówiłem wam tego dotąd, bo bałem się przyznać. Ale Thorinie, może teraz jest ten moment… Jeśli założę pierścień, stanę się niewidzialny, z łatwością podejdę do Smauga od dołu i wbiję mu włócznię w samo serce!
- Bilbo, zaskoczyłeś nas – mruknął zdumiony Thorin – Gdybym wiedział…
- Przepraszam, chciałem powiedzieć wcześniej, ale jakoś… nie było okazji. Jeśli chcesz, mogę ci go pożyczyć!
- Przyjacielu – krasnolud uśmiechnął się ciepło i poklepał Bilba po plecach – Jesteś nieocenionym skarbem, ale nie mogę się na to zgodzić. Po pierwsze, nie miałbyś tyle siły, aby wbić tak potężną włócznię w tak potężnego smoka. A po drugie… Ja nie zniósłbym tego, gdybyśmy zabili Smauga z ukrycia, nie patrząc mu w oczy. To jedno sobie przysięgłem, że kiedy smok będzie umierał, jego ostatnim obrazem będę ja. I tego nie zmienię.
- Ale bezpieczniej będzie, jeśli…
- Bezpieczniej, ale mniej honorowo – zakończył dyskusję Thorin – Pamiętacie, co jest najważniejsze, prawda? Lojalność, HONOR i waleczne serce. A ja muszę uratować honor rodu Durina, i dziś tego dokonam.
Krasnolud rozejrzał się dookoła i wybiegli głównym wejściem przed Górę. Kili został w środku i zwołał wszystkich:
- Opuścić Górę! Do głównej bramy! – krzyczał, po czym zwrócił się do smoka – Ty barbarzyńska, podła istoto! Podejdź tu, zmierz się z synami Durina! Ja, książę Kili, wzywam cię, abyś stanął twarz w twarz z królem tego miejsca!
Jednym susem wyskoczył na zewnątrz, uśmiechając się pod nosem.
- Zawsze chciałem to powiedzieć!
Rozwścieczony Smaug skierował się wprost do wyjścia, nie bacząc na nic po drodze. Skrzydłami burzył kolumny, aż w końcu z impetem wpadł w bramę, niszcząc ją. Ogarnięty gniewem zatrzymał się, gdyż na wprost wejścia stał Kili z mieczem uniesionym wysoko, jakby był gotów do walki. Smok zmieszał się początkowo, ale po chwili roześmiał się głośno.
- Ty? Na mnie z tą zabaweczką? – kpił – Najpierw Dębowa Tarcza wystawił tego małego włamywacza na niebezpieczeństwo, teraz zasłania się tobą!? Co za tchórz!
- Zawsze chciałem to zrobić – powiedział zadowolony z siebie Kili – Wujku, do ataku!!!
Nim Smaug zdążył się obejrzeć, z lewej strony w mgnieniu oka wyskoczył Thorin z ogromną włócznią w dłoni. Nie zdążył w ogóle zareagować, krasnolud cały czas był dosłownie krok od niego, czekając na sygnał siostrzeńca. W ciągu sekundy Thorin skoczył pod ogromne cielsko smoka i wbił w czarną lukę w pancerzu długą włócznię. Smaug ryknął przeraźliwie, a głos ten dotarł aż do granic Mrocznej Puszczy. Thorin błyskawicznie uciekł spod smoka i sięgnął po kolejną włócznię, którą wbił tuż obok, jeszcze głębiej. Smok zachwiał się i upadł, ale zanim to zrobił, ostatnim ognistym oddechem wyzionął w powietrze wielki słup płomieni, widocznych z bardzo daleka. Gdy gad leżał i umierał, Thorin dla pewności wbił w jego serce trzecią włócznię.
- To JA jestem królem pod Górą! – krzyknął triumfalnie, a nieoczekiwanie na trupa wskoczył Kili i podbiegł na sam ogromny łeb Smauga.
- To za dziadka! – wrzasnął jak w amoku, wbijając włócznię w wielkie oko smoka, po czym wbił kolejną w drugie – A to za pradziadka!
- To nie on ich zabił, Kili – powiedział oszołomiony Thorin, ale siostrzeniec tylko wzruszył ramionami:
- To co? Gdyby nie on, nigdy by do tego nie doszło. A poza tym zawsze chciałem to zrobić!!!
Kili zeskoczył z trupa i odciągnął od niego Thorina. Stali tak chwilę bez ruchu, wpatrując się w olbrzymie cielsko, leżące u ich stóp, martwe. Dołączył do nich Bilbo, spoglądając na synów Durina z nieskrywanym podziwem.
- Dokonaliście tego – szepnął, z niedowierzaniem patrząc na dymiące zwłoki – Zabiliście Smauga…
- MY dokonaliśmy, Bilbo – Thorin przygarnął go do siebie – My wszyscy. A ty przede wszystkim.
- Wujku! – ze zburzonej bramy nadbiegł Fili – Wujku, żyjecie… Zabiłeś go!
- Fili…
- Tak się cieszę, że nic wam nie jest! – młody krasnolud uściskał wujka i brata, po czym spojrzał Thorinowi w oczy – Jak się czujesz?
- Dobrze… Świetnie… Nigdy się tak nie czułem…
- Musisz odpocząć – zarządził Bilbo, z dumą patrząc na całą dołączającą do nich kompanię – Wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Erebor jest nasz.
- Nie! Musimy znaleźć Arcyklejnot! – w oczach Thorina niespodziewanie znowu pojawiła się ta okropna nuta szaleństwa.
- Wujku, jutro…
- Nie, Fili. Musimy znaleźć Arcyklejnot – powtórzył, kierując się do środka Góry – Za mną!
Bilbo stanął przy trupie Smauga, i klejnot w kieszeni strasznie mu zaciążył. To był ten moment, kiedy powinien przyznać się Thorinowi do odnalezienia go i oddać. Jednak coś podpowiadało mu, aby tego nie robił, aby poczekał na rozwój wydarzeń. Miał wrażenie, że gdyby teraz zwrócił Arcyklejnot, Thorin mógłby zatracić się w gorączce złota, w tym pożerającym, szkodliwym pożądaniu, które zmieniało go nie do poznania. Gdyby miał w dłoni Arcyklejnot, poczułby się niekwestionowanym królem, a to mogłoby mu zaszkodzić w tak krótkim czasie od pierwszego triumfu, jakim było zabicie smoka. Choć z drugiej strony Bilbo czuł się, jakby oszukiwał przyjaciół, trzymając najważniejszy krasnoudzki klejnot w swojej kieszeni. Może jednak lepiej byłoby mu go oddać… Kiedy był już o tym prawie przekonany, nad jego głową zaczął krążyć kruk. Hobbit starał się odgonić namolnego ptaka, lecz ten niespodziewanie przemówił:
- Wojna! Wojna się zbliża! – krzyczał, a swym krzykiem zawrócił Thorina, który podbiegł z powrotem i uważnie słuchał ptaka – Nadciągają hordy orków na wargach, mnóstwo, legiony! Przewodzi im blady ork!
- Azog… - szepnął Thorin.
- Są blisko! Do jutra rana na pewno tu dotrą!
- Już po nas – załamał ręce Bilbo – Nie damy im rady w piętnastu…
- Szary czarodziej już tu jedzie! – kontynuował dalej kruk – Będzie tu niedługo! Jadą z nim władcy elfów i całe elfickie armie!
- Nie pokonamy ich tylko z garstką wojowników Elronda i Galadrieli. Trzeba ściągnąć tu inne armie, a na to nie mamy czasu!
- Thorinie, szary czarodziej zwołał już armie ludzi znad Jeziora, wracam teraz z Żelaznych Gór, gdzie wysłano mnie po posiłki.
- Z Żelaznych Gór… Czy Dain zgodził się pomóc?
- Tak, będą tu jutro rano – odparł kruk – Przygotujcie się do wielkiej wojny! Zło zalewa nasz świat, nie możemy pozwolić, by nas opanowało!
- Dziękujemy ci, dobry ptaku, nie wiem jak odwdzięczę ci się za te nowiny…
- Wygrajcie tę wojnę! Niech pójdą w niepamięć dawne zatargi, odnów sojusze, które wygasły. Nawet nieprzyjaciel może okazać się w tej chwili przyjacielem!
- To chyba nie dotyczy Thranduila – mruknął Bilbo.
- Oczekujcie pomocy z najmniej spodziewanej strony. Powodzenia!!!
Kruk odleciał w stronę Esgaroth. A więc wojna… Gandalf wraz z elfami i ludźmi miał dotrzeć do Góry z nadejściem wieczora, a Dain Żelazna Stopa wraz ze swoim wojskiem nad ranem, podobnie jak orkowie. Thorin spojrzał przed siebie z obawą.
- Dziś zatriumfowaliśmy, ale co przyniesie jutro…
- Damy radę, Thorinie – pocieszał go Bilbo – Skoro zabiliśmy smoka, poradzimy sobie z garstką orków. Zawsze sobie radziliśmy.
- Oby, przyjacielu, oby…
Krasnolud zawrócił i z uniesioną wysoko głową wkroczył do Góry. Wyglądał tak dostojnie, majestatycznie, kroczył dokładnie jak król, który powrócił do swego królestwa.
 W bramie z czcią dotknął murów i ucałował je z szacunkiem. W środku stali już wszyscy towarzysze, którzy rozstąpili się po obu stronach i ukłonem witali króla. Thorin rozejrzał się wokół, spojrzał na wszystkie swoje skarby, po czym oczy zwęziły mu się i ponownie zapłonęły.

- Arcyklejnot – szepnął – Mój skarb…

***
- Mam nadzieję, że do wieczora dotrzemy do Góry – westchnął ciężko Radagast – Wiek już nie ten, kości bolą mnie od tych waszych koni. Dlaczego nie zabrałem swoich króliczków!?
- Może dlatego, że chciałeś mnie nimi szczuć – uśmiechnął się pod nosem Thranduil – W połączeniu z tymi gryzoniami jesteś niebezpieczny!
- On zawsze jest niebezpieczny, choć nie wygląda – Gandalf roześmiał się szczerze, choć okoliczności były raczej bardzo poważne.
- Nie jestem, nie rób ze mnie potwora!
- Jesteś czarodziejem, to wystarczająco niebezpieczne.
Nagle wszyscy zatrzymali się, słysząc potworny ryk dochodzący z Samotnej Góry. Galadriela spojrzała na swego męża ze strachem w oczach. Po chwili ujrzeli wysoki słup ognia i łomot, jakby coś ogromnego uderzyło o ziemię. Elrond i Gandalf wymienili znaczące spojrzenia.
- Obawiam się, że Smaug przeszedł właśnie do historii – powiedział spokojnie elf, a Gandalf roześmiał się ponownie:
- Mój Thorin… Mój niski, dzielny przyjaciel! Wiedziałem, że jest do tego zdolny! Odzyskał dom!
- Skąd ta pewność? – zapytała Galadriela.
- Słyszysz? Głucha cisza – odparł jej mąż – Smok został zgładzony. Po raz ostatni wyzionął z siebie ogień i…
- Tak kończą smoki – dodał Thranduil – Wiem coś o tym. Ten charakterystyczny ryk śmierci i ostatni podmuch. Widziałem to wiele razy. Muszę przyznać, Gandalfie, że Thorin… Naprawdę…
- Co, Thranduilu?
- Jest prawdziwym wojownikiem i królem. Nie sądziłem, że mu się to uda. Zwracam honor, będę musiał go przeprosić.
- Bezsprzecznie, przyjacielu, bezsprzecznie…
Ruszyli dalej, mimo wojny wiszącej w powietrzu, pełni nadziei i optymizmu. Thorin dokonał niemożliwego, pokazał swą siłę i determinację. Potrzebował tylko pomocy na wojnie. Jedyne, czego potrzebował, to przyjaciele. Thranduil doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to spotkanie będzie ostatnim w ich życiu, więc musi za wszelką cenę udowodnić Thorinowi, że jest jego przyjacielem.
***
- Dalej, szukajcie! Głębiej, przeszukujcie wszystko! – rozkazywał ostro Thorin, przekopując góry złota w wielkim skarbcu – Fili, bliżej sali tronowej!
- Thorinie, zbliżają się wrogowie – zauważył Balin – Może jednak powinniśmy odłożyć poszukiwanie Arcyklejnotu na później…
- Na kiedy? Na wtedy, gdy umrę? Jak będę leżał martwy na polu bitwy, wtedy zaczniecie szukać?
- Wujku przestań! – oburzył się Kili – Dlaczego miałbyś umrzeć? Chyba tylko dlatego, że wojna zastanie nas kompletnie nieprzygotowanych i nieuzbrojonych, a Arcyklejnotem nie zabijesz Azoga!
- Muszę go mieć teraz, zaraz, muszę go mieć w rękach, nie rozumiecie!?
- Wydaje ci się, że musisz!
- CHCĘ GO TERAZ!!!
- Idźcie do zbrojowni – rozkazał niespodziewanie Kili, a cała kompania bez słowa sprzeciwu posłuchała go, oprócz jego brata.
- Co ty wyprawiasz? – krzyknął Thorin – Co ty robisz, rządzisz się jak…
- Jak u siebie, wujku – przerwał mu siostrzeniec – Jestem u siebie, jestem księciem i mają obowiązek mnie słuchać, przykre ale prawdziwe. Pogódź się z tym.
- Zostawcie mnie…
- Obiecałem już, nie zostawię cię ani na krok. Zobacz, co się z tobą dzieje…
- Wujku, przysięgam że znajdziemy Arcyklejnot, ale teraz jest wojna, zaraz wróg będzie u bram, nie damy rady bez ciebie – dodał Fili, kładąc dłonie na ramionach Thorina – Otrząśnij się, proszę… Dlaczego jesteś taki obcy, myśleliśmy że pokażesz nam dom, nasze dziedzictwo…
- Dopóki nie mam Arcyklejnotu, nie spojrzę wam w oczy i nie będę udawał króla.
- Wujku… Nie potrzebujesz tego świecidełka, żeby nam zaimponować, wiesz o tym doskonale. I wiesz, że każdy z nich od dawna uważa cię za jedynego króla, niezależnie czy masz Arcyklejnot, czy go nie masz. Kochamy cię, zrozum to w końcu, bez względu na wszystko!
- Och Fili… Nie mam sił – Thorin opadł na podłogę pokrytą złotymi monetami – Cały czas żyłem jakimś niedoścignionym marzeniem, że kiedy tu dotrzemy, wszystko będzie jak dawniej, Arcyklejnot będzie czekał na mnie i będzie tak, jak kiedyś…
- Będzie lepiej, po wojnie – zapewnił Kili – Z Luthien. Pamiętaj, kto tak naprawdę jest najważniejszy, co jest sercem góry, wujku. Żadne świecidełka tego nie zmienią. Wstań, pójdziemy do zbrojowni. Powstań, żołnierzu! – dodał ze śmiechem.
- Dziękuję wam – słabo uśmiechnął się Thorin – Dajcie mi chwilę. Zaraz do was dołączę, potrzebuję minuty w samotności.
Siostrzeńcy przytaknęli i udali się do zbrojowni. Thorin kilka razy przegarnął kupkę złota, rozglądając się wokół siebie, i nie wiedząc, że zza filaru obserwuje go Bilbo.
Arcyklejnot strasznie mu ciążył, przede wszystkim powodował ogromne wyrzuty sumienia. Wyjął go z kieszeni i już chciał podejść do Thorina, lecz wtedy krasnolud niespodziewanie obrócił się w jego kierunku i schował kamień.
- Czułem go – szepnął zachrypniętym głosem, rozglądając się dzikim wzrokiem – Musi tu być… Mój ukochany, najcenniejszy, moje serce…


-------

Notka: Autorem opowiadania jest Kate, która publikuje swoją opowieść na Wattpad. Prace Kate znajdziecie tutaj. Opowieść oparta jest na postaciach z filmu „Hobbit: Niezwykła podróż” i „Hobbit: Pustkowie Samuga” i nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Do zilustrowania opowiadania użyto screenów i przyciętych screenów Kate z filmów „Hobbit: Niezwykła podróż” i „Hobbit: Pustkowie Samuga”. 

-------

Aktualizacja 19/06/2014, następna część tutaj

20 komentarzy:

  1. Przepraszam Kate i Wszystkie czytelniczki za opóźnione opublikowanie kolejnej części fanfika Kate, źle ustawiłam godzinę publikacji posta. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, nic się nie stało! Wszystkie tu dobrze wiemy, jak Rysio potrafi zawrócić w głowie, że zapomina się o bożym świecie i myli wszystko, to całkiem normalny stan :)

      Usuń
    2. Dzięki za wyrozumiałość :*

      Usuń
  2. A już się wystraszyłam, że nie będzie kolejnej części. Uff kamień z serca, a może nie? Ciężko mi po przeczytaniu tej dzisiejszej części, bo wiem, że to już prawie koniec. Kate świetnie jak zwykle, ale smutno ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż ja mogę poradzić, nic nie trwa wiecznie, choć w pewnym sensie też mi jest żal to jednak cieszę się, że doprowadzam Thorina do końca, wydaje mi się że te kilkanaście tygodni to wystarczająco dużo.

      Usuń
  3. Wow! Najdłuższy i najwspanialszy rozdział.
    No a ja tak patrzę i patrzę, czy aby coś mi się nie pomyliło i czy aby dzisiaj jaki wtorek albo czwartek nie jest. No nie - wyraźnie na komputerze pisze ŚRODA. No i tak od osiemnastej co pięć minut wchodziłam i nic, a potem nie wiem, w jaki sposób zrobiłam sobie przerwę, ale... WARTO BYŁO CZEKAĆ.
    Do szaleństwa kocham teksty Filiego i Kiliego - przez Ciebie mam z każdym rozdziałem coraz większy dylemat.
    Szaleństwo Thorina - "lepiej" tego nie mogłaś opisać, Kate.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, czy nie mogło być lepiej to nie wiem, ale bardzo mi miło, że tak uważasz :) Starałam się, i opisanie szaleństwa nie było wcale łatwe. Wręcz przyznam, że zajmuje mi to najwięcej czasu i najwięcej nad tym główkuję.

      Usuń
  4. Kurczę, naprawdę mi się ten rozdział podobał. Gdzieś tam chyba było coś, do czego mogłabym się przyczepić, ale nawet nie chce mi się tego szukać :). Kate, najlepszy rozdział, bardzo mi się podobał :)
    Sarcifice Royal, Twoją opowieść także czytam i bardzo mnie ciekawi ciąg dalszy ;)
    W sumie to nie jest mi smutno, że to już koniec, bo na horyzoncie widzę Johna S. :)
    Jeannette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że trafiłam w gusta. Najlepszy rozdział? Takiej pochwały się nie spodziewałam :)
      Mam dokładnie takie samo spojrzenie na koniec Thorinowej opowieści - John S. na stałe ze mną zamieszkał, jesteśmy jak dobre małżeństwo ale nadal idą między nami iskry, co powoduje że opisywanie naszych wspólnych przeżyć jest dla mnie cały czas nowe i ekscytujące. Byle tylko nie zechciał się rozwieść, nie oddam go nikomu :)

      Usuń
  5. Fajne. Nareszcie coś dla mnie. Twardzi faceci, zero kobiet (no, prawie) i niezła akcja :)
    1. "Nie będę służył komuś, kto choć trochę przypomina Thranduila – powiedział ostro (...)" mowa Kilego porwała mnie totalnie:) Dzisiejszy Kili to odzwierciedlenie "mojego" Thorina ;)
    2. NO, ale jeśli chodzi o pierścień, to Bilbo na pewno nie pożyczyłby go nawet... Gandalfowi! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że Kili Ci się spodoba. Zrobił się taki męski, że możnaby go uznać za zagrożenie dla wujka :)
      A Bilbo... Wiesz, Thorin biedny nie ma jeszcze swojego Arcyklejnotu, to dobroduszny hobbit chciał się pierścieniem na chwilę podzielić. Chwila słabości, musisz mu wybaczyć.

      Usuń
  6. Kate, jak zwykle stajesz na wysokości zadania. :) Szaleństwo Thorina jest nieco przerażające, ale podoba mi się to, że jednak miewa przebłyski normalności. Kili zaskoczył mnie zupełnie i to nie skakaniem po smoczym truchle, ale dojrzałością, odpowiedzialnością i przytomnością umysłu. Przyznam, że do tej pory momentami denerwował mnie okrutnie.:)
    Czuć już koniec historii, oczywiście szczęśliwy!
    Dzięki Kate, za "podłego drania" również :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Podły drań" się też pojawił? Dobrze, że jesteś i przypominasz mi o takich szczegółach :) Jednak Mulligan mnie prześladuje i nawet przy Thorinie wtrąca swoje trzy grosze.
      Masz rację, Kili mógł być denerwujący, ale taka jego rola. Teraz dopiero, kiedy zobaczył co się dzieje z wujkiem, przeszedł ekstremalnie przyspieszone dojrzewanie. I taki mi się podoba :)
      Tak, koniec się zbliża nieuchronnie, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby akurat Ciebie to martwiło :)

      Usuń
    2. Kate, Kili zawsze podobał mi się, czasami był po prostu nadpobudliwy. Taki jego urok i dlatego też go lubię. Koniec historii ... co mogę powiedzieć. John S. puka do drzwi :)
      Ciekawe jak Mulligan to zniesie :))

      Usuń
    3. No ale czyż dwóch Johnów w jednym miejscu to za dużo? Nie wierzę, że Mulligan boi się, że Misiaczek okaże się konkurencją dla niego :) Zresztą, toleruje Lucasa, zaaprobuje też Johna S.

      Usuń
    4. Świetne! Mimo, że zwykle podoba mi się, gdy na horyzoncie pojawiaja się "baby", jak to Robin zgrabnie ujęła:) to ten rozdział istotnie prezentuje się doskonale w jednorodnie męskiej szacie. Kili jest zniewalajacy ze swym nowym głosem "wytrawnego dowódcy" :)) Szaleństwo Thorina baaaardzo plastyczne!
      Kate - od początku Twego opowiadania zachwycam się jak niesamowicie dobierasz screeny. Mistrzostwo po prostu :))

      Usuń
    5. Cieszę się, bo screeny to prawdę mówiąc trudna rzecz do dopasowania. Nie raz spędzałam późne nocne godziny na dobieraniu odpowiedniego obrazu do słów. Czasem nawet zdarzało mi się, że jakaś scena w filmie, jakiś screen tak mnie zauroczył, że specjalnie pod ten screen wymyślałam sceny w opowiadaniu :)
      Jeżeli screeny Wam się podobają, to dobrze, bo to znaczy że "widzicie" to, co ja mam w głowie podczas pisania.
      No i Kili, mój pupilek, przecież to krew z krwi swego wujka, musi mieć żyłkę do dowodzenia!

      Usuń
  7. Och, Kili, Kili - cicha woda..., niby luzak, pstro w głowie, a tu proszę! Dowódca jak się patrzy. Doskonały rozdział Kate - testosteronu na full. Jeśli komuś było za słodko w ubiegłym tygodniu, to może sobie teraz zrównoważyć:) Według mnie zawsze jest w sam raz - przy takich bohaterach, w takich okolicznościach emocje muszą być ostro podkręcone. Jest wielka miłość (ponad podziałami) i nienawiść (zamierzchła i ugruntowana) więc trudno, żeby atmosfera była letnia i na pół gwizdka. Bardzo mi się podoba. Trudno uwierzyć, że to już 18-ta środa. Akcja ze smokiem bardziej mi się podoba niż w filmie - prosto i wyraziście - Thorinowi należało się takie honorowe zadośćuczynienie - a nie jakieś zalewanie złotem. Opisane przez Ciebie szaleństwo Thorina w wykonaniu Rysia to byłaby jazda bez trzymanki - klękajcie narody - ależ by dał popis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, ja nie bardzo pojmuję do dziś ideę zalania smoka złotem. Fakt, jest to w pewien sposób efektowne, ale dość naiwne. Choć przyznam, że podoba mi się kiedy Smaug wyłania się w tego płynnego złota z piekielnym wręcz okrzykiem "revenge". I mina Thorina - bezcenna. Ja jednak preferuję, jak powiedziałaś, prostsze rozwiązania. Być może to dlatego, że nigdy nie miałam do czynienia ze smokami i po prostu nie wiem, jak się takich insektów pozbyć :)
      A szaleństwa jakoś mi w filmie było mało - to, które się pojawiło w samym spojrzeniu, było powalające, ale istotnie chciałabym ujrzeć Rysia w większej dawce szaleństwa, takiego prawdziwego i przerażającego. Dlatego musiałam sobie ulżyć, opisując to, co chciałabym zobaczyć. Zawsze można Ryśkowi treść podesłać i poprosić, żeby nagrał kilka scen tylko dla nas... :)

      Usuń
    2. Ja szczerze mówiąc liczę, że w trzeciej części Rysiek będzie miał jeszcze pole do popisu. W końcu najlepsze jazdy Thorina zaczęły się już po śmierci Smauga, kiedy Thorin zdobył to, czego pragnął i ani myślał z tego rezygnować. No i była jeszcze sprawa Arcyklejnotu... Także liczę na Jacksona, na pewno przecież zdaje sobie sprawę z tego, jaki skarb ma wśród obsady ;)
      Jeannette

      Usuń

Nadrzędną zasadą tego bloga jest szacunek dla pana Armitage’a, dla autorki bloga, jak również dla komentujących, którzy pozostawiają tu komentarz. Zostawiając swój komentarz zobowiązujesz się postępować zgodnie z tą zasadą. Autorka bloga zastrzega sobie prawo do usunięcia komentarza, który wg jej uznania będzie naruszał powyższe zasady.